Wreszcie będziemy mieć spór polityczny w naszym bąbelku. Na miejscu zaglądających tu pisowców już bym szykował popcorn! A osoby mające poglądy inne niż ja uprzedzam, by nie zniżały się do poziomu Tomasza Lisa oraz Soku z Buraka, bo wytnę i zabanuję.
Od początku zakładałem, że w wyborach na prezydenta Warszawy zagłosuję na Śpiewaka lub Zandberga. Gdyby startowali przeciw sobie, oczywiście wybrałbym Zandberga, ale z rozpaczą, bo to by oznaczało przekreślenie szansy na podiumowe, trzecie miejsce.
Już przynajmniej wiadomo tyle, że nie będą startować przeciw sobie, tylko w ramach porozumienia wszystkich akceptowalnych dla mnie opcji (Zieloni i Nowacka do nich należą).
Zatem jest szansa na trzecie miejsce. SLD może kogoś wystawi, może nie wystawi, mój przyjaciel Łajdefak Szudajgiwedamn obserwuje to z wielkim zainteresowaniem.
Część mojego bąbelka społecznego Śpiewaka otwarcie nienawidzi. Ja nie kibicuję mu tak ultrasowsko, jak partii Razem, ale wobec tego, na ile mniejszych zeł (złów?) już głosowałem, na ich tle Śpiewak jest więcej niż OK.
Zarzuty wobec Śpiewaka dotyczą głównie formy, a nie treści, więc zacznę od nich. „Źle mu z oczu patrzy” (sic), „nie budzi zaufania”, „zachowuje się jak wariat”, „niepotrzebnie zraża do siebie ludzi”.
Mam deja vu, bo tak samo mówiono 25 lat temu o Ikonowiczu. Zgodzimy się chyba co do tego, że historia przyznała mu rację w sprawie warszawskiej reprywatyzacji (moim zdaniem, także w kilku innych; ale trzymajmy się stolycy).
Miał rację walcząc w Sejmie o ustawę o wygaśnięciu roszczeń reprywatyzacyjnych. Miał rację walcząc z Blidą o ochronę lokatorów. Kiedy tę walkę przegrał, miał rację blokując eksmisje (zanim to się zrobiło mainstreamowe).
Otóż do tej walki zawsze potrzeba było kogoś, kto zachowuje się trochę jak wariat. To walka z potężnym przeciwnikiem, którego stać na najlepszych prawników. Ba, kwiat palestry okazał się umoczony w warszawskie przekręty i miał materialne zainteresowanie w zachowaniu status quo.
Śpiewak ma u mnie ogromny szacunek za to, że się tych ludzi nie bał. Wytoczyli mu kilkadziesiąt procesów, wygrywa jeden po drugim (acz nie zawsze w pierwszej instancji).
Doświadczenie życiowe mówi mi, że te dwie zalety nie idą w parze – odwaga by robić takie rzeczy i temperament doskonale poukładanego krawaciarza.
Wybaczam mu więc wszystko, co się sprowadza do formy. A zaliczam tu także i to, że kiedy Kukiz ogłosił swoje poparcie, Śpiewak bąknął grzecznościowe frazesy w podziękowaniu, co sokizburaka rozdmuchują do „ogłoszenia współpracy”.
Taki idealny kandydat moich marzeń, z których identyfikowałbym się stuprocentowo, odpowiedziałby oczywiście Kukizowi, żeby ten się wypchał ze swoim poparciem. Idealni kandydaci moich marzeń mają jednak problem z wyjściem z 3%.
Tyle o formie. A co z meritum? Zapraszam do stawiania w komciach merytorycznych zarzutów Śpiewakowi (ale przypominam, że twitter Lisa to nie jest dka mnie wiarygodne źródło).
Zazwyczaj spotykam się z takim, że pokłócił się ze stowarzyszeniem „Miasto Jest Nasze”, które sam zakładał, co dowodzi jego niedoświadczenia i konfliktowości. To jest poważny zarzut, ale jeśli w ogóle ma się spełnić marzenie o przełamaniu duopolu PO-PiS (a marzę o tym bardzo), musimy dopuszczać do polityki ludzi nowych, ergo niedoświadczonych. W Razem też przecież są głównie tacy.
Drugi znany mi zarzut jest taki, że w swojej kampanii przeciw mafii reprywatyzacyjnej rzuca oskarżeniami pochopnie, na przykład sugerując, że ktoś mógł być umoczony w jakiś przekręt tylko dlatego, że jego podpis figuruje pod dokumentem kluczowym dla owego przekrętu.
To typowa linia obrony warszawskiego establishmentu – „to nie ja, to moi współphacownicy”. Nie przekonuje mnie.
Nawet jeśli w jakiejś sprawie winy (w sensie prawnokarnym) nie ponosi Ważny Dyrektor, tylko mniej ważny wicedyrektor, w dodatku jeszcze pochodzący z poprzedniego rozdania stołków, to pozostaje kwestia odpowiedzialności moralnej i politycznej. Szychy z ratusza powinny się posypywać popiołem za to, że to wszystko się działo na ich wachcie – a nie zasypywać Śpiewaka procesami.
Współpraca Razem ze Śpiewakiem bardzo mnie więc cieszy, a obecność Zielonych i Nowackiej traktuję jako dodatkowy bonus. Mam wrażenie, że to najbardziej przeszkadza tym komentatorom, którzy lansują suchara „razem jak zwykle osobno”. Ich zadowoliłoby chyba tylko samorozwiązanie lewicy i jej przekształcenie w Klub Sympatyków Platformy Obywatelskiej im. Jana Pawła Balcerowicza.