Notkę oznaczyłem jako „pop”, bo jest o komiksie – choć to komiks polityczny. No ale tak jest na moim blogu od zarania: jak o polityce, to popkulturowo. Jak o popkulturze, to politycznie.
Komiks przedstawia historię francuskiej V Republiki, trwającej od 4 października 1958 do dzisiaj. Wyszedł na jej 60. rocznicę.
Komiksy historyczne znamy i u nas. Jeszcze za rządów Platformy kasiora płynęła strumieniami na programy wychowywania młodzieży na mięso armatnie, a cóż temu lepiej służy od komiksowych opowieści o naszej strasznej historii.
Polskie komiksy historyczne zazwyczaj przedstawiały wydarzenia z punktu widzenia „wszechwiedzącego narratora”, co we mnie zostawiało poczucie niedosytu. Jestem wrednym sceptycznym czytelnikiem, który lubi pytać: skąd ta wiedza? To fakt, opinia, czy hipoteza?
W komiksie „L’Histoire de la Ve Republique” scenarzysta, dziennikarz Thomas Legrand umieścił samego siebie w roli narratora. Rysownik Francois Warzala sporządził dla jego alter ego sympatyczną karykaturę.
Jak to w komiksie, chwilami prowadzi to do żarcików. Legrand w latach 60. zaczepia na przykład Mitterranda w latach 60. i mówi mu, że przybywa z komiksu z 2018.
„Komiks? Takie coś jak Tintin? Wy się w to jeszcze bawicie w 2018?” – pyta zdziwiony Mitterrand, wieczny sztywniak. Na sfotografowanym fragmencie Legrand zaś legitymuje się ochroniarzom premiera w drodze na „umówiony wywiad”.
Dialog ochroniarzy: „Czy ja śnię, czy ten facet miał legitymację prasową z 2018?” „Jasne, i zaparkował swój latający spodek za rogiem. Przestań pić na służbie, Rene!”.
Bez takich żarcików komiks byłby ciężko przegadany. Wiele plansz to blachy tekstu typu „prezydent wygłasza przemówienie” albo „autor konstytucji wyjaśnia swoje intencje”.
Spojrzenie na 60 lat historii Francji daje pewien dystans do patrzenia na współczesność. Także w Polsce. Dlatego Zalecam.
Media ekscytują się „żółtymi kamizelkami”, ale prawda jest taka, że demokracja francuska zawsze była w głębokim kryzysie. Witajcie w kraju sera, wina i zamieszek.
Wyjątkowo nieudana IV Republika (1945-1958) była jednym wielkim kryzysem. Kraj zbawienie zobaczył w mężu stanu, któremu dał uprawnienia de facto dyktatorskie.
Nie wszystkim się to podobało. 28 maja 1958 ok. 200 tysięcy obrońców demokracji (z byłym premierem Daladierem i przyszłym prezydentem Mitterandem) demonstrowało w Paryżu pod hasłem „precz z faszyzmem de Gaulle’a!”.
Historia nie przyznała im racji? Niekoniecznie. Gaullizm opierał się na dziwnej organizacji SAC (dosł. „Służba Akcji Obywatelskiej”), która początkowo miała być czymś w rodzaju pospolitego ruszenia apolitycznych patriotów, potem jednak zdegenerowała się w paramafijną bojówkę, uwikłaną w morderstwa, porwania i pobicia.
Policją rządzili fachowcy z czasów rządu Vichy, stosujący sprawdzone nazistowskie metody, czego przejawem były liczne ofiary śmiertelne paryskich demonstracji z 17 października 1961 i 8 lutego 1962. Liczba ofiar tej pierwszej jest do dziś nieznana (od kilkudziesięciu do kilkuset), w tej drugiej wszyscy byli biali, więc jest znana (9).
Lata 70. to z kolei szczytowa faza samowoli służb specjalnych. W redakcji pisma „Canard Enchaine” wieczorem 3 grudnia 1973 pewien rysownik zainteresował się dziwnymi „fachowcami”.
Powiedzieli mu, że są hydraulikami. Rysownik nie uwierzył, bo Paryżanin nie uwierzy w hydraulika pracującego po godzinach.
Szybko okazało się, że to agenci tajnej policji DST, zakładający podsłuch w redakcji. Połamano tutaj mnóstwo ustaw, w tym konstytucję, ale minister spraw wewnętrznych zakazał swoim podwładnym składania zeznań.
