Rosja modernizacyjna nie istnieje


Spotkanie Wojennego Klubu Książki poświęcam książce Chrisa Millera „Chip War”. Pisałem już o niej felieton, ale tak mnie zafascynowała, że odniosę się też na blogasku.

Książka ukazała się w październiku, czyli że jej pierwszy draft musiał być gotowy w lutym. Wzmianki o wojnie w Ukrainie pojawiają się, ale jakby dopisane na marginesie – autor pisał ją jeszcze w tych szczęśliwych czasach, gdy najbardziej realnym zagrożeniem wydawała się chińska inwazja na Tajwan.

Inna sprawa, że w tym kontekście można lepiej zrozumieć amerykańską stanowczość. To może być teatr dla Xi Jinpinga: „skoro tak bronimy Ukrainy, to wyobraźcie sobie, co zrobimy dla Tajwanu”.

Kilka rozdziałów Miller poświęca mitycznej Awalowej „Rosji modernizacyjnej”. Ciekawe to jest w tym kontekście jako „case study”: dlaczego właściwie Rosja przegrała „wojnę o chipy”?

Że amerykańskie wojsko inwestuje w elektronikę ciała stałego, wiedzieli bardzo wcześnie od szpiegów z „kręgu Rosenbergów”. I owszem, uruchomili Zełenograd, czyli „rosyjską Krzemową Dolinę” pod Moskwą.

Jej twórca i wieloletni szef Jurij Osokin, to w pewnym sensie ucieleśnienie modernizacji. Miał początkowo sukcesy, prowadzące do alarmistycznych raportów CIA typu „Rosja skopiowała naszą najnowocześniejszą fabrykę mikrochipów, jesteśmy skończeni”.

„Fabryka nie może działać bez części zamiennych” – pisze jednak Miller. Zełenograd nastawiony był zaś przez cały czas na kopiowanie zachodnich technologii (wykradanych przez Dyrektoriat T w KGB – jak w Bondzie „View To A Kill”).

Na pytanie, czy ZSRR umiał produkować mikroprocesory, odpowiedź więc brzmiała: tak, ale nie. Tak – bo byli w stanie rzemieślniczo wyklepać kilkadziesiąt prototypów do pokazywania na targach. Nie – bo nie byli w stanie uruchomić masowej produkcji.

Versteherzy zazwyczaj wierzą w odpowiedź „tak”. Czy Rosja może wyprodukować elektryczny samochód? Nu da, kanieszno, wot wam prototipiczieskaja Łada e-Łargus, zademonstrowana na wystawie w Niżnym Syfiańsku.

Osoby znające Rosję i rosyjski odpowiedzą „nie”, bo to kolejny prototyp potiomkinowski. Uruchomienie seryjnej produkcji będzie wymagało rozwiązania problemów, których Rosja nie umie rozwiązywać bez zachodnich licencji (od GAZ-A Pobieda przez Żiguli aż po Ładę Largus, która jest kopią Dacii Logan).

Czy mogą to zastąpić chińskimi licencjami? Nie bardzo, bo dzisiejszy samochód to smartfon na kółkach (zwłaszcza elektryczny!). A Chińczycy sami boją się sankcji.

Mimo szaleństwa globalizacji (Miller jest wobec niej bardzo krytyczny), Zachód nie oddał Chińczykom kluczy do sejfu. Mamy 100% monopolu na litografię EUV, bez której nie da się wyprodukować nowoczesnego procesora.

Modernizacyjna utopia Osokina ostatecznie skończyła się, gdy KGB zażądało od niego zwolnienia trzech pracowników. Jednego za to, że nie chciał być TW, drugiego za korespondowanie z kobietą w Czechosłowacji, trzeciego bo Żyd.

Odmówił. Więc wyrzucili jego, zniszczyli też karierę jego żonie. Tak kończy Rosja modernizacyjna (i niech się cieszy, że tym razem pozwolili nie wyskakiwać przez okno).

W Gensztabie już w latach 70. zrozumieli, że przegrali wyścig o elektronikę – więc zaczęli projektować czołgi, rakiety i samoloty tak, żeby wymagały jej jak najmniej. To poprowadziło rosyjski przemysł zbrojeniowy do ślepej uliczki, o której dużo pisze Tom Cooper.

W 1982 w bitwie o dolinę Bekaa amerykańskie samoloty (w służbie Izraela) zniszczyły syryjskie lotnictwo i obronę przeciwlotniczą bez strat własnych. Nazywano to na Zachodzie „strzelaniem do indyków”, bo radzieckie MiG-i były po prostu bezbronne.

Rosjanie nie wyszli z tej pułapki do dzisiaj. Zakończę nawiązaniem do artykułu „Armaty nie ma i nie będzie, można się rozejść” z rosyjskojęzycznego serwisu topwar toczka ru.

Zgodnie z moim zwyczajem, nie linkuję do wroga. Jest tylko skrin, którego Versteherzy nie sfersztejują, k’sażaleniu.

Skrin mówi, że czołg T-14 Armata (którego na Zachodzie niektórzy się boją, bo rzekomo jest najnowocześniejszy na świecie) powstał w przedziwny sposób. Rosjanie chcieli się uwolnić od rodziny silników B-2, zapoczątkowanej jeszcze w latch 1930., której kolejne modyfikacje napędzały i Rudego 102, i najnowocześniejszy realnie używany rosyjski czołg, T-90.

Uralwagonzawod próbował wzbudzić zainteresowanie prototypem nowej generacji, A-85-3, ale nie znalazł klientów. Postanowił więc dobudować do niego czołg.

Tego silnika nie wprowadzono do masowej produkcji, więc istniejące (na papierze) 200 czołgów T-14 Armata pozbawione jest części zamiennych. I realnych możliwości serwisowania, bo Uralwagonzawod nie ma już wolnych mocy przerobowych, wszystkie skierowali na remonty i modernizację istniejących T-72, T-80 i T-90.

A to dopiero połowa problemu. I to mniejsza.

Czołg T-14 jest tak nowoczesny i skomputeryzowany, że wymaga kilkudziesięciu mikroprocesorów. Porządnych, zachodnich, nie żaden tam ruski badziew.

Rzecz jasna, nie można ich teraz kupić. To znaczy, można w imporcie walizkowym, jak za czasów „View To A Kill”.

Tylko że w ten sposób sankcje może omijać Sasza Iwanow, który ma sklepik z kradzionymi smartfonami. ALE NIE DA SIĘ TAK URUCHOMIĆ MASOWEJ PRODUKCJI.

Sasza w walizce może przywieźć sto mikroczipów, ale nie sto tysięcy. A do masowej produkcji i wsparcia serwisowego czegokolwiek (pralek, samochodów, rakiet, czołgów, smartfonów), potrzebujemy tysięcy, w dodatku w regularnej dostawie.

Bez seryjnej produkcji dostaniemy najwyżej coś w stylu samolotu Su-57 (tak bardzo stealth, że sami Rosjanie go nie widzą). Albo egzoszkieletu Vatnik.

Da się z tego nakręcić parominutowy filmik typu „supernowoczesny rosyjski sprzęt na poligonie”. Versteherzy od razu zawołają „Ukraino, nie masz szans, poddaj się”.

Ale sami Rosjanie w to nie wierzą. Bo oni dobrze wiedzą, że odpowiedź na pytania typu „to kiedy właściwie przeciętny rosyjski obywatel będzie mógł sobie kupić taką pralkę albo taki samochód, jak te pokazywane na wystawie rosyjskiej techniki”, brzmi: „a u was Murzynów wieszają”.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

247 komentarzy

  1. Problem z postrzeganiem Rosji (zarówno w środku, jak i na zewnątrz) wynika z odwzorowanie Merkatora.
    Oni po prostu wydają się tacy wielcy, że wydaje się, że ich możliwości są co najmniej porównywalne z całą Europą i Ameryką razem wziętą.
    A ani, nie są tacy wielcy, ani nie mają takich możliwości.
    ZSRR w szczycie potęgi tworzył bodajże 14% światowego PKB (piszę z pamięci, więc proszę nie przywiązywać się do dokładnej liczby), jak do tego się doda Układ Warszawski to pewnie ze 20%. W tej chwili Rosja to jest mniej niż 2% światowego PKB. Kolektywny Zachód to jest 50%. Nikt kto dysponuje 2% światowego PKB nie jest w stanie samodzielnie tworzyć technologii grającej w tej samej lidze co kolektyw mający 25 razy większą gospodarkę. Może wykształcić niszę w której będzie dobry (może nawet najlepszy), ale tylko w tej niszy.
    Rosjanom wydaje się, że dla nich konkurencją to są Stany, a tak naprawdę grają w tej samej lidze co Korea Południowa. Tylko, że Koreańczycy specjalizują się w technologiach nowoczesnych, a Rosjanie w takich sprzed stu lat.
    Z przyczyn historycznych, merkatorowskich i militarnych przez wiele Rosji grała w lidze dużych krajów, bo im z tych samych przyczyn też się tak wydawało. Teraz jednak popełniła błąd i pokazała, czym naprawdę dysponuje, no i… no i z argumentów chyba tylko im atom został.
    Ale na zastraszaniu świata atomem modernizacji się nie zbuduje. Żeby ją zbudować musieliby przeżyć jakiś olbrzymi szok, który kazał by im porzucić militaryzm i samodzierżawie, a na to się nie zapowiada. Raczej na szok psychologiczny, który każe im wejść głębiej w militaryzm i samodzierżawie.

  2. @Luster De:
    Bodaj to Bismarck mawiał, że Rosja nie jest nigdy tak potężna jak się wydaje, ani tak słaba jak się wydaje.
    Że uważa się (szeroko) Rosję za większą niż jest — owszem, zgodzę się. Traktuje się ją jak ZSRR, zapominając, że duża część ludności i przemysłu odpadła. No i że jednak kilkadziesiąt lat kryzysu się ciągnie.
    Ale, jednak, z drugiej strony, to wciąż raczej potencjał dwóch dużych państw europejskich razem — powiedzmy Francji i Niemiec, a nie Korei. Za mało do gry w jednej lidze z USA, UE, czy Chinami, ale też nie tak mało by lekceważyć.
    No i mają technologię atomową i rakiety kosmiczne. To kilkadziesiąt lat zapóźnienia, a nie cały wiek.

  3. @pak4
    Niby jakim cudem to jest potencjał Francji i Niemiec? Niemcy to 4.5% światowego PKB, Francja to 3.2%, Rosja to 1.95%. Ludnościowo to by się nawet zgadzało, ale to samo można powiedzieć o Bangladeszu i Meksyku.

  4. @Luster „Ludnościowo to by się nawet zgadzało, ale to samo można powiedzieć o Bangladeszu i Meksyku.”
    Ba, przypomnę, że Etiopia to 120 mln ludzi, Pakistan – 230 mln a Indonezja nawet 270 mln.

  5. @Luster De

    „Żeby ją zbudować musieliby przeżyć jakiś olbrzymi szok, który kazał by im porzucić militaryzm i samodzierżawie, a na to się nie zapowiada. Raczej na szok psychologiczny, który każe im wejść głębiej w militaryzm i samodzierżawie.”

    Na papierze oni mają potencjał aby być naprawdę w 1 lidzie z racji zasobów i skali, nawet od strony tego o co Vlad tak niby trzęsie portkami czyli militarnego bezpieczeństwa, to mimo braku tych mitycznych naturalnych granic (jakby to miało jakieś znaczenie w dzisiejszych czasach), są bezpieczniejsi niż Chiny czy Niemcy. 30 lat modernizacji po pekińsku i pół świata by im czapkowało. Oni mieli potencjał (zachowując proporcję) na zdobycie pozycji globalnej jako tacy Super Saudowie czy Super Katar – z niczego, pomyśleć, za kasę, coś. Bez jednego wystrzału a Prezydent USA przyjeżdżałby po „żółwika” błagając o pomoc z cenami ropy, podziwiając bogactwo na poziomie każdego prawie że obywatela (podkreślam „prawie że” i „obywatela” bo tam są lepsi i gorsi oraz „nie-obywatele”). A jak się doda, że oni to coś tam jednak mają, jakieś uniwersytety, że pare osób z Krzemowej Doliny to z Rosji, to ja nawet kolonię na Marsie mogę sobie wyobrazić. A oni z nadludzkim uporem robią na Kremlu wszystko aby Rosji się nie udało. Jak u nas jeden z drugim mówi o wstawaniu z kolan albo armii galaktycznej w milionie elektrycznych samochodów to wiem, że to mrzonki, bez podstaw w niczym i np. ta Izera to będzie tak samo PL jak ten „nowy” Moskwicz rosyjski. I tak samo będzie. Ale w Rosji? Wolumen kopalin, ziemi, ziaren, ludzi itd niby powinien to wszystko dać a nie daje. Te obrazki z rosyjskiej prowincji, to zdziwienie rosyjskich żołnierzy, że w Ukrainie są drogi albo murowane domy itd itp. To naprawdę jest wielki wysiłek Kremla aby im się nie udawało.

  6. Abstrahując od technologicznego zapóźnienia i uzależnienia Rosji zadziwia mnie jak bardzo Rosja dała się skolonizować przez Zachód na płaszczyźnie symbolicznej – to moje wrażenie jako podglądacza przez Telegram i pikabu. Głównym symbolem inwazji jest literka z obcego alfabetu, patronem sprywatyzowanej części armii niemiecki kompozytor, zwolennicy prezydenta chodzą w koszulkach „Team Putin”, a turbopatrioci protestują przeciwko świątecznemu rozejmowi pod ministerstwem obrony z transparentem „КУКОЛДЫ”. Czy można sobie wyobrazić większy upadek niż Rosjanin używający do znieważenia swojego rządu anglicyzmów?

  7. @obywatel
    „To naprawdę jest wielki wysiłek Kremla aby im się nie udawało”

    To się staje jasne, jeśli spojrzeć na Rosję jako na projekt kolonizacyjny. Rozwój kolonii musi doprowadzić do ich emancypacji.

  8. @Obywatel
    „Wolumen kopalin, ziemi, ziaren, ludzi itd niby powinien to wszystko dać a nie daje.”

    Pomijając już kleptokrację – jest dużo krajów z ogromnymi zasobami, choćby ropy, w których jakiś dyktator z rodziną i funflami kładzie łapę na zyskach – komentatorzy zwracają uwagę, że Rosja sama nie ma technologii do wydobycia, choćby ropy za kołem polarnym. Musi korzystać z pomocy koncernów krajów wyżej rozwiniętych. Nawet do pompowania gazu NS używali turbin Siemensa których nie potrafili naprawić.

  9. Węglowodory i podobne zasoby mają bardzo niemiłą cechę – generują duże pieniądze, które może kontrolować niewielka liczba osób. Idealne warunki do powstania oligarchii. A taka oligarchia nie ma żadnej motywacji aby kraj rozwijać, zależy jej przede wszystkim na utrzymaniu własnej pozycji. Rozwój gospodarczy z tym wręcz koliduje i to ostro. Oligarchii wręcz zależy, aby kraj był zacofany i dziadowski.
    Drugi problem to brak wyraźnej korelacji między jakością rządów a poziomem życia mieszkańców. A skoro tak, to i mieszkańcom niezbyt zależy na kontroli nad władzą, jeśli ta odpala im jakieś ochłapy. Sumarycznie wychodzi jakaś autorytarna kleptokracja bez perspektyw.

  10. @bntus „Nawet do pompowania gazu NS używali turbin Siemensa których nie potrafili naprawić.”
    Ano używali turbin Siemensa, bo często właśnie ich się używa do takich celów. W przypadku uszkodzenia z kolei dobrze, żeby naprawił je podmiot, do którego zadań to należy a nie wujek Iwan w swoim warsztacie AvtoGAZ. A czy faktycznie turbiny były uszkodzone, to już zupełnie inna historia. Przecież kiedy Gazprom oświadcza, że bardzo chętnie tłoczyłby gaz do zachodnich klientów, ale niestety nie może, bo akurat awaria, to z pewnością mówi prawdę!

  11. Patrząc po historii, to akurat państwa posiadające bardzo bogate (przynajmniej na swoją miarę) dobra naturalne nie są zbyt chętne do modernizowania się. RON się nie modernizował – a po co, skoro zboże i drewno płynęło elegancko i był za to grosz? Iberyjczycy nie modernizowali się – a po co, jak przyprawy, trzcina i metale szlachetne pozwalały zapełnić garnek?

    Komu miałoby zależeć na modernizacji Rosji w obecnym kształcie? Elicie, która będzie żyła dostatnio jeszcze przez kilka pokoleń najpierw z węglowodorów a potem z przejadania fortun z czasów prosperity? Aktorom zewnętrznym? Ludowi?

    Modernizacji nie będzie także po wojnie, za te 20, 30, 40 lat. Jeżeli Rosja/resztówka po Rosji nie wejdzie jakimś cudem w tryb pełnej Korei Północnej (tj. całkowita izolacja i do tego granice zdatne do upilnowania) to w dekadę, dwie dekady po wojnie naturalnym kierunkiem ucieczek dysydentów będzie Ukraina i może Białoruś (o ile nie stawiałbym na to jaki rząd będzie w Rosji po wojnie, o tyle jestem przekonany że na Białorusi będzie jakiś prozachodni – Łukaszenka nie przetrwa końca wojny).

    To też jest jeden z powodów, dla których Rosja tak usilnie sabotowała integrację Ukrainy z UE i NATO. Duży, wschodniosłowiański kraj z którym bariera językowa jest do przeskoczenia w kilka miesięcy niezbyt intensywnej nauki, do tego w UE (lub EOG-u) byłby dla putinowskiej Rosji zagrożeniem cywilizacyjnym.

    A z granicami sprawa wydaje mi się banalna – nie istnieje realna możliwość zamknięcia granic Rosji w obecnym kształcie. Lądowe przejścia graniczne się i by zamknęło, tak samo lotniska, ale kim upilnować zieloną granicę z takim Kazachstanem? A kto ma upilnować pograniczników, żeby ci nie puszczali jak leci za łapówki? Zamknięcia nie było, gdyż powstrzymałoby niewielu, za to miałoby bardzo negatywny wydźwięk propagandowy. Nie doszukiwałbym się tu głębszej myśli.

  12. Jakoś tak samo mi się przeczytało Łada-Łagrus…

    Ta dyskusja o iluzji Rosji modernizacyjnej sciąga moje myśli do pytania co jest tym politycznym, socjalnym czy może ezoterycznym czynnikiem sprawiającym, że jedne państwa/społeczeństwa/narody opracowują internet, procesor, nawigację satelitarną, a inne co najwyżej uroczy folklor i kuchnię regionalną. Tacy Niemcy – gdzie zostali sprowadzeni zasiewali swoją cywilizację (osadnictwo niemieckie w Europie środkowej lub w Amerykach).

    Najbardziej zagwozdkowym przykładem dla mnie są obie Koree – ten sam naró, to samo społeczeństwo, do końca lat 70-tych rozwój porównywalny i od lat osiemdziesiątych potężny rozjazd w budowaniu cywilizacji. Koreańczycy południowi też nie mieli dużego doświadczenia z demokracją (i nadal miewają z tym kłopoty), więc to chyba nie kwestia sejmu i senatu. Może brak surowców naturalnych i kopalin?

  13. @Pulemiot
    „Tacy Niemcy – gdzie zostali sprowadzeni zasiewali swoją cywilizację (osadnictwo niemieckie w Europie środkowej lub w Amerykach).”

    To znaczy… Jaką konkretnie cywilizację? Ha-joon Chang w najbardziej fascynującym dla mnie fragmencie „Źli samarytanie” przytacza jak mieszkańcy Prus byli oceniani przez współczesnych 200 lat temu, a Japonii 100 lat temu.

    „Leniwi, nadmiernie emocjonalni marzyciele, wolący bujać w obłokach, niż skalać ręce ciężką pracą.” I podobne.

    Dość odmienne od obecnego wyobrażenia, prawda? Bo i dopiero wprowadzenie konkretnych systemów politycznych, prawnych, ekonomicznych itp. narzuciło inny tryb działania. Np. punktualność nie ma większego znaczenia przed wprowadzeniem pracy zmianowej.

    Dlatego bardzo bym uważał na takie „bajki o naturze narodów”, typowo będące interpretacją po fakcie.

  14. Jak to marksizm twierdzi, byt określa świadomość. Nadbudowa jest wtórna względem bazy, choć konserwuje bazę. No i spójrzmy na Rosję. To jest gospodarka surowcowa. W kategoriach tradycyjnej ekonomii ziemia jest dominującym środkiem produkcji. A dominacja ziemi zawsze oznaczała oligarchię, latyfundia, arystokrację, niewolnictwo, pańszczyznę itp. I to w Rosji w nowoczesnej wersji mamy. Społeczeństwo głęboko uzależnione od władzy. Skinie Putin palcem w jedną stronę – głubinka dostanie renty i emerytury. Skinie w drugą – nie dostanie, bo wicie, rozumicie, petrorubli zabrakło. Rezultat jest oczywisty – społeczeństwo powierzchownie wspierające władzę, ale w sumie bierne i w nic realnie niezaangażowane.

  15. @Luster De
    > Rosja to 1.95%.
    W parytecie siły nabywczej, za 2019 — 3%. Owszem, Niemcy (same) są wyżej; więc na taki urealniony PKB to raczej Hiszpania+Włochy.

    > ale to samo można powiedzieć o Bangladeszu i Meksyku.
    Nie lekceważyłbym technologii nuklearnej i bogatych złóż surowców.

    @Obywatel:
    > A oni z nadludzkim uporem robią na Kremlu wszystko aby Rosji się nie udało.
    Za wczesnego Putina, a nawet Miedwiediewa próbowali się modernizować. I im nie wyszło.
    Ja nie wiem, czy jest to kwestia braku wytrwałości, bo jednak myśleć o modernizacji Rosji, to trzeba by myśleć w kategoriach półwiecza, a nie kilku lat; czy też może za dużo problemów z brakiem kapitału społecznego; albo oparciem władzy na strukturach mafijnych, które ta władza dla modernizacji musiałaby zniszczyć… (Zresztą, IMHO, nawet modernizacja na pół gwizdka lepsza od całościowego upadku.) W każdym razie postawili na jedyny atut jaki mają — liczne czołgi.

  16. Sasza w walizce może przywieźć sto mikroczipów, ale nie sto tysięcy.

    W tym właśnie jest szkopuł, że wojsko nie potrzebuje stu tysięcy. Wojsku wystarczy tysiąc.

    Swoją drogą jest to szkopuł wielopoziomowy, bo właśnie zaniechanie komercjalizacji produktów wojskowych w ZSRR było jedną z przyczyn mizerii tamtego przemysłu. Z drugiej strony globalizacja napędzana komercjalizacja zachodniego sprzętu wojskowego jest do pewnego stopnia źródłem problemów Zachodu. Żeby prowadzić (do wygranej potrzeba czegoś więcej) wojnę Rosji wystarczy „tysiąc” chipów, które można kupić w każdym sklepie z zabawkami.

  17. @modernizacja za Miedwiediewa
    To akurat dość proste – oni sobie chcieli kupić nowoczesne fabryki gadżetów i zainstalować je nad Wołgą (Moskwą, Oką czy innym Irtyszem) bez naruszania mafijnych stosunków społecznych – czyli źródła władzy i osobistego bogactwa. To się nie mogło udać, przecież nawet na tych hipotetycznych fabrykach procesorów musiałaby leżeć ciężka łapa jakiegoś kleptokraty.

    To była próba naśladowania tego co robią naftowi szejkowie, którzy budują te wszystkie stadiony i sztuczne stoki narciarskie na pustyni (ale też farmy krów mlecznych itp).

    @niemiecki charakter narodowy

    O to to. Podobnie jak w przypadku Żydów, Japończyków czy Koreańczyków działa ten sam mechanizm, narody które odnoszą sukces są postrzegane jako mające cechy warunkujące ten sukces.

  18. @modernizacja za Miedwiediewa
    W notce podlinkowany jest teskt Toma Coopera, który opisuje m.in. fiasko reform armii przeprowadzanych w 2007-2012 przez Sierdiukowa, a odkręcanych przez Szojgu. W skrócie – Sierdiukow naruszył zbyt wiele interesów, uniemożliwiał przewały, zderzył się z oporem biurokracji przyzwyczajonej do radzieckich stosunków i układów. Musiał polecieć, bo armia groziła buntem.

    Można też przywołąć wielokrotnie wklejany już tu tekst Kamila Galeeva o ograniczeniach rosyjskiej modernizacji, porównujący rosyjską gospodarkę do mafinych upraw awokado. Oligarchia nie może się zgodzić na jakieś bardziej skomplikowaną produkcję wymagającą fachowców, bo to zagrozi jej pozycji.

  19. @Obywatel
    „Na papierze oni mają potencjał aby być naprawdę w 1 lidzie z racji zasobów i skali”
    No właśnie – na papierze. Bo w dzisiejszych czasach to nie przestrzeń i kopaliny stanowią o „bogactwie narodów”, tylko struktura społeczna, stabilność zasad i wykształcenie. Może w tym ostatnim Rosja coś jeszcze ma (chociaż bym się nie zakładał jak jest z tą jakością ich edukacji powszechnej), ale jako przestrzeń do tworzenia biznesu to raczej odpada w przedbiegach.
    Kamil Galeev opisał to jako problem dość brutalnej mafijności. Jak coś ci się udaje, to po prostu przychodzi do ciebie sympatyczny pan, który składa propozycję odkupienia za bezcen 80% i obcina ci palce dopóki się nie zgodzisz.

    W skrócie – Rosja ma ten problem, że mieszkają tam Rosjanie. I pewnie moglibyśmy wiele o tym mówić, ale chyba to nie wiele wnosi.
    Ciekawsze wydaje się, czy z tym samym problemem poradzi sobie Ukraina. Bo mimo, że wszyscy jej kibicujemy, to nie bądźmy ślepi na to, że ich ustrój jest podobny. A marzenia, że pod wpływem szoku wojny to się zmieni, mogą się okazać marzeniami. Z tego co wiem, jedną z pozycji budżetu organizacji pomocy humanitarnej, a nawet niehumanitarnej, dla Ukrainy są łapówki dla pograniczników i innych urzędników. Rozumiecie? Ktoś wiezie kamizelki kuloodporne dla ukraińskiego wojska, a ktoś po drodze sięga po łapówkę, za sprawne przekroczenie granicy. O tym, że lwowski WOT ma lepszy sprzęt ochrony osobistej niż żołnierze w Bahmucie, to już nawet nie warto gadać – wiadomo, że jak są bliżej źródełka, to u nich zostaje najlepsze.
    Ukraina w 1991 miała PKB per capita wyższe niż Polska, przed wojną miała kilkukrotnie mniejsze. To nie efekt mrocznych knowań Kremla, tylko tego, że mają ten sam problem kulturowy co Rosja. Pytanie czy sobie z nim poradzą jest jednym z ciekawszych pytań z socjologii i ekonomii na najbliższe 20 lat.

  20. @Michał Maleski
    Scenariusz w którym Białoruś za kilka lat jest niepodległa wcale nie jest taki znów bazowy. W wypadku przegranej na Ukrainie inkorporacja Białorusi może być idealną „nagrodą pocieszenia” dla Rosjan. Dla Putina (lub następcy, który będzie musiał podpisać nieoficjalną kapitulację), to może być jedyna forma ocalenia życia przed nacjonalistami.

