Serial „Adolescence” jest obecnie „the talk of the town” we wszystkich moich bąbelkach. Rzekłbym nawet „talk of pokój nauczycielski”. Zatem pogadajmy i na blogasku.
Na wstępie uprzedzam, że jeśli ktoś jeszcze nie oglądał, powinien się zamknąć w jakiejś komorze izolacyjnej i natychmiast nadrobić, bez znajomości spojlerów. To jednak jest kryminał i jesteśmy trzymani w czymś rodzaju niepewności „kto zabił”. Właściwie do samego końca.
W notce spojlery BĘDĄ, bo nie da się bez nich o tym rozmawiać. Powiedzmy więc od razu, że zabił jak zwykle kamerdyner i jedziemy z tematem.
Serial powinien solidnie przetrzepać każdego, ale dodatkowo każdego rodzica i każdego nauczyciela. Każdego kto styka się z nastolatkami, gdyż albowiem jego przewybitność w dużym stopniu bazuje na kilku genialnych rolach, przede wszystkim głównego bohatera (Owen Cooper). Plagą polskich seriali od lat są „studenci aktorstwa grający licealistów”, tutaj mamy trochę kreacji osób w wieku 13-15 lat – i wygląda na to, że aktorzy też mają tyle.
Są niesamowici. Jak wiadomo, serial był kręcony w przedziwny sposób – każdy odcinek to godzinne ujęcie. A kiedyś nawet robiłem wywiad z Chrisem Columbusem, który mówił że sekretem pracy z dziećmi jest szybki montaż, bo nawet całkowicie pozbawiony talentu dzieciak potrafi mieć właściwą minę przez sekundę.
Tutaj natomiast genialnie gra nie tylko Owen Cooper, ale na przykład drugoplanowa Fatima Boyang w długim ujęciu wybucha płaczem i widać łzy. A to są wszystko debiutanci! I potrafią nie patrzeć na kamerę, nie potknąć się o dekorację, nie kichnąć.
Dzięki temu zapominamy że to fikcja. Serial nie daje nam sekundy na zastanawianie się „łejdeminet, to przecież nie ma sensu”.
A przecież nie ma. Za najwybitniejszy odcinek powszechnie uważany jest trzeci (na skrinie). Jeśli ktoś przyznaje statuetki za „najlepszy odcinek serialu dramatycznego”, ten jest pewniakiem, inne seriale nie mają szans.
Jak może wiecie, od lat fascynują mnie popkulturowe stereotypy, kiedyś prowadziłem nawet o nich seminarium na SWPS, głównie dla studentów psychologii. Dużo uwagi z tej okazji poświęcałem stereotypom dotyczącym psychologii – a ta w popkulturze zazwyczaj pokazywana jest tak, jakby dowolna rozmowa z psychologiem musiała być freudowskim poszukiwaniem wyparć i zaprzeczeń („…not onli ze riwer in Idżipt!”), a ich odnalezienie objawiać się musiało freakoutem – że pacjent płacze, krzyczy, demoluje gabinet.
To jest bardzo malownicze, no bo najpierw mamy leniwy small talk o pogodzie, korkach na obwodnicy i szansach Red Soxów w tegorocznej kolejce ligowej. A kwadrans potem psycholog w poszarpanym krawacie mówi do sekretarki „pani Simpson, proszę odwołać wszystkie wizyty do końca dnia”.
Oglądaliśmy to tysiąc razy, ale zawsze chętnie obejrzymy po raz tysiąc pierwszy. No i tym właśnie jest epizod 3 „Adolescence”, kolejnym psycho-freakoutem.
Ten stereotyp jest społecznie szkodliwy. Cholera wie ilu ludzi nie poszło na terapię, bo się bało jej popkulturowego stereotypu.
W tym odcinku psycholożka (Erin Doherty) ma po prostu dokonać ewaluacji oskarżonego by sprawdzić, czy rozumie zarzuty. Taka procedura występuje także w Polsce i zazwyczaj polega po prostu na zadaniu serii standardowych pytań.
Serialowa psycholożka nie wiadomo po cholerę buduje z chłopcem jakąś relację, trochę tereapeutyczną, trochę uwodzicielską. Gdyby to był realny świat, powiedziałbym, że to z jej strony nieetyczne i nieprofesjonalne (dorosłemu łatwo doprowadzić trzynastolatka do wybuchu, ale tym bardziej powinien unikać), ale oczywiście ma to konkretną rolę dramaturgiczną: mamy zobaczyć psychoanalizę manosfery (a przy tym, jak wynika z materiałów promocyjnych Netflixa, dać nam „coś w stylu sztuki Davida Mameta”).
Wielu dorosłych do dziś nie zna tego pojęcia, choć serial powinien to wreszcie zmienić. Samo słowo w nim chyba nie pada, zamiast tego jest synekdocha „that Andrew Tate shite”. Ja to słowo poznałem u siebie na blogu. Pytałem w rozmowie czy „that shite” ma jakiś jeden rzeczownik dla uproszczenia, uprzejma Osoba Komcionautyczna odpowiedziała.
Manosfera to zespół poglądów odwołujących się do lęków i frustracji nastolatków takich jak w tym serialu. Odczuwamy je od stuleci, popkultura pokazała to na bazylion sposobów, z „Sekretnym dziennikiem Adriana Mole’a” na czele.
Współczesny dorosły ma skłonność to bagatelizować, no bo „wszyscy przez to przeszliśmy”. Ale za naszych czasów nie było Internetu, który żerując na tych lękach, podsuwa nastoletnim chłopcom proste wyjaśnienia.
To wszystko przez feminizm, który sprawił, że kobiety zapomniały o swojej uległej naturze. Skoro mogą wybierać, to wybierają tylko najprzystojniejszych i najbogatszych, a więc nie ciebie, Janku Kowalski. Ale my tu mamy dla ciebie fora, w których możesz się z kolegami nakręcać w nienawiści do kobiet, a także cudowne pigułki, od których urosną ci mięśnie, oraz za jedyne 9999 dolarów kurs „jak się stać grecką literką”.
Rzetelne porady, jakich można udzielić nastolatkowi przerażonego myślą, że na zawsze pozostanie prawiczkiem, są do odnalezienia za darmo od lat. Kolega MRW sprowadza to do dosadnego „myj dupę”, w nieco bardziej rozwiniętej formie znajdziemy kompletny poradnik w starych książkach Siesickiej czy Ożogowskiej, a nawet w komiksach o Tytusie.
Manosfera buduje w chłopcach niebezpieczną iluzję, że zamiast tego wszystkiego mogą się nauczyć sztuki takiego przemawiania do kobiet, żeby te na władcze „zrób mi kanapkę!” pytały tylko „z winiary czy kieleckim”. Serialowy chłopiec próbuje stosować te porady wobec psycholożki – z tragikomicznym skutkiem, no bo ona zawsze jest krok przed nim.
No ale co zrobić? Pomysły typu „zakazać smartfonów” są może i urocze, ale niemożliwe do wprowadzenia w życie. Polska szkoła wymaga od ucznia zainstalowania aplikacji mobywatel (bo już nie ma fizycznych legitymacji), blika (inaczej nie da się już „wpłacić na wycieczkę”), teamsów i librusa. Przybywa miast, w których bez smartfona nie da się korzystać z komunikacji publicznej ani zaparkować. I za każdym razem towarzyszą temu entuzjastyczne fanfary, że hura, cyfryzacja postępuje.