Sędzia Alain Bernard mimo to kontynuował śledztwo, bo „hydraulicy” zostawili dość śladów materialnych. Został więc oddelegowany na Korsykę, a jego następca (sędzia Pinsseau) zamknął sprawę 29 grudnia 1976.
Dla nas wejście do Unii było wejściem do elitarnego klubu praw człowieka. Często zapominamy, że tym samym Unia jest dla Francuzów, Szwedów, Niemców, Brytyjczyków i Włochów (wybrałem te kraje, o których wiem na pewno, że tam też były podobne afery typu „samowolka służb, po której za kratki poszedł tylko dziennikarz, który to opisał”).
Zależy im na unijnym systemie wymuszania praworządności, bo oni też chcą być chronieni przed własnymi politykami. Nie trzeba im tłumaczyć, czym grozi sytuacja, w której minister może oddelegować niepokornego sędziego na Korsykę.
I nie ma argumentować, że „u nich też tak było”. Właśnie po to założyli Unię, żeby już tak nie było.
Ja zupełnie nie na temat i bez żadnego trybu: nie mogę znaleźć notki w której wyłożona była Teoria Klasowa Orlińskiego-Cleese’a. Pamiętam, że gdzieś, kiedyś na tym blogu się coś takiego przewinęło. Ale namierzyć ni chu-chu nie mogę. Czy ktoś byłby tak uprzejmy i poratował linką?
Żeby zaś cokolwiek chociaż trochę związanego z notką: smutkuje mnie to że nic nie wydarzyło się po Panama Papers, nie licząc tego że zamordowano dziennikarkę która o tym napisała.
Nie przypominam sobie notki – ogólnie stosuję klasyfikację Kate Fox z książki „Przejrzeć Anglików”. Podobnie jak wielu ludzi zresztą (w tym John Cleese).
link to wyborcza.pl
W temacie francuskiego komiksu, dzięki tobie przeczytałem mgłę na moście Tolbiac i Araba przyszłości. Bez nich, moje życie komiksowego maniaka byłoby dużo uboższe. Co do brutalności francuskich służb przypomniała mi się książka disaster artist, biografia Tommy’ego Wiseau, twórcy najgorszego filmu, czyli the room. Otóż pan Wiseau, właściwie Wieczorkiewicz, uciekł do Francji i pracował w jakiejś pipidówie, tam dorwali go mundurowi, następnie pobili, kazali grać w rosyjską ruletkę, a jak odmówił to zrobili mu udawaną egzekucję. Autor bardzo w to wątpił, widać, że dorastał na przedmieściach z białym płotkiem i nie ma bladego pojęcia o najnowszej historii Europy.
@wo
…Policją rządzili fachowcy z czasów rządu Vichy, stosujący sprawdzone nazistowskie metody, czego przejawem były liczne ofiary śmiertelne paryskich demonstracji…
Podłożem była wojna w Algierii. OAS też się nie patyczkował. Wrzało wtedy jak cholera. Chyba niewiele brakło do eskalacji konfliktu do granicy wojny domowej(polecam film Dzień szakala, oldskulowy thriller w starym dobrym stylu).Czy stać było de Gaulle’ by reagować w rękawiczkach? Nie wiem. Za mało znam historię tamtego okresu. Muszę coś poszukać w literaturze bo mnie to zaciekawiło.
…Dla nas wejście do Unii było wejściem do elitarnego klubu praw człowieka. Często zapominamy, że tym samym Unia jest dla Francuzów, Szwedów, Niemców, Brytyjczyków i Włochów…
Właśnie. Szybko zapomnieliśmy, że Unia to nie dojna krowa ale gwarant nie tylko praw człowieka, ale i braku najnormalniejszej w świecie europejskiej wojny z czołgami, armatami i takimi drobiazgami jak mordowanie się nawzajem w imię narodowych interesów. Czy ktoś słyszał ostatnio, że dzięki Unii nie było od 70 lat żadnego militarnego konfliktu, a to przecież w historii Europy raczej wyjątek a nie norma? Bo ja nie. Słyszę tylko o dopłatach, dopłatach i dopłatach. Kasa bubu, kasa.
Szybko zapominamy.
