Walczę właśnie z książką, której dedlajny zhańbiły mój honor autora i jeśli jeszcze nie popełniłem seppuku to tylko dlatego, że wiem, że redaktor (wielu) Książek woli jednak dostać tekst od ikebany z moich wnętrzności.
W książce poczułem potrzebę lakonicznego opisu fenomenu teksańskiego akcentu. Pomyślałem „szeryf z Konwoju”, ale jednocześnie poczułem, że to się nie nadaje do książki, bo zdaję sobie sprawę, że nawiązań z popkultury nadużywam jak Jules (rzekomego) cytatu z Ezechiela.
Zastąpiłem tego szeryfa jakąś peryfrazą, niechaj redakcji lekką będzie, ale przy okazji odkryłem, że miesiąc temu grający go Ernest Borgnine zmarł. Pożegnaliśmy Go „kulturą w skrócie”.
Cholera, nawet nie mam takiego usprawiedliwienia, że byłem na urlopie. Byłem w amoku przygotowań do urlopu, a to jednak nie to samo.
Ernie, w takim razie, epitafium spóźnione, ale od serca. Wiem, że zasługujesz na więcej, ale wiesz jak jest. Kowboj strzela z tego, co ma przy biodrze, a nie z tego, co ma w katalogu Searsa. Poślesz mi za to odpowiednią wiązankę w zaświatach.
Dla mojego pokolenia najważniejsza rola Borgnine’a to wredny szeryf Lile „Bawełna w ustach” Wallace w „Konwoju” Peckinpaha z 1978. Żył jednak piękne 95 lat i do końca był aktywny zawodowo. Już w 1956 dostał Oscara za komediodramat „Marty”, a ostatnią nominację do Emmy miał w 2009, za gościnny występ w „Ostrym dyżurze”.
Służba w marynarce wojennej sprawiła, że naturalnie przychodziły mu drugoplanowe role mundurowych. Często negatywne – sadystycznych sierżantów czy skorumpowanych gliniarzy.
Sama Peckinpaha poznał przy filmie „Dzika banda”. Filmy Peckinpaha mają to do siebie, że – jak w każdym porządnym westernie – tylko na pierwszy rzut oka wydaje nam się, że wiemy, kto jest pozytywny, a kto negatywny. Poskrobiemy dokładniej, a odsłonią nam się skomplikowane struktury wzajemnych relacji, prowadzących nas do Odwiecznej Prawdy O Naturze Lucka.
Czy Wallace jest tak po prostu negatywny? Początkowo nie mamy wątpliwości. Zwabia bohaterów – Gumową Kaczkę i jego przyjaciół – w pułapkę. Przez radio CB przekazuje im fałszywą informację, że droga wolna, nie ma „miśków”, a potem ich łapie i wymusza łapówki. Uruchamia to ciąg zdarzeń, prowadzący do sformowania tytułowego „konwoju” buntowników, a na koniec do wybuchowego finału.
Potem jednak pojawia się postać pozornie pozytywna – polityk, który próbuje odkręcić zło rozpętane przez Wallace’a. To taki „miły i mądry facet”, prosto z wiersza Andrzeja Bursy, że od razu wiemy, że to jest postać tak bardzo negatywna, że z perspektywy jego negatywności, mierzonej w gigakulombach, niewielka różnica potencjałów między Wallacem a Gumową Kaczką przestaje mieć znaczenie.
Zapowiedź finału widzimy już w próbie nawiązania porozumienia między miłym i mądrym politykiem a Gumową Kaczką. Polityk nie umie znaleźć współnego języka z Gumową Kaczką. Zniechęcony musi podać mikrofon Wallace’owi, który wymawia sakramentalne „breaker one-nine”.
Slang truckerów, znajomość którego pozwala Wallace’owi na zastawianie pułapek na kierowców, jest elementem klasowej tożsamości. Gumową Kaczkę i Wallace’a dzieli pozornie wszystko, ale łączy coś cholernie istotnego: przynależność do Ameryki „niebieskich kołnierzyków”.
Mogą mieć do siebie żal, że jeden drugiego oskubał na 50 dolarów (tyle Wallace chciał, dopóki kierowcy nie zaczęli mu ubliżać), ale łączy ich świadomość, że to fistaszki w porównaniu z megaprzewałami, które odwalają szuje takie, jak „miły i mądry facet”, który na tej aferze chce po prostu wjechać do Waszyngtonu.
Film Peckinpaha to w miarę dokładna ekranizacja piosenki C.W. McCalla – w trailerze widzimy, że próbowali do każdego wersu dorobić scenę (pojawia się nawet „eleven long-haired friends of Jesus”). Tyle, że w piosence bohaterowie jadą trochę bez sensu na północny wschód, a w filmie na południowy zachód.
Cała historia skorumpowanego Wallace’a to fabularne uzasadnienie buntu bohaterów. Piosenka go nie wyjaśnia. Należy do gatunku „outlaw country”, w którym prawo jest domyślnie traktowane jako coś złego i oczekuje się, że słuchacz nie wymaga uzasadnienia.
Marksista nie może nie zauważyć, że na samym początku Gumowa Kaczka proponuje Wallace’owi, żeby przeniósł klasową wspólnotę na poziom „fur sich”. Czyli przyłączył się do teamstersów. Wallace odpowiada wiązanką – woli pozostać „an sich”. Stąd cały dramat. Do tego dla marksisty sprowadza się cały gatunek „outlaw country”.
Obserwuj RSS dla wpisu.