Dwusetna rocznica urodzin Marksa po raz kolejny pokazała, jakim jesteśmy intelektualnym zaściankiem. Dobry rocznicowy tekst napisał nawet The Economist (nawiasem mówiąc, jako najlepsze krótkie wprowadzenie do Marksa polecają tam książkę Isaiah Berlina, którą na polski przełożył Jors Truli), a u nas dominowały fejkowe cytaty o holocauście.
W paru miejscach fejsbuka widziałem mniej więcej tę samą ewolucję. Najpierw delikwent jest Głęboko Przekonany, że istnieją jakieś cytaty z Marksa, w których ten nawołuje do wymordowania kogoś.
Wobec braku takowych, delikwent przechodzi na wariant drugi. Że może i nie nawoływał do mordowania, ale skoro są cytaty mówiące o konieczności rewolucji, to propagował przemoc, a więc nie zasługuje na pomnik.
To jest rozumowanie o tyle bezsensowne, że pomniki znakomitej większości dziewiętnastowiecznych bohaterów są pomnikami ludzi propagujących przemoc w takim samym znaczeniu, w jakim propagował ją Marks. Dowolny banknot dolarowy ma na sobie portret kogoś, kto propagował przemoc.
Na maturze z polskiego co rok analizujemy wielkie polskie dzieło, którego autor/bohater propagował przemoc. W tym roku była „Lalka” – przypominam, że Rzecki był „bonapartystą”! A co propagowali taki Mickiewicz czy inny Żeromski…
Czy Marks był socjaldemokratą w dzisiejszym znaczeniu? Oczywiście nie. Nikt wtedy nie był nikim w dzisiejszym znaczeniu (ówcześni torysi byliby zdumieni dzisiejszymi).
Natomiast można zaryzykować tezę, że bez Marksa socjaldemokracji w ogóle by nie było. Pierwsi socjaldemokraci byli zwolennikami Marksa.
Czasami wiernymi do granic dogmatyzmu (Liebknecht), czasami nie (Lassalle), ale ich przeciwstawianie nie ma sensu. Lassalle osobiście proponował Marksowi w 1862 stanięcie na czele założonej przez niego ADAV (pierwszej partii proto-socjaldemokratycznej). Marks odmówił, bo bardziej interesowała go wtedy Międzynarodówka.
Jak wyglądałby alternatywny świat bez Marksa? Załóżmy, że ten gdzieś w 1842 roku by zginął, albo wybrał jakąś zupełnie inną ścieżkę kariery. Nikt nie napisał „Kapitału” ani „Manifestu komunistycznego”, nikt nie założył Międzynarodówki.
W takim świecie nie pojawia się pojęcie „socjaldemokracji”. Może zamiast tego byłoby jakieś inne słowo, ale wątpię. Lewica rozwijałaby się znacznie wolniej, wolniej rozwijałby się też ruch związkowy.
Ciężko odpowiedzieć na pytanie „jaki jest najstarszy związek zawodowy”, bo wyłaniają się płynnie z cechów, gildii i organizacji braterskiej samopomocy. Nowością w latach 1860. było uświadomienie znaczenia konfliktu klasowego.
To ówcześnie związkowcy zawdzięczali Marksowi.. Przedtem na wyzysk w miejscu pracy często nakładał się konflikt etniczny.
Proletariusz często miał uczucie, że wyzysk bierze się z tego, że jego pracodawca ma inne pochodzenie etniczne (np. w Ameryce wczesny proletariat przemysłowy rekrutował się z irlandzkich i polskich emigrantów). Do dzisiaj zresztą można usłyszeć bałamutny argument, że gdyby tylko więcej było polskich przedsiębiorstw, polscy pracownicy byliby lepiej traktowani (jakby rzeczywiście los kasjerki w Almie czy Marcpolu był lepszy niż w Lidlu czy Biedronce).
Marks w „Kapitale” pokazał, że wyzysk jest wpisany w samą naturę kapitalizmu. Nieważne, czy pracujesz dla firmy niemieckiej czy polskiej, ta firma będzie dążyć do tego, żeby płacić ci jak najmniej.
Jeśli w firmie pojawi się nadwyżka – pójdzie na dywidendy i premię dla zarządu. Sami z siebie nic ci nie dadzą.