@terroryści i służby
Francja w czasach wojny w Algierii faktycznie była tuż tuż od wojny domowej. De Gaulle o mało co nie został zabity a bunt wojska w Algierii wybuchł, ale został szybko stłumiony (książkowy „Dzień Szakala” dobrze to opisuje zresztą). Faktem jest też, co już Gospodarz wspomniał, że szereg państw demokratycznych podejmował wówczas różne brudne działania. Swoje na sumieniu (po wielokroć) mają Brytyjczycy (Irlandia Północna), Hiszpanie (już demokratyczna Hiszpania stosowała terrorystyczne metody wobec terrorystów ETA – tzw. afera GAL), Włochy to materiał na wielotomowe dzieło. I każdy rząd uzasadniał to , a przynajmniej próbował zagrożeniem ze strony terrorystów czy separatystów.
Generalnie – nic tak nie demoralizuje jak patriotyczna konspiracja, bo w imię „wyższego dobra” można kłamać, oszukiwać, kraść i mordować. I to de facto bezkarnie – jak to udowodniła już później, by trzymać się Francji afera z wysadzeniem „Rainbow Warrior” na Nowej Zelandii.
I co ciekawe, Stara Europa jednak jakieś wnioski stąd wyciągnęła – że lepiej jednak trzymać się jakiś zasad prawa, niż je łamać, co dobrze pokazuje sprawa Starych Kiejkut. Czy u nas to wywołało jakiekolwiek szersze dyskusje? Zmiany? A gdzie tam…
„Chyba niewiele brakło do eskalacji konfliktu do granicy wojny domowej” Jakby miała wybuchnąć to pewnie by do tego doszło, przecież nie brakowało okazji (zamach stanu w 58 i 61, powstanie zbrojne francuskich Algierczyków w 1960 znane jako semaine de barricades).Tylko zdecydowana większość społeczeństwa miała to w już dupie vide referendum w sprawie Algierii w 1961 gdzie poza Oranem i Algierem zwyciężyła opcja żeby te araby szły w cholerę.
Poza tym jak pokazały wydarzenia w 1968 przemoc tylko prowokuje większa przemoc.
@Teoria Orlińskiego-Cleese
Jakieś wspomnienie o niej pojawia się w komentarzach do postu Oglądalność Psychiatryka (08/2009).
@sfrustrowany_adiunkt
Ten fragment historii Włoch został ładnie ukazany w filmie „Il divo”.
@mw
„Czy stać było de Gaulle’ by reagować w rękawiczkach? Nie wiem.”
A czy to ma znaczenie? To jak rozkminy z serii „czy generał Jaruzelski miał inne wyjście”.
Dzień dobry na nowych, całkiem gustownych, włościach.
Jeśli chodzi o specsłużby i klasyk Forsytha, to po fragmencie opisującym przesłuchanie taśmy z przesłuchania Wiktora Kowalskiego przez francuskich tajniaków (wypromowany przez CIA waterboarding etc. to jednak jest mały pikuś) zaczynam na serio kibicować Szakalowi. I przy każdej lekturze (ponawianej tak mniej więcej raz na 7 lat) do ostatniej sceny mam nadzieję, że tym razem de Gaulle się nie pochyli, dekorując weterana, i kulka rozwali mu tę jego słynną, dumną głowę.
@stare demokracje
Jakiś czas temu odświeżyłem sobie Baader-Meinhof Komplex i stoi mi przed oczami taki dysonans:
1) Amerykanie gdzieś na lotniskowcu na oceanie, islamski mułła i wrzucenie zwłok bin Ladena do morza.
2) Niemcy trzymający w formalinie mózg Ulriki Meinhof od 1976 do 2002.
Tzn. oczywiście nie wiemy, czy to wszystko nie był cyrk a USA nie trzymają w formalinie całego Osamy. Ale to nie czyni Niemców mniej spooky.
@WO
Dziękuję. Wydaje mi się, że jeszcze była dyskusja na blogu – ale możliwe że rozsiana po komentarzach, które odparowały w trakcie przeprowadzki (niestety).
@TerryPratchett
Pamiętam, że parę osób zrobiło backup starej strony, na pewno ktoś pomoże.
