Taśmy Pereiry

Jak z pewnością wszyscy wiecie, rok temu podczas słynnego zebrania redakcji „GW” z zarządem ktoś to potajemnie nagrywał – a potem w jakiś sposób przekazał do TVP. Może kiedyś się dowiemy kto i dlaczego trwało to wszystko aż rok.

Pereira wraz ze swoimi minionkami próbował z tego ukręcić jakąś aferę, ale wyszło to jakoś niemrawo. Na tym skrinie doszukuje się czegoś niezwykłego w fakcie, że w owym czasie istniała grupa dziennikarzy zajmujących się tematem Obajtka.

Co w tym dziwnego, tego nie próbował wyjaśnić. Zadawał tylko pytania retoryczne w stylu „kto im to zlecił” (a przecież z nagrania wyraźnie wynika, że zastępca redaktora naczelnego, bo to jego zadanie).

Wszystkie słynne śledztwa dziennikarskie w historii miały kogoś, kto „wydał zlecenie”. Aferę Watergate rozpracowywali, jak wiadomo, Woodward i Bernstein, ale „zlecenie” wydał im ich szef, Ben Bradlee (Oscar za rolę drugoplanową dla aktora charakterystycznego Jasona Robardsa).

To wiedza na tyle powszechna, że nawet po prawicowych blogerach nie widzę jakiegoś wzburzenia rewelacjami Pereiry. Na wszelki wypadek mogę jednak wyjaśnić, że redakcja to nie jest blogowisko, na które każdy wrzuca co chce.

Redagowanie polega między innymi na decyzjach typu „Iksiński zajmuje się tym, a Igrekowski tamtym”. W tym sensie więc Iksińskiemu regularnie ktoś wydaje „zlecenia”.

Nagrania przy okazji ujawniły, że w „Gazecie Wyborczej” nadal działa mechanizm „chińskiego muru”, czyli oddzielenia redakcji od korporacji. Padły dwa przykłady – felietonu szydzącego z książki wydanej przez Agorę i tekstów uderzających w Amazon, ważnego reklamodawcę.

Z nagrań wynika, że zarząd wywierał naciski, by te teksty się nie ukazały, ale przecież się ukazywały. Wszyscy chyba pamiętamy błyskotliwy felieton Krzyśka Vargi o książce instagramerki Lipińskiej czy też teksty Adriany Rozwadowskiej o Amazonie (i nie tylko).

Naciski były więc nieskuteczne. I można sobie wyobrazić, w jaki sposób korpomenadżerowie byli sprowadzani do parteru słuchając, jak Adam Michnik sztorcuje prezesa Hojkę w tej rozmowie.

Przypomnijmy, że to, co Hojka prezentuje tutaj jako niemożliwe (bo procedury, bo giełda, bo statut), w końcu jednak się stało. Wprowadzono „człowieka Gazety” do zarządu Agory. Bo to była – jak słusznie to ujął Adam – kwestia woli politycznej.

Gdyby jednak zrealizowano pierwotne plany i redakcję połączono z portalem gazeta.pl i podporządkowano zarządowi na korpo – chiński mur by zniknął. Amazon mógłby zablokować krytyczne teksty po prostu wykupując reklamy.

Choć metafora „chińskiego muru” odwołuje się do skojarzeń etno-inżynierskich, to jest w praktyce zazwyczaj konkretna istota ludzka. Na przykład Katharine Graham, która odmawia podporządkowania się naciskom Nixona, albo Jerzy Wójcik, odmawiający podporządkowaniu się naciskom Amazona.

W praktyce żeby ów redaktor czy wydawca mógł takie naciski odrzucać, struktura zatrudniającej go instytucji musi mu dawać taką możliwość. Nie możemy polegać tylko na jego/jej odwadze i szlachetności choćby dlatego, że ktoś go/ją w końcu kiedyś zastąpi.

Jak pokazują burzliwe dzieje „Gazety Wyborczej”, udało się w niej to skonstruować. Mam nadzieję, że nawet wyborcy PiS zgodzą się, że w tej redakcji działa chiński mur.

Nie zgadzacie się z decyzjami Adama Michnika – to super, ja też nie zawsze się zgadzam. Ale nie zaprzeczycie, że podejmuje te decyzje samodzielnie. Nikt nie może na niego skutecznie wywierać nacisku, ani prezes żadnej partii, ani prezes żadnej korporacji.

Ile w Polsce mamy redakcji, o których można to powiedzieć? Nie pytam retorycznie, naprawdę jestem ciekaw.

Po prawej stronie nie ma ich wcale. Tam nawet niespecjalnie ukrywają, że wszyscy są podporządkowani Nowogrodzkiej i/lub Obajtkowi. Przyznają, że tak jest i odpowiadają, że „przecież tak jest wszędzie”.

Na pewno nie wszędzie. Ale gdzie poza „Wyborczą”?

Zakończę więc tradycyjnym apelem. Można „Gazety” nie lubić za to, tamto, siamto i owamto. Ale Polska potrzebuje medium mogącego pisać krytycznie o Amazonie nawet jeśli Amazon będzie się w nim reklamować.

Biada nam, jeśli zostaniemy tylko z mediami, w których redakcja kornie płaszczy się przed takim czy siakim prezesem.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

103 komentarze

  1. Jedna uwaga obywatelska – na taśmie Piotr Stasiński mówi o próbie zdjęcia tekstu „o Allegro”, które ma być „jednym z największych reklamodawców na Gazeta.pl”, a nie o Amazonie.

    Chyba że chodziło o Amazon, a PS pomylił nazwy firm w rozmowie.

  2. Ale gdzie poza „Wyborczą”?

    Przypuszczam, że w „Polityce” też.

  3. „Redagowanie polega między innymi na decyzjach typu „Iksiński zajmuje się tym, a Igrekowski tamtym”. W tym sensie więc Iksińskiemu regularnie ktoś wydaje „zlecenia”.”

    – Wkrótce, w reżimowych mediach: „Dziennikarz GW ujawnia prawdę! W redakcji regularnie dawano zlecenia na ludzi!”.

  4. Powstaje pytanie czy wprowadzenie „człowieka Gazety” do zarządu Agory nie jest pierwszym krokiem do osłabienia lub zniesienia „chińskiego muru”. Jaki może być następny krok w tym kierunku? Pytam jako kompletny laik w kwestiach związków wolności słowa i roszad w zarządzie Agory oraz spraw związanych.

    Tymczasem cała „afera” nakręcona przez przedstawienie publicznie nagrania wydaje mi się jakaś tak bez wyrazu i słaba. Zwłaszcza na tle ostatnich wpadek rządu i okolic.

  5. @fieloryb
    „Pytam jako kompletny laik w kwestiach związków wolności słowa i roszad w zarządzie Agory oraz spraw związanych”

    Polecam nadrobić inbę, bo jest smakowita (choć smutna). Tu notki:
    https://ekskursje.pl/2021/07/kalafior-na-superstuunie/
    https://ekskursje.pl/2021/11/rozkosz-bycia-gdzie-indziej/

    „Tymczasem cała „afera” nakręcona przez przedstawienie publicznie nagrania wydaje mi się jakaś tak bez wyrazu i słaba”

    Bo też i sama „Wyborcza” jest jakaś taka „słaba i bez wyrazu”. Przypominam, że mówimy o gazecie, której nakład spadł z bodajże pół miliona do niecałych 50 tysięcy egzemplarzy obecnie, w dodatku z tendencją spadkową – to już nawet nie jest śmiech na sali, to jest płacz i zgrzytanie zębów (w takiej sytuacji zazwyczaj słyszę zabawne historyjki ku pokrzepieniu serc o tym, jak to „Wyborcza” jest silna w internetach w postaci miliarda promocyjnych subskrypcji cyfrowych na najnowszy e-czytnik z funkcją interaktywnego podkreślania tekstu tytanowym rysikiem… proszę państwa, to są bzdury – albo prasa będzie papierowa, albo nie będzie jej wcale; w sieci grozi jej spadek przychodów i nieuchronna tabloidyzacja, a jej funkcje przejmie uogólniony „Pudelek” w postaci „gazety.pl” jako dodatku do reklamy gaci, względnie jakiś już z założenia deficytowy „Głos Oligarchy”).

    Oczywiście, nawet w sytuacji #UpadkuPrasyPapierowej ten stan rzeczy można by zmienić poprzez agresywną kampanię reklamową, polepszenie kolportażu i przywrócenie części wyrzuconych dziennikarzy do pracy (względnie zatrudnienie nowych). Ale żeby to zrobić, trzeba by mieć zaoszczędzone w tłustych czasach pieniądze, które to „Agora” przez dekady przepalała w piecu na jakieś inwestycje-niewypały, zwalniała dziennikarzy, sprzedawała drukarnie, poza tym samą „Wyborczą” traktowała/traktuje jak piąte koło u wozu, o czym mówił sam Michnik (w skrócie: wygląda to tak, jakby „W” była z premedytacją zarzynana poprzez cykliczne zwalnianie dziennikarzy powodujące spadek poziomu, co powoduje spadek sprzedaży, co z kolei prowadzi do dalszych zwolnień… jak też wzrostu ceny egzemplarza, a więc spadku sprzedaży, co powoduje dalszy wzrost cen… typowe death spiral). Jedyna porządna gazeta w Polsce właśnie umiera na naszych oczach. Zabija ją ten sam kapitalizm i żądza zysku, które przez ćwierć wieku tak żarliwie promowała (słyszałem nawet plotki, że po podporządkowaniu „Wyborczej” „Gazecie.pl”, planowano ostatecznie odłączyć tytuł od respiratora, całkowicie porzucając dystrybucję kioskową, a wobec tego, jak traktowano „Wyborczą” do tej pory, nie mam powodu w to nie wierzyć).

