A jednak pojawił się aspekt popkulturowy! Na jednym teatrze działań Ukraina już odniosła zwycięstwo: to wojna propagandowo-wizerunkowa.
W tym Rosjanie dotąd byli mistrzami. Udawało im się opakować swoje stanowisko propagandowe w niezłych filmach, powieściach, piosenkach.
Nawet największy rusofob może i tak czuć miętę do Chóru Aleksandrowa. W latach 80. któryś polski zespół punkowy grał rockową wersję „Stawaj Strana Agromnaja” i oczywiście publika to uwielbiała, tak jak dzisiaj Sabatona.
Ten patos, te chóry, te surmy, te aranżacje były potrzebne by ukryć, że śmierć wielu ofiar wielkiej wojny ojczyźnianej była najzwyczajniej niepotrzebna. Brała się ze złego przygotowania. Hitler liczył się z życiem swoich żołnierzy (do pewnego momentu przynajmniej), Stalin nie liczył się z niczyim.
I nagle okazuje się, że Ukraińcy ten balon patosu przebijają żartem, ironią, sarkazmem. Tak jak w pieśni o „Bajraktarze”, która będzie gwarantowanym przebojem lata.
Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał, to niech celebruje każdą sekundę nieznajomości; nie dlatego, że to jest złe, po prostu za chwilę będzie dobiegało z każdej strony. W istocie to naprawdę jest bardzo dobre, zwracam uwagę np. na serię niebanalnych rymów do tytułowego słowa. Może ktoś z was wie coś więcej o twórcach?
O ile rosyjski patos dla człowieka Zachodu brzmi jak produkt innej cywilizacji (bo trochę faktycznie nim jest), ukraińskie „russkij korabl, idi nachuj” podbiło Internet. Prorosyjskie onuce są w odwrocie, chyba nie tylko dlatego, że przelewy przestały przychodzić.
Zastanawiając się nad przyczyną doszedłem do wniosku, że wzorcem z Sevres zachodniego poczucia humoru jest Saturday Night Live. Nawet jeśli ktoś nie ogląda, na pewno zna humor „absolwentów” tego programu.
Nie każdy Polak wie, kto to Lorne Michaels, ale w moim pokoleniu każdy oglądał „Blues Brothers” co najmniej dziesięć razy. Każdy wie, jakie rodzaje muzyki grają w „Budzie Boba” i jak się kupuje instrumenty na kredyt.
Do tego wszyscy znamy (w moim pokoleniu) Chevy Chase’a, Jima Carreya, Steve’a Martina, Billa Murraya, Eddiego Murphy’ego, Bena Stillera, Willa Ferrella. Młodzież zna Sarę Silverman i Pete’a Davidsona.
Jeśli mamy uczucie, że wszyscy ci komicy żartują w mniej więcej podobny sposób, jakby wyszli spod jednej sztancy – to dlatego, że tak jest. Są ukształtowani przez „SNL” (także „Seinfelda”, także niezależnych komików standupowych – te światy się przenikały).
To humor kresowych Aszkenazyjczyków. W Polsce tę tradycję kontynuowali choćby Hemar czy Tuwim, nie mówiąc już o Moim Ukochanym Pisarzu.
Ceni się w nim autoironię. Patos jest obiektem kpiny, ale wysoce ceni się cnotę zachowywania odwagi w chwili próby („nie zobaczą tu trwogi ziemianina!” – woła Ijon Tichy podczas Strumu).
Żaden ze mnie znawca judaistyki, więc skontrujcie moją ewentualną niewiedzę. PODOBNO praźródłem tego stylu są czasy powstania Chmielnickiego, gdy kresowi Żydzi uznali, że muszą przebłagać Boga za swoją dotychczasową rozpustę, więc wprowadzono zakaz tańców, żartów i swawoli.
Że względu na znaczenie ceremonii weselnych dla spoistości społecznej zostawiono jednak instytucję badchena (weselnego mistrza ceremonii) i klezmerów (weselnych grajków). PODOBNO gdy potomkowie kresowych Aszkenazyjczyków trafili do Nowego Jorku i Hollywood, przenieśli złośliwą ironię badchenów do satyry, a klezmerskie solówki do muzyki pop. Sam nie umiem ocenić, ile w tym prawdy.
Ale jeśli jest tej prawdy choćby okruch, to okazuje się, że ulice Lwowa czy Odessy są tak naprawdę pra-matecznikiem, źródłem Q, Wedami, sanskrytem współczesnej popkultury. I dlatego gdy widzimy Zełeńskiego, widzimy w nim „naszego”. Bo my wszyscy – on, my, Jake & Elwood Blues, Beavis i Butthead, jesteśmy z tego samego Izaaka Babla, choć nie zawsze o tym wiemy.
Bayraktar, chorąży, w sensie kolesia ze sztandarem, nie dawnego korpusu chorążych. Kawałek huczy mi w głowie od kiedy dostrzegłem (trzeci dzień co najmniej) i przynosi mi dziwne myśli. Jak nie lubię Turków (nie-jest-tak-że-lubię, nie mam takiego odruchowego lubienia, jak dla Ukraińców, Szkotów albo Żydów), to nie czuję też odruchowej niechęci (a do niektórych nacji ją czuję i rozmyślnie tłumię, bo zakładam, że – no chyba oczywiste, co zakładam). Chyba nie ma sensu tego ściślej werbalizować, ale dla mnie Atatürk, tureckie pojemniki na żywność, turecka mechanika i turecka woda kolońska układają się w dość sympatyczny zestaw.
Zaznaczam, że nie chciałbym zdryfować wątku z ukraińskiego w turecki.
Rosja potęgą jest w trzech dziedzinach, tak przynajmniej uważano do teraz.
Potężna armia, genialni hakerzy i propaganda – zdolność oficjalnego i zakulisowego manipulowania opinią publiczną Zachodu.
Poki co wygląda na to że przegrywają 0:3.
@Gammon „Atatürk, tureckie pojemniki na żywność, turecka mechanika i turecka woda kolońska układają się w dość sympatyczny zestaw.”
I wąsy, jeszcze turecki wąs!
@sheik.yerbouti
I wąsy, jeszcze turecki wąs!
Kojarzy mi się, ale czysto intelektualnie, nie brzydzi ani nie odstrasza, nie ma go w tym zestawie.
A jeśli chodzi o popkulturowe skojarzenia z Turcją, to zawsze mam „Muszę tylko kupić kilogram kawy dla Standartenführera Resmanna, może nawet kupię mu dwa kilogramy…”
@rosyjska propaganda
Błyskawiczne odciecie zachodu od RT i Sputnika spowodowało że dużo trudniej im się z tą propagandą przebić. Zostali im jacyś Karnowscy i te wszystkie śmiecie z okolic Konfy, które robią gnój na granicy (niedawno np. pyskowali czarnoskórym dziennikarzom BBC, co dziennikarze od razu przekazali dalej).
Mam nadzieję że w miarę szybko Cukieras i spółka wzmocnią moderację i szybciej będą zdejmowali trolli, bo tu został chyba ostatni wektor. Ja siedzę w bańce to do mnie syf nie dociera, ale zgłosiłem w ostatnich dniach trochę kampanii na fb straszących rosyjską brudną bombą, albo trollujących coś o Hołowni (nawet nie klikałem).
A Bayraktara sam nucę od 2 dni. To, Św. Javelin i idi naxuj to już część historii, tak jak Kilroy was here jest częścią historii ww2. Ja mam wrażenie że każdy korzysta z okazji kopnięcia sobie kacapskiego zadka po latach patrzenia jak Putinowska Rosja rozpycha się łokciami na całym świecie, więc mamy wysyp filmików dokumentujacych kradzież kacapskiego tanka, czy Gruzińskiego marynarza odmawiającego tankowania Rosjanom słowami obrońców Wyspy Węży. Z drugiej zaś strony są tylko sztywniackie ustawki z „uwolnioną ludnością lokalną częstującą wyzwolicieli ciastem” bo przecież to nie wojna, więc żadnych filmików z niszczenia tych przebrzydłych ukraińskich nazistów. My nie agresory.
I w momencie jak napisałem powyższe okazało się że Rosja też opublikowała swoje filmiki z dronami. Kseroboje.
Jeden z kilku konkurujących o miano naczelnego rabina Ukrainy utworzył musicalową wieś Anatewkę dla uchodźców po agresji Rosji w 2014. Poparł też Trumpa, a nawet atak ludzi z rogami na Kapitol. Widać że ma miętkę do popkultury.
Zełeński to jednak ta rosyjskojęzyczną Ukraina, co było widać gdy po objęciu prezydentury robił pokazówkę typu łączniczka UPA spotyka się z weteranem Krasnej Armii. Swoją drogą jestem ciekaw czy ktoś bliżej przyjrzał się karierze prezydenta. Jak oglądałem trochę sługę narodu to właśnie bardziej taka wschodnia sentymentalna bajeczka.
Żeby popsuć tezę to przypominam Czechowa z jego zjadliwą ironia.
@nankin
„Zełeński to jednak ta rosyjskojęzyczną Ukraina,”
Kiedyś cała była rosyjskojęzyczna. Jeszcze 20 lat to było proste, rosyjski to język, w którym się studiuje i rozmawia w wielkim mieście, a ukraiński to dialekt, którym mówi babuszka w rodzinnej wsi. Nie tłumaczono książek na ukraiński, bo po co, kto kupuje książki, ten zna rosyjski. Putin sam stworzył modę na podkreślanie ukraińskiej odrębności.
@wo Lwów? Tamtejsze mieszczaństwo chyba nie uległo tej dominacji?
Nie jestem ekspertem od Ukrainy, ale z reportaży w czasie wyborów pamiętam, że właśnie był w pewnej opozycji do ukraińskiej tożsamości w stylu galicyjskim. Zarzucano mu słabą znajomość języka i mówienie po rosyjsku, posługiwanie się imieniem Władimir, a nie Wołodymyr czy chłodny stosunek do ustawy językowej promującej Ukraiński.
W ogóle to był kandydat rosyjskojęzycznej Ukrainy, mającej dystans do forsowania Ukraińskiego, polityki historycznej w stylu Juszczenki i Poroszenko. Widać to po wynikach wyborów gdzie im bardziej rosyjskojęzycznie tym miał większe poparcie
To jest ciekawy aspekt – Zełeński jest rosyjskojęzyczny; jako polityk przełamał podział wschód-zachód, Janukowycz-Poroszenko, prorosyjskość-nacjonalizm. Stało się to możliwe po 2014. Czy po 2022 Hołownia przełamie PoPis?
(Tylko chciałem powiedzieć że zupełnie nie ma źródła „Q”, to w całości wymysł, wygodny, bo pozwalający przesunąć datę powstania Ewangelii wstecz i dowolnie spekulować na temat co też tam pierwotnie było).
@jgl
No chyba widać, że to żartobliwa metafora!
„czasy powstania Chmielkickiego”
Moja wiedza historyczna jest zerowa, wujek gugiel czasem się myli, ale tego nazwiska w tym kontekście nie da się wyguglać. Może jednak to literówka?
Ponieważ sam kilka ładnych minut musiałem spędzić szukając słów Bayraktara, niech innym będzie łatwiej.
@janekr „Może jednak to literówka?”
A niby jak hetman miał nazwać swojego krolika?
@wo
Podążając za logiem z lewego górnego rogu dotarłem do tego ćwita na profilu Clash Report, który wydaje się być źródłem.
@steelman
Piszą tylko tyle, ile każdy wie, że to opublikowała ukraińska armia…
@steelman
„niech innym będzie łatwiej” – dzięki, much appreciated.
Nawiasem chodzi mi po głowie nieuczesana myśl, czy aby producent bajraktarów nie ma z ukraińską armią umowy na reklamę natywną. I mean: był (znakomity) wideoklip, w którym ukraiński żołnierz z uśmiechem zwraca się do Rosjan „Jak tam? Wszystko u was w porządku, dzieciaki? podobają się wam nasze bajraktary?”, 25 lutego [1]. Był kolejny, z 27 lutego, również znakomity, mrożący krew w żyłach („Wy nawet jeszcze nie zaczęliście zdychać”) [2]. Tam nazwa produktu też była wyeksponowana, obok javelinów i stingerów. I teraz powyższe. Bajraktar stał się jednym z symboli Dawida stawiającego czoło Goliatowi.
(I mean, jest oczywiście możliwe, że ukraiński żołnierz po prostu kocha ten sprzęt bezinteresownie, a turecki producent dostaje bezcenną reklamę za free).
[1] link to twitter.com
[2] link to twitter.com
@wacław
No nie nie nie, jeśli Rosja i trzy rzeczy w których są zajebiści to zupełnie nie te. Oddajmy głos ekspertowi:
Зато, говорю, мы делаем ракеты
И перекрыли Енисей,
А также в области балета,
Мы впереди, говорю, планеты всей
A co do notki: właśnie uświadomiłem sobie czemu tak śmieszy mnie humor rodem z Odessy.
@Odessa
„On mówi mało, ale smacznie. On mówi mało, ale ma się ochotę, żeby coś jeszcze powiedział”
Babel o Beni Krzyku. Tyle lat temu to czytałem, a pamiętam.
„I mean, jest oczywiście możliwe, że ukraiński żołnierz po prostu kocha ten sprzęt bezinteresownie, a turecki producent dostaje bezcenną reklamę za free”
Ja raczej widzę to tak, że na chwilę obecną Ukraina otrzymuje masę takiego sprzętu za free i jest za to wdzięczna. Więc raczej samemu sobie możemy zadać pytanie, czy zaprzestalibyśmy wsparcia Ukrainy dlatego, że nie puściła filmiku z polskim dronem w akcji (zdaje się, że puściła).
Ukraińcy mogą wygrać wojnę propagandowo-wizerunkową nie tylko w obszarze popkultury. Pozycja Rosji w kulturze wysokiej, o której pisze Gospodarz, też staje się zagrożona. Duet kwiatowy Anny Netrebko i Elīny Garančy nie mógłby teraz wybrzmieć nie tylko dlatego, że Netrebko została wyproszona z zachodnich scen, ale i dlatego, że Garanča odwołała koncerty w Rosji.
Poniżej linkuję do tekstu dwojga artystów ukraińskich z Chicago, którzy domagają się, by przestać pielęgnować artystów rosyjskich, nad których losem w niedemokratycznej ojczyźnie wciąż się ktoś użala. Posługują się nie tylko argumentacją okołowojenną, ale również postkolonialną, która może trafiać do zachodnich elit.
(As the successor of the USSR, Russia inherited not only all the economic benefits of the Soviet energy export system but also took over the cultural legacy of the former republics.)
link to news.artnet.com
„klezmerskie solówki do muzyki pop”
Tutaj akurat udział kresowych Aszkenazyjczyków wydaje się nieco przesadzony. Benny Goodman,”King of swing”, był w końcu synem krawca z Warszawy.
ja korzeni zjawiska doszukiwałem się, podobnie jak w przypadku majdanu, w tradycji wiecowej, która uformowała ukraińców, zakładałem, że wykształcony w takich warunkach ideał obywatelski musi mieć w sobie wiele z trickstera, który trzem dowcipnymi słowami rzuconymi ze środka tłumu potrafi zmienić jego nastawienie, nie wydaje mi się przy tym by była to hipoteza sprzeczna z przedstawioną w poście, całkiem możliwe na przykład wydaje mi się, że się nawzajem napędzały
Tradycja wiecowa nie uformowała Ukraińców bardziej niż Rzymian którzy tą drogą wręcz zapoczątkowali liturgię władzy, za której wielkoruska kultura tandetnego patosu ma się kontynuatorkę.
Po dłuższym zastanowieniu stanąłem przed chyba oczywistym pytaniem: skoro ten wschodni humor, który sprawdza się w propagandzie ukraińskiej, tak dobrze przyjął się w USA, to czemu propaganda wojenna tego kraju jest nieznacznie tylko bardziej strawna od rosyjskiej/radzieckiej?
Źródła „Bajraktara” biją – na moje ucho – w kulturze ludowej, w folklorze ludu miejskiego. I ładnie się tu łączy lud Bronksu z ludem Czerniakowa, bo z jednej strony hiphopowy szkielet, zaś z drugiej kpiarska aura i sowizdrzalski, acz twardy opór przeciw najeźdźcy jak z piosenki „Siekiera, motyka” (a nie z tej, że „na Tygrysy mają visy”, bo jednak wojskowy dron to poważniejsza sprawa).
Luźnych skojarzeń z „Siekierą, motyką” mam tu sporo: utwór przez długi czas pozostawał anonimowy (autorka, Anna Jachnina, z wielu powodów, nie przyznawała się, że to ona), powstał z premedytacją jako kawałek propagandowy (na zlecenie AK), operował podobnym czarnym i wyzywającym humorem (na przekór rzeczywistości w dwójnasób okrutnej: autorce we wrześniu 1939 umarła maleńka córeczka, a Niemcy w Wa-wie wiadomo co wyprawiali), zręcznie łączyła pozory „autentycznej ludyczności” z metapoziomem lingwistyczno-semantycznym (Jachnina po wojnie została wytrawną etnografką specjalizującą się w badaniu i ocalaniu tradycyjnej muzyki Kaszub, Kujaw i Pałuk).
„Bajraktar” wydaje mi się równie doskonały – w swojej wyrafinowanej prostocie, wirusowej chwytliwości (medialna pandemia będzie – w tym jedynym przypadku – mile słyszana), formie zapraszającej do dopisywania kolejnych zwrotek (jeśli tylko ktoś znajdzie kolejny rym).
Siekiera, motyka, awionika, Putin już ze strachu sika. Siekiera, motyka, piłka, dron, ruskie czołgi – won za Don.
@firstthird
„Tutaj akurat udział kresowych Aszkenazyjczyków wydaje się nieco przesadzony. Benny Goodman,”King of swing”, był w końcu synem krawca z Warszawy.”
Och, po pierwsze, wystarczy sięgnąć po tego Babla czy Erenburga by zauważyć, że tam każdy ma kuzyna w Warszawie, siostrę w Mińsku i brata w Pińsku. A po drugie podkreślam, że tak jak Lorne Michaels sam (chyba?) nigdy nie występował jako komik, tylko zatrudniał, szkolił i promował komików, tak samo w historii rocka i jazzu widzimy na każdym kroku wydawcę/producenta, który wpada na genialny pomysł wylansowania rockandrolla jako muzyki dla białych nastolatków albo mówi Arecie Franklin, że powinna przestać smęcić te pieśni religijne i zaśpiewać coś skocznego do tańca.
Jak śpiewał poeta w zmitologizowanej, ale zasadniczo poprawnej pieśni o narodzinach rokentrola – „the white man had the schmaltz, the black man got the blues”.
@steelman
„to czemu propaganda wojenna tego kraju jest nieznacznie tylko bardziej strawna od rosyjskiej/radzieckiej”
Bo ja tu cały czas mówię o sektorze komercyjnym (Hollywood, kabarety). A polityczną propagandę na samej górze zatwierdza jakiś czterogwiazdkowy generał, którego praciotka przypłynęła z Mayflower i temu zawdzięcza pozycję.
„czy aby producent bajraktarów nie ma z ukraińską armią umowy na reklamę natywną.”
Przepraszam za post pod postem, mam jak Tytus de Zoo „goń myślową”. O tym, że fabrykanci broni zacierają rączki, też jest piosenka. Nie dość, że w tymże samym nurcie, to jeszcze w sam raz do zalinkowania na lewicowym blogu. Wszak „gdy spod ciężkich tanków robocza tryska krew, w salonach hut i banków wesoły słychać śpiew”.
link to youtube.com
Jeśli dobrze czytam tekst „Bajraktara” (języka nie znam, więc bazuję na tłumaczeniach i domyślaniu się co tam było), to tam jest jednak subtelniejszy humor niż w tych siekierach motykach.
To całe „sprzętu im troszkę ubyło / stopił się”, „barszczyk im się trochę przegrzał” itp. Jakby podmiot liryczny chciał umniejszyć szkody jakie ten Bajraktar wyrządza, przy jednoczesnym zestawianiu tego z obrazkami ciężkiej rozwałki.
„subtelniejszy humor”
No właśnie, „subtelniejszy humor” czy zjadliwsza ironia?
Poszedłszy wstecz tropem bronksowskim, docieramy – via Jamajka – do Afryki (i to tej sprzed 4000 lat) oraz tzw. „griotów” (nazwa narzucona kolonialnie i neokolonialnie powtarzana, powinienem napisać „jeli”). Arkady Fiedler określał ich tak: „Grioci – owi dowcipnisie, kronikarze, poeci i paszkwilanci w jednej osobie”. Wydaje mi się, że dowcipnisie-paszkwilanci operują na rozmaitych poziomach ironii, tej cieńszej i tej grubszej.
@wo
„widzimy na każdym kroku wydawcę/producenta”
…z których jednymi z moich ulubionych są bracia Leonard/Lejzor i Filip/Fiszel Czyżowie z miasteczka Motol pod Kobryniem, późniejsi bracia Chess z Chicago. Chłopacy spod Londynu („and now, straight from the cotton fields of the Thames Valley…”), grający muzykę czarnych Amerykanów i nazywający siebie The Rolling Stones, podobno wchodzili do pomieszczeń ich wytwórni płytowej jak do świątyni, i wiedzieli, co robią.
YouTube mówi, że od 18. roku życia. link to cda.pl dla tych, co nie mają konta YT.
„bracia Leonard/Lejzor i Filip/Fiszel Czyżowie z miasteczka Motol pod Kobryniem, późniejsi bracia Chess z Chicago”
Pomni na uprzedzenia narodowo-rasowe, których ofiarami padali ich rodzice i dziadkowie (także w Częstochowie, dokąd rodzina przeniosła się spod Kobrynia, określonej przez któregoś z Chessów jako „shithole”), bracia postanowili takowych nie mieć. A nawet bardzo nie mieć. I założyli klub Macomba Lounge, gdzie w drugiej połowie lat 40. (kiedy dyskryminacja rasowa w USA hulała w najlepsze) promowali muzykę czarnoskórych Amerykanów; za chwilę miało się okazać, że Tych Najważniejszych.
No ale to już było piętnaście lat później.
W ’34 szanujący się klarnecista w Chicago mógł liczyć co najwyżej na chłopaka z Podkarpacia
W temacie piosenek wojennych: link to twitter.com
Nie trzeba znać rosyjskiego, żeby zrozumieć.
Tu należy pochwalić W.P. Gospodarza za selekcję komentujących, bez niej po frazie „źródłem Q” musielibyśmy tłumaczyć niedouczonym konserwatystom et al. , że nie chodzi o Q-Anona.
Co do memetyki, jeszcze rok temu pół zachodu zachwycało się rosyjską armią, że taka męska i łazienki im się nie mylą, hur dur. Mam nadzieję, że ta wojna — poza odcięciem trolli — będzie kubłem zimnej wody na nasze wojny kulturowe.
Ano, rosyjska armia u różnych dziwnych najprawicowszych prawicowców budziła jakieś erotyczne drżenia. Tylko nikt jakoś tam nie zauważył, że przy ichniej demografii to jest armia jedynaków, co ma określone konsekwencje.
@Konrad Matys
” Tylko nikt jakoś tam nie zauważył, że przy ichniej demografii to jest armia jedynaków, co ma określone konsekwencje.”
Te, ale bardzo podobną, jeśli nie gorszą, demografię ma Ukraina. Armia jedynaków ma tam mniej określone konsekwencje?
@krzloj
Ma. Ukraińcy jednak walczą o swój kraj. Rosjanie jednoczą Świętą Ruś i bronią Trzeciego Rzymu przed homoseksualizmem, jeśli dobrze zrozumiałem ich propagandę. To jest istotna różnica.
@Konrad Matys:
Gen. Patton mówił, że głównym czynnikiem dyscypliny w armii jest profesjonalna duma.
Jeśli Rosjan poprowadził do wojny dyletant, któremu się wydawało, że to będzie spacerek i defilada, więc nie zabezpieczył zapasów, logistyki, uzupełnień, to mają prawo się posypać. Ale to nie ma nic wspólnego z Rosją jako Rosją, albo demografią jako taką.
(Ja mam takie wrażenie, że w wielu krajach to jest takie wahadło — klęska, a przynajmniej bolesne straty zmuszają do dbałości o profesjonalizm armii, co prowadzi do sukcesów. Ale sukcesy sprawiają, że lekceważy się przeciwnika i putinnieje. Przykładem może być ta Wojna Zimowa, która wynikała przecież z pewności siebie, bo w Polsce poszło tak lekko, a i sprzęt spisywał się dobrze w Hiszpanii.)
@pak4
Demografia jest bardzo istotna jeśli chodzi o to, co dzieje się w kraju. Przy kiepskiej dzietności jakiekolwiek większe straty uruchomią silne nastroje pacyfistyczne. Siła rażenia „nasi chłopcy giną” jest dużo większa, gdy ci chłopcy są jedynymi synami czy wręcz jedynymi dziećmi. Rosja ma warunki do ruchu antywojennego większego niż amerykańskie protesty przeciwko wojnie w Wietnamie.
@Kmitko, WO
W temacie piosenek anty-wojennych:
link to youtube.com
NB Mówienie, że kapitalistyczna kultura produkuje kino antyw-wojenne, a autokratyczna Rosja nie (co czyni WO w gazetowym felietonie) jest jednak nie do końca fair. Kapitalizm to efektywny, samo-uczący się system, które lepiej niż inne maskuje niezbędny mu rabunek i wyzysk (uskuteczniany w kopalniach kobaltu do smartfonów czy na toksycznych mega-śmietniskach). Taki system może sobie pozwolić na popkulturowe oprotestowywanie tych form przemocy, które akurat przestają mu być potrzebne. Przy czym zauważmy: aktualne kino „antywojenne” w USA ma raczej ton „gorzki bywa los powracających bohaterów” (patrz np. „In the Valley of Elah”, „Billy Lynn’s Long Halftime Walk”) a nie „fuck the war”. Aktualna sytuacja wzmocni tę tendencję.
@ab
„Mówienie, że kapitalistyczna kultura produkuje kino antyw-wojenne, a autokratyczna Rosja nie (co czyni WO w gazetowym felietonie) jest jednak nie do końca fair.”
Chodzi mi nie tyle o „kino antywojenne” co o popkulturowy obraz zbrodni. Amerykanie zrobili od grzmota filmów o złych Amerykanach krzywdzących Indian / Irakijczyków / Wietnamczyków (itd.) Rosjanie nawet jak zrobią film bieda-antywojenny („Gruz 200”), to i tak nie jest o „złych Rosjanach, którzy mordują Czerkiesów / Afgańczyków / Polaków / Kozaków / Ainów / Finów” (itd.). Dlatego stosunkowo łatwo jest uwierzyć, że Rosjanie swoją imperialistyczną ekspansję prowadzili bezkrwawo i kurna wszyscy ich tylko zapraszali dobrowolnie.
Bo Rosjanie nie mają poczucia obciachu że kogoś „obcego” mordują, więc jeśli już robią smętny film lub piosenkę „antywojenną” to tylko o tym że kolegów im zabili, nie przypominam sobie z ich popkultury żadnego wzruszenia na temat ofiar po drugiej stronie.
Rosyjska kultura „rozliczeniowa” przepojona jest takim gorzkim fatalizmem, który najzgrabniej ujął Sołzenicyn, że najgorzej na świecie jest być Rosjaninem. Nie jest to bezpodstawne, ale prowadzi do tego, że są to opowieści o zgrubsza jakoś sympatycznych i dzielnych ludziach mielonych przez System (a samego Sołżenicyna do wielkorosyjskiego nacjonalizmu). Tak jest i Gruzie i w 9 Kompanii i (trochę mniej) w Jak zostać Albinosem i w innych. Nawet anglosaski Czarnobyl trzyma te konwencję.
@embercadero
Egzaktli! Amerykańskich filmów, w których występuje „dobry Indianin” (Wietnamczyk, Irakijczyk itd.) trochę jednak natrzaskano. Ale rosyjski film pokazujący wojnę z kimkolwiek, który tę wojnę (a) potępia, (b) pokazuje punkt widzenia ofiar rosyjskiej agresji? Serio nie kojarzę. W najlepszym wypadku mamy tylko (a), przy czym takich filmów też było niewiele (od pewnego czasu zwyczajnie cenzura już nie pozwoli nawet na to).
Jako kontrapunkt do wymienionych powyżej filmów rosyjskich polecam ukraiński „Atlantis” – rodzaj post-apo dziejącego się w 2025 po wojnie rosyjsko-ukraińskiej (Ukraina wygrała, sort of). Kręcono go w Mariupolu.
@WO
„Amerykanie zrobili od grzmota filmów o złych Amerykanach krzywdzących Indian / Irakijczyków / Wietnamczyków”
Trawestując dowcip: Rosjanie też zrobili od grzmota filmów o złych Amerykanach krzywdzących Wietnamczyków.
A na serio: nie ma amerykańskich fabularnych filmów – nie niszowych dokumentów – o krwawej drodze kobaltu z kopalni w Kongu do iphona (może „Syriana” była czymś idącym w tym kierunku, na temat runku ropy – przekombinowanym jednak i ostatecznie nieczytelnym). Nie ma też od lat amerykańskich filmów, w których cokolwiek złego robiłaby ChRL – rosnący rynek konsumpcji kinowej. W kapitalizmie można do woli produkować obrazy krytykujące jego ostatnie czy przedostatnie wcielenie, byle nie aktualne.
Zaś w państwach totalitarnych zdarza się przemycić gorzki przekaz w odpowiednim kostiumie. Mocne kino antywojenne? Czy jest lepsze niż scena ataku i śmierci egipskiego szeregowca z kręconego w ZSRR „Faraona”?
@Awal Biały
Mocne kino antywojenne? Czy jest lepsze niż scena ataku i śmierci egipskiego szeregowca z kręconego w ZSRR „Faraona”?
„Idź i patrz” (formalnie Иди и смотри ale raczej Ідзі і глядзі) Elema Klimowa jest prawdopodobnie lepszym filmem antywojennym. A także chyba wiele innych, jak choćby Paths of Glory Kubricka.
@Awal Biały
„przekombinowanym jednak i ostatecznie nieczytelnym”
Dla mnie „Syriana” była superczytelna, żeby nie powiedzieć – ejdetyczna, ale może to wskutek lat spędzonych pod tamtym słońcem. (Wznoszenie z Chińczykami toastu sokiem truskawkowym – totalnie w punkt). Jak o tym teraz myślę, też chyba nie miałbym dobrego pomysłu na przedstawienie życia w nafcie w sposób zrozumiały dla innych rodzajów życia.
@Gammon No.82
„Idź i patrz”
Tak, jest wąska kategoria filmów – obok wzmiankowanego przychodzi mi do głowy „Johnny Got His Gun” oraz „Son of Saul”/ „Saul fia”, też w sumie zrobiony w kraju autorytarnym – gdzie antywojenność przesłania nie polega na głoszeniu „byliśmy potworami” czy „byli potworami”, lecz na spojrzeniu w istotę wojennej potworności. Przy czym ta scena u Kawalerowicza też to w swoim czasie – dekady przed „Szeregowcem Ryanem” – miała.
Warning: Undefined array key 1 in /home/ekskursje/ftp/strona/wp-content/plugins/thoughtful-comments/fv-thoughtful-comments.php on line 1148
Odlurkowałem się, ale w słusznej sprawie. Jeżeli Gospodarz uzna, że to nie jest miejsce na takie informacje, oczywiście to uszanuję.
Łódzcy prawnicy pod domeną https://prawnicydlaukrainy.eu uruchomili serwis internetowy, wspomagający udzielanie nieodpłatnej pomocy prawnej dla obywateli Ukrainy.
Serwis ma 3 wersje językowe i będzie na bieżąco uzupełniany i aktualizowany. W krótkim czasie pojawią się kolejne zakładki typu „Akty prawne”, „Dokumenty”, „Przydatne linki”, „Kalendarz dyżurów”, „Porady prawne”, itp. Serwis będzie podzielony na część ogólnodostępną i poufną, do której dostęp będą mieli tylko zarejestrowani prawnicy.
Dodatkowo na stronie link to video.prawnicydlaukrainy.eu została uruchomiona platforma wideokonferencyjno/szkoleniową, służąca udzielaniu zdalnych porad prawnych dla obywateli Ukrainy i umożliwiającą bezpośredni kontakt między adwokatami, radcami prawnymi, aplikantami i koordynatorami. Dla uruchomienia widokonferencji nie jest potrzebne żadne dodatkowe oprogramowanie (w przeciwieństwie np. do Zoom-a). Wystarczy zwykła przeglądarka i dostęp do Internetu.
Najpóźniej w przyszłym tygodniu planowane jest również uruchomienie wielojęzykowej infolinii, z zapowiedziami, kolejkowaniem, przekierowaniami itp. oraz systemu umawiania się na bezpłatne porady prawne udzielane on line i w formie tradycyjnej.
Co najważniejsze – serwis powstał, jako obywatelska inicjatywa prawników i informatyków związanych z Okręgową Izbą Radców Prawnych w Łodzi. Serwis ma charakter całkowicie niekomercyjny, a pomoc prawna udzielana za jego pośrednictwem jest nieodpłatna.
Jeżeli potrzebujecie prawniczego wsparcia, służymy pomocą.
pozdrawiam
Paweł Jóźwiak
@m.bied
„Życie w nafcie”
Należę do innej kategorii z wiersza Tuwima niż „borysławskie naftowierty”, stąd inne branżowe filmy wywołują u mnie uczucie „w punkt” (mimo niezrozumienia szerszej publiczności).
@wo
„Amerykańskich filmów, w których występuje „dobry Indianin” (Wietnamczyk, Irakijczyk itd.) trochę jednak natrzaskano”
Takich, w których występuje tokenowy fajny czarny neurochirurg z klasy średniej też sporo natrzaskano. Zgadzam się z Awalem, że w dzisiejszych czasach amerykańskie kino o wymowie antywojennej to fikcja (być może w seventisach, przed czarno-białą erą Reagana, kiedy przepracowywano wietnamską traumę i gdy wciąż jeszcze były silne nastroje anytywojenne, wyglądało to inaczej). Sam kiedyś pisałeś o tym, że aby kręcić porządne kino wojenne, potrzebujesz tłustych budżetów i pomocy armii – a pieczę nad takimi produkcjami sprawuje Departament Obrony. Ani kompleks wojskowo-przemysłowy, ani zblatowany z nim wielki biznes raczej ci tego nie zasponsorują, stąd też wysyp niezależnych, niskobudżetowych produkcji w stylu „weteran wraca do domu i zapija koszmary”, no ale to już nie jest kino wojenne. Abstrahuję tu od wstydliwego faktu, że ludzie, których jarają militaria i wysokobudżetowe superprodukcje wojenne na dużym ekranie, są również ogólnie religijni i mają przekonania silnie prawoskrętne, więc na film o (szeroko rozumianym) My Lai i tak by nie poszli, nawet gdyby taki nakręcono; co innego amerykańskie kino partiotyczne – aż wyskakuje mi „Snajper” spod klawiatury. Zresztą to amerykańskie społeczeństwo rzekomo rozliczające się z wojny irackiej to też popularny mit – większość widzów Fox News wierzy np., że znaleziono tam broń masowego rażenia i do dziś dziwuje się, dlaczego nie witano tam US Army z kwiatami.
„rosyjski film pokazujący wojnę z kimkolwiek, który tę wojnę (a) potępia, (b) pokazuje punkt widzenia ofiar rosyjskiej agresji? Serio nie kojarzę”
Tuż przed pandemią widziałem na Sputniku „Braterstwo” z 2019 roku (link to filmweb.pl) – świetne zresztą, co jest tym bardziej ciekawe, że film został nakręcony stosunkowo niedawno. Były jeszcze co najmniej dwa starsze filmy o wojnie w Czeczenii o podobnym wydźwięku, widziałem kiedyś w TVP, w tej chwili nie przypomnę sobie tytułów. Smutny czas kina rosyjskiego zaczął się mniej więcej od „Stalingradu” – wyreżyserowanego na zamówienie Kremla propagandowego gniota przypominającego typowe amerykańskie barachło. Potem już tylko przykręcano śrubę, więc pozostaje nam oglądać to, co nakręcono do tej pory, bo chyba szybko nie doczekamy się porządnego kina z tego kraju (takie młode talenty jak Kantemir Bałagow właśnie uciekają z Rosji). Jak pisze Konstanty Usenko w „Buszującym w Barszczu” (książce o rosyjskiej kontrkulturze), Nikita Michałkow – podobnie zresztą jak Kusturica w Serbii – już lata temu stał się, z powodu przyklejenia ryja do koryta, obiektem beki i pośmiewiskiem w branży.
@ filmy antywojenne
Pouczająca jest historia „Szkarłatnego godła odwagi” Johna Houstona z 1951 r. Akcja kwestionującego wojenne mity filmu toczy się podczas amerykańskiej wojny secesyjnej, ale reżyser nie podpadł producentom jakimś historycznym rewizjonizmem, lecz tym, że właśnie zaczęły się walki w Korei, wiec sensu wojny nie wolno było podważać pod zarzutem zdrady stanu i braku patriotyzmu. To, że reżyser uczynił swoją opowieść uniwersalną – odchodząc od realiów konfliktu Konfederacji z Unią, ledwie go sygnalizując – podziałało tym bardziej na niekorzyść. Panowie z Metro-Goldwyn-Mayer film Houstonowi odebrali i przemontowali po swojemu – tak dalece, że reżyser całkiem się go wyrzekł.
Skoro już jesteśmy w latach 50., to ciekawe, że inny los spotkał „Kanał” Wajdy (1956) i „Lecą żurawie” Michaiła Kałatozowa (1957). Szczególnie „Kanał” budził mocny opór (jakże to, w końcu mówimy o powstaniu, a pokazujemy je tak żałośnie, antybohatersko), ale „Lecą Żurawie” pokazywały wojaczkę w obronie ojczyzny od strony równie demobilizującej moralnie (dziewczyna na żołnierza wcale wiernie nie czeka, front to jedna wielka psychiczna masakra i depresja, Armia Czerwona nie zwycięża, tylko zestrachana brnie przez bagna).
