Słucham ostatnio dużo ponurej muzyki z ponurych czasów mojej ponurej młodości, znajduję w niej bowiem specyficzną paradoksalną pociechę. Przypomina mi, że przecież żyłem w czasach, w których świat wyglądał jeszcze gorzej – a przecież wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu jakoś to się jednak dobrze ułożyło.
Lata 80. były ostatnią dekadą zimnej wojny, czego wtedy oczywiście nie wiedzieliśmy. Myśleliśmy, że to się skończy albo wojną atomową – albo wieczną stagnacją stopniowo rozsypującego się komunizmu. Czyli albo „Mała apokalipsa”, albo duża.
Ówczesna fantastyka przedstawiała niemal wyłącznie pesymistyczne wizje przyszłości. Albo nuklearna apokalipsa, albo cyberpunkowa dystopia, albo ich połączenie („V for Vendetta”!). Przy wszystkich swoich wadach, świat w roku 2025 wygląda dużo lepiej niż tego mogliśmy oczekiwać w roku 1985.
W latach 90. przyszła fala optymizmu, podszytego jednak podejrzliwością bodajże najlepiej pokazanej w „Matrixie”. Popkultura z lat 90. z kolei pełna jest przesłania typu „na razie jest nieźle, ale to zaraz jebnie” („Fight Club”, „X-Files”, lotniskowe thrillery).
Piosenka zespołu New Model Army, którą sobie właśnie puszczam, jest raczej na czasie: „Here comes the war / Put out the lights on the age of reason”. Wyszła już na początku lat 90., jako ostatnie podrygi ejtisowej ostrygi.
Maksisingiel, który sobie zanabyłem, jest nieśmiganą nówką sztuką. Niechciany prezent albo niesprzedana nadwyżka magazynowa, takie płyty lubię oczywiście najbardziej. Zawiera plakat ze schematem działania bomby atomowej, co bardzo by mi się podobało gdybym miał tę płytę te 30+ lat temu, ale nie bardzo mnie było wtedy stać na takie fanaberie.
Punkowy maksisingiel to zdrada punkowych ideałów. To przecież dwie-trzy piosenki w cenie niewiele niższej od ceny całej płyty. Etos punkowy to raczej odwrotna sytucja – trzy płyty w cenie jednej, jak „Sandinista”.
Kto te 30 lat temu kupował maksisingle, ten i tak raczej wybrałby coś z oferty powiedzmy Technotronic. Ale jako się rzekło, nastrój mam teraz bardziej na punka i postpunka. Tak, to jest wyraz mojej bezradności – tak dużo teraz zależy od Ameryki, którą rządzą szaleńcy. Parafrazując początek tej piosenki: „Before you finished reading this blogpost, Trump changed his mind another 394 times”.
I – w świetle wyłączenia himarsów Ukraińcom – możemy sobie wszyscy ponuro zanucić „we’re 51st state of America”
„Przy wszystkich swoich wadach, świat w roku 2025 wygląda dużo lepiej niż tego mogliśmy oczekiwać w roku 1985.”
Dla nas – tak!
Dla moich czy Twoich rówieśników we Francji, Wielkiej Brytanii czy w wielu innych krajach starej Unii chyba jednak wygląda gorzej, niż mieli prawo oczekiwać.
@wo
„Ale jako się rzekło, nastrój mam teraz bardziej na punka i postpunka”
No właśnie na dniach wyszła książka Rafała Księżyka „Fala. Rok 1984 i polski postpunk” (wyd. Czarne).
„Here comes the war”
Ale jeszcze nie Moskwa: bomby, miny, karabiny, czołgi, to już historia! o!
„Ówczesna fantastyka przedstawiała niemal wyłącznie pesymistyczne wizje przyszłości.”
Niemal, bo warto zauważyć, że jeszcze w 1987 zadebiutował bardzo optymistyczny jeśli chodzi o przyszłość ludzkości Star Trek: The Next Generation (no, poza tym, że przed zbudowaniem Zjednoczonej Federacji Planet jednak najpierw czekają nas wojny eugeniczne/III wojna światowa, ale to jeszcze dziedzictwo TOS).
Pięć lat wcześniej – równolegle z LP „Ghost of Cain” – wypuścili kilka singli (grał je Paweł Sito w Rozgłośni Harcerskiej) pokazujących, w jaką stronę się to wszystko toczy. Na Zachodzie, do którego wkrótce mieliśmy dołączyć. No i ten nowy zachodni świat, do którego weszliśmy z ulgą, dumą i satysfakcją, dla nich już wtedy – za Reagana i Thatcher – był wstrętny i niegodny zaufania. Słuchałem tego we wschodnim świecie – za Jaruzelskiego, więc też ohydnym – ze wzmożoną uwagą (nie miałem innego okna na zachodni świat niż rock). Szczególnie kawałka „Brave New World”, szczególnie wersetu „They got what they desired – We’re passive in their brave new world”.
„The office lines are busy and the girls are working hard
Tonight they’ll be out clubbing with their boyfriends busy wishing they were
Gentlemen please take your seats, there’s champagne in the boardroom
Let’s drink a toast to prosperity, tell the waiting pressmen that
No, there’s nothing wrong here, nothing at all
No, there’s nothing wrong here, nothing at all
Remember locking all the doors before you went to bed
Then waking with those racing dreams ringing round your head
The future’s full of shining cars on shining tarmac roads
Cutting through the wasted years and all the old abandoned tracks and
No, there’s nothing wrong here, nothing at all
No, there’s nothing wrong here, nothing at all
So keep that smile on your face, have a drink to help you sleep at night
They got what they desired – We’re passive in their brave new world”
Daję link do wersji demo, surowszej i bliższej duchowi tamtych lat niż wersja zremasterowana w 2005:
link to youtube.com
W temacie punka to przygnębiające jest intro flagowego (choć to cover) utworu Dezertera: „Jest wiosna 1994 roku, od zakończenia II Wojny Światowej nie było na świecie ani jednego dnia pokoju”. Podobnie jak „Ja urodziłem się dwadzieścia lat po wojnie” – co poniektórzy mogli by sobie dziś zamienić na „sześćdziesiąt”.
New Model Army w ogóle ma mnóstwo wspaniałych piosenek o zbliżającej się katastrofie, zwykle spowodowanej przez zaślepienie, głupotę i chciwość. Od klasycznego „I love the world” (And if one day the final fire explodes across the whitened sky) do w miarę świeżych „Winter” (I can hear the soldiers coming and I wish that it was over), „End of days” (And we are bored of the fireworks / We want to see the fire) czy „From here” (The rose and glow of approaching fire mistaken for the rising sun).
To chyba ten rodzaj (post-)punkowej nieufności czy pesymizmu, który tak przemawia do nastolatków i potem jest jakoś wyparty, ale wraca gdy dorosły już człowiek zorientuje się, że dużą częścią świata naprawdę rządzą siły od których nie można się spodziewać niczego dobrego.
@wo
„Zawiera plakat ze schematem działania bomby atomowej, co bardzo by mi się podobało gdybym miał tę płytę te 30+ lat temu”
Widocznie mniej dorosłem, bo zwiedzając oddział Udvar-Hazy Smithsonian zacząłem oglądanie gigantycznej kolekcji samolotów od bombowca „Enola Gay”. I nie ja jeden.
Nie wiem, czy go jeszcze da się obejrzeć – może potną na złom. Jak na razie ze stron Pentagonu usunięto jego zdjęcie w ramach walki z elgiebetami.
Pasowałaby do nastroju również przynajmniej połowa pamiętnej płyty Tilt Czad Komando (“jest coraz gorzej, jest bardzo źle!”
Mi do obecnej sytuacji z punk rocka pasuje „Mały obrazek” by 100 TVarzy Grzybiarzy. Pozwolę sobie nie zacytować.
@ „Jest wiosna 1994 roku, od zakończenia II Wojny Światowej nie było na świecie ani jednego dnia pokoju”. [Dezerter]
A od zakończenia wojny trzydziestoletniej, stuletniej, peloponeskiej* (*dodać którąkolwiek) był taki dzień?
„Mi do obecnej sytuacji z punk rocka pasuje „Mały obrazek” by 100 TVarzy Grzybiarzy. Pozwolę sobie nie zacytować.”
Oj dałbym lajka gdyby tu były. Choćby za to że ktoś poza mną to pamięta
@embercadero
Jest nas więcej. Za to nie znałem tytułu, latało to we flashu, podobnie jak przeróba Backstreet Boys, heh, były czasy i nie ma czasów. Zegarki wiadomo co i wiadomo kto.
@inuita
„były czasy i nie ma czasów”
Hej, przecież Grzybiarze są cały czas dostępni w sieci, po wpisaniu od razu wyświetla się cały tekst, a piosenka jest na youtubie, dodana nie w zamierzchłości, ale rok temu. Co jest zgodne z językoznawczym przesłaniem utworu: powyżej pewnego stężenia wulgaryzmy stają się zdarzeniem brzmieniowym, a nie znaczeniowym, czystą emocją.
@embercadero
ktoś poza mną to pamięta
Jest nas więcej, chociaż ja też nie kojarzyłem wykonawcy.
