Drodzy blogobywalcy – jak sięgnę pamięcią, nie zanudzałem was chyba jeszcze żadnym apelem o wsparcie akcji charytatywnej. Zawsze musi być jakiś pierwszy raz.
Z jakiegoś powodu tragedia Ukrainy porusza mną bardziej od wszystkich nieszczęść ostatnich lat, którymi Wam głowy nie zawracałem. Może to po prostu dlatego, że to nasi najbliżsi sąsiedzi.
A może też dlatego, że w 1989 startowaliśmy z tego samego poziomu. Kiedy czytam książki Serhija Żadana nie odbieram ich jako opowieści o jakimś dalekim, egzotycznym kraju – tylko jako opowieści o mojej własnej młodości.
Polska przez te ćwierć wieku dokonała ogromnego postępu. Jasne, nie wszyscy z niego korzystamy w jednakowym stopniu, ale wszyscy korzystamy. Kto uważa, że nie korzysta wcale, niech spojrzy na Ukrainę.
Ukraińcy mieli jeszcze gorszych polityków niż my. Wiem, trudno w to uwierzyć, gdy się spogląda na posłankę P. lub posła N., ale nie ma głupszych słów od „gorzej być nie może”, bo zawsze może. Na Ukrainie gorzej niż u nas było przez ćwierć wieku.
Z winy głupoty swoich polityków ludzie spędzą tam więc zimę w miastach, które zrujnowała ta bezsensowna wojna. Nie mając dokąd ani jak uciekać. Bez prądu, bez wody bieżącej, bez jedzenia.
Pokażmy im, że od jednego sąsiada jadą do nich ciężarówki z pomocą, a od drugiego zielone ludziki z rosyjskim uzbrojeniem, które można kupić w każdym sklepie. Pokażmy im, że jeden kraj potrafił się rozwinąć, a drugi tylko przechlać bonanzę z chwilowo zwyżkujących cen ropy.
Polska Akcja Humanitarna przyjmuje różne formy płatności, więc nie ma to tamto, że komuś się nie chce logować w banku a ktoś inny nie ma przy sobie karty. Proponuję przelać coś, co każdy z nas uważa za typową cenę flaszki (dla jednego dycha, dla drugiego dwie stówy) – i zamiast obalenia flaszki, wznieść toast za Ukraińców wodą z kranu.
Bo to przecież też warto celebrować, że my w naszych miastach mamy zdatną do picia wodę w kranach. A oni często nie mają po prostu żadnej.