Na „zakaz smarfonów” mogą sobie pozwolić najbogatsi, których dzieci szofer wiezie do szkoły o zaporowym czesnym. Podobnie jest z pomysłem „blokada rodzicielska” – ten wymaga wysokiego poziomu kompetencji od opiekunów, więc o ile ten pierwszy jest dla klasy wyższej, ten drugi dla średniej. Ale co z dziećmi z klasy ludowej? „Tate shite” forever?
Podoba mi się to, że ten serial nie udziela łatwych odpowiedzi. Zawiodła szkoła, zawiedli rodzice – można tak powiedzieć, ale przecież widać, że jedni i drudzy się starali.
Moja propozycja jest ta sama co zwykle. Korporacje prowadzące serwisy takie jak Instagram czy Youtube, nagradzają swoim informatykom za takie udoskonalanie algorytmów, żeby serwis jak najsilniej uzależniał. Wiemy o tym dzięki sygnalistom takim jak Guillaume Chaslot.
Pod tym względem jest więc trochę jak pół wieku temu z papierosami, gdy firmy Big Tobacco zatrudniały naukowców takich jak Jeffrey Wigand – płacąc im za takie modyfikowanie składu tytoniu, żeby jeszcze silniej uzależniał. Równocześnie kłamiąc, że nic im nie wiadomo o uzależniającym działaniu nikotyny – tak jak dzisiaj Big Tech kłamie, że ich algorytmy są niewinne i transparentne.
Nie da się nastolatków stuprocentowo skutecznie uchronić przed papierosem czy alkoholem – ale wszyscy się zgadzamy, że za ich sprzedaż nieletnim powinno się surowo karać, aż do odebrania koncesji włącznie. Podobnie należy traktować firmy internetowe: za narażanie młodzieży na szkodliwe treści należy im nakładać surowe kary, aż do zakazu działania w UE włącznie.
Jak oni te treści mają usuwać – to już zostawmy im. Zatrudniają speców od ich promowania, to mogą tym samym specom powierzyć algorytmiczne wykrywanie i ukrywanie przed nieletnimi „Andrew Tate shite”. Nie chodzi mi o całkowity zakaz – niech to sobie dalej będzie dostępne dla „consenting adults”, jak pornografia czy najostrzejsze horrory.
W tej chwili najbogatsze firmy świata zatrudniają najmądrzejszych informatyków żeby ci zamieniali chłopców w potwory poprzez wywoływanie w nich uzależnienia. To ma poziom etyczny handlowania fentanylem pod szkołą.
W tej chwili przeciętny chłopiec – as we speak – nie musi tych treści szukać aktywnie. To nie jest tak, że oni wpisują „Andrew Tate shite” do wyszukiwarki. Po prostu klikają w to, co im się wyświetliło w rekomendacjach.
W zeszłym roku przeprowadzono eksperyment, w którym na dziewiczych telefonach zakładano fikcyjne konta „nastoletnich chłopców”. Symulowano tę chłopięcość przez wpisywanie „hot girls” albo „gym tips”. „Andrew Tate shite” przychodził po pół godzinie, jak pierogi ruskie – nikt nie zamawiał, same przyszły.
Jeśli więc mamy zatrzymać manosferę, to najpierw spróbujmy zatrzymać jej aktywną promocję. Na razie dosłownie tolerujemy pod naszymi szkołami dealerów z Big Tech, z programami promocyjnymi „trzeci zastrzyk gratis” – a władze nie tylko nic z tym nie robią, ale jeszcze się ekscytują, że o ja cię kręcę, przyjechał do Polski cyberoligarcha i przywiózł perkal i paciorki.
„Samo słowo w nim chyba nie pada” – pada, w drugim odcinku, OIDP w scenie kiedy w szkole syn tłumaczy ojcu – policjantowi o co chodziło z tymi emotkami. Tylko to jest (domyślam się, że specjalnie) napisane tak, że trudno wyłapać, bo tam w paru rwanych zdaniach lecą te wszystkie hasła o 80:20 itp., tak że czuje się zagubienie ojca w tym wszystkim.
Tę psycholożkę odczytałem jako celowo tak pomyślaną idealistkę. Była wzmianka, że kto inny zrobił badania i tyle, a nie kombinował jak ona. Coś chciała osiągnąć, ale właściwie nie wiadomo co. I chyba jednak na końcu zwyciężył profesjonalizm.
Ale się nie upieram przy tej interpretacji, zwłaszcza, że zabrakło jakiegoś podsumowania, jak w przypadku frytek.
W tym odcinku była ciekawa też postać człowieka od monitoringu, trochę niepokojąco korespondująca z tematem.
A jeżeli chodzi o mielizny, dziwniejsza była postać policjanta. Strasznie uprzejmy jak na grzebanie się w zabójstwach. A z drugiej strony zupełnie nie przygotowany – młody mu musiał wszystko tłumaczyć, żeby widz ogarnął. Swoją drogą policant nie wiedział nawet co to Matrix. Ciekawe, że nikt bardziej zorientowany nie rzucił okiem na tego istagrama przy takiej wadze sprawy.
@kor
„Swoją drogą policant nie wiedział nawet co to Matrix.”
To syn nie wiedział! To było akurat zabawne – młodzież wie co to „red pill”, ale nie wie skąd to powiedzonko. Starsi odwrotnie.
„W tym odcinku była ciekawa też postać człowieka od monitoringu.”
Rzadko podpisuję petycje online, ale podpisałbym petycję „ŻĄDAMY SPINOFFA”.
@WO
Dzięki, to teraz motyw z Matriksem ma sens.
Jeżeli chodzi o wnioski ogólne, to zwróciłem uwagę na motyw wysyłania zdjęć.
To jest akurat poza wszelkimi obecnymi czy postulowanymi regulacjami i zależy jedynie od ogarnięcia osoby wysyłającej na ile jest w stanie przeciwstawić się modzie i presji oraz zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Jeśli znowu czegoś nie pokręciłem, to była tam mowa o Snaphacie, więc teoretycznie „bezpiecznej” aplikacji. To powinno być tłuczone jak niewsiadanie do samochodu z obcymi. Trochę mniej wstydu, nakręcania i frustracji by było.
@kor
” Jeśli znowu czegoś nie pokręciłem, to była tam mowa o Snaphacie,”
O Instagramie. Snapchat przecież jest już zasadniczo martwy.
No, nie, to by było przegięcie 🙂
Sprawdziłem – 30 minuta – Snapchat.
Snapchat też gamifikuje interakcje. Czemu nie na whatsappie? Otóż dlatemu.
Red pill to tylko pośrednio lore Matrixa, bardziej fanfik. Rozbudowany o black pilling, trybalizm grey tribe i mnóstwo innego gówna z gamergate’u.
Chyba najbardziej przeraża, jak szeroko i głęboko te treści rezonują.
Moje hobby wymusza niejako kontakt ludzmi spoza mojej bańki i regularnie dostaje head shoty typu próby hierarchizowania grupy na alfy, sigmy, bety i srety (alfo, gdzie Twoje stado?), placze na hipergamię jako główny czynnik wypychający danego alfę z „puli kopulacyjnej” (to określenie zmyślone, ale oddające moim zdaniem ogólny „vibe”) etc.