@notka
Przypomniało mi się właśnie jak wiedza o takich bandach jak NMA się rozprzestrzeniała w czasach przedinternetowych. Chodząc do podstawówki każdego dnia mijałem na blokach 3 zagadkowe napisy: Voivod, Bathory i New Model Army (dalej na osiedlu była ofc Metallica i Depeche Mode, ale to akurat wszyscy znali). Jak się nie miało starszego rodzeństwa czy kuzynostwa w takich klimatach to się żyło w nieświadomości, a że w Kielcach na początku 90s królował hiphop to się człowiek z NMA zapoznał dopiero w czasach soulseeka.
@Cpt. Havermeyer
U mnie na osiedlu dalej widnieje napis Accept. Bez datowania radiowęglowego szacuję czas wykonania na oko, na drugą połowę lat ’80. Uchował się bo garaż, na którym jest wykonany, to chyba jakaś samowolka budowlana między blokami. Najwidoczniej budowniczemu tegoż on nie przeszkadza, a żadne administracje i spółdzielnie się tym nie interesują.
@hatefire
Bez datowania radiowęglowego szacuję czas wykonania na oko, na drugą połowę lat ’80.
Rób zdjęcia, bo to już zabytek jest. Ja parę lat temu zdążyłem uwiecznić hasło „Korki pomóż policji” na ścianie osiedlowego przedszkola, zanim przykryła je finalnie termomodenizacja. Nie do wytłumaczenia jak ktoś nie przeżył momentu w którym narodziny „dresiarstwa” nie splotły się z telewizyjną ekspozycją na ludzi z zespołem Downa.
A tak btw to NMA całkiem fajną płytę wypuściło w zeszłym roku.
@ausir
„Niemal, bo warto zauważyć, że jeszcze w 1987 zadebiutował bardzo optymistyczny jeśli chodzi o przyszłość ludzkości Star Trek: The Next Generation (no, poza tym, że przed zbudowaniem Zjednoczonej Federacji Planet jednak najpierw czekają nas wojny eugeniczne/III wojna światowa, ale to jeszcze dziedzictwo TOS)”
Kojarzy mi się to z tzw. longtermizmem: najpierw wybijemy tłuszczę, a potem elity wyjdą z bunkrów i zbudują Nowy Wspaniały Świat (wspomagany przez AGI).
No i jesteśmy na dobrej drodze do tego, z mojego kciuka wyssałem prognozę, że III wojna światowa w ciągu najbliższej dekady czeka nas na jakieś 50%.
Dzień dobry, aż się zdelurkuję na moment przez tę wycieczkę w dół alejki pamięci.
Jestem w słusznym wieku między 40 a 50. Ostatnio miałem fazę na słuchanie punka z czasów mojej młodości i uderzyło mnie, że jednak starzy punkowcy mieli rację mówiąc, że „no future”. Zobaczcie, co śpiewał Dezerter w latach 80 i 90:
Pragniesz walczyć chcesz coś zmienić
Zło na Ziemi chcesz wyplenić
Nie masz szansy wszystko minie
Twoja generacja zginie”
(„Poroniona generacja”)
Tak, byłem naiwny, wierzyłem, że moje pokolenie coś zmieni na lepsze (ba, że ja będę miał w tym swój udział). Sądząc po stanie świata za oknem – nie pykło (jak to mówi młodzież).
Kłaniam się.
@grendel
Jak się tak bawimy w archeologię, to ten kawałek jest jeszcze z czasów SS20. BTW, są dwie wersje tekstu. Nie wiem czy z wersją łagodniejszą językowo (którą zacytowałeś) chodziło tylko o (auto)cenzurę. Ale wersja pierwotna wygląda bardziej jako opis rzeczywistości z którą warto coś jednak robić. Nofuturyzm był oidp mocno krytykowany i Dezerter ogólnie miał przekaz raczej budujący, choć może nie aż tak jak późniejsze anarchopunki. Patrz chociażby słynne „nie ma nas” (1988).
^^ oczywiście że dezerter zawsze nawoływał do aktywnego buntu i chociaż próby zmiany, nofuturyzm to nie ten adres. Trzeba czytać cały tekst tego kawałka (fakt ze ja też znam tylko w wersji z „nieco” innym tekstem, choć wymowa ta sama). Zresztą taka totalna deprecha to raczej klimaty postpunkowe, punk co do zasady raczej namawiał do aktywnego wp*rdolu.
@ergonauta
„Hej, przecież Grzybiarze są cały czas dostępni w sieci, po wpisaniu od razu wyświetla się cały tekst, a piosenka jest na youtubie, dodana nie w zamierzchłości, ale rok temu.”
Na jutubie jest w zasadzie wszystko, co nie zmienia faktu że nie słyszałem tego od circa about 20 lat. Przecież algorytm mi tego nie zaproponuje, to nie wykład o strukturyzowaniu wody.
@posępny postpunk z politycznym podtekstem
Ostatnio zasłuchuję się w drugim albumie manchesterczyków z The Chameleons (bo pierwszy znam na pamięć od lat, a drugi jakoś mi umykał). Nosi całkiem aktualny tytuł „What Does Anything Mean, Basically?”, a jeden z utworów na nim to „Singing Rule Britannia (While the Walls Close In)”. Jak wyraził się jego autor: „The song refers to those people, at the time that included my father, that would go on and on about how great The Conservative Party was, while their lives and the country in general were disintegrating around them.”
Ogólnie zacny przykład krytyki prawicowego szaleństwa sprzed 40 lat.
@kor i embercadero
Co do zasady macie rację i dzięki za doprecyzowanie. Przy czym.
Na SS-20 się już nie załapałem, aż tak stary nie jestem. Poronioną generację znam z tej płyty z początku lat 90 pt „Jak powstrzymałem III wojnę światową”(później natknąłem się na wersję alternatywną – czy właśnie pierwotną). Macie rację też z tym ogólnym przekazem punka i Dezertera (ach, ileż ja się nakłóciłem z moim ojcem swego czasu, że to żaden nihilizm a właśnie „pozytywny przekaz”!).
Ale właśnie mam wrażenie, że u Dezertera pomimo tego „pozytywnego przekazu” w ujęciu, nazwijmy to, „dyrektywnym” (nie dajmy się systemowi, bądźmy lepsi niż oni, dbajmy o środowisko itd.) to jednak w wymiarze „diagnostycznym” czy nawet „prognostycznym” mamy dominację pesymizmu. Patrz np. „Rebeliant” z tej samej płyty, „Zdrada” z Blasfemii czy tytułowa piosenka z „Wszyscy przeciwko wszystkim”. Czyli – próbujmy być lepsi, ale… i tak „ch” z tego wyjdzie bo: „kiedy zaczynasz żyć samodzielnie/ przestają cię obchodzić takie brednie”.
PS. Sama nazwa SS-20 pięknie wpisuje się w to klimat nuklearnej zagłady, o którym pisze Gospodarz.
@grendel
Ładnie ujęte. Zgoda, że Dezerter prezentuje pesymistyczny stosunek tak do rebeliantów (tu dorzucę jeszcze „ślady krwi”) jak rebelii czy ogólnie szans na zmiany („Wiatroaeroterapia” do tekstu Bursy).
Ciekawe, że wspomniałeś „Zdradę”. Zawsze – ok, najpierw się trochę złościłem – interpretowałem ją „oświecająco”. Jako przejrzenie Matriksa młodych gniewnych, a nie stanie się posłuszną bateryjką.
I tu dochodzimy do odpowiedzi Dezertera na pytanie „co robić w tej piepszonej sytuacji”, a jest nią figura dezertera właśnie. Samodzielne myślenie, indywidualny sprzeciw poprzez „odmowę współudziału”, świadomość konsekwencji, brak przemocy.
@embercadero
„Na jutubie jest w zasadzie wszystko, co nie zmienia faktu że nie słyszałem tego od circa about 20 lat.”
Jasne. Jeśli odebrałeś mój komunikat jako: no co ty, jutuba nie oglądasz?, to przepraszam.
Chodziło mi o przesunięcie się Grzybiarzy z pola, powiedzmy, nonkomformistyczno-kontestacyjnego, na pole „aleśmy się za młodu ponaprzeklinali”. Teraz pojadę banałem: system zawłaszcza dezaprobatę, każdy bunt staje się cegiełką na budowie kapitalizmu, bo wzmacnia go każdy klik, każda odsłona piosenki na jutubie, każde wyszukanie tekstu w guglu.
Ja w młodości mało słuchałem punkrocka (Dezertera ceniłem bardziej za literacką sprawność ich tekstów, za szerokie konteksty), natomiast sporo słuchałem muzyki z inną odmową uczestnictwa, odmową przez depresję. Czyli rozmaitych spadkobierców Joy Division. Moim ulubionym polskim zespołem lat 80. była bydgoska grupa Variete („Dzień jest przyjemny, koniec niedługo, chłopiec z rowerem uciekł pod pociąg”). 20 lat później, już dla męża i ojca, lusterkiem wstecznym w tamte lata była piosenka z refrenem „Jestem chory na wszystko, kochana, i nie wiem co mnie tu czeka” grana przez Strachy na Lachy, ale odbierałem ja trochę jak pamflet na samego siebie (zresztą, Grabaż chyba pisał ją z taką autoszyderczą intencją).
