To była miłość od pierwszej strony. Zbiór opowiadań Piotra Kofty „Lejek” podbił moje serce na samym początku – opowiadaniem „Krowa na szczycie pagórka”, które zaczyna się od wspomnienia premiery fikcyjnego magazynu literackiego „Flaki” z 1991.
Takiego magazynu oczywiście nie było, nie było więc też jego premiery. Ale mógł być, a ona też mogła być. Kofta gromadzi tu najrozmaitsze ekscesy faktycznie towarzyszące wówczas podobnym imprezom, jako to spirytus „Royal” rozcieńczany kranówką albo jakieś zioło, garściami rozdawane przez jego hodowcę. Tak by(wa)ło!
Nie lubię wylansowanego przez Olgę Drendę określenia „duchologia”, ale pasuje do tych opowiadań. Według samej Drendy to „rzeczywistość nawiedzana przez historię” oraz „opowiadanie o przełomie lat 80. i 90. przez pryzmat przedmiotów i obyczajów”.
Opowiadania pisane są z perspektywy współczesnej, ale przedmioty i obyczaje z okresu transformacji przewijają się w nich co chwila. Cały ten tomik to przede wszystkim nawiązanie do tego, co wówczas było modne w polskiej fantastyce (ale dopóki Sapkowski nie przyszedł i nie nakrył wszystkich kapeluszem).
Kilka opowiadań trzyma się konwencji lansowanej wtedy przez Parowskiego „fantastyki religijnej”. Jedno z nich, „Dwie wersje tej historii” mogłoby spokojnie wyjść z klawiatury Marka S. Huberatha.
Inne, „Poniżej słów” przypomina późną fantastykę socjologiczną (i mogłoby się ukazać 40 lat temu w „Młodym Techniku”). Każde opowiadanie z tego tomiku można przypisać do jakiegoś gatunku, przed czym się jednak powstrzymam, bo w paru przypadkach byłby to spojler. Nawiązania są tak silne, że nie mogłem się powstrzymać przed klasyfikacjami typu „wczesny Dukaj” / „późny Szostak”.
Za każdym razem są to gatunki modne 30-40 lat temu, w większości zapomniane. Czy ktoś dzisiaj jeszcze uprawia fantastykę religijną?
Kofta nie tyle poddaje te gatunki pastiszowi, co nawiązuje do nich już z bagażem doświadczeń 50-latka, co to sam niejedną książkę recenzował. Najlepiej to widać na przykładzie bodajże najlepszego w tomiku utworu, „Piszę opowiadanie o Bułgarach”.
Jego bohater wspomina, jak 30 lat temu, zakuwając na studiach do egzaminu o historii Słowian, wpadł na pomysł opowieści o Bułgarze, który w XVII wieku wyrusza do Rzymu, gdzie chce spotkać papieża. Gdyby taki utwór wtedy naprawdę powstał, odwróciłby losy polskiej popkultury – autora kuszono by sutymi zaliczkami, żeby tylko dopisał kolejne tomy, a w netfliksowej superprodukcji Henry Cavill mruczałby po bułgarsku „hmmm…”.
Bohater dumał o swoim pomyśle przez dalsze 30. lat, od czasu do czasu wędrując przez te same krainy, spotykając prawdziwych Bułgarów – i im więcej o tym wszystkim wiedział, tym bardziej mu się to wydawało beznadziejnie słabe. Prapoczątki utworu zmarły więc śmiercią duchologiczną – pogrzebane na dyskietkach, których dziś nie ma na czym odczytać.
Krytycy piszący o tym tomiku często wyciągają cytaty z opowiadań pisanych w pierwszej osobie, jakby to były cytaty z Kofty o Kofcie. To ryzykowne, ich narrator jest przecież konsekwentnie bezimienny, przeżywa też przygody, których prawdziwy Kofta nie mógłby przeżyć (czasem literalnie).
Bohater tych opowiadań (zakładając, że to jest ta sama osoba) przez 30 lat pracował jako tłumacz i „dziennikarz z działu kultury”. Niby łączy go to z Koftą, ale skoro skądinąd ma on tak przepotężny sex appeal, że napotkane kobiety natychmiast zaczynają z nim flirtować powiedziałbym raczej, że to też duchologiczny hołd dla ówczesnej fantastyki – w czasach dolnego Ziemkiewicza i Lewandowskiego łupanego była to popularna konstrukcja fabularna.
Tomik ten oceniam więc przede wszystkim jako hołd dla popkultury sprzed 30-40 lat, ale napisanej porządnie. Taki jakby remake w 4K i dolby surround.
Duchologicznych hołdów jest tu więcej. Bohater opowiadania o Bułgarach wspomina na przykład machinalnie, że kupił 40 lat temu „w Domu Książki w Wyszkowie” „trzykrotnie przecenioną” płytę z bułgarskimi chórami cerkiewnymi.
Prawdopodobnie chodzi o „Le Mystere des Voix Bulgares”, kompilację nagrań z Radia Sofia, która wywarła potężny wpływ na muzykę lat 80. i 90. zwłaszcza gdy Peter Murphy z „Bauhausu” podarował kasetę z „trzecią lub czwartą kopią” tej płyty Ivo Watts-Russellowi z wytwórni 4AD, który usiłował odtworzyć bułgarskie brzmienie projektami takimi jak „This Mortal Coil”.
Płyta inspirowała także soundtracki „Ghost In The Shell” i „Xeny Wojowniczej Księżniczki”. Słowem, kto żył w tamtych czasach, ten usłyszał coś inspirowanego nagraniami z Radia Sofia, nawet jeśli o tym nie wiedział.
Takich duchologicznych smaczków jest tu więcej. Sam Kofta, gdy go o to zapytałem, zarzeka się, że wyszło mu to niechcący – i ja w to nawet wierzę, po prostu chłonął wtedy popkulturę tak jak się ją chłonie w młodości, nie zastanawiając się jeszcze nad tym za bardzo, ale zapamiętując każdą stronę, każdy dźwięk, każdy kadr.
To znakomita lektura dla każdego, kto wtedy czytał fantastykę. Albo oglądał „Xenę”. Albo słuchał Cocteau Twins. Czyli dla większości PT blogobywalców.
@Czy ktoś dzisiaj jeszcze uprawia fantastykę religijną?
Wojciech Szyda?
„Le Mystere des Voix Bulgares” vs „Ghost in the Shell”
Ja pierdziu, faktycznie!
Dzięki:)
@fantastyka religijna
Próbowałem wyszukać coś po angielsku, z ostatnich dwóch, trzech lat, ale Google-Fu mnie zawiodło. Dla mnie to zawsze była po prostu kolejna, nieostro zdefiniowana, odmiana speculative fiction. I miałem wrażenie, że jej popularność w Polsce wynikała z postrzegania przez autorów jako bardziej 'literackiej’ wersji fantastyki. To się publikuje w czasopismach, więc to się powinno pisać, no i w konsekwencji to się publikuje w czasopismach…
Duchologia to nie po prostu 'hauntology’ Derridy?
„Le Mystere des Voix Bulgares” – musi być dobre jeśli David Bowie kazał to sobie puścić na własnym ślubie.
@ Voix Bulgares
Oprócz 4AD, także Kate Bush.
[Której krąg słuchaczy nie pokrywał się z kręgiem wielbicieli Cocteau Twins, a zatem: rezonans był naprawdę szeroki]
@fantastyka religijna
@Czerwony Ordowik
„jej popularność w Polsce wynikała z postrzegania przez autorów jako bardziej 'literackiej’ wersji fantastyki”
Jej popularność brała się bardziej z tego, że w latach 80. religia stała w Polsce na wysokiej kulturowej półce, a mitologia chrześcijańska (np. w wierszach Herberta czy na płycie „Raj” Kaczmarskiego/Gintrowskiego/Łapińskiego) była interpretacyjno-symbolicznym kluczem do świata. Wynikało to trochę z walki z komuną, trochę z janopawlizmu, a trochę z braku czasu od XVIII w. na to, żeby sie otrząsnąć z rodzimej mitologii (katolickiej). Kiedy zaczęliśmy sie otrząsać, „fantastyka religijna” (w tamtym wąskim sensie*) zaniknęła, a religia zeszła na półkę Licheń.
[*no bo tak szerzej, to nawybitniejszym polskim twórcą fantastyki religijnej jest Stanisław Lem; jego teogonie i teodycee są niedoścignione]
Huberatha pamiętam, bo miałem z nim zajęcia i wpis w indeksie. Typowa „młoda prawica” z przełomu wieków, z której chyba nic już nie zostało. Albo zeżarł ich PiS, albo PO, albo skończyli w konfie, albo się wycofali.
W sumie ciekawe, tyle było tej prawicowej fantastyki, a wszystkich nakrył czapką lewak/libek/postępak Sapkowski. Choć i tak wolę Brzezińską.
Czy Sapkowski nadal jest „postępowy”? Wg kryteriów roku 1990 na pewno był, ale minęło już ćwierć wieku.
@rw
Nie żebym była jakimś rzecznikiem fandomu, poza tym Sapek niespecjalnie wiele teraz pisze, ale mam wrażenie, że konsensus jest taki, że tak, dalej jest postępowy.
…
Co może wiele mówić o fantastyce i polskim społeczeństwie.
Bułgarskie głosy to Dead Can Dance a nie Cocteau Twins.
@rw
Nawet gdyby nie ewoluował od lat 90-tych to i tak będzie bardziej progresywny od polskiej średniej.
@Wojciech Czapliński
Obie panie, i pani Lisa, i pani Elisabeth, były pod wpływem.
(„It was only after more than ten years that the 4AD label reissued the album, reaching a whole new audience already enchanted by the unparalleled, otherworldly voices of singers Elizabeth Fraser (Cocteau Twins) and Lisa Gerrard (Dead Can Dance), who were already under contract there.”
https://www.hummelmusic.sk/index.php?product=884388722859-Mystery-Of-The-Bulgarian-Voices-SAC–
„Once described as “the voice of God,” Fraser’s singing has an otherworldly quality that betrays convention and ensures that no comparison with her to other singers ever feels satisfactory. Coaxed out by Grant, she reveals that her vocal style was greatly influenced by the a cappella recordings of Bulgarian folk singers. After coming across the cassette of Le Mystère des Voix Bulgares, Fraser decided that she would learn it by heart and that it would be her “teacher and her home.” These Bulgarian women sing melodies that sound like they come from an era long gone, full of spiritual power that pang with religious authority, akin to the Muslim call to prayer or hymns sung by choirs in medieval cathedrals. After a single listen, the lineage between their songs and Fraser’s celestial, intricate harmonies becomes abundantly clear. They could explain her willingness to sing sounds of her own creation rather than words, as she sought to give her own vocals a similar aura of divinity.”
link to drownedinsound.com)
@ergonauta
Rzekłbym, że ten wpływ u pani Lisy był bardzo oczywisty, zaś u pani Elisabeth bardzo subtelny 🙂
@wcz
„Bułgarskie głosy to Dead Can Dance a nie Cocteau Twins.”
Why not both?
@ololo
„Nie żebym była”
Offtopicznie – ok, przez jakiś czas może będę pamiętać o używaniu żeńskich końcówek, ale kurna ludzie czy musicie tak utrudniać zapamiętywanie genderu, co złego w łopatologicznych ksywkach typu „Jaś” czy „Małgosia”.
@Czerwony Ordowik
(fantastyka religijna) „Próbowałem wyszukać coś po angielsku”
Najnowszą rzeczą, którą kojarzę jest nieukończony cykl sprzed ok 15 lat „A Dirge for Prester John” Catherynne M. Valente, u nas ukazał się tylko pierwszy tom „Domostwo błogosławionych”. Autorka bierze na warsztat dawną teorię spiskową o królestwie księdza Jana na zasadzie „a gdyby tak to faktycznie istniało” i jedzie po bandzie, uwzględniając choćby te wszystkie dziwaczne stwory, które miały tam istnieć.
@rw
'Czy Sapkowski nadal jest „postępowy”?’
To zależy. Jakiś czas temu wróciłem do wywiadu Beresia z ASem i konstatacja jest taka: pod względem światopoglądowym Sapkowski nadal jest postępowy, pod względem ekonomii wychodzi z niego Balcerowicz łupany. Pewnie kojarzysz wypowiedź Sapkowskiego (przywołuję z pamięci), że możemy jeździć niemieckimi samochodami, chodzić w chińskich klapkach, ale kulturę powinniśmy mieć własną. Background tego cytatu jest taki, że wcześniej Sapek wielokrotnie mówi, że wszystko trzeba prywatyzować, ciąć wydatki państwa etc. Pod koniec wywiadu Bereś go dociska i pyta, czy jednak jest pewien swojego liberalizmu. No i tu Sapkowski w końcu na chwilę się łamie, a potem pada właśnie ten tekst o własnej kulturze.
@wo
'co złego w łopatologicznych ksywkach typu „Jaś” czy „Małgosia”’
Kilka znajomych kobiet zwierzyło mi się, że używanie jednoznacznie żeńskich nicków w internecie to prosta droga do oglądania 'red flags’ w ilościach godnych radzieckiej olimpiady. Nie żeby tutaj oczywiście, ale anegdotycznie podobno dobry nawyk.
@czo
„Nie żeby tutaj oczywiście”
Ach, ale z kolei za to rozumiem, że komuś może zależeć na spójności ksywkowej na różnych platformach. To wystarczające wyjaśnienie, dziękuję. Proszę więc tylko o wyrozumiałość w razie misgenderowania, za parę dni po prostu mogę zapomnieć.
@wo @czerwony ordowik
Proza życia jest taka, że jest to ksywka wymyślona pod koniec podstawówki, więc mam ją bagatela 20 lat. Przyzwyczajam się do rzeczy.
A misgenderują mnie ludzie „w realu” (i to jeszcze per „chłopczyku” nie „proszę pana”) także to nie jest moje pierwsze rodeo.
@Wojciech Czapliński
„u pani Elisabeth bardzo subtelny”
Głos pani Elizabeth jest recypientem wielu dopływów (od pani Niny do pana Vana, od pani Edith po pana Tima), więc wszystkie bardzo w nim subtelnieją. 🙂
link to music.apple.com
@unierad
„No i tu Sapkowski w końcu na chwilę się łamie, a potem pada właśnie ten tekst o własnej kulturze.”
W obronie Sapkowskiego powiem, ze on ma skłonność do hiperboli, zwłaszcza w konstrukcjach pozornego zaprzeczenia. W rozmowie z foliarzem mógłby na przykład powiedzieć „ziemia niech sobie będzie płaska, ale przyzna pan chociaż że szczepionki działają”. To oczywiście nie oznaczałoby twierdzenia że ziemia jest płaska, po prostu to figura retoryczna. Z góry można założyć, że gdy AS mówi „niech sobie będzie X, ale przecież Y”, serio deklaruje tylko Y.
Jego bohaterowie też lubią sięgać po pozorne zaprzeczenie, a gdy ktoś się czepia „przecież przed chwilą powiedziałeś że X”, pada czasem riposta jak w „Narrenturmie”, „nie bądź kurwa taki Bernardo Gui”.
„Le Mystere des Voix Bulgares”
Dzięki, nie znałem.
@janekr
„Czy ktoś dzisiaj jeszcze uprawia fantastykę religijną?”
Nie wiem jak z książkowymi premierami, ale jeśli rozumieć termin szeroko to w popkulturze filmowej nadal się kręci. Dopiero co była premiera drugiej Duny, aż zbyt dosłowna. Kolejne części Gwiezdnych Wojen to właściwie religijna fantasy. Świat Tolkiena przecież to też religijna historia. A to tylko te głośniejsze.
A z tegorocznych nominacji do Hugo „The Saint of Bright Doors” Vajry Chandrasekery, tylko to indyjska fantastyka religijna oczywiście.
No ale szeroka definicja szeroką definicją, a polska fantastyka religijna lat 90. to jednak bardzo specyficzny gatunek, czyli fantastyka pisana z pozycji ultrakatolickich.
@„Czy ktoś dzisiaj jeszcze uprawia fantastykę religijną?”
Cały czas jest – niestety – czytany Jacek Piekara, a jego „Cykl inkwizytorski” jest cały czas pisany. Czwarta część „Płomienia i krzyża” wyszła równo rok temu. Bohater cyklu – Mordimer to taka chrześcijańska wersja pogańskiego Wiedźmina. Piekara sytuuje się pokoleniowo między Sapkowskim a Dukajem (który też zaczynał jako religijny fantasta „Złotą galerą”), ale ten cykl jest taki dość dziaderski.
@„Le Mystere des Voix Bulgares”
Dziś już nie pamiętam jak pokrętnymi drogami trafiłem na ten album. To świetna muzyka i ma poczesne miejsce w moich zbiorach.
@”Lejek…” Piotra Kofty
Po raz kolejny zaskoczony jestem, że taka literacka nowość jest na legimi.pl. Dziękuję WO za polecenie! Bezpłatny kod z biblioteki miejskiej do tej strony oszczędzi mi czasu, miejsca na półce i kilkudziesięciu złotych.
Fantastyka religijna to też trylogia „Mroczne materie” Pullmana – książki sprzed 30 lat, ale był film, a jest całkiem świeży i nie najgorszy serial.
@Pullman – tyle, że u niego to z pozycji dokładnie przeciwnych, niż te w polskiej fantastyce religijnej, i za to go lubimy. A sam Pullman zresztą OIDP deklaruje się jako ateista.
Mi też ten wpis pozwolił zatrybić ów ciąg kulturowy od Le Mystere… Ja akurat poznałem go w kolejności: 1. Xena, 2. GitS, 3. Dead Can Dance, 4. Le Mysterie. Z tej listy wiedziałem tylko, że „Kaval sviri” zainspirował Xenę. Między 2. i 4. zauważyłem podobieństwo od razu praktycznie, ale zawsze zakładałem, że to jest akcydentalna konwergencja, coś jak katany do szabli, bo i tu, i tu wielogłos a capella ze sznytem ludowym, ot, przypadek.
Ten wpływ na japońską kinematografię idzie głębiej, bo „Powrót do marzeń” (1991) od studia Ghibli ma w soundtracku już bezpośrednio utwory z Le Mysterie, a o fascynacji wschodnioeuropejską muzyką ludową mówi jeden z bohaterów. Teraz już rozumiem skąd się to tam w ogóle wzięło. Swoją drogą, bardzo dobry, nieoczywisty dramat obyczajowy, w Europie taki scenariusz byłby kanwą niszowego filmu aktorskiego do wysłania na festiwal, a Japończycy zrobili z niego blockbusterowe anime.
@ergonauta
i fantastyka religijna
Cały czas jest – niestety – czytany Jacek Piekara, a jego „Cykl inkwizytorski” jest cały czas pisany. Czwarta część „Płomienia i krzyża” wyszła równo rok temu. Bohater cyklu – Mordimer to taka chrześcijańska wersja pogańskiego Wiedźmina. Piekara sytuuje się pokoleniowo między Sapkowskim a Dukajem (który też zaczynał jako religijny fantasta „Złotą galerą”), ale ten cykl jest taki dość dziaderski.
Ten cykl jest denny, nie dziaderski (jedno drugiego nie wyklucza oczywiście). Religijność w tym jest taka, że bohater jest inkwizytorem. Ale to jest religijność na talim poziomie, jak w powieści o walce z terrorystami, bo oni sie uważają za wysłanników Allaha. W tym sensie prawie wszystko może być religijne (bo ktś tam sie przeżegnał).
Mroczne materie Pullmana są religijne, bo tam sie wszystko (praeoie) wokół religii kręci. Nie podoba sie ta religia autorowi, ale faktu to nie zmienia. W Narnii sie autorowi podoba, ale to tylko szczegół.
U Pratchetta często zdarzają sie boskie interwencje w losy ludzi (stąd np. bardzo porządnie uziemiony dach biblioteki, żeby gromy rażące filozowfów odprpwadzać) – ale czy to jest literatura religijna?
Mam wrażenie, że przynajmniej niektótrym piszącym chodzi naprawdę o literaturę prokatolicką – jak u przywoływanego Huberatha. Ale już Ziemkiewisza Szosa na Zaleszczyki jest raczej antykościelna…
@pewuc
'Mam wrażenie, że przynajmniej niektótrym piszącym chodzi naprawdę o literaturę prokatolicką’
No właśnie dlatego uważam, że to bardzo słabo definiowalny podgatunek. Dla jednego to będzie nawet Tolkien czy Narnia (no to i dorzućmy tam Lovecrafta, why not?), dla innego najntisowe polskie wizje piekła jako obozu koncentracyjnego czy inne jawnogrzesznice.
Moje pierwsze skojarzenie to raczej klimaty 'Dziewięć miliardów imion Boga’ Clarke’a. Czy 'Siedemdziesiąt dwie litery’ Teda Chianga.
Pamiętam jak przez mgłę, lata 90te, chyba Nowa Fantastyka (na 90%), opowiadanie lub minipowieść, motyw przewodni: 'Bóg rozdzielił się na ileś tam dusz i teraz na świecie żyje kilku sprawiedliwych/wybranych.’ Całość w klimatach kabały i mistycyzmu. Za nic nie mogę znaleźć.
Oj, dzięki. Chodziło mi o Jawnogrzesznicę, a nie o Szosę na Zaleszczyki. Chociaż i Szosa w religijnym nurcie
„trzykrotnie przecenioną płytę z bułgarskimi chórami cerkiewnymi” Prawdopodobnie chodzi o „Le Mystere des Voix Bulgares”,
Mi się jednak skojarzło (trzykrotnie przecenione) z płytami Bałkantonu. La Mystere to nie były chóry cerkiewne, tylko opracowana na ich wzór muzyka ludowa.
Panie Wojciechu, w akapicie o kompilacji „Le Mystere des Voix Bulgares”, KO zamieniłaby „potężne brzmienie” na „duży wpływ” ale się nie upiera bo może tak właśnie było z tym brzmieniem.