Skąd juz krok malutki do zwykłej, ordynarnej agresji. Która też pojawia się coraz czesciej.
A mówimy o ludziach w szerokim przedziale wiekowym.
Szanowny Panie WO (nie wiem jak zacząć pierwszy komentarz, więc zaczynam z szacunkiem).
Śledzę bloga od kilku lat, ale widok najnowszej notki serialowej sprawił, że postanowiłem wreszcie zapytać o coś, co od dawna chodzi mi po głowie. Obecnie przechodzę życiowy kryzys, mam duże problemy z organizacją czasu i zastanawiam się: jak Pan znajduje/ile poświęca czasu na szeroko rozumiany kontakt z kulturą, mając jeszcze na głowie tzw. normalną pracę, życie rodzinne i osobiste, bloga, pisanie książek itd. Oczywiście nie pytam o żadne szczegóły, których by Pan nie chciał ujawnić. Biorąc pod uwagę, że nie znam w polskiej debacie publicznej nikogo o równie szerokich horyzontach, odpowiedź na to może mi naprawdę pomóc w życiu. Z góry dziękuję.
@WO
„A przecież nie ma. Za najwybitniejszy odcinek powszechnie uważany jest trzeci (na skrinie).”
No właśnie ten odcinek nie ma za grosz sensu. Co ona właświei chciała uzyskać? Wyglądało to trochę jakby w tym była jakaś metoda, ale zabraklo puenty.
Mnie osobiście najbardzie wbił w fotel odncinek drugi i czwarty. Szkoła jak z horroru, ledwie oczko lepiej od więzienia, relacje międzyludzkie tak napięte, ze aż dziw ze tylko jeden trup w serialu.
I pytanie rodziny co dalej i co zrobilismy nie tak. Pada takie zdanie, ojca bodaj, kupiliśmy mu komputer, Internet, myśleliśmy że zamknięty w pokoju jest bezpieczny. Współczensny dramat antyczny, czego by ten ojciec pracujący od 6 do 20 nie robił, nic by to nie zmieniło.
Dziś dokończyliśmy serial i jestem pod sporym wrażeniem. Zatem na świeżo i pewnie lekko chaotycznie
@snapchat
Nie, nie umarł, ma coś koło 500mln aktywnych użytkowników. To tam były te znikające wiadomości, prawda? Teraz są wszędzie, ale oni byli OIDP pierwsi.
@fentanyl
Dziękuję za podchwycenie mojej oceny wyrażonej tutaj parę miesięcy temu (Insta to heroina serwowana dzieciom, TikTok to fentanyl). Jak na razie potomstwo jest na tyle małe, że ma screen time równy zero, ale nie mam pomysłu, co zrobić za parę lat, kiedy koleżanki i koledzy będą czekać w socialach. Mam, może naiwną, nadzieję, że Europa weźmie do tego czasy korporacje za twarz.
@psycholożka
Sama sesja była w miarę OK, niepotrzebnie jednak budowała więź kanapką i czekoladą („pamiętałaś!”). Z drugiej strony – nie wiem, jak się postępuje z dziećmi w takich sytuacjach.
@mycie d… jako rada dla inceli
Czy czegoś bardzo podobnego nie pisał pewien Jordan Peterson?
@kot „Szkoła jak z horroru, ledwie oczko lepiej od więzienia”
W więzieniu nie ma bodaj tylu kamer. To dla mnie jednak zaskakujące, choć UK słynie z inwigilacji.
@”Współczensny dramat antyczny, czego by ten ojciec pracujący od 6 do 20 nie robił, nic by to nie zmieniło.”
30 lat temu Kazik ubrał to w słynną frazę „dobry chłopak był i mało pił”
„Myjcie się dziewczyny, nie znacie dnia ni godziny”, mawiała moja prababcia, osoba mocno przedwojenna. Dziś to samo widać warto radzić mężczyznom (choć ja bym nie radził, jak sam na tą myśl nie wpadł to lepiej niech się nie mnoży).
A film ok, choć miałem wrażenie że scenariusz jest miksem kilku starszych brytyjskich seriali. Grę aktorską faktycznie warto pochwalić. Ale Bryci zwykle trzymają wysoki poziom w serialach.
Dzięki za polecenie. Słyszałem oczywiście o tym serialu wcześniej, ale nie spodziewałem się, że to coś faktycznie wysokiej jakości. Wczoraj połknąłem wszystkie odcinki, rewelacja.
Co do długich ujęć, wydaje mi się, że one wcale nie były tak kręcone, to nierealne. Podejrzewam, że przy obecnej technologii liczba tricków, które można zastosować, by zamaskować cięcia, jest praktycznie nieograniczona. No ale nie zmienia to faktu, że aktorzy rzeczywiście grają świetnie.
Co do trzeciego odcinka, ogląda się faktycznie świetnie, ale ja, jak embercadero, w ogóle nie mogę zrozumieć, co ta psycholożka właściwie miała zrobić. Może też oglądałem niewystarczająco uważnie, bo wydawało mi się, że to jest ich drugie spotkanie, a na początku wspominała, że chce ich przeprowadzić osiem. Nie rozumiem, jaki był jej cel, co właściwie osiągnęła.
Na mnie chyba jednak największe wrażenie zrobił pierwszy odcinek. Przypominał mi znakomity mini-serial HBO The Night Of. Teraz czytam, że on był z kolei na podstawie czegoś brytyjskiego.
@embercadero
„ja bym nie radził, jak sam na tą myśl nie wpadł to lepiej niech się nie mnoży”
Właśnie z powodu tej powszechnej podstawy wśród ludzi o poglądach lewicowych, tracimy młodych mężczyzn. Mam jednak wrażenie, że w końcu coś się zaczyna zmieniać, problemy chłopców są coraz mocniej zauważane także po lewej stronie, chociaż jak ze wszystkim w Polsce jesteśmy do tyłu o kilka lat.
@fieloryb
„Ja to znam jako fraszkę Stanisława Jerzego Leca”
Mówiąc ściślej napisał to Sztaudynger
@Froz In the night of
Ale w tamtym serialu nie było na 100% wiadomo co się stało, podczas gdy tutaj w pierwszym odcinku oglądamy nagranie z CCTV.
@co ta psycholożka miała zrobić.
Miała ocenić, ogólnie mówiąc, poczytalność chłopca i jego zdolność do bycia pociągniętym do odpowiedzialności. Wizyt miało być pięć, skończyło się na dwóch. Obrona zamówiła dwa takie assessments.
@”Kolega MRW sprowadza to do dosadnego „myj dupę”, w nieco bardziej rozwiniętej formie znajdziemy kompletny poradnik w starych książkach Siesickiej czy Ożogowskiej, a nawet w komiksach o Tytusie.”
Jest to spójne z publicznym wizerunkiem kolegi MRW, u kolegi WO jednak razi i zbyt blisko leży porad różnych pick-up artist. Niestety, niektórzy mężczyźni pozostaną prawiczkami niezależnie od stopnia zachowania higieny osobistej. O ile nie skorzystają z płatnego seksu, co jeszcze smutniejsze.
Nie wiem co im poradzić. Sukces reprodukcyjny osiągnąłem, ale tylko w jednym życiu, nie przeceniałbym swojego doświadczenia. Przynajmniej nie znajdą się w sytuacji Eddiego Millera z serialu.
@amatil
„Niestety, niektórzy mężczyźni pozostaną prawiczkami niezależnie od stopnia zachowania higieny osobistej.”