„I tu dochodzimy do odpowiedzi Dezertera na pytanie „co robić w tej piepszonej sytuacji”, a jest nią figura dezertera właśnie. Samodzielne myślenie, indywidualny sprzeciw poprzez „odmowę współudziału”, świadomość konsekwencji, brak przemocy.”
W punkt. Z tym że to nie tylko u Dezertera, podobne podejście było typowe dla hardcore’a końca lat 80, jak już chłopaki wyrośli z dziecięcej chęci rozp*dolu dla samego rozp*dolu i zaczęli myśleć co by tu się dało zrobić z sensem (oczywiście ci co myśleli, nie żeby zaraz wszyscy, no ale Dezerter to w tej grupie elita intelektualna). Odmowa uczestnictwa w tym syfie na ile się tylko da. Większość życia tak próbuję robić btw, nie żeby z jakimiś wielkimi sukcesami. Ale próbuję nadal i wiele sobie do zarzucenia nie mam.
Co do klimatów depresyjnych: na wskutek głónie własnych doświadczeń dość dobrze jestem w stanie wyczaić który z autorów tekstów (przeważnie również wokalista) nadawał się w danym momencie na leczenie. Świetnym przykładem jest Smith z Kjurów – można na podstawie samych tekstów narysować wykres kiedy miał doła a kiedy wręcz przeciwnie.
@ergonauta
Z Variete to miałem dość dziwną relację. Za młodu przeczytałem o nich w kupionym z ciekawości – zdrada! – Brumie. Hasła „Variete est morte” oraz „Klaszczę w dłonie, by było mnie więcej” weszły mi wtedy w głowę i siedzą do tej pory. A same płyty przesłuchałem stosunkowo niedawno. Owszem, na yt. Co też pokazuje, ile to kiedyś człowiek sobie budował ze strzępków informacji. I okazało się, że akurat Variete całkiem nieźle sobie zbudowałem.
@kor
„Variete”
Byli klasyfikowani jako polska „zimna fala” i wraz podobnymi zespołami cechowali się ogólnym brakiem entuzjazmu. Czyli: nie tyle lękiem przed wojną atomową czy obawą przed stagnacją stopniowo rozsypującego się komunizmu, ile ogólnym powątpiewaniem w naturę lucka. Oczywiście niedobór papieru toaletowego sprzyja pesymizmowi, ale taki Grzegorz Kaźmierczak (magister filologii) mógł do tego dodawać rozmyślania Ciorana i wiersze Baudeleaire’a. Oczywiście, ironia losu nie śpi, bo dawny antysystemowy zimnofalowiec dziś mieszka na Sycylii, a pracuje jako realizator dźwięku w „Dzień dobry TVN”.
@kor
„figura dezertera”
Samodzielne myślenie, indywidualny sprzeciw poprzez „odmowę współudziału” – to również figura antyszczepa, teoriospiskowca, incela. Takich dezerterów do swojej armii mobilizuje np. Donald Trump.
„Samodzielne myślenie, indywidualny sprzeciw poprzez „odmowę współudziału” – to również figura antyszczepa, teoriospiskowca, incela. Takich dezerterów do swojej armii mobilizuje np. Donald Trump.”
I między innymi dlatego Bad Religion w ok 40 roku istnienia zespołu nagrali utwór pod tytułem „the kids are alt right today”. A byli oni 30 lat wcześniej jednymi z głównych promotorów owego „alternative style of living” jako odpowiedź na to jak żyć z kapitalizmem.
@ergonauta
Nie mylmy dezerterów z maruderami.
Ale pewnie, że to blisko. Nie zdarzyło się, że jakaś fajna kapela okazywała się bynajmniej nie punkowa? Dużo, to trzeba było, aby ten czy inny załogant został skinem i eksponował się na ichnich ideologów? (Załogantka może mniej, ale to już temat na osobną dyskusję). A i bardziej zaangażowani ideologicznie też się przecież tacy raczej nie wychowywali.
Punk is dead, ale ludzie cały czas się buntują. Tak z frustracji jak chęci bycia wilkiem stepowym sigma. Wobec tego co rozpoznają jako opresyjne, w stronę możliwie przeciwną. Znam np. faceta, który zaczął uprawiać propisowską publicystykę, zanim to się stało modne. Właśnie z powyższych powodów.
„Nie zdarzyło się, że jakaś fajna kapela okazywała się bynajmniej nie punkowa? Dużo, to trzeba było, aby ten czy inny załogant został skinem i eksponował się na ichnich ideologów? ”
W czasach minionych nie raz się okazywało że punki i skini słuchali dokładnie tej samej muzyki. Ba, przy ogólnej nieznajomości języka zdarzało się że brytyjskie kapele skinowskie (Blitz przychodzi mi do głowy) były całkiem popularne wśród naszych punków. Już nie mówiac o sytuacjach gdy bandy miały jedne i drugie konotacje i od obu się odżegnywały (np Toy Dolls w UK czy Defekt u nas)
@embercadero
„I między innymi dlatego Bad Religion w ok 40 roku istnienia zespołu nagrali utwór pod tytułem „the kids are alt right today”. A byli oni 30 lat wcześniej jednymi z głównych promotorów owego „alternative style of living” jako odpowiedź na to jak żyć z kapitalizmem.”
To samo z exhipisami tudzież dziećmi hipisów. W latach 70. stawali się gorliwymi budowniczymi/funkcjonariuszami systemu. Ludowa mądrość (przypisywana apokryficznie raz Bismarckowi, raz Piłsudskiemu), że „Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie sk…-synem, a kto na starość socjalistą pozostał, ten jest po prostu głupi”, jest, tak jak wiele ludowych mądrości, całkowicie fałszywa (i teraz można przywołać Piłsudskiego już zgodnie z realiami: w maju 1926); w poprzednim wątku pojawiał nam się Bernie Sanders, stary socjalista, któremu różne rzeczy można wytknąć, ale nie głupotę. A wracając do poważnych spraw: chwała New Model Army, tudzież Bad Religion, tudzież wszystkim tym rockmanom (nie tak znowu licznym), którzy nie wyrośli ze swojej młodości i nie wychodzą na scenę jak do pracy w korpo (niektórzy wręcz z pensjami prezesów).
@kor
„Nie mylmy dezerterów z maruderami.”
Mój bliski kolega, słuchacz punkrocka i kontestator w latach 80 (bystry, oczytany dezerter, żaden piwniczak marudera), dziś walczy z moim krajem, Polską, o możliwość niezaszczepienia swojego dziecka. Nigdy bym nie pomyślał, wtedy za Jaruzelskiego, że będę po stronie polskiej administracji, a nie po jego stronie. Życie jednak zaskakuje.
@ergonauta
„Nigdy bym nie pomyślał”
Wśród moich dalszych znajomych poniekąd mrowi się od tego typu kolegów; nazywam ich na własny użytek „prawicowymi punkami” (aliteracje rulez!). Przez całe życie antysystemowi, obecnie walczą z systemem terroru politycznej poprawności albo toczą jakiś inny, równie heroiczny bój.
@mbied
„nazywam ich na własny użytek „prawicowymi punkami” (aliteracje rulez!)”
Ech, ja mojego kolegi nie mogę nawet aliterować, bo on pozostaje otwarty w kwestiach genderowych czy zaimkowych, a córki – z tych samych anarcho-punkowych powodów – wolałby ani nie ochrzcić, ani nie zaszczepić. Jakoś nie przychodzi mu do głowy, że kiedy jego szczepiono w podstawówce (lata 70.), to przecież mroczne duchy Miczurina i Łysenki na pewno kazały wpychać do szczepionek jeszcze gorsze paskudztwa niż dziś wpycha mroczna Big Pharma.
@ergonauta
Ale o czym właściwie rozmawiamy? Że ludzie podatni na wywrotowe ideologie są też podatni na teorie spiskowe? Pewnie, że tak.
Być przeciwko szczepieniu bo to mój wybór, to błąd. Narażasz w ten ten sposób innych, zwykle słabszych. Zaczynając od swojego dziecka. Co kłóci się ze społecznym aspektem anarchizmu.
Być przeciwko szczepieniu bo instalują chipy, to głupota. Podobnie jak podpalanie MCDonalda, do czego kiedyś, mniej lub bardziej metaforycznie, nawoływano.
Dobry przykład z chrztem – wedle większości chrześcijan robi źle. Ale nie szkodzi w tym nikomu. Wedle większości chrześcijan – najwyżej sobie.
Przypomnę, ze o osobach, które oscylują między skrajnościami lewicy i prawicy nasz Gospodarz miał opowiadanie „Śnieżka” link to encyklopediafantastyki.pl
@ergonauta Czyli buntować się przeciw systemowi/zastanemu porządkowi można tylko w sposób zgodny z systemem? Zaraz przyjdzie jakiś człowiek i powie, że areligijność jest równie szkodliwa jak nieszczepienie. Bo chrześcijaństwo służy społeczeństwu i samych dobrych rzeczy uczy: miłuj bliźniego, nie zabijaj, nie kradnij.