@pewuc
„Mam wrażenie, że przynajmniej niektótrym piszącym chodzi naprawdę o literaturę prokatolicką – jak u przywoływanego Huberatha.”
No bo chyba tak właśnie zdefiniowana „fantastyka religijna” dominowała w „Nowej Fantastyce” i okolicach w latach 90?
@ausir
Generalnie tak, bo Maciek Parowski narzucał taki styl, zresztą Oramus też. Dlatego przyjmował teksty o odpowiedniej wymowie i promujące wartości (właściwie Wartości). O Złotej galerze Dukaja ktoś na jakimś panelu zasugerował, że nie jest ona chrześvijańska, bo z niej wynikało, że wszyscy będąpotępieni. Znaczy: wszyscy. Zero zbawionych. Parowski strasznie się wił scholastycznie, żeby pokazać, że jednak nie. Nie miał wyjścia, tekst mu się spodobał, więc musiał być chrześvijański (skoro już o religii traktował)
@Czy ktoś dzisiaj jeszcze uprawia fantastykę religijną?
Śp. Kossakowska miała cały cykl. Wybitny interpreter Michał Golkowski plagiatuje ostatnio Piekarę, ale nie wiem z jakim skutkiem, bo nie czytałem. Jednemu i drugiemu zrobili nawet ostatnio z tego gry. W tekstach kultury innych niż beletrystyka (czy scenariusz jest beletrystyką, czy tekstem użytkowym? nie wiem) trzyma się dość mocno.
@czerwony ordowik
„Dla mnie to zawsze była po prostu kolejna, nieostro zdefiniowana, odmiana speculative fiction. Dla mnie to zawsze była po prostu kolejna, nieostro zdefiniowana, odmiana speculative fiction.”
Dla mnie to zawsze była odmiana realizmu magicznego/urban fantasy. Gaiman nie potrafił pisać w innym gatunku niż fantastyka religijna. PKD napisał z Zelaznym (jako konsultantem naukowym) speculative fiction o katolicyzmie – śmiechom nie było końca.
@bokononowicz
Różnica trochę w tym, że ultrakatoliccy autorzy ze stajni Parowskiego (tworzący to, co w polskich latach 90. określano jako „fantastykę religijną”) nie uważali za fantastykę tych wszystkich elementów religii samych w sobie, a tylko ich konkretną manifestację w świecie przedstawionym utworu.
@pewuc
„Religijność w tym jest taka, że bohater jest inkwizytorem.”
No jednak nie tylko. Przełożony tego inkwizytora to biskup z Cesarstwa powstałego z Rzymu podbitego przez Chrystusa, który po zejściu z krzyża wybrał plan B: nie umarł i zmartwychwstał, lecz podjął dzieło zemsty i karania niedowiarków, poczawszy od puszczenia z dymem Jerozolimy (taki mokry sen prawackiego katolika). Inkwizytor walczy nie tylko z demonami, czarami itp., ale także z intrygami wewnątrz kościoła, a sam Chrystus wciąż jest obecny, tyle że – jak sie okazuje – znajduje się w śpiączce (swoisty wariant gott ist tot), no i coś tam jeszcze jest z krwią aniołów, ale nie mam siły tego zgłębiać. W każdym razie rozmaite okropne rzeczy dzieją się u Piekary po to, by wprowadzić nowe wartości chrześcijańskie. Okropnie jest to napisane, na siłę ciągnięte, ale głównie uderza mnie dziaderskość.
@ergonauta
Wiesz, łatwo zauważyć, że w kanonicznej wersji Jezus umarł za nasze grzechu, a inkwizytorzy i tak działali, tropili demony itd, a intrygi wewnątrzkościelne też kwitły. Tak że ten nieumierający Jezus to tylko taki dodatek urozmaicający setup. Piekara pisze dość marnie, moim zdaniem ten inkwizytor był mu potrzebny, żeby załapać się na fantastykę religijną.
No ale nie będę się dalej wypowiadał, bo dużo nie czytałem (prawdę mówiąc b. mało czytałem, bo i po co). Ale wiem, że ma/miał fanów.
@pewuc
„Piekara pisze dość marnie”
Pełna zgoda.
„moim zdaniem ten inkwizytor był mu potrzebny, żeby załapać się na fantastykę religijną”
A moim zdaniem – na odwrót: fantazjował religijnie, a charakter tych wyobrażeń stworzył inkwizytora. Takie uosobienie fantazji.
ergonauta
„A moim zdaniem – na odwrót: fantazjował religijnie, a charakter tych wyobrażeń stworzył inkwizytora.”
Fantazjował o seksie i przemocy, ale akurat gra Inkwizytorem a nie esesmanem.
@ergonauta @rpyzel
Inkwizytor
Liczni naśladowcy Sapkowskiego popełniają ten sam błąd klonując Geralta po raz n-ty. Skupiają się na akcji i 'zaczepistości’ bohatera zapomijając o najważniejszym: humanistycznym przesłaniu całości sagi. Może i wiedźmin jakiś bardzo łok nie jest, ale na miejsce w Hall of Fame zasłużył.
A co do Piekary, jak długo jeszcze można wyciskać kolejne krople wody ze swojego cyklu powieściowego, kiedy trzeba już posiłkować się motywami z Łorhamera 40kilo?
@ Czerwony Ordowik
Ogólnie u Sapkowskiego coś się w tych książkach dzieje poza chędożeniem potworów i sieczeniem elfich lasek, czy tam na odwrót.
Są parodie i trawestacje różnych utworów, czasem mniej zabawne, czasem bardziej. Jest wspomniany wątek humanistyczny. Jest jakaś intryga. Jest całkiem ciekawy wątek przemian społecznych z, powiedzmy, feudalnego renesansowo-późnośredniowiecznego społeczeństwa w Nilfgaard (który już bardziej pachnie Oświeceniem). Świat się kurczy i zmienia, ale nie w sposób tanio apokaliptyczny, jak czasem w fantasy bywa, tylko w tle, cosik jak u Tolkiena.
Nie muszę od razu twierdzić, że to jest jakaś genialna literatura, ale przynajmniej coś autor ma do przekazania. A zresztą, pulpowe książki o chodzeniu i tłuczeniu złoli też można napisać tak, żeby były ciekawe (jako fan Marthy Wells i jej cyklu o Murderbocie uważam to za słuszne i chwalebne), ale można je też napisać tak, że całe to prucie flaków i szczęk łamanie robi wrażenie pisanego z przymusu, „żeby było”. Krew się leje, głowy latają, a czytelnik się głównie nudzi. W post-LLMowej rzeczywistości: GPT mogłoby takie książki a’la Piekara pisać.
@Sapkowski jako libek
Czy w Sadze nie było wątku z pochwałą interwencjonizmu państwowego o tym, jak Nilfgaard kolonizuje Północ gospodarczo, zalewając ja tanimi produktami? Tzn. pamiętam coś takiego z wypowiedzi bohaterów, na samą fabułę to raczej nie wpływało.
P.S. Od dawna logowałem się tutaj przy użyciu Facebooka, od wczoraj wyskakuje błąd.
@rpyzel
„akurat gra Inkwizytorem a nie esesmanem”
Brzmi jak wyimek z psychoanalizy wielu postaci znanych z historii Kościoła Katolickiego, a na pewno również wielu anonimowych funkcjonariuszy tej instytucji (kk-manów i kk-manek).
Zresztą, jest podgatunek „fantastyki religijnej” skierowany w tę stronę (na szczęście nie sami przemocowi grafomani są w tej szufladce):
link to pl.wikipedia.org
@wo
„W obronie Sapkowskiego powiem, ze on ma skłonność do hiperboli”
Tak, ale nie sądzę, żeby w tym przypadku hiperbolizował. Sapkowski w tym wywiadzie w kilku miejscach mówi o swoim liberalizmie. Mnie to zresztą nie dziwi, przecież był zawodowym handlowcem zanim zaczął pisać Wiedźmina.
@fantastyka religijna i Parowski
Skoro temat poszybował w dawne czasy, warto wspomnieć o jeszcze jednym dziele polskiej religijnej fantastyki, które z Parowskim akurat nie miało nic wspólnego. Chodzi oczywiście o „Gar’Ingawi” Borkowskiej z 1988 roku. Dużo lepsza rzecz niż te wszystkie późniejsze prawicowe „wynalazki”.
@Piekara
Prawdziwy dramat polskiej fantastyki polega na tych, że każda dyskusja musi zahaczyć o „dziadów polskiej fantastyki”. Dlaczego? Tak, wiem, oni nadal się dobrze sprzedają, ale na podobnej zasadzie w muzyce dobrze sprzedaje się Zenek Martyniuk. Czy to powód, żeby każdą dyskusję muzyczną sprowadzać do disco polo?
Tymczasem Marcin Zwierzchowski ostatnio polecał zbiór opowiadań „Dropie” Natalki Suszczyńskiej nazywając go kapitalizmpunkiem, gdzie za pomocą fantastycznej konwencji autorka rozprawia się naszą rzeczywistością śmieciówek, patodeweloperki i tym podobnych problemów. Chociaż to książka sprzed 5 lat, dopiero niedawno o niej usłyszałem, bo niby skąd, skoro zawsze fajniej dyskutuje się o „dziadersach”.
@Sapkowski
Sapkowski to żywy klasyk literatury. Choćby miewał najniepoprawniejsze moralnie poglądy i wyznawał jakieś kompromitujące wartości (jak np. Sienkiewicz), jest pierwszorzędnym pisarzem, wybornym stylistą, erudytą potrafiącym zrobić z tego wybitny pisarski użytek (jak np. Lem), znakomitym prozaikiem w skali wykraczającej poza literaturę fantastyczną i poza rzeczywistość społeczno-polityczną. Porafrazując: może i Ziemia jest płaska, może i Sapek to libek, ale trzeba przyznać, że jego książki działają.
@Paweł Ziarko
„P.S. Od dawna logowałem się tutaj przy użyciu Facebooka, od wczoraj wyskakuje błąd”.
Może jakąś petycje podpisywałeś? 🙂
link to tvn24.pl
„od dawna logowałem się tutaj przy użyciu Facebooka, od wczoraj wyskakuje błąd.”
To nie ja, niczego nie zmieniałem!
„Sapkowski w tym wywiadzie w kilku miejscach mówi o swoim liberalizmie”
Pytanie czy mówi na serio. Pamiętam, że AS mówi też w tym wywiadzie o tym, że jest za swobodnym dostępem do broni palnej z argumentem „A jak się komuś coś nie podoba, to może mnie zastrzelić” (w bardzo dużym przybliżeniu, jak będę miał możliwość, to przytocze dosłowny cytat).
Poza tym, gdy ktoś przez całe życie, w dziesiatkach wywiadów zarzeka się, że nie będzie się wypowiadał na tematy, na których się nie zna, to jakoś głupio mu wyciągać nieprawomyślne poglądy.
@unierad
'skoro zawsze fajniej dyskutuje się o „dziadersach”’
To jest właśnie ta tytułowa duchologia w działaniu! Widmo krąży.
@Pawel Ziarko
Nilfgaard to w ogóle ciekawie rozwinięty wątek. Sztampowe Imperium Zła w opowiadaniach, w powieściach już ma drugie dno. Emhyr to raczej Napoleon niż Sauron, a pod wieloma względami Cesarstwo jest bardziej cywilizowane niż Północ.
@unierad
„zawsze fajniej dyskutuje się o „dziadersach”.”
To jest blog dziadersa (a blogi w ogóle są dziaderskie), więc czego oczekujesz, „hello fellow kids”?
@wo
„To jest blog dziadersa”
Muszę Cię rozczarować. W byciu „dziadersem” bardziej chodzi o „dziaderskie” poglądy, niż o wiek, a pod tym względem zupełnie się nie kwalifikujesz. Nawet przy swojej, dla mnie niezrozumiałej, miłości do spalinowej motoryzacji.
Podobnie moje marudzenie nie tyczy się dyskusji o starych autorach, tylko przywoływania co chwilę postaci pokroju Piekary, Komudy, Grzędowicza, Pilipiuka czy Ziemiańskiego. Zupełnie jakby cały świat się wokół nich kręcił. Nawet w tamtych czasach pisali inni autorzy jak choćby wspominany Sapkowski, Feliks W. Kres i inni? Czy pisarstwo Kresa kwalifikuje się do zaliczenia w poczet „dziadów”? Nie wydaje mi się, choć musiałbym sobie przypomnieć. Z pewnością dałoby się do czegoś przyczepić, ale z tego co pamiętam, to była jednak inna liga.
Jak już tak duchologicznie, fantastycznie i w klimacie lat 90., to może ktoś tu pomoże mi w namierzeniu książki, którą czytałem w tamtych czasach i oczywiście nie pamiętam ani autora, ani tytułu, ani fabuły. Nazwisko autora i realia sugerujące coś anglosaskiego, chyba Stany, ale nie wykluczam polskiego autora pod pseudonimem, bo rzecz mocno wpisywała się w polski antyklerykalizm wczesnych 90. Co pamiętam: świat niedalekiej przyszłości, rządzony przez religijną prawicę. M. in. zakazana jest muzyka rockowa, bohatera poznajemy jak handluje w podziemiu nagraniami Motörhead (to mi się oczywiście najlepiej wbiło w pamięć), przebicie i ryzyko jak przy narkotykach. Budząca grozę policja brutalnie egzekwująca chrześcijańskie prawo nazywana jest diakonami, w skrócie przez lud diakami (stąd też wątpliwości co do prawdziwej amerykańskości, bo poza katolicyzmem diakonów chyba nie mają). I tyle pamiętam. Lata: 90-93 (tego jestem w miarę pewien, podrzucił mi to kolega na studiach). Nie była to żadna wielka literatura, raczej typowa dla tamtych czasów fantastyka chodnikowa, ale denerwuje mnie to, że nie mogę tego teraz zidentyfikować googlem.
@unierad
„Mnie to zresztą nie dziwi, przecież był zawodowym handlowcem zanim zaczął pisać Wiedźmina.”
Co do tego handlu, to są teorie, że z tym handlem to była trochę przykrywka dla nieco mniej jawnej działalności jeżdżącego po zachodnich krajach poligloty.
@pgolik
Mick Farren 'The Armageddon Crazy’?
Tam są 'deacons’.
@unierad
„Czy pisarstwo Kresa kwalifikuje się do zaliczenia w poczet „dziadów”? Nie wydaje mi się, choć musiałbym sobie przypomnieć.”
Kres też miewał nieco dziaderskie momenty, zwłaszcza te różne wątki seksualne z tymi wszystkimi pięknymi i chętnymi niewolnicami są dość krindżowe (ale i w wiedźminie nie wszystkie wątki się dobrze zestarzały). Ale poza tym to jednak też był libkiem jak Sapkowski (zarówno pod względem „obyczajowym”, jak i gospodarczym), a nie katoprawicą. Pamiętam choćby jego felieton z któregoś Fenixa czy SFFH, w którym wspominał o blokowaniu marszu równości przez nacjonalistów, zdecydowanie stając po dobrej stronie.
Poza tym bardzo ciekawy worldbuilding, ale nie do końca wykorzystywał jego potencjał (odwrotnie niż Sapkowski, który nigdy nie przejmował się worldbuildingiem i szkicował tylko tyle scenografii, ile to mu było potrzebne).
#Nilfgaard
… to Chiny! Podobnie jak Emhyr, Xi jest spadkobiercą prawowitych władców (maoistów), a by dojść do władzy, musiał rozprawić się z uzurpatorami (Bo Xilaiem i kliką Denga Xiaopinga – Zeminem i Huntao). Teraz rządzi żelazną ręką, nie toleruje nieposłuszeństwa, dławi kolejne kraje ościenne, destabilizuje inne, świat jest pełny jego agentów. Strategicznie wspierany przemysł zalewa produktami inne kraje. Itp.
@ausir
„są teorie, że z tym handlem to była trochę przykrywka dla nieco mniej jawnej działalności jeżdżącego po zachodnich krajach poligloty”
Jak pamiętam, to on raczej sprzedawał niż kupował i raczej towary, a nie technologie – to nie ten profil handlowca, który pod przykrywką miałby drugą misję.
A swoją drogą w ilu językach mówi/czyta Sapkowski? Sądząc po wtrętach językowych w książkach, oprócz angielskiego zapewne po francusku, niemiecku i rosyjsku. Coś jeszcze?
@wkochano
Sapkowski twierdzi, że mówi w dwudziestu językach, ale jak płynnie i ile tu wspomnianej wyżej hiperboli ciężko stwierdzić.
(OK, w innym wywiadzie znalazłem, że mówi płynnie przynajmniej jeszcze po czesku i włosku, patrząc po trylogii husyckiej łacinę raczej też zna całkiem nieźle)
@Czerwony Ordowik
Tak, to jest to! I wyjaśnia się nawiązanie do Motörhead i inne wątki muzyczne. Muszę sobie powtórzyć, tym razem oryginał.
”
PKD napisał z Zelaznym (jako konsultantem naukowym) speculative fiction o katolicyzmie – śmiechom nie było końca.”
Skoro juz przywołujemy PKD to przede wszystkim napisał on Valis i jeszcze co najmniej ze dwie ksiązki których tytułów nie pomnę (jedna to chyba Boża Inwazja) które niewąpliwie właśnie są fantastyką religijną w wersji super-hard. Z tym że nie ma to nic wspólnego z katolicyzmem.
@”postaci pokroju Piekary, Komudy, Grzędowicza, Pilipiuka czy Ziemiańskiego. Zupełnie jakby cały świat się wokół nich kręcił”
Cały świat może nie, ale spory kawałek Polski niestety tak. Duża część pokolenia (nawet dwóch pokoleń) żołnierzowyklętego prawactwa i konfiarstwa wychowała się literacko na Piekarze czy Komudzie (aż korci zrobić analizę porównawczą stylistyki wszechpolackich tatuaży i grafik z okładek Pilipiuka). Ich powieści mają tak duże nakłady (x odcinków cyklu dąży do nieskończoności), że potem wyborcze wyniki PiS-u (starsze Pisiory lubią z kolei Ziemkiewicza) albo Konfy nie mają prawa dziwić. Kto wie, może Tusk w miarę mocno się trzyma, bo jednak libek Sapkowski sprawuje rząd dusz w Polsce.
Wiśniewski-Snerg oprócz „Robota” popełnił m.in. „Według łotra” (tytuł znaczący!) – trochę jak „Jesus Christ Superstar” zmiksowany z „Żywotem Briana”.
@Czemu dziadersi
Ta fiksacja na dziadersach fantastyki wykracza poza pokolenia i sentyment, bo młodsze pokolenie też o nich rozmawia częściej niż na to zasługują (vide Kasia Babis). Wydaje mi się, że powodem jest łatwość ich zagregowania do kupy i w tej kupie uogólniony wpływ. Sam Piekara czy Ziemkiewicz nie są pojedynczo szczególnie istotnym fenomenem literackim, ale zbiorczo z Grzędowiczami, Pilipiukami, Ziemiańskimi czy innymi Komudami już tak. I w tym wpływie można z nimi zestawić chyba tylko samotnego Sapkowskiego, bo jest literackim gigantem i sprzedażowo, i na poziomie impaktu popkulturowego, że nawet samotnie ich zjada bez popity (tym bardziej że sami z niego zrzynali).
Natomiast nie ma w polskiej fantastyce innej nawet z grubsza porównywalnej grupy pisarzy, w ogóle trudno o jakiekolwiek grupy. Była przez chwilę taka efemeryda jak post-fantaści, na którą składali się Dukaj, Szostak, Orbitowski i Żulczyk – ale to się nie utrwaliło w świadomości fandomu, zwłaszcza że więcej ich dzieliło niż łączyło, a samo bycie „post” pozycjonowało ich trochę poza nawiasem fandomu (pomijając że taki Dukaj w momencie formułowania tego hasła wciąż był literatem aktywnie publikującym s-f, dopiero później mu się odbeletrystykowało).
W samych latach 90-tych da się uzbierać spory zbiór nie-dziadersów: AS, Dukaj, Kres, Brzezińska, Białołęcka – ale to są pisarze różnych porządków, różnej wrażliwości, a nawet różnej klasy, nic ich poza „niedziaderskością” nie łączy praktycznie.
@Sapiecha
Z tą niedziaderskością Dukaja też bywało różnie, patrz „Czarne oceany” i jojczenie na to, że w przyszłości będzie się wymagać konsentu.
@ausir
Dukaj jest oczywiście mocno konserwatywny i nieraz to wyskakuje w jego powieściach, ale ogólnie jest za bardzo skupiony na swoich ideach żeby pozwolić pisarstwu osunąć się w smętne pajacowanie chłopskorozumizmu albo męskiego ego. W Czarnych oceanach albo Linii oporu zagrożenie korwino-cringem większość czasu tylko mruczy sobie groźnie na horyzoncie, gdy u dziadersów właściwych bez pardonu defekuje na środku salonu i odmawia opuszczenia lokalu.
No i Dukaj wylądował wśród konserwy krakoskiej, a ona jednak częściej stara się trzymać fason.
@”Natomiast nie ma w polskiej fantastyce innej nawet z grubsza porównywalnej grupy pisarzy”
To się zaczęło w 1981 r., od grupy TRUST, która potem przekształciła się w Klub Tfurców. Skonsolidowały ich dwa czynniki: 1. walka środowiskowa (Klub Tfurców kontra środowisko wokół „Fantastyki”) i 2. opozycyjność antysocjalistyczna (jak wspominał Rafał Ziemkiewicz: „Wojciech Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny, wpłynął decydująco na kształtowanie się naszych osobowości. Środowe spotkania w klubie stały się idealną odtrutką na szalejący po ulicach radykalny komunizm”).
Oba punkty 1. i 2. rezonują do dziś. 1. – bo ze środowiska wokół „Fantastyki” wyrośli Dukaj i Sapkowski, którzy pisali potem książki z całkiem innej półki niż towarzystwo Komudowo-Pilipiukowe, a 2. – bo ten radykalny antykomunizm poniósł wzmiankowane towarzystwo w rejony prawackie.
