Dzień, w którym portal odkrył istnienie Nicponia skłania mnie do reaktywowania rubryczki #psychwatch. Nicpoń, ach, Nicpoń – to był kiedyś filar prawicowej platformy blogowej, zwanej jakże niesprawiedliwie „Psychiatrykiem24” przez lewicowo-liberalną relatywistycznie moralną cywilizację śmierci.
Czym był Salon24, to może być trudno zrozumieć dzisiejszej młodzieży. Reklamowano to jako „niezależne forum publicystów”, na którym prosty bloger może dyskutować jak równy z równym z samą Kazią Szczuką albo i wręcz prawdziwym Bartoszem Węglarczykiem.
Mnie też do tego zapraszali – tę rolę wziął na siebie Robert Leszczyński, który też tam przez pewien czas blogował – ale ja od początku nie miałem złudzeń. Wiedziałem, że jeśli coś rozkręcają prawicowi publicyści, to musi z tego wyjść prawicowe szambo. Drzewo złe owoców dobrych wydawać nie może.
Kazia Szczuka, Paweł Wroński, Bartosz Węglarczyk, Robert Leszczyński potrzebowali trochę dłuższego czasu, by się o tym przekonać. Najdłużej wytrzymał chyba profesor Sadurski, ale i jemu już przeszło.
Od samego początku Nicpoń miał w Salonie24 status blogera nie do ruszenia. Jego wypociny promowano nagłaśnianiem na stronie głównej. Sami czołowi macherzy Salonu, Igor Janke i Krzysztof Leski, opisywali swoją towarzyską zażyłość z Nicponiem, jakieś zjazdy na grillu i piwku.
Rozpieszczony Nicpoń coraz bardziej przeginał, ale to nie oni go wyrzucili. To on się pewnego dnia obraził, że jeszcze za mało go noszą na rękach i sobie poszedł. Oto ostatnie echa procesu pożegnalnego (wrzesień 2010 – no, trochę to trwało).
Psychiatrycznej karierze Nicponia nie zagroziło nawet gdy inny ówczesny filar Salonu24, Galopujący Major nagłośnił udział tegoż w piramidach finansowych. Jak to w Psychiatryku, wyszło z tego trochę smrodu, ale nic konkretnego się nie zmieniło.
Pięknie się dziś czyta blogonotkę niejakiego Parakaleina, opisującego zjazd pacjentów u Nicponia (z „z Artkiem, Free, Rybim, Igłą, Jankesem”). Artek to Artur Bazak, Free to Free Your Mind, Rybi to prawicowy blogger Rybbitzky, Igła to późniejszy współzałożyciel Tekstowiska, Jankes to oczywiście redaktor gospodarz. Do dyskusji włączył się nawet Krzysztof Leski, brat-łata całej prawicowej menażerii.
To maj 2007. Tysiącletnia IV RP ma już tylko dwa miesiące, choć gdy wtedy to piszę u siebie na blogu, spotykam się z oporem wierzących w Geniusz Prezesa, który na pewno ma w zanadrzu jakiś sposób na wybrnięcie z kryzysu koalicyjnego.
Lubię wspominać ten upadek w ponure listopadowe wieczory. I kto miał wtedy rację – ten, kto chciał u nich otwierać bloga i dyskutować z nimi czy ten, kto wszystkie galby z katarynami od początku kosił równo z trawą?