W sumie trochę szanuję go za tę walkę, że mu się chce. Mniej ambitni, płynący z prądem, dawno mają sposoby na ominięcie konieczności szczepienia dzieci.
Jeśli chodzi o wolność i rację systemu, to polecam Mechaniczną pomarańczę.
@kor
„Ale o czym właściwie rozmawiamy?”
O naprzemiennym zapalaniu i gaszeniu światła nad Oświeceniem (jak powiada tekst piosenki założycielskiej dla notki: „put out the lights on the Age of Reason”, a jak powiada wiersz Tuwima: „Sterczy w ścianie taki pstryczek, Mały pstryczek-elektryczek, Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk, To się widno robi w mig. Bardzo łatwo: Pstryk – i światło! Pstryknąć potem jeszcze raz, Zaraz mrok otoczy nas.”). I o tym, że renesans/barok/renesans/barok, reformacja/kontr/reformacja/kontr, no i w niektórych głowach robi się z tego późne rokokoko.
@ wwr
Mimo wszystko ilość wygibasów umysłowych, założeń i obrotów kota ogonem koniecznych, by próbować argumentować tezę o tym, że szczepienia przeciwko chorobom zakaźnym i chrzest posiadają podobnie istotną rolę ochronną dla społeczeństwa przekracza granicę rozsądku (poczynając od tego, że diabła nikt poza może Robertem Tekielim nie widział, a polio, gruźlicę a wcześniej ospę widział i to jeszcze jak). Szanujmy się.
Tym bardziej, że antyszczepionkowcy nie walczą z systemem przecież, wspierają system – i to w dodatku pewnie nawet gorszy niż ten, który niby chcą zwalczać.
To może wrzucę garść swoich przemyśleń.
1- Punk/skin- zacznijmy od tego że kiedyś skini słuchali ska, a to co tłucze na ulicach emigrantów to punki z czerwonymi sznurówkami. A Exploited na to „Nazi Punks Fuck Off”. Więc to nie było tak proste kiedyś, od kogo i za co dostało się w ryj.
2. Dezerter- pamiętam jeden z wywiadów z nimi, z głębokich ejtisów, z którego wynikało że „ło panie, tam w UK to se mogą krzyczeć „No Future”, jak mają zasiłek dla bezrobotnych i sklepy z glanami Martensa”. Dlatego cała Dezerterowa otoczka to walczyć, a nie siedzieć i płakać. Czyli zakładać ziny, robić mail art (czyli kupić pocztówki wydane z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej”, na czerwone sztandary naklejać Jolly Rogera i wysyłać do konserwatywnych/partyjnych nauczycieli), grać, fotografować…. co się da.
3. Mój współzałogant z kapeli której robiłem zdjęcia teraz lata w koszulkach z NSZ i innymi Żołnierzami Wyklętymi. I nie, nie jest to Paweł „Szmata” Kukiz. Czyli jak widać to nie jest przypadek odosobniony
@Variete
Na youtube jest ledwie jeden czy dwa utwory z płyty „Dziki książę” tego zespołu. Serdecznie polecam całość. Rafał Księżyk niedawno wydawnictwie Czarne wydał „Fala Rok 1984 i polski postpunk” Polecam uwadze miłośnikom.
@robur
„A Exploited na to „Nazi Punks Fuck Off”. ”
A nie Dead Kennedys?
Zdecydowanie zdead Kennedys.
@Robur
„Dezerter – pamiętam jeden z wywiadów z nimi, z głębokich ejtisów, z którego wynikało że „ło panie, tam w UK to se mogą krzyczeć „No Future”, jak mają zasiłek dla bezrobotnych i sklepy z glanami Martensa”. Dlatego cała Dezerterowa otoczka to walczyć, a nie siedzieć i płakać.”
I dlatego, odkąd już mamy te sklepy z glanami, u nas też nadszedł sezon na siedzenie i płakanie. Odwracając Marię Janion: do Europy tak, ale tylko z jej „no future”.
@WO- i rozum mówi- że DK, ale serce pokazuje kasetę Exploited ….człowiek już stary jest.
@ergonauta- może nie siedzą i płaczą, ale obecne Zetki są jakieś strasznie bierne. Jedno „Ostatnie Pokolenie” wiosny nie czyni. Jakoś bardzo mało im się chce buntować….
@ Robur
„może nie siedzą i płaczą, ale obecne Zetki są jakieś strasznie bierne. Jedno „Ostatnie Pokolenie” wiosny nie czyni. Jakoś bardzo mało im się chce buntować….”
Nie jest aż tak tragicznie, buntują się w inny sposób: nie tyle robią riot i rozpizd (a swoją drogą szkoda), co po prostu praktykują sztukę mówienia „nie”. Nie godzą się na robienie z nich w pracy jeleni, nie siedzą za friko po godzinach, na molestowanie i mobbing reagują tak, że zgłaszają (stare dziody mają zgryz, bo nie da się *wszystkiego* zamieść pod dywan) a potem odchodzą i nara, fuck you, wypierdoli się projekt/firma to twój problem, szefuniu.
Przynajmniej w moim bąbelku tak.
@Mcal – zetki i „nara, fuck you”:
W moim bąbelku to samo. I to ja jestem zgredem który jest po drugiej stronie. Kibicuję im, nawet jeśli czasem znacznie utrudnia mi to życie.
@and now for something ompletely different
Czy któryś/któraś z komcionautów (lub może nawet gospodarz, jeśli ma czas i ochotę) byłby tak miły/a by wskazać mi notkę o tym, że nadal co do zasady latamy tymi samymi samolotami co w latach sieddemdziesiątych?
Wiem, że ten motyw się powtarza czasem w komciach, ale majaczy mi się, że była dedykowana notka. A może to była jakaś szersza rozkmina właśnie w komentarzach? Nie pamiętam, wyszukiwania nie zwracają. Ale może przez przypadek ktoś akurat pamięta?
@Robur
„Jakoś bardzo mało im się chce buntować”
Bo mają dużo trudniej. System jest szczelniejszy niż kordon MO czy cenzura PRL-u, programuje cię tak, że bez nawigacji nie wjedziesz samochodem do większego miasta (ba, nawet nie ruszysz w drogę), a bez różnych apek robisz się ślepy i głuchy. Natomiast jeśli chodzi o rynek pracy, to cofnęliśmy się do czasów wolnych najmitów z Konopnickiej.
Natomiast ma rację @mcal, że na szczęście rośnie poziom indywidualnego poczucia „woke”, czyli poczucia godności osobistej w stosunkach pracy tudzież w relacjach społeczno-towarzyskich (klepnięcie w pupę albo się zgłasza, albo wymierza odwetowego klapsa w dziób o nieporównywalnie większej mocy). Nie nazwałbym tego buntem, ale na pewno jest czymś odwrotnym niż bierność. W przyszłość nikt już nie wierzy (wiadomo, że po nas potop), ale w teraźniejszość Zetki wierzą chyba mocniej niż my wierzyliśmy.
@Terry “ notkę o tym, że nadal co do zasady latamy tymi samymi samolotami co w latach sieddemdziesiątych?”
Notki nie wskaże, ale niedawno na Construction Physics był dłuższy tekst o tym, że producenci silników odrzutowych kiedy tylko mogą, rozwijają stare projekty zamiast zaczynać od czystej kartki. Bo to aż tak zarąbiście trudne, że trwa i kosztuje minimum dwa razy tyle ile planowano.
@terry
„Wiem, że ten motyw się powtarza czasem w komciach, ale majaczy mi się, że była dedykowana notka. ”
Znaczy, nie miałem takiej w której bym się wymądrzał o budowie samolotów, ale pisałem o tym jak wysokie podatki przyczyniły się do zbudowania m.in. modeli 727 i 747. Konkrety pojawiły się w komciach: link to ekskursje.pl
Myślę, że koledze chodziło o dużo dawniejszą notkę o tytule Hibernatus
link to ekskursje.pl
Pozwolę sobie wkleić dłuższy cytat:
„while it’s definitely gotten more expensive over time to develop a new commercial aircraft, it’s always been an expensive and risky endeavor. Boeing spent nearly $200 million (roughly $2 billion in 2025 dollars) to develop its first jetliner in the 1950s, the 707: substantially more than the company was worth at the time. Boeing bet the company again on the 747 in the 1960s, spending an estimated $2 billion (~$17 billion in 2025 dollars) on the program. And Boeing wasn’t alone. By the late 1960s, aircraft manufacturers were regularly spending $1 billion or more on new aircraft programs, and the high costs and risks drove many companies to exit the business. For instance, Lockheed gave up on the commercial aircraft business after losing an estimated $2.5 billion on the Lockheed Tristar.
The supersonic Concorde, the obvious comparison to Boom, had a similar trajectory. Its ultimate development costs were well over $2 billion (~$19 billion in 2025 dollars), vastly more than initial estimates, and the program never came close to making a return on its investment.
These high costs and risks are why firms like Boeing and Airbus will often move heaven and earth to avoid designing a new clean sheet aircraft, and why Boeing has kept on rolling out modified versions of the 737 for almost 60 years.”