Statystycznie oczywiście część umrze na raka przed osiemnastką. ALE: znakomita większość mężczyzn (i kobiet) ma fałszywe przekonanie o swojej nieatrakcyjności. W typowym scenariuszu nie jest tak źle jak się wydaje, a co najważniejsze – kolesie od manosfery są tak odpychający, że na ich tle nietrudno zabłysnąć. W „Adolescence” jest ten taki blondynek (też świetna rola), który się wyrywa z tekstami typu „haha dziewczyna go pobiła”. W każdej szkole jest ich pełno. Otóż żeby być atrakcyjnym dla płci przeciwnej na tle takich chłopców nie musisz być Mastroiannim (który jak wiadomo w młodości też uważał siebie za nieatrakcyjnego), wystarczy po prostu zachowywać się normalnie (i myć dupę).
@sheik
„Mam, może naiwną, nadzieję, że Europa weźmie do tego czasy korporacje za twarz.”
Mam dla ciebie złą wiadomość z dziedziny geografii. Też mam taką nadzieję, ale to przecież będzie dotyczyło Unii. A dla pana, panie Areczku, mniej regulacji tłamszących rozwój bullyingu przez AI.
„Czy czegoś bardzo podobnego nie pisał pewien Jordan Peterson?”
To jak z pewnym Adolfem. Mówił żeby budować autostrady, no ale nie za to go hejtujemy.
@malagambista
„jak Pan znajduje/ile poświęca czas”
Dziękuję za odlurkanie, przykro mi z powodu kryzysu, niestety nie przychodzi mi do głowy żadna odpowiedź poza taką, której udzieliła kiedyś Marci Shore (a mi się wryła w pamięć): „by having absolutely no life”. Nie wiem czy polecam.
#”Myjcie się dziewczyny”
Ciekawe, zawsze uważałem to hasło za mocno seksistowskie. Jak te wszystkie boomerskie dowcipy krążące teraz jako niby skriny z komunikatorów. A tu proszę, zupełnie nieironicznie na prograsywnym blogu. Na prawdę kobiety powinny być zawsze gotowe bo może coś je niespodziewanie spotka?
@amatill
„. Niestety, niektórzy mężczyźni pozostaną prawiczkami niezależnie od stopnia zachowania higieny osobistej.”
Oglądając serial byłem przygotowany, że wyjdą jakieś cięższe problemy – nieuświadomiony homoseksualizm czy molestowanie. Dobrze, że twórcy nie poszli w tę stronę. Bohater nie był nawet jakoś zjechany pornografią.
Grupa równieśnicza, tytułowe dojrzewanie,i najważniejszy temat kto co widział i co dotykał, a kto nie i jest 13-letnim prawiczkiem. Nawet nie prawiczkiem tylko incelem, ale jak weźmie czerwoną pigułkę, to zrozumie, że alfa, beta, a on będzie przegrywem do końca życia. I to jest samospełniająca się przepowiednia – vide spotkanie w sklepie. A młody nie był nawet w stanie stwierdzić samodzielnie jakie piersi mu się podobają. Cholera, przetrwał by rok czy dwa, to by się całkiem normalnie mogło potoczyć.
W Google parę lat temu wybuchła wewnętrzna dyskusja na temat polecania przez YouTube toksycznych treści dzieciom. Przyszli firmowi prawnicy i kazali się wszystkim zamknąć. See no evil, hear no evil.
@Froz&szejk
Wizyty psycholożki – to jest wprost powiedziane w rozmowie z gościem od monitoringu na samym początku. Aż sobie właśnie odświeżyłem, żeby się upewnić:
„-To pani piąta wizyta?
-Tak.
-Temu drugiemu wystarczyły trzy.”
@kor
„Grupa równieśnicza, tytułowe dojrzewanie,i najważniejszy temat kto co widział i co dotykał, a kto nie i jest 13-letnim prawiczkiem”
Chwileczka, przecież w wieku 13 lat bycie prawiczkiem jest absolutnie normalne. Serio teraz jest takie ciśnienie na wczesną inicjację seksualną?
@froz
„Co do długich ujęć, wydaje mi się, że one wcale nie były tak kręcone, to nierealne. ”
Z kolei konsekwentne kłamanie na ten temat też jest nierealne – za dużo źródeł przecieku. Choćby w szkole większość dzieci to autentyczni uczniowie tej szkoły. Ktoś by zdradził, że „to ściema z tymi pojedynczymi ujęciami”.
„Na mnie chyba jednak największe wrażenie zrobił pierwszy odcinek. Przypominał mi znakomity mini-serial HBO The Night Of. ”
No jasne! A drugi odcinek to Lindsay Anderson, trzeci to Mamet, czwarty to Mike Leigh. To jest zrobione ze znakomitych, ale jednak stereotypów. To nie jest „prawdziwy obraz prawdziwego życia”. Inspiracje rzeczywistymi morderstwami są luźne.
„Właśnie z powodu tej powszechnej podstawy wśród ludzi o poglądach lewicowych, tracimy młodych mężczyzn. ”
To mój blogasek. Bohaterowie tego serialu i tak by tu szybko zostali zabanowani, bo dla mnie te wszystkie kolorki w emoji nie mają sensu. Dla mnie samo (nad) używanie emoji to znak, że mocium panie, cymbał pisze. Zabanowałbym jednego z tych chłopców już tylko za nieznajomość Matrixa.
To mój blogasek więc możemy tu pisać jak jest, nie martwiąc się że kogoś „tracimy”. I tak tego kogoś nie „pozyskamy” (cokolwiek by to miało oznaczać).
@kor
„Ciekawe, zawsze uważałem to hasło za mocno seksistowskie.”
Cytując klasykę – „To już Twój problem, koleś”.
” Na prawdę kobiety powinny być zawsze gotowe bo może coś je niespodziewanie spotka?”
Tak, naprawdę (pisownia łączna). Moja mama bardzo lubiła tą fraszkę (w istocie usłyszałem ją od niej) jako lekarka pogotowia.
@rw
„Chwileczka, przecież w wieku 13 lat bycie prawiczkiem jest absolutnie normalne. Serio teraz jest takie ciśnienie na wczesną inicjację seksualną?”
Na ile rozumiem manosferę, to raczej jest lęk przed „byciem incelem na zawsze”. Choć oczywiście na tym padole burz dwie radości ma człowiek w rejestrze. Jedną że młody, a już, drugą że stary, a jeszcze.
@wo „To jak z pewnym Adolfem. Mówił żeby budować autostrady, no ale nie za to go hejtujemy.”
Od razu Adolf. Raczej jak z pewnym Benito, u którego budowa autostrad i modernizacja kraju była bardzo mocno podkreślana a Polacy nawet wzięli sobie od niego nazwę na drogę tylko dla samochodów.
@”to przecież będzie dotyczyło Unii. A dla pana, panie Areczku, mniej regulacji tłamszących rozwój bullyingu przez AI.”
Ojtam ojtam. Szwajc dosyć grzecznie harmonizuje swoje prawodawstwo z unijnym, coby nie stracić dostępu do unijnego rynku. Dodajmy do tego system edukacyjny, w którym nauczyciel licealny zarabia przeciętnie WIĘCEJ niż architekt i może moje nadzieje na jakieś ujarzmienie cyfrowego biotopu dla młodocianych nie są aż tak naiwne.