  21. Ja jednak mam wrażenie, że kremlowska wierchuszka tak się zagubiła w swoich halucynacjach o ruskim mirze, że na Ukrainie będzie tak długo tłuc głową o ścianę, aż mózg uszami wypłynie. Jakaś forma smuty, gdzie Rosja jest zajęta sobą, jest chyba nieunikniona. Wojny domowej raczej nie będzie, ale głęboki paraliż państwa to raczej dość prawdopodobny scenariusz. Coś w stylu gubernator Kraju Chabarowskiego nie odbiera telefonów z kremla, bo mu się nie chce, a Tatarstan przyłącza bez konsultacji Okręg Orenburski, bo chce mieć połączenie lądowe z Kazachstanem.

  22. @Luster De – problemy Ukrainy

    Spora część pomajdanowej modernizacji to właśnie przecież próba transformacji posowieckiego oligarchokapitalizmu w społeczeństwo obywatelskie z jego instytucjami. Patrząc na koleje, aplikację Dia, czy reprganizację osławionej drogówki – wydają się osiągać sukcesy.

    A co do biznesów i czarnej strefy, to hmm. Po 24.02 ilość ataków phishingowych w mojej firmie spadła o 20-25%.
    A i serial „Wataha” nie był czystą fikcją.

  23. Ja jeszcze dodam parę kamyczków do ogródka.

    Za czasów Układu Warszawskiego wiele zaawansowanych technicznie elementów było produkowanych przez Demoludy a ich „analogi” często nie były tak dobre. Czy to szkła z Zeiss Jena, dyskietki z Bułgarii czy okręty desantowe z Polski – te produkty były po prostu lepsze niż sowieckie.

    W samym Sojuzie duża część produkcji zaawansowanych komponentów odbywała się poza Rosją właściwą. Widać to jasno patrząc na Ukrainę – czy to Motor Sicz, czy biuro konstrukcji czołgów z Charkowa, stal z Mariupola, stocznia w Nikołajewie. Nawet te ich rakiety Satan – których falliczne totemy regularnie pojawiają się na telegramie – mają komponenty produkowane na Ukrainie!

    Kiedyś gadałem z Litwinami o dawnym Sojuzie to mówili, że mieli duże problemy z ich przemysłem elektronicznym bo duża część produkcji elektroniki do systemów radarowych i komunikacyjnych była robiona na Litwie. A po rozpadzie Sojuza musieli szybko zmieniać profil produkcji.
    U nas też Bumar Łabędy produkował rocznie 600 szt. transporterów MT-LB całkowicie przeznaczonych na eksport do ZSRR.
    Nawet Bajkonur już nie jest u nich a budowa nowego centrum lotów jakoś za bardzo im nie wyszła.

    Mogli sobie modernizować armię wyłącznie przy pomocy zachodnich komponentów. Co ciekawe – chińskich celowo nie chcieli używać i tępili wszystkie próby ich użycia w swojej zbrojeniówce.

  24. @Konrad Matys
    To jesteś optymistą bo ja to raczej widzę Wagnerowców strzelających się z Suworkinowcami, Kadyrowcami i Rosgwardią w różnych konfiguracjach. Sądząc po ostatnich nasłuchach z Telegramu to się już szykuje – muzycy i żołnierze równo po sobie jeżdżą i już się pojawiają informacje, że na froncie odmawiają sobie pomocy i heheszki jak „tym drugim” jakieś niedopałki spadną na głowę.
    Prywatne armie + upadek autorytetu władzy to prosta droga do wojny domowej.
    Obszary zabajkalskie w tej sytuacji pewnie będą się starały odseparować od strzelanin i szybko zaczną się ustawiać na Pekin.

  25. @wo:

    „Na pytanie, czy ZSRR umiał produkować mikroprocesory, odpowiedź więc brzmiała: tak, ale nie. Tak – bo byli w stanie rzemieślniczo wyklepać kilkadziesiąt prototypów do pokazywania na targach. Nie – bo nie byli w stanie uruchomić masowej produkcji.”

    To jednak nie do końca ścisłe: część elektroniki opracowywanej w Zełenogradzie trafiała do masowej produkcji i użytku cywilnego — na przykład komputer Mikrosza z ejtisów, wyposażony w klon procesora Intel 8080, którego można było nawet kupić w Polsce w Składnicy Harcerskiej. Legenda głosi, że klon ten zbudowano metodą inżynierii wstecznej krojąc na mikrotomie oryginalnego Intela na cieniutkie plasterki i studiując w ten sposób budowę 🙂 Tylko, oczywiście, działo się to ze straszliwym opóźnieniem — Intel 8080 to była technologia z połowy lat siedemdziesiątych, Mikrosza trafił na rynek już w czasach Gorbaczowa…

  26. @ Luster De

    „Z tego co wiem, jedną z pozycji budżetu organizacji pomocy humanitarnej, a nawet niehumanitarnej, dla Ukrainy są łapówki dla pograniczników i innych urzędników. Rozumiecie? Ktoś wiezie kamizelki kuloodporne dla ukraińskiego wojska, a ktoś po drodze sięga po łapówkę, za sprawne przekroczenie granicy. O tym, że lwowski WOT ma lepszy sprzęt ochrony osobistej niż żołnierze w Bahmucie, to już nawet nie warto gadać – wiadomo, że jak są bliżej źródełka, to u nich zostaje najlepsze.”

    Była jakaś wojna w XX wieku bez korupcji? Mało to było przypadków, gdy tyłowe pułki US Army czy Wehrmachtu miały lepsze zaopatrzenie niż front? Nawet w kryzysowych momentach, typu Berlin czy Ardeny czy duże bitwy w Afganistanie, Wietnamie czy gdzie jeszcze chcesz.

    „Z tego co wiem, jedną z pozycji budżetu organizacji pomocy humanitarnej, a nawet niehumanitarnej, dla Ukrainy są łapówki dla pograniczników i innych urzędników.”

    Ej, ale Ty zdajesz sobie sprawę, że polskie pozarządówki robiące programy w Polsce związane z rzeczami w skali rzędu termoizolacja w samorządach też mają slush fundy albo funkcjonalne odpowiedniki (mniej lub bardziej nieoficjalne, zamaskowane albo i niefinansowe)? NIMBY jest wszędzie, nie tylko w strefie działań wojennych. Nie tylko w Europie Wschodniej.

    Jeśli ktoś myśli, że w Korei Płd, Wirtembergii czy w LA robi się inaczej, to chyba przegapił ostatnich 60 lat reportaży na temat korupcji instytucjonalnej.

    „Ukraina w 1991 miała PKB per capita wyższe niż Polska, przed wojną miała kilkukrotnie mniejsze. To nie efekt mrocznych knowań Kremla, tylko tego, że mają ten sam problem kulturowy co Rosja.”

    Kultura to bzdura. W 1991 Ukraina nie załapała się na fast-track do UE, bo lokalne elity nie były na tyle zainteresowane / sprawne żeby iść w tym kierunku przeciwko Rosji. Polska w 2003 wpadła do listy członków klubu, a już od okolic 1996 bywała na jego imprezach. Ukrainę ten klub drenował (myślicie, że kto pracuje w rolnictwie UE?), Polskę trochę też. Ale za to w PL zostawało więcej fajnych rzeczy po drenowaniu (emigracja pokolenia do UK i Niemiec, emigracja personelu lekarskiego i pielęgniarskiego itd. to są jednak drenaże).

    Teraz władze Ukrainy dość dobrze pakują UE w rolę kolejnego obiecującego kandydata. Pytanie jak dużo sprawczości uda się zachować przy reformach, czy będą „brygady Marirotta” czy plan Marshalla.

    Dlatego problemem nie jest IMHO „kultura”, tylko kwestia tego żeby możliwie dużo pożyczek wojskowych dało się negocjować na dobrych warunkach. Oczywiście: problemem pierwotnym pozostaje wojna etc.

  27. @redezi
    To było nie tylko „bywanie” na imprezach (skądinąd istotne – Polska i Węgry dość wcześnie uzyskały perspektywy europejskie) ale też np. fundusze PHARE i chyba norweskie?

    Poza tym Polska graniczy z Niemcami, a Ukraina, cóż, z Polską. To był też istotny czynnik.

  28. @Luster De
    Poważnej wojny domowej to tam może nie być kim, czym i za co prowadzić. To nie 1917, kiedy wystarczyło kozaków ze strzelbami wsadzić na koniki i można było ganiać się po stepie i tajdze.

  29. @redezi
    „zdajesz sobie sprawę, że polskie pozarządówki robiące programy w Polsce związane z rzeczami w skali rzędu termoizolacja w samorządach też mają slush fundy albo funkcjonalne odpowiedniki (mniej lub bardziej nieoficjalne, zamaskowane albo i niefinansowe)? NIMBY jest wszędzie, nie tylko w strefie działań wojennych.”

    To jednak nie ta skala. Pomijając gigantyczną korupcję, która w Ukrainie była problemem na długo przed wojną 2022 r., przepisy dotyczące ruchu granicznego, wymaganych pozwoleń i wzorów formularzy zmieniają się u nich teraz średnio co kilka tygodni. Organizacje pomocowe starają się być z nimi na bieżąco, ale wychodzi to różnie i często jedynym wyjściem, żeby pilny transport leków nie został zawrócony, albo nie stał na granicy przez tydzień, jest dać komuś w łapę, żeby przymknął oko.

  30. @redezi:
    A o tych łapówkach, to masz dane z której ręki?
    Bo widzisz, pracowałem parę razy przy przetargach i konkursach, widziałem różne próby nieuczciwych zagrań. Ale nie było tam łapówek — raczej podstawianie fałszywego oferenta, albo puszczanie fałszywego oskarżenia w mediach…
    Słyszeć trochę słyszę, ale są to albo „kolejne” ręce, albo stare dzieje (lata 90-te).

  31. @redezi „Kultura to bzdura.”
    Ja przypomnę banał i truizm, ale może trzeba. Ci totalnie zdemoralizowani „wschodni ludzie”, kiedy tylko znajdą się na Zachodzie, stają się cenionymi, ogarniętymi, kompetentnymi i wydajnymi pracownikami (często zauważalnie bardziej niż lokalsi). Zatem trochę błędne koło, ale kulturę danego społeczeństwa da się zmienić, choć naturalnie jedynie powoli. W Polsce sporo się udało zmienić przez te 30 lat; może dobrze, że nie pamiętamy już peerelowskiego cwaniactwa, bumelowania i pijaństwa?

    @strabalski „Poza tym Polska graniczy z Niemcami, a Ukraina, cóż, z Polską. To był też istotny czynnik”
    Polska graniczy z byłym DDR, o którym Wessis wypowiadają się z umiarkowanym entuzjazmem, traktując ten obszar jako niemal-że-Polskę. OK, to też już się zmieniło, teraz Drezno to już nie komuna, tylko kraina AfD i neonazistów.

  32. @redezi
    „Była jakaś wojna w XX wieku bez korupcji?”

    Nieśmiało przypominam, że kultowym filmem mojego pokolenia, który należy znać na tym blogu, jest „Złoto dla zuchwałych”. Tam jest trochę o pracy kwatermistrza w US Army podczas drugiej światówki.

  33. Luster De
    @Rosja ma ten problem, że mieszkają tam Rosjanie

    Ja bym jednak z takimi argumentami narodowościowymi uważał bo przykładów na sukcesy i porażki znajdziesz wiele, w różnych krajach, można za kasę zbudować działającą teokratyczną monarchię zdolną do gry w pierwszej lidze światowej (Arabia Saudyjska), można się stoczyć do poziomu gospodarki prawie że późnych demoludów z brakami mąki w sklepie, będąc członkiem UE (Węgry).

  34. @redezi
    „Była jakaś wojna w XX wieku bez korupcji?”
    To jest dobre spostrzeżenie. I jako że dowody mamy anegdotyczne, to chyba pozostaje uznać, że nie mamy danych by powiedzieć, czy to wykwit ukraińskiej kultury korupcyjnej, czy też sytuacja typowa na wojnie.

    Natomiast co do UE jako czynnika tłumaczącego przeskok rozwojowy Polski – gdyby różnicę w PKB spowodowało wejście do UE to pojawiłaby się w XXI wieku. A pojawiła się w pierwszej połowie lat 90tych. Bo Polska po rozpadzie bloku socjalistycznego jednoznacznie poszła w stronę Zachodu, natomiast Ukraina próbowała lawirować. I na poziomie gospodarczym oznaczało to, że my wyprzedaliśmy przemysł zachodnim korporacjom i zaimportowaliśmy dzięki temu ich know-how, natomiast oni go rozdystrybuowali w elicie i stworzyli sobie klasę wyższą, która błyskawicznie wyrodziła się w oligarchię. A pod względem technologiczno-przemysłowym to Ukraina stała dużo lepiej niż my, w końcu to oni na start mieli rocket science, a my… no właściwie nic szczególnie wartego zachwytu.
    Jeżeli chcemy tu robić analizę porównawczą to dorzućmy casus krajów bałtyckich – oni też nie mieli granicy w Niemcami, też byli w ZSRR i też mieli różne problemy z mniejszością rosyjską. Ale jakoś szybko się zintegrowali z Zachodem i nie stworzyli systemu oligarchicznego (chociaż bywały takie zapędy). Bo dokonali także kulturowego wyboru i odrzucili ruski pop i razem z nim ruski mir.

  35. @sheik.yerbouti

    „Ci totalnie zdemoralizowani „wschodni ludzie”, kiedy tylko znajdą się na Zachodzie, stają się cenionymi, ogarniętymi, kompetentnymi i wydajnymi pracownikami”

    Od lat mam obserwację z granicy PL – Czeskiej w czasie wakacyjnych wyjazdów na południe, kiedy nagle, magicznie, po przekroczeniu granicy, ruch na autostradzie bardzo się uspokaja i ci sami ludzie co chwile temu byli „autostradowymi mordercami” nagle jeżdżą kulturalnie.

  36. @Obywatel
    „Ja bym jednak z takimi argumentami narodowościowymi uważał”
    To skrót myślowy, bo przykład Korei pokazuje nam, że system władzy potrafi zaprowadzić dany naród w zupełnie inne miejsca. Ale to rosyjska psyche jest tym problemem. Nie wiem czy to kwestia myślenia mistycznego, akceptacji samodzierżawia jako jedynej właściwej formy rządów, czy może wiary w powszechną korupcję jako normę, ale jednak Rosjanie sami sobie taką władzę wybrali. I oczywiście od ponad dekady to nie bardzo mają coś do gadania w czasie wyborów, ale to nie jest tak, że oni nie chcieli batiuszki cara i że im się to nie podobało dopóki nie trafiali do zmielenia. To nie jest przypadek, że głównym opozycjonistą jest nacjonalista Nawalny, a nie jakiś libek.

  37. @sheik
    Niby co z tego, że DDR? Za robotę płacili w markach (i dalece niekoniecznie pracowało się zraz po przekroczeniu granicy, w tz.enerefie również), na przygranicznych targowiskach płacili w markach. Jak miałeś trochę kapitału (albo/oraz, ekhm, negocjowalną etykę) to w miarę łatwo mogłeś rozkręcić handel autami czy tam innym AGD (albo sprowadzać ciuchy na wagę). No i Niemcy zza tej granicy mieli jakby bliżej do zainwestowania (co z czasem stało się kluczowe).
    Poza tym Niemcy szybko zaczęli nas popierać politycznie na forum UE (we własnym dobrze pojętym interesie).

    Z kolei Ukraińcom w Polsce pracowało się gorzej (o ile w ogóle w kraju bezrobocia), w dodatku za złotówki (na początku wręcz stare). Na Zachód też mieli dalej, drożej i jakby bardziej pod górę.

  38. Jedynym krajem ktory odkryl zloza ropy/gazu, przeprowadzil gleboka modernizacje (bedac wczesniej zapyzialym zadupiem), zarobil i jeszcze odlozyl oszczednosci na gorsze czasy – byla Norwegia.
    Czyli jednak protestancka etyka pracy?

  39. @wo „Nieśmiało przypominam, że kultowym filmem mojego pokolenia, który należy znać na tym blogu, jest „Złoto dla zuchwałych”.

    Mi na myśl przychodzi nazwisko Milo Minderbindera. Ale znowuż stwierdzenie, że kultura to bzdura jest stanowczo za daleko idące. Ktoś te standardy, przepisy i procedury jakoś ustanawia i jakoś egzekwuje, to jest część kultury przecież.

  40. @Obywatel
    „ci sami ludzie co chwile temu byli „autostradowymi mordercami” nagle jeżdżą kulturalnie.”

    No akurat to proste jest. Tam (na południe, zachód i północ od nas) po prostu działa drogówka. Dużo skuteczniej niż u nas. Mandaty są wysokie i nie ma zmiłuj. I jak nie masz przy sobie kasy na wysoki mandat, to potrafią zabrać samochód jako zabezpieczenie (to chyba rzadziej się zdarza od kiedy można płacić kartami). I polaczkowie się po prostu boją. I wcale nie stają się bardziej cywilizowani, bo to tak nie działa. Działa strach.

    Najciekawsze jest to, że Czesi i, chyba, Słowacy potrafili swoją drogówkę ogarnąć. Polacy niestety nie.

  41. @kotkotson
    „Jedynym krajem ktory odkryl zloza ropy/gazu, przeprowadzil gleboka modernizacje (bedac wczesniej zapyzialym zadupiem), zarobil i jeszcze odlozyl oszczednosci na gorsze czasy – byla Norwegia. Czyli jednak protestancka etyka pracy?”

    Moim zdaniem po prostu zarabiali więcej kasy niż byli w stanie wydać, więc zaczęli modernizować.

  42. @„Była jakaś wojna w XX wieku bez korupcji?”
    albo w ogóle jakaś wojna bez korupcji?
    Jest taka dość popularna legenda, że polscy żołnierze uczestniczący w tłumieniu powstania niewolników na Haiti masowo dezerterowali i przyłączali się do powstańców, by bić się o wolność naszą i waszą. Oficer biorący udział w tej kampanii w swoich pamiętnikach opisuje to jednak inaczej. Wojska francuskie i polskie były dziesiątkowane przez miejscową zarazę. W pewnym momencie francuski sztab zorientował się, że jakieś tam polskie oddziały raportują stosunkowo niewielkie straty z powodu zarazy. Wysłano kontrolę, której polski oficer zameldował, że właśnie dzień wcześniej połowa stanu zdezerterowała. No bo przecież nie mógł powiedzieć, że zaniżał straty od miesięcy a żołd martwych dusz pakował do swojej kieszeni.
    Zresztą podobna historia jest zdaje się w pamiętnikach Cezara – jacyś centurionowie zawyżyli liczbę legionistów przedstawionych do nagrody a fundusze podzielili między sobą.

  43. @amatil
    „Ktoś te standardy, przepisy i procedury jakoś ustanawia i jakoś egzekwuje, to jest część kultury przecież.”

    Ale te przepisy potrafią zmieniać kulturę. Czasem ten ktoś jest tzw Mężem Stanu, kto jak Attaturk, Mannerheim czy Per Albin Hansson wprowadza przepisy przenoszące kraj z epoki do epoki.

  44. @bartol
    „Moim zdaniem po prostu zarabiali więcej kasy niż byli w stanie wydać,”

    No weź się pan chwilę zastanów. To przecież nie jest tak, że mieli mniejsze wydatki od szejków i innych nababów.

  45. @bartolpartol

    No ale to jest chyba ta „kultura” i ta „zachodnio-zgniła” praworządność z którą tak walczy partia władzy u nas i w Rosji.

    Ale sedno czemu Rosji się nie udaje, nam ledwo a Czechom już tak, jest właśnie chyba tym co napisałeś: „Najciekawsze jest to, że Czesi i, chyba, Słowacy potrafili swoją drogówkę ogarnąć. Polacy niestety nie”. Tylko że źródła tego „potrafili” to już festiwali hipotez: od zgniecenia roli kościoła Katolickiego (*) aż po najdalszy zasięg rzymskich legionistów

    * U WO w Biografii Kopernika (polecam :)) jest podwąteczek kardynała Hozjusza „co zastał PL na drodze do nowoczesności a zostawił na drodze do zapaści” (moja interpretacja) i widać jak to drobne „pyknięcie” w kulę prawie, że przez jednego człowieka (plus seria następujących przypadków oczywiście) i 500 lat później jesteśmy w innym miejscu niż nasi sąsiedzi za płotem.

  46. @obywatel
    ” U WO w Biografii Kopernika (polecam :)) jest podwąteczek kardynała Hozjusza „co zastał PL na drodze do nowoczesności a zostawił na drodze do zapaści” (moja interpretacja)”

    Na wszelki wypadek zaznaczę, że oczywiście w końcowych latach Kopernika to była personalna rozgrywka z Dantyszkiem i Hozjuszem, ale sam Hozjusz przecież nie wziął się znikąd. Gdzieś w książce piszę chyba coś w stylu, że „gdyby się bardziej interesowali tym, kto go promuje w Krakowie…”. To nie był człowiek działający w pojedynkę, gdybym miał wskazywać „osoby o mocy sprawczej” pojawiające się w mojej książce to prawdopodobnie najbliżej tego jest Oleśnicki.

  47. @kotkotson
    „Jedynym krajem ktory odkryl zloza ropy/gazu, przeprowadzil gleboka modernizacje (bedac wczesniej zapyzialym zadupiem), zarobil i jeszcze odlozyl oszczednosci na gorsze czasy – byla Norwegia. Czyli jednak protestancka etyka pracy?”

    Przede wszystkim zabezpieczyli (można wręcz powiedzieć, że uspołecznili) środki z ropy w funduszu, tak że żadni oligarchowie nie mogli na nich położyć łapy. To oczywiście rodzi pytanie, dlaczego u nich przeszło takie rozwiązanie, a gdzie indziej nie, ale odpowiedzi szukałbym prędzej w lepszej kondycji demokracji czy wyższym zaufaniu społecznym niż w jakiejś „protestanckiej etyce pracy”

  48. Czy ktoś pochyli się nad smutnym egzemplum Wenezueli, gdzie mogłoby być dobrze a jakoś nie jest (i nigdy nie było)?

  49. @pak4
    „Za wczesnego Putina, a nawet Miedwiediewa próbowali się modernizować. I im nie wyszło.”

    Nie widzę tych prób. To było aggiornamento. Nawet mafia będzie wolała w pewnym momencie przerzucić się na buchalterię cyfrową zamiast papierowej. Będą prowadzić także legalne biznesy, ale bez woli reform i przejścia na jasną stronę.

    @Luster De
    „W skrócie – Rosja ma ten problem, że mieszkają tam Rosjanie.”

    A może jest dokładnie odwrotnie? Rosja zawsze kręciła mit pansłowiański, ale to jest federacja nie bez przyczyny. Tak naprawdę nie do końca nie wiadomo ilu Rosjan mieszka w Rosji bo cenzusy są ściemniane już na etapie ankietowania.

    Nowożytna Rosja powstała jako imperium kolonialne i właściwie ten charakter zachowała do dzisiaj, nawet w czasach ZSRR. Czy to zasoby czy mięso armatnie, tego dostarczają republiki etnicznie niezbyt rosyjskie.

    „Ukraina. Bo mimo, że wszyscy jej kibicujemy, to nie bądźmy ślepi na to, że ich ustrój jest podobny”

    No właśnie Ukraina nie ma tych imperialnych włości aby z nich dowolnie korzystać. Aby się rozwijać a nie zwijać musi się modernizować i jak sądzę uświadomienie sobie tego było powodem euromajdanu i zmiany kursu na zachód. Mentalna przemiana już się dokonała prawie dekadę temu, teraz zmiana jest utrwalana w ogniu.

    „W wypadku przegranej na Ukrainie inkorporacja Białorusi może być idealną „nagrodą pocieszenia””

    Przegrana wojny w Ukrainie i odparcie wojsk federacyjnych do granic sprzed roku na polu bitwy oznaczałoby ogromną klęskę militarną Rosji, której politycznych konsekwencji nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Już w tym momencie Rosja jest praktycznie bezbronna wobec NATO. Sprzęt i żołnierze z rezerw strategicznych są wysyłani na front. Co zresztą pokazuje jak bzdurna jest narracja że Putin obawia się ataku NATO. W ogóle się tym nie przejmuje.

    Tak czy inaczej czarny scenariusz dla nich to rozpad Federacji albo przynajmniej autonomizacja regionów, a nie powiększanie terytorium. No chyba że kartofel miałby zostać rosyjskim prezydentem.

    @redezi
    „W 1991 Ukraina nie załapała się na fast-track do UE, bo lokalne elity nie były na tyle zainteresowane / sprawne żeby iść w tym kierunku przeciwko Rosji.”

    Od momentu rozpadu ZSRR w Rosji zaczęto mówić o problemie ukraińskim. To nie jest tak, że Ukraińcy mieli wolny wybór tak jak my.

  50. @ sheik.yerbouti

    „Czy ktoś pochyli się nad smutnym egzemplum Wenezueli, gdzie mogłoby być dobrze a jakoś nie jest (i nigdy nie było)?”

    Nie ma tu się co pochylać. Doktryna Monroe. Nawet w kraju wielkości Brazylii jest w stanie obalać rządy i robić pucze na życzenie (czego próba właśnie się dzieje), a co dopiero w kraju mniejszym, naftowym i będącym bliżej Zatoki Meksykańskiej. Gangus ściągający haracze z Europy Wschodniej stracił sporo ze swojego statusu, za to USA wpływów na swojej półkuli nie straciło.

    @ Luster De
    „Natomiast co do UE jako czynnika tłumaczącego przeskok rozwojowy Polski – gdyby różnicę w PKB spowodowało wejście do UE to pojawiłaby się w XXI wieku. A pojawiła się w pierwszej połowie lat 90tych. ”

    Kiedy w Polsce zaczęły funkcjonować na sensowną skalę fundusze typu cytowanego wyżej PHARE czy kiedy zaczęto wdrażać finansowanie z programów spójności?

    Jeśli ktoś tych efektów szuka dopiero po 2004, to znaczy, że zapomniał o perkach ścieżki akcesyjnej w drugiej połowie 90s. Choćby w Systemie Bolońskim Ukraina jest dopiero od 2004, Polskę wzięto już w 1999 gdy powstawały zarysy i pilotaże.

    @ kultura

    Ja na określenie „kultura” odbezpieczam rewolwer, parafrazując wiadomo kogo. Po prostu zbyt wielu prawaków wrzuca tam dowolne stereotypy nacjonalistyczne wyrywane dowolnie. Dlatego wolę mówić o instytucjach, regulacjach i procesach – bo każdy z nich wymaga wskazania na konkretne elementy. Kultura to dla mnie bezużyteczne wyjaśnienie, nie wynika z niego nic.

    @pak4
    „A o tych łapówkach, to masz dane z której ręki?
    Bo widzisz, pracowałem parę razy przy przetargach i konkursach, widziałem różne próby nieuczciwych zagrań. Ale nie było tam łapówek — raczej podstawianie fałszywego oferenta, albo puszczanie fałszywego oskarżenia w mediach…”

    a) Jeśli myślisz, że napiszę więcej detali na blogasku, to Gospodarz ma takie piękne biebrzańskie określenie.
    b) Zwróć uwagę, że zaczęło się od poziomu NGO i władz lokalnych, tego dotyczył mój przykład (bo to jest poziom konwój ciężarówek napotyka szlaban). Jak łatwo się domyślić w skali dużych przetargów to działa być może inaczej (nie wiem, nie robiłem dużych przetargów).