  6. @monday.night.fever
    „Przypominam, że mówimy o gazecie, której nakład spadł z bodajże pół miliona do niecałych 50 tysięcy egzemplarzy”
    Ale przecież chyba wszystkie poważne tytuły prasowe na świecie (w tym i Wyborcza) przechodzą lub przeszły do sieci w subskrypcję. Nie znam ilości subskrybentów internetowej Wyborczej, ale skoro to funkcjonuje, to najpewniej przynosi zyski.
    „w sytuacji #UpadkuPrasyPapierowej ten stan rzeczy można by zmienić poprzez agresywną kampanię reklamową”
    No raczej nie. Reklama mogłaby coś zmienić, gdyby dało się zmienić przyzwyczajenia czytelników przez pokazanie zalet papieru (zupełnie sobie nie wyobrażam jakich). Tymczasem (zwłaszcza młodsi) czytelnicy uciekają w internet. Marka Wyborczej pozwoliła na zaistnienie płatnych wydań internetowych w sytuacji, kiedy funkcjonują portale oparte finansowo o reklamę i (o ile się nie mylę i nie znam się, ale się wypowiem) to dość solidny sukces a agresywna reklama papieru to jak wyrzucanie pieniędzy przez okno.
    „w sieci [prasie wcześniej papierowej] grozi jej spadek przychodów i nieuchronna tabloidyzacja”
    A co z oko.press? Nie jest to co prawda internetowa wersja jakiejkolwiek gazety, ale funkcjonuje (jak mi się wydaje) dobrze dzięki dobrowolnym wpłatom czytelników. I w żaden sposób nie można nazwać tego tabloidyzacją.
    „Bo też i sama „Wyborcza” jest jakaś taka „słaba i bez wyrazu”.”
    Poza słabym nowym wyglądem strony (subiektywna ocena) zauważyłem tylko od niedawna nieliczne idiotyczne ankiety-zgadywanki wzięte jakby z gazeta.pl. Odnoszę wrażenie, że jakość przekazu informacji i opinii nie pogorszyła się.

  7. Przepraszam, ale moja poprzednia odpowiedź została źle zapisana. Powinno być:

    „Polecam nadrobić inbę [o zmianach w zarządzie Agory], bo jest smakowita (choć smutna). Tu notki:”
    Dziękuję, ale moje pytanie: „co dalej z Wyborczą?” dalej jest sensowne.

  8. @ fieloryb

    „oko.press” (a Wyborcza)

    Noale porównujesz mały portal dziennikarski teoretycznie non-profit, prowadzony przez NGO-sa, z gazetą prowadzoną przez spółkę giełdową mającą w portfolio pełno krapu i w sumie chcącą zarabiać pieniądze (jak to spółka), a nie uprawiać działalność hobbystyczno-społeczną. Różne rzeczy mają prawo działać, czy to z patreona, czy jakoś inaczej, ale jednak to są zupełnie różne sytuacje (nie przymierzając, to jak indie gra zrobiona przez pięcu gości versus najnowszy gniot od Activision/EA, tudzież festiwalowy indie film o budżecie $75k versus Thor czy inny Iron Man).

  9. „oko.press” (a Wyborcza)
    @mcal
    „Noale porównujesz mały portal dziennikarski teoretycznie non-profit, prowadzony przez NGO-sa, z gazetą prowadzoną przez spółkę giełdową”
    Przecież piszę, że „Nie jest to co prawda internetowa wersja jakiejkolwiek gazety”.

    Noi nazywać oko.press uprawianiem działalności hobbystyczno-społecznej to jednak raczej rodzaj przesady retorycznej. Ta strona z hobby ma IMHO niewiele do.

  10. Chyba jednak trochę szukacie dziury w całym, zakładam że Jarosław Kurski wie co mówi kiedy mówi że GW od dłuższego czasu jest finansowo na plusie. Nie sądzę też by istotnie jej zaszkodziło odłączenie od gazeta.pl – za to chętnie zobaczyłbym jak to wpłynęło na gazeta.pl, bo np ja od dnia odłączenia wlazłem tam może ze 2 razy i to przypadkiem. A rzeczy z GW czytam codziennie.

  11. Moim zdaniem część prasy tzw. „otwartego Kościoła” działa OK. Tytuły takie jak „Więź”, „Znak”, „Tygodnik Powszechny”, czy od paru lat „Przewodnik Katolicki” nie boją się pisać o sprawach, za które mogą słono zapłacić.

  12. @gadu
    „Chyba że chodziło o Amazon, a PS pomylił nazwy firm w rozmowie.”

    To moja pomyłka – o naciskach w sprawie Amazona było bardzo głośno swego czasu, myślałem, że chodzi o to. Nie wiem nic o Allegro (możliwe też z kolei, że PS się pomylił).

    @albrecht
    „Przypuszczam, że w „Polityce” też.”

    Ja też – ale co poza tym?

  13. @Adam Hazelwood
    Dostaję Tygodnik Powszechny do poczytania i bardzo chwalę ich podsumowania tygodnia w krótkich wzmiankach.
    Często też mają solidne reportaże/artykuły np. polityczne, z zagranicy i kulturalne. Niezła jest felietonistyka. Jednak otoczka katolicka i związane z nią rozprawki w rodzaju „Adhortacja o powołaniu do świętości we współczesnym świecie” jako żywo przypominają (z całym szacunkiem) pierwszą stronę dawnej Trybuny Ludu.

  14. @ah
    „Moim zdaniem część prasy tzw. „otwartego Kościoła” działa OK. Tytuły takie jak „Więź”, „Znak”, „Tygodnik Powszechny”, czy od paru lat „Przewodnik Katolicki” nie boją się pisać o sprawach, za które mogą słono zapłacić.”

    Ale se pan przykład znalazł. Przecież oni w ogóle nie robią śledztw dziennikarskich. I nie wiem, czy można się tam otwarcie sprzeciwiać linii partyjnej – czy można np. napisać tam coś sensownego o aborcji? Wiem tylko o głośnej aferze, gdy Lem napisał o aborcji z sensem – więc mu wycięli (potem, skądinąd, bardzo przepraszali).

  15. @fieloryb
    „Powstaje pytanie czy wprowadzenie „człowieka Gazety” do zarządu Agory nie jest pierwszym krokiem do osłabienia lub zniesienia „chińskiego muru”. ”

    Skąd ten pomysł? Przecież ludzie Gazety byli w zarządzie od początku. To raczej ich brak (od 2014) jest anomalią.

    „Jaki może być następny krok w tym kierunku? ”

    Przecież nikt nie wie, w jakim to pójdzie kierunku (nawet osoby decyzyjne tego nie wiedzą, bo za dużo nieprzewidywalnych czynników).

  16. @fieloryb
    Ta otoczka katolicka w wymienionych przeze mnie tytułach nie wynika z nacisków reklamodawców ani z presji zarządu, tylko z przekonań redaktorów. Nie trzeba ich podzielać. A przeciętna „Adhortacja o powołaniu do świętości”, pokazana przez TP, to nie jest coś antyspołecznego, również dla ludzi innej wiary. Raczej przeciwnie. No i TP nie jest dla nikogo „must have” (w przeciwieństwie do dawnej Trybuny Ludu 🙂

  17. @ah
    „tylko z przekonań redaktorów. ”

    Właśnie zdziwiłby się pan. Czy miał pan w życiu taki epizod, jak towarzyskie piwo z redaktorami ze znako-więzi? Nie mogę nikogo outować, ale zdziwiłby się pan, jacy wśród nich się trafiają antyklerykałowie. Niedawna powieść Wita Szostaka jest ironicznym portretem krakowskich intelektualistów katolickich, polecam.

  18. @ człowiek redakcji a zarządzie a chiński mur

    Dosłownie rzecz biorąc to w „Polityce”, od jej uwolnienia spod kurateli PZPR, nie było i nie ma chińskiego muru, bo firmą rządzili rządzą dziennikarze (kiedyś jako spółdzielnią, teraz jako spółką z o.o. SKA). Mimo to (a może raczej: dlatego) nie było i nie ma w niej chyba problemu z naginaniem linii redakcyjnej do aktualnych trendów biznesowo-politycznych).

  19. @Adam Hazelwood
    Zgadzam się, Tygodnik Powszechny nigdy nie omijał problemów KK, które wypływały i potrafił o nich pisać bez ogródek.

    Mnie jednak artykuły i wzmianki (zwykle z pierwszych stron) stricte katolickie, związane z katolicką filozofią życia itp. zwyczajnie nudzą. Jednak np. bardzo dobre lub dobre są artykuły i reportaże z życia społeczno-politycznego.
    @wo
    „I nie wiem, czy można się tam [w czasopismach katolickich] otwarcie sprzeciwiać linii partyjnej”
    Można, zdecydowanie można. Tygodnik Powszechny drukuje np. bardzo negatywnie nastawione do „linii partyjnej” (PiS) felietony reżysera Jana Klaty. To czasopismo jest „emanacją” bardziej liberalnego tzw. kościoła łagiewnickiego (w odróżnieniu od konserwatywnego odłamu toruńskiego). Oczywiście nie znajdzie się tam krytyki kościelnej polityki aborcyjnej, ale odnoszę wrażenie, że dla niektórych pisujących tam autorów katolicyzm nie równa się ortodoksji i/lub ma znaczenie czysto obrzędowe.

  20. @wo
    Ale w treści artykułów taka np. „Więź” jest przecież antyklerykalna. Pan Nosowski ma na pieńku pewnie z połową episkopatu ze względu na treści, które publikuje, a nie ze względu na działalność poza redakcją. I to nie są takie zwykłe „nie podoba mi się to, co mówi biskup X”, tylko mniej lub bardziej otwarte domaganie się dymisji ważnych osób w Kościele, np. arcybiskupa szczecińskiego Andrzeja Dzięgi, obecnego rektora KUL czy ks. Zielińskiego z funkcji rednacz tygodnika „Idziemy”. Poparte rzetelnymi dziennikarskimi śledztwami, w których wychodzą bardzo ciemne historie.

    Zresztą teza, że klerykalizm jest rakiem Kościoła jest dość ważnym punktem nauczania obecnego papieża. Więc jeśli chrześcijanin (w tym też ksiądz czy biskup) będzie antyklerykałem, to będzie się jak najbardziej mieścił w aktualnej treści „Adhortacji o powołaniu do świętości”. A paru stałych autorów tekstów wymienionych przeze mnie wyżej pism znam osobiście (od wielu lat), mogę o nich powiedzieć, że są dobrymi ludźmi, w języku religijnym są świętymi (i to nie jest żart), a z klerykalizmem na swój sposób też walczą.

  21. @wo „Po prawej stronie nie ma ich wcale. Tam nawet niespecjalnie ukrywają, że wszyscy są podporządkowani Nowogrodzkiej i/lub Obajtkowi. Przyznają, że tak jest i odpowiadają, że „przecież tak jest wszędzie”.

    Czy to nie jest wręcz wyznacznik prawicowego oglądu świata? Nie ogólny pesymizm typu „człowiek bywa naprawdę paskudny ot tak, sam z siebie” tylko szczere, głębokie przekonanie o tym, że wszystkim zawsze i wszędzie rządzi brutalna siła, co najwyżej nieco owinięta w przemoc psychiczną? Że można tylko samemu prać po pysku albo lać innych w pysk? I dopóki jest się w miarę wysoko w tej piramidzie przemocy i ma się dość ludzi pod sobą do dręczenia, a nad sobą niewielu, to w sumie jest OK?

  22. @wo
    I jeszcze odnośnie śledztw: polecam cykle red. Nosowskiego w Więzi: „przeczekamy i prosimy o przeczekanie” (5 długich tekstów) oraz „jak to się robiło w diecezji kaliskiej” (3 długie teksty).

    Kontestowanie tezy „aborcja jest zła” przekracza raczej wewnętrzną tolerancję ww redakcji. To tak jakby w Wyborczej kwestionować tezę „Hitler był zły”. Nawet jakby ktoś się znalazł, kto by uważał inaczej, to nie wyobrażam sobie, żeby to było puszczone. Natomiast teza „obecne prawo aborcyjne jest złe” to się w tych tytułach mogła pojawiać.

  23. @AH

    „Można, zdecydowanie można. Tygodnik Powszechny drukuje np. bardzo negatywnie nastawione do „linii partyjnej” (PiS) felietony reżysera Jana Klaty.”

    Ale WO chodzi chyba o linię partyjną KK, a nie linię partyjną PiS.

  24. @fieloryb odlurkuję się z powszechnymi pozdrowieniami, bo też mnie trochę interesuje Opinia Tu Obecnych, a w dodatku niewątpliwie mnie to bawi.

    Czytuję pojedyncze artykuły w „Rz” i gdybym miał je nazwać jednym przymiotnikiem, to wybrałbym „asekuranckie”. I to sytuowałoby te treści o stopień niżej, czyli na plus, od „symetrystyczne”. Zakres tematyczny bywa niewygodny dla prawicy, ale pazur nigdy nie jest zbyt ostry.

    Ludzie sobie natomiast chwalą „Plusa i Minusa”. Symptomatyczne być może, że są to na ogół ludzie spoza mojej bańki, których nie znam osobiście. Kiedyś jednak przeczytałem tam dwukolumnowy tekst o sukcesach polityki zagranicznej Trumpa autorstwa pewnego profesora. Tekst był manipulacją tak czołobitnie obrzydliwą, a przy tym jak sztacheta subtelną w masturbacji Orange Manem, że aż się spociłem i rzuciłem w cholerę, więcej nie powróciwszy. Przypominam sobie tam też peany na politykę społeczną rządu PiS ignorujące wszelkie implikacje gospodarcze, itp. Wnioski wyciągną Państwo sami.

  25. @fieloryb
    „Czy jest tu ktoś, kto ma opinię na temat Rzeczpospolitej (https://www.rp.pl/)? Jeśli tak to jaką i dlaczego.”

    Oczywiście nie mogę ujawniać źródeł osobowych, więc wiarygodność mam średnią, ale od wysoko postawionej w tej organizacji osoby wiem, że właściciel dość otwarcie mówi, że rp.pl jest dla niego jednym z biznesów, ma przynosić zyski i nie szkodzić pozostałym. Żadnego chińskiego muru tam nie ma.
    Za to pisanie artykułów ułatwiających, albo przynajmniej nie utrudniających, pozyskiwanie reklamodawców jest dobrze widziane.

  26. @ausir
    Akurat ja nie pisałem o felietonach Jana Klaty, ale wiem o co chodzi. Wydaje mi się aksjomatem stwierdzenie, że redakcje mają swoją linię ideową. Że np. w Wyborczej, przykład z ostatnich dni, można wrzucić tekst „po co kupować Bayraktara” + 3 polemiki z tym tekstem = „trzeba kupić Bayraktara”. Ale już nie przejdzie obrona tezy z ostatniego przemówienia Orbana, że wymieszanie ras jest dla Europy groźne i trzeba się przed tym bronić. Ktoś to tak uważa, nie szuka raczej pracy w Wyborczej, a nawet jak się ktoś urwie z choinki, to redakcja mu tego po prostu nie puści. I to nie głównie dlatego, że będzie mniejszy nakład czy mniej wpływów z reklam, ale po prostu prawie wszyscy uważaliby taki tekst za coś wstrętnego. Więc Wyborcza takich tekstów nie publikuje. Ale jestem przekonany, że jakby wyszły jakieś ciemne sprawki np. prezydenta Trzaskowskiego, to tekst pójdzie – mimo potencjalnych kosztów z tym związanych.

    W linii ideowej pism o tożsamości katolickiej zasadnicza nauka KK jest częścią tożsamości. Dla pism przeze mnie wymienionych jestem przekonany, że wynika to z wewnętrznego przekonania ludzi, którzy te pisma tworzą, a nie z (potencjalnych) nacisków zarządu czy reklamodawców. @WO pytał o pisma, które nie poddają się naciskom zewnętrznym i wymieniłem takie, co do których widzę, że tak jest. Że postawią się też niejednemu biskupowi, że puszą tekst wbrew powszechnym odczuciom kościelnym, ryzykując utratę części czytelników. Co przy ich nakładach i zasięgach może często oznaczać być albo nie być. To może być coś o ciemnych sprawkach jakiegoś hierarchy. Krytyka obowiązku celibatu duchownych. Krytyka obecności religii w szkole. Nawet krytyka obecnego prawa odnośnie aborcji. Natomiast nie napiszą tekstu kwestionującego np. zmartwychwstanie Jezusa. Albo udowadniającego, że aborcja często może być całkiem dobrym rozwiązaniem. Po prostu ludzie, którzy uważają, że zmartwychwstania nie było, albo że aborcja jest OK nie idą pracować w TP, Więzi czy Znaku.

  27. @wo
    „Więź” była dość aktywna jeśli chodzi o odstrzelenie ks. Andrzeja Dymera. Nie wiem czy to się łapie pod dziennikarstwo śledcze, ale całą inba w innych mediach wzięła się właśnie od nich.

  28. @ausir
    „Ale WO chodzi chyba o linię partyjną KK, a nie linię partyjną PiS”
    Ten komentarz jest dla mnie. I owszem porównanie chyba wyszło ode mnie (przez linię partyjną widoczną na pierwszej stronie Trybuny Ludu), ale jakoś zabrakło refleksu.

  29. @AH
    „Ale już nie przejdzie obrona tezy z ostatniego przemówienia Orbana, że wymieszanie ras jest dla Europy groźne i trzeba się przed tym bronić.”
    Proszę wymienić jedną polską choć trochę normalną gazetę lu portal w których taka opinia przejdzie. Z pewnością nie omieszkam nie zajrzeć.

  30. @fieloryb

    …pokazanie zalet papieru (zupełnie sobie nie wyobrażam jakich). Tymczasem (zwłaszcza młodsi) czytelnicy uciekają w internet …

    Jestem po sześćdziesiątce. Papieru nie kupiłem od jakichś pięciu lat, co nie znaczy, że GW nie jest moim głównym dostarczycielem codziennych wiadomości.

    @embacadero

    …chętnie zobaczyłbym jak to wpłynęło na gazeta.pl, bo np ja od dnia odłączenia wlazłem tam może ze 2 razy i to przypadkiem.

    A ja nie. No nie jest to moje źródło informacji, ale chyba lepiej tam, niż na jakiś Pudelek. Taka chwila na zresetowanie. Coś jak głupi film wieczorem, gdy nie chce mi się za bardzo myśleć.

  31. @fieloryb
    Co Pan rozumie pod pojęciem „trochę normalna gazeta lub portal”? Problem jest w tym, że u nas 40% (+/- 10%) ludzi brednie a’la Orban bierze za swoje. PiS zagospodarował tych ludzi politycznie i wygrał wybory. Są media (całkiem sporo), które zagospodarowują ich medialnie, jako odbiorców. Czy jeśli jakieś medium ma 10% tortu w swoim segmencie, to mogę je uważać za nienormalne tylko dlatego, że się z nim ideowo nie zgadzam?

  32. Przecież KK zerwał związki z Tygodnikiem i wyrzucił go nawet z siedziby na Wiślnej.

    Jeżeli Tygodnik identyfikuje się z linią KK, to wyłącznie jakiegoś kościoła idealnego, a nie tego realnego w Polsce i nie tylko w Polsce. I trudno mi sobie wyobrazić, żeby w Tygodniku ktoś w ostatnich latach napisał, że „Polska bez Kościoła to czarny obraz”.

  33. @Adam Hazelwood
    Wyobraża Pan sobie np. taki portal jak wpolityce czy inną niezależną, że pozwalają na artykuł pochwalający tezy Orbana? Może ja nie znam realiów, nie czytam, ale sobie nie wyobrażam.
    „Problem jest w tym, że u nas 40% (+/- 10%) ludzi brednie a’la Orban bierze za swoje.”
    Myślę, że wątpię. Ponieważ ani PiS, ani tym bardziej jego zwolennicy nie są aż tak jednorodni jeśli chodzi o przekonania.

    Żeby ktoś nas rozsądził to poproszę np. Gospodarza (WO). On zna rynek medialny dużo dokładniej.

  34. @airborell
    „Przecież KK zerwał związki z Tygodnikiem i wyrzucił go nawet z siedziby na Wiślnej.”

    Ciekawe, bo np. komuniści różnych frakcji też za sobą nie przepadali.

  35. „Ciekawe, bo np. komuniści różnych frakcji też za sobą nie przepadali.”

    Co w tym ciekawego?

  36. @ah
    „Ale w treści artykułów taka np. „Więź” jest przecież antyklerykalna.”

    Nie chodzi mi o lajcikowy antyklerykalizm typu „Kościół tak, wypaczenia nie”, tylko o hardkor a la Tygodnik Nie. Zetknąłem się aż z takim. I z perspektywy czasu nie jest to takie szokujące – oni stykali się z indywiduami takimi jak Dziwisz, więc byli tym wszystkim mniej zdziwieni.

    „Kontestowanie tezy „aborcja jest zła” przekracza raczej wewnętrzną tolerancję ww redakcji. To tak jakby w Wyborczej kwestionować tezę „Hitler był zły”. ”

    Jestem zdumiony pańskim skojarzeniem. Aborcja kojarzy się panu z Hitlerem? Analogia o tyle do d…, że o ile w Wyborczej nie znajdzie się nikt aprobujący Hitlera, to w uogólnionym Znakowięzi Powszechnym bywali redaktorzy kontestujący tezę „aborcja jest zła”. Ergo, fałszywa jest pańska teza, że linia partyjna wynikała wyłącznie z poglądów redaktorów. I naprawdę niech się pan chwilę zastanowi przed kontynuowaniem tej apologetyki.

  37. @fieloryb
    „Wyobraża Pan sobie np. taki portal jak wpolityce czy inną niezależną, że pozwalają na artykuł pochwalający tezy Orbana? ”

    A ja tak, wrzuciliby to jako CIEKAWA OPINIA.

  38. @ah
    „Po prostu ludzie, którzy uważają, że zmartwychwstania nie było, albo że aborcja jest OK nie idą pracować w TP, Więzi czy Znaku.”