Dziś to w miarę oczywiste nawet dla nie-marksistów, ale w 1848 większość ludzi tak nie rozumowała. Ówczesne rewolucje miały zazwyczaj dwa główne cele – narodowowyzwoleńczy i demokratyczny (powszechne prawo głosu).
Znakomita większość przegrała, bo nawet jeśli gdzieś udało się to powszechne prawo głosu wywalczyć, to ludzie w powszechnych wyborach wybierali dyktatora. Który robił swój „18 brumaire’a”, jak we Francji.
Co byłoby w świecie bez Marksa? Ano właśnie, bonapartyzm, czyli nadzieja, że jakiś dyktator rozwiąże problem biedy i wyzysku. Współczesny populizm (np. pisowski, erdoganowski czy orbanowski) to kontynuacja takiego myślenia.
W rewolucjach 1848 Marks i Engels byli na radykalnym skrzydle obozu demokratycznego. Byli za demokracją – ale taką socjal. Bo demokracja czysto burżuazyjna, olewająca kwestię socjalną, będzie tworem krótkotrwałym, jak francuska II republika.
Współcześni liberałowie zapomnieli o tej lekcji. Dlatego właśnie dzisiejsza demokracja przeżywa kryzys. I dlatego The Economist nawołuje do czytania Marksa dziś.
Przepraszam, że odkopuję starą notkę, ale to w zasadzie jedyny sposób, nie licząc bezpośredniego maila, aby się porozumieć, a nie chcę tworzyć offtopu w bieżących notkach.
Zastanawia mnie jaki ma Pan stosunek do Leszka Kołakowskiego w odniesieniu do jego krytyki Marksa. W swoim dziele „Główne nurty marksizmu” Kołakowski twierdzi, że „leninowsko-stalinowska interpretacja marksizmu (łącznie z jej skutkami) nie jest wypaczeniem Kapitału, jak utrzymuje duża część współczesnych marksistów, lecz teorią będącą konsekwentnym rozwinięciem poglądów Marksa” – cytuję to za Wikipedią. Nie mam dostępu do tego dzieła, jednak znalazłem przypuszczalnie „przedruk” eseju Kołakowskiego pt. „What Is Left of Socialism?”
link to firstthings.com
Tak, strona podejrzana (prowadzona przez jakąś fundację, która walczy z sekularyzmem…), ale tekst chyba jest wierny oryginałowi z książki Kołakowskiego „My Corect Views On Everthing”.
Prawdopodobnie można uznać, że odzwierciedla on przesłanie zawarte w „Głównych nurtach marksizmu”. Kołakowski w krytyce marksizmu powołuje się na Bakunina, Proudhona, Edwarda Abramowskiego i Benjamina Tuckera dowodząc, że już współcześni Marksowi przewidywali zgubne skutki jego ideologii i jak rozumiem jest to składowa przytoczonej przeze mnie krytyki, do której odwołuje się Wikipedia.
C Y T A T > > >
„What Marxism is the least capable of explaining is the totalitarian socialism that appointed Marx as its prophet. Many Western Marxists used to repeat that socialism such as it existed in the Soviet Union had nothing to do with Marxist theory and that, deplorable as it might be, it was best explained by some specific conditions in Russia. If this is the case, how could it have happened that so many people in the nineteenth century, especially the anarchists, predicted fairly exactly what socialism based on Marxist principles would turn out to be—namely, state slavery? Proudhon argued that Marx’s ideal is to make human beings state property. According to Bakunin, Marxian socialism would consist in the rule of the renegades of the ruling class, and it would be based on exploitation and oppression worse than anything previously known. According to the Polish anarcho-syndicalist Edward Abramowski, if communism were by some miracle to win in the moral conditions of contemporary society, it would result in class division and exploitation worse than what existed at the time (because institutional changes do not alter human motivations and moral behavior). Benjamin Tucker said that Marxism knows only one cure for monopolies, and that is a single monopoly.
These predictions were made in the nineteenth century, decades before the Russian Revolution. Were these people clairvoyant? No. Rather, one could make such predictions rationally, and infer from Marxian anticipations the system of socialized serfdom. It would be silly to say, of course, that this was the prophet’s intention or that Marxism produced twentieth-century communism as its efficient cause. The victory of Russian communism resulted from a series of extraordinary accidents. But it might be said that Marx’s theory contributed strongly to the emergence of totalitarianism, and that it provided its ideological form. It anticipated the universal nationalization of everything, and thus the nationalization of human beings. To be sure, Marx took from the Saint-Simonists the slogan that in the future there would be no government, only the administration of things; it did not occur to him, however, that one cannot administer things without employing people for that purpose, so the total administration of things means the total administration of people.”