  51. @redezi
    „Kiedy w Polsce zaczęły funkcjonować na sensowną skalę fundusze typu cytowanego wyżej PHARE czy kiedy zaczęto wdrażać finansowanie z programów spójności?”
    Twoja argumentacja nie wytrzymuje 5 minutowego researchu empirycznego.
    PHARE w 1999 roku to było „aż” 300mln EUR, dwukrotnie więcej niż 2 lata wcześniej. W skali kraju to były śmieszne pieniądze, w dodatku w znacznej mierzy przepalane na „konsultantów”. Nie da się tym wytłumaczyć tego, że Polska rozwijała się znacznie szybciej niż Ukraina. W dodatku znów podajesz przykład z okresu po 1995, podczas gdy do największego rozjazdu doszło w pierwszej połowie lat 90tych.

  52. Pracując m.in. z Rosjanami jest dla mnie jednak zaskakujące jak bardzo oni sami wierzą* w esencjonalną rosyjskość. Dobrze wykształceni, wysoko opłacani specjaliści, niektórzy z doświadczeniem życia na Zachodzie, jednocześnie przekonani zupełnie, że Rosja to nie po prostu państwo wśród państw, tylko odrębny obszar cywilizacyjny z Rosją jako centrum i setkami nacji przytulanych dobrotliwie przez to centrum (mówili mi: “jak Rosja może być nacjonalistyczna, przecież w Rosji jest 120 nacji!”).

    Ta odrębność i wyjątkowość robi im za wytłumaczenie dowolnego fatalizmu: Rosja nie może się zmienić, bo przestałaby być Rosją. Zmieniać to się może jakieś państwo, jakiś pomniejszy byt, nie oni. Kirgizi, Kazachowie i Ukraińcy decydują się promować swoje ojczyste języki ponad rosyjskim? To przecież cywilizacyjno-kulturowa napaść z zewnątrz, podstęp Turków, Zachodu, Chin. Nie mogli wyjść ze zdziwienia, że nie widzę nic złego w tym, że w kazachskim urzędzie dokumenty nie będą pisane cyrylicą. Tłumaczyli, że przecież “człowiek ruski” to inkluzywna kategoria i jest się ruskim Kazachem, ruskim Tuwińcem. Na moją sugestię, że może w Kazachstanie chcą być po prostu Kazachami uśmiechali się, jakbym im sugerował przejście na chodzenie na rękach.

    Tak samo z modernizacją – Rosja ma swoją odrębną ścieżkę rozwoju, nie może zrobić ot tak jak Norwegia czy Polska. Bo jest Rosją, bo to musi być rosyjska modernizacja, nawet jeśli to oznacza “modernizację” typu “nowy” Moskwicz. Sami sobie reprodukują tą pułapkę zrobioną z myślenia o kulturze i cywilizacji jako niezależnych, wiecznych bytach. Nie wiem czy cokolwiek poza zupełnym rozpadem federacji może to zmmienić.

    * Jedynym wyjątkiem był Rosjanin żydowskiego pochodzenia (dziadkowie z Odessy). Jego wizja przyszłości to porażka, kryzys i zmiana modelu na azjatycką wersję UE, w zestawie z demokratyzacją.

  53. @ Norwegia zapyziałym zadupiem

    No nie. Norwegia była w topie krajów rozwiniętych na długo przed boomem naftowym. W ogóle Skandynawia przestała być zadupiem cywilizacyjnie (skolaryzacja, przeciętne dalsze trwanie życia) już w XIX wieku, ekonomia podciągnęła trochę później. W którejś książce Astrid Lindgren (Blomkvist?) jest opisana jakaś wioska zupełnie opustoszała bo wszyscy wyjechali do Ameryki. Przed II WŚ Szwecja była dużo uboższa per capita od USA ale już wtedy ludzie żyli tam przeciętnie dwa cztery lata dłużej.

    @ Rosja i modernizacja
    Acemoglu i za nim Piątkowski (autor książki o polskiej ekonomii pt. Europejski lider wzrostu) twierdzą, że instytucje są najważniejszym czynnikiem. Wg Piątkowskiego w Rosji podobnie jak w I RP i w dużym stopniu II RP, a inaczej niż w III funkcjonują elity ekspropriacyjne, które eksploatują zasoby kosztem społeczeństwa i redukują szanse wzrostu.

  54. @redezi „Nie ma tu się co pochylać. Doktryna Monroe.”
    Jasne, Amerykanie zorganizowali im te wszystkie junty a Truman osobiście śmiał się szyderczo. Niektórzy nawet jeśli notorycznie stają na grabiach, to i tak są głęboko przekonani, że to imperialiści im je postępnie podsunęli.

    @Krasnow „W ogóle Skandynawia przestała być zadupiem cywilizacyjnie (skolaryzacja, przeciętne dalsze trwanie życia) już w XIX wieku”
    Przy szalejącym tam wtedy alkoholizmie?

  55. Według danych, które są na gapminder.org (polecam btw) w 1880 roku w Norwegii przeciętne dalsze trwanie życia było najdłuższe na świecie. Oczywiście to są jakieś szacunki obarczone błędem, ale cała Skandynawia odrywa się wtedy od reszty świata pod tym względem.

  56. @ sheik.yerbouti
    „Czy ktoś pochyli się nad smutnym egzemplum Wenezueli, gdzie mogłoby być dobrze a jakoś nie jest (i nigdy nie było)?”

    W Wenezueli liberalne elity okopały się, czerpiąc pełnymi garściami z naftowej bonanzy (weekendowe loty samolotami na Florydę po zakupy były normą) i – w przeciwieństwie do naftowej Norwegii, gdzie rządzili dawni marksiści – nie forsowały polityki inkluzywnej, gdyż nie zależało im na rozwoju klasy średniej (stąd fenomen tzw. „caracazzo”, czyli ataku zdesperowanych slumsów na bogate centrum). Naftowa Wenezuela lat ’80 i ’90 była w światowej czołówce nierówności społecznych, więc kiedy w końcu na tej glebie nierówności, niesprawiedliwości i ostentacyjnej konsumpcji do władzy dorwała się „rewolucyjna” lewica, czyli wenezuelskie wersje Lepperów, było już za późno, bo po prostu wymieniono elity liberalne na „socjalrewolucyjne” – tak samo złodziejskie jak poprzednie, ale dużo mniej kompetentne (np. zarżnięto kurę znoszącą złote jaja, kiedy od 2001 roku zaczęto obsadzać PDVSA „swoimi” ludźmi z klucza partyjnego, prowadząc do totalnego kolapsu branży naftowej; wcześniej jednak zatrudniano tam specjalistów).

    BTW – rozdawnictwo socjalne za wczesnego Chaveza dawało początkowo dobre rezultaty, ale cały budżet był skrojony pod ropę kosztującą 120$ za baryłkę (błędnie zakładano, że cena surowca będzie tylko rosnąć). W podobne bagno, tj. niedywersyfikowanie źródeł dochodu, wpadały wcześniej nienaftowe państwa regionu, tzw. „republiki bananowe” („spokojnie, nie ruszajcie plantacji, gringos zawsze kupią naszą kawę”). Zresztą Polska, będąca niegdyś poważnym eksporterem zbóż do Europy Zachodniej, też się nie modernizowała bo po co.

  57. @niechjedzaciastka
    „odrębny obszar cywilizacyjny z Rosją jako centrum i setkami nacji przytulanych dobrotliwie przez to centrum (mówili mi: “jak Rosja może być nacjonalistyczna, przecież w Rosji jest 120 nacji!”).”
    (…)
    „Ta odrębność i wyjątkowość robi im za wytłumaczenie dowolnego fatalizmu: Rosja nie może się zmienić, bo przestałaby być Rosją.”

    Dokładnie tak to widzę. Gdyby Federacja Rosyjska się rozpadła to historyczna część Rosji jako osobne państwo mogłoby się reformować i ewoluować. A tak tkwią w jakimś kolonialno-imperialistycznym modelu, bojąc się że każda próba reform zakończy się rozpadem jak ZSRR.

  58. @studia porównawcze krajów i narodów

    Ja trochę z cyklu 'nie znam się, więc się wypowiem’, ale moim zdaniem porównywanie krajów ze sobą ma sens o tyle o ile weźmiemy pod uwagę populacje. Norwegia ma 5.3m, Słowacja podobnie, Czechy to prawie 11m z poziomem urbanizacji ok 74%, republiki nadbałtyckie mają po kilka milionów, w tym Estonia raptem 1.3m. Jak dla mnie przy pomyślnych wiatrach polityczno-gospodarczych dużo łatwiej jest zarządzać mniejszą i umiarkowanie homogeniczną populacją, lub ewentualnie małą federacją jak Szwajcaria. W dużych krajach po prostu trudniej kontrolować rozwarstwienie i rozładowywać napięcia między centrum a prowincją i tu bym szukał recepty na sukces a nie w magicznych cechach „kultury” czy tej weberowskiej „etyki”. Jak porównamy sieć dróg w CZ, SK i PL to się okaże dlaczego łatwiej jest im egzekwować przepisy, po prostu potrzebują mniejszej armii policjantów żeby wszystko obstawić.

  59. @wo „Attaturk, Mannerheim czy Per Albin Hansson”
    Survival bias. Co z Ali Paszą, Rezą Pahlavi, różnymi Kołłątajami od Sejmu Wielkiego? A najbardziej ontopic byłby Stołypin.

    Pomiędzy soteryzmem politycznym a determizmami znalazłaby się chyba przestrzeń dla facebookowego „to skomplikowane”.

  60. @terpa
    „Nawet Bajkonur już nie jest u nich a budowa nowego centrum lotów jakoś za bardzo im nie wyszła.”

    To jest jakaś mega historia, która nawet w Rosji skończyła się skandalem, a to już dużo mówi o skali kradziejstwa przy budowie kosmodromu.

    Zresztą konstrukcja nowych rakiet też nie bardzo im idzie. Pamietam newsy jak im Proton M robił kabum w kolejnych próbach.

    A kosmonautyka i technika rakietowa miały być wizytówką ich możliwości technicznych i naukowych.

  61. @bantus
    „Gdyby Federacja Rosyjska się rozpadła to historyczna część Rosji jako osobne państwo mogłoby się reformować i ewoluować”

    Moim zdaniem nieszczęścia Rosji biorą się głównie z zastępowania polityki wewnętrznej polityką zewnętrzną: zazwyczaj kiedy w kraju działo się źle, to car, zamiast rozwiązać problem, wywoływał wojenkę – najlepiej małą, krótką i zwycięską (nic tak nie podniosło popularności Putina jak zajęcie Krymu!). To stąd te wszystkie Dagestany i Inguszetie w obecnych granicach Rosji. No, ale jak to na wojnie, od czasu do czasu misterny plan się sypie, sytuacja wymyka się spod kontroli i Rosjanie dostają łupnia od Japończyków czy Czeczenów (co powoduje tarcia w obozie władzy, wymusza eskalację, wciąga Rosję w jeszcze głębsze bagno i zwielokrotnia problemy wewnętrzne).

    Z kolei próby reform zawsze blokowane są przez „aparat” – przykładowo ZSRR lat ’70 miał komfortową sytuację żeby się zreformować, ale Breżniew zdawał sobie sprawę, że każda próba naruszenia status quo spotka się z obstrukcją ze strony „kompleksu wojskowo-przemysłowego”, któremu nie zależało na zmianach. Więc ZSRR sobie gnił. Jeszcze Andropow mógł wdrożyć reformy ale mu się zmarło, z kolei za Gorbaczowa w połowie ejtisów było już na nie zwyczajnie za późno.

  62. @Havermeyer
    „Jak porównamy sieć dróg w CZ, SK i PL to się okaże dlaczego łatwiej jest im egzekwować przepisy, po prostu potrzebują mniejszej armii policjantów żeby wszystko obstawić.”

    Co prawda jestem zwolennikiem autobahnów bez limitów, ale samo egzekwowanie limitów prędkości na niebezpiecznych odcinkach jest dziecinnie proste.

    Podczas budowy A1 ustawili odcinkowe pomiary prędkości na kilkudziesięciu kilometrach i działało jak złoto. Wszyscy spokojnie sobie podróżowali, bez mrugania, dojeżdżania, slalomów i innych ryzykownych zachowań. Komu to przeszkadzało?

    Sprzęt zwrócił im się z nawiązką w kilka dni a może nawet godzin. Wystarczyłoby na bramkach sczytywać tablice i ustawić tolerancję maksimum 10km/h. To że pół polski nie jest w odcinkowych to jest decyzja polityczna imho.

  63. @sheik
    „Jasne, Amerykanie zorganizowali im te wszystkie junty a Truman osobiście śmiał się szyderczo.”

    Bardzo mi się nie podoba szyderstwo kolegi. Świadczy o nieznajomości historii Ameryki Łacińskiej. Owszem, zazwyczaj w praktyce Amerykanie im organizowali te wszystkie junty.

  64. @wo
    zaraz zaraz, ale mówimy konkretnie o Wenezueli, a nie o żadnej uogólnionej Ameryce Łacińskiej. Owszem, obecna sytuacja Wenezueli jest hausgemacht (samozawiniona). Cały udział USA w ostatnich dekadach w ich polityce wewnętrznej to niepoinformowanie Chaveza przez administrację Dablju Busha w 2002, że opozycja szykuje mu (nieudaną) próbę przewrotu. Zapaść przemysłu naftowego to jedno, ale konieczność importowania 70% żywności to znacznie niższy poziom degrengolady, zwłaszcza dla kraju, który sto lat temu był ważnym eksporterem rolnym. Czy to USA kazała Wenezuelczykom nie produkować niemal niczego na miejscu?

    I pomyśleć, że w kryzysie z 1895, który wbił doktrynę Monroe do faktycznie prowadzonej polityki zagranicznej USA, chodziło o wsparcie Wenezueli wobec kolonizacyjnych roszczeń Brytoli. Ubóstwiany przez Chaveza Simon Bolívar mówił o doktrynie dobrze (mając do wyboru europejskie Święte Przymierze).

  65. @Havermeyer „Jak dla mnie przy pomyślnych wiatrach polityczno-gospodarczych dużo łatwiej jest zarządzać mniejszą i umiarkowanie homogeniczną populacją, lub ewentualnie małą federacją jak Szwajcaria.”
    Federacją, która jest czterojęzyczna, przecięta naprawdę wysokimi w tym miejscu Alpami i składa się z 26 mocno niezależnych kantonów? Nie rozpędzajmy się, doprawdy. Ostatnia wojna domowa między kantonami (mało krwawa, ale jednak ktoś zginął) miała miejsce w 1847, nie za czasów Wilhelma Tella. Nie bez powodu Szwajc znany jest z potwornie powolnego ucierania kompromisów, i to doprawdy nie jest tak, że powoli, ale zawsze dochodzą do słusznych rozwiązań. Natomiast mechanizmy dogadywania się są obecne i stosowane a źródłem głęboko zakorzenionej demokracji i potrzeby wspódecydowania jest istnienie od stuleci wolnych chłopów i mieszczan – co akurat jest wspólną cechą z uogólnioną Skandynawią.

  66. @sheik
    „zaraz zaraz, ale mówimy konkretnie o Wenezueli, a nie o żadnej uogólnionej Ameryce Łacińskiej.”

    Ach, nieporozumienie w takim razie. No ale owszem, tak w ogólności doktryna Monroe ubezwłasnowolniła politycznie kraje Ameryki Łacińskiej, praktycznie uniemożliwiając im budowę społeczeństwa obywatelskiego (jak reformować kraj, gdy w każdej chwili mogą przyjść Jankesi i wszystko rozwalić). Widzę tu pewną analogię do podobnego paraliżu, który Rosja narzuca (usiłowała narzucać) Ukrainie, Białorusi, *stanom itd.

    @amatil
    „Survival bias. Co z Ali Paszą, Rezą Pahlavi, różnymi Kołłątajami od Sejmu Wielkiego?”

    Nie survival bias tylko definicja męża stanu. Mąż stanu potrafi swoją wizję wprowadzić w życie. Cała reszta może tylko snuć dywagacje „co powinna zrobić europejska lewica, osobliwie Marek Belka” na niszowym blogasku jakiegoś Mr Nobody.

  67. „Ta odrębność i wyjątkowość robi im za wytłumaczenie dowolnego fatalizmu: Rosja nie może się zmienić, bo przestałaby być Rosją.”

    „Dokładnie tak to widzę. Gdyby Federacja Rosyjska się rozpadła to historyczna część Rosji jako osobne państwo mogłoby się reformować i ewoluować. A tak tkwią w jakimś kolonialno-imperialistycznym modelu, bojąc się że każda próba reform zakończy się rozpadem jak ZSRR.”

    To ja tylko przypomnę że Rosja jako państwo literalnie powstała na skutek podboju terytoriów tatarskich, wcześniej to nie była Rosja tylko wielkie księstwo moskiewskie. Nazwę zmieniono między innymi dla podkreślenia że to juz nie tylko Moskwa ale i podboje. Więc jakby podboje odpadły to literalnie niewiele zostaje.

  68. Tymczasem w Wyborczej mocno pesymistyczna relacja z konferencji szefa estońskiego wywiadu na temat możliwości Rosji i dalszego ciągu wojny.

  69. @bantus
    „Zresztą konstrukcja nowych rakiet też nie bardzo im idzie.”

    Właściwie to niewiele im cokolwiek idzie, bo importują właściwie wszystko z zewnątrz. A jak weszły sankcje to widać, że nie są w stanie być autarkią jak kiedyś za ZSRR. Ostatnio (podobno) próbują odkupować części uzbrojenia, które kiedyś z dumą eksportowali a którym teraz nie są w stanie wyprodukować w odpowiedniej ilości.
    Czołgi które miały być wysłane do Indii widziane były ostatnio spalone koło Bahmutu co powoduje dość poważną nerwowość w Indiach, które od lat oparły swoją armię na radzieckim/rosyjskim sprzęcie.

    To, czego na razie im nie brakuje to tysięcy pokornych „wkładek mięsnych”. Wygląda to na atawistyczne powtarzanie właściwie wszystkich podbojów, które im nie wychodziły. Sto lat prowadzili podbój Czerkiesów ale w końcu im się udało. Wygląda, że mają zamiar wiele lat wykrwawiać Ukrainę aż w końcu się podda.

  70. @terpa
    „To, czego na razie im nie brakuje to tysięcy pokornych „wkładek mięsnych”. Wygląda to na atawistyczne powtarzanie właściwie wszystkich podbojów, które im nie wychodziły. Sto lat prowadzili podbój Czerkiesów ale w końcu im się udało. Wygląda, że mają zamiar wiele lat wykrwawiać Ukrainę aż w końcu się podda.”

    I dlatego Ukrainę czeka los Izraela. Arabów którzy od końca lat 40-tych przysięgali zatopić Izrael w morzu też jest/było setki milionów. Musieli spuścić im kilka raz wprdl plus postawić tu i tam mur i już po 60 latach jest w miarę coraz spokojniej. Między Ukrainą a Rosją będzie to samo

  71. @embercadero „Między Ukrainą a Rosją będzie to samo”
    Tylko jest taki szczegół, że Palestyńczyków przybywa a Rosjanie wymierają.

  72. @terpa
    „Sto lat prowadzili podbój Czerkiesów ale w końcu im się udało. Wygląda, że mają zamiar wiele lat wykrwawiać Ukrainę aż w końcu się podda.”
    Tylko wtedy przeciętna baba w głubince rodziła ósemkę dzieci a nie w porywach półtora. Rosyjskie wojsko to armia jedynaków. Jaka wojna na wykrwawienie?
    Aczkolwiek znając oderwanie od rzeczywistości rosyjskich decydentów..

  73. @Luster De
    Jeszcze o tych funduszach przedakcesyjnych. Te środki PHARE wcale nie były małe jak na ówczesną Polskę, a co ważniejsze nie były jedyne. W latach 1999-2000 miałem okazję obserwować budowę wodociągów i telefonizację paru wsi w warmińsko- mazurskim, a w 2001 budowę obwodnicy Poznania. Tuszę że nie były to jedyne projekty w kraju oznaczone niebieskimi tablicami z wieńcem z żółtych gwiazdek.

    Ukraina uzyskała niepodległość w 1991, w spadku dostała typowe „dobrodziejstwa” padającego Sojuza. Od rozmaitych służb i klik, po niemal całkowite związanie swojej (nominalnie dużej) gospodarki z gospodarką reszty byłego ZSRR, która podówczas spektakularnie padała na twarz. Stąd monstrualna korupcja, oligarchizacja i inne bolączki. Ukraińcy potrzebowali wtedy super sprawnych i propaństwowych elit (skąd je mieli wziąć, skoro – jak ktoś wyżej napisał – niezależność kraju bywała dość iluzoryczna) oraz dużej pomocy państw zachodnich – finansowej i instytucjonalnej (bez szans, nikogo to nie obchodziło). Polska podjęła lepsze decyzje, zgoda. Ale startowała w lepszym otoczeniu i miała możliwość aby je podjąć.

  74. @sheik.yerbouti
    I pomyśleć, że w kryzysie z 1895, który wbił doktrynę Monroe do faktycznie prowadzonej polityki zagranicznej USA, chodziło o wsparcie Wenezueli wobec kolonizacyjnych roszczeń Brytoli.

    Doktryna „manifest destiny”, aneksja Teksasu i wojna meksykańska były znacznie wcześniej.

  75. @bantus
    To że pół polski nie jest w odcinkowych to jest decyzja polityczna

    Nie jestem specem od infrastruktury drogowej, ale wydaje mi się że jednak problemem nie są ekspresówki i autostrady a drogi wojewódzkie i lokalne i statystyki zdają się potwierdzać moje przypuszczenia:
    https://statystyka.policja.pl/st/ruch-drogowy/76562,wypadki-drogowe-raporty-roczne.html
    Wynika z nich że zdecydowana większość wypadków odbywa się na prostym odcinku dwukierunkowej, jednojezdniowej drogi. W ogóle mnóstwo ciekawych informacji tam znajdziesz. Najwięcej wypadków na 100k mieszkańców jest w Łódzkim, za to śmiertelność najwyższa na Podlasiu gdzie jest najniższa gęstość zaludnienia w PL (byłem tam na wakacjach w 2021 i niestety panuje tam kombinacja słabej infrastruktury z ułańską fantazją – wijące się drogi bez poboczy i kolesie w szrotenwagenach pędzacy 2x limit prędkości. Zgroza)

  76. @sheik
    Federacją, która jest czterojęzyczna, przecięta naprawdę wysokimi w tym miejscu Alpami i składa się z 26 mocno niezależnych kantonów?

    Ja znam głownie Zurych i Bazyleę, byłem parę razy w górach też, więc ekspertem od CH nie jestem, ale Szwajcarów jest 8.5m z czego prawie 2 to zuryskie „metropolitan area”, gospodarka to oprócz sektora finansowego te wszystkie Oerlikony, ABB, biotech, farmacja i sam pewnie wiesz lepiej ode mnie na jakim poziomie jest szwajcarska inżynieria, do tego położenie geograficzne (które moim zdaniem jest raczej in plus, bo te góry może i przecinają, ale przez wieki uniemożliwiały też prowadzenie wielkich kampanii militarnych) i wolne chłopstwo i mieszczaństwo o którym wspomniałeś. Suma tych czynników powoduje że kantonom po prostu opłaca się trwanie w federacji i nie zbija to chyba mojego głównego argumentu że znaczącym czynnikiem jest wielkość populacji – taka federacja z 30m i większą proporcjonalnie powierzchną po prostu byłaby szybko dysfunkcyjna.

    Moim zdaniem w PL nie panuje pełen pisizm tylko dzięki samorządom i reforma samorządowa to było jedyne co w miarę wyszło Buzkowi. Na poziomie województwa mamy w pl populację którą da się w miarę sensownie zarządzać i ludzie widzą efekty działań władzy i też np. wykorzystanie funduszy unijnych. Pis jest tego świadom i dlatego niszczy autonomię samorzadów jak tylko potrafi, centralizując na potęgę i ograniczając finansowanie. Zwróćcie też uwagę na te plansze z orzełkiem i polską flagą które wyrosły w ciągu ostatnich lat przy drogach: sfinansowano z narodowego programu bla bla bla, które starają się zacierać wrażenie że poprawa infrastruktury tego kraju na poziomie lokalnym to w dużej mierze efekt unijnych środków celowych. Zresztą utrata tychże funduszy powoduje też że pisowskie samorządy rakiem wycofują się z deklaracji anty lgbt z płaczem i darciem szat które świetnie się obserwuje z pudełeczkiem popcornu.

  77. @Obywatel
    > Od lat mam obserwację z granicy PL – Czeskiej (…)
    > po przekroczeniu granicy, ruch na autostradzie…

    Fajnie, ale nie ma autostradowego połączenia Polski z Czechami 😉

    @kotkotson
    > Jedynym krajem ktory odkryl zloza ropy/gazu,
    > przeprowadzil gleboka modernizacje (bedac wczesniej
    > zapyzialym zadupiem), zarobil i jeszcze odlozyl
    > oszczednosci na gorsze czasy – byla Norwegia.

    IMO nie mieli innego wyjścia, bo tam poziom emigracji z tego zadupia był tak ogromny, że im groziło, że (prawie) wszyscy wyjadą albo zostaną pozamykani w więzieniach. Moim zdaniem to było głównym powodem tego, że zaczęli się orientować na dobro obywateli i musieli reformować wszystko od podstaw, zaczynając od systemu penitencjarnego, co autentycznie odwróciło zaufanie obywateli do państwa. I to wszystko na długo przed odkryciem złóż ropy.

    @bartopatol
    > Najciekawsze jest to, że Czesi i, chyba, Słowacy
    > potrafili swoją drogówkę ogarnąć. Polacy niestety nie.

    Drogówka nie ma nic do rzeczy. Tam są fotoradary postawione masowo (z naszej perspektywy to nawet totalnie). I działają efektywnie, bo Czesi i Słowacy potrafili je ogarnąć od strony administracyjnej. Nasze tanie państwo nie potrafi.

  78. @s.trabalski
    One more time – Litwa, Łotwa i Estonia startowały z podobnej pozycji gospodarczej co Ukraina. I jakoś wszystkim udało się dramatycznie bardziej.
    I oczywiście – brak elit jest tu jednym z czynników, ale właśnie to posiadanie elit i ich wizja świata to jest jedna z najważniejszych części „kultury” w ujęciu socjologicznym. Książki i przedstawienia teatralne są jej objawem, a nie clue.

  79. @KrasnowKrasnow
    „W którejś książce Astrid Lindgren (Blomkvist?) jest opisana jakaś wioska zupełnie opustoszała bo wszyscy wyjechali do Ameryki.”

    To było w „Rasmusie i włóczędze”. Tam akcja dzieje się chyba pod koniec XIX wieku. Blomkvist miał swoje przygody dużo później.

    @Havermayer
    „Jak dla mnie przy pomyślnych wiatrach polityczno-gospodarczych dużo łatwiej jest zarządzać mniejszą i umiarkowanie homogeniczną populacją”

    No to kraje bałtyckie absolutnie nie pasują do przykładów krajów z homogeniczną populacją. Nawet umiarkowanie.

