Rok temu napisałem blogonotkę, w której wyjaśniałem, dlaczego chodzę na (niektóre) demonstracje KOD. Nie dlatego, że namówił mnie do tego jakiś „charyzmatyczny lider” – ale dlatego, że sprawa wydaje mi się ważna, POMIMO mojej niechęci do pompowanych przez media „liderów”.
Media tak pompowały i pompowały („przerywamy rozmowę z Ryszardem Petru, żeby nadać oświadczenie Mateusza Kijowskiego”), aż się pompa zepsuła. I zostały z urwaną rączką w rączkach.
Bez względu na intencje mediów – to od początku był głupi pomysł. „Lidera opozycji” nie może wyznaczać areopag publicystów w poranku TOK FM.
Takowy mógłby się wyłonić organicznie, oddolnie, w demokratycznym procesie. Próba sztucznego przyśpieszenia tego procesu skończy się wykreowaniem człowieka-wydmuszki – jak na załączonym obrazku.
Głównym problemem liberalnej demokracji w Polsce od początku jest niedemokratyczny liberalizm. Polski liberał jest wprawdzie gotów za demokrację oddać co najmniej życie, ale w praktyce jej nie lubi.
W wyborach głosuje wszak przypadkowe, niedojrzałe społeczeństwo. Które niekoniecznie chce głosować na Autorytety. Strach pomyśleć, może wybierze nawet jakiegoś Populistycznego Roszczeniowca?
Ryngraf dla Pinocheta będzie po wsze czasy hańbić Tomasza Wołka i Miśka Kamińskiego. Ale to nie był wtedy odosobniony epizod. Pinocheta jako światłego dyktatora, który może i stosował ostre metody, ale przynajmniej także prywatyzował i deregulował, wielbiło wtedy wielu – Cezary Michalski, Marek Jurek, Jan Wróbel, Grzegorz Górny.
Część tych ludzi dziś jest za PiS, część za PO. Ale to był wspólny problem PO-PiSu (który prywatnie od początku odrzucam jako taki).
Podstawowym aksjomatem demokratycznego państwa jest to, że stanowi wspólnotę, którą obywatele powołują w swoim interesie. „We the People, in Order to establish Justice, domestic Tranquility, common defence, general Welfare, and Blessings of Liberty, do establish this Constitution”.
Preambułę konstytucji USA trochę tu skróciłem, ale nawet bez tych skrótów jest jednoznaczna w swojej wymowie. W odróżnieniu od polskiej preambuły – „my, polska klasa polityczna, działająca w interesie jawnych lobbystów, oraz czerpiąca dochody z innych źródeł…”.
To nie jest problem, który zaczął się dopiero za rządów PiS. Od kiedy Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie wygrał w 1989 wybory, by po kilku miesiącach przestać być Komitetem Obywatelskim, a także porzucić zwycięski program wyborczy (w którym nie było nic o planie Balcerowicza, przeciwnie, jego wczesną wersję wprowadzał rząd Rakowskiego, jako plan Wilczka-Sekuły) – nie wiemy, komu i do czego służy nasze państwo.
Gdyby zebrać wypowiedzi tuzów polskiej publicystyki – także tych, którzy teraz stoją „murem za Mateuszem” – wyszłaby mniej więcej taka wersja. Państwo nie powinno służyć społeczeństwu, bo to populizm. Tyle wiemy.
Komu? To już zagadka. Do czego. Też nie wiadomo. Wiadomo tylko czego ma nie robić.
Otóż w szczególności, ma nie edukować, nie budować, nie opiekować się, nie przewozić, nie doręczać i nie leczyć. Bo to wszystko lepiej zrobi Niewidzialna Ręka Rynku.
Państwo powinno być tanie. I zatrudniać możliwie jak najmniej urzędników. Słyszeliśmy to wiele razy, prawda? Z TVN, z TOK FM, z „Gazety Wyborczej”, z Polskiego Radia, z TVP (gdy te dwa ostatnie były w rękach Autorytetów).
To dzisiejsi przeciwnicy Kaczyńskiego sprawili, że propaganda PiS jest taka skuteczna. Bo jaki jest logiczny wniosek z wizji „państwa minimum”?
Najtańsze państwo to takie, w którym Naczelnik wszystko trzyma za mordę. Te równowagi władz, samorządy, niezawisłe sądownictwa, autonomiczne uniwersytety – są przede wszystkim kosztowne.
Ludzie nowej władzy są popychadłami Kaczyńskiego. Śmiejemy się z nich, skandując „marionetka” na widok Dudy, Szydło, czy Kuchcińskiego. Słusznie, bo to są marionetki.
Ale to się właśnie podoba zwolennikom „dobrej zmiany”. Nie chcą przy władzy dobrze opłacanych, niezależnych fachowców, bo wtłoczono im do głowy ideał taniego państwa, które ma przede wszystkim „nie przeszkadzać”.
Minął rok, a opozycja nadal nie ma społeczeństwu do przedstawienia żadnej oferty, poza „żeby było jak dawniej”. To dlatego PiS-owi ani drgnie w sondażach.
Moja porada jest w gruncie rzeczy banalna. Szukajcie takiej oferty, a nie kolejnego „charyzmatycznego lidera”.