@”konserwy krakoskiej, a ona jednak częściej stara się trzymać fason”
Kiedyś mi się wydawało, że owa konserwa poległa na lotnisku w Monachium, ale od tego czasu przydarzył się Gowin i Duda. I boję się że nie powiedzieli ostatniego słowa.
@offtopic (mam nadzieję że lekki i że ręka dzierżąca plonkownicę odpuści)
Weekendowo połknąłem trzy dziejące się w Karkonoszach kryminały Sławka Gortycha. Całkiem to sympatyczne jest. Używając terminologii Czcigodnego Gospodarza, „bum” jest poprawne, ale za to „woda” bardzo dobrej jakości. I autor jest młody, postępowy, proeuropejski, etc. Bardzo miły kontrast z konserwą omawianą powyżej. Poleca się.
Tak jeszcze rozwijając temat konserwatyzmu Dukaja: między dziadersami a Dukajem jest jeszcze różnica w postawie pozaliterackiej. Dziadersi są na pierwszy rzut oka w konkretnym obozie, bo albo otwarcie działają politycznie, albo przynajmniej kolportują aktualne prawicowe histerie w wywiadach i wypowiedziach publicznych. Dukaj wyraźnie unika afiliacji oraz twardych wypowiedzi światopoglądowych i jednak trzeba go chwilę posłuchać żeby wyłuskać z kontekstu, że dla niego np. liberalizm obyczajowy jest rodzajem dziwnej fanaberii pierwszego świata.
@ergonauta
„Duża część pokolenia (nawet dwóch pokoleń) żołnierzowyklętego prawactwa i konfiarstwa wychowała się literacko na Piekarze czy Komudzie (aż korci zrobić analizę porównawczą stylistyki wszechpolackich tatuaży i grafik z okładek Pilipiuka).”
Przypomina mi się wywiad z Maciejem Parowskim, w którym opowiadał, że komunizm upadł z powodu antykomunistycznej fantastyki i zbuntowanej młodzieży z Jarocina. Teraz się okazuje, że autorzy fantastyki odpowiadają również za sukcesy PiS i Konfy, aż chciałoby się pogratulować tej super sprawczości. Chodziłem do liceum w początku lat ’00 i nie przypominam sobie, żeby fantastyka była szczególnie popularna. Były grupki geeków i na tym się kończyło. W dodatku, w tych grupkach czytało się również fantastykę zagraniczną, pamiętam jaką popularnością cieszyły się serie pisane na podstawie D&D, zwłaszcza DragonLance i Forgotten Realms.
Swoją drogą, Ziemkiewicz przeszedł z fantastyki do publicystyki, bo to właśnie na pisaniu publicystyki zarabiał porządne pieniądze.
@Sapiecha
„Sam Piekara czy Ziemkiewicz nie są pojedynczo szczególnie istotnym fenomenem literackim, ale zbiorczo z Grzędowiczami, Pilipiukami, Ziemiańskimi czy innymi Komudami już tak.”
Kiedy Pilipiuk zdobywał pisarską sławę, Ziemkiewicz już dawno nie pisał fantastyki. Tym, co łączy „dziadów polskiej fantastyki” oprócz światopoglądu jest fakt, że załapali się na pik popularności polskiej fantastyki związany z powstaniem Fabryki Słów. Dlatego dużo rzadziej w tych dyskusjach pojawia się turboprawicowa powieść „Requiem dla Europy” Kempczyńskiego, czy turbodziaders Konrad T. Lewandowski.
„w ogóle trudno o jakiekolwiek grupy.”
Harda Horda, pierwszy przykład z brzegu.
@ergonauta
„bo ze środowiska wokół „Fantastyki” wyrośli Dukaj i Sapkowski”
A ze środowiska Klubu Tfurców wyrósł choćby Feliks W. Kres.
> Chodziłem do liceum w początku lat ’00 i nie przypominam sobie, żeby fantastyka była szczególnie popularna.
W tamtym czasie popularność ww. autorów (także w liceach) współewoluowała z popularnością Fabryki Słów. Piekara, Pilipiuk, Grzędowicz, Kossakowska wszyscy tam byli. Do tego wydawnictwo miało spójną (i nowoczesną) szatę graficzną. Jeśli pamięć nie myli to zajmowali większość półek z polską fantastyką w warszawskich Empikach.
@Klerykal fiction
Mam dziwne wrażenie, jakby w Fenixie publikowano sporo antyklerykal fiction, ale nie mogę podeprzeć przykładami, bo jedyne, co pamiętam (w dodatku bez tytułu i autora), to opowiadanie, gdzie Polską jawnie rządzi KK, a po domach chodzą bojówki sprawdzające moralne prowadzenie się obywateli. Jeden z bojówkarzy gwałci samotną dziewczynę i śmieje się, że i tak nikt jej nie uwierzy, bo to on ma nieposzlakowaną opinię, a ona jest buntowniczką.
A teraz religia chyba nie interesuje nikogo aż tak, żeby o niej pisać, i to też jest jakiś znak czasów.
@unierad
„ze środowiska Klubu Tfurców wyrósł choćby Feliks W. Kres”
Autor, owszem, ciekawy (koncepcja Szerni fajna i całkiem eko), no i chwała mu, że daleki od Piekary, Komudy, Pilipiuka z ich duszną prawackością*. Ale jednak nie tej klasy, co JD i AS.
[*pierwszy z brzegi wikicytat z Kresa: „Czy ktoś pamięta, żeby katolicy w Polsce skrzyknęli się w jakimś zbożnym celu i oddolnie, wspólnie uczynili coś naprawdę dobrego? Ja ich widzę wyłącznie wtedy, kiedy przeciw czemuś protestują. Sprawcie wy sobie, katolicy, plastikowe butelki i je czcijcie. Wyjdźcie na ulicę protestować przeciw koncertom, plakatom, filmom, obrazkom, no i oczywiście Owsiakowi, bo przecież nie wyjdziecie, by zażądać chociażby przerwania farsy stulecia. Tej związanej z waszym papieżem. Jak ja mam traktować was poważnie?”]
Tematyka religious fiction nadal, ale wybitnie antydziadersko:
Chyba Algorytm wiecznie czuwa, bo dziś rano Sp***fy dało mi rekomendację audiobooka Octavii E. Butler 'Parable of the Sower’ z 1993. W Polsce, jak sprawdziłem, wydanej (’Przypowieść o siewcy’) dopiero w 2000 kiedy druga część cyklu dostała Nebulę. Nie kojarzę tego z NF wcześniej. Nie mam też pojęcia jak to mnie wtedy ominęło.
Zacząłem ałdjobukować i co jakaś prognoza 'przyszľości’ to mam dreszcze. Akcja zaczyna się 20 lipca 2024, mamy więc jeszcze trochę czasu. Zero wizji latających samochodów czy deskorolek, za to pełno pogrodzonych miast-fortec, ludzi ogłupionych fanatyzmem, upadającej cywilizacji i zmiany klimatu.
A jak już mowa o SF opisujących tworzenie religii, to czy do genre zaliczyć też można największy trolling/manipulację XX wieku czyli scjentologię L. Rona Hubbarda?
@Scjentologia
Miałem o tym opowiadanie u Parowskiego! Gospodarz pewnie pamięta.
Też właśnie chciałam napisać Hardą Hordę, wydaje mi się, że Jadowska osiągnęła długość półki sprzedażowo-bibliotecznej porównywalną z Pilipiukiem. Także wydaje mi się, że współcześnie czyta się dużo mniej Komudy, a więcej twórców mniej prawicowych.
@ergonauta
„Ale jednak nie tej klasy, co JD i AS.”
Pisarzy tej klasy ogólnie jest niewielu, póki co Radek Rak jest na dobrej drodze. Mi jednak chodziło o to, że środowisko KT, to nie byli sami dziadersi, a w opozycji do Parowskiego pojawiło się wiele ciekawych nazwisk. Dobrym przykładem jest Brzezińska, Parowski strasznie się pieklił, gdy dostała Zajdla. Pierwsze opowiadania publikowała w Magii i Mieczu oraz w Fenixach, a ten drugi tytuł to właśnie środowisko Tfurców (naczelnym był Grzędowicz).
Brzezińska to klasa sama w sobie. Na moje to jest spokojnie porównywalne z sapkowszczyzną. Kres – ciekawy pomysł na świat, ale wyszło z tego jakieś kiepskawe porno.
A wspomniane Gar’ingawi to sam miodek.
@unierad
„środowisko KT”
Jasne, że w KT byli rozmaici pisarze, i pod względem światopoglądu, i literackiej klasy (zgoda co Brzezińskiej, też uważam, że jest b. dobra). Ja wcale nie chcę powiedzieć, że pisarze wokół NF > pisarze z KT. Chodzi mi o to, że to w KT zrodziła się pewna grupa autorów, których siła rażenia jest wspólna, taka flota zjednoczonych sił, i niestety prawicowo-dziaderska. A skoro jest to połączona moc kilku autorów, w dodatku mających duże nakłady, no to działa nie tylko literacko, ale też społeczno-politycznie (natomiast z tych pisarzy wokół NF to raczej każdy poszedł swoją ściężką, nawet jeśli posądzamy Sapka czy Dukaja o jakąś prawicowść czy libkowość, to każdy ma własną, osobną, pojedynczą).
Co i rusz słychać głosy zdumienia: jak to możliwe, że kobiety głosują na Konfederację. Ano działają na nie różne siły, a tych miękkich, kulturowych warto nie lekceważyć.
„Stworzyłem bohatera, który żyje w mizoginisticznym świecie i który kobiety często – choć nie zawsze! – traktuje jak należny mu „odpoczynek wojownika”, ale bohater ten zyskał jednak sporą popularność wśród dziewcząt i kobiet, co widzę choćby na spotkaniach autorskich. Bardzo się z tego cieszę, gdyż pisanie z góry dla jednej płci jest zubażające, zamykające, stanowi pewien rodzaj getta mentalnego. U mnie widzę pełen przekrój czytelników, także wiekowy. Przychodzi ostatnio na spotkaniu matka z synem i mówi, że syna zaraziła moimi książkami. Ale z drugiej strony dziewczyna z ojcem, mówiąca że to ona przekonała tatę do czytania. Jestem z tego naprawdę dumny.”
[Jacek Piekara]
@ Borgia
Mam dziwne wrażenie, jakby w Fenixie publikowano sporo antyklerykal fiction, ale nie mogę podeprzeć przykładami, bo jedyne, co pamiętam (w dodatku bez tytułu i autora), to opowiadanie, gdzie Polską jawnie rządzi KK, a po domach chodzą bojówki sprawdzające moralne prowadzenie się obywateli.
Facet nazywał się Dudek (Sławomir? Może Olgierd? Nie pamiętam, qrna). Opowiadanie było słabe, ale sugerowało, że nie wszyscy się w tę katolicką propagandę łapią. Oni zresztą w Fenixie byli w opozycji do Parowskiego, więc pewne teksty przechodziły, których NF by nie puściło. Wyraźnie Rafał Ziemkiewicz był lepszym naczelnym niż Maciej Parowski.
BTW ktoś to zauważył: Pilipiuk to całkiem inne pokolenie. Znany jest przecież nie ze swoich tekstów o wydźwięku politycznym czy religijnym, tylko z historii o bimbrownictwie. A jego nominowany tekst (2586 Kroków) znakomity. No ale żyć trzeba, więc Wędrowycz…
@ ololo-518
Też właśnie chciałam napisać Hardą Hordę…
Czy nie macie wrażenia (ja mam), że Harda Horda jest „formacją” nieco sztuczną. Autorki łączy tylko płeć. Zwykle takie grupy mają jakieś wspólne cele, jakieś manifesty twórcze… W HH tego nie ma, a dziewczyny piszą totalmnie inną fantastykę – Krysia Chodorowska, Ania Kańtoch, Agnieszka Hałas czy Aneta Jadowska (i inne).
KT miał w teorii sugestię, że fantastyka powinna mieć akcję, być technicznie dopracowana i czytalna, taka „amerykańska”, podczas gdy Parowski forsował tezę, że powinna mówić o wartościach (właściwie nawet Wartościach). KT dążyli do warsztatowej sprawności (z bardzo różnym skutkiem). Parowski niekoniecznie, byleby teksty były słuszne.
Oczywiście na ogół, by zdarzały się wyjątki.
(Uwaga formalna: z tej strony nadal kol. Piotr Aleksander K., tylko blog już nie udostępnia logowania przez Facebooka.)
@ausir
„Sapkowski twierdzi, że mówi w dwudziestu językach, ale jak płynnie i ile tu wspomnianej wyżej hiperboli ciężko stwierdzić.”
Widzę, że ominął cię film ze zdaniem „Aj rid beletristik end literaciur of fakt.”
@pewuc
„Czy nie macie wrażenia (ja mam), że Harda Horda jest „formacją” nieco sztuczną.”
To samo można by powiedzieć o skamandrytach (pięciu facetów, z których maksymalnie trzech na wczesnym etapie twórczości łączyły pewne podobieństwa). W ogóle sam koncept grupy literackiej (zwłaszcza od XX wieku) jest przeceniany (być może dla celowego uproszczenia) w edukacji szkolnej. Osoby twórcze dążą raczej do samodzielnej rozpoznawalności i indywidualizacji, toteż dzisiaj funkcjonują w modelu, gdzie mówią o kolegach „spoko ziomek, lubię jego pomysły” (był taki vibe w quasi-grupie Dukaj-Orbitowski-Twardoch-Szostak-Żulczyk), niż „robię rzeczy podobne co ten, tamten i jeszcze jeden koleś”.
To napisawszy, nawet znając Hardą Hordę bardzo pobieżnie, dostrzegam w niej wyraźne przesunięcie pod względem gatunkowym (urban fantasy) i tematycznym (wątki obyczajowe).
Mały komentarz – stosunkowo świeży przykład religijnego, chrześcijańskiego S(?)F to przecież „Czarne Słońce” Żulczyka.
@SQN
Poproszę o jakieś polecanki z SQN. Oprócz Hardej Hordy.
Dziękuję!
@pewuc
Ale zdaje się, że gdzieś wyżej padło, że „dziadów fantastyki” też łączy vibe i to, że wybili się w tym samym momencie
@Junoxe
Marcin Mortka ma bardzo przyjemną serię o Kociołku, czyli o grupie poszukiwaczy przygód, gdzie jej dowódcą jest kucharz, który prowadzi z żoną gospodę. Im dalej w las tym oczywiście robi się mroczniej i poważniej, ale wciąż sympatyczne.
Wydali też chyba T.Kingfisher Pokrzywa i Kość, które zaczyna się sceną jak główna bohaterka stwarza psa z kości, jako jedno z zadań przeznaczonych jej przez ekwiwalent wiedźmy. Trochę weird fantasy, trochę humoru, wydaje mi się że dość oryginalna fabuła (jak na monomit Campbella).
Trylogia Pękniętej Ziemii N.K.Jemisin, zwłaszcza na końcu, zasadziła mi taką emocjonalną piąchę w brzuch i bardzo polecam. Niestety pierwszy tom czytałam dawniej (dwa kolejne w tym roku) i nie pamiętam czy narracja drugoosobowa też jest tak mocna w pierwszym tomie, ale w kolejnych jest. A ja uwielbiam narrację drugoosobową.
„różne literówki w swoich danych widziałam”
…jak MacLóchan zza kadru…
@ololo-518
„A ja uwielbiam narrację drugoosobową.”
Naprawdę? To zdumiewające i godne podziwu. Mnie drażni nawet narracja w trzeciej osobie w czasie teraźniejszym, a co dopiero w drugiej.
IIRC wprowadził to do literatury w ogóle Michel BUTOR tutaj link to lubimyczytac.pl ? Zresztą, oryginał francuski był w drugiej osobie liczby mnogiej…
@janekr
Nic w tym godnego podziwu, ot po prostu lubię ten zabieg. Taki zwrot do czytelnika, ale poziom wyżej, który wciąga nas w fabułę i świat przedstawiony. Dla mnie bomba.
Ale jak wiadomo, każdemu jego porno
(Tak bardzo przyzwyczaiłam się do wstawiania emotikonek, że obawiam się, że powyższa wypowiedź zostanie odebrana jako atak, co nie jest moją intencją)
olololo-518
„Trylogia Pękniętej Ziemii N.K.Jemisin, zwłaszcza na końcu, zasadziła mi taką emocjonalną piąchę w brzuch i bardzo polecam.”
O ile ktoś dotrwa, bo na początku to było świeże o oryginalne, a potem męcząco rozciągnięte i w drugim tomie dałem sobie spokój.
„Dziady polskiej fantastyki” to millennialska rewizja gówna, na którym się wychowało pokolenie, dlatego temat wraca. O współczesnej nie ma co mówić, bo może po prostu nie oferuje niczego *ciekawego*? Zwłaszcza dorosłym.
@rpyzel
No cóż. Mnie też drugi tom trochę zmęczył, ale myślałam, że to głównie kwestią tego, że nie pamiętałam pierwszego. Ale dla mnie było warto.
@współczesna fantastyka
Myślę, że stwierdzenie, że nie ma we współczesnej fantastyce nic ciekawego zwłaszcza w zestawieniu z tym co było produkowane przez Fabrykę Słów jest mocno na wyrost.
@ fantastyka religijna
Przypomniało mi się, że teraz (w kwietniu) wyszła książka Ludzie bez dusz i z jednej strony to jest raczej mniej znana książka (od Prószyński young, czyli bardziej YA, ale nie aż tak), z drugiej jest głównie o religii i wpływie na społeczność. Plus epidemia w tle.
„Myślę, że stwierdzenie, że nie ma we współczesnej fantastyce nic ciekawego zwłaszcza w zestawieniu z tym co było produkowane przez Fabrykę Słów jest mocno na wyrost.”
nie byłem nigdy fanem fabryki, więc to nie do mnie; masz jakieś pozytywne przykłady czegoś współczesnego i ciekawego?
„gówna, na którym się wychowało pokolenie, dlatego temat wraca.”
Fabryka Słów była wentylatorem. Parowski, z jego silną osobowością, też. Kultur(za przeproszeniem)kampf.
„Zwłaszcza dorosłym.”
Taki jest model biznesowy, przyjęty w ślad za Hollywood (Fabryką Snów), że konsument ma mentalnie 12-14 lat. Aż się cała populacja Ziemi zmieni w takich konsumentów.
@mrw
„Dziady polskiej fantastyki” to millennialska rewizja gówna, na którym się wychowało pokolenie, dlatego temat wraca. O współczesnej nie ma co mówić, bo może po prostu nie oferuje niczego *ciekawego*?
To jakiś dziwny fikołek. Teraz nie ma nic ciekawego, więc się nie o tym nie gada, kiedyś było gówno, więc się o tym ciągle gada. Konstatacja jest taka: chcesz być rozpoznawalny, pisz gówno.
„masz jakieś pozytywne przykłady czegoś współczesnego i ciekawego?”
Radek Rak jako pierwszy fantasta dostał Nike. Z nowszych i mniej oczywistych rzeczy, bardzo pozytywne recenzje zbiera Istvan Vizvary za powieźć „Lagrange. Listy z ziemi”, ale to typowe hard sf, więc nie wróżę masowej popularności.
Dziwi mnie jednak, że osoba pisząca do mainstreamowych mediów o fantastyce tego nie wie. Widać nadal obowiązuje „prawo Sapkowskiego” mówiące, że o fantastyce wypowiadają się głównie ci, którzy nie mają o niej większego pojęcia.
@pewuc
„Czy nie macie wrażenia (ja mam), że Harda Horda jest „formacją” nieco sztuczną. Autorki łączy tylko płeć. Zwykle takie grupy mają jakieś wspólne cele,”
Autorki mają cel jakim jest promowanie kobiecej fantastyki. Teraz to się zmienia, ale jeszcze do niedawna fantastyki pisanej przez panie było jak na lekarstwo. Lata 80′ to pojedyncze wyjątki jak wspomniane wyżej „Gar’Ingawi”. W latach 90′ pojawiła się trójka pisarek: Białołęcka, Brzezińska i Kossakowska, ale nadal przecież to malutko.
„BTW ktoś to zauważył: Pilipiuk to całkiem inne pokolenie. Znany jest przecież nie ze swoich tekstów o wydźwięku politycznym czy religijnym, tylko z historii o bimbrownictwie.”
Piekarę też się kojarzy z inkwizytorów, a nie ze stricte politycznej „Przenajświętszej Rzeczpospolitej”. Pilipiuk zaś w wielu wywiadach mówił, że jego powieści odzwierciedlają jego światopogląd i dlatego zapewne nie spodobają się feministkom, itd.
@ergonauta
„Co i rusz słychać głosy zdumienia: jak to możliwe, że kobiety głosują na Konfederację. Ano działają na nie różne siły, a tych miękkich, kulturowych warto nie lekceważyć.”
Teraz prawica biadoli nad lewicowym Netflixem i jaki jest efekt? Owszem, zmienił się język młodzieży, są w nim zaimki, osobatywy, ale jakoś nie przekłada się to na wybory polityczne.
Swoją drogą w 90′ cała „subkultura geekowska” była prawicowa. Piekarę poznałem nie jako autora-fantastę, ale jako redaktora Gamblera i prowadzącego programy o grach komputerowych i rpg w Radio Wawa. Wtedy nie zwracałem uwagi na podteksty polityczne, ale jak patrzę po latach, to dziwnym trafem w dziale listów Gamblera często publikowano te, których autorzy ciepło się wypowiadali o Korwinie. Drukowano tam też śmieszkowe felietony dr. De Stroyera i Randalla, które również waliły korwinizmem. Zresztą z tego co wiem, to właśnie Piekara publikował jako Randall (i Duch Hopkirka). Nie wiem jak to wyglądało w konkurencyjnych Top Secretach i Secret Service’ach, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było podobnie. Chociaż fani toczyli ze sobą boje, podobnie jak amigowcy vs. pecetowcy, od strony redakcyjnej oni wszyscy się znali. Wracając do Piekary, on potem założył swoje pismo o grach. Gdyby to miało się przekładać na wyniki wyborów, to dodając wszystko do siebie powinno wyjść, że już dawno Korwin winien był zostać władcą absolutnym.
Zwolennikom tezy „polska fantastyka skończyła się, jak ją przestałem czytać”, nieustająco polecam wyliczenie Anny Łagan. BTW trzy ostatnie opowiadania nagrodzone Zajdlem są dostępne legalnie w Sieci. Sama „Ucieczka” Cholewy pokazuje ile się ideowo pozmieniało.
link to m.facebook.com
@unierad
„Teraz prawica biadoli nad lewicowym Netflixem i jaki jest efekt? Owszem, zmienił się język młodzieży, są w nim zaimki, osobatywy, ale jakoś nie przekłada się to na wybory polityczne.”
Skoro ktoś używa „zaimków, osobatywów”, to na pewno nie zagłosuje na Konfę i PiS. Więc to akurat się przekłada na wybory polityczne. A skoro ktoś jest „młodzieżą”, to przekłada się na przyszłe wybory. W Polsce Netflix pojawił się w 2016, a tak naprawdę w 2017, natomiast Fabryka Słów ruszyła w 2001, bodajże pierwszym tomem „Kronik Jakuba Wędrowycza”, dodajmy: alkoholika i kłusownika (arcypolskie DNA)*. Dajmy Netfiksowi czas na spełnienie biadoleń prawicy.
[*oczywiście, marzy mi się ekranizacja Netfiksa z czarnoskórym aktorem w roli Wędrowycza, i żeby zamiast bimbrowni miał nielegalne poletko konopii]
Po pierwsze wydaje mi się, że ciężko wziąć fantastykę dla młodzieży i powiedzieć „a co teraz jest dla dorosłych?”. Piekara i Pilipiuk nie pisali dla dorosłych.
Po drugie, nie ma ciekawych rzeczy. Co jest ciekawe rzecz względna. Ja lubię książki Kubasiewicz (choć często są czytadłem) i Kisiel (trochę mniej), ale ty możesz stwierdzić, że Jezus Maria, co za szroty i twoje prawo.
Natomiast ogółem, pomijając jedno opowiadanie Pilipiuka (tak, 2586 kroków zrobiło na mnie wrażenie), tamte książki też są czytadłami. I jakość Fabryki Słów vs SQN jest porównywalna, moim zdaniem.
Tl:dr, ani Pilipiuk nie był Lemem, ani Jadowska Ursulą le Guin.
@ololo-518
„Co jest ciekawe rzecz względna”
Dlatego wydaje mi się, że nie o gustach warto tu dysputować, a o tzw. autorach wpływowych i o książkach będących znakiem czasów i obyczajów. Ciekawy jest link do wyliczenia Anny Łagan rzucony przez Viernego, bo wieje z niego – jakże miłą w ten upalny dzień – głęboką chłodną niszą. Ciekawe, czy nakłady wszystkich wymienionych przez Łagan autorów wzięte cuzamen do kupy są niższe niż jednej książki Pilipiuka czy Piekary?
A jeśli chodzi o „2586 kroków” (nawet nie to jedno opowiadanie, ale cały zbiór jest godny uwagi), to przecież jest wyjątek u Pilipiuka (co podkreślał Paweł Dunin-Wąsowicz), potwierdzający regułę, że w marną poszedł, ten potencjalnie zdolny pisarz, stronę.
@ergonauta
„Skoro ktoś używa „zaimków, osobatywów”, to na pewno nie zagłosuje na Konfę i PiS.”
Kiedyś czytałem artykuł o preferencjach wyborców i wynikało z niego, że jedyną rzeczą łączącą głosujących na Mentzena są „niskie podatki”. W żadnym innym temacie nie ma wśród nich zgody. W dodatku w kwestiach obyczajowych większość z nich jest dużo bardziej na lewo nie tylko od oficjalnej linii ich partii, ale nawet od „średniej libkowej”.
„Ciekawe, czy nakłady wszystkich wymienionych przez Łagan autorów wzięte cuzamen do kupy są niższe niż jednej książki Pilipiuka czy Piekary?”
Ciekawe też jak się mają nakłady Pilipiuka i Piekary do nakładów J.K. Rowling, czy G.R.R. Martina na naszym rynku.
„a o tzw. autorach wpływowych i o książkach będących znakiem czasów i obyczajów”
W takim razie powinniśmy podyskutować o „Rodzinie Monet” Weroniki Marczak, bo to się teraz sprzedaje i z tego co wiem, jest dużo bardziej krindżowe od Pilipiuka i Piekary razem wziętych.
Inna rzecz, że czytanie beletrystyki dla przyjemności, to ogólnie raczej niszowe hobby.
„że w marną poszedł, ten potencjalnie zdolny pisarz, stronę.”
Gdyby nie poszedł w tę stronę, to zapewne nie wyrobiłby sobie takich nakładów, więc zgodnie z Twoją logiką nie byłoby o czym dyskutować.
@AW
„Zwolennikom tezy „polska fantastyka skończyła się, jak ją przestałem czytać”, nieustająco polecam wyliczenie Anny Łagan.”
Otóż to. Przede wszystkim polska fantastyka ostatnich lat jest dużo bardziej różnorodna. Książki Piekary, Pilipiuka czy Komudy chociaż działy się w innych settingach, tak naprawdę były bardzo do siebie podobne.
Teraz mamy Vizvary’ego piszącego hard sf, Wojciecha Gunię piszącego świetne weird fiction, Martę Sobiecką opisującą japoński cyberpunk i tak mógłbym długo. Prócz tego, że mamy różne gatunki, są to książki bardzo różne językowo. Sobiecka pisze lekko, Gunia operuje specyficznym językiem mocno inpirowanym Schulzem, zaś Vizvary potrafi polecieć jak Dukaj. Każdy może znaleźć coś dla siebie.
Niestety jest też minus. Rynek jest bardzo rozdrobniony, więc ciężko młodym autorom wbić jakieś większe nakłady. Z drugiej strony jak mają to robić, skoro nawet lewica zamiast promować swoich, woli dyskutować do umarłego o prawicowcach (dalej nabijając im popularność).
„Swoją drogą w 90′ cała „subkultura geekowska” była prawicowa.”
Jako osoba na tyle stara ze jeszcze pamiętająca powiem tylko że stwierdzenie to to grube nadużycie. Nawet biorąc pod uwagę praktyczne nieistnienie wtedy lewicy w obecnym tego słowa znaczeniu. Trochę się obracałem wtedy w kręgach „grających” i ok, korwinizm istniał (bo to były jego najlepsze lata) ale dominowało jednak „na pohybel czarnym i czerwonym”. Nihilizm nie jest prawicowy raczej.
@unierad
„jedyną rzeczą łączącą głosujących na Mentzena są „niskie podatki””
Myślisz, że to z tego powodu tak im skoczył wynik ostatnio? Że te „podatki” kształtują świadomość? Serio pytam, no bo ja znam osobiście dwie kobiety głosujące na Konfederację (z jedną miałem ostatnio rozmowę, oko w oko, nie w internecie, o Ukraińcach w Polsce, była mocno przeciwko) i temat „niskie podatki” w ogóle nie ma dla nich znaczenia.
„W takim razie powinniśmy podyskutować o „Rodzinie Monet” Weroniki Marczak, bo to się teraz sprzedaje i z tego co wiem, jest dużo bardziej krindżowe od Pilipiuka i Piekary razem wziętych.”
Zaciekawiłeś mnie. Bo wiem, że cykl Marczak jest teraz bardzo popularny, ale nie wiedziałem, że na krindżometrze przebija dwóch panów P., nie licząc K. (Komudy). Dawaj jakiś żenujący cytat albo opinię, powróżmy z tych fusów.
@ergonauta
„Że te „podatki” kształtują świadomość?”
Tak czytałem, niestety nie mam linka pod ręką.
„Dawaj jakiś żenujący cytat albo opinię, powróżmy z tych fusów.”
Z recenzji wynika, że mamy tam:
– gloryfikowanie toksycznych relacji rodzinnych
– przedmiotowe traktowanie kobiet i podwójne standardy
– wulgaryzmy (istotne ze względu na grupę docelową)
– gloryfikowanie przemocy
Przy czym właśnie najbardziej istotne jest to, że te książki są trendem wśród dzieciaków z tiktoka. Gdzieś widziałem porównanie do „późnej” Musierowicz. Tylko „Jeżycjada” to już chyba takie same dziaderstwo jak pisarze z Fabryki i młodzież raczej tego nie czyta. Za to książki Marczak są bestsellerami.
@unierad
„Kiedyś czytałem artykuł o preferencjach wyborców i wynikało z niego, że jedyną rzeczą łączącą głosujących na Mentzena są „niskie podatki”. W żadnym innym temacie nie ma wśród nich zgody. W dodatku w kwestiach obyczajowych większość z nich jest dużo bardziej na lewo nie tylko od oficjalnej linii ich partii, ale nawet od „średniej libkowej”.”
Coś czytałeś ale moim zdaniem nie zrozumiałeś. To co piszesz dotyczy nie ich wyborców a deklarowanych poglądów samych polityków konfederacji. I to tych do ktorych chcą się publicznie przyznawać. Wtedy faktycznie łączą ich tylko podatki a w każdej innej sprawie mają dowolne poglądy. Tyle że to nie jest prawda. Tak naprawdę łączy ich głównie rasizm ale przecież do tego się publicznie nie przyznają. A ich wyborców też głównie łączy rasizm, podatki większość z pewnością ma w dupie – znaczy wiadomo że każdy polak chciałby płacić mniej a już wąsaty szczególnie ale z obserwacji wydaje mi się że wyborca konfy jest przeważnie powyżej mediany zarobków, więc podatki go raczej nie bankrutują.
@embercadero
Chyba twoja stara za majtami. Tak się składa, że takie sondaże istnieją – 48% wyborców konfederacji opowiada się za liberalizacją przepisów aborcyjnych. O ile dobrze pamiętam, to czasem więcej niż w elektoracie SLD (ale nie całej lewicy)
Żółto-czarny libertarianizm ma się w tym kraju bardzo dobrze (lepiej niż tzw. „konserwatywny liberalizm”)
Co do wyborców Mentzena – to co było prawdą kiedyś, nie musi być prawdą dzisiaj. Kiedyś to byli „młodzi wykształceni z wielkich miast”, studenci politechnik itp. Tam faktycznie można było oczekiwać kombinacji niskie podatki + legalna aborcja. Ale to odchodzi w przeszłość. Z wyborów na wybory taki przeciętny wyborca KWiNu mieszka w coraz mniejszej miejscowości i coraz bardziej na wschodzie. A to też się przekłada na poglądy. Z konfy robi się po prostu taki PiS dla młodych.
To są sondaże z ostatniej kadencji i jest dokładnie na odwrót.
Nawiasem mówiąc, to odsetek wyborców konfiarzy z wyższym wykształceniem okazał się być wyższy niż wśród wyborców lewicy (a przecież grupa wiekowa z największym poparciem dla korwina nie ma nawet formalnie prawa mieć wyższego wykształcenia)
> tylko blog już nie udostępnia logowania przez Facebooka.)
Wynika to z obecnych ograniczeń Facebooka, który zażyczył sobie przesłanie dokumentów spółki dla konta API, które umożliwia logowanie się na blogasku. Od 6 dni trwa jego weryfikacja.
@bokononowicz
„Chyba twoja stara za majtami. Tak się składa, że takie sondaże istnieją – 48% wyborców konfederacji opowiada się za liberalizacją przepisów aborcyjnych. O ile dobrze pamiętam, to czasem więcej niż w elektoracie SLD (ale nie całej lewicy)
Żółto-czarny libertarianizm ma się w tym kraju bardzo dobrze (lepiej niż tzw. „konserwatywny liberalizm”)”
O co ci kuźwa chodzi i po co ta agresja. W którym miejscu to co ja napisałem (że konfiarzy łączy tylko rasizm a poza tym poglądy mają od sasa do lasa) kłóci się z tym że połowa z nich jest za aborcją – co oznacza że połowa nie jest, na pewno w PO czy PL2050 nie jest to 50/50, że o lewicy w ogóle nie wspomnę. 50/50 w jakiejś sprawie to jest własnie to od sasa do lasa i coś co ich nie łączy. Gdyby łączyło to za lub przeciw byłoby 95%.
„Po pierwsze wydaje mi się, że ciężko wziąć fantastykę dla młodzieży i powiedzieć „a co teraz jest dla dorosłych?”.”
po pierwsze to zrozumiałem że ktoś tu miał żal/pretensje że dlaczego dyskusje skręcają na dziadersów a nie tego co jest, więc wyjaśniłem: dorośli rewidują gówno z młodości, a to co jest teraz już ich nie ciekawi, albo jest eskapistycznym czytadłem, o którym nie da się powiedzieć niczego ciekawego. Przeczytałem wszystko co wyszło na fali cyberpunka, w większości był to absolutny szmelc. Radek Rak dostał Nike kiedy, pięć lat temu? Ta ucieczka w mainstream (i odkrycia, że Ha!Art wydaje ciekawsze rzeczy niż „wydawnictwa fantastyczne”, coś takiego)
stare rzeczy też rdzewieją, „Perfekcyjna niedoskonałość” to jakiś totalny bełkot z którego nic nie wynika, publicystyczna działalność Dukaja zresztą też polega na tym, że wymyśla własne słowa, cherrypikuje badania i opowiada w tak skomplikowany sposób o jakiś rzeczach, że ludziom wstyd się przyznać że nic z tego nie rozumieją.
@ergonauta
„Ciekawe, czy nakłady wszystkich wymienionych przez Łagan autorów wzięte cuzamen do kupy są niższe niż jednej książki Pilipiuka czy Piekary?”
Unierad już się częściowo ustosunkował w odpowiedzi (dzięki!), dlaczego historia literatury pisana na podstawie nakładów byłaby nieco inną dziedziną niż obecnie. Dorzucę swoje trzy grosze i ja, bo poruszyłeś kilka spraw naraz.
Odpowiedź najprostsza: w obecnych warunkach rynkowych nawet nie mamy za bardzo jak tego zweryfikować. Redaktor Cieślik (razem ze swoim wiernym druhem red. Michalskim, ale tylko tego pierwszego poznałem osobiście) był jedną z tych osób, które przełamała tabu i wprost napisała, że nakłady książek w Polsce wróciły do poziomu przedwojennego (nie dziwota w kraju, którego telewizja nadal emituje opracowania zagranicznych filmów w wersji przeznaczonej dla analfabetów). Jest coś jednocześnie smutnego, jak i perwersyjnie pięknego w tym, że debiutant może liczyć na circa 1500 egzemplarzy nakładu, niezależnie czy pisze fantasy, czy prozę psychologiczną.
To napisawszy, Pilipiuk i Piekara personalnie są beneficjentami tego, że wyrobili sobie nazwisko dwadzieścia lat temu, w trochę innych warunkach. Wystartowali wcześniej i obaj niejako „idą na masę”, tj. samą liczbę opublikowanych tytułów. Piotr Muszyński z bloga „Fanboj i życie” zwrócił uwagę, że niegdysiejsza popularność zbioru opowiadań jako formy w polskiej fantastyce była tak naprawdę oznaką kryzysu i czasu przejściowego – pisano opowiadania w czasach, kiedy rynek nie był jeszcze gotowy na masowe przyjmowanie polskich cykli powieściowych. Tymczasem teraz sytuacja się odwróciła – Kosikowie na zeszłorocznym Pyrkonie przyznali, że przynajmniej jedna powieść z Powergraphu była przerobionym zbiorem opowiadań. Ba, opowiadania fantastyczne zaczęły funkcjonować w podobny sposób, co poezja – spora ich część wydawana jest w antologiach, czasem publikowanych lokalnie czy bezpłatnie przez kluby literackie. Albo w tak nietypowym miejscu jak czasopisma rocznikowe.
Mamy więc Pilipiuka, który, co ciekawe, właśnie opowiadania tłucze co roku (seria „Światy Pilipiuka”) i Piekarę, który rozpoczął w 2003 roku najdłuższy bodaj (oprócz „Feliksa, Neta i Niki”) cykl w polskiej fantastyce. A co po drugiej stronie? Łagan uwzględniła nawet osoby przed debiutem książkowym, bo o co innego jej chodziło, ale znajdziemy tam też autorki oraz autorów z bogatą i szybko rosnącą bibliografią. Kiedyś za przykłady zawodowych prozaików robili Ćwiek i Pilipiuk publikujący jedną albo dwie książki rocznie, teraz mamy osoby potrafiące wydawać powieść co kwartał. Najbardziej spektakularnie rozwinął się polski kryminał, który został w XXI wieku wymyślony na nowo, ale i fantastyka przeżywa teraz boom większy niż w czasach artykułu Dukaja „Krajobraz po zwycięstwie”. Heksalogia Jadowskiej na pewno była wznawiana, a to nie jest jej jedyny cykl. „Algorytm wojny” Cholewy samymi rozmiarami pokazuje, że musiał zażreć rynkowo. W Hardej Hordzie są też autorki wydawane przez Uroborosa, fantastyczny imprint GW Foksal, czyli właściciela Empiku.
Na koniec: owszem, nawet fantastyka przygodowa jest relatywną niszą, jeżeli nie ma szans na jakąś formę adaptacji (a raczej nie ma), albo nie zostanie zauważona przez mainstreamowe media. Zawsze powtarzałem jedną rzecz: żadna z zirołsowych książek będących filarami dziaderstwa nie zdobyła ani Zajdla, ani pokrewnych nagród, chociaż te były przyznawane przez grupki pasjonatów, które nie musiały czuć zewnętrznej presji. To pokazuje, że nawet w tamtym okresie serce polskiej fantastyki biło gdzie indziej.
@MRW
„Radek Rak dostał Nike kiedy, pięć lat temu?”
Tak, a potem opublikował „Aglę”, która też się spodobała krytyce. O stosunku obecnej Nagrody Nike do prozy najwięcej mówi decyzja o nominowaniu tylko trzech powieści w tym roku.
„Ta ucieczka w mainstream”
Postmodernizm polega m.in. na zniesieniu podziału na kulturę wysoką i niską. Znana zasada, ale niektórzy zapominają, że działa w OBIE strony. (Rak raczej uciekał w drugą stronę. Kto z komcionautów słyszał o debiutanckim „Kocham cię, Lilith” z Prószyńskiego?) Na Pyrkonie mówiłem o tym, że „Rewolucjonistka Utena” to jest dwunastogodzinny spektakl teatru awangardowego udający serial przygodowy dla młodzieży (i to tak, że młoda widownia go łyknęła). BTW moje opowiadanie ukazało się w piśmie mainstreamowym, chociaż napisałem je dla antologii fantastycznej. Nie planowałem uderzyć do nich, ale oni akurat zainteresowali się mną.
@ „dlaczego dyskusje skręcają na dziadersów”
Tytułowy lejek zasysa. Skoro taki jest powód (książka Kofty) i temat notki (gdzie się podziały tamte prywatki z „Młodym Technikiem’ i Voix Bulgares), to na nic nawoływania, by spalić żółte kalendarze.
@ „żadna z zirołsowych książek będących filarami dziaderstwa nie zdobyła ani Zajdla, ani pokrewnych nagród, chociaż te były przyznawane przez grupki pasjonatów, które nie musiały czuć zewnętrznej presji.”
Dlatego nie „chociaż”, lecz „ponieważ”.
„Voix Bulgares”
a właśnie, też miałem dodać, że do GITS-a trafiły pewnie przez „Omoide Poro Poro / Powrót do marzeń” Isao Takahaty
@ergonauta
„Dlatego nie „chociaż”, lecz „ponieważ”.”
Są dwie możliwości: albo ludzi, którzy kupowali dwóch panów P nie obchodziło, czy zyskają uznanie (co raczej kłóci się z ideą fandomu), albo uznawali, że są jednak rzeczy lepsze. Dlatego swoje zdanie podtrzymuję.
@mrw
„stare rzeczy też rdzewieją, „Perfekcyjna niedoskonałość” to jakiś totalny bełkot z którego nic nie wynika”
Ale chociaż niektóre osoby niebinarne skorzystały z innowacji językowych!
@mrw
„Ha!Art wydaje ciekawsze rzeczy niż „wydawnictwa fantastyczne””
Jak na przykład? Gospodarz kiedyś doskonale opisał Haartyzm jako pozornie mądre pustosłowie bez treści i wspomniane tu „dropie” dokładnie tym są.
@mrw
„dorośli rewidują gówno z młodości”
Przecież cała ówczesna popkultura pełna była gówna. Pamiętasz „Świat według Bundych”? To pierwszy przykład z brzegu, pamiętam ze swojego otoczenia, że wszyscy to oglądali. Jestem przekonany, że serial miał dużo większy rząd oglądalności, niż książki Piekary czytelników.
@av
„Najbardziej spektakularnie rozwinął się polski kryminał, który został w XXI wieku wymyślony na nowo, ale i fantastyka przeżywa teraz boom większy niż w czasach artykułu Dukaja „Krajobraz po zwycięstwie”.”
Jednak różnice w nakładach są kolosalne. Dlatego pisarze piwotują z fantastyki na kryminały, bo bycia autorem fantastyki to hobby, a bycie autorem kryminałów to zawód. Obstawiam, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy, jest smród, który się ciągnie za polską fantastyką z powodu dziadersów. Dlatego ten temat mnie irytuje. Widzę jak na grupki fantastyczne wbijają ludzie, którzy mówią, że nie czytają polskiej fantastyki, bo jest prawicowa. Przecież to jest bzdura, tak było 20 lat temu, teraz krajobraz wygląda zupełnie inaczej. Tylko skąd oni mają to wiedzieć, skoro cały czas internet dyskutuje o Piekarze.
„Przecież cała ówczesna popkultura pełna była gówna.”
ale jaką masz tezę właściwie? ja tylko wyjaśniam, co ludzi ciągnie do gadania o Piekarze.
a że się za polską fantastyką ciągnie smród, to bardzo kurwa dobrze. Jak ten smród był świeży, to się nikt nie kwapił do robienia porządków. Redaktor NF, który przepuścił homofobiczną srakę Komudy, kilka lat wcześniej strasznie mnie przekonywał, że a skąd, jacy prawicowcy, a Dukaj to w ogóle, postpolityczne postpoglądy.
Poza tym to te dziadersy dalej brylują jako zaproszeni goście na środowiskowych imprezach, Pilipiuk jest zapraszany na Pyrkony jako gość itd. mimo zupełnie nieskrywanej homofobii (np. „Zachęcający do lektury książki, znany pisarz Andrzej Pilipiuk stwierdził, że homoseksualiści nie walczą o swoje prawa ale o przywileje. Robią to samo co murzyni w USA, albo Żydzi w Rosji bolszewickiej, którzy chcieli się mścić za cierpienia w carskiej Rosji. Zdaniem Pilipiuka ci co zasiali wiatr rewolucji homoseksualnej zbiorą burzę homofobicznego odwetu. Dla dobra homoseksualistów należało „utemperować” agresywnych działaczy homoseksualnych, którzy doprowadzą do homofobicznej reakcji.”).
Pamiętam jak kilka lat temu osoby z polskiego fandomu otwarcie bojkotowały Pyrkon z okazji zaproszenia Orsona Scotta Carda, też za homofobię, bo na zachodzie się go za to bojkotuje (jak najbardziej słusznie, żeby nie było!), ale jednocześnie to, że na tym samym konwencie regularnie bywały (i nadal bywają) polskie homofobiczne dziadersy w rodzaju Pilipiuka czy Komudy raczej zbywano.
„Pamiętam jak kilka lat temu osoby z polskiego fandomu otwarcie bojkotowały Pyrkon z okazji zaproszenia Orsona Scotta Carda, też za homofobię, bo na zachodzie się go za to bojkotuje”
no przecież ten bojkot też był bojkotowany, Zwierzchowski wtedy robił fikoła „Kluczowym wydaje się dla mnie jednak inny fakt. Otóż, wiecie, ja Orsona Scotta Carda poznałem. Całkiem dobrze nawet, bo podczas jego poprzedniej wizyty w Polsce byłem jego opiekunem z ramienia wydawnictwa. I już abstrahując od tego, że jest strasznie sympatycznym człowiekiem, to przede wszystkim – on nie przywiózł wtedy do Polski swoich poglądów, w sensie, że ani razu, na żadnym spotkaniu, w trakcie żadnego wywiadu czy innej rozmowy nie wyszedł poza swoją twórczość i literaturę w ogóle. To nie Korwin, który od razu agituje – gdyby nie internet, pewnie do dziś bym nie wiedział, jakie Card ma poglądy!
Czy to jakieś usprawiedliwienie dla Carda, który jednak homofobiczne treści powiela? Nie. Według mnie jednak pięknie usprawiedliwia Pyrkon, który może spokojnie zaprosić autora, a nie jego poglądy.”
Jasne, to swoją drogą, tylko mnie przede wszystkim chodzi o to, że poglądy Carda i tak są pewnie dość lajtowe w porównaniu z niejednym szeroko zapraszanym polskim dziadersem (wpadł mi niedawno do feeda Falkon chwalący się zaproszonym Komudą).
@ausir
Falkon osiągnął piątą gęstość spierniczenia zapraszając Pękalę i traktując inbę z tego powodu jako darmowe publicity. Lublinianom współczuję i życzę szybkiej wymiany władz.
@ausir
Nie do końca, Card jest dość głośnym i aktywnym głosicielem poglądu, że osoby homoseksualne nie powinny mieć praw. Może nie krzyczy „żydzi do gazu” (honestly, nie wiem, jakie konkretnie poglądy i hasła mają „dziady” a nie chce mi się szukać), ale to nie jest też miły pan, który po prostu dawno temu się urodził i czasem palnie głupotę.
@ „on nie przywiózł wtedy do Polski swoich poglądów”
Trzeba dodatkowy urząd celny wprowadzić: na granicy głowę ci trzepią, tomografią robią, wywalają do kosza brudy i spokojnie wjeżdżasz w głąb kraju, na lotnisku wchodzisz w bramkę i jak masz coś paskudnego na myśli, to ona piszczy, przed wejściem na festiwale literackie ochroniarze cię skanują, a jak mają wątpliwości, zabierają cię na osobistą i prześwietlają podprogowe zakamarki, więc jeśli coś ci leży na wątrobie, lepiej zostaw to w domu, jak wrócisz z Polski, albo ze zlotu miłośników fantastyki, to się będziesz tym znowu cieszył, po co robić sobie problemy, narażać na wstyd, że detektor brzęczy, że rewizja, że cię zawrócili na oczach ludzi.
@mrw
„ale jaką masz tezę właściwie?”
Taką, że na postrzeganiu polskiej fantastyki przez pryzmat dziadersów tracą głównie młode autorki i młodzi autorzy, którzy z dziaderskimi poglądami nie mają nic wspólnego.
@ausir
„Poza tym to te dziadersy dalej brylują jako zaproszeni goście na środowiskowych imprezach”
Nie tylko na środowiskowych, przecież oni równie często pojawiają się na różnych targach książki. Może od razu należałoby się obrazić na całą polską literaturę? I bynajmniej fantaści nie są jedynymi prawicowymi autorami na tego typu imprezach. Tylko np. na literaturę podróżniczą nikt nie patrzy wyłącznie przez pryzmat Cejrowskigo.
@unierad & ergonauta
Koledzy, wasze ostatnie komcie brzmią już jak rżnięcie głupa. Zmoderujcie się, byście moderowanymi nie byli.
@ololo-518
„ale to nie jest też miły pan, który po prostu dawno temu się urodził i czasem palnie głupotę”
No ale ci polscy przecież też nie, patrz przytoczony przeze mnie cytat z Pilipiuka promującego książkę o groźnej ideologii LGBT. Przecież ja tu nie twierdzę, że Card jest spoko, tylko że polskie dziady o zbliżonych do niego i też otwarcie głoszonych poglądach to też żadne „dawno i nieprawda”.
„Taką, że na postrzeganiu polskiej fantastyki przez pryzmat dziadersów tracą głównie młode autorki i młodzi autorzy, którzy z dziaderskimi poglądami nie mają nic wspólnego.”
Mają wspólne konwenty. Co zrobiło środowisko, żeby się oczyścić? Absolutnie nic.
@unierad
„oni równie często pojawiają się na różnych targach książki”
A teraz zguglaj sobie różnicę między targami a konwentem i to, kto zaprasza ich jako gości w jednym, a kto w drugim przypadku.
@unierad
„Przecież cała ówczesna popkultura pełna była gówna. Pamiętasz „Świat według Bundych”? To pierwszy przykład z brzegu, pamiętam ze swojego otoczenia, że wszyscy to oglądali.”
Ale w „Świecie według Bundych” głównym obiektem szydery był właśnie dziaderski Bundy, a nie geje czy lesbijki. Nawet jeżeli pewne żarty się źle zestarzały, to intencja serialu była słuszna: szydzenie z oblechów.
Swoją drogą niedługo akurat premiera nowej, animowanej serii „Świata według Bundych” (z oryginalną obsadą).
@mrw
„Zwierzchowski: „Czy to jakieś usprawiedliwienie dla Carda, który jednak homofobiczne treści powiela? Nie. Według mnie jednak pięknie usprawiedliwia Pyrkon, który może spokojnie zaprosić autora, a nie jego poglądy.””
Ciekawe, czy ten cytowany przez Ciebie Zwierzchowski byłby podobnie przełknąć zaproszenie na konwent Łukjanienki, oczywiście tylko autora a nie jego poglądów na temat Ukrainy.
@ausir
„Swoją drogą niedługo akurat premiera nowej, animowanej serii „Świata według Bundych” (z oryginalną obsadą).”
Zastanawiam się tylko po co to robić, kiedy jest już w sumie dość podobny „BoJack Horseman”.
Żeby spróbować zarobić jakiś hajs na nostalgii oczywiście, nic więcej.
IMO żeby to działało, to trzeba bardziej zmienić medium niż tylko aktorzy -> animacja. Np. gra komputerowa na podstawie ŚwB mogłaby być ciekawa.
@WO
Już się miarkuję i umerytoryczniam, przepraszam.
@unierad
Odrobiłem zaległości i pochyliłem się nad „Rodziną Monet”. Nad samymi książkami, nie recenzjami. Wyżej pisałeś, że „mamy tam:
– gloryfikowanie toksycznych relacji rodzinnych, – przedmiotowe traktowanie kobiet i podwójne standardy, – wulgaryzmy (istotne ze względu na grupę docelową), – gloryfikowanie przemocy”.
Otóż wszystko to mały pikuś w porównaniu z grzechem głównym: napisane jest to koszmarnie.
Pal sześć, że pozbawione redakcji, korekty, ba, wygląda jakby sama autorka nie czytała tego, co napisała, tylko od razu dawała do publikacji. W porównaniu z Weroniką Marczak nie tylko Małgorzata Musierowicz okazuje się pisarką (pierwsze sześć czy siedem części „Jeżycjady” jest było całkiem w porządku, przede wszystkim warsztatowo, to nie był krindż w momencie publikacji, po prostu dziś te książki się zestarzały), ale także Andrzej Pilipiuk jest pisarzem. Marczak to fabularna blogerka z Wattpada, więc i nakłady ma takie, jak toktokersi czy influenserzy z youtuba. „Rodzinę Monet” czyta się jak spisaną ścieżkę dialogową marnego serialu, z myślami bohaterki czytanymi zza kadru przez fatalną lektorkę. Owszem, da się sporo wyinterpretować, dlaczego nastolatki tak chętnie to czytają (bo ich matki chętnie czytają cykle o bogatych szejkach niewolących Europejki? bo jest powszechne parcie na fantazjowanie o przemocy?), ale z fenomenem prawackiej fantastyki bym tego nie porównywał. Przy pani Marczuk panowie Komuda i Piekara od razu pisarsko rosną, a tego wszak nie chcemy.
„Rodzina Monet” to literacki odpowiednik telenoweli, którą się czyta trochę dla beki (widać to po komentarzach na Wattpadzie), a trochę bo się wciągnęło.
„Achaja” miała nominację do Zajdla.
@ „literacki odpowiednik telenoweli”
Zgoda.
Niewolnica Hailie i (zamiast nerwicowo dybiącego na jej cnotę bajecznie bogatego Leoncia, plantatora) nerwicowo strzegący jej cnoty bajecznie bogaci bracia, z niejawnymi źródłami dochodów (raczej równie paskudnymi).
@Michał Radomił Wiśniewski
A jeszcze w 2012 „Pomnik cesarzowej Achai” też.
@embarcadero
„podatki większość z pewnością ma w dupie – znaczy wiadomo że każdy polak chciałby płacić mniej a już wąsaty szczególnie ale z obserwacji wydaje mi się że wyborca konfy jest przeważnie powyżej mediany zarobków, więc podatki go raczej nie bankrutują.”
Pomijając już absurdalną sugestię, że ludzi zamożnych tak naprawdę nie obchodzą podatki (Nowoczesna to przecież z lasu wyszła), anegdotycznie mogę potwierdzić, że każdy Konfederata zarabiający powyżej mediany a nawet średniej (a znam ich niestety dużo, bo się obracam koło IT) nawet jak siedzi na IP Boxie to deklaruje się jako okradany przez państwo do koszuli i uważa, że „uwalnianie przedsiębiorczości” to najważniejsza funkcja organów centralnych.
Natomiast mają oni też często pierdolca światopoglądowego z tytułu chłonięcia treści alt-rightowych made in USA – w tłumaczeniu polskiego yt albo w oryginalne, różnie. Przy czym to się w ogóle nie kłóci z (częściowym) liberalizmem, znam więcej niż jeden zestaw „aborcja ok, geje ok, ale te siedemset płci to atak na cywilizację łacińską”. Za to rasizm i antyimigranckość tam jest prawie zawsze i nie wiem czy nie jest głównym komponentem.
Ogólnie ludzie przed 25 rokiem życie bardzo często są prawicowi w sposób bardzo zachodni, co dla osoby po 40-ce brzmi jakby ktoś konstruował światopogląd wrzucając granat do kompasu politycznego.
@Anders
„Falkon osiągnął piątą gęstość spierniczenia zapraszając Pękalę i traktując inbę z tego powodu jako darmowe publicity. Lublinianom współczuję i życzę szybkiej wymiany władz.”
W Lublinie to się już nic nie wydarzy. Jest konserwatywny ojciec-założyciel przez którego większość sensownych osób po prostu ucieka z tego środowiska po kilku latach potyczek, a jak coś od niego odpadnie żeby robić swoje inicjatywy to są takie elementy jak np. dwóch koordynatorów Falkonu którzy najpierw okradali stowarzyszenie, potem siebie nazwajem, a wreszcie jak już się skłócili kompletnie to niezależnie od siebie ogłosili eventy o nazwie inspirowanej podróbami Adidasa (Falcon, Fancon, etc). Także ja bym na ładne rzeczy nie liczył.
@ MRW
„Mają wspólne konwenty. Co zrobiło środowisko, żeby się oczyścić? Absolutnie nic.”
Poproszę przykład „oczyszczenia” środowiska fantastycznego, który spełnia Twoje kryteria.
„O współczesnej nie ma co mówić, bo może po prostu nie oferuje niczego *ciekawego*?”
Podam przykłady 3 interesujących (wg. mnie) rzeczy z ostatnich 10 lat z polskiej fantastyki, ale najpierw poproszę 3 przykłady książek fantastycznych (obojętne według jakiej definicji), które się podobały MRW w tym samym okresie (nie musi być polska fantastyka).
@redezi
Anglojęzyczny fandom okołoworldconowy jednak się całkiem nieźle oczyścił z prawicowych złogów (łącznie ze zmianą nazw nagród imienia rasistów), na tyle że był potem backlash ze strony Sad Puppies.
Oczywiście był teraz cały problem z Worldconem w Chengdu, ale to też raczej wydaje się teraz prowadzić do dalszego oczyszczenia i prób uszczelnienia procedur.
@Falkon i podróbki
Byłam na paru z tych konwentów i oceniam pozytywnie. Nawiasem mówiąc, na którymś Andrzej Pilipiuk miał prelekcję o zamachach w 1905 r., zawsze na jego punktach programu sala była nabita, że mu prawie pod nogami ludzie siedzieli, a tym razem może ze dwadzieścia osób przyszło. Nieco więcej było na spotkaniu autorskim, ale to już nie te czasy, że kolejka do niego po autografy stała na dwieście metrów (nie wiem, może na targach książki nadal tak jest).
@ausir
@mrw
Aż się wynurzę.
Czyszczenie złogów i pozbywanie się dziadersów brzmi bardzo efektownie, tylko że na razie wymieniono w tym kontekście między innymi obecnego i poprzedniego redaktora od literatury polskiej w NF (było nie było nadal głównego fantastycznego pisma literackiego w Polsce) oraz na przykład kolegę Dukaja (co prawda beletrystycznego emeryta, ale nadal najbardziej rozpoznawalnego autora fantastyki w świecie powiedzmy ogólnoliterackim). Trochę brzmi to jak marzenie o oderwaniu się od mainstreamu – co prawda w wersji nieco innej niż te przerabiane wcześniej.
A właściwie jak należy się oczyszczać ze złogów i jak pozbywać dziadersów? Sprawdzamy PESELE i wypiepramy z konwentu wszystkich, których rocznik nam nie pasuje to szablonu? Robimy testy poglądów? Eliminujemy (jak z „Trudno być bogiem”) osobniki, o których stwierdzamu „pozbawiony entuzjazmy sposób myślenia”? Zakazujemy czytać Dukaja, bo za mało postępowy? Zasłaniamy obrazy Leonarda, bo pedofil? Palimy książki?
O co konkretnie chodzi?
„jak pozbywać dziadersów?”
Ależ kochany Pewucu, czy się nie za bardzo rozpędzasz? W ciągu 5-10 lat i tak będziemy martwi lub niezdolni do aktywności. Jako Ty, tako ja.
Nie chodzi o mnie. Ja tam jakoś sobie poradzę. Po prostu interesuje mnie zasada. Problem pozostanie, tylko złogi się zmienią i inne roczniki będą dziadersami.
Są tacy ludzie, których zaproszenie powoduje, że omijam imprezę (choć są młodsi). No ale to moja jednoosobowa decyzja. Nie skreślam konwentu rok później, nie agituję, żeby nie jechać.
Zawsze cieszy spytać w takim momencie – czy Panowie (Panie jakoś rzadziej o dziaderstwie…) rozmawiają o nim jako o kategorii politycznej, geriatrycznej czy może bardziej kulturowej?
Inaczej mówiąc chciałbym zdefiniować źródło Panów dyskusji, żeby nie zamydlić i nie rozwodnić jak zwykle. Czym w końcu jest dla Ciebie dziaderstwo? Jak na razie jest to dla mnie zwykła, niedookreślona obelga kierowana przez młodszych wobec starszych.
Moim zdaniem popełniacie poważny błąd łącząc „dziadersa” bezpośrednio z wiekiem. Te terminy mają jakiś tam związek, ale nie każda starsza osoba jest dziadersem i nie każdy dziaders jest stary.
Dla mnie dziaders to osoba, która zachowuje się, jakby nadal były lata dziewięćdziesiąte lub wcześniej. Jakby nic się od tego momentu nie wydarzyło. Zwykle dotyczy to tzw. kwestii obyczajowych, np. stosunku do homoseksualizmu, zjawisk takich jak mobbing w pracy czy niebinarności. Dziadersi prezentują zwykle poglądy w takich sprawach takie, jaki był mainstream 20-30 lat temu. Ale dziaders to nie metryka, to stan umysłu. To osoba, która w którymś momencie odpuściła sobie aktualizacje systemu, która uważa, że wie lepiej, że nie ma żadnej potrzeby dowiadywać się, o co tym młodym tak w ogóle chodzi, że wymyślają głupoty, a przecież on wie lepiej. Dziaders nie tylko nie rozumie młodych, on nie chce ich zrozumieć.
Znam dziadersów, którzy mają 40 lat. Z kolei antytezą dziadersa mógłby być np. Żakowski, który ma 67. I nie chodzi o samo to, że ma poglądy lewicowe, tylko że je nieustannie aktualizuje i poddaje w wątpliwość.
To tyle, jeśli chodzi o moją osobistą definicję. Google podpowiada jeszcze dwa inne znaczenia
link to obserwatoriumjezykowe.uw.edu.pl
jedno związane z pozycją władzy, kolejne z seksizmem. Co istotne, żadna z tych trzech definicji nie odnosi się bezpośrednio do wieku.
„To osoba, która w którymś momencie odpuściła sobie aktualizacje systemu”
Bo też przed długie tysiąclecia najwyżej premiowana społecznie była postawa, że syn robi to, co ojciec (syn kowal kuje tak jak kuli jego ojciec, dziad i pradziad – kowale), a córka robi to, co matka. Pierwszymi dziaders(k)ami, które spotkałem w życiu (jeszcze nie było tego słowa, ale poczucie zażenowania – tak) były moje ex-koleżanki z gminnej szkoły podstawowej w B., które mając 20 lat wyglądały jak ich matki, gotowały swoim mężom takie same obiady na mięsie, jak matki ojcom i babki dziadkom, a za kilka lat miały z wypiekami na twarzach szykować swoje dzieci do I komunii, zapracowując tym wszystkim na taki sam szacunek społeczny w gminie B. Po tych tysiącleciach w systemie z mile widzianym brakiem obyczajowych aktualizacji nie jest łatwo się przestawić na system z. Redliński umarł parę dni temu, jego scena z uczycielką erotycznie aktualizującą Kaziuka nie umrze nigdy. Ale cóż, nie wszyscy mogą mieć taki fart.
„To osoba, która w którymś momencie odpuściła sobie aktualizacje systemu”
Czemu zakładacie, że te aktualizacje mogą iść tylko w jedną stronę? Po sobie widzę, że niekoniecznie.
@pewuc
„Po prostu interesuje mnie zasada.”
Nie ma zasad, to nie jest nauka ścisła. To jak z modą – WIADOMO że to co dziś jest modne, za 10 lat będzie obciachem. Ale ciężko prognozować, czy to będzie kolejna odsłona cyklu „wąskie spodnie / szerokie spodnie”, czy jednak nagle jakieś sarongi. Po prostu trzeba takie przemiany akceptować jako Fact Of Life i nie oczekiwać ścisłych reguł.
@wkochano
„Czemu zakładacie, że te aktualizacje mogą iść tylko w jedną stronę?”
Bo czas płynie w jedną stronę – i nie ma innych kwantyfikowalnych stron (na przykład nie ma „więcej wolności” / „mniej wolności”).
@ ergonauta
„I vice versa. Pogarda jest porównywalna. Niezmienna.”
Ale mimo wszystko jest różnica – to ten starszy człowiek jest (z racji wieku i doświadczenia) wyżej w hierarchii, jest szefem, przełożonym, kierownikiem, profesorem promotorem doktoratu etc. Szukanie tu symetrii jest więc w najlepszym razie ryzykowne.
W akademii to wygląda np. tak, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat systematycznie spada tolerancja ludzi na kult zapierdolu, seksizm, low-key molestowanie, dziwne uwagi o żydach, pedałach i murzynach, oraz „zwykły” mobbing bez żadnego trybu („głupi jesteś i do niczego się nie nadajesz!” – ja np. na przestrzeni 20 lat usłyszałem od licznych szefów, że absolutnie się nie nadaję do nauki, zwykle wtedy, kiedy tłumaczyłem takiemu przełożonemu, że jego genialny pomysł jest niewykonalny). Fama idzie i tacy szefowie mają coraz bardziej pod górkę ze znajdowaniem jeleni. Dosłownie wiszą ogłoszenia konkursowe na stanowiska doktoranckie i post-doki, które ekspirują sobie z braku zgłoszeń. Osobiście znam typa, który – mając grant na kilka mln złotych – nie był w stanie (!) zatrudnić ANI JEDNEJ osoby na takie stanowiska przez, hmm, ponad trzy lata.
Więc specjalnie bym nie panikował, że jakieś gułagi i obozy. Po prostu młodzież jest mądrzejsza niż my 20 lat temu, oraz oczywiście dużo mniej zdesperowana, i po prostu nie chce pracować dla toksycznych szefów, ani w ogóle współpracować z takimi. To przecież bardzo dobrze.
@fieloryb
„Jak na razie jest to dla mnie zwykła, niedookreślona obelga kierowana przez młodszych wobec starszych.”
Jeżeli ktoś tak formułuje tezę to znaczy, że nie chciało mu się sprawdzić żadnej z publicznie dostępnych definicji (inaczej krytykowałby te konkretne, które znalazł). Ergo nie pyta w dobrej wierze, tylko uprawia chamski trolling. Przestrzegam przed przesadnym zaangażowaniem w rozmowę.
@wkochano
„Czemu zakładacie, że te aktualizacje mogą iść tylko w jedną stronę? Po sobie widzę, że niekoniecznie.”
Ale co dokładnie masz na myśli? Że 20 lat temu byłeś za legalizacją małżeństw homoseksualnych, a teraz to może, niechętnie zgodziłbyś się na związki partnerskie? No oczywiście są ludzie, którzy zmieniają poglądy w tę stronę, ale to chyba rzadkość?
„Zwykle dotyczy to tzw. kwestii obyczajowych, np. stosunku do homoseksualizmu, zjawisk takich jak mobbing w pracy czy niebinarności.”
Dotyczy to wszystkich kwestii, i nawet częściej tych nieobyczajowych, marginalnych, typu muzyka zespołów Budgie czy Smokie. Ale – jak to ujął kiedyś Sławomir Mrożek (cytat niedokładny) – „nie przeszkadza mi fanatyczny gitarzysta dopóki nie zaczyna mnie przekonywać, że tylko on gra właściwie i walić tą gitarą po głowie”. No wspomniane kwestie obyczajowe są istotne, bo budzą kwestie polityczne oraz, często podprogowo, kwestie regijne.
„Od porządku ludkowie moi jest Pambóg – On pilnuje żeby wszystko szło jak trzeba i było jak na początku, teraz, zawsze i na wieki wieków amen. A diabeł chce zmieniać. Ulepszać. Słyszycie? – ulepszać. Już jemu mało, że krowa cieli się; gdzie tam, on chce żeby się źrebiła. Ooo, do czego idzie… Krowy będo się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać”. („Konopielka”, rzecz jasna)
@Froz
„Ale co dokładnie masz na myśli? Że 20 lat temu byłeś za legalizacją małżeństw homoseksualnych, a teraz to może, niechętnie zgodziłbyś się na związki partnerskie?”
Nie chcę wchodzić w szczegóły bo nie jest to moje pierwsze rodeo i wiem, czym by się to skończyło, ale tak, w pewnych kwestiach, zarówno obyczajowych jak i ekonomicznych, zmodyfikowałem poglądy z bardziej stereotypowo lewicowych w stronę liberalną/konserwatywną. Dalej jestem w tym samym kwadrancie kompasu politycznego, ale bliżej centrum.
„No oczywiście są ludzie, którzy zmieniają poglądy w tę stronę, ale to chyba rzadkość?”
Jak wykluczyć hipotezę, że to jednak znacząca składowa konserwatywnego zwrot w polityce ostatnich lat?
@wkochano
„Jak wykluczyć hipotezę, że to jednak znacząca składowa konserwatywnego zwrot w polityce ostatnich lat?”
Ja nie widzę żadnego konserwatywnego zwrotu. Raczej to, co kiedyś było skrajnie lewicowe, jest teraz bliżej centrum. Więc właśnie ludzie, którzy nie zmienili poglądów, są teraz bliżej prawicy. Patrząc na to z trochę innej strony, Polska w ciągu ostatnich 30 lat przemieściła się mocno na Zachód, ale dotyczy to w dużo większym stopniu mediów mainstreamowych, ludzi z dużych miast i co dosyć oczywiste, młodych.
Ale, jak pisałem wcześniej, moim zdaniem dziaderstwo nie dotyczy wprost poglądów lewicowych czy prawicowych, to powiązanie niebezpośrednie. Po prostu zwykle poglądy lewicowe są bardziej nowoczesne, ale przecież nie wszystkie i nie pod każdym względem.
@ergonauta
„Dotyczy to wszystkich kwestii, i nawet częściej tych nieobyczajowych, marginalnych, typu muzyka zespołów Budgie czy Smokie. ”
Nie spotkałem się z tym, żeby ktoś był nazywany dziadersem dlatego, że słucha takiej, a nie innej muzyki. Natomiast to prawda, nie musi chodzić o kwestie obyczajowe, dlatego napisałem „zwykle”. Jeśli chodzi o muzykę, to ostatnio nazwałem dziadersem kogoś, kto narzekał, że młodzież nie słucha dobrej muzyki, bo dobra to jest taka, która się tej osobie podoba – i co ciekawe, według tej osoby dobra muzyka to muzyka buntu wobec poprzedniego pokolenia (no ale młodsze pokolenie powinno się buntować słuchając tej samej muzyki, co poprzednie). Zbiega się tu kilka różnych elementów, przekonanie o racji, przywiązanie do tego, co było kiedyś, i ignorancja w stosunku tego, co nowe.
@Froz
„Ale co dokładnie masz na myśli? Że 20 lat temu byłeś za legalizacją małżeństw homoseksualnych, a teraz to może, niechętnie zgodziłbyś się na związki partnerskie?”
Nierzadka sytuacja to przejście z pozycji feministycznych (równouprawnienie kobiet FTW!) na antytrans (o tym kto jest kobietą, decyduję ja).
@wkochano „tak, w pewnych kwestiach, zarówno obyczajowych jak i ekonomicznych, zmodyfikowałem poglądy z bardziej stereotypowo lewicowych w stronę liberalną/konserwatywną. Dalej jestem w tym samym kwadrancie kompasu politycznego, ale bliżej centrum.”
To chyba dosyć naturalny proces, o ile się nie jest Melenchonem czy innym tego typu rozrabiaką.
@mcal
„Szukanie tu symetrii jest więc w najlepszym razie ryzykowne.”
Jasne że jest ryzykowne (zaraz mnie Gospodarz odstrzeli), ale przecież mówię tu o pogardzie jako uczuciu, cóż poradzić, gwałt się gwałtem odciska.
Osobiste (budżetowe instytucje w powiatowym mieście na Mazowszu) doświadczenia zawodowe np. z mobbingiem mam akurat takie, że to młodsi mobbują starszych wykorzystując swoją przewagę kompetencyjną, a starsi zaciskają zęby i czekają na emeryturę (są już na okresie ochronnym), albo uciekają na niższe stanowiska, żeby być dalej od kierownictwa. A kierownictwo jest młode i szczwane: organizuje szkolenie z mobbingu, a równolegle sprawia, że jedna długoletnie kierowniczka działu trafia na pół roku do psychiatry (jej doświadczenie zawodowe jest sprytnie i uporczywie kwestionowane [w duchu „kobieto, ogarnij się! świat się zmienia!”], a że praca była sensem jej życia, no to klops), a druga na kardiologię („kobieto, nie guzdraj się tak! mamy XXI wiek!”). Oczywiście kierownictwo też jest kobietą, więc antysolidarność kobieca wkracza na pełnej.
@ Froz
„Nie spotkałem się z tym, żeby ktoś był nazywany dziadersem dlatego, że słucha takiej, a nie innej muzyki.”
To zwykle jest pakiet, stary gitarowy rock, seksistowskie dowcipy, przy których najgłośniej śmieją się żony, własna i kolegów (bo zwykle typ jest lubiany, szarmancki, złote serce), jakieś szalone wyjazdy z małżonką, jej siostrą i szwagrem do Doliny Charlotty, nawet wąsy pekaesy się jeszcze zdarzają. Seksistowski świat rocka lat 70. jest mocna kulturową bazą, i nostalgia za nim, przechodząca w żółciową melancholię. Symbol i jednocześnie psychoanaliza dziaderstwa to hit zespłu Smokie, z demonstracyjnym odrzuceniem współczesności w finale: „No I’ll never get used to not living next door to Alice”.
@Froz
„Zbiega się tu kilka różnych elementów, przekonanie o racji, przywiązanie do tego, co było kiedyś, i ignorancja w stosunku tego, co nowe.”
To jest dobrze opisane w nauce: najbardziej lubimy muzykę z lat naszej młodości.
link to slate.com
link to link.springer.com
„The central conclusion of the paper is that people do exhibit a preference for music released during their late adolescence/early adulthood. When targeting consumers of a narrow age demographic, music released during this time is more likely to be preferred than any other.”
@ergonauta
„jakieś szalone wyjazdy z małżonką, jej siostrą i szwagrem do Doliny Charlotty”
Czy to jest jakiś „cultural signifier” ta Dolina Charlotty?
@ rw
Tak. Tam co roku latem odbywa się Festiwal Legend Rocka. Od prawie 20 lat. Nie wiem, jak w tym roku, ale bywali tam najwięksi. Typu Carlos Santana, Bob Dylan, Robert Plant, ZZ TOP, Deep Purple, John Fogerty, Foreigner, Status Quo, Ray Manzarek & Robby Krieger of The Doors, Whitesnake, Marillion, Uriah Heep, Bonny Tyler.
@ergonauta
Miałem możliwość w tym roku kupić bilety na Bonnie Tyler w Kongsvinger, ale po przesłuchaniu jej nagrań z ostatnich lat dałem sobie spokój. To już nie ten głos, niestety.
Faktycznie gitarowy rock, mimo swojej fajności (lubię tę muzykę, co zrobić), często kryje brzydkie, zwł. mizoginistyczne, treści. Łatwo to przeoczyć kiedy nie zna się dobrze języka, np bardzo mi się podobała ta prosta pioseneczka norweska, a dopiero potem skojarzyłem, o czym właściwie autor śpiewa: link to genius.com
@rw
„(lubię tę muzykę, co zrobić)”
Mam tak samo jak ty (dziadersie, bracie mój). Po latach podniósł mi się poziom samokrytycyzmu (aczkolwiek warto nie popadać w prezentyzm i pamiętać, że rockman musi być trochę wyjęty spod prawa). Moją równowagę dziad/młokos wyznaczyło chyba to, że obok longplaya Wishbone Ash patetycznie szarpiących druty miałem longplay z Glennem Gouldem zapierniczającym Bacha, a to jest Bach szczeniackością podszyty.
@ergonauta „Tam co roku latem odbywa się Festiwal Legend Rocka. Od prawie 20 lat. Nie wiem, jak w tym roku”
„Jeszcze jakąś dekadę temu jedyną imprezą rockowej nostalgii był Festiwal Legend Rocka w Dolinie Charlotty w Strzelinku pod Słupskiem (szkoda, że w tym sezonie już się nie odbędzie).”
link to polityka.pl
@rw „Faktycznie gitarowy rock, mimo swojej fajności (lubię tę muzykę, co zrobić), często kryje brzydkie, zwł. mizoginistyczne, treści.”
Nie to co rap.
@ergonauta
Tak, tak. Pod wpływem mojej mamy i babci, lata nastoletnie i wczesne 20-te spędziłem słuchając głównie muzyki poważnej. Skutkiem tego jest, że gitarowy rock lubię, ale najmocniej emocjonalnie reaguję na muzykę poważną.
@sheik.yerbouti
„Nie to co rap.”
No rap ich nie kryje, tylko podsuwa Ci pod twarz jak na talerzu.
@sheik.yerbouti
„szkoda, że w tym sezonie już się nie odbędzie”
Nie „już”, tylko „w tym roku… (… nie zorganizujemy żadnego koncertu w ramach naszego festiwalu. Nasza decyzja spowodowana jest rozpoczęciem prac modernizacyjnych oraz rozbudową amfiteatru. Dzięki większej powierzchni będziemy mogli gościć jeszcze więcej gwiazd światowego formatu. Nie możemy się już doczekać tych fenomenalnych koncertów.”)
link to terazmuzyka.pl
Właśnie patrzę, że tam szła nostalgia na full, słowo „rock” określało pewien stan mentalny, na tej samej edycji Jack Bruce (znany głównie z Cream) i Samantha Fox (znana głównie sami sprawdźcie z czego, bo już nie uchodzi tego linkować).
@Samantha Fox
Swoją droga, ładna klamra. Od:
Fox rose to fame as a Page 3 model in The Sun tabloid newspaper (a photographer invited her to pose topless for Page 3, becoming the youngest person at the time to topless model for Page 3), where she appeared regularly from 1983 until 1986, becoming one of the most photographed British women of the 1980s and a prominent sex symbol of the era.
do:
In 2003, Fox came out as a lesbian and stated that she was in a relationship with her then-manager Myra Stratton.Fox later said she had realised she was gay by her mid-20s but had been reluctant to come out because, having dealt with stalkers, she feared the potential reactions of some fans.Fox remained in a relationship with Stratton until the latter died from cancer in 2015. The following year, Fox began dating her tour manager Linda Birgitte Olsen. They married on 18 June 2022 in a Eurovision-themed ceremony at King’s Oak Hotel in Epping Forest, Essex.
Ciekawe, czy w Dolinie Charlotty w 2011 była z Myrą Stratton.
„her then-manager Myra Stratton”
„her tour manager Linda Birgitte Olsen”
I see a pattern here.
Jak dotąd jestem w połowie komciów,ale pozowle sobie 3 uwagi:
@erg
” Mordimer to taka chrześcijańska wersja pogańskiego Wiedźmina.”
Nie nazywajmy szamba perfumerią. Jest dużo różnic. Ja bym raczej wysnuł porównanie do Jamesa Bonda na miarę Naszych możliwości- urzędnik, powiedzmy że państwowy, który rozwikłuje jakieś zagadki/ walczy ze złoczyńcami, który w każdym „odcinku” musi przeru** jakąś niewiastę co najmniej 9/10.
#poteżni dziadersi
Padła teza że oni mają/mieli takie wielkie nakłady. Komcionauci i gospodarz są bardziej insiderscy w literaturze ale szczerze mówiąc nie powiedziałbym że ich twórczość wywarła jakiś wielki wpływ na społeczeństwo, że mieli tak ogromne nakłady. Czy jakikolwiek cytat z jakiegokolwiek „dzieła” Piekary, Ziemiańskiego, Pilipiuka, Grzędowicza et al wszedł do języka potocznego? Czytałem tych Panów, no ale jakoś nie kojarzę.
Faktycznie POTĘŻNE dzieło zahaczające o fantastkę religijną (w takim szerokim rozumieniu, jak fantastyką religijną jest Piekara) to universum B Walaszka (część religijna to Egzorcysta którego zrobił dla showmaxa i Egzorcysta Bogdan Boner którego zrobił/robi dla netflixa).
Stawiam tezę że twórczość B. Walaszka to (pod względem wpływu na społeczeństwo w PL to jedna z ważniejsych rzeczy które się wydarzyły w III RP, przynajmniej na millenielsów, młodszą część gen X i starszą część gen Z. Dziesiątki tekstów które weszły do języka potocznego (szczerze w wielu przypadkach nie byłem świadomy że to z KB lub pokrewnych). Po wiedźminie ijest to również pewnie jedno znardziej znanych polskich „dzieł” zagranicą. 😛
Zbigniew Parafianowicz w ostatniej książce o wojnie cytuje ukraińskiego dyplomatę. Pada teza że pak relacji dyplomatycznych/ sympatii PL-UA to było spotkanie Duda- Zaleński w Wiśle, chyba jeszcze przed wojną. Wspominał właśnie że świetnie się bawili, m.in. puszczali sobie nawzajem Walaszka wieczorami. 😉
#fantastyka religijna na świecie
Padły dość oczywiste przykłady jak Narnia, LOTR, Star Wars, to ja dorzucę coś, co przynajmniej dla mnie na pierwszy rzut oka nie było oczywiste. Origin story Supermana to jest opowieść o Mojżeszu w innym setapie.
@wo „Ale ciężko prognozować, czy to będzie kolejna odsłona cyklu „wąskie spodnie / szerokie spodnie”, czy jednak nagle jakieś sarongi.”
Ponieważ jestem chorobliwie nieprzedsiębiorczy, oddam za darmo pomysł na start-up. Gen AI dla fast fashion, przewidująca na podstawie aktualnej oferty w sklepach off i online co będzie modne w przyszłym sezonie.
@Mistrz
O ile podzielam uwielbienie kolegi dla twórczości Walaszka i pogląd na jego jakże niedoceniany wpływ na kulturę masową, to przyznam że zabiłeś mnie sugerując że Bogdan Boner to fantastyka religijna. W pewnym sensie może i tak, ale w pewnym sensie to można by to podczepić pod fafdziesiąt innych gatunków też.
@wkochano
„„tak, w pewnych kwestiach, zarówno obyczajowych jak i ekonomicznych, zmodyfikowałem poglądy z bardziej stereotypowo lewicowych w stronę liberalną/konserwatywną. Dalej jestem w tym samym kwadrancie kompasu politycznego, ale bliżej centrum.””
To się zdaje się nazywa dorosłość. Też u siebie zauważyłem tak circa about z 10-15 lat temu. Młodzieńcza lewicowość jest przeważnie dość dziecinna.
> Bogdan Boner to fantastyka religijna. W pewnym sensie może i tak, ale w pewnym sensie to można by to podczepić pod fafdziesiąt innych gatunków też.
Nie twierdzę że nią jest. Albo twierdzę że jest tylko w warstwie estetyki. Ale jeśli cykl inkwizytorski miałby nią być, to jest nią też egzorcysta.
#walaszkizmy
Cały Walaszek to dla mnie krytyka i satyra na kształt stosunków społecznych. To, że protagonista ubija demony, kosmitów, kosmiczne demony czy demonicznych kosmitów jest wtórne.
W istocie, zawsze, ale to ZAWSZE eksterminowana aktualnie grupa to personifikacja wadliwych społecznie postaw: głupoty, chciwości, sobiepaństwa, lenistwa. Jednocześnie „moralna” postawa (moralna w rozumieniu uniwersum) zazwyczaj jest wynagradzana – Głuś czy Domino pomimo pochodzenia przeszli na „jasną stronę” i zasadniczo są akceptowani przez protagonistę, choć z zastrzeżeniami. Z tym, że o ile w „Bombie” protagonista wykazuje pewien rasizm wobec Głusia, to już w „Egzorcyście” jedynym nieufnym wobec Domina jest przedstawiany negatywnie ksiądz Natan.
@Michał Maleski
„W istocie, zawsze, ale to ZAWSZE eksterminowana aktualnie grupa to personifikacja wadliwych społecznie postaw: głupoty, chciwości, sobiepaństwa, lenistwa.”
Ale to chyba tylko dlatego, że tam praktycznie wszystkie postaci są personifikacją tego rodzaju postaw, na czele z głównym bohaterem.
@amatill
„Gen AI dla fast fashion, przewidująca na podstawie aktualnej oferty w sklepach off i online co będzie modne w przyszłym sezonie.”
AFAIK to był pierwszy pomysł założycieli DeepMind na monetyzację AI, zanim Google ich kupił.
@sheik i @embarcadero
„To się nazywa dorosłość”
Poglądy polityczne ewoluowały mi od libertarianizmu w młodości do liberalizmu lewicowego w wieku dojrzałym; to o czym piszę, to update poglądów, który mi zaszedł w ciągu ostatnich paru lat (a zbliżam się do 50-tki). Postowałem już tu kiedyś ten zabawny graf przejść poglądów:
Liberał → zwolniony z pracy → Lewicowiec
Liberał → dorabia się dzieci → Konserwatysta
Konserwatysta → ciężka choroba → Lewicowiec
Konserwatysta → aresztowanie → Liberał
Lewicowiec → zakłada biznes → Liberał
Lewicowiec → pada ofiarą napadu → Konserwatysta
Ale nie chodzi mi o dyskutowanie o samym sobie, bo to nic ciekawego. Reagowałem na te „osoby, które odpuściły sobie aktualizacje systemu”. Tymczasem jak pokazuje modne ostatnio pojęcie „enshittification” w informatyce, system może być aktualizowany nie tylko ku lepszemu. Z punktu widzenia politycznych poglądów, to się dzieje obecnie, to pokłosie aktualizacji systemu z lat 80., kiedy to mnóstwo ludzi odwróciło się od lewicowych postaw i ideałów lat 60. i 70. i zaczęło głosować na konserwatystów.
@embercadero
„To się zdaje się nazywa dorosłość. Też u siebie zauważyłem tak circa about z 10-15 lat temu. Młodzieńcza lewicowość jest przeważnie dość dziecinna.”
Etam. Jak weźmiemy horyzont 15 lat na ten przykład, to jestem znacznie bardziej lewicowy niż byłem. Wyniośle odrzucam ewentualne sugestie, że zdziecinniałem.
Ja jestem bardziej lewicowy niż 20 lat temu (również dzięki temu blogowi!), ale mniej niż ok. 10 lat temu. Wydaje mi się, że ustabilizowałem się na pozycji centrolewicowej, mniej więcej gdzie jest UK Labour pod Starmerem (za wyjątkiem paru kwestii ideologicznych, gdzie jestem bardziej na lewo od nich).