Wspomniane gdzieś tam wyżej w wątku „Ścieżki chwały” Kubricka (też 1957) uniknęły cenzury producenckiej, ale wywołały konflikt dyplomatyczny, bo się Francuzi wzięli i obrazili (zresztą, nie wyświetlali filmu u siebie przez dobrych kilkanaście lat).
„Idź i patrz” Elema Klimowa to bodaj jedyny film antywojenny bo, jak ktoś powiedział, każdy film wojenny jest przy okazji zawsze trochę militarystyczną propagandą. Nie w tym przypadku. Oglądałem tylko raz, uważam to za arcydzieło, ale nie odważę się do tego filmu wracać. Opowiadanie Białorusina Alesia Admowicza na podstawie którego Klimow zrobił ten swój ostatni film, ciągle chyba czeka na polskie tłumaczenie?
No ale to jeszcze zrobiono za ZSRR natomiast co do nowszych rosyjskich filmów wojennych, warto zauważyć taką produkcję jak „Półmgła” która pokazuje Niemców w sposób poza przyjętym i zaakceptowanym przez cenzurę, schematem. Ma ten film swoje płycizny, nie jest jednak tak, że obecnie ichniejsze kino pokazuje przeciwnika wyłącznie w sposób jakoś zdeformowany.
Dodałbym do tego jeszcze film „Dylda” (Tyczka) oraz naprawdę dobre „Iskuplenie” Aleksandra Proszkina (pieniędzmi sypnął tutaj RosNieft!). No ale one pokazują już rzeczywistość powojenną, jak wyglądają sowieckie realia i żyjący w nich ludzie tam gdzie przetoczył się walec wojny. W „Lecą żurawie” żołnierze wracają z frontu do rozsłonecznionych, czystych miast, rozradowani biorą dzieci na ręce, w „Iskupleniu” okaleczony żydowski żołnierz wraca zamieszkać w ruinach. To świat w którym nie działa nic oprócz aparatu represji.
Obejrzałem też wysokobudżetowe rosyjskie curiosum „Biały tygrys”, coś w rodzaju ruskiej skazki do której kończące sceny musiał pisać chyba sam Władimir Putin bo to toczka w toczkę jego „proroctwo” wojenne.
@Awal Biały:
O, przypomniałeś mi czytaną kiedyś książkę o Bondach. Dlaczego w Bondzie główny przeciwnik to enigmatyczna organizacja „Spectre”, a bardzo rzadko tylko realne KGB? Odpowiedź: bo producenci liczyli na możliwość dystrybucji po drugiej stronie żelaznej kurtyny i starali się robić filmy, które przeszłyby socjalistyczną cenzurę.
@ „Biały Tygrys” / „Iskuplenie”
„Białego Tygrysa” z całym jego mistycyzmem i manicheizmem – warto obejrzeć w kontekście słów patriarchy moskiewskiego Cyryla towarzyszących, jako swoista duchowa tarcza, inwazji na Ukrainę. Za zdaniami w rodzaju „myślę, że nasi wojskowi nie mogą mieć żadnych wątpliwości co do tego, że dokonali oni jedynie słusznego i prawidłowego wyboru w swoim życiu” musi stać autorytet nie z tej ziemi, gnoza dająca dostęp do ponadludzkiej „słuszności” i „prawidłowości” (albo ucho pozwalające je usłyszeć; w filmie jest ciekawy wątek czołgisty Najdenowa z takim z takim mistycznym uchem).
Natomiast „Iskuplenie” skojarzyło mi się, na zasadzie kontrastu, z mało znanym filmem Zinnemanna „Teresa” (1951, właśnie zaczął się czas, kiedy kino bierze się za traumy po II wojnie). Rzecz dzieje się w USA, więc spustoszeń w terenie nie ma, natomiast są w psychice i jest zdegenerowany system społeczny (kapitalistyczny, a jakże), plus specyficznie chore relacje rodzinne (synów z matkami).
@radca prawny
Serdecznie gratuluję Wam inicjatywy! Mam wrażenie, że ze względu na zasadnicze podobieństwo przepisów np. azylowych w innych krajach, ona będzie też użyteczna poza granicami Polski.
@pak4
„Dlaczego w Bondzie główny przeciwnik to enigmatyczna organizacja „Spectre”…
Bondy, w których mogą występować już tylko tak wydumani i przezroczyści villaini jak ten ostatni (zmazany etnicznie i światopoglądowo, chodzący w masce i zamieszkały na bezpańskiej wyspie) nie przechodzą już jednak testu „zwieszenia niewiary”. Sceny z Kazania u zarania serii z Craigiem miały ten powiew zimnowojennej konfrontacji, który ożywiał ten cykl.
Maciek_10r
„…kończące sceny musiał pisać chyba sam Władimir Putin bo to toczka w toczkę jego „proroctwo” wojenne”
Pora na analogiczne proroctwa chińskie np. „The Battle at Lake Changjin” (literalnie wojna z U.S. Army).
@”Idź i zobacz”
Jednakowoż to film, który przedstawia (całkiem słusznie) Sowietów jako ofiary, gdzie radziecka partyzantka to (całkiem słusznie) good guys. Teza @wo jest taka, że Rosjanie nie mają swojego (filmowego) odpowiednika np. Generation Kill, gdzie to „my” prowadzimy niesprawiedliwą, bezsensowną wojnę przy okazji zabijając masę cywilów.
@mnf
„Takich, w których występuje tokenowy fajny czarny neurochirurg z klasy średniej też sporo natrzaskano. ”
To już jest dużo. U Dostojewskiego nie ma tokenowego „dobrego Polaka”, wszyscy są oszustami, którzy zmyślają sobie rzekome prześladowania. Nie kojarzę też – powtarzam – „tokenowego dobrego Afgańca” w filmach o wojnie w Afganistanie, nawet tych niby antywojennych. Przy czym nie twierdzę, że znam wszystko, więc dawajcie kontprzykłady.
W każdym razie, w amerykańskiej popkulturze nie musimy daleko szukać, by znaleźć choćby tokenowego „dobrego Indianina”, nawet w westernach z Johnem Waynem występowali. W rosyjskiej jeśli tacy są (tokenowi „szlachetni wrogowie”), to wymaga jakiegoś głębokiego norania – a może jednak po prostu tego nie ma (na jedno w sumie wychodzi).
@krzloj
„Jednakowoż to film, który przedstawia (całkiem słusznie) Sowietów jako ofiary, gdzie radziecka partyzantka to (całkiem słusznie) good guys.”
Żeby już być do końca precyzyjnym, to w filmie przedstawiono _białoruską_ tragedię która była naznaczona wyjątkowym okrucieństwem. Aktorzy mówią tam zresztą po białorusku. Do tej pory, kiedy człowiek się wypuści na tamtejszą prowincję to łatwo trafić na posowieckie monumenty upamiętniające wymordowanie całych wiosek.
Uzmysłowiłem sobie też, że w „Iskupleniu”, ponieważ powstało na podstawie opowiadania kijowianina F. Gorensztejna, przedstawiono realia ukraińskie.
@Maciek_10r
„Żeby już być do końca precyzyjnym, to w filmie przedstawiono _białoruską_ tragedię która była naznaczona wyjątkowym okrucieństwem. Aktorzy mówią tam zresztą po białorusku.
Oczywiście, jednak z uwagi na to, kiedy film powstał, przez kogo został zrobiony, w jakie narracje się wpisuje (radziecka partyzantka, Wielka Wojna Ojczyźniana) i miejsca, którego dotyczy (Białoruskiej SRR) użyłem określenia „Sowieci”.
„w filmie przedstawiono _białoruską_ tragedię która była naznaczona wyjątkowym okrucieństwem.”
Ale też Klimow tak bardzo dociska do dechy pedał „tragedia i okrucieństwo”, że ową dechą okazuje się nienawistna antyniemieckość filmu. Który mógłby mieć tytuł „Idź, patrz i znienawidź”.
Jeżeli już mamy pozostać na Białorusi, z jej absolutnie tragicznym wojennym losem, to sugerowałbym „Wniebowstąpienie” Łarisy Szepitko (co znamienne – żony Elema Klimowa, a co istotne dla nas, tu i teraz, reżyserki ukraińskiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami w ZSRR), gdzie niemieccy okupanci Białorusi są diabelsko okrutni, ale jeszcze gorszy jest białoruski „granatowy policjant” kolaborant Hamaniuk. Skalę tragedii powiększa pomieszanie win u swoich i wrogów. A winą (o strasznych skutkach, jak np. wieszanie małych dzieci) może okazać się choćby próba ratowania kolegi czy chęć ocalenia własnego życia. Nie ma nikogo, kto by poszedł i popatrzył, bo wszyscy zostali albo ofiarami albo katami. Tak to na wojence ładnie.
@WO
O Czerkiesach się nie wypowiem, lecz tokenowi „dobrzy Polacy” zdarzali się w kinie sowieckim (pomimo ogólnej tendencji, by „pańską” Polskę demonizować). Była nawet, ogólnie słaba, produkcja „Lenin w Polsce” z lat 60-tych, gdzie niejaki Andrzej, choć ostatecznie wstępujący do Legionów, był powiernikiem przyszłego wodza rewolucji. Inny przykład to „Sen” (Мечта) Michaiła Romma – film o latach 30-tych w polskim Lwowie (kręcony w 1940/41 r. jako swoiste preludium do jego ówczesnej sowieckiej okupacji). Polacy byli w nim ukazani pozytywnie, pod warunkiem że reprezentowali proletariat. Nieśmiało przypomnę też, co już tu wspominałem inną razą: puszczany przez 15 lat w radzieckiej telewizji program muzyczno-kabaretowy „Кабачок «13 стульев»”, dziejący się w fikcyjnej, ale nader sympatycznie ukazanej, Polsce.
No a teraz poproszę o lawinę przykładów „dobrych Rosjan” z naszych filmów – owszem, będą sowieccy pułkownicy z „Czterech pancernych” i podobnych umacniających druzję produkcji Passendorfera i Petelskich. Ale coś w filmach kluczowych reżyserów szkoły polskiej? Jest Agnieszka Holland z „Gorączką”, pojedynczy motyw w „Katyniu” Wajdy (a to na tle całej serii przedstawień negatywnych po 1989 r. typu „Pierścionek z orłem w koronie”, „Wrota Europy”, czy wręcz topornych karykatur jak w „Bitwie Warszawskiej”). Oczywiście Putin załatwił, by tu się nic nie zmieniło przez kolejne 20 lat.
Jak głosi plotka (sorry za dublet postów), „Wniebowstąpienie na pewno poszłoby na półkę (za samą choćby metafizyczność muzyki Schnittkego), gdyby nie osobiste zaangażowanie i sprzeciw wobec cenzorskiej machiny I sekretarza białoruskiej partii Piotra Maszerowa, który – traf chciał – w czasie wojny był partyzantem dokładnie w ukazanych w filmie okolicach i w ogóle jego doświadczenia i losy były zbieżne z losami bohaterów.
@Awal Biały
„poproszę o lawinę przykładów „dobrych Rosjan””
Np. postać Aleksandra I. Germana z filmu TV „Córeczka” w reż. Ewy i Czesława Petelskich z 1965 roku, postać sapera ratującego rannego Bebloka w serialu „Popielec” (odc. pt „Podmuch”) w reż. Ryszarda Bera, grana przez Włodzimierza Bednarskiego. Pamiętam jeszcze taką wojenną love story Chęcińskiego (zrobioną w koprodukcji z ZSRR) pt. „Legenda”, gdzie rosyjskiego chłopaka ukrywa młoda Polka.
@awal
” na tle całej serii przedstawień negatywnych po 1989 r.”
No jednak znaczna część obsady „Małej Moskwy” to postacie raczej sympatyczne. Alosza Awdiejew zbudował sobie całe emploi z postaci „fajnego ruskiego”, wprawdzie czasem gra „ruskich gangsterów”, ale zwykle jak zalicza jakieś cameo, to gra sympatyczną postać. W ogóle mamy popkulturowy stereotyp „fajnego ruskiego”, co to ładnie gra na harmoszce i świetny z niego sznapskumpel (choć lepiej z nim nie gadać o polityce). A jak jeszcze jest płci żeńskiej, to ho ho.
i jeszcze…
dodałbym jeszcze „List z obozu” w którym St. Różewicz zwrócił uwagę na niemal zupełnie przemilczany aspekt niemieckiej okupacji Polski, czyli los jeńców Armii Czerwonej których, wg oceny Timothy Snydera, zginęło tutaj z głodu i zimna ponad 2 mln. Dla ZSRR pod jarzmem Stalina te ofiary wojny wygumkowano bo Nastojaszczij Sowietskij Sołdat nikogda nie idiet w plen (czy jakoś tak). Kto więc powinien o nich pamiętać?
@Maciek_10r
Nie wszystkie wymienione przez Ciebie tytuły kojarzę, jednak jak zaznaczyłem powyżej istniała kategoria filmów robionych „z rozdzielnika” właśnie przez Petelskich, Passendorfa i kilku innych dyżurnych reżyserów (o tytułach takich jak „Jarzębina czerwona”, „Kierunek Berlin” itd.), których powstanie było mniej więcej takim samym wyrazem twórczych tendencji kultury polskiej, jak pomniki Armii Czerwonej. Nie była to w każdym razie pierwsza liga reżyserska PRL, nawet w rozumieniu kina gatunkowego – a sytuacje, w jakich pojawiali się w tych filmach rosyjscy oficerowie były przewidywalne i schematyczne, odpowiadające propagandowemu zamówieniu. Przypadki graniczne tego swoistego gatunku to filmy, które usiłowały być jednocześnie romansami jak „Przerwany lot” Buczkowskiego. Może istotnie tę wymienioną przez Ciebie nowelę ze „Świadectwa urodzenia” Różewicza można potraktować jako wyjście poza schemat.
Jednak tak naprawdę dopiero Agnieszka Holland w „Gorączce”, a potem trochę Gliński we „Wszystko co najważniejsze” jakoś konfrontowali widza z Rosjaninem nie tyle nawet „dobrym” co prostu dobrze pokazanym, niestereotypowym. „Mała Rosja” też starała się być takim filmem, robionym ze świetnymi rosyjskimi aktorami, ale jednak film ten nie unika stereotypu Rosji jako obszaru niższego cywilizacyjnie – nie przypadkiem najbardziej pozytywne światło rzucane jest w nim na Ormian, braci w rosyjskim udręczeniu. Zaś to co z wizerunkiem Rosjan robiły różne popularne produkcje lat 90-tych typu „Ekstradycja” opierało się o prosto odwzorowany stereotyp gangstera albo – w kinie historycznym – wściekłego bolszewika.
Gdybym miał zaproponować literaturę, według której mógłby kiedyś powstać wybitny film o polsko-rosyjskim losie to przychodzi mi do głowy przede wszystkim „Zostało z uczty bogów” Igora Newerlego. Patrząc na doniesienia z Ukrainy, pewnie nie dożyję. Może choć teraz będziemy mieć czas pogłębionych portretów Ukraińców i Białorusinów…
@awal
„nie unika stereotypu Rosji jako obszaru niższego cywilizacyjnie”
Dude… a może to jednak nie jest tylko stereotyp?
@WO
„Dude… a może to jednak nie jest tylko stereotyp?”
It’s complicated. Upraszczając mocno (kolega unicode będzie mieć używanie), widzę ogólne rozwojowe podobieństwo Rosji i USA. Kraje wyrosłe jako off-shooty Europy w nieograniczonych warunkach geograficznych, z rozluźnioną tkanką społeczną, ultra-bogatą elitą i wielkimi obszarem ubóstwa (impregnowanymi przeciw buntowi nieco innymi mitami: amerykańskim American Dream, i rosyjskim nacjonalizmem), z siłami zbrojnymi jako silniej zintegrowanym, de facto socjalistycznym komponentem struktury społecznej oraz imperialną dynamiką zewnętrzną jako sposobem regulowania wewnętrznych napięć. A także, owszem, z wysoko stojącą kulturą ciągnącą żywotne soki ze zdominowanych ludów (Czerkiesi, Czirokezi, Czarni) oraz stałych europejskich importów. Jednym słowem: Rosja nie istnieje.
@awal
„It’s complicated.”
It’s not. „Docent, nie teoryzuj” (jak mawiał Jedyny Inteligentny Friedman). Rzecz jasna, definicja cywilizacji jest skomplikowana, ale jeśli na użytek tej rozmowy uznamy to jako spotkanie pewnego katalogu udogodnień życia codziennego (ciepła woda w kranie, odśnieżona ścieżka rowerowa w mieście itd.) z pewnym zestawem zachowań (że jak prowadzimy wojnę, to jednak nie strzelamy do dzieci, a jak skręcamy, to włączamy kierunkowskaz itd.), jest oczywista różnica między przeciętnym Johnem Smithem a Iwanem Iwanowiczem Iwanowem. I przecietny Kowalski kiedyś był z grubsza w połowie, teraz jest już praktycznie nieodróżnialny od Johna Smitha (a od Iwana coraz bardziej).
Wielu lwowiaków (w tym Lem) wspominało jak w 1939 ruska dzicz plądrowała Lwów. Ukradli kulki naftalinowe i je jedli, bo myśleli, że to wykwintne słodycze. Zrabowali jedwabne koszule nocne i ich żony chodziły w nich po ulicy, bo myślały, że to eleganckie suknie.
Ten ich najazd na Ukrainę też nie wygląda jak inwazja wyższej cywilizacji na niższą, raczej przeciwnie.
Oczywiście, wyższa cywilizacja też może dostać łomot, jak Amerykanie w Somalii czy w Iraku. Ale na przykład nie będzie świadomie celować w szpital.
@Awal Biały
„Legendę” to Chęciński zrobił wręcz z przeznaczeniem do wyświetlenia w ZSRR co się przy oglądaniu wyraźnie czuje. „List z obozu” to jest druga część tryptyku „Świadectwo urodzenia”. „Popielec” z kolei nakręcono wg powieści Włodzimierza Kłaczyńskiego. Nawet jeszcze pamiętam w których scenach ostatniego odcinka serialu są rozbieżności z literackim pierwowzorem. Przy scenariuszu pracował też Wiesław Myśliwski, więc (nie chce mi się tego teraz sprawdzać) może i postać tego sowieckiego sapera też on tam do filmu dopisał? Za PRL-u pewnych rzeczy nie można było w filmie pokazać ale dzisiaj taki serial jak „Popielec”, który bezceremonialnie obchodzi się z mitem zbrojnego podziemia, pokazuje zagładę Romów i Żydów (w wersji i tak złagodzonej w stos. do książki), też nie miałby szans powstać.
„Córeczka” to część cyklu sfilmowanego dla TVP „Dzień ostatni, dzień pierwszy” z 1965 roku. Nie robi ten odcinek jednak wrażenia nachalnej propagandy bo to realistyczna historia, natomiast przy oglądaniu odcinka „Nad Odrą” (z Katarzyną Łaniewską) w reż. Bohdana Poręby to już pęka szkliwo na zębach.
@WO
„Ukradli kulki naftalinowe i je jedli, bo myśleli, że to wykwintne słodycze. Zrabowali jedwabne koszule nocne i ich żony chodziły w nich po ulicy, bo myślały, że to eleganckie suknie….”
Wiesz, że to brzmi żywcem jak z „Main Street” Sinclaira Lewisa z 1920 r., żrącego pamfletu na prymitywizm amerykańskiej prowincji (zaczynającej się wówczas w Minnesocie). Lewis opisywał takich samych nieobytych farmerów w źle uszytych ubraniach, którym nijak nie da się przynieść cywilizacji, bo ich żony nie zbierzesz żadną siła na spotkanie w świetlicy – książką stała się w USA bestsellerem, uderzyła w jakiś społeczny nerw, kiedy mnóstwo Johnów i Jane Smithów zobaczyło w niej świat, z którego uciekło. Przy czym ta satyryczna powieść korespondowała z utrzymanymi w dużo ciemniejszych tonach rzeczami w rodzaju „The Jungle” Uptona Sinclaira, o zwierzęco okrutnym świecie imigranckiej biedoty miejskiej.
To było ledwie 100 lat temu. W tej chwili Ameryka wygląda może lepiej i przeważnie nie bombarduje szpitali [1], opiera się jednak spadkowi do tamtych warunków m.in. dzięki ogromnemu długowi publicznemu sprzedawanemu głównie Chińczykom. I może tak jak Chiny kupują sobie zarządzalne, pozbawione gwałtownych implozji przejście do dominacji nad USA, tak Europa będzie musiała kupić sobie podobną ścieżkę względem Rosji.
[1] link to msf.org
@awal
„Wiesz, że to brzmi żywcem jak z „Main Street” Sinclaira Lewisa z 1920 r.,”
Wszystko jedno. To brzmi jak prawda. Czy naprawdę chcesz odlecieć do tezy „byłem w Rosji i tam jest zupełnie jak na zachodzie, czyste chodniki, porządek z parkowaniem, sprawna kanalizacja, nowoczesne i punktualne pociągi”?
„przeważnie nie bombarduje szpitali”
Napisałem „świadomie celować w”.
Skoro już doszło do porównywania filmowego dorobku USA i ZSRR/Rosji, pamiętajmy o takich elementach światowego dziedzictwa, jakim są niewątpliwie Looney Tunes po jednej i Kiwaczek z Krokodylem Gieną po drugiej stronie.
@James Bond
Czy w najbliższym filmie wróci na Ukrainę?
@WO
Objeżdżałem, owszem, Rosję i obszar postsowiecki. To rzadko w istocie przypomina przekonująco Europę, raczej prowincjonalne Chiny, ale też nierzadko przemysłowe tereny amerykańskich konurbacji, gdzieś powiedzmy z New Jersey (gdzie masz zbliżone szanse na czyste chodniki i nowoczesne pociągi). Rosja przeżyła załamanie w latach 90-tych, z którego do dziś nie wyszła – ale Ameryka spoza metropolii przecież nie przypadkiem desperacko chwyta się marzenia, by być „great again”.
Zgadzam się, że jako Polaka (Ukraina, Białoruś, Litwa…) nie mamy czego szukać w tych klimatach – lecz powinniśmy dociągać do Europy z jej politykami socjalnymi i spójnościowymi. I jak już kiedyś pisałem: akceptować również trade-off – mniej spektakularno-monumentalnej kultury, za to odśnieżone ścieżki rowerowe.
@sheik.yerobouti
„Kiwaczek z Krokodylem Gieną” – o częściowo polskich korzeniach, przez matkę ich autora, z rodu Dziurową.
@wo
„Nie kojarzę też – powtarzam – „tokenowego dobrego Afgańca” w filmach o wojnie w Afganistanie, nawet tych niby antywojennych (…) W rosyjskiej jeśli tacy są (tokenowi „szlachetni wrogowie”), to wymaga jakiegoś głębokiego norania”
Przecież w odpowiedzi na zapytanie („poproszę o kontrprzykłady”) w moim poprzednim poście podlinkowałem wysokobudżetowy rosyjski film z 2019 roku („Braterstwo” aka „Leaving Afghanistan”), który był wyświetlany w polskich kinach, a w zeszłym roku był na HBO GO. Tam są praktycznie sami dobrzy Afgańcy, i to wcale nie tokenowi – a ci źli to głównie radzieccy kolaboranci. To jest „noranie”?
„Rzecz jasna, definicja cywilizacji jest skomplikowana (…) z pewnym zestawem zachowań (że jak prowadzimy wojnę, to jednak nie strzelamy do dzieci”
Sprawdzić, czy nie jakaś wiocha w Wietnamie, na pustyni albo na innym zadupiu. Tu zrzucimy bombę, tam wyślemy drona, gdzieś indziej zbombardujemy wesele. No ale przecież nasze bomby są dobre i niosą pokój i wolność. Jak już potępiamy Rosję, Putina i „russkij mir” za wszczynanie bezsensownych wojen i popełnianie zbrodni wojennych, to przynajmniej stosujmy równą miarę.
„Napisałem „świadomie celować w”.”
O, to jest dobre. Żadna armia na świecie nie przyzna że świadomie morduje cywili. To są zawsze „wypadki przy pracy” – wicie rozumiecie, gdzie drwa rąbią… Ooops, napalm mi się omsknął z drona. Sorki, zdarza się.
@mnf
Och, witamy specjalistę od taktyki wojskowej, wiedzącego Tak Naprawdę jak walczą żołnierze i że wszystkie armie to jedno i to samo zło. To musi być koszmar, tak żyć ze świadomością, że jedynie obecność 12tys. żołnierzy tej zbrodniczej amerykańskiej armii chroni Polskę przed zaczepkami Moskwy. Bo przecież nie Marszałek Błaszczak i Generalissimus Kaczyński?
Rosjanie notabene twierdzą, że zaatakowali szpital w Mariupolu, bo siedziało tam wojsko ukraińskie. Nie przypadkiem, celowo strzelali.
@mnf
„Przecież w odpowiedzi na zapytanie („poproszę o kontrprzykłady”) w moim poprzednim poście podlinkowałem wysokobudżetowy rosyjski film z 2019 roku („Braterstwo” aka „Leaving Afghanistan”), który był wyświetlany w polskich kinach, a w zeszłym roku był na HBO GO.”
Ach, przepraszam, źle zrozumiałem. Myślałem, że to jakaś dygresja, bo pojawiły się już „ogólne polecanki”. Zaliczę, o ile nadal jest na HBO…
„Sprawdzić, czy nie jakaś wiocha w Wietnamie, na pustyni albo na innym zadupiu.”
Jak kolega się będzie zapędzać w „nie ma różnicy”, to w końcu zabanuję, a na pewno wytnę kolejny komentarz tego typu.
„Żadna armia na świecie nie przyzna że świadomie morduje cywili.”
Tylko niektóre jednak sądzą swoich żołnierzy/oficerów za zbrodnie wojenne. Rosyjska do tej grupy nie należy – nie dlatego przecież, że nigdy takich zbrodni nie popełnia.
Raz jeszcze zaznaczam, że tu nie będą tolerowane ruskie onuce.
@awal
„To rzadko w istocie przypomina przekonująco Europę,”
I dlatego właśnie na przykład lubię jechać samochodem przez amerykańskie pustkowia bo wiem, że na noc jednak znajdę cywilizowany hotel/motel i spędzę noc w normalnym łóżku z normalną łazienką. W Polsce, imaginuj waćpan, też taki nie jest nigdy dalszy niż powiedzmy 30 km.
Jechać przez Rosję bym się po prostu nie odważył.
@ergonauta
„Ale też Klimow tak bardzo dociska do dechy pedał „tragedia i okrucieństwo”, że ową dechą okazuje się nienawistna antyniemieckość filmu. Który mógłby mieć tytuł „Idź, patrz i znienawidź”.”
Tak, wiem, że film w Niemczech (zachodnich, nie wiem jak w NRD) został odebrany jako „antyniemiecki”, ale serio nie rozumiem o co kaman. Czy Klimow miał tam umieścić tokenowego „dobrego esesmana”, rozdającego dzieciom cukierki? Nawiasem mówiąc, reżyser odpierał te zarzuty i mówił że z wielu powodów świadomie OGRANICZYŁ skalę okrucieństwa (w rzeczywistości było tam dużo gorzej, jednak chciał tego oszczędzić widzom, bo po prostu taśma filmowa by tego nie wytrzymała).
„[we „Wniebowstąpieniu”] niemieccy okupanci Białorusi są diabelsko okrutni, ale jeszcze gorszy jest białoruski „granatowy policjant” kolaborant Hamaniuk”
To tak jak w „Idź i patrz”, gdzie najbardziej obleśną kanalią jest niemiecki kolaborant, który w ostatniej chwili próbuje wkupić się w łaski partyzantów, oblewając rannych Niemców benzyną. Po czym z tekstem „idź do swoich” dostaje kulę w łeb.
@wo
„Ten ich najazd na Ukrainę też nie wygląda jak inwazja wyższej cywilizacji na niższą, raczej przeciwnie”
Cóż, w porównaniu z Armią Czerwoną wyższą cywilizację niewątpliwie reprezentowali żołnierze Wehrmachtu. Oni z pewnością nie pomyliliby kulek naftalinowych ze słodyczami we Lwowie ani nie przebieraliby się w się w jedwabne koszule nocne – nie to, co ta dzicz spod Tobolska, prawda?
@mnf
„Cóż, w porównaniu z Armią Czerwoną wyższą cywilizację niewątpliwie reprezentowali żołnierze Wehrmachtu. ”
Niestety, mieli równie niski poziom etyczny. Niech pan już tak nie onucuje. Chce pan naprawdę opuścić ten blog w obronie Stalina i Putina?
@mnf
Niestety Wehrmacht reprezentował wyższą cywilizację. Niekoniecznie lepszą, ale wyższą.
No i porównywanie wtop FR z dziś i USA sprzed pół wieku jednak jakieś takie słabe jest..
@ergonauta
„nienawistna antyniemieckość filmu”
To ciekawe, bo ja odebrałem bestialstwo w tym filmie po części też jako ezopowy wizerunek stalinowskiego terroru – bodaj niektóre zbliżenia na twarze Niemców skojarzyły mi się z „kałmuckimi mordami” z antyradzieckich stereotypów; tzn. mimo bardzo konkretnego umocowania historycznego miałem wrażenie, że ta opowieść wykracza poza osądzanie tylko jednego konkretnego agresora.
@wo
„Czy naprawdę chcesz odlecieć do tezy „byłem w Rosji i tam jest zupełnie jak na zachodzie, czyste chodniki, porządek z parkowaniem, sprawna kanalizacja, nowoczesne i punktualne pociągi”?”
No tak, ale pamiętajmy, że to wszystko jest względne – Rosja leży (w większości) w Azji i kanalizacja w Moskwie jest może brudna w porównaniu z Berlinem, ale czysta w porównaniu z Bombajem; rosyjska kolej jest punktualna w porównaniu z filipińską, ale porównaniu ze skandynawską jest tam burdel. Zależy jaki weźmiemy punkt odniesienia (w Polsce jest, oczywiście, lepiej pod każdym względem).
„Chce pan naprawdę opuścić ten blog w obronie Stalina i Putina?”
Gdzie ja niby broniłem tych morderców? Rosja oczywiście musi odpowiedzieć za zbrodnie wojenne i wypłacić reparacje wojenne. Jak najbardziej popieram prawo Ukraińców do obrony, potępiam bandyckie wojny i cieszę się, że zachód nałożył na Rosję sankcje, nie zgadzam się tylko na nazywanie Rosjan „dziczą” czy „onucami”, tym bardziej że większość rosyjskiego społeczeństwa nie popiera tej awantury. Już się zresztą zamykam, ale jeśli chcesz znaleźć te ruskie onuce, to proponuję poszukać ich na skrajnej prawicy, to tam są podniecający się „twardzielem Putinem” wielbiciele „ruskiego miru”. Na koniec dodam, że miarą „cywilizowania” jest przystąpienie danego państwa do MTK – perspektywa niezależnego procesu powinna przynajmniej w teorii ograniczać ekscesy armii wobec ludności cywilnej.
@mnf
„No tak, ale pamiętajmy, że to wszystko jest względne ”
No przecież dokładnie to piszę gdy piszę o wyższym poziomie cywilizacyjnym Smitha nad Iwanem (i Kowalskim, który przez ostatnie 30 lat się potężnie przesunął).
„tym bardziej że większość rosyjskiego społeczeństwa nie popiera tej awantury.”
Jak nie jak tak, z dostępnych sondaży wynika 70% poparcia.
„proponuję poszukać ich na skrajnej prawicy,”
Gdzieś na obrzeżach lewicy czają się jednak tzw. czołgiści, nawet w Polsce (a na Zachodzie tego niestety więcej).
BTW: ciekawe rzeczy (choć zupełnie spodziewane) dzieją się u konfiarzy, krul wraz z Braunem jawnie popierają Putina a cała reszta nie wie gdzie się schować. Wesolutko.
@❡
ale rzymskie komicje czy konsylia były jednak dość zorganizowane i nadzorowane, nie wiem oczywiście, jak w praktyce wyglądały wiece kozackie, ale ich opisy literackie, a to one w końcu kształtują wyobrażenie o kształcie życia w przeszłości, sugerują pewną swobodę, w każdym razie na podstawie tego co teraz dociera, jestem skłonny przypuszczać, że nawet jeśli byłaby możliwość, żeby ukraińców pokonać, to na pewno nie ma żadnej szansy, żeby ich przegadać
@mnf
„Były jeszcze co najmniej dwa starsze filmy o wojnie w Czeczenii o podobnym wydźwięku, widziałem kiedyś w TVP, w tej chwili nie przypomnę sobie tytułów.”
Kawkazskij plennik (1996)?
@Marek Krukowski
„Kawkazskij plennik (1996)?”
Tak! Dzięki!
@wo
„z dostępnych sondaży wynika 70% poparcia”
Jestem megasceptyczny wobec takich szacunków. Nie zapominajmy że Rosja jest brutalną dyktaturą w której za nazwanie wojny wojną grozi 15 lat łagru, więc sondażowanie poparcia dla tej awantury przypomina trochę zadawanie w Korei pytania „czy popiera pan Kim Dżong Una?”. Podejrzewam, że faktyczne poparcie dla wojny oscyluje wokół 20% (a i ono może stopnieć w związku z bolesnymi sankcjami). Wielki szacun dla ludzi którzy protestują na ulicach rosyjskich miast, ale w zamordyzmie zazwyczaj jest tak, że większość społeczeństwa po prostu nie chce się wychylać, w czym nie ma nic zaskakującego.
@embercadero
„ciekawe rzeczy (choć zupełnie spodziewane) dzieją się u konfiarzy, krul wraz z Braunem jawnie popierają Putina a cała reszta nie wie gdzie się schować. Wesolutko”
Jeśli chodzi o konfiarzy to zero zdziwień (sieci Putina opisywała już Klementyna Suchanow w książce „To jest wojna”). BTW – dziękujmy Bogu, że zdecydował się on zaatakować Ukrainę dopiero teraz, po przegranej Trumpa w USA. Podejrzewam, że gdyby w tej Ameryką rządził chwili Trump, on by Ukrainę po chamsku przehandlował (np. w zamian za wycofanie się Rosji z Syrii).
W badaniach Korei Północnej często przypomina się że ludzie naprawdę wierzą w ten system. Nie pamiętam w tej chwili tytułu książki, więc dość przypomnieć że zdarzają się przypadki uciekinierów którzy uciekają spowrotem. Wyjaśnienie „to dzicz” leży niebezpiecznie blisko Konecznego, który myślałem miał się udać za ruskim korablem.
Opinie Rosjan (w tym dysydenckie jak ktoś wyżej zauważył od Sołżenicyna do Nawalnego) są przepełnione wielkoruskim szowinizmem.
Wyjątkiem jest Aleksander Niewzorow, były doradca Putina. Precyzyjnie przewidział rozwój inwazji w swoim standupie na youtubie już w kwietniu zeszłego roku. Z dokładnością do liczby poborowych „tradycyjnie” wysłanych w pierwszej linii, którzy wrócą transportem gruz-200. Ale wojna z Ukrainą to pół biedy, mówi – Rosja zostanie upokorzona śmiechem na „wojnie z Odessą”. Teraz kończy swoje klipy wojskowym pozdrowieniem „chwała Ukrainie”. Skąd takie poglądy? To po prostu uczestnik puczu Janajewa. Puczyści motywowani byli, jak powiedzieli w jedynym oświadczeniu, groźbą konfliktów etnicznych wewnątrz Rosji które mogą doprowadzić do jej podziału.
@embarcadero
„Bo Rosjanie nie mają poczucia obciachu że kogoś „obcego” mordują, więc jeśli już robią smętny film lub piosenkę „antywojenną” to tylko o tym że kolegów im zabili, nie przypominam sobie z ich popkultury żadnego wzruszenia na temat ofiar po drugiej stronie.”
Dwa przykłady, jakie przychodzą mi do głowy to, oczywiście, „Cichy Don” Szołochowa, a z filmów to np. „Wrogowie” (film z 2007).
@mnf
„Tak, wiem, że film w Niemczech (zachodnich, nie wiem jak w NRD) został odebrany jako antyniemiecki”
Nie znam głosów o filmie niemieckiej krytyki filmowej, ani zdania niemieckiej opinii publicznej – bariera językowa. Natomiast wiem, że w Polsce – też strasznie spustoszonej przez Niemców podczas II wojny – film spotykał się ze skrajnie różnymi ocenami. Od zwięzłego „wciska w fotel” po przemądrzałe „szowinistyczny „Idi i smotri” (1985), kipiący nienawiścią do hitlerowskich najeźdźców, co w czterdzieści lat po wojnie raczej będzie eksponowało wielkoruską polityczną orientację reżysera” (Adam Garbicz, „Kino. Wehikuł magiczny. Podróż piąta”). Sam – jako kinoman już nie tak czysty, jak wolałbym być, bo skażony „przemądrzałościami” ze sztuk rozmaitych, widzę film Klimowa tak po środku między tymi opiniami: owszem, wciska, ale jednak czuję się epatowany.
m.bied
„ja odebrałem bestialstwo w tym filmie po części też jako ezopowy wizerunek stalinowskiego terroru”
O, to nawet byłby niezły powód, bym podjął się obejrzenia filmu raz jeszcze. Uczestniczyłem w kilku dyskusjach i sporach o „Idź i patrz”. Najwięcej zwolenników miał, statystycznie, wśród znajomych rysowników komiksów, czyli artystów wizualnych (skrajny argument: reakcje na granicy wstrząsu anafilaktycznego – czy sztuka może więcej?) , zaś najwięcej przeciwników u ludzi pióra, literatów i filmoznawców (skrajny argument: niemal smarzowszczyzna), natomiast trop ezopowo artykułowanego antystalinizmu nie pojawił się lub nie wybrzmiał na tyle mocno, żebym zapamiętał.