@wo & t.q
Dziękuję bardzo! Chodziło mi właśnie o „Hibernatus”, ale akurat „Podatek 90%” też miałem poszukać (tylko jeszcze nie zacząłem).
@sheik
Również dzięki, ale – można by poprosić linka?
@kor
Dzięki za ciekawą interpretację „Zdrady”. Dla mnie kiedyś ta piosenka miała taki wydźwięk, że może i „sezony” się wykruszą a ja/my/ prawdziwi buntownicy nigdy.
Cóż, życie jest nieco bardziej skomplikowane, nie biegam już w glanach z białymi sznurówkami i gram w tę „ich” grę, ale mam nadzieję, że mimo wszystko jestem po tej dobrej stronie.
A co do wydźwięku przekazu i odpowiedzi na pytanie „szto zdiełat’?” to zgadzam się z tym co koleżeństwo napisało
Re: skini
Z tego co wiem, ale chętnie poczytam mądrzejszych to sam ruch w UK początkowo był apolityczny, chodziło o dobrą zabawę przy ska – chociaż skupiał dzieciaki z robotniczych rodzin, którym hasło „no future” też nie było obce. Stąd ten cały enturaż: robocze buty (wypastowane!), robotnicze spodnie, szelki i koszule (elegancja klasy ludowej). Jak doszło do przejęcia tej subkultury przez nazioli? Nie wiem.
@Terry
Proszę bardzo
link to construction-physics.com
link to construction-physics.com
@grendel
Z tego co wiem, ale chętnie poczytam mądrzejszych to sam ruch w UK początkowo był apolityczny, chodziło o dobrą zabawę przy ska
Yep, co więcej 2 tone i ska były programowo antyrasistowskie, więc naziolskie skinostwo jest biegunowo przeciwne tym pierwszym skinom z UK. Też chętnie bym przeczytał o tym jakąś książkę.
link to en.wikipedia.org
@grendel
Myślę, że mam podobnie. Uśmiecha się człowiek wspominając infantylny często-gęsto radykalizm, ale to co najsensowniejsze chyba zostało.
BTW moja córka prowadziła niedawno kolektywne robienie kolaży podczas okupacji Kamionki – dokładnie to samo w czym sam brałem udział na Rozbracie. I fajnie.
#skini
Na wikipedii jest obszerne opracowanie, choć oczywiście wiadomo jak to z tym źródłem. Według tego skinhedzi jakich znaliśmy to druga fala – po tych od piwa i ska. A odrodzili się jako reformacja punka, na podobnej zasadzie jak późniejszy hardcore. Antysystemowo, ale czysto i honorowo. A następnie już klasycznie – zaczeli być zawłaszczani przez skrajnie prawicową partię, tu National Front.
Z dawnych czasów pamiętam dwa marginalne rodzaje „dobrych skinów”. Pierwszy to SHARP i podobne akronimy, powiedzmy bardziej ideologiczny, zbliżony do HC. A drugi – odwołujący się do pierwszej fali ruchu i jamajsko-chuligańsko-robotniczych korzeni. Tu kojarzę samookreślenie „rudeboys”.
Oryginalni skini to była późna wersja modsów, niekoniecznie przyjemni ludzie. Potem część punków się tak zaczęła nosić. Tu w pewnym momencie zaczęło się hajlowanie.
Ten antyrasizm to często polegał na tym, że biali i czarni wspólnie prali Pakistańczyków.
Rudeboys to oryginalnie byli Jamajczycy os ska. Też niekoniecznie przyjemni ludzie. Potem to nawracało jako moda retro, ale to w sumie byli tacy źli skini w wersji dla ważących 50 kg studentów politologii.
@kor
O tak, SHARP-owców pamiętam z dawnych czasów. Nie było ich wielu, ale dawali się zauważyć. Niestety, zdecydowana większość w moich rejonach to byli goście od nacjololo.
Gratulacje, że córka idzie w twoje ślady!
Ba! A potem z tych złych skinów wyszli dodatkowo Straight edge.
@Robur
Zawsze myślałem, że SE wywodzą się (są jakimś odłamem) H/C, które – jak ktoś tu zauważył – było takim jakby odrodzeniem punka…
@Robur
Też kojarzę, że XXX wyszło z HC. Nawet nie tyle wyszło, co było radykalniejszym w tych aspektach (bez alkoholu, dragów, głupiego seksu) nurtem.
@kor
Oidp SxE miało rodowód związany z tym że dzieciaki <21 nie mogły chodzić na koncerty HC, więc Mckaye założył Minor Threat z tą filozofią bezalkoholową i dzieciaki z Xem na przedramieniu mogły odtąd wchodzić na all ages shows. I z tego punktu poszło to dalej w całą subkulturę. Ale może mi pamięć szwankuje a nie mam czasu teraz googlać.
Z tym że ci skini od szelek i ska nie byli łysi. A to w sumie była ich główna wyróżniająca cecha.
Istnieje anegdota że sporą winę za łysy look ponosi okładka Minor Threat w połączeniu z utworem zawartym na tej płycie „Guilty of Being White”. I jest to totalna ironia losu bo nie ma osoby bardziej odległej od faszyzmu niż Ian McKaye. A za „Guilty” stoi smutna historia bully’ingu nastolatka, jedynego białego w czarnej szkole (fakt z życia Iana, jego matka była w tej szkole nauczycielką)
A, no i do transformacji skinów z może i niebezpiecznych ale elegancików z working class w kierunku znanych nam faszystowskich łysych pał przyczyniła się bardzo subkultura kibicowska w UK 80’s. Nasi już to wszystko dostali w komplecie
@Cpt. Havermeyer
Ciekawa historia. Zawsze myślałem, że po prostu funkcjonował taki zwyczaj znakowania nieletnich. Teraz poszukałem i podobno było prawie tak jak piszesz.
Sytuacja miała dotyczyć nie Minor Threat, ale wcześniejszej kapeli w której grał McKaye – The Teen Idles. I to sami muzycy byli za młodzi by wejść do klubu w którym mieli grać. Wtedy dogadali się co do oznaczenia Iksem, aby obsługa wiedziała, że nie może im sprzedać alkoholu. Znaki mieli na grzbietach dłoni, co byłoby w sumie sensowniejsze niż bark. Fajnie to widać to okładce ich płyty Minor Disturbance – ale tam był w kontekście problemów małolatów („Too Young to Rock”) niż abstynencji. Później sam zespół rozpropagował to rozwiązanie by młodsza publiczność mogła wchodzić na koncerty. A jeszcze później symbol się przyjął do Straight Edge.
Opowieść ładna, ale trochę ciężko w nią uwierzyć. Choć może faktycznie wcześniej nie było potrzeby ogarniania sytuacji gdy spora część potencjalnej publiczności nie ma prawa kupić alkoholu. O „artystach” nie wspominając.
Jako były (choć w sumie w dużym stopniu nadal) Straight Edge protestuję przeciwko łączeniu nas z 1) skinostwem 2) nacjonalizmem 3) przemocą (no, tu może troszeczkę). To wszystko przekłamania.
W SE chodziło o świadome życie bez nałogów i łatwej przyjemności. Tylko tyle i ąż tyle. Zero -izmów. Jak już jakakolwiek ideologia to co najwyżej anarchizm. Później dołączył do tego często weganizm, również przemocowy. Ale to już młodsi ode mnie, ja mięso jem, choć rzadko.
Krzyżyk wziął się od znaczenia małolatów w klubach, tak jak napisał Havermeyer. Taie były po prostu zwyczaje ok roku 80go w DC.
Apropos rudeboys – wszyscy na pewno znacie „Rudie can’t fail”. To przecież o takim rude boyu. W rytmie ska.
@embercadero
Dokładnie, to się zaczęło od sceny DC. wydaje mi się że ta historia była też opowiadana przez samych uczestników w dokumencie American Hardcore, ale mogłem to też widziec gdzieś indziej albo czytać u Azerrada w Our Band Could Be Your Life.
Też mi się wydaje że pierwszy raz to czytałem u Azerada (swoją drogą poleca się bardzo), ale potem na pewno też to słyszałem w jakimś wywiadzie na tubie. Jest tego dużo, z MacKaye, Bakerem czy (zwłaszcza) Henry Rollinsem. Chłopaki jak każdy dziadek lubią opowiadać o chmurnej młodości.
Also: poleca się pogooglać „Haagen-Dazs days”
Re SxE
Ja też kojarzę historię (już w najnitasach tak się opowiadało), że „X” wziął się z oznaczania małolatów krzyżykiem na wierzchu dłoni, żeby barmani wiedzieli, komu nie sprzedawać alkoholu. Z tym, że w wersji, którą ja znałem to straight edge’owcy właśnie pożyczyli sobie go jako symbol swojej abstynencji. I faktycznie, malowało się te iksy na dłoni…
@embercadero
Możesz powiedzieć, jak rozumiesz ten „przemocowy weganizm”? Brzmi co najmniej intrygująco.
Taka trochę ciekawostka a trochę pytanie rzucone do publiki – u nas chyba Smalec z GaGa był „pionierem” weganizmu i abstynencji (chociaż nie wiem, czy był częścią SxE).
Yep, Haagen-Dazs…
Piękna historia Rollinsa na rozdrożu kariery w BF i przeciętności managera lodziarni, jest też na yt klip z MacKayem serwującym lody w ’82. Aż mi się przypomniała ta dyskusja sprzed kilku(nastu?) notek o tym że dzisiaj ciężej zrobić karierę od zera. Ciężej też chyba wyrosnąć na jakąś alternatywną ikonę od zera w świecie ludzi o attention span złotej rybki. Pewnie dziadersuję, ale wydaje mi się że politycznie/społecznie zaangażowana muzyka to dsisiaj nisza nisz, a ten teen angst który pompował cały punk, hc or compatible rozładowuje się teraz w piwniczeniu, giereczkowaniu i innych hedonistycznych zabawach które oferuje system, zamiast zbierania się w subkulturowe grupki wokół muzyki, koncertów, sceny, konkretnych klubów. Tak jak ktoś pisał wyżej – zetki są może bardziej asertywne i „zbuntowane” w bardziej pragmatyczny sposób. W sumie czy ta buntownicza i alternatywna muzyka cokolwiek w tym świecie zmieniła?
@embercadero
„Jako były (choć w sumie w dużym stopniu nadal) Straight Edge”
Zawsze mnie ciekawiło na kogo ci ludzie potem wyrastali. Jak wygląda ten pierwszy łyk piwa? Zdradzisz coś o okolicznościach porzucenia HCSE?
„przemocowy weganizm”
Oczywiście to skrót myślowy ale jak nazwać gości rzucających kwasem w baby w futrze? A znałem takich w 90sach. Kwas niekoniecznie był od razu żrący, częściej masłowy, ale zawsze, jest to przestępstwo.
Ogólnie chodzi o obronę praw zwierząt mefodami niekoniecznie tylko pokojowymi.
„Zawsze mnie ciekawiło na kogo ci ludzie potem wyrastali. Jak wygląda ten pierwszy łyk piwa? Zdradzisz coś o okolicznościach porzucenia HCSE?”
Pierwszy łyk piwa mój drogi WO to ja spożyłem mając lat około 6 a pod koniec podstawówki regularnie waliłem wódę. O ideologii SE pierwszy raz usłysząłem mając lat ok 19. A pić definitywnie i całkowicie przestałem ok 30tki Absolutnie nie żałuję. Zresztą nigdby nie przepadałem za piwem. Więc moja odpowiedź jest jakby odwrotna do twojego pytania.
Smalec przestawił się z imprezowego trybu na ascetyzm w momencie wstąpienia do Krysznaitów.
Jak dla mnie SE to był zawsze przede wszystkim postulat by „live conscious and meaningful life”. Tym mnie kupili i tego nadal przestrzegam. Używki i ich unikanie to dodatek, środek do celu.
@inuita
Taaak! Zupełnie zapomniałem, że on miał jakąś przygodę z HK
@embercadero
Dzięki. Z takich rzeczy to kojarzę ALF – oni chyba mieli akcje typu wykradania zwierząt z laboratoriów.
I bardzo dobrze powiedziane o SE!
@Cpt. Havermeyer
„W sumie czy ta buntownicza i alternatywna muzyka cokolwiek w tym świecie zmieniła?”
Może i nie, ale przez te wspominki jutube mi przypomniało U.S.A. The Exploited, odpaliłem i od razu lepiej się poczułem. Pewnie będę sobie nucił przez jakiś czas. Ale moje podejście jest raczej mało punkowe: „Zapomnijcie o problemach Posłuchajcie rock’n’rolla”
@Cpt. Havermeyer
„W sumie czy ta buntownicza i alternatywna muzyka cokolwiek w tym świecie zmieniła?”
Jeżeli zmieniła bieg życia choćby jednego człowieka, to oczywiście, że zmieniła coś w świecie.
Trudno w to dziś (kiedy prezesami układu słonecznego są panowie Putin i Trump) uwierzyć, ale świat przed kolejnymi falami buntowniczych i alternatywnych kultur (bitników, hipisów, punków) był jeszcze gorszym światem.
@embercadero
„Pierwszy łyk piwa mój drogi WO to ja spożyłem mając lat około 6 a pod koniec podstawówki regularnie waliłem wódę. O ideologii SE pierwszy raz usłysząłem mając lat ok 19. A pić definitywnie i całkowicie przestałem ok 30tki”
O, bardzo się odnajduję w tej historii. U mnie bylo podobnie, tylko przesunięte na nieco późniejszy okres + były w tym narkotyki, 16 lat czynnego uzależnienia, abstynencja od 37 roku życia. I od razu mi się na początku abstynencji przypomniało, że istnieje coś takiego jak SxE. Pamiętam, że się z tego śmiałam w czynnym, a teraz uważam, że to świetne założenie. Sama nie jestem jakąś totalną SxEiarą, bo zdarza mi się np. pić kawę, ale jako filozofia jest mi obecnie zdecydowanie bliskie.
@ergonauta
„Trudno w to dziś (kiedy prezesami układu słonecznego są panowie Putin i Trump) uwierzyć, ale świat przed kolejnymi falami buntowniczych i alternatywnych kultur (bitników, hipisów, punków) był jeszcze gorszym światem.”
Mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że gwałtowny rozwój kultury alternatywnej jakoś się powtórzy.
Hip-hop zjada właśnie swój ogon, Kaliber 44 oraz Fisz i Emade grają z orkiestrą symfoniczną (koniec świata Pani Popiołkowa!).
Przypuszczam, że olbrzymie wydatki na zbrojenia zarówno w rosji jak i w UE (tutaj w sporej kwocie finansowane z długu a nie z oszczędności) przyniosą w dłuższym horyzoncie czasowym kryzys ekonomiczny z wysoką inflacją.
Jedynym brakującym ogniwem w tej układance jest brak młodych w nadchodzącym pokoleniu, którzy mogliby się buntować. Bieżąca niska dzietność może być skuteczną blokadą. Obstawiam, że nowa alternatywa – jeśli zaistnieje – będzie miała związek z recepcją kultury uchodźców spoza UE i rozwojem buntu przeciwko prawicowym rządom.
@ergonauta
Trudno w to dziś (kiedy prezesami układu słonecznego są panowie Putin i Trump) uwierzyć, ale świat przed kolejnymi falami buntowniczych i alternatywnych kultur (bitników, hipisów, punków) był jeszcze gorszym światem.
Nie wiem czy da się jakiś miernik tu skalibrować. Zmierzamy coraz większymi krokami do katastrofy klimatycznej i wygląda na to że tej maszyny nie da się już zatrzymać. Imho historia jest sinusoidą i właśnie jedziemy sobie w dół tego rollercoastera uśmiechając się i strzelając selfiaczki. Żyjemy też w bańkach i dzięki zgównieniu mediów po prostu nie dociera do uogólnionych „nas” nic o trwających obecnie konfliktach zbrojnych, poza Ukrainą, Strefą Gazy i może ostatnio Syrią. Nie dociera też do mas szczęśliwych konsumentów skala zasyfienia planety jaką generujemy, eksporując syf i przemoc do światów nr 2 i 3. Więc jeśli mówimy świat as in: kula ziemska z wszystkimi jej mieszkańcami to nie wiem czy dużo się zmieniło w kwestii przemocy i wyzysku, oraz rabunkowej eksploatacji zasobów. Jeśli zaś mówimy o first world problems to też ciężko wyrokować co się wydarzy kiedy te nasze banieczki dobrobytu zaczną pękać.
@kk
bardzo się odnajduję w tej historii.
Ditto! Pierwsze browarki i spotkanie z wódą i petami około 12-13 r.ż. A potem lata nadużywania, picia do spodu przy każdej okazji, ile zdrowie pozwalało. Okazało się że to miało konkretne neuroatypowe podłoże, więc po wdożeniu terapii okazało się że potrzeba picia wyparowała i umiem sporadycznie wypić piwo do towarzystwa, chociaż unikam też sytuacji i towarzystwa spod znaku „ze mną się nie napijesz?”. Z wnętrza wielopokoleniowej kultury chlania SxE wydawało się jakimś śmiesznim mariażem punkolstwa z oazowcami, ale dzisiaj też się chętnie podpiszę pod „live a conscious and meaningful life”.
@karmazynowa klamerka
„Sama nie jestem jakąś totalną SxEiarą, bo zdarza mi się np. pić kawę”
Jeśli chodzi o dobre, proste życie, o to, by nie rujnować siebie oraz planety, to do SxE pilniej trzeba by dorzucić nieposiadanie smartfona ze społecznościówkami niż niepicie kawy w miłym towarzystwie.
@ergonauta
„Jeśli chodzi o dobre, proste życie, o to, by nie rujnować siebie oraz planety, to do SxE pilniej trzeba by dorzucić nieposiadanie smartfona ze społecznościówkami niż niepicie kawy w miłym towarzystwie.”
Też uważam, że picie kawy jest ok i ZTCW w środowisku straight edge nie ma nacisku na niepicie kawy, wot zdarzają się totalsi, którzy też ją odrzucają.
