Przepraszam za zaniedbywanie bloga, ostatnio mam mnóstwo roboty. Lojalnie uprzedzam, że blog się teraz zapewne ożywi, ale z zadaniem bezwstydnie autopromocyjnym – moja najnowsza książka, pisana od nieprzyzwoicie wielu lat, jest już oficjalnie w zapowiedziach wydawnictwa „Czarne” na 2 sierpnia.
W ambitnych planach to miała być pierwsza biografia Lema. Nim się wywiązałem, w Rosji zdążyła już wyjść biografia Graszkiewicza i Borysowa.
Najpierw zaliczyłem załamanie psychiczne, a potem ją przeczytałem i poczułem ulgę. Autorzy bazowali na powszechnie dostępnych źródłach w języku polskim, czyli opublikowanej korespondencji i dwóch wywiadach-rzekach (z Beresiem i Fiałkowskim). Ich książka ma więc wartość dla rosyjskiego czytelnika, który tych źródeł nie zna, ale w konsekwencji powiela zasadniczą wadę tych źródeł.
Lem w tych wywiadach wprowadzał swoich rozmówców z premedytacją w błąd. Zazwyczaj nie były to pospolite kłamstwa, tylko odpowiedzi wykrętne i wieloznaczne, odwracające naszą uwagę od głównego problemu.
Najbanalniejszy przykład to kwestia daty repatriacji Lemów. Lem to z takim naciskiem wielokrotnie podkreślał, że nawet początkujący lemolog wyrecytuje tę formułkę – zabrali się „jednym z ostatnich transportów”.
Stąd rok 1946, data podana w książce Graszkiewicza i Borysowa, przez wiele lat widniejąca także w haśle o Lemie w Wikipedii. Nie chce mi się sprawdzać, czy i kiedy to poprawiono.
Tymczasem gdzie indziej Lem w tych wywiadach mówi, że po zajęciu Lwowa przez Rosjan studiował tylko jeden rok i że rodzina wyjechała zaraz po letniej sesji egzaminacyjnej. To by nam (już tym razem zgodnie z prawdą) dawało lipiec 1945.
Dlaczego Lem kluczył w tak niewinnej sprawie? Wydaje mi się,że udało mi się to wyjaśnić, a przynajmniej sformułować solidną hipotezę.
Przy pisaniu takiej książki trzeba zrobić szpagat i spróbować zadowolić dwie grupy czytelników o rozbieżnych zainteresowaniach. Są zaawansowani fani, którzy przeczytali już wszystko i na pamięć znają anegdotki typu „donos Dicka” czy „jacht Paradise” – i są ludzie, którzy po tę książkę sięgną po prostu dlatego, że lubią biografie.
Mam nadzieję, że udało mi się zadowolić obie grupy. Ta książka jest przede wszystkim opowieścią o pisarzu, który przeżył II RP, wojnę, PRL i III RP – i jego fascynujących przeżyciach.
Zaawansowany lemolog też coś tu powinien znaleźć dla siebie. Na przykład sprawę „donosu Dicka” rekonstruuję na podstawie nieopublikowanej korespondencji w trójkącie Dick/Lem/Rottensteiner, w której widać narastanie konfliktu (oraz psychiczne niezrównoważenie Dicka).
Dla tej pierwszej grupy czytelników ta historia też będzie ciekawa, bo jej praźródłem był problem dość dziwny z współczesnego punktu widzenia – wydawnictwa w PRL jednym amerykańskim autorom mogły zapłacić w dolarach, a innym nie mogły. Dlaczego? Komu mogły, komu nie mogły?
Te i inne fascynujące zagadki, już 2 sierpnia!
Lemowski wątek „jednego z ostatnich transportów” powraca w rodzinnych wspomnieniach lidera opozycji – subtelnego czytelnika Singera i interlokutora Giedroyca – cóż to musiał być za skład!
link to wyborcza.pl