< < > >
„All of Marx’s important prophecies, however, have turned out to be false. First, he predicted growing class polarization and the disappearance of the middle class in societies based on a market economy. Karl Kautsky rightly stressed that if this prediction were wrong, the entire Marxist theory would be in ruins. It is clear that this prediction has proved to be wrong; rather, the opposite is the case. The middle classes are growing, whereas the working class in the sense Marx meant it has been dwindling in capitalist societies in the midst of technological progress.”
< < < C Y T A T
Hmm, wcięło mój tekst pomiędzy cytatami (?) (miejsce, gdzie są widoczne podwójne nawiasy ostrokątne w lewo i w prawo), dlatego wklejam uciętą część poniżej:
Jako młody socjaldemokrata próbuję sobie wyrobić o Marksie, szczególnie w dyskusjach, gdzie starsi wiekiem zarzucają mu bycie piewcą terroru, ojcem systemów totalitarnych i jedną z najpaskudniejszych postaci w historii (sic!).
Poniżej przytaczam inny akapit z wspomnianego już eseju, który to sam mogę poddać krytyce, gdyż czas pokazał, że krytyka Marksa przez Kołakowskiego okazała się błędna w obliczu roku 2022 r. i rosnących dysproporcji na świecie oraz zaniku klasy średniej. Jednak nadal mam problem z ustosunkowaniem się do krytyki, że totalitaryzmy były prostą wypadkową jego filozofii. Esej Kołakowskiego pochodzi z 1974 r.
@ganymede
„Przepraszam, że odkopuję starą notkę, ale to w zasadzie jedyny sposób, nie licząc bezpośredniego maila, aby się porozumieć, a nie chcę tworzyć offtopu w bieżących notkach”
Bardzo dziękuję za tę formę!
„Zastanawia mnie jaki ma Pan stosunek do Leszka Kołakowskiego w odniesieniu do jego krytyki Marksa. ”
Negatywny. Ogólnie nie lubię tego typu ludzi – Kołakowski od jednej skrajności (fanatycznego marksizmu, pisania tekstów o niezbitych dowodach na nieistnienie Boga) przeszedł do drugiej (fanatycznego antymarksizmu, pisania tekstów o niezbitych dowodach na istnienie Boga). „Główne nurty” pisał w tej drugiej fazie – nie jest to książka pisana sine ira et studio, dla samego wyjaśnienia, opisania i streszczenia. To jest rozliczenie własnych błędów z młodości.
Jeśli tak ogólnie chce pan wyrobić swoje zdanie, polecam książkę bardzo ważną dla mnie – liberalnego filozofa Isaiah Berlina, który marksizm streszcza nie jako wyznawca czy były wyznawca, tylko jak jeden filozof drugiego filozofa.
„będącą konsekwentnym rozwinięciem poglądów Marksa”
Jest to jedno z wielu możliwych rozwinięć. Bazuje nawet nie na jakimkolwiek opublikowanym dziele Marksa, tylko na jednym prywatnym liście (!). Więcej np. w tej notce: link to ekskursje.pl
Polecam też tę notkę: link to ekskursje.pl
Są możliwe inne rozwinięcia, też konsekwentne. Wie pan, to jak z ciągiem judaizm – chrześcijaństwo – islam. Chrześcijaństwo jest konsekwentnym rozwinięciem judaizmu, islam jest konsekwentnym rozwinięciem chrześcijaństwa. A jednak wielu wyznawców judaizmu albo chrześcijaństwa odrzuca te rozwinięcia i woli inne.
„The middle classes are growing,”
But do they?
„Esej Kołakowskiego pochodzi z 1974 r.”
No właśnie, czyli skupia się tam na skutkach socjaldemokratycznej polityki, RÓWNIEŻ będącej konsekwentnym rozwinięciem myśli Marksa. Potem Zachód od tego zaczął odchodzić i klasa średnia się kurczy. „A nie mówiłem?”, rechotał Marks w zaświatach.