Kiedyś usłyszałem tę piosenkę w radiu Roxy i uznałem, że to świetna piosenka do samochodu – bo zaczyna się od słów „zwolnij, jedziesz za szybko”. To uniwersalny problem każdego kierowcy, zawsze wydaje nam się, że jedziemy wolniej niż w rzeczywistości.
Oczywiście, piosenka nie jest o prowadzeniu, to wszystko życiowa metafora. Ale akurat do publicystyki Tomasza Lisa świetnie pasuje, jak to celnie wytknął mu minister Nowak: za dużo tych powierzchownych komentarzy na każdy temat. Dobrze byłoby trochę zwolnić i pisać rzadziej, ale rzeczy bardziej przemyślane.
Medialną kampanię „rozjeżdżać staruszki po ludzku” obserwuję z wielkim niesmakiem. Lubię jeździć samochodem, nie lubię płacić mandatów, ale naprawdę wszyscy powinniśmy jeździć trochę wolniej. Smoove’a i Turrella puszczam sobie czasem w celach motywacyjnych.
Za czasów PiS miał sens zarzut, że rząd stawia fotoradary zamiast budować drogi – bo rzeczywiście to kaczystowskie bienio negro pozostawiło na zawsze zauważalny haniebny dołek w statystykach budowy autostrad i ekspresówek. Ale rząd PO zostawił po sobie historyczny peak (co prawda bardziej dzięki Grabarczykowi niż Nowakowi, ale tego drugiego częściowo rozgrzesza kryzys).
Nie ma sensu mówić „najpierw zbudujcie nam autostrady”, bo już zbudowali więcej niż połowę (1370 km z planowanych 1990 km). W ciągu najbliższych pięciu lat możemy oczekiwać dokończenia całej pierwotnie planowanej sieci autostrad, tylko że wtedy zapewne pojawią się nowe plany, bo sieć drogowa to coś, co się ciągle rozbudowuje i przebudowuje.
Brednią jest w takim razie wypominanie Tuskowi słów pochodzących z czasów, kiedy autostrad było 570 km, a ekspresówek do tego śmieszne 278 (wliczając jednojezdniowe!). Tak to wyglądało za czasów IV RP, której traumatyczne wspomnienie zdumiewająco łatwo ludzie powypierali.
Nie pojmuję pretensji do rządu o to, że wpisał do budżetu prognozowane wpływy z fotoradarów. Na tym między innymi polega zarządzanie, że się robi takie statystyczne prognozy. Gdzieś tam w jakichś rządowych dokumentach są prognozy dotyczące zachorowań na raka, pożarów, powodzi i morderstw.
Co w tym złego? Wszystkim mamy być zaskakiwani? Mamy zamiast statystyk i prognoz mieć „Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych”, jak w Rosji?
Kto będzie jeździć przepisowo, ten nie zapłaci ani grosza. Czego serdecznie wszystkim życzę w nowym roku. Z Tomaszem Lisem włącznie.