Mam mieszane uczucia wobec zbliżających się związkowych manifestacji. Niezależnie od swoich uczuć uważam jednak przede wszystkim, że są konieczne.
Platforma otwarcie pokazuje, że skoro nie może przedsiębiorcom niczego dać w wymiarze pozytywnym, to chociaż pomoże im w gnębieniu ich odwiecznych wrogów, pracowników. Prawica przecież potępia „walkę klas” tylko kiedy próbujemy się bronić.
Jeśli jako pracownicy w ogóle jeszcze mamy jakieś prawa w tym kraju, zawdzięczamy je Gierkowi. To on wprowadził kodeks pracy obowiązujący do dzisiaj, z ktorego ciągle nam zabierają to jedno, to drugie. Jeśli nie będziemy walczyć, zabiorą nam wszystko.
Dlatego centrale związkowe nie mają wyjścia. Platforma celowo je prowokuje. To wyzwanie, którego nie można zignorować. Nawet jeśli manifestacje przyniosą porażkę, to i tak lepsze od oddania meczu walkowerem.
Cieszy mnie to, że związki wreszcie wystąpią razem i że politycy jeśli w ogóle pojawią się na manifestacjach, to jako goście na równych prawach z innymi. Ludzie pracy w Polsce są dziś w tak złym położeniu głownie dlatego, że Trzecia Rzeczpospolita to ćwierć wieku instrumentalnego wykorzystywania związków zawodowych przez polityków.
Fatalnym błędem Solidarności i OPZZ było przekonanie, że z politykami prawicy czy SLD łączy ich więcej niż ze sobą nawzajem. Zjednoczenie ruchu związkowego to dla mnie największy sukces rządu Tuska (obok autostrad).
Martwi mnie oczywiście to, że demonstracje znowu zapewne przekształcą się w formę zemsty na Warszawie. Związkowcy chcą uderzyć w rząd i Sejm – i super, ale przecież tak jak rząd sam się wyżywi, tak posłowie i ministrowie sami sobie przejadą w czarnych limuzynach pod eskortą na sygnale. Zwykli warszawiacy będą stać w korkach.
To nie jest dobry przekaz. Stojący w tych korkach pracownicy nieuzwiązkowanych korporacji będą umacniać się w błędnym postrzeganiu rzeczywistych podziałów w społeczeństwie.
Będą wierzyć, że górnicy, hutnicy i nauczyciele to ich wrogowie, a naturalnego sojusznika będą widzieć w Twórcach Miejsc Pracy i Liderach Opinii. Łatwo zapomnieć, że jest bezpośredni związek między lamborghini prezesa a byciem przymuszonym do pracowania w weekendy.
Prawo do weekendu, prawo do urlopu na opiekę nad dzieckiem, prawo do płatnego urlopu, prawo do stanowiska pracy zgodnego z normami BHP – to wszystko nie wzięło się znikąd. Poprzednie pokolenia literalnie oddawały za to życie.
Napisałem, że Kodeks Pracy zawdzięczamy Gierkowi, ale przecież tak naprawdę zawdzięczamy go poległym w Trójmieście. Gdyby nie ich ofiara, nie byłoby Gierka (a gdyby był, nie musiałby niczego liberalizować).
Należę do szczęśliwego pokolenia, które już za nic nie musi ginąć. Grozi nam najwyżej trochę niedogodności w poruszaniu się po mieście (a już to budzi w nas panikę). Jak nam zabiorą urlop i weekend, niedogodności będą jednak jeszcze większe.
Można mniej więcej się spodziewać, w jakim stylu propagandowo te demonstracje będzie rozgrywać Platforma. Zagadką jest tylko, co zrobią PiS i SLD. Jeśli Prezes się znowu wygłupi, a Miller będzie miał jakiegoś przytomnego suflera, może wreszcie nasza polityka wyrwie się z chorego dualizmu PO-PiS.