  80. @ „niektórzy z doświadczeniem życia na Zachodzie, jednocześnie przekonani zupełnie, że Rosja to nie po prostu państwo wśród państw, tylko odrębny obszar cywilizacyjny”

    Sporo można się o tym dowiedzieć z filmu „Nostalgia” Andrieja Tarkowskiego (największy pakiet informacji – niejako wbrew woli reżysera).
    Arcypretensjonalna forma tego dzieła mówi chyba nawet więcej niż jego, scenariuszowo pojęta, treść (ot, gość wyjechał i tęskni za ojczyzną). Acz i w treści jest godny uwagi wątek Domenica, który uwięził swoją rodzinę w stodole, by ocalić ją przed złem świata (ten motyw był ogrywany w dość znanym filmie „Kieł” Christosa Stergioglou), co główny bohater filmu przyjmuje z rosnącym zrozumieniem.
    Ów bohater „Nostalgii” to alter-ego (ba, samo ego, bez alter) Tarkowskiego, który wyjechał wtedy z ZSRR zdumiony i oburzony, że jak to – państwowa cenzura ingeruje w jego artystyczną pracę?
    W sumie niezły raport z rosyjskiej podświadomości, chełpliwie aspirującej do miana duszy.

    @ Polska podjęła lepsze decyzje, zgoda. Ale startowała w lepszym otoczeniu.

    Wraca schemat dyskusji o social climberach, tu o inicjałach P i U. Jeden, dajmy na to, z Poznania, drugi z Podlasia.

  81. @wo
    „Nie survival bias tylko definicja męża stanu. Mąż stanu potrafi swoją wizję wprowadzić w życie.”
    Czy taka definicja nie jest aby cyrkularna/żaden prawdziwy szkot? „Mąż stanu potrafi swoja wizję wprowadzić w życie, więc jeśli X nie potrafił, to nie był prawdziwym mężem stanu, bo mąż stanu potrafiłby swoją wizję wprowadzić w życie”?

  82. @wo
    „No weź się pan chwilę zastanów. To przecież nie jest tak, że mieli mniejsze wydatki od szejków i innych nababów.”

    Noale król Norwegii za kryzysów różnych potrafił jeździć komunikacją miejską, a teraz sobie sprawił elektrycznego Mercedesa EQS i takież BMW i7, zamiast klepanego na specjalne zamówienie Rollsa pokrytego złotem i kamieniami szlachetnymi. Więc wydatki mieli i mają zdecydowanie niższe.

    @Obywatel
    „No ale to jest chyba ta „kultura” i ta „zachodnio-zgniła” praworządność z którą tak walczy partia władzy u nas i w Rosji.”

    Mi chodziło o to, że Polak w Niemczech nie staje się nagle bardziej cywilizowany i kulturalny, tylko się dostosowuje. Czasem trwale, częściej nie, więc jak wraca do Polski, to znowu jest jaki był. Niestety.

    @Havermeyer
    „po prostu potrzebują mniejszej armii policjantów żeby wszystko obstawić.”

    Sądzę, że nie mają więcej policjantów niż my (proporcjonalnie do liczby ludności).

    @izbkp
    „Drogówka nie ma nic do rzeczy. Tam są fotoradary postawione masowo (z naszej perspektywy to nawet totalnie). I działają efektywnie, bo Czesi i Słowacy potrafili je ogarnąć od strony administracyjnej. Nasze tanie państwo nie potrafi.”

    Zwał jak zwał, chodziło mi o uogólnioną kontrolę kierowców. Ale oczywiście masz rację.

    @bantus
    „Sprzęt zwrócił im się z nawiązką w kilka dni a może nawet godzin. Wystarczyłoby na bramkach sczytywać tablice i ustawić tolerancję maksimum 10km/h.”

    To że nie wystawiają mandatów na podstawie średniej prędkości wyliczonej z czasów na bramkach to oczywiście skandal. Trudno o prostszą rzecz, skoro system już jest, wystarczy się wpiąć i podłączyć drukarkę mandatów.

    Swoją drogą, gdy teraz zrobili śledzenie on line pojazdów na drogach różnych w celu kasowania za korzystanie, możliwości kontroli są pewnie jeszcze większe. Woli niestety brak.

    „To że pół polski nie jest w odcinkowych to jest decyzja polityczna imho.”

    Zwiększenie prędkości max. na autostradach i ekspresówkach to pomysł PSL (szeroko poparty przez pozostałe partie), uwalenie pomysłu na odbieranie prawka za +50km/h poza terenem zabudowanym to SP (jakoś mało kto protestował). Itp., itd., polscy politycy jeżdżą jak bandyci, więc nie będą sobie kagańców sami zakładali. Nie po to dorwali się do władzy. To że nie mamy już 60 km/h w nocy na zabudowanym i pierwszeństwo pieszych na przejściach zakrawa na cud.

  83. @ergonauta
    Jeżeli ten na P byłby z Poznania, to ten drugi byłby niestety ze Lwowa. Nawet w porównaniu z naszą ścianą wschodnią, Ukraińcy przeżyli jeszcze głębszy szok transformacji.

    @Luster Dr
    Bałtowie to jeszcze inny przypadek. To małe kraje, z małą liczbą ludności i że stosunkowo rozwiniętą gospodarką (np. przemysł spożywczy, turystyka). Dodaj do tego odrębność narodową i tradycje własnej państwowości. No i pobliską Skandynawię, która robiła za takie Niemcy w tamtym regionie.
    W przypadku Litwy doszło też sąsiedztwo Polski. Z jakiegoś powodu Litwini szybko zaczęli się orientować na Niemcy i Skandynawów.

  84. @bartol
    „Noale król Norwegii za kryzysów różnych potrafił jeździć komunikacją miejską,”

    Mój poczciwy Hylasie, chyba metodą sokratejską już doprowadziłem cię do rozwiązania zagadki, bo teraz wystarczy że zapytasz siebie, czemu właściwie szejk Al-Korupti tego nie potrafi. Pytanie retoryczne, nie odpowiadaj.

  85. @ak
    „Czy taka definicja nie jest aby cyrkularna/żaden prawdziwy szkot?”

    Nie jest, bo jest sprawna operacyjnie – pozwala na odróżnienie Mannerheima od Nounejma.

  86. @havermeyer
    „problemem nie są ekspresówki i autostrady a drogi wojewódzkie i lokalne i statystyki zdają się potwierdzać moje przypuszczenia” (…) „Wynika z nich że zdecydowana większość wypadków odbywa się na prostym odcinku dwukierunkowej, jednojezdniowej drogi.”

    Robi pan teraz podobny błąd jak antyszczepionkowcy gdy mówią „najwięcej zgonów jest wśród zaszczepionych, ergo szczepionki nie działają”. Przede wszystkim zakłada pan, że ruch na tych „dwukierunkowych jednojezdniowych” nie jest powiązany z ruchem na autostradach i ekspresówkach. Ot, niby zbudowali S8, a cały potok Warszawa-Wrocław dalej przez centrum Wielunia, tak pan to sobie wyobraża?

    Przecież to są naczynia połączone. Im więcej ruchu dalekosiężnego (bezpiecznie) pomyka autostradami, tym RELATYWNIE większy procent wypadków będzie poza nimi. Gdy ktoś wynajdzie lekarstwo na raka, jego ubocznym skutkiem będzie ogromny wzrost zgonów na zawał (i odwrotnie; w istocie zresztą profilaktyka chorób krążenia już wywarła efekt odwrotny, bo jak byś ludzi nie leczył, i tak jakiś czynnik wyrobi 100% zgonów, więc jak tu wzrośnie, to tam spadnie).

  87. @izbkp
    „Fajnie, ale nie ma autostradowego połączenia Polski z Czechami ”

    JAK MOŻNA TAKIE BZDURY NA MOIM BLOGU?

  88. @paweł ziarko
    No to kraje bałtyckie absolutnie nie pasują do przykładów krajów z homogeniczną populacją. Nawet umiarkowanie.

    Litwa: 84% ludności deklarujących się jako Litwini a jest też najludniejszą republiką z populacją ok. 3m
    Łotwa: 68% Łotyszy przy całkowitej populacji 1.8m
    Estonia: 69% Estończyków, populacja 1.3m
    Więc etnicznie są moim zdaniem „umiarkownie” homogeniczne i zwracam uwagę na wielkość populacji. Islandia do połowy lat 90 była zamieszkana w 95% przez Islandczyków ale przy populacji w okolicach 300k wystarczyły 2 dekady i mamy tam 23% imigrantów, w tym 20k Polaków. Kraje nadbałtyckie się niestety wyludniają i mają podobne problemy demograficzne co reszta demoludów z nami włącznie, chociaż najgorzej chyba jest w Bułgarii, ale nie można chyba powiedzieć że są multietnicznymi tyglami. Nie jestem socjologiem, więc może patrzę na to zbyt powierzchownie, ale uważam że jeżeli mamy relatywnie małą populację, która deklaruje w 70-80% przynależność do jednej grupy etnicznej to możemy mowić o homogeniczności, szczególnie jeżeli porównamy te kraje z taką np. Jugosławią (większą o rząd wielkości).

  89. s.trabalski
    „No i pobliską Skandynawię, która robiła za takie Niemcy w tamtym regionie.”

    Tam za Niemców robili Niemcy 🙂 Te kraje jak najbardziej były pod wpływem niemieckim, z powodu Zakonu Kawalerów Mieczowych i Hanzy, aż do początku XX wieku elity były niemieckie. Za wikipedią, z pamiętników Limanowskiego: ” „Tartu miało charakter zupełnie niemieckiego miasta. Język niemiecki panował wszędzie: w urzędach, na katedrach uniwersyteckich, w sklepach, na ulicy. Właściwe miasto było z prawej strony Embachu. Miało ono piękny staroniemiecki wygląd, zwłaszcza główna ulica Ritterstrasse (Rycerska) przedstawiała się wspaniale. ”

    „Dodaj do tego odrębność narodową i tradycje własnej państwowości.”
    Ta tradycja to właściwie tylko międzywojnie. Łotwa do tego od 1934 była dyktaturą. Za to na minus należy za to dodać, że po 1991 zostali z bardzo liczną i nieprzychylnie nastawioną mniejszością rosyjską.

  90. @Havermayer
    po prostu w każdej analizie, którą czytałem o Łotwie i Estonii zwracano uwagę na znaczny problem z nieintegrującą się i niechętną nowemu państwu rosyjskojęzyczną mniejszością. Trudno to porównywać z rozproszoną imigracją w takiej Islandii. Nie będę się kłócił o szczegóły i brnął w dygresje, moja teza jest taka, że akurat struktura ludności dla krajów bałtyckich była po 1991 problemem, nie plusem.

    Mój inny komentarz wpadł do moderacji, nie ma pojęcia za co. Zbyt długi cytat?

  91. @wo
    Robi pan teraz podobny błąd jak antyszczepionkowcy gdy mówią „najwięcej zgonów jest wśród zaszczepionych, ergo szczepionki nie działają”

    Nie nie, ja mam świadomość tego że sieć drogowa to hmm, sieć, ale bardziej dyskutowałem z tym jak to ustawienie wszędzie odcinkowych pomiarów prędkośći ucywilizuje Polaków. Owszem, będziemy się na tych ekspresówkach trzymać przepisów, ale poza nimi dalej ułańska fantazja będzie zbierać swoje żniwo. Powiedz drogi gospodarzu, czy nie zdarzyło Ci się nigdy być niebezpiecznie wyprzedzonym przez jakiegoś narwańca na drodze dojazdowej tylko po to, żeby za chwilę spokojnie wyprzedzić go na ekspresówce trzymając się przepisowych 120? Moim zdaniem jedyny sposób ucywilizowania polskiego kierowcy to las gminnych fotoradarów, lub regularna obecność patroli w newralgicznych punktach. W ciągu 7ki jest np. taka miejscowość Antolka z piękną długą prostą z góry. Regularnie stoją tam misiaczki z suszarką i efekt tego jest taki że nikt tam się nie ściga, bo nie wiadomo czy nie stoi tam radiowóz akurat tego dnia.

  92. @Havermayer

    „Jak dla mnie przy pomyślnych wiatrach polityczno-gospodarczych dużo łatwiej jest zarządzać mniejszą i umiarkowanie homogeniczną populacją”

    Uważam, że to wcale nie jest skorelowane, przykłady można podawać z każdej strony: Kanada jest duża, rzadko zaludniona, wielokulturowa i wielonarodowościowa (nie myślcie tu tylko o pierwszym pokoleniu imigrantów, ale raczej o First Nations na Północy), a zarządzanie na poziomie i federalnym, i lokalnym idzie im całkiem sprawnie. Stany też są duże, za to gęściej zaludnione i bardziej jednolite kulturowo i mniej wielonarodowościowe, a też zarządzenie mają niczego sobie. Cesarstwo Austro-Węgierskie było i duże, i wielokulturowe, i do przesytu wielonarodościowe — i też całkiem fajnie działało i bynajmniej nie od złego zarządzania się rozleciało. A z kolei Imperium Rzymskie… no i tak dalej.

  93. @Havermeyer „Ja znam głownie Zurych i Bazyleę, byłem parę razy w górach też, więc ekspertem od CH nie jestem, ale Szwajcarów jest 8.5m”
    Nie chcę tu robić seminarium z historii i ekonomii CH, ale to naprawdę dużo bardziej skomplikowane. Wrzucę może tylko linka do statystyki:
    https://www.bfs.admin.ch/bfs/de/home/statistiken/bevoelkerung/migration-integration/nach-migrationsstatuts.html
    Otóż, w skrócie, tylko ok.68% mieszkańców ma szwajcarski paszport a tzw. tło migracyjne (taki ktoś może, ale nie musi być obywatelem) ponad 39% populacji. Droga do bogactwa była długa i oczywiście nie zawsze uczciwa (tajemnica bankowa+pomoc w ukrywaniu brudnych bądź nieopodatkowanych pieniędzy, handel z III Rzeszą + dostawy broni pana Emila Bührle etc.). Ochronę patentową związków chemicznych Szwajcaria wprowadziła dopiero wtedy, kiedy już podwędziła dość produktów konkurencji i zaczęła opracowywać swoje (1907r.)
    Ale jednak uderzające jest, że w XVIIw. na magnackich dworach słowo „szwajcar” oznaczało odźwiernego, bo ci emigrowali za chlebem z biednych alpejskich wsi do bogatej Polski.

  94. @wo JAK MOŻNA TAKIE BZDURY NA MOIM BLOGU?
    Na usprawiedliwienie kolegi zauważmy, że strasznie długo naprawiali ten przekombinowany most na A1

    @bartol „Noale król Norwegii za kryzysów różnych potrafił jeździć komunikacją miejską, a teraz sobie sprawił elektrycznego Mercedesa EQS i takież BMW i7”
    Straszne, bieda z nędzą! Król zgrzeszył nie tylko rozrzutnością, ale i estetycznie, przecież od patrzenia na i7 wypadają oczy.
    Nawiasem mówiąc – jak to jest, że niemal wszystkie skandynawskie kraje, z tą swoją równością i podejściem „nie jesteś lepszy od nas”, mają królów i królowe? Czemu nie pogonili całego towarzystwa? Przecież ta szwedzka dynastia to jacyś Francuzi są, nawet nie rodzimi krwiopijcy.

  95. „Nie jest, bo jest sprawna operacyjnie – pozwala na odróżnienie Mannerheima od Nounejma.”
    No survival bias jak ta lala. Gdyby ten bocian niosący Mannerheima skręcił trochę w prawo, to by niedoszły mąż stanu skończył w łagrze gdyby tylko próbował reformować i pewnie by nie surwajwnął,

  96. @amatil
    „No survival bias jak ta lala”

    Taki sam jak w definicji inżyniera. To ktoś, kto dożył obrony dyplomu (a gdyby bocian skręcił, to kto wie, na jakie studia by poszedł i czy w ogóle). Pańska polemika jest tak nudna, że zwracam uwagę, że definicja „komcia na blogu” też ma identyczny survivor bias – bo przecież niektórzy nie surwajwnęli moderacji.

    A propos…

    @pz
    „Mój inny komentarz wpadł do moderacji, nie ma pojęcia za co. Zbyt długi cytat?”

    Chyba wyjmuję wszystko na bieżąco, już jest? Bo nie wiem teraz który (jakiś wyjmowałem, ale czy nie mamy teraz dubletu?).

    @sheik
    „Na usprawiedliwienie kolegi zauważmy, że strasznie długo naprawiali ten przekombinowany most na A1”

    Ale to chyba już z dekadę temu, jeszcze poprzednim foresterem nim jeździłem. Obstawiałbym raczej że komcionauta pomylił to ze Słowacją?

  97. @havermeyer
    „No to kraje bałtyckie absolutnie nie pasują do przykładów krajów z homogeniczną populacją. Nawet umiarkowanie”

    Moje wyjaśnienie jest takie, że Rosja sama sobie wykreowała separatyzm, zasiedlając za komuny pograniczne państwa – wyludnione za sprawą ludobójstwa Hitlera i Stalina – zesłańcami. Typowy Etniczny Rosjanin w Rydze jest zazwyczaj potomkiem Rosjan, którzy nie zamieszkali tam dobrowolnie. To dotyczy także etnicznych Rosjan zsyłanych do Ukrainy (z zakazem powrotu do Rosji właściwej). Lwów się w ten sposób stał „miastem dysydentów”.

    Oni często uczestniczyli w odbudywywaniu w tych miastach przemysłu i edukacji, a więc automagicznie stawali się „Rosjanami modernizacyjnymi”. Ten inżynier z mojej notki to też jest „Rosjanin z Rygi” (i udupili go „Rosjanie z Moskwy”).

    Obecni „Rosjanie z Moskwy”, których czytam w mediach i na telegramie, są bardzo rozczarowani tym, że ich niby-rodacy w krajach NATO może czasem podemonstrują z flagami, ale generalnie nie chcą zakładać ruchu separatystycznego na rzecz przyłączenia się do Rosji. Bywają nielojalni wobec władz w Rydze czy Kownie, ale nie są lojalni wobec Moskwy.

  98. @wo
    „Chyba wyjmuję wszystko na bieżąco, już jest?”

    Potwierdzam, już nic nie wisi.

  99. @wo
    > JAK MOŻNA TAKIE BZDURY NA MOIM BLOGU?

    Ale że co? Po czeskiej stronie, ostatni odcinek autostrady D11 (Trutno – granica państwa) planowany jest do uruchomienia w 2026 r.

  100. @izbkp
    „Ale że co? Po czeskiej stronie, ostatni odcinek autostrady D11 (Trutno – granica państwa) planowany jest do uruchomienia w 2026 r.”

    Z tego, że TA KONKRETNIE nie dochodzi do granicy nie wynika pańska teza, że „nie ma połączenia autostradowego Polski z Czechami”. Pan sobie spojrzy na Google Maps we własnym zakresie, tutaj zabraniam panu kontynuacji wątku.

    Że oni mają w swojej sieci dziury, a my już mamy w miarę spójną, to osobny temat. Ale teza „nie ma połączenia autostradowego Polski z Czechami” jest po prostu fałszywa.

  101. W kwestii wypadków i ich ciężkości muszę się odlurkować, gdyż nie godzi się stosować zdrowego chłopskiego rozumu do tak poważnej kwestii jak bezpieczeństwo ruchu drogowego. Po pierwsze – mitem jest, że autostrady są w Polsce bezpieczne. Nie są. Na każde 17 km autostrady przypada jeden trup rocznie. Na drogach ekspresowych jest ich mniej – jeden trup co 39 km. A kiedy weźmiemy pozostałe drogi wszystkich kategorii to mamy jednego trupa co 219 km. Do wypadków drogowych dochodzić będzie zawsze bo ludzki aparat poznawczy nie ogarnia prędkości większych niż naturalne dla naszego gatunku, czyli prędkości szybkiego biegu. Czyli, że powodem zdarzeń drogowych jest ewolucyjne niedostosowanie naszych ciał i zmysłów do poruszania się z prędkościami powyżej 30 km/h. Natomiast główną przyczyną tego, że ze zdarzenia drogowego robi się wypadek śmiertelny jest energia kinetyczna zdarzeń. Dlatego mamy trupy co 17 km na autostradzie (limit 140) i co 39 km na drogach ekspresowych (limit 120) i co 219 km na pozostałych drogach z limitem 90 i 50. Dane powyżej przeliczyłem za 2021 rok.

  102. @tomasz Tosza

    Nie znam się, więc się wypowiem. Czy liczenie trup per km bieżący drogi ma jakikolwiek sens? Chyba istotniejsza jest liczba kilometroprzejazdów…
    Bo jeżeli jeszcze porównanie autostrad do dróg ekspresowych można uznać za racjonalnej (chociaż też bym wolał zobaczyć dane) to drogi lokalne i autostrady to w ogóle inna bajka, bo i same drogi lokalne są wzajemnie nieporównywalne.

  103. @Luster De. Lepszym wskaźnikiem byłoby oczywiście przeliczenie ilości trupów na poszczególnych kategoriach dróg ilość kilometropojazdów. Ale to pokazałoby, że jest jeszcze gorzej na A i S. Drogi wysokich klas przenoszą mniej niż proc ruchu pojazdów. Złudzenie, że jest inaczej pozostaje złudzeniem. Ludzie swoje codzienne potrzeby transportowe w swojej masie zaspokajają wokół komina realizując codziennie jakieś 50-60 milionów podróży pojazdami. Średnio 21 km dziennie. Więc te kilkadziesiąt tysięcy przejazdów dziennie na A4 czy A2 to jest pikuś w porównaniu do przejechanych kilometrów drogami lokalnymi, powiatowymi, wojewódzkimi czy krajowymi.

  104. @Tomasz Tosza „Dlatego mamy trupy co 17 km na autostradzie (limit 140) i co 39 km na drogach ekspresowych (limit 120) i co 219 km na pozostałych drogach z limitem 90 i 50.”
    Jazda 5m za kimś przy tempie 70kmh to chamstwo i proszenie się o wypadek, na autostradzie (gdzie ten z tyłu zazwyczaj się bardzo spieszy i dojeżdżając ma na zegarze ponad 150) kończy się śmiercią lub kalectwem. Zresztą i na niemieckich autostradach zdarzało mi się widzieć w lusterku tuż za mną audi na lokalnych numerach (ostatnio to sa częściej audi niż BMW for some reason) nawet jadąc np. 160. Skąd to się bierze, z Playstation?
    W Polsce trupokilometry podnosi dodatkowo kiepski stan wielu oficjalnie „bezwypadkowych” samochodów. Nawet w mojej bliskiej rodzinie, kupiona jako pierwszy samochód stara fiesta miała tylko atrapy poduszek powietrznych (historia sprzed 9-10 lat, szczęśliwie odkrycie to miało miejsce w warsztacie a nie na drodze).

  105. >Rosjanie chcieli się uwolnić od rodziny silników B-2

    KO: Powszechnie w polskim Internecie i z tego co pamiętam w książkach mówi się o „silniku W-2”

  106. @sheik.yerbouti

    Stan techniczny pojazdów jest moim skromnym zdaniem statystycznie pomijalny w zaistnieniu naprawdę poważnych wypadków w Europie. To ma więcej wspólnego ze stanem emocjonalnym użytkowników. Tanie, biedne samochody mogą być użytkowane równie niebezpiecznie jak nowe, bezwypadkowe. Ale w większości przypadków właściciele aut w złym stanie technicznym o tym wiedzą, więc jeśli nie są młodymi-nieśmiertelnymi to zazwyczaj używają ich w limitach możliwości. A da się jeździć nawet autami bez hamulców, tylko trzeba planować manewry kilkaset metrów do przodu. Te auta są w złym stanie technicznym, drutowane, naprawiane przez szwagra z powodu ostrych ograniczeń budżetowych. Zasadniczo mamy problem z frakcją szybkoalebezpiecznych, którzy nie zostawiają sobie marginesu na błąd. Ludzki błąd.

  107. @kuba_wu
    „Tymczasem w Wyborczej mocno pesymistyczna relacja z konferencji szefa estońskiego wywiadu na temat możliwości Rosji i dalszego ciągu wojny.”

    Dałoby się konkretniej? Chociaż zaspojluj, czy pesymistyczna dla nas, czy dla nich.
    Mnie ostatnio humor zepsuł Wolski, mówiąc o uzupełnianiu strat w zakresie pojazdów opancerzonych. Według niego działające w Rosji zakłady produkcyjne (i remontowe przestawione na produkcję) są w stanie dostarczyć średnio 160 pojazdów miesięcznie, prawdopodobnie w sposób skokowy a nie ciągły, ale jednak w efekcie ma to dać przynajmniej 2000 sztuk sprzętu do końca roku. Co ani nie uzupełni orkom dotychczasowych strat, ani nie pozwoli na szybką wygraną, ale, niestety, umożliwi im dalsze robienie tego, co robią.

    @sheik.yerbouti
    „Ale jednak uderzające jest, że w XVIIw. na magnackich dworach słowo „szwajcar” oznaczało odźwiernego”

    Ciekawostka: po rosyjsku „швейцар” to portier. Do dzisiaj.

  108. @krystyna.ch

    W temacie wątku tym razem. I co z tego, że 160 pojazdów miesięcznie jak to mniej niż ich miesięczne straty. A każdy dostarczony z zapasów pojazd jest gorszy niż ten, który tracą – T62 zamiast T90. Ta wojna idzie w kierunku wojny materiałowej. A kolektywny Zachód ma tu zdecydowanie większe możliwości dostarczenia za każdym razem lepszego sprzętu. Tylko szkoda ukraińskiej krwi. Ten naród teraz z tej krwi buduje swoją legendę.

  109. @Krystyna.ch
    „Chociaż zaspojluj, czy pesymistyczna dla nas, czy dla nich.”

    Dla nas. W skrócie – Rosjanie mają bardzo duże rezerwy sprzętu i amunicji, zwiększyli jej produkcję, a do tego szkolą 300 tysięcy świeżych mobików. Natomiast Ukrainie zaczyna brakować amunicji i żołnierzy. Brzmi to źle, choć może pocieszenie jest takie, że to polityka i presja na Zachód, by dostarczał lepszy sprzęt.
    https://wyborcza.pl/7,179012,29343882,wywiad-frontowego-panstwa-nato-o-wiosennej-ofensywie-200-tys.html?fbclid=IwAR193DQ_bpSWUXnf9l_Di2P23eq1kWZPJa5-qBXFN4fXgPJLKAujK34PDTM

  110. @TomaszTosza „Stan techniczny pojazdów jest moim skromnym zdaniem statystycznie pomijalny w zaistnieniu naprawdę poważnych wypadków w Europie.”
    Nie miałem na myśli samego wypadku/karambolu, choć oczywiście sprawny samochód z dobrymi hamulcami (albo wręcz ze wspomaganiem kierowcy level 2) daje większe szanse jego uniknięcia. Chodziło mi o ofiary śmiertelne – bez poduszek i w zespawanym z dwóch wraków samochodzie znacznie trudniej przeżyć niż w nówce sztuce. A nowiutkie-drogie-klasy-premium wozy absolutnie nie chronią przed rozwałką, wystarczy, że kogoś oślepi słońce: https://www.zugerzeitung.ch/zentralschweiz/kanton-luzern/knutwilerhoehe-a2-nach-massenkarambolage-mit-ueber-20-fahrzeugen-wieder-offen-augenzeugen-berichten-ld.2394792

  111. @Krystyna.ch ogólnie, że Rosjanom zostało jeszcze sporo amunicji i nie należy się spodziewać, że w ciągu nabliższego roku się skończy. Natomiast Ukraina ma już problem z rekrutami i powołują nawet 60 letnich.
    @Tomasz Tosza tak, ten sprzęt jest coraz tańszy, ale 2000 czołgów w ciągu roku to chyba mniej więcej tyle ile siły zbrojne wszystkich krajów UE mają razem. Ponadto siła przemysłowa „kolektywnego zachodu” jest oczywiście większa, ale nie została przestawiona na produkcję wojenną, więc nie ma nic do rzeczy (chyba że mają być zasypani Daciami Sandero, bo samochody osobowe produkujemy w setach tysięcy). Natomiast produkcja wojskowa wcale taka duża nie jest – np. Amerykanie produkują miesięcznie tyle amunicji artyleryjskiej co Ukraina wystrzeliwuje w 2 dni. Czyli tyle co jeszcze nie dawno Rosja w pół dnia. Europejczycy podobno więcej, ale nadal – dramatycznie mniej niż się zużywa.

