Duchy Sylwestrów przeszłych i przyszłych

To chyba jedyna okazja w dziejach bloga, by napisać podsumowanie dekady. Bloga założyłem latem 2006, więc w sylwestra 2009/2010 byłem jeszcze blogerem względnie początkującym. W sylwestra 2029/2030 bloga już chyba raczej nie będę prowadzić (?).

Świat się potężnie zmienił przez tę dekadę, na pewno bardziej niż w latach 90. czy nawet zerowych. W 2010 wchodziłem jeszcze z resztkami optymizmu roku 1989: wierzyłem, że świat idzie Generalnie w Dobrym Kierunku.

Wierzyłem, że mój kraj uwolnił się z autorytarnych ciągot i nawet jeśli będzie rządziła niemiła mi partia (przecież wszystkie były mi mniej lub bardziej niemiłe), podstawowe swobody nie będą zagrożone. Straciłem tę wiarę.

Wierzyłem w trwałość Unii Europejskiej i NATO oraz w stopniowe rozszerzanie obu sojuszy. Przecież każdy chce żyć tak jak my, w Azji i Afryce też! Tę wiarę też straciłem.

W sylwestra 2009/2010 kończyłem pracę nad swoją drugą książką, „Ameryka nie istnieje”. Uważny czytelnik zauważy w niej założenie, że Ameryka też zmierza w Ogólnie Dobrym Kierunku.

Wybór Obamy uważałem za symboliczne wyzwolenie się Ameryki ze stuleci rasizmu. By to zilustrować (tak, teraz mnie też to śmieszy) pojechałem do symbolicznego miasteczka, rozsławionego filmem „Missisipi w ogniu”. Miasteczko w 2009 wybrało afroamerykańskiego burmistrza.

Burmistrz Young, jak wynika z internetu, nadal sprawuje urząd. Ale dziś już oczywiście nie wierzę, że takie pojedyncze wydarzenia oznaczały koniec rasizmu w USA. Potem ze zgrozą czytałem o zamieszkach na przedmieściach St Louis – ja tam kilkakrotnie zabłądziłem (tam się zawsze błądzi, to nawet żart w „National Lampoon’s Vacation”), wysiadałem, pytałem o drogę, nie wiedziałem, że jestem w jakimś niebezpiecznym getcie!

Przywilej jasnej skóry. A to ważne miejsce, występuje w obu moich książkach, to skrzyżowanie rokendrolowych dróg numer 61 i 66. Teraz bym się chyba bał tam pojechać, błądzić, wysiadać i robić zdjęcia.

Z pozytywnego dorobku – pod koniec 2009 mój antyklerykalizm, lewicowy światopogląd i moja nieufność wobec technologicznych korporacji czyniły mnie ekscentrykiem nawet w moim gazetowym bąbelku towarzyskim. Dziś w tym bąbelku to już mainstream. Ba, nawet wreszczie mam na kogo głosować!

Przez te kilkanaście lat zdarzało mi się na różnych sylwestrowych domówkach spełniać w roli didżeja-amatora. Podsumuję tę dekadę przez pryzmat swoich setów.

Ze względu na zróżnicowane towarzystwo na tych domówkach, musiałem kombinować jak koń pod górkę, żeby było i coś dla punko-nostalgików, i coś współczesnego, i coś latynoskiego, i jakaś klasyka disco. Mashupy, które eksplodowały w drugiej połowie lat zerowych, częściowo rozwiązywały ten problem.

Zacznę więc od mashupa Team9 „Casbah Girls”, hitu sylwestra 2009/2010. Największym floor fillerem tamtej nocy było jednak „Mas Que Nada”, odświeżone wówczas przez Black Eyed Peas. Goście wtórowali chóralnym zaśpiewem, największa radość dla didżeja amatora, ech. Tak niedawno, a tak dawno.

W sylwestra 2011/2012 na moich plejlistach pojawił się electro swing, który do dzisiaj uważam za swój ulubiony gatunek taneczny. Zacząłem od „Catgroove” Parov Stelara, głównie z powodów pragmatycnych – nastrój tego kawałka powoli narasta, więc świetnie się nadaje do zrobienia przejścia („a teraz z innej beczki”). Tamtej nocy największym hitem z tego samego gatunku było jednak „Soulsalicious” Tape Five.