A odrzucenie społecznościówek akurat praktykuję, zrezygnowałam jakiś czas temu z fejsa i reddita przez wzgląd na higienę emocjonalną i czuję się z tym bardzo dobrze. Mam inne nałogi cyfrowe, głównie jutuba, ale to z grubsza to samo, co bindżowanie seriali, byle tylko uważać na polecajki z algorytmu. Tak samo raczej unikam newsów, co jakiś czas sobie uzupełniam wiedzę, żeby nie wypaść z obiegu, dużo też biorę z komci tutaj, ale staram się nie wchodzić na strony główne serwisów newsowych.
Cpt. Havermeyer
„Żyjemy też w bańkach i dzięki zgównieniu mediów po prostu nie dociera do uogólnionych „nas” nic o trwających obecnie konfliktach zbrojnych, poza Ukrainą, Strefą Gazy i może ostatnio Syrią”
To teraz wyobraź sobie jak niewiele uogólnieni „my” widzieliśmy o takim ciągu konfliktów: wojna w Indochinach 1946-1954, wojna w Korei 1950-1953, wojna w Wietnamie 1955-1975, wojna w Kambodży 1970-1975. Amerykanie „bombardowali pokojowo” dokładnie tak, jak dziś Putin, a USA z ZSRR „pokojowo zaminowali” Laos tak gęsto, że do dziś urywa tam ludziom nogi.
Ten ciąg dat przyszedł mi luźno do głowy, aczkolwiek:
1. Indochiny/Korea – bitnicy („W drodze” Keruaca 1951, „Skowyt” Ginsberga 1956, „Nagi lunch” Burroughsa 1959)
2. Wietnam – hipisi („Lot nad kukułczym gniazdem” Keseya [„jestem za młody na bitnika, za stary na hipisa”] 1962, założenie Greatful Dead 1965, wykład Timothy’ego Leary’ego w San Francisco – styczeń 1967, Monterey Pop Festiwal – czerwiec 1967)
3. końcówka Wietnamu/Kambodża – punkowcy (3 płyty The Stooges 1969-1974, założenie Ramones 1974).
To żeby nie było tak ponuro: pamiętacie, jak Lechu powiedział „zbudujemy w Polsce drugą Japonię” i przez lata się z niego ludzie śmieli o to?
A tu proszę: link to wbj.pl
„The World Bank predicts Poland’s GDP-adjusted income will surpass Japan’s”
Zaliczanie kawy do używek zawsze uważałem za przegięcie i nigdy się do tego nie posunąłem. Zresztą np mam i często chodzę w takim oto wdzianku link to s9.limitedrun.com
Zresztą z kawą i Rollinsem/Black Flag jest też fajna historia, jak ktoś czytał Azerada to wie 🙂
@społecznościówki
Ja generalnie mam taką konstrukcję psychiczną że ekstremalnie łatwo wpadam w nałogi. Gry dwa razy w życiu odstawiałem, teraz zdarza mi się pograć w jakieś casuale ale borzebroń by do fona była podpięta karta bo prędzej czy później nie umiem przestać i leci piniondz w błoto. Społecznościówki also – miałem taki czas parę lat temu że nie mogłem wyjść z fejsa. W tej chwili zaglądam tylko jak ktoś mi wyśle linka by coś zobaczyć. Tylko komunikatory, reszta to gnój i szkoda życia.
„Mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że gwałtowny rozwój kultury alternatywnej jakoś się powtórzy.”
Ostatni duży wystrzał kontrkultury w USA był wywołany Bushem i Irakiem. Niestety wielu z tych którzy wtedy protestowali dziś są w Team Trump. I nadal uważają że walczą z systemem.
@embercadero
„ekstremalnie łatwo wpadam w nałogi”
Jako klasyczne DDA wiem jak to jest.
@ergonauta
Indochiny – bitnicy
Niedawno się zastanawiałem nad (pop)kulturowym odciskiem różnych konfliktów i myśląc o Bałkanach przypomniałem sobie ten numer:
link to youtu.be
(Bo płyta się nazywała Viribus Unitis)
I tak sobie pomyślałem że dzisiaj pewnie byłby ban za mowę nienawiści 😉
Aż się prosi o jakiś update z Putinem, Netaniahu i innymi złolami.
@embarcadero
„Ostatni duży wystrzał kontrkultury w USA był wywołany Bushem i Irakiem. Niestety wielu z tych którzy wtedy protestowali dziś są w Team Trump. I nadal uważają że walczą z systemem.”
Pewnie duża część obecnego syfu w USA to dziedzictwo wojny w Iraku.
„Niedawno się zastanawiałem nad (pop)kulturowym odciskiem różnych konfliktów i myśląc o Bałkanach przypomniałem sobie ten numer:
link to youtu.be
(Bo płyta się nazywała Viribus Unitis)
I tak sobie pomyślałem że dzisiaj pewnie byłby ban za mowę nienawiści
Aż się prosi o jakiś update z Putinem, Netaniahu i innymi złolami.”
Natychmiast byłoby usuwane ze społecznościówek, z banem, a autor miałby służby na głowie i potencjalny wyrok. Podejrzewam że niewinne „butelki i kamienie” miałyby w dzisiejszych mediach przesrane.
@embercadero
„Niestety wielu z tych którzy wtedy protestowali dziś są w Team Trump. I nadal uważają że walczą z systemem.”
Niestety to, co prezentuje Trump to chaotyczne decyzje bez większego planu i znajomości rzeczy. Spróbowałem sobie uporządkować jego ciągi myślowe w sprawach polityki zagranicznej:
Tak to wygląda z grubsza.
Prędzej czy później takie rozwalanie systemu spowoduje odpływ zwolenników. Ameryka z światowego hegemona umiejętnie balansującego w politycznej grze międzynarodowej zmieni się w jednego ze słabszych graczy. W polityce wewnętrznej wcale nie jest lepiej.
@fieloryb
Ale chociaż tutaj proszę bez (t)rumpologii. Na razie to bełkot z którego można arbitralnie wyciągnąć wszystko, nawet manuskrypt Wojnicza.
@”Natychmiast byłoby usuwane ze społecznościówek, z banem, a autor miałby służby na głowie i potencjalny wyrok.”
Kiedyś też nie było lekko. Kiedy rozmyślałem o kontrkulturowcach, przypomniał mi się jeden ze znanych polskich hipisów, Jerzy Izdebski (zresztą, potomek szlacheckiego rodu Pomian) założyciel zespołu 74 Grupa Biednych, w latach 60 cenzurowany za hipisowanie (ponoć z tego powodu grupa została zablokowana na I Festiwalu Awangardy Beatowej w 69′), w latach 70. nękany przez SB, w latach 90. przewodniczący Polskiej Partii Biednych i radny w powiecie słupskim, a na początku lat dwutysięcznych oskarżony o nazwanie prezydenta Kwaśniewskiego „pijak i kłamca” (w kontekście alkoholowej afery w Charkowie tudzież awantury o magisterkę). Ponoć prokuratura chciała 3 lat odsiadki, inna wersja mówi o przymusowym skierowaniu na badania psychiatryczne, tak czy owak, Izdebski wyjechał do Anglii (30 lat wcześniej też tam zwiał – przed SB), na co sąd w Słupsku wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. No i zmarł – jak na kontrkulturowca przystało, ja jakiś kurde Norwid – w londyńskim hospicjum w 2010.
@WO
Moje czytanie o Trumpie właśnie tak wygląda. Przepraszam.
@embercadero
„Podejrzewam że niewinne „butelki i kamienie” miałyby w dzisiejszych mediach przesrane.”
Trudno też uwierzyć, że Manic Street Preachers mieli numer jeden z tekstem „So if I can shoot rabbits/Then I can shoot fascists” (podobno zresztą to cytat z czasów hiszpańskiej wojny domowej). No ale w 1998 jeszcze społeczny konsensus był taki, że faszyści to ci źli.
„Trudno też uwierzyć, że Manic Street Preachers mieli numer jeden”
od dawna wiadomo, że prawacy w ogóle nie rozumieją tekstów piosenek, MSP i Pink Floyd w trójeczce były bo fajne gitary
@mrw
To fakt, wielokrotnie weryfikowany przez życie. Co jakiś czas np. wraca dyskusja o „Żołnierzach kosmosu” Verhoevena, gdzie prawa strona nie jest w stanie dostrzec antyfaszystowskich aluzji czy o uniwersum Warhammera 40k.
Takoż i z muzyką. Bawi trochę a trochę smuci, gdy wychowani na trójce i inne libki brzydzące się podatkami i socjalizmem pląsają na imprezach w rytmie „Bella ciao”.
(Mam nadzieję że gospodarz nie wytnie, chyba mieszczę się jeszcze w szeroko rozumianym temacie)
@grendel
„wychowani na trójce i inne libki brzydzące się podatkami i socjalizmem pląsają na imprezach w rytmie „Bella ciao”.”
A to nie jest tak jak z tymi, co brzydzą się kościołami i religią, a słuchają Bacha, w nosie mając intencje pana Johanna Sebastiana? Jak przechodzisz do klasyki, to wpadasz w ucho każdego (pro)fana.