@wkochano
„Liberał → dorabia się dzieci → Konserwatysta”
Cóż za idiotyzm! Gdyby nie długi falomierz, to bym wyciął. Kolega jest #childfree i o rodzicielstwie tylko fantazjuje, prawda?
@Walaszek
To na pewno wstyd, ale nigdy o nim nie słyszałem ani nie oglądałem żadnego jego utworu.
Czy to wypełnia znamiona dziaderstwa?
@ergonauta
„Tak. Tam [w Dolinie Charlotty] co roku latem odbywa się Festiwal Legend Rocka.”
Jestem bardzo naiwny, bo kiedy zobaczyłem tę nazwę, wyguglałem że tam jest spa z saunami, i się wystraszyłem „ojej, może w Polsce dziadersi opanowali sauny, co za strata”.
@wo
Mam dzieci, nawet podpisałeś dla nich dedykację na „Koperniku” 🙂 Poza tym zaznaczyłem, że ten graf jest raczej zabawny niż prawdziwy; ma on raczej ilustrować tezę, że updejty systemu mogą iść w różne strony.
@all
Bo to zależy od czego kto zaczynał. Koledzy najwyraźniej zaczynali od polskiego defaultu a następnie (między innymi pewnie pod wpływem wo-bloksa) się zlewaczyli. Ja np zaczynałem od szczerej chęci powywieszania co poniektórych na latarniach oraz napierdalania kamieniami w co popadnie dla samej radości napierdalania oraz okazania swojego stosunku do zastanej rzeczywistosci. Jako że nie chciałem skończyć w pudle to przekształciło mi się to dość sprawnie w aktywizm „stowarzyszeniowy” (który swoją drogą też mnie już dawno zniesmaczył) a dziś też jestem gdzieś w okolicach obecnego Labor. Czyli jednakowoż znacznie bardziej na prawo od przeciętnego młodego razemka, z którym nie umiem się już dogadać (choć to raczej kwestia że to oni nie chcą).
@ →→→
Ale sam fakt aktualizacji, same strzałki są lewicowe. Teza że diagramy wpływu istnieją jest lewicowa.
Znam wiele odwrotnych komutacji, na przykład prowadzenia firmy, a potem działania w Razem (a potem wejścia na giłedę przez co pakiety pracownicze nabrały wartości).
@ Labour pod Starmerem
To jest teatr małomiasteczkowej wrażliwości. Możecie o sobie myśleć mniej więcej to co nowy kandydat na wiceprezydenta JD Vance powiedział kiedyś o wyborcach Trumpa. W UK wybory wygrywa klasa średnia (nawet jeśli mniejszością głosów) stąd ta estetyka Tory-light zabłysła na tle niekompetencji torysów. Ale Starmera to partia bardziej radykalna niż choćby New Labour. Corbyn mógł zostać wyrzucony za skojarzenia z antysemityzmem, ale prokuratorem generalnym został Richard Hermer, prawnik radykalny.
@aktualizacja systemu
Czy młodzi działacze klimatyczni zaktualizowali już sobie system
„Atomkraft? Nein danke” -> „Elektrownie atomowe są obecnie potrzebne”?
Czy działaczy młodej lewicy zaktualizowali już sobie system
„NATO to zbrojne ramię imperializmu USA” -> „NATO, zwłaszcza w Europie jest niestety niezbędne”?
@janek
Jak ostatnio mi działacze młodej lewicy weszli na radar, to było w związku z „from the river to the sea”…
@g
„Ale sam fakt aktualizacji, same strzałki są lewicowe.”
Dlaczego?
„Richard Hermer”
link to lawgazette.co.uk „Hermer was one of a group of leading Jewish lawyers who wrote an open letter in the Financial Times last October calling for Israel to be guided by the law in its response to the Hamas attack. … 'The new attorney general has extensive international and domestic legal experience and has been involved in the legal task force addressing international crimes committed by Russia in Ukraine.'”
Good, good.
@Unikod
„Corbyn mógł zostać wyrzucony za skojarzenia z antysemityzmem, ale prokuratorem generalnym został Richard Hermer, prawnik radykalny.”
Nie żebym rozumiał o co ci chodzi (często tak mam ostatnio). Przeczytałem na szybko wiki o tym Harmerze, wygląda mi na dokładnie takiego człowieka jakiego bym oczekiwał na tym stanowisku w labourzystowskim rządzie. A o Corbynie nie będę się wyraźał bo szkoda prądu.
@”Bo to zależy od czego kto zaczynał”
My way:
1. młody homo sovieticus (mama pracowała w bibliotece, dostała talon na 4-tomową Encyklopedię PWN i Dzieła Zebrane Sienkiewicza, a ciocia pracowała na poczcie, więc jako czwarty dom na wiosce dostaliśmy telefon);
2. homo balcerovicensis (w pierwszej pracy zetknąłem się z NSZZ Solidarność w 1989r., to był autentyczny Klub Warchoła, więc kibicowałem Leszkowi z nahajką);
3. Pan Rodzic ponad ustrojami (nic nie hańbiło, ani budżetówka, ani praca u prywaciarza, co pół pensji płacił pod stołem, ani urząd pracy, ani krótkie umowy zlec. i na dzie.);
4. autarkeia (żebracze frilancerowanie, robienie byle czego za byle co, bo nie chciałem ani się budować, ani uprawiać social climbingu, ani mieć samochodu, rower wystarczał);
5. na lewo patrz (kilka podróży po Europie Zachodniej, a tam, o rany, socjalizm z ludzką twarzą, plus kilka książek, które zmierziłyby mojego tatę, wielbiciela Ronalda Reagana).
Wychodzi na to, że najpierw musiałem symbolicznie zabić matkę – małomiasteczkową beneficjentkę PRL-u, a potem ojca – właściciela pakietu akcji po prywatyzacji jego zakładu pracy.
@embarcadero
„Tory-light” to nie tylko estetyka Labour pod Starmerem, ale rownież dzielenie przez nich pewnych uprzedzeń: link to msn.com
@WO
Nie ma zasad, to nie jest nauka ścisła. To jak z modą – WIADOMO że to co dziś jest modne, za 10 lat będzie obciachem. Ale ciężko prognozować, czy to będzie kolejna odsłona cyklu „wąskie spodnie / szerokie spodnie”, czy jednak nagle jakieś sarongi. Po prostu trzeba takie przemiany akceptować jako Fact Of Life i nie oczekiwać ścisłych reguł.
Milczałem wczoraj, debata zdryfowała (ach, piękne wspomnienia), ale jednak chciałbym się dowiedzieć.
WO drogi, trochę o co innego pytałem. Dla porządku zauważę, że twój argument jest chybiony. Prawo nie jest nauką ścisłą. Albo – nawet lepszy przykład w tym kontekście – savoir vivre nie jest nauką ścisłą, a jednak są pewne zasady zachowania.
Chodziło mi o to – przypomnę- jak technicznie powinno przebiegać pozbywanie się złogów i oczyszczanie fandomu. Kiedy koledzy będący zwolennikami tegoż uznają, że złogów już nie ma i fandom się oczyścił? Przynajmniej z grubsza.
@pewuc
To trochę przypomina pytanie „kiedy można przestać myć zęby”.
@pewuc
„Prawo nie jest nauką ścisłą. Albo – nawet lepszy przykład w tym kontekście – savoir vivre nie jest nauką ścisłą, a jednak są pewne zasady zachowania.”
Ale też nieścisłe. Głupie 30 lat temu obmacywanie dziecka przez księdza było i w ramach savoir vivre’u i nieścigane przez prawo.
„Chodziło mi o to – przypomnę- jak technicznie powinno przebiegać pozbywanie się złogów i oczyszczanie fandomu.”
Technicznie na zasadzie tykającego zegara. To i tak lepsze niż „the answer, my friend, is blowing in the wind”.
@Mistrz Analizy
„Origin story Supermana to jest opowieść o Mojżeszu w innym setapie”
Jest bodaj cała książka (i @Gospodarz bodaj miał o niej notkę), w której się argumentuje, że uniwersa superbohaterskie są owocem wyobraźni osób wywodzących się z rodzin żydowskich imigrantów do USA, więc takich paraleli szłoby pewnie znaleźć sporo więcej.
@k.kisiel
„pozornie mądre pustosłowie bez treści i wspomniane tu „dropie” dokładnie tym są”.
Kwestia upodobania, mnie akurat dostarczyły dużo radości (a ci, co mnie znają, potrafią zaświadczyć, że do literatury jestem wybredny jak ch*j).
Nie znalazłem takiej notki o takiej książce (bo to chyba książka o Lemie), za to taką o eskapizmie
link to ekskursje.pl
Co oczywiście nie wyklucza Mojżesza w origin story, ale jednak dodanego później. „Siegel i Shuster w końcu dali przydomek „Supermana” (bez dywiza) zupełnie innemu bohaterowi, który ma chronić właśnie tych bezrobotnych przed takimi osobnikami.”
link to ekskursje.pl
@WO
Ale też nieścisłe. Głupie 30 lat temu obmacywanie dziecka przez księdza było i w ramach savoir vivre’u i nieścigane przez prawo.
Oczywiście, że zasady savoir vivre’u są nieścisłe. I prawne też. Dlatego np. kodeks zwykle przewiduje widełki (zagrożone karą od trzech do pięciu lat pobawienia wolności) i jeszcze zawiasy można dostać. Albo: starszym wypada ustąpić miejsca w tramwaju, no ale jeśli jesteś młodym inwalidą, to jednak nie.
Co do księdza i małolata – nie było w ramach savoir vivre’u i było ścigane przez prawo. Przenoszenie na inną parafię było właśnie po to – żeby ludzie się nie dowiedzieli (ani prokurator – za mrocznych czasów komuny to by było polityczne złoto). Ci, których teraz prawo dorwało, odpowiadają za ukrywanie tego faktu. Ukrywanie przestępstwa.
Natomiast co do złogów i oczyszczania, jest tak, jak myślałem. Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go. Albo – jako że jesteśmy przecież prawdziwymi patriotami – żeby narzekać, że złogi zalegają, a fandom nieoczyszczony.
BTW – byłem kiedyś na koncercie w Dolinie Charlotty (ELO). I lubię klasycznego rocka.
„Chodziło mi o to – przypomnę- jak technicznie powinno przebiegać pozbywanie się złogów i oczyszczanie fandomu.”
Technicznie na zasadzie tykającego zegara. To i tak lepsze niż „the answer, my friend, is blowing in the wind”.
@unikod
Chodzi o tę notkę: link to ekskursje.pl
@pewuc
„było ścigane przez prawo.”
W praktyce jednak nie. Prokurator odmawiał wszczęcia postępowania argumetując, że „to tylko takie niewinne daj ciumka”.
” Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go. ”
Przecież nie zadałeś pytania po to, żeby usłyszeć odpowiedź – tylko żeby sobie samemu przyznać rację, serdecznie przybić piątkę oraz poklepać się po plecach. Dlatego właśnie wycinam takie rzeczy (Ty oczywiście masz falomierz większy od Falowca, więc Ci wolno).
@unikod i wirus
Sam nie wiem czym się czuję bardziej kancelowany – czy wypominaniem że kiedyś pisałem głupio czy że kiedyś pisałem mądrzej niż teraz.
@pewuc
@TPratchett
Czy Pratchett pisał fantastykę poświęconą religii? Podobnie jak Krasnoludy – nie były religijne. Ich religia była wbudowana w kulturę bez śladu szwów. Ich kultura wyrastała z religii. Złoto…
Złoto w literach.
Właście skończyłem 5 Elefanta i zadowolenie jest jak zwykle na najwyższym poziomie.
Dziękuję i kłaniam się po pas. Mógłby Pan spokojnie nic nie przetłumaczyć do końca życia. Takie to dobre, że muszę czasem się zastanawiać czy chcę oryginału czy tłumaczenia.
@fieloryb
O religii byli „Pomniejsi bogowie” Pratchetta.
(oczywiście „Pomniejsze bóstwa”, prosiłbym o poprawienie)
@WO
Nie wiem, czemu mnie podejrzewasz. Naprawdę chciałbym się dowiedzieć, bo o oczyszczeniu fandomu (jego braku raczej) niektóre osoby wspominają często. I szczerze chcę wiedzieć, na czym to ma polegać. Przestaniemy zapraszać tych autorów? Wiesz, już nie pamiętam, kiedy ostatnio gościem był np. Ziemiański. Albo Piekara (na niego uważam, bo to on jest tym, który wyklucza mój udział).
Oczywiście chętnie bym sobie przyznał rację (każdy to lubi), ale nie mam tezy, którą w ten sposób bym wspierał. Naprawdę, Wojtku. Serio serio. Te procesy się dzieją niejako same z siebie. Grupa odbiorców się zmienia. Dla mnie jako czytelnika irytujące są książki np. youtuberów, marnie napisane, źle wymyślone, ale z masą fanów (przechodzących z całkiem innych – jak to nazwać – gałęzi, działów…)
Oczywiście są pewnie dobre książki youtuberów (i influencerek). Nie tracę nadziei.
@Ausir
Przepraszam za posta pod postem, ale znakomite dialogi o religii prowadzi też babcia Weatherwax z pastorem Oatsem w Carpe Jugulum. Tam w ogóle są czasem rozważania zabójczo poważne – kiedy np babcia (lecąc na miotle) myśli o historiach, o których nikomu nie opowiada…
Bardzo na czasie wpadł mi w ręce nowy raport czytelnictwa, a tam m.in. lista najpoczytniejszych polskich autorów fantasy. Wylistuję wszystkich (w kolejności podanej w tekście, nie wiem czy znacząca czy przypadkowa):
– Andrzej Sapkowski
– Andrzej Pilipiuk
– Jarosław Grzędowicz
– Jacek Piekara
– Aneta Jadowska
– Ewa Olchowa
– Jacek Dukaj
– Stanisław Lem
– Jakub Szamałek
– Katarzyna Berenika Miszczuk
– Katarzyna Puzyńska
– Krzysztof A. Zajas
– Radek Rak
– Marcin Mortka
– Marcin Podleski
– Łukasz Orbitowski
– Michał Cetnarowski
– Michał Gołkowski
Dziadersi – Harda Horda 3:1
Jak widać dziadów się wciąż czyta, nowe nazwiska są w zasadzie spoza fandomu, z tego co widzę często autorzy kryminalni, którzy mieli około-fantastyczny skok w bok.
@pewuc
Jasne, w innych częściach oczywiście też się kwestie religijne przewijają, ale chyba tylko w „Pomniejszych bóstwach” to główny temat książki.
„Wiesz, już nie pamiętam, kiedy ostatnio gościem był np. Ziemiański. Albo Piekara (na niego uważam, bo to on jest tym, który wyklucza mój udział).”
Piekara i Ziemiański może rzadko (chociaż Piekara także ze względu właśnie na konflikty z osobami takimi jak Ty czy Ćwiek z powodów innych niż stricte polityczne, a Ziemiański się z różnych względów mocno wycofał z bywania na imprezach nawet lokalnie we Wrocławiu). Ale przecież podawaliśmy tu przykłady zapraszania w tym roku jako gości na duże konwenty Komudy (mimo skrajnie homofobicznych poglądów) i Pilipiuka (takoż).
No i jak mówiłem, na Worldconach (pomijając Chengdu, bo obaj wiemy jakie z tym zamieszanie) jednak obecnie widać np. większe starania o bezpieczeństwo osób LGBT, w programie też raczej nawet i znanych prelegentów o poglądach homofobicznych czy rasistowskich się już nie znajdzie (co nie znaczy, że sprawdza się poglądy przy kupowaniu akredytacji), z uwagi na skrajny rasizm dawnego patrona zmieniono nazwę nagrody Campbella, nawet jeśli to zmiana symboliczna.
A tak przy okazji Worldconów, to niedługo będę musiał opublikować wyniki swojego śledztwa na temat jednej z kategorii Hugo, w której, jak się okazuje, niestety już od kilku lat dochodziło do istotnych błędów (w tym wypadku w odróżnieniu od wiadomej kwestii zdecydowanie niezamierzonych) przy wyłanianiu nominacji. W tym roku też jeden utwór powinien był być zdyskwalifikowany.
@ Ausir
Komuda był/jest niezwykle popularny jako twórca i manager (tak chyba trzeba to nazwać) gry Dzikie Pola, wokół której powstał swoisty ruch, moda, popularność szabli (pewnie nie tylko z jego powodu, ale mocno się przyczynił). No sekta prawie. Przed aferą z tym opowiadaniem w NF (o którym podobno twierdzi, że było – sam nie wiem – pastiszem, satyrą…) ja np. nie zdawałem sobie nawet sprawy, że on w tej kwestii ma jakiekolwiek poglądy. A czy go zapraszają… Muszę ci wierzyć na słowo.
A co do Pilipiuka – nadal nie wiem, może dlatego, że jakby trochę przestałem czytać. Andrzej ma niezłe prelekcje (o archeologii), jest bardzo popularny i nie wiem, czy zasługuje na taką opinię (politycznie kiedyś chyba nawet kandydował z UPR, ale UPR już nie ma, a Wędrowycz bimber wciąż pędzi). Na pozostałe tematy możemy pogadać raczej paszczowo.
@pewuc
Co do Pilipiuka, to chodzi o homofobię jego peany na temat książki o „promowanych przez lewice patologicznych zaburzeniach seksualnych” cytowałem wyżej. Tu źródło:
link to web.archive.org
Poza tym z poglądami nigdy się szczególnie nie krył, nadal pamiętam jego post na dawnym forum SFFH o tym, że lewaków trzeba zrzucać z helikopterów jak Pinochet.
„A czy go zapraszają… Muszę ci wierzyć na słowo.”
Przecież nie musisz.
link to radio.lublin.pl
@ausir
No proszę.
A ja myślałem, że religijność zasadza się w dużej mierze na wierze w pojedynczą istotę nad-wyższą. Ergo – każdy temat można sprowadzić do religijności a więc dowolna książka TP jest o religii 🙂 (taka forma naiwnego redukcjonizmu).
Piąty Elefant również jest o religii. Zaręczam 🙂
@oczyszczeniu fandomu
Nie wiem (i często tak mam) czy warto, ale jeśli wojna na Wschodzie przedłuży się o kilka lat to znowu możemy czekać na zalew tekstów patriotycznych i militarnych (Xavras Wyżryn to chyba najlepsze co udało się przeczytać). Ciekawy jestem czy możliwe jest by z tej pulpy urodził się jakiś samorodek.
A czyszczenie fandomu to (mam nadzieję) zmiana pokoleniowa i zwykłe walki frakcyjne.
@pratchett
Carpe Jugulum też jest przecież o religii i na tej jednej rozmowie (babcia Weatherwax i Oates) temat się nie kończy.
Choć, jakkolwiek Carpe Jugulum jest chyba moją ulubioną z cyklu (albo Panowie i Damy), to coś mnie w tych religijnych rozważaniach nieprzyjemnie zakuło.
Jeśli zaś wyjść od tematu skonkretyzowanych religii i skupić się na wierze jako takiej, to przecież większość książek o Śmierci jest o tym. Chyba najbardziej Wiedźmikołaj.
Also, co mi przypomina, muszę sobie odświeżyć cały Świat Dysku. Czemu, ach czemu, świat ma tyle nowych książek, że nie starcza czasu na stare. Ech…
@pewuc
„I szczerze chcę wiedzieć, na czym to ma polegać.”
I odpowiadam Ci po raz trzeci (!), a ty ciągle udajesz, że nikt ci nie odpowiwedział i „pytasz” dalej. Ma to polegać na upływie czasu. Wiesz, takie coś że jeszcze przed chwilą był 2023, a tu już 2025 za pasem.
A’propos oczyszczania złogów, to niedługo zobaczymy, jak to wygląda kiedy złog ma falomierz w fandomie długi jak Mierzeja Wiślana: link to rollingstone.com
@fieloryb
„A ja myślałem, że religijność zasadza się w dużej mierze na wierze w pojedynczą istotę nad-wyższą”
Ejże, a „Mitologia” Parandowskiego to w której klasie jest lekturą? Proszę nadrobić. 🙂 Pojedyncza istota to jest stosunkowo nowy pomysł, dzięki erystyce Arystotelesa i sprawnej administracji chwilowo się przyjął na naszym obszarze.
Ja do mojej prywatnej listy proroków-męczenników Czegoś Wyższego zawsze dopisuję pustelnika Dobrycego i jego środek na „kochaj jak siebie samego”, czyli altruizynę.
@ergonauta
@monoteizm a politeizm
Proszę mię z rana nie rozśmieszać bo mi owsianka bryzga z pyzga ;-).
Mam wypracowaną od lat hipotezę sufitu na takie przypadki. Politeizm rodzi wątpliwości który z panteonu jest mojszy. A skoro rodzi wątpliwości,i to na co mi panteon? A skoro można wątpić to po co mi wiara, (itp, itd)?
Kapłan monoteizmu, który mieszka w każdej głowie wskazuje natomiast nieodmiennie na sufit:
– Czemu św. Józef to czy tamto?
Kciuk w sufit.
– Czemu ten lub tamten.
Milczenie i kciuk skierowany w wiadomym kierunku. Żadnych wątpliwości.
Natomiast należy tak kierować ruchem aby zachować cały tabun pomniejszych wierzeń i osób niematerialnych. To pięknie konfabuluje i łączy się z lokalną kulturą zapewniając ciągłość i najmniejszy możliwy mianownik religijny.
Natomiast altruizyna występuje niezależnie od poziomu wiary. Pytanie do sali – „czy poziom religijności ma dodatnie przełożenie na wysokość współczynnika altruizmu czynnego?”. No myślę, że wątpię. Wiele jest czynników.