@monday.night.fever
Dzięki, nie jest to nic bardzo ważnego. Ot, rozmowa z kimś kto nie znał konceptu, więc chciałem go łagodnie wprowadzić. Artykuł zalinkowany przez WO na pewno się nada, po prostu majaczyło mi się, że kiedyś tu była dyskusja o tym bardziej w szczególe i doprecyzowanie co rozumiemy pod pojęciem np. UMC vs MMC (bo granica nieco płynna). Osobiście jestem wielkim fanem podziału „The 3-ladder system of social class in the U.S.” Michaela O. Churcha, bo podoba mi się nazewnictwo klas (Gentry!).
@tp
” UMC vs MMC (bo granica nieco płynna).”
Wszystkie są płynne, bo w ogóle zjawiska społeczne są płynne. Tę akurat granicę doskonale znam, bo sam siedzę blisko niej. MMC to po prostu fachowiec o jakiejś tam pozycji (ewentualnie właściciel niewielkiego przedsiębiorstwa, też o jakiejś tam pozycji). UMC to stanowisko kierownicze w dużej firmie, albo posiadanie dużej firmy. Pozornie mogą wyglądać nawet bardzo podobnie, np. być jednakowo ubrani, siedzieć w tej samej knajpie, nawet jeździć samochodem z tej samej półki.
Różnicę jednak odczuwasz bardzo konkretnie, kiedy w firmie jest zwolnienie zbiorowe. Wtedy jedni wylatują, a drudzy dostają premię za poprawienie wyników.
@WO
Dzięki! To jeszcze dwa pytania, jeśli mogę pociągnąć dalej ten wątek (jeśli nie, to przepraszam i proszę zignorować):
* UMC vs MMC – a jak w takiej optyce, którą w zarysie rozumiem, mieści się kierownictwo średniego/wyższego szczebla, ale nie C-level (czyli nie prezes ani właściciel, nie ci którzy decydują o zwolnieniu zbiorowym)? Czyli ci ludzie, którzy też mogą wylecieć, to wtedy raczej UMC czy MMC? Bo dla mnie UMC to właściciel wziętej kancelarii adwokackiej, partner w BGC (wg. Churcha – G2), Tomasz Lis, Kuba Wojewódzki (Church – G1).
* U*C – O ile pamiętam dyskusje tutaj, to kluczowa cecha Upper Class jest, że nie muszą się martwić zarabianiem, różnice wewnątrz to już z naszej szaraczkowej perspektywy tylko skala. Tłumacząc na pojęcia Churcha, MUC jako National Elite (E2 – Jan Kulczyk, Mateusz Morawiecki), a UUC jako World Elite (E1 – Warren Buffet, Jeff Bezos). Nie wiem natomiast czy syn/córka Kulczyka (Tomasz może sobie być fotografem, bo nie musi się martwić hajsem w ogóle) który nie jest może takim decydentem jak jego ojciec czy George Soros, ale w odróżnieniu od nas może sobie robić cokolwiek, bo ma zaplecze to jest LUC czy jak?
@tp
„właściciel wziętej kancelarii adwokackiej, partner w BGC (wg. Churcha – G2), Tomasz Lis, Kuba Wojewódzki (Church – G1).”
Też! Wydaje mi się jednak, że w Polsce to po prostu za mało liczna grupa, żeby się bawić w jej dalsze dzielenie. To samo z Twoim następnym pytaniem o juniorów.
Z podziałem klasowym najważniejsza jest jego dziedziczność. Twoje podejście wydaje mi się zdradzać wiarę w potencjalnie nieograniczoną mobilność (zostanę partnerem w kancelarii to od razu awansuję do UMC). Co za tym idzie, klasy dążą do intragamii. Dzieci Lisa czy Wojewódzkiego raczej nie będą tworzyć związków z kimś z niższego segmentu (a już na pewno nie z kimś z klasy ludowej).
Kiedy zdefiniujesz sobie klasę tak, żeby w polskich warunkach przeliczała się na 100 osób, to nie ma sensu – choćby z konieczności będą musieli szukać partnerów(ek) na innych szczeblach. Podział Kate Fox nie ma tej wady, wynika z niego dość prosto, że inżynier z prawniczką – a prezeska z członkiem rady.
@wo
…w firmie jest zwolnienie zbiorowe. Wtedy jedni wylatują, a drudzy dostają premię za poprawienie wyników…
Albo ten właściciel małej firmy zamyka interes, bo nie stać go na prawników potrafiących optymalizować(cokolwiek by to znaczyło), bądź nie ma kapitału by konkurować z globalnym korpo.
To akurat ja znam trochę z autopsji, trochę przez rodzinę zajmującą się handlem.