@”Otóż żeby być atrakcyjnym dla płci przeciwnej na tle takich chłopców nie musisz być Mastroiannim (który jak wiadomo w młodości też uważał siebie za nieatrakcyjnego), wystarczy po prostu zachowywać się normalnie”
To doskonała rada dla czasów Mastroianniego i Ożogowskiej, niekoniecznie dla obecnej całodobowej aktywności kolegów/koleżanek w socialach i na czatach, od której nie da się odpocząć po szkole jak 50 lat temu.
@sztaudynger
Ztcp Samozwaniec miała na to replikę trochę w stylu MRW.
@długie ujęcia
Jak to ogarnąć technicznie to pokazał Innaritu w Birdmanie (hint: masa prób przed finalnym shotem, więc jeśli to ogarnęli młodzi aktorzy to chapeau bas!)
@incelstwo
Imho nie byłoby incelstwa bez codziennego prania mózgów a la They Live, jakie serwuje nam sysem a my grzecznie przerzucamy je na dzieci.
Z jednej strony całe to ciśnienie na sukces i budowanie marki własnej, a.k.a sprzedanie się jak najskuteczniej, a z drugiej strony ciągłe podsuwanie dopaminowego ćpanka w telefonach, kompach, telewizorach. I zostaje nagle strasznie mało czasu na budowanie porządnych, głębokich relacji. Uczymy też sami traktowania relacji transakcyjnie, tak jak każdej innej rzeczy w drodze do sukcesu. Po ostatniej wywiadówce uświadomiłem sobie że ci wszyscy sympatyczni rodzice dookoła traktują dzieci jak inwestycje i oczekują solidnego RoI. Faith No More miało o tym numer już w ’93: link to youtu.be
Nie posłuchaliśmy i teraz everything’s ruined!
No i manosfera byłaby jakimś niszowym zjawiskiem, gdyby nie to że wszystkie Petersony i Tate’y świata poczuły w tym piniondz i zaczęły pompować balonik.
Jak powiedziała moja kumpela, nostalgicznie spoglądając w czasy emule’a i torrentów: internet stworzono do jumania niedostępnej kultury a nie szerzenia faszyzmu.
@janekr
Dziękuję za poprawienie. Sztaudynger i Lec mi się pomylili. Jeden i drugi potrafił zwięźle zarymować.
Tymczasem:
Myjcie się chłopaki
To nie będzie draki
Faktycznie, okres dojrzewania może być trudny. Nagle okazuje się, że płeć przeciwna ma znaczenie. Pierwsze związki i rozczarowania. Wybuch hormonów, pojawienie się drugorzędnych cech płciowych, problemy z cerą i ogólne z samooceną.
@WO wspomniał o dwóch autorkach naszej młodości: Siesickiej i Ożogowskiej. Czy młodzież ma dzisiaj jakieś filmy/książki dzięki którym może znaleźć wzorce a jeśli tak, to jakie? Pytam z ciekawości, bo dawno nie mam nastu lat.
@Sheik
„Dodajmy do tego system edukacyjny, w którym nauczyciel licealny zarabia przeciętnie WIĘCEJ niż architekt i może moje nadzieje na jakieś ujarzmienie cyfrowego biotopu dla młodocianych nie są aż tak naiwne.”
Mnie w tym serialu uderzyło, jak niewydolna była szkoła. Cały system, te kamery, osiatkowane boiska jak spacerniki w więzieniu, nieprzygotowani do zawodu, nie panujący nad niczym nauczyciele. Nie było wzmniaki o ich zarobkach, ale sprawiali wrażenie jakby sytuacja ich całkowicie przerastała. Jak czyimś jednym pomysłem na posłuch u nastolatków jest krzyk, to raczej powinien zająć się czyms innym.
W CH pewnie cały system jest lepiej pomyślany i pewnie da radę. Zadziałał w przypadku integracji setek tysięcy dzieci imigrantów, to i soszialami da radę.
@sheik
„Ale w tamtym serialu nie było na 100% wiadomo co się stało, podczas gdy tutaj w pierwszym odcinku oglądamy nagranie z CCTV.”
Ja oglądałem jeszcze kiedy w lodówce nie było spojlerów – więc miałem trochę nadziei na plot twist a la Harlan Coben. Nagranie jest jednak nieostre, może go wrabiają, może ktoś założył podobną bluzę, itd.
„Miała ocenić, ogólnie mówiąc, poczytalność chłopca i jego zdolność do bycia pociągniętym do odpowiedzialności.”
Przecież piszę o tym w notce. Ale to nie uzasadnia tego co robi. Powinna jechać standardowym kwestionariuszem i unikać budowania relacji (tak jak wszyscy poprzedni funkcjonariusze, którzy byli wobec chłopca uprzejmi, ale zachowywali dystans – np. pielęgniarka pobierająca próbki).
„To doskonała rada dla czasów Mastroianniego i Ożogowskiej, niekoniecznie dla obecnej całodobowej aktywności kolegów/koleżanek”
Będę się upierał przy ponadczasowości tej porady. Powtórzę: na szczęście dla nastolatków o przeciętnej urodzie, ich manosferyczni koledzy tak bardzo obniżają poprzeczkę, że wystarczy po prostu nie być kompletnym dupkiem, jak ten uczeń co zachrumkał.
Polecę „Przegryw: mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” Herzyk i Wieczorkiewicz. Kto lepiej zna temat inceli, pillów i „puli kopulacyjnej”, zasadniczo nie dowie się wiele nowego, ale jest to książka stricte lokalna, a więc bohaterowie są z Polski i to co w niej opisane jest znad Wisły, nie tylko amerykańskie. Poza tym bardzo ciekawe są pogłębione portrety kilku takich „przegrywów”, dają moim zdaniem dużo do myślenia osobom o lewicowej wrażliwości.
@popkultura z wzorcami dla młodzieży
Nie widziałem w całości, ale mój dziesięciolatek dobrze się bawił na filmach „Za duzy na bajki”, gdzie bohater jest idealnym materiałem na przyszłego incela, ma jednak kobiety, które jakoś go prostują, budując poczucie własnej wartości i ucząc budowania więzi. W drugiej części jest nawet explicite wątek kobiety, która wybiera empatycznego faceta zamiast alfa samca i młody ma szansę wyciągnąć z tego wnioski. Nie jestem jeszcze na etapie nastolatków, więc nie wiem czy jest coś sensownego dla tej grupy wiekowej.
@kot
„nie panujący nad niczym nauczyciele”
W obronie swoich kolegów powiem, że przecież panowali, na przykład bardzo sprawnie ich ustawili w rzędy na boisku. Jak mówią „CISZA!”, klasa cichnie. Szacun! Ja nie umiem nawet tego. No i ta nauczycielka, która pociesza Jade – wydaje się mieć z nią przyzwoitą relację. Nawet w tym odcinku nie wszyscy są jak „Mr Malik” (nasz idol, tak jak trzeci odcinek błaga o spinoffa z facetem od monitoringu, drugi o coś w stylu „wypełniaj librusa z Mr Malikiem”).
Dla mnie ten drugi odcinek pokazuje jak zbrodniczą głupotą była likwidacja gimnazjów. W typowym systemie szkolnym chłopcy w wieku 13-15 (akurat taki tu mamy rozstrzał) są w czarnej dziurze, często zbyt dziecinni by się odnaleźć w liceum, a w podstawówce nikt się nie chce zajmować ich „dorosłymi” problemami.
Gimnazjum przynajmniej w teorii (ale bardzo często w praktyce) gromadziło nauczycieli, którzy CHCĄ pracować z tą grupą wiekową. Likwidacja sprawiła, że część w ogóle odeszła z zawodu, a część robi niezupełnie to co chcieli. W Typowej Podstawówce (TM) dyrekcja często składa się WYŁĄCZNIE z ludzi, którzy w ten zawód weszli od strony nauczania początkowego. Lubią mieć zajęcia z tymi niewinnymi aniołkami z klas I-IV, natomiast co do klas VII-VIII najchętniej by w ogóle po prostu nie chcieli słyszeć o ich istnieniu. Pierwsza nauczycielka, którą widzimy w ogóle mówi, że ona nic nie wie, ona się tu zajmuje nauczaniem początkowym.
No ale znów, nie obwiniajmy nauczycieli w sytuacji, w której najbogatsze korporacje świata legalnie handlują w szkole fentanylem – i jeszcze zatrudniają najlepszych chemików, by udoskonalali formułę pod kątem silniejszego uzależnienia. Nie wygrasz z tym Stowarzyszeniem Umarłych Poetów.
@Paweł Ziarko
Dzięki, czyli faktycznie coś mi umknęło przy oglądaniu.
@sheik.yerbouti
„@Froz In the night of
Ale w tamtym serialu nie było na 100% wiadomo co się stało, podczas gdy tutaj w pierwszym odcinku oglądamy nagranie z CCTV.”
No tak, ale nie miałem na myśli, że to kopia, tylko, że mi przypomina. To nie była krytyka, wręcz przeciwnie.
„@co ta psycholożka miała zrobić.
Miała ocenić, ogólnie mówiąc, poczytalność chłopca i jego zdolność do bycia pociągniętym do odpowiedzialności.”
Ok, ale to jak WO w notce pisał, nie do końca trzyma się kupy.
@wo o długich ujęciach
„Z kolei konsekwentne kłamanie na ten temat też jest nierealne – za dużo źródeł przecieku. Choćby w szkole większość dzieci to autentyczni uczniowie tej szkoły. Ktoś by zdradził, że „to ściema z tymi pojedynczymi ujęciami”.”
Nie miałem pojęcia, że to się w ogóle pojawiło w jakichś, jak zgaduję, materiałach marketingowych. No oczywiście nie sugeruję żadnej teorii spiskowej. Jeśli te ujęcia faktycznie tak były kręcone, to tym większy szacun dla aktorów.
„drugi odcinek to Lindsay Anderson, trzeci to Mamet, czwarty to Mike Leigh. ”
A można jakieś konkrety, tytuły? Bo nawet nie wiem, czy widziałem, chociaż pewnie nie. W ogóle marzy mi się cykl notek z polecajkami klasyki filmowej. Pamiętam, że wielokrotnie pisałeś, że nie przyjmujesz zleceń za darmo, ale to było przed patronajtami, więc może teraz się uda.
@wo
„To mój blogasek więc możemy tu pisać jak jest, nie martwiąc się że kogoś „tracimy”. ”
Jeszcze tylko wyjaśnię, że nie chciałem sugerować, że cokolwiek tutaj ktokolwiek pisze, ma jakiś zauważalny wpływ na cokolwiek (szczególnie anonimowe komentarze). To była uwaga odnośnie lewicy tak w ogóle, która ma problem z zaadresowaniem tych młodych ludzi i łatwo jej przychodzi pogarda, bo to przecież wstrętni, brudni, uzależnieni od porno seksistowscy mężczyźni itd. Po prostu poparcie dla prawicy wśród młodych mężczyzn i chłopców nie bierze się znikąd, ani (moim zdaniem) z jakichś przyrodzonych cech męskości.
Ale oczywiście uszanuję, jeśli gospodarz stwierdzi, że to nie miejsce na takie dyskusje.
„Lindsay Anderson”
Może chodziło o „If…”
@froz
„która ma problem z zaadresowaniem tych młodych ludzi”
Nie dotrzemy do nich. To jak w serialu „The Wire”, nie pokonasz karteli narkotycznych robiąc pogadanki „just say no to drugs”. Na lewicy jesteśmy trochę w sytuacji tych „recovery centers”, do których przychodzą osoby wychodzące z uzależnienia (podobno mam wśród komcionautów trochę eks-prawaków). Tak Obiektywnie Mamy Rację, ale ta racja nie dojdzie do nastolatka, który wsiąkł w prawdy promowane na TikToku.
@kor i wo #”Myjcie się dziewczyny”
Cóż, dla mnie to też zawsze był taki tekst w stylu wuja na weselu, „hehe bo wiecie, gwałcik”. No ale jeśli są kobiety, które odbierają go zupełnie inaczej (jak wspomniana tu Mama Gospodarza) to nie będę im tego mansplainingował tylko przyjmę to do wiadomości.
Re jedno ujęcie
Zdaje się, że w tym stylu był też kręcony „1917” i wyszło całkiem nieźle i naturalnie.
re gimnazja
Pamiętam, że gdy wprowadzano je w ramach jednej z 4 Wielkich Reform, to koronnym argumentem przeciw (który i do mnie trafiał wówczas) było to, że oto do nowej szkoły trafia anonimowa młodzież w najgłupszym możliwym wieku; tymczasem w podstawówce tacy uczniowie są dobrze znani nauczycielom, wiadomo o ich rodzinach, łatwiej pomóc. Z perspektywy czasu wiadomo, że było wiele innych korzyści z gimnazjów (np wyrównywanie szans edukacyjnych), ale jestem ciekawy co Gospodarz czy inni nauczyciele myślą o tym podnoszonym wówczas argumencie?
@WO
„W obronie swoich kolegów powiem, że przecież panowali, na przykład bardzo sprawnie ich ustawili w rzędy na boisku. Jak mówią „CISZA!”, klasa cichnie. Szacun! Ja nie umiem nawet tego. ”
I bardzo dobrze, bo to jest takie panowanie przez przemoc a nie autorytet. Konkurs kto kogo zakrzyczy jest jednak słaby. Jako nauczyciel akademicki raczej ściszam głos niż podnoszę, zwykle działa. Nie mam doświadczenia z nastolatkami, studenci to zupełnie inna grupa, ale nie pamiętam z mojego liceum, żeby ktoś jakoś na nas wrzeszczał. Trafił się jeden taki głupek na studiach co próbował, poszliśmy z tym do opiekuna roku i się skończyło.
Przyjechałem do Niemiec słabo znając język, więc miałem okazję obserwować lokalnych nauczycieli języka w akcji. Jestem pełen podziwu warsztatu nauczycielskiego tych ludzi. Mieli różne metody, ale wspólny mianownik był taki, że byli bardzo kompetentni. To są umiejętności, które można nabyć, ale to wymaga pomocy systemu. Ponownie nie do końca pasująca perspektywa, ale solidne umiejętności dydaktyczne są elementem przygotowania do habilitacj, licenji na nauczanie było nie było.
Co do gimnazjów, pełna zgoda, mam taką nauczycielkę w rodzinie, odeszła z zawodu po deformie. Stąd zresztą moje zdziwnie, że niekótrzy wyrażali tu podziw dla Kaczyńskiego. Lista spraw, którą posuł jest duża dłuższa od spraw, które naprawił. Na dłuższą metę po co komu 500+, skoro stracił szansę na dobre wykształcenie?
„No ale znów, nie obwiniajmy nauczycieli w sytuacji, w której najbogatsze korporacje świata legalnie handlują w szkole fentanylem”
Dlatego właśnie uważam, że cały przedstawiony tam system jest głęboko dysfunkcyjny. To nie tylko sociale czy dragi, ale całośc jest źle pomyślana. Jak się wsadzi młodych, rozbrykanych ludzi do szkoły która przypomina koszary/więzenie, to bez dozoru prawie że policyjnego się nie obędzie. Ale nie da się jedna ukryć, że nauczyciele są elementem systemu i niektórzy byli tam słabi. Oszalałbym w takiej szkole.
@grendel
„Cóż, dla mnie to też zawsze był taki tekst w stylu wuja na weselu, „hehe bo wiecie, gwałcik”.”
ALE DLACZEGO GWAŁCIK, a nie konsensualne zbliżenie? Ja to odczytuję raczej w boomerskim stylu „ever since that night we’ve been together, lovers at first sight in love forever, it turned out so right for strangers in the night”. A przecież ewentualna niedomyta dupa blokowałaby happy end w tej pięknej piosence.
„jestem ciekawy co Gospodarz czy inni nauczyciele myślą o tym podnoszonym wówczas argumencie?”
Że jest głupi i wymyślił go ktoś kto nie pracuje w szkole.
@froz
„Po prostu poparcie dla prawicy wśród młodych mężczyzn i chłopców nie bierze się znikąd, ani (moim zdaniem) z jakichś przyrodzonych cech męskości.”
Moim zdaniem tak. Że nastoletni chłopcy są wyjątkowo silnie podatni na uzależnienia, to wszyscy przed chwilą traktowaliśmy jako oczywisty fact of life w dyskusji o punk rocku i hc/se. Dorosły może sobie zażyć amfetaminę tak z ciekawości, dzieciak się błyskawicznie uzależni (i są genderowe różnice między uzależnieniem męskim i żeńskim).
Zależność widzę więc taką: BigTech bierze na celownik chłopców po prostu dlatego, że to najwdzięczniejszy target na ich fentanyl. Jest to też wdzięczny target na piwo i papierosy, ale tych już chłopcom nie sprzedajemy.
Algorytmy niekoniecznie nawet celowo nastawiają się na promowanie chłopięcego modelu męskości – w którym nieobecne są cechy „dorosłej męskości”, typu wielkoduszność czy opiekuńczość. To sprawia, że z biegiem czasu te wszystkie Petersony, Rogany i Cheongi zgłupiały. Co jakiś czas w moim bąbelku latają skriny ze zdumiewająco RiGCzowymi wypowiedziami Rogana sprzed parunastu lat. Ale ponieważ on chce mieć swój udział w rynku fentanylu, handluje takim towarem, jakim mu każe handlować Don Eladio.
Gamergate w 2014 wykreowało monstrum alt-right, prawicowego przekazu dla trzynastolatków z niedomytymi dupami. To nie jest tradycyjna prawica, bo ona się do tego ma tak jak Frank Sinatra do Andrew Tate’a, niby dwa wzorce męskości, a jakże odmienne. No ale tradycyjna prawica może albo wbrew sobie założyć czapeczkę MAGA, albo zginąć.
@wo
„Tak Obiektywnie Mamy Rację, ale ta racja nie dojdzie do nastolatka, który wsiąkł w prawdy promowane na TikToku.”
Może masz rację. Ale mnie bardziej chodzi nie o bezpośrednie zwracanie się do tych ludzi, co o większe uwzględnianie tego problemu w polityce. Na przykład uważam, że education gap między mężczyznami a kobietami jest ogromnym problemem, o którym za mało się mówi, nie ma żadnych sensownych propozycji, co z tym w ogóle zrobić.
Może to mylne wrażenie, ale takie mam, że lewica za problemy kobiet łatwo obarcza system, patriarchat (i słusznie), czy wręcz mężczyzn tak w ogóle, natomiast problemy młodych mężczyzn to ich wina i czemu narzekają, skoro wśród prezesów firm kobiet jest mały ułamek. A jako lewicowiec uważam, że jeśli studia wyższe kończy w sumie dwa razy (!) więcej kobiet niż mężczyzn (w 2021 kobiety stanowiły 66,5% absolwentów, teraz pewnie więcej, w doktoratach też już przegoniły mężczyzn, habilitacje i profesura są z tyłu, ale trend jest silny i czytelny, kwestia czasu), to musi to oznaczać poważne problemy w całym tym systemie, którymi trzeba się zająć, bo im dłużej to potrwa, tym mocniej w końcu wybuchnie.
@WO i grendel
„A przecież ewentualna niedomyta dupa blokowałaby happy end w tej pięknej piosence.”
Ale że by to nie było odbierane seksistowsko, to powinno być „Myjcie się chłopcy i dziewczyny…” bo przecież to obie strony powinny byc domyte.
@froz
” Na przykład uważam, że education gap między mężczyznami a kobietami jest ogromnym problemem, o którym za mało się mówi, nie ma żadnych sensownych propozycji, co z tym w ogóle zrobić.”
Dopóki na terenie szkoły działa sklep Alkohole24, który ma promocję typu „darmowe piwko za co drugą jedynkę”, nie ma sensu rozmawiać o innych sensownych propozycjach niż ZAMKNĄĆ WRESZCIE TEN SKLEP.
@kot
„przecież to obie strony powinny byc domyte.”
No i są dwa wierszyki i gites. Niestety w słuszniejszej wersji byłoby kiepskie metrum. A jeszcze trzeba dodać „a osoby niebinarne niech też będą śwarne”.
@Froz
#Lewica i incele
Na Krytyce Politycznej było parę sensownych tekstów wokół ksiązki
„Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności.”. Wydaje mi się, że w duchu który masz na myśli. Ale faktycznie, autorki się musiały tłumaczyć z podjęcia tematu.
> To nie jest tradycyjna prawica
Oj jest.
Od dłuższego czasu mam do sprzedania komcia o milieu Kołakowskiego w Oxbridge. Na drugą nóżkę w Cambridge to był Maurice Cowling, którego poznałem trollerskich cytatów. Jak się okazuje dla Scutona obaj robili za autorytet w myśleniu o religii w życiu publicznym. Kołakowski w dostarczał autorytetu outsidera, a Cowling tez w myśleniu. Napisał przed Kołakowskim książkę o identycznie banalnych tezach filozoficznych ograniczając się tylko do krajowych fabianistów i powstania Partii Pracy, a potem kilka tomów o historii religii, więc proporcje odwrotne ale nurt ten sam. Poza tym był trollem. Jako pryncypal koledżu (jednego z kilkudziesięciu dormitoriów gdzie studenci obowiązkowo mieszkają pod pieczą) zachęcał chłopców (trafiają tam 17-latkowie) do zachowań jakie dziś polecają youtuberzy (i oczywiście nie widział celu studiowania przez kobiety).
> przedstawiony tam system jest głęboko dysfunkcyjny
Trzeba pamiętać, że to system angielski, czyli modelowa edukacja to Public Schools z zaporowym czesnym gdzie dzieci wysyła się na całe dojrzewanie. Nie wychowują się w rodzinie a skoszarowani ze sobą w bursie. Okrucieństwo które Harry Potter sprzedaje jako marzenie, fantazję w której może mieć jakieś dobre strony, jeśli rodzice są potworami. W praktyce produkuje potworów z głęboko damaged psyche.
David Cameron przed chłopcami obnażał się ze świńskim łbem, a Boris Johnson nie wiadomo ile dokładnie dzieci zrobił i porzucił.
@”Alkohole24″
Film „Magnolia” mi się przypomniał, jeszcze z zeszłego stulecia. Nie tyle Cruise, ile widownia. Teraz ta widownia siedzi na sali non stop, a wykład trwa całą dobę.
link to youtube.com
@unikod
„Trzeba pamiętać, że to system angielski, czyli modelowa edukacja to Public Schools z zaporowym czesnym gdzie dzieci wysyła się na całe dojrzewanie”
Na wszelki wypadek podkreślę, że w „Adolescence” mamy szkolę publiczną w sensie niebrytyjskim (normalnym).
@froz
Po prostu poparcie dla prawicy wśród młodych mężczyzn i chłopców nie bierze się znikąd, ani (moim zdaniem) z jakichś przyrodzonych cech męskości.
Ja kolejny raz polecę „Po męskości” Śmiei. Banał, że gender jest konstruktem, po polsku się to nawet nazywa płeć kulturowa, ale ciekawa jest obserwacja od której wychodzi, że dzisiaj regularnie można spotkać młodych ojców z wózkami, czy grających z dziećmi w piłkę i te toksyczne wzorce współistnieją z męskością nastawioną partnersko, co było jakimś marginesem pokolenie wcześniej. Samo istnienie takich facetów daje ofc paliwo prawicowej narracji o zniewieścieniu prawdziwych samców przez marksistowski dżender, ale widok przypakowanego, wydziaranego chłopa machającego jakąś grzechotką do córeczki w wózku trochę wywraca taką narrację. Śmieja widzi w tym jakąś nadzieję, że te wzorce są do zaobserwowania i jakoś tam przesączaja się jako alternatywa dla przemocowego machismo imponującego młodym mężczyznom. Pisze też, że w każdej epoce była grupa mężczyzn nie mogąca sprostać dominującej narracji o ideale męskości, często ta frustracja wręcz dominowała w populacji i teraz, w późnym kapitalizmie znowu pęcznieje. Ot, taki ficzer hierarchicznego społeczeństwa.
I teraz tak: prawica zagoniła „nas” z lewej strony do narożnika, przykleiła łatkę „światopoglądowców” amplifikując w mediach naszą walkę o prawa mniejszości, czy szerzej: prawa człowieka, a rozwadniając wszelkie próby zaadresowania problemów z prekaryzacją rynku pracy, budowaniem związków zawodowych, walki z kryzysem mieszkaniowym, na wszystko to zagrywając dżokera wolnego rynku i „jezu, komunis”. Coup de grace są soszjale i polaryzujący hateporn, który najszczersze odruchy młodych i wrażliwych ludzi zmieni w agresywne twity i, znów, winduje na wierzch atencjuszy i wzmożonych sjw, których łatwo opakować w: here’s your tolerant left. W tym chaosie prosty prawacki przekaz o złotym wieku gładko wchodzi niepewnym siebie młodzieńcom. Lewicowy przekaz zawsze był antysystemowy, miał jakieś swoje rozsadniki a to w związku zawodowym, a to w subkulturach takich jak wspomniany pod poprzednią notką HC punk, czy SxE, popkultura generalnie miała też imho trochę bardziej „anarchistyczny” edge. Moim zdaniem razem z internetem system się finalnie domknął na tyle, że po prostu powysychały wektory którymi lewicowy światopogląd mógł się sączyć bez żadnych filtrów. Teraz „wholesome” content serwują nam korpy w stylu netfliksa, traktując „lewicujących” jako jeden z wielu targetów marketingowych i mam taką obserwację, że wielu młodych ludzi identyfikujących się jako lewicowi po prostu łyka green i pinkwashing korposów i zachwyca się „zbazowanym” przekazem jakiegoś blockbustera wyprodukowanego za megabaksy z równym zapamiętaniem co prawilni dostają na ten przekaz piany. Jakby wszyscy już zapomnieli że podstawowym przykazaniem powinno być: don’t hate the player, hate the game.
@cpt
„wektory którymi lewicowy światopogląd mógł się sączyć bez żadnych filtrów”
Przecież to niemożliwe. Il n’y a pas de hors filtre, że strawestuję klasyczny cytat. Punk rock to też filtr.
„Teraz „wholesome” content serwują nam korpy w stylu netfliksa,”
Przy czym mamy bardzo prostą odpowiedź czemu. Żeby oglądać Netflixa – trzeba mieć konto, a więc jakąś tam kartę, jakąś tam pracę. Targetem są więc z natury rzeczy ludzie dojrzali społecznie. „Andrew Tate shite” jest za darmo, monetyzowany reklamami, a więc to działa na niedojrzałych społecznie młodych ludzi, którzy także nabierają się na cudowne sposoby na wzbogacenie się albo oglądają te wszystkie bijatyki „Jaś Kapela w klatce z Mają Staśko”. O właśnie, Kapela i Staśko pewnie docierają do inceli, ale nie wiem czy to jest przykład do naśladowania.
Lewica i incele – zgadzam się, że oddawanie przez lewicę tego pola walkowerem jest błędem. Może i się nie da przekonać już przekonanych, ale co chwila dochodzą nowi, jeszcze „poszukujący”.
W Guardianie* Sam Wolfson popełnił ciekawą serię artykułów na ten temat np. z taką statystyką:
„Two-thirds of American men aged 18-23 agree with the statement “no one really knows me”. Almost 30% of younger men reported not spending time with someone outside their household in the past week and only one in five men say they have three or more friends in their local area they can depend on”.
I oni oczywiście brną w podcasty i manospherę. To have some friend. IMHO teoretycznie lewica mogłaby być dla nich atrakcyjna (wspólnota, wartości, walka o słabszych). Póki co jednak lewica ogranicza się do shamingu i guilt tripów.
…a co do RiGCzu Rogana, na tym polega tajemnica sukcesu jego i jego kumpli. Tate jest otwarcie agresywny i radykalny. Rogany i Stanowskie przykrywają to a to tzw. zdrowym rozsądkiem, a to rozmową z kimś z lewicy albo jakimś neutralsem, który po prostu mówi ciekawe rzeczy (naukowiec, muzyk, itd. itp.). To pozwala jego odbiorcom zachować czyste sumienie („nie jestem naziolem, jestem normalsem”).
Lewicy przydałby się ktoś taki, kto zaczyna od „zdrowego rozsądku”, ale w kluczowym momencie skręca w lewo a nie w prawo.
*) nie linkuję, bo albo Akismet albo gospodarz mi wyciął poprzedni komentarz, w którym linkowałem do Wysokich Obcasów
@WO i unikod
„Na wszelki wypadek podkreślę, że w „Adolescence” mamy szkolę publiczną w sensie niebrytyjskim (normalnym).„
Tylko że jak się wyjmie z publicznej edukacji (w rozumienu niebrytyjskim) dzieci elit, to dla reszty powstanie coś co pokazno w ”Adolescence„. Franuscy znajomi donoszą, że u nich jