Mic Drop

Z okazji zbliżającego się lata przekazano mi oficjalną decyzję – przypominam, że to nigdy nie są MOJE decyzje – że zawieszony na lato „Piąteczek” nie będzie odwieszony. Nie będę udawać, że byłem tym zaskoczony.

Nie mam do nikogo o nic żalu, ta branża jest w opłakanym stanie. PiS nie musi wprowadzać ustaw antymedialnych, to się wszystko zawali pod własnym ciężarem (tzn. pod ciężarem decyzji, które kilka/naście lat temu wydawały się trafne wysokoopłacanym korpomenedżerom).

Nie wiem jeszcze, co z tym wszystkim zrobię. Książki się jakoś trzymają, więc w tej chwili to jest dla mnie priorytet.

Komentując sytuację „Pressowi” powiedziałem, że nie wykluczam próby przekwalifikowania się na nauczyciela chemii. Nie żartowałem.

To nie musiałoby oznaczać całkowitego zerwania z mediami. Pozytywnym przykładem jest tu dla mnie Jerzy Sosnowski – można być belfrem z blogiem, podkastem i książkami.

Nawiasem mówiąc, wielu ludzi wierzy w wykreowany przez neoliberalnych publicystów mit tzw. „niezwalnialnych związkowców”. Sosnowski też w Polskim Radiu był tzw. „niezwalnialnym związkowcem”.

Cud? Paradoks? A może po prostu neoliberalna publicystyka to jak zwykle stek bzdur i po prostu każdego można zwolnić, związkowce też?

Posłużyłem się jego przykładem nie dlatego, że jest jedyny, tylko dlatego, że JS otwarcie o tym mówi. Ale znam więcej (eks) dziennikarzy, którzy poszli w oświatę.

Na nieszczęście dla kraju, ale na szczęście dla ludzi w mojej sytuacji, PiS zniszczył szkolnictwo publiczne. To oznacza wzrost popytu na szkoły prywatne, a więc lepsze zarobki w tym sektorze – krzywe „spadających zarobków w mediach” i „rosnących zarobków w szkołach prywatnych” już się chyba przecięły.

Formalnie nic się nie zmienia. Nadal jestem w Agorze na etacie, podobnie jak jakieś dwa tysięcy czterysta osób. Ale nie przeceniałbym trwałości tej sytuacji, czeka nas jesień pełna emocji.

Zazwyczaj niezbyt miłych. Nawet gdyby spełnił się scenariusz z marzeń moich (i większości PT komcionautów): że jedyny polityk, który potrafi obalić Jarosława Kaczyńskiego, czyli Jarosław Kaczyński, rzeczywiście ponownie dokona tej sztuki, to co to zmieni?

PiS umie grać w 3RP lepiej niż pozostali gracze. Zawłaszczyli media publiczne i tak sprawnie się tam zabetonowali, że nawet gdyby nowa władza próbowała coś zmienić, to zajmie lata.

Inna sprawa, że pewnie nawet nie spróbuje. Przecież niewiele słów politycy Platformy wypowiadają z taką dumą, jak „nie zhobiliśmy czystki”.

Przedtem też jej nie „zhobili”. Pospieszalski miał swój własny program w TVP przez CAŁY OKRES RZĄDÓW PLATFORMY. Dostał go w 2004 (za rządów, he he, „lewicy”) i nigdy nie stracił, zmieniał tylko anteny, pasma, branding itd.

Teraz też nie „zhobią”. A więc media publiczne nawet po hipotetycznym upadku kaczyzmu będą rządzone przez pisowską nomenklaturę.
Nadal więc obciachem będzie więc wystąpienie tam nawet w roli gościa, nie mówiąc już o prowadzeniu audycji. Dziennikarzom z kręgosłupem pozostaną więc kurczące się mediach niezależne.

Chciałbym widzieć jakąś nadzieję dla swojej branży, ale jej nie widzę. A i tak powyżej zarysowałem scenariusz skrajnie optymistyczny – pesymistyczny (realistyczny) wygląda tak, że PiS utrzyma władzę i zarżnie niezależne media karnymi podatkami.

Żałuję że tak to wygląda. Wierzę że społeczeństwo potrzebuje niezależnych mediów (przy wszystkich ich wadach i pamiętając niezależne muszą być także od widzimisię mojego czy Waszego). Ale nic tu nie zależy ode mnie (czy od Was).

Studentom często mówię „ja teraz państwu opisuję, jak jest, a potem możemy przejść do tego, jak powinno być – ale pamiętajmy, że to dwa różne tematy”. Jak powinno być, to ja też mam ho ho ile pomysłów, ale jest jak jest.

Kończąc: nie wykluczam powrotu do podkastu. Ale póki jeszcze mam etat, tkwię w błędnym kole: Agora nie jest zainteresowana, a do konkurencji nie wypada mi iść (nie wiem czemu tak uważam, po prostu tu akurat wyznaczam sobie granicę; w praktyce myślę, że w obecnej sytuacji kierownictwo by nawet tego nie zauważyło).

I to by było na tyle.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

258 komentarzy

  1. @WO
    „nie wykluczam próby przekwalifikowania się na nauczyciela chemii”

    W serialu „Breaking Red”, w którym WO kupuje campera, by mieć gdzie prowadzić wywrotowe kółko socjalistyczne dla swoich uczniów to nawet chciałbym wystąpić w jakiejś drugoplanowej roli. Niestety, to się raczej skończy frekwencyjnym i finansowym sukcesem podkastu opłacanego na patronajcie. „Piąteczek” zmartwychwstawał już dwukrotnie – do trzech razy sztuka!

  2. ko:
    „zbliżającego się lata” – końca lata?
    „(eks-)dziennikarzy” – przeglądarki nie radzą sobie z brakiem spacji po „)” przy przenoszeniu do nowego wiersza („)dziennikarzy” otwiera wiersz)

  3. @wo
    „to się wszystko zawali pod własnym ciężarem (tzn. pod ciężarem decyzji, które kilka/naście lat temu wydawały się trafne wysokoopłacanym korpomenedżerom).”

    A tak z ciekawości, a nawiększym ogóle, o jakie decyzje chodzi?

  4. Hej, jedna dobra wiadomość – Awal wrócił (mam nadzieję że wakacje były udane)

    „Kończąc: nie wykluczam powrotu do podkastu. Ale póki jeszcze mam etat, tkwię w błędnym kole: Agora nie jest zainteresowana, a do konkurencji nie wypada mi iść”

    A co do podkastu – czy prywatna audycja, finansowana z patronite/or compatibile (zrzutka na rozruch? – sprzęt, wynajem studia/kogoś do pomocy? Wpłacałbym) też jest „pójściem do konkurencji” ?

  5. @perspektywy w mediach

    Oprócz mediów publicznych są też (jeszcze) prywatne, choćby oddziały międzynarodowe telewizje. Osobiście brakuje mi np. porządnych programów popularnonaukowych (a dotyczących chemii to chyba nie ma w ogóle?) A jakby to było pożenione z popkulturą czy jakimś komentarzem społecznym, to w ogóle zostałbym fanem. To chyba nie byłoby konkurencją dla Agory?

  6. @dude yamaha
    „A tak z ciekawości, a nawiększym ogóle, o jakie decyzje chodzi?”

    Nie wiem, od kiedy kolega bywa w tych okolicach, ale polecam blast from the very ancient past, a zwłaszcza cytat „Kogo zmęczyła muzyka, mógł odsapnąć w sympatycznym czilałcie urządzonym w ruinach po redakcji „Nowego Dnia”.

    link to ekskursje.pl

    Co to był „Nowy Dzień”? To był genialny pomysł naszych fantastycznie opłacanych korpomoenedżerów – ustalmy, czego chcą ludzie (przez badania fokusowe), a potem im dajmy DOKŁADNIE TO co zadeklarowali na badaniach fokusowych. Genialne, prawda? Że też nikt inny na to nie wpadł, tak się odnosi sukcesy!

    I co się stało z wysokoopłacanymi geniuszami, którzy stali za tym świetnym projektem? (a) awansowali, bo mają doświadczenie w kierowaniu projektami (b) wylecieli z hukiem (c) przyznali się do porażki.

    Jeśli masz przewagę odpowiedzi (a), rozumiesz korpoświat. Zapraszamy, oto pańskie półtora miliona rocznie, panie prezesie.

  7. @wo
    „Nie wiem, od kiedy kolega bywa w tych okolicach, ale polecam blast from the very ancient past, a zwłaszcza cytat „Kogo zmęczyła muzyka, mógł odsapnąć w sympatycznym czilałcie urządzonym w ruinach po redakcji „Nowego Dnia”.”

    Pamiętam bardzo dobrze ten temat, śledziłem go z lekkim zdziwieniem, co prawdą łączyłem z osobą ówczesnej Pani Prezes ale mogę się mylić albo już źle pamiętać. A bloga wtedy też już czytałem choć jeszcze się chyba nie udzielałem.

    Do obecnego stanu pewnie nie jeden Nowy Dzień się przyczynił, pamiętam np. kupno wątpliwej jakości portali za grube pieniądze, pytanie czy z perspektywy czasu pewne decyzje wydają się oczywiste (wejść/nie wejść w telewizję, WSiP, czy co tam innego, to jednak trochę nie moja branża) na tyle że można o nich w miarę otwarcie rozmawiać. Ale naturalnie nie zamierzam ciągnąć wątku bo trochę mało to eleganckie pewnie.

  8. wo ty na pewno to wyjaśnisz, dlaczego ale historia tak zaryła o dno? Jeszcze 3-4 lata temu to był genialny dodatek, później poziom zaczął lecieć na łeb na szyję i mieliśmy koszmarne nudziarstwo niewychodzące poza najnowszą historię Polski. Teraz to już chyba nawet nie istnieje.

  9. BTW – przecież to samo dzieje się z innymi dodatkami. „Duży Format” to cień dawnej potęgi – choć trafiają się regularnie wciąż ciekawe reportaże. To samo „Magazyn Świąteczny” (teraz już pod inną nazwą) – nuudy. W tym tygodniu najwyraźniej próbowano zrobić tematem numeru policję – skończyło się na wylistowaniu piosenek antypolicyjnych, wywiadzie z nadreprezentacją policyjnych ekhm, gwiazd social mediów (OK, ujdzie ale nowego czego by nikt wcześniej nie powiedział) – po prostu jak dla mnie (zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń). Jakby w GW nie było już dziennikarzy mających możliwość napisania czegoś z solidną porcją mięsa.

    @wo
    „Co to był „Nowy Dzień”? To był genialny pomysł naszych fantastycznie opłacanych korpomoenedżerów – ustalmy, czego chcą ludzie (przez badania fokusowe), a potem im dajmy DOKŁADNIE TO co zadeklarowali na badaniach fokusowych.”

    Serio, zrobiono to na podstawie fokusów? Jestem szczerze zaskoczony – pamiętam tę gazetę jak przez mgłę i miałem wrażenie że proces decyzyjny był, powiedzmy dyplomatycznie mniej racjonalny a fokusem była co najwyżej czyjaś premia/stołek/or compatibile

  10. @szkoła
    Delilahuczy obecnie angielskiego w szkole, którą ukończył Gospodarz. O ile dobrze zrozumiałem, Jego podobizna zdobi ściany budynku po szyldem „nasi wybitni absolwenci”.
    A nauczycieli wszystkich przedmiotów brakuje potwornie. Podobno w mazowieckim są nawet wolne miejsca dla katechetów.

  11. Kupiłem na Tok.FM roczny abonamet z powodu piąteczku, jak będzie możliwość to na Patronite tez zapłacę.

  12. @OP
    „Przecież niewiele słów politycy Platformy wypowiadają z taką dumą, jak „nie zhobiliśmy czystki”.”

    Przecież próbowali, oh wait…

    „Za postawieniem Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu zagłosowało 271 posłów, przeciw – 152, a dwóch się wstrzymało. Zabrakło pięciu głosów. W głosowaniu nie uczestniczyło 16 posłów koalicji, w tym dziewięciu członków Platformy Obywatelskiej. M.in. premier Ewa Kopacz, były marszałek Sejmu Radosław Sikorski i Andrzej Biernat. ”

    „PO to nieudacznicy – skomentował wyniki głosowania Zbigniew Ziobro.”

    A w kwestii zwolnień grupowych, to polucku współczuję – firma, w której pracuje, ostatnio też przechodziła przez ten „proces”. Nie było to miłe, nawet biorąc pod uwagę, że branża, w której pracuję, jest bardziej perspektywniczna niż dziennikarstwo.

  13. @krzloj
    „Za postawieniem Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu zagłosowało 271 posłów, przeciw – 152, a dwóch się wstrzymało. Zabrakło pięciu głosów.”

    Dlaczego wszyscy zwracają uwagę na wynik głosowania (pozbawiony znaczenia), a nikt nie pamięta o dacie (która sprawiała, że głosowanie było pozbawione znaczenia)? Nad postawieniem Ziobry przed Trybunałem głosowano 25 września 2015. Choćby nawet wniosek przeszedł 459 głosami za i jednym wstrzymującym się, co najwyżej zdążyłby się ukonstytuować skład sędziowski (albo i to nie). Okres życia Trybunału Stanu kończy się wraz z kadencją Sejmu, który go powołał.

    Toteż de facto PO nie głosowała wniosku o postawienie Ziobry przed TS, a rezolucję o treści „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uważa, że Ziobro Zbigniew to pacan, ale tak czy inaczej już nic mu nie zrobimy”.

  14. @mbojko
    „Dlaczego wszyscy zwracają uwagę na wynik głosowania (pozbawiony znaczenia), a nikt nie pamięta o dacie (która sprawiała, że głosowanie było pozbawione znaczenia)? ”

    Bo to w symboliczny (czyli w istotny!) sposób pokazuje jakimi politycznymi nieudacznikami było (jest?) PO.

  15. @wo
    „nie wykluczam próby przekwalifikowania się na nauczyciela chemii. Nie żartowałem.”
    A może doktorat? Połączyć np. chemię ze sztukami komputerowymi. Doktorantom się trochę poprawiło.

  16. @krzloj
    „Bo to w symboliczny (czyli w istotny!) sposób pokazuje jakimi politycznymi nieudacznikami było (jest?) PO”

    A data głosowania tego jakoby NIE pokazuje (i to lepiej)?!

  17. @as
    „Na przewodnik „Norwegia – przewodnik śladami Jo Nesbø” nadal czekam.”

    Och, ja też (na taką możliwość)…

    @pvalue
    „A może doktorat?”

    W moim wieku?

    @nankin
    „wo ty na pewno to wyjaśnisz, dlaczego ale historia tak zaryła o dno? ”

    To bardzo smutna historia. link to wyborcza.pl

  18. @stmi
    „Kupiłem na Tok.FM roczny abonamet z powodu piąteczku, jak będzie możliwość to na Patronite tez zapłacę.”

    Dziękuję, przepraszam za ew. rozczarowanie (to naprawdę nigdy nie są moje decyzje). Myślę, że w ciągu miesiąca, a może nawet dwóch tygodni (poprzednie wielkie zwolnienie zbiorowe zaczęło się 4 października), dużo rzeczy się może nagle powyjaśniać. ALBO złota rybka nagle nas uratuje i wyjdę na niepotrzebnego panikarza, ale w sumie nawet bym tak wolał. Bo ja serio wierzę, że niezależne media są potrzebne.

  19. Wychylam na chwilę z lurkowania. Jako stały czytelnik bloga od lat dodam tylko, że (1) nabywam wszystkie książki gospodarza i (2) traktuję to jako swego rodzaju mikro-payment za treści blogowe.

    A przy okazji tematu, takie pytanie – w tym samym wywiadzie w Pressie pojawia się hasło, że Orliński znowu straszy grupowymi zwolnieniami. Czy ja dobrze rozumiem, że według tej logiki Orliński „tylko straszy”, bo Agora nie zdefiniowała wcześniejszych zwolnień jako grupowych? Np. przy redukcji zatrudnienia w Goldenline?

  20. @dr who
    „Czy ja dobrze rozumiem, że według tej logiki Orliński „tylko straszy”, bo Agora nie zdefiniowała wcześniejszych zwolnień jako grupowych? Np. przy redukcji zatrudnienia w Goldenline?”

    Coś w ten deseń. W Goldenline ogłosili zwolnienie zbiorowe, a potem nagle ogłosili, że je odwołują (w trybie nieprzewidzianym w ustawie) i po prostu namówili kilkadziesiąt osób do odejścia za porozumieniem stron. Stanowisko Agory jest więc takie, że skoro Agora zrobiła, niczym Seniuk z „Czterdziestolatku”, „beldzubeldzu wymazujemy wymazujemy”, to nie było żadnego zwolnienia zbiorowego w Goldenline. Zdaniem prawników „Solidarności” to było niezgodne z prawem, zgłosiliśmy to do inspekcji pracy, w poniedziałek będzie też pierwsza rozprawa w sądzie pracy, no ale te młyny mielą powoli, bo przecież PiS sparaliżował także inspekcję pracy.

  21. Hm… dla Piąteczku też miałem TOK FM, ale z odnowieniem co miesiąc. Więc się nie odnowi. Patronite? Trochę mogę wrzucić, ale Kulczyk nie jestem — jeśli Gospodarz się obawia, że to za mało na inwestycję, to ja bym to rozumiał.

  22. @pvalue
    „A może doktorat? Połączyć np. chemię ze sztukami komputerowymi. Doktorantom się trochę poprawiło.”

    Poprawiło się, ale szału nie ma. Stypendium w szkole doktorskiej wynosi 2371 zł brutto.

  23. @wo
    „„A może doktorat?”
    W moim wieku?”
    Zaglądam tutaj ponad 10 lat i mam silne przekonanie, że starszy Pan z brzuszkiem jest na tyle bystry i pracowity, że ogarnie temat w 20 godz./tydz., a jak się wciągnie na 40 godz., to może zrobić sensację. Wiek ma swoje prawa, ale wiedza ogólna, wnikliwe czytanie prac, łatwość pisania i ciekawość świata się liczą. To nie musi być od razu chemia kwantowa.

  24. @janekr
    „Co z 2 częścią Polski, która nie istnieje? Podawałeś termin, ale zapomniałem.”

    Przepraszam, nie mialem do tego głowy. Jak zwykle mam zaległości z innymi książkami (już dawno zakontraktowanymi). Dopiero pod koniec PRZYSZŁEGO roku będę mógł w ogóle leniwie myśleć o tym, co nowego zacznę w 2022, jak już skończę to co mam skończyć.

    @pvalue
    „Zaglądam tutaj ponad 10 lat i mam silne przekonanie, że starszy Pan z brzuszkiem jest na tyle bystry i pracowity, że ogarnie temat w 20 godz./tydz., a jak się wciągnie na 40 godz., to może zrobić sensację. ”

    Jasne, tylko że w moim wieku już po prostu za późno na zaczynanie tam ścieżki kariery. Ja nie mam problemu typu „co fajnego i ciekawego mógłbym robić za darmo”, tutaj to ho ho ile pomysłów życie mi podsuwa.

    „To nie musi być od razu chemia kwantowa.”

    Myślałem o tym, i wydaje mi się, że GDYBYM mial wybrać jakiś temat, to byłaby historia internetu. Tutaj jest ciągle dużo białych plam, tzn. kiedy podejmowano kluczowe decyzje, nikt nie miał świadomości, że dzieje się historia. Ale przecież to co wtedy równolegle działo się np. w opozycji demokratycznej w PRL, jest już przedmiotem badań historyków.

    @kmitko
    „Poprawiło się, ale szału nie ma. Stypendium w szkole doktorskiej wynosi 2371 zł brutto.”

    I założę się, że jednak jest limit wiekowy.

    @awal
    „W serialu „Breaking Red”, w którym WO kupuje campera, by mieć gdzie prowadzić wywrotowe kółko socjalistyczne dla swoich uczniów to nawet chciałbym wystąpić w jakiejś drugoplanowej roli. ”

    Czy byłaby to rola Tajemniczego Sponsora? Wchodzę w to!

    A w ogóle jeśli to przywróciło cię z niebytu, to już nie ma czego żałować!

  25. @wo
    „Ale przecież to co wtedy równolegle działo się np. w opozycji demokratycznej w PRL, jest już przedmiotem badań historyków.”

    Ale przecież większość badań historycznych to wciąż historia polityczna, rzadziej gospodarcza, a społeczna – to już od wielkiego dzwonu[1]. Więc o historii internetu – czy światowego, czy postrzeganiu tego w Polsce byłoby fascynującym tematem. Przecież jakieś zainteresowanie tym co na świecie się dzieje było, i w opozycji i czasem na wysokich szczeblach władzy.

    [1] Oczywiście wydaje się ciekawe książki jak niedawne „Cyfrodziewczyny” czy wspominana tu kiedyś „Cięcia. Mówiona historia transformacji” to jednak jest mało, o wiele za mało. Hej, nawet książkę o „Bajtku” bym przeczytał (pamiętam że była jakaś praca o polskiej prasie informatycznej, ale to był przyczynek jednak)

    „I założę się, że jednak jest limit wiekowy.”

    Nie ma – a przynajmniej żadnego nie kojarzę. Sprawdziłem w ustawie, w przepisach rekrutacyjnych szkoły doktorskiej u mnie i w kilku innych – nie ma wzmianki. A swoją drogą opcja zrobienia doktoratu w wieku 50+ się zdarza ( choć najbardziej popularne jest wśród osób ze służb mundurowych, taka ciekawostka).

  26. @kmitko + @wo
    „„Poprawiło się, ale szału nie ma. Stypendium w szkole doktorskiej wynosi 2371 zł brutto.”
    I założę się, że jednak jest limit wiekowy.”
    Bez przesady, Weareallequal.uw.edu.pl, dziadersi się zdarzają, w regulaminie szkoły nauk ścisłych ograniczenia wiekowego nie znalazłem.

  27. Nowy Dzień był tak dobry, że nawet mi nie mignęło jak zniknął, bo nie wiedziałem, ze istnieje, był dla mnie tak semantycznie nieistotny, ale pamiętam jak zniszczono Polygamię i Gamecorner. Doktorat eksternistycznie, albo w ramach niestacjonarnych studiów to jednak przede wszystkim kwestia znalezienia chętnego promotora, następnie koszty(10-40K za całkiem ekstermistyczne, 7-10K za rok jeśli niestacjonarne III stopnia), plus sprawa podparcia się publikacjami w prasie branżowej (w kwestii chemii to chyba byłoby trudne w tym przypadku, nie znalazłem, ale też nie szukałem zanadto gorliwie). No i pytanie czy chcemy się użerać z akademikami (Łdzi stanowczo nie polecam…).

  28. @sa
    „Więc o historii internetu – czy światowego, czy postrzeganiu tego w Polsce byłoby fascynującym tematem. Przecież jakieś zainteresowanie tym co na świecie się dzieje było, i w opozycji i czasem na wysokich szczeblach władzy.”

    Interesuje mnie to dlatego, że często w kontekście różnych złych rozwiązań obecnego internetu padają pytania typu „no kto mógł przewidzieć”. Mam alergię na to pytanie, bo nader często w moim przypadku odpowiedzią jest „ja mogłem, zresztą proszę, przewiduję to w blogonotce sprzed 10 lat” (acz to raczej w kontekście upadku prasy papierowej).

    W każdym razie, czytając archiwa okołobaranowe odkryłem, że wielu ludzi miało bardzo trafne przewidywania już w latach 1960. Dlaczego ich się nie posłuchano? Dlaczego internet jest tak skopany? Gdzie Vint Cerf miał głowę? Otóż o ile mi wiadomo, na tak zadane pytania nie ma solidnych odpowiedzi. Tzn. jest kilka książek na ten temat, wydaje mi się, że je wszystkie przeczytałem, i one są w najlepszym wypadku eseistyczne, ale mało tam jest np. materiałów źródłowych, typu „stenogram posiedzenia rządu” albo „list kogoś do kogoś”. Wydaje mi się, że nikt tego nie badał jako historii. Nawet historii społeczno-politycznej.

  29. @doktorat
    Oceniałem kiedyś wniosek grantowy z konkursu Sonata (dla „młodych” doktorów), człowieka, który zrobił doktorat w wieku ~50 lat (nie pamiętam czy to było tuż przed, czy tuż po 50). Dostał grant. Nigdy nie jest za późno ;-). Ty ze swoją wiedzą, erudycją i łatwością pisania zrobił byś doktorat w dwa lata a habilitację (o ile jeszcze będzie) w kolejne trzy.

  30. Może być jak Makłowicz? Po tym jak „odszedł” ostatnio z tv i chyba jego przyszłość w linearnej tv nie jest już zbyt oczywista wystartował z kanałem na you tube. I co ciekawe zmienił się format z programu kulinarnego na ogólno-rozwojowy, o kulturze czy historii. Ostatnio była bitwa pod Lissą jako motyw przewodni. Plus taki ze poszerza to reklamodawców (gra World of Warships była ostatnim sponsorem…). Mam tez wrażenie, że sam Makłowicz lepiej się odnajduje w tym formacie niż tym co ostatnio było na Food Network czy ogólnie wielkiej tv. Pokazuje to również ze jest potencjał na coś ciekawego do pokazania i nawet do zarobienia. Bo on buduje sobie tam markę i rozpoznawalności pod inne aktywności (np jego nowa książka ma być na gwiazdkę)

  31. @pohjois
    „Oceniałem kiedyś wniosek grantowy z konkursu Sonata (dla „młodych” doktorów), człowieka, który zrobił doktorat w wieku ~50 lat (nie pamiętam czy to było tuż przed, czy tuż po 50). Dostał grant. Nigdy nie jest za późno ;-). ”

    A tak z lenistwa, outsourcując to pytanie na PT komcionautów: przychodzi Wam do głowy jakiś promotor (uczelnia, katedra itd.) pasujący do tematu w rodzaju „Kształtowanie regulacyjnych ram i technicznych standardów Internetu w Polsce i za granicą, 1965-1995”?

  32. @wo i poszukiwania uczelni

    Nie pracuję naukowo w humanistyce, ale rzut oka na bazy naukowe pokazuje np. taki rozdział w książce (Niestety moja uczelnia nie ma dostępu. Czytałeś?): link to taylorfrancis.com

    Autorki są z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego.

  33. @kmitko
    Dzięki, natomiast spójrz na pierwsze zdanie: „The history of the Web in Estonia began in the early 1990s.”. Moja książka/doktorat by się już wtedy kończyła.

  34. @Obywatel
    „Może być jak Makłowicz? Po tym jak „odszedł” ostatnio z tv i chyba jego przyszłość w linearnej tv nie jest już zbyt oczywista wystartował z kanałem na you tube.”

    Nie ujmując talentu Makłowiczowi, był wcześniej promowany przez TV przez dekadę. To kolosalna różnica.

  35. @wo

    Z tego co widzę, w tej zbiorówce do której link podał Kmitko, jest sporo o historii Internetu (i nie tylko – o Minitelu też coś jest link to taylorfrancis.com). W naukach społecznych to że temat sięga do historii XXw a zwłaszcza po 1945 roku to nie jest jakiś problem (bez tego nic sensownego nie dało by się zresztą napisać)

    @temat i uczelnia

    Przy takim temacie – zwłaszcza jeśli by akcentować kwestie regulacji, decyzji politycznych – to IMHO mogłoby zainteresować kogoś z medioznawców pracujących w dziedzinie nauk społecznych/nauk o polityce. Z tego co widzę, tematy potrafią być dość rozmaite więc dla historii Internetu miejsce by się może znalazło. Na poziomie sugestii w luźnym komentarzy wskazałbym poza Warszawą dwa ośrodki: Nauki polityczne i dziennikarstwo na UAM i WNS na UWr. Na tyle na ile widzę z perspektywy innej specjalności, dość aktywne, także międzynarodowo ( więc IMHO jest to jakiś wskaźnik że kogoś taki temat zainteresuje)

  36. No KURCZE BLADE, przeciez juz wczesniej deklarowalem (i nie tylko ja) ze z przyjemnoscia wykrztusze piataka za odcinek. Orlinski nie moze juz kwekac ze sam w domciu nie da rady, bo juz wiemy ze podczas pandemii dal rade. W tej chwili do zrobienia podcastu wystarczy praktycznie laptop i ubikacja.

    Dla mnie moze byc nawet format typu „Orlinski czyta swojego bloga”. Albo, „Moj codzienny update co tam znowu wyrzezbilem w Hearts of Iron” 🙂

    Disclaimer: zupelnie nie kumam jak TOK FM moglo spuscic Orlinskiego, jeszcze kilka takich zrecznych chwytow i nie bede mial juz zadnych powodow zeby trzymac subskrypcje.

  37. @rpyzel

    Pewnie tak ale Gospodarz przecież też nie jest mało znanym, początkującym pisarzem czy dziennikarzem. Ten blog zresztą pokazuje, że nie jest to dla Niego nowość. To pewnie nie jest łatwy sposób na zarabianie kasy, dużo bardziej męczący niż etat, ale jest to zawsze jakaś opcja kogoś kto jest jakoś tam znany. Zwłaszcza że to nie działa tak, że się robi kanał na YouTube i tyle, to jest pewnie cały wachlarz działań wzajemnie się wspierających – od książek, przez taki kanał po wykłady gościnne na studiach MBA dla biznesmenów.

  38. Jeśli gospodarz poważnie pomyśli o filmach na youtubie to radzę bardziej się nastawić na anglojęzycznego widza. Dotrze się do większej liczby widzów i na pewno będzie więcej zainteresowanych historią internetu.

  39. Chyba wcale nie mysli o YT tylko o podkascie (audio). I w cale nie potrzebny do tego jest anglojęzyczny widz, zeby wyjsc na tym podobnie jak na obecnym etacie.

    3 bylych dziennikarzy Trojki zalozylo swoje podcasty w tym roku i to moze dac pewien poglad gospodarzowi:
    dane z patronite:(kwoty miesiecznie)
    Dariusz Rosiak: 53k
    Dariusz Bugalski: 12k
    Pawel Drozd : 8.5k

    Odrzucajac Rosiaka, to te 8-12k + ksiazki+ wyklady to wychodzi na tyle spoko kwota, ze chyba mozna przestac bac sie utraty tego etatu, a spojrzec z optymiznem na mozliwosci 🙂

  40. Proponuje skupic sie na ksiazkach. Audycje radiowe byly jednak troche przygotowana na kolanie a i sluchac ich bylo meczarnia z oczywistych wzgledow. Ksiazke za to chetnie bym przeczytal. No i lepsze to niz zebranie na patronite.

  41. @wo
    „nie wykluczam próby przekwalifikowania się na nauczyciela chemii. Nie żartowałem.”

    I wystartujesz od stażysty, czy jak to się zwie, na minimalnym wynagrodzeniu. Potem awans, który pis wydłużył. Szkoły prywatne płacą tylko trochę więcej niż publiczne i trzeba mieć siłę przetargową, żeby faktycznie wyjść na swoje. Najczęściej kończy się to tyraniem na praktycznie 2 etaty. Kasa jest, ale to rzeźnia. Poza tym, te dwa etaty to przy tablicy, do tego trzeba dodać czas na przygotowanie się do zajęć, sprawdzanie prac itp. No i w prywatnej jedziesz na normalnej umowie o pracę, więc o 13-nastce, czy rocznym urlopie na podreperowanie zdrowia zapomnij. A w Twoim wieku warto mieć taką możliwość. Do tego często dostajesz kasę jak pracujesz, więc w wakacje nie zarabiasz.

    Generalnie w prywatnych szkołach wcale różowo nie jest. To co kiedyś Hallowa mówiła, że jakiś nauczyciel w Autonomiku w Gdańsku zarabia sporą kasę (podała kwotę, ale nie pamiętam), to była, owszem, prawda, ale koleś jechał na dwa etaty, albo jeszcze więcej.

    Oczywiście w Warszawie jest parę super drogich prywatnych szkół, gdzie wynagrodzenia nauczycieli pewnie są trochę lepsze. Ale tylko pogłoski słyszałem, więc się nie będę mądrzył.

    @doktorat i ograniczenia wiekowe
    Nie ma. Mi proponowano ostatnio, a jestem równolatkiem gospodarza.

    Co ciekawe, swego czasu na mojej byłej uczelni studiował dziennie koleś, który miał ponad 70 lat. Pomijając fakt, że skończył informatykę (żaden wyczyn, tak tylko informuję), to podobno bardzo dobrze dogadywał się z dzieciakami (no ok, młodymi ludźmi).

  42. @historia internetu
    Chętnie bym przeczytał analizę, jak wpłynął internet na szpiegostwo.
    Ileż to motywów znanych z filmów i książek odchodzi w przeszłość – skrytka pod ławką w parku, nadajnik w puszczy…

  43. Tak z ciekawości, delurkując się na chwilę, pytanie do komcionautów.
    Jakie są korzyści ze zrobienia doktoratu poza dwoma literkami bez kropki przed nazwiskiem?
    Jaki to otwiera możliwości życiowe czy zarobkowe jakich nie ma już szanowny gospodarz?
    A co do postulowanej tu „influencerskiej” ścieżki kariery gospodarza (podcast, patronite, youtube) to przypomnę artykuł pod tytułem „1,000 True Fans” aut. Kevin Kelly, który stwierdza, że wystarczy tysiąc „zmonetyzowanych” fanów, żeby spokojnie się z takowej działalności utrzymać.
    Dla gospodarza jak najbardziej wykonalne.

  44. @jp202
    „Jaki to otwiera możliwości życiowe czy zarobkowe jakich nie ma już szanowny gospodarz?”

    W praktyce żadne, ale historia internetu pasjonuje mnie naprawdę. Więc mam tu trochę taką motywację, jak przy książkach – nikt jeszcze tego nie opisał z akademickim rygorem, istniejące książki to zbiory anegdot. Sam bym to chciał przeczytać, a nikt nie napisał, więc zostaje mi tylko jeden sposób. To tak niszowe i niekomercyjne, że za to nie zapłaciłby mi już żaden wydawca, pozostaje ścieżka mniej lub bardziej akademicka.

    Fascynuje mnie to o tyle, że żyjemy do dzisiaj w ceniu decyzji podejmowanych 50 lat temu. Podejmowali je inni ludzie niż my, wystarczy obejrzeć trochę starych filmów, żeby zobaczyć kolosalne różnice w obyczajowości. Rok 1970 jest dla nas dzisiaj równie odległy, jak w 1989 była „druga Rzeczpospolita”. To trochę tak, jakby Franz Fiszer i Wieniawa wjeżdżający konno do Adrii napisali nam konstytucję – ludzie tak mentalnie odlegli od nas dzisiaj projektowali protokół e-maila (itd.).

  45. @jp202
    „Dla gospodarza jak najbardziej wykonalne.”

    Z poprawką na to, że wyliczenia dla obszaru anglojęzycznego niespecjalnie się przekładają na nasze. Między „tysiącem czytelników” a „tysiącem czytelników gotowych na regularne wpłacanie piątala miesięcznie” jest subtelna różnica. Ale tak czy siak to rozważania na moje ewentualne życie pozaagorowe – które się jeszcze nie zaczęło. Na razie nie wiadomo mi o nikim, kto by to łączył, a przecież np. Adrianna by w ten sposób mogła rozbić bank, tutaj nie ma nawet cienia wątpliwości, że znajdzie się więcej niż tysiąc, płacący więcej niż piątala miesięcznie.

  46. Dwie najlepsze audycje spadły piąteczek i sabat symetrystów. Pierwszy raz się zastanawiam, czy dalej płacić subskrypcje co robię już chyba z 10 lat. Już równolegle płacę na halo.radio.

  47. @wo

    KO: „w cieniu decyzji”

    „Sam bym to chciał przeczytać, a nikt nie napisał, więc zostaje mi tylko jeden sposób. To tak niszowe i niekomercyjne, że za to nie zapłaciłby mi już żaden wydawca, pozostaje ścieżka mniej lub bardziej akademicka.”

    Jak będziesz to miał spisane w formie pracy doktorskiej to nic nie przeszkadza przerobić to na formę popularno-naukową i pochodzić z tym po wydawnictwach. Zwłaszcza że taki downgrade jest łatwiejszy (IMHO) niż w drugą stronę, a nie wątpię, że nie będziesz miał trudności z formą przystępną dla czytelnika. A te dwie wspomniane literki przed nazwiskiem stają się argumentem na szali. Dodatkowym do już wydanych książek, oczywiście.

    Odwagi, jak bracia Kliczko mogli zrobić doktoraty, to możesz i Ty!!!111!!!

  48. @wo
    Z ciekawości, jaki poziom dochodów z patronite byłby dla Ciebie motywacją? W sensie – ile byś musiał wyjmować z czegoś takiego na miesiąc, żeby mieć poczucie że warto się po to pochylić robiąc cotygodniowy podcast?

    @Robert Sajdok
    Sabat spadł? Czyli ten z weekendu to jest ostatni? Ehhh 🙁

  49. @zefir
    W niedziele jest audycja: świat się chwieje. Sabat był we wtorki, mamy koniec września i w ramówce nowej go nie ma. Pytałem na twitter majora ale dał tylko lajka.

  50. @zefir Przepraszam za wprowadzenie w błąd, jednak jest. Była audycja w ostatni wtorek nie wiem tylko dlaczego nie ma jej w ramówce 😀

  51. Mój dobry kolega z którym dawno temu równolegle robiliśmy magisterkę w ICM-ie, obecnie będący middle managementem w korpo, postanowił w ramach kryzysu wieku średniego jakiś czas temu zrobić sobie na 50 urodziny doktorat. A że jest z wykształcenia matematykiem (takim samym jak ja czy ty chemikiem – ani dnia nie przepracował w zawodzie) to padło na matematykę. Tu dialog: to z czego ten doktorat będziesz robił? Z geometrii różniczkowej. Aha, wow, to super (zrobiłem mądrą minę). Chwilę później sprawdzałem w wikipedi co to kurna w ogóle jest.

    W każdym razie jak się chce to można w dowolnym wieku. Inny znajomy w wieku 50+ właśnie studiuje zaocznie prawo bo ma takiego hopla by móc mówić że jest prawnikiem (nie wiem po co mu to ale w końcu KJP, widocznie go to podnieca).

    A z dobrze zriserczowanej historii internetu to mógłby być nie tylko doktorat ale całkiem niezły bestseller. Z tym że pewnie być musiał to napisać w lengłydżu (no albo mieć dobrego tłumacza który nie popsuje ci twojego stylu i łatwości czytania). Ja bym kupił.

  52. @zefir
    „Z ciekawości, jaki poziom dochodów z patronite byłby dla Ciebie motywacją? W sensie – ile byś musiał wyjmować z czegoś takiego na miesiąc, żeby mieć poczucie że warto się po to pochylić robiąc cotygodniowy podcast?”

    Niedużo. Dotąd audycje i podkasty robiłem za honorarium w wysokości „kilka stów od sztuki”. Nie wnikając w detale, co do rzędu wielkości – było to więcej niż 199, ale mniej niż 999. Ciągle nie umiem o tym myśleć „językiem patronitowym”, ale chyba już przy 2k miesięcznie powiedziałbym, że warto.

  53. @wo
    „ale mało tam jest np. materiałów źródłowych, typu „stenogram posiedzenia rządu” albo „list kogoś do kogoś””

    „Kształtowanie regulacyjnych ram i technicznych standardów Internetu w Polsce i za granicą, 1965-1995”

    Zgaduję że większość rzeczywistej wiedzy na ten temat może się zasadzać gdzieś na (ówczesnym) odcinku pomiędzy maszyną do kawy a baniakiem na wodę w którymś pokoju socjalnym na Stanfordzie, RAND czy w CERN, więc rozgryzienie tematu z perspektywy stenogramów może być pewnie tylko częścią całej historii. Przypominam sobie jak Paul Krugman kiedyś opisywał że jedna z teorii ekonomicznych która później znalazła się w podręcznikach powstała na kilku kartkach papieru podczas serii lunchów z kimś (nie pamiętam właśnie z kim) za jego czasów w MIT. To pewnie nie jedyna taka historia.

  54. @patronite

    Tomasz Stawiszyński założył podcast (audio bo tylko audio to prawdziwe podkasty) i jest na Patronite. Miesięczne wpływy – 2785 zł (stan na 21/09). Co ciekawe przy progu za 20 zł rozsyła po odcinku listę lektur rekomendowanych.

  55. @wo
    „Niedużo. Dotąd audycje i podkasty robiłem za honorarium w wysokości „kilka stów od sztuki”. Nie wnikając w detale, co do rzędu wielkości – było to więcej niż 199, ale mniej niż 999. Ciągle nie umiem o tym myśleć „językiem patronitowym”, ale chyba już przy 2k miesięcznie powiedziałbym, że warto.”

    To napiszę Ci tak. Znajomy który regularnie wrzuca na FB fajne wpisy (takie pogłębione analizy z przypisami), ma patronite i wpada mu z niego ok 1,5k PLN. I z całą sympatią dla niego – ona ma kompletnie nieporównywalny z Tobą zasięg, rozpoznawalność i grono odbiorców. Ty od dawna masz duże grono ludzi dla których taka forma odbiorcy jest interesująca, myślę, że przebiłbyś te 2k błyskawicznie – a robiąc te podcast regularnie i konsekwentnie, byłoby i więcej. Już nie wspominając że to są kwoty które pewnie spokojnie byś wyjął na zasadzie „prowadzę dalej bloga, tu jest patronite”.

  56. „Znajomy który regularnie wrzuca na FB fajne wpisy (takie pogłębione analizy z przypisami), ma patronite i wpada mu z niego ok 1,5k PLN.”

    1,5k za ile wpisów?

  57. @doktorat Tego typu interdyscylinarne pomysły na UW są na Wydziale Artes Liberales. Historia/socjologia Internetu by przeszła.

  58. @bartolpartol
    „Co ciekawe, swego czasu na mojej byłej uczelni studiował dziennie koleś, który miał ponad 70 lat”

    Studiować możesz sobie co chcesz, gdzie chcesz i kiedy chcesz. Tylko czy to nie jest tak, że w pewnym wieku, nawet będąc obywatelem Polski, musisz sobie te studia opłacić samemu? Opłaty są chyba zależne od uczelni i kierunku – na studiowaniu filozofii pewnie byś nie zbankrutował, to już za taką medycynę policzyliby ci konkretne pieniądze. Dla niektórych jest to zresztą opłacalna działalność (o ile wiem, UMP zarabia na sprzedawaniu wykształcenia studentom zza granicy w trybie anglojęzycznym – dla Norwega nie jest raczej problemem wyskoczenie z miliona złotych za cztery lata).

  59. „Miesięcznie. Nie ma progów per wpis, tylko na takie ogólne „pisze rzeczy”.”

    pytam ile pisze miesięcznie tych wpisów

  60. @monday.night.fever

    „Tylko czy to nie jest tak, że w pewnym wieku, nawet będąc obywatelem Polski, musisz sobie te studia opłacić samemu? ”

    Nie, nie ma limitów wieku na studiach dziennych. I pierwsze słyszę aby jakieś były (chyba że za PRL-u ale wtedy było dużo ograniczeń – może ktoś coś podpowie).

  61. sfrustrowany_adiunkt
    „Nie, nie ma limitów wieku na studiach dziennych.”

    Ale jest na drugi kierunek, WO jeden skończył, ma papier i mgr.

  62. @WO
    „Czy byłaby to rola Tajemniczego Sponsora? Wchodzę w to!”

    „Piąteczek” nie pasował do aktualnie lansowanej odsłony tok.fm, w której miłym zapełniaczem przerw między reklamami suplementów diety są anegdoty z planu „Czterdziestolatka” przytaczane Maciejowi Zakrockiemu przez Annę Seniuk oraz wzajemne telefoniczne adoracje prowadzącego i słuchaczy uskuteczniane przez kilku innych redaktorów w aurze słusznego oburzenia na zły PiS i nostalgii za parafernaliami młodości. Bardziej niszowe oczekiwania osób wykupujących abonament dla Twojej audycji niestety nie liczyły się przy takim profilowaniu stacji. Jednak jeżeli rzeczywiście owych kupujących tok.fm dla „Piąteczku” była kilkusetosobowa gromadka, skierowany do niej podkast raczej na siebie zarobi. Fani wiele wybaczą – techniczne niedoskonałości czy tematy, które w danym wydaniu im nie podpadną. Przyjdą i zostaną dla specyficznego tonu i spojrzenia prowadzącego, którego nie znajdą w uśrednionych radiowych formatach.

    Wydaje mi się, że jeżeli wejdziesz na tę drogę to ona może mieć dwa etapy. Pierwszy to coś na kształt „Ekskursji” audio, podłączonych pod bloga i mających podobny zakres tematów i „cykl roboczy”. Kwota jaką wspominasz jako potrzebne minimum wydaje mi się realna, między innymi dlatego, że – co widać po blogowych komentarzach – masz wśród fanów również osoby zarabiające poza Polską. Byłbym optymistą, zwłaszcza jeśli dorzucisz jakiś „program lojalnościowy” np. w formule, gdzie podkasty są udostępniane za darmo wszystkim (bo zasięgi), ale pytania w comiesięcznym „Ask Me Anything” mogą zadawać jedynie patroni. Zdziwiłbyś się, dla jak wielu ludzi magnesem byłaby ekskluzywna możliwość zapytania Cię o ulubiony kryminał skandynawski, opinię o odkryciu „śladów życia” na Wenus czy pogląd na powszechny dochód gwarantowany.

    Etap drugi to coś bardziej rozwiniętego i droższego w przygotowaniu, na co widziałbym potencjał w co najmniej dwu obszarach. Pierwszy to Twoja unikalna kompetencja muzyczna, uwidaczniana w cyklu „Now Playing”. Oczywiście są w Polsce na liczni dziennikarze muzyczni, jednak ich powszechną przypadłością jest prowadzenie audycji w tonie wyższościowo misjonarskim oraz ignorowanie socjologicznego tła muzyki popularnej – w ich wydaniu jest ona odrębną planetą, zapełnianą bez reszty przez „niedocenione trzecie płyty zespołu” i „dramatyczne rozstania z wieloletnim basistą” (nuda). Ty umiesz mówić o muzyce drugiej połowy XX wieku z perspektywy jej słuchacza w realnej Francji, USA czy UK danej dekady, z całym spektrum społecznych problemów i przemian tych krajów. Z tego wydaje mi się można zrobić duży podkastowy cykl. Inny rozwojowy obszar to mogłyby być rozmowy z ludźmi lewicy (niekoniecznie politykami), w których nie padałby pytania oczywiste (odkrywcze jedynie dla mainstreamowego odbiorcy), a raczej bardziej pogłębione, konfrontujące różne lewicowe koncepcje. Myślę, że z czasem mógłbyś zdobyć cytowalność i renomę w lewicowych networkach, która napędzałaby ci biznes (choć i stwarzała pewne ograniczenia). Z udanych analogicznych przykładów najbliższy wydaje mi się Sean Carroll z jego podkastem „Mindscape”, gdzie w formule wywiadów z ludźmi nauki daje szeroki przegląd tematów przyrodniczych i cywilizacyjnych – dojście do momentu, w którym ta działalność jest środowiskowo poważana i przynosi stabilny dochód z wpłat patronackich zajęło mu kilkanaście miesięcy. Wzorców szukałabym bardziej w tego typu zjawiskach niż na krajowym podwórku.

  63. @rpyzel

    „Ale jest na drugi kierunek”

    Mógłbyś wskazać przepis, bo nie kojarzę takiego zapisu w ustawie?

  64. @monday
    „UMP zarabia na sprzedawaniu wykształcenia studentom zza granicy w trybie anglojęzycznym – dla Norwega nie jest raczej problemem wyskoczenie z miliona złotych za cztery lata).”

    Tak chyba ma wiele uczelni, szczególnie medyczne. Z medycznymi jest jeszcze inna rzecz – przyjmują za darmo ileś tam osób na dzienne i robią równoległe płatne de facto dzienne studia, dla tych którym zabrakło punktów, mamiąc ich przy okazji hipotetyczną możliwością przejścia kiedyś tam na tryb bezpłatny (ciekawe czy komukolwiek się udało). Mam nieodparte wrażenie, że to nie jest zgodne z prawem, ale prawem od dawna nikt się w Polsce nie przejmuje, więc nie ma sprawy, a lekarzy brakuje.

  65. To ja się wyłamię. Bardzo chętnie mogę płacić na patronajcie, ale wolałbym więcej kontentu pisanego, a nie mówionego. Abonament na tok.fm kupowałem tylko dla Piąteczku, który słuchałem zbiorczo raz na dwa-trzy tygodnie. Wymarzony przeze mnie płatny pakiet powinien uwzględniać transkrypcję i bardzo przypominać notki blogowe.

  66. Dołączam się do postulatu t.q. o pakiet z pisemnym kontentem. Problemy ze słuchem uniemożliwiają mi spożywanie podcastów, za transkrypcje chętnie zadeklaruję parę dyszek.

  67. @ doktorat -> To może ja tak praktycznie napiszę. Doktorat można pisać zawsze i wszędzie również z wolnej stopy. Taki temat uciągnąłby pewnie również UMK ze studiami nad nauką i technologią. 🙂

    ALE pytanie brzmi, czy ten poziom zarobków będzie jakkolwiek satysfakcjonujący dla gospodarza. Podstawka to mniej więcej 2300 PLN, reszta zależy w dużej mierze od piszącego i promotor(ki)a. Można wystąpić np. o grant Preludium+ zwiększający dofinansowanie, można dostawać dodatkowe środki pracując w grancie i to czasem są naprawdę przyzwoite pieniądze – rzędu 7000-10000 na rękę, często lepsze od pensji adiunkta/profesora, czy nawet funkcyjnego. Problemem jest to, że to jest już mocno uzależnione od łutu szczęścia i ogarnięcie prowadzącego.

  68. @drwho
    „ALE pytanie brzmi, czy ten poziom zarobków będzie jakkolwiek satysfakcjonujący dla gospodarza”

    Ja nie jestem jakoś bardzo chciwy, kluczowe pytanie to dla mnie zresztą „czy mogę to łączyć z książkami itd.”.

    @awal
    „np. w formule, gdzie podkasty są udostępniane za darmo wszystkim (bo zasięgi), ale pytania w comiesięcznym „Ask Me Anything” mogą zadawać jedynie patroni. ”

    Bardzo ciekawa propozycja! Dziękuję.

  69. @wo Re: Jak powinno być?

    No właśnie jak? Media państwowe są tubą władzy politycznej, media prywatne tubą wielkiego kapitału (a gdy stają się piątym kołem u wozu to, się ich kapitał pozbywa). Czy sposobem na istnienie niezależnych mediów mogłyby być spółdzielnie dziennikarskie? Jakie regulacje musiałyby zostać wprowadzone, by taka forma wydawania mediów (nie tylko prasy papierowej), mogła stabilnie istnieć?

  70. @embercadero

    KEXP podobnie. Nie wiem czy są spółdzielnią, ale robią zbiórki wśród słuchaczy, chwaląc się niezależnością.

  71. @wo

    „Ja nie jestem jakoś bardzo chciwy, kluczowe pytanie to dla mnie zresztą „czy mogę to łączyć z książkami itd.”.”

    Akurat tutaj – na naukach społecznych/humanistycznych jest to wykonalne. W sensie: nie ma żadnych NDA (chyba że w jakiś szczególnych badaniach, ale historia Interentu to nie ta dziedzina) czy innych zakazów konkurencji, jeśli komuś wystarczy czasu i ochoty może się udzielać książkowo/publicystycznie do woli. A czasowo spokojnie się da (do tego jeszcze ładne spin-offy można robić – i cyk, popularyzacja jest). Do tego jeszcze w parametryzacji 2021 będzie oceniany „wpływ społeczny” – jak faktycznie, to zobaczymy, nie wiadomo co i jak będzie oceniane…)

  72. @embercadero
    „Mój dobry kolega z którym dawno temu równolegle robiliśmy magisterkę w ICM-ie”
    Świat jest bardzo mały. Jestem ciekaw ilu się tutaj odliczy „absolwentów ICM”.
    No chyba, że robiłeś magisterkę u mnie ;-), wtedy jest nas dwóch.

  73. @doktorat
    Korzyści są czysto materialne takie, że można dostać stypendium doktorskie (trzeba się dostać do szkoły doktorskiej, wiąże się to z koniecznością zrobienia kilku przedmiotów). Można również dogadać się z promotorem, który złoży propozycję grantową z funduszami na stypendium doktoranckie. Nie wiem jak wyglądają kwestie podatkowe przy stypendiach – kiedyś były niepopodatkowane. Kilka lat temu doktoranci mogli dostawać ponad 5000 na rękę – co kończyło się zimnym prysznicem po zrobieniu doktoratu i szukaniu zatrudnienia etatowego…
    Na pewno można dostać więcej niż pensja minimalna i daje stabilność na kilka lat.
    Co do promotora – moim zdaniem warto rozważyć doktorat interdyscyplinarny z dwoma promotorami, jeden z nauk humanistycznych, drugi z informatyki. Ja mógłbym poszukać tego drugiego, gdybyś był zainteresowany.

  74. Myślę, że naprawdę można pomyśleć o patronite lub patreonie, oczywiście trudno na początek celować w poziomy np Forgotten Weapons (4-15K$, w szczycie 30K$ miesięcznie), ale ja z chęcią przeznaczę równowartość na przykład 5$ miesięcznie na start. Floatplane ma dużo niższe prowizje za wpłaty/subskrybcje w serwisie niż Twitch czy Youtube, tam zresztą mają swoje treści Bitwit, EposVox, RestoreIt czy Forgotten Weapons właśnie, ogarniają support, płatności etc.

  75. steelman
    „Czy sposobem na istnienie niezależnych mediów mogłyby być spółdzielnie dziennikarskie?”
    ——————————————————-
    Wydawcą tygodnika POLITYKA jest Sp. z o. o. Spółka Komandytowo-Akcyjna. Wcześniej Polityka funkcjonowała w ramach spółdzielni pracy, którą utworzyli w 1990 roku, przy okazji likwidacji RSW Prasa-Książka-Ruch, dziennikarze i pracownicy redakcji POLITYKI. Zmiana formy prawnej w 2013 r. podyktowana została chęcią lepszego dostosowania się do dynamicznych zmian dotykających w ostatnich latach rynek prasowy.
    ———————————

    Inni na pewno wiedzą lepiej dlaczego, ale kierunek zmian jest taki.

  76. @steelman
    No właśnie jak? Media państwowe są tubą władzy politycznej, media prywatne tubą wielkiego kapitału (a gdy stają się piątym kołem u wozu to, się ich kapitał pozbywa). Czy sposobem na istnienie niezależnych mediów mogłyby być spółdzielnie dziennikarskie?

    Może dobrym przykładem jest Guardian? Nie wiem dokładnie jak działają, ale twierdzą, że są niezależni.

  77. Jeśli idzie o Politykę, to chodziło zdaje się głównie o tzw. optymalizację podatkową.

  78. @rpyzel et al.

    Wiem, dlatego zadałem dodatkowe pytanie — „Jakie regulacje […]?”, pytając o ogół zmian w prawie, które sprawiłyby, że spółdzielnie dziennikarskie byłyby optymalną finansowo formą wydawania mediów.

  79. Ja mogę zadeklarować 5 euro miesięcznie, ale żeby była jakaś możliwość zapłacenia z Niemiec bez oddawania horrendalnego haraczu bankowi. Zajrzałem na stronę Patronite, i tam piszą że PayPal z Niemiec nie działa. Ostatnio płaciłem przelew do Polski i bank najpierw do sumy przelewu doliczył 30 euro opłat, co zgrzytając zębami musiałem zaakceptować, a potem, po dwóch tygodniach anulował przelew „ze względu na politykę banku”.
    Więc jak by przyszło co do czego, to proszę pomyśleć o czytelnikach/słuchaczach z Niemiec.

  80. W patronajta za kontent pisany (jak to się pojawiło w podwątku wyżej), zakładając co najmniej jedną notkę tygodniowo, wchodzę za co najmniej dychę miesięcznie. Przy dwóch notkach tygodniowo – dwie dychy. FPISUJCIE MIASTA.
    Jeśli chodzi o podkast, wystarczą mi w zupełności odczyty blognotek (jak to robi koleżanka Szpro), oczywiście z radością powitam coś więcej ale prawdę mówiąc nie płaciłem za tokfm więc nie mam pojęcia jakie były Piąteczki.

  81. @Guardian
    Proste – są fundacją z miliardowym kapitałem założycielskim. Co pozwalało im przez długie lata generować straty (choć to może się zmieniło w ostatnich latach, przestałem śledzić). I chyba to jest jedyna formuła dająca jako taką nadzieję dla tej branży. Oprócz mediów wyznaniowych działających w modelu, hmmm, toruńskim.

    @przetrwanie mediów jako tako tradycyjnych
    Ten temat był ćwiczony w dyskusji pod notkami z okolic zgonu bloxa. Tu nie chodzi o formę organizacyjną, tylko o pieniądze. Po pierwsze kapitał założycielski, po drugie wpływy z kurczącego się rynku (sprzedaż egzemplarzowa/abonenci i reklamy). Oczywiście, spółdzielnie – zwł. pracy – mają parę zalet i pewnie należałoby je promować nie tylko w tym sektorze.

  82. @steelman
    „Czy sposobem na istnienie niezależnych mediów mogłyby być spółdzielnie dziennikarskie? ”

    Może, ale nie jestem przekonany. Istniejące w Polsce spółdzielnie tego typu powstały z powodu ustawy o likwidacji RSW – po prostu był to jeden z możliwych trybów. Chyba wszystkie już od tego uciekły, m.in. dlatego, że spółdzielni trudno jest pozyskiwać kapitał na rozwój.

  83. @doktorat
    Stypendia doktoranckie są nadal nieopodatkowane, bo nie traktuje się ich jak pensji (kasa za coś) tylko jakby inwestycję (kasa na coś). W przeciwieństwie do tzw. „kasy z grantu”, czyli sytuacji, kiedy otrzymuje się jakiś konkretny (z tych konkretniejszych) grant na badania, bo wtedy badacz najczęściej jest „zatrudniany” w ramach tegoż grantu. Przez jednostkę finansującą albo uczelnię.
    Poza tym, w sprzyjających okolicznościach można się załapać na inne granty, wymiany, programy itp. – np. pojechać na kwerendę za uczelniany pieniądz.
    Dodatkową zachętą w przypadku kogoś, kto przychodzi z gotowym pomysłem, który w dodatku układa się w formę książki jest to, że na jej wydanie również można wydębić fundusze w ramach grantów wydziałowych, NCNu i w zasadzie mnóstwa innych źródeł. A wtedy wątek „tylko kto mi to wyda” robi się mniej istotny, bo na rynku jest trochę wydawnictw naukowych, które wydadzą każdą (I shit you not) książkę, jeżeli autor przyjdzie z grantem w kieszeni.

  84. @Patronite i Forgotten Weapons
    Po pierwsze przywitam się (ostatni raz pisałem chyba przed migracją bloga).
    Po drugie – lurkując sobie dyskusję o patronite powstrzymywałem się przed wspomnieniu o Forgotten Weapons, ale skoro inny komcionaut wspomniał, to i ja pozwolę sobie napisać odwołując się do tego portalu.

    Szanowny Gospodarz pewnie nie kojarzy tego kanału (bo to #rapiery) ale wydaje się, że jest wart zerknięcia jako model biznesowy. Pomijam już, że twórcy (biorąc pod uwagę siostrzany InRange) mają RiGCz (bardzo dobry post o przemocy policji wobec czarnych dość nieoczywisty na kanale ściśle związanym z gun community) ale FW to przykład kanału z kontentem, który jest niszowy, nie nastawiony „pod publikę” i oparty na porządny research. Z postów Iana widać, że jest oczytany (w temacie i jego okolicach: z FW dowiedziałem się sporo o buncie francuskiej armii w 1917, z InRange o polityczno-klasowym podlożu konfliktu w Tombstone), wydaje mi się, że w dużej mierze za sukcesem FW stoi umiejętność przekazania przekazania w przystępnej formie gruntownej wiedzy.
    Comiesięczne „Ask me anything” może być rzeczywiście, jak wspomnial Awal, jednym z argumentów do dokonywania wpłat.

  85. @profity z doktoratu
    Biegły z dwiema literkami przed nazwiskiem może wystawiac wyższe rachunki dla sądu czy prokuratury. Nie sądzę, żeby Gospodarz był tym zainteresowany.

    @piąteczek
    Ceniłem sobie możliwość słuchania podkastów bez reklam – w abonamencie. Teraz zostaną reklamy… i niewiele więcej.

  86. Może jednak trzeba było zostać linuksiarzem? 🙂

    Dla porównania coś z podobnej bajki: niszowy podkast, Dział Zagraniczny (bardzo dobry, polecam) – raz na tydzień godzinny podkast, zbiórka na patronite jakieś 16tys brutto miesięcznie.

  87. @transkrypt
    Na stronach TOK FM publikowano, i to za darmo, transkrypt piąteczków. Haczyk? Generowany automatycznie…
    @stypendia
    Stypendia w szkołach doktorskich nie są opodatkowane, ale obciążone są składkami na ubezpieczenie społeczne – IIRC 4 składki obciążają słuchacza, 3 uczelnie.
    Sam to oprogramowywałem w USOSie, więc przypadkiem wiem.
    BTW Wprowadzenie Szkół Doktorskich spowodowało przerobienie wielu raportów – słowo „doktorant” musiałem zamienić na „słuchacz”.

  88. @janekr
    „publikowano, i to za darmo, transkrypt piąteczków. Haczyk? Generowany automatycznie…”

    Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to coś, straciłem wiarę w TokFM. Wrzucić automatyczny bełkot to jakby napluć odbiorcy w twarz, już lepiej gdyby tego w ogóle nie było.

    A dla wszystkich, którzy wykupili roczny abonament w TokFM wyłącznie ze względu na Gospodarza (i teraz żałują): no trudno, stało się, ale przecież oprócz flagowego badzidła typu „halo dzień dobry, tu Czesio z Mysick, czy dodzwoniłem się do radia?” jest tam też trochę kontentu na poziomie. Kojarzę dwa nazwiska które mogą was zainteresować: audycje historyczne Karoliny Lewickiej i „filozoficzne” podcasty Tomasza Stawiszyńskiego.

  89. @eloy
    „Może jednak trzeba było zostać linuksiarzem?”

    Co by to ułatwiło? Chyba właśnie łatwiej mi będzie montować podkasty w garagebandzie?

  90. Nie trzebaby się zastanawiać nad zmianą kariery.

    Myślę, że porównując blog z podkastem największym problemem byłoby zawężenie profilu lub tematyki tego ostatniego. Mam wrażenie, że podkasty są raczej tematyczne. Łatwiej rzucić dyszką jeśli wiadomo czego się mniej więcej spodziewać.

  91. @eloy
    „Nie trzebaby się zastanawiać nad zmianą kariery.”

    To stawianie wozu przed koniem. Chodzi ci o to, że gdybym był linuksiarzem, to z automatu pracowałbym w IT? A co z odwiecznym hasłem linuksiarzy, że Linux jest dla wszystkich, i oto proszę, dziennikarz/pisarz z Linuksem! (tu jeden z tych dwóch przykładów na krzyż).

  92. @cmos
    „Ja mogę zadeklarować 5 euro miesięcznie, ale żeby była jakaś możliwość zapłacenia z Niemiec bez oddawania horrendalnego haraczu bankowi.”

    A skąd ta niechęć do użycia karty płatniczej, jak cywilizowany człowiek? Obawiam się, że nie można tego ustawić tak, żeby przyjmować przelewy w różnych walutach. Ewentualnie otworzyć konto w euro na patreonie i równolegle konto w PLN na patronite?

  93. @pohjois
    „w ICM-ie”
    Świat jest bardzo mały. Jestem ciekaw ilu się tutaj odliczy „absolwentów ICM”.
    No chyba, że robiłeś magisterkę u mnie ;-), wtedy jest nas dwóch.”

    U samego wiceszefa robiłem! Ale paaanie, kiedy to było, ponad 20 lat temu.

    A co do świata małego: to w końcu podobno elitarny blog to i absolwenci elitarnych instytutów się tu gromadzą 😀 Ciekawe ilu komcionautów WO jest z kolei po kolegium natolińskim 😀

  94. Przelew SEPA to przelew w walucie euro, wewnątrz UE. Koszt niewielki, w porywach za darmo.

  95. @doktorat
    Ja wiem, że akwizycja jest obowiązkowa, ale z poziomu anonimowego łosia naprawdę nie ma takiej potrzeby. Szczególnie wtrącania tych zdań „Na polisoloka… ekhm doktoracie można zgarnąć niezłą sumkę”. I to tak szanownego Gospodarza jeszcze tym maltretować? Litości.

    Doktorat był dobrą opcją jeszcze jakieś 15 lat temu. Obecni starsi doktoranci, to jeszcze podejście a’la perfekcyjna śmieciówka „To Pan się narobi, a potem my zastanowimy się czy za to zapłacimy” (czyt. coroczne stypendia „za osiągnięcia”). Poreformianych doktoratów w szkole doktorskiej jest bardzo mało ilościowo (zazwyczaj na wejściu trzeba już coś mieć w dorobku, by w ogóle się dostać), a do tego panuje tam odpowiedzialność zbiorowa najwyższego rzędu. Brak wyprodukowania przez każdego z osobna odpowiedniej liczby papierów o odpowiedniej wadze (ministerstwo lubi zmieniać te wagi z mocą wsteczną) skutkuje zamknięciem całej szkoły, więc trzeba się tak uwijać, że może (podkreślam może) uda się wygospodarować jeden dzień w miesiącu na widzenia z rodziną. Do tego ministerstwo zmasakrowało wyjazdy konferencyjne uważając je (z drobnymi wyjątkami w informatyce) za bezwartościowe. Dlatego teraz człowiek sobie nawet nie pojeździ po świecie, a całe hajsy, jakie do tej pory mógł na to wydawać, będzie wydawał na publikacje w zagranicznych czasopismach, które ministerstwo akurat ceni odpowiednio wysoko. W zamian może niektóre z nich otworzą swoje oddziały robiące robotę redaktorską tu w Polsce. Ale słyszałem, że nieźle płacą w tych szkołach doktorskich. Podobno całe 2300 na rękę. Aha, jak będzie się chciało kupić jakiegoś kompa do napisania tego doktoratu, to leci to przetargiem trwającym od kilku do kilkunastu miesięcy. Akurat tyle, żeby mac stał się zeszłorocznym macem.

  96. Patronite świetnie się zgrywa z pisaniem książek wymagających researchu. Podejrzewam, że 1-5% researchu ostatecznie znajdzie się w książce, więc taki patronite byłby kanałem do podzielenia się z subskrybentami częścią researchu niezdatnego do 300-stronnicowego produktu. W samym podcaście można wplatać informacje o procesie tworzenia książki, robić wywiady pogłębione i generalnie nakręcać hype. W tym sensie model podcast+patronite mógłby cześciowo monetyzować sam proces pisania książki/researchu i być przydatny w jej marketingu.

    „Dział Zagraniczny” (16k miesięcznie) choć nie promuje swoich książek chyba, ma dobry model w tym stylu – na poziomie wsparcia 20zł miesięcznie jest:

    „Co tydzień w ramach researchu przebijam się przez kilka tysięcy artykułów. Nie wszystkie są stricte związane z tym, czym się zajmuję, do feedu wpada mi też sporo treści naukowych, sportowych itd. Raz w tygodniu zbiorę więc kilka linków do tekstów (lub filmów, podcastów), do których jest darmowy dostęp, a które moim zdaniem są warte poznania i podzielę się nimi z Tobą.”

  97. @wo

    […] spółdzielni trudno jest pozyskiwać kapitał na rozwój.

    Dostrzegam, że nie jest to dziś optymalna forma działania, bo zanikła (zanika). Dlatego pytanie rozbiłem na dwie części, być może nie wyjaśniając do końca intencji. Rozwinę więc. Czy spółdzielnia jest dobrą formą ze względu na proces wydawniczy i procesy wewnątrz firmy (niezależność, Mitbestimmung etc.)? To, co piszesz, jest pośrednio odpowiedzią na moje drugie pytanie, o zmiany konieczne, by działanie spółdzielni uczynić możliwym — ułatwienie dostępu do kapitału. Coś jeszcze?

  98. @loleklolek_pl
    „Do tego ministerstwo zmasakrowało wyjazdy konferencyjne uważając je (z drobnymi wyjątkami w informatyce) za bezwartościowe.”

    Bitch please, nie bronię idiotyzmów ministerstwa, ale wyjazdy konferencyjne to jest głównie turystyka. Wartościowe wyniki wysyła się do czasopism, a nie marnuje na materiały pokonferencyjne (a przynajmniej tak wygląda sytuacja w mojej dyscyplinie).

    Ten sam efekt można osiągnąć taniej po prostu wysyłając naukowca na tygodniowy płatny urlop, ale taki prawdziwy, bez sprawdzania maili co godzinę i 32432943 do nadgonienia; zrelaksuje się i wróci z nowymi pomysłami, może nawet coś napisze z nudów.

  99. @Bitch please, nie bronię idiotyzmów ministerstwa, ale…
    Nawet przy takim „antykonferencyjnym” podejściu mówimy o tym, że był benefit, a teraz go nie ma. Więc jakie „ale”?

    Benefitów w postaci urlopów bez potrzeby sprawdzenia potem setek tysięcy maili to nie widziałem nawet w korpo. Od biedy da się dla niektórych szeregowych stanowisk biurowych, czytaj tych gdzie istnieje możliwość przekierowania maila, a w sezonie urlopowym jest mniejszy ruch.

  100. @steelman
    „Czy spółdzielnia jest dobrą formą ze względu na proces wydawniczy i procesy wewnątrz firmy (niezależność, Mitbestimmung etc.)”

    Nie. Są inne, lepsze narzędzia – na przykład ustawowe gwarancje niezależności, Mitbestimmungu etc. (są w Niemczech, nie ma w Polsce). Zamiast szukać dróg lewą ręką za prawe ucho, jak mieć Mitbestimmung bez Mitbestimmungu, lepiej już go po prostu wprowadzić ustawą. Dla wszystkich form organizacyjnych.

    „To, co piszesz, jest pośrednio odpowiedzią na moje drugie pytanie, o zmiany konieczne, by działanie spółdzielni uczynić możliwym — ułatwienie dostępu do kapitału. ”

    Spółdzielnia pracy z definicji nie może mieć udziałowców kapitałowych. Kapitał nie lubi więc tej formy, z wzajemnością.

    „Coś jeszcze?”

    Tyle, że pytania kolegi niepokojąco przypominają poziom intelektualny „gimbus na twitterze”. Kolega mógłby sobie na nie sam odpowiedzieć, sprawdzając definicje w wikipedii czy gdzie tam gimbusy sprawdzają. Przestrzegam przed kolejnym pytaniem klasy „panowie, ten Bałtyk to właściwie jezioro czy ocean?”.

  101. @lukasz
    'Patronite świetnie się zgrywa z pisaniem książek wymagających researchu.”

    Wstrzymajmy konie. Mówimy na razie o wskrzeszeniu podkastu w nowym wcieleniu. Do tego trzeba stosunkowo niewielkich środków – 400 subskrybentów płacących 5 PLN miesięcznie traktowałbym jako break-even. To może nie jest takie całkiem niemożliwe, jak wynika z tej dyskusji?

    Ale książek w to nie mieszajmy. Tradycyjny model na razie działa w sposób zadowalający (dla mnie).

  102. Jeśli chodzi o patronite to studziłbym emocje. Trzeba mieć naprawdę unikalny content (jak Rosiak), albo wiernych fanów (jak RNŚ). Taki Marianczello ma 70 tyś subskrybentów na YT i po kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń każdego filmiku, a na patronite 40 patronów.
    Za bloga, czy podcast nagrywany z głowy typu lubie/nielubie zapłaci garstka, szczególnie jeśli od lat obraża się i wyrzuca stąd każdego kto ma inne zdanie.
    Kiedyś spieraliśmy się na temat schylania się po złotóweczkę. Myślę, że gospodarz nie jest mentalnie zdolny do takiego schylania się, a tym w moim odczuciu jest patronite.

    Może rozważyłbym płacenie za podcast typu: Popkultura dla opornych TM. Dla ludzi jak ja, z angielskim wystarczającym do czytania dokumentacji technicznej. Tłumaczenie i omówienie jakiejś piosenki typu: dlaczego Dave każe mi chodzić w swoich butach. Co ważne dla gospodarza, można przemycać lewicowe ideolo. Pisane tłumaczenie piosenki tylko dla patronów. Dla hojnych patronów możliwość wybrania utworu do omówienia. Coś podobnego robił kiedyś red. Mann w Dużym Formacie, ale bardziej zabawowo. Jasne takiego podcastu nie nagrywa się w kwadrans w kiblu, ale zwrot mógłby być dużo lepszy. No i rozważyłbym zatrudnienie lektora 😉

  103. @eloy
    „Myślę, że porównując blog z podkastem największym problemem byłoby zawężenie profilu lub tematyki tego ostatniego. Mam wrażenie, że podkasty są raczej tematyczne. Łatwiej rzucić dyszką jeśli wiadomo czego się mniej więcej spodziewać.”

    Ale w patronitach jest mam wrażenie sporo osób funkcjonujących w formacie „robię to co robię, jak mnie lubicie to rzućcie hajsem”, co akurat w przypadku WO jest idealnym formatem – przecież nawet tu jest spore grono osób, które wykupowało TOK FM tylko żeby móc słuchać Piąteczku. Ja mam całe grono ludzi z obszarów erpegowo – game designowych którym daję co miesiąc kilka dolców, bo uważam że są fajnymi ludźmi którzy generują fajne rzeczy. I daję ten hajs nawet jak nie mam kompletnie czasu konsumować treści które produkują. To nie jest takie rzadkie podejście.

    @mrw
    Około 4-5 notek. Bywało dużo mniej.

  104. zacząłem sprawdzać te patrony i to jest śmieszne; blog o popkuturze z 17k obs. na feju — zbiera 200 (dwieście) złotych na miesiąc O_O

  105. @zm
    „Jeśli chodzi o patronite to studziłbym emocje. ”

    Cóż, nie wróżyłbym kariery komuś, kto zawodowo zajmuje się powstrzymywaniem mojego entuzjazmu.

    „Za bloga, czy podcast nagrywany z głowy typu lubie/nielubie zapłaci garstka,”

    Garstka w postaci 300 (This is Spartaaaa!), to już break-even.

    „szczególnie jeśli od lat obraża się i wyrzuca stąd każdego kto ma inne zdanie.”

    Tu się już stanowczo nie zgodzę. O jednym jestem przekonany: media uzależnione od crowdfundingu muszą być tożsamościowe. Tradycyjne media rzeczywiście są pełne takiego ciapciakowatego „nikogo nie obrażamy”, „z każdym warto rozmawiać”, „chcemy różnych punktów widzenia”. Tożsamościowe muszą mieć konkretny matrix, kogo obrażamy i wyrzucamy, a kogo nie. Np. obrażamy Bosaka, nie obrażamy Margot (lub odwrotnie, jeśli jesteśmy tożsamościowym medium tamtej strony).

    „Tłumaczenie i omówienie jakiejś piosenki typu: dlaczego Dave każe mi chodzić w swoich butach.”

    Podkast z muzyką to jakieś wyższe piętro problemów formalno-prawnych, nie wiem czy tu dałbym radę. Ale oczywiście – jak wiecie skądinąd – sama możliwość PUSZCZANIA MUZYKI jest/byłaby dla mnie warta pracy za darmo (!).

  106. @loleklolek_pl
    „Nawet przy takim „antykonferencyjnym” podejściu mówimy o tym, że był benefit, a teraz go nie ma. Więc jakie „ale”?”

    Jak to nie ma – czy w którejś z ustaw/rozporządzeń jest zakaz płacenia ze środków publicznych za wyjazdy konferencyjne (serio pytam, od paru lat nie śledzę zmian w polskich konkursach)? A że są bezwartościowe przy ocenie dorobku naukowego, to przecież tylko proste stwierdzenie faktu.

  107. @wo
    „„szczególnie jeśli od lat obraża się i wyrzuca stąd każdego kto ma inne zdanie.”

    Tu się już stanowczo nie zgodzę. O jednym jestem przekonany: media uzależnione od crowdfundingu muszą być tożsamościowe.”

    Zgadzam się, ale ująłbym to nawet inaczej. Dla mnie ważniejsze jest, kogo się cenzuruje i jak. Komentarze na tym blogu to naprawdę przynajmniej połowa jego wartości. A jest tak dlatego, że nie pieprzysz się z idiotami (zwykle). Ktoś mógłby powiedzieć, że to zubaża dyskusję (no bo ci idioci mają zwykle inne poglądy) i faktycznie zdarza się tu czasem taka atmosfera kółka wzajemnej adoracji. Ale zysk jest nie do przecenienia, bo to jedno z nielicznych miejsc w polskim internecie wolne od głupoty.

    Co do patronite – jak pisało wcześniej parę osób, mnie też podcast za bardzo nie interesuje. Wybacz WO, ale po prostu nie jesteś w tym tak dobry, jak w słowie pisanym. Natomiast jakbyś zrobił patronite tak po prostu jako zrzutkę na tego bloga, to myślę, że coś bym się dołożył. To bym Ci zresztą właśnie proponował na początek – po prostu zarejestruj się tam bez jakichś większych fanfar i bez obiecywania niczego, tylko utrzymanie jakiejśtam aktywności na blogu, którą tak czy siak wykonujesz. I zobaczysz, ile tego się zbierze.

    A jakbyś szukał pomysłów na perki dla sponsorów, to ja bym bardzo chętnie widział różnego rodzaju polecanki. Lektury, filmy, ale też inne blogi czy nawet podcasty itd. Wydaje mi się, że w sieci jest teraz bardzo dużo wartościowych materiałów, zwykle za darmo, ale bardzo trudno je znaleźć w zalewie miernoty.
    To zresztą mi się najbardziej podobało w Piąteczka – polecane lektury.

  108. @froz
    „Ktoś mógłby powiedzieć, że to zubaża dyskusję (no bo ci idioci mają zwykle inne poglądy) i faktycznie zdarza się tu czasem taka atmosfera kółka wzajemnej adoracji.”

    Dziękuję. To świadoma polityka. Dyskutowanie z Absolwentami Uniwersytetu Jutuba po prostu uniemożliwia dyskusję na gruncie weryfikowalnych faktów. Rozmowa z tym panem z KUL była zabawna, bo był jednostkowy, ale jak będziesz miał całą inwazję takich, to zamiast konkretów będzie trwał spór „czy kogokolwiek w Kanadzie dyskryminowano za używanie niewłaściwych zaimków”.

    „Wybacz WO, ale po prostu nie jesteś w tym tak dobry, jak w słowie pisanym.”

    Ależ ja się zgadzam w zylionie procentów. Tylko że prowadząc bloga tak długo za darmo, jakby zademonstrowałem, że jestem gotów to robić za darmo. Jak by to brzmiało – „słuchajcie, robię to za friko od 14 lat, więcej za darmo już nie będę robić”.

    On the other hand, jak już to zapisałem i przeczytałem, to nie brzmi tak źle?

    „To bym Ci zresztą właśnie proponował na początek – po prostu zarejestruj się tam bez jakichś większych fanfar ”

    Niestety, u mnie to musi być z fanfarą. OIMW nikt z „Gazety Wyborczej” tego nie zrobił (bez odejścia). Więc musiałbym odejść, a to raczej z automatu nie będzie ciche.

    „A jakbyś szukał pomysłów na perki dla sponsorów, to ja bym bardzo chętnie widział różnego rodzaju polecanki.”

    No nie, w momencie, w którym wchodzisz w deale sponsorskie („patronackie”) z wydawcami, spada cała spontaniczność. Moje polecanki podkastowe były spontaniczne, a więc np. polecałem książkę wydaną 2 lata temu. Simpli bikoz akurat przeczytałem. Pasierskiego przeczytałem pół roku po premierze, dla wydawców to już za dużo. Oni chcą mieć recenzje nowości.

    Więc jak wchodzisz w takie deale, jeseś skazany na pisanie o tym, co jest aktualnie w empiku. Dlatego właśnie nagle w każdej lodówce wywiad z Twardochem.

    Jeśli więc już, to bym wchodził w deal z jakąś – powiedzmy – Audioteką, która ma taki sam biznes w promowaniu Dostojewskiego jak Miłoszewskiego.

  109. @ WO a pisanie i gadanie
    W pisaniu nasz gospodarz jest rzecz jasna utalentowanym zawodowcem, co przyznają nawet ci, którym się nie podoba jego lewactwo. Szkoda tylko, że GW nie chce tego wykorzystywać i świeżych tekstów Orlińskiego nie potrafię znaleźć nawet za pomocą wyszukiwarki, a wielu innych – o wiele mniej dla mnie interesujących autorów – ciągle wsadza się na internetową jedynkę.

    Jeśli zaś chodzi o gadanie przez radio, to – delikatnie mówiąc – da się odczuć, że to nie jest jego naturalne środowisko. Jednak mimo to nie opuściłem chyba ani jednego Piąteczku (nawet tych puszczanych z dziwnego studia TokFM, które brzmiało o wiele gorzej niż pandemiczne podkasty nagrywane na laptopie). Pewnie dlatego, że dało się w nich znaleźć znajomość tematu, zaangażowanie, czasem ciekawych rozmówców i cholera wie co jeszcze, co sprawia, że z mojej perspektywy atrakcyjność TokFM jest znacznie niższa niż przed wakacjami.

    Czy mi się zdaje, czy ktoś tu sugerował, że w przyszłych podkastach mogłyby znaleźć się głosowe wersje wpisów na blogu? Moim zdaniem to bez sensu. Po pierwsze – wartość bloga to także (moderowane!) komentarze. Po drugie – to jest inne medium, w którym ja chciałbym usłyszeć więcej niż prostą kopię tego, co WO wcześniej napisał zielono na czarnym. Oczywiście najlepiej byłoby mieć to w pakiecie z paroma innymi ciekawymi autorami, których nadal można znaleźć w Toku, ale jeśli będzie trzeba, to dorzucę parę groszy na ekskluzywny kontent.

  110. „Ależ ja się zgadzam w zylionie procentów. Tylko że prowadząc bloga tak długo za darmo, jakby zademonstrowałem, że jestem gotów to robić za darmo. Jak by to brzmiało – „słuchajcie, robię to za friko od 14 lat, więcej za darmo już nie będę robić”.”

    Wspomniany w jednej z poprzednich blognotek Existential Comics ma w ramach perków wcześniejszy dostęp do komiksu (o jakąś dobę) i głosowanie tematów do narysowania. Ale bonusy to tylko część motywacji przy decyzji o wybraniu abonamentu – zdarza mi się wrzucać dyszkę tylko dlatego, że lubię czytać czyjeś dzieło (Girl Genius na 1k patronów zgarnia trzy tysiące miesięcznie przy praktycznym braku aktywności na patreonie).

  111. @Froz
    „Dla mnie ważniejsze jest, kogo się cenzuruje i jak. Komentarze na tym blogu to naprawdę przynajmniej połowa jego wartości. A jest tak dlatego, że nie pieprzysz się z idiotami (zwykle)”

    W starych, dobrych czasach blogosfery widziałem parę wartościowych blogów prowadzonych przez fajnych ludzi (obserwowałem blogi dziennikarzy tygodnika „Polityka”), które jednak upadły pod ciężarem trollerki i zwykłego chamstwa. Gospodarze tych blogów mieli specyficzne podejście wobec wolności słowa („nie cenzurujemy, bo to pachnie PRL-em” i „niech kwitnie sto kwiatów”) i chcieli być jak zupa pomidorowa, żeby każdy ich lubił, wychodząc z założenia, że każdy wywalony komentarz to jeden urażony użytkownik więcej (a więc niższa sprzedaż tygodnika). Taka polityka kończyła się regularną gównoburzą, szczególnie gdy autor był dziennikarzem wypowiadającym się na tematy bieżące (np. Janina Paradowska). Na propozycje żeby zbanować jakiegoś delikwenta, panowie redaktorzy reagowali w stylu „przecież każdy głos wnosi coś do dyskusji, dajmy każdemu się wypowiedzieć”, „nie zamieniajmy się w kółko wzajemnej adoracji”. Później użerali się z chamstwem, następnie przestawali czytać komentarze, w końcu zamieszczać notki, a blog zdychał. Co gorsza, zwyczajni ludzie, obserwując ejakulacje Sebixów, też przestawali czytać komentarze, więc blog siłą rzeczy stawał się stajnią dla kuców i oszołomów.

  112. @wo
    „No nie, w momencie, w którym wchodzisz w deale sponsorskie („patronackie”) z wydawcami, spada cała spontaniczność. Moje polecanki podkastowe były spontaniczne, a więc np. polecałem książkę wydaną 2 lata temu. Simpli bikoz akurat przeczytałem. Pasierskiego przeczytałem pół roku po premierze, dla wydawców to już za dużo. Oni chcą mieć recenzje nowości.”

    Pisząc o sponsorach miałem na myśli czytelników wspierających Cię jakąś kwotą na patronite, nie sponsorowane teksty. Na tych patronitach i innych tego typu wynalazkach są zwykle jakieś poziomy wpłat i np. wpłacanie X zł miesięcznie dawałoby dostęp do tych polecanek (w formie jakiegoś newslettera). Natomiast sam główny „content” pozostałby bezpłatny. Tu nie chodzi o wymierzanie realnej wartości, bo to nie jest zapłata X za Y, a raczej taki drobny dodatek w podziękowaniu za większą wpłatę.

    „Tylko że prowadząc bloga tak długo za darmo, jakby zademonstrowałem, że jestem gotów to robić za darmo. Jak by to brzmiało – „słuchajcie, robię to za friko od 14 lat, więcej za darmo już nie będę robić”.”
    To nie tak. To raczej: „słuchajcie, robię to tyle lat za friko, jeśli uważacie, że to coś warte, to dorzućcie parę złotych. Da mi to większą swobodę i zapewni, że będę miał nadal czas na regularne wpisy”. No ale oczywiście jest to swego rodzaju chodzenie po prośbie i może być mocno obciążające.

    „Niestety, u mnie to musi być z fanfarą”.
    Ok, sam najlepiej wiesz, jak to działa w Waszym środowisku. Z drugiej strony chyba to nie jest jakaś zapisana prawnie reguła i w sumie co Cię to? Analogicznie też nie kojarzę, żeby ktoś inny pracując w Wyborczej wypowiadał się do mediów tak negatywnie o zarządzie Agory, więc jakby już i tak łamiesz konwenanse.

    No i jeszcze jedno na koniec – jakby do tego wszystkiego doszło, to proszę nie zmieniaj swoich nawyków dotyczących moderacji ze względu na to, że ktoś coś wpłaca. Jak nie będzie chciał więcej wpłacać z powodu bana na komentarze, no to smutno, za to reszta płacących podziękuje.

  113. @kmitko
    Dla kogo są bezwartościowe, dla tego są bezwartościowe. Ja tylko grzecznie chciałem zwrócić uwagę, że kwota, za którą przed reformą miało się wyjazd konferencyjny gdzieś w Europę plus publikację w przyzwoitym konferencyjniaku, teraz stała się kwotą, za którą jest sama publikacja (czasem w równie przyzwoitym niekonferencyjniaku) i beneficjentami tej zmiany bynajmniej nie są naukowcy.

  114. @loleklolek_pl

    Disclaimer: nie wiem jak jest na humanistyce

    „Doktorat był dobrą opcją jeszcze jakieś 15 lat temu.”

    Z punktu widzenia materialnego doktoranta to jest kompletna bzdura. 15 lat temu stypendium wynosiło OIDP 1300 zł na czwartym roku. Teraz jednak je sporo podnieśli, ale co dużo ważniejsze, jest cała masa możliwości uzyskania dodatkowego dofinansowania, tak że doktorant spokojnie zarabia lepiej niż adiunkt. Warto zwrócić uwagę, że w większości przypadków doktoranci uzyskują stypendia, które są nieopodatkowane.

    „kwota, za którą przed reformą miało się wyjazd konferencyjny gdzieś w Europę plus publikację w przyzwoitym konferencyjniaku, teraz stała się kwotą, za którą jest sama publikacja (czasem w równie przyzwoitym niekonferencyjniaku) i beneficjentami tej zmiany bynajmniej nie są naukowcy.”

    To jest jakieś dziwne emo, są pieniądze na konferencje w grantach jak zawsze. A Open Access to jest inne zagadnienie, wcale nie oczywiste. Publikowanie wiedzy wygenerowanej za publiczne pieniądze w czasopismach, które następnie pobierają opłaty za dostęp do niej, też nie jest według mnie uczciwe.

  115. @froz
    „Pisząc o sponsorach miałem na myśli czytelników wspierających Cię jakąś kwotą na patronite, nie sponsorowane teksty.”

    Ach, ja ciągle myślę w kategoriach starych mediów. Holi szit! Crowdfundowany wywiad z [dajmy na to] Jo Nesbo? To jest coś, co bym chyba… chciał zrobić?

    „No ale oczywiście jest to swego rodzaju chodzenie po prośbie i może być mocno obciążające.”

    Wszystko jest obciążające – dude, tradycyjne media to też jest chodzenie po prośbie (w czasach przedcovidowych fizycznie, po korytarzu, od red. Annasza do dyr. Kajfasza). Ja to po prostu muszę sobie tłumaczyć z „geneksowego” na „millenialskie”. Po prostu choćby słowo „sponsor” co innego oznacza w tych językach!

    „Z drugiej strony chyba to nie jest jakaś zapisana prawnie reguła i w sumie co Cię to?”

    Jest, ale niejasna. W praktyce myślę, że w sądzie bym się wybronił, ale po prostu nie chcę być tutaj pionierem. Jak już to zrobię, wolę się powoływać na precedens typu „zobaczcie, red. Iksiński zrobił to samo i jego się nie czepiacie”.

  116. @wojtek_rr
    „Teraz jednak je sporo podnieśli, ale co dużo ważniejsze, jest cała masa możliwości uzyskania dodatkowego dofinansowania, tak że doktorant spokojnie zarabia lepiej niż adiunkt”

    Jak się jest doktorem, to też jest sporo możliwości zarabiania lepiej niż adiunkt. W tym sensie rzeczywiście wo może patrzeć na to, jak na wieloletnią inwestycję w to, żeby potem móc życzyć sobie wyższe stawki za wykłady ze studentami. Oczywiście jeśli tych a obecnych nie prowadzi w ramach grantów PO WER, jako reprezentant biznesu.

    „A Open Access to jest inne zagadnienie”
    Niektóre znane mi pokonferencyjniaki były OA w czasach, gdy w tych zwykłych czasopismach jeszcze się to nikomu nie śniło. No ale niech będzie, że teraz zamiast jeździć na konferencje i napełniać brzuszek konferencyjnymi ciasteczkami, naukowiec dla dobra świata powinien z tego zrezygnować i płacić za Open Access. No chyba, że ma grant, który czasami można nazwać dodatkową pracą, a grantodawca akurat nie wyciął tych kosztów z kosztów kwalifikowanych (co też zdaje się, że się zdarza).

  117. @WO
    „słuchajcie, robię to za friko od 14 lat, więcej za darmo już nie będę robić”.

    Nie możesz po prostu założyć tego nieszczęsnego Patronite’a co łaska i zobaczyć co Los przyniesie? Also lepiej mieć kilka stówek niż ich nie mieć.

  118. @zm
    „szczególnie jeśli od lat obraża się i wyrzuca stąd każdego kto ma inne zdanie.”
    Ja bym chętnie płacił pod warunkiem, że wo dalej będzie obrażał i wyrzucał. Szczególnie wyrzucał. Tak jak @Froz napisał. I w pełni się zgadzam – idealny patronite na początek to „zrzućcie się żebym dalej robił to co robię”.

    @wo
    No właśnie nawet nie musisz tak pisać. Możesz napisać „Lubię prowadzić tego bloga i będę prowadził go dalej, ale jeśli chcecie mnie wesprzeć to tu możecie. Obiecuję dalej wycinać absolwentów uniwersytetu youtuba”. As incredible as it seems, dla wielu ludzi to jest enough żeby dać hajs.

  119. @wo

    …5 PLN miesięcznie traktowałbym jako break-even. To może nie jest takie całkiem niemożliwe, jak wynika z tej dyskusji?…

    @zefir

    …jest mam wrażenie sporo osób funkcjonujących w formacie „robię to co robię, jak mnie lubicie to rzućcie hajsem”…

    Rany! Gdybyś nawet w tym podkaście czytał książkę telefoniczną, to i tak bym zadeklarował piątaka +( co nie znaczy że bym słuchał), w podzięce za jakieś dziesięć lat przygody na twoim blogasku.
    Na marginesie. Na Nowy Świat wpłacam dychacza, choć ostatnio niewiele mam czasu żeby słuchać.
    Na takie iskierki, a mam wrażenie że ty też mieścisz się w tej definicji, trzeba dmuchać by nie zgasły.

  120. @loleklolek_pl

    „Benefitów w postaci urlopów bez potrzeby sprawdzenia potem setek tysięcy maili to nie widziałem nawet w korpo.”

    W tych lepszych korpo uczą że najbardziej produktywne i polecane podejście na po urlopie to przenieść te 500 nieprzeczytanych maili do innego folderu niż inboks (a mądrzy ludzie dodają żeby je po prostu skasować) i nie robić z nimi nic, nie czytać ich, tylko zająć się bieżącą pracą. Jak ktoś ma do ciebie coś ważnego to z pewnością napisze jeszcze raz. A jak nie to szkoda tracić czasu na czytanie maila który się zdezaktualizował.

    @wo
    Popieram zefira. Płacę już za parę blogów, zapłacę tego piątala i za twój. Nie ma znaczenia że od 14 lat jest za free, po pierwsze jak rozumiem nie mówimy o paywallu tylko o dobrowolnym patronajcie, po drugie przecież jest wystarczającą argumentacja że przez 14 lat utrzymywał cię kapitalista, który przestaje to robić a jeść trzeba.

  121. Wrzucam paru podcastowiczom/blogerom, nie żeby mieć dostęp do ekskluzywnych treści (i nie patrzę od jakiego poziomu jest do nich dostęp). Tylko róbcie tak dalej, łatwiej kupicie kolekcjonerskie wydanie filmu na BR, prenumeratę lub książkę a potem posłucham/poczytam jak dzielicie się co tam odkryliście.

  122. @MRW
    „zacząłem sprawdzać te patrony i to jest śmieszne; blog o popkuturze z 17k obs. na feju — zbiera 200 (dwieście) złotych na miesiąc O_O”

    Ponieważ mam przeczucie graniczące ze pewnością, że wiem, o którym blogu piszesz, widzę, że przydałaby się mała corrigenda. Wzmiankowany autor 1) tworzy notki bez żadnego większego planu ani określonego zakresu, tylko wedle swoich upodobań, 2) blog od dawna jest u niego tylko dodatkiem do strony a na fejsie, a nie odwrotnie, 3) ma tylko trzy progi, co ogranicza wsparcie (sam chętnie płaciłbym mu 2x więcej).
    Kiedy przywiozłem (w okresie współpracy z pismem) znajomemu kapitaliście egzemplarze NeoKawajca, bardzo się zdziwił, że ktoś w ogóle jeszcze chce robić takie treści na papierze. W ramach wykładu pt. „Wszystko się przenosi do Internetu” zetknąłem się wtedy z ksywą Archon. Facet prowadzi kanał o grach i nie ma głosu (w sensie „ma ciężko uszkodzoną dykcję”, nie „jego głos mi się nie podoba, ale nie umiem wyjaśnić czemu”) do tego stopnia, że miałem fizyczną trudność z dosłuchaniem jednego filmu w całości. Oczywiście w warstwie treściowej także nie było to nic powalającego. Szczególni masochiści mogą pooglądać sobie kilkugodzinne streamy, w których koleś przechodzi mozolnie platofrmówki z lat 90., ginąc raz za razem (może element element komiczny jest tam szczególnie pociągający, ale przypuszczam, że wątpię).
    Facet zgarnia obecnie ponad 7k miesięcznie.
    Inny przykład, Skazany Na Film. Robi bardzo porządnie zriserczowane, świetnie napisane, ciekawe wizualnie materiały na poziomie zachodnim (jego przypadek jest też o tyle interesujący, że przeszedł od omawiania popu do mistrzów mainstreamu). On podszedł do zagadnienia taktycznie, mianowicie zlikwidował progi (tzn. można się zadeklarować u niego na kwotę od 10 do 100 zł, ale dostaje się to samo). Sam już wyłapałem od niego w prezencie oryginał „Poduszyciela”, choć płacę mu dychę ledwie od kilku miesięcy. Obecne wpływy: ponad 3300 zł.
    Znajduję zatem sugestię, że WO przy swoich obecnych zasięgach, poziomie stabilizacji życiowej, jasnym określeniu profilu i metody tworzenia treści, nie dociągnąłby do 2k uważam za cokolwiek śmieszną. Jeżeli chciałeś zdissować samą ideę Patronite’a, to pozostają mi tylko nieśmiertelne słowa Joanny Krupy: „Spróbuj jeszcze raz, Ziemkiewicz!”

  123. Dołączam się do chóry chętnych płacić dobrowolnie comiesięczną składkę w patronite na paliwo twórcze na tworzenie tego bloga. Myślę, że to mógłby być dobry punkt startowy dla Autora, oczywiście o ile przezwycięży kwestię konfliktu interesów z pracodawcą.

  124. „kilkugodzinne streamy” właśnie ciekawi mnie to zjawisko, niby wszędzie ciemiężeni prekariusze, a zaczynają dominować treści, które wymagają poświęcenia połowy dnia.

  125. @MRW
    Jesteś poważnym człowiekiem, więc mogę Ci zaufać względem sprawdzenia, że kanał i strona na Patronite są firmowane przez konkretnego kolesia? Jeżeli tak, to po cóż te krotochwile?

  126. @Nankin77
    „„kilkugodzinne streamy” właśnie ciekawi mnie to zjawisko, niby wszędzie ciemiężeni prekariusze, a zaczynają dominować treści, które wymagają poświęcenia połowy dnia.”

    Chyba głównie gimbaza, licbaza, studbaza jest targetem. Natomiast jeśli chodzi o prekariuszy, to jakby z definicji czasami zapieprzają 48h na dobę, a czasami ma przerwę w zatrudnieniu.

  127. Ja to widzę w modelu podkastów nadawanych na przykład z tygodniowym opóźnieniem na YT czy Twitchu (niski próg wejścia), a na bieżąco dla ludzi opłacających patronite/patreona, na jakiejś innej platformie, nawet jako osobny kanał na Discordzie, na ten przykład, gdzie Gospodarz sam administruje rolami uczestników i płacący mają dostęp do kanału z podkastem, a niepłacący mają tylko bloga i YT. Taki model sprawdza się u tzw. technologicznych jutuberów, jak LTT, lub niszowych jak Forgotten Weapons, a tutaj mamy/mielibyśmy jutubera/podcastera/strimera (najmniej obrzydliwe zostawić) i niszowego, i technologicznego. Usilnie się na Floatplane uparłem, za co może mnie trafi plonk, dlatego, że zdejmuje to odium supportu – płatności, problemów z zalogowaniem, „niedziałaniem” etc, niestety w Polsce takiej platformy nie ma… Jaki by ten model nie został wybrany, z chęcią te 5$ wpłacę.

  128. ale mówisz o tym link to patronite.pl czy czymś innym?
    „Cześć! Nazywam się Arkadiusz Kamiński choć jeśli czytasz ten opis to prawdopodobnie wiesz, że kryję się częściej pod pseudonimem „Dark Archon”. Od ponad dziesięciu lat prowadzę wraz z grupą dzielnych ochotników portal o grach wideo o nazwie arhn.eu.”

    GRUPA DZIELNYCH OCHOTNIKÓW.

    „Dzięki wsparciu naszych Patronów rozwinęliśmy skrzydła. W 2017 to z ich pomocą wyprodukowaliśmy niezależnie wysokobudżetowy, pełnometrażowy film dokumentalny na temat powstawania pierwszego Wiedźmina. To również dzięki nim mogliśmy go następnie opublikować za darmo w internecie.

    W 2018 chcielibyśmy kontynuować misję edukacyjno-rozrywkową — dzięki wsparciu Patronów chcemy zrealizować kolejny krótkometrażowy film dokumentalny, przygotować serię materiałów na temat konsol firmy Sega i być może poszerzyć redakcję o kolejną parę rąk do pomocy.”

    Liczba mnoga, mówi to panu coś?

  129. @MRW
    Owszem, mówi na tyle, że użyłem czasownika „firmować”. (Przeczytaj pierwsze zdanie.) Teza, jakiej zdajesz się bronić, nadal ma wątłe podstawy. Nie zarobiłby koleś samodzielnie siedmiu kafli, to dostałby cztery. Albo trzy i pół (wątpię, czy mniej od kogoś tworzącego wideoeseje o Wendersie i Pasolinim). Natomiast wyciąganie wniosków z tego, że ktoś zbiera dwie stówy w sytuacji, gdy 3/4 jego aktywności to przeklejanie na fejsa newsów, śmiesznych obrazków i pisanie kilkuzdaniowych wrzutek, ma dowodzić czego właściwie?

  130. W skrócie — przychodzisz do blogera i opowiadasz, że jakiś bloger zarabia 7 kafli miesięcznie; po sprawdzeniu okazuje się, że to nie (v/b)loger, a kolektyw prowadzący bogaty w treści portal, który większość kasy dostał z okazji filmu dokumentalnego o superpopularnej grze. A przyłapany na niekumacji brniesz w fantazje „ile by dostał sam”.

  131. @MRW
    Ten „film dokumentalny” jest wrzutką na YT. Skąd masz informacje o „większości kasy”, to ja nie wiem. Ignorujesz informację o tym, że dziwnym trafem człowiek nazywa portal od swojej ksywy, jest prezenterem filmów na kanale, nie odnosisz się do drugiego przykładu (bo stamtąd, nie z „fantazji” biorę skalę porównawczą), nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Akurat w temacie YT mniemam mieć większą kumację od ludzi piszących „Pomyliłeś mnie z kimś, kto ogląda tubki”. Tak więc przed rozpoczęciem roleplayu oficera śledczego z pisaniem tekstów o „brnięciu” i „przyłapaniu” warto jednak sprawdzić swój kapowniczek, sierżancie.

  132. wystarczy czytać, zamiast ssać brudnego palucha

    „Dzięki wsparciu naszych Patronów rozwinęliśmy skrzydła. W 2017 to z ich pomocą wyprodukowaliśmy niezależnie wysokobudżetowy, pełnometrażowy film dokumentalny na temat powstawania pierwszego Wiedźmina. To również dzięki nim mogliśmy go następnie opublikować za darmo w internecie”

    My, my, my. Nie jeden typ. Przestań się kompromitować.

  133. @MRW
    Michale, to, że Archon nie działa w pojedynkę i przeskakuje między liczbą pojedynczą a mnogą, było poruszone już wcześniej. Odniosłem się do tego, Ty zaś nie odnosisz się ani do całości mojej argumentacji, dorzucasz tylko obelgi i fantazje quasi-erotyczne. Z miłą chęcią wznowię wątek dyskusji, jeżeli będzie prowadzona na poziomie autora trzech powieści (nierównych, ale ładnych), tomu eseistycznego (całkiem udanego) oraz współpracownika pisma z tradycjami. Nie zaś czternastolatka z nieprzepracowanymi odruchami emocjonalnymi. Zaiste, nie wiem, jaką Ci krzywdę M. uczynił, ale musiała być straszliwa, skoro godzisz się z błahego w sumie powodu mieć publicznie i pod nazwiskiem takie „incydenty twitterowe”. Warto było?

  134. @piotrkowalczyk

    Można godzinami prowadzić flejm, kto z was co powiedział / napisał i co miał na myśli, i byłem o włos do przyłączenia się do niego. Ale zamiast tego taka myśl. Nawet w najbardziej przychylnej interpretacji Twojego wpisu, nadal będą to przykłady nieadekwatnego do prowadzonej dyskusji. Przypomnę więc, piszemy o przyszłości naszego szacownego gospodarza, w tym o opcjach tak średniowiecznych (doktoraty, uniwersytety) jak i fantastycznych (zrób bloga i weź kredyt, ten, patronite). Podawanie tu jako przykładu gościa, który „firmuje swoją ksywą” machinę zdolną do wydania dwugodzinnej produkcji (khem, „wrzuty”) z dziesiątkami wywiadów, profesjonalną oprawą itd. to prawie tak, jakbyś proponował WO, nie wiem, założenie własnej gazety na bazie bloga. Tu nawet by było bliżej profesji, no ale jednak kwestia skali.

    Inaczej mówiąc, zrobiłeś takie porównanie, jakbyś osobie robiącej pierwsze kroki na instagramie dawał za przykłady Kardashianów czy Jennerówny, co „firmują” własną „ksywą” jakieś „wrzuty”.

    ______________________

    Inny temat. Ktoś wyżej wspomniał coś w stylu, że jutuby są dla gimbazy i innej cośtam-bazy. Zaryzykuję tezę, że podcasty są dla innego targetu, a mianowicie dla tej części klasy pracującej, która miewa okienka czasowe dla zmysłu słuchu. Przykładowo podczas jazdy samochodem. Albo przy jakichś wpół-zautomatyzowanych czynnościach. Jeden puści w tym czasie muzykę, inny radio, a trzeci jakiś podcast z treścią. Tak więc nie odrzucałbym w przedbiegach opcji „Orliński czyta z bloga”.

    (Ja osobiście preferuję zawsze tekst, ale specyfika mojej pracy jest taka, że tekst się łatwiej prokrastynuje. Nie wiem, jak u innych)

  135. @mrw
    Z przykrością stwierdzam, że źle Ci robi przebywanie na Twitterze, zaczynasz mówić tamtejszym językiem. Co do meritum, to dla mnie każda suma powyżej 2k miesięcznie wpada w klasyfikację „wow, jak dużo”, więc to naprawdę nie ma znaczenia, 4k, 7k, czy 15k. Wszystkie takie przykłady są ciekawe.

  136. @ bert „specyfika mojej pracy jest taka, że tekst się łatwiej prokrastynuje”

    No właśnie, u mnie też! Łatwiej mi „na chwilę” przełączyć się na czytanie bloga i komciów, bo właśnie zaciąłem się przy rozwiązywaniu problemu/ skończyłem jakiś etapik pracy/ to co teraz robię mnie nudzi, niż z uwagą słuchać. W tle mojej pracy mogę słuchać tylko mało agresywnej muzyki (a i to nie zawsze). Piąteczku i innych podkastów słucham w samochodzie, przy sprzątaniu lub prasowaniu.

  137. @Bert04
    Trochę o co innego mi chodziło. MRW podał przykład „typa”, który monetyzację traktuje jako kompletny afterthought i dodatek. Wyciąga z tego wniosek, że system patronacki jest „śmieszny”. Ja zaś, że jeżeli ktoś nie dba o pieniądze, to będzie miał ich mało, a jeżeli się stara, to dużo więcej. Co do tego profesjonalizmu (serio, posłuchaj jak Archon mówi) i skali, nie przeceniałbym ich. Frederik Knudsen dwugodzinne dokumenty robi samodzielnie (z drobną gwiazdką w tym miejscu, bo dla wielu autorów własny montażysta to standard, nie jestem pewny, czy tak jest i w tym przypadku), Skazany robi materiały circa półgodzinne wymagające riserczu, starannego (artystycznego wręcz chwilami) montażu oraz błyskotliwej myśli przewodniej i także sobie radzi w pojedynkę. Widziałem, co się działo w komentarzach przed zamknięciem Bloxa, widzę i tutaj ludzi z góry deklarujących się w obcej walucie, jestem zatem umiarkowanym optymistą.

  138. @Korba

    Jeżeli pracuję w biurze to też tak mam, ale jak jestem częściej w delegacjach (miewam takie miesiące) to czasem spędzam w niektóre dni łącznie 2-3 godziny w samochodzie. Dotychczas radio wypełniało te luki ale ostatnio na serio myślałem o jakimś „oczytniku tekstu”, coś jak dla osób niedowidzących albo jakaś CortanAlekSiri, żeby móc po drodze korzystać przynajmniej biernie z forów czy blogów.

    PS: A jak wspomniałeś o muzyce, w samochodzie przed jakąś ciężką naradą z jakimiś dupkami, polecam „mocno agresywną”.

    @piotrkowalczyk

    OK, w tym sensie to rozumiem, choć nadal to przykłady skrajności lub docelowego rozwoju, a nie „następnego etapu”. A z tymi deklaracjami to różnie bywa, rozumiem obawę gospodarza przed takim decydującym „sprawdzam, kto mnie na serio lubi, a kto tylko za darmo”. Ja niestety zaliczam się do tej drugiej grupy, co niniejszym otwarcie deklaruję (choć nadal będę linkował teksty na miarę skromnych możliwości tam gdzie jestem aktywny).

  139. Bert04

    ” ostatnio na serio myślałem o jakimś „oczytniku tekstu”, coś jak dla osób niedowidzących albo jakaś CortanAlekSiri, żeby móc po drodze korzystać przynajmniej biernie z forów czy blogów.”

    Używam, mam nawet notkę (na fejsie, ale publiczna, jak nie masz daj znać tu, wrzucę gdzie indziej)) Siwa mnie przekonała. „Czytam” teraz dwa razy więcej.

    link to facebook.com

  140. Jako potencjalny wpłacacz, proponuję następującą wariację crowdfundingu: ustawienie progów dla całości tutejszych bywalców, np. przy łącznej sumie wpłat do 2k miesięcznie prowadzenie bloga jak dorychczas, 5k coś wiecej itd. Oczywiście progi i content wedle uważania gospodarza.
    Treści cały czas otwarte i dostępne publicznie i równo, obawiam się że jakość komentarzy i dyskusji mogłaby ucierpieć przy wcześniejszym dostępie dla płacących.
    Motywacja do płacenia: dokładnie cegiełki i nakręcanie tego miejsca w inernecie. Im większy ma zasięg, tym lepiej. Dla mnie enough.

  141. @tandaradam
    Bardzo dziękuję. Z przestawionych tu propozycji najbardziej podoba mi się opcja typu „ask me anything”. Jak wiecie, alergicznie reaguję na Redagowanie Obywatelskie, tzn. domaganie się notki na konkretny temat. Zwykłem mawiać, że tematy to ja przyjmuję tylko od płacących redaktorów. No więc właśnie…

  142. Wątek poboczny do dyskusji ale na Wirtualnych mediach wpadła mi w oko wypowiedź kogoś od PR w Agorze (mam nadzieje, że nie uchybiam tu niczemu wspominając o tym, jak tak to proszę skasować), która skłoniła mnie do przemyśleń czy w ogóle jest sens abym płacił za elektroniczną prenumeratę GW. Z mojego punktu widzenia poza Magazynem Książki to „skala i potencjał” pozostałych biznesów może nie być już za bardzo dla mnie.

    ps. poradnik dla zwalnianych autorstwa WO sam bym poczytał, albo nawet posłuchał, zgodnie z postulatami z innych komentarzy.

    „- Na chwilę obecną Agora nie ma planu przeprowadzenia zwolnień grupowych, a kolejne zapowiedzi Pana Wojciecha Orlińskiego na ten temat są równie trafne, jak przepowiednie o końcu świata. W Agorze, podobnie jak w innych firmach, zmienia się skład zespołów w zależności od skali i potencjału rozwoju poszczególnych biznesów – komentuje dla portalu Wirtualnemedia.pl, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Agory.

    Czytaj więcej na: link to wirtualnemedia.pl

  143. @obywatel
    „ps. poradnik dla zwalnianych autorstwa WO sam bym poczytał,”

    Cóż, członkowie związku płacą za to składki! Niepokoi mnie, że dziennikarz „WM” trochę to przekręcił – urlop NIE CHRONI przed zwolnieniem. Radzę wykorzystanie urlopu po prostu dlatego, że w razie zwolnienia on się zwyczajnie marnuje (wlicza się w okres wypowiedzenia).

    „Na chwilę obecną Agora nie ma planu”

    Ta, oni tak zawsze, że na chwilę obecną, na dzień dzisiejszy. Za dzień, za chwilę plany się mogą zmienić.

  144. @wo
    „Zwykłem mawiać, że tematy to ja przyjmuję tylko od płacących redaktorów. No więc właśnie…”

    Jest więc byznesplan, są inwestorzy. Let’s roll!
    Osobiście wolałbym i artykuły w GW i podkast równolegle.
    Ale co my małe żuczki możemy chcieć.

  145. @doktorat
    „To właśnie dojazdy Baran wymienia jako główną przyczynę, dla której nie chciał rozwinąć swojej pracy magisterskiej do doktoratu – choć była na tyle oryginalna, że miał takie propozycje. Pewnego dnia przyjechał na uczelnię i nie mógł znaleźć wolnego miejsca parkingowego ani pod UCLA, ani w całym pobliskim Westwood. Uznał, że to znak od Boga: gdyby Bóg chciał, żeby Paul Baran napisał doktorat, zwolniłby chociaż jedno miejsce.”

  146. @WO
    Czytam twojego bloga od samego początku, wcześniej czytałem twoje potyczyki na pl.comp.os.adovcacy. Podzielam opinię tandaradam oraz froza. Będę wdzieczny za możliwość regulranego czytania dwóch – czterech notek w miesiącu.
    Załóż konto na patronite i sprawdź co się będzie działo. Konto zawsze możesz usunąć. Nie spróbujesz – nie wiesz.
    pozdrawiam

  147. 1. Sytuację Agory w ogóle przyjmuję ze smutkiem w jakimś stopniu jako nieunikniony rezultat medialnych przemian, ale w większym jako kolejny kryzys liberalnego medium które stanowiło i stanowi jednak punkt odniesienia. Nie wiem czy zarząd mógłby podjąć lepsze decyzje biznesowe. Pewnie tak. Ale też pamiętam eksperyment z „Nowym Dniem” nie wydawał się 15 lat temu taki głupi. Zabrakło „odwagi” pójścia w pełen tabloid. Ale od środka pewnie wyglądało to wielokrotnie mniej różowo. Ja wiem że upadek „GW” jest zapowiedziany i przez wielu oczekiwany ale jednak szkoda.
    2. Wspominane „Forgotten Weapons” zarówno jako strona www jak i kanał na YT polecam do wnikliwego case study. Autor we wzorcowy sposób zmonetyzował bardzo niszowe hobby i rozbudował je do przedsięwzięcia wydawniczego (2 ciekawe książki wydane na Kickstarterze niestety z zaporową jak na krajowe warunki ceną) oraz finansowaniem kwerend archiwalnych. A przecież można zobaczyć naprawdę amatorskie początki. I to pokazuje że ani dykcja ani sprzęt nie są problemem. Trzeba tylko mieć tę iskrę która pozwala zainteresować tematem. A Ian ma teraz w środowisku renomę która pozwala mu docierać do rzeczy naprawdę unikalnych. Więc można a 1$ miesięcznie pozwala na naprawdę dużo.
    3. No i wypada zgłosić akces do tego 1$ autora. Powodzenia.

  148. @WO
    Ja rownież czytam ten blog (tego bloga?) od wielu lat. Rzadko komentuję ale zaglądam często. W ramach wdzięcznosci dla niesamowitej pracy wykonnej przez autora rownież deklaruję swoich parę euro do skarbonki regularnie wrzucać.

  149. Chętnie dorzuciłbym swój marny grosz byleby mieć pewność, że blog będzie żyw. I że na straży dyskusji będzie stać gospodarz, bo tutejsze komentarze – choć czasami odchodzą za bardzo od pierwotnego tematu – czytam od deski do deski.

    Bardzo mi przykro patrzeć na to co się dzieje Agora, praca w GW to było moje szczenięce marzenie, skuteczne zniszczone zresztą stażem w Gazecie Stołecznej i opowieściami osób którym udało się tam (w sensie Agorze) zostać dłużej (i będących zwodzonymi, że już za moment otrzymają obiecany etat, pół etatu itd.). Jednocześnie zadziwia mnie jak skutecznie zniszczono rzeczy, które działały dobrze „Duży format”, „Magazyn świąteczny” – przecież obecnie to są strzępy, nadal wyśmienite, dawnej potęgi. I ciągłe narzekanie, że rzeczywistość jest nie taka jakby sobie tego zarząd życzył, bez przyznania, że może część podjętych decyzji była, cóż za zaskoczenie, kompletnie nietrafiona.

    Chociaż mi najbardziej szkoda portalu tworzonego przed dwie redaktorki na gazecie, który miał fantastyczny kontent (nie mogę sobie przypomnieć nazwy tego projektu).

    Tak, wiem. To się nie wydarzy, a przynajmniej nie w spółce której jedynym pomysłem na prowadzenie np. kina Femina było jeszcze więcej filmów które puszczają wszyscy inni…

    Trzymam kciuki, że gospodarz jednak pozostanie jeszcze chwilę w Agorze (raczej dlatego, że podobnie jak gospodarz jestem zwolennikiem stałego, sprawdzonego etatu w firmie). A jeżeli nie… to ponowię deklarację, że z przyjemnością rzucę groszem w gospodarza. I np. te 187 złociszy za prenumeratę GW oddam gospodarzowi. Przynajmniej będę mieć pewność, że nie użył gospodarz translatora…

    Co do doktoratu z historii Internetu w Polsce to dobrym adresem mógłby być profesor Jerzy Kochanowski z Instytut Historycznego UW. Człowiek który pisał m.in. o czarnym rynku w PRL. Niestety, prof. Michałek, wspaniały amerykanista, nie żyje od kilkunastu lat. A to byłby świetny promotor na takie dzieło.

  150. @rpyzel

    „Używam, mam nawet notkę”

    A masz notkę na temat „Jak ustawić program, żeby ładował bloga razem z komentarzami”? Bo mi przy dzisiejszej próbie wyszło bez.

    (Ten post zawierał pewnie lokowanie produktu)

  151. Ja tak słucham grubych ebooków, na które nie mam czasu, blogów i artykułów nie próbowałem jeszcze. Autor programu odpowiada na maile (po polsku też), może coś doradzi.

  152. @rpyzel
    Jeszcze aporpos tego drugiego kierunku, to przecież nawet podczas obowiązywania tej nieszczęsnej ustawy (pamiętam jaka wtedy była złość w środowisku studenckim na Kudrycką, nie tylko za drugi kierunek ale też za stypendia naukowe) ustawa nie brała pod uwagę studiów zaczętych przed wejściem w życie tej ustawy.

  153. @nudnykotlet
    „I ciągłe narzekanie, że rzeczywistość jest nie taka jakby sobie tego zarząd życzył, bez przyznania, że może część podjętych decyzji była, cóż za zaskoczenie, kompletnie nietrafiona.”

    Akurat czytając strategię Agory nie mam wrażenia że jest tam tęsknota za czasami minionymi, raczej pogodzenie z tym że GW i Tok.Fm będą generatorem treści „premium” a.k.a niszowym a pieniędzy jako takich trzeba szukać poza rynkiem reklamy, czyli narzędzia e-commerce, rozrywka, kina etc.

  154. @WO i FW
    Pomimo, że sam nawiązałem do Forgotten Weapons jako przykładu udanego korzystania z patronite i zgadzam się, że Szanowny Gospodarz mógłby zerknąć tam by zbadać jak udane przedsięwzięcie wygląda to jednak różnice są większe niż mniejsze.

    FW jest niszowe, ale po pierwsze to nie jest aż tak mała nisza (szczególnie jeśli połączy się ją z ogólno-strzeleckim InRange) po drugie Ian z FW jest w tej niszy absolutnym topem. Na cały świat.
    Sądzę, że nie jest ambicją Szanownego Gospodarza być absolutnym światowym topem na cały świat w czymkolwiek (i słusznie).

    To co mocno różni też FW od np bloga WO to niewielki wpływ komentarzy na FW dla jakości kanału oraz diametralnie inna sytuacjia u WO (tak komentarze Awala jak i rozproszona wiedza fachowa innych stałych użytkowników to spora wartość, okazjonalne wykwity prawicowe są doskonałym comic reliefem). Dlatego nie wydaje mi się by np dzielenie dostępu do notek zależnie od statusu „płatnik/nie płatnik” miało sens – dyskusja wtedy byłaby upośledzona.
    Jakieś materiały premium mogą być za to sensowne (plus prawo do zadawania pytań itp itd).

  155. @Dude Yamaha

    za chwilę nie będzie miał kto tworzyć tych treści „premium”, bo żeby móc tworzyć takie treści to jednak zespół musi mieć czas i spokój a nie zastanawiać się czy wyrzucą ich w Q1 czy w Q3. Oczywiście to są zmartwienia tych nielicznych, którzy jeszcze nie zostali zmuszeni na przejście na „współpracę”. Poza tym nawet treść premium musi czasami skorzystać z porządnej korekty, kogoś kto to ładnie złoży itd. itp.

    Myślę, że jednak Agora tęskni za czasami gdy była nieco potężniejsza a jednocześnie ci którzy roztrwonili tę siłę, w większości, w niej trwają…

  156. @Dude Yamaha
    „…raczej pogodzenie z tym że GW i Tok.Fm będą generatorem treści „premium”…”

    Szkoda, że to domniemane pogodzenie nastało po tym, jak ileś tam audycji „premium” zlikwidowali, żeby w prime time było miejsce na telefony od słuchaczy!

  157. bardzo przygnębiająca notka, choć z nutką wesołych wspomnień*. Jako żem w podobnym wieku i też „w mediach”, to coraz częściej łapię się myślach, żem się źle pokierował w życiu. I kreślę sobie alternatywne ścieżki kariery, gdzie byłbym teraz…
    Kreśląc taką alternatywną ścieżkę kariery dla nie-redaktora Orlińskiego, pewnie byłby teraz profesorem (nie sądzę, że chemii, gdzieś by odbił w stronę nauk społecznych), pewnie istotny epizod jego kariery związany byłby z aktywnością w UE. Na obecnym etapie życia kusiłaby go polityka.
    Jedynym minusem tego alternatywnego WO byłoby pewnie to, że… nie pisałby tego bloga.
    A całkiem serio. W tej Agorze to jest jakoś tak, że jak się z niech odchodzi, to odejść się do końca nie odchodzi. I albo są jakieś okopressy, albo internety, ale ciągle orbituje się wokół tej Czerskiej, na bezdechu jakimś. Dlatego podziwiam tę deklarację o zostaniu nauczycielem chemii, bo to jest takie pokazanie wymownego palca temu adresowi. Jeśli po takim demarche nie zadzwonił nikt z konkurencyjnych mediów z porządną propozycją, to cóż, rzeczywiście, czasy przyszły podłe i złe, niezłych piór się już nie ceni.
    *wesoła nutka jest zaś taka, że robiącym prawdziwy tabloid epopeja Nowego Dnia dostarczała niewypowiedzianej wręcz radochy. Byliśmy jak wiejskie chłopaki gapiące się, jak miastowi próbują doić krowy. Ech, czasy

  158. @patronite
    Wpłacałbym. Bez żadnych bonusów ani zobowiązań. Nawet jeśli będziesz mnie wycinał. 13 lat czytania to spory dług…

    @flame
    O, prsf-f jak żywy!

  159. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną kwestię, która nie została poruszona w dyskusji, a która powinna być przecież bliska autorowi i czytelnikom bloga – mianowicie podatki.

    W chwili obecnej interpretacja jest taka, że kasa z patronite czy innych podobnych zbiórek jest opodatkowana podatkiem od darowizn. Czyli, w większości przypadków 0%, bo chyba rzadko się zdarza, żeby patron był na tyle hojny by przekroczyć limit (niecałe 5 tys. zł w ciągu pięciu lat). A nawet jak przekroczy, to trzeba zapłacić jakieś w sumie niewielkie kwoty i oczywiście tylko od nadwyżki.

    Ale czy taka interpretacja się utrzyma? To chyba dość ważne pytanie, w kontekście tworzenia życiowych planów. Nie znam oczywiście odpowiedzi na to pytanie, ale podejrzewam, że w perspektywie kilku lat się nie utrzyma. Po pierwsze, najważniejsze, do niedawna niewarto było się schylać po fistaszki. Teraz, w obecnej sytuacji finansów publicznych, to już nieaktualne. Poza tym, wraz ze wzrostem popularności tej formy wynagradzania twórców, za kilka lat to mogą już nie być fistaszki tylko realne dziesiątki czy setki milionów złotych dodatkowych wpływów. Po drugie, mniej ważne, ale wciąż ważne – czy wpłaty na patronite to rzeczywiście darowizna? Darowizna to świadczenie bezpłatne. Patronite to coś za coś, i to nawet wynika z dyskusji powyżej – ja ci przeleję jakąś sumkę WO, ale w zamian oczekuję, że będziesz wrzucał wpisy na bloga albo podcast. No i wtedy, jak się zmieni interpretacja dot. opodatkowania patronite, to zamiast np. 5 tys. zł na rękę będzie dużo mniej – bo trzeba będzie zapłacić pit, zus etc. No ale tak chyba powinno być?

  160. @nudnykotlet
    „I ciągłe narzekanie, że rzeczywistość jest nie taka jakby sobie tego zarząd życzył, bez przyznania, że może część podjętych decyzji była, cóż za zaskoczenie, kompletnie nietrafiona.”

    Raczej uświadomienie sobie, że czas na budowę imperium medialnego minął 15 lat temu i że ten Titanic idzie na dno. Zgadzam się, że „Nowy Dzień” czy ten portal społecznościowy w który wpompowali zyliony to były nietrafione inwestycje, ale największą wtopą wizerunkową była afera Rywina. Z biznesowego punktu widzenia ujawnienie tej afery było samobójstwem, ponieważ „Wyborcza” zaczęła być postrzegana jako część Układu. Po tym ciosie „Wyborcza” straciła część dawnego prestiżu i już się nie podniosła (bez tego sprzedaż kioskowa pewnie malałaby i tak, tyle że wolniej).

    „Wyborcza” chwali się subskrypcjami i ogłasza, że co prawda sprzedaż kioskowa maleje, ale za to jej czytelnicy „przenoszą się do netu”. Zastanawiające jest, że nikt nie dostrzega w pokoju tego słonia, którym jest fakt, że w internecie nie ma pieniędzy, że pod względem finansowym to pustynia. A brak pieniędzy to „death spiral”: dalsze zwolnienia, a wiec produkowanie shitkontentu na śmieciówkach, a więc dalsze pogłębianie spadków, a więc dalsze redukcje etatów… Prowadzi to do tabloidyzacji, która powoduje, że niedługo na jedynce Świątecznej pojawią się wywiady z Dodą („Doda, a co sądzisz o reformie edukacji?”). Dla mnie to smutne, bo demokracja potrzebuje mediów niezależnych od władzy i wielkiego kapitału, a na internetowej pustyni umrą z pragnienia. Z prasy papierowej w dłuższej perspektywie na rynku przetrwają tylko tygodniki prawicowe, które mają kroplówkę, a więc ich przychody są niezależne od realnej sprzedaży.

    @krzloj
    „Szkoda, że to domniemane pogodzenie nastało po tym, jak ileś tam audycji „premium” zlikwidowali, żeby w prime time było miejsce na telefony od słuchaczy!”

    Też tego nie rozumiem. Telefony od słuchaczy to typowy zapychacz, wrzucenie tego w prime-time to absurd. Może uzasadnili to badaniami rynku, żeby mieć pretekst do zrzucenia porządnych, ale bardziej kosztownych audycji. To typowe oszczędności, które prowadzą do strat.

  161. @monday.night.fever
    W internecie są pieniądze i to ogromne, czego GAFA jest najlepszym przykładem. Skoro za abonament ktoś płaci (ja np. płacę za abonament gazeta.pl/wyborcza.pl i za tok.fm), to znaczy że da się. Jakie są wpływy z tego tytułu i jak się mają do wpływów z prasy papierowej – nie wiem. Oczywiście jak za bardzo pojadą z oszczędnościami to w końcu zrezygnuje.

  162. @waclaw
    „Jakie są wpływy z tego tytułu i jak się mają do wpływów z prasy papierowej – nie wiem”.

    Kurcze, przecież wystarczy się chwilę zastanowić. Ile kosztuje prenumerata cyfrowa i jak się ma ta cena do ceny papierowej? W wersji miesięcznej bez promocji (a przynajmniej do niedawna promocje były co chwilę, a wersji na rok cena też mniejsza) 20 zł na miesiąc. To tyle, co dwa wydania weekendowe + jedno w tygodniu w papierze.

    A w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby cena służyła głównie do przefiltrowania klientów, aby grupa docelowa była cenniejsza dla reklamodawców. To znaczy – wpływy z reklam pewnie przewyższają wpływy ze sprzedaży. W internecie blokowanie reklam to norma, a nawet jak ktoś nie blokuje, to taka reklama jest dużo dużo tańsza niż w papierze (a szczególnie, jak porównać z papierem sprzed 10 lat).

    Z drugiej strony bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że koszt wydania internetowego takiej Wyborczej był wielokrotnie wyższy od wersji papierowej. Widać zresztą po tym, jak błyskawicznie szybko działa wyborcza.pl i jak znakomity jest to design, że za tym muszą stać znakomicie opłacani specjaliści, pewnie cały zespół regularnie dostaje wielkie premie.

    Swoją drogą, nie mogę zrozumieć, czemu nikt nigdy nie wypróbował zwykłego formatu gazety przeniesionego 1:1 do internetu, z dodaną interaktywnością, dopiero od niedawna Wyborcza ma to jako marny dodatek (i tylko dla dzisiejszego wydania), a i tak czyta się o niebo lepiej niż stronę główną.

  163. *”nikt nigdy” to oczywiście taka zgadywanka, po prostu nigdzie tego nie widziałem. Pewnie zaraz ktoś wyprowadzi mnie z błędu. Czekam z niecierpliwością.

  164. @waclaw
    „Skoro za abonament ktoś płaci (ja np. płacę za abonament gazeta.pl/wyborcza.pl i za tok.fm), to znaczy że da się. Jakie są wpływy z tego tytułu i jak się mają do wpływów z prasy papierowej – nie wiem.”

    Agora pisze o tym w swoich raportach. Ogólnie raporty dość klarownie tłumaczą wiele z tego co się dzieje, zachęcam do lektury jeżeli kogoś temat interesuje.

    „Pozytywny wpływ na poziom przychodów segmentu miał natomiast wzrost przychodów ze sprzedaży wydawnictw w związku z wyższą liczbą subskrypcji cyfrowych i zwiększeniem wpływów z tego tytułu. W rezultacie wpływy cyfrowe dziennika (ze sprzedaży prenumeraty cyfrowej oraz reklamy cyfrowej) wyniosły już blisko 11,2 mln zł, co stanowiło ponad 30,0% wpływów dziennika.”

  165. @monday.night.fever
    „ale największą wtopą wizerunkową była afera Rywina. Z biznesowego punktu widzenia ujawnienie tej afery było samobójstwem, ponieważ „Wyborcza” zaczęła być postrzegana jako część Układu. Po tym ciosie „Wyborcza” straciła część dawnego prestiżu i już się nie podniosła (bez tego sprzedaż kioskowa pewnie malałaby i tak, tyle że wolniej).”

    Ale nieujawnienie tego chyba raczej też w grę nie wchodziło? Przecież to nie była tajemnica. A sprzedaż jeszcze się jakoś trzymała kilka lat po 2002, na dobre zaczęła nurkować dopiero po 2007.

  166. Nie mozna bezpośrednio porównywac wpływów z tytułu prasy papierowej z wpływami za abonamenty. Przy prasie papierowej przychody od czytelnika pokrywaja koszty wydania, a zarabia się dopiero na reklamodawcach, albo cos w tym stylu. Przy abonamencie koszty „materiałowe” to utrzymanie serwera, wartości znikome w skali przedsięwzięcia.

  167. Czy ktoś może podać, jakiego rzędu kosztem jest utrzymanie infrastruktury technicznej gazeta.pl/wyborcza.pl? Wydaje mi się, że to powinien być jakiś ułamek tych wspomnianych 11,5 mln., ale może się mylę.

    Moim zdaniem przyszłością poważnych mediów powinno być połączenie dziennikarstwa z jakąś inną aktywnością w stylu „to jest TEN wykładowca Orliński, co pisze na GW”. Do tego bonusowe traktowanie przy doktoracie i dalszej karierze naukowej.

    Druga możliwa droga to bycie dziennikarzem jako wstęp do kariery politycznej lub biznesowej. (patrz ~Hołownia). Przyznaję, że droga trochę niebezpieczna, ale przy ogólnej mizerii plusy dodatnie mogą być większe niż ujemne.

  168. @Jacek Pryszcz
    „Czy ktoś może podać, jakiego rzędu kosztem jest utrzymanie infrastruktury technicznej gazeta.pl/wyborcza.pl? Wydaje mi się, że to powinien być jakiś ułamek tych wspomnianych 11,5 mln.”

    Wydaje mi się (ale to tylko moje palcossawki) że koszt infrastruktury jest śmieszny, ale z drugiej strony wpływy z abonamentu i reklam w internecie też są śmieszne. W internecie odpada np. cały kolportaż, nie musisz płacić dystrybutorom, z drugiej strony – zyski też są niższe niż z papieru. Można to sobie łatwo wydedukować: przecież gdyby te internety faktycznie pokrywały rosnące straty w sprzedaży kioskowej, Agora nie cięłaby czego się da i nie zwalniałaby dziennikarzy (no chyba, że internet to faktycznie kokosy, a spadająca sprzedaż to tylko pretekst dla zarządu).

    Zachowując proporcje, to wszystko wygląda jak „wygaszanie” połączeń PKP w latach ’90 (tniemy połączenia/zwalniamy dziennikarzy bo nikt nie jeździ/czyta, a że poszatkowana infrastruktura prowadzi do dalszego spadku przewozów, więc tniemy/zwalniamy tym bardziej). W końcu nikt ludzie przestają kupować bilety/gazety i przesiadają się na samochody/internet; kończy się to tak, że masz zmniejszającą się grupę klientów przy zachowaniu coraz niższych kosztów. Co dobre dla biznesu, niekoniecznie musi być dobre dla demokracji.

  169. @waclaw
    „Nie mozna bezpośrednio porównywac wpływów z tytułu prasy papierowej z wpływami za abonamenty.”

    Jeśli to do mnie, to uważam że porównywać można wszystko ze wszystkim, pytanie tylko jakie się wnioski z takich porównań wyciąga. Ja zresztą niczego nie porównywałem, podawałem tylko info o wpływach z abonamentów za ich raportem (dane kwartalne btw).

  170. @monday.night.fever
    „ale z drugiej strony wpływy z abonamentu i reklam w internecie też są śmieszne.”

    Nie takie znowu śmieszne, 11 mln zł za abonament + reklamę GW plus ok. 40 mln zł przychodów z reklamy internetowej z innych serwisów Agory w 1 kwartale 2020.

  171. Podobny mechanizm może być z tymi donejtami z patronejtów. Relacje zysków książki/podcasty mogą być dla autora tym, czym relacje papier/internet dla „Wyborczej”. Jako internetowy łoś dziwnie się czuję w roli Wujka Dobra Rada, ale radziłbym @wo skupić się na pisaniu książek (w tym jesteś dobry, kupuję w ciemno!), a nie na poleganiu na dobrowolnych wpłatach za wirtualny kontent. Ja na Twoim miejscu uruchomiłbym ten podcast czy kanał, ale traktowałbym to jako zajęcie zupełnie poboczne (w każdy piątek Orliński sobie pogada), dodatkowe, groszowe już z założenia i mające głównie promować pisane przez Ciebie książki, i w żadnym wypadku nie inwestowałbym w super sprzęt. Niestety w internecie, żeby zarobić konkretne pieniądze, trzeba być profesjonalistą, angażować się na 100%, żebrać i wchodzić w jakieś brudne dile z promowaniem produktów (a najlepiej mieć tzw. „gębę”, czyli wcześniej prowadzić pasmo śniadaniowe w TVN – w innym wypadku zbudowanie zasięgów to droga przez mękę). Społeczność czytająca tego bloga jest malutka, nie jesteś niestety Żakowskim, Lisem ani Olejnik, którymi interesuje się nawet „Pudelek”. Swoje podcasty uruchomił ostatnio Tomasz Stawiszyński z Tok FM – życzę mu powodzenia, sam coś mu wpłaciłem na dobry początek, ale nie bardzo wierzę w sukces jego projektu.

  172. @mnf
    „radziłbym @wo skupić się na pisaniu książek (w tym jesteś dobry, kupuję w ciemno!)”

    Spokojnie, ja też to sobie radzę! Nie zamierzam traktować donejtów jako głównego źródła utrzymania, raczej rozważam to jako scenariusz na wskrzeszenie podkastu.

    „życzę mu powodzenia, sam coś mu wpłaciłem na dobry początek, ale nie bardzo wierzę w sukces jego projektu.”

    Jego wpływy już by mi wystarczały, a nawet przekraczałyby założony próg break even.

    „największą wtopą wizerunkową była afera Rywina. Z biznesowego punktu widzenia ujawnienie tej afery było samobójstwem,”

    Tym mi zresztą akurat moi szefowie zaimponowali – że nie kierują się prostym interesem biznesowym i w kluczowych sprawach wybierają pryncypia.

  173. @aldek
    „W tej Agorze to jest jakoś tak, że jak się z niech odchodzi, to odejść się do końca nie odchodzi. I albo są jakieś okopressy, albo internety, ale ciągle orbituje się wokół tej Czerskiej, na bezdechu jakimś.”

    Przestrzegam przed traktowaniem Oka jako „czegoś w rodzaju Czerskiej”. Jasne, ze to ci sami ludzie, ale przecież nie widać po publicystce np. Adama Leszczyńskiego jakiejś przesadnej proagorowości. Obecne rozstania zwłaszcza w pokoleniu milenialsów (Justyna Suchecka, Estera Flieger, Michał Danielewski…) są raczej rozstaniami na dobre.

    Jeszcze 10 lat temu rzeczywiście było tak, że nawet po zwolnieniu z „Dużego Formatu” bardzo chciałeś mieć możliwość dalszego publikowania w nim, bo był taki okres, gdy w reportażu prasowym nie było lepszego szyldu. To jednak przeminęło z wiatrem przemian, teraz ludzie często odchodzą paląc za sobą mosty, reportaż nawet zwyczajnie wolą opublikować dajmy na to w „Piśmie”.

  174. @ „teraz ludzie często odchodzą paląc za sobą mosty”
    Coś mi się widzi, że nie trzeba odchodzić i palić za sobą mostów, żeby zniknąć z łamów. Ciekaw jestem jak silna jest zależność między tym, że trudno teraz spotkać Twój nowy tekst w Wyborczej i nie ma Cię w Toku, a faktem, że robisz za Agorowego Franka Sobotkę?

  175. @korba
    „Ciekaw jestem jak silna jest zależność między tym, że trudno teraz spotkać Twój nowy tekst w Wyborczej i nie ma Cię w Toku, a faktem, że robisz za Agorowego Franka Sobotkę?”

    Wydaje mi się, że jej nie ma. Dostawałem audycje i felietony będąc nim – i traciłem je też będąc nim (jestem nim w końcu od przeszło 9 lat, to nie jest tak, ze nagle mnie z wszystkiego wycięto w 2011).

  176. @mnf
    „Wydaje mi się (ale to tylko moje palcossawki) że koszt infrastruktury jest śmieszny”

    Obawiam się, że to palcossawki. Żeby utrzymać serwis internetowy wielkości Wyborczej, który jeszcze w dodatku musi cały czas reagować na zmiany na rynku, nowe formaty reklam i artykułów, nowe zagrożenia bezpieczeństwa, nowe partnerstwa biznesowe, a _do tego_ jeszcze dosypywać cały czas węgla pod serwery – w dzisiejszych czasach może to być chmura oczywiście, ale tu koszty wcale nie są niższe – to trzeba, na moje oko, zespołu minimum 20 deweloperów i utrzymaniowców. Czyli parę milionów.

  177. @wacław
    „W internecie są pieniądze i to ogromne, czego GAFA jest najlepszym przykładem”

    GAFA ma te pieniądze dzięki faktycznej monopolizacji. To, że oni budują monopole i mogą narzucać warunki, stwarza śmiertelne zagrożenie dla innych podmiotów, które albo są na ich łasce, albo dostają okruchy z pańskiego stołu.

    @wkochano
    „(…) koszty wcale nie są niższe – to trzeba, na moje oko, zespołu minimum 20 deweloperów i utrzymaniowców. Czyli parę milionów”

    OK. Mnie bardziej interesuje jednak stosunek kosztów utrzymania serwisów Wyborczej do przychodów z subskrypcji i reklam on-line vs. koszty i przychody wydania papierowego.

    Jak podają internety:
    „Z końcem kwietnia 2020 wydawca dziennika poinformował, że Gazeta Wyborcza posiada ponad 240 tys. stałych subskrybentów, którzy prenumerują wydanie elektroniczne gazety. Sprzedaż dzienna wydania papierowego od początku roku wynosi niespełna 80 tys. egzemplarzy. W tym samym miesiącu Agora zadecydowała o zwiększeniu dystrybucji pisma. Większy nakład Wyborczej trafia m.in. na stacje benzynowe, czy do placówek Poczty Polskiej”

    Czyli teoretycznie 3/4 czytelników to sieć. Ale ilu z nich to realni subskrybenci, tzn. tacy, którzy płacą więcej niż złotówkę miesięcznie? No i mam wątpliwości czy ludzie z wykupioną subskrypcją dostają ten sam kontent co na papierze. Kiedy masz zwykłą gazetę to ją przeglądasz, w internecie klikasz na to co jest na głównej, czyli – w przypadku bezpłatnego portalu gazeta.pl – na tzw. „gacie Dody”. Kolejny kamyczek do tabloidyzacji. Odnoszę wrażenie że przenoszenie prasy do sieci powoduje oszczędności i generowanie coraz większej ilości shitkontentu. „Tygodnik Powszechny” prawie nie ma przychodów z internetu, jego sprzedaż kioskowa od paru lat się zwiększa(!), a ciekawych treści (tzn. nie napisanych na kolanie za pięć złotych) tam nie brakuje. Z drugiej strony – spójrzmy na taki „Wprost”…

    Wracając do papieru i stosunku nakład/sprzedaż: kolejna kwestia która mnie niepokoi to rozpraszanie kolportażu – rzucanie większego nakładu do małych punktów, np. Żabek, jest dla mnie jako dla czytelnika wygodne (choć okazjonalnie gazety mogę w swoim sklepiku nie dostać!), ale dla wydawcy niekorzystne, ponieważ niesie ze sobą ryzyko większych zwrotów (im mniej punktów do których idzie więcej gazety, tym sytuacja jest pod tym względem bardziej stabilna). Normalnie kolporter reagował na to w sposób elastyczny – tu zmniejszymy dystrybucję, tam zwiększymy – ale przy dużej ilości punktów o nieregularnej sprzedaży jest to trudne do kontrolowania. W związku z zanikiem kiosków, które stanowiły coś w rodzaju „hubów” prasowych, zapewniających tym samym poduszkę bezpieczeństwa, rozproszenie kolportażu niesie za sobą większe koszty i ryzyko. A im mniejsze czytelnictwo, tym mniej kiosków… kolejny death spiral.

  178. @Agora i GW

    Z zainteresowaniem czytam komentarze o ewolucji Agory a dokładniej o samej Gazecie. Toż to przecież towarzysz połowy mojego życia więc dla mnie to trochę emocjonalna sprawa…. Zgadzam się z M.N.F, że Rywin był punktem zwrotnym w historii GW, ale nie dlatego że opublikowali (to plus) tylko jak to było „ograne” (np forma i treść zeznań red Michnika przed komisją). Gazeta może pisać wszystko, obalać rządy itd ale nie może być z nimi w jakiejkolwiek relacji poza „papierem”, żadnego wspierania, doradzania, nawracania, nakierowania czy też brzydzenia się tym czy innym środowiskiem. Gazeta powinna mieć zobowiązania i relacje tylko z nami, czytelnikami.

    Wszystko po Rywinie było – dla mnie – zawsze jakieś takie podejrzane, ze znakiem zapytania. I – co uczciwie muszę napisać, choć to dyskusyjne – afera Rywina zaczęła obecny cykl POPIS i zawsze gdzieś tam z tyłu głowy mam to męczące, upierdliwe pytanie czy nie można było tego inaczej? Wyżej napisałem, że gazeta musi pisać ale…. Zwłaszcza jak się porówna to co chciał Rywin z obecnym „business as usual” przeciętnego ministra zdrowia. A Leszek Miller wprowadzał nas do UE… Różnicę jakąś widzę.

    Ale to i tak nic w porównaniu do ewolucji treści samej gazety (nawet minus polityka). Ja się jeszcze załapałem na GW grubą na pare cm, prawie jak NYT. Sam pracuje w korpo więc rozumiem mechanizmy, rozumiem że jak się sprzeda anonimowemu funduszowi z Delaware to tylko kwartalny wynik ma sens. Ale to nie może tłumaczyć tego cyklu coraz większego cięcia sensu i treści. Przecież to szkodzi kasie! Widać to zresztą jak się zestawi Rzepę (prywatny facet) i GW, po lekturze stron politycznych w Rzepie mało z czym się zgadzam ale jakieś emocje się pojawiają. W GW skanuje tytuły red Żakowskiego (takie sam jak w Polityce) i Gadomskiego (takie same jak 10 lat temu) i trudno coś w sobie wskrzesić. Ostatnio się łapie na tym, że kupuje prenumeratę GW na złość prawakom a nie po to aby to czytać, zupełnie jak czytelnik Gazety Polskiej a rebours. Dziś kiedy za 15 USD można mieć prenumeratę NYT naprawdę nie wiem po co kupować GW jeśli Stołeczna de facto nie istnieje (co swoją droga jest jedną z największych nieszczęść procesu upadku prasy papierowej – Warszawa nie ma już żadnej lokalnej gazety), Duży Format podobnie. Świąteczna.

    Tym samym przyłączam się do głosów wsparcia dla Gospodarza w sprawie kontynuowania bloga i podkastów oraz przyłączam się do listy „patronajtów”.

  179. @Obywatel
    „Gazeta może pisać wszystko, obalać rządy itd ale nie może być z nimi w jakiejkolwiek relacji poza „papierem”…”

    Na obronę Wyborczej powiem, że wszystkie media mają jakieś sympatie polityczne. Michnik przynajmniej nie ściemniał że jest mu obojętne, czy Polską będzie rządził Tusk czy Kaczyński.

    „…żadnego wspierania, doradzania, nawracania, nakierowania czy też brzydzenia się tym czy innym środowiskiem”

    A ja lubię Wyborczą właśnie za to, za co cenię tego bloga: że BRZYDZĄ SIĘ różnymi środowiskami. Gdyby zaczęli relatywizować narodowców czy Korwina („niech zakwitnie sto kwiatów”, „każdy powinien móc się wypowiedzieć”), to bym ją wrzucił do śmietnika. Owszem – czasem dają wywiady z Giertychem czy Terlikowskim, i to jest żenujące, ale Korwina czy Zawiszę deplatformują. Inni takich oporów nie mają, każda baba z brodą to dodatkowe kliki.

    „Rywin był punktem zwrotnym w historii GW, ale nie dlatego że opublikowali (to plus) tylko jak to było „ograne” (np forma i treść zeznań red Michnika przed komisją)”

    Michnik pewnie naiwnie myślał, że sprawę będzie badać prokuratura, a nie jakieś klauny w TV.

    „afera Rywina zaczęła obecny cykl POPIS”

    Już nie przesadzajmy z omnipotencją Michnika – to negatywnie wpłynęło na sprzedaż Wyborczej, ale polityczne szambo wybiłoby tak czy inaczej. Tam już inni szatani byli czynni: Rydzyk z kolegami z Episkopatu, głupota Millera czy ludzie, którzy wylali gnojówkę na Cimoszewicza. Gdyby on nie wycofał się z wyborów, wygrałby je i nie byłoby dualizmu PO-PiS, a Tusk ramię w ramię z Kaczyńskim heroicznie walczyliby z postkomuną.

    „Ale to i tak nic w porównaniu do ewolucji treści samej gazety (nawet minus polityka). (…) Sam pracuje w korpo więc rozumiem mechanizmy”

    Więc rozumiesz, że korpo kalkuluje krótkookresowo. *DZIŚ* powywalamy dziennikarzy (na czym zaoszczędzimy parę złotych), a że gazeta straci poziom, a więc sprzedaż spadnie, a więc później znowu trzeba będzie ciąć koszty, to już jest problem, którym w przyszłości zajmie się Igrekowski. Spychologia i po nas choćby potop.

  180. @Dude Yamaha
    „Pozytywny wpływ na poziom przychodów segmentu miał natomiast wzrost przychodów ze sprzedaży wydawnictw w związku z wyższą liczbą subskrypcji cyfrowych i zwiększeniem wpływów z tego tytułu. W rezultacie wpływy cyfrowe dziennika (ze sprzedaży prenumeraty cyfrowej oraz reklamy cyfrowej) wyniosły już blisko 11,2 mln zł, co stanowiło ponad 30,0% wpływów dziennika.”

    Czy dobrze rozumiem, że 240 tysięcy czytelników cyfrowych (75% ogólnej liczby czytelników) generuje 30% dochodu, a 80 tysięcy czytelników tradycyjnych (25% ogólnej liczby czytelników) generuje 70% dochodu? To oznacza, że miałem rację – internet to fistaszki i śmiech na sali.

  181. @obywatel
    ” „Gazeta może pisać wszystko, obalać rządy itd ale nie może być z nimi w jakiejkolwiek relacji poza „papierem”…””

    Przecież to niemożliwe. Jeśli masz jakąś „linię”, jakieś poglądy, a medium które go nie ma byłoby dla mnie przynajmniej nieakceptowalne, to zawsze prędzej czy później władzę będą sprawować ci „nasi”. To co taka gazeta ma w tym momencie zrobić, zawiesić działalność czy zmienić poglądy na wręcz przeciwne?

  182. @monday
    Nie myl przychodów i dochodów. Niewykluczone ze te 70% przychodu (a nie dochodu) obciążają koszty papieru/druku/dystrybucji/zwrotów w takim stopniu ze ostatecznie zostaje kwota bliższa temu co zostaje 30% przychodom z internetu.

  183. „Owszem – czasem dają wywiady z Giertychem czy Terlikowskim, i to jest żenujące, ale Korwina czy Zawiszę deplatformują. Inni takich oporów nie mają, każda baba z brodą to dodatkowe kliki.”

    No nie wiem. Ostatni tekst Głuchowskiego relatywizujący uchwały o „strefach wolnych od ideologii LGBT” jest niebezpiecznie bliski platformizacji poglądów różnych pojebanych nacjonalistów-fundamentalistów.

    „Już nie przesadzajmy z omnipotencją Michnika – to negatywnie wpłynęło na sprzedaż Wyborczej, ale polityczne szambo wybiłoby tak czy inaczej”

    Ja rozumiem to jako tezę, że POPiS wydarzył się mimo wysiłków Michnika a nie jako wynik jego omnipotencji.

    „Tam już inni szatani byli czynni: Rydzyk z kolegami z Episkopatu, głupota Millera czy ludzie, którzy wylali gnojówkę na Cimoszewicza. Gdyby on nie wycofał się z wyborów, wygrałby je i nie byłoby dualizmu PO-PiS (…)”

    No i tu wyłania się ciekawe pytanie czy ci agenci sklejający aferę Jaruckiej byliby skłonni do wylewania gnojówki na Cimoszewicza, gdyby nie powstał klimat, że zaraz i tak będzie rządzić jakiś rodzaj POPiSu, więc może dobrze byłoby się podlizać przyszłym władcom. Do powstania takiego klimatu niewątpliwie przyczyniła się afera Rywina i cały ten cyrk z komisją śledczą.

    Gospodarzowi może imponować decyzja ówczesnego kierownictwa ale czysty cynik o jakimś tam skrzywieniu lewicowym nie może sobie nie zadać pytania w jakim bylibyśmy miejscu, gdyby wtedy powstał medialny koncern kontrolowany przez lewicę choćby nominalną.

  184. Po raz drugi już Tok FM bierze ode mnie pieniądze za rok z góry by następnie anulować audycję dla której zapłaciłem, bardzo sprytnie z ich strony.

    Przyznam, że Piąteczek 2.0 nie przypadł mi do gustu, podejrzewam że zmiana formatu to inicjatywa Toku a nie gospodarza. Radiowy komentarz do bieżących wydarzeń dezaktualizuje się po dwóch tygodniach i po pewnym czasie jest raczej przewidywalny/nudny. Nie pasuje mi to do trzydziestominutowego podkastu, tylko do radia słuchanego w korku.

    Reaktywacja Piąteczku 2.0 z Patreonem raczej by mnie nie zainteresowała, choć pewnie bym płacił ze względu na sympatię do autora. IMHO Piąteczek był najciekawszy w formule z gośćmi i tematem odcinka, za podkast „Orliński i goście dyskutują o książce/grze/filmie/postaci historycznej” płaciłbym z przyjemnością, ale tutaj koszt i czasochłonność produkcji są dużo większe. Na serial z tematem przewodnim (np. trzy odcinki o historii internetu w ciągu kwartału) nie namawiam wcale, tutaj mówimy o pracy na pełen etat. Wystarczy spojrzeć na to jak wyprodukowane są zagraniczne Nice Try czy Fall of Civilizations.

    Zakładając stabilną sytuację zawodową, wpłacałbym co miesiąc na Patreona za bloga w obecnym stanie, tak jak obecnie wpłacam po 6 USD na kilka anglojęzycznych podkastów i komiksów nie korzystając prawie w ogóle z przywilejów patrona – z jednego dostaję co roku naklejki i coastery do piwa. AMA co sześć miesięcy byłaby więc jak najbardziej w porządku.

  185. @fj
    „Gospodarzowi może imponować decyzja ówczesnego kierownictwa ale czysty cynik o jakimś tam skrzywieniu lewicowym nie może sobie nie zadać pytania w jakim bylibyśmy miejscu, gdyby wtedy powstał medialny koncern kontrolowany przez lewicę choćby nominalną.”

    Nic by z tego nie wyszło. SLD nie miało w swoim otoczeniu ludzi, ktorzy „czuli” media. To paradoksalne, skoro tak wielu tam było eks-dziennikarzy, jak choćby Jakubowska, ale tak naprawdę to był wlaśnie ich główny problem. Mieli wielu ludzi przekonanych, że się znają na mediach, ale znali się na mediach z okresu PRL – takich, w których dziennikarz nie musiał być utalentowany, nie musiał ciekawie pisać, wystarczało, że jest dyspozycyjny. Z nielicznymi wyjątkami, PRL-owskie media były przecież strasznie nudne.

    Utalentowani PRL-owscy autorzy, związani na przykład z „Polityką”, zrobili na początku transformacji wszystko, żeby zerwać wszelkie więzi ze środowiskiem SLD. Dlaczego? Bo czuli, że z tego środowiska czeka ich więcej szkody niż pożytku.

    Gdyby więc nawet Jakubowskiej, Millerowi (itd) dać w 2003 roku miliony z przeznaczeniem na budowę lewicowej grupy medialnej, wszystko by zaprzepaścili. Nie sztuka wydawać coś w setkach tysięcy egzemplarzy, sztuka znaleźć setki tysięcy chętnych czytelników (słuchaczy, itd.). „Gazeta” umiała (i chyba nadal umie?) przyciągać i promować talenty typu Wajrak, Suchecka, Rozwadowska. To przecież dla nich ludzie to kupują (kupowali).

    Ja zresztą kwestionuję jakąkolwiek lewicowosć tej ekipy – Jakubowska dziś otwarcie przeszła na stronę PiS, podobnie dr Ogórkowa. Miller już dawno startował z „Samoobrony”. To nigdy nie były te droidy, których szukamy.

  186. @pohjala
    „Przyznam, że Piąteczek 2.0 nie przypadł mi do gustu, podejrzewam że zmiana formatu to inicjatywa Toku a nie gospodarza. ”

    Dzięki za szczerosć (i obietnice). Jak już pisałem, to nigdy nie są moje decyzje. Niczym Quintus Fabius Maximus Verrucosus mam skłonność do czekania w nieskończoność aż decyzje podejmie za mnie kto inny.

  187. @Franciszek Jaromiec

    „Gospodarzowi może imponować decyzja ówczesnego kierownictwa ale czysty cynik o jakimś tam skrzywieniu lewicowym nie może sobie nie zadać pytania w jakim bylibyśmy miejscu, gdyby wtedy powstał medialny koncern kontrolowany przez lewicę choćby nominalną.”

    Pozwolę sobie na off-top ale przepraszam, jak bardzo byłby to „lewicowy” koncern? Zwłaszcza że kontrolowałaby go właśnie „nominalna” lewica – ta od obniżania podatków biznesowi, pójścia wraz z USA na Irak, podróżowania w papamobile i innych tego typu rzeczy. Przypomnę zresztą że nominalna lewica tamtego czasu to też wiceminister spraw wewnętrznych ostrzegający swoich kolegów przed akcją policji w powiatowym mieście (Starachowice). Obawiam się że w takiej alternatywnej historii w której faktycznie by powstał Układ, upadek lewicy (tej nominalnej) byłby tylko boleśniejszy (wybuchłaby jakaś inna afera, a co gorsza wtedy legenda o Układzie miałaby jakieś podstawy faktyczne) a ta młoda, idealistyczna lewica powstałaby jednak na zewnątrz takiego koncernu.
    Lewica post-PZPRowska ma swoje niebagatelne zasługi (choćby wejście do UE) ale jednak nie przesłaniają one fakty, że w stylu sprawowania władzy, w sytuacji w której ciążyło na niej odium przeszłości czaił się zalążek jej upadku. Oczywiście, afery zdarzały się i to grube na prawicy – ale prawica nie miała tego obciążenia jakie miała lewica

    „No i tu wyłania się ciekawe pytanie czy ci agenci sklejający aferę Jaruckiej byliby skłonni do wylewania gnojówki na Cimoszewicza, gdyby nie powstał klimat, że zaraz i tak będzie rządzić jakiś rodzaj POPiSu, więc może dobrze byłoby się podlizać przyszłym władcom.”

    Raczej było deczko inaczej – nie chodziło o grę o podlizanie się PO tylko ewidentnie o utrącenie Cimoszewicza jako kandydata mogącego wejść do drugiej tury. Wystarczy spojrzeć na głównych graczy w tamtej sprawie.
    Żeby było zabawniej, gdyby służby faktycznie się włączyły do gry, to pewnie po to aby utrącić POPiS jako formację zamierzającą (niestety jak się okazało skutecznie) rozwiązać jedną ze służb.

    Odnośnie głównego wątku – pewnie że bym placił na Patrinote, nawet bez żadnych przywilejów – bo aby było coś ciekawego do poczytania/posłuchania. I podyskutowania.

  188. @monday.night.fever
    „Czy dobrze rozumiem, że 240 tysięcy czytelników cyfrowych (75% ogólnej liczby czytelników) generuje 30% dochodu, a 80 tysięcy czytelników tradycyjnych (25% ogólnej liczby czytelników) generuje 70% dochodu? To oznacza, że miałem rację – internet to fistaszki i śmiech na sali.”

    Przychodu a nie dochodu to raz, dwa że ilość subskrybentów rośnie w tempie 30%+ od 2014 i jest to pewnie najbardziej najszybciej rosnący segment całej Agory, trzy że przychody z reklamy internetowej to na oko 30% łącznych przychodów Agory w Q1 2020, cztery że systematycznie poprawia się przychód per subskrypcja i zdaje się rentowność całego kanału. Jest to po prostu wciąż względnie młody segment, ale jakieś tam perspektywy chyba są.

  189. Czytelnicy „papierowi” pomału wymierają, więc wybór jest tylko jeden: albo wejść w internetowe formy zarabiania, albo zamykać biznes.

  190. @Dude Yamaha

    Ok, sorry za wtopę. Interesuje mnie dochód Agory z internetów (po odliczeniu serwerów itp.) vs dochód z papieru (po odliczeniu druku, kolportażu). Czy Agora publikuje gdzieś takie dane?

    @sfrustrowany adiunkt
    „Pozwolę sobie na off-top ale przepraszam, jak bardzo byłby to „lewicowy” koncern? Zwłaszcza że kontrolowałaby go właśnie „nominalna” lewica – ta od obniżania podatków biznesowi, pójścia wraz z USA na Irak, podróżowania w papamobile i innych tego typu rzeczy”

    Wcielę się na chwilę w rolę adwokata diabła. Przecież gdyby ówczesna (pseudo)lewica:
    – nie obniżała podatków biznesowi,
    – nie poszła na Irak,
    – nie podróżowała w papamobile,
    …to zostałaby zgrilowana i pożarta przez media liberalne, w tym – przez Gazetę Wyborczą.

    Mam wrażenie, że dziadersy z SLD wcale nie chciały robić tych wszystkich rzeczy, jednak taka była, wicie rozumicie, koniunktura. Robili to dla świętego spokoju. SLD było warunkowo tolerowane przez liberałów właśnie z tego powodu, że NIE było lewicowe. W tamtych latach od wiele razy słyszałem ze strony mainstreamowych liberałów opinie, sprowadzające się do: „spokojnie, nie należy obawiać się SLD, bo to nie jest lewica – to dinozaury z innej epoki, dziś już trawożerne, nie ugryzą; to klasyczna partia władzy, która płynie z prądem”. Płynie z prądem, a więc robi to, co należy. Wydźwięk był taki, że może postkomuchy mają swoje odchyły, ale zasadniczo myślą tak jak my. Dinozaury o tym wiedziały i chętnie weszły w rolę dobrego ucznia, piątkowego prymusa z pierwszej ławki którego nauczycielka chętnie pochwali. Gdybym chciał być złośliwy, to bym powiedział, że Millery i Dyduchy sprzedały się liberałom za trzydzieści srebrników: ówczesna „Wyborcza” pogłaszcze po łebku i hop – wsiadamy w papamobile i jedziemy do Bagdadu. Balcerowicz rzuci kość – obniżamy podatki biznesowi.

    Gdyby lewica miała swój koncern medialny (a nie tylko chwilowo część TVP), nie byłaby tak zależna politycznie, podatna na grillowanie i raczej nie dałaby się prowadzić na smyczy.

  191. @monday.night.fever

    „to zostałaby zgrilowana i pożarta przez media liberalne, w tym – przez Gazetę Wyborczą.”

    I nie płakałbym po takiej pseudo-lewicy. Bo to była partia wyraźnie zdominowana ludzi którzy chcieli trzymać się stanowisk (ew. „sprawdzić się w biznesie”). W dodatku zwłaszcza w relacjach z klerem posunęli się za daleko – by wspomnieć schowanie do zamrażarki projektu ustawy o związkach partnerskich przez Cimoszewicza.
    To samo z nieszczęsnym pójściem na Irak – fakt, ten grzech obciąża także ówczesną opozycję, czyli POPiS ale faktycznie – wówczas straciliśmy szansę aby siedzieć cicho.

    Reasumując – cały czas to by współczesnej polskiej lewicy nie pomogło, ale wręcz zaszkodziło.

  192. @monday.night.fever
    „Interesuje mnie dochód Agory z internetów (po odliczeniu serwerów itp.) vs dochód z papieru (po odliczeniu druku, kolportażu). Czy Agora publikuje gdzieś takie dane?”

    Niestety nie, natomiast czytając tu i ówdzie można się domyślać że rentowność kanału internetowego jest wciąż poniżej tradycyjnego. Break even został zdaje się wyznaczony gdzieś w okolicach 300k+ subskrybentów cyfrowych, obecnie jest 240k więc być może nie jest to taka znowu odległa droga.

  193. @wacław
    „Czytelnicy „papierowi” pomału wymierają, więc wybór jest tylko jeden: albo wejść w internetowe formy zarabiania, albo zamykać biznes”

    Na jedno wychodzi. Wymarcie czytelników papierowych tak czy inaczej oznacza wymarcie czytelnictwa, więc cały biznes zostanie sprowadzony do minimum. Prasa internetowa będzie oczywiście istnieć, ale ulegnie degeneracji, będzie to „prasa” tylko z nazwy – tak jak Pudelek będzie sprowadzać się do ploteczek, obrzucania się kałem przez publicystów, retweetowania polityków i „gaci Dody”. Przecież już dziś Wyborcza jest cieniem samej siebie, a powodem tego stanu rzeczy jest spadek sprzedaży kioskowej i przenosiny do internetu, a więc „death spiral”: mniej pieniędzy, zwolnienia dziennikarzy, coraz gorszy poziom. Cały czas czekam na ten wywiad z Dodą na głównej – to będzie dla mnie sygnał, że z Wyborczą należy się rozstać. Na prawdziwe dziennikarstwo (reportaż, dziennikarstwo śledcze, analizy) nikt nie wyłoży złamanego grosza. Zostanie publicystyka, a Sebix na śmieciówce będzie wrzucał leady typu „posłuchaj jak Budka ZAORAŁ Ziobrę!”, „zobacz jak Kaczyński ZNISZCZYŁ Schetynę!”, „Korwin SKANDALICZNIE o feministkach!”. Przecież już dziś wyraźnie widać tabloidyzację mediów, a wraz ze spadkiem nakładów sytuacja jeszcze się pogorszy.

    Czytałem gdzieś, że czytelnictwo prasy papierowej w ciągu ostatniej dekady spadało wszędzie w Europie, ale najwolniej spadało w krajach o najwyższym kapitale kulturowym (Niemcy, Austria, Szwajcaria), najszybciej zaś w krajach o najniższym – to jest np. we Włoszech i w Wielkiej Brytanii. Wydawcy pocieszali się, że to po prostu zmiana nośnika i przenosiny z papieru do internetu. Tyle tylko że ludzie, którzy już się do tego internetu przenieśli, stopniowo i tak tracili zainteresowanie czytelnictwem jako takim. Kiedyś kupowanie i czytanie gazety papierowej to był rytuał do porannej kawy. W dziennikarstwie były pieniądze, zajmowali się tym dobrze opłacani specjaliści. W wydaniu papierowym czytelnik przeglądał strony i czytał te artykuły, które go zainteresowały. W wydaniu internetowym admin może policzyć kliki i wyjdzie mu że najlepiej klikalne są gacie Dody a nie jakaś poważna analiza w stylu Awala i podsunie te mu gacie, czytelnik przejrzy, przeczyta i zamknie stronę. Po co płacić subskrypcję na coś takiego?

  194. @monday.night.fever
    „Kiedyś kupowanie i czytanie gazety papierowej to był rytuał do porannej kawy”

    U mnie (i znajomych) jest ten rytuał, na początku roboty, do kawy prasówka (DGP i branżowe opłacane przez firmę, GW przeze mnie). Ofc e-wydania, papier tylko dla wierchuszki, która nie czyta go.

    @monday.night.fever
    @Dude Yamaha
    Jest sprawozadanie finansowe za 2019. Podział przychodów według głównych kategorii w oparciu o wytwarzane produkty i świadczone usługi (prasa a internet)
    -reklama: 84787 – 198412
    -sprzedaż wydawnictw: 109708 – 55
    -razem: 254727 – 208999

    Segmenty operacyjne (prasa a internet):
    -przychody ogółem: 285516 – 177810
    -strata: 0 – 144

    (nie wchodząc w szczegóły, to daje pojęcie o papierze a internecie)

    PS
    Naliczyłem kilkunastu (tu, i pod notką o końcu bloxa, może przegapiłem i będzie kilkudziesięciu) zadeklarowanych patronautów. To nie jest 300, to są mrzonki @wo.

  195. @monday.night.fever najlepiej to widać w Stanach. Głównym źródłem informacji jest Buzzfeed i „10 best sitcoms from the 80’s”.

  196. @invinoveritas
    „to daje pojęcie o papierze a internecie”

    Nie, nie daje. Segment prasa to jest zarówno papierowa jak i cyfrowa GW, czyli internet jest wmieszany (w tym subskrypcje i reklama internetowa). Podział papier vs internet biegnie w poprzek segmentów raportowanych przez Agorę.

    „Ciekawostka. Agora z kin i książek ma dużo więcej: 521 477 i 419 100.”

    Zdumiewające, biorąc pod uwagę że Agora jest właścicielem 3 co do wielkości operatora kin w Polsce (Helios).

  197. @monday
    „Sebix na śmieciówce będzie wrzucał leady typu „posłuchaj jak Budka ZAORAŁ Ziobrę!”, „zobacz jak Kaczyński ZNISZCZYŁ Schetynę!”, „Korwin SKANDALICZNIE o feministkach!”.”

    Od jakiegoś czasu nie czytam regularnie prasy, po dłuższej przerwie ograniczyłem się do przeglądania feeda MSNowego, bo mam go w telefonie by design w microsoftowym launcherze. Jest o tyle ciekawy, że jest skrzywiony w prawo i ma zdecydowaną nadreprezentację prasy psychiatrycznej. No i przeglądam to z pewnym rozbawieniem, bo tam tytuły są mniej więcej takie jak wyżej. Czyli „Waszczykowski OSTRO odpowiedział Bidenowi”, co się sprowadza do tego, że napisał „Liar” itp. śmieci, Drugi typ prawicowych newsów to święte oburzenie. A oburzają się absolutnie na wszystko, co nie jest po ich myśli. A to co najbardziej jest nie po ich myśli jest „lewackie” i/lub „ekologiczne”. Smutny kawałek świata.

    Osobną ciekawostką jest serwis Planeta (nigdy wcześniej o nim nie słyszałem), gdzie co drugi tytuł zawiera słowo „masakra” odmieniane przez wszystkie przypadki. „Koronawirus nas ZMASAKRTUJE!!111!1!”.

    Nie przypuszczam, żeby agregator newsów był jakoś celowo skrzywiony, po prostu ściąga co może i wrzuca do feeda. I z tego nadmiaru artykułów prawicowej prasy wnoszę, że prawaki mają sraczkę newsową i przebijają się ponad całą resztę, przejmując narrację. W końcu ten kto więcej mówi, ten ma rację. Reszta serwisów newsowych dużo się musi jeszcze nauczyć, bo świat staje się szambem ze wszystkimi tego konsekwencjami.

    I tak na marginesie, bo nie mogę się powstrzymać. Czytuję również Guardiana. I pojawiła się tam opinia, że Biden przerżnie jak Clinton, bo zamiast zająć się swoimi naturalnymi potencjalnymi wyborcami (kolorowi, robotnicy fizyczni, generanie ludzie, którym się gorzej wiedzie), pochyla się nad republikanami i próbuje ich do siebie przekonać. I coś w tym jest. U nas KO też próbuje głaskać i przekonywać wyborców pisu olewając swoich potencjalnych wyborców, których tym pochylaniem się do siebie zraża. I przeżyna. A Trump i nasze prawaki walą w ogólnie pojętą lewicę, czyli wszystko na lewo od nich, mają swoją bazę i to im wystarczy, bo baza na wybory chodzi i głosuje. Proste jak łopata.

  198. @bartolpartol
    „po dłuższej przerwie ograniczyłem się do przeglądania feeda MSNowego”

    Długo musiałem się natrudzić żeby wyłączyć ten śmietnik, ale było warto.

    „No i przeglądam to z pewnym rozbawieniem, bo tam tytuły są mniej więcej takie jak wyżej (…) A oburzają się absolutnie na wszystko, co nie jest po ich myśli (…) Smutny kawałek świata”

    Ja za to z rozbawieniem przeglądam polskie media mainstreamowe (TVN, GW), które dopiero parę lat temu uświadomiły sobie, że prawica to banda niebezpiecznych kretynów. Wcześniej nikt tego słonia w pokoju nie dostrzegał (lub nie chciał widzieć). Przez ostatnie 25 lat bagatelizowano ich jako niegroźnych idiotów, dla klików i beki regularnie zapraszano do mainstreamu. Obudzili się rychło w czas!

    „U nas KO też próbuje głaskać i przekonywać wyborców pisu olewając swoich potencjalnych wyborców, których tym pochylaniem się do siebie zraża. I przeżyna”

    Jest jeszcze gorzej. Trzaskowski próbował umizgiwać się do Konfederacji. Której elektorat oczywiście go olał (co za szok, kto by przypuszczał!) – i albo oddał nieważny głos, albo zagłosował na Dudę.

    „prawaki mają sraczkę newsową i przebijają się ponad całą resztę, przejmując narrację. W końcu ten kto więcej mówi, ten ma rację. Reszta serwisów newsowych dużo się musi jeszcze nauczyć, bo świat staje się szambem ze wszystkimi tego konsekwencjami”

    I że niby media lewicowoliberalne powinny robić to samo? To wejdź do chlewu i spróbuj uprawiać zapasy ze świnią. Czego byś nie robił, świnia i tak wygra. Możesz ją pokonać, ale kiedy będziesz wychodził z ringu, to ona będzie miała złośliwy uśmiech na ryju – bo wyjdziesz stamtąd oblepiony gnojem. Do takich zawodów trzeba mieć stalowe jaja Urbana.

  199. @Dude Yamaha
    „Nie, nie daje. Segment prasa to jest zarówno papierowa jak i cyfrowa GW”

    Nie. Daje. Patrz sprzedaż wydawnictw: papierowe a internetowe.

  200. Nie znam się na mediach, nie jestem wyrobionym czytelnikiem, nie prenumerowałem nigdy gazety. Ale od kilku lat reaguję na przypominajki i zostawiam ślady na kontach portali opinii lub fundacji. To są rzuty rzędu 50-100 zł. Jestem pewny, że gdyby Gospodarz wystawił kapelusz, nie raz rzuciłbym w przypływie reflekcji, że „13 lat czytania to spory dług…” (kuba_wu).

    Zrozumiałem, że Gospodarz nie chce być pierwszym w redakcji, który zacznie niekoszernie dorabiać, ale nie rozumiem, dlaczego na blogu nie można po prostu postawić kapelusza, można natomiast robić doktorat czy uczyć w szkole. Zajmuję się predykcją, więc się ośmielę napisać, że te 20 powyższych deklaracji dałoby przynajmniej 500 zł/mies. Nie wiem, czy po pierwszym miesiącu będzie 2K, ale ta zmiana będzie ważna również dla okazjonalnych gapiów, jak ja.

  201. @bartolpartol
    „Biden przerżnie jak Clinton, bo zamiast zająć się swoimi naturalnymi potencjalnymi wyborcami (kolorowi, robotnicy fizyczni, generanie ludzie, którym się gorzej wiedzie), pochyla się nad republikanami i próbuje ich do siebie przekonać”

    Właśnie Trump zamiast zająć się swoimi naturalnymi potencjalnymi wyborcami, pochyla się nad… (czyli przegra)
    rmf24.pl/fakty/swiat/news-donald-trump-zapowiada-uznanie-ku-klux-klanu-i-antify-za-org,nId,4755331

  202. @invinoveritas
    „Nie. Daje. Patrz sprzedaż wydawnictw: papierowe a internetowe.”

    Tak, zerknąłem, i dlatego kilkanaście komentarzy wcześniej przytoczyłem cytat z ich ostatniego raportu że 30% sprzedaży GW jest ze źródeł cyfrowych (abonamenty + reklama). Pisząc „nie daje” miałem na myśli to że traktowanie tak jak Ty to zrobiłeś segmentu Prasa i Internet jako rozróżnienie na papier/internet nie daje pojęcia bo w Agorowym kubełku pt. „Prasa” jest też trochę „Internetu”. Plus nie rozbijają segmentu Prasa po rentowności w obu kanałach o czym też było wcześniej.

  203. „Trzaskowski próbował umizgiwać się do Konfederacji. Której elektorat oczywiście go olał (co za szok, kto by przypuszczał!) – i albo oddał nieważny głos, albo zagłosował na Dudę.”

    Nie rozpowszechniajmy fake newsów. 48 proc. wyborców Bosaka zagłosowało na Trzaskowskiego w drugiej turze. Trudno to uznać za olanie. Sam znam kilku wyborców Konfederacji z frakcji kuców, którzy zagłosowali na Trzaskowskiego, bo Duda jest dla nich zbyt lewicowy. W końcu przyłożył rękę do 500+.

    Natomiast prawdziwa jest chyba teza, że Trzaskowski przegrał, bo nie zajął się odpowiednio „swoimi” wyborcami. On uważał, że elektoraty Biedronia czy Hołowni po prostu mu się należały i średnio zadbał o ich mobilizację czy przeciągnięcie na swoją stronę.

  204. @Franciszek Jaromiec
    „Nie rozpowszechniajmy fake newsów. 48 proc. wyborców Bosaka zagłosowało na Trzaskowskiego w drugiej turze”

    A to przepraszam. Myślałem, że proporcje były odwrotne (tj. połowa głosowała na Dudę, jedna czwarta na Trzaskowskiego, a jedna czwarta oddała głos nieważny).

    „Sam znam kilku wyborców Konfederacji z frakcji kuców, którzy zagłosowali na Trzaskowskiego, bo Duda jest dla nich zbyt lewicowy. W końcu przyłożył rękę do 500+”

    Tak, znam to zjawisko. Znajomy kuc-przedsiębiorca głosował w II turze na Trzaskowskiego w ramach zemsty za podatek solidarnościowy („bo jakbym chciał, to bym sam dał!” – tak, już to k… widzę).

  205. Nie wiem co Trzaskowski (pewnie nic, jak wszystko inne ma to w d…) ale w tej chwili Platforma przynajmniej w Warszawie zwinęła definitywnie wszelkie pozory współpracy z lewicą czy ruchami miejskimi, zostaliśmy jawnym wrogiem z którym się nawet nie rozmawia. I może tak jest lepiej. Nie cierpię hipokryzji. I nie będziemy mieli żadnych oporów żeby im dojeżdżać przy każdej możliwej okazji (sorry za OT)

  206. @monday
    „Ja za to z rozbawieniem przeglądam polskie media mainstreamowe (TVN, GW), które dopiero parę lat temu uświadomiły sobie, że prawica to banda niebezpiecznych kretynów. Wcześniej nikt tego słonia w pokoju nie dostrzegał (lub nie chciał widzieć). Przez ostatnie 25 lat bagatelizowano ich jako niegroźnych idiotów, dla klików i beki regularnie zapraszano do mainstreamu. Obudzili się rychło w czas!”

    Co fakt, to fakt.

    „I że niby media lewicowoliberalne powinny robić to samo? To wejdź do chlewu i spróbuj uprawiać zapasy ze świnią. Czego byś nie robił, świnia i tak wygra. Możesz ją pokonać, ale kiedy będziesz wychodził z ringu, to ona będzie miała złośliwy uśmiech na ryju – bo wyjdziesz stamtąd oblepiony gnojem.”

    Sądzę, że wystarczy, żeby niepisowskie media wreszcie się nauczyły, że o każdym drobiazgu zrobionym źle przez prawicę, a jest tego od cholery, trzeba walić w kółko artykuły. Pisać, pisać, pisać i pisać. Tak jak to robią prawicowe media. Trzaskowski pierdnie i od razu idzie seria artykułów. Tego powinny nauczyć się niepisowkie media. Powinny zalewać Polskę newsami o potknięciach pisowców. Tymczasem uważają, że to poniżej ich godności. Ale OK, pies je jebał. Nie chcą, to nie.

    „Do takich zawodów trzeba mieć stalowe jaja Urbana.”

    Jak widać, trzeba się uczyć od najlepszych.

    @invinoveritas
    „Właśnie Trump zamiast zająć się swoimi naturalnymi potencjalnymi wyborcami, pochyla się nad… (czyli przegra)”

    Przecież Trump początkowo chciał tylko dowalić Antifie, jako „lewackiemu terroryzmowi”, ale jakimś cudem się ocknął i postanowił dla symetrii przywalić KKK, na czym nic nie straci, ale wytrąci z rąk argument krytykom, że wali tylko w lewicę.

  207. Późno ale szczerze deklaruję wpłatę, bez warunków typu „co najmniej 4 notki miesięcznie”.
    Co do ewentualnego podcastu to Piąteczek 1.0 >> 2.0. Chociaż rozumiem, że formuła z gościem jest nie niezmiernie bardziej czaso- i pracochłonna.

  208. @ontopic

    To ja się odlurkuję i też zadeklaruję wsparcie. To ten blog zrobił ze mnie lewaka, za co Gospodarz ma moją wdzięczność.

    A skoro już jestem to nawiążę do:

    @GW i SLD

    Komentarze na temat historii mediów III RP to jeden z moich ulubionych offtopów. W czasach młodości byłem prawakiem czytającym Ziemkiewicza i uważałem GW za gazetę ultralewicową. W końcu z jakiegoś powodu całe to środowisko uważało Gazetę za wroga numer jeden. Teraz gdy widzę w GW teksty red. Gadomskiego, to wydaje mi się, że on ze swoimi poglądami pasowałby do jakiegoś „Do Rzeczy”, gdzie mógłby mieć kolumnę obok red. Warzechy. No i trudno mi zrozumieć skąd ta wrogość prawicy, na logikę to oni powinni dziękować Michnikowi za jego prokościelność. Gdyby Wyborczą tworzyli ludzie faktycznie lewicowi, to być może ten kraj wyglądałby inaczej.

  209. @bartolpartol
    „o każdym drobiazgu zrobionym źle przez prawicę, a jest tego od cholery, trzeba walić w kółko artykuły. Pisać, pisać, pisać i pisać”

    Przecież walą! TVN, GW, Oko Press i tuzin innych (np. o kontrowersyjnych zakupach ministra zdrowia). Dopóki PiS nie zlikwidował wolnych mediów, dopóty będzie krytyka władzy. Tylko że – od kiedy internetowe szambo utopiło media tradycyjne – mało kogo już ta krytyka obchodzi. No i „nasze” newsy różnią się od „ich” tym, że są konkretne i dobrze udokumentowane. Tymczasem prawicowe rewelacje są niekonkretne, bełkotliwe, bazują na insynuacjach i grają na emocjach („SKANDAL! Poseł Iksiński szarga pamięć Burego!”, „UJAWNIAMY! Soros ma plan wynarodowienia Polaków!”).

    „Powinny zalewać Polskę newsami o potknięciach pisowców. Tymczasem uważają, że to poniżej ich godności”

    Które z „naszych” mediów uważa, że ujawnianie potknięć i afer władzy jest „poniżej jego godności”? Przecież każde takie info przekłada się na zysk. No chyba, że chcesz wrzucać niepotwierdzone albo nadmuchane fejki, tak jak oni. Ale wtedy łatwo utracić wiarygodność.

    A jeśli chodzi o odkręcanie prawicowych fejk niusów, to mam dobrą historię z lat ’80 czy ’90. Otóż jakiegoś profesora, krytykującego brednie Daenikena, spytano „krytykuje pan jego publikacje, no to dlaczego – w kontrze – nie napisze pan swojej i nie ośmieszy w ten sposób jego bzdur?”, na co profesor odpowiedział „ależ napisałem! wydano ją w całych dwóch tysiącach egzemplarzy…”.

    „Jak widać, trzeba się uczyć od najlepszych”

    Nawiasem mówiąc, Urban w swoim tygodniku nie pisał fejków. Obrażał ludzi i ujawniał afery (których zresztą wcale tak dużo nie wykrył), ale działał głównie w obszarze ideologii: mianowicie nigdy nie bał się działalności rynsztokowo-szambiarskiej, obrażał Świętości i kpił z Autorytetów, taplanie się w błocie to była dla niego czysta przyjemność. No ale on mógł iść na całość, bo i tak nie miał nic do stracenia. Kiedy w latach ’90 – w apogeum janopawlizmu – tygodnik „NIE” był jedyną gazetą ujawniającą afery seksualne wśród duchownych, niektóre topowe media mainstreamowe (którym o tym pisać nie wypadało) podrzucały Urbanowi własne materiały na ten temat („my niestety nie możemy tego ujawnić, ale jest ktoś, kto może”). Część (większość?) najgrubszych afer to nie była, wbrew pozorom, robota dziennikarzy śledczych tygodnika „NIE”!

  210. @unierad

    ” No i trudno mi zrozumieć skąd ta wrogość prawicy, na logikę to oni powinni dziękować Michnikowi za jego prokościelność. Gdyby Wyborczą tworzyli ludzie faktycznie lewicowi, to być może ten kraj wyglądałby inaczej.”

    Bo to nie sprawa logicznego rozumowania mającego podstawy w faktach. To po prostu wyobrażenia o mitycznym układzie, sterowanym przez potężne agentury i fantazje o byciu tym Wielkim Rozdającym Wszystkie Karty. Popkultura to fajnie przedstawia. Gospodarz pewnie przypomni jakieś swoje artykuły i notki teksty o tym – ale same materiały źródłowe są fascynujące, choćby gdy się zajrzy do powieści Łysiaka czy Wildsteina.

  211. @sfrustrowany_adiunkt:
    „To po prostu wyobrażenia o mitycznym układzie, sterowanym przez potężne agentury i fantazje o byciu tym Wielkim Rozdającym Wszystkie Karty.”
    Podejrzewam, że ten układ to już etap racjonalizacji. Raczej obstawiał bym, że to po prostu czysta ludzka zawiść i zazdrość, że GW się udało, a prawicowcy zarżneli chyba wszystkie gazety codzienna jakie dostali/założyli po 89. Pamiętam notkę gospodarza o zostawaniu Michnikiem w weekend i tam był taki kawałek, jak oni wszyscy na prawicy marzą o pozycji Michnika, żeby ich też poważano, żeby ich opinie czytano i żeby o nich dyskutowano. A tu nic.

    Jeszcze o czytaniu Ziemkiewicza – swoją drogą jest to dla mnie niepojęty fenomen, jak ktoś mógł przeczytać coś więcej niż jedną jego książkę. Osobiście w młodości, niesiony na fali uwielbienia dla cyberpunka (miłośc do Gibsona mi została) przeczytałem 'Pieprzony los kataryniarza’. Jakie to było nadętne i beznadziejne. Postacie nie rozmawiały tylko wygłaszały monologi na Bardzo Ważne Tematy. Dołożone do tego klisze fabularne jak monolog wielkiego złego i słabe elementy cyberpunkowe już kompletnie mnie wyleczyły z chęci czytania polskiego SF.

  212. A nie było trochę tak, że nasza klasa polityczna zarówno z lewa, jak i z liberalnej strony po prostu założyła sobie, że skoro już dotarliśmy do Unii Europejskiej i NATO to nic złego nam stać się nie może, cele zrealizowane, możemy zająć się robieniem forsy, a wszelkie zmiany społeczno-polityczne przyjdą do nas z Brukseli? Tak jak zadziałały w paru innych sprawach?

    Tak sobie tak głośno myślę.
    @GW i kontent premium:

    Mnie uderza jak łatwo wyleciał np.: Grzegorz Sroczyński… Generalnie coraz mniej mnie ciekawie co tam w Wyborczej, bo ile razy można czytać to samo, ten sam felieton Gadomskiego… Poza tym nudne są te analizy, że co prawda PeŁO zawaliło sprawę, ale tylko dlatego że z lewa było atakowane przez Razemki, SLD, a we w ogóle to łączmy się…

  213. @eloy
    „Nie trzebaby się zastanawiać nad zmianą kariery”
    To akurat prawda. Akurat ja zrobiem doktorat z fizyki ale na szczescie bedac linuksiarzem za wczasu przebranzowilem sie na IT zeby moc wyzywic rodzine. Nie pluje sobie teraz w brode. Zarobki okolo 5x wieksze niz u kolegow po hablitacji mieszkajacych w popeerlowskich blokach jezdzacych wypierdzanym przez kogos autem na wakacje nad baltyk. Nie mowiac juz o tym ze robie cos sensownego a nie publikacje do szuflady. Jedyne co mozna zrobic po doktoracie to wyjechac za granice.

  214. @mnf
    „Ja za to z rozbawieniem przeglądam polskie media mainstreamowe (TVN, GW), które dopiero parę lat temu uświadomiły sobie, że prawica to banda niebezpiecznych kretynów. Wcześniej nikt tego słonia w pokoju nie dostrzegał (lub nie chciał widzieć).”

    Nie chciał. A ja mam za sobą ileś tam sporów o sens dawania narodowcom (itd) platformy. Mainstreamowi redaktorzy mieli (w dużym stopniu nadal mają) obsesję na punkcie bezstronności. Przyznając, że jest coś niebezpiecznego w prawicy, stawaliby się może jeszcze nie lewicą, ale już kimś, kto nie jest idealnie symetrycznie Ponad To, a dla wielu do dzisiaj to nie do pomyślenia. Stąd potrzeba pisania tekstów typu „może i faszyzm jest zły, ale Antifa też”.

    @pvalue
    „Zrozumiałem, że Gospodarz nie chce być pierwszym w redakcji, który zacznie niekoszernie dorabiać, ale nie rozumiem, dlaczego na blogu nie można po prostu postawić kapelusza, można natomiast robić doktorat czy uczyć w szkole.”

    Ja też nie wiem, to intuicyjne. Gdy takie sprawy trafiają do sądu, sąd czasem bada, czy dane zachowanie mieściło się w powszechnie przyjętych zwyczajach. No więc doktorat czy wykłady zdecydowanie się mieszczą, a to się chyba nie mieści, skoro byłbym pionierem (kontrprzykłady mile widziane).

    @nudnykotlet
    „Mnie uderza jak łatwo wyleciał np.: Grzegorz Sroczyński… ”

    Po pierwsze, nie wyleciał, przeniósł się z trzeciego pietra na parter. Formalnie to ten sam pracodawca, tylko inna jednostka organizacyjna. Po drugie, obserwowałem to z bliska – mieliśmy sąsiednie biurka – widziałem go jak wracał wkurzony z kolejnych spotkań, słuchałem jego relacji. To był proces trwający miesiącami. Wiem o nim dużo, dlatego nie wolno mi nic konkretnego powiedzieć (tak to jest w życiu: wszyscy dzielimy się na tych, którzy o czymś mogą mówić, ale nic nie wiedzą i na tych, którzy mieliby coś do powiedzenia, ale nie mogą tego zrobić). Powiem tylko, że samo doprowadzenie do tej przeprowadzki było wielkim błędem trzeciego piętra i wielkim sukcesem parteru.

  215. @mnf
    „Nawiasem mówiąc, Urban w swoim tygodniku nie pisał fejków.”

    Potem już nie czytałem, ale na początku miał klasyczne fejki. Kiedy jeszcze czytałem, pamietam tekst o tym, jak piją ministrowie rządu Mazowieckiego (kto w czym gustuje). Z racji własnych powiązań towarzyskich miałem o tym informacje z pierwszej ręki. Ten artykuł był po prostu zmyślony.

    Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to tylko satyra. Ale co za tym idzie, pierwsze numery „Nie” przechodziły bez echa, no bo skąd czytelnik miał wiedzieć, czy tekst o nadużyciach w kościele też nie jest taką samą satyrą, tak naprawdę nie ma takiego księdza, nie ma jego ofiary (itd). Znudzony tą formułą, szybko przestałem czytać.

  216. @bartolpartol
    „Sądzę, że wystarczy, żeby niepisowskie media wreszcie się nauczyły, że o każdym drobiazgu zrobionym źle przez prawicę, a jest tego od cholery, trzeba walić w kółko artykuły. Pisać, pisać, pisać i pisać. Tak jak to robią prawicowe media. Trzaskowski pierdnie i od razu idzie seria artykułów”

    No właśnie nie o każdym drobiazgu. Założę się, że Embercadero wymieni ci z pamięci 20 błędów Trzaskowskiego przemilczanych przez media – i „nasze”, i „pisowskie”. Oni nie walą w każdy drobiazg. Koncentrują się na jednym, zazwyczaj z dupy wziętym – np. „KATASTROFA EKOLOGICZNA W WARSZAWIE”!. I nagle każdy prawak głęboko wierzy, że rzeczywiście z kranów płynie śmierdząca woda.

  217. @unierad
    „No i trudno mi zrozumieć skąd ta wrogość prawicy,”

    Bo tak działa prawica. Oni lubią budować wokół siebie taki mit, że Kościół jest otwarty dla wszystkich, endecja z radością przyjmie każdego zasymilowanego Żyda, nie mają nic przeciwko LGBT, o ile ci się nie będą afiszować itd. Ale oni zwyczajnie kłamią. Nawrócony ateista nigdy dla Kościoła nie będzie „swój”, zasymilowany Żyd zawsze będzie nienawidzony choćby i w piątym pokoleniu, a potem jeszcze kibole pobiją siostry trzymające się za rękę, bo je wezmą za lesbijki.

  218. „Stąd potrzeba pisania tekstów typu „może i faszyzm jest zły, ale Antifa też”.”
    Zależy, co ma Pan w tej chwili na myśli.
    Jeśli takie obsesyjne robienie zestawień, wedle zasady „ilekroć wspomnę A, muszę potępić Z”, jest to istotnie śmieszne.
    Ale ja też nie lubię Antify, głównie za zawłaszczenie symboli ruchu anarchistycznego. Używają ich tak często, że nawet w mediach (na Polsat News, konkretniej) przy okazji „profanacji pomników” symbol anarchoqueer nazwano „symbolem Antify”. Przez to, że mają PR „agresywnych bojówek i zadymiarzy”, wstyd się nazwać „anarchistą”.

  219. @JAkub Banasiak
    „Ale ja też nie lubię Antify, głównie za zawłaszczenie symboli ruchu anarchistycznego. (…) Przez to, że mają PR „agresywnych bojówek i zadymiarzy”, wstyd się nazwać „anarchistą”.”

    Radziłbym być ostrożniejszy z deklaracjami „nie lubię Antify” na lewackim blogu. A co do tego PR-u „agresywnych bojówek i zadymiarzy”, to – jak kolega sam słusznie zauważył – po prostu czarny pijar, pompowany przez ludzi cynicznie wybielających skrajną prawicę (ostatnio np. przez Trumpa).

    @wo
    „Przyznając, że jest coś niebezpiecznego w prawicy, stawaliby się może jeszcze nie lewicą, ale już kimś, kto nie jest idealnie symetrycznie Ponad To, a dla wielu do dzisiaj to nie do pomyślenia. Stąd potrzeba pisania tekstów typu „może i faszyzm jest zły, ale Antifa też”.”

    Coś takiego („zła Antifa, zadymiarze”) mógł napisać redaktor o określonym profilu ideologicznym. Liberał pod sześćdziesiątkę, w latach ’80 związany z NZS, w młodości zwolennik KPN, później innej prawicy (ZChN/AWS, ew. KLD/UW), zakochany w Reaganie i JPII fan Balcerowicza i niskich podatków. Innymi słowy – gość, który ma alergię na lewicę. Więc udając bezstronnego obserwatora, zwyczajnie oszukiwał sam siebie i czytelników.

    I teraz nasuwa się ciekawe pytanie: czy ktoś w ogóle mógłby być takim idealnie kulistym obserwatorem? Do pewnego stopnia tak – historyk z zewnątrz, ze środowiska akademickiego, znający język polski analityk zza granicy, śledzący naszą politykę bez emocji. Jest paru takich, niektórzy nawet książki piszą. Dlatego książki o polskiej polityce ostatnich dekad pisane przez nie-Polaków są najciekawsze.

  220. @wo
    jeszcze o: „Nic by z tego nie wyszło. SLD nie miało w swoim otoczeniu ludzi, ktorzy „czuli” media. To paradoksalne, skoro tak wielu tam było eks-dziennikarzy, jak choćby Jakubowska, ale tak naprawdę to był wlaśnie ich główny problem”

    A czy jakakolwiek polska partia polityczna miała w swoim środowisku ludzi, którzy „czują media”? Tym zawsze zajmowali się profesjonaliści z zewnątrz. Platforma się tym nie zajmowała z zasady, poza tym miała media przyjazne (TVN), SLD miało „NIE”, ZChN – pampersów, UW – „Wyborczą”, a w jaki sposób PiS „czuje media” to widać, słychać i czuć (latają porównania Kurskiego do Urbana). Jak się partie biorą za coś takiego, to siłą rzeczy wychodzi sieczka i paździerz. Ale może nie należało się tym przejmować i budować te struktury mimo wszystko? Gdyby SLD zbudował ten swój koncern medialny, byłby to odpowiednik Gazety Polskiej, jakichś przetrwalników na złe czasy. Jak widać, media partyjne mają swoją siłę rażenia. Oczywiście byłoby to obleśne, ale pomogło zbudować poduszkę bezpieczeństwa wokół tej partii (z tego co kojarzę, mieli jedynie „Przegląd” i „Trybunę” – faktycznie nie dało się tego czytać, ale też trudno nazwać to „koncernem”; a gdyby tak dosypać tam kasy i ściągnąć porządnych dziennikarzy?).

  221. @Jakub Banasiak
    Musi pan swoje skargi przedstawić Centralnemu Zarządowi Antify. Dobrze by też było, gdyby Pan powiadomił Międzynarodowe Stowarzyszenie Anarchistyczne, żeby nie robili rzeczy, przez ktore panu jest wstyd siebie nazywać „anarchistą”. Porządek musi być!

  222. @mnf
    „Coś takiego („zła Antifa, zadymiarze”) mógł napisać redaktor o określonym profilu ideologicznym. Liberał pod sześćdziesiątkę, w latach ’80 związany z NZS, w młodości zwolennik KPN, później innej prawicy (ZChN/AWS, ew. KLD/UW), zakochany w Reaganie i JPII fan Balcerowicza i niskich podatków. Innymi słowy – gość, który ma alergię na lewicę. Więc udając bezstronnego obserwatora, zwyczajnie oszukiwał sam siebie i czytelników.”

    No i tacy ludzie właśnie dziś rządzą w Polsce liberalnymi mediami, więc nawet gdy chcą popierać aktywistkę Margot z wyrachowania (bo tyle rozumieją, że każdy wróg PiS to ich sojusznik), wspomnienia z oazowej młodości sprawiają, że wszystko się w nich od tego przewraca. A potem oni też się w tym swoim niezbyt szczerym wsparciu przewracają.

    „UW – „Wyborczą”,”

    Też nigdy jej nie „mieli”. Też się bardzo szybko usamodzielniła, co wielokrotnie rozczarowywało UW w czasach rządów UW-AWS. Dlatego też nie wierzę w ten „lewicowy koncern”, rządziłby nim Miller, a więc wszystko by spieprzył, jak zwykle.

  223. @wo
    „Bo tak działa prawica (…) Nawrócony ateista nigdy dla Kościoła nie będzie „swój”, zasymilowany Żyd zawsze będzie nienawidzony choćby i w piątym pokoleniu”

    Wolniewicz się ze swoim ateizmem nie krył, a był regularnym gościem w mediach Rydzyka i tych wszystkich Telewizjach Republika. Pochodzenie Wildsteina też przecież nie jest tajemnicą, a przecież robi karierę na prawicy. Że nie wspomnę o pewnym pisowskim prokuratorze… Wystarczy, że walisz w lewactwo i już jesteś „swój”.

    To wszystko jest instrumentalne – za Stalina niby zwalczano carskich oficerów i arystokrację, a przecież ci ludzie często robili kariery w NKWD; w SA i SS byli geje (wyciągano tę kartę w przypadku wojen frakcyjnych; kiedy byli potrzebni i lojalni, NSDAP miała to gdzieś), a nawet przypomnę pamiętne słowa: „o tym, kto w Luftwaffe jest Żydem, decyduję ja”. Oczywiście jeśli jesteś potrzebny i trzymasz gębę na kłódkę.

  224. @mnf
    „Wystarczy, że walisz w lewactwo i już jesteś „swój”.”

    Też nie wystarczy. Również przedwojenna endecja miała kilku „swoich” Żydów, tylko że zazwyczaj liczba stanowisk dla „designated Jew” jest ograniczona. Radio Maryja nie potrzebuje już kolejnego „swojego” ateisty, a prawica kolejnego „swojego” Żyda.

  225. @WO

    dziękuję za komentarz wobec sytuacji red. Sroczyńskiego. Ostatnio prawie nie słucham TOK-FM, bo praca zdalna pozbawiła mnie konieczności dojeżdżania do biura w tygodniu, a w weekendy nie muszę jechać na uczelnię (ech, ten szalony pomysł przebranżowienia się). Rozumiem, że trzecie piętro nie zgadza się by miał swój felieton / rubrykę?

    Szkoda, bo to był naprawdę powiew świeżości w „GW” a nie 55 komentarz Gadomskiego o tym, że świat się zawali jak dopuścimy nieco więcej socjalu albo żartów, że „Razem, ale osobno”…

  226. @wo
    „No właśnie nie o każdym drobiazgu. Założę się, że Embercadero wymieni ci z pamięci 20 błędów Trzaskowskiego przemilczanych przez media – i „nasze”, i „pisowskie”. Oni nie walą w każdy drobiazg. Koncentrują się na jednym, zazwyczaj z dupy wziętym – np. „KATASTROFA EKOLOGICZNA W WARSZAWIE”!. I nagle każdy prawak głęboko wierzy, że rzeczywiście z kranów płynie śmierdząca woda.”

    OK. Ale prawica wokół takich rzeczy potrafi budować narrację i sądzę, że poza prawakami sporo nieprawaków też w to wierzy. Szczególnie ci, którzy nie pamiętają, że jeszcze niedawno warszawskie ścieki w Wiśle to była ponura rzeczywistość, a nie wynik awarii. A ludzie ktrótką pamięć mają.

  227. @monday.night.fever
    „Radziłbym być ostrożniejszy z deklaracjami „nie lubię Antify” na lewackim blogu.”
    Najgorsze co może mnie tu spotkać to ban, a z ludźmi, którzy zbanowaliby za taką deklarację, rozmawiać „średnio warto”.
    @wo „Porządek musi być!”
    Udany dowcip (to nie jest sarkazm).
    Są na szczęście jeszcze takie fajne zwroty jak „libertarian socialist” (kuc, któremu tak powiedziałem przez mniej więcej pięć sekund miał minę zawieszonego robota) lub lub nasze, polskie „bezpaństwowy socjalizm” (Abramowskiego).
    „Też nie wystarczy. Również przedwojenna endecja miała kilku „swoich” Żydów, tylko że zazwyczaj liczba stanowisk dla „designated Jew” jest ograniczona. Radio Maryja nie potrzebuje już kolejnego „swojego” ateisty, a prawica kolejnego „swojego” Żyd.”
    A ilu musi być tych Żydów, żeby pana przekonać? Rozumiem, że proporcjonalnie do populacji.
    Możemy zresztą przypuścić, że wraz z laicyzacją liczba „ich” ateistów będzie stopniowo rosła.

  228. Chciałbym się na początku przywitać – lurkuje bloga od przełomu 2011 i 2012 r. regularnie. Jeśli chodzi o Patronite.pl to w tym miejscu znalazłem porządną analizę płatności:
    link to blog.prokulski.science

    Pozdrawiam!

  229. @WO/Trzaskowski

    Wo, rozgryzłeś mnie, o nim i o warszawskiej platformie mógłbym godzinami. Ale powiem tylko jedno. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego za to towarzystwo nie bierze się CBA. Niby grzebią przy reprywatyzacji ale to są same stare rzeczy i to też tylko dlatego że sprawa eksplodowała dzięki Spiewakowi i GW. Dlaczego nie siedzą im na karku i nie dyszą w sprawach bieżących? Poszlak korupcji widocznych nawet dla zwykłego obywatela jest mnóstwo, to co dopiero dla służb specjalnych, jeśliby tylko im się chciało poszukać? Z jakiego powodu im się nie chce?!

    @Jakub Banasiak

    Nie wiem czy wiesz, ale deklaracja „jestem anarchistą” zakłada co najmniej nie odrzucanie przemocy. Czarna flaga nie bez powodu jest czarna, to symbol aktywnego oporu, aktywnej obrony. Antifa ma pełne prawo do wykorzystywania anarchistycznej symboliki.

  230. @embercadero Zależy. Istnieją też flagi czarno-białe. (Wiem, wiem, „żaden prawdziwy Szkot nie…”)
    Nie napisałem, że nigdzie i nigdy nie należy używać przemocy (chociaż sam „nie umiem” tego robić, tak mnie wychowano-zbetryzowano), tylko że większość ludzi takie działania uważa za zwykły bandytyzm.
    Ja na anarchistów z Antify patrzę trochę jak na „wąsatych panów z bombami”, przez których trzeba było wymyśli zwrot „libertarian socialism”, bo anarchizm we Francji zdelegalizowano. (Tak tłumaczył to kiedyś Bookchin, chociaż inna wersja mówi, że ten zwrot został wymyślony w USA, bodajże przez Tuckera.)

  231. @wo „tak to jest w życiu: wszyscy dzielimy się na tych, którzy o czymś mogą mówić, ale nic nie wiedzą i na tych, którzy mieliby coś do powiedzenia, ale nie mogą tego zrobić”
    O to to. Czasem nawet tu, czytając niektórych współkomentujących, mam nieodparte wrażenie że piszą tym więcej i chętniej, im mniejsze mają pojęcie o czym mówią. Był o tym obrazek SMBC: link to smbc-comics.com

  232. „tylko że większość ludzi takie działania uważa za zwykły bandytyzm.”

    Dużo różnych złych rzeczy „większość” uważa, co robisz na tym blogu skoro tak cię przejmuje to co myśli większość? Większość akceptuje faszyzm a co najmniej nie chce mu się sprzeciwiać. Jeśli odpowiada ci bycie częścią takiej większości – fine by me. Ale nie wszyscy tak mają.

  233. „Większość akceptuje faszyzm a co najmniej nie chce mu się sprzeciwiać.”
    A jak brzmi pana definicja faszyzmu?
    Bo jeśli mówi pan w tym najbardziej ogólnym sensie hierarchicznych struktur, opresji itd., to w dużym stopniu tak. Ale działania Antify tylko pogarszają sprawę, bo można pokazać w telewizji „lewackie bojówki” i od razu wzrośnie poparcie dla brutalności („zdecydowanych działań”) sił „porządkowych”.
    Jeśli zaś definiujemy faszyzm w wąskim „historycznym” sensie, jako pewien system totalitarny, który od pozostałych systemów totalitarnych (np. stalinowskiego) wyróżnia się przede wszystkim przez retorykę, rekwizyty i gesty (np. salut, kult militaryzmu itd.), to jest to bzdura.
    Ludzie, których podnieca zabawa takimi gadżetami, stanowią margines (nawet w RN, chociaż tutaj przydałyby się dokładniejsze badania).
    Prefekt francuskiej policji nazwiskiem Andrieux sponsorował prasę anarchistyczną, żeby nią straszyć drobnomieszczaństwo (powiedział mi o tym znajomy kuc, ale zweryfikowałem to w „Anarchism: a history of libertarian ideas and movements” Woodcocka i okazało się, że to nie bujda). Odruchowo zacząłem więc bronić tych, którzy w tej gazecie publikowali (szczególnie, że Kropotkin traktował sprawę podejrzliwie), argumentując, że przecież uzyskali narzędzie propagandy na koszt rządu. Ale później naszła mnie reflekcja, że policja była z tej propagandy za bardzo zadowolona.
    Nie, nie bawię się w głupie przypuszczenia, że ktoś sponsoruje Anfię, żeby skompromitowała anarchizm. Uważam tylko, że ona to robi.

  234. @jb
    „A jak brzmi pana definicja faszyzmu?”

    OK, niniejszym zabraniam panu kontynuacji dyskusji na ten temat. Pomijając wszystko inne, nie wierzę w pańskie kompetencje do „definiowania faszyzmu”. Jak wielu kolesi wyskakujących z takim pytaniem, zapewne wie pan tylko o hitlerowskim, ewentualnie o włoskim, ale już guzik np. o greckim. Borejszę se pan chociaż czytnij, jak pan chcesz o tym rozmawiać.

  235. @Jakub Banasiak
    „Istnieją też flagi czarno-białe.”
    Istnieją też czarno-żółte, ale nie apeluje pan o legalizację zoofilii, prawda?

    „większość ludzi takie działania uważa za zwykły bandytyzm.”
    Większość ludzi uważa za bandytyzm, to co za bandytyzm uważa większość ludzi, dlatego bandytyzmem nie jest bezprawne wyrzucanie na bruk chorych ludzi.

    „A jak brzmi pana definicja faszyzmu?”

    Tutaj proszę sobie wygóglać „smutne historie spisane na kacu i tanim papierze faszyzm” i wyobrazić, że wkleiłem w odpowiedzi.

    „działania Antify tylko pogarszają sprawę, bo można pokazać w telewizji „lewackie bojówki” i od razu wzrośnie poparcie dla brutalności („zdecydowanych działań”) sił „porządkowych”.”

    Działania Antiantify tylko pogarszają sprawę, bo można pokazać w telewizji „prawackie bojówki” i od razu wzrośnie poparcie dla brutalności („zdecydowanych działań”) sił „porządkowych”. Tylko grzecznym i uprzejmym apelowaniem o wysłuchanie skrajna prawica zdobyła popularność.

  236. @Jakub Banasiak

    Kolega z tych symetrystów którzy twierdzą, że i neonaziści źli, i antyfaszyści rozrabiacze? To bardzo wygodne postawić między nimi znak równości, tylko że faszyści biją ludzi na ulicach po uważaniu, a Antifa – wyłącznie faszystów (więc randomowy spacerowicz w ryj od nich nie dostanie). Szczerze mówiąc, już nawet trudno mi mieć o to do kolegi pretensje, skoro taka była (przez dekady) linia mainstreamowych mediów. Tyle że trochę się przez ostatnie lata zmieniło, przecież nawet „Wyborcza” opublikowała jakiś czas temu wywiad z członkiem Antify.

  237. Przyznam, że też należę do tej grupy traktujących zakup książki jako formę „mikropłatności” dla ulubionych autorów. Z Patronite’a do tej pory nie korzystałem…ale może pora zacząć.

    Co prawda nagroda za wsparcie nie jest może tak atrakcyjna, jak porządna kniga, ale świadomość, że do adresata dotrze prawie cała kwota, a nie jeno jej marny promil, jakoś to wynagrodzi;)

  238. 15 lat temu poradziłabym gospodarzowi, żeby olał dziennikarstwo i zajął się tłumaczeniami (mamy w zespole jedną osobę z takim wykształceniem i jest świetna), teraz nie ma to już sensu. Stawki za tłumaczenia literackie są tak śmieszne, że w ogóle nie ma sensu tego tykać nawet kijem, specjalistyczne nieliterackie – my, starzy wyjadacze, jeszcze potrafimy się zakręcić na tyle, że nie mamy powodu do narzekań (mamy znajomości, doświadczenie, umiejętności, narzędzia, oprogramowanie), ale rzeczywistość osób zaczynających w zawodzie jest straszna. Spadające stawki, walka o zlecenia na jakichś portalikach metodą „kto pierwszy kliknie” albo „kto da mniej”, wciskanie wszędzie na siłę marnego tłumaczenia maszynowego i wymuszanie na ludziach, żeby w rzeczywistości robili normalne tłumaczenie w cenie postedycji, brak etatów (nie można już iść na etat do firmy tłumaczeniowej, nauczyć się fachu, wyrobić znajomości i iść na swoje, początkujący właściwie nie mają gdzie „terminować”). 15 lat temu ściągało się do tej roboty znajomych („chodź, jest niezła kasa, jest robota”), teraz się pilnie strzeże sekretów, żeby znajomi się przypadkiem nie dowiedzieli, co i dla kogo się robi (bo dobre nadal jest, ale mało i dla wszystkich chętnych już nie starczy).

    Cóż, życzę gospodarzowi tego samego, co sobie: żeby się dało jakoś doturlać w zawodzie do emerytury.

  239. @wo

    Nie mogę w innej formie, a jako Anonimy Łoś chciałem przekazać wyrazy wsparcia w związku z ostatnimi newsami.

    Ps. zausz w końcu tego Patronite’a!

  240. Jako wieloletni fan tego miejsca deklaruję comiesięczną wpłatę bez żadnych warunków wstępnych, bonusów, pakietów premium i innych zabawek.
    Bo warto.

  241. Również deklaruję chęć wsparcia gospodarza – jeżeli związki zawodowe Agory zgodzą się na to, co donoszą media, zamierzam zrezygnować z wszelkich usług świadczonych przez tę spółkę – od portali internetowych, gazet i również niestety radiu… To będzie mój malutki bunt (oprócz głosowania w wyborach) przeciwko temu, co robią korporacje…

  242. To i ja się podłączam. Jeśli faktycznie ziści się scenariusz pesymistyczny, zamierzam zrezygnować z abonamentu, a zatem będę mieć luźne 29,90 PLN miesięcznie i jeśli Gospodarz założy Patronite’a, chętnie mu je przekażę (nie będę specjalnie wybrzydzać w temacie kontentu, ale podkasty obsysajom i najbardziej ucieszyłby mnie system „co tydzień nowa nocia na blogu”).

  243. Dziękuję za miłe słowa. Co do kwestii „czy związki się zgodzą”, to o ile w ogóle na razie niczemu nie zaprzeczam ani niczego nie potwierdzam, to jednak akurat mogę wykluczyć z wysokim poziomem pewności.

  244. Jako wieloletni lurker chciałbym dołożyć swoją obietnicę sypnięcia groszem za dobry kontent, zwłaszcza blogowy.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.