Ekhm co do antywojennych treści w rosyjskiej kulturze to Izaak Babel. Wojna w jego opowiadaniach to krwawa absurdalna farsa i mamy też przykład oddziaływania kresowej żydowskiej ironii na Rosję.
@❡
Bez żadnej ironii i przytyków, chciałem zapytać o Twoją opinię, co do optymalnej drogi postępowania z amerykańską lewicą. Wojna ujawniła w niej przewidywalną tendencję, że im bardziej na lewo, tym większy dystans i paternalizm wobec naszego regionu oraz faktyczna prorosyjskość.
John McWhorter w stałym felietonie w NYT dywaguje ogólnie o wojnie bez politycznych konkluzji, lecz zaczyna przynajmniej od nazwania jasno ofiary i agresora [1].
Cornel West nie zjąłkął się dotąd o wojnie w socjalach, zaś w umówionym od dawna wywiadzie w „New Yorkerze”, naciskany przez rozmówcę, tokenowo wyraża solidarność z Ukrainą, by zaraz posymetryzować sobie o amerykańskim imperializmie [2].
Nikole Hannah-Jones twitterowo dostrzegła wpierw tylko rasizm zdjęć białej „prosperous middle class” uciekającej przed rosyjską inwazją. Potem zaczęła retwittować przypadkowe doniesienia z frontu, chyba jako virtue signalling.
Cori Bush i Ilhan Omar głosowali przeciw sankcjom na Rosję.
Judith Butler nie zniżyła się dotąd do słowa komentarza.
Chomsky owszem, opowiada o neutralności Ukrainy i racjonalnych celach Putina – bez wzmianki o fiasku memorandum budapesztańskiego [3].
O Warufakisie i Naomi Klein nie piszę – było o nich u nas najgłośniej, ale oni nie mają raczej kluczowego znaczenia. Natomiast wyżej wymienieni współkształtują – również przez przemilczenie – opinię amerykańskiego establiszmentu, od której zależy, czy otrzymamy w chwili zagrożenia krytycznie potrzebne wsparcie.
Nie chodzi mi o kwestionowanie ich prawa do własnego zdania i odrębnej perspektywy. Nie chcę „cancellować” dawniejszego eseju Butler o nadmiarowej „grievability” białych blondynek, nawet jeżeli w dzisiejszym kontekście to niekoniecznie najpotrzebniejszy głos. Bynajmniej nie chodzi mi o to, że wszyscy oni mają mówić o stingerach dla Kijowa. Ale coś o pomocy dla uchodźców, przeważnie kobiet, może mogliby. Coś o potępieniu agresywnego patriarchalnego, homofobicznego reżimu wspieranego religijną sankcją? Wzmocnieniu systemu ścigania zbrodni wojennych?
Co z tymi ludźmi robić? Zapraszać na Suwalki Queer Seminars i Warsaw Black Pride (po ich stworzeniu)? Pisać felietony do NYT o Ukrainie jako państwie założonym na Zaporożu przez zbiegłych niewolników? Kto miałby się tym ewentualnie zająć? Przecież nie rządząca nami głupawa prawica, która jeszcze może odkryje na powrót miłość do Trumpa.
Zandberg i Dziemianowicz-Bąk? Na razie wystąpili z DiEM25, co jest raczej wyrazem desperacji, uznaniem naszej marginalności nawet w tym marginalnym rychu. Powinni może założyć dla niego środkowo-europejską przeciwwagę, antyputinowski alians socjalnej lewicy od Mołdawii po Finlandię – i z takiej platformy starać się być głośniejszym?
Ciekaw jestem Twojej opinii.
[1] link to nytimes.com
[2] link to newyorker.com
[3] link to truthout.org
@Awal
Kiedyś o tym pisałem. Na głębokiej lewicy i głębokiej prawicy dominuje kolektywizm – jednostka jest niczym wobec abstrakcyjnej zbiorowości czy wręcz jakiejś kompletnie abstrakcyjnej idei. To jest dokładnie myślenie według tych schematów – Rosji się coś tam należy, Ameryka za bardzo się rozpycha, strefy wpływów są naruszane, etc. A że ludzie nie chcą – a kogo obchodzi coś tak nieistotnego jak ludzie? Jak Chomski z Trumpem pójdą na piwo, to nie będą przecież zawracali sobie głowy takimi bzdurami.
@Awal Biały
Otóż być może ruchem w tym kierunku jest wydane 2022-03-08 wspólne oświadczenie „progresywnych partii politycznych Ukrainy, Litwy, Finlandii, Czech, Rumunii, Polski”. Czy z tego coś wyjdzie, nie mam zielonego pojęcia, ale widać, że kontakty mają.
@Konrad Matys
„Na głębokiej lewicy i głębokiej prawicy dominuje kolektywizm…”
Osoby o jakich piszę to nie margines, lecz część establiszmentu – zwłaszcza Hannah-Jones i Butler. One w każdej chwili mogą napisać felieton w NYT czy Guardianie, który dla wielu ludzi będzie ramował isotę sprawy. Jeśli powiedzą, że ukraińskie kobiety prowadzą walkę antykolonialną z homofobicznym Putinem i Cyrylem – tak dla znacznego segmentu opinii publicznej będzie. A jeśli ogłoszą, że amerykańscy Czarni nie chcą ponosić kolejnych ofiar dla imperialistycznych interesów białej ruling class i nacjonalistycznej soldateski w Kijowie – będzie i tak. Szczerze powiedziawszy, najchętniej powiedziałby pewnie to drugie. Ale Zełenski (w przeciwieństwie do naszych ponurych idiotów z ich „strefami wolnymi od LGBT” itd.) robi dużo, aby nie dać im do tego pretekstu. Więc Hannah-Jones i Butler milczą/ zamazują przekaz.
Kolega unicode lepiej niż większość z nas rozumie jak bardzo na lewo jest przesunięta elitarna dyskusja w USA i co w niej uchodzi – stale mnie rozlicza z tego, że nie dość entuzjastycznie podchodzę do ujawniania swego „white fragiality”, a wymieniając McWhortera czy Carrolla nie dość jasno odcinam się od „intellectual dark web” i kręgu znajomych znajomych Epsteina. Tyle, że to właśnie McWhorter i Carroll mówią w sprawie Ukrainy jasno to, co jej pomaga (ten drugi m.in. propagując wyjaśnienia Paula Poasta, podkreślające agencję krajów wschodniej Europy wbrew uproszczeniom o „US pushing NATO expansion”). Ale żeby mówili coś podobnego przynajmniej niektórzy bardziej od nich lewicowi liderzy opinii, potrzeba mieć na to dobry pomysł i przygotowany plan – jako oczywistą część strategii bezpieczeństwa narodowego (to pewnie zła nazwa: jako polski wkład do dyskusji o deeskalacji i progresywnej polityce globalnej). Jak zwał tak zwał: żeby FSB nas tu wszystkich nie wyłapywało w zbobmbardowanychnpolskuch miastach. Ufam, że kolega unicode może nieć dobre pomysły, jak do tego celu przekonywać lewicowy amerykański establiszment. Chętnie je poznam.
… widzę tu ukraińską „prosperous middle class”, kobiety w wytartych kurtkach, których Hannah-Jones nie założyłaby nawet do sprzątania garażu. W globalnej konfiguracji, w której mimo to one są jakoś „uprzywilejowane”, czy w każdym razie realpolitycznue po niewłaściwej stronie ze swoim oczekiwaniem niemieszkania w Rosji – trzeba niemałej sztuki, aby kluczowe segmenty decyzyjnych elit Zachodu stanęły po ich stronie.
@Awal
Tu się za bardzo nie ma nad czym rozwodzić – lewica powinna być (i jest!) przeciwko imperializmowi w każdej postaci, a obecna wojna to typowy kolonialny podbój peryferiów, próba podporządkowania słabszego siłą (tyle że kiepsko skalkulowana, bo Ukraina miała aż osiem lat na przygotowanie obrony; podejrzewam, że otaczający cara lizusy i potakiwacze mówili mu to, co chciał usłyszeć, czyli że Rosja jest przygotowana na linii propagandowej oraz że rosyjski nóż wejdzie w Ukrainę jak w masło)*. Owszem, Putin ma swoich tankistów na lewicy, ale to margines; w ostatnich latach poprzez różne inicjatywy finansował raczej środowiska prawicowe (ostatnio inwazję częściowo usprawiedliwiał np. Cejrowski).
Za to kremlowskim propagandystom bardzo zależy na tym, żebyśmy pisali o Rosjanach z wyższością i pogardliwie per „kacapy”, „wschodnia dzicz” czy „ruskie onuce”, taki odpowiednik srania na wydmach. Już oni to wykorzystają, przedstawiając Rosję jako ofiarę uprzedzeń zachodu oraz nastawiając antyzachodnio opinię publiczną („patrzcie jak zachód wami pogardza a nasze zdradzieckie elity liberalne jeszcze mu przytakują, olejmy go i pójdźmy własną drogę: wybierzmy euroazjatyzm, duginizm i demokrację nieliberalną”).
(*) – nawiasem mówiąc, ukraiński wywiad wojskowy twierdził, że wojna miała wybuchnąć już w 2014, tyle że Ukraina miała wówczas szczęście i prowokacja potrzebna do pełnoskalowej inwazji nie wypaliła (zadecydował czysty przypadek: operator systemu BUK pomylił się i – zamiast zestrzelenia wypełnionego rosyjskimi turystami rosyjskiego samolotu pasażerskiego lecącego na zachód, co byłoby wymarzoną prowokacją, którą można by zwalić na „terrorystyczny reżim banderowców” – zestrzelono malezyjskiego boeinga, który akurat leciał w przeciwnym kierunku).
@mmf
„ruskie onuce” to chyba raczej pogardliwe określenie dla osób na Zachodzie, które publicznie wyrażają poparcie dla Putina.
@Awal
Ja wiem, że oni są zauważalną częścią establishmentu, ale co to zmienia? Bernard Shaw, co to jedzenie na przejściu granicznym wyrzucał, też był. Ci ludzie najwyraźniej na jakimś elementarnym poziomie rozumują podobnie do Trumpa. A czy są aż tak istotni? Nie byłbym pewien. Pytanie czy to nie jest tak jak u nas z np. Elizą Michalik. Niby rozpoznawalna, ale realnie oddziałuje na dosyć wąską banieczkę.
Awalu, proszę nie włączaj mnie do swojego kosmosu zagmatwanych myśli. Nie chcę być Twoim adwersarzem ani terapeutą, nie stać mnie kompetencyjnie. White fragility na przykład nie czytałem. Jeśli dla Ciebie kontekstem dla wojny są własne obsesje i kurtka jakiejś facetki którą chyba pomyliłeś z Whoopi Goldberg, przegadaj to sobie z Tuckerem Carlsonem czy Charlie Kirkiem którym jako Leonardo DiCaprio i Greta Thunberg pomylili się z Putinem jako powodem wojny.
@biełyj tigr i inne ruskie propfilmy – koledzy, ten biełyj tigr to jest jakiś himalaj artystyki, dzieła, które u nich teraz powstają są absolutnie chamskim propagitem, tak dla porównania wziąłem sobie na ząb stalinowską „Drogę do Berlina” w której ostatniej scenie towarzysz stalin daje się obcałować narzeczonej sołdata, a na drugi ząb kasowy hit „T-34”, w którym to wzięta do niewoli dzielna ruska załoga porywa t-34 z doświadczalnego niemieckiego poligonu gdzieś w głębokich Niemczech. Zasuwa z nim na Wschód, tłukąc pantery jak leci. To jest absolutnie czyste i doskonałe kino propagandowe, poza warsztatem nie różni się prawie od stalinowskich gniotów o wielkiej ojczyźnianej. Poza jednym.
Otóż jest tam jednak ciekawa zmiana – figura Niemca. W tych starych wiadomo, Niemiec to bestia. W tych nowych może nie pojawia się tam Niemiec dobry, ratujący dzieci, ale Niemiec honorowy już jest. To oficer, który honorowo, tank vs tank, pojedynkuje się w ostatniej scenie, by polec w równej walce. Wcześniej (serio!) siedząc w otwartym włazie rękawicę ruskiemu tankowi rzuca.
Dość honorowa była też figura Niemca w innym kasowym gniocie o Stalingradzie, gdzie (mając romans z piękną Rosjanką) starał się do ostatka grać fair przeciwko obrońcom słynnego budynku przy Wołdze. W ogóle, ten Stalingrad to wyglądał jak jakieś wezwanie do rusko-niemieckiego pojednania, pierwsza scena pokazuje współczesnych ratowników przy wspólnej pracy, z obu krajów, podczas jakiejś katastrofy.
Co do dobrych Polaków w ruskich filmach o wojnie, tych starych, to w jednym z nich grał nawet Olbrychski. Dobrego polskiego żołnierza LWP, rzecz jasna. Do wyguglania, dla smakoszy gatunku.
@mnf „Owszem, Putin ma swoich tankistów na lewicy, ale to margines; w ostatnich latach poprzez różne inicjatywy finansował raczej środowiska prawicowe”
To chyba nawet gorzej, że niemała część zachodniej lewicy jest „symetrystyczna” i „rozumiejąca Rosję” za darmo, bez dofinansu?
@Konrad Matys
„Na głębokiej lewicy i głębokiej prawicy dominuje kolektywizm…”
Jezu, „kolektywizm” (nowej)lewicy to mem amerykańskiej prawicy, jednocześnie na tym samym wdechu (nowa)lewica potrafi być oskarżana o skrajny indywidualizm ze względu na położenie nacisku na emancypację jednostki, intersekcjonalizmy, porzucenie uniwersalizmu na rzecz partykulalizmu mniejszośc.
IMHO luminarze zachodnie jlewicy reprezentują postawę z tego cytatu – coś co Zizek opisuje jako negatywne Brzmie Białego Człowieka – przekonanie, że Zachód niesie na swoich barkach całe zło świata, a ludzie spoza Zachodu mogą być tylko jego biernymi ofiarami pozbawionymi sprastwa:
„There’s a dangerous narcissism in imagining the West has a monopoly on things like imperialism, and that kind of solipsism is often particularly tempting and satisfying to even those in the West that think bad things about “the West”: it allows us to maintain the belief that the West is still the center of the universe, even if it’s now the Devil rather than God. But being opposed to the devil we know doesn’t change the fact that there actually are other devils. And a legacy of anti-colonial thinking has left a lot of leftists unable to understand that being the enemy of our enemy doesn’t make someone our friend. Just because the great powers of The West are imperialist in some sense doesn’t mean that those who oppose them in some sense — people like Gaddafi, Chavez, Mugabe, or Ahmadinejad — actually are anti-imperialist.”
A wracając do literatury/popkultury. Myślę że gospodarzowi naszemu nie chodziło o przykłady z Szołochowa czy Babla (obaj nawiasem mówiąc urodzeni i wychowani na Ukrainie) bo ich wielka skądinąd twórczość nie ma żadnego przełożenia na obecny rosyjski mindset. Zero i null. Jak już stworzą sobie na nowo indeks ksiąg zakazanych to obaj panowie tam zapewne natychmiast wylądują. Dzisiejszym mindsetem rządzą niepodzielnie pogrobowcy Eisensteina.
@Awal
„No a teraz poproszę o lawinę przykładów „dobrych Rosjan” z naszych filmów”
Ale jednak sęk w tym, że między „dobrym najeźdźcą” w kinie tych najeżdżanych a „dobrym najeżdżanym” w kinie najeźdźców jest nieco różnica.
@ embrecadero
szołochow nie, szołochow znad donu przecież, to już rosja nie ukraina, a kozacy dońscy to nie ukraińcy
odessa, skąd babel, na ukrainie, ale to jednak było miasto przede wszystkim rosyjskie, w drugiej kolejności żydowskie, w 1897 roku ukraińców było niespełna 10%
@Marek
Kozacy Dońscy od XIX wieku dzielili wszystkie praktycznie koleje losu z tymi ukraińskimi, jak dla mnie to są (a raczej byli) Ukraińcy, bardziej ukraińscy od niejednego mieszkańca Donbasu. To że zdarzyło im się mieszkać nieco na wschód od kreski na mapie nie ma znaczenia. A już szczególnie czasy rewolucji i stalinizmu to wspólne doświadczenia dla kozaków dońskich i wschodniej Ukrainy – przy czym w dużym stopniu odmienne od doświadczeń Ukrainy Zachodniej. Innymi słowy dla mnie Szołochow (albo raczej ten komu Szołochow ukradł rękopis Cichego Donu) to co najmniej honorowy Ukrainiec, a na pewno nie Rosjanin. A Odessa to faktycznie miasto przede wszystkim żydowskie i Babel przede wszystkim żydowski, ale ta żydowskość stała się częścią społecznej pamięci historycznej Ukrainy a nie Rosji. W Rosji Żyd to nadal wyłącznie obelga.
@ embrecadero
nie, nic nie dzielili z kolei losu (choć z pewnością wiele z obyczaju), bo sicz zaporoska została zlikwidowana prze katarzynę, a różni z niej przesiedleńcy to był już margines, w porównaniu z masami kozaków rosyjskich
nie, odessa była przede wszystkim rosyjska, żydowska w drugiej kolejności
@Marek
Skoro napisałem „od XIX wieku” to raczej nie mogłem mieć na myśli siczy zaporoskiej, prawda? Mam świadomość że po Katarzynie nie było na Ukrainie Kozaków bo albo sami uciekli albo zostali wygnani. Miałem na myśli np że Kozacy Dońscy (czy Kubańscy i inni) dzielili z Ukraińcami takie doświadczenia dziejowe jak 1) aktywny opór przeciw rewolucji 2) intensywne odkułaczanie 3) bycie targetami hołodomoru czy 4) bycie po 44 roku z definicji podejrzanym o aktywną współpracę z Hitlerem a więc w najlepszym razie Sybir a przeważnie kula w łeb. Szołochow i jego kozaccy rówieśnicy zaznali co najmniej części tych doświadczeń życiowych, takoż jak Ukraińcy, a w przeciwieństwie do większości Rosjan. A więc doświadczenia życiowe Szołochowa opisane wiadomo gdzie (choć to pewnie i tak nie on sam napisał) nie odzwierciedlają mejnstrimu kultury rosyjskiej tylko co najwyżej jej margines powiązany z konkretną mniejszością etniczną.
„nie, odessa była przede wszystkim rosyjska, żydowska w drugiej kolejności”
Zapewne pod względem procentów ludności tak. Ale pod względem wkładu w spuściznę światowej kultury z pewnością nie.
Odiessy już nie ma, Jest Odesa, która czuje się i jest Ukraińska choć mówi po rosyjsku. Mit Odessy natomiast jest wielokulturowy. Mówienie że jest rosyjski, bo Katarzyna ze Szczecina to mówienie, że rosyjska jest też np. Warszawa. Katarzyna zresztą założyła to miasto ukazem dla imigrantów. Według spisu z końca XIX wieku mieszkańcy w 58% pochodzili spoza Rosji a w 37% byli Żydami (którzy też byli z imigracji wewnętrznej a więc sporo odejmując od 42% etnicznych Rosjan).
Trochę pobawię się w adwokata diabła i muszę stwierdzić, że ci lewicowcy czy prawicowi izolacjonisci w jakimś stopniu usprawiedliwiający działania Rosji nie muszą być piątą kolumną.
Po prostu to może być próba zrozumienia innej logiki niż nasza, właściwie głośno mówią to co myślą politycy. Macron na pewno będzie działał na rzecz deeskalacji żeby przed wyborami pokazać się jako mąż stanu, a gospodarczą wojna z Rosją też na dłuższą metę nie pomoże w sondażach.
@krzloj
A co mają do tego memy amerykańskiej prawicy? Zresztą to co przytaczasz to właśnie taki kolektywizm – jest jakiś abstrakcyjny zbiorowy Zachód, nawet nie mający za wiele wspólnego z realnymi mieszkańcami tego Zachodu, Jakiś analogiczny, abstrakcyjny nie-Zachód, zbiorowe winy, zbiorowe odpowiedzialności, a konkretni ludzie są tu ledwie mięsem historii.
@unikod „Mówienie że jest rosyjski, bo Katarzyna ze Szczecina to mówienie, że rosyjska jest też np. Warszawa.”
Przecież Warszawa ma – dla np. mieszkańców Śląska – wyraźne wschodnie rysy, od gwary z zapożyczeniami z rosyjskiego z jednej po słabość elit do francuskiego niczym nie przymierzając petersburska socjeta z drugiej strony.
@nankin
„Trochę pobawię się w adwokata diabła”
Serdecznie odradzam.
„lewicowcy czy prawicowi izolacjonisci w jakimś stopniu usprawiedliwiający działania Rosji nie muszą być piątą kolumną.”
Jeżeli ktoś te kłamstwa Kremla powiela za darmo, to jest odrażającym głupcem.
„Po prostu to może być próba zrozumienia innej logiki niż nasza”
Zrozumieć Hitlera to znaczy zwalczać Hitlera. Podobnie jest z Putinem zresztą.
@sheik
Ze względu na falomierz wybaczę, ale to już nawet nie jest dowcip, to derailing. Nasze regionalizmy sprowadzają się do jagodowych fliz na polu i nie idą tak daleko, jak we Francji czy w Niemczech, nie mówiąc już o krajach, w ktorych istnieją silne ugrupowania na rzecz podziału/secesji, jak Hiszpania czy Włochy. Nie mamy „partii na rzecz odtworzenia Kongresówki”.
@Konrad Matys
„A co mają do tego memy amerykańskiej prawicy?”
No, że dla (nowa)lewica chce zrealizować Wydumane Wizje, a „konkretni ludzie są tu [dla niej] ledwie mięsem historii” to prawicowy mem. Dodaktowo, bo prawica to specjaliści od ramowania, często mówią, że (nowa)lewica jest „kolektywna” (powiedziałbym, że jest zupełnie przeciwnie), bo samo słowo brzmi brzmi „źle”, źle się kojarzy.
„Zresztą to co przytaczasz to właśnie taki kolektywizm – jest jakiś abstrakcyjny zbiorowy Zachód”
Kolektywizm powszechnie rozumie się jako stawianie dobra/praw grupy ponad dobro/prawa jednostki, więc używasz „złego słowa”.
Uznanie, że istnieją zbiorowości ludzi, nawet tak duże i abstrakcyjne (bo w dużym stopniu oparte na wartościach) jak naród, czy Zachód, to… stwierdzenie faktu. Natomiast dość oczywistym problemem jest, kiedy uważa się, że tylko Zachód odpowiada za całe zło wyrządzone na zdominowanym przez siebie świecie, że kraje nie-zachodnie nie mają własnej sprawczości albo są jak szlechetne dzikusy – i imho taką postawa powoduje.
Panowie, czy raczej osoby komentujące, muszę tu dla uporządkowania wrzucić trochę markistowskiej dialektyki. Dla marksisty pytanie „jednostka czy kolektyw” nie ma sensu. Jednostka nie może istnieć bez kolektywu. Gdyby nie społeczeństwo, większość z nas miałaby problem z przeżyciem choćby dzisiejszej nocy (ma być -7). I na pewno nie dożylibyśmy obecnego wieku (a gdyby nawet, to w okropnym stanie). Jednostka nie może funkcjonować jak Robinson Cruzoe, tzn. może, ale to okropny los.
Skoro więc od niemowlęctwa jesteśmy JAKOŚ zależni od społeczeństwa, zamiast stawiać sobie durne pytania typu „czy ważniejszy jestem ja czy społeczeństwo”, powinniśmy raczej pytać „jak tę zależność uczynić najlepszą dla obu stron”.
Bo nawet największy liberał od „jednostka zawsze przed kolektywem” zgodzi się na przykład z obowiązkiem szczepień albo przeglądów rejestracyjnych samochodu. Z kolei nawet najskrajniejszy kibucnik od „kolektyw nade wszystko” zgodzi się, że kibuc upadnie, jeśli nie wyzwoli energii tkwiącej w jednostkowych samorealizacjach (dlatego w kibucu można dostać np. przepustkę na studia).
Oto słowo marksowskie, nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym.
@wo „Nasze regionalizmy sprowadzają się do jagodowych fliz na polu i nie idą tak daleko, jak we Francji czy w Niemczech”
To jest oczywiście prawda, ale przyznajmy też, że państwo polskie bardzo dba o to, żeby regionalizmy sprowadzały się co najwyżej do oscypków i pyr poznańskich. Co z kolei uważam za pewien wschodni właśnie rys (w myśl narracji „wszyscy jesteśmy Polakami, o, tu mam wzorzec, konkretnie Polak ma wyglądać tak i nie ważcie mi się różnić”), choć pewnie niektórzy będą argumentować, że to francusko-centralistyczbe podejście. Niedawno w Polityce opisane zostały perypetie faceta, który posługuje się pisownią imienia i nazwiska w wersji kaszubskiej, z ichnimi znakami diakrytycznymi – i który z tego powodu ma dosłownie wszędzie problemy włącznie ze szczepieniem na covid, bo system się na tych znakach zawiesza.
Notabene nie ma potrzeby odtwarzania Kongresówki, bo to jest właśnie owa Default Poland, ze swoim Default City w środku.
Jednak tak już na poważnie – te wschodnie rysy Polski-jako-takiej klasyfikuję podobnie do ułomności Ukrainy, tzn. przypominają mi o istnieniu niefajnego moskiewskiego sąsiada i traktuję je jako skutki jego wielowiekowego wpływu, jednak odróżniając zdecydowanie Warszawę od Moskwy, a nawet od Petersburga (ta jak sobie ten ostatni wyobrażam, bo nigdy nie byłem).
„gwary z zapożyczeniami z rosyjskiego”
które to zapożyczenia jak się wgłębić w temat prawie zawsze przeszły tam za pośrednictwem gwary żydowskiej, a konkretnie przestępczej, bo transferu bezpośredniego z rosyjskiego do polskiego nie było, za to był żydowsko-polski (głównie pod celą a żydzi w dużej części byli świeżymi przymusowymi imigrantami ze wschodu).
Ale rozumiem że dla ślązaka to nie robi różnicy. Z tym że na tej samej zasadzie niektóre buce ze wschodniej Polski biorą ślązaków za niemców więc chyba takich rzeczy nie chcemy.
@mnf
„Tu się za bardzo nie ma nad czym rozwodzić – lewica powinna być (i jest!) przeciwko imperializmowi w każdej postaci, a obecna wojna to typowy kolonialny podbój peryferiów…”
Albo też „pierwsza wojna klimatyczna” (Naomi Klein), albo odpowiedź na „ukraińskie prowokacje” (Sarah Wagenknecht z Die Linke w niemieckiej TV na kilka dni przed inwazją), albo po prostu non-event, jak najwyraźniej dla Judith Butler.
Nie proponuję tu dyskusji o mniej lub bardziej słusznym lewicowym ramowaniu sytuacji, lecz zastanawiam się jak w Kijowie, Charkowie oraz perspektywicznie w Wilnie, Kiszyniowie czy Warszawie zapobiec temu, co już się dzieje w Chersoniu: agentom FSB wyłapującym realnych i domniemanych liderów oporu (to będziemy my) w zajętym mieście. Z tej perspektywy widzę cytowane wypowiedzi Carrolla i McWhortera jako „FSB negative” zaś wypowiedzi, bądź ich brak, wielu liderów amerykańskiej lewicowej opinii (i niektórych liderów lewicy europejskiej) jako „FSB positive” – zwiększające prawdopodobieństwo tego rozwoju wypadków. Niektóre z tych wypowiedzi (jak Chomskiego, Westa) są ewidentnie motywowane obrazem Putina jako sojusznika w walce z amerykańskim imperializmem, inne „realpolitycznym” założeniem, że i tak niewiele da się zrobić, więc trzeba będzie – z większą lub mniejszą dozą samooszukiwania się – „częściowo” ustąpić Putinowi (jak u Mazzucato cytującej Jeffreya Sachsa [1]). To nie są marginalne głosy, to ludzie definiujący w tej chwili lewicowy stosunek do tej wojny oraz całego naszego regionu.
A nie jest obojętne, co lewica myśli na ten temat, bo po pierwsze jej ludzie przynależą również gremiów decyzyjnych, po drugie – dobre rozwiązania lewicowe mogą być dla Ukrainy i całego regionu lepsze niż prawicowe.
Jednym z punktów jakie mi się zarysowują, aby zdobywać sojuszników i powstrzymać scenariusz „FSB positive” jest ostrożniejsze używanie amerykańskiej ramy myślenia o świecie. Stać nas w środkowo-wschodniej Europie na to, aby nasze problemy przedstawiać własnymi słowami jako np. produkt napięcia między rozwiniętym europejskim kapitalizmem a wschodnią autokracją, niekoniecznie jako tylko jeszcze jeden z teatrów amerykańskiej imperialnej polityki. Takich punktów jest trochę więcej, ale chwilowo muszę zakończyć: „cdn.”.
[1] link to twitter.com
Zdarzyło mi się spędzić dwa tygodnie pod Odessą ponad 15 lat temu. Z tego co pamiętam, to była tam niesamowita mieszanka. Kombinacje typu „matka Rosjanka, ojciec Ukrainiec, dziadek Gruzin, babka Ormianka, wujek Bułgar, ciotka Gagauzka, a w rodowodzie jeszcze Żyd i Polak” to była norma. Cóż, lata 2014-2022 pewnie zrobiły z nich dwustuprocentowych Ukraińców. Czasy przedfejsbukowe, nie utrzymałem kontaktu z ludźmi, których wtedy poznałem. Mam nadzieję, że są bezpieczni.
@wo
„Bo nawet największy liberał od „jednostka zawsze przed kolektywem” zgodzi się na przykład z obowiązkiem szczepień albo przeglądów rejestracyjnych samochodu”
Sprawdzić czy nie Polska – tu mainstreamowy liberał, do niedawna ulubieniec mediów, od dekad kształtujący poglądy licealistów i studenterii politechnicznej, prowadzi krucjaty przeciwko Sanepidowi, szczepieniom, zapinaniu pasów i socjalistycznym tramwajom. To się przekłada na społeczną niechęć wobec kolektywizmu.
@Awal
„zapobiec (…) agentom FSB wyłapującym realnych i domniemanych liderów oporu (to będziemy my) w zajętym mieście”
Specnaz polujący na niszowe lewactwo? Przedni żart kolego Awal, ale przypuszczam, że Ważne Postaci (ważne w optyce Rosjan) zaglądają raczej na inne blogi – te liberalnomainstreamowe. FSB, w razie ewentualnej inwazji, garstki tak nic nieznaczących żuczków nawet by nie zauważyła i to chyba dobrze, bo Anonimowemu Łosiowi dużo łatwiej jest uciec spod Walca Historii. Zapewniam, że Polska Lewica Jednoprocentowa z pewnością nie byłaby „FSB positive”, więc takie robaczki jak my mogłyby zostać rozdeptane co najwyżej przez przypadek. Spokojnie, warszawski Zbawix może sobie popijać latte.
@wo
„John Smith”
Wolałbym, żeby to była jakaś Marie Müller, przecież to jest prosty fakt, że wiele rzeczy w USA potrafi być mniej cywilizowane niż w Rosji (no, Rosji przed sankcjami). Może mają fajniejsze samochody, ale już transport publiczny czy powszechna dostępność służby zdrowia to nie jest to, w czym Amerykanie są najlepsi. I tak, chodnik w Rosji pewnie będzie krzywy, ale za to zamiatający go cieć będzie prawdopodobnie zatrudniony na etat.
@mnf
„od dekad kształtujący poglądy licealistów i studenterii politechnicznej”
Nie wiem, nie kojarzę, brzydzę się wszystkimi jutuberami i tiktokerami. Na pewno on też akceptuje jakąś formę kolektywizmu (np. kolektywne finansowanie spoconych przygłupów kopiących piłkę, jutuberzy zwykle uwielbiają sport).
@gfw
„ale za to zamiatający go cieć będzie prawdopodobnie zatrudniony na etat.”
Zamieciony chodnik w Moskwie? To chyba tylko przed willą Oligarchiusza Oligarchowicza. I nie wiem skąd ten mit, że skoro są dyktaturą, to muszą mieć lepsze prawo pracy.
@mnf
„Specnaz polujący na niszowe lewactwo? Przedni żart kolego Awal, ale przypuszczam, że Ważne Postaci (ważne w optyce Rosjan) zaglądają raczej na inne blogi…”
W Cherosoniu (280 tys. mieszkańców) nie ma Ważnych Postaci ukraińskiej polityki, a w ciągu pierwszych dni po zajęciu miasta zatrzymano 400 „przywódców buntu” w przygotowanym zawczasu więzieniu śledczym [1]. Liczba ta będzie bez wątpienia rosnąć. Jeżeli mają zastosowanie wzory z poprzednich inkarnacji właściwych rosyjskich służb (czy choćby z operacji krymskiej), listy „przywódców” przeznaczonych do zatrzymania istniały już od dawna i obejmowały po prostu miejscową inteligencję, niezależnie od poglądów politycznych. Niestety pewna część tych osób może nie dożyć zakończenia konfliktu.
Używając terminu „FSB positive” staram się znaleźć syntetyczną szpilę do nakłuwania wygodnych uzasadnień i samo-oszustw Zachodu, który conajmniej od czasów Jałty sprzedaje nasz region Rosji pod hasłami „pokojowego rozwiązania”, „kompromisu”, „deeskalacji”. Wbrew pozorom ostrzeliwania szpitali nie są wystarczająco mocną szpilą – one się dzieją przed zawieszeniem broni, działa wobec nich rosyjska dezinformacja: można wygodnie uwierzyć, że w sumie to nie wiadomo, kto strzelał, czy to był czynny szpital itd. Dlatego, gdy Naomi Klein domaga się „zaprzestania walk” i „deeskalacji” należy raczej pytać, gdzie w wyniku tej deeskalacji znajdzie się Switłana Krakowska, ukraińska delegatka do Intergovernmental Panel on Climate Change – na kolejnym szczycie klimatycznym czy w rosyjskiej kolonii karnej. A przynajmniej należy wedle tego kryterium oceniać propozycje różnych zachodnich liderów opinii.
Cdn.
[1] link to t.me
Zamiatacz ulic w Moskwie? To może być człowiek z Azji Środkowej, „zatrudniony” w ten sposób że jakiś urzędnik pobiera pełną pensję za etat zamiatacza, a ułamek tego odpala nielegalnemu przybyszowi. Przybyszowi bez żadnych praw, gnieżdżącemu się w jakiejś melinie, który ze względu na skośne oczy i kolor skóry może jeszcze zostać obity na ulicy przez bandy narodowców.
@wo @waclaw
Pisałem o konkretniej osobie zamiatającej, którą spotkałem na ulicy w Kaliningradzie. Była lokalsem na etacie i pewnie dociągnęła na nim do emerytury. Tak, to stuprocentowa anecdata, w Moskwie nigdy nie byłem.
Ulicę obok remontowali ludzie, których lokalsi nazywali „czornymi” i pewnie rzeczywiście ich sytuacja była dużo gorsza. Zupełnie jak Meksykanie na budowach w USA.
Bardziej chodziło mi o to, że cywilizacja w USA jest kwestią dyskusyjną, niż o to, że w Rosji jest fanie. Chociaż klasa średnia mogła mieć tam nie najgorzej (taka górna średnia-średnia powiedzmy, z pensjami w zagranicznych korpo). Nie chciałbym mieszkać w Rosji, ale pojechać na parę tygodni do przedsankcyjnej Moskwy czy Petersburga na delegację – dlaczego nie.
@wo
„Nasze regionalizmy sprowadzają się do jagodowych fliz na polu i nie idą tak daleko, jak we Francji czy w Niemczech”
To nie do końca prawda, dialekt jakiego u mnie na wiosce (południowe Świętokrzyskie) używają (używali) ludzie urodzeni w latach 20., 30. i 40. jest (był) na skraju zrozumiałości dla użytkownika dialektu literackiego. Tylko ani użytkownicy tego lokalnego dialektu nigdy nie wykształcili samoświadomości na tyle silnej, żeby zachować go przy jakiejkolwiek mobilności społecznej, no a teraz już po ptokach. Moi rówieśnicy mówią zauważalnie inaczej, ale te różnice już się sprowadzają do paru drobnych kwestii.
Podejrzewam, że bardzo podobnie mogło być w wielu innych częściach kraju.
Re: „Idź i patrz”
Tam partyzanci są formalnie „good guys”, ale nie mają w sobie (na moje oko) żadnej chwackiej/patetycznej atrakcyjności typowej dla „naszych” w filmach wojennych. Nie służą widzowi do utożsamiania się ani zachwycania, ani nawet do lubienia.
To, co ktoś może odebrać jako „antyniemieckość” wynika z tego, że w filmie pokazane są Einsatztruppen w trakcie „oczyszczania zaplecza frontu”. A kto miałby zamiast nich wystąpić i jak się zachowywać? To w założeniu nie był film kostiumowy o mongolskim najeździe na Chorezm ani horror o hordzie zombiaków masakrujących bezbronną wioskę, ani sf o niszczeniu planet wraz z ludnością przez imperatorską Gwiazdę Śmierci.
@jgl mógłby podać próbkę tego dialektu?
Awal Biały
„nie ma amerykańskich fabularnych filmów – nie niszowych dokumentów – o krwawej drodze kobaltu z kopalni w Kongu”
Tak na szybko:
Blood Diamond,
The Constant Gardener
@gfedorynski i „czorni”.
Akurat moja partnerka opowiedziała mi historię, opowiedzianą z kolei przez Tadżyka, który właśnie uciekł z Ukrainy.
Więc Tadżyk mieszkał i starał sie robić biznes w Moskwie i tam podział jest na białych swoich białych ruskich, a cała reszta to czorni. I kiedy po paru latach przeniósł się na Ukrainę to był dla niego szok. Zaczął czuć się jak w domu. Bezpiecznie. Nikt go palcami nie wytykał. I całe morze takich jak on na Ukrainie się osiedliło. I bardzo dobrze się czuli. Prowadzą biznesy lub pracują. Nie ma podziału na czornych, bo Ukraińcy w swojej masie są bardzo inkluzywni. Nie spotykał się z istnieniem Wielkiej Ukrainy i manii wielkości. Z jego punktu widzenia Ukraina to już była cywilizacja zachodnia. Mówił, ze po raz pierwszy w życiu czuł się bezpiecznie i u siebie. Aż tu na tle chujek Putin….
@bogdanow
„Tak na szybko:
Blood Diamond,
The Constant Gardener”
Tak na szybko: „Avatar”. Można (gdzieś w tle głównego wątku) pokazać kapitalistyczny rabunek planety, jeżeli to jest inna planeta, a rabowani mają niebieską skórę. „Blood Diamond” to zwykle kino sensacyjne, które ma niewiele do powiedzenia przeciętnemu widzowi-konsumentowi o jego umoczeniu w przemocowym systemie (co innego, gdyby powstał „Blood Iphone”). „Constant Gardener” jest owszem bliższy takiej sytuacji – ale zauważ że i w tej fabule chodziło o lek na gruźlicę, chorobę trzeciego świata, co czyniło cały scenariusz zbrodni popełnianych w imieniu oczekiwanych zysków mocno wydumanym. Bliższa prawdzie byłaby fabuła np. o wycinaniu lasów równikowych na produkty kosmetyczne dla fajnych, wyemancypowanych kobiet – i właśnie tej prawdy nie chcemy na ekranie.
@gfw
„Bardziej chodziło mi o to, że cywilizacja w USA jest kwestią dyskusyjną,”
Wszędzie jest, dlatego opisywałem to jako spektrum. Tu bardziej, tam mniej.
„pojechać na parę tygodni do przedsankcyjnej Moskwy czy Petersburga na delegację ”
Paru tygodni bym nie wytrzymał. Byłem raz i w ogóle mnie nie ciągnie. W przedsankcyjnej Rosji nasze odpowiedniki na przykład wprawdzie chodzili do prawie normalnych knajp, ale nie było tam PIWA Z NALEWAKA. Na moje nieśmiałe „chciałbym spróbować jakiegoś lokalnego” patrzono na mnie jak na Tichego, który chciał zobaczyć sepulkę bez żony. No bo faktycznie, koarzycie jakieś moskiewskie piwo? Albo w ogóle rosyjskie? A ukraińskie – ho ho.
To drobiazgi składające się na to, że oni praktycznie wszystko maja z importu (tzn. mieli). Nawet JABŁKA. Jabłka u nas są czymś niemalże darmowym, wykladanym do mis np. na recepcji hotelu czy w sali konferencyjnej, u nich to drogi przysmak. Wody z kranu pić nie wolno. Ogólnie wszystko musi być butelkowane, zapuszkowane, owinięte folią próżniowo.
W gastronomii jest więc albo bardzo „posh” (i do tego heineken z puszki!), albo super obskurnie. W jednym i drugim czuję się obco, bo ani nie jestem oligarchą, ani menelem. Odpowiedników „bezpretensjonalnego pubu”, „multitapu pełnego studentów” czy „takiej po prostu chińskiej knajpy” w zasadzie nie ma. Bardzo szybko zacząłem za tym tęsknić.
No i ta świadomość, że jeśli tak jest w Moskwie – to jak jest 100 km od Moskwy? O ile dłuższe pobyty w miastach amerykańskich czy europejskich staram się łączyć z jakimiś wycieczkami po okolicy, po nie-miejskiej Rosji jeżdzić po prostu bym się bał. Nawet przed sankcjami.
@Awal Biały,
Czepiasz się.
Popularne kino (tak jak chciałeś, a nie dokument) z założenia będzie upraszczającym akcyjniakiem, pokazującym niektóre elementy problemu.
To że chodzi o diamenty, albo o gruźlicę (kto z widzów tak naprawdę kojarzy o jaką dokładnie tam chodziło chorobę?), jest całkowicie wtórne względem pokazywania eksploatacji ludzi i surowców.
@Blood Diamond
W tym filmie jest przecież postać postać amerykańskiej dziennikarki, która niemalże wprost do kamery tłumaczy widowni, za co odpowiedzialni są Amerykanie i jak bardzo się tym nie przejmują, bo „wszystko to będzie tylko migawką w telewizji informacyjnej”. Zakładam, że w rosyjskim kinie coś takiego jest w ogóle nie do pomyślenia.
Bardzo słaby film, swoją drogą, chyba najsłabsza rola DiCaprio jaką widziałem.
@jgl
Mam podobne wspomnienia z rodzinnej wsi mojego dziadka (Świętokrzyskie nad Wisłą, mniej więcej w pół drogi między Szczucinem a Połańcem). Charakterystyczne było „łe” zamiast „o” as in: „ja sie błeje”, plus cała masa unikatowej leksyki. My, „miastowe”, byliśmy fantastyczną publicznością, więc pokolenie z ’20-’30 uwielbiało snuć różne niestworzone historie żeby nas zabawić, a ci młodsi z ’50-’60 dalej płynnie przechodzą z „miastowego” na „nasze” dla rozrywki. Wieś niestety wyludniła się prawie całkowice, pojawiło się trochę napływowej ludnosci, no i moje pokolenie to już obywatele dużych miast (również zachodnioeuropejskich) dla których ta gwara jest już głównie wspomnieniem języka dziadków.
Trochę w temacie a trochę obok. Kiedy zobaczyłem klip z nieuzbrojonym Ukraińcem konfrontującym się z rosyjskim żołnierzem, lokals mówi mu na koniec „wybierz życie”. Pomyślałem sobie, że gdybym był hakierem, który może jak w starych filmach scifi włamać się i nadać jakiś krótki przekaz tv Rosjanom, to z popkultury w tym momencie wybrałbym końcówkę Trainspotting. Choose life: link to youtube.com
@Havermeyer z podczestochowskich regionalizmów to spotkałem się z określeniem dys na deszcz. Taka autentyczna gwara to właściwie wymarła, nawet moi dziadkowie należący do wojennych roczników to też bardziej literacka polszczyzna, ewentualnie z licznymi gwarowymi naleciałościami.
To o>uo>ue to jest ciekawa sprawa. Zwarty zasięg ma tylko na Kaszubach, ale wyspowo sięga Karpat. Bo samo o>uo to jest prawie wszędzie.
@awal
Ale jak właściwie sobie wyobrażasz taki film? Constant Gardener jest przecież nakręcony na podstawie powieści Le Carre’a i nie wymienia konkretnych nazwisk i firm, natomiast mocno nawiązuje do realnych wydarzeń i mechanizmów eksploatacji Afryki i biednych rejonów Azji. Nie wiem, czy nakręcono już w Hollywood film o tym, jak to orangutany giną, bo trzeba wypalić dżunglę pod plantację palmy, ale jeśli tak, to wcale bym nie był zdziwiony. Wielu ludzi ma problem ze śladem węglowym swojego beztroskiego późnokapitalistycznego źycia i stosuje rozmaite strategie ograniczenia go, jednak większość tylko strasznie chce mieć nowy krem, torebkę, samochód, wihajster. Mogą obejrzeć i ze trzy filmy o biednych orangutanach i nic. Na czwarty nie pójdą, bo akurat nowi awendżersi a człowiek się przecież nie rozdwoi.
@Piotrek Markowicz
„W tym filmie jest przecież postać postać amerykańskiej dziennikarki, która niemalże wprost do kamery tłumaczy widowni za co odpowiedzialni są Amerykanie…”
Tłumaczy, bo film tego nie pokazał (był kinem akcji po prostu).
@bogdanow
„Popularne kino (tak jak chciałeś, a nie dokument) z założenia będzie upraszczającym akcyjniakiem, pokazującym niektóre elementy problemu…”
Jak wspominał pod inną notką kol. ktoś z obsługi był ok. 100 lat temu okres, gdy kino – jeszcze nieme – pokazywało całość problemu, np. problemu spekulacji zbożem w „A Corner in Wheat” (1909) – jest w całości ma YT.
Wczesne amerykańskie kino miało wielu twórców w typie współczesnego Kena Loacha, którzy po prostu krytykowali kapitalizm jaki widzieli w swoim kraju i starali się pokazać socjalistyczną alternatywę. Z nastaniem systemu komercyjnych studiów filmowych taka prowadzona wprost, bieżąca krytyka społeczna musiała się przenieść do dokumentu/ kina niezależnego…
@sheik.yerobouti
„Ale jak właściwie sobie wyobrażasz taki film?”
…Jednak również w tych aktualnych warunkach zrobiono sporo dobrych, komercyjnie wyświetlanych fabuł (choć przeważnie europejskich), mających za temat np. relacje pracownicze i labour movement. Warunek: wydarzenia dziejące się min. 3-4 dekady przed rokiem produkcji filmu. Rzućcie okiem np. na „Made in Dagenham” z 2010 r. (o strajku szwaczek z 1968 r.), czy „Daens” z 1995 r. (walka o prawa pracownicze tkaczy w XIX wieku). Loach, owszem, zrobił „Bread and Roses” (o warunkach pracy sprzątaczek) w 2000 r. bez tego kostiumowego bufora.
Tego typu filmy traktuję jako benchmark i dlatego końcowego ujęcia w „Blood Diamond” z dziennikarką tłumaczącą, że godzina kina akcji jaką zaliczyliśmy miała nas uczulić na Social Issue, nie traktuję poważnie. Do „The Constant Gardener” podchodzę mniej pobłażliwie, lecz jednak film autentycznie opisujący temat zglobalizowanego kapitalizmu zobaczymy (-ycie, ja nie dożyję) za 30 lat – będzie w nim mniej obcinanych penisów, a więcej digitalnego DiCaprio greenwashingującego swoją fabrykę elektrycznych samochodów na ekologicznych eventach – przeplecionego z losem ludności pozbawionej wody pitnej przez kopalnię litu. W tym samym czasie oczywiście nie powstanie żaden film o niewolnikach mrących na nowotwory w chińskich odkrywkach na Księżycu.
@wo
„No bo faktycznie, koarzycie jakieś moskiewskie piwo?”
Tak, było takie jakie czas temu regularnie dostępne w sklepach Dino. Trzy Góry, czy jakoś tak. Dobre piwo, lekko słodkie, ale miło dochmielone. W cenie chyba koło 5 czy 6 zł (butelka litrowa) nie miało sobie równych. Co prawda nagle zniknęło z oferty już kilka miesięcy temu. No ale było i pewnie dalej robią.
Generalnie to charakterystyczne, że o tym że u nas nie ma silnych tożsamości lokalnych, opowiadają głównie ludzie z Kongresówki. Jasne, to nie jest poziom Belgii czy Hiszpanii, ale te 800 tysięcy jednak wskazało narodowość śląską, a partia mająca w nazwie postulat autonomii Śląska zebrała ponad 100 tysięcy głosów i współrządziła województwem. Nota bene putinowscy agenci próbowali coś ugrać u śląskich autonomistów, ale zostali pogonieni; za to żółto-niebieskie śląskie flagi po odwróceniu były bardzo użyteczne na ostatnich solidarnościowych demonstracjach.
„Generalnie to charakterystyczne, że o tym że u nas nie ma silnych tożsamości lokalnych, opowiadają głównie ludzie z Kongresówki.”
poczekaj aż się dowiesz o Szczecinie
@Awal Biały,
Innymi słowy, duże budżety wymuszają uproszczenia i działają negatywnie na ostrość i precyzyjność krytyki – ale za to dają popularność i fajniejsze efekty.
To jest jakby oczywiste.
Ale to jest inny komunikat niż: kino się tym nie zajmuje.
@awal
„Tego typu filmy traktuję jako benchmark i dlatego końcowego ujęcia w „Blood Diamond” z dziennikarką tłumaczącą, że godzina kina akcji jaką zaliczyliśmy miała nas uczulić na Social Issue, nie traktuję poważnie. ”
Ale nie o tym jest argument. Oczywiście, że nie da się traktować tego filmu poważnie; ale jednak Rosja nie kręci nawet niepoważnych filmów o swoich przewinach. Na tym polega wskazana przez gospodarza różnica między Wschodem a Zachodem.
Mam trochę wrażenie jakbym oglądał jakieś skrzyżowanie braci Strugackich z odrobiną Lema, z konwencji doomsdayowej. Zamiast idealisty Reda Shoeharta do Złotej Kuli (robiącej wszystko na literę „N”) dociera paranoik z poczuciem misji i życzy sobie, żeby mu zrobiła Nic. Czyż zresztą nie takie powinni dać zakończenie „Pikniku…”, żeby otrzymać dzieło w 100% rosyjskie?
W temacie regionalizmów, antagonizmów i zuej Kongresówki przypomniała mi się moja wykładowczyni z Poznania. Dojeżdżała do nas na zajęcia w Częstochowie i nie kryła się z poczuciem wyższości wobec „ciemnych rednecków” ze wschodu. Mimo, że sama była mocno konserwatywna. W ogóle zauważyłem, że to jakaś częstą postawa wśród ludzi z tamtych rejonów.
@Nankin77
To poczucie wyższości wobec całej Kongresówki, „od Konina Azja się zaczyna”. I to nie dotyczy tylko Poznania ale chyba całej Wielkopolski i – co ciekawe – Pałuk.
@Michał Radomił Wiśniewski
…poczekaj aż się dowiesz o Szczecinie…
W latach 60, jako dzieciak, mieszkałem w kamienicy gdzie w większości osiedli Wielkopolanie. Podwórko- studnia czyściutkie, pozamiatane, śmietniki równo poustawiane, zakaz gry w piłkę, zakaz biegania, zakaz, zakaz … . Nuda. Kawałek dalej była kamienica, gdzie mieszkali w większości Zabużanie. Jakbym wyjechał za granicę. Inny akcent, ba, prawie inny język. Na ławeczce zawsze ktoś siedzi i coś tam popija, dzieciaki wrzeszczą, biegają, grają w co chcą. Dla 8/10 latka raj na ziemi. Moja babcia z Wielkopolski, mówi żebym lepiej do tych Ruskich nie chodził. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby oni o nas mówili szwaby.
Takich enklaw w powojennym Szczecinie było pewnie więcej. Moje pokolenie jest chyba ostatnie, które może coś tam z tego polskiego patchworku jeszcze pamiętać. Lata siedemdziesiąte wśród pokolenia moich rodziców a tym bardziej w moim pokoleniu, to już jeden, telewizyjny język i coraz bardziej zunifikowane obyczaje.
@mw.61
„Dla 8/10 latka raj na ziemi.”
Dla 8/10 latka może tak.
@FSB positive
W sobotę zaginął bez wieści lokalny dziennikarz Олег Батурин pracujący dla gazety “Новий день” z okupowanej Kachowki (37 tys. mieszkańców) [1]. Ten człowiek: [2]. Ostatni raz miał być obecny na lokalnym dworcu, gdzie widziano też grupę rosyjskich funkcjonariuszy. Jeżeli będę mieć okazję, dowolnemu politykowi, który ogłosi sukces swojej propozycji kompromisu i deeskalacji na Ukrainie zadam pytanie: „Gdzie jest Oleg?”.
@bogdanow, Piotrek Markowicz
Dziękuję Wam za polemikę, którą ze swojej strony podsumuję następująco. W Chinach długo jeszcze nie powstanie film, poważny czy niepoważny, który zawierałby cień krytyki historii tego kraju lub jego współczesnej władzy. Taki krytykujący Chiny film nie powstanie też dziś w komercyjnym obiegu w USA – wektory chińskiego nacjonalizmu i finansowych interesów amerykańskich wytwórni są w tej chwili doskonale zbieżne i zapewniają coś na kształt globalnej cenzury tematu. Ostatnia krytyczna wobec Chin hollywoodzka produkcja to było bodaj „Siedem lat w Tybecie” (1997), zrobione tuż przedtem jak kraj ten stał się ważnym konsumenckim i kinowym rynkiem. I jeżeli jeszcze kiedyś zobaczymy coś podobnego, prędzej będzie to produkcja chińska, zrobiona w czasie jakieś politycznej odwilży, niż amerykańska (można tu sobie poczytać o perypetiach „To Live” Zhanga Yimou).
Kapitalizm po prostu tak ma – za granicą idzie na lukratywne kompromisy z każdą władzą, a u siebie dostrzega te grupy ofiar, które miały szczęście przetrwać i stać się tymczasem znaczącymi konsumentami (historia Black audience). Owym konsumentom zaś zaburza komfort psychiczny tylko na tyle, na ile to nie odbierze im ochoty kupna biletu – dlatego „Blood Diamond”, a nie „Blood IPhone” czy „Blood Lotion”.
[1] link to imi.org.ua
[2] link to lb.ua
@Poczucie wyzszosci nad Kongresowka:
Moja zona, z pochodzenia „galicjanka” tez tak ma. Przekraczamy dawna granice zaborow (wystarczy droga na Kielce) i mam to wszystko, zeby patrzec jakie zaniedbanie, brak kultury itp.
@mw.61 właśnie to mi się bardzo podoba w tej bardziej „wschodniej” Polsce. Większy luz, otwartość itp. Dużym problemem w naszym kraju jest to, że nie potrafimy tego docenić i wykorzystać. Ominął nas zachodni 68 i wciąż postrzegamy postęp jako pruski ordnung i unifikację.
„Ostatnia krytyczna wobec Chin hollywoodzka produkcja to było bodaj „Siedem lat w Tybecie” (1997)”
To właśnie moment przestawienia wajchy; z tegoż 1997 roku jest „Jutro nie umiera nigdy”, w którym ratować świat – oraz bratnie stosunki brytyjsko(amerykańsko)-chińskie – pomaga Bondowi chińska pułkownik Wei Lin. Na początku zjeżeni na siebie, obydwoje agenci stopniowo przełamują lody, co prowadzi do nieuchronnej konsumpcji sojuszu.
Film jak film, ale proponuję przeczytać Ken Folleta „Nigdy”. W Chinach – owszem – są postaci pozytywne lub chociaż ambiwalentne, ale w finale całkowicie zwyciężają fanatycy.
Chiny i kino wojenne.
Jest taki całkiem nowy film chiński – „Bitwa nad jeziorem Changjin”, o epizodzie z wojny koreańskiej. Coś jak czterej pancerni z budżetem Władcy Pierścieni, do obejrzenia na yt.
120% propagandy. Młodzi rwą się do walki, Dobry Mao wysyła do Korei wojska z troski o pokój dla przyszłych pokoleń. Po stronie chińskiej dowódcy są odpowiedzialni a żołnierze to sami bohaterowie. Za to Amerykanie – nie są przedstawieni jako potwory, ale jako zwykli ludzie tylko walczący po przeciwnej stronie. Na pewno Japończycy nie zostaliby tak łagodnie potraktowani (zresztą zasłużenie), chociaż nie widziałem jeszcze chińskiego filmu wojennego z Japończykami.
@Wacław
Pokazanie bestialstwa Japończyków wobec ludności chińskiej byłoby zbyt upokarzające. Chiny pokazują się teraz same sobie jako właśnie następca Ameryki – silny, opanowany globalny policjant, po którego stronie jest „obiektywna racja”. A stary amerykański policjant ma wręcz namaścić nowego, jak w scenie ze wspomnianego filmu, gdzie amerykański oficer oddaje hołd zamarzniętym na śmierć Chińczykom. Ulubionymi obszarami do projektowania chińskiej globalnej siły są tereny konfliktowe Afryki i Bliskiego Wschodu („Wolf Warrior 2”, „Operation Red Sea”).
Dodajmy w tym kontekście: Ukraina jest m.in. dlatego dla Chin problemem, że dzięki swojej postawie długotrwałego już, regularnego oporu nie daje się zakwalifikować jako „państwo upadłe” typu Jemen – co w optyce chińskiej łatwej uzasadniałoby rosyjską interwencję (a paralelnie: podobne „policyjne” działania Chin w swoim obszarze). Chiny od początku walk nie mówią o „wojnie z Ukrainą” lecz o „problemie ukraińskim”, dodając do tego swoją mantrę o poszanowaniu suwerenności, potrzebną im aby neutralizować zachodnie działania w obronie praw człowieka. Mantrę tę można było dotąd jednak dwuznacznie rozumieć jako odnoszącą się raczej do suwerenności rosyjskiej niż ukraińskiej. Jeżeli wszak sytuacja frontowa nie przyniesie przełomu, samoobraz Chin jako globalnego policjanta będzie raczej wymagał silniejszego odcięcia się od agresora – ludobójczej Rosji niż wchodzenia z nim w bliższy sojusz. Również z tego powodu słusznym, sprawiedliwym i lewicowym jest pokazywać Ukrainę jako stronę wojny i stronę uzgodnień powojennych, a nie przedmiot imperialnych polityk.
@Awal
Pamiętam tą scenę z oddawaniem hołdu, mocno symboliczna.
BTW – w tym filmie o pomocy bratniej Korei występuje zero Koreańczyków.
„Lata siedemdziesiąte wśród pokolenia moich rodziców a tym bardziej w moim pokoleniu, to już jeden, telewizyjny język i coraz bardziej zunifikowane obyczaje.”
nie wiem jak dla reszty, ale dla mnie ta „unifikacja” poszła w stronę, że kiedy się różni regionaliści spierają „jak się mówi na kapcie” albo „kto przynosi prezenty”, to dla mnie jest „przecież te wszystkie odpowiedzi są prawdziwe”.
@ poniższy dialog
„mnf
„Cóż, w porównaniu z Armią Czerwoną wyższą cywilizację niewątpliwie reprezentowali żołnierze Wehrmachtu. ”
WO
Niestety, mieli równie niski poziom etyczny.”
To bardziej skomplikowane, a jednocześnie bardziej proste.
Skomplikowane, bo jak wykazali historycy, np. Snyder, ci sami ludzie – niemieccy żołnierze czy policjanci – potrafili narażać się dla ratowania „swoich” znajomych Żydów (czyli robić więcej niż przeciętnie robiono w niemieckim społeczeństwie epoki nazizmu) a wkrótce potem uczestniczyć w masowych mordach na Żydach ukraińskich.
Proste, bo w praktyce czynnikiem który najsilniej powstrzymywał mordy było choćby częściowe zachowanie przez okupanta miejscowej administracji na danym terenie. Ukraina pod zarządem wojskowym oraz Generalne Gubernatorstwo pod władzą Hansa Franka i podobnych mu zbrodniarzy typu Odilo Globocnika (szefa SS w Lublinie) stały się centrami Zagłady, bo nie pozostawiono na nich choćby kadłubowo przedokupacyjnych władz. Francja, Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia lepiej, a przynajmniej dłużej, broniły przed zagładą swej żydowskiej ludności, choć były to wszak obszary administrowane przez frakcje bliskie politycznie niemieckim nazistom i często otwarcie antysemickie. Bułgaria, Dania potrafiły skuteczne opierać się presji na eksterminację swej żydowskiej ludności i organizować akcje ratunkowe.
To jest jeszcze jeden kontekst dla kryterium „FSB positive” według którego oceniam „rozwiązania” dyskutowane obecnie dla Ukrainy. Mówiąc hasłowo, im bardziej rozwiązania te miałyby polegać w praktyce na zastąpieniu aktualnych władz kimś przywiezionym ze wschodu (również w drodze „wyborów” czy „plebiscytu”), tym więcej będzie potem ostrych, szeroko zakrojonych represji wobec tych, których Rosja uzna za element niepożądany. Przy czym na aktualnym etapie tej zbrodniczej wojny, wygląda na to że Rosja będzie faktycznie musiała sobie swoich lojalistów przywozić, bo przedstawiciele dotychczasowych „prorosyjskich” opcji w ukraińskiej polityce nie garną się zbytnio do jej reprezentowania – widać raczej oznaki oporu z ich strony (np. Michaiła Dobkina, Rinata Achmetowa).
@awal
„Przy czym na aktualnym etapie tej zbrodniczej wojny, wygląda na to że Rosja będzie faktycznie musiała sobie swoich lojalistów przywozić”
Jestem trochę zdumiony twoim przekonaniem, że Rosja wygra. Ja na razie nie wykluczam scenariusza naprawdę pozytywnego, że nie będzie miała dokąd ani skąd przywozić, bo u siebie będzie mieć zamach pałacowy i deputinizację, a z Ukrainy będzie wychodzić okryta niesławą. Ani nawet czym przywozić, bo ich ostatnie ciężarówki jakimś cudem jeszcze na chodzie zarekwiruje naczalstwo, żeby nie iść pieszkom.
Delurk / off-top:
Autorem „Pieśni o Bayraktarze” jest Taras Borowok [Тарас Боровок].
Pozdrawiam 🙂
„Autorem „Pieśni o Bayraktarze” jest Taras Borowok”
Jeżeli to ten Taras Borowok, który napisał scenariusz do ukraińskiego filmu „Szlachetni włóczędzy”, to idealnie by się to zgadzało z miejsko-folklorowym rodowodem „Bajraktara”.
link to iluzjon.fn.org.pl
Uliczna ballada śpiewana przez baciarów, hiphopowo zaapdejtowana do wymogów czasów i obyczajów.
Jeżeli to ten Taras Borowok, który napisał scenariusz do ukraińskiego filmu „Szlachetni włóczędzy”, to idealnie by się zgadzało z miejsko-folklorowym rodowodem „Bajraktara”.
Uliczna ballada śpiewana przez baciarów, zaapdejtowana hiphopowo do wymogów czasów i obyczajów.
@WO
„Ja na razie nie wykluczam scenariusza naprawdę pozytywnego…”
Niech by tak było, ale ja w spekulacje aż tak długookresowe (powyżej tygodnia) nie wchodzę. Na razie Rosja szykuje „referendum” w Chersoniu. Ewidentne po to, żeby go przyłączyć do macierzy razem z Donieckiem. Może i potem potem „przegra” wojnę, wycofując się łupieżczymi konwojami z innych zajętych ziem, przy akompaniamencie żali jakiegoś Mearsheimera, że ten jej „humiliating defeat” zakopuje szanse konstruktywnego dialogu i, oczywiście, trwałej deeskalacji. Będzie to świadczyć niestety o naszym jako Zachodu ciągłym zaczarowaniu putinowską dialektyką.
W tej sytuacji zadaniem lewicy jest moim zdaniem, aby niezależnie od scenariusza domagać się minimum ochrony praw obywatelskich po każdej stronie z nowo narysowanych granic. Wołać „Gdzie jest Oleg?” i zaburzać autogratulacje zachodnich liderów w razie „zażegnania napięcia”. Zaś naszych polskich liderów, uprawiających po raz kolejny politykę desperackich gestów, rozliczać z realnego odsuwania kraju od Rosji przez jego strukturę gospodarczą, polityki socjalne, prawa mniejszości, wolne media itd.
@wygrana
Wojnę Putin już przegrał, ale wyjścia nie ma i musi zdobyć Kijów, żeby wycofać się jako zwycięzca. Będzie to pyrrusowe zwycięstwo, ale wydaje mi się ze prędzej zrówna Ukrainę z ziemia niż odpuści.
Rewolucji ludowej na razie nie będzie, z tego co rozumiem większość ogłupionego społeczeństwa popiera Z, mądrzejsi uciekają jak szczury z tonącego statku.
Wojsko tak jak to bieda wyglada na polu bitwy chyba nic nie ma do powiedzenia. Popularni generałowie chyba częściej giną z ręki służb niż w bitwach. Szojgu zaś to lizus który na zgadywaniu myśli pryncypała jechał do góry a nie konkurent do władzy.
Oligarchowie maja kasę ale nic do powiedzenia w strukturach siłowych. Klasa średnia meh.
Zostaje FSB i inne trzyliterowki. Wątpię jednak by kolo który się wywodzi z tego środowiska nie kosił wszystkich równo z trawa ot tak dla zasady. Okłamywali go przecież ze strachu ze oporu nie bedzie. Raz dwa i wygrają.
Może istnieje jakiś wewnętrzny krąg trzymający władze ale raczej wszyscy czekają jak to się potoczydalej.
Chyba większość tam zakłada ze jak tylko „awantura” się skończy cześć biznesu wróci do Rosji, jak zawsze, zreszta nie wszyscy się wycofują. Gaz, ropa nadal sobie płyną. Będzie gorzej ale nie będzie źle.
Jakoś nie widać wielkich szans na szczęśliwe zakończenie dla Ukrainy. Chyba ze wojna zamieni się w okupacje, sankcje będą w mocy przez pare lat i Rosja gospodarczo sie w koncu zalamie. I Ukraina wykorzysta ten moment. No ale bedzie zrujnowana po wojnie.
Bez poważnych i szybkich dostaw broni, samolotów, systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych są w bardzo trudnej sytuacji.
> Jeżeli to ten Taras Borowok, który napisał scenariusz do ukraińskiego filmu „Szlachetni włóczędzy”
O dobrze wiedzieć! To ten sam. Był z nim wywiad w 1+1 tv i wygląda tak samo jak w bazie filmowej, ale o filmie nie wspomnieli.
@bantus
„Wojnę Putin już przegrał, ale wyjścia nie ma i musi zdobyć Kijów, żeby wycofać się jako zwycięzca. Będzie to pyrrusowe zwycięstwo, ale wydaje mi się ze prędzej zrówna Ukrainę z ziemia niż odpuści.”
To nie tak, ten reżim w pełni kontroluje przekaz, więc za całkowite zwycięstwo i realizację wszystkich celów „specoperacji” uzna pod dowolnym pretekstem dokładnie to co uda mu się wyrwać. W tej chwili zaprezentowali listę ukraińskich obwodów, gdzie „ludność popiera dobre stosunki z Rosją” i to ma być zapewne rozumiane jako maksymalny zakres zamierzonego „przywrócenia do macierzy” [1] . Jeżeli ten przekaz chwyci, i sytuacja wojskowa pozwoli, to będziemy odtąd zapewne słyszeć o „15 milionach obywateli” którzy domagają się rosyjskiej ochrony. Albo o 10 milionach, itp.
Zachód musi – pod wpływem lewicy – oderwać się od tych rosyjskich fantomów i definiować swoje własne cele w tej wojnie, w której chcąc nie chcąc uczestniczy. Powinny nimi być wsparcie dla demokratycznego rządu Ukrainy oraz ochrona praw obywatelskich i ściganie zbrodni wojennych na całym obszarze konfliktu, podobnie jak w samej Rosji.
„”Duża część ludności Ukrainy, ponad 15 mln osób, utrzymuje silne więzi z Rosją – dodał generał płk Mizincew. „Przypomnę, że historycznie rzecz biorąc, znaczna część mieszkańców Ukrainy zawsze opowiadała się za dobrymi stosunkami z Rosją. Według statystyk, jest to ponad 15 milionów osób, które nadal utrzymują silne więzi z Federacją Rosyjską, gdzie mają krewnych, bliskich i przyjaciół” – powiedział. Sprecyzował, że chodzi przede wszystkim o obwody zaporoski, dniepropietrowski, czernihowski, charkowski, chersoński, mikołajowski, odeski, połtawski, sumski, kirowogradzki, czerkaski, kijowski i żytomierski.”
[1] link to tass.ru
@Awal
„To nie tak, ten reżim w pełni kontroluje przekaz, więc za całkowite zwycięstwo i realizację wszystkich celów „specoperacji” uzna pod dowolnym pretekstem dokładnie to co uda mu się wyrwać.”
Myśle ze nie chodzi o opinie publiczna w demokratycznym rozumieniu ale o opinie „senatorów” o „cezarze”. Jeśli uznają ze jest słaby pozbędą się go tak jak dwór pozbywał się carów dwa wieki temu.
@bantus
„Myśle ze nie chodzi o opinie publiczna w demokratycznym rozumieniu ale o opinie „senatorów” o „cezarze”. Jeśli uznają ze jest słaby pozbędą się go tak jak dwór pozbywał się carów dwa wieki temu.”
Ale na czym opierasz przekonanie, że to dobry model? Kogo konkretnie widzisz jako „senatorów”? Można, owszem, wyobrazić sobie kilka postaci, np. Sobianina, które weszłyby w putinowskie buty. Co jednak taka zamiana miałaby teraz dać komukolwiek z kręgu władzy (szefów służb, wojska) – przyniosłaby ona tylko zdezintegrowanie aktualnego układu i wprowadzenie na szczyt w momencie kryzysu człowieka o niesprawdzonych kompetencjach i lojalnościach. Owszem, jest kwestia narastających społecznych niepokojów, na które odpowiedzią będą represje i stalinizacja życia. Jest kwestia limitów gospodarczych, choć nie jest jasne, kiedy one zostaną przekroczone, na pewno nie w chwili zamknięciu kolejnej zachodniej sieci w Moskwie – i nie przy aktualnych cenach ropy.
Staram się nie szastać spekulacjami, lecz osobiście najbliższy (z odległych) jest mi scenariusz Wiskule 2 – seria lokalnych protestów w rosyjskich prowincjach wynosi nowych politycznych liderów, których presja wymaga przeformułowania stosunków centrali z peryferium i nowego człowieka na czele federacji.
@Awal Biały
przekonanie, że to dobry model
@bantus wyraził takie przekonanie?
@Awal „Jest kwestia limitów gospodarczych, choć nie jest jasne, kiedy one zostaną przekroczone, na pewno nie w chwili zamknięciu kolejnej zachodniej sieci w Moskwie – i nie przy aktualnych cenach ropy.”
Zamykanie kolejnych sieci w Moskwie ma trzeciorzędne znaczenie, to tylko radość dla Europy i USA, radziecki człowiek nie takie rzeczy wytrzymywał. Natomiast ropa mocno tanieje, owszem była bardzo droga tydzień temu (z poprawką na inflację i tak znacznie tańsza niż latem 2008), ale dziś spadła poniżej 100 USD/baryłkę. Zresztą rosyjska ropa schodzi z coraz większym trudem. Nie przeceniałbym głębokości kieszeni Kremla
@”seria lokalnych protestów w rosyjskich prowincjach wynosi nowych politycznych liderów, których presja wymaga przeformułowania stosunków centrali z peryferium i nowego człowieka na czele federacji.”
Kompletnie się na tym nie znam, ale bardziej prawdopodobny niż Twoja wizja wydaje mi się rozpad federacji, plus zrozpaczone, poradzieckie sieroty po Putinie w Naddniestrzu, Osetii i Donbasie.
@awal
„Niech by tak było, ale ja w spekulacje aż tak długookresowe (powyżej tygodnia) nie wchodzę”
Ale jednocześnie zadajesz pytania o tezy do przedstawienia na Międzynarodowej Konferencji Lewicy Ekskursjańskiej w Sheraton Warsaw. I tak nawet jakbyśmy zabrali się za jej organizowanie, to najwcześniej salę znajdziemy gdzieś za dwa tygodnie przecież.
@bantus
„Wojnę Putin już przegrał, ale wyjścia nie ma i musi zdobyć Kijów,”
Ale jak? Wyobrażalnym scenariuszem jest zrównanie Kijowa z ziemią albo wytrucie wszystkich bronią chemiczną. Ale zdobycie? Hitler i Stalin mieli z tym duże problemy 80 lat temu. To miasto już w średniowieczu było fortecą (stąd jego lokalizacja).
@Awal Biały
Jeden z pierwszych na horyzoncie (pojedyncze tygodnie) to uziemienie samolotów cywilnych produkcji zachodniej, które można znacjonalizować, ale bez do części zamiennych latać nie będą. Nie znam aktualnego zakresu sankcji, ale spodziewam się, że podobna sytuacja może się przytrafić w przemyśle wydobywczym, a wtedy klops.
@deputinizacja
Najprostszym scenariuszem deputinazji jest imho widmo katastrofy militarnej. Wcześniej nie za bardzo w nią wierzyłem, teraz nie wydaje się absolutnie niemożliwa. Zwłaszcza patrzać na #filmikiZTwittera z bohaterskimi oddziałami pancernymi Rosjan ustawiającymi się w zwartym szyku na środku wylotówki z Kijowa po to, żeby być łatwym celem dla artylerii, albo czytając historie (jeśli są prawdziwe) o niedożywionych żółniarzach i ich racjach, które miały zamiast do nich, trafiły na portale aukcyjne.
Jestem pewny, że wśród generałów i służb znajdzie się paru _patriotów_, którzy, jeśli konflikt miałby trwać miesiące i w pewnym momencie przez np. upadające morale miałoby dojść do załamia całej armii, złożyliby Putinowi propozycję nie do odrzucenia.
Natomiast jeśli chodzi o ceny ropy, gospodarkę, sankcje itp. – to chyba łatwiej jest wskazać miejsca, gdzie te dingsy nie doprowadziły do zmiany reżimu (Kuba, Iran, Wenezuela – a Rosja to nie ten rząd wielkości), niż w których odniosły ten skutek.
@krzloj „w pewnym momencie przez np. upadające morale miałoby dojść do załamia całej armii”
Masz na myśli oddziały kolejowe czy flotę arktyczną? Czy może siły kosmiczne, bo chyba tylko to nie zostało zdekompletowane, żeby sformować te wszystkie jednostki, które teraz popisują się w Ukrainie.
@Kuba Iran Wenezuela
Dobre przykłady, mniej więcej tam widzę Rosję za kilka lat. Państwo w kryzysie, z aspiracjami, urażoną godnością i niewielkim wpływem na resztę świata.
@sheik.yerbouti
„Masz na myśli oddziały kolejowe czy flotę arktyczną? ”
Bardziej myślałem o (całej) armii, która jest obecnie zaangażowana w ukraińskie _przygody_.
@Kuba Iran Wenezuela
Dobre przykłady, mniej więcej tam widzę Rosję za kilka lat.
Powiedziałbym, że nieadektawny (przynajmniej wobec Kuby i Wenezueli), bo Rosja jednak jest per saldo eksporterem żywności, więc jej (Rosji) sytuacja jest lepsza (więc tym bardziej sankcje jej nie zdeputinizują).
„Państwo w kryzysie, z aspiracjami, urażoną godnością i niewielkim wpływem na resztę świata.”
Czyli nic nowego – „aspiracje i urażona godność” to chyba przez większość historii Rosji. Niewielki wpływ na resztę świata to na pewno od ’91.
@Gammon No.82
„bantus wyraził takie przekonanie?”
W sensie: przekonanie, że odsunięcie „cara” przez „senatorów” to trafny model możliwej dezintegracji władzy w Moskwie. Nie jestem pewien, kogo bantus uważa za „senatorów” – jeżeli ludzi prowadzących dla Putina tę wojnę (Szojgu, Gierasimow, Patruszew, Naryszkin, Bortnikow, Kostiukow) to ci nie mają pozycji podobnej do członków Politbiura, którzy decydowali np. o odsunięciu Breżniewa. Owszem, różnią się charakterami i stopniem ekspozycji na ukraińskie niepowodzenia, ale to nie jest gremium (w większości 70-latków), jakie spośród siebie wyłoni następcę. Nic zresztą w tej chwili nie sugeruje, by narastał w tym kręgu jakiś krytyczny decyzyjny ferment.
Presja niższego szczebla dowódców wojskowych? Osłabnie, jeśli wojna stopniowo przejdzie w „low-intesity conflict”, typowy dla obszaru postsowieckiego. Tak samo będzie, obawiam się, z siłą antywojennych protestów w Rosji i presją Zachodu. Owszem, może dojść do pewnych kremlinologicznych przesunięć np. wzrosnąć rola Kostiukowa jako szefa tej służby (GRU), która nie zawiodła na Ukrainie, czy Ławrowa jako osoby odpowiedzialnej za „rozwiązanie dyplomatyczne” (w tej chwili jest tylko wykonawcą decyzji siłowników). Może też tych dalszych putinowskich kadencji nie będzie aż tyle, ile pozwala zmieniona rosyjska konstytucja. Ale jeżeli tego układu nie zaburzy silny dodatkowy czynnik (ceny ropy na poziomie z początku pandemii – do czego daleko; liczne protesty regionalne itp.) to będzie to układ trwały. Jeżeli taki dodatkowy czynnik się pojawi, to ktoś owszem może umrzeć „po ciężkiej chorobie” (jak poprzednik Kostiukowa, Igor Korobow, odpowiedzialny za fuck-up ze Skripałami), sam Putin może odejść przedterminowo „z przyczyn zdrowotnych”. Ale nie przeceniajmy tych scenariuszy – to nie powieść szpiegowska, kremlowskie mechanizmy zmiany władzy są zazwyczaj jednak mniej spektakularne.
@sheik.yerobouti
„bardziej prawdopodobny niż Twoja wizja wydaje mi się rozpad federacji”
W czasie rozpadu ZSRR byli tacy, którzy dążyli konsekwentnie do wyjścia – wśród nich Kuczma z Ukrainy, co Putin najwyraźniej pamięta – ale i tacy, którzy hamowali ten trend: późniejsi członkowie WNP. Również obecnie nie brak lokalnych elit, które nie mają nic do zyskania na scenariuszu pełnego rozpadu FR (wystarczy spojrzeć jak czeczeńskimi rękami zduszone zostały niepodległościowe aspiracje Czeczenii). Wbrew też propagandzie Kremla o „otoczeniu” Rosji przez wrogie siły, nikt takiego rozpadowego scenariusza nie popiera z zewnątrz – a to zazwyczaj potrzebne, by on się powiódł. Natomiast niektóre rosyjskie regiony czują się ograbiane i pauperyzowane przez Moskwę, a popularni regionalni liderzy mogą poczuć chętkę by stanąć na czele ruchów żądających sprawiedliwszego podziału federalnych dochodów czy silniejszej demokratycznej reprezentacji w centrali – takie było tło protestów w Chabarowsku dwa lata temu, i to się może powtórzyć. To mi się wydaje kontekst, w którym może dojść do głębszej rekonfiguracji, łącznie ze zmianą na szczycie piramidy władzy (która może się stać mniej jedno-szczytowa).
@WO
„Ale jednocześnie zadajesz pytania o tezy do przedstawienia na Międzynarodowej Konferencji Lewicy Ekskursjańskiej w Sheraton Warsaw.”
O nie, nie. Jak zwykle oczekuję (bez rezultatu) od naszej lewicy realnych, prostych działań na miarę kompetencji jej ludzi. Dziemianowicz-Bąk mogłaby się ze słuszną krytyką niezrozumienia środkowo-europejskiej perspektywy przez zachodnią lewicę pojawić nie tylko w tok.fm, ale też w jakimś zachodnim medium. Zandberg czy Gdula mogliby Naomi Klein odpowiedzieć nie tylko na twitterze. I proszę nie mówić, że są ważniejsze rzeczy. W przypadku tych konkretnych osób – rzeczników lewicy przygotowanych do spójnych wypowiedzi w mediach i na panelach w zorientowanych aktywistycznie teatrach, taka właśnie powinna być ich bieżąca aktywność. Ukraińscy i białoruscy aktywiści to potrafią (potrafili już przed wojną).
@Awal Biały
„Presja niższego szczebla dowódców wojskowych? Osłabnie, jeśli wojna stopniowo przejdzie w „low-intesity conflict”, typowy dla obszaru postsowieckiego”
Low-intensity conflict z Rosjanami 25km od centrum Kijowa? eeee….
@krzloj
Ja tak tylko nieśmiało zauważę, że ten eksport żywności per saldo to niekoniecznie ich uratuje. Bodajże pierwszego dnia po ogłoszeniu sankcji rosyjskie ministerstwo przemysłu (!) zapewniało, że kraj ma zabezpieczone zapasy kaszy na 3 miesiące. Jak to czytać? Ja czytam to tak, że rosyjskie czynniki decyzyjne są świadome, że Rosja eksportuje zboże… i chyba nic ponadto. Żywność na pewno w tym roku będzie droga, także w Rosji (państwo może i zarobi, ale obyw… poddani stracą). Zboże samo się nie zasieje i nie zbierze, sankcje spowodują wzrost cen także wszystkiego co jest potrzebne w rolnictwie (może poza nawozami, ale kto to może teraz wiedzieć). A co z resztą artykułów żywnościowych?
@sytuacja na froncie
Rosjanie mają na papierze te 800k ludzi, ale wygląda na to że nie mają realnych rezerw (podobno wielkim wysiłkiem przerzucają jeszcze 4 brygady). Kluczowe są rezerwy ukraińskie (ludzkie są duże, niejasne jest ile im zostało sprzętu), zdolność do ponoszenia ofiar cywilnych oraz skala możliwej pomocy Zachodu. Co jest już w miarę pewne to to, że obronili państwowość i żadnego walcowania nie będzie.
@przewrót pałacowy w Moskwie
Ponieważ tu chodzi o Rosję, to ja bym chciał najpierw wiedzieć, kto zamiast Putina i czy przypadkiem nie jakiś Kadyrow. Zachód bardzo mało wie o tym jakie są rzeczywiste stosunki władzy w Moskwie. Chyba tak wyglądała kremlinologia w czasach zimnej wojny, że co analityk/publicysta to opinia a wszyscy uprawiają jakąś astrologię obserwując z kim Putin je obiad w niedzielę a z kim w sobotę, kogo zbeształ a kto się nerwowo bawi kabelkiem podczas negocjacji? Sam fakt, że przez dwa tygodnie (ostatnio chyba mniej) wszyscy publicznie że strachem diagnozowali stan psychiczny Putina, świadczy o tym jak dobrze Rosjanie ukrywają te swoje wewnętrzne mechanizmy. Przewrót może być jutro, może na św. Hieronima, może nie być wcale. Może prezydentem na chwilę zostać jakiś Miedwiediew 2, który będzie twarzą na zewnątrz (żeby Zachód wrócił do biznesów) a rządził będzie może i sam Putin z tylnego siedzenia. Czort wie.
@krzloj
„Low-intensity conflict z Rosjanami 25km od centrum Kijowa? eeee….”
Ja zakładam (jeżeli muszę), że oni się na północy wycofają uzyskawszy jakiś token który opiszą jako „denazyfikację”, a na południu będzie właśnie Chersońska Republika Ludowa, jak najmniej stabilna i zależna od militarno-gospodarczego wsparcia Rosji. Wszyscy przyklasną „deeskalacji”, tylko Dziemianowicz-Bąk w „Anne Will” będzie nieprzyjemna pytając „Gdzie jest mer Melitopola, gdzie dziennikarz z Kachowki?”
@s.trabalski
„wszyscy publicznie że strachem diagnozowali stan psychiczny Putina”
To część mainstreamowych pseudo-racjonalizacji, którym dobrze przygotowana środkowo-europejska lewica powinna stawiać odpór. Putin i jego otoczenie są racjonalni: zbudowali plutokratyczny, siłowy, ekspansywny system dzięki politycznej bierności i ekonomicznej kooperacji Zachodu. Zachód powinien się temu systemowi przeciwstawiać – nie w imię nacjonalistycznych mitów Polski czy Estonii (one na Zachodzie nie wzbudzą emocji) i nie w imię „imperializmu” USA (cokolwiek o tym sądzi Chomsky), lecz w imię obrony praw człowieka i europejskiej demokratyzacji krajów, które z determinacją Ukrainy wyrażają taką aspiracje. Oraz w imię ochrony Zachodu przed wojną, w jaką zostanie w przypadku swej bierności.
Ja tak tylko w ramach dodatku podrzuce ten link – link to benning.army.mil
To jest analiza kapitana Armii Amerykańskiej na temat słabości Rosyjskich batalionowych grup taktycznych (sprzed 5 lat) – ciekawie się to czyta, bo przykłady tych słabości widzimy właśnie na żywo.
@Awal
Te pseudo-racjonalizacje mają swoje realne konsekwencje – dostarczają chociażby pretekstów określonym decyzjom (postawa Niemiec, nieszczęsna sprawa samolotów). To, że poważne media przez tydzień czy dwa zajmowały się tym tematem, to jeden z nielicznych sukcesów Rosjan podczas tej wojny.
„Jak zwykle oczekuję (bez rezultatu) od naszej lewicy realnych, prostych działań na miarę kompetencji jej ludzi.”
link to twitter.com
@Michał Radomił Wiśniewski
A więc da się. Niestety, tak jest: polski MSZ, ambasadorowie, 25 europosłów partii rządzącej realnie nie mają nic do powiedzenia, co byłoby usłyszane, również gdy sprawa dotyczy egzystencjalnego zagrożenia na naszej granicy. Posłankę Biejat propsowałem jak jeszcze nie była posłanką i będę to robił wobec każdej skutecznej twarzy lewicy. Nieskutecznych naprawdę mamy pod dostatkiem.
„A więc da się.”
Raczej — mam wrażenie, że narzekasz z automatu, bez sprawdzenia, co nasza lewica robi.
@Awal
„Niestety, tak jest: polski MSZ, ambasadorowie, 25 europosłów partii rządzącej realnie nie mają nic do powiedzenia, co byłoby usłyszane, również gdy sprawa dotyczy egzystencjalnego zagrożenia na naszej granicy.”
Zważywszy to, co mówi sobie w Kijowie ot tak, z głowy, pan Jarosław, może lepiej, żeby ci państwo się w ogóle nie odzywali…
@s.trabalski
„Ja tak tylko nieśmiało zauważę, że ten eksport żywności per saldo to niekoniecznie ich uratuje.”
Ciągle są w lepszej sytuacji niż dyktatury (Kuba, Wenezuela), które „per saldo” są importerami żywności (a pomimo sankcji nie upadają).
„wszyscy publicznie że strachem diagnozowali stan psychiczny Putina”
Trudno od tego uciec, kiedy koleś w dużym stopniu tłumaczy rozpoczęcie największej od ’39 wojny w Europie swoją krytyczną interpretacją historii WKP(b) i wygląda jakby przyjał _dość nierealistyczne_ założenia jeśli chodzi o sam przebieg inwazji („witanie kwiatami”).
@krzloj „wygląda jakby przyjał _dość nierealistyczne_ założenia jeśli chodzi o sam przebieg inwazji („witanie kwiatami”)
Być może to nieuniknione po dekadach podejmowania decyzji typu „a jezioro przesuniemy tutaj”? Po prostu zakładasz, że twoja wola zmienia rzeczywistość (aż przypomniała mi się „Sukcesja” i stary Roy, bardzo niezadowolony że nie jest tak, jak on chce).
@wo
„Ale jak? Wyobrażalnym scenariuszem jest zrównanie Kijowa z ziemią albo wytrucie wszystkich bronią chemiczną. Ale zdobycie?”
Zdobycie jako zatknięcie flagi dla potrzeb TV z kadrami jak z Berlina. No i niestety ale zniszczenia mogą być ogromne. Użycia broni chemicznej też nie wykluczam, może jako ostrzeżenie jakąś wioskę przy której miało być rzekome laboratorium broni bio/chem. Zrobili to w Syrii, mogą zrobić „u siebie”.
Z tego co rozumiem opinie analityków wszystkie opcje w których część Ukrainy zostaje niepodległa (a więc nie marionetkowy rząd) i dąży do stowarzyszenia sie z UE i współpracuje z NATO, są niekorzystne dla Rosji. Dlatego nawet po rozmowach pokojowych i wycofaniu wojsk z np zachodniej części Ukrainie grozi powtórka w niedługim czasie.
Dlatego Zachód musi przełknąć sankcje, w tym ograniczenie czy wstrzymanie dostaw ropy i gazu, żeby nie mogli się podnieść przez najbliższe kilka lat. Granica de facto Rosji z NATO od Ukrainy, przez Białoruś do Kaliningradu oznacza nową zimną wojnę w Europie. Albo koniec NATO.
@Awal
„To nie tak, ten reżim w pełni kontroluje przekaz”
Moja obiekcja była wobec tego. Zgadzam się, że rewolucji ludowej nie będzie, ale wobec elit czy „senatorów” to nie jest prawda, Putler nie ma kontroli nad przekazem. To nie Korea Pn.
Nie wierzę w przewrót wojskowy, raczej interwencję ludzi wywodzących się z kręgu siłowików, gdy zobaczą, że Rosji grozi dezintegracja wewnętrzna, a więc ich władza i pozycja będzie zagrożona.
No i tak oczywiście to są spekulacje, nawet gdybym był kremlinologiem, albo korzystał z informacji wywiadu, to też można się grubo pomylić tak jak amerykańscy generałowie w ocenie przebiegu zbliżającej się inwazji.
Nawet przewidywania „pogodowe” na najbliższe 48h są spekulacjami. Rosja może zerwać rozmowy, bo znajdą lukę w obronie, fabryki dostarczą broń na front. Fog of war.
@bantus
„Nie wierzę w przewrót wojskowy, raczej interwencję ludzi wywodzących się z kręgu siłowików, gdy zobaczą, że Rosji grozi dezintegracja wewnętrzna, a więc ich władza i pozycja będzie zagrożona.”
Ich władza i pozycja wciąż znacznie bardziej narażona jest na uszczerbek w wypadku usunięcia Putina niż jego pozostania u steru. To jest rozkład ryzyka może jakieś 3:1 optymistycznie patrząc.
@Michał Radomił Wiśniewski
„Raczej — mam wrażenie, że narzekasz z automatu, bez sprawdzenia, co nasza lewica robi.”
Ależ sprawdzam. Gdula i Zandberg napisali twitty zamiast opublikować w zachodnim języku odpowiedni tekst. Dziemianowicz-Bąk nie pojawiła się od rozpoczęcia wojny w żadnym zachodnim medium, tak jak np. Katja Petrowskaja [1]. Doceniam na bezrybiu setkę Biejat w BBC – na zachętę i szczerze powiedziawszy na wyrost. Dlaczego nie można napisać eseju w jakimś zachodnim lewicującym periodyku – nie rozumiem. No, choćby jak ten pan [2].
Powtarzam: w kraju rządzonym przez głupawą prawicę, której ogólną tendencją jest obrażanie się na świat i izolowanie kraju, a jednym pomysłem w chwili egzystencjalnego zagrożenia – desperacki gest, na tych kilku osobach zajmujących cenne, nieliczne „sloty” czołowych lewicowych intelektualistów ciąży po prostu psi obowiązek bycia widocznym wobec decydencko-opiniotwórczych kręgów Zachodu. Nie lubię narzekać, wolę nagradzać, ale chwilowo nie ma jeszcze szczególnie za co.
[1] link to daserste.ndr.de
[2] link to opendemocracy.net
@awal
„Ja zakładam (jeżeli muszę), że oni się na północy wycofają uzyskawszy jakiś token”
Wydaje mi się, że już za późno na takie rozwiązania. Mają w Ukrainie zaangażowaną większość swoich sił zdolnych do walki. Dla nich to już nie jest „low density” i nie wiadomo jak to mają w prosty sposób uniknąć. Ukraina ma tylko jednego wroga i wielu przyjaciół, Rosja ma wielu wrogów i żadnych przyjaciół. Za chwilę ktoś z wrogów Rosji wyciągnie wnioski z tego, że większość rosyjskiej armii jest związana bojem i wróci temat Kurylów, Ussuri, Kaukazu itd.
Wydaje mi się, że w swoich kalkulacjach zapominasz, że Ukraina to kąsek trochę większy od Dagestanu. Wygląda na razie na to, że niedźwiedź się zakrztusił zbyt dużym daniem.
@bantus
„Zdobycie jako zatknięcie flagi dla potrzeb TV z kadrami jak z Berlina.”
Wydaje mi się, że obecnymi siłami nie są w stanie zająć Kijowa. Mogą go zrównać z ziemią, ale ruiny nadal dają przewagę obrońcom – do zburzonego miasta jeszcze trudniej wjechać. Mogą wytruć chemicznie, ale SAMI mają za mało sprzętu p-gaz (nie ma go piechota oblegająca Kijów).
Poza tym co to za fotka w TV, że koleś w pełnym hazmacie macha rosyjską flagą w ruinach? To raczej jak kampania promocyjna kolejnego „STALKERA”.
@awal
„Dlaczego nie można napisać eseju w jakimś zachodnim lewicującym periodyku – nie rozumiem”
Ja się nawet zastanawiałem nad napisaniem czegoś w stylu „open letter to the european left”, właściwie jeden z moich niedawnych felietonów był konspektem głównych tez do takiego eseju. Mogę ci wyjaśnić, czemu tego jednak nie zrobiłem – i podejrzewam, że tak samo jest w przypadku Zandberga.
Otóż praktycznie każdy, kto jest w Polsce, coś tam robi. Pomaga jakimś konkretnym ludziom, w jakimś konkretnym miejscu. To są dodatkowe obowiązki, które spadły na nas niezależnie od tych zwykłych. Co za tym idzie, ja w tej chwili nie mam głowy do pisania esejów wychodzących ponad moje zwykłe obowiązki belfersko-felietonowo-książkowe. Zandberg zapewne też nie.
Po czym poznamy że Rosjanie się ogarneli, i komuś rozumnemu powierzyli kierowanie operacją? Wycofają wszystko z północy Ukrainy (albo zostawią jakieś minimum które dla pozoru zostanie i się okopie) i skoncentrują się na realizacji planu minimum na południu – korytarza i powiększenie Ługańska/Doniecka. I negocjacje pokojowe z pozycji „gdzie już weszliśmy, tam zostajemy, a z północy się wycofamy”.
Ale póki co nic na to nie wskazuje.
@WO
„Za chwilę ktoś z wrogów Rosji wyciągnie wnioski z tego, że większość rosyjskiej armii jest związana bojem i wróci temat Kurylów, Ussuri, Kaukazu itd.”
Bardzo wątpię. Każdy niestety życzy im, aby znaleźli „pokojowe rozwiązanie” z Ukrainą, i by w innych częściach świata można było odetchnąć z ulgą. Rosja nie ma tak strasznych wrogów, jak Ukraina – przyjaciół.
„Dla nich to już nie jest „low density” i nie wiadomo jak to mają w prosty sposób uniknąć.”
Ogłoszą po „referendum” Chersońską Republikę Ludową i połączą ją (albo „stowarzyszą”) z FR, wycofają się spod Kijowa i Charkowa, pozostawiając „siły pokojowe” w ukraińskim pasie wzdłuż swojej i białoruskiej granicy (model Nadniestrza), jeżeli się uda – wymuszą na Zełenskim jakąś formę dodatkowych ustępstw, albo i bez tego ogłoszą, że zapobiegli ludobójstwu: pełen sukces. Realnie zablokują Ukrainie wejście do NATO, a o wariantach utrudniania jej wejścia do UE (typu blokada Odessy) pomyślą później. Mają szeroką gamę opcji, bo zasadniczo nie muszą się liczyć z ich weryfikowalnością (czy „referendum” uczciwe, czy „siły pokojowe” cokolwiek uspokajają, czy była groźba ludobójstwa itp.). W większości z tych wariantów, część ukraińskiej ludności znajdzie się w obszarze (już się znajduje) politycznych represji, zaś pozycja obronna Polski osłabnie. Zachód to uzna za nieunikniony kompromis. Polska lewica widoczna na Zachodzie może trochę ograniczać jego negatywny wpływ.
@WO
„Otóż praktycznie każdy, kto jest w Polsce, coś tam robi. Pomaga jakimś konkretnym ludziom, w jakimś konkretnym miejscu. To są dodatkowe obowiązki, które spadły na nas niezależnie od tych zwykłych.”
To są zwykłe obowiązki posłów lewicy w tej chwili. Częścią logiki marginalizacji Polski i Europy Wschodniej, jest to że kryzysy takie jak aktualny ogarniamy Zachodowi ogromnym wysiłkiem „pomagając konkretnym ludziom” poza jego polem widzenia.
Zresztą przy aktualnej skali wyzwań ta pomoc wymaga szerokiego praktycznego włączenia Zachodu. Otwarcia przepustowych szlaków relokacyjnych choćby – aktualne już się blokują [1]. Nasza cała prawica (PiS i PO) zapędziła się wzajemnie w kozi róg, gdzie użycie słowa „relokacja” jest tabu. Musi o tym mówić lewica.
[1] link to dw.com
@Awal „kryzysy takie jak aktualny ogarniamy Zachodowi ogromnym wysiłkiem „pomagając konkretnym ludziom” poza jego polem widzenia.”
Ty tak serio? Nie wiem, może np. Belgia nikogo nie przyjęła, ale już tacy Niemcy jak najbardziej – tylko do tego poniedziałku dotarło tam już 150 tys. uchodźców – ba, nawet w Szwajcarii są już tysiące, którym od razu nadawany jest specjalny status (rząd spodziewa się 60tys. Ukrainców i na tyle jest gotowy pod kątem noclegów etc.). Jak rozumiem, w tej optyce Grecja „ogarnia Zachodowi” Syryjczyków?
W tej optyce po prostu Awal inaczej widzi swoje obowiązki. Nawet wspomniał coś o opcji pro-FSB podając jako przykład blogera teorii strun. Pieprzenie trzy po trzy to chyba normalny zakres obowiązków Awala.
@Awal Biały
„Bardzo wątpię. Każdy niestety życzy im, aby znaleźli „pokojowe rozwiązanie” z Ukrainą, i by w innych częściach świata można było odetchnąć z ulgą. Rosja nie ma tak strasznych wrogów, jak Ukraina – przyjaciół”
Przecież nie można jednocześnie „szukać pokojowego rozwiązania” i wysyłać obecnie broń Ukraińcom. Patrząc na deklaracje i zachowanie USA&UK&CAN to raczej byli przygotowani mentalnie na zmienienie Ukrainy w drugi Afganistan (i walkę z Rosją do ostatniego Ukraińca) niż na szukanie „pokojowego rozwiązania” za wszelką cenę.
„Realnie zablokują Ukrainie wejście do NATO”
Wejście Ukrainy do NATO nigdy nie było realne, a defacto stało się niemożliwe od momentu kiedy Rosja zajęła jej część terytorium w 2014.
„Ogłoszą po „referendum” Chersońską Republikę Ludową i połączą ją (albo „stowarzyszą”) z FR […] Zachód to uzna za nieunikniony kompromis. […]”
Ale Zachód nie jest obecnie stroną w negocjach Ukraińców z Rosją – wygląda na to, że prowadzą je samodzielnie, a Rosjanie z tygodnia na tydzień rezygnują z kolejnych żądań (dzisiaj ze stołu spadło „rozbrojenie Ukrainy; maks. 60 tys. armia”) – jak mówi Zełenski „stanowiska Rosji w negocjacjach brzmią bardziej realistycznie”.
Mam wrażenie (możliwe, że błędne), że uważasz, że najrealniejszym jest powrót business as usual/czasów sprzed 24 lutego (…chyba, że Razem przekona Noama Chomskiego, że wojna nie jest winą NATO #pszprszm), kiedy jednak wszystko wskazuje na to, że nie jest to możliwe.
@sheik.yerbouti
Szejku, mam naprawdę klarowny obraz tego, kto co robi na polskiej granicy, w polskich miastach oraz w miastach przyjmujących największe grupy na zachód od Polski.
Ten stopień mobilizacji, ale i wyczerpania, jaki np. narzuciły sobie osoby związane początkowo (gdy zaczął się kryzys na granicy białoruskiej) z grupą „Zupa na granicę” a obecnie robiące kanapki trafiające na granicę ukraińską – nie ma odpowiednika na Zachodzie [1]. Nie ma go również mobilizacja samorządów z wschodnich województw, często na poziomie gmin i pojedynczych wsi, jak wiadomo nienajbogatszych mówiąc oględnie.
Zachód owszem robi już wiele, wchodząc w wypracowane koleiny pomocy uchodźcom syryjskim. Czytelna jest mobilizacja miast, lokalnych samorządów, emigranckich wspólnot etnicznych (w tym polskich), NGOsów, przewoźników itd. Ale skala wyzwania w Polsce przedstawiana w zachodnich mediach nie jest dla tamtejszych odbiorców czytelna – może za wyjątkiem Berlina, który właśnie zaczyna osiągać graniczną przepustowość i odmawiać przyjmowania kolejnych pociągów specjalnych do czasu wypracowania drożniejszych korytarzy dalszej relokacji.
[1] Tu jest próba opowiedzenia o tym: link to tokfm.pl
@krzloj
„Ale Zachód nie jest obecnie stroną w negocjach Ukraińców z Rosją – wygląda na to, że prowadzą je samodzielnie, a Rosjanie z tygodnia na tydzień rezygnują z kolejnych żądań (dzisiaj ze stołu spadło „rozbrojenie Ukrainy; maks. 60 tys. armia”)”
Determinacja Zachodu, w tym tej części jego opinii publicznej na jaką wpływ ma lewica, jest istotnym czynnikiem definiującym jak daleko posunie się Rosja. Mówiąc o „spadaniu ze stołu” rosyjskich żądań gramy w rosyjską grę. Te żądania są formułowane oportunistycznie i w każdym wypadku oznaczają nasze ustępstwa na rzecz agresora. Pod wpływem lewicy Zachód powinien stawiać żądania Rosji: poszanowanie suwerenności sąsiadów, ochrona praw człowieka, ściganie zbrodni wojennych.
Dziękuję uprzejmie za polemikę. Życzę wszystkim wytrwałości w niesieniu pomocy, lecz i przezorności w domaganiu się od lewicy (bo od kogo), aby tworzyła warunki do poszerzania strefy demokracji i stabilności na wschód, a nie jej ograniczania do rdzenia Zachodu.
Wydaje mi się, że Awal zakłada, że to jest kolejna wojna, po której świat wróci do status quo ante, ruskie glonojady dalej będą wrzucać zdjęcia z pokazu mody w Mediolanie. Moim zdaniem, to jest jak 1989, to jest jak WW2, to jest jak WW1 – to kolejne wydarzenie, z którego wyłoni się znacząco odmienna mapa świata. Z zupełnie nowymi kreskami w paru nieoczekiwanych miejscach. I chyba to przekonanie dzieli ze mnie znaczna część Polaków w Polsce?
Może z perspektywy Genewy świat może się wydawać niezmienny od czasów Kalwina, ale u nas jak wieje wiatr historii, to my to zawsze czujemy. No i pizga „jakby Hitler się powiesił” (jak mawiała moja babcia).
Rosja jednak łatwo może się tych wrogów dorobić. Dziadostwo, które wyłazi z każdym dniem tej wojny jasno wskazuje, że FR nie jest poważnym sprzymierzeńcem, ale za to może być po prostu łupem. W Chinach już pewnie kalkulują, jak tu Rosję wydrenować i zwasalizować. W Turcji już wiedzą, że na Kaukazie mogą sobie pozwolić na dużo więcej. Pakistan może zacząć się rozpychać w Azji środkowej – z silnych krajów ma tu największą projekcję siły, a pozostałe (Turcja i Chiny) to sprzymierzeńcy, a nie rywale.
PS. Coś czuję, że największymi poszkodowanymi wojny rosyjsko-ukraińskiej okażą się na końcu Ormianie.
@Awal
„Zachód owszem robi już wiele, wchodząc w wypracowane koleiny pomocy uchodźcom syryjskim.”
…uchodźcom bośniackim (1995), uchodźcom kosowarskim (1999) – w Szwajcarii „Status S” został zdefiniowany wtedy właśnie, choć niestety z typowo szwajcarską opieszałością wdrożony dopiero teraz.
Zachód wchodzi w koleiny, ponieważ MA te koleiny, ponieważ ma procedury. Polacy natomiast robią genialną robotę, zapisują jedną z najpiękniejszych kart swojej historii improwizując, działając obok i zamiast rządu. Polski rzad nie jest partnerem dla Zachodu w sprawie relokacji, bo w ogóle nie ogarnia sytuacji u siebie, cytując za bieżącą Polityką:
„(…)kiedy na spotkaniu z wojewodą dolnośląskim ktoś zapytał o to, jaki jest pomysł na wyprowadzenie Ukraińców od rodzin, które ich do siebie przyjęły, bo przecież nie będą z nimi mieszkać już na zawsze, usłyszał, że jak ktoś się zdecydował pomagać, to chyba wiedział, co robi – mówi mężczyzna, który od trzech tygodni prawie nie śpi, organizując ludziom docierającym do Polski jedzenie na te pierwsze dni pobytu, jeśli trzeba to leki, a przede wszystkim miejsca, gdzie mogą poczuć się bezpieczni. Po chwili milczenia dodaje, nie kryjąc irytacji i rozżalenia: – A potem ktoś spytał, czy i jak można nas wesprzeć, choćby WOT-em. To się okazało, że na zachodzie Polski wotowców nie ma, bo są na granicy na wschodzie. No i znowu padło sakramentalne, że jak ktoś się zdecydował na wolontariat, no to chyba wiedział, co robi, i że będzie robił to do końca. Jak rozumiem – wojny lub siebie…”
link to polityka.pl
@wo „Może z perspektywy Genewy świat może się wydawać niezmienny od czasów Kalwina”
Kaman, a Napoleon?
link to geneve.ch
@awal
Jak nie można, jak można link to newrepublic.com
@steelman
Dzięki, zaangażowana akademicka diaspora to jest coś co na szczęście uczymy się mieć, Ukraińcy mają ją silniejszą od nas i intensywnie ją wykorzystują. Zandberga i Dziemianowicz-Bąk to nie zwalnia z ich zwykłych obowiązków.
@WO
„Moim zdaniem, to jest jak 1989, to jest jak WW2, to jest jak WW1 – to kolejne wydarzenie, z którego wyłoni się znacząco odmienna mapa świata. Z zupełnie nowymi kreskami w paru nieoczekiwanych miejscach. I chyba to przekonanie dzieli ze mnie znaczna część Polaków w Polsce?”
@Konrad Matys
„W Chinach już pewnie kalkulują, jak tu Rosję wydrenować i zwasalizować.”
„To jest jak 1989…” – słyszałem to samo o kryzysie finansowym, covidowym itp. Ostrożnie przyznaję, że pewne fundamentalne zmiany będą, ale jednak nie bartosiakujmy tu o wasalizacjach. Przykładowo, Chiny bardziej niż słabość rosyjskiej armii zainteresuje raczej siła zachodnich sankcji. Mogą ograniczyć zakupy amerykańskiego długu, rozbudować swoją raczkującą alternatywę dla SWIFTa, kapitalizm może przestać być tak globalny, co przyniesie różnorodne implikacje dla poszczególnych społeczeństw.
Dodajmy, że jakaś część zachodniej (zwłaszcza amerykańskiej) lewicy widzi w tej wojnie nie żadne nowe otwarcie, lecz szkodliwy powrót tego, czego już nie chcieli oglądać – swoisty „Rambo moment”, kiedy nagle nikt nie interesuje się celami klimatycznymi ani strukturalnym rasizmem, lecz rosyjskimi czołgami w przyprószonym śniegiem błocie, na które odpowiedzią mają być stingery i płynny gaz z Zatoki. To dla nich jest regres i powód, by instynktownie marginalizować rosyjski problem. Akcentowanie ukraińskiej perspektywy – obrony inkluzywnej demokracji przed autorytarnym agresorem – pozwoli zdobyć niektórych z tych zachodnich lewicowców.
@WO
„Może z perspektywy Genewy…”
W kolejnych inkarnacjach awansuję chyba geograficznie – Nowy Sącz, Rzeszów, Genewa… Chyba to też już nie urząd powiatowy z makatką tylko jakaś ważniejsza agenda… Niech tam, co widać w tej genewskiej perspektywie chętnie napiszę, gdy ją może kiedyś poznam – kto wie, wszystko przede mną!
@awal
” Ostrożnie przyznaję, że pewne fundamentalne zmiany będą, ale jednak nie bartosiakujmy tu o wasalizacjach. ”
Raczej de-wasalizacjach, tak spektalularna wtopa overlorda to często w historii był moment wybijania się kolonii na niepodległość.
” To dla nich jest regres i powód, by instynktownie marginalizować rosyjski problem. ”
Tak, ale ten problem istnieje głównie lokalnie. Wojska spod Kijowa nie mogą tak po prostu się teraz wycofać bez bajraktaryzacji (wykonanie kontrolowanego odwrotu to nietrywialny manewr, niejeden Napoleon się na tym przejechał). Rosja musi więc spuścić z tonu w negocjach pokojowych, żeby móc się wycofywać bez ostrzału. Nie wierzę więc w konflikt „low density”. Po prostu za późno. Może gdyby Rosjanie się skupili na natarciu na dwóch kierunkach, zepchnęliby Ukraińców na linię Dniepru i ta linia mogłaby się stać jakąś demarkacją. Ale od początku zaplanowali za szeroki teatr.
„W kolejnych inkarnacjach awansuję chyba geograficznie – Nowy Sącz, Rzeszów, Genewa… ”
Trochę przecież podróżujesz! Cały czas uważam, że urodziłeś się w korytarzu S19, a teraz cię rzuciło w korytarz autostrady HaFraBa (Hamburg-Frankfurt-Bazylea).
Wiele wskazuje na zakończenie wojny w niedługim czasie. Wypowiedzi Zeleńskiego na temat NATO i bardziej łagodny język Rosjan sugerują porozumienie pokojowe. Zastanawia mnie kwestia jak rozwiążą sprawę Donbasu i okupacji Chersonia. Może będzie to federalizacja Ukrainy.
@Dlaczego nie można napisać eseju w jakimś zachodnim lewicującym periodyku – nie rozumiem.
Np. link to courrierdeuropecentrale.fr
?
nie chce mi się szukać linku, ale wersje tego tekstu były DRUKOWANE w Niemczech (za sprawą Razem Berlin)
Uspokój się.
@Awal Biały
„Determinacja Zachodu, w tym tej części jego opinii publicznej na jaką wpływ ma lewica”
Jest odwrotnie. Zmiana paradygmatu w podejściu do Rosji już nastąpiła – znaczna większość zachodniego społeczeństwa jest zdeterminowana do postrzegania Rosji jako zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa&pokoju. To raczej lewica Kleinowsko-Chomsky’a się ogarnie, albo zostanie jak tankiści z ZSRR w ’56.
„Mówiąc o „spadaniu ze stołu” rosyjskich żądań gramy w rosyjską grę. Te żądania są formułowane oportunistycznie i w każdym wypadku oznaczają nasze ustępstwa na rzecz agresora”
Jakie „nasze ustępstwa”, skoro Ukraińcy są jedyną (oprócz Rosji) stroną przy stole negocjacyjnym? Walczysz na Ukrainie?
@Nankin77
„Wiele wskazuje na zakończenie wojny w niedługim czasie.” – Może nie tak wiele, ale owszem wspomnienie 2014 r. jest takie, że kryzys Euromajdanowy w którymś momencie zaczął być przez obie strony traktowany już jako mniej napięte starcie. Berkutowcy i demonstranci przestali się na ostro bić – obserwatorzy widzieli oznaki ukrytego porozumienia. Tak może być i tym razem – drony pozwolą czołgom się wycofać. Oczywiście w kolejnym kroku wtedy Rosja jednak ugryzła, więc i teraz to nie będzie żadne porozumienie, dopóki Ukraina nie dostanie więcej niż tylko papierowe gwarancje (w praktyce: nie umocni armii i współpracy służb do poziomu Izraela). Przyjmując perspektywę uniknięcia ofiar cywilnych, to może być słuszna droga.
@WO
Autostrady, korytarze – WO, aktualnie oglądam głównie polskie dworce, równoleżnikowo. Ale obiecuję nie zawieść zaufania i kiedyś odwiedzę te miejsca.
@Awal Biały słusznie, dostrzegam tutaj jeszcze jedno zagrożenie. Rosja może wyjść z twarzą z tego konfliktu i obronić swój wizerunek u wielu ludzi. „No widzicie, Rosja chciała tylko powstrzymać NATO, nie prowadzi takich imperialistycznych wojen jak USA i nie narzuca obcych rządów”.
@nankin
„Rosja może wyjść z twarzą z tego konfliktu ”
Jak? Widzi pan jakiś realistyczny scenariusz? Chemiczne wytrucie i zrównanie z ziemią Kijowa raczej jej tego nie da. A chaotyczny odwrót wygłodniałych obdartusów, zostawiających sprzęt zakopany w błocie też nie będzie wyglądał dobrze na zdjęciach.
@nankin
„Rosja może wyjść z twarzą z tego konfliktu ”
Chyba po Bartosiakowej drabinie eskalacyjnej.
@carstein nie znam tego człowieka, ale tak nakazuje logika. Już nawet u nas widzieliśmy spadek zainteresowania konfliktem, a co dopiero u mieszkańców stanów, których bardziej interesuje cena benzyny.
Przyjmijmy też poza europejską perspektywę, np. Ameryki łacińskiej czy Bliskiego wschodu. Rosja niby pokazała, że nie jest jak USA czy Francja, to wciąż wspólnie z Chinami świetna alternatywa dla zachodu, a zniesienie sankcji dla Iranu i Wenezueli wywoła spore niezadowolenie w regionie w stosunku do dotychczasowych zachodnich sojuszników.
@Awal
Kto w zachodniej troolewicy się nie ogarnął to się już raczej nie ogarnie. Ci ludzie praktycznie gadają przecież tym samym językiem co Trump – strefy wpływów, przestrzenie życiowe, interesy geostrategiczne, czy co tam jeszcze. Brakuje tylko drabin eskalacyjnych i armii nowego wzoru. Jak nie popierasz tradycyjnego dziedzictwa kulturowego Rosji jakim jest obrona trzeciego Rzymu przed sodomią, gomorią i pederastią, to jesteś reakcyjnym amerykańskim imperialistą.
@krzloj
Analogia do taknkistów jest uderzająca. Chyba warto ją promować.
@Michał Radomił Wiśniewski
Tu jest ten link i to jest owszem to, o co chodzi: link to berliner-zeitung.de
Jeżeli wniosek z tego taki, że polską politykę zagraniczną prowadzą młodzi ludzie z berlińskiej „Razem” – ja to jako realista biorę i tym młodym dziękuję. Przypominają mi się trochę np. Indie rządzone przez prorosyjskich nacjonalistów, lecz na zachodzie networkowane przez akademickich ekspatów w Ivy League.
@krzloj
„znaczna większość zachodniego społeczeństwa jest zdeterminowana do postrzegania Rosji jako zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa&pokoju. To raczej lewica Kleinowsko-Chomsky’a się ogarnie”
Owszem, też widzę że Putin na serio wystraszył i moralnie oburzył zachodni społeczny mainstream. Wraz z ostrzałem szpitala w Mariupolu skończyło się przymykanie oka na jego metody. Może dopóki nie przyjdzie „oświecony” następca jest okno, by na tym strachu i moralnym oburzeniu przyciągnąć do Europy Ukrainę i Białoruś. Lewica debatuje o tym sama ze sobą w różnych miejscach. Co rozsądniejsi szukają formuły opisania tej wojny jako zbrodni mizoginiczno-ekologicznej, wyniku tych samych przemocowych stosunków, z którymi „wszyscy walczmy”. Ukraińcy wiedzą jak podsycać ten obraz, robią tym wiele również dla nas. Dobrze byłoby, abyśmy w podzięce nie wybrali PiSu trzeci raz. Z tą wiązką zuchwałych nadziei, dziękuję jeszcze raz za dyskusję – do usłyszenia!
@Nankin „nie znam tego człowieka, ale tak nakazuje logika”
To szydera była, gdybyś cudem jakimś nie zauważył. Kto się oburzy kupowaniem ropy od Wenezueli, Kolumbia? Już się oburzyła, nie pomogło. Globalne Południe nie głosuje w europejskich i jankeskich wyborach, mimo załamywania nad tym faktem rąk przez tamtejszą lewicę.
@wo
wykonanie kontrolowanego odwrotu to nietrywialny manewr, niejeden Napoleon się na tym przejechał
Nietrywialny jest w skali taktycznej i „małej operacyjnej”, jak z Gallipoli i z worka demiańskiego. W większej skali może być relatywnie łatwiejszy, zwłaszcza gdy przeciwnik nie ma związków szybkich albo nie umie ich wykorzystać. Napoleon nie miał problemu z oderwaniem się od Rosjan ani wojsko mu się nie załamało psychicznie, tylko żarcia im brakowało, bo wracali tą samą drogą, którą przyszli i tam nie było już wiele do zrabowania. (Wiem, że upraszczam.)
@sheik.yerbouti no nie głosuje, ale to nie znaczy, że należy ich ignorować. Złe relacje administracji Bidena z Saudami zemściły się w tym momencie,a pole do współpracy Rosji/Chin z tymi państwami będzie dosyć spore. Iran i Wenezuela tak całkiem się nie odetną, a wrogie im państwa mogą rozmawiać z Pekinem i Moskwą. Już mieliśmy coś takiego wcześniej, vide Bolsonaro. Z jednej strony śmiertelny wróg Maduro, a z drugiej czuje miętę do Putina i robi interesy z chińczykami.
@Nankin77:
„No widzicie, Rosja chciała tylko powstrzymać NATO, nie prowadzi takich imperialistycznych wojen jak USA i nie narzuca obcych rządów”.
Ludzi, którzy tak argumentują nic nie przekona. Przecież to jak z dowcipu o Stalnie, co mógł zabić, a tylko przegnał.
Rosja poniosła kompletną klęskę polityczną (halo, pełnoskalowy atak na inny kraj, w Europie) oraz militarną (zero zrealizowanych celów strategicznych i kompletny blamaż taktyczny). Będą się z tego wygrzebywać przez następne 20 lat.
„Jeżeli wniosek z tego taki, że polską politykę zagraniczną prowadzą młodzi ludzie z berlińskiej „Razem” – ja to jako realista biorę i tym młodym dziękuję.”
To jest artykuł, który poszedł po niemiecku w BZ, po francusku pod linkiem wyżej, po polsku w Krytyce Politycznej, a jego angielska wersja wisi na link to partiarazem.pl i z tego co widziałem, jest wklejania westplainerom w czasie social mediowych dyskusji.
Jego autorkami i autorami nie są „młodzi ludzie z berlińskiej”, tylko zespół do spraw zagranicznych Partii Razem.
@carstein nie przesadzałbym z tą klęską, na pewno idzie im dużo gorzej niż zakładali, ale wciąż to oni operują na Ukrainę, a nie na odwrót, nie zapominajmy jeszcze o odcięciu Ukrainy od Morza Azowskiego. Kwestia perspektywy, jedni będą widzieć triumfalną obronę Ukraińców, inni, że dostali po łapach i Putin osiągnął swoje cele.
Politycznie, też pisałem dlaczego to nie jest takie proste, zwłaszcza poza Europą.
„No, ale my chcieliśmy tylko neutralności Ukrainy, Pieskow już kilka godzin po inwazji wyszedł z propozycją rozmów. Niestety Zeleński się uparł i dopiero po kilku tygodniach skazując na cierpienia swoich ludzi zgodził się na nasze warunki.”
„pełnoskalowy atak na inny kraj, w Europie” no właśnie to też jest pewien zarzut, wielu będzie twierdziło, że zachód nie reagował w ten sposób kiedy ofiarami nie byli niebieskoocy blondyni. W dużym stopniu mają rację.
@nankin
” Już nawet u nas widzieliśmy spadek zainteresowania konfliktem,”
Chyba na pececie.
„Rosja niby pokazała, że nie jest jak USA czy Francja, to wciąż wspólnie z Chinami świetna alternatywa”
Panie Nankinie, mój onucometr zaczyna mrugać lampkami. Rosja na razie pokazała, że (w odróżnieniu od Chin) nie umie wyprodukować nawet porządengo noktowizora.
„nie zapominajmy jeszcze o odcięciu Ukrainy od Morza Azowskiego”
Które ma dla Ukrainie cholernie ważne strategiczne znaczenie, przecież bez Morza Azowskiego nie mogą już w ogóle niczego importować. Do lampek doszły sygnały dźwiękowe.
@gammon
” zwłaszcza gdy przeciwnik nie ma związków szybkich ”
Na razie Ukraińcy na różne sposoby demonstrują, że je mają.
„tylko żarcia im brakowało, bo wracali tą samą drogą, którą przyszli i tam nie było już wiele do zrabowania.”
Przecież dokładnie tak samo będzie wyglądał odwrót okupantów spod Kijowa.
@gammon:
”zwłaszcza gdy przeciwnik nie ma związków szybkich ”
Do tego co powiedział @wo dorzuce, żebyś np. poczytał o Zubrowski’s Raid – a to było w 2014. Teraz armia ukraińska jest jeszcze bardziej doświadczona.
Patrząc na koordynację działań Rosjan spodziewałbym się, że jak już będą wracać do Matuszki Rosji, to ichnia artyleria stojąca przy granicy oraz w Białorusi będzie ich mocno ostrzeliwać, niby że chroniąc przed ukraińskimi partyzantami.
@wo
„Moim zdaniem, to jest jak 1989, to jest jak WW2, to jest jak WW1 – to kolejne wydarzenie, z którego wyłoni się znacząco odmienna mapa świata. Z zupełnie nowymi kreskami w paru nieoczekiwanych miejscach.”
To możliwe. Boję się jednak, że jednym z nieoczekiwanych miejsc będzie brak odparowanej Warszawy.
Tzn. w myśl zasady „po nas choćby potop” Putin postanowi na zakończenie zabłysnąć.
@janekr:
„To możliwe. Boję się jednak, że jednym z nieoczekiwanych miejsc będzie brak odparowanej Warszawy.
Tzn. w myśl zasady „po nas choćby potop” Putin postanowi na zakończenie zabłysnąć.”
Chyba musiałby tą głowicę sam na plecach tam przenieść. Przecież tam jest cały szereg ludzi po drodzę w łanchu dowodzenia i jeszcze na koniec ktoś by musiał wcisnąć przycisk.
@wo
Na razie Ukraińcy na różne sposoby demonstrują, że je mają.
Nie wiem, czy mają związki taktyczne (brygady/dywizje) lub operacyjne (korpusy), które nie są zaangażowane w walkę, rozproszone i byłyby w stanie błyskawicznie przejść do pościgu. To, że są w stanie wykonywać szybkie przemieszczenia pododdziałów, to (chyba) za mało, żeby zrobić Rosjanom Falaise.
Przecież dokładnie tak samo będzie wyglądał odwrót okupantów spod Kijowa.
Nie tak samo, bo nie będą uciekać pieszo i mogą zdążyć do domu na resztkach benzyny i spleśniałych sucharów.
@carstein
Zubrowski’s Raid
Ale to był rajd, a nie pościg za wiejącym przeciwnikiem. Niemniej bardzo chciałbym, żeby Rosjanie znaleźli się w sytuacji Niemców po Falaise.
> nie będą uciekać pieszo
Hej, ten korek od Czarnobyla do Kijowa to był dlatego, że szybkim rosyjskim WDW olej wyciekł z łożysk, między innymi bo jeszcze trefne chińskie opony.
No nie, opony tak, wycieki pewnie też, ale przede wszystkim zwyczajny brak paliwa i awarie bez części zamiennych.
@carstein
„Chyba musiałby tą głowicę sam na plecach tam przenieść. Przecież tam jest cały szereg ludzi po drodzę w łanchu dowodzenia i jeszcze na koniec ktoś by musiał wcisnąć przycisk.”
Chwalebny optymizm.
Jestem przekonany, ze Putin kazał sobie zainstalować na biurku szereg guzików opisanych Waszyngton, Londyn, Berlin, Warszawa, Moskwa… podłączonych bezpośrednio do zapalników odpowiednio zaprogramowanych, uzbrojonych rakiet na paliwo stałe.
Jedyna moja nadzieja, że zainstalowano mu atrapy.
Wiecie, ja kiedyś byłem zastępcą dowódcy, a przez trzy dni faktycznym dowódcą plutonu czegoś teoretycznie zmotoryzowanego. I nie chcę w szczegółach opisywać, jak wszystkie pojazdy, które zdołały wyjechać za bramę koszar, umarły w drodze na poligon, bo musiały podjechać szosą pod górę (wał morenowy na Kujawach). I teraz tak patrzę na rosyjskie wyczyny: „o, to my w natarciu na realnego wroga”.
No nie, paliwo się skończyło to może w tych gąsienicowych pochowanych przez WDW w Buczy na podjazdach garażowych. Ale te stojące w polach mają często taką stróżkę oleju spływającą z opon, jeśli nie flak.
@janekr
Jedyna moja nadzieja, że zainstalowano mu atrapy.
Może polutowali stopem Wooda.
@janekr:
„Jestem przekonany, ze Putin kazał sobie zainstalować na biurku szereg guzików opisanych Waszyngton, Londyn, Berlin, Warszawa, Moskwa… podłączonych bezpośrednio do zapalników odpowiednio zaprogramowanych, uzbrojonych rakiet na paliwo stałe.
Jedyna moja nadzieja, że zainstalowano mu atrapy.”
I fosę z rekinami strzlającymi laserem. No proszę, bądźmy poważni – przcież to jest dość skomplikowany system. Rakiety nie są na paliwo stałe, trzeba je zatankować, zaprogramować cele, musi być consent na temat odpalenia, to przekazuje rozkazy w dół do poszczególnych silosów, gdzie siedzą ludzie, którzy muszą wcisnąć te przyciski, wprowadzić koordynaty itd.
„Rakiety nie są na paliwo stałe”
Jak nie, jak tak. Przynajmniej te z zasięgiem w granicach 11000 km. Do Warszawy wystarczy…
Cele mogą być zaprogramowane na stałe, a wszystkie zabezpieczenia, łańcuchy dowodzenia etc. mogą być na pokaz.
Taki tekst link to wunderblock.pl
Bardzo to smutne – albo rosyjscy rozmówcy powtarzają propagandę, bo się boją, albo ich sposób myślenia jest dla mnie niepojęty.
@carstein
„Rakiety nie są na paliwo stałe(…)” – te na okrętach podwodnych też?
@Gammon
Zamiast ścigać lepiej nie dopuścić do wycofania i zrobić motti.
@rakiety a paliwo stałe:
Faktycznie, cześć z tego co widzę jest jednak na paliwo stałe – mój błąd. Nowe mają albo paliwo ciekłe albo mieszane (np. pierwszy albo ostatni człon jest na paliwo ciekłe).
Ale nadal, to nie jest tak, że Putin wciska guzik i rakieta sobie startuje.
@carstein
Podobno wystarczy Putin i ktoś jeszcze…
@Wojciech Czapliński
Zamiast ścigać lepiej nie dopuścić do wycofania i zrobić motti.
Czymkolwiek jest motti, ściganie wiąże się z oskrzydleniem, dewastacją linii komunikacyjnych/zaopatrzeniowych i (zwykle) dążeniem do otoczenia. Nawet ja tak to widzę.
@Gammon
Wojna zimowa?
@gammon
„Nie tak samo, bo nie będą uciekać pieszo ”
No właśnie będą. Weź kliknij w tę amerykańską analizę wiele komciów wyżej. Wygląda na to, że ukraińskie wojsko szkolono według tych instrukcji.
W skrócie, Rosjanie uzależnili swoją taktykę od poruszania się po głównych drogach. Inaczej nie są szkoleni. Wjechali drogą M-01, będą usiłowali nią wyjechać, ale ona już jest zablokowana wrakami, więc będą bezradnie maszerować pieszkom wzdłuż niej (stąd słynny „60kilometrowy konwój przed Kijowem”). A do pojazdów nie mają paliwa, części zamiennych, serwisu itd., bo ich taktyka zakładała triumfalny wjazd i ostrzeliwanie przeważającą siłą konkretnego celu (a nie zakładała „bycia ostrzeliwanym z flanki i konieczności przegrupowania pod ogniem”, stąd tyle porzuconego sprzętu).
@gammon
„ściganie wiąże się z oskrzydleniem, dewastacją linii komunikacyjnych/zaopatrzeniowych”
Oskrzydleni są od dawna, z tych linii kontrolują tylko drogi (bo nie pociągi!), w dodatku wiele mostów już dawno wysadzono.
@Wojciech Czapliński
Wojna zimowa?
Hm. Tak podejrzewałem, bo brzmienie słowa mi się tak kojarzyło, a zarazem postanowiłem „nie sprawdzę”. Ale tu chodzi o inny problem. Finlandia nigdy nie stała na szczeblu operacyjnym przed opcją „nie pozwolimy przeciwnikowi się wycofać”. Dyskusja dotyczyła właśnie tego.
@wo
Oskrzydleni są od dawna, z tych linii kontrolują tylko drogi (bo nie pociągi!), w dodatku wiele mostów już dawno wysadzono.
No ale jeśli są oskrzydleni, a Ukraina ma związki szybkie (co ktoś sugerował), to Rosja przegrała wojnę na każdym nie-nuklearnym poziomie. A to nie do końca tak jest.
„Jedyna moja nadzieja, że zainstalowano mu atrapy.”
No tak, łańcuch podejmowania decyzji może i jest bardzo krótki, ale za to łańcuch kradzieży po drodze mógł być wystarczająco długi.
@przyciski na biurku
Ciekawe czy Putin ma zwyczaj trzymania łokci ja stole…
Ta poważnie, to do odpalenia potrzeba całego szeregu ludzi. Wygląda na to, że coś w rodzaju bezpośredniego włącznika ma Sztab Generalny (jako system awaryjny):
link to reuters.com
ale tam decyzja też raczej nie zapada jednoosobowo. Rosjanie (w tym Putin) nie są samobójcami, nawet jeżeli jednemu z nich odbije, to naprawdę trudno mu będzie doprowadzić do apokalipsy.
Paradoksem broni jądrowej który doprowadził do powstania w instytucie RAND teorii gier jest, że racjonalnie nie opłaca się jej użyć. MAD znaczy nie tylko mutually assured destruction, ale że doktryna działa głównie niedopowiedzeniami i udawaniem że jesteśmy szaleni. Dlatego już Chruszczow stwierdził, że ich system jest w pełni automatyczny (w latach 60!) żeby przeciąć spekulacje co do czynnika ludzkiego nalegając, że owszem są szaleni i nic ich nie powstrzyma. Ale raz powstrzymał oficer polityczny łodzi podwodnej (podobno po to oni tam są) innym razem analityk podczas awarii systemu wczesnego ostrzegania, po czym dzięki przełożonym rzeczywiście oszalał.
@s.trabalski
„Rosjanie (w tym Putin) nie są samobójcami, nawet jeżeli jednemu z nich odbije, to naprawdę trudno mu będzie doprowadzić do apokalipsy.”
Krzepiący optymizm.
Reuters pisze „There is also a back-up system, known as Perimetr, which allows the General Staff to directly initiate the launch”. Chodzi o system z… 1985 roku. Wystrzeliwuje on rakietę sterującą która nadaje sygnał radiowy przelatując nad (w razie zagłuszania) całym terytorium odpalając wszystkie parę tysięcy rakiet.
@loleklolek „No tak, łańcuch podejmowania decyzji może i jest bardzo krótki, ale za to łańcuch kradzieży po drodze mógł być wystarczająco długi.”
O ile taniej i lepiej dla świata byłoby kupić Putinowi najlepsze możliwe gogle VR z filmem, że jest debeściakiem..
@janekr
Ja sobie po prostu nie wyobrażam, że w jednym momencie odpowiednio duża grupa bardzo szczególnych ludzi dostanie świra. W dodatku ludzi dobieranych pod kątem m.in. podatności na świrowanie.
Takie rzeczy oczywiście są możliwe jeżeli ktoś np. naprawdę zaatakuje Rosję rakietami balistycznymi. Ale to wymagałoby podobnego ataku selektywnie grupowej psychozy po drugiej stronie. Osobiście uważam (i to już jest moja osobista opinia), że jeżeli Putin faktycznie nie udaje wariata i zacznie wykrzykiwać różne rzeczy do właściwej słuchawki, to albo ta autoryzacja się nie powiedzie albo linia zepsuje do czasu aż odpowiednie czynniki nie zdecydują co zrobić.
Chyba zaraz napiszecie scenariusz „Dr. Strangelove II”
@awal
Nie tak całkiem. Po pierwsze Chiny od dawna zaopatrują się w rosyjską broń. Po wtóre, przeprowadzają wspólnie z Rosją ćwiczenia wojskowe. Teraz na własne oczy przekonują się ile to wszystko jest warte. Nie mówię, że nic, ale z tego co czytam/słucham, to efekt jest poniżej chińskich oczekiwań. Tertio zaś, taki kraj jak Chiny zawsze jest zainteresowany stanem wojsk sąsiadów.
@❡
Stanisław Pietrow feralnego 1983-09-26 był już podpułkownikiem (albo lepiej), wiec zapewne dowodził, a system nie tyle uległ awarii, co wyszedł poza strefę komfortu i jako startującą rakietę potraktował oświetlone słońcem wysokie warstwy chmur. Tak czy inaczej, zgadza się, że zadziałał czynnik ludzki.
Chyba nie dowodził atakiem a przekazaniem informacji do kierownictwa, czego nie zrobił. Z punktu widzenia satelity światło non stop odbija się od chmur, więc jak się poczuł z tym niekomfortowo to jednak chyba awaria.
W 1995 Jelcyn dostał już nawet walizkę do ręki, ale na tym się skończyło link to en.m.wikipedia.org
@wo
„Wydaje mi się, że obecnymi siłami nie są w stanie zająć Kijowa.”
Trzymam za to kciuki. O ile Z(łe) nie użyją broni masowego rażenia, niekoniecznie na samej stolicy, to obrońcy mają szanse się utrzymać. Trudno w ogóle na to jakoś obiektywnie i bez emocji spojrzeć.
@MAD
A to nie jest tak że to tylko teoria i działa dopóki wszyscy w nią wierzą, choćby rytualnie?
@czerwony przycisk
Z listu whistlerblowera – analityka z FSB, który wg Bellingcat (ci od wytropienia zabójców Skripala) na podstawie opinii dwóch innych gości z FSB (chociaż nie zgadzali się ze wszystkimi jego wnioskami) i źródła pochodzenia jest z dużym prawdopodobieństwem autentyczny wynika, że jeśli atom to taktyczny i w celu przestraszenia Zachodu (also: z tego co pamiętam Christo Grozev z Bellingcata wspomina, że to nie jedyne źródło, które wspominało o taktycznych nukach).
„Whistlerblower” oprócz wymienionych przez was powodów, dla których nie wierzy, żeby Putin użył czerwonego guzika od strategicznej broni jądrowej: nie ma jednego guzika (jedna osoba nie podejmuje dezycji) i nie wiadomo czy czerwony przycisk w ogóle działa, dodaje, że „cynicznie” nie wierzy, żeby Putin – człowiek śmiertelnie i paranoicznie bojący się COVID-u – byłby w stanie się sam poświęcić.
link to pastebin.com
#krzloj
I to by się zgadzało z tą ich doktryną (koncepcją?) deeskalacji. Zdaje się, że ćwiczyli podobny scenariusz na którymś Zapadnie kilka lat temu.
Jak przez mgłę pamiętam, że w czasie I wojny czeczeńskiej jakiś rosyjski generał publicznie mówił o ograniczonym uderzeniu jądrowym na Grozny . Poza tym, zdaje się że Rosjanie dużo „spokojniej” podchodzą do skutków wybuchów atomowych o małej i średniej mocy.
No ale jakiekolwiek uderzenie jądrowe na kraj NATO lub neutralne kraje skandynawskie musiałby już wywołać dewastując reakcję Sojuszu. Niestety, nie ma pewności co by się stało gdyby zrobili coś takiego w Ukrainie czy Mołdawii.
Dokładnie, MAD to tylko teoria, dlatego te systemy są automaticzne tylko teoretycznie. Ale nikt tego nie wie na pewno. Pozostaje gdybanie o strategii deeskalacji przez eskalację taktycznym atakiem symbolicznym, lub eskalacji dla wygrania wojny, jak USA w Japonii. Whataboutism nie wymaga w tym przypadku kagebistowskiej erudycji jak przy celowym ostrzelaniu szpitala. Przy okazji, najnowsze zdjęcie satelitarne pokazuje wokół Teatru Dramatycznego w Mariupolu duże napisy „dzieci” na trawnikach – co Rosjanie wyraźnie wzięli za marker celu. Biden otwarcie nazwał Putina osobiście zbrodniarzem.
@strabalski „Niestety, nie ma pewności co by się stało gdyby zrobili coś takiego w Ukrainie czy Mołdawii.”
NATO uderzyłoby wtedy na Czelabińsk, gdzie nawet by tego nie zauważyli…
@❡
Dowodził jednostką.
Czujnik na satelicie poprawnie zmierzył natężenie światła w jakimś paśmie IR, a następnie cały system błędnie zaklasyfikował ten wynik jako rakietę (false positive). Błąd klasyfikacji wynikał z nieprawidłowych założeń przyjętych przez konstruktorów, które nie uwzględniały specyficznego układu chmur, który zaistniał tego dnia w polu widzenia satelity. Później by uniknąć podobnych błędów do klasyfikacji, zaczęto brać dane z więcej niż jednego satelity. Zatem żaden z elementów systemu nie uległ awarii.
link to berliner-zeitung.de
@dobry Rosjanin w polskim kinie:
„Szwadron” reżyseria J.Machulski.
polski western (to nie jest kino moralnego niepokoju) o tłumieniu powstania styczniowego. (czyli okolice wojny secesyjnej)
Dobry bohater to etniczny Rosjanin (młody, ideowy, honorowy, uczciwy).
Zły to jego przełożony Polak na służbie cara (stary, pijak, skorumpowany, brzydki etc – grany przez Gajosa więc dokładnie był chodzącym ucieleśnieniem 'sowieckiego’ oficera).
szkoda że mało popularny bo wg mnie fajny,ładny film.
Jak wszyscy odpowiadają Awalowi, to ja też. Z okazji ogłoszenia drugiego prawa Godwina przypomniało mi się że drugi ze stawianych za wzór „lewicowych” podcasterów spełnia je już tytułem swojej książki: „Woke Racism”. Po zaglądnięciu wewnątrz oczywiście spełnia też pierwsze „We must stop treating them as normal. Already, the term “woke” is used in derision. It isn’t enough.” „these people are gruesomely
close to Hitler”. Kolejne użyźnienie dyskusji ekologicznym nawozem naturalnym.
@❡
Książka McWhortera jest prowokacyjną polemiką z innymi Black intellectuals takimi jak Ta-Nehisi Coates czy Cornel West – krytyką ich wersji militantystycznego anty-rasizmu jako postawy para-religijnej, szukającej nie tyle zwolenników co wyznawców. Jest też istotnie świadectwem głębokiego podziału w Black community, eliminującego możliwość dialogu. Zachęcałem do poznania obu stron dyskusji, zwracając uwagę: ta debata jest dla nas ważna, bo wpływa na priorytety USA, kraju od którego zależy bezpieczeństwo Polski (gdzie Czarni stają się oczywistą częścią establishmentu władzy, zwłaszcza w obszarze wojskowości).
Tobie zaś w szczególności proponowałem dyskusję: co robić w sytuacji, kiedy strona tej debaty, do której masz swoje stale zastrzeżenia, jest jednocześnie tą, która zmniejsza nasze polskie ryzyko: opowiada się za takim widzeniem sytuacji, w którym Ameryka powinna przeciwdziałać rosyjskim agresjom – natomiast preferowana przez Ciebie strona przeciwna to nasze polskie ryzyko zwiększa, bo przykłada rękę do amerykańskiej bierności.
Konkretnie, jak wskazywałem, McWhorter potrafi napisać felieton w NYT, w którym przekonuje: ukraiński to nie „Little Russian” tak jak African American to nie „zepsuty angielski”. Tym samym rozbraja w dużym dzienniku jeden z podstawowych kierunków propagandy Putina: że nie ma żadnych Ukraińców, to Rosjanie uciskani przez faszystowski rząd. Zaś oponenci McWhortera od początku wojny milczą (np. Coates) bądź tokenowo wyrażają współczucie ofiarom nieokreślonej „tragedii”, by zaraz przejść do krytyki amerykańskiego imperializmu (np. West). Natomiast ich polityczna reprezentacja – Cori Bush i Ilhan Omar – po prostu głosuje przeciw amerykańskim sankcjom nakładanym na Rosję.
Dlatego, jeżeli chcesz się odnieść do mojej propozycji, proszę nie podnoś kolejny raz zastrzeżeń wobec nie dość lewicowego Black intellectual, z którym się nie zgadzasz. Odnieś się proszę do lewicy, która nie popełnia jego karygodnych błędów – a jednocześnie w praktyce ułatwia „rozwiązanie konfliktu” polegające na tym, że pozbawiona zachodniego wsparcia Ukraina (a jutro Litwa czy Polska) będzie zmuszona ustąpić rosyjskiemu dyktatowi, zaś ukraińscy (litewscy, polscy) dziennikarze, merowie, akademicy, działacze NGOsów – ktokolwiek podejrzewany o nie sprzyjanie okupantowi – trafią na lata do rosyjskich więzień.
Zajmijmy się, proponuję, przez chwilę Cornelem Westem, Ta-Nehisim Coatesem, Ilhan Omar, Nikole Hannah Jones. Zgódźmy się, proszę bardzo, że to ludzie o najsłuszniejszej wersji lewicowości. Uznajmy, że z ich perspektywy walka z dziedzictwem amerykańskiego rasizmu i imperializmu to priorytet. Doceńmy też empatię, z jaka pochylają się nad „ofiarami tragedii” w mniej priorytetowym kraju. To odhaczone. A teraz prosiłbym o propozycje, co robić, by ten – nie mam wątpliwości, że rosnący na znaczeniu – segment lewicowej opinii miał na amerykańską opinię publiczną tego rodzaju wpływ, który dla Putina (czy jego następcy) będzie pasywem, a nie aktywem. Masz pomysły, chętnie posłucham.
link to nytimes.com
@Awal Biały
„Tobie zaś w szczególności proponowałem dyskusję: co robić w sytuacji, kiedy strona tej debaty, do której masz swoje stale zastrzeżenia, jest jednocześnie tą, która zmniejsza nasze polskie ryzyko”
No raz, że to jest przecież whataboutism. To, że zachodniej lewicy w sporej mierze zgnił mózg z okazji Ukrainy nie zmienia faktu, że centryści nadal się mylą w wielu innych sprawach. A dwa, że nic się nie da zrobić. Ja się tylko cieszę, że razemkom przynajmniej mózg nie zgnił, a jak trzeba iść w szeregu z jakimś oświeconym centrystą spełniającym drugie prawo Godwina, to trudno, najwyraźniej tak musi chwilowo być, ale nie zmienia to faktu, że jest to oświecony centrysta spełniający drugie prawo Godwina.
W ogóle już pomijając influencerów, to jestem zniesmaczona tym, jak funkcjonują niektóre zachodnie lewicowe internetowe spejsy, zwłaszcza kiedy faktycznie tworzą się tam wspólnoty quasireligijne z domieszką elityzmu. Mam wrażenie, że od początku pandemii wielu ludziom po prostu odbiło i odpaliły im się mechanizmy obronne, które ich zaganiają do różnych niszowych i radykalnych pozycji, które niekoniecznie mają sens, ale które łatwo się rozprzestrzeniają przez osmozę i przynależność do grupy. Ale co z tym zrobić? Eee, no równie dobrze można by próbować zawrócić Wisłę kijem chyba. Ale jak już trzeba coś wymyślić, to najpierw bym wyłączyła Twittera.
Nie wiem w ogóle co jakiś randomowy podcaster jeden z drugim w ogóle ma do Ukrainy, a w szczególności lewicowej odpowiedzi, poza jakąś śmieciową nieprzepracowaną reakcją.
Oprócz tweetu Godwina z którym automatycznie kojarzy się jego książka, ten akurat pojawił mi się też w newsach lingwistycznych Language Log. W felietonie w NYT odkrył czytelnikom prawdę, że Ukraiński jest językiem. Nie powiedziałbym żeby to była jakaś szczególnie lewicowa ani proukraińska aktywność sytuująca go w kręgu na który w ogóle warto dziś zwracać uwagę. Jednak sposób w jaki uzasadnia tę oczywistość deczko go kompromituje nawet jako lingwistę.
Nawet, bo w swojej roli za przeproszeniem publicznego intelektualisty rzadko do tego nawiązuje. Na przykład w książce której tytuł zaczyna się od „woke” ani razu nie pochyla się nad tym słowem. Przeszukałem czy je definiuje definiuje i oczywiście nie, to nie dziwi w takim rancie. Ale jako lingwisty nie zainteresowało go nawet jego pochodzenie z mowy Czarnych, w czym znów, jest ekspertem w odróżnieniu na przykład od socjologii. Nie kończą się natomiast tyrady socjologiczne rodem z XIX wieku.
McWhorter not worther:
„As such, it is missing the point to think, as many do, that [woke] ideology simply recapitulates essentialism … There is a power differential slashing through the groups they perceive. … with the idea that being oppressed is an essence in itself. It isn’t about the horizontality of, say, Teutonic essence in contrast to Slavic essence”
McWhorter uważa że to zubaża dyskurs.
„range of interests inevitably narrows. As such, wokeism discourages genuine curiosity.”
Strach pomyśleć w jaki dyskurs mógłby się wdać w sprawie Ukrainy. Szczególnie że o ukraińskim której pisze w NYT tak:
„Ukrainian is indeed closely related to Russian — they both use a Cyrillic alphabet and have similar grammatical patterns — but Russian it is not. Through the auspices of my own nerdish obsession with language … I found that I couldn’t catch a single word of … the distinct language Ukrainian”
Znów, strach pomyśleć jak ten tytan intelektu rozwiązałby problem Polski która ma Slavic Essence ale alfabet ten sam co Niemcy, ale jednak Niemiec nic nie zrozumie z języka. Przecież to są śmieci a nie przemyślenia.
@❡
„Na przykład w książce której tytuł zaczyna się od „woke” ani razu nie pochyla się nad tym słowem.”
To mnie niezmiennie mierzi wśród krytyków „wokeismu”, żodyn nawet nie raczy zauważyć, że są różne konteksty i znaczenia. Czym innym będzie „woke” dla prawicowych tępaków, czym innym dla menedżerów w świecie korporacyjnym, czym innym w NGOsach, a jeszcze czym innym u twitterowych wojowników o czystość ideową lewicy (a i tutaj zależy, który segment twittera bierzemy pod uwagę).
Mi ogólnie wszelkie tyrady anty-woke przypominają antyfeminizm, z którego wyrósł alt-right – nikt nie podawał żadnej definicji ani klasyfikacji feminizmu, były same odwołania typu „każdy wie, o co chodzi”, ew. anegdoty, jak w porządnej teorii konspiracyjnej.
@karmazynowa klamerka
Tę ogólniejszą refleksję jaką proponujesz ja bym ujął tak:
Gdy wyrastasz z politycznego i ekonomicznego peryferium, jakim jest Polska, masz do wyboru kilka strategii. Jedną z nich jest akces do którejś dostępnej metropolitalnej ideologii z jej atrybutami dojrzałości, prestiżu, kulturowego wyrafinowania. Sama ideologiczna treść może być drugorzędna – polscy ambitni katolicy zgłaszający akces do wizji reform kościoła prezentowanej przez Franciszka nie różnią się z tej perspektywy aż tak wiele od poszukujących intelektualnie lewicowców, których w podobnym czasie ujął Warufakis czy Mazzucato. W obu grupach dostrzegam obecnie wiele zawodu i pytań o to, czemu ich idole nie stanęli żarliwie po słusznej (czyli naszej) stronie. Tłumaczenia o tym jak to winny jest ten czy ów demoniczny purpurat z kurii, który ma zły wpływ na papieża, przeplatają się z tymi, jak to demoniczna Trojka ma plan przerzucenia na Grecję kosztów wojny.
Inną strategią jest proponowane przez PiS samo-oszustwo pt. „My wielcy, my potężni, sami damy radę”, podszyte gombrowiczowskim lękiem z „Trans-Atlantyku”: gruchnęło już, czas wiać, słyszałeś pan coś? Moje obserwacje zarówno PiS-owskich elit, jak i zwykłych prowincjonalnych wyborców pokazują powszechnie ów podskórny fatalizm i przekonanie, że „jakby co” to będzie bardzo źle, nie ma rady.
Wszystko to są jakoś zrozumiałe mechanizmy radzenia sobie z przytłaczającym zagrożeniem, jednak optymalna strategia minimalizująca scenariusz „FSB positive” (bycia wyłapywanym przez rosyjskie służby w zajętym polskim mieście) jest chyba trochę inna. Polega ona moim zdaniem na budowaniu tu na naszych wschodnioeuropejskich peryferiach własnego autentycznego (nie mitycznego) potencjału, kompatybilnego z potrzebami metropolii i wbudowywaniu naszej peryferyjnej perspektywy w centrum metropolitalnych procesów decyzyjnych. Bałtowie przystąpili do NATO nie dlatego że USA ku temu parły (były z początku dalekie od tego), lecz że parli oni sami, oferując istotne dla sojuszu fanty np. bałtycki batalion sił pokojowych. Podobnie Ukraina – choć w naszym polonocentryzmie nie dostrzegliśmy tego – wyprzedziła nas w okresie PiS-owskich rządów jako „obiecujący kraj na wschodzie Europy”, taki który zachodniego gościa w swojej stolicy pozytywnie zaskakiwał poziomem intelektualnym lokalnych rozmówców i wolą współpracy. To wrażenie i te kontakty absolutnie mają znaczenie dla szybkości i stanowczości reakcji Zachodu na rosyjską agresję – obok innych szeroko omawianych czynników takich jak bestialstwo rosyjskich ataków czy pop-kulturowy erotyzm Zełenskiego. Tu przykładowa ilustracyjna anegdota, będzie ich w powojennych wspomnieniach więcej: [1].
Dlatego zajmowanie się lewicowym segmentem elit decyzyjnych Zachodu w odniesieniu do rosyjskiej agresji nie jest whataboutismem – jest jednym z ważnych elementów budowania sieci bezpieczeństwa dla wschodniej Europy. Przemysław Wielgosz w swoim świeżym tekście proponuje jedną z konkretnych dróg ku temu celowi, zabarwioną jednakże wciąż nadmiernym zapatrzeniem w perspektywę metropolii [2]. Jego zdaniem wolna Ukraina powinna opowiedzieć się Zachodowi jako kraj wychodzący z dominacji kolonialnej i „zasłużyć” na poparcie lewicy jako szansa na reformę Unii Europejskiej, która wobec Kijowa miałaby się wyrzec neoliberalnych schematów i zastosować strategię pro-socjalnej progresywnej odbudowy.
Ja widzę to nieco inaczej – nasza część Europy nie ma obowiązku dostosowywać się do schematów myślenia, również lewicowych, wymyślonych na cudzy użytek. Imperializm, kolonializm, neoliberalizm niekoniecznie są najlepszymi dla nas ramami. Powinniśmy opowiadać naszą historię naszymi terminami i dbać by była ona obecna obok innych dyskursów. Konfrontować się z nimi na naszym terenie (Suwalki Queer Seminars) i zapobiegać przemilczaniu nas lub mówieniu o nas w trzeciej osobie na terenie naszych partnerów. Tę naszą narrację powinniśmy prowadzić z tymi samymi atrybutami, jakie nas uwodzą na Zachodzie: dojrzałości, prestiżu, kulturowego wyrafinowania. Wspólny potencjał regionu na to pozwala – nie jest on mniejszy niż potencjał Skandynawii, która taką pozycję wypracowała. Powinniśmy mieć naszą wschodnioeuropejską odpowiedź na kluczowe wyzwania współczesności: klimat, digitalizację, równościową ewolucję społeczeństw. I umieć tą odpowiedzią zainteresować (przymusić do zainteresowania) kluczowych europejskich i międzynarodowych partnerów (tak zupełnie na marginesie: rzućcie kiedyś okiem, jaką rozpoznawalność ze swoimi – dotykającymi też nas – postulatami rozwojowych rekompensat klimatycznych ma Mia Mottley, premierka Barbadosu, pop. 300 tys.).
Nie chcę tu odbierać szansy na odniesienie się do moich pytań koledze unicodowi – wciąż ją ma. McWhorter McWhorterem – w kolejnych felietonach do NYT po prostu ugruntował czytelnikom koncepcję „Ukraine Not Russia” i gdyby nawet był na payrollu Zełenskiego trudno tu więcej oczekiwać. Pytałem o to, co robić, aby jego tyleż mądrzejszym, mającym lewicową rację polemistom, agresja zarządzona w Moskwie nie kojarzyła się odruchowo wyłącznie z amerykańskim imperializmem.
[1] link to oko.press
[2] link to krytykapolityczna.pl
@Awal Biały
„Pytałem o to, co robić, aby jego tyleż mądrzejszym, mającym lewicową rację polemistom, agresja zarządzona w Moskwie nie kojarzyła się odruchowo wyłącznie z amerykańskim imperializmem.”
No moim zdaniem nic się nie da zrobić, bo to nawet nie jest punkt widzenia tych polemistów, co ogólnie zachodnio-lewicowy, zwłaszcza amerykański, choć w Europie też różnie to bywa. Z tego co widzę chodzi o to, że sprzeciw wobec sankcji jest po prostu naturalnym „call to action” zwierającym lokalne szyki. Moim zdaniem ich zwyczajnie nie obchodzi, czy Rosja jest większym czy mniejszym imperialistą, co jest najlepsze dla Ukrainy i ogólnie żyjących tutaj ludzi, a liczy się jedynie to, co uznali za istotne dla strategii lokalnej.
Z tego co patrzę po ludziach, punkt widzenia, który przyznaje, że np. NATO się czasem przydaje jest u amerykańskich lewaków zwyczajnie nie do pomyślenia. W takich warunkach jakakolwiek próba dyskusji jest z góry skazana na niepowodzenie. Podobnie jak w przypadku bernie-or-busterów, pierwsze skrzypce gra tutaj mentalność plemienna, a nie analityczna, dodatkowo wzmacniana przez mechanizmy sieci społecznościowych. I podobnie jak w przypadku bernie-or-busterów, nie da się z tym nic zrobić, bo to już jest grupowe myślenie, tylko o ile w przypadku bernie brosów to było zjawisko o relatywnie dość niedużym zasięgu, o tyle obecne podejście rozlało się wszędzie i nie bardzo widzę, jak można by je z powrotem zlać do jakiegoś naczynka.
A, dodam jeszcze, że amerykańscy lewacy o naszym punkcie widzenia, z którymi miewam kontakt, sami też załamują ręce. Niektórzy wieszczą nawet, że to koniec sensownej lewicy na zachodzie.
Zniknięcie takiej lewicy, która jak przychodzi co do czego, myśli w zadziwiająco podobny sposób do Trumpa, wyjdzie raczej nam wszystkim na dobre.
Na moje to po prostu przypadłość wszystkich „prawdziwków” – fiksacja na punkcie abstrakcyjnych idei, bez głębszej refleksji nad ich kompatybilnością z realnym światem, ani uwzględniania podmiotowości jednostek. Wszystko jedno czy prawdziwki są z prawdziwej lewicy, prawdziwej prawicy, prawdziwego liberalizmu, wygląda to zadziwiająco podobnie.
@Konrad Matys
„fiksacja na punkcie abstrakcyjnych idei, bez głębszej refleksji nad ich kompatybilnością z realnym światem, ani uwzględniania podmiotowości jednostek”
Autorów i polityków jakich wymieniałem trudno oskarżać o niszowość czy też o brak praktycznej politycznej strategii albo wrażliwości na podmiotowość jednostek. Natomiast, owszem, nie są to jednostki z Chersonia i Mariupola.
@karmazynowa klamerka
„Z tego co patrzę po ludziach, punkt widzenia, który przyznaje, że np. NATO się czasem przydaje jest u amerykańskich lewaków zwyczajnie nie do pomyślenia. W takich warunkach jakakolwiek próba dyskusji jest z góry skazana na niepowodzenie.”
Przez niemieckie lewicowe media przeszła fala dyskusji o europejskiej współpracy wojskowej, gdzie dopuszczone zostały głosy zupełnie nie do pomyślenia jeszcze kilka miesięcy temu. Sam nagłówek „Ukraina w NATO – Pro i Contra” w „Neues Deutschland” świadczy o tym, że jednak pewnych kategorii faktów nie da się przeoczyć [1].
Natomiast jak już wspomniałem wcześniej, trudno oczekiwać, by segmenty lewicy nie widzące dotąd rosyjskiego zagrożenia stały się z dnia na dzień największymi zwolennikami antyrosyjskich kroków. Jednak można je angażować w dyskusję np. o sytuacji uchodźczyń i uchodźców. W żądanie umorzenia ukraińskich długów. W podkreślanie że to wojna nie tyle dwu nacjonalizmów, co dwu modeli społecznych: inkluzywnego i egalitarnego z autorytarnym i plutokratycznym. W perspektywę globalnego Południa, któremu ta wojna grozi głodem. W perspektywę klimatyczną, bo jeżeli głównym beneficjentem wojny mają się nie stać producenci skroplonego gazu, to trzeba radykalnie przyspieszyć dostęp Europy, w tym Ukrainy, do źródeł odnawialnych.
Tych punktów widzenia jest więcej, niektóre bardziej już odnoszące się do wsobnych dyskusji Zachodu niż samej Ukrainy – np. sytuacja na froncie rozbija promowane na amerykańskiej prawicy przekonanie, że „męska” armia Putina stanowi miażdżącą siłę wobec rozklejonych postawami równościowymi wojsk Zachodu, w tym armii ukraińskiej, eksponującej służbę kobiet i osób LGBT.
Ukraińcy nie mają problemu z żadną z tych perspektyw. I nie czekają na pozwolenie z tych czy innych kręgów, aby je prezentować (dobrze, że również z polskim wsparciem). To naprawdę nie musi być tak, że w naszym regionie tylko dodajemy przypisy do globalnego dyskursu. Możemy mówić o agresji autokracji na demokrację z Kijowa czy z Wilna odnosząc doświadczenie putinizmu do doświadczenia trumpizmu i zapraszając „brother West” do potępienia obu. Wytwarzać sytuację w której w niektórych kwestiach nie można pominąć wschodnioeuropejskiej perspektywy. To wymaga oczywiście jakieś już powojennej stabilności, sensownych instytucji, regionalnej współpracy – a w tym celu m.in. mniej izolowanych polskich władz. Jeżeli jednak ta wojna ma być w czymś owym „nowym 1989” o jakim pisał WO, to właśnie na takie kroki bym liczył.
[1] link to nd-aktuell.de
> zachodnio-lewicowy, zwłaszcza amerykański, choć w Europie też różnie to bywa.
Ambasador Ukrainy w Niemczech Melnyk (nazwisko też ciekawego ukraińskiego pianisty) chodząc po prośbie w dniu inwazji usłyszał „drogi panie, za 48 godzin i tak upadniecie, nastaje nowa rzeczywistość”. Został tym doprowadzony do łez nie przez lewicę (a Scholz był sekretarzem generalnym partii u Schrodera, którego Putin pokazuje podobno w winnej piwniczce jako eksponat) ani zielonych, a przez liberała, ministra finansów Christiana Lindnera. Podobnie prezydent Francji to czystej wody liberał któremu Putin codziennie może się wygadać przez telefon. Za radą tego prezydenta nie wycofują się koncerny, a Renault wręcz wznowił produkcję w Rosji. Został co prawda zamknięty pierwszy sklep Leroy Kremlin, ale w Kijowie i przez Rosjan – za pomocą bomb. Poprzedniego lewicowego prezydenta udało się, m.in. polskim działaczom jak czytam na leftbooku, zawstydzić. Ale rok później już nie był prezydentem. Dziś widzimy na ruskich czołgach francuskie termowizory.
Dzień dobry,
odlurkuję sie po latach, by wskazać kolejny aspekt popkulturowy. „Kyiv calling”. Nagrane we Lwowie, pod koniec zeszłego tygodnia. To więcej, niż cover punkowego przeboju. Mam łzy w oczach, gdy tego słucham. link to youtube.com
@flotsam
Jak już robimy plejlistę z ukraińskimi wyciskaczami, polecam też:
link to youtube.com
(niech ktoś wklei Bella Ciao, idę szukać chusteczek)
@unikod „Poprzedniego lewicowego prezydenta udało się, m.in. polskim działaczom jak czytam na leftbooku, zawstydzić.”
Serio uważasz, że Hollande zastopował przekazanie Mistrali (byłyby dziś jak znalazł na Odessę), bo leftbook coś napisał? Czy to jakiś wyrafinowany trolling?
„Ambasador Ukrainy w Niemczech Melnyk”
…kroczy brawurową ścieżką mało dyplomatycznego bluzgania na niemieckie władze („rzygać się chce od tej hipokryzji”) co jest z jednej strony zrozumiałe, bo Niemcy same jedne wręczają Putinowi co dzień dość gotówki, żeby mu starczyło na wojowanie w Ukrainie, ale z drugiej strony – ryzykowne, bo jednak to Ukraina chce czegoś od Niemców, nie odwrotnie. Ale skoro Scholz zrobił gospodarczo-polityczny zwrot o 180 stopni w ciągu bodajże trzech dni, to widać presja działa.
Było?
link to youtu.be
@awal
„Jeżeli jednak ta wojna ma być w czymś owym „nowym 1989” o jakim pisał WO, to właśnie na takie kroki bym liczył.”
Tylko że skoro tak to znaczy, że jeszcze nie wiemy, jak się zmienią kreski na mapie – wiemy tylko, że się zmienią. Jako młody idealista (TM) byłem za wspieraniem niepodległości Litwy, Ukrainy, Białorusi itd. Tak zwani „starzy” w PPS byli stanowczo przeciw, argumentując: „musimy mieć przyjazne relacje z sąsiadami”. Na to my „no właśnie, z Litwą, Białorusią i Ukrainą”, a oni na to „ech, jacy wy młodzi, naiwni, nic nie rozumiecie z polityki”. Starzy aż do Pugo-puczu byli przekonani, że ZSRR będzie wieczny (kiedyś z ciekawości zajrzałem do ówczesnych wydań „GW”, eksperci wieszczyli, że to już koniec tej przejściowej odwilży).
Wydaje mi się, że teraz Ty z tym swoim „przejdzie w low-indesity conflict” jesteś jak oni wtedy. Wierzysz w wiecznotrwałość Putina.
A dla mnie to ciekawe, ile pod tymi ukraińskimi piosenkami na jutubie jest komentarzy typu „pozdrowienia z Uzbekistanu, trzymajcie się”. Wszędzie dokąd zawędrowały rosyjskie onuce, tam masz ludzi kibicujących Ukrainie i czekających na swoją okazję. A przecież jeśli Rosja naprawdę w Ukrainie uwięzi całą swoją armię razem z tym właśnie mobilizowanym Volkssturmem 17-latków – no to czym stłumi bunt gdzieś na Kaukazie? A czym jest Rosja bez mięsa armatniego? Stacją benzynową, na której wysiadł terminal do kart.
@wo „A dla mnie to ciekawe, ile pod tymi ukraińskimi piosenkami na jutubie jest komentarzy typu „pozdrowienia z Uzbekistanu, trzymajcie się”. Wszędzie dokąd zawędrowały rosyjskie onuce, tam masz ludzi kibicujących Ukrainie i czekających na swoją okazję”
Jeśli Putin zmusi teraz Łukaszenkę do ataku na Ukrainę, to może tam ruszyć bardzo ciekawe domino. Przecież już nie będzie kim tłumić protestów, jeśli znów staną się masowe, na co się zanosi.
Z białoruskimi żołnierzami będzie jeszcze jedna sprawa. Rosjanie w najgorszym razie się poddadzą ale nie zmienią frontu. A z Białorusinami różnie może być.
” może tam ruszyć bardzo ciekawe domino”
Istotnie, może. „Obyś żył w ciekawych czasach” nie jest pozytywnym życzeniem.
@sheik.yerbouti
Pewni działacze z dumą opisywali skoordynowaną międzynarodową akcję nacisku na Francję, którą wtedy koordynowali z Polski. Nie wiem ile w tym prawdy, ale organizacje z którymi współpracowali dotarły w ostatnich do ludzi dzięki którym ujawniono tajne zestawienia broni przekazanej Rosji po 2015. Do znalezienia w sieci.
> Ambasador Ukrainy w Niemczech Melnyk …kroczy brawurową ścieżką mało dyplomatycznego bluzgania na niemieckie władze
Zapomniałeś że to skuteczna polityka całego rządu i prezydenta włącznie z jego wystąpieniem w Bundestagu po którym koalicja nie dopuściła CDU do dyskusji (a przecież CDU też nie ma się czym chwalić). Cytat który usłyszał ambasador przekazał tak naprawdę minister Kuleba, ambasador tylko wspomniał z kim rozmawiał.
@WO
„A dla mnie to ciekawe, ile pod tymi ukraińskimi piosenkami na jutubie jest komentarzy typu „pozdrowienia z Uzbekistanu, trzymajcie się”.”
Rosyjscy żołnierze w Azji Centralnej bronią przecież nie Putina, lecz lokalnych elit władzy. Oligarchiczne elity długo były zresztą beneficjentami rosyjskich związków również w Ukrainie. Kluczowa dla zmiany ich nastawienia była europeizacja części klasy politycznej poprzez zachodnią diasporę oraz ludu poprzez pracę w UE, czyli głównie w Polsce. Te wektory (polityka, praca) w Kazachstanie czy Turkmenistanie wciąż wskazują na Moskwę – w tym drugim właśnie doszło parę dni temu do przekazania władzy drugiemu pokoleniu postsowieckiej dynastii, czego świat nawet nie zauważył [1], opowiadając sobie tymczasem krzepiące historie, jak to na Białorusi zaraz ruszy nowogródzki zaścianek.
Nie zrozum mnie proszę źle – spędziłem ostatni wieczór słuchając przy przesłodzonej herbacie relacji kobiet z Irpienia. Emocjonalnie byłem w stanie natychmiast wyjść z transparentem „NATO No-fly Zone Now!” Ale jednak wiem, i putinowski elity też to wiedzą, że żadnej takiej gardłowej presji ze strony Zachodu nie będzie. A presje wewnętrzne to skomplikowana sprawa, gdzie na każdy entuzjastyczny wpis pod ukraińską piosenką przypada taki choćby wywiad w niezależnej internetowej tv przeprowadzany z przebywającym w Gruzji Fiodorem Czistiakowem (liderem grupy Ноль, śpiewającej od lat 80-tych literackiego ironicznego rocka, coś na kształt powiedzmy „Elektrycznych Gitar”): [2]. O wojnie ten człowiek, który byłby tu jakąś nadzieją na antyreżimowe stanowisko, mówi w skrócie to co Cornel West: „wielka tragedia”.
Więc umówmy się może, że za jeżeli za trzy miesiące, pod koniec czerwca, Rosjanie nadal będą w Chersoniu to jednak jest „low-intensity conflict” po prostu, bez szybkich radykalnych rozwiązań – natomiast z uwagą Europy i Zachodu jakiś go połowicznie przyciągającą i tworzącą scenę dla wschodnioeuropejskiej perspektywy.
Jeżeli się zaś pomylę i wyjdę na „starego PPS-owca” to chyba trudno wyobrazić sobie przytyk, który byłby jednocześnie większym zaszczytem.
Do playlisty dorzucam rytm reagge z Charkowa, z tekstem nader aktualnym:
link to youtu.be
[1] link to aa.com.tr
[2] link to youtu.be
@awal
” Te wektory (polityka, praca) w Kazachstanie czy Turkmenistanie wciąż wskazują na Moskwę ”
Właśnie. I nawet „low intensity” związanie na stałe wojsk rosyjskich po prostu ich przewektoruje, czasem na Chiny, czasem na Zachód, czasem na Turcję. A jeśli to na dodatek będzie koniec typu „samobójstwo Hitlera w bunkrze”, przewektorowanie przejdzie bardzo gwałtownie.
„Więc umówmy się może, że za jeżeli za trzy miesiące, pod koniec czerwca, Rosjanie nadal będą w Chersoniu”
Wtedy oczywiście przyznam ci rację, ale cholernie trudno mi to sobie wyobrazić. Wiele rzeczy w tej wojnie nie ma precedensu, np. tempo utraty generałów. Rosja ponosi teraz gwaltowniejsze straty niż w Donbasie (czy właściwie jak dotąd gdziekolwiek bądź).
@WO
„A dla mnie to ciekawe, ile pod tymi ukraińskimi piosenkami na jutubie jest komentarzy typu „pozdrowienia z Uzbekistanu, trzymajcie się”.’
GW dała artykuł o demografii, czyli kto idzie w kamasze i walczy („Dwa wielkie mity rosyjskiej armii. Właśnie upadają”) link stamtąd.
Jest tam lista rannych, czytasz bukwy to sam zauważysz imiona
link to twitter.com
Raz czy dwa zdarzyło mi się napisać komentarz, ale nigdy nie sądziłem, że wrzucę muzykę
link to youtube.com pozdrowienia z Groznego
i na specjalne życzenie Gospodarza
link to youtube.com
„w Turkmenistanie doszło parę dni temu do przekazania władzy drugiemu pokoleniu postsowieckiej dynastii, czego świat nawet nie zauważył”
Bo i do tego kraju trudno jest wjechać, i trudno zeń wyjechać 🙂
@Dar Dud
Na Korsykę wjechać łatwiej. A przypadkiem doszło tam do fali zamieszek w ostatnich dniach, po których francuski rząd po raz pierwszy od dwóch dekad poczuł się zmuszony mówić o zwiększonej autonomii dla wyspy. Wczoraj natomiast demonstracja solidarnościowa odbyła się na włoskiej Sardynii. Nie chcę tu snuć żadnych spekulacji, ale Rosja potrafiła podsycać na swoją korzyść takie sytuacje i choć przegrywa aktualną wojnę w infosferze (głównie dlatego, że wojna ta przebiła „czwartą ścianę” i stała się dla Europejczyków czymś namacalnie realnym), to jednak będzie się uczyć i szukać sposobów odrobienia strat.
Mnie mignęło, że nowy dzierżawca Turkmenistanu pierwsze przemówienie wygłosił po angielsku, a ludzie opatrują przekazywane sobie banknoty antywojennymi hasłami. Także Awalu, widzimy.
@❡
„Mnie mignęło, że nowy dzierżawca Turkmenistanu pierwsze przemówienie wygłosił po angielsku…”
Racja, czyż jest coś piękniejszego niż te pierwsze przemówienia?
„Jeśli chodzi o integrację europejską, to nie tylko wspieramy ten proces, ale też patrzymy na niego z nadzieją. Czynimy to jako naród, który wyciągnął wnioski z zimnej wojny i zgubnej ideologii okupacji. … Dziś musimy oświadczyć jednoznacznie i z pełnym przekonaniem: zimna wojna się skończyła. (oklaski)”
Przemówienie Władimira Putina w niemieckim Bundestagu, 25 września 2001 r.
link to bundestag.de
@Awal Biały
Przemówienie Władimira Putina w niemieckim Bundestagu, 25 września 2001 r.
Może kłamał, może mu się wydawało, że jest Aleksandrem II, a potem uznał, że jest jednak Mikołajem I, a może po prostu czytał co mu napisali doradcy.
Ja bym z tego nie wnioskował, że należy ignorować, co mówią politycy.
@Awal Korsyka i Sardynia
Oczywiście, że Rosja podkręcała nastroje np. w Katalonii przed referendum niepodległościowym, ale skuteczność tych działań była i jest nieprzesadna, zresztą kiedy spojrzeć na włoską Ligę Północną, to już nic a nic nie chcą secesji. A kasę wzięli.
Co do Azji Centralnej – pytanie, czy tam za chwilę Pakistan nie zacznie mieszać. Ma teraz całkiem dobry dostęp.
Dyplomaci Pakistanu wystąpili przeciw premierowi podczas jego wizyty u Putina, teraz czeka go też głosowanie wotum nieufności.
@Gammon No.82
„Ja bym z tego nie wnioskował, że należy ignorować, co mówią politycy.”
Dlaczego ignorować? Czytać w kontekście. Putin w 2001 r. oferował Niemcom strategiczne partnerstwo z pominięciem krajów pośrednich, ubierając to w słownictwo, które było do zaakceptowania w niemieckim parlamencie. Przedstawiał Rosję jako kraj który „więcej wydaje na naukę niż na zbrojenia” i jest otwartym polem dla inwestycji. W czasie rządów Schrödera i Merkel nie była to oferta nieskuteczna.
Natomiast Serdar Berdimuhamedow w swojej ukartowanej wypowiedzi dla zagranicznych dziennikarzy (nie tyle przemówieniu, co „odpowiedzi” na „konferencji prasowej”) obiecywał tworzenie silniejszej klasy średniej, co w tamtejszym kontekście oznacza kupowanie spokoju klanowych liderów zubożałego społeczeństwa. Ponadto w jego programie gospodarczym przykuło moją uwagę „poszerzenie gamy wzorów eksportowych dywanów”. Koneser postsowieckiej popkultury może rzucić okiem tu: link to youtu.be
Dobry wieczór — link to youtube.com
@Awal Biały
w swojej ukartowanej wypowiedzi dla zagranicznych dziennikarzy
Co, jak, dla kogo i po jakiemu się mówi w aktualnej sytuacji politycznej, zwłaszcza gdy się mówi z wyrachowania, może nie być bez znaczenia. No ale nie znam się.
@Gammon No.82
„Co, jak, dla kogo i po jakiemu się mówi w aktualnej sytuacji politycznej, zwłaszcza gdy się mówi z wyrachowania, może nie być bez znaczenia”
Wiesz, to nie jest chyba w tym wypadku jakaś wielka zagadka. Ma nie być drugiego Kazachstanu. Przy czym reżim Turkmenistanu jako kraju „neutralnego” prosi wszystkie zainteresowane strony o uprzejme niewtrącanie się w jego totalitarne rządy, łamanie praw człowieka, przemyt afgańskiej heroiny itp. Płacąc za to gazem i zwalczaniem prawdziwych lub urojonych islamistów. Ten kraj jest w zasadzie regionalną Koreą Północną (powiedzmy że „light”), łącznie z białymi zeszycikami w jakich oficjele zapisują myśli władcy. Pojawiły się one również na inauguracji juniora. Czy junior coś w tej sprawie zmieni? Większość precedensów typu Baszar Asad, subtelny okulista z Londynu, jest mało zachęcająca. Po prostu, wbrew wszystkim nadziejom jakie Zachód inwestuje w takich ludzi, kiedy zaczynasz jako niekontestowany jednowładca to twojemu otoczeniu nie będzie na rękę dopuszczanie kontestacji. Więc z każdym kolejnym kryzysem skręcasz w stronę zamordyzmu (u nas też to widzimy).
@Awal Biały
Jako stary zgred, który spędził prawie połowę życia w ancien régime’ie i świecie dwubiegunowym, nie sądziłem, że to jest deklaracja RIGCzu, tylko sugestia: „w obecnej sytuacji wolimy być prozachodnimi sukinsynami, niż prorosyjskimi sukinsynami”. Albo inaczej: „jesteśmy Hondurasem, nie Koreą Północną”.
@wo:
„„Więc umówmy się może, że za jeżeli za trzy miesiące, pod koniec czerwca, Rosjanie nadal będą w Chersoniu”
Wtedy oczywiście przyznam ci rację, ale cholernie trudno mi to sobie wyobrazić.”
Czasami mnie zadziwia że Gospodarz ma czelność nazywać się pesymistą. W tej kwestii jestem zdecydowanie team Awal.
A oddając sprawiedliwość tym, którzy umieli przewidywać przyszłość to 8 lat i jeden dzień temu johanna_haase pod notką Spinfelczerzy, z właściwym sobie przywiązaniem do konkretu, pisała:
„Gruzini dostali 30 wyrzutni Gromów, 20 razy wystrzelili, strącili 9 samolotów i śmigłowców – wynik niezły i da się go na Ukrainie zmultiplikować. Trochę to jest „walczymy z Rosją do ostatniego Ukraińca”, ale jest to konkretne działanie, które będzie Rosję potencjalnie drogo kosztować.”
To „walczymy z Rosją do ostatniego Ukraińca” utkwiło mi w pamięci bo uważałem za zbyt brawurowe nawet jak na figurę retoryczną. Dziś myślę, że skoro johanna pisała „do ostatniego” to jest stanowczo za wcześnie żeby liczyć na rychły przełom.
@Gammon No.82
„w obecnej sytuacji wolimy być prozachodnimi sukinsynami, niż prorosyjskimi sukinsynami”
Jeżeli taka myśl przemknęła komuś w Turkmenistanie przez głowę to przede wszystkim ze względu na sankcje. Jest sporo osób na świecie, którzy przeżyli ostatnio niemiłe momenty słysząc, że w Europie zajmuje się jachty i domy konkretnym, często znanym im ludziom robiącym w podobnych branżach co oni (defraudacje, korupcja, wymuszenia, pranie pieniędzy) [1]. Przy czym jednak Rosja też nakłada sankcje, formalnie lub nieformalnie (może przestać dostarczać broń, poprzeć konkurencyjny klan, jak w Kazachstanie itp.). Więc najlepiej byłby – sądzę że to jest ogólna logika jaka obecnie przeważa w azjatyckim otoczeniu Rosji od Turcji po Chiny – gdyby sytuacja się po prostu uspokoiła i pozwoliła na dalsze pozostawanie w szarej strefie. Zełenski może od tych różnorodnych niedemokratycznych reżimów uzyskać wsparcie jeżeli ugruntuje ich przekonanie, że uspokojenie sytuacji jest niemożliwe bez niego.
@q
„A oddając sprawiedliwość tym, którzy umieli przewidywać przyszłość…”
Tak jak WO [2]. My czeladzią giganta.
[1] link to occrp.org
[2] link to ekskursje.pl
@awal
„Tak jak WO [2]. My czeladzią giganta.”
Jednak nie. O ile eskalacja konfliktu w Ukrainie była trafnie zdefiniowanym ryzykiem, o tyle główną tezą było wezwanie do pragmatyzmu w podejściu do problemu uchodźców i postawione diagnozy były zupełnie nietrafione.
„Jeśli więc ktoś proponuje, żebyśmy sobie wybierali i przebierali, że nie chcemy Syryjczyków, ale weźmiemy Ukraińców, ten proponuje rzeczy niemożliwe.”
Rozwój wydarzeń pokazuje, że z punktu widzenia pragmatyzmu mniejszym wyzwaniem jest przyjęcie 10 uchodźców z Ukrainy niż 1 z Bliskiego Wschodu czy Afryki. Z wielu różnych powodów (bliskość kulturowa i geograficzna, istnienie ukraińskiej diaspory, profil demograficzny uchodźców, wspólne rozumienie zagrożenia) polskie społeczeństwo jest dużo bardziej skłonne do angażowania się w pomoc Ukraińcom. A wobec słabości państwa w tym obszarze, działania wbrew nastrojom społecznym byłyby skazane na klęskę. Wolę sobie nie wyobrażać jak wyglądałoby przyjęcie w ciągu 3 tygodni 200000 uchodźców z Białoruskiej granicy, zakładając że Łukaszenko byłby w stanie ich w takim tempie dostarczać. Obserwując ogólnopolski (z nielicznymi sprawiedliwymi wśród narodów świata) opór przeciwko ubiegłorocznym uchodźcom i słuchając wymówek, że gdyby to byli _prawdziwi_ uchodźcy to byśmy oczywiście z chęcią pomagali, obawiałem się że ta deklaracja okaże się pusta kiedy wyzwanie się zmaterializuje. A to co widzę wokół siebie i w mediach bardzo miło mnie zaskakuje. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę że ludzki zapał i zasoby niebawem się wyczerpią i będziemy (państwo i społeczeństwo) mierzyć się z dużym problemem.
@uchodźcy jedni vs drudzy
Nie ma tu żadnego porównania gdyż: dominującym stosunkiem do Ukraińców jest to, że to są tacy Polacy tylko trochę zrusyfikowani, tacy Kargule tylko ciut bardziej, ale dajmy im miesiąc dwa między nami i będą z powrotem „normalnymi” Polakami. Więc to nie wojna ale fakt że to „nasi” determinuje pozytywny stosunek sporej części społeczeństwa do nich, tej samej która jednocześnie zieje nienawiścią na uchodźców na tej innej granicy którzy „nasi” nie są. Także mnie trochę wkurwiają te teksty o tym jak to Polacy cudownie się zachowują w tej sytuacji, bo jakąś część tego zachowania wynika z pobudek czysto nacjonalistycznych by nie powiedzieć rasistowskich.
@embercadero „mnie trochę wkurwiają te teksty o tym jak to Polacy cudownie się zachowują w tej sytuacji, bo jakąś część tego zachowania wynika z pobudek czysto nacjonalistycznych by nie powiedzieć rasistowskich.”
Czyli co, lepiej byłoby, gdyby Polacy przywitali Ukraińców kamieniami, bo może i byłoby to okropne, ale przynajmniej nie miałbyś dysonansu poznawczego? Ludzie są przedziwni.
Lepiej by było gdyby Ukraińcy zatrzymujący się w polskiej części Rusi Czerwonej nie myśleli, że muszą jechać dalej, najlepiej do Poznania. W Lublinie już rady rodziców żądają segregacji w szkołach, a przedsiębiorcy pakują po 70 Ukrainek i dzieci do domków jednorodzinnych.
@q
Nie chcę zaczynać ogólnego offtopu o uchodźcach i migrantach (podobnie jak WO rozróżnienie uważam za sensowne tylko do pewnego stopnia – uchodźca uciekający przed wojną lub prześladowaniem może stać się migrantem ekonomicznym, a migrant – uchodźcą, oba scenariusze widzimy lub zobaczymy przy okazji tej wojny, natomiast polityki państwa potrzebne w obu wypadkach są podobne). Zauważę jedynie że:
– Zeszłoroczne działania Białorusi były, co widać chyba wyraźnie, częścią rosyjskiego przygotowania operacji ukraińskiej. W optyce putinowskiej służb miały one zdestabilizować Polskę oraz przygotować grunt pod osamotnienie Ukrainy – spodziewano się, że ukraińscy uchodźcy spotkają się z podobną jak Syryjczycy i Afgańczycy nakręcaną odgórnie wrogością, i że nasze państwo zawiedzie w obliczu ich napływu. Opierano się na trafnej obserwacji polityki szczucia na uchodźców przez PiS w 2015 r. i w sumie słusznie przewidziano, że w zakresie bezpośredniej odpowiedzialności tej władzy przyjęcie uchodźców z Ukrainy odbędzie się w trybie „Dworzec Centralny”. Putiniści zapomnieli jednak lekcji 1956 r., kiedy w czasie radzieckiej pacyfikacji Budapesztu władze PRL były wprawdzie ich sojusznikami, lecz polskie społeczeństwo ofiarnie oddawało krew w stacjach PCK. Nie doszacowali też emocjonalnej dawki strachu i współczucia, jaką zaaplikują w Polsce, pokazując niszczenie ukraińskich miast, od naszych różniących się tylko alfabetem na szyldach.
– Ukraińscy uchodźcy na zachodzie Europy trafiają – jak już zauważyli koledzy – w koleiny procedur i instytucji stworzonych przy poprzednich okazjach: wojny w Jugosławii, w Afganistanie, w Syrii, emigracji rosyjskich Niemców po upadku ZSRR. Te procedury i instytucje są drożne bo wykonały swoją pracę w poprzednich latach i ich ówcześni podopieczni są już w większości poza tym systemem – adaptacji tych poprzednich grup w zachodnich społeczeństwach nie ma co idealizować, napotyka ona na liczne wyzwania, ale też nie ma co zakładać że z Ukraińcami będzie inaczej. Kluczem jest zawsze przyznanie wprost wyborcom i aparatowi państwa: ci ludzie tu są, w dużej części tu zostaną, w naszym wspólnym interesie jest danie im tych samych praw i szans, jakie mają autochtoni – edukacyjnych, zawodowych, kulturowych, politycznych.
@embercadero
„to są tacy Polacy tylko trochę zrusyfikowani, tacy Kargule tylko ciut bardziej…”
Osobiście nie mam nic a nic takiego wrażenia. Widzę ludzi (a mam bliższy kontakt głównie z osobami z obszaru Kijowa), którzy wietrzejącą już kulturową warstwę po-sowiecką łączą z silniejszą niż u nas akomodacją zachodnich wpływów (co zresztą jest ogólną tradycją carskiego imperium – jeżeli pomyślisz chwilę o tych wszystkich „butierbrodach” i „rostbifach”). Jeżeli coś mnie ujmuje czasem jako głęboko wspólne z nami to staropolskie archaizmy wychylające czasem z ich mowy (dla nich przezroczyste).
@awal „wietrzejącą już kulturową warstwę po-sowiecką łączą z silniejszą niż u nas akomodacją zachodnich wpływów (co zresztą jest ogólną tradycją carskiego imperium – jeżeli pomyślisz chwilę o tych wszystkich „butierbrodach” i „rostbifach”)
Moje absolutnie ulubione rosyjskie słowo to „karandaszki”
@q
Tylko, że to nie jest prawda. Ukraińcy mają silną własną motywację do walki (na tyle silną, że W.Zełenski, może mieć problem z negocjowaniem pokoju czy nawet zawieszenia broni). Odbieranie im sprawczości i ustawianie ich w roli naszych agentów to łestplejning najgorszego sortu.
Na chwilę wrócę do popkultury.
Zastanawiałem się, czy w ogóle istnienie Ukrainy i jej dążenia niepodległościowo było zauważane przez zachodnich autorów książek sensacyjnych.
Przychodzi mi do głowy tylko jeden przykład – Frederick Forsyth, „Diabelska alternatywa”.
Oto jedna grupa desperatów porywa radziecki samolot pasażerki i żąda lotu do Izraela, druga grupa opanowuje supertankowiec NA Morzu Północnym i grozi spowodowaniem katastrofy ekologicznej.
Kapitan statku zostaje wysłany przez porywaczy jako negocjator i rozmawia ze sztabem kryzysowym:
„- A kim oni właściwie są? – ponownie włączył się Preston. – Czy to Żydzi? Arabowie? Czerwone Brygady?
Larsen ze zdziwieniem popatrzył po twarzach otaczających go ludzi. Dopiero teraz przypomniał sobie, że oprócz niego nikt jeszcze nie wie, kim są porywacze.
– To Ukraińcy – powiedział. – Nacjonaliści ukraińscy. Dowódca przedstawia się jako Swoboda. Mówi, że po ukraińsku znaczy to “wolność”. Między sobą mówią wyłącznie w języku, który rzeczywiście może być ukraiński. W każdym razie to któryś z języków słowiańskich.
– No to na co im ci Żydzi z Berlina? – zirytował się premier Grayling.
– Tego nie wiem. Swoboda twierdzi, że to ich przyjaciele.
– Zaraz… – ambasador Voss głośno pomyślał. – Chyba wszyscy daliśmy się nabrać na to, że Miszkin i Łazariew to Żydzi, którzy chcieli uciec do Izraela. Ale oni przecież obaj są z Ukrainy, ze Lwowa. Nikt nie wpadł na to, że mogą być równie dobrze dysydentami ukraińskimi.”