@ergonauta
'Dobrycy i altruizyna’
Nie chcę się wcinać pomiędzy lemologów a lemologię, ale jest u bladawców kilka rzeczy, które 'razem w kupie’ mniej więcej tak działają. Pomijam frindżowe 'neurony lustrzane’, ale jest np. oksytocyna. Nie da się oczywiście przy jej pomocy całkowicie 'zawładnąć’ ludzkim zachowaniem, przy przedawkowaniu wskakują wcześniej dość nieprzyjemne efekty fizjologiczne. Homeostaza, panie, ważna rzecz.
Natomiast jedynym pomysłem jaki widzę, który memetycznie przebija idee jedynego nad-redaktora jest pojęcie pustki, które jak dowodzi buddyzm może być świetnym pogodzeniem wiary i niewiary jednocześnie.
@fieloryb
„Żadnych wątpliwości”
Twój wywód zasadza się na założeniu, że: religia = brak wątpliwości. Moim zdaniem jest to uogólnienie mylne. Dla niektórych – tak, dla innych – wręcz przeciwnie.
Ani w słowniku nie ma takiej definicji religii, ani żadna z religijnych osób, jakie znam (chrześcijanie, buddyści), tak tego nie widzi. Ba, w religii w jakiej się wychowałem, w katolicyzmie, wątpliwości Chrystusa w Ogrójcu, wahania świętego Augustyna w „Wyznaniach” („…rozważać Twoje Prawo i wyznać Ci, co o nim wiem, jak też gdzie moja wiedza zawodzi; przedstawić zaczątki udzielonego przez Ciebie oświecenia, jak też to, co we mnie jeszcze zostało z ciemności…”), mroczne niepewności w „Myślach” Pascala (i ich efekt – słynny zakład) są duchową podstawą.
@Czerwony Ordowik
„jest np. oksytocyna”
Perypetie Tichego na Encji i wizja tamtejszej psywilizacji to jest dystopijna grotecha Lema, gdzie jest to rozważane.
@ergonauta
„Twój wywód zasadza się na założeniu, że: religia = brak wątpliwości. Moim zdaniem jest to uogólnienie mylne. Dla niektórych – tak, dla innych – wręcz przeciwnie.”
W moim doświadczeniu, najmniej wątpliwości mieli napotkani zadeklarowani ateiści, bo przecież Nauka.
@fieloryb
„Proszę mię z rana nie rozśmieszać”
Zaraz, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem: czy teza brzmi, że religie, które nie zakładają istnienia pojedynczej istoty najwyższej, nie są religiami? I że inny pogląd jest wyłącznie śmieszny?
Jeżeli tak, to już to słyszałem: jeden zakonnik katolicki wygłosił kiedyś do mnie taki spicz (celem było bodaj dowiedzenie, że buddyzm nie jest religią); uprzejmie podziękowałem za podzielenie się opinią. Najwyraźniej któryś z jego kolegów okazał się skuteczniejszy 😉
Najmniej wątpliwości mają agnostycy bo bez żadnych wątpliwości mają to w dupie.
A koledzy mieszają religie, teologie z filozofią i za chwilę im wyjdzie (słusznie) że wszystko da się pod to podciągnąć.
@Naprawdę chciałbym się dowiedzieć, bo o oczyszczeniu fandomu (jego braku raczej) niektóre osoby wspominają często. I szczerze chcę wiedzieć, na czym to ma polegać.
naprawdę? naprawdę chcesz wiedzieć? naprawdę, naprawdę?
mnie te kwestie już nie interesują, to są wszystko ciekawostki historyczne, dla mnie temat zamknęła „komudagate”; no, może jeszcze fajnie byłoby pogadać o molestowaniu seksualnym na konwentach, o którym na razie mówi się półgębkiem, ale jakoś bardzo na to nie liczę.
Załapałem się na księdza (z dyplomem doktora teologii!) wykładającego na lekcjach religii teorię postępu w religii. Otóż polega on na tym, że ludzkość przeszła od widzenia bardzo wielu bogów w każdym drzewku, kamieniu i rzeczce (animizm) do zaledwie kilku (politeizm), a najwyższą formą rozwoju religii jest wiara w tylko jednego Boga.
O dziwo, reagował jakby to usłyszał pierwszy raz, gdy zapytałem, „to jaka jest następna logiczna liczba w tym ciągu?”
@”embercadero”
„A koledzy mieszają religie, teologie z filozofią”
O świętym Augustynie uczono mnie na lekcji religii w liceum, a o Augustynie z Hippony na wykładzie z filozofii na studiach, o zakładzie Pascala rozmawiałem i z księdzem na mojej parafii, i z wykładowcą na uniwersytecie, dowody na istnienie duszy wykoncypowane przez Sokratesa, niby filozofa, są jedną podstaw teologii chrześcijańskiej i średniowiecznej scholastyki. To jest chyba zbyt mocno splątany węzeł, żeby się bawić w Aleksandra z mieczem.
@Czerwony Ordowik
Neurony lustrzane nie są „frindżowe” (w takim sensie, że wydają się istnieć), natomiast oczywiście – przyznawanie jednej klasie neuronów, czy to lustrzanych, czy to równie kiedyś modnych neuronów Von Economo funkcji „pstryczka od empatii” to już faktycznie nie jest poważny pogląd.
Zresztą tak samo z pojedynczymi neuropeptydami etc. To zawsze jest jakiś mniej lub bardziej skomplikowany obwód, w skład którego wchodzą różne (ale teraz już coraz lepiej zdefiniowane) populacje neuronów, więc chcąc „zawładnąć” np. zachowaniem myszy, trzeba te komórki najlepiej selektywnie pobudzić (optogenetycznie na przykład). Tym sposobem można np. matkę z młodymi skłonić, by się rzuciła wściekle i je natychmiast łapczywie pożarła, albo przeciwnie, samca myszy (który normalnie cudze potomstwo byłby właśnie skłonny zabić), by zległ z nimi potulnie jak baranek i je pielęgnował.
U ludzi jednak o to trudno, bo porwać, podać stereotaktycznie odp. wektory wirusowe, wszczepić światłowód i stymulować w odpowiedniej sytuacji – to raczej niezbyt łatwo w praktyce zrobić. A i zresztą po co.
@mcal
„U ludzi jednak o to trudno, bo porwać”
Czemu porwać? Punkt wyjścia to założenie, że „bycie lepszym” (via religia, chemia, cokolwiek) jest dla chętnych.
„A i zresztą po co?”
Nad tym dywaguje Lem wysyłając Tichego na Encję (w „Wizji lokalnej”). Tak to streszcza prof. Jarzębski:
„Religię Encjan czyni Lem jakoby bardziej logiczną od ziemskiej, pozbawioną sprzeczności i nieodłącznej od chrystianizmu Tajemnicy. Bóg Encjan rządzić ma „najlepszym ze światów”, nie obiecując wyznawcom niczego, co — jak chrześcijańskie Niebo i Piekło — byłoby ulokowane poza doczesnością. Trudno mi rozsądzić, czy za taką poprawioną wersją ziemskiej religii Lem gotów byłby optować (choćby tylko teoretycznie — oceniając spójność teologicznych twierdzeń i postulatów). Encjanie niby omijają niektóre antynomie, które pisarz wytykał teologii katolickiej, natychmiast jednak popadają w nowe kłopoty: raj na Ziemi (Encji) nie daje się nie tylko praktycznie osiągnąć, lecz również teoretycznie trudny jest do pomyślenia. Żadna wizja wszechmocy, wszechwiedzy czy wszechzaspokojenia nie pociąga za sobą szczęścia jako punktu dojścia cywilizacyjnych zabiegów. Bogu odebrać można wszystkie kompetencje poza jedną — wytyczania celu istnienia (jednostki, społeczeństwa, rodzaju ludzkiego). Co więcej: cel ten musi osłaniać tajemnica — w tym sensie przynajmniej, w jakim najwyższa rozkosz zespolenia z Bogiem, obiecywana przez chrześcijaństwo, nie może być w ludzkich, ziemskich kategoriach wyrażalna, wymaga bowiem finalnego przeistoczenia człowieka indywidualnego, wlania jego jednostkowości w byt innego rzędu”.
@ergonauta
No i wszystko to szczęść boże, ale myśmy się na żadne religie nie porywali, to był przecież tylko krótki offtop o sterowaniu bladawcami bezpośrednio, za pomocą odp. urządzenia.
@fieloryb
Zajęty dyskusją a Ausirem, nie podziękowałem za miłe słowa. Owszem, Piąty elefant to znakomita książka. O władzy, zle też religii. I o wielu ważnych sprawach, jak to u Pratchetta.
@WO
Zanim mnie wytniesz, postaram się wyjaśnić, bo rozmowa z Ausirem trochę mi uświadomiła, dlaczego odruchowo zaczynam bronić tego rzekomo „nieoczyszczonego” fandomu. Otóż współkomentujący (niektórzy) wyraźnie traktują fandom jako taką szarą masę, przede wszystkim jednolitą. A to nieprawda. Podobnie jak reszta społeczeństwa są tam grupy i grupki, różniące się poglądami, zainteresowaniami… Upływ czasu owszem, sporo zmienia, ale niekoniecznie w kierunku postępu. Wśród młodych ludzi (takich ze dwa pokolenia młodszych ode mnie) widzę na imprezach wielu lewicowych i lewicujących, ale też wielu fanów Konfederacji (pamiętasz chyba, dlaczego na wielbicieli Korwina mówiło się „kuce”). Korwin jest passe, ale Mentzen wciąż popularny. No więc wśród młodych są ci umowni kuce i umowne Ostatnie Pokolenie. Strzałka czasu, choć jest ładnym porównaniem, to jednak tylko porównaniem. Przynajmniej na razie.
Ze dwa lata temu na Pyrkonie szedłem z synem od bramy przez cały ten teren i dotarła do nas wymiana pokoleniowa. Nie chodzi o to, że nikt nas nie znał, nie jesteśmy tak popularni, ale o to, że my nikogo nie znaliśmy wśród tych paru tysięcy fanów. I tam byli zapewne jedni i drudzy.
Komudy nie chcę bronić, ale mam wrażenie, że bardzo wielu ludzi (uczestników) w ogóle nie słyszało o aferze z NF. A Komudę znają z Dzikich pól, w które grają. Nie wiem. Może w lutym nie mieli chętnych do przyjazdu. Ja bym go nie zaprosił, ale Falkon to nie moja impreza i nie byłem na niej.
Co do Pilipiuka, mam wrażenie, że złagodniał (jak człowiek ma żonę i dzieciaki, to mu poglądy łagodnieją).
Ale do rzeczy. Jeśli ocenie całego fandomu ma służyć fakt, że gdzieś tam zaprosili kogoś, kogo my byśmy nie zaprosili choćby nie wiem co, no to tak już będzie. Nie ma pełnej kontroli, imprezy (zwłaszcza małe) mają problemy z chętnymi, ktoś popularny daje szansę na zwrot nakładów. A że nie wiedzą o pewnych sprawach (nie mówię o Lublinie), to zapraszają. A osobnik przyjmuje, bo na większe imprezy trudno mu już liczyć. I zawsze znajdzie się jakiś konwent, który kogoś tam zaprosi, a ktoś inny będzie snuł opowieści o złogach. Tak to działa. Króliczek do gonienia zawsze się znajdzie.
Pisze Ausir, że z Ćwiekiem mieliśmy konflikt z Piekarą z powodów innych niż stricte polityczne. Nie chciałbym, żeby ludzie „wypadali z obiegu” z powodów swoich poglądów politycznych. Ogólne bucostwo jest poważniejszym powodem. Przykład z innej działki: znany były prezes TVP, Jacek K., gdyby politycznie stał po drugiej stronie barykady, byłby przecież postacią równie obrzydliwą. Gdyby ktoś proponował wysyłanie helikopterami nad ocean prawicowców (czy wręcz konfiarzy), byłoby to równie paskudne (BTW to na pewno był Pilipiuk? Pamiętam przypadek, ale chyba nie z SFF).
Liberalizacja też bywa mocno umowna. W sensie: geje tak, transy tak, ale przebieranie się za zwierzaki już nie, bo jakże to…
OK, nie jestem Awalem, ale też mi wyszło długie. Ale morał jest taki, że „oczyszczenie” fandomu nigdy nie nastąpi, bo fandom nie jest jeden. I ludzie trafiają tam, bo lubią fantastykę – i to chyba jedyne, co ich łączy (nawet jeśli tolkieniści i ci od malowania figurek to różne światy).
@pewuc
„Ale morał jest taki, że „oczyszczenie” fandomu nigdy nie nastąpi, bo fandom nie jest jeden. ”
A jednak czas płynie wszędzie jednakowo (o ile oczywiście nie wchodzimy w warunki relatywistyczne). Fortunny zbieg okoliczności sprawia, że w pakiecie z dziaderstwem światopoglądowym występuje zwykle pogarda dla zdrowej żywności, hejt na cyklistów, niechęć do ruchu, więc ci najfajniejsi dziadersi opuszczą nas prędzej niż później.
@m.bied
Są, ale myślę, że miały „słabszą siłę rażenia”. W jakiś sposób (nie ośmielę się przy mojej skromnej wiedzy napisać jak i dlaczego, mimo, że raczej to proste pytanie dla historyka-religioznawcy) ich zasięg i moc malały w kręgu kultury europejskiej praktycznie do ułamkowej wartości.
@WO
dziadersi opuszczą nas prędzej niż później…
Ale czy po nich przyjdą światopoglądowi lewicowcy czy konfiarze. Spójrz na fanów biegania (różnych maratończyków in spe) – światopoglądowo są różni. Cykliści – jedni forsują rowery jako środek transportu, drudzy jako rozrywkę i spędzanie wolnego czasu. Jest też bardzo nieprzyjemna grupa (nie w ogólnie pojętym fandomie, na szczęście) która wręcz rytualnie wielbi siłki, nawalanki i ustawki. I ogólnie sportowy tryb życia (ze specyficznymi sportami, ma się rozumieć).
Najkrócej: generalnie trzymam kciuki za twoją wersję. Ale wciąż jestem pełen wątpliwości.
Europejskiej może i tak, ale hinduizm trzyma się mocno na trzecim miejscu na świecie. A to i tak bez większego prozelityzmu w mainstreamowym hinduizmie, gdyby jeszcze na indyjskich bogów próbowały nawracać ludzi na całym świecie masy misjonarzy, a nie tylko garstka krisznowców, to pewnie byłby jeszcze mocniejszy.
@pewuc
Tak, to na pewno był Pilipiuk (ale teraz nie będę przebijał się przez Wayback Machine żeby udowodnić). A książkę o terrorze ideologii gender zrównującą homoseksualizm z pedofilią promował przecież nie 20 tylko jak już dawno miał żonę i dzieci.
A obecnie wciąż regularnie walczy z „ideologią LGBT” na łamach Polonia Christiana:
link to pch24.pl
link to pch24.pl
link to pch24.pl
@pewuc
„Ale czy po nich przyjdą światopoglądowi lewicowcy czy konfiarze. ”
A cholera wie. Ja przecież nie mówię że to dobre czy złe. Ja mówię że to nieuchronne.
(gospodarza najmocniej przepraszam za linkowanie do takich miejsc jak PCh, ale skrinów zamiast wrogich linków tu nie wrzucę)
@pewuc
„Ale morał jest taki, że „oczyszczenie” fandomu nigdy nie nastąpi, bo fandom nie jest jeden.”
Oczywiście. Choć pewna granica istnieje. Nawet w polskim fandomie mamy pisarzy, którzy dorobili się statusu persona non grata. Taką osobą jest choćby Konrad T. Lewandowski vel Przewodas, którego na imprezy się nie zaprasza. Czy Pilipiuk kiedyś podzieli ten los? Obawiam się, że jeśli już, to nieprędko.
Natomiast konflikty będą zawsze. Dobrym przykładem jest to, co się dzieje z franczyzą Harry’ego Pottera. Jedni chcą bojkotować wszystko co z nią związane, bo z tego leci kasa dla Rowling, która potem finansuje organizacje transfobiczne. Inni wychodzą z założenia, że to szkodliwe podejście, bo bojkot np. gier ze świata Pottera wyrządzi więcej szkód szeregowym pracownikom, którzy z poglądami pisarki nie mają nic wspólnego. My mamy o tyle dobrze, że naszym dziadersom daleko do tak gwiazdorskiego statusu.
„Natomiast konflikty będą zawsze. Dobrym przykładem jest to, co się dzieje z franczyzą Harry’ego Pottera. ”
o, to dobry przykład, bo właśnie wielu potterowców pali głupa i udaje, że o niczym nie wie, a jak już wie, to próbuje tę sprawę rozwadniać, a jak już nie może rozwodnić, to zaczyna piskać o oddzieleniu dzieła od autora.
„bojkot np. gier ze świata Pottera wyrządzi więcej szkód szeregowym pracownikom,”
był taki klasyczny dialog o monterach na gwieździe śmierci
@ „klasyczny dialog o monterach na gwieździe śmierci”
Randal: So they build another Death Star, right?
Dante: Yeah.
Randal: Now the first one they built was completed and fully operational before the Rebels destroyed it.
Dante: Luke blew it up. Give credit where it’s due.
Randal:And the second one was still being built when they blew it up.
Dante: Compliments of Lando Calrissian.
Randal: Something just never sat right with me the second time they destroyed it. I could never put my finger on it-something just wasn’t right.
Dante: And you figured it out?
Randal: Well, the thing is, the first Death Star was manned by the Imperial army-storm troopers, dignitaries- the only people onboard were Imperials.
Dante: Basically.
Randal: So when they blew it up, no prob. Evil is punished.
Dante: And the second time around…?
Randal: The second time around, it wasn’t even finished yet. They were still under construction.
Dante: So?
Randal: A construction job of that magnitude would require a helluva lot more manpower than the Imperial army had to offer. I’ll bet there were independent contractors working on that thing: plumbers, aluminum siders, roofers.
Dante: Not just Imperials, is what you’re getting at.
Randal: Exactly. In order to get it built quickly and quietly they’d hire anybody who could do the job. Do you think the average storm trooper knows how to install a toilet main? All they know is killing and white uniforms.
Dante: All right, so even if independent contractors are working on the Death Star, why are you uneasy with its destruction?
Randal: All those innocent contractors hired to do a job were killed- casualties of a war they had nothing to do with. (notices Dante’s confusion) All right, look-you’re a roofer, and some juicy government contract comes your way; you got the wife and kids and the two-story in suburbia-this is a government contract, which means all sorts of benefits. All of a sudden these left-wing militants blast you with lasers and wipe out everyone within a three-mile radius. You didn’t ask for that. You have no personal politics. You’re just trying to scrape out a living.
Zawsze mnie zastanawiało, w jakim stanie Kevin Smith oglądał Powrót Jedi, skoro nie zauważył „the firepower of this fully armed and operational battle station”.
Uzbrojenie było w pełni sprawne, ale nadal była w budowie. Poza samym superlaserem jest jeszcze opancerzenie i napęd.
@ergonauta
Aha, a pamiętasz co było POTEM?
BLUE-COLLAR MAN
(paying for coffee)
I’m alive because I knew there were
risks involved taking on that
particular client. My friend wasn’t
so lucky.
(pauses to reflect)
You know, any contractor willing to
work on that Death Star knew the
risks. If they were killed, it was
their own fault. A roofer listens
to this…
(taps his heart)
not his wallet.
Przecież to była DRUGA Gwiazda Śmierci, luck had nothing to do with it.
To tak jak wszyscy zaskoczeni Pilipiukiem, Giertychem, czy bez satysfakcji wspomnę Bodnarem wobec pytań granicznych.
@MRW
„a pamiętasz co było POTEM?”
Jasne. Co i rusz odświeżam pamięć.
link to youtube.com
I jasne, że czniać szeregowych funkcjonariuszy potteryzmu.
a prawda jest taka, że obrońcy gierki o potterze bronili po prostu swojego prawa do grania w gierkę, troska o koderów i grafików była tylko narzędziem (tak samo jak prawicowcy którzy przejmują się losem sprzedawców z powodu ukraińskiego gnoma ale na codzień mają na nich wyjebane)
Poza tym to szeregowi koderzy i graficy żadnych tantiem ze sprzedaży gry nie dostają. Często natomiast dostają zwolnienia grupowe, bo nie są już potrzebni.
@MRW
„troska o koderów i grafików była tylko narzędziem”
To tak jak kierowcy nagle zainteresowani emisjami czy bezpieczeństwem pieszych gdy buduje się pasy dla pieszych i będa musieli, o zgrozo! zdjąć nogę z gazu.
„Aha, a pamiętasz co było POTEM?”
Z takich przykładów wolę Cenę strachu niż dialogi w Clerksach – wszyscy tam znają ryzyko i je podejmują lub nie.
@Tomasz Czarnek-Plasota
„wolę Cenę strachu”
[total offtop] Znasz remake Friedkina z muzyką Tangerine Dream?
@Znasz remake Friedkina z muzyką Tangerine Dream?
ludzie chyba głównie znają remake
@MRW
„ludzie chyba głównie znają remake”
Kwestia pokoleniowa, albo sposobu przeczesywania filmosfery (jedni edukacyjnie: od klasyki, inni na dziko, np. po tropach muzycznych). Tomasz użył tytułu pierwotnej wersji, a nie „Sorcerer”.
„Sorcerer” po polsku nazywał się „Cena strachu”.
O, faktycznie, masz rację. Teraz dopiero widzę: link to filmweb.pl
Ja do niego dotarłem via Tangerine Dream i przez ten most na anglojęzycznym plakacie (plakat Pągowskiego jakoś mi, inaczej niż zazwyczaj, nie pasuje do filmu).
@ergonauta, mrw
A widziałem, i to w polskiej TV ale nie pamiętam jaki nosił tytuł (może i „Cena strachu”). Swoją drogą w poprzedniej pracy obydwa filmy były kojarzone a wybory bohaterów były dosyć często przywoływane w świetle branżowych plotek, że PGNiG szuka osób do pracy na urządzeniach np w Afganistanie.