Na wallu Piotra Stasiaka wdałem się w dyskusję z posłem PiS Adamem Abramowiczem. Upierał się on, że w Polsce buduje się rekordowo drogie autostrady, a na poparcie swoich słów przytaczał różne serwisy takie jak „Gazeta Polska” albo Bankier.pl.
W przytoczonym przez posła linku do tego ostatniego padła informacja, że „Dla porównania w Czechach koszt budowy kilometra autostrady wynosi od 1 do 2 mln dolarów”. Podałem posłowi prawdziwe ceny czeskich autostrad budowanych w ostatnich latach z serwisu „Dalnice Silnice” i zaproponowałem, że jeśli wierzy w to, co sam napisał – nie powinien mieć oporów przed przeprowadzeniem ze mną transakcji walutowej po takim kursie.
Poseł niestety na takie dictum zrejterował. Damn, znowu przepadła mi okazja, by się wzbogacić.
Mit czeskich autostrad, rzekomo tańszych, lepszych i szybciej budowanych od polskich, ma w Polsce bardzo głębokie korzenie. Przewijał się także w komentarzach na moim blogu.
Najlepiej wyraża go chyba desperacki komentarz jakiegoś anonimowego kaczysty, towarzyszący wiadomości o otwarciu A2 do Berlina – napisał, że wielka rzecz, Praga ma takie połączenie od 20 lat. Niestety, nie chce mi się tego guglać, prawdopodobnie było to gdzieś na Psychiatryku24.
To oczywiście nieprawda – według „Exitlists” połączenie Berlin-Praga będzie gotowe w przyszłym roku, według „Dalnice Silnice” w 2014. Nie radzę go uwzględniać w planie przyszłorocznych wakacyjnych wojaży.
Pierwsze autostradowe połączenie z sąsiednią stolicą Praga uzyskała z Bratysławą, grubo przed podziałem kraju. Budowa autostrady Praga-Bratysława była jedną z obietnic reżimu po zdławieniu praskiej wiosny, trwała prawie 10 lat (do 1980).
Mam w swojej kolekcji „Auto Atlas CSSR” z 1971 roku. Widnieje w nim w legendzie pozycja „dalnice” (tłumaczone na angielski jako „trunk roads”), ale na terenie Czechosłowacji tą kreską pociągnięty jest tylko trzydziestokilometrowy fragment z Pragi do węzła Miroszowice. Przymiarki do jego budowy zaczęły się jeszcze w 1938.
Pierwsze autostradowe połączenie z – z braku lepszego określenia – prawdziwą zagranicą, Czesi wybudowali w 2005. Niestety, ani z Berlinem ani z Wiedniem – tylko z Norymbergą. Jechałem tamtędy tylko raz, rok wcześniej, bo pojawiła się szalona idea spotkania z pewnymi zaprzyjaźnionymi motocyklistami, ktorzy akurat byli w Pradze, kiedy my wracaliśmy z wakacji w Hiszpanii. Polskiemu kierowcy to połączenie jest przydatne tylko na szalone idee.
Najbardziej przydałoby nam się połączenie Praga-Wiedeń, którego niestety też nie ma i to jest tym bardziej irytujące, że zaczęli je budować jeszcze hitlerowcy, jako tzw. Strecke 88, czyli eksterytorialną drogę Wieden-Wrocław. Fragment oddano do ruchu i lokalsi go nazywają „starą dalnicą” (na zdjęciu).
Nie jest włączony do czeskiej sieci autostrad, ma status drogi III kategorii, nie był też oznaczony jako autostrada na atlasie z 1971. Częściowo szlakiem Strecke 88 biegnie droga ekspresowa R52 Brno-Mikulov, której ukończenie po stronie czeskiej jest planowane najwcześniej na 2016 i może wtedy będziemy do Wiednia dojeżdżać jednym ciągiem przez budowaną po austriackiej stronie A5.
To tak a propos głupawego grepsu z „Polityki”, która nazwała polską A2 „najstarszą na świecie autostradą w budowie”. Wielu hitlerowskich autostrad nie dokończono do dzisiaj. R52/A5 nie będzie ostatnią – nie wiadomo, kiedy Niemcy dokończą A4. My po naszej stronie skończymy w przyszłym roku.
Kategoria „ceny za kilometr” jest myląca z dwóch przyczyn. Po pierwsze, tak jak z „ceną metra kwadratowego mieszkania”, inne liczby nam wyjdą, jeśli to pojęcie zdefiniujemy jako „cenę usługi wybudowania ”, jako „cenę inwestycji pod klucz” czy też „cenę stanu surowego”.
Po drugie – najdroższe w budowie drogi są węzły, wiadukty, mosty, tunele, półtunele dla ochrony akustycznej, przejścia dla zwierząt, zjazdy itd. Dlatego najtaniej wyjdzie zawsze „prosta droga przez pustkowia”, a najdrożej „droga w terenie zurbanizowanym”.
Pamiętając o tym, jak mylący jest to parametr – oto pierwsza z brzegu przykładowa cena autostrady w Czechach (sama budowa, bez gruntów, bez projektu). Odcinek Morzyce – Kojetin, 6,6 km za 3,025 mld koron. To 460 mln koron (77 mln PLN, 18 mln EUR) za kilometr. Dalsze przykłady proszę przeliczać w swoim zakresie.
I jakby państwo znaleźli jakiegoś posła PiS, który za dwa dolary będzie skłonny dać 460 koron – proszę go skierować do mnie.
Obserwuj RSS dla wpisu.