Czołowy socjolog internetu dr Aleksander Tarkowski zarzucił mi na Facebooku „dowolne ucięcie cytatu w pół zdania”, gdy kpiłem z manifestu, który ogłosił był wraz z Igorem Ostrowskim z okazji Kongresu Wolności w zeszły weekend.
W manifeście tym powtórzono nonsensowną tezę „Wszyscy jesteśmy twórcami”, którą wyśmiewałem na blogu dwa miesiące temu. Sam pomysł, że samo tylko podłączenie do internetu czyni kogoś twórcą, jest absurdalny – mogło się tak wydawać 10 lat temu, gdy tylko fantazjowano o tym, jak będzie wyglądała cyberkultura epoki powszechnego dostępu do sieci. Dziś wystarczy być na fejsie by widzieć, że to bzdura.
Najbardziej rozbawiła mnie jednak ta koincydencja – autorzy manifestu ogłosili na Kongresie Wolności, że „Internet nie jest zagrożeniem, ale niespotykaną dotąd szansą” akurat w momencie, w którym Edward Snowden udowodnił, jak potwornym jest zagrożeniem dla wolności.
Tarkowski zarzucił mi, że „dowolnie ucinam cytaty w pół zdania”, bo rzekomo sens cytatu się zmienia, jeśli dopowiemy, że nie jest zagrożeniem, ale niespotykaną dotąd szansą „rozwoju kultury i wiedzy”. Bo inwigilacja ma się do rozwoju kultury i wiedzy jak piernik do wiatraka, twierdzi Tarkowski.
Gdyby ten manifest ogłoszono z okazji Kongresu Kobiet, Kongresu Futurologów albo chociaż Kongresu Narodowców, można by od biedy mówić, że kwestia wolności nie jest a propos. No ale na Kongresie Wolności ważne jest chyba pytanie, czy aby Internet nie jest dla niej zagrożeniem?
Nie zgadzam się jednak już z samym założeniem, że powszechna inwigilacja ma się do „rozwoju kultury i wiedzy” jak piernik do wiatraka. Podejrzewam, że akurat wolność jednostki ma bezpośredni związek z jej kreatywnością.
Internet jest zagrożeniem także dla rozwoju „kultury i wiedzy”, ponieważ jest też zagrożeniem dla samych fundamentów społeczeństwa obywatelskiego. Zmierzamy w stronę cyberdyktatury, w której nie będzie możliwe już nawet to, co ciągle jeszcze jest możliwe w „Roku 1984” – pisanie dziennika przez Winstona Smitha w tajemnicy przed Wielkim Bratem.
Wymuszana przez cyberkorpy i wygodna dla wywiadu przymusowa przesiadka na chmurę oznacza przecież właśnie to – że niczego nie możesz napisać w tajemnicy. Jak to wpłynie na kreatywność? Jak to wpłynie na rozwój kultury i wiedzy?
Ja oczywiście też tego nie wiem, ale jeśli ktoś twierdzi, że powszechna inwigilacja nie jest zagrożeniem dla „kultury i wiedzy”, a wyłącznie „niespotykaną szansą” – yep, przykleję mu łatkę „głupiego cyber-entuzjasty”.