    Naiwnie to pan sobie wyobraża. A dlaczego ja pracowałem w neoliberalno-klerykalnej gazecie? Bo kocham Wojtyłę i Balcerowicza? Bo po prostu była najbliższa idealnej (ale nie idealna). Podobnie może mieć ktoś, kto się po prostu zajmuje popkulturą w Znakowięzi Powszechnym.

  39. Ja to nawet spotkałem praktykujących, wierzących katolików, wg których aborcja jest ok, a zmartwychwstania w dosłownym historycznym sensie nie było. Uważam to za taki bargaining stage w żałobie po Bogu, no ale są tacy i przecież nikt im nie zabroni chodzić do kościoła. Można się domyślić, jakie media czytają i w jakich pracują.

  40. @procyon
    przecież nikt im nie zabroni chodzić do kościoła

    Dopóki nie ujawnią się z niewiarą w zmartwychwstanie. To jest (chyba) dogmat, a nie tzw. „zwykła prawda wiary”. Może coś tu źle rozumiem, ale ktoś, kto neguje zmartwychwstanie, z definicji nie jest katolikiem.

  41. @wo
    OK, możliwe, że w TP czy Znaku są ludzie w głębi ducha ateistyczni. Nie znam wszystkich. Spotkałem z autorów osobiście chyba ze 4 osoby i mogę powiedzieć, że są głęboko religijni. I żaden Dziwisz, Jędraszewski ani Janiak tego nie są w stanie zmienić. Ale na tej samej zasadzie jakiś redaktor od sportu czy banków w Wyborczej może wewnętrznie wierzyć w brednie podkomisji smoleńskiej. I nie będzie próbował publikować swojej argumentacji, podobnie jak ateista w TP nie będzie próbował publikować swojego manifestu niewiary. Nie chcę być apologetą TP czy Znaku w sensie „oni mają zawsze rację”, ale jestem przekonany, że niepodejmowanie pewnych tematów nie wynika z zewnętrznych nacisków, ani groźby utraty reklamodawców, tylko w przeważającej większości z autentycznych wewnętrznych przekonań redaktorów, być może u jakiejś mniejszości z poszanowania dla przekonań reszty (i tego, że przez ten pryzmat jest postrzegane pismo u większości czytelników). A o te zewnętrzne naciski pytałeś w notce.

    Jakby było inaczej to sorki, ale tam nie ma takiej kasy, reklamodawców ani zależności właścicielskich, żeby był problem ze zmianą brandu na „czasopismo BYŁYCH katolików”.

  42. „Ja to nawet spotkałem praktykujących, wierzących katolików, wg których aborcja jest ok…”
    Katolicyzm obrzędowy. Oparty o przyzwyczajenie i niechęć do zrywania kontaktów oraz (co chyba najważniejsze) brak konieczności „wyjścia z szafy” (konformizm). Mam przekonanie graniczące z pewnością, że takich jest dużo więcej.

  43. „Może coś tu źle rozumiem, ale ktoś, kto neguje zmartwychwstanie, z definicji nie jest katolikiem.”

    Pewnie, tak jest w teorii, ale w praktyce definicja nie dzwoni na inkwizycję jak ktoś ją łamie. Kościół jest bardziej zainteresowany frekwencją i tacą niż czystością doktryny. Dla mnie nie ma sensu być członkiem organizacji, która w dogmatycznych dokumentach pisze, że mnie nie chce i dlatego sam przestałem tam chodzić jeszcze zanim przestałem wierzyć w Boga. Ale mało wierzących osób ma takie zero-jedynkowe podejście.

    „Katolicyzm obrzędowy”

    Raczej jeśli nie uznajesz nieomylności dokumentów dogmatycznych, to możesz wciąż widzieć wartość w religii, osobiście ją przeżywać i być oczytanym w teologii, ale świadomie ignorować (albo np. czytać symbolicznie) część oficjalnej doktryny, która twoim zdaniem się przeterminowała. To dużo łatwiejsze u luteran czy anglikanów (biskup Spong), ale w KK też się da. Można też próbować zmieniać Kościół działając od środka, tak jak chcą robić ludzie z Wiary i Tęczy albo „lewica katolicka” z Magazynu Kontakt.

  44. Ale _jakich_ to tematów nie porusza Tygodnik? Bo o aborcji czytałem tam dziesiątki tekstów, które w większości niczym nie różniły się od tych, które mógłbym przeczytać w Wyborczej.

  45. @ah
    ” Spotkałem z autorów osobiście chyba ze 4 osoby (…) na tej samej zasadzie jakiś redaktor od sportu czy banków w Wyborczej (…) z autentycznych wewnętrznych przekonań redaktorów”

    Pan na zmianę pisze o autorach i redaktorach, jakby się to panu wydawało synonimem. W każdym razie, tutaj pan właśnie robi błąd. A że trochę mi się już nie chce tłumaczyć, proszę po prostu przemyśleć ewentualną kontynuację.

  46. @airborell
    ” Bo o aborcji czytałem tam dziesiątki tekstów, które w większości niczym nie różniły się od tych, które mógłbym przeczytać w Wyborczej.”

    Chyba odwrotnie – w Wyborczej bywają teksty, które nie ukazałyby się tam (np. że aborcja jest OK). A w drugą stronę, że intelektualiści katoliccy zawsze są w Wyborczej mile widziani ze swoimi adhortacjami encykliki, to żadna nowina.

  47. @wo,
    „Przecież oni w ogóle nie robią śledztw dziennikarskich”

    Robią. Teksty Nosowskiego chociażby to efekty bardzo rzetelnych i głębokich śledztw z weryfikowaniem informacji w wielu źródłach, do których niełatwo dotrzeć.
    Tylko trzeba pamietać że to jest kwartalnik teraz.

    Zgadzam się z inicjatorem podwątku. Od dwóch ponad dekad dosyć regularnie podczytuję Więź/Znak/TP (a przestałem w międzyczasie np. Politykę), mimo że jestem całkowicie nie-KK i religijne działy mnie kompletnie nie intereresują. Bo tam autentycznie dobre teksty regularnie bywają. I do tego nie ma sportu!

    @Rzeczpospolita. Mam prenumeratę (cyfrową:D). Nie wszystko mi się podoba, ale dla mnie najlepsza oferta na rynku prasy codziennej.

  48. @bogdanow
    „a przestałem w międzyczasie [czytać] np. Politykę”
    Mam dostęp do ich płatnych artykułów i sobie chwalę. Chociaż muszę przyznać, że np. artykuły z Tygodnika Powszechnego na temat bieżącej polityki i społeczne są lepsze. Ale w sumie całego Tygodnika nie czytam, bo i takie artykuły nie są systematyczne, więc wychodzi na to, że Polityka daje bardziej ciągły obraz.

    Co do linii politycznej w czasopismach katolickich to np. Marcin Świetlicki wspominał, że pracował w Powszechnym {jako korektor} „nie mając nawet kościelnego ślubu”.

  49. @bogdanow
    „@Rzeczpospolita. Mam prenumeratę (cyfrową:D). Nie wszystko mi się podoba, ale dla mnie najlepsza oferta na rynku prasy codziennej.”
    Czy możesz wyjaśnić – dlaczego?

  50. @monday.night.fever

    > albo prasa będzie papierowa, albo nie będzie jej wcale

    Czy możesz rozwinąć tę myśl?

  51. @bogdanow
    „Robią. Teksty Nosowskiego chociażby to efekty bardzo rzetelnych i głębokich śledztw z weryfikowaniem informacji w wielu źródłach, do których niełatwo dotrzeć.”

    A dałbyś jakiś przykład? Tylko że chodzi mi o śledztwa w sprawach, powiedzmy, świeckich – a nie że kościół otwocki kontra falenicki (oba mnie interesują w równym stopniu). Muszę jednak przyznać, że tego nie śledzę, więc chętnie dam się zaskoczyć. Zajrzałem na wiez.pl, no ale tam nadal to samo co zwykle, że adhortacja, że encyklika, że papież, że pielgrzymka. Sama publicystyka, zero reportażu (zwłaszcza śledczego).

  52. @fieloryb,

    Prawo, Plus Minus i podoba mi się strona graficzna. Najbardziej brakuje mi lepszego serwisu lokalnego z moich okolic (próbowałem paru opcji, ale nic na tyle sensownego żeby płacić). Dietę wzbogacam NYT, WaPo i Guardianem.

  53. @wo,
    Dwie uwagi.

    Pierwsza, to wspomniany Nowowski zajmuje się np. przemocą w strukturach KK, więc nie będzie o przekrętach w handlu śledziem przecież. Mnie to ciekawi, bo raz że mechanizmy są wszędzie podobne, dwa że dotyczy jak najbardziej świeckich przecież.

    Druga. Trzeba wysupłać 25/30 złociszów na egzemplarz (albo wybrać sie do biblioteki). Więź.pl to takie blogowisko bardziej, dla publicystycznych tekstów właśnie. Zaletą jest jasno opisany temat numeru, więc można wybrać sobie np. numery o psychatrii i więzieniach, a pominąć mniej ogólne.

  54. „Najbardziej brakuje mi lepszego serwisu lokalnego z moich okolic”
    Pytanie do wszystkich mieszkających w Polsce. Jak zdobywacie wiadomości lokalne? Tzn. z miasta, gminy, powiatu, województwa, większej części geograficznej Polski, którą zajmujecie.
    Przyznam, że o ile serwisy krajowe mam dobrze obcykane to mam słabe pojęcie o tym co „za płotem”. Co prawda Wyborcza ma działy lokalne, ale czuję niedosyt. Północna część kraju. Po zakupie przez Orlen lokalnych gazet od Polska Press raczej nie ufam i nie kupuję.

  55. @bogdanow
    „Pierwsza, to wspomniany Nowowski zajmuje się np. przemocą w strukturach KK, więc nie będzie o przekrętach w handlu śledziem przecież.”

    No tak, czyli że kwartalniki katolickie nie zastąpią nam prasy świeckiej. Ktoś się musi zajmować przekrętami w handlu śledziem.

    „dwa że dotyczy jak najbardziej świeckich przecież.”

    No nie wiem, afera sprowadza się chyba do tego, że jeden ksiądz skrzywdził drugiego? Co jest oczywiście straszne i karygodne, ale średnio świeckie.

    @fieloryb
    „Pytanie do wszystkich mieszkających w Polsce. ”

    Kurna, akurat to pytanie zostawię, bo mnie też ciekawi – ale pan mi znowu bloguje w komciach!

  56. @wo,
    Więzienia, psychiatria itd. to są jak najbardziej tematy dotykące nie tylko KK. Pamiętam zresztą jak sam zacząłem: był ciekawy numer o interesującym mnie kawałku historii.
    Oczywiście, że nie zastąpią. Ale na bezrybiu dłuższych, a jakościowych tekstów, to IMHO każde źródełko cenne.

    Jak czytasz „o. Mogielski spisuje świadectwa czterech wychowanków Ogniska św. Brata Alberta, którzy opowiadają mu, że byli molestowani seksualnie przez dyrektora Dymera”, to naprawdę myślisz że chodzi że o to że ksiądz skrzywdził że księdza?

  57. @WO
    „pan mi znowu bloguje w komciach!”
    Przepraszam, ale nie rozumiem do końca zarzutu. Czy moje komentarze są za częste, czy (jak bywało onegdaj) mało rzeczowe? Ja przepraszam, ale jakoś tak się składa, że dawno nie miałem tak ciekawych tematów, interesujących i stymulujących odpowiedzi. Proszę zauważyć, że nie podejmuje wpisów pod każdą z pana notek. Jeśli będę musiał się ograniczyć z komentarzami to z dużym bólem.

  58. @bogdanow
    „to naprawdę myślisz że chodzi że o to że ksiądz skrzywdził że księdza?”

    OK, faktycznie, my bad.

  59. @izbkp
    „Czy możesz rozwinąć tę myśl?”

    Nie chcę już tutaj nadużywać cierpliwości gospodarza bo nie wiem, czy życzy sobie kolejnej inby (zresztą dla niego to pewnie banały), ale odpowiem: ponad dekadę temu francuski medioznawca Bernard Poulet wydał książkę pt. „Śmierć gazet i przyszłość informacji” (polskie wydanie w 2011 r.). Jest tam również o innych mediach, ze szczególnym uwzględnieniem wpływu internetu na kształt prasy tradycyjnej (on tam zahacza o wiele spraw, od zysków googla po rozpad debaty społecznej, a jeden z rozdziałów to „ideologia internetu”). Poulet opisywał (z perspektywy 2008/2009 roku), jak jego zdaniem w przyszłości, czyli dziś, wyglądać będzie rynek mediów, ze szczególnym uwzględnieniem prasy drukowanej. Książka czytana AD ZOZZ uderza trafnością kasandrycznych prognoz sprzed ponad dekady. Generalnie chodzi o to, że tradycyjne dziennikarstwo przeniesione do internetu zostanie wykastrowane i stopniowo utraci swoje funkcje informacyjne na rzecz rozrywkowych. Głównym powodem tego procesu będzie spadek przychodów (w necie już tyle nie zarobisz!), jak również nieuchronna tabloidyzacja, o której pisałem już w poprzednim poście. Jest tak m.in. dlatego, że po przenosinach do internetu redakcji będzie dużo łatwiej uzasadnić konieczność zwolnień (a mniejszy przychód to idealny pretekst – to się chyba ładnie nazywa „optymalizacją kosztów”). Jakość kosztuje, no to ch*j z jakością. Co gorsza, zdaniem Pouleta, upadek mediów będzie procesem kumulacyjnym, a procesy będą zachodzić coraz szybciej – w skrócie: im bardziej media będą upadać, tym szybciej będą upadać. Część z tych mechanizmów możemy obserwować, niestety, na przykładzie „Wyborczej”: wygląda na to, że Agora, jako spółka akcyjna, stara(ła?) się pozbyć „Wyborczej”, rzekomo swojego okrętu flagowego, w rzeczywistości traktując go zbędny balast. To już nawet nie chodzi o to, że Wyborcza była nieopłacalna ekonomicznie (sprzedaż spada, ale wciąż nie jest deficytowa!), ale na tle innych biznesów była opłacalna NIEWYSTARCZAJĄCO. Do tego dochodzą kwestie, że tak powiem, polityczne: od prowadzenia koncernu medialnego zawsze łatwiej (politycznie bezpieczniej) jest się skupić na biznesie typu sprzedaż parówek. No ale że nie da się „Wyborczej” zamknąć *tak po prostu* („proszę państwa, to nam się nie opłaca, kończymy biznes”) – więc trzeba ją umiejętnie zagłodzić, poprzez zwolnienia sprowadzając ją do poziomu „Pudelka”, czyli w tych warunkach „gazety.pl” i docelowo przenosząc do internetu, gdzie zamiast ciężkiego i drogiego śledztwa Czuchnowskiego, stażysta za 5 złotych napisze news o Rafalali. To dlatego Michnik zmuszony był interweniować, bijąc na alarm i wynosząc brudy poza spółkę, czego w biznesie zwykle się nie robi (w języku kościelnym nazywa się to „zgorszeniem”). Zresztą w podobny sposób dorzynano kiedyś PKP, celowo zmniejszając opłacalność tras żeby mieć później pretekst do ich zamknięcia. Więc kiedy po wybuchu inby w Agorze pewna Ważna Pani solennie zapewniała, że „nie, wcale nie planowaliśmy rezygnować z kolportażu Wyborczej”, dla mnie to był dzwonek alarmowy. Kiedy korpo zaprzecza, to wiedz, że coś się dzieje!

    Wracając do prognoz Pouletta: dlaczego prasa drukowana? Bo przenosiny do sieci powodują zmianę nawyków czytelniczych – poranną kawkę z gazetą podrzuconą pod drzwi zastępuje szybkie przejrzenie bzdurnych newsów na jakimś feedzie (ja też po kupnie gazety w kiosku siłą rzeczy zaglądam do różnych działów, które normalnie by mnie nie zainteresowały, wyłączając oczywiście sport; w internecie takie zjawisko jest jednak dużo mniej prawdopodobne). Poulet mówi też, że czytelnik „cyfrowy”, usieciowiony, będzie mniej przywiązany do tytułu. Po pierwsze nikt raczej nie będzie skłonny za to płacić tyle samo co za papier (szczególnie że w sieci jest pełno darmowego szajsu), po drugie – urządzenia mobilne rozpraszają, więc na smartfonie mniej osób przeczyta Poważną Długą Merytoryczną Analizę, po trzecie – jak już wydałeś na gazetę to raczej ją przeczytasz, albo chociaż przejrzysz (nawet artykuły teoretycznie niecklikbaitowe), a przecież w internecie rządzi logika klikalności. Tak działa kapitalizm – kliki można bardzo łatwo policzyć, a menedżer Janusz dostaje w Excelu niepodważalny argument zrzucenia zrzucenia nudziarstwa z działu kultura na rzecz wrestlingu. Brutalna prawda jest taka, że jakościowe dziennikarstwo śledcze czy interwencyjne jest w porównaniu do tzw. „gaci Dody” nieopłacalne, co więcej – ZAWSZE BYŁO NIEOPŁACALNE, tyle że wcześniej trudno było to wykazać czarno na białym (to trochę tak jak konkurs chopinowski vs koncert Zenka, frekwencyjnie i finansowo Zenek zawsze zgarnie całą pulę), a też w czasach dominacji prasy drukowanej i wielkich przychodów reklamowych była mniejsza presja finansowa i redakcje mogły machnąć ręką na takie ekstrawagancje. Rezygnacja z kolportażu i przenosiny prasy do sieci tylko na różne sposoby wzmacniają te mechanizmy, stąd też tytuł książki „śmierć gazet”. Kolejna sprawa (ale to już mój osobisty problem), to że od jakiegoś czasu jeśli już zaglądam na portale w celu szybkiego przejrzenia newsów, to wolę wejść na Onet a nie „Wyborczą”, z tego tylko powodu, że na Onecie nie ma tam sekcji komentarzy i szamba, które się z niego wylewa, po prostu od jakiegoś czasu mam obniżony próg tolerancji na żenadę (ludzie – jeśli naprawdę chcecie optymalizacji kosztów, wyłączcie to!).

  60. @mnf
    „Nie chcę już tutaj nadużywać cierpliwości gospodarza bo nie wiem, czy życzy sobie kolejnej inby”

    Życzę, bo ontopiczne – a poza tym to kawał mojego życia. Tak ogólnie się zgadzam z tym co piszesz. Nie mam dostępu do Tajnych Excelów, ale podejrzewam, że widnieje tam coś w stylu – czytelnik papierowy wart jest 2 zł, czytelnik internetowy 50 gr.

  61. Ja wiem że generalnie wszystko fatalnie, należy się owinąć w prześcieradło i czołgać w stronę cmentarza, ale dla mnie to nie jest/był Wielki Spisek mający na celu zniszczenie prasy drukowanej.
    Kiedy GAPA zaczął zżerać tort reklamowy, do tego Google jeszcze podkradać prasie artykuły, gazety musiały jakoś zareagować na ogólny brak pieniędzy. A wylobbować przepisow chroniących je przed fejsem i guglem nie potrafiły.
    Co do czytania rzeczy drugiego wyboru w papierze kontra w sieci – wszystkie trzy gazety, które cyfrowo prenumeruję, wysyłają mi powiadomienia o tekstach na wszelkie tematy (choć głównie z dziedzin przeze mie zdefiniowanych). Jeśli mam chwilę czasu i chęć, to przeczytam i o wielkim obozie harcerskim w Wallis.

  62. NYT ma strasznie fajny ficzer zachęcający do czytenia przeglądowego – piątkowy quiz ze znajomości treści z ostatniego tygodnia. Głupio to zabrzmi – ale uzależnia, w moim przypadku nieco frustrująco bo muszę zgadywać pytanie ze sportu.

  63. @sheik.yerbouti
    „A wylobbować przepisow chroniących je przed fejsem i guglem nie potrafiły.”
    Mogło nie pozostać bez znaczenia, że tradycyjna, porządna prasa nie kochała się z politykami. Im porządniejsza, tym bardziej patrzyła im na ręce. Wielkiego Spisku nie było, ale wszędzie była podobna niechęć i podobny interes. Pozbyć się czwartej władzy poprzez nie zrobienie niczego to pozornie dobry interes.

  64. @monday.night.fever
    Najpoważniejszy zarzut to zmiana nawyków. Tutaj się zgodzę krótszy news lub artykuł, chwytliwa treść (trochę jak gorszy pieniądz z prawa Kopernika) wypiera z obiegu dłuższy, wymagający namysłu i czasu.

    Od siebie dodam jeszcze problemy nadmiaru dostępności i rozproszenia uwagi. Obok artykułów zawsze są linki do kolejnych artykułów. Wyszukiwarki oferują ogromne ilości odnośników, opinii, gloss, przypisów na każdy temat. Brak uwagi i ograniczenie zdolności zapamiętywania powoduje, że po takim czytelniczym rajdzie można zamiast tego, czego chcieliśmy się dowiedzieć mieć w głowie sieczkę informacyjną.

  65. @wo

    Tak na marginesie – jestem bardzo ciekaw, czy czytałeś książkę Pouletta, a w szczególności rozdział „Ideologia internetu”? Pamiętam notki zahaczające o temat na blogu.

    @sheik yerbouti
    „dla mnie to nie jest/był Wielki Spisek mający na celu zniszczenie prasy drukowanej (…) gazety musiały jakoś zareagować na ogólny brak pieniędzy”

    Oczywiście, ale mój zarzut jest taki, że mądre głowy w „Wyborczej” już dawno temu czytały publikacje o przyszłości mediów i już dawno temu zdawały sobie sprawę, że po latach tłustych mogą nadejść lata chude; dlatego właśnie założono spółkę, żeby zakumulować kapitał, zabezpieczyć sobie poduszkę finansową i otoczyć się sadełkiem na przyszłość (żeby np. zapobiec zwolnieniom dziennikarzy w przyszłości). I gdzie jest to sadełko? Przepalono je w piecu, w związku z czym ludzie decyzyjni zachowywali się tak, jakby chcieli wyrzucić kotwicę, „Wyborczą” odchudzić i zmienić w niskokosztowy internetowy tabloid – czyli może nie dosłownie zabić, ale spowodować jej śmierć mózgową (dzwonkiem alarmowym były plany podporządkowania redakcji „Wyborczej” internetowej sekcji „gazety”). Dopiero Michnik musiał walnąć pięścią w stół, bo ogon zaczął machać psem i Agora, która chyba zapomniała przez kogo i po co została stworzona, zachowywała się jakby chciała się uniezależnić od „Wyborczej” (mówiąc górnolotnie – zapomniała o Misji). Miło słyszeć, że „Wyborcza” nie jest (jeszcze) deficytowa, ale byłoby milej, gdyby miała te zyliony ze Złotych Lat w kieszeni. Niestety w skarbcu jest pusto.

  66. „nikt raczej nie będzie skłonny za to płacić tyle samo co za papier”

    W zasadzie czemu? Darmoszka w zamian za clickbait to model biznesowy, który już nie rośnie napotkawszy na paywall. Akceptacja abonamentowej telewizji internetowa nie tylko zwiększyła rentowność (nie bez powodu Play kupiło UPC), ale wychodzi drożej dla odbiorcy niż dotychczasowe formy. Przykuwa też uwagę na dłużej.

    „wolę wejść na Onet a nie „Wyborczą”, z tego tylko powodu, że na Onecie nie ma tam sekcji komentarzy i szamba”

    Czyli prenumeratorów Wyborczej. Być może to też nie jest prawo socjologii internetu? Czytelnicy theguardian.com w zasadzie stale komentują językiem literackim.

    „Mogło nie pozostać bez znaczenia, że tradycyjna, porządna prasa nie kochała się z politykami. Im porządniejsza, tym bardziej patrzyła im na ręce.”

    Gazety zawsze miały sympatie i antypatie polityczne. Czasy w których stały się „porządniejsze” nastały przez rynek reklamodawcy. Zabiegając o szerszą cyrkulację gazety stały się bezstronne oddzielając opinie od faktów. Rynek reklamowy poszedł za technlogią, nie ma tu żadnego spisku, ani żadnej wyobrażalnej regulacji. Uczynienie Google i FB redakcjami by tego nie zmieniło. Odpowiedzialności nie ponoszą raczej w ramach przywileju który US of A widziały jako rację stanu w walce o hegemonię internetową.

  67. @fieloryb
    „Od siebie dodam jeszcze problemy nadmiaru dostępności i rozproszenia uwagi. Obok artykułów zawsze są linki do kolejnych artykułów”

    Dlatego właśnie chodzę do kiosku. Trzeba korzystać, dopóki jeszcze wydają „W” na papierze; owszem – takie przyjemności kosztują, ale za parę lat to może już nie być możliwe.

  68. @monday.night.fever
    >>„Wyborczą” odchudzić i zmienić w niskokosztowy internetowy tabloid

    Kto by to czytał? Przecież na rynku medialnym jest kilka innych tego typu portali. Jak ukroić z tego tortu jakiś kąsek w sytuacji, kiedy czytelnicy (zarówno Wyborczej jak i tabloidów) mają swoje przyzwyczajenia?


  69. „Czytelnicy theguardian.com w zasadzie stale komentują językiem literackim”

    Komentatorzy pod artykułami na „Wyborczej” też z reguły nie mają problemów z ortografią, a jednak z komentarzy aż wali głupotą i banałem albo są nie na temat. A może The Guardian zatrudnił wo do wycinki trolli?

    @fieloryb
    „Kto by to czytał? Przecież na rynku medialnym jest kilka innych tego typu portali”

    Na papierze nikt, w internetach – masa ludzi. Mnóstwo ludzi wchodzi na „gazetę.pl” czy „pudelka” dlatego że są za darmo. Owszem, w takim modelu biznesowym niewiele zarobisz (parę groszy na klikaniu reklam gaci), ale też tworzenie newsów o Rafalali nie generuje jakichś strasznie wielkich kosztów.

  70. @sheik
    „la mnie to nie jest/był Wielki Spisek mający na celu zniszczenie prasy drukowanej.”

    Powiadasz? Coś niesamowitego! Przeciez wszyscy dyskutanci poza tobą uważają, że spisek. A ty nagle tak odważnie demaskujesz! Who’s an edgy boy?

    @mnf
    „Tak na marginesie – jestem bardzo ciekaw, czy czytałeś książkę Pouletta, a w szczególności rozdział „Ideologia internetu”? ”

    Nie, ale czytałem inne, z podobnymi tezami.

    „Oczywiście, ale mój zarzut jest taki, że mądre głowy w „Wyborczej” już dawno temu czytały publikacje o przyszłości mediów i już dawno temu zdawały sobie sprawę, że po latach tłustych mogą nadejść lata chude; ”

    Było jeszcze śmieszniej. Czytały i uważały, że nadejdą lata jeszcze tłustsze – bo to my będziemy rządzić internetem! Portal gazeta.pl miał zdominować internet tak, jak wyborcza papier. Byłem na zebraniach, na których kierownictwo szczerze wyrażało takie przekonanie. Onet rzuci ręcznikiem gdy my wrzucimy nasz Superkontent na nasz Hiperportal!

    Wejście na giełdę miało ułatwić zgarnięcie tej mamony. Przypomnę, że wtedy na giełdzie wszystko co miało portal, samo rosło. Była pewna spółka robiąca buty, która się przekształciła w spółkę medialną, bo buty były mniej opłacalne. Potem dziennikarze tego portalu dostali część zaległych wynagrodzeń w butach. Blast from the past:

    Polska Prasa Lokalna, firma wchodząca w skład grupy medialnej Chemiskóru, zamierza przejąć giełdową spółkę Murawski Holding, znaną z produkcji rur z PCV. – Zapadła decyzja o przejęciu spółki Murawski SA. Do tej koncepcji przekonano już zarząd i akcjonariuszy tej giełdowej spółki, m.in. PBK oraz firmę PBK Inwestycje – napisano w komunikacie Chemiskóru. Przedstawiciele grupy medialnej nie zdradzili wielkości pakietu kontrolnego, o który się ubiegają w Murawski Holding. Poinformowali jednak, że zależy im na statusie giełdowym holdingu,

    https://wyborcza.pl/7,153803,120323.html

    Powiadam, mądre głowy wszystko to zaplanowały z nadzieją na lata jeszcze tłustsze. Kto wtedy wyrażał jakieś wątpliwości, tego zakrzykiwano.

    @fieloryb
    „Kto by to czytał?”

    A dlaczego uważasz, że menadżerowie z zarządu się tym przejmowali? Oni się przejmują swoją premią, nie losem prasy w Polsce.

  71. „Komentatorzy pod artykułami na „Wyborczej” też z reguły nie mają problemów z ortografią, a jednak z komentarzy aż wali głupotą i banałem albo są nie na temat. A może The Guardian zatrudnił wo do wycinki trolli?”

    Ktoś tu chyba nie czyta Grauniad below the line; tam się odbywa poezja, kalambur i debata politologiczna. Można poszerzać słownictwo, na ortografię nie zwracam uwagi. Z pomocą tego kryterium awansowałeś prenumeratorów Wyborczej z szamba na banał, więc też chyba nie czytasz – otóż w formie są nawet gorsi niż w treści.

  72. @WO
    „A dlaczego uważasz, że menadżerowie z zarządu się tym przejmowali? Oni się przejmują swoją premią, nie losem prasy w Polsce”
    A od czego zależy ich premia?
    Myślę, że między innymi od ilości aktywnych i zarejestrowanych użytkowników http://www.wyborcza.pl.
    Którzy po optymalizacjach wydatków (=tabloidyzacji) IMO odeszliby sobie z niesmakiem w sporej części.
    Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale ktoś by musiał odpowiedzieć za taką sytuację – czyż nie? Ktoś decyzyjny?


  73. „Rynek reklamowy poszedł za technlogią, nie ma tu żadnego spisku, ani żadnej wyobrażalnej regulacji.”
    – Z pewnością można sobie wyobrazić wiele regulacji, które złagodziłyby skutki pójścia pieniędzy z reklamy ze technologią. Jeden pomysł sam rzuciłeś.

    @fieloryb
    „A od czego zależy ich premia?’
    – Pewnie jak w przypadku każdej managerii: raczej nie od czegokolwiek związanego z korzystnymi rezultatami ich decyzji a bardziej od zdolności kreowania wrażenia, że zasługują na premie.

  74. „Z pewnością można sobie wyobrazić wiele regulacji, które złagodziłyby skutki”

    Wycofania się VW z silników Diesla. Jeden pomysł rzuciło w polemice z UE jakieś zero, kompletnie weń nie wierząc.

  75. @fieloryb
    „A od czego zależy ich premia? Myślę, że między innymi od ilości aktywnych i zarejestrowanych użytkowników”

    Bardziej jednak od tych prężnych i nowoczesnych biznesów, które były ich oczkiem w głowie – hot dogi, Papa Diego, plotek itd. Przypominam, że aż do tego konfliktu w zarządzie po prostu nie było nikogo, kto by miał jakiekolwiek sentymenty wobec „Wyborczej”. To nie są dziennikarze (czy ludzie o dziennikarskiej przeszłości). To menadżerowie, którzy tak samo by mendadżerowali fabryką śrubek.

    „Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale ktoś by musiał odpowiedzieć za taką sytuację – czyż nie? Ktoś decyzyjny?”

    W tych notkach, które ci już ktoś polecał, opisuję m.in. strukturę władzy. Nie ma sensu teraz tego dublować.