@ergonauta
Wiesz co, to dobra uwaga. Pewnie trochę tak jest, jak piszesz. Zagorzały ateista zachwycający się „Herr, unser Herrscher” otwierającym Pasję sw. Jana może też jest zabawny? Chociaż – ale może trochę tu relatywizuję – czym innym jest słuchanie „świadome” (typu: tak, znam kontekst, wiem co Bach przekazywał, a mimo to uważam, że to piękny utwór) od takiego zupełnie „bezrefleksyjnego” (bo w sumie to żadna sztuka doczytać o Bella Ciao, no i sam kontekst, to w jakim filmie się pojawia, kto ją spiewa). Tak jak pisał mrw – prawa strona ma generalnie problem z odczytywaniem pewnych tropów kulturowych, aluzji albo wręcz jest ślepa na fakty (słynne „dosłownie Rok 1984” używane przez prawaków).
I tak nic nie przebije wyśpiewywania murów na antypisowskich demostracjach, z ostatnią zwrotką włącznie. Ci ludzie po prostu nie rozumieją co śpiewają, nawet jak jest po polsku a co dopiero po włosku. Tudzież: totalny brak wiedzy o historii Hiszpanii (co dotyczy się zarówno murów jak i Bella Ciao/domu z papieru, oczywiście w prawilnej nie-netfliksowej wersji). Taki lajf.
@grendel
„Zagorzały ateista zachwycający się „Herr, unser Herrscher” otwierającym Pasję sw. Jana może też jest zabawny?”
Zasadnicza różnica jest taka, że jako ateista traktuję religijne treści w kulturze zazwyczaj po prostu jako Metaforę Ludzkiej Kondycji (i Bóg jest wtedy metonimią Losu, Wszechświata, Przeznaczenia, Praw Fizyki, Genów itd.). Natomiast prawak powołujący się na MSP po prostu niczego nie rozumie, nie da się tego nawet metaforycznie odczytywać „po konserwatywnemu”.
Aż mi się przypomniał ten filmik z jakimiś magowcami, czy innymi trumpoidami podskakującymi do RATM.
Prawa strona ma problemy z kontekstem, za to potrafi wszystko świetnie zawłaszczać i potem się człowiek tłumaczy z puszczania Gigiego d’Agostino.
A co do religijnej klasyki to ja uwielbiam ten patos i zadęcie jakie potafili tchnąć czasem w tę muzykę dawni mistrzowie. Takie np Grands Motets Mondonville’a rozbuchane do kiczowych wręcz proporcji. A z drugiej strony jednak Gesualdo i Tenaebre Responsoria nie potrzebujący żadnych dodatkowych środków oprócz głosu a ciary chodzą. Zresztą religijna muzyka żonobójcy dokłada kolejny wymiar tej egzystencjalnej głębi o ktorej posze wyzej WO.
@ „Tudzież: totalny brak wiedzy o historii Hiszpanii (co dotyczy się zarówno murów jak i Bella Ciao)”
Jak i Mazurka Dąbrowskiego, w końcu to Bonaparte dał nam przykład jak rozstrzeliwać powstańców madryckich (a tam jeszcze się pałęta Czarniecki, co na Ukrainie robił rzeczy równie okropne, jak dziś Rosja).
@grendel
„Tak jak pisał mrw – prawa strona ma generalnie problem z odczytywaniem pewnych tropów kulturowych, aluzji albo wręcz jest ślepa na fakty”
I to jest – w ostatnich latach – raczej polityczna siła niż słabość prawicy. Co ci daje sukcesy, zyski, tego się trzymasz.
Zresztą, wydaje mi się, że jest jeszcze gorzej. Nawet nie o to chodzi, że libki przy „Bella ciao” wcale nie pląsają bezrefleksyjnie, tylko wręcz przeciwnie, dobrze wiedzą do czego tańczą i w ten sposób wyrażają swój światopogląd: tańczą na grobach dawnych idei i spraw, które trafiły na tzw. śmietnik historii. Chodzi o to, że prawica z upodobaniem i premedytacją stosuje postmodernistyczna strategię przechwycenia. Świadomie i w celu.
@embercadero „Tudzież: totalny brak wiedzy o historii Hiszpanii (co dotyczy się zarówno murów jak i Bella Ciao/domu z papieru, oczywiście w prawilnej nie-netfliksowej wersji). Taki lajf.”
Ależ sam tu mieszasz wszystko ze wszystkim. Bella Ciao ma dużo mniej wspólnego z historią Hiszpanii niźli też włoska Facetta Nera, ta przynajmniej była przerabiana na antyitaliańskie kuplety podczas Wojny Domowej. Jej użycie w La Casa de Papel to jest po prostu część pakietu pseudorewolucyjnego dodanego do serialu. Najwyraźniej scenarzyści uznali, że dla zdobycia sympatii widza nie wystarczy, że gangsterzy będą fajnymi chłopakami jak Ocean’s 11 lub The Bank Job. Tyle, że ta całe „somos Resistencia” w serialu ma mniej więcej tyle sensu co RATM na zlocie MAGA.
W ogóle melodia Bella Ciao to włoska Bandoska, a Facetta Nerra to „Przybyli ułani pod okienko” z kolonialnym twistem.
@amatil
No nie mogę się z tobą zgodzić. Oczywiście nie siedzę w głowie scenarzystów i nie wiem na ile to było szczera intencja pro-rewolucyjna a na ile pod publiczkę, ale oryginalny telewizyjny dom z papieru miał ewidentne podłoże anarchistyczno-antyrządowe (jedyne co kradniemy to czas, skoro rząd może drukować pieniądze to dalczego my nie możemy itp). To był lejtmotiv przewijający się cały czas, nie przypadek. I Bella Ciao to też nie przypadek (choć pewnie lepiej by tu wybrzmiała jakaś hiszpańska piosenka z czasów rewolucji, może wybrali włoską celowo by nie iść AŻ TAK bezpośrednio politycznie).
„W ogóle melodia Bella Ciao to włoska Bandoska”
Melodia może (nie wiem) ale melodia z tekstem jest jednoznacznie kojarzona antyfaszystowsko (a od czasu serialu również antykapitalistycznie) i to nie tylko we Włoszech.
BTW: na koncertach Manu Chao kilkanaście lat przed serialem śpiewano chóralnie Bella Ciao w kontekście antysystemowym. Been there, done that. Dla ludzi w Hiszpanii czy Francji ta piosenka naprawdę kojarzy się jednoznacznie (przynajmniej dla tych lewicowo choć trochę świadomych)
@”ta piosenka naprawdę kojarzy się jednoznacznie” No przecież miała. Co nie zmienia faktu, że tak jak genialne plany Profesora trzymanie się na kartkach polepionych śliną, tak cały ten anarchizm został przyklejony do serialu aby bohaterowie byli sympatyczni.
„aby bohaterowie byli sympatyczni.”
Jak już to raczej po to by zaadresować dominujące w hiszpańśkim społeczeństwie po 2008 roku opinie o władzy i kapitalizmie. Jakoś przedtem figura „sympatycznego anarchisty” nie byla zbyt częsta w kinie, jak już to był to ktoś kto może i miał trochę racji ale poza tym to świr którego należało się bać.
A Mazurek powstał jakieś kilkanaście lat zanim Legiony dotarły do Madrytu.
@airborell
„A Mazurek powstał jakieś kilkanaście lat zanim Legiony dotarły do Madrytu.”
Dokładnie – 11 lat zanim. Lecz hymnem Polski został 120 lat po tym. A dziś śpiewamy go kolejne 100 później, kiedy kryteria zbrodni wojennych wyglądają jeszcze inaczej. I właśnie o to mi chodzi – żeby nie przykładać tej samej miarki do „Bella Ciao” (które pierwotnie jako „Alla mattina appena alzata” było kobiecą pieśnią protestu przeciw okropnym warunkom pracy w dolinie Padu – czyli raczej utworem socjalnie lewicowym niż antyfaszystowskim, a potem śpiewali to i pionierzy w ZSRR, i Kurdowie walczący z Irakiem) i do Manic Street Preachers, którzy wyśpiewują współczesną ekskursję w tym dyskursie. Rozumiem, że libkowe pląsania przy „Bella Ciao” mogą sie kojarzyć z esbecką libacją, gdzie się zalanego w trupa kolegę wynosi z „Janek Wiśniewski padł” na ustach, ale tak to jest z klasyką – bywa bezczeszczona. Czy samo użycie „Bella Ciao” przez kapitaluchowaty Netflix to już nie jest cyniczna profanacja?
@embercadero
„Jakoś przedtem figura „sympatycznego anarchisty” nie byla zbyt częsta w kinie”
A, to zależy, kiedy. Dean, Belmondo, Cybulski może nie byli szczególnie „sympatyczni” jako anarchiści, ale generalnie reżyserzy robili z nich bohaterów pozytywnych. Zresztą, ich względna „niesympatyczność”, te różne nowofalowe grymasy, też była przejawem antysystemowości. Uwiarygadniała ich w oczach widza.