    Jeżeli to co piszą Estończycy to prawda to jest problem. Tyle, że dane wywiadu przekazywane opinii publicznej nie służą przecież jej informowaniu, tylko wywołaniu odpowiedniej reakcji.
    Szczególnie, że jeżeli zestawić ostatnie bluzganie szefa GenSztabu przez Wagnerowców za brak dostaw amunicji, kierowanie mobików wyszkolonych na artylerzystów do Be-Pe-Pe*, czyszczenie białoruskich magazynów, a także ostatnio pojawiające się narzekanie, że amunicja z 2022 roku ma gorszą jakość niż ta dostarczana wcześniej, to wydaje się, że coś jest na rzeczy. Ale nie oszukujmy się – analitycy wywiadu nie mają tu pełnej wiedzy, a co dopiero my drobne żuczki. Dowiemy się jak nagle któraś strona przestanie strzelać. NA razie widać, że co najmniej zwolniły ostrzału tempo.

    *) Biednej Pierdolonej Piechoty jeżeli ktoś nie pamięta Sapkowskiego

  112. @sheik.yerbouti
    Bezpieczeństwo bierne – zgoda. Ale lepsze hamulce na nic jeśli dzieje się tak dużo nagle, a w czasie zdarzeń drogowych tak się właśnie dzieje. Niemcy pobadali zapisy czarnych skrzynek rozbitych aut i wyszło, że w zaledwie kilku procentach zdarzeń kierowcy byli w stanie zdążyć nacisnąć na hamulec, żeby zminimalizować skutki. Paradoksem jest również to, że kierowcy nowoczesnych samochodów jeżdżą bardziej agresywnie, bo czują się zabezpieczeni. Skutki dość opłakane.

  113. @bartolpartol
    „Noale król Norwegii za kryzysów różnych potrafił jeździć komunikacją miejską, a teraz sobie sprawił elektrycznego Mercedesa EQS i takież BMW i7, zamiast klepanego na specjalne zamówienie Rollsa pokrytego złotem i kamieniami szlachetnymi. Więc wydatki mieli i mają zdecydowanie niższe.”

    Ale pytanie chyba nie brzmi, czy Norwegowie i Arabowie mają odmienną kulturę (to jest raczej oczywiste), tylko czy ta kultura jest przyczyną ładu społecznego i gospodarczego czy skutkiem tego ładu spowodowanego innymi czynnikami?

    @amatill
    „Pomiędzy soteryzmem politycznym a determizmami znalazłaby się chyba przestrzeń dla facebookowego „to skomplikowane”.”

    Ale IMO skomplikowanie wynika z dodania do równania zewnętrznych konieczności dziejowych (w tym, tfu, geopolityki) i wewnętrznych dziejowych przypadków. Ale jak chcemy umiejscowić kulturę to ona byłaby raczej gdzieś na końcu jako przyprawa.

    Jak sobie przeanalizujemy np. ten moment między Rzeplitą modernizującą a Rzeplitą zapadającą to tam w zasadzie nic się nie da zwalić na kulturę: i kultura jagiellońska, i kultura sarmacka były bardzo polskie, bardzo swoiste i unikalne dla tego kraju, a co więcej w wielu punktach bardzo podobne. A jednak o jednej się mówi jako o tej tolerancyjnej, wielowyznaniowej, wieloetnicznej, rozwojowej i ciekawej świata, a o drugiej jako opresyjnym ciemnogrodzie, który być może wykazywał symptomy nieistnienia symbolicznego (przy całym moim braku sympatii do wypocin Sowy, chodzi mi o obraz stosunku do elit wielu współczesnych intelektualistów).

    To co się zadziało to wypadowa zmian strukturalnych wymuszona presją zewnętrzną i turbulencjami wewnętrznymi, których ogólny rezultat jest produktem ubocznym: reformy albo rokosze celowały najczęściej w rozwiązywanie doraźnych bieżączek politycznych albo partykularyzmów, ale długofalowym efektem było psucie państwa, struktury społecznej i kultury. Najlepszym przykładem jest chyba przyłączenie Ukrainy do Królestwa w trakcie unii lubelskiej. Sam w sobie gest Zygmunta będący czystą gierką polityczną, którą on sam chyba zbagatelizował (w końcu efektem był raptem inny podział administracyjny w zjednoczonym konstytucyjnie państwie), a jego konsekwencje w odkładały się przez kilka stuleci jako swoisty efekt motyla.

    BTW. Tak jeszcze wracając do Rosji: jakiś komitet Inguszetii zadeklarował jej niepodległość. Pomijając zapewne zerową sprawczość, interesujący jest sam fakt, że ktoś się odważa głośno na takie deklaracje:
    https://twitter.com/SomeGumul/status/1612970140450054144

  114. @Tomasz Tosza
    „Lepszym wskaźnikiem byłoby oczywiście przeliczenie ilości trupów na poszczególnych kategoriach dróg ilość kilometropojazdów. Ale to pokazałoby, że jest jeszcze gorzej na A i S.”

    Gorzej? Jeśli na autostradzie masz 10x więcej pojazdów na godzinę, to nic dziwnego, że masz i 10x więcej wypadków na kilometr, przy takim samym ryzyku dla pojedynczego pojazdo-przejazdu. Oczywiście liczbę 10 wyssałem z palucha. Trzeba by porównać przepustowość i wypadkowość konkretnych dróg.

  115. @kuba_wu

    No właśnie autostradami i ekspresówkami odbywa się mniej niż procent codziennych podróży Polaków. Dużo mniej niż procent. Zwłaszcza, że wraz ze wzrostem prędkości spada przepustowość ze względu na konieczność zachowania większych odstępów między pojazdami (najbardziej przepustowa prędkość to 42 km/h). Ruchu drogowego nie można ogarniać anegdotą ani chłopskim rozumem. Za dużo paradoksów. Autostrady potrzebne są gospodarce a nie do codziennego życia Polaków. Incydentalnie, na urlop, służbowo… Ale to nadal incydenty wobec codziennych zachowań komunikacyjnych

  116. @Sapiecha
    „tylko czy ta kultura jest przyczyną ładu społecznego i gospodarczego czy skutkiem tego ładu spowodowanego innymi czynnikami?”
    Kolega to chciałby widzieć tylko relacje jednostronne?

    Kultura to coś co wpływa na ład społeczny, jednocześnie pod jego wpływem się zmieniając. Wybitne jednostki narzucając zmiany ładu mogą wpłynąć na kulturę i zacząć ją kierować w inną stronę, ale rzadko kiedy ten proces jest szybki. A czasem idzie dokładnie w drugą niż oczekiwana stronę, jak na przykład z Hitlerem, Niemcami i ich obecnym pacyfizmem.
    A z kulturą Jagielońską i Sarmacką to jednak trochę inna sprawa, bo w międzyczasie były dwa ważne czynniki – kontrreformacja i degradacja edukacji przez katolików, oraz akumulacja majątków w rękach magnatów i upadek siły „klasy średniej” na której opierało się państwo. Przy silnej i dobrze wyedukowanej średniej szlachcie sądownictwo i wymiar prawa oparty o stosunki sąsiedzkie działały, ale bez niej szybko zmieniały się w samowolę magnatów.

  117. @Sapiecha
    „Ale pytanie chyba nie brzmi, czy Norwegowie i Arabowie mają odmienną kulturę (to jest raczej oczywiste), tylko czy ta kultura jest przyczyną ładu społecznego i gospodarczego czy skutkiem tego ładu spowodowanego innymi czynnikami?”

    Ale ja nie odpowiadałem na zasadnicze pytanie, tylko na zaczepkę gospodarza.

    Co do pytania zasadniczego to odpowiedziałem żartobliwie wcześniej, że nie mieli co zrobić z kasą, więc zaczęli się modernizować. To ma oczywiście tło społeczno-kulturalne wynikające (gdybam) z dosyć płaskiej struktury społecznej, ogólnej biedy i mocno zinternalizowanych rzeczy, których „nie wypada”. Może jest to uwarunkowane religijnie, może nie, nie wnikam. Ale nie podejmuję się głębszej analizy, bo się nie znam (przeczytałem całą „Moją walkę” Knausgarda i mi wystarczy).

  118. @Tomasz Tosza
    „No właśnie autostradami i ekspresówkami odbywa się mniej niż procent codziennych podróży Polaków. Dużo mniej niż procent.”

    To prawda, ale jaki to ma związek z ryzykiem przejazdu konkretnym odcinkiem drogi? Żeby to obliczyć, należy podzielić dzienną liczbę wypadków na autostradach przez liczbę kilometrów pokonanych po autostradach przez wszystkie pojazdy, i zestawić wynik z analogicznym współczynnikiem wyliczonym dla pozostałych dróg. No chyba że tobie chodzi o coś innego, niż porównanie bezpieczeństwa ruchu na drogach konkretnych typów.

  119. @ kuba_wu

    Chodzi mi o to, żeby uzmysłowić czytającym, że twierdzenie, że polskie autostrady są bezpieczne jest mitem. Podobnie jak mitem jest, że szybka po nich jazda, często powyżej limitu oszczędza czas. Jednostkom – może. Ale ich użytkownikom – już nie. Wszystkie indywidualne oszczędności czasu są kasowane przez codzienne wielogodzinne blokady po wypadkach i kolizjach, w których się stoi grzecznie czasem godzinami, albo – jak to w zwyczaju polskiej husarii – jedzie pod prąd do najbliższego otwartego węzła.

  120. @Luster De
    „Kolega to chciałby widzieć tylko relacje jednostronne?”

    Raczej sądzę, że w rozmowie o przyczynowości społeczno-gospodarczej czy w ogóle o społeczeństwach zazwyczaj ludzie popadają w uogólniony błąd atrybucji, czyli zakładanie, że działania są wynikiem cech wewnętrznych jednostki (tu: narodu czy społeczności), a nie okoliczności zewnętrznych (czy przypadkowych, czy deterministycznych to już drugorzędne). Lewica jest podatna na ten bias w mniejszym stopniu niż prawica (no bo „byt określa świadomość”), ale nie tak żeby w ogóle. Sprzężenie zwrotne na linii ład-kultura na pewno istnieje, ale nie wiem czy ma takie znaczenie, żeby stawiać te dwa zjawiska jako równorzędnie sprawcze.

    „A z kulturą Jagielońską i Sarmacką to jednak trochę inna sprawa, bo w międzyczasie były dwa ważne czynniki – kontrreformacja i degradacja edukacji przez katolików, oraz akumulacja majątków w rękach magnatów i upadek siły „klasy średniej” na której opierało się państwo.”

    No jasne, ale to są dalej zjawiska nie mające nic wspólnego z kulturą własną polskiej szlachty, tylko albo z polityki Kościoła, albo z procesu gospodarczego, który też był odpryskiem modernizacji Zachodu i zapadania się Polski do roli rolniczej peryferii. Przy czym to jest często źle rozumiane: słusznie historycy zwracają uwagę, że eksport zboża nie był wcale taki znaczący i Polska nie była „spichlerzem Europy”, ale faktem jest, że szlachta chętnie przyjęła tu rolę pionka kupców holenderskich w spekulacji zbożem, za cenę eksploatacji polskiego i ukraińskiego chłopa rękami tej szlachty. Czego skutkiem ubocznym była pauperyzacja chłopstwa i puchnięcie magnaterii.

    Pytanie pozostaje w mocy: gdzie tu kultura?

  121. @Sapiecha
    Historia 1Rzeczplitej to jakieś cztery wieki. Naprawdę nie chce mi się tłumaczyć, że w tym czasie ewoluowała zarówno kultura (najpierw wykształcając samorządność szlachecką i wolność religijną, a potem podnosząc na piedestał wolności szlacheckie do poziomu całkowitego zanarchizowania prawa), jak i otoczenie (koniec wojen religijnych, rozwój przemysłu, reorganizacja państw w kierunku absolutystycznym. Czy dałoby się w Polsce magicznie wprowadzić absolutyzm w XVIII wieku bez użycia zewnętrznych wojsk? No nie dałoby się, bo to byłoby pogwałcenie kultury szlacheckiej na najniższym poziomie. Czy dałoby się to zrobić w XIV wieku? Dużo łatwiej, bo to że król jest właścicielem państwa wydawało się całkiem normalne, a to koncepcja że szlachta może marudzić kto tym właścicielem będzie była pewnym novum.
    Powstanie Listopadowe wśród swoich przyczyn miało to, że ks. Konstanty Romanow uważał za stosowne by czasem wytrzaskać publicznie po ryju oficera wojsk polskich. Całkowicie normalne w Moskowii, ale tworzące niesamowity problem honorowy w Polsce i rozbudowujący bazę nienawidzących Rosji wśród tych, którzy faktycznie byli beneficjentami jej władzy i powinni jej bronić.

    I możnaby na ten temat pisać długo i namiętnie, ale jeżeli brak woli zrozumienia że kultura się zmienia, wpływa na politykę i gospodarkę (polskiemu szlachcicowi nie wypadało parać się nie tylko kupiectwem, ale też służyć w marynarce… powiedz to ówczesnym Brytyjczykom), ale też jest poddawane przez nie zmianom, to naprawdę nie mam co się silić.

  122. @Tomasz Tosza
    Dla porządku trzeba jednak zaznaczyć że ilość zabitych spada od końca PRLu a ilość wypadków od ’97. Jesteśmy w ogonie UE ale jest coraz lepiej. W porównaniu do Stanów to już w ogóle super bezpiecznie i to mimo tego że tam kierowcy wydawali mi się dużo bardziej uprzejmi niż w kulturze drogowej naszych zaciętych woźniców.

    @krystyna.ch
    „Mnie ostatnio humor zepsuł Wolski, mówiąc o uzupełnianiu strat w zakresie pojazdów opancerzonych.”

    Mówił też, że Ukraińcy mają wyszkolone rezerwy, którym brakuje ciężkiego sprzętu. Mam nadzieję, że te medialne newsy ostatnio świadczą o przygotowaniu do konkretnych dostaw. Z zachodnim ciężkim sprzętem i możliwością ostrzału dalszego zaplecza RUS, UKR mają całkiem sporą szanę wygrać.

    Niestety zachód pozwala się Ukrainie wykrwawiać i dostarcza na ostatnią chwilę. Myślę, że jednak nie przestanie. Ukraińcy dowiedli swojego męstwa i determinacji do walki. Odium przegranej spadłoby na polityków którzy mogli pomóc ale tego nie zrobili.

  123. @Luster De
    „Czy dałoby się w Polsce magicznie wprowadzić absolutyzm w XVIII wieku bez użycia zewnętrznych wojsk? No nie dałoby się, bo to byłoby pogwałcenie kultury szlacheckiej na najniższym poziomie.”

    To jest zupełne absurdalny przykład. Absolutyzmu nie da się wprowadzić nigdzie, gdzie nie ma aparatu państwowego, który zdołałby ten absolutyzm utrzymać w mocy. I nigdzie i nigdy w zasadzie nie da się go wprowadzić „magicznie” z dnia na dzień bez użycia wojsk i aparatu przemocy. Że akurat w Polsce to były wojska zewnętrzne nadal nie zmienia faktu, że kraj absolutnej wolności szlacheckiej stal się krajem absolutnego braku wolności w zasadzie z dnia na dzień (wyolbrzymiam, bo istniała jakaś autonomia Królestwa Polskiego, ale miecz Demoklesa wisiał). A co by o powstaniach nie mówić, to jakieś trzy lata w ponadwiekowym okresie zaborów, poza tym ten absolutyzm Rosjanom udawało się u nas egzekwować całkiem skutecznie.

    Wydaje mi się, że kompletnie się nie rozumiemy. Koledze się chyba ubzdurało, że ja tu deliberuję, że kultura nie istnieje i nie ma żadnego znaczenia. Ale nie rozmawiamy (chyba) o tym, czy da się bezkosztowo i beznapięciowo wywrócić sytuację społeczną i polityczną na głowie o 180 stopni, tylko czy gdy kraj ma ład społeczny A, a po 50-100-200 latach kompletnie inny ład społeczny B albo dalej bliźniaczo podobny A’, to czy determinują to raczej okoliczności czy czynniki kulturowe?

    Z tym absolutyzmem i wolnością szlachecką to jest dobry przykład. W XIII wieku Ruś Kijowska miała dosyć jednolitą kulturę od Halicza do Rostowa. W XVI wieku na zachodzie tych ziem potomkowie ruskich elit rozwijali wolności szlacheckie, a na wschodzie godzili się na samodzierżawie cara. Obie grupy z identycznym w zasadzie dziedzictwem językowym, religijnym i prawnym, co nijak nie powstrzymało zupełnie odwrotnych trajektorii rozwoju.

  124. @TT „Chodzi mi o to, żeby uzmysłowić czytającym, że twierdzenie, że polskie autostrady są bezpieczne jest mitem. Podobnie jak mitem jest, że szybka po nich jazda, często powyżej limitu oszczędza czas”
    Nie mam wrażenia, żeby były to opinie szczególnie popularne w tym akurat zakątku internetu; nawet chłopski rozum zauważa chyba daremność oszczędzania czasu przez popędzanie długimi światłami innych na drodze.

    Wracając do statystyki – ciekawe jest porównanie liczby ofiar śmiertelnych w Polsce i USA (zakładam, że amerykańskie statystyki to tylko śmierć wskutek zdarzenia a nie równiez strzelaniny typu road rage). Polska w 2021, 38mln mieszkańców: 2245 ofiar, USA 2021, 331mln mieszkańców: 42’915 ofiar. (*)
    A ponoć Amerykanie jeżdżą bardzo spokojnie – z drugiej strony, tam mało co waży mniej niż 2 tony a często dużo więcej, z RAM 2500 albo Fordem F-250 nie chciałbym się spotkać nawet przy 30kmh. No i mają dużo Tesli z systemem Full Self-Crashing.
    (*) https://spidersweb.pl/autoblog/znamy-statystyki-wypadkow-za-rok-2021-coraz-mniej-zdarzen-coraz-mniej-zabitych-i-rannych/
    https://jalopnik.com/tesla-wants-massive-775-million-expansion-to-texas-fac-1849974610

  125. @kondrad matys
    „Tylko wtedy przeciętna baba w głubince rodziła ósemkę dzieci a nie w porywach półtora. Rosyjskie wojsko to armia jedynaków. Jaka wojna na wykrwawienie?”

    A na Ukrainie jest lepiej? To jest ten sam demograficzny wózek, też nie mają za dużo ludzi i każde poważne straty od razu odbijają się silnie na ich demografii.

    @embercadero
    „I dlatego Ukrainę czeka los Izraela.”

    Tak to wygląda, ale nadal jest problem jak wyżej. Ukraina ma złą demografię i raczej sami jej nie przezwyciężą. Szczególnie jak uchodźcy zobaczyli jak fajnie można żyć i wcale nie trzeba mieszkać w Ukrainie.
    Gdzieś czytałem, że będą musieli pomyśleć o imigracji i najszybciej to będzie Azja Środkowa. Tam wszyscy mówią po rosyjsku, nie mają pracy i muszą jej gdzieś szukać. A w Rosji to raczej nie będzie jej za dużo. Nie to co na Ukrainie zasilanej funduszami odbudowy.
    Pytanie, czy też będą dostawać obywatelstwo za służbę w ukraińskiej armii – tak jak jest to z Latinos w USA.

  126. @terpa
    „I dlatego Ukrainę czeka los Izraela.”

    „Tak to wygląda, ale nadal jest problem jak wyżej. Ukraina ma złą demografię i raczej sami jej nie przezwyciężą.”

    A Izrael to ma dobrą demografię? Nadrabia high-techem i to samo musi zrobić Ukraina, a w czym jej mam nadzieję „kolektywny zachód” pomoże.

    A emigracja z Azji środkowej na pewno nie zaszkodzi. Już zdaje się mieszka tam sporo Gruzinów. I owszem, powinni dostawać obywatelstwo za służbę wojskową. Generalnie w naszym najlepiej pojętym interesie just by wszyscy nie-Rosjanie z całego terenu byłego sojuza byli absolutnie przekonani że Europa to piękno i dobro. W przeciwieństwie do wielkoruskich faszystów.

  127. @izbkp „Bez uwzględnienia średniej ilości przejechanych kilometrów w ciągu roku na mieszkańca nie można w/w cyfr porównać.”
    No jak nie można jak można. W USA ginie znacznie więcej ludzi w stosunku do całej populacji niż w Polsce – nie jest tak?

  128. @sheik.yerbouti
    No jak nie można jak można. W USA ginie znacznie więcej ludzi w stosunku do całej populacji niż w Polsce – nie jest tak?

    Może w USA więcej jeżdzą …

    Preliminary data reported by the Federal Highway Administration show that vehicle miles traveled in 2021 increased by about 325 billion miles, or about 11.2%, as compared to 2020. 

    The National Highway Traffic Safety Administration has released its early estimate of traffic fatalities for 2021. NHTSA projects that an estimated 42,915 people died in motor vehicle traffic crashes last year, a 10.5% increase from the 38,824 fatalities in 2020

    Data estimates show the fatality rate for 2021 was 1.33 fatalities per 100 million VMT, marginally down from 1.34 fatalities in 2020. While the fatality rate continued to rise in the first quarter, it declined in the other three quarters of 2021, compared to 2020.

    Zatem wzrost liczby ofiar w USA o 10,5% (2020 vs 2021) może być powiązany z tym, że przejechali o 11,2% więcej mil czy też kilometrów.

  129. Szacunkowo znalazłem takie dane dotyczące średniego rocznego przebieg samochodu: USA 22954 km / Polska 8607 km. Zestawmy te dane. Amerykanie przejeżdżają 2,66 razy dłuższe trasy niż Polacy i przekłada się to na 2,19 razy więcej ofiar śmiertelnych wypadków.

  130. @embercadero
    „A Izrael to ma dobrą demografię?”

    Ja tylko przypomnę emigrację miliona „Żydów” z ZSRR którzy w większości o swojej żydowskości dowiedzieli na krótko przed wyjazdem do Izraela. Ta imigracja zdecydowanie zmieniła kierunki demograficzne i doprowadziła do poważnych zmian na Bliskim Wschodzie.
    Podobne wyzwania teraz będzie miała Ukraina.

    „Generalnie w naszym najlepiej pojętym interesie just by wszyscy nie-Rosjanie z całego terenu byłego sojuza byli absolutnie przekonani że Europa to piękno i dobro.”

    To już chyba wiedzą. Zachodni soft power oddziałuje na nich od wielu dziesięcioleci. Ukraińcy też to wiedzą a teraz przekonują się na masową skalę podczas tej wojny.
    Jest już bardzo dużo sygnałów, że nie będzie powrotu do ZSRR. Np. Kazachstan zmienił kilka lat temu swój alfabet – zamiast cyrylicy używają alfabetu łacińskiego. Jest też wiele innych sygnałów pokazujących zerwanie z ruskim mirem.
    Stąd też ta wojna – to jest ostatnia próba odwrócenia tego trendu i zagonienia rozbiegających się kolonii.

  131. @Artur Król
    Jaką konkretnie cywilizację? Ha-joon Chang w najbardziej fascynującym dla mnie fragmencie „Źli samarytanie” przytacza jak mieszkańcy Prus byli oceniani przez współczesnych 200 lat temu

    Prusy Niemcy

    Nieprzypadkowo tymi „nosicielami cywilizacji” byli Sasi, bambrzy czy inni olędrzy. Prusy w czasie aktywnej kolonizacji Wschodu (a nie „długiego trwania” pozostałości po niemieckim osadnictwie) były po stronie kolonizowanych a nie kolonizujących.

  132. @terpa
    „Ukraina ma złą demografię i raczej sami jej nie przezwyciężą. Szczególnie jak uchodźcy zobaczyli jak fajnie można żyć i wcale nie trzeba mieszkać w Ukrainie.”

    Tu akurat doszło do sporej niespodzianki. Analitycy zakładali wcześniej, że większość imigrantów zostanie tam, gdzie wyjechała, bo tak się zwykle dzieje. Tymczasem bardzo dużo osób wróciło do domów natychmiast po tym, jak wyzwolono ich okolicę (w sumie jakieś 6 milionów).

    „Gdzieś czytałem, że będą musieli pomyśleć o imigracji i najszybciej to będzie Azja Środkowa. Tam wszyscy mówią po rosyjsku, nie mają pracy i muszą jej gdzieś szukać.”

    Rosja miała szansę na rozwinięcie swojej soft power i stanie się dla Azji Środkowej tym, czym Polska dla Ukrainy i Białorusi (kraj bliski kulturowo, o łatwym do nauczenia języku i wyższym standardzie życia), ale ją koncertowo przeputali, więc jest potencjał.

  133. @ demografia w Izraelu

    Dzietność w Izraelu wynosi 2.9 i jest najwyższa w OECD.

  134. @Krasnow
    Dodajmy jeszcze, że konkretnie „the fertility rate of Israeli Christians, Druze and secular Jews is nearly identical at 2.0; Muslims are at 3.0, religious Jews at 4.0 and Haredim at 6.6.”
    Mam wrażenie, że niektórzy tu są zdania, że Izrael to jakiś monolit, w dodatku składający się głównie z plaży w Tel Awiwie i high-techu, a nie bardzo zrożnicowane społeczenstwo, które politycznie jest spolaryzowane tak potwornie, że musieli pięć razy w ciągu trzech lat wybierać parlament (obecny skrajny rząd pewnie też długo się nie utrzyma). A jeszcze nie napisałem nic o arabskich Izraelczykach.

    @wolny nick „Może w USA więcej jeżdzą … Zatem wzrost liczby ofiar w USA o 10,5% (2020 vs 2021) może być powiązany z tym, że przejechali o 11,2% więcej mil czy też kilometrów.”
    Ale co to zmienia w ujęciu „jeśli mieszkasz w USA, musisz wszędzie pojechać samochodem, a do pracy to już minimum godzina w jedną stronę, w związku z czym żyjąc tam masz znacznie większą szansę zginąć na drodze niż w krajach o innym ustroju społeczno-gospodarczo-przestrzennym”? W kraju, w którym powszechne byłoby jeżdżenie pod prąd autostradą z zamalowaną przednią szybą, jak w „Królestwie” van Triera, odsetek śmierci byłby jeszcze wyższy, jasne.

  135. @krystyna.ch
    „Rosja miała szansę na rozwinięcie swojej soft power”

    Ja chyba bym powiedział, że mieli szansę na UTRZYMANIE swojego soft power bo kulturowo to już tam byli od dłuższego czasu. Ten rosyjski autorytarny i kleptokratyczny model może się podobać, to jest jedno „ale”.
    O ile wcześniej wszystko było przykrywane przez carskie imperium a potem równościową ideologię komunistyczną to teraz jest już tylko nagi wielkoruski szowinizm. A to nie ma szans się sprzedać dawnym republikom ZSRR bo jasnym jest, że w tym nowym układzie będą obywatelami drugiej kategorii.

    Poza tym oni widzą, że ten europejski model po prostu działa o wiele lepiej niż kleptokratyczna oligarchia.

  136. @Azja Środkowa
    W Azji Środkowej też rządzą kleptokratyczne oligarchie a społeczeństwa mają niewiele do gadania w sprawie modelu władzy (naert jeżeli faktycznie chcą liberalnej pięcioprzymiotnikowej demokracji, co jest dość odważnym założeniem). Model europejski miałby tam szansę zaistnieć (choćby w świadomości) gdyby Europa miała jakiś pomysł na wejście na ten teren (gospodarczo choćby). Na co się oczywiście nie zanosi, to jest poletko chińskie (kiedyś może trochę tureckie) i to z Chin przyjdą wzorce.

  137. @Tomasz Tosza
    „Podobnie jak mitem jest, że szybka po nich jazda, często powyżej limitu oszczędza czas. Jednostkom – może. Ale ich użytkownikom – już nie. Wszystkie indywidualne oszczędności czasu są kasowane przez codzienne wielogodzinne blokady po wypadkach i kolizjach”

    Tu by się przydały jakieś twarde dane, bo to co prezentujesz, to handwaving. Moje indywidualne doświadczenie pokazuje, że czas jazdy pomiędzy dwoma miejscowościami oddalonymi od siebie o kilkaset km (Trójmiasto – miejscowość niedaleko Łodzi), po zbudowaniu autostrady A1 drastycznie spadł (o około 30%) w porównaniu z jazdą drogami krajowymi jednojezdniowymi, tj dawną jedynką. A tę akurat trasę pokonałem pewnie ze sto razy, a może więcej, więc już jakiś element statystyki w tym jest. A prędkości dopuszczalnych nie przekraczam, wprost przeciwnie, jeżdżę góra 120km/h. Podobne wrażenia mam w przypadku kilku innych tras, z tym że jeżdżonych mniej regularnie. W wielogodzinnym korku w PL nie stałem chyba nigdy. Góra to było coś około godziny, w dodatku na obwodnicy. Czasem do pół godziny na bramkach (skasować bramki, wprowadzić winiety/elektroniczny pobór). Nie bardzo też rozumiem różnicę między jednostkami a użytkownikami drogi.

  138. @TT
    Dodam, że sporo jeździmy, a przy planowaniu trasy, bazując na doświadczeniu, przyjmuję następujące założenia o średniej prędkości. Drogi jednojezdniowe wojewódzkie na nizinach, poza miastami: 70km/h; pogórza, Mazury, Kaszuby: 50km/h; autostrady: 100km/h. Plus postoje co 2-3h. Sprawdza się to na ogół bardzo dobrze.

  139. @ kuba_wu

    Nie o tym mowa. Jeździsz spokojnie, nie ciśniesz. Oszczędzasz czas w porównaniu do starej krajówki. Ale są kierowcy którzy cisną grubo ponad limit. Czasem rozbijają się na śmierć generując gigantyczne opóźnienia dla tysięcy innych użytkowników. Wniosek? Limit 140 jest przegięty. Autostrady pochłaniałyby o połowę mniej ofiar gdyby limit wynosił 120 km. Spadło by ryzyko zamykania autostrady na czas likwidacji skutków zdarzeń. Wszyscy byśmy zyskali. Win win.

  140. @Tomasz Tosza
    „Ale są kierowcy którzy cisną grubo ponad limit. Czasem rozbijają się na śmierć generując gigantyczne opóźnienia dla tysięcy innych użytkowników. Wniosek? Limit 140 jest przegięty”

    Nie mówię, że wniosek jest fałszywy, ale rozumowanie jest wadliwe. Jeśli problemem są kierowcy, którzy „cisną grubo ponad limit”, to zmiana tego limitu nic im nie zrobi. Za to odcinkowy pomiar prędkości jak najbardziej.

    @wypadki US
    Chyba konkretne stany trzeba brać osobno i porównywać do krajów UE, bo w niektórych ilość wypadków śmiertelnych na milion mieszkańców jest porównywalna do poziomów europejskich, a w innych jest ponad czterokrotnie(!) większa. Różnice są zbyt duże żeby brać średnią dla całego kraju.

  141. @Wypadki- Jednak się polepsza – z GW

    W ubiegłym roku (2022) w wypadkach zginęły 1883 osoby. Pierwszy raz w historii było to poniżej dwóch tysięcy ofiar.

  142. @bantus „rozumowanie jest wadliwe.”
    Nie do końca. Wiodącą myślą u kolegi TT jest chyba ta, że im wyższa prędkość, tym paradoksalnie mniejsza przepustowość drogi – bo trzeba zwiększyć odstęp pomiędzy samochodami dla bezpieczeństwa ruchu.
    Dodatkowo przy limicie 140 sporo ludzi jedzie szybciej, z obserwacji na polskiej A4 tak koło 150 km/h, (sam ustawiam tempomat na 145, bo błąd pomiaru i na pewno nie jadę wtedy szybciej niż 140-141) nie zwiększając przy tym odstępu, co może zwiększać przepustowość, ale obniża zarazem mocno bezpieczeństwo – co jakiś czas ktoś nie zdąży zahamować albo zwyczajnie zrobi coś głupiego. Dopóki nie ma zdalnie sterowanych kolumn autonomicznych samochodów względnie dopóki wszyscy nie mają umiejetności takich, jak kierowcy yakuzy w filmach Takeshi Kitano, lepiej trochę obniżyć dozwoloną prędkość.

  143. TYMCZASEM z serii niewidocznych piwotów: Kazachstan zapowiada wypowiedzenie umowy z Rosją o wzajemnej wymianie walut. Co zapewne jest wstępem do juanizacji gospodarki. Choć oczywiście nadal na papierze Kazachstan należy do rosyjskich odpowiedników UE i NATO (co by zaraz przypomniał nam Awal).

  144. @terpa
    „A na Ukrainie jest lepiej? To jest ten sam demograficzny wózek, też nie mają za dużo ludzi i każde poważne straty od razu odbijają się silnie na ich demografii.”
    Nie jest. Ale poziom strat po stronie RU jest wyraźnie wyższy. Do tego im słabsza rosyjska armia, tym większe szanse na wewnętrzne problemy, które trzeba będzie armią gasić – bo Czczenia, bo Inguszetia, bo Dagestan, bo Tatarzy wszystkich odcieni, bo Tuwińcom przypomni się Tannu Tuwa. Do tego w RU zaczyna być widać dezintegrację wśród samych Rosjan – Prigożin ewidentnie zaczyna grać przeciw Putinowi i jakieś poparcie ma. Widać też, że słabnięcie rosyjskiej armii wpływa na na upadek pozycji RU w świecie – z postsowieckiej strefy wpływów ostała się tylko Białoruś, Azja Centralna już centralnie olewa, a Armenia robi jakiś piwot na sworzniu. UA nie ma takich problemów.

  145. @Konrad Matys
    „Nie jest. Ale poziom strat po stronie RU jest wyraźnie wyższy.”

    Popatrzymy na demografię po tej wojnie – ona jeszcze się nie skończyła, więc trudno wyrokować.
    Porównując liczbę ludności to nawet jak straty RUS są x4 większe niż UKR, to nadal jest po równo. Dopiero jak będą x6 czy x8 to będziemy mogli mówić, że dla RUS jest to problem. Ale takiej różnicy nie ma.
    Dodatkowo patrząc na demografię do strat UKR należy wliczyć ludność UKR na terenach okupowanych, uchodźców i zabitych przez terrorystyczne bombardowanie miast.

    „Do tego im słabsza rosyjska armia, tym większe szanse na wewnętrzne problemy”

    Raczej im słabsza Moskwa, tym większe szanse na problemy wewnętrzne. A tutaj tego nie widać, bo pilnowaniem spokoju wewnętrznego zajmuje się Rosgwardia i bezpieka. Oni nie giną na froncie.

    Ale ta intuicja jest jak najbardziej słuszna. Po wojnie w Afganistanie „afgańcy” stali się od razu żołnierzami wszelakich mafii i stąd wzięła się ta ich jelcynowska smuta. Po tej wojnie będzie setki tysięcy takich „afgańców 2.0” bez pracy i perspektyw. Plus wiele prywatnych armii nie mających zajęcia.
    Czyli dla Moskwy o wiele groźniejsze będzie zakończenie tej wojny niż jej trwanie. Nie zdziwię się, jak większość tej armii będzie miała rozkaz okopać się na granicy i tam siedzieć. Bez prawa powrotu do domu.

  146. @izbkp
    „…prędkość większa od 55-65 km/h koreluje ze zmniejszaniem się przepustowości.”

    Przepraszam, bo może jestem ślepy lub nie zrozumiałem.
    Według tabeli 12 (10 strona worda) dwa pierwsze poziomy swobody ruchu to prędkości w granicach 90-70 km/h (dla wszystkich rodzajów terenu i prędkości projektowanych).
    Dopiero klasa C od góry puka do 60 km/h.
    Czy czegoś nie zrozumiałem?

  147. @Junoxe
    Korelację, o której napisałem, widzę w tab.9 na str.8. Co do PSR, najlepsza przepustowość jest na poziomie E. Spójrz na definicję PSR i opis poziomu E (str.5).

  148. @izbkp
    Wydawało mi się, że najlepszą przepustowość osiągniemy na poziomach A i B. Przepustowość jest zagrożona na poziomach C i D. A poziom E to już w ogóle i gehenna dla kierowców (PSR – jakościowa miara warunków ruchu, uwzględniająca odczucia kierowców i innych użytkowników dróg.). A podatność na korki olbrzymia.

  149. @Junoxe
    Poziom A to modelowa sytuacja, np taka, że na pewnym odcinku drogi warunki są takie, że jesteś tam sam i jedziesz sobie w idealnych warunkach, po idealnej i pustej drodze. Poziom E odpowiada warunkom drogowym, w których na drodze jest dokładnie tyle pojazdów, poruszających się z dokładnie taką prędkością i w dokładnie takich odstępach między sobą, że natężenie ruchu odpowiada dokładnie przepustowości drogi.

  150. @sytuacja na froncie
    Mam nadzieję, że odwet Szojgu na Prigożynie (czyli zastąpienie Surowikina Gierasimowem) sprawi, że wagnerowcom zniknie preferencyjne traktowanie względem regularnej (no, powiedzmy) armii. Im bardziej się gryzą między sobą, tym lepiej dla Ukrainy i dla nas.

  151. @redezi:
    Ja przepraszam, że tak ostro zabrzmiałem — ale serio to powtórzę: trochę widziałem przetargów i nie spotkałem. Owszem, słyszę, że małe miasteczka, że wsie, że w zasadzie z pewną analogią do poparcia dla PiS można malować w Polsce mapę powszechności korupcji. Ale słyszałem tylko — to mało na dowód. Tam gdzie byłem widziałem, że są procedury i działa to czasem bardzo fajnie, czasem tylko znośnie. Ale działa. (Dlatego wkurza mnie setnie afera KNF, bo była przykładem seryjnego łamania procedur, które spotykałem, a politycy w zasadzie ją zaakceptowali…)

    Ale zareagowałem też ostro dlatego, że uważam iż bez sensu jest mówienie, że korupcja istnieje. Jasne, że istnieje. Problemem nie jest występowanie, tylko popularność. Skala czyni różnicę. I tu Polska robiła duże postępy, przynajmniej do 2015 roku. I były wzorce Unijne, i były naciski demokratyczne, i była — w końcu — ambicja by być lepszym społeczeństwem i by było „normalnie”.

  152. @s.trabalski

    “Na co się oczywiście nie zanosi, to jest poletko chińskie (kiedyś może trochę tureckie) i to z Chin przyjdą wzorce.”

    Dokładnie. Mamy chyba tendencję stosować domyślną perspektywę środkowoeuropejską do spraw w Azji Centralnej, że jak nie Rosja, to Unia, jak nie model ruski, to europejskie standardy. Tymczasem w tamtym regionie jest więcej opcji. Z tych pohukiwań o wielobiegunowym porządku świata Rosji na razie wychodzi coraz bardziej wielobiegunowe sąsiedztwo, z Chinami i Turcją jako alternatywą wobec Rosji dla *stanów. USA też zaczęły sobie przypominać o tym regionie ostatnio i może by do tego nie doszło, gdyby nie genialne plany Kremla. Modelu europejskiego bym tam nie wyglądał, ale np. chińskich i tureckich baz wojskowych tu i ówdzie, deklaracji o zacieśnianiu współpracy z innymi niż Rosja podmiotami itd. już jak najbardziej.

  153. @niechjedzaciastka
    Tzn. są jeszcze scenariusze typu udana irańska rewolucja demokratyczna która rozlewa się na Azję Środkową. Nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz (ludzie znający się na Iranie piszą zresztą że tam prędzej będzie dyktatura wojskowa niż demokracja) ale kto wie… Świat ostatnio jakoś szybciej się kręci.

  154. Tymczasem na froncie…
    Jak pisze na Twitterze Marek Meissner:
    Prigożyn i jego banda wycięli niezły numer.
    Rozkręcili atak na Soledar, wysłali zeków na przemiał, z ich pomocą zajęli część Soledaru, dostali wsparcie sił regularnych FR.
    Po czym… Progożyn zrobił sobie selfika w kopalni, ogłosił zdobycie miasta a następne zaczął wycofywać swoich zawodowców z frontu. Armia regularna nie mogła już odpuścić i za wszelką cenę musiała doprowadzić sprawę do końca.
    Sytuacja jest dla niego win-win: jeśli SZU obronią Sołedar, to armia „utraciła zdobyty przez Wagnerowców Sołedar”. Jeśli SZ FR zdobędzie Sołedar, to przecież Wagner go i tak zdobył.
    Wszystko to widząc, Kreml zdjął Surowikina z dowodzenia, nie za błędy ale za to, że dopuścił do wpakowania SZ FR w taką sytuację oraz że dopuścił do sytuacji w której Prigożin mógł prowadzić własną wojnę, wydając nawet rozkazy bgb SZ FR.
    On po prostu wyrąbuje sobie pozycję władcy po Putinie. I to za życia Putina, co już świadczy o tym, jak bardzo władza Putina osłabła.

  155. @s.trabalski
    „Tzn. są jeszcze scenariusze typu udana irańska rewolucja demokratyczna która rozlewa się na Azję Środkową. Nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz (ludzie znający się na Iranie piszą zresztą że tam prędzej będzie dyktatura wojskowa niż demokracja) ale kto wie… Świat ostatnio jakoś szybciej się kręci.”

    Nie bierze kolega pod uwagę jak bardzo „kochają się” tamtejsze narody tureckojęzyczne z irańskojęzycznymi. W skrócie: gdyby mogli to by się powyrzynali. Także cokolwiek zadziałoby się w Iranie ma szansę mieć wpływ głównie na Tadżykistan i Afganistan ale niespecjalnie na resztę. Natomiast Turcja wręcz przeciwnie (gdyby tylko chciała bo mam wrażenie że Erdogan i chciałby i nie ma do końca śmiałości). Nie można nie doceniać faktu że tacy Kazachowie czy Azerowie w Turcji są praktycznie natychmiast w stanie się dogadać i nie różnią się za zbytnio od lokalsów.

  156. @sheik.yerbouti
    “Ale co to zmienia w ujęciu „jeśli mieszkasz w USA, musisz”

    W tym nic nie zmienia. Myślałem, że patrzymy na wycinek ładu/kultury „drogowej”

    Mamy w dyskusji ogólne rozważania o ładzie/kulturze i nagle robimy zbliżenie na jeden aspekt – drogi / przestrzeganie ograniczeń / ofiary śmiertelne wypadków.

    1) Polacy przekraczają ograniczenia, ale nie w Czechach i Słowacji -> zatem Polacy nie mają takiego ładu/kultury drogowej jak a Czesi i Słowacy

    2) Autostrady nie dają tego co się wydaje, że dają na chłopski rozum

    3) A w Stanach jest mniej więcej dwa razy więcej ofiar wypadków (dla tej samej wielkości populacji)

    @sheik.yerbouti
    „No jak nie można jak można. W USA ginie znacznie więcej ludzi w stosunku do całej populacji niż w Polsce – nie jest tak?”

    @sheik.yerbouti
    „A ponoć Amerykanie jeżdżą bardzo spokojnie – z drugiej strony, tam mało co waży mniej niż 2 tony a często dużo więcej, z RAM 2500 albo Fordem F-250 nie chciałbym się spotkać nawet przy 30kmh”

    To zrozumiałem jako – ale głupi Ci Amerykanie – może i mają więcej ładu/kultury „drogowej” ale jeżdżą małymi czołgami to i ofiar jest więcej.

    No i dane na poziomie kraju pokazują, że proporcja liczba ofiar wypadków do przejechanych kilometrów nie różni się tak dużo między Polską a USA.

    Zatem wnioskuję ład/kultura „DROGOWA” jest podobna.

    I dostaję odpowiedź, którą rozumiem jako – ale nic to nie zmienia (taki sam ład/kultura „drogowa”), bo ci głupi Amerykanie tak się urządzili, że muszą dużo więcej jeździć samochodami i więcej ofiar przez to.

    Ok – zgadzam się z tym, ale wychodzimy z obszaru ładu/kultury „drogowej” – jak to sobie tutaj zdefiniowałem.

    I mamy disclaimer, który mam nadzieję uchroni nas od jałowej dyskusji.

    To są tylko MOJE przemyślenia i MOJE odczytanie dyskusji. Jest duża szansa, że nadinterpretuję, czy stawiam sobie chochoła i to świadczy jak najbardziej o mnie. Choć w komunikacji nadawca jak i odbiorca komunikatu są „odpowiedzialni” za poprawne przekazanie/zrozumieniu komunikatu.

  157. @wolny_nick
    „No i dane na poziomie kraju pokazują, że proporcja liczba ofiar wypadków do przejechanych kilometrów nie różni się tak dużo między Polską a USA.”

    To prawda, ale jest 25% wyższa niż UE, a ponad dwa razy wyższa niż najbezpieczniejszych krajach europejskich.

    Poza tym nie wiem czy to dobra miara bo nie da się do tego odnieść indywidualnie. Dla mnie jako powiedzmy mieszkańca jakiegoś stanu oznaczałoby to że mam 4 większe szanse niż w PL na śmierć na drodze. Bo infrastruktura dla pieszych jest gorsza albo nieistniejąca, bo nie mam tramwaju, pociągu, autobusu do wyboru w niektórych sytuacjach czy też ścieżki rowerowej. Transport to konieczność a za jego organizację odpowiada państwo. I tutaj metryka per mieszkaniec jest bardziej miarodajna.

    Żeby to porównanie było lepiej zestandaryzowane trzeba pewnie uwzględnić gęstość zaludnienia, która w UE jest dwa razy większa niż w Stanach. Tam jest po prostu wszędzie dalej bo kraj jest ogromny.

    @waclaw
    „Wszystko to widząc, Kreml zdjął Surowikina z dowodzenia”

    Może też oznaczać podniesienie rangi konfliktu, powszechną mobilizację i zaangażowanie całej armii w wojnę. To by oznaczało że podejście zgruzujemy ich albo oni nas zgruzują wygrało.

    @modernizacja
    Nie wiem czy to fakt czy tylko plotka ale podobno operatorzy telekomunikacyjni odpowiedzialni za infra (tacy jak Nokia i Huawei) zwijają żagle w RUS. W związku z tym sieć 4g w Rosji może stać się dosyć szybko bardzo egzotyczna.

  158. @embercadero
    Owszem, rewolucje zawsze są niebezpieczne, poza tym demokracje też prowadzą wojny. Nie spodziewam się tam Unii Iro-Turkańskiej tylko uważam że tak gwałtowna zmiana ustroju w kluczowym państwie regionu mogłaby pociągnąć co najmniej próby podobnych zmian w innych krajach. W odpowiednich warunkach oczywiście (jeden z nich – koniec hegemonii rosyjskiej- właśnie się ziszczą, drugi – moment słabości/odwrócenia uwagi Chin może się ziścić za chwilę).

  159. @cowboytomash

    Ciekawy tekst, choć o powołaniu Lapina na szefa sztabu Wojsk Lądowych twierdzi coś odwrotnego niż Fiszer w „Polityce”. Tutaj jest to przykład utarcia nosa siłowikom, a u Fiszera wręcz przeciwnie – zesłanie na boczny tor na niewiele znaczące stanowisko. Komu wierzyć?

  160. @Wolny_nick:
    > Polacy przekraczają ograniczenia, ale nie w Czechach i Słowacji
    No wiesz, ja już widziałem pościg słowackiej policji za samochodem na polskich blachach. Tak więc, jak znam takie przekonanie, że za granicą trzeba się bardziej starać, to wcale nie jest to zasada ogólna. Zresztą nie mam poczucia, że Słowacy (w Czechach rzadziej bywam*) jeżdżą jakoś lepiej od Polaków. Może na autostradach nie poganiają światłami? Nie wiem, słowackich autostrad unikałem, ale w takim normalnym ruchu to wygląda podobnie — z zauważalnym (choć spadającym) odsetkiem piratów drogowych.

    *) Ale też wspominam wjazd do Czech od strony Austrii. I zaraz za granicą, napływ słowiańskiej fantazji drogowej był szokujący. Nie wypowiem się więc o aktualnej średniej, ale przeciwko idealizowaniu czeskich kierowców to jednak dam głos.

  161. @pak4

    W czasie prawie, że corocznych wyjazdów na południe tak samo rzadko widziałem w PL policję ścigającą kogokolwiek, tak samo w Czechach (ok, kraj mniejszy) ale też i w Austrii i we Włoszech. Generalnie chyba bazowo można założyć, że Policja w większości krajów jest bytem raczej mało obecnym w realu poza akcją „wyrabiamy normę mandatów” bo jest ich za mało i mało kogo na to stać aby cokolwiek patrolowali, tak na serio.

    Dodatkowo gdy ja myślę o „kulturze” jazdy to zwykle mam na myśli właśnie dziwaków np jadących i non stop mrugającymi światłami nie wiadomo po co, jakby to był Duda w drodze na narty (zwykle marka samochodu identyczna). W takiej Austrii (może to jakiś mój bias czy inne anegdoty) ale mam tak, że sobie od tego Wiednia ustawiam te 130 w tempomacie (adaptacyjny niepotrzebny) i jadę jak w pociągu do włoskiej granicy. Ostatnio padało jak wracałem od granicy włoskiej do Salzburga, a tam są przepisy, że wtedy można 100 więc wszyscy elegancko 100 na swoich tempomatach. W PL – przynajmniej ja – na analogicznych trasach z literką A albo S rzadko używam tempomatu (nie mam adaptacyjnego) bo się po prostu nie da i jest mało praktycznie.

    Ale oczywiście czasem zdarzają się większe dziwy niż u nas. Jakieś 8 lat temu zrobiłem objazd Rumunii samochodem i pamiętam moje zdziwienie jak na autostradowym moście przez Dunaj, tuż przed wjazdem na niego, za barierki odgradzającej drogę, wyłoniła się grupa 4 kolesi dźwigających jakieś wielki zardzewiałe żelastwo, postali chwile i następnie przez te 4 czy 6 pasów udali się truchtem na drugą stronę. Oczywiście zero zdziwienia u lokalnych kierowców, nikt (poza mną oczywiście) nawet nie trąbił. Ot kultura.

  162. @Obywatel
    @Rumunia

    Moim zdaniem to koreluje ze współczynnikiem Giniego. Tam albo nowe, mrugające beemki, albo rozklepane Dacie. Coś jak Polka, tylko bardziej.

  163. @PMarkowicz „Moim zdaniem to koreluje ze współczynnikiem Giniego.”
    To ciekawa teoria, tylko jaki jest w takiej np. Polsce faktyczny Gini? Bo korelacja z przybliżeniem aproksymacji to już ciut za dużo szumu.
    A kontrast BMW/Dacia to chyba 20 lat temu, chyba że przez rozklepaną Dacię rozumiesz wczesnego, zmęczonego już Dustera.

  164. @Obywatel

    „4 kolesi dźwigających jakieś wielki zardzewiałe żelastwo”

    No co, fier vechiu, este normal; po co trąbić? Pentru ce?

    @sheik.yerbouti

    „przez rozklepaną Dacię rozumiesz”

    Nie no, 1310-tki w rozmaitych fantazyjnych kształtach i odmianach (np. z „uśmiechem Iliescu” na mordce, miodzio). Jeżdżą, owszem, podobnie jak mrugające beemki, audice i kajeny; ale też nie do końca tak, że albo-albo, bo jest też środek, choćby w postaci nowszych, całkiem szykownych dacii.

  165. Ponieważ objechałem we wrześniu kawał Rumunii (byłem tam po raz pierwszy w życiu), muszę powiedzieć, że potwornie ją stereotypizujecie/łem. Samochody raczej jak w Polsce, może trochę więcej staroci, ale nie dominują. Maserati ani maybachów też raczej się nie trafia. Jedynie zwraca uwagę to, że na prowincji nadal nietrudno spotkać furmankę, u nas to już chyba całkiem zanikło. Jeśli chodzi o sam ruch – też podobnie, jak w Polsce. Nie zauważyłem większego odsetka drogowych szaleńców, niż u nas. A dodajmy, że póki co dróg wyższej klasy nie mają tam wiele. Największą różnicę poczułem w dużym mieście (w tym przypadku: w Klużu-Napoce) – iście wschodnia ciżba. Szaleć się po prostu nie da, bo jeden wielki korek. Tyle, że wszyscy ze wszystkich stron naraz się pchają – inaczej po prostu nie przejadą. Przejechałem przez miasto (zero obwodnicy) i byłem wykończony. Ale już w mniejszych miastach czegoś takiego nie widziałem.

    A stereotypy, rzecz jasna, nie dotyczą jedynie ruchu drogowego. Przyznaję, że jadąc tam nie mogłem odpędzić wizji (choć przecież wiedziałem, że nieprawdziwej!), że mi na światłach koła odkręcą. Nic z tych rzeczy, cywilizacja nie gorsza, niż u nas. Tylko ludzie milsi* 😉

    *) A jakiż kontrast w porównaniu do Węgrów…

  166. @Bastian

    „Samochody raczej jak w Polsce”

    W Polsce tyle 1310-tek jednak nie jeździ, bez przesady.

    I jest dobry powód, dla którego w Rumunii wciąż tak się trzymają: prześwit i konstrukcja zawieszenia renówki 12 sprawiają, że 1310-tka jest samochodem de facto kryptoterenowym, co w sytuacji częstszego jeżdżenia po szutrze (drum de piatra), drogach gruntowych (drum de pamânt) czy po prostu po łące (iarbă) niż u nas jest istotne.

    „cywilizacja nie gorsza, niż u nas”

    A to się wie!

  167. @bastian
    Rumuni – Węgrzy – obyczaje drogowe
    Obserwacja z powrotu samochodem z Bułgarii: na węgierskiej autostradzie nie mogłem przebić się na lewy pas. Mrugam i mrugam, i nikt mnie nie wpuszcza, lewy sunie te 5-10 km szybciej od prawego i nikt nikogo nie wpuszcza. Popatrzyłem z tego prawego, co robią inni, i mnie olśniło – nikt praktycznie nie sygnalizuje zamiaru zmiany pasa, tylko go migusiem zmienia, gdy tylko odstęp między pojazdami na lewym jest ciut większy. A ci z lewego delikatnie i jakby niechętnie zwalniają wtedy odrobine, aż się odstępy wyrównają; ale bez żadnego trąbienia, mrugania czy jakiegoś szeryfowania. I olśniło mnie po raz drugi, bo brakowało mi wcześniej jakiegoś wspólnego określenia na Węgrów, węgierskich pograniczników, i moich węgierskich kolegów z korpo, i węgierskiej recepcjonistki w hotelu, i kelnera, i lejka na stacji, i zrozumiałem co ich łączy: postawa pasywno-agresywna. Uprzejmość, a pod nią jakiś wkurw potworny, z którym żyjąc, wykształcili w sobie jakieś pojedyncze, kompletnie nie a propos, zachowania. Jak ta predylekcja do unikania kierunkowskazów na autostradzie.

  168. @m.bied
    „W Polsce tyle 1310-tek jednak nie jeździ, bez przesady.

    I jest dobry powód, dla którego w Rumunii wciąż tak się trzymają: prześwit i konstrukcja zawieszenia renówki 12 sprawiają, że 1310-tka jest samochodem de facto kryptoterenowym, co w sytuacji częstszego jeżdżenia po szutrze (drum de piatra), drogach gruntowych (drum de pamânt) czy po prostu po łące (iarbă) niż u nas jest istotne.”

    Tylko że nadreprezentacji Dacii 1310 nie potwierdzają ani moje zeszłoroczne obserwacje (a jeździłem po różnych dziurach w Siedmiogrodzie i w Marmaroszu), ani zgrubne zbadanie sprawy za pomocą Google Street, co uczyniłem na wszelki wypadek, żeby nie brnąć, nie upewniwszy się. Polecam takie sprawdzenie. Zajrzałem do Satu Mare na rondo w pobliżu Kauflandu, a potem do jakiejś okolicznej wiochy. I ani jednej 1310. Dominują samochody w wieku (moim zdaniem) od 5 do 15 lat. Mało tego, w marmaroskich wiochach nie trafiłem na ANI JEDNĄ drogę nieasfaltową. A przez cały pobyt chyba tylko na jedną, w pobliżu Sybina. Nie to co u nas, choćby na Kaszubach. Pomijając brak dróg szybkich, ośmielam się twierdzić, że drogi w Rumunii są już podobnej jakości, co w Polsce, o ile wręcz nie lepsze. I samochody również. Chyba że inaczej to wygląda np. w mołdawskiej bądź wołoskiej części kraju.

    Z kiedy pochodzą twoje obserwacje? Bo może po prostu Rumunia się szybko modernizuje?

  169. @Bastian

    „Chyba że inaczej to wygląda np. w mołdawskiej bądź wołoskiej części kraju”

    O, to właśnie. Różnice między regionami w Rumunii to nie stereotyp, tylko wciąż realia – coś jak „widać zabory”, tylko bardziej. Masz też rację w tym, że modernizacja następuje i postępuje; odkąd zacząłem jeździć w 2012 r., zmiany są wyraźnie widoczne. Ale wciąż mogę polecić np. județ (okręg) Teleorman, żeby poczuć smak offroadu na przejazdach zaznaczonych na mapach jako drogi, a z najświeższych swoich wrażeń – trasę z Mihăilești do Pogoanele przez Brădeanu (to akurat inny okręg, Buzău, ale nie tak daleko), co się tam wytrzęsłem dzień w dzień, to moje. Să trăiți și înfloriți.

  170. @Bastian

    PS A z tymi 1310-tkami muszę Ci przyznać rację – przebodźcowanie ich ciżbą na drogach (i bezdrożach) to wspomnienie właśnie sprzed mniej więcej dziesięciu lat. Zrobiłem sobie wirtualny przejazd przez bliskie memu sercu miasteczko Videle (Teleorman) i stwierdzam, że zaaferowany innymi sprawami (żeby nie wpaść do rowu, he he), nie zauważyłem, jak po cichu odjechały w przeszłość.

  171. @Tomasz Tosza
    „W temacie wątku tym razem. I co z tego, że 160 pojazdów miesięcznie jak to mniej niż ich miesięczne straty.”

    Sporą część strat w czołgach ponieśli podczas rajdowych działań na początku wojny. Od momentu kiedy zaczęli używać czołgów zgodnie ze sztuką i przeznaczeniem (zapewniać osłonę itd.) miesięczne straty w czołgach znacząco zmalały. Coraz trudniej obsługom PPK (itd.) złapać rosyjskie czołgi w kolumnie, na drodze bez osłony.

  172. @m.bied
    I jest dobry powód, dla którego w Rumunii wciąż tak się trzymają: prześwit i konstrukcja zawieszenia renówki 12 sprawiają, że 1310-tka jest samochodem de facto kryptoterenowym.

    Sprawdziłem to na własnej skórze jak ze znajomymi zrobiliśmy rundę dookoła Rumunii wylataną 1300 gdzieś tak koło 2008 roku. Wjechaliśmy nią prawie pod samą Sarmizegetusę a potem z okolic Branu wyjechaliśmy gdzieś pod górę gruntową drogą do jakiejś wioski leżacej na grani z której był piękny widok na Bucegi w promieniach zachodzącego słońca. Droga była taka że żadnym autem którym jeździłem nie odważyłbym się nawet próbować a Daćka wturlała się po kamieniach i koleinach bez przeszkód. Inna sprawa że człowek był młody i człowiekowi się chciało 😉

    Aha, no i:
    Pot să înțeleg puțin și un pic eu nu pot.

  173. @Norwegia
    Czytam właśnie zareklamowany przez Gospodarza „Krwawy księżyc”, a tam ciekawe zdanie „stroniący od pracy kraj[Norwegia]”. I to Norweg pisał.
    @Węgry
    „zrozumiałem co ich łączy: postawa pasywno-agresywna. Uprzejmość, a pod nią jakiś wkurw potworny”
    Krzysztof Varga 15 lat temu twierdził, ze centralną traumą, dalej obecną w węgierskiej duszy jest traktat z Trianon. Czy im się od tego czasu zmieniło?
    @Stare Dacie.
    W 1995 roku w Czechach i na Słowacji pełno było samochodów Skoda 100/110. 5 lat później praktycznie znikły.

  174. @bogdanow

    „Sporą część strat w czołgach ponieśli podczas rajdowych działań na początku wojny. Od momentu kiedy zaczęli używać czołgów zgodnie ze sztuką i przeznaczeniem (zapewniać osłonę itd.) miesięczne straty w czołgach znacząco zmalały. Coraz trudniej obsługom PPK (itd.) złapać rosyjskie czołgi w kolumnie, na drodze bez osłony.”

    Nie jestem przekonany do tego wyjaśnienia, chyba że chodzi Ci o porównanie do absolutnie pierwszych paru tygodni walk. Ja mam wrażenie, że po prostu Rosjanie w ostatnich miesiącach bardzo mocno ograniczyli działania ofensywne, w porównaniu do początku wojny. A spadek liczby niszczonych czołgów wcale nie jest taki ogromny i w większej mierze odzwierciedla po prostu intensywność walk.

    https://datastudio.google.com/reporting/dfbcec47-7b01-400e-ab21-de8eb98c8f3a/page/p_7dzdtruetc?s=tJipopktA34

    W marcu było to koło 15 czołgów dziennie, ale jeszcze od września do listopada wykres lata od 5 do 15 i dopiero po odbiciu Chersonia znacząco spada.

    To są wykresy na podstawie oficjalnych danych Ukraińców, niestety strona na podstawie danych Oryksa coś nie działa. Ale nawet zakładając, że Ukraińcy jakoś tam zawyżają dane, nadal można patrzeć na trendy i zmianę danych w czasie.

  175. @janekr,
    Krótko przed przed pandemią pracowałem przez chwilę w Budapeszcie. Fascynująco podobna była główna frustracja środowiska korporacyjnych specjalistów: Orban rozdaje socjal prowincji.

  176. janekr
    „@Norwegia
    Czytam właśnie zareklamowany przez Gospodarza „Krwawy księżyc”, a tam ciekawe zdanie „stroniący od pracy kraj[Norwegia]”. I to Norweg pisał.”

    Zerknij na wywiad z WO z którym z pisarzy (Nesbo chyba) o podatkach i tym, że pewnie w domu starców obsługiwać go będą beneficjenci jego podatków, więc rachunek się wyrówna.

  177. @janekr:
    Podobno (Szczerek, Góralczyk) Orban mocno Trianon gra. Zresztą ten dwuznaczny stosunek do Putina to też to — Obran próbuje się pokazać jako ktoś, kto chciałby odzyskać te tereny dla Węgier, ale jednocześnie nie zezłościć sąsiadów. Nie da się w takim przypadku tak łatwo odrzucić szansy rewizji granic, jaką daje wojna Putina.

    @Dacie:
    W Rumunii to ostatnio chyba w 2014 byłem. Pamiętam obrazek Dacii 1310 używanej do sprzedaży obwoźnej mioteł w siedmiogrodzkim Viscri. Było ich wtedy całkiem sporo (Siedmiogród, Wołoszczyznę tylko słabo nawiedziłem), ale wyglądało to na naturalne, postkomunistyczne używanie starszych samochodów — przecież u nas Polonezy też długo po 1989 jeździły, a Rumunia była zauważalnie biedniejsza.

  178. @wo

    „Pani Katarzyna robi błędy językowe, które zdradzają słaby kontakt z językiem polskim (te „mikroprzewodniki”!)”
    (pod notką z 25/12)

    „Rzecz jasna, nie można ich teraz kupić. To znaczy, można w imporcie walizkowym, jak za czasów „View To A Kill”.”

    Duże te walizki. W 2022 r. przeniosły np. z rosyjskiej spółki-frontu w Hongkongu chipy amerykańskiej produkcji (Analog Devices, Texas Instruments i AMD/Xlinx) za 2,67 mln USD do fabryki dronów pod Petersburgiem: https://www.reuters.com/article/ukraine-crisis-russia-tech-drones-idAFKBN2SZ173

    Można tu oczywiście mówić o gatunkowych prawach felietonu, ale szczerze powiedziawszy pisanie o rosyjskim imporcie chipów bez powołania takich aktualnych faktów, to spory błąd. Czytelniczki traktują takie teksty jako źródło wiedzy, a tej wiedzy nie dostają z odwołań do „A View to a Kill”. Powstaje wrażenie, że Rosja sama się zwinie technologicznie, bo ileż można przenieść w walizkach. A powinno powstać: że Rosja wymaga stałego monitoringu i ściślejszych sankcji, aktywnego śledzenia i przerywania szlaków hurtowych dostaw. Rozumiem, brak czasu, presja terminu. Ale przecież jest na zawołanie grupa kompetentnych komentatorów na blogu, którzy zrobią dobry crowdsourcingowy research, jeżeli ich tylko o to poprosić. I jeżeli im zapewnić środowisko, niegdyś na tym blogu normalne, gdzie kilka godzin rzetelnej pracy nie zostanie skwitowane przez jakiegoś wesołka hasłem „Onuca! Oficer prowadzący opierdolił?” Just a thought… I dzięki za poprawienie „mikroprzewodników”. Great catch!

    „TYMCZASEM z serii niewidocznych piwotów: Kazachstan zapowiada wypowiedzenie umowy z Rosją o wzajemnej wymianie walut. Co zapewne jest wstępem do juanizacji gospodarki.”

    Nie początek juanizacji, ale kontynuacja rublizacji. Do zeszłego roku Rosja rozliczała się z krajami EAUG w dolarach gdy chodziło np. o podział kwot zbieranych na wspólnej granicy celnej. Jednocześnie Bank Rosji prowadził interwencyjne zakupy wzmacniające kurs m.in. kazachskiego tenge, aby te rozliczenia pozostawały korzystne dla wszystkich partnerów. W 2022 roku po sankcyjnym wyłączeniu Rosji i Białorusi z systemu SWIFT, kraje EAUG przeszły na rozliczenia w rublach. Wtedy też Kazachstan stał się dla Rosji jednym z dwu głównych zastępczych szlaków importowych. To rozwiązanie optymalne dla Kremla: podtrzymuje swój dostęp do globalnych towarów i uzyskuje zbliżone dochody celne co poprzednio, transferowane mu przez Astanę.

    Ceną za to jest rezygnacja z walutowej umowy stabilizacyjnej bo teraz, gdy to raczej rubel jest poddawany presji kursowej, ona zmuszałaby kazachski bank centralny do interwencyjnych zakupów. Ekscytowanie się tym, podobnie jak „jurtą niezłomności” nie ma sensu. Rosja była na koniec 2022 r. głównym partnerem handlowym Kazachstanu, ze skokowo rosnącymi kwotami kazachskiego (re-)eksportu w wielu kategoriach. Astana robi świetne interesy na wojnie i nie zamierza z nich dobrowolnie rezygnować.

    Oczywiście EAUG, OUBZ i pozostałe około-rosyjskie organizacje nie są żadnym prostym odpowiednikiem UE czy NATO, raczej ich kulawą kopią, którą z jednej strony cechuje moskiewski unilateralizm, a z drugiej strony – nielojalność mniejszych partnerów szukających dla siebie wiggle room. Różne podkopujące współpracę kroki były tam podejmowane od początku. Ale to wciąż naturalny obszar dla nowych związków gospodarczych i politycznych, jak pokazują właśnie aktualne przykłady. Jeżeli więc chcemy w Europie promować inne kierunki integracji dla krajów tego obszaru, musimy szukać silniejszego kija (ściślejszych sankcji) i większej marchewki – realnej oferty gospodarczej. I to są metody walki z Rosją, nie tidbity bez kontekstu.

    Być może pewnych pozytywnych efektów w rosyjskim otoczeniu można oczekiwać w perspektywie dekady, rzeczy w rodzaju wystąpienia Mołdawii z WNP. Chcecie w tej sprawie coś robić – proszę bardzo. Zgłoście się np. do ludzi z organizacji (często opozycyjnych grup emigranckich) wspierających pracę delegacji DCAS Parlamentu Europejskiego. Zamiast wtórowania prawicowym fanboyom „rozpadu Rosji”, zdobądźcie jakąś orientację, poszukajcie obszaru działania. Wszystko przed Wami!

  179. @janekr Trianon
    Ostatnio temat zaktualizował Dominik Hèjj w 'Węgry na nowo’, gdzie trauma Trianon przedstawiona jest jako centralny element polityki tożsamościowej budowanej od czasu przejęcia rządów przez Fidesz.

  180. Ciekawie wypada to co opowiadacie o dzisiejszych Węgrzech z moimi wspomnieniami sprzed 20 lat. W 2001 robiłem duży projekt dla firmy która miała siedzibę regionalną w Budapeszcie i przez prawie rok prawie że tam mieszkałem, więcej spędzałem czasu tam niż tu. Wtedy Budapeszt był bardzo przyjemnym miejscem, dużo bardziej zachodni i widocznie bogatszy niż Warszawa, ludzie bardzo fajni i to i młodzi i starzy. Ze starymi mam zresztą najlepsze wspomnienia bo przeważnie jak usłyszeli że jestem Polakiem to im się włączały wspomnienia z 1956 i wszyscy chcieli ze mną pić. Tematy nacjonalistyczne nie istniały w przestrzeni publicznej, oczywiście byli gdzieś jacyś skini, ale nie rzucali się w oczy, zresztą u nas też byli. Budapeszt jawił się jako najlepsze miejsce do życia w demoludach, na pewno lepsze niż Praga, nie mówiąc o Warszawie. Niestety tylko Budapeszt. Zwiedziłem wtedy w weekendy kawał kraju i absolutnie wszędzie poza stolicą czas się zatrzymał w 89 roku. Brakowało tylko portretów tow. Kadara. Cały kraj był jak jedna wielka wieś post-pgrowska, czy to wieś czy miasto. Próba zapłacenia kartą (hahaha) czy choćby znalezienia bankomatu poza kilkoma dużymi miastami była z góry skazana na porażkę. Ok, może wyjąwszy rejony Balatonu nastawione mocno na Niemców, ale tam akurat wiele nie bywałem. Jak widać z waszych opowieści Fidesz nieźle im czapki przeorał…

  181. Ale to nie Fidesz, różne węgierskie zajoby (nie tylko trianoński) były na długo przed Fideszem, Varga je pięknie opisał we wspomnianym „Gulaszu”. Byłem w Budapeszcie pierwszy raz w 1996 i już wtedy obfitość gadżetów z Wielkimi Węgrami była dla mnie szokiem – w Polsce niczego takiego nie było. Już wtedy ta ich szajba wpływała na politykę zagraniczną – relacje ze Słowacją były długo tak złe, że dopiero Unia zmusiła oba kraje do odbudowy mostu na Dunaju między Ostrzyhomiem a Parkanami (czy tam Štúrovem).

    Snyder mówi o zasługach Kultury dla porzucenia imperialistycznego myślenia przez Polskę. Otóż wygląda że Węgry nie miały swojego Giedroycia, albo – w przeciwieństwie do Polski – opozycja nie zaakceptowała jego idei jako swoich. Oczywiście, Polska tym się od Węgier różniła, że gadanie o odzyskaniu Lwowa i Wilna mogłoby rozpocząć dyskusje o statusie Wrocławia i Szczecina. Tym niemniej mam wrażenie, że Polska swoich szajb nie karmiła, za to Węgry jak najbardziej. I to na długo przed przyjściem Orbana do władzy.

  182. „Polska swoich szajb nie karmiła, za to Węgry jak najbardziej”
    Karmiła, karmiła… Ale przestała,
    Polska po wojnie przesunęła się na zachód, ale ogólna strata powierzchni to ok. 20%.
    Węgrzy po Trianon stracili prawie 70%.

  183. @airborell

    Fakt, zimna wojna ze Słowakami jak najbardziej trwał już wtedy – ale Słowacy nie byli tu bez winy, to były czasy Mecziara, Wegrzy byli na Słowacji dyskryminowani (a przynajmniej oni sami tak twierdzili). Faktycznie Unia sporo tu pomogła. A co do gadżetów – owszem były, ale nie zwróciłem uwagi by ktokoliwek dawał ze nie faka. Mnie chodziło bardziej o to że mówicie że powszechnie widoczny jest wśród Węgrów podskórny wkurw. Otóż jestem pewien że przynajmniej w stolicy tego nie było, to byli królowie zycia bez stresu. Było przy ich pensjach stosunkowo tanio, oni mieli do tego stosunkowo niskie oczekiwania (np korposzczury powszechnie chodziły na lunche do czegoś w rodzaju barów mlecznych, gdzie nawiasem mówiąc było przepyszne żarcie, ale wśród analogicznych polskich lemingów to by nigdy nie przeszło, żaden by nie przestąpił progu takiego przybytku. Węgrzy sprawiali wrażenie zadowolonych z życia, wyluzowanych, i ogólnie bez ciśnienia na cokolwiek. Zapewne była to cecha mieszkańców stolicy, Fidesz zapewne urósł na rosnącej frustracji prowincji gdzie jak mówiłem rządził nadal towarzysz Kadar.

  184. ” Węgrzy po Trianon stracili prawie 70%.”

    Dodatkowo znaczną część tegoż Hitler im oddał w czasie wojny więc mają świeższe wspomnienia. Plus fakt że oczywiście najprawdziwsi węgierscy węgrzy mieszkają w Rumunii.

  185. @“Wielkie Węgry”

    Warto pamiętać, że „Wielkie Węgry” sięgały aż pod Polskę (też im „zabraliśmy” kawalątek) plus pół Chorwacji i pół Rumunii, o Słowacji nie mówiąc. Przed 1 Wojną Węgrzy mieli opinię gorszych „gnębicieli” „mniejszości” (które sumarycznie były w większości) niż Austriacy, swoim „poddanym” serwowali madziaryzację godną pruskiego czy rosyjskiego zaboru w Polsce. Oni tęsknią nie tyle za „utraconym” dworkiem na jakiś swoich kresach a za kieszonkowym imperium gdzie panowali nad innymi ludami jak Car nad Polakami.

  186. „najprawdziwsi węgierscy węgrzy mieszkają w Rumunii”
    Oczywiście. Taki Węgier z Rumunii ożenił się z córką sąsiadów. Mieszkają teraz w Szwajcarii…

  187. @Obywatel: trochę tak a trochę nie, w Trianon Węgry straciły obszary etnicznie rumuńskie czy słowackie (a także niemieckie, bo znaczne obszary Siedmiogrodu zamieszkiwali Niemcy), ale także obszary, gdzie wyraźną większość mieli Węgrzy – południe Słowacji, północną Wojewodinę i północną Kriszana/Siedmiogród aż po Szeklerszczyznę. Paradoksalnie, hitlerowski arbitraż był bardziej „sprawiedliwy” niż Trianon.

    Tym niemniej – jak zapisujesz się do klubu państw rewizjonistycznych, to niesie to za sobą konsekwencje. Potem znajdujesz się w sojuszu, mniej czy bardziej formalnym, z takimi miłymi panami jak Hitler czy Putin.

  188. @Obywatel
    „Przed 1 Wojną Węgrzy mieli opinię gorszych „gnębicieli” „mniejszości” (które sumarycznie były w większości) niż Austriacy, swoim „poddanym” serwowali madziaryzację godną pruskiego czy rosyjskiego zaboru w Polsce”
    Pisze o tym Kroh w książce „O Szwejku i o nas”, np. tu fragment http://blabler.pl/s/1bLjn

  189. @ airborell

    „Tym niemniej mam wrażenie, że Polska swoich szajb nie karmiła, za to Węgry jak najbardziej.”

    A jakie lata mamy na myśli? Bo szajby nacjonalistyczne w latach 80 były karmione i to nieźle. Niejeden dzisiejszy prawicowy klasyk przeszedł wtedy przez „niezależnych historyków”. Lata 90 były papieskie, a od 2000 to już polityka historyczna, wyklęci i gigantyczne budżety IPN i rozmaite programy narodowe NCK.

    Nie byłbym więc taki pewien czy szajba Trianon nie jest porównywalna z szajbą wyklętyzmu co do skali i infrastruktury (wypływ publicznej kasy). Treściowo to nie ma znaczenia (bo to jak worldbuilding fanfików), liczy się tylko ilu młodych łysych miało dzięki temu etaty gdy „Basie z NGO” zachrzaniały na śmieciówkach od Sorosa.

  190. @redezi

    Mimo wszystko wyklętyzm nigdy nie nawoływał do rewizji granic a to jednak zasadnicza różnica

  191. @embercadero
    „Mimo wszystko wyklętyzm nigdy nie nawoływał do rewizji granic a to jednak zasadnicza różnica”

    Sami wyklęci nawiązywali (mówiąć ściślej, nie uznawali jałtańsko-poczdamskiej). Plus nawołują do nich niestety np. środowiska polskie na Litwie – wspierane i przez polską prawicę, i przez międzynarodowe organizacje finansowane de facto przez Kreml.

  192. „Mimo wszystko wyklętyzm nigdy nie nawoływał do rewizji granic a to jednak zasadnicza różnica”

    A prawicowe rojenia o polsko-rosyjskim rozbiorze Ukrainy, które swego czasu wylazły spod kamienia, to nie jest nawoływanie do rewizji granic?

  193. @jesus
    „które swego czasu wylazły spod kamienia,”

    A one naprawdę wylazły? Wydaje mi się, że nawet politycy Konfedonucji o tym nie mówią (mogłem coś przegapić, nie śledzę ich bardzo uważnie). Rosyjskie media czasem o tym piszą, ale cytują wtedy jakieś ultraniszowe niby-polskie niby-media, które ewidentnie utrzymują sami Rosjanie właśnie po to, żeby im podrzucać takie tematy i potem to cytować jako polskie.

  194. @awal
    „Duże te walizki. W 2022 r. przeniosły np. z rosyjskiej spółki-frontu w Hongkongu chipy amerykańskiej produkcji (Analog Devices, Texas Instruments i AMD/Xlinx) za 2,67 mln USD do fabryki dronów pod Petersburgiem:”

    Nie trzeba do tego bardzo dużej walizki. 2,67 mln ROCZNIE? Najnowocześniejszych chipów? Chyba taką standardową kabinówkę można zapchać chipami za 100 tysięcy. I potem jakiś Sasza obraca dwa razy w tygodniu – i styka. Tak można wyprodukować, cytując Twój artykuł, „hundreds of Russian drones”, w warunkach manufaktury. Natomiast nie da się uruchomić np. ciągłej produkcji samochodów.

    „Można tu oczywiście mówić o gatunkowych prawach felietonu”

    To w ogóle nie jest felieton. To blogonotka.

    „Czytelniczki traktują takie teksty jako źródło wiedzy, a tej wiedzy nie dostają z odwołań do „A View to a Kill”.”

    Dostają. Jakbyś się dokształcił wiedziałbyś, że w czasach „View to a Kill” też były takie spółki do omijania COCOM – tylko że wtedy działały w Austrii i Szwajcarii. Ale z nimi był ten sam problem, dawało się tak kupować niewielkie partie, z których można było uruchomić manufakturową produkcję w setkach egzemplarzy rocznie – ale nie można było uruchomić nseryjnej produkcji czegokolwiek co wymagało mikroprocesorów (czyli dziś w praktyce: czegokolwiek).

    „Chcecie w tej sprawie coś robić ”

    Nie chcemy. Awalu, na litość boską, po co ci ta maskarada ze zmianą ksywki? Początkowo jeszcze próbowałeś udawać „panią Kasię” i pisać trochę inaczej, ale teraz już mamy klasykę awalologii. Malczko, a „pani Kasia” ogłosi konkurs na „wawrzyn komentatora” (w nawiązaniu do „lauru komcionauty”).

  195. @wo „Awalu, na litość boską, po co ci ta maskarada ze zmianą ksywki?”
    No wiesz, tak nie można! Na lewicy mówimy „osoba w kryzysie aliasowym”.

  196. No jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, czy Kasia P. == Awal to mnie przekonał ten fragment:
    „Just a thought… I dzięki za poprawienie „mikroprzewodników”. Great catch!”
    To ten sam protekcjonalny ton 'pana profesora’, który, jeśli nawet popełnił błąd, to obróci to tak, żebyś się poczuł jak całkiem mądry pies przynoszący kapcie.

  197. @carstein
    „mnie przekonał ten fragment:”

    Plus ta przedziwna mania na pukcie zagrzewania nas do jakiegoś aktywizmu (dlaczego akurat nas? dlaczego akurat tu? a cholera wie, ale to trademark Awala). Byłem gotów mu dać „benefit of doubt”, ale teraz…
    Tylko nie wiem po co mu ta maskarada. To była ładna ksywka (i to nie ja ją zapanowałem).

  198. „spółki do omijania COCOM – tylko że wtedy działały w Austrii i Szwajcarii”

    I potem było powitanie od „Prosystem Vienna” wgrane do ROM-u Spectravideo 738 w miejsce animacji z logo MSX.