Fascynacja electro swingiem i współczesnymi wariacjami na temat muzyki latynoskiej przeszła mi do zainteresowania oryginałami. W sylwestra 2013/2014 dużo puszczałem Pereza Prado i Tito Puente.

„Oryginał” to zresztą kwestia umowna, bo oni przecież z kolei przerabiali latynoskie melodie ludowe na jazz i rock. Weźmy „Quien Sera” Pereza Prado (które do dziś bardzo lubię, ewokuje wyobrażeniem Idealnej Prywatki Lat Sześćdziesiątych).

W sylwestra 2015/2016 dalej kochałem electro swing. Znów poleciał Parov Stelar, wtedy płyta „Demon Days” była względną nowością – a na niej było bodaj najlepsze ever wykonanie „Don’t Mean a Thing”. A trochę tych wykonań słyszałem!

Hitem, proszę mi wybaczyć banał, tamtego sylwestra było jednak „Uptown Funk”. Puszczałem też znakomity kawałek z tej samej płyty „Feel Right”.

W 2018 połknąłem winylowego bakcyla, jak już o tym pisałem. Zacząłem kolekcjonować taneczne dwunastki z lat 80. (i szukać pretekstu do ich puszczenia).

Moje setlisty nie mają więc już wyraźnego śladu cyfrowego, ale na blogu pisałem o dwunastkowych wersjach Duran Duran. Poza tym: A-Ha, Alphaville, Bronski Beat, Tears For Fears, Ultravox, Eurythmics… wrzucę tylko linka do swojego przenajukochańszego duetu Les Rita Mitsouko.

Co nas czeka w latach 20.? Strachu teraz we mnie dużo więcej niż nadziei. Może to nieuchronne kalendarzowo: w minionej dekadzie byłem czterdziestoparolatkiem. W tej będę pięćdziesięcioparolatkiem. To już nawet nie jest „bliżej niż dalej”, to jest… ech, tylko Demarczyk puszczać na zmianę z Grechutą.

Życzę wam wszystkim wspaniałej zabawy i udanej dekady. Obyśmy dotrwali w niezmniejszonym składzie do lat trzydziestych!

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

53 komentarze

  1. Życzę ci, Szanowy Gospodarzu, abyś i w 2029, i w 2039, a i w 2049 nadal podsumowywał tutaj kolejne dekady. Ale też sobie i nam, gdyż nachalny nie jestem.

    I dziękuję za dotychczasową wspaniałą pracę. Twój wysiłek jest niewycenialny, choć dla mnie na pewno wart minimum zilion (kwazylion w euromiarach).

  2. @wo

    …Straciłem tę wiarę…

    No cóż. W roku 1987, gdy zakładałem rodzinę, byłem w jeszcze większym dole. No i nagle dwa lata później inny świat. Czy to nie jest jakiś punkt odniesienia?
    No tak,twój pesymizm jest przysłowiowy, ale to się jednak zdarzyło! Czy nie ma szansy na repley? Może nie w przyszłym roku, ale w latach 86/87 też nic nie wskazywało na zmianę. Ba, nawet nie takie mózgi jak nasze, przewidywały, że owszem, komuna gnije, ale i tak będzie to trwało jeszcze dekady.
    Jestem optymistą. Są rzeczy na świecie, o których nie śniło się filozofom.
    Niech to będą takie życzenia noworoczne.

  3. Życzę gospodarzowi i nam wszystkim, żebyśmy za te 10 lat mogli przeczytać podsumowanie kolejnej dekady. No i żebyśmy, mimo jeszcze starszego wieku, mieli wtedy podstawy do optymizmu.

  4. Mam podobne odczucia, świat w 2010 wydawał się dużo prostszy. Z drugiej strony nie jestem znowu takim pesymistą, chłodny stosunek do cyberkorpów, świadomość globalnego ocieplenia oraz tolerancja dla mniejszości. To wszystko stało się głównym nurtem, na dodatek widzimy, że neolib i populizm to raczej działka boomerów, z każdym rokiem coraz słabszych. Więc niech świat w 2030 znowu będzie prostszy.

  5. @notka
    Jako stały czytelnik Twojego bloga, niemal od pierwszej notki, dziękuję Ci Wojtku właśnie za ten Twój pierwotny optymizm. Stał mi on w kontraście do tego Vonnegutowskiego spostrzeżenia o tym jak idą sprawy (światowe) który mi od kołyski wisiał nad głową. Pielęgnuję więc ten optymizm starannie od lat i mam ochotę go przechować i przy nim się grzać w chwilach, kiedy prawa termodynamiki będą niweczyć nasze już ostatnie wysiłki i zabiegi.
    Targować się jednak z tymi prawami trzeba bo może to jest zasadnicza ludzka powinność?

  6. Dziękuję za życzenia i trzymam kciuki, żebyśmy w 2030 mogli sobie na tym blogu napisać „udało się przeżyć kolejną dekadę!”

    2006 (od wtedy czytam bloga, pierwszy komeć w 2007) to jeszcze był czas optymizmu – i na blogu, i u mnie osobiście. 2010 to już doświadczenia pierwszego PiSowskiego panowania (zabawne, jak łagodnie to wtedy przeszliśmy), ale też i Smoleńsk. Teraz niestety optymizmu nie widzę, ani na blogu, ani u siebie. Rządy PiS przeszły z farsy w tragikomedię, a teraz są literalnie najgorszym co nas od 1989 roku spotkało. Świat zachowuje się jakbyśmy byli nie w tej nogawce spodni czasu albo jakby symulacja zaczynała glitchować po tym jak DiCaprio dostał Oscara. Wylistowując same hasła z wydarzeń ostatnich lat („Brexit, Trump, Syria, Polska pisowska, Facebook, kryzys migracyjny, smog, Chiny, globalne ocieplenie, Ukraina” i tak dalej – dostajemy wyliczankę, która brzmi jakby Billy Joel układał kolejną zwrotkę do “We didn’t start the fire”. Jest źle, a zanosi się na to że będzie jeszcze gorzej.

    Mam nadzieję, że może jeszcze coś się odmieni, jakiś prąd czy trend czy wydarzenie, które pchnie naszą rzeczywistość z powrotem na tory czegoś zbliżonego do normalności. Trzymam kciuki. Ale spodziewam się raczej bardziej ponurych scenariuszy.

  7. Niewątpliwie widzę analogię z 1987 rokiem – w 1987 komuna była już chodzącym trupem, w 2019 chodzącym trupem wydaje się liberalna demokracja. O Polskę to się akurat najmniej martwię.

  8. po tym wpisie to sobie w końcu Factfulness Roslinga zacznę czytać
    @airborell, tylko liberalna demokracja nie ma swego Gorbaczowa

  9. Mimo coraz głębszej frustracji, to tak globalnie – też jeszcze mam nadzieję (a może się łudzę), że jednak będziemy wkrótce świadkami wyłonienia nowego ładu? Tak jak tragedie lat 1914-45 przyniosły w końcu kilka dekad stabilizacji i rozwoju. Choć tyle. Choć kilka dekad opóźnienia upadku naszej cywilizacji, a może wręcz uniknięcia. Co jakiś czas wracam myślami do paradoksu Fermiego i boję się że po prostu każda cywilizacja techniczna w końcu sprowadza na siebie zagładę.

    Tak czy inaczej mam nadzieję że za dziesięć lat będzie okazja o tym podyskutować przy okazji kolejnej dekady – czego Gospodarzowi i Komcionautom serdecznie życzę.

  10. Że liberalna demokracja nie ma swojego Gorbaczowa to może akurat dobrze, problem że nie ma swojego Denga.

    Dramat polega na tym że na wyłonienie nowego ładu jest coraz mniej czasu – zegar katastrofy klimatycznej bije.

  11. @rzekomy koniec rasizmu w USA
    Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to bardzo ciekawie pisze o tym Stephens-Davidowitz w „Everybody Lies”, polecam.

  12. Chciałbym tylko nieśmiało zaznaczyć, że druga dekada XXI wieku skończy się za rok i może wtedy podsumowanie będzie bardziej optymistyczne. Czego sobie i Państwu życzę.

  13. @Zenobiusz
    Lata 2000, 2001, 2002, 2003, 2004 (eol, dla łatwiejszego policzenia)
    2005, 2006, 2007, 2008, 2009 tworzą razem dekadę. I tak się to liczy.

  14. @Zenobiusz
    „Chciałbym tylko nieśmiało zaznaczyć, że druga dekada XXI wieku skończy się za rok ”

    Tak się wydaje tym kolesiom od „XXI wiek zaczął się w 2001”. Szydziłem z nich 19 lat temu, będę szydzić i dziś.

  15. „Tak się wydaje tym kolesiom od „XXI wiek zaczął się w 2001”. Szydziłem z nich 19 lat temu, będę szydzić i dziś.”

    najlepsi są od „lata dwudzieste zaczną się w 2021”

  16. Należy po prostu przyswoić, że I wiek zaczął się w roku 1 i trwał 99 lat, a dalej już z górki. Nie rozumiem oporów.

  17. @zenobiusz
    „@kuba_wu A pierwsza dekada miała 9 lat?”

    Pierwszego wieku? Tak. Chociaż oczywiście ludzie wtedy nie wiedzieli, że żyją w pierwszym wieku.

  18. @wo ok. Twój blog twoja definicja dekady. A tak z ciekawości masz jakąś specjalną nazwę na dziewięcioletnią dekadę? Czy tak po prostu raz dekada ma 9, a raz 10 lat?

  19. @zenobiusz
    „Czy tak po prostu raz dekada ma 9, a raz 10 lat?”

    Tak jak rok – raz ma tyle, a raz ma śmile. To nie jest przecież jakaś obiektywna stała fizyczna.

  20. @WO „Tak jak rok – raz ma tyle, a raz ma śmile. To nie jest przecież jakaś obiektywna stała fizyczna.”

    Rok ma 365 dni. Rok który nie trzyma się tej zasady jest rokiem przestępnym. Dlatego pytam czy Twoja krótsza dekada ma jakąś nazwę. Dekada to dekada czyli 10 lat. Jak dekagram to zawsze 10g, choć nie jest stałą fizyczną.
    Ci kolesie z których szydzisz tak piszą podręczniki. Np podręcznik do historii klasa 4 SP mówi, że rok 2000 to jest wiek XX tak jak rok 1300 to wiek 13. Poniżej jest link. Mam nadzieję, że nie wypadnie.

    link to wsip.pl

  21. @”jakąś specjalną nazwę na dziewięcioletnią dekadę” – to by chyba była „nowenna”. Nawet ładnie brzmi.

  22. Co do wieków to sprawa jest dość jasna i oczywista. Co do dekad, to pojęcie „lata 20” obejmuje na logikę lata z liczebnikiem „dwudziesty” w nazwie, czyli 20-29. Nie jest ono tożsame z pojęciem „trzecia dekada XXI wieku”.

  23. „Dekada to dekada czyli 10 lat.” To nie jest takie proste, o XIX wieku mówi się, że to najdłuższe stulecie, które zaczęło się w 1789, a skończyło w 1914. Ma to dużo więcej sensu niż zamykanie tego w ciasnych ramach typu 100 lat. Jak łatwo zauważyć okresy o których mówimy to bardziej pojęcia socjologiczno kulturowe niż kalendarzowe. Przy okazji żyjemy w świecie gdzie jest niezłe bordello z czasem vide Chiny mają jedną strefę czasową, a Francja i Hiszpania są o godzinę do tyłu w stosunku do UK mimo, że za taką logiką nie stoi nic więcej niż polityka. Więc jeśli ktoś wyskakuje z „dekada trwa tyle i tyle, a zaczyna się wtedy i koniec tematu” to jest po prostu mało bystry.

  24. @Nankin77
    „„Dekada to dekada czyli 10 lat.” To nie jest takie proste, o XIX wieku mówi się, że to najdłuższe stulecie, które zaczęło się w 1789, a skończyło w 1914.”

    To kiedy się skończył XX? Wraz z końcem zimnej wojny?, z upowszechnieniem internetu?, sklonowaniem owcy? 11. września?, wraz z poznaniem ludzkiego genomu? A może ciągle trwa?

  25. @drnsoong dobre pytanie, jak zauważyłeś jest kilka propozycji, ja obstawiam 11 września. Zresztą to tylko umowne daty, które mają nam ułatwić komunikację i zrozumienie świata.

  26. @kuba_wu
    „Należy po prostu przyswoić, że I wiek zaczął się w roku 1 i trwał 99 lat”

    Ale wiek, to wiek, nie może trwać 99 lat:
    -stulecie – jeden ze stuletnich okresów, na które dzielimy według kalendarza upływający czas;
    -okres – okres stu lat.
    link to wsjp.pl

    PS
    Oczywiście żartuję. Ale to jest fajne, życzę by za 9 lat, podczas podsumowywania kolejnej dekady (lub czegoś podobnie poważnego), znowu ktoś wpadł z „A pierwsza dekada miała 9 lat?” i wszyscy w to idą… 😉

  27. [i]Wierzyłem w trwałość Unii Europejskiej i NATO oraz w stopniowe rozszerzanie obu sojuszy. Przecież każdy chce żyć tak jak my, w Azji i Afryce też! Tę wiarę też straciłem.[/i]
    Ja także. A przecież w 2018 w Albanii pytano mnie, czy 1000$ za unijny paszport to dużo czy może w sam raz, w Serbii między jedną rakiją a drugą dziwiono się że w Polsce nie zarabia się tyle samo co w Niemczech, w końcu Unia to Unia, nieprawdaż?
    No więc, nie. Ale nie wytłumaczę tego Serbowi ani Albańczykowi. Oni wciąż wierzą.

  28. @zenobiusz
    „Rok ma 365 dni.”

    Nie każdy, na przykład rok 1582 miał 355 dni. Jeśli pan nie zna wszystkich definicji pojęcia „rok”, to nie jest blog dla pana (po czytelniku tego bloga oczekiwałbym znajomości jakiejś popularnonaukowej książki o astronomii).

    „Ci kolesie z których szydzisz tak piszą podręczniki.”

    Panie kochany, w podręczniku do szkoły podstawowej znajdziesz pan związek chemiczny o wzorze NH4OH. Mógłbym długo i obszernie wyjaśnić panu, dlaczego on nie ma prawa istnieć (piszą o nim w podręczniku dla uproszczenia).

    @invino
    „Ale wiek, to wiek, nie może trwać 99 lat:”

    Oczywiście że może. Definicji roku też nie należy szukać w słowniku.

    @drnoo
    „To kiedy się skończył XX?”

    31.12.1999.

  29. Swoją drogą ciekawe skąd wzięło się, że wiek zaczyna się niby od 1901, 2001 itp. Nie widzę tutaj żadnej logiki.

  30. „Swoją drogą ciekawe skąd wzięło się, że wiek zaczyna się niby od 1901, 2001 itp. Nie widzę tutaj żadnej logiki.”

    indeksacja od 1?

    pierwsza dziesiątka 1-10
    pierwsza setka 1-100
    pierwszy tysiąc 1-1000

    w czym problem?

  31. @Nankin
    „Swoją drogą ciekawe skąd wzięło się, że wiek zaczyna się niby od 1901, 2001 itp. Nie widzę tutaj żadnej logiki.”

    Bierze się stąd, że nie ma w naszej umowie kalendarzowej roku zero. Są tylko 1 CE (AD), a przed nim od razu 1 BCE (BC). Ergo, pierwsza dekada ma tylko 9 lat, od 1 do 9 i dopiero druga jest pełna, 10 do 19.

    Generuje to mnóstwo śmiechów przy definiowaniu konkretnych wartości liczbowych dla dekad, wieków i mileniów.

  32. @WO „31.12.1999.”
    Teraz rozumiem. Dokładnie w tym dniu poznaliśmy się z moją Koleżanką Małżonką. Nawet o tym nie wiedząc rozpoczęliśmy w ten sposób nie tylko nowy wiek, ale nawet nową erę. Co tam erę nowy eon. A ponieważ jestem solipstą, to mój nowy eon rozpropagował się na wszechświat.
    Przygnieciony wagą argumentu niniejszym kończę ten niechciany pojedynek, pokonany.

  33. @wiek i jego koniec.

    Jeżeli traktujemy wiek jako mechaniczne odliczanie kolejnych setek lat (angielski „century”) to w idealnie sferycznych dziejach I wiek trwał od roku 1 do roku 100 włącznie, drugi wiek od roku 101 do roku 200 włącznie etc. aż do dwudziestego wieku trwającego od 1901 do 2000 włącznie. Tak samo jak olimpiada trwające od końca jednych igrzysk do końca kolejnych (albo od początku jednych do końca drugich, nvm).

    Ale to rzecz drugorzędna, gdyż liczenie lat od narodzin Chrystusa (skądinąd – źle wyznaczonych) rozpoczęto wiele, wiele lat po „roku pierwszym”.

    Wiek traktowany jako okres między jednym a drugim ważnym wydarzeniem zaś trwać może „jak mu się podoba” – dla mnie wiek XX trwa od wojen bałkańskich (będących zapowiedzią Wielkiej Wojny) do rozpadu ZSRR.

  34. A wiek XXI zaczął się, wg uznania, od upadku Lehmann Brothers albo od Arabskiej Wiosny.

  35. „A wiek XXI zaczął się, wg uznania, od upadku Lehmann Brothers albo od Arabskiej Wiosny.”

    od 9/11 przecież

  36. @brazylian23 to nie jest mój wymysł, przecież dzielenie czasu na od jednego wydarzenia do drugiego jest podstawą w historii. Co prawda to zazwyczaj są okresy jak średniowiecze czy epoka Edwardiańska, ale czasami nakłada się to na stulecia czy dekady. Podałem przykład XIX stulecia, ale mamy przecież roaring twenties między końcem wojny, a kryzysem.

  37. Technicznie rzecz biorąc WO nie ma racji, 2000 rok należał jeszcze do XX wieku i opisy w podręcznikach szkolnych na ten temat to żadne uproszczenie (wręcz przeciwnie, przecież prostsza wersja jest właśnie taka, że 20xx to wiek XXI).

    Ale praktyka jest oczywiście inna i próba jej zmiany jest z góry skazana na porażkę (i bezsensowna, bo niby po co). Ostatecznie o znaczeniu słów nie decydują słowniki, tylko użytkownicy języka.

    Polska wikipedia oczywiście ma dziadowski wpis na ten temat, ale wersja angielska fajnie to wyjaśnia z łopatologicznymi rysunkami:

    link to en.wikipedia.org

    A wyznaczanie jakichś symbolicznych dat początku/końca ery czy wieku w sensie metaforycznym to już w ogóle idiotyczne zajęcie, które nie ma żadnego sensu i bardziej szkodzi w rozumieniu historii niż pomaga. Według mnie na przykład najbardziej istotnym momentem przełomowym ostatnich przynajmniej 100 lat jest druga wojna światowa, ale ponieważ wypadła akurat w połowie wieku, nikt chyba nie twierdzi, że wiek XX się wtedy zaczął (albo skończył).

  38. @froz
    Nikt w tej sprawie nie ma „racji”, bo to nie jest obiektywna stała fizyczna, ani coś definiowanego jakąś normą SI czy ISO (jak choćby sekunda). Jest tak, jak przyjmie większość.

  39. @froz

    …istotnym momentem przełomowym ostatnich przynajmniej 100 lat jest druga wojna światowa, ale ponieważ wypadła akurat w połowie wieku, nikt chyba nie twierdzi, że wiek XX się wtedy zaczął (albo skończył)…

    Spotkałem się z opinią, że I i II wojna będą w przyszłości traktowane jako jeden konflikt z antraktem na przegrupowanie, zmianę sojuszy, dozbrojenie i tym podobne. Coś jak wojna stuletnia czy trzydziestoletni, które też nie były jednym ciągiem zarzynania się nawzajem. Jeżeli tak spojrzymy, to można uznać, że wiek XX, zaczął się w roku 1914, a skończył, doliczając zimną wojnę, w 1989.

  40. @mw.61 Mnie bardziej chodziło o to, że II wojna bardzo mocno zmieniła świat. Ja bym ją widział właśnie jako ten moment przełomu na świat przed i świat po. Jeśli ten moment nie jest cezurą, to ja nie wiem, co jest. Ale jak widać nawet w tym nie ma zgody.

    @wo No dobrze, dobrze, niech tak będzie.

  41. Dekada to po prostu 10 lat. 2006.06.06-2016.06.06 to też była dekada (w której prowadziłem bloga ;-]). Lata x-este to lata zaczynające się na jakąś cyferkę, bo tak się po prostu utarło. A wiek XX zaczął się w 1914 a skończył 9.11.2001. A WW2 była tylko kontynuacją WW1 po 20-letnim rozejmie. I have spoken.

  42. „A wiek XX zaczął się w 1914 a skończył 9.11.2001”

    w 1989, w 9/11 zaczął się XXI, pomiędzy był Koniec Historii 😀

  43. @początek XXI wieku
    A tymczasem w magazynie „Książki” (w którym publikuje też nasz Gospodarz), w wywiadzie z Ewą Kuryluk link to wyborcza.pl pada zdanie: „Umarła 1 stycznia 2001 roku, co ma w sobie sporo symboliki. […] zgon nastąpił o świcie w pierwszy dzień XXI wieku”

  44. No tak, przekonałeś mnie. Skoro tak jest w magazynie, w którym ja też publikuję, to muszę się dostosować.

  45. @wo
    Ani przez sekundę nie miałem takiej myśli.
    Po prostu znajduję to zabawnym.

    Ja tam uważam, że XXI wiek dla mnie zaczął się 1 stycznia 2000 roku, natomiast dla innych zaczął się takiego dnia, który akurat pasuje do aktualnie pisanego tekstu, wymagającego środków artystycznego wyrazu.

  46. Przyjmijmy zatem, że był rok 0 (w którym nic się nie działo) i mamy pierwszą dekadę: 0-9 a wiek 0-99 i dalej jest już wszystko OK. Teraz mamy nową dekadę lat 20. XXI w., wcześniej były lata 10. a jeszcze wcześniej 2000-2009 czyli lata zerowe XXI w.
    Skoro na osi liczbowej po -1 jest 0 a potem 1 to dlaczego tak ma nie być na osi czasu? Poza tym skoro komputery miały wybuchnąć 1.1.2000 to XXI w. zaczął się wtedy a nie rok później.

  47. @marcinlet
    [i]”Przyjmijmy zatem, że był rok 0″[/i]

    No ale tak naprawdę nie było ani roku 0, ani 1, ani wielu późniejszych – punkt startowy został przecież ustalony wstecznie (i to jeszcze nie całkiem trafnie) znacznie później. Stąd cała ta dyskusja o długości pierwszego wieku jest bez sensu.

  48. „Skoro na osi liczbowej po -1 jest 0 a potem 1 to dlaczego tak ma nie być na osi czasu?”

    Bo w czasach, kiedy wymyślono te oznaczenia, nie stosowano jeszcze zera (liczb ujemnych też nie). I z takim artefaktem żyjemy do dzisiaj.

    „Poza tym skoro komputery miały wybuchnąć 1.1.2000 to XXI w. zaczął się wtedy a nie rok później.”

    Dla komputerów jest rok 50 Epoki Uniksa. Rok 2000 to pryszcz przy problemie roku 2038, kiedy wyczerpie się licznik sekund w systemach 32-bitowych.

    „No ale tak naprawdę nie było ani roku 0, ani 1, ani wielu późniejszych – punkt startowy został przecież ustalony wstecznie”

    Rok 1 był, tylko miał wtedy inne oznaczenie (754 ab urbe condita, któryś-tam rok cezara Augusta, albo po prostu nazwiskami aktualnych konsulów Rzymu).

  49. Wprowadzenie zerowego roku powodowałoby chaos w opisach historii starożytnej, gdzie jak najbardziej stosuje się lata n.e (od narodzin Chrystusa) i p.n.e. (przed narodzinami Chrystusa). Przed 1 rokiem naszej roku jest pierwszy rok przed nasza erą.

  50. XX wiek skończył się 4 czerwca 1989. Pierwsze wolne wybory w bloku wschodnim i masakra na placu Tiananmen miały dużo większe znaczenie dla dziejów świata niż, dajmy na to, upadek muru berlińskiego.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.