„Czy komentarze pod tekstami w sprawie otwartych funduszy emerytalnych pisane były na zamówienie? Taki zarzut stawia jeden ze znanych prawników” – pisał serwis wyborcza.biz. Nie on jeden, nagłówki typu „Rząd płaci za komentarze internautów w sprawie OFE?” były przez chwilę medialną sensacją du jour.
Ach, potęga pytajnika! Znów zadziałała zasada Betteridge’a, zgodnie z którą „any headline which ends in a question mark can be answered by the word no”.
Owym „jednym ze znanych prawników” okazał się bloger Vagla, który na swoim blogu zafundował czytelnikom miniserial o rzekomej aferze. Odkrył, że ktoś z tego samego adresu IP wkleja na różnych forach nieprzychylne komentarze na temat OFE.
Ktoś? Wiadomo kto! Vagla „na podstawie art. 3 § 2 pkt 8 w zw. z pkt 4 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002” zarzuca rządowi naruszanie „art. 61 ust. 1 i 2 Konstytucji RP i art. 1 ust. 1 w zw. z art. 10 ust. 1 i art. 13 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r.”
Odpowiedział mu rzecznik rządu, co Vaglę jeszcze bardziej rozzłościło, bo rzecznik zwrócił się do niego per „panie Piotrze” („nie jestem z Panem Pawłem Grasiem, Rzecznikiem Rządu, na takiej stopie towarzyskiej, byśmy mieli do siebie się zwracać w publicznej debacie po imieniu. Liczę zatem, że Pan Minister, względnie redaktor komponujący materiał prasowy z przebiegu radiowej audycji, będą o tym pamiętali. Bo przecież nie manipulujemy informacjami, prawda?”).
Uwielbiam to nadęcie typowe dla blogerów śledczych. Moim ulubieńcem w tej kategorii jest znany śledczy smoleński, inżynier Krzysztof Cierpisz, który rozpoczyna wypowiedzi od „Laudetur Iesus Christus” (beat this!) i również wysyła pompatyczne pisma do różnych instytucji.
Pewien typ ludzi odbiera nadętość, patos i grandilokwencję jako oznakę mądrości. Dlatego każdy FYM w końcu znajdzie swoją sektę H2M.
Komentatorzy, którzy biegają po popularnych forach i blogach, wszędzie wklejając ten sam tekst, są plagą polskiej sieci od dawna. Vagla myli się, nazywając to „astroturfingiem”, czyli „sztuczną trawą”.
To słowo miałoby uzasadnienie, gdybyśmy mieli cień dowodów na to, że za tym rzeczywiście stoi jakaś instytucja. Rząd, Platforma, ZUS, MinFin, cokolwiek. To jednak najprawdopodobnej dzieło pojedynczego człowieka (a więc z definicji nie „astroturf” tylko „grassroots” właśnie).
Znam takich kolesi od lat. Choćby chłopaczek od blogaska „kompromitacje” też pod różnymi ksywkami biega po różnych miejscach, próbuje się od czasu do czasu zalęgnąć także i tutaj. Z różnych powodów różni ludzie po prostu nie chcą działać z otwartą przyłbicą.
Ja też tych ludzi nie lubię, ale nie zakładam, że stoi za nimi Spiseg. Dlaczego akurat ten osobnik wzbudził aż taką podejrzliwość u Vagli?
W dyskusjach na swoim blogu wyjaśnił to jednemu z komcionautów. Załączam cytat w postaci skrina. Cytat jest piękny, bo pokazuje, że Platforma – niczym szalony naukowiec z filmu klasy B – użera się teraz z potworem, którego sama stworzyła.
ZUS frustruje Vaglę, bo płaci co miesiąc składki na emeryturę, której najprawdopodobniej nie dożyje. Ja też nie spodziewam się dożycia emerytury, bo jestem przekonany, że ten system się w końcu wywróci przed moimi 67 urodzinami (o ile dożyję). Ale nie frustruje mnie to.
Dlaczego? Nigdy po prostu nie uwierzyłem w bzdurę o „płacenie składek na swoją emeryturę”. Jako pracownik na etacie prawie na pewno płacę na ZUS więcej niż Vagla, ale traktuję to jako świadczenie na rzecz społeczeństwa.
Neoliberalna propaganda (za głoszenie której Tusk teraz cierpi karmiczne katusze) przez wiele lat wmawiała nam, że może istnieć system emerytalny inny niż oparty o solidarność międzypokoleniową. Rzekomo taki system miała stworzyć reforma rządu Buzka. To była dubeltowa bzdura – nie stworzył takiego systemu, bo taki system nie ma prawa istnieć.
Każdy system emerytalny polega na tym, że młodsi płacą na starszych. Wybór jest prosty: albo nazwać rzecz po imieniu, jak w ZUS, albo przekładać pieniądze z jednej kupki do drugiej, płacąc od tego pasożytom prowizję, jak w OFE.
Zakończę więc to śledztwo wyznaniem – panie Piotrze, za wrogość do OFE rząd płaci właśnie mi. Od lat. To ja wklejałem te komentarze.
Słusznie pan zauważył, że posługiwałem się m.in. ksywką „Związkowiec”. Nie domyślił się pan po tym? Rozczar.