  199. nie to żebym coś, ale mi nieoceniony awal podaje jakimś urzędnikiem unijnym, i to całkiem wysokiego szczebla…
    wracając do tematów COCOM, to Sowieci byli wówczas na tyle mądrzejsi od tych kleptokretynów Putina, że nie tylko wlekli walizki po peronach, ale pakowali naprawdę duże zasoby w rozkminę, jak działa wykradziony zachodni szpej. By potem, w oparciu o rodzimy przemysł, to wytwarzać samemu.
    Najlepszym takim ich mykiem było skopiowanie komputera IBM na początku lat 70. i rozrzucenie jego produkcji po krajach całego bloku. Co pono przedłużyło agonię systemu demoludów o parę lat, bo coś tam jednak policzyć się dzięki temu w ministerstwach dało.
    Noale dziś hajtek to nie są szafki z kilometrami kabli i setkami prostych układów scalonych. Skopiować w Rosji zaawansowanego procesora nie dadzą rady, bo nawet jak zajumają dokumentację, to polegną na procesie.
    Więc kradną, tłuką te swoje orlany i będą je tłuc, tu wyjątkowo awalokasia się nie myli, im się te drony i rakiety nie pokończą. Ino że to nie jest oznaka potęgi, a desperacji.

  200. @jesus
    Czyli nie dość że Kolonko, to jeszcze w 2013 (a więc niezbyt ostatnio).

    @aldek
    „pakowali naprawdę duże zasoby w rozkminę, jak działa wykradziony zachodni szpej. ”

    PRZECIEŻ O TYM JEST NOTKA.

    „u wyjątkowo awalokasia się nie myli, im się te drony i rakiety nie pokończą”

    Owszem, ale prymitywne i jednak niskoseryjne (bo robione manufakturowo). Co ma to znaczenie, że Rosja nie może codziennie odpalać stu tomahawków, jak to zdarzało się Amerykanom w walce ze słabszymi przeciwnikami. Zachodnim pociskom podajesz współrzędne celu (ew. markujesz do laserem, itd) i już same se nawigują. Rosyjskim trzeba wgrywać trasę.

    Są więc oczywiście śmiercionośne, ale już by nie było Ukrainy, gdyby nie były takie prymitywne (oraz gdyby je mogli seryjnie produkować).

  201. E tam, gdyby to pisało Awal dałoby odnośnik do chińskiego źródła po chińsku bez źródła z którego je uzyskało. Pokazując czytelniczkom jak łatwo zwykłym chinkom omiąć restrykcje eksportowe Bidena. Nie każdej się co prawda udaje, tu ciężarna w procesory chodziła niedostatecznie ociężale co wzbudziło podejrzliwość. Ale skoro wykrywa się takie zdarzenia to zanczy że są powszechne i potencjalnie każdy wagon ciężarnych jest wypełniony kontrabandą.

    https://news.mydrivers.com/1/876/876717.htm

  202. @wo
    „Są więc oczywiście śmiercionośne, ale już by nie było Ukrainy, gdyby nie były takie prymitywne (oraz gdyby je mogli seryjnie produkować).”

    Ja już sam nie wiem co gorsze dla Ukrainy, wroga rakieta która trafia w cel, czy taka co trafia w dowolny blok w promieniu 10km od celu (bo to była oryginalnie rakieta atomowa której targetem miała być grupa lotniskowcowa, tak jak ta wczoraj w Dnipro). Dla infrastruktury kraju pewnie to pierwsze byłoby gorsze ale dla mieszkańców to już nie jestem pewien.

    Inna sprawa że muszą mieć też jakieś celniejsze bo w końcu jakoś trafiają w te stacje trafo skoro tak często nie ma prądu. To nie są duże cele.

  203. @airborell & „Wielkie Węgry”

    Węgrzy na Słowacji itd: to wszystko jest pochodną dziedzictwa kieszonkowego imperium, trochę tak jak Polacy na np Zachodniej Ukrainie. Przy czym oni tam nadal funkcjonują (mam wrażenie) w mentalności „Bunt Żeligowskiego aka Wodzu prowadź nas na Kowno”. To co ich różni od nas to fakt, że 2WŚ była dla nich b łagodna vs my. Kara za sojusz z Hitlerem czy wspieranie holokaustu ograniczyła się do powrotu do granic z 1918 więc mają poczucie, że im uszło na sucho, a to pozwala im dalej kombinować, a to z Putinem, a to z Erdoganem. Stawiam dużą butelkę Tokaju, że jakby się Ukraina zawaliła i Putin doszedł do Karpat to Orban witałby Armię Czerwoną gulaszem i Tokajem oraz mapą Wielkich Węgier z papryki.

  204. @embercadero „Inna sprawa że muszą mieć też jakieś celniejsze”
    Myślałem, że kwestia odróżnienia pocisków balistycznych (np. Ch-22, czyli to co trafiło w blok w Dnipro) od manewrujących (a tych z kolei od dronów) została już odhaczona. Podstacje energetyczne i ogólnie infrastruktura jest atakowana pociskami manewrującymi (Ch-59) lub dronami.

  205. @wo
    „Tylko nie wiem po co mu ta maskarada”

    Po to, by móc w przebraniu „Kasi P.” atakować interlokutorów za „mansplaining” (https://ekskursje.pl/2022/12/odrobinka-optymizmu/#comment-33233). Bardzo brzydka manipulacja panie Awal, niegodna profesora UMCS.

    @jesus”
    „w góglach wciąż można znaleźć echa majaczeń Prezydenta Wszystkich Szczotek”

    Na marginesie… Parę notek wcześniej ktoś tu przy okazji Tomasz Lisa polecił podcast „Podcastex” (wielkie dzięki!), który poświęcił Lisowi dwa odcinki. Otóz panowie z Podcastexu zrobili również serię podsumowującą Maxa Kolonkę:
    https://anchor.fm/podcastex/episodes/ODCINEK-66-Mariusz-Max-Kolonko–cz–1-e1qiblm oraz
    https://anchor.fm/podcastex/episodes/ODCINEK-71-Mariusz-Max-Kolonko–cz–2-e1sjavf

    @wo pod poprzednią notką przyznał, że „lubi bekę” – no więc nie ma lepszej beki w internetach niż twórczość Mad Maxa.

  206. @sheik
    „Myślałem, że kwestia odróżnienia pocisków balistycznych (np. Ch-22, czyli to co trafiło w blok w Dnipro) od manewrujących (a tych z kolei od dronów) została już odhaczona.”

    Nie wiem jak kolega ale ja się nie znam na rakietach. A pierwsze zdanie w wiki mówi:

    Ch-22 Burja (ros.: Х-22 Burja (burza); kod NATO: AS-4 'Kitchen’) – radziecki, a później rosyjski, lotniczy kierowany pocisk manewrujący klasy powietrze-woda/ziemia dalekiego zasięgu.

    Więc podobno manewrujący.

  207. @embercadero:
    „Więc podobno manewrujący.”

    O tyle manewrujący, że w ostatniej fazie lotu może się naprowadzać na cel dajcy największe odbicie radarowe (co ma sens jak atakujesz grupę lotniskowca i zależy ci na trafieniu 'kurnika’ a nie jakiegoś okrętu osłony’. Zachodnie pociski manewrujące mogą podążać za rzeźbą terenu, zmieniać trasę lotu i zgrać dolot wielu pocisków na raz.

  208. @mnf
    „Po to, by móc w przebraniu „Kasi P.” atakować interlokutorów za „mansplaining” ”

    No tak, nie pomyślałem o tym. Czyli że następna ksywka to będzie Laquesha Chiang Al Yussuf?

  209. @embercadero „Nie wiem jak kolega ale ja się nie znam na rakietach. A pierwsze zdanie w wiki mówi”
    Ja również się nie znam, ale po prostu nie dało się o tym paru słów nie przeczytać tu czy tam przez te 11 miesięcy. Też najwyraźniej coś czytałeś, skoro wspomniałeś o lotniskowcach.
    Natomiast jak bardzo bym nie cenił i szanował polskiej wikipedii, wolę sprawdzać raczej w tej angielskiej.
    „The Kh-22 (Russian: Х-22; AS-4 'Kitchen’) is a large, long-range anti-ship missile”
    „The Kh-59 Ovod (Russian: Х-59 Овод 'Gadfly’; AS-13 'Kingbolt’) is a Russian TV-guided cruise missile”
    Ta pierwsza jest wielka (prawie 12m długości) ciężka (prawie 6t) i bardzo szybka (Vmax 4.6 Ma), czyli wystrzelona leci bardzo szybko na, upraszczając, azymut.
    Ta druga jest mniejsza i dużo wolniejsza (930kg, 5.7m, Mach 0.88), za to jest w stanie manewrować w trakcie lotu, dzięki czemu trafia dużo celniej w zadane współrzędne.

  210. @sheik
    No więc wyobraź sobie że na tyle jestem nieobyty w rakietach że o lotniskowcach jako o defaultowym zastosowaniu usłyszałem dzisiaj a i to dość przypadkiem. I nie przyszłoby mi do głowy że można wpaść na pomysł by celować w okręt rakietą balistyczną, nawet jeśli jakoś tam manewrującą przy spadaniu. Cały koncept faktycznie ma sens tylko jeśli to coś miałoby megatonę w głowicy, wtedy nieważne że spudłuje o kilometr (ale skoro tak to po cholerę to manewrowanie).

    Ale ja się nie znam na rakietach i w sumie nie chcę się poznawać. Zapamiętam żeby jakby co to zapytać ciebie.

  211. szanowny @wo – najmocniej przepraszam, może opacznie odczytałem notkę, ale piszesz w niej o kopiowaniu mikroczipów, które się już udać Sowietom nie mogło. A małpowanie IBM 360 w latach 60. to jeszcze jakoś ogarniali, te wszystkie Odry i piękne panie w białych kitlach z Polskich Kronik Filmowych to przecież z tego są.
    Kajam się więc i przechodzę na nasłuch.

  212. @aldek
    „A małpowanie IBM 360 w latach 60. to jeszcze jakoś ogarniali”

    Bo one nie były „mikro”. Nie były nawet „mini”, jak PDP-11 (którego Ruscy też jeszcze byli w stanie skopiować – a ja jeszcze zdążyłem pracować na rosyjskim klonie w czasach studenckich). W polecanej przeze mnie książce bardzo fajnie jest opisana różnica. Tamte układy scalone dawało się projektować przy pomocy zwykłego światła widzialnego, bo ich litografia nie schodziła jeszcze do rozmiaru pojedynczych nanometrów (a nawet mikrometrów).

    Zejście poniżej 200 nm wymaga coraz bardziej ekstremalnego ultrafioletu, w efekcie na polu bitwy zostało ze trzech liczących się graczy. Żaden rosyjski.

  213. @rakiety
    Rakiety do atakowania celów naziemnych zasadniczo dzielą się na balistyczne i manewrujące, przy czym te manewrujące są też różne.
    Kh-59 to taki pocisk typu cruise (podobny do amerykańskich Tomahawków) leci nisko, z prędkościami podobnymi do samolotów, manewrując po zadanej trasie i naprowadzając się na cel.
    A Kh-22 to takie trochę ogniwo pośrednie między rakietami balistycznymi a typowymi manewrującymi, leci wysoko na 12 km albo nawet ponad 25, zależy od trybu), ale tam leci w stabilnym locie, nie po krzywej balistycznej, a potem z tej wysokości spada, i to wtedy rozpędza się do tych ponad 4Ma.
    Ale niech mnie tu @rapierzyści korygują, o ile o pociskach cruise i balistycznych coś tam wiedziałem z dawniejszych zainteresowań, to o tych Kh-22 dowiedziałem się w ostatnim czasie dopiero.

  214. @Rosyjska dusza
    Z pamiętnika towarzysza Ribkowskiego, instruktora wydziału kadr miejskiego komitetu partii.

    9 grudnia: Nie odczuwam teraz szczególnych niedoborów żywności. Rano śniadanie – makaron, zupa z makaronem albo kasza z masłem i dwie szklanki słodkiej herbaty. W ciągu dnia obiad – kapuśniak albo zupa, na drugie codziennie jest mięso. Wczoraj na przykład jadłem szczawiową ze śmietaną, na drugie mielone z makaronem, dzisiaj zupę z kluskami, a na drugie była wieprzowina z duszoną kapustą.

    5 marca: Wyżywienie tu jest jak w czasie pokoju w dobrym domu wypoczynkowym. (…) Codziennie jest mięso – jagnięcina, wędliny, kurczaki, gęsi, indyk, kiełbasy; ryby – leszcz, śledź, stynka, i smażona, i gotowana, i w galarecie. Kawior, wędzone ryby, ser, paszteciki, kakao, kawa, herbata, 300 g białego i tyleż razowego pieczywa dziennie, 30 g masła i do tego po 50 g wina winogronowego, dobrego porto do obiadu i kolacji. Tak. Taki wypoczynek, w pobliżu frontu, przy długotrwałej blokadzie miasta, jest możliwy tylko u bolszewików, tylko przy radzieckiej władzy.

    Miejsce akcji: Leningrad. 1941-42. W ciągu tych trzech miesięcy zmarło z głodu ca 250 tys. ludzi, a w czasie oblężenia w sumie 600 tys.
    Oficjalna wersja, że to Niemcy, ale jak popatrzeć bliżej, sprawy się komplikują. Skąd głód? Bo zabrakło jedzenia. A skąd brak jedzenia? Towarzysze bolszewicy nie dowieźli na czas, choć mogli.

    Mark Sołonin Jak Związek Radziecki wygrał wojnę

  215. @MondayNF
    „Bardzo brzydka manipulacja panie Awal, niegodna profesora UMCS”

    No Pacz Pan, a ja myślałem, że ksiądz. Fajoski. Może były. Te kazania.

  216. @Obywatel:

    „Stawiam dużą butelkę Tokaju, że jakby się Ukraina zawaliła i Putin doszedł do Karpat to Orban witałby Armię Czerwoną gulaszem i Tokajem oraz mapą Wielkich Węgier z papryki”

    Tokaj się małą literą pisze. Poza tym tak, wizualizuję sobie to wciąganie węgierskiej flagi na Howerli albo przy źródle Cisy.

  217. @jugger „a ja myślałem, że ksiądz. Fajoski. Może były. Te kazania.”
    Zdecydowanie nie. W kazaniach nie ma linków do źródeł (tak, wiem, też nie klikam) za to są non sequitury namaszczone zdupywyjętyzmy w rodzaju: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.

  218. @WO

    „Owszem, ale prymitywne i jednak niskoseryjne (bo robione manufakturowo).”

    Casus Iranu pokazuje, że da się jakoś ogarnąć seryjną produkcję broni na średnim ale skutecznym poziomie. Iran pod presją konieczności całkiem sprawnie poradził sobie z produkcją broni, która daje mu element odstraszania (pociski balistyczne, a one są trudne w zwalczaniu jak pokazuje konflikt Jemeńsko-Saudyjski) plus pewne zdolności ofensywne (seryjne drony których zaletą jest niski koszt vs koszt ich zniszczenia*).

    Różnica między Iranem a Rosją (dlaczego to Rosja importuje) wynika, z tego, że Putin zawczasu nie przygotował się do konfliktu z Zachodem (skuteczne bo formalnie wszystkie decyzje podjęli w 2014). O ile (a na to wygląda) zaczną się do tego przygotowywać na serio to mają potencjał aby sobie analogiczne drony czy rakiety produkować seryjnie.

    To nie będzie już „druga armia świata” działająca na takich samych zasadach jak US czy Francja (czyli nie te wszystkie „combined operations” i inne sexy buzzwordy z amerykańskiej prasy wojskowej) ale spokojnie może to być „Iran na sterydach” czyli za duże aby mu coś realnie zrobić (jak Iranowi no i plus atomówki), za małe aby on nam (w sensie NATO) coś realnie zrobił, ale wystarczające duże (i zwłaszcza pozbawione skrupułów) aby raz na jakiś czas walnąć w jakąś rafinerię albo zinfiltrować/obalić rząd/zbudować partyzantkę w jakiejś Gruzji czy nawet Łotwie (holenderski samolot pasażerski już raz zestrzeli bez żadnych konsekwencji). Czyli coś jak Iran vs Izrael w Syrii/Libanie czy Saudowie w Jemenie.

    W grudniu RAND opublikował raport o tym jak NATO ma odpowiedzieć na taki właśnie „mały” atak i wolumen punktów i podpunktów oraz wątpliwości (mimo, że RAND sugeruje aby im twardo odpowiedzieć) daje podstawy do podejrzeń, że NATO długo się będzie zastanawiać czy jak Rosjanie wysadzą nam jakiś obiekt to trzeba jakoś odpowiadać. Czyli wypisz wymaluj case Iranu

    * „niski koszt vs koszt zniszczenia” -> to jest cecha „iranizacji” i ich przewagi vs US/NATO. Jak nie masz kasy na HIMARSY (i know how) to buduje się takie drony za parenaście k USD i wysyła się je setkami na te bloki czy rafinerie. Żadna obrona przeciwlotnicza, nawet z USA, nie jest w stanie (póki co) obronić się przed takim atakiem z powodów finansowych. A jak atakującemu jest wszystko jedno w co trafi (a jest), to nawet pojawia się pytanie po co ładować kasę w klon HIMARSa.

  219. @aldek
    jest sobie taki kanał na YT* – Asianometry – polecam zerknąć na film o sowieckiej komputeryzacji i dlaczego im nie wyszło:
    [https://www.youtube.com/watch?v=dnHdqPBrtH8]
    jest też świeży materiał pt. Jak półprzewodniki doprowadziły do ruiny DDR 😀
    Generalnie, bardzo polecam ten kanał, jak ktoś jest laikiem, ale chce się dowiedzieć nieco o produkcji „chipów” – fenomenalne źródło
    Łatwo potem popatrzeć na słowa czy to niektórych komentatorów tutaj, czy też ogólnie w internetach jak to rosja czy chiny mogą sobie poradzić z obejściem embarga na półprzewodniki typu chipset, procesor czy inszy kontroler
    *Ale bym sobie czytał książkę Gopodarza o imec, ASML, rozwoju VLSI i co nam z tego wyszło…

  220. @lupus – trochę liznąłem temat, interesowała mnie kiedyś wczesna komputeryzacja bloku sowieckiego, czyli akurat do tego momentu, który zaczął w notce opisywać szanowny Gospodarz.
    Kapitalne są amerykańskie wrażenia z wizyt w sowieckich centrach komputerowych na przełomie lat 50/60. Wspaniałe wizje, wysoki poziom teorii akademickiej i żałosny wykon połączony z niską stabilnością sieci elektrycznej (co w czasach gdy komputery zajmowały kilka pięter było ważne). Czyli wielkie plany, a rzeczywistość skrzeczy.
    Teraz to już nawet tych wielkich planów nie mają, zostało im tylko szmuglowanie podiwanionych czipów.
    Ja to bym książkę o polskim CEMI poczytał, żyją jeszcze ludzie, niestety na yt głównie mi wyrzuca pogaduchy z inżynierami jaki to ten radmor z dekoderem na cewkach nowoczesnym radiem był. A o komputerach to maławo.

  221. @Obywatel:
    Mignęło mi na YT „straszenie”, że Rosja gromadzi An-2 na lotniskach. I że zapewne chodzi o to, by je przerobić na drony z materiałami wybuchowymi. Zdezelowany An-2 jest prawie za darmo, a dla radaru obrony przeciwlotniczej wygląda podobnie do nowego, cennego śmigłowca bojowego. O celności można zapomnieć, ale obrona ma cel wyglądający na radarze poważnie i zmuszający do interwencji.

  222. @pak
    ” I że zapewne chodzi o to, by je przerobić na drony z materiałami wybuchowymi.”

    Rosja nie ma problemu z „latającymi obiektami”, ma problem z komputerem nawigacyjnym do tychże. To dlatego Ukraińcy potrafili przerobić szkoleniowe tupolewy na drony do atakowania daleko położonych celów – a Rosjanie musieli wstrzymać eksploatację Orlanów, bo zimą są bezużyteczne.

    Rosyjska elektronika „od zawsze” ma problem, o którym pisał kol. Aldek – że się psuje jak jest za ciepło, za zimno i za letnio. Ze studenckich czasów i kontaktów z tymi rosyjskimi klonami pamiętam anegdoty, że obsługujący to operator zasadzał wsad kart perforowanych, a potem w samych skarpetkach opuszczał pomieszczenie, bo się to wieszało od tupnięcia.

  223. On an almost unrelated note – czy Avtokartoschka nie powinna w pierwszej kolejności wdrożyć do produkcji pickupa, który na pace mógłby wozić większą ilość lokalnie, bo na terenie fabryki, wychodowanych ziemniaków przerobionych na bateryjki? To byłoby wręcz über-ekologiczne.

  224. @pak4

    Iran ogarnął to na przemysłową skalę ale oni mieli 40 lat i doświadczenie wojny z Irakiem. Dziś Rosja nie ma czasu więc musi iść na skróty jak te an-2 (choć w to nie wierzę) albo choćby używanie S300 jako rakiet do niszczenia celów naziemnych. Ale w perspektywie 15-20 lat – o ile reżim nie upadnie – to iranizacja jest możliwa (nawet właśnie z pomocą Iranu).

  225. „Iran ogarnął to na przemysłową skalę ale oni mieli 40 lat i doświadczenie wojny z Irakiem”

    Przemysłową? Przecież oni w dronach Shahed 136 używają holenderskich chipów z pralek, które przemycają w walizkach.

  226. @ irańskie drony

    Zdaje się, że po pierwszym szoku okazało się, że to żadna wunderwaffe. Shahedy są ślepe i powolne a Ukraińcy nauczyli się dość szybko sobie z nimi radzić. Irański odpowiednik Bayraktara Tb 2 przechwycili i złowili w jednym kawałku, pływający w morzu czarnym.

  227. @irańskie drony:
    Ale przecież z nimi nie chodzi o wysublimowaną technikę. Chodzi o to, co kiedyś było dowcipem o chińskich czołgach (uprasza się nie krytykować z perspektywy rapierów — to dowcip, nie analiza):
    „Dowolny amerykański pocisk przeciwpancerny niszczy dowolny chiński czołg.
    Chiński czołg jest tańszy niż najtańszy amerykański pocisk przeciwpancerny.”
    O to chodzi Shahedami — rakieta przeciwlotnicza może go zniszczyć, ale rakieta przeciwlotnicza jest droższa niż dron, który ma zniszczyć. Trochę to zmieniają Gepardy, bo one bazują na pociskach do działek, mimo wszystko jednak duża tanie drony angażują nieproporcjonalne co do kosztów środki ochrony przeciwlotniczej, których Ukraina w nadmiarze nie posiada.

  228. @pak4
    „O to chodzi Shahedami — rakieta przeciwlotnicza może go zniszczyć, ale rakieta przeciwlotnicza jest droższa niż dron, który ma zniszczyć.”

    To nie ma wielkiego znaczenia, dopóki masz zasoby pocisków przeciwlotniczych oraz zdolności do ich produkcji większe niż przeciwnik dronów, oraz dużo, dużo więcej kasy. Dla Zachodu (NATO) nie byłby to problem. Ale dla Ukrainy, tak. Bo zarówno zachodnie zasoby broni hi-tech są wydzielane niestety dość skąpo, wybiórczo, i w wielu wypadkach niezbyt chętnie, jak i zdolności do ich absorpcji przez Ukrainę są ograniczone. Poza tym, akurat w dziedzinie OPL Zachód nie ma faktycznie za dużo do zaoferowania, bo to jest ta dziedzina, którą zaniedbano, ufając w ogromną przewagę w powietrzu. Ukraińska OPL, zamieniając rosyjskie BUK-i na Hawki (jedyny system w miarę licznie dostępny sprzęt NATO, częściowo zresztą z demobilu) cofa się technologicznie o epokę lub dwie. Kilka NASAMS-ów i jeden IRIS-t wiosny nie uczynią. To już dużo bardziej pomagają dość liczne polskie ex-radziecki Osy i KUB-y. Do których również niestety nie ma nowych pocisków…

  229. Tymczasem prezydent Serbii zaczyna opowiadać takie oto herezje:
    „Dla nas Krym to Ukraina, Donbas to Ukraina. I tak zostanie”. (…)
    Moskwa, jak Vucić mówił już wcześniej, nastąpiła Belgradowi na odcisk choćby przez to, że mimo protestów wciąż próbuje werbować Serbów jako najemników Grupy Wagnera i posłużyć się nimi na froncie ukraińskim.
    Istotniejsze jest jednak to, że przywódca serbski podkreślił, iż większość jego rodaków za właściwą drogę dla ojczyzny uważa zbliżenie z Unią Europejską, a więc nie z Rosją. Najwidoczniej uznał, że ta ostatnia -coraz bardziej osamotniona i osłabiana wojną, którą sama wywołała – na protektora i sponsora nadaje się mniej.”
    Proszę się rozejść, tu nie ma żadnych piwotów! A wkrótce dostarczymy sojusznikom elektryczne Avtokartoszki i wszystko znów będzie dobrze.

  230. @sheik
    Tymczasem w Chorwacji: „To co Zachód robi w Ukrainie jest głęboko niemoralne, ponieważ nie jest to rozwiązanie problemu wojny”. A także: „To jasne, że Krym nigdy już nie będzie częścią Ukrainy” – mówi prezydent Milanović.

  231. Treść nie poszła, więc przepraszam za dwupost. To z tego twitterowego linka:

    1/ Jaka piękna katastrofa. 😀

    Oto Indyjskie rupie.
    Po zwiększeniu wymiany handlowej z Indiami o setki procent i rezygnacji z dolara na prośbę Kremla, rosyjskie firmy mają problem: rupie otrzymane za sprzedaż towarów indyjskim kontrahentom okazały się nie dużym problemem.

    2/Eksporterzy zgromadzili indyjską walutę, ale indyjski regulator nie zezwala na obrót nią na moskiewskiej giełdzie i przeliczanie jej na ruble, powiedział Kirill Pestov, dyrektor zarządzający ds. rozwoju biznesu giełdy w rozmowie z agencją Reuters.

    3/Według niego od połowy ubiegłego roku uczestnicy rynku walutowego byli zainteresowani sprzedażą rupii – do Indii napłynęła tania rosyjska ropa, a do końca roku dostawy wzrosły 33-krotnie. Ich wolumen – prawie 1,5 miliona baryłek dziennie – przekroczył łączny import z Iraku i Arabii Saudyjskiej.

    4/Ale w Moskwie nie da się sprzedać rupii. „Indyjskie przepisy walutowe ograniczają obieg i rozliczenia w rupiach poza Indiami i dotyczy to całego świata zewnętrznego” – wyjaśnił Pestov.

    5/Powiedział, że giełda moskiewska czeka na decyzje Centralnego Banku Indii w sprawie rozszerzenia internacjonalizacji rupii. Ale wciąż jest powolny.

    6/Bezpośrednie wykorzystywanie rupii – do importu – również okazało się trudne: handel z Indiami idzie w jednym kierunku. Dostawy indyjskich towarów do Rosji utknęły w martwym punkcie, w wyniku czego powstaje gigantyczna nierównowaga handlowa.

    7/Podczas gdy Indie importują towary o wartości 4-5 miliardów dolarów miesięcznie, ich eksport do Rosji sięga setek milionów, mówią analitycy Deutsche Bank. Co więcej, w okresie styczeń-wrzesień ubiegłego roku dostawy spadły nawet o 14%.

    8/ Rozumiecie sytuację? 😀
    Rosja ma skarbce pełne indyjskiej waluty której Indie nie chcą wymienić na coraz bardziej śmieciowego rubla. To zmusi Rosję do zakupów w Indiach i tylko Indiach za tę kasę… Ale za takie kwoty to nawet nie wiadomo co kupić z Indii… Ojej jak cudownie 😀

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.