@WO
Tak, to trochę dzielenie włosa na czworo. Jeśli brzmię jak ktoś kto wierzy „w potencjalnie nieograniczoną mobilność” to tylko dlatego, że z kimś takim właśnie rozmawiam / rozmawiałem. On wierzy i chce iść w górę, ja raczej okopuję się w swojej norce żeby za nisko nie spaść (i żeby dzieciak coś odziedziczył).
Jeszcze raz dzięki.
Zabawny komiks…pozdrawiam z francuskiej emigracji.
Sytuacja tutaj prawie jak przed rewolucja 1789, zabawnie mimo tego nadal
bywa, bo nie ma tyle martyrologii jak w PL.
Procesy ukryte we Francji były i są. Jakże by miało być inaczej… Ale do czasu,
bo ta rewolta może się rozhulać jesienią ( wakacje dla Franków to coś bardzo ważnego) i skruszyć podstawy systemu…zamiast przynieść tylko chwilową ulgę i nowe kajdany. Oby, wreszcie !
Polecam poczytać mimo że „niepoprawne” :
link to gazetabaltycka.pl
@mw
„Albo ten właściciel małej firmy zamyka interes, bo nie stać go”
Z opisu dość jednoznacznie wynika, że chodzi o firmę na tyle małą, że jej właściciel to jednak MMC.
@TerryPratchettsTerriblePosterchild
Spoko spoko, ja sobie sprytnie wykopiowałem kiedyś, bo gdy trzecią osobę z rzędu przekonywałem o Istotności Podziału Klasowego to uznałem, że warto mieć pod ręką.
link to wo.blox.pl
Przygotuję jakiś quiz od czapy :-). A na razie takie proste pytanie: jaką drogę życiową chcesz obrać (jeśli jesteś młodym człowiekiem) albo chciałbyś, żeby obrało Twoje dziecko:
1. Nie wkurzać starego, żeby nie wydziedziczył
2. Od dziecka otaczać się znajomościami wśród kadry kierowniczej, człowiek się w końcu załapie tu na prezesa albo tam na dyrektora
3. Skończyć studia odpowiadające zainteresowaniom i mieć uniwersalną wiedzę pozwalającą się elastycznie przekwalifikować (bo z magisterem fizyki można naprawdę wszystko)
4. Skończyć konkretną szkołę dające konkretny zawód, np. licencjat z hotelarstwa albo technikum budowlane
5. Po co tracić czas na szkoły, lepiej od razu zacząć zarabiać
6. Po co tracić czas na zarabianie, lepiej sączyć alpagę na ławeczce, jakieś tam pieniądze zawsze się znajdą
link to wo.blox.pl
To jest najważniejsza różnica między etosem klasy średniej a klasy wyższej. W klasie średniej praca zawodowa jest koniecznością. Wykonuje się ją niechętnie i na odczepnego (lower middle), nie bez pewnej dumy i satysfakcji (middle middle), nie bardzo wiadomo na czym ona polega (upper middle i ich „mąż jest z zawodu członkiem rady nadzorczej”), ale nie można jej nie wykonywać.
W klasie wyższej praca jest zajęciem fakultatywnym. Syn oligarchy może jak prosty przedstawiciel „middle middle” biegać z kamerą po Afryce, ale jeśli mu się to znudzi, nie musi pracować do końca życia. Tak jak bohaterka piosenki, he will never get it right.
Średnia średnia reprodukuje się poprzez posyłanie dzieci na tradycyjne studia. Niższa średnia odwrotnie, przez przekazanie dzieciom, że trzeba od razu złapać jakiś konkretny fach, jeśli w ogóle studiować, to tylko na zaocznej szkole „czegoś i czegoś”. Wyższa średnia przez dbanie o to, żeby dziecko od dziecka zdobywało jak najwięcej znajomości wśród obecnych i przyszłych prezesów i członków zarządu. Wyższa reprodukuje się przez dziedziczenie majątku.
Tylko w średniej więc konieczności pracy towarzyszy kulturowa otoczka. Za jej sprawą ja też już nie umiem sobie wyobrazić życia bez pracy – nawet gdybym nagle dostał nie wiadomo skąd nie wiadomo jaki zylion, coś tam bym nadal pisał, choć pewnie zamiast wiązać koniec z końcem głupotkami o lolcatach i chindogu, pisałbym raczej jakieś pojechane książki.
Oslo dla szukaczy wśród komciów – są różne serwisy, publicznie archiwizujące komcie po RSS, można całkiem sporo znaleźć, np. link to complected.rssing.com
Btw. ci hydraulicy to nawiązanie do tego jak się określali „fachowcy” od Nixona, dbający o ograniczenie wycieków? W ogóle pierwszy raz spotkałem się z tym określeniem w kreskówce Ben 10, gdzie dziadek bohatera z estymą opowiadał o „ludziach pomagających USA w walce ze złymi ludźmi” (cytat z pamięci ofkors). Wtedy byłem lajk „No to żeście se wybrali nazwę świetną, bosz”. Dopiero lata później dotarło do mnie, że do serialu dorwał się jakiś republikański propagandysta ^^
@wk
„Btw. ci hydraulicy to nawiązanie do tego jak się określali „fachowcy” od Nixona, dbający o ograniczenie wycieków? ”
Zbieżność jest chyba przypadkowa, acz natychmiast wykorzystał to sam „Canard”, nazywają tę aferę „Watergaffe”. „Canard” jest trudną lekturą dla obcokrajowca, bo oni tam uwielbiają wsobne ksywki, które przypisują rożnym ludziom i aferom.
Etymologia jest inna: Nixon najpierw powołał grupę mającą zapobiec przeciekom (takim jak Pentagon Papers). Dopiero potem przyłapano ich na zakładaniu podsłuchu. Tutaj po prostu rysownik o ksywce Escaro (co za piękna historia, rysownik komiksu kontra służby specjalne!) zainteresował się dziwnymi „fachowcami”, którzy rozebrali boazerię w redakcji, zapytał ich, co tu właściwie robią i to oni odpowiedzieli, że są hydraulikami, improwizując (w redakcji nie powinno nikogo być, ale znacie rysowników, najpierw prokrastynują, potem nadrabiają).
@wo
…zainteresował się dziwnymi „fachowcami”…
Nie zapominajmy o Forrestcie Gumpie, który zgłosił awarię prądu w hotelu naprzeciwko.
Ciekaw jestem, czy kiedyś powstanie EU-ropejski odpowiednik Sojuszu Pięciu Oczu, zwłaszcza teraz kiedy Brytole już sobie idą. Ależ to by wtedy były samowolki służb…
Może polecić ktoś coś dobrego do przeczytania o latach 50 i 60 we Francji?
btw na Netflixie jest bardzo śmieszny francuski serial o tajnych służbach link to netflix.com
„Witajcie w kraju sera, wina i zamieszek.” Ciekawa sprawa jak silne są memy, które krążą po społeczeństwie. Tradycja frankofońskiego i anglosaskiego napitalania się z władzą ma źródło w średniowieczu i przechodzi na imigrantów. Za to u nas było tego dużo mniej, w Polsce raczej wyrażano swoją frustrację atakami na przeciwników politycznych i mniejszości. Co by tłumaczyło dlaczego obrazki jak w Białymstoku nie występowały na zachodzie.
@Nankin77
„obrazki jak w Białymstoku…”
Pozwolę sobie na trzy krótkie przesłania do trzech adresatów:
Do biskupów i katolików: wyrazy podziwu, udało się Wam z wielkim pietyzmem odtworzyć rytuał prześladowań pierwszych chrześcijan. To tak właśnie wyglądało: mała grupa eskortowana przez roty wśród tłumu rzucającego jajkami, wrogiego „ideologii IHS”. Kapłani wdzięczni, że krwią zmyto zniewagę prawowitych bogów.
Do prawicowych publicystów: i Wam serdeczne gratulacje. W Waszym panteonie wysoko stoją dzieci: orlęta lwowskie, mali powstańcy. W Białymstoku też pod kamieniami szły dzieci: licealiści wierzący w lepszą Polskę. Uczcijcie ich!
Do Zbigniewa Bońka: klub piłkarski Jagiellonia Białystok – kiedyś, coś?
@Awal Biały no cóż z lepszej Ukrainy awansowaliśmy na uboższe Niemcy, ale mentalność zmienia się dużo wolniej vide ci pisowscy politycy, którzy bezpośrednio współpracowali z kibolami. Przecież to taki Janukowycz style, że pewnie będziemy odbudowywali swój wizerunek przez kolejne dwadzieścia lat, przy okazji zaliczymy też pewnie bojkot naszych produktów.
„no cóż z lepszej Ukrainy awansowaliśmy na uboższe Niemcy”
Izrael rządzony tak jak my formalnie i nieformalnie przez religijną prawicę, tak jak my zależny od militarnego parasola USA, nie zaniedbuje wizerunku „Gay-friendly Destinationn”: bary i plaże Tel Avivu, Eurowizja, etc.
Drodzy PiS-owscy władcy Polski, to byłby jedyny w tej chwili sensowny sposób na wydanie milionów z Reduty Dobrego Imienia. „Hollywoodzką produkcję” ukazującą dumny naród polski już wam w zeszły weekend nakręciło CNN.
@Awal Biały
Rozwijając temat biblijnych analogii, sorry WO.
„Jezus mu odpowiedział: «Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich». Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?» Oni odpowiedzieli: «Winien jest śmierci». Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?»”
„Po tych wydarzeniach postanowił Paweł udać się do Jerozolimy przez Macedonię i Achaję. – «Potem, gdy się tam dostanę, muszę i Rzym zobaczyć» – mówił. Wysłał więc do Macedonii dwóch swoich pomocników, Tymoteusza i Erasta, a sam pozostał przez jakiś czas w Azji. W tym właśnie czasie powstał niemały rozruch z powodu drogi . Pewien złotnik, imieniem Demetriusz, dawał niemały zarobek rzemieślnikom przy wyrobie srebrnych świątyniek Artemidy. Zebrał ich razem z innymi pracownikami tego rzemiosła i powiedział: «Mężowie, wiecie, że nasz dobrobyt płynie z tego rzemiosła. Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami. Grozi niebezpieczeństwo, że nie tylko rzemiosło nasze upadnie, ale i świątynia wielkiej bogini Artemidy będzie za nic miana, a ona sama, której cześć oddaje cała Azja i świat cały, zostanie odarta z majestatu». Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i zaczęli krzyczeć: «Wielka Artemida Efeska!» Zamieszanie objęło całe miasto. Porwawszy Gajusa i Arystarcha, Macedończyków, towarzyszy Pawła, ruszono gromadnie do teatru. Gdy zaś Paweł chciał wmieszać się w tłum, uczniowie mu nie pozwolili. Również niektórzy z azjarchów, którzy mu byli życzliwi, posłali do niego z prośbą, by nie udawał się do teatru. Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet, po co się zebrali. Z tłumu wypchnięto Aleksandra, bo go wysuwali Żydzi. Aleksander, dawszy znak ręką, chciał się usprawiedliwić przed tłumem. Gdy jednak poznali, że jest Żydem, ze wszystkich [ust] podniósł się jeden krzyk i prawie przez dwie godziny krzyczeli: «Wielka Artemida Efeska!»
Wreszcie sekretarz uspokoił tłum i powiedział: «Efezjanie, czyż istnieje człowiek, który by nie wiedział, że miasto Efez oddaje cześć wielkiej Artemidzie i posągowi, który spadł z nieba? Temu nie można zaprzeczyć. Dlatego winniście zachować spokój i nic nie czynić pochopnie. Przywiedliście bowiem tych ludzi, którzy nie są ani świętokradcami, ani też nie bluźnią naszej bogini. A jeżeli Demetriusz i jego rzemieślnicy mają sprawy przeciw komuś, to na rynku odbywają się sądy, są też prokonsulowie, niechże jedni drugich oskarżają. A jeżeli czegoś więcej żądacie, rozstrzygnie się na prawnie zwołanym zebraniu. Grozi nam bowiem oskarżenie o dzisiejsze rozruchy, gdyż nie ma żadnego powodu, którym moglibyśmy wytłumaczyć to zbiegowisko». Po tych słowach rozwiązał zebranie.”
„Gdy to usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga». A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!» Po tych słowach skonał.”
Czyli współczesny polski katolicyzm jest zwykłym dnem, który ma więcej wspólnego z Faryzeuszami i „uwolnić Barabasza”
Drogi Nankinie, tak plucie i kamieniowanie to zwyczajowe formy dawania odporu obcym „w jakikolwiek sposób”, wymieniane nie tylko w Biblii. Obawiam się jednak, że wątek kończymy na tym, zanim da mu odpór WO.
Dodam trochę z innej strony, że wymieniane przeze mnie w poprzednim wątku ludowe pochody karnawałowe są chyba jednym z ważnych powodów, dla których marsze na Christopher Street Day w innych krajach weszły zupełnie do ludowej normalności. Po prostu w marcu idą uliczką miasta lokalsi w strojach karnawałowych a w lipcu tą samą uliczką z grubsza ci sami lokalsi – w strojach tęczowych (przy czym poza stolicami ten drugi pochód jest nawet bardziej normalsowo-working classowy niż ten pierwszy). U nas w czerwcu idzie procesja z feretronem…
@Awal Biały Amen, przy okazji to też dobre wytłumaczenie hopla naszej prawicy na punkcie Halloween. W końcu tylko jedna opcja może mieć monopol na show (lichy, ale jednak) i queer (pod kątem wizualnym katolicyzm jest w końcu najbardziej homo ze wszystkich religii).
Mamy smutny epilog całej sytuacji, Przemysław Witkowski, wspaniały publicysta został ciężko pobity. Te nasze swojskie lata 60 robią się coraz bardziej ponure.
Kochani, bez snucia długich wywodów: Richard J. Evans „The Coming of the Third Reich”, „The Third Reich in Power”. Detaliczna panorama faszyzacji narodu. To już ten etap, czytajcie (Snyder czy Levitsky – Ziblatt w swoich dobrych esejach o upadkach demokracji to jednak nie ta skala obrazu).
Koledze currandero pytającemu o książkę o IV Republice wypada chyba polecić „Locust Years” (Frank Giles) – ale to lektura dla chętnych, Evans – lektura obowiązkowa.
Dodałbym jeszcze, że nasza swojska walka o prawa homoseksualistów jest najbliższa walce o prawa czarnych. Co byłoby dobrym wytłumaczeniem tej agresji, tu i tam chodziło o złamanie najgorszego tabu jakim jest dopuszczenie do głosu pogardzanej mniejszości w stosunku do której budujemy swoją tożsamość. Przy obu ruchach występują podobne zjawiska jak np. freedom riders, a u nas działacze jeżdżący po całej Polsce. W ówczesnych stanach i obecnej Polsce walka toczy się zarówno w salach sądowych jak i na ulicach, i są podobne zabawy w blokady. Jeszcze podczas demonstracji w Chicagowskim Cicero w 1966 dochodziło do niepokojąco znajomych scen jak w Białymstoku, a Martin Luther king dostał kamieniem.
link to youtube.com
Tylko przez generalną słabość naszej kultury, o czym wspominał Awal, to wszystko gorzej i dłużej się przyswaja.
Skoro już polecacie książki, to co najlepiej przeczytać o upadku republiki rzymskiej?
@k.kisiel
„Skoro już polecacie książki, to co najlepiej przeczytać o upadku republiki rzymskiej?”
U upadku imperium rzymskiego Edwarda Gibbona, u nas wydanego w 2 książkach, 3 tomach: „Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego. Tom 1 i 2” i „Upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie”.
W jaki sposób Ktoś w XVIII w. mógł napisać Coś tak wspaniałego, na żywo i na sobie pokazując nam Metodę, dodaje tylko cukru (0 cal) do tej konsumpcji.
Jeśli chodzi o stricte republikę, tj. BCE, podobno „SPQR” Mary Beard, ale sam nie czytałem.
Co do upadku samej republiki, to niektórzy polecają też „The Roman Revolution” Syme’a, u nas przegapione przez datę wydania, ale w kulturze anglosaskiej już ugruntowane podobno.
Polecam „SPQR” Beard – i ogólnie Beard. A także, mehemm, swój wywiad z nią, w którym wałkowałem ją w dużym stopniu właśnie o to (od dziecka zastanawia mnie, dlaczego w ogóle nigdy nie padło hasło „cała władza w ręce senatu”, Beard ciekawie odpowiada).
link to wyborcza.pl
Z ostatnich książek o starożytności polecam „Agaist the Grain” (James C. Scott) – pokazuje jak nielinearnym i niestabilnym procesem było wytworzenie przez ludzkość kultury rolnej i opartych o nią pierwszych państw; obrazuje związki rolnictwa z państwową przemocą; rehabilituje „ciemne wieki” historii starożytnej jako okresy decentralizacji i wtórnego egalitaryzmu, dobre dla ówczesnych populacji choć nieatrakcyjne dla archeologów.