  76. jeśli chodzi o te śledztwa dziennikarskie „Więzi” to choćby ujawnienie tego, co działo się w duszpasterstwach prowadzonych przez, tych otwartokościelnych och ach dominikanów, ulubieńców liberalnych mediów zresztą. Wyświetlili tam ojczulka Pawła M., który – jak mu się jakaś studentka spodobała – to jej chłopaka wysyłał, w ramach „modlitewnego rozeznania powołania” do seminarium, by mieć dziewczynę dla siebie. Praktykował z swoimi ofiarami „rozbierane modlitwy”. Seksualny diabeł polujący w oparach mszalnych kadzideł.
    Więź robi kawał dobrej roboty w KK, TP jest bardziej outsajderski, patolka katolka jest impregnowania na niego. Więc tym, co w TP tam ten krakówek wypisuje, nikt się w episkopacie nie przejmuje bardzo. Oni od zawsze wiedzą to co odkrył WO – że to sami ateusze heretycy i kacerze.

  77. @fieloryb
    „A od czego zależy ich premia?”

    „Wyborcza” stanowi tylko część większego pakietu, w dodatku nieszczególnie ważną, a że w warunkach #UpadkuPrasyPapierowej gazeta ogólnopolska nie jest postrzegana jako jakiś super przyszłościowy biznes, więc niektórzy akcjonariusze ucieszyliby się z ograniczenia tego akurat segmentu (gdyby z dawnej legendy został, że tak powiem, ogryzek). Tyle że w złotych latach spółka zarobiła na „Wyborczej” dużo pieniędzy, reinwestowanych gdzie indziej, już poza rynkiem stricte medialnym. Więc menedżment traktował „Wyborczą” jak piąte koło u wozu, w dodatku była ona kanibalizowana przez portal „gazeta.pl”. O to właśnie była cała ta inba, którą Ci podlinkowałem. Oni po prostu traktowali „Wyborczą” jak kolejny projekt biznesowy który można zarżnąć, sprzedać albo stabloidyzować (o przepraszam: zrestrukturyzować), co oburzało ojców-założycieli, bo ogólnopolski dziennik opiniotwórczy to nie jest za przeproszeniem fabryka butów czy rur PCV, którą można tak po prostu wydoić, bo niezależne media są – jakby to górnolotnie nie zabrzmiało – ważne dla demokracji (patrz ostatnie awantury o Polskę Press czy TVN). Zresztą pierwotnie chodziło o to, żeby zapewnić „Wyborczej” poduszkę finansową i miękkie lądowania na chude lata, ktoś zdaje się o tym zapomniał.

    Generalnie rzecz biorąc wejście spółki na giełdę to był błąd, akurat Michnik to rozumiał i był przeciw.

  78. @wo „Przeciez wszyscy dyskutanci poza tobą uważają, że spisek.”
    Odebrałem wywód kol. mnf jako obraz sekwencji „przenosimy publikację i do sieci i potem już będzie z górki z cięciem kosztów, wszystko się ładnie uzasadni”. Dla mnie tu nie było wynikania, tylko dwa równolegle procesy, internetyzacja (zapewne również z nadzieją na redukcję kosztów, można sprzedać drukarnie!) oraz paniczne oszczędzanie, bo nima kasy, reklamodawcy zniknęli. Oczywiście, mogę się mylić jako osoba postronna, niemająca nigdy biurka w żadnej redakcji (dziennikarstwo w prasie zawodowej zawsze było dla mnie tylko niskopłatnym hobby).

  79. @sheik
    ” Dla mnie tu nie było wynikania, tylko dwa równolegle procesy, ”

    Żeby było śmieszniej, obaj się mylicie. Drukarnie wtedy akurat rozbudowywano, w tym o maszyny, które szybko miały się stać bezużyteczne (ale nikt wtedy tego nie wiedział). Wtedy oczekiwano boomu! Przecież gdyby w 2000 powszechnie wiedziano, że poważne kłopoty będą już około 2010, akcje nie byłyby za stówę! Iluś tam ludzi je za te sto ileś kupowało – ci ludzie nie znali przyszłości. Pewien mój kolega dokupił jak spadły do 60, bo wierzył ekspertom prognozującym docelowo 200.

    Nie wiem jak to wyglądało gdzie indziej, ale tutaj był ciężki przypadek pozytywnego myślenia. Bardzo ciężki. Gdyby ktoś wpadł na pomysł wejścia w elektromobilnośc, to by wyglądało jak w tym memie o zebraniu w biurowcu, że jakby ktoś się na zebraniu wyrwał z uwagą, że „ale ten rynek jest już zdominowany przez dużych graczy jak Tesla, Toyota, Volkswagen, nie mamy szans”. Jak w memie, ten ktoś by wyleciał, a pozostali by powtarzali za szefem ówczesną agorową mantrę – „jak będziemy mówić, że się nie uda, to się na pewno nie uda, my wykosimy konkurencję tym, że po prostu będziemy robić lepsze elektrosamochody”.

    Wtedy po prostu WSZYSTKO się miało udać. Najlepszy portal w Polsce. Najlepszy tabloid w Polsce. Najlepsza darmowa gazeta w Polsce (w szczytowym momencie Agora wydawała trzy różne gazety codzienne!). Najlepsze hotdogi w Polsce. Najlepsze burgery w Polsce. Najlepsze nachosy w Polsce. Najlepsza drukarnia w Polsce. Nie było martwienia się „co będzie jak internet nas wykosi”, było raczej „co zrobimy z tymi nadwyżkami – kupić ten Polsat czy nie”.

  80. Kiedy nastąpi już ten kolaps prasy papierowej, dziennikarstwa śledczego, całkowita migracja do sieci, to co to będzie oznaczało dla mnie, zwykłego człeka? Już nic wartościowego dziennikarsko nie będzie się opłacało i nie będę miał co czytać, analizować? Jakieś totalne społeczne ogłupienie?

  81. Szczerze mówiąc po tych wszystkich prognozach o upadku prasy papierowej nie spodziewałem się, że dziennikarstwo śledcze tak sobie poradzi na portalach — TVN24, WP czy Onet mają sporo osiągnięć.

  82. @wn
    „co to będzie oznaczało dla mnie, zwykłego człeka”

    Taka konstrukcja pojęciowa „ja, zwykły człowiek” nie zachęca do rozmowy, bo co pan właściwie sugeruje, że wszyscy tu poza panem są niezwykli? Myślę, że istnienie niezależnych mediów jest ostatnim hamulcem przed rozkładem demokracji w Polsce na wzór węgierski. Gdy nie ma już mediów z „chińskim murem”, zostają wyłącznie decyzje biznesowe – a biznesowo zawsze bardziej się opłaca chwalić dyktatora niż go krytykować. Tak umarła wolność słowa w III Rzeszy – gazet nie trzeba tam było zastraszać, po prostu wszystkie kupiono.

  83. @dziennikarstwo śledcze w Internecie:

    Ciekawe czy doczekamy się jutuberów śledczych albo tiktokerów śledczych albo cośtamcobędziepopularnewprzyszłości śledczych?

  84. @wo
    Tak umarła wolność słowa w III Rzeszy – gazet nie trzeba tam było zastraszać, po prostu wszystkie kupiono.

    Podobno FAZ miała pozostawiony zauważalny margines swobody w publikowaniu i korzystała z tego. Oczywiście z naciskiem na „margines”.
    Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem, ale możliwe że w „Historii społecznej Trzeciej Rzeszy” Grunbergera.

  85. @Wojciech Nowakowski
    „co to będzie oznaczało dla mnie, zwykłego człeka”

    Z słów znajomego, emerytowanego policjanta nic ich tak nie motywowało do pracy jak cień szansy, że sprawą (i nimi) zainteresuje się Uwaga TVN.

  86. „Z słów znajomego”
    Ze*

    @izbkp
    „Ciekawe czy doczekamy się jutuberów śledczych albo tiktokerów śledczych albo cośtamcobędziepopularnewprzyszłości śledczych?”

    Nie jest to („jutuber śledczy”) już część bio Tomasza Sekielskiego?

  87. @Gammon No.82
    „Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem, ale możliwe że w „Historii społecznej Trzeciej Rzeszy” Grunbergera.”
    Właśnie tam:
    „Prasa komunistyczna i socjaldemokratyczna przestały istnieć natychmiast po Machtübernahme – przejęciu władzy; wkrótce to samo spotkało dzienniki katolickie – ale, o dziwo, utrzymały się przy życiu niektóre renomowane gazety liberalne (na przykład „Frankfurter Zeitung” i „Berliner Tageblatt”), rzecz jasna, „oczyszczone” z dawnych powiązań żydowskich. Te relikty minionej świetności publicystycznej miały być na użytek krajowy fałszywymi świadectwami, że w tym hermetycznie zamkniętym systemie obowiązuje jednak pluralizm. Wobec zagranicy pełniły one rolę subtelnych instrumentów propagandy hitleryzmu, podejmując dialog z prasą zagraniczną, do czego gazety jawnie nazistowskie, szermujące lokajskimi argumentami, zupełnie się nie nadawały.”

  88. Pewnie jest tak, jak Pan pisze. Nie pracowałem w AGorze, więc nie wiem, jak tam jest z naciskami. Pamietam za to, gdy kilka lat temu red. AW zrobił wywiad zamówiony przez ministerstwo środowiska z ministrem środowiska. Pewnie by to nie wyszło (tzn, ze zamówione za pieniądze), ale jakis handlowiec Agory wysłał fakturę do MŚ za umówioną usługę. Press o tym pisał. Szkoda, że szybko to skręcono, bo była okazja o tym murze porozmawiać. A i o dziurach w ścianie. Wtedy może byśmy się czegoś dowiedzieli o tym, jak działają polskie redakcje. W dużym dzienniku polityczno-ekonomicznym można kupić partnerstwo – ogłoszeniodawca-firma musi kupić trochę reklamy, a do tego dostanie w pakiecie możliwość opublikowania rozmowy z prezesem spólki na pierwszej stronie papieru lub sg online. I jakieś artykuły na temat spółki. Tanio nie jest.
    Inne gazety sprzedają się taniej. W jednym koncernie z sektora finanse/małe firmy trzeba zasponsorować konferencję np. o podatkach czy logistyce. Dzięki temu ukażą się przyjazne artykuły. Kupowałem.
    O dziennikarzach, którzy w prasie biznesowej biorą zlecenia „na konkurencję” nawet nie ma co pisać – sam to widziałem i boleśnie odczułem w jednej spółce. Podniosło mi to ciśnienie i puls. Zresztą w gazecie należącej do Skandynawów, więc można by oczekiwać wyższych standardów etycznych.
    Byłem też na spotkaniu wicepremniera rządu z zespołem telewizyjnego programu informacyjnego (lata temu), na którym wicepremier tłumaczył dziennikarzom w obecności prezesa stacji tv, jak mają rozumieć działania rządu. Zresztą wicepremier był w towarzystwie swoich asystentów (młodych absolwentów SGH), zwanych pieszczotliwie przez dziennikarzy psami ….(tu nazwisko wicepremiera).
    Może i w polskich mediach jakieś mury są, z mojego doświadczenia to raczej zgliszcza (nawet w mlodych mediach „parówki Orlenowe” i „jeansy Machały” w Na Temat)
    Byłoby fajnie, gdyby takie mury były. Już były.

  89. „tiktokerów śledczych”

    reporterzy z całkiem ciekawymi rzeczami się trafiają, ale wątpię żeby w tym modelu można było liczyć na coś więcej; bardzo zniechęcająca jest w platformach nieprzezroczystość (i to jest problem wszystkich, od YT po TT)

  90. @hoho
    „Wtedy może byśmy się czegoś dowiedzieli o tym, jak działają polskie redakcje”

    Wie pan, ja to trochę po prostu wiem (nawet bardziej niż bym chciał).

    „O dziennikarzach, którzy w prasie biznesowej biorą zlecenia „na konkurencję” nawet nie ma co pisać – sam to widziałem i boleśnie odczułem w jednej spółce”

    Ale jak już pan ma tę przewagę, że sie wypowiada anonimowo – to nie może pan konkretniej?

    „Byłoby fajnie, gdyby takie mury były. Już były.”

    W „Gazecie Wyborczej” jednak nadal są (skoro np. felietonista może schlastać książkę wydaną przez Agorę). Samo istnienie moich felietonów chyba jest świadectwem tego, że chociaż zarząd za mną nie przepada, to jednak nie może powiedzieć redakcji „przestańcie go publikować” (prawdę mowiąc, sam jestem tym zaskoczony i w ogóle napisałem Felieton Pożegnalny, zazdroszcąc Vardze – ale się nie ukazał).

  91. @WO SPrzedanie wywiadu ministrowi było pewnie wpadką nadgorliwego sprzedawcy. Wyobraża Pan sobie, co by się działo, gdyby okazało się, że Biuro Reklamy New York Times wysłało fakturę za przeprowadzony (zamówiony) wywiad do Agencji Ochrony Środowiska (EPA). Przecież świat dziennikarski by zapłonął. U nas – nic się nie stało. Wiem, że generalnie jest tak, jak Pan mówi. Nie można sobie kupić artykułu w GW – tak, ale ktoś się prześlizgnął. Czy to nie jest ciekawe? Zwłaszcza, że zdarzyło się to GW. Chodzi mi o to, że to mógł być ciekawy przypadek, by o tym mowić. Zastanawiające, że wtedy konkurencja nie rzuciła się na GW – oni to mają w cenniku.
    /to nie może pan konkretniej?/ Mogę. Gdy po kilkunastu latach opuściłem media (tez znam redakcje nie najgorzej), musiałem z nimi współpracować jako klient „z biznesu”. No i sprzedajny dziennikarz napisał tekst o firmie, w której pracowałem. Składał się z samych kłamstw, ale najgorsze było powielenie plotki, że ta firma bankrutuje. W świecie handlu działa to tak: Kupujesz taniej, sprzedajesz drożej. Głównie firma bierze towar w komis lub działa w trybie odroczonej płatności. Jeśli pojawia się plotka, że duży gracz na rynku bankrutuje, to nikt nie chce mu dać towaru na warunkach odroczonej płatności, bo się boi, że tych pieniędzy nigdy nie zobaczy. Dostawcy więc przestają oferować towar, duży gracz nie ma czym handlować i rzeczywiści upada. Akurat nam się udało tego uniknąć, ale kosztowało to dużo trudu. Nawet nie mam wielkich pretensji, że dziennikarz za marne pieniądze od naszej konkurencji to zrobił. Przerażające jest to, że medium zajmujące się biznesem, nie zweryfikowało tej informacji, nawet w najbardziej zainteresowanej firmie. W takiej gazecie powinni wiedzieć, że plotka o bankructwie naprawdę może zabić, więc może to jednak była mała spóldzielnia, w której kierownik działu tez miał swoją dolę. Oczywiście ten mechanizm może wystepowac w różnych wariantach (kupimy reklamę, ale dowalcie naszej konkurencji)
    Przywołuje Pan ten przykład z Lipińską. Proszę tego nie odebrać źle. To jest idealny przykład, dzięki któremu można zademonstrować niezależność. Biznes książkowy to pestki w przychodach Agory, juz nie mowiąc o tym, że zbiór wspólny „czytelnicy książek Lipińskiej i subskrybenci GW ” jest raczej mały. Jednak, jeśli sekcję gastronomiczną kina Helios zjedzie Maciej Nowak, a dodatkowo zrecenzuje od serca Pasibus (jakiś okropny fastfood Agory), wtedy oddam honor.
    Mam nadzieję, że nie przestanie Pan publikować w GW.

  92. @WO Nie wiem dlaczego, usunięte są akapity. Przepraszam, to cms.

  93. Nie wiem o czym mowa, bo wywiady z prezesami Wyborczej zazwyczaj kompromitują ich stan samoświadomości. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z jakimś murem skoro Sroczyński pracuje w gazeta.pl, która jest, jak tu ciągle czytam, czymś innym.

    „Czy to nie jest ciekawe? Zwłaszcza, że zdarzyło się to GW. Chodzi mi o to, że to mógł być ciekawy przypadek, by o tym mowić. Zastanawiające, że wtedy konkurencja nie rzuciła się na GW – oni to mają w cenniku.”

    A może nikt jeszcze wtedy nie chciał grzać tematu „ekoterrorystów”? Media narodowe mające to w cennikach zdaje się jeszcze nie istniały. Nie wiem nie znam się, wyguglałem ten przykład sprzed 13 lat i dla mnie jest on dowodem głębokich przeżyć ideowych albo braku innych skojarzeń. Pocieszę, że wg Google ten przykład jest nadal debatowany w kółkach łowieckich. Jakoś mi szerszej debaty nie szkoda.

  94. „Biznes książkowy to pestki w przychodach Agory, juz nie mowiąc o tym, że zbiór wspólny „czytelnicy książek Lipińskiej i subskrybenci GW ” jest raczej mały. Jednak, jeśli sekcję gastronomiczną kina Helios zjedzie Maciej Nowak, a dodatkowo zrecenzuje od serca Pasibus (jakiś okropny fastfood Agory), wtedy oddam honor.”

    Nie no, przecież nikt nie oczekuje ani od gastro w kinie ani od fastfoodu niczego jadalnego. Mam lepszy pomysł. Dwóm paniom z GW tak dobrze poszło z warszawską reprywatyzacją, może zrobiły to parę lat za późno, ale niewątpliwie to dzięki nim temat się wreszcie przebił, póki mówili o nim tylko „aktywiści” to nawet ewidentne morderstwo nie spowodowało że wypłynął. To niechby wzięły teraz na tapet temat stosunków Ratusza a szczególnie Zarządu Transportu z Agorową spółką AMS. Byłoby o czym pisać a jakoś nikt się za to wziąć nie chce. Gdyby takie teksty kiedykolwiek poszły byłby to świetny dowód na to że mur ma się dobrze.

  95. @hoho
    ” Przecież świat dziennikarski by zapłonął”

    Właśnie nie jestem taki pewny. Wszystko zależy jak by to było opakowane – jeśli jako materiał promocyjny, to niekoniecznie. Szczytem mojej tzw. kariery (o ile w ogóle było takie coś) były bardzo duże bloki materiałów, opakowane jako promocja, typu specjalna wkładka z okazji premiery filmu „Superfacet kontra Hiperbabka”.

    Chiński mur działał na tej zasadzie, że nikt mi nie mógł rozkazać, że ten film ma mi się podobać. W istocie czasem robiono specjalnie dla mnie supertajny jednoosobowy pokaz. Było to, nie ukrywam, miłe. Musiałem oczywiście podpisywać jakieś niesamowite NDA, że pod żadnym pozorem nie powiem, że oglądałem (a jak jeszcze powiem jak się kończy, to już wewogle oddaję wszystkie narządy na przeszczepy).

    No i oczywiście sprzedaż potem za to wszystko wystawiała jakąś fakturę. Nie wiem jaką. Chiński mur polegał też na tym, że na moje wynagrodzenie to nie miało wpływu.

    Otóż nie wiem, czy tak nie było ze wspomianym „wywiadem redaktora AW”. Jeśli nie było ingerencji w treść, a wszystko się ukazało jako wkładka promocyjna, to w czym problem?

    ” W takiej gazecie powinni wiedzieć, że plotka o bankructwie naprawdę może zabić, więc może to jednak była mała spóldzielnia, w której kierownik działu tez miał swoją dolę”

    Brzmi to koszmarnie, bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że nie chodzi o „Wyborczą”.

    „Mam nadzieję, że nie przestanie Pan publikować w GW.”

    Ja też!

    „Nie wiem dlaczego, usunięte są akapity.”

    Ja tego już nie naprawię, za bardzo musiałbym ingerować.

  96. @unikod
    ” Nie wiem czy ma to coś wspólnego z jakimś murem skoro Sroczyński pracuje w gazeta.pl, która jest, jak tu ciągle czytam, czymś innym.”

    Mógłbyś rozwinąc rozumowanie? Przecież jego transfer horyzontalny do chińskiego muru miał się nijak. Nie miał konfliktu z zarządem korpo.

  97. @wo
    „Samo istnienie moich felietonów chyba jest świadectwem tego, że chociaż zarząd za mną nie przepada, to jednak nie może powiedzieć redakcji „przestańcie go publikować””

    Może w ogóle nie wiedzą że jakiś wo pisuje do jakiegoś „Wysokiego Formatu”? Tego typu towarzystwo czyta chyba jednak inną prasę.

  98. @mnf
    “Tego typu towarzystwo czyta chyba jednak inną prasę.”

    Sukces i Bussinesman Magazine?

  99. A propos walki o niezależność redakcji od zarządu: w Lublinie smutno kończy się trwająca kilka lat drama Dziennika Wschodniego, którego właściciel-deweloper próbował zabronić dziennikarzom nieprzychylnych publikacji na temat lokalnych władz i deweloperów. Redakcja wygrała batalię prawną w zeszłym roku (nie udała się próba likwidacji spółki i usunięcia rednacza), ale teraz przegrała ekonomicznie pod naporem cen papieru i ogólnego kryzysu. OKO.press zrobił dobre podsumowanie sytuacji: https://oko.press/dziennik-wschodni-deweloper

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.