Mój bąbelek soszialmediowy jest pełen kpin z sobotniego przemówienia prezesa – że będzie odbudowywać zamki, że będzie rewitalizować inteligencję (co robił Mikołaj, Wilq?). Nikt jednak nie mówi pozytywnie o platformianej kontr-imprezie.
Wniosek jest dla mnie jednoznaczny. Już tylko interwencja mitycznej zakonnicy w ciąży może odebrać PiS-owi drugą kadencję.
Platforma nie ma pomysłu na przyciągnięcie wyborców. Hasła „nie dla PiS” są hasłami negatywnymi.
Ale tak konkretnie, panie Schetyna, to co mi pan ma do zaoferowania? W czym moje życie stanie się lepsze, kiedy pan dojdzie do władzy?
Że pan „rozliczy odpowiedzialnych za okłamywanie Polaków”? Może pan zacznie te rozliczenia od tego, co było złe za rządów PO? Jeśli będziecie „stać murem za Hanką”, skończycie jak KOD, zbyt długo „stojący murem za Mateuszem”.
PiS wysłał tymczasem swoim wyborcom dwa konkretne powody do głosowania na siebie. I potrafię zrozumieć wyborcę, na którego to działa.
Pierwszy to obietnica „nie wpuścimy uchodźców, dzięku temu będzie bezpieczniej”. Nie działa na mnie z powodów, które tu już wielokrotnie przedstawiałem.
Strach przed uchodźcami wykreowano sztucznie, przy pomocy fejkowych niusów o „strefach szariatu” i „Szwecji na krawędzi wojny domowej”. Dostatecznie dużo podróżuję po Europie żeby wiedzieć, że to bzdura. Ale rozumiem, że kto Londyn czy Berlin zna głównie z TVPiS, da się na to nabrać.
Michał Sutowski w mojej audycji zwrócił jednak uwagę na to, że Platforma od początku nie miała na to dobrej riposty. Nie demaskowali bzdur, pośrednio legitymizowali je – przedstawiając za swój sukces wynegocjowanie z Unią minimalnej puli do relokacji (a więc przyznawali, że jest coś na rzeczy).
Poważniejsza jest druga obietnica, która – przyznam – na mnie już działa. To słowa Morawieckiego, że z samego uszczelnienia VAT udało się sfinansować 500+ – ergo, dopóki rządzi PiS, bogacze też będą płacić podatki.
Jeśli PO ma na to jakąś ripostę, to ja jej nie znam. Mam wrażenie, że w sobotę się do tego w ogóle nie odnieśli, umacniając wrażenie, że karuzela VAT się kręciła za cichym przyzwoleniem poprzedniego rządu (tak jak przekręty reprywatyzacyjne działy się za cichym przyzwoleniem platformianego ratusza, platformianego ministerstwa i środowiska prawniczego, które właśnie chce bronić swojej niezależności).
Być może moje wrażenie jest mylne. In fact, bardzo chciałbym, żeby tak było. Serdecznie zapraszam swoich znajomych sympatyzujących z PO, żeby nadrobili tę lukę w komentarzach na blogu i przedstawili proplatformiany punkt widzenia na te kwestie.
Oczywiście, ta obietnica też nie sprawi, że zagłosuję na PiS. Wiecie, na kogo będę głosować. Ale dopóki PO się nie odniesie do tych kwestii, nie chcę na nich głosować w żadnym wariancie, także w wariancie „zjednoczona opozycja”.
Obrona konstytucji? Tak. Obrona pluralizmu w mediach publicznych? Tak. Obrona orientacji proeuropejskiej? Tak.
Ale obrona przekręciarzy podatkowych? Obrona odpowiedzialnych za dziwne decyzje reprywatyzacyjne? Obrona biznesmeneli, którzy nie płacą swoim pracownikom? HELL NO.
Opozycja sama się wmanewrowała w sytuację, w której jej twarzami stali się Mateusz K., Rafał B., Jerzy M i Hanna G-W. Jej szyldem – restauracja „Ksiądz S. i przyjaciele”.
Na wszystkie inicjatywy Platformy i Nowoczesnej PiS będzie więc mieć zabójczo skuteczną ripostę: „krzyczą, bo tęskno im do optymalizacji podatkowych i reprywatyzacyjnego eldorado”. Szach mat, pozamiatane.
Nie lubię PiS, ale jeszcze bardziej nie lubię przekręciarzy i wyzyskiwaczy. Jeśli czyjś pomysł na biznes polega na niepłaceniu pensji pracownikom albo podatków fiskusowi, nie jest dla mnie „mniejszym złem”.
Chciałbym to zakończyć jakimś optymistycznym akcentem, ale nie umiem. Szykuję się melancholijnie na drugą kadencję PiS. Może coś optymistycznego mają do powiedzenia PT Komcionauci?