Podkreślam: „nikt nie wpadł na to”
@steelman „Odbieranie im sprawczości i ustawianie ich w roli naszych agentów to łestplejning najgorszego sortu.”
Nie odbierając im sprawczości, doświadczenia bojowego od 2014r., talentów taktyczno-strategicznych i ducha walki trzeba jednak również zauważyć, że wywiad, szkolenie i spora część uzbrojenia są zachodnie. Bez tego Ukraińcy byliby w dużo, dużo gorszej sytuacji walki partyzanckiej w ruinach miast.
Z innej beczki: Belgowie tłumaczą, że no po prostu muszą zarabiać kasę w Rosji:
„Większość z około 250 belgijskich firm posiadających filie w Rosji odmawia wstrzymania działalności na jej terenie – informuje belgijska gazeta „L’Echo”. „To nie oznacza, że popieramy zbrojny atak Rosji na Ukrainę” – tłumaczą biznesmeni.
W oficjalnych oświadczeniach większość belgijskich firm podała, że powodem pozostania na rosyjskim rynku jest „solidarność z tamtejszymi pracownikami i klientami”.
link to wyborcza.biz
Mam pytanie do Szanownych Komcionautów, co myślicie o tezie, że ta wojna będzie wojną do ostatniego ROSYJSKIEGO żołnierza?
Zgadzam się, że za 3 miesiące Chersoń będzie raczej okupowany. Ale za pół roku – już niekoniecznie. Spotkałem się z opinią, że Zachód nie odpuści. I może to zrobić (a właściwie robi) na różne sposoby. Jednym z najciekawszych jest wysłanie własnych wojsk do ukraińskiego Legionu Cudzoziemskiego, czy jak to zwą. Pod przykrywką idealistów, którzy jadą do Ukrainy przeżyć przygodę życia i zrobić coś dobrego dla świata, pojadą tam mniej lub bardziej spójne oddziały wyposażone w najlepszy możliwy sprzęt i doskonale wyszkolone w jego używaniu. Może nie baterie Patriotów, ale coś oczko niżej już tak. To może trochę potrwać zanim taka operacja się rozkręci, ale możliwe, że to już jest wprowadzane.
To by było trochę tak, jak te ich „zielone ludziki” tylko po naszej stronie, a uzbrojenie akurat było na wyprzedaży.
@sheik.yerbouti
„Nie odbierając im sprawczości, doświadczenia bojowego od 2014r., talentów taktyczno-strategicznych i ducha walki trzeba jednak również zauważyć, że wywiad, szkolenie i spora część uzbrojenia są zachodnie.”
To tak jak z armią rosyjską/ radziecką w okresach jej największych sukcesów. Militarne czy gejmingowe komentarze z mojej strony to sprawa mocno ryzykowna, ale coś zdaje mi się, że Moskwa przekonuje się oto jak to jest walczyć „Wehrmachtem” przeciw „Red Army po uruchomieniu Lend-Lease” względnie Szwedami przeciw artylerii Jacoba Bruce’a pod Połtawą (i to dziś niemalże pod tą samą Połtawą).
@Adam Hazelwood
„Jednym z najciekawszych jest wysłanie własnych wojsk do ukraińskiego Legionu Cudzoziemskiego”
Nic takiego nie nastąpi. Niemcy mają „armię parlamentarną”, w ich kulturze politycznej to niemożliwy manewr (i dobrze). Francuzi nie mają skrupułów z przekraczaniem różnych podobnych granic, ale tylko w swojej sferze postkolonialnej (Sahel), na pewno nie na wschód od Renu. Będą organizujący się w Polsce ochotnicy białoruscy, może bałtyccy – bez dużego znaczenia militarnego, choć ważni jako symbol.
To co w tym kontekście jest znaczące i niespodziewane to silna solidarność południa Europy – Włoch, Portugalii. Która jednak przybiera formy ściśle cywilne.
@awal
„jeżeli pomyślisz chwilę o tych wszystkich „butierbrodach” i „rostbifach”)”
Julian Ursyn Niemcewicz odnotował w pamiętnikach, że rosyjski dowódca, który go wziął w niewolę, cały czas mu dowodził, że jest bardziej zachodni, powołując się na różne cytaty (które przekręcał), a potem dogadywał „vous ne siavez rien” (Niemcewicz oczywiście szczególnie pilnie odnotowywał błędy w jego francuskim).
Parę stron potem Niemcewicz patrzył, jak ów dowódca kazał wychłostać lekarza służącego w tym oddziale (miał jakieś greckie imię, pewnie był z Lewantu). „Za co?” – zapytał. „Za nic, po prostu dawno nie dostał” – wyjaśnił mu Bardzo Zachodni Rosjanin.
@ah
„Mam pytanie do Szanownych Komcionautów, co myślicie o tezie, że ta wojna będzie wojną do ostatniego ROSYJSKIEGO żołnierza?”
Jako absolwent Akademii Wojennej Paradoksu wyjaśniam, że to prawie nigdy nie jest do „ostatniego żołnierza”. Był jeden zbliżony przypadek w Paragwaju, ale tam też to było raczej do utraty 70%. W drugiej światówce utrata 20% oznaczała utratę inicjatywy strategicznej – i trochę to właśnie już widzimy, Rosjanie z całą pewnością nie mają dwóch rzeczy: cukru i inicjatywy strategicznej.
@q
„zakładając że Łukaszenko byłby w stanie ich w takim tempie dostarczać. ”
Ale nie byłby, więc to takie typowe onucowe zakładanie rzeczy niemożliwych („a gdyby Meksyk dołączył do Chin i urządził laboratoria biologiczne”). Poza tym proszę odróżniać kryzys 2017 od kryzysu 2021, to dwie różne fale, wtedy AKURAT główne szlaki szły inaczej (i to był świetny moment na dyskretne umocnienie naszych granic, ale oczywiście PiS nie kiwnął palcem).
@Adam H „Mam pytanie do Szanownych Komcionautów, co myślicie o tezie, że ta wojna będzie wojną do ostatniego ROSYJSKIEGO żołnierza?”
Tu absolutnie fascynujący artykuł w WSJ o obronie Wozniesieńska, z adekwatnym cytatem:
„As darkness fell March 2, Mykola, who owns a company transporting gravel and sand, took cover in a grove on the wheat field’s edge under pouring rain. The Russian tanks there would fire into Voznesensk and immediately drive a few hundred yards away to escape return fire, he said.
Mykola was on the phone with a Ukrainian artillery unit. Sending coordinates via the Viber social-messaging app, he directed artillery fire at the Russians. So did other local Territorial Defense volunteers around the city. “Everyone helped,” he said. “Everyone shared the information.”
Ukrainian shelling blew craters in the field, and some Russian vehicles sustained direct hits. Other Ukrainian regular troops and Territorial Defense forces moved toward Russian positions on foot, hitting vehicles with U.S.-supplied Javelin missiles. As Russian armor caught fire—including three of the five tanks in the wheat field — soldiers abandoned functioning vehicles and escaped on foot or sped off in the BTRs that still had fuel. They left crates of ammunition.”
link to wsj.com
To WSJ więc oczywiście Javeliny najważniejsze, ale Ukraina ma też własne tańsze sterowane laserowo i zdalnie odpalane rakiety Stugna-P na których masową produkcję nie dostała jednak wsparcia kapitałowego o które podobno prosiła. Na wielu filmikach widać moduł sterowania z produkcji eksportowej z napisami po arabsku. Geopolityczny geniusz oczywiście dostrzeże w tym proxy war finansowaną petrodolarami.
@unikod „To WSJ więc oczywiście Javeliny najważniejsze”
Nie przeczytałeś. To długi artykuł, słowo Javelin występuje w nim bodaj raz.
@Uniwersytet Paradoxu
Pomijając moją ciekawość kiedy Gospodarz wrzuci kolejny wpis o HoI4 (nowy dodatek chyba mógł otworzyć nowe okna) i jeszcze większą ciekawość czy będą o Victorii III („próba szybkiego stworzenia możliwie najbardziej socjalistycznego państwa), to a propos wojny na Ukrainie.
Wydaje mi się, że nie zauważa się tego, że jest to pierwsza symetryczna wojna,w której bierze któraś z potęg militarnych od… Pustynnej Burzy? (jeśli uznać, że to był konflikt symetryczny, bo jednak przewaga technologiczna i materiałowa było gigantyczna). Jeśli nie Pustynna Burza to do podobnych sytuacji musielibyśmy się cofnąć do Wietnamu lub wojen izrealsko-arabskich.
Rosja dostaje w zęby w Ukrainie nie tylko dlatego, że walczy z zaprawioną 8 letnim konfliktem Ukrainą (do tego zaprawioną w walce z tym właśnie przeciwnikiem, przeciwko temu właśnie sprzętowi), mającą co by nie mówić sporą bazę przemysłową. I nie tylko dlatego, że armia ukraińska dostaje te Javeliny i NLAWy. Ale moim zdaniem głównie dlatego, że latają AWACSy, że latają satelity, że wywiad robi swoje – co kończy się ostrzałami centr dowodzenia i stratami wśród generałów, to się kończy tym, że to Ukraińcy mają przewagę w ocenie sytuacji, nie uderzają na ślepo, co więcej uderzają z kierunków, których rosyjska armia się nie spodziewa.
Wbrew ukraińskiej propagandzie „obrona terytorialna+javelin”+”hitech drony” to jest wojna gdzie ukraińskie czołgi i artyleria (wspierane przez piechotę z javelinami i drony) robi znaczną część roboty. Ta armia nie działałaby tak dobrze gdyby nie NATOwskie rozpoznanie i być może NATOWskie środki walki elektronicznej.
Przekładajac to na Paradoxowe rozumienie, to jakaś decyzja sojuszu, która daje gigantycznego buffa wszystkim ukraińskim oddziałom.
@Awal inny alfabet na szyldach
Nie zdziwiłbym się, jakby po zakończeniu okresu wojny (oczywiście zwycięskiej dla Ukrainy) w ramach Wielkiego Narodowego Resetu i pożegnania z rosyjską strefą wpływów Ukraina zmieniłaby alfabet na łaciński.
W odwrotnym kierunku poszła Serbia parę lat temu – przeszła na cyrylicę z powodów politycznych.
@”to są tacy Polacy”
Wkładając to w kategorie szersze, antropologiczne: ludzie tacy jak my.
Żaden polityk nie zrobił tyle dobrego dla stosunków polsko-ukraińskich (pojednanie/poczucie wspólnoty losu/dobrosąsiedzkość), co Władimir Putin.
@Adam Hazelwood
Wydaje się, że Ukraińcom akurat ludzi nie brakuje (w tym tych z doświadczeniem bojowym). Taki zagraniczny zaciąg zrobiłby różnice gdyby chodziło o „ochotników” albo instruktorów obsługujących np. sprzedane Ukrainie Predatory czy zachodnie pociski manewrujące, na co nie ma widoków (o tym drugim Biden się ostatnio zająknął, ale nie dam głowy czy to nie błąd w tłumaczeniu).
To co Ukraińcom jest naprawdę potrzebne (i możliwe) to artyleria (w tym przeciwlotnicza) oraz sprzęt opancerzony. Na świecie jest od diabła i trochę rozmaitego rosyjskiego i radzieckiego sprzętu. USA (bo UE chyba nie) mogłyby urządzić skup tego sprzętu i przekazywać Ukrainie.
@Adam Hazelwood
„To może trochę potrwać zanim taka operacja się rozkręci, ale możliwe, że to już jest wprowadzane.”
Zgodnie z wieściami od znajomej osoby, która już jest w Legionie Międzynarodowym, przynajmniej na razie niczego takiego nie widać.
@waclaw
Będzie trudno, Ukraińcy już mają własną cyrylicę (różnice są niewielkie ale są) i chyba są do niej przywiązani. Zresztą Zachodowi dobrze zrobi większa różnorodność, także w tej dziedzinie.
Jak dla mnie to na łacinkę przejdzie prędzej Białoruś po pozbyciu się Łukaszenki niż Ukraina.
„na łacinkę przejdzie prędzej Białoruś”
O ile wiem, na Białorusi już są oficjalnie używane 3 alfabety, więc byłaby to tylko kwestia proporcji.
A białoruski nie umiera? O ukraiński już toczył się spór Galicji i Lodomerii link to en.wikipedia.org plus to jest jednak pozbywanie się obecnej literatury i zabytków języka.
@Wacaław
„Ukraina zmieniłaby alfabet na łaciński”
Jest to jakaś być może opcja w przypadku połukaszenkowskiej Białorusi – część rozwoju białoruskiego języka literackiego utrwalono łacinką. Ukraina ma swoją odmianę grażdanki, która jest dla nich tak samo swoista jak kościół greko-katolicki – a przy tym w równej mierze europejska jak alfabet grecki czy bułgarski.
@s.trabalski
„USA (bo UE chyba nie) mogłyby urządzić skup tego sprzętu i przekazywać Ukrainie.”
No właśnie UE mogłaby. Logistycznie to to samo (tylko w drugim kierunku) co rozprowadzanie szczepionki, którym Unia już się zajmuje przeważnie w tych samych krajach. Pfizer mógłby iść w barterze za strieły.
@janekr
Nie, oficjalnie używa się tylko cyrylicy, nawet jeśli nie zabrania się pisać łacinką. No i białoruski jest w sytuacjach oficjalnych wypierany przez rosyjski.
@❡
Umierać mimo wszystko nie umiera, tzn. jest w odwrocie w przestrzeni publicznej w porównaniu z rosyjskim przez politykę Łukaszenki, ale nadal nie na tyle, żeby wymrzeć i właśnie częściowo na przekór Łukaszence jest używany coraz częściej przez opozycjonistów (co widać w ostatnich latach na przykładzie małżeństwa Cichanouskich – mąż w mediach społecznościowych podpisywał się jeszcze jako Siergiej Tichanowski, ale żona już celowo jako Swiatłana Cichanouskaja, a nie Swietłana Tichanowskaja). Więc podejrzewam, że po obaleniu Łukaszenki doszłoby prawdopodobnie do rewitalizacji białoruskiego tak jak było z ukraińskim w Ukrainie.
@Awal UE i skup sprzętu
Geograficznie i logistycznie tak, mentalnie niestety nie bardzo. Chyba, że dałoby się stworzyć jakieś porozumienie obchodzące Niemcy i (niestety) Francję. Gdybyś tylko Polska miała jakąś dyplomację…
@białoruskie alfabety
Historycznie bardzo ważne dla białoruskiego języka literackiego było pismo arabskie – używane przez tamtejszych Tatarów. To jest chyba mało znany acz fascynujący temat jak w ogóle źródła kultury białoruskiej.
link to wyborcza.pl
@D.N.L
Podzielam Twoją ocenę co do znaczenia zachodniego rozpoznania. Jak ogólnie widzisz sytuację? Wydaje mi się, że aktualnym celem Rosji jest ostateczne zdobycie Mariupola, zajęcie całości okręgów donieckiego i ługańskiego (co niestety, krok po kroku się przybliża, obrona ukraińska na linii kontaktu jest powoli zamykana w okrążeniu) oraz próba maksymalnego poszerzenia „korytarza krymskiego” na północ i zachód ku ukraińskim miastom: Zaporożu, Krzywemu Rogowi, Odessie. Kijów i Charków na serio nie będą już zajmowane, lecz obecne w tych rejonach armie rosyjskie wiążą siły obrońców, uniemożliwiając ich przerzucenie na południe. Wyczerpanie ludzkie i sprzętowe działa na obie strony niestety w proporcjonalnym stopniu. Działania dywersyjne na rosyjskich tyłach i dzielny opór okupowanych cywili niestety nie zmienią obrazu. Mógłby to uczynić któryś ze scenariuszy puczu, buntu itd. o których spekulowaliśmy powyżej – ale w ich braku czy widzisz ściśle militarną opcję zablokowania tego zakładanego tu przeze mnie „planu minimum” Rosji?
Nie podzielam zdania o rozpoznaniu, bo AWACS to technologia lat 70 do której mają zagłuszacze, poza tym nie ma zasięgu monitorować głównych teatrów starć. Generałowie giną bo taką mają strukturę czy też łączność że muszą osobiście udawać się na front, co jest wielkim szczęściem.
> Działania dywersyjne na rosyjskich tyłach i dzielny opór okupowanych cywili niestety nie zmienią obrazu.
To jest nie uwzględniając przyczyn początkowych sukcesów (atak od tyłu na kolumny logistyczne), czy treści tego kawałka z WSJ.
@dnl
„czy będą o Victorii III”
Żeś mi pan smaka narobił! Pomyślałem, że już wyszła…
@❡
„Nie podzielam zdania o rozpoznaniu…”
Informacje o tym co właściwie NATO daje Ukraińcom do dyspozycji w obszarze rozpoznania są – co zrozumiałe – mało czytelne, jednak ten generał zgodnie z rosyjską tradycją musztrujący sierżantów na pierwszej linii nie ginie chyba tylko dlatego, że tak chce kozacka piosenka o tej puli co w sierce trafiła mienia.
„To jest nie uwzględniając przyczyn początkowych sukcesów…”
Pomimo tych ukraińskich sukcesów, dających wiele okazji do szczerego podziwu, Rosja przy ogromnych stratach posuwa się naprzód na tych liniach, które realizują jej klarujący się plan minimum. Politycznie będzie to mogła skapitalizować uznając władztwo republik ludowych na powiększonych obszarach oraz proponując „referendum” na pozostałych zajętych przez siebie terenach, po wywiezieniu z nich przez FSB kluczowych osób i grup zawodowych. Zachód niestety to weźmie (będzie na to naciskał Zełenskiego, obiecując pieniądze na odbudowę i szybką ścieżkę do UE). Być może jest tak, że np. krytyczna nieciągłość uzupełnień i napraw sprzętu wywróci ten rosyjski plan – ale na razie niestety to nie następuje. Chętnie poznam wszelkie korekty.
@Awal „Być może jest tak, że np. krytyczna nieciągłość uzupełnień i napraw sprzętu wywróci ten rosyjski plan – ale na razie niestety to nie następuje. Chętnie poznam wszelkie korekty”
Przecież nie wiadomo. Wszystko co wiemy, to oficjalne informacje względnie propaganda strony ukraińskiej. Tak jak nie wiemy, jaki jest stan regularnej ukraińskiej armii, w tak rudymentarnym zakresie – gdzie oni w ogóle są? – tak też nie wiemy, czy straty w rosyjskim sprzęcie są duże, bardzo duże czy katastrofalne. Zresztą – część zdobycznych rosyjskich BWP jest używana przez Ukraińców…
@”Zachód niestety to weźmie (będzie na to naciskał Zełenskiego, obiecując pieniądze na odbudowę i szybką ścieżkę do UE).”
Zachód jednak IMO coraz bardziej chce, żeby Putin spadł z rowerka, nie mam wrażenia, że popycha Zeleńskiego do rozejmu za wszelką cenę. Nawet Francuzi.
@AWAL
Nie mam jednolitego poglądu na temat tego co się dzieje. Uważam, że Rosja nie doceniła tak przeciwnika jak i zaangażowania NATO i weszła w wojnę o charakterze, którego się nie spodziewała (wspomniane wyżej uwagi o tym, że to pierwszy konflikt symetryczny na tym poziomie od czasów, gdy wojowano jednak zupełnie inaczej). To wojna, gdzie doświadczenia Syrii (tak samo jak i Amerykańskie np z Afganistanu czy walki z Państwem Islamskim w Iraku) nie przekładają się aż tak bardzo (dygresja – po paru latach wojen rosyjsko-ukraińskiej szkolenia amerykańskie dla armii ukraińskiej były dwustronne, bo Ukraińcy mogli się rewanżować doświadczeniem walki przeciwko nowoczesnemu sprzętowi rosyjskiemu, chociaż to aneqdatowe raczej spostrzeżenie).
Myślę, że swoje zrobił tu klasyczny problem autorytarnych krajów i instytucji – czyli udawane szkolenia itp, i nagle w chwili próby wyszły wszelkie braki. Które połączone z doświadczoną armią Ukrainy, nasyconą sprzętem i ze wsparciem rozpoznania dało mieszankę wybuchową.
Zakładam, że Rosja ciągle (być może siłą rozpędu zwiększoną tym, że zgłaszanie potrzeb odpuszczenia może być uznane za zdradę) próbuje zrobić to co chciałą. Zająć miasta, zrobić przewrót – nawet jeśli to jest faktycznie niemożliwe (nawet jak zdobędą to przecież żaden osadzony przywódca nie będzie w stanie zapanować nad krajem). Ale to chyba jak w korpo (ale mówię to jako osoba, która w korpo nigdy nie pracowała, tylko zna z opowiadań znajomych, tekstów Gospodarza i pasków Dilberta) – nie jest rzeczą niespotykaną, że Zarząd trzyma się celów, o których wszyscy niżej wiedzą, że są nierealne.
Drugą opcją jest to, że chodzi teraz o to by zdobyć pozycję która umożliwi „Wyjście z honorem” (czyli jakieś ustępstwa co do obwodów łużańskiego i donieckiego, może nawet w granicach administracyjnych, może w status quo ante, czy legalizacja Krymu) a jednocześnie zostawienie Ukrainy jak najbardziej zniszczonej, by nikt nie chciał pójść podobną drogą (i by móc grać na niepokojach). Tak interpretuje niszczenie zakładów Azuvstal (chociaż to Mariupol więc tam wszystko jest niszczone).
Przejście do coraz większego terroru może być próbą osiągnięcia tego drugiego, kosztem pierwszego.
Z punktu widzenia Ukrainy liczę na to, że będą prowadzić wojnę w ramach tezy „wojna to polityka prowadzona innymi metodami” i zrobią kontrofensywę, która da paliwo polityce. Okrążenie i zniszczenie dużej jednostki rosyjskiej może mieć polityczne znaczenie daleko większe niż czysto militarne. Śmierć kolejnych 2-3 tysięcy Rosjan nie zmieni sytuacji tak jak zamknięcie w kotle jednej czy dwóch batalionowych grup taktycznych i zmuszenie ich do poddania się. Oczywiście nie wiem czy to w ogóle możliwe – bo co innego korzystając z lepszego rozpoznania atakować rosyjskie kolumny wykorzystując luki w obronie, a co innego zamknąć kocioł, obronić się przed kontratakiem, próbami przebicia i uwolnienia – będąc siłą rzeczy przyspawanym do miejsca przy przewadze lotniczej i rakietowej przeciwnika. Życzę im zrobienia Falaise, ale możliwe, że to nie ten moment. Możliwe, że tego momentu po prostu nie będzie.
W takim wypadku pozostaje stopniowe niszczenie morale, pogarszanie zaopatrzenia (o które już teraz jednostki się biją, przez co dają błędne raporty przełożonym by otrzymać „większy budżet”) i czekanie na zmianę klimatu politycznego. Moim zdaniem jednak Ukraina na tym będzie traciła więcej niż Rosja. To nie na Rosję spadają bomby, to nie rosyjskie zakłady pracy są bombardowane, to nie rosyjskie dzieci będą miały traumy i to nie Rosja będzie musiała odbudować domy dla setek tysięcy mieszkańców.
Awalu, skąd ty bierzesz te źródła które mówią o tych ruskich sukcesach w Donbasie? Bo śmierdzi mi to na kilometr onucową inspiracją. Wszelkie źródła zachodnie od dwóch trzech dni mówią rzeczy wręcz przeciwne, że Ukraińcy przechodzą miejscami do kontrofensywy i to z sukcesami. Ograniczonymi oczywiście ale sukcesami. To oczywiście może być dezinformacja drugiej strony ale nie zauważyłem by ktokolwiek poza agencja tass mówił o jakichkolwiek ruskich sukcesach.
@perspektywy Francji i Niemiec
Dość wyraźnie widać, że Francja i Niemcy chcą porażki Rosji ale nie totalnej. Może nawet Putina zdzierżą (choć liczą, że… problem zniknie).
@Rosja prze naprzód
Już chyba nie, Ukraińcy spychają wroga w kierunku Chersonia, odpychają od Iziumu, otoczyli w rejonie Kijowa. Nawet w Donbasie utrzymują rubieże (co prawda nie widziałem wieści z dzisiaj).
@zniszczenie Mariupola
Tu mamy godny uwagi wyjątek – port. Czyli na czymś jednak Rosjanom zależy.
@krytyczne nieciągłości w zaopatrzeniu
Występują od pierwszego dnia. Teraz dochodzi wyczerpanie wartości bojowej poszczególnych jednostek, których nie da się szybko uzupełnić (a przegrupowanie jest trudne). Najciekawsze jest to co mówią Ukraińcy o spadku aktywności lotnictwa, jeżeli to jest prawda to byłby już wyraźny kryzys Rosjan.
@dane o Ukraińcach
To, że nie wiadomo gdzie są to pół biedy. Bardziej martwi brak danych o poziomie ich strat, zmęczeniu i zużyciu oraz możliwościach odtwarzania wartości bojowej.
@st
„Tu mamy godny uwagi wyjątek – port. Czyli na czymś jednak Rosjanom zależy.”
Chyba nie chodzi aż tak bardzo o port, co o układ drogowy – po prostu póki nie mają Zaporoża lub Mariupola, ich lądowy korytarz do Krymu wygląda źle. Teoretycznie jest, praktycznie za dużo pourywanych połączeń, nie da się dojechać.
Mariupol stał się moim zdaniem planem minimum ruszystów. Mariupol to batalion Azow a Azow to „ukrofaszyści”. Zdobycie Mariupola i wymordowanie Azowców pozwoliłoby ogłosić propagandowy sukces w walce przeciwko ukrofaszyzmowi a to pozwoliło by im się jakoś z tej porażki wycofać twierdząc że osiągnęli sukcesy. Znaczy nie sądzę by to było myślenie Putina, bo on nie odpuści, ale ci którzy chcieliby go ewentualnie zastąpić mogą tak kombinować. W każdym razie nie ma żadnego mniejszego sukcesu którym Rosja mogłaby się zadowolić. Także aby ocalić nawet Mariupol Ukraina musiałaby wygrać tą wojnę big time, z totalną ucieczką wszelkich Rusów poza granice. A na taki optymizm jeszcze za wcześnie.
Na najbliższe kilka dni widzę scenariusz że Putin zmusza Białorusinów do ataku a ci atakują z równym zapałem jak Włosi w Afryce w 1940 (gdzie bodajże 3 tys Australijczyków wzięło w kilka tygodni do niewoli 100 tys Włochów).
Wincyj dronów im potrzeba. Takich zrzucających małe tanie za to bardzo precyzyjne bombki prosto na łby generałów. Albo na kuchnie polowe.
@trabalski „To, że nie wiadomo gdzie są to pół biedy. Bardziej martwi brak danych o poziomie ich strat, zmęczeniu i zużyciu oraz możliwościach odtwarzania wartości bojowej.”
Chwila moment, my tutaj wszyscy jesteśmy jak tych dwóch w loży na Muppet Show, możemy se pokomentować ale świat nie staje się od tego lepszy. Sądzę, że ukraińskie dowództwo te informacje ma.
@embercadero
…a ci atakują z równym zapałem jak Włosi w Afryce w 1940 (gdzie bodajże 3 tys Australijczyków wzięło w kilka tygodni do niewoli 100 tys Włochów).
Nie, no, nie przesadzajmy. W skali operacyjnej Western Desert Force to 36 tysięcy ludzi i niecałe 300 czołgów, ale w tym 50 Matild II (dla Włochów wówczas niezniszczalnych).
Włosi mieli 150 tysięcy ludzi, jakieś 600 czołgów ale to były w dużej liczbie blaszane tankietki L3, absurdalną przewagę w artylerii i zauważalną (tylko ilościową) w lotnictwie.
@sheik
Oczywiście, że tak! Ukraińscy generałowie pokazują, że wiedzą co trzeba wiedzieć i wiedzą co robią.
Ale my – jako ktoś w rodzaju interesariuszy – mamy powody do martwienia się o różne rzeczy.
@embercadero
Znowu – o nastrojach w białoruskim wojsku wiemy tyle co z komunikatów Ukraińców i białoruskiej opozycji. Ale jeżeli to co mówią jest choć częściowo prawda to włączenie Białorusinów byłoby kolejnym samobójem. Szybka klęska/poddanie się zagroziłoby wprost stabilności rządów Łukaszenki i buntem w kluczowej kolonii.
@s.trabalski i nastroje w białoruskiej armii
Jeśli białoruska armia jest podobna do armii rosyjskiej to z pewnością morale tam jest bardzo niskie.
Przecież w przypadku rosyjskim mówimy o armii, która pozwala na znęcanie się na swoimi ludźmi (diedowszczyna), jest okradana i poniżana przez rodzime organizacje przestępcze, a wysokie stanowiska otrzymują tam ludzie bez kwalifikacji. Szojgu nie jest nawet wojskowym! Jest to oczywiście świadome działanie tamtejszym elit, bo sprawna armia (a w szczególności piechota) to zagrożenie.
Kompensowane jest to artylerią, stąd ostrzał miast na oślep ze względnie bezpiecznej odległości.
Z pozdrowieniami dla Gospodarza i komentujących (lurk mode on :))
@embercadero
„Awalu, skąd ty bierzesz te źródła które mówią o tych ruskich sukcesach w Donbasie?”
Z ukraińskich oficjalnych źródeł. One oczywiście mówią o „odparciu wroga, który wycofał się z dużymi stratami”, tylko że niestety te odparcia następują coraz bardziej w głębi dotąd nie zajętych terytoriów obwodu donieckiego i ługańskiego. Wczoraj np. pod Jampilem i Torskimi (Ямпіль/Yampil’, Торське/Tors’ke) [1] w prostej linii na zachód od pozostającego w rękach ukraińskich Siewierodoniecka. Oczywiście, mowa jest o walkach dwu wyczerpanych sił, które niekoniecznie kontrolują terytorium, na jakim operują ich oddziały. Nawet pełne okrążenie przez Rosjan wojsk ukraińskich pozostających na dotychczasowej „linii kontaktu” może nie pozwolić Moskwie na osiągnięcie nowych celów politycznych w tym regionie, o ile takie okrążone ukraińskie oddziały wytrwają do zawieszenia broni i tym samym nie pozwolą na poszerzenia zwartego terytorium pod rosyjską kontrolą.
Niestety, z perspektywy rosyjskiego przywództwa tworzenie takich zagmatwanych patowych sytuacji jest prawie tak samo dobre jak pełna okupacja i aneksja. Niewykluczone, że Putin zakłada, że jakaś część jego zdobyczy to będzie ustabilizowany korytarz krymski, a jakaś – nowe Nadniestrze o przypadkowych granicach, które będzie mógł w geście dobrej woli kawałkami oddawać, po całkowitym rozszabrowaniu i etnicznej czystce.
Koledze D.N.L serdecznie dziękuję za jego uwagi, które oddają również mój nastrój w tej chwili. Ukraina się broni za cenę potwornych ofiar – skumulowanej Karelii, Katynia i rzezi Pragi – i jest niestety świadectwem naszej wschodnioeuropejskiej rezygnacji wobec przemocowego sąsiada, że widzimy jej aktualną sytuację jako nieomal zwycięstwo.
Zaś moskiewski reżim który dokonuje tego gwałtu, wcale nie musi z niego wyjść osłabiony (z Putinem lub nie). Pokazanie światu, że może sobie na coś takiego bezkarnie pozwolić nieefektywna surowcowa gospodarka ze źle dowodzoną armią i lichym modelem społeczno-politycznym – na słabość nie wygląda.
Tu zawieszam moje komentarze na owe umowne trzy miesiące, w czasie których oczywiście historia nie spauzuje i może jednak nas czymś dobrym zaskoczy. Ukłony i wyrazy otuchy – do usłyszenia w czerwcu!
[1] link to kmu.gov.ua
Armia nie ma siły się nawet przegrupować od 2 tygodni a dla wytrawnego analityka wszechrzeczy od teorii strun do sytuacji militarnej jest to lepsze niż okupacja.
I 2121 znaków o tym że nie doczytał słowa „kontrofensywa”. Ja wysiadam.
@❡
„I 2121 znaków o tym że nie doczytał słowa „kontrofensywa”.”
No to jeszcze tylko proponuję doczytać, że cytowany oficjalny ukraiński komunikat mówi o rosyjskim natarciu z kierunku Jampila na Torskie, czyli na północ, nie jak pokazują wszystkie mapki, na południe. To literalnie sugerowałoby dystans ok. 60 kilometrów do rosyjskich sił pod Iziumiem, w ramach możliwej próby zamknięcia okrążenia. Fog of war, dezinformacja, przeszacowanie – możliwe. Ale zapewniam, że czytane uważnie źródłowe informacje tego rodzaju są mniej optymistyczne, choć też dalekie od desperacji, niż przefiltrowane slogany o zwycięskich kontrofensywach. Agnieszka Bryc na portalu Polityki pokazuje dziś obraz celów i środków Putina, jaki jest mi bliski. Ukraina będzie potrzebować jeszcze wiele realizmu i wsparcia odpornego na wahania koniunktury i nastrojów – wbrew znużeniu i rozczarowaniom. Do usłyszenia!
Nie ma czego doczytywać, bo to okrążenie przegrupowuje się do ofensywy jak napisałem od 2 tygodni. Natomiast kontrofensywę strony ukraińskiej przedstawiłeś jako porażkę, bo ledwie co odbili teren, a nie poszli na Don.
Aż zerknąłem czy umiem czytać słowa ze zrozumieniem i w drodze wyjątku okazało się że tak „Kontrofensywa (in. przeciwnatarcie) – działania zbrojne podejmowane przez jednostki wojskowe pozostające w obronie”.
@❡
Natomiast kontrofensywę strony ukraińskiej przedstawiłeś jako porażkę, bo ledwie co odbili teren…
W Donbasie? Trudno powiedzieć, Ukraińcy chyba umocnili się w Iziumiu, ale są też raporty (średniej wiarygodności) o Rosjanach w Kamjance na południe od miasta. Zwłaszcza w tym donbaskim obszarze działań unikałbym kwantyfikatorów „zwycięstwo”, „porażka”. Jak słusznie wskazuje kol. D.N.L obie strony dążą na tym etapie do chwilowych symbolicznych przewag, które pozwolą się skapitalizować w negocjacjach, przy zewnętrznych obserwatorach (dodaję od siebie), którzy chętnie uwierzą w jakąkolwiek względnie spójną narrację, jako tako trzymającą się chwilowych frontowych faktów. W Donbasie nikt nikogo nie zmiażdży, jeżeli Rosjanie byle jak na chwilę „zamkną okrążenie” to wystarczy im jego podretuszowana mapka, aby ciągnąć polityczne zyski z sytuacji. Ukraińcy mają podobne intencje pokazując swoje nieutrwalone uzyski i może pewien niewysłowiony „remis na oszustwa Zachodu” będzie w którymś momencie podstawą porozumienia. Nienajgorszą dla cywili i przyszłości kraju. Bardzo daleką od kinowego „pokonania zła” na Kremlu. Koledze również dziękuję za dyskusję i do usłyszenia.
Okrążenie od północy można też obserwować w nekrologach. Dnia 22 marca z którego pochodzi w/w komunikat zginęło co najmniej dwóch półkowników dowódców, tego dnia został też odwołany generał Jerszow dowódca całej 6 armii nacierającej z kierunku charkowskiego.
Tymczasem w Chersoniu zaobserwowano przybycie nowego sprzętu wspierającego: karabinu Maxim 1910 <a href="link to facebook.com na pace chińskiego motoroweru dostawczego. Rosjanie organizują wsparcie logistyczne też od strony morza ale трохи поплавився їх інвентар.
@unikod „Aż zerknąłem czy umiem czytać słowa ze zrozumieniem i w drodze wyjątku okazało się że tak „Kontrofensywa (in. przeciwnatarcie) – działania zbrojne podejmowane przez jednostki wojskowe pozostające w obronie”.
Albo masz dostęp do faktycznych danych wywiadowczych (ale wtedy – co tu wogle robisz?) albo czerpiesz z tych samych źródeł co wszyscy postronni obserwatorzy. Lepszych, gorszych (osobiście jako totalny laik poważam bieżącą relację na stronie NZZ z interaktywnymi mapkami kluczowych ruchów wojsk i bardzo ostrożnymi ocenami) ale zawsze jednak niepewnych i przefiltrowanych przez (słuszne) interesy informacyjno-propagandowe strony ukraińskiej. No chyba że leftbook ma jakieś dodatkowe źródła intelu, jednak mam nadzieję, że tym razem bardziej wiarygodne niż te od Mistrali i Hollande’a.
Jak napisał klasyk w 1972:
„W telewizji czterej znawcy od nawozów i od świata
Orzekają co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata
Masy pracujące stracą gdy realna płaca spadnie
Gwatemala nie dostrzega iż elita władzy kradnie.”
Kontrofensywa nie ma obowiązku odbić Donbasu, ani zrobić strefy buforowej w Rostowie nad Donem, żeby być udaną. Natomiast zagrożenie okrążenia obrońców od strony Izium istnieje nieprzerwanie od 2 tygodni, z przerwami na nekrologi pułkowników walczących na tym kierunku.
Tylko tyle chciałem napisać. Do tego nie potrzeba wiedzy eksperckiej jak Awal, a można nawet napisać pułkownik przez ó z kreską. Dane wywiadowcze zostały ujawnione przez tę grupę i nie chodzi o zakup Mistrali, a zmianę podejścia w przestrzeganiu embarga na realizację kontraktów sprzed sankcji unijnych (które nie działają wstecz) po 2015 roku.
Przepraszam, dołożę jeszcze jeden popkulturowy link do starszego wpisu.
Oto Pink Floyd po latach link to youtube.com
Zupełnie się nie spodziewałem, że panowie dołożą coś nowego (naprawdę nowego) do dyskografii.
Moim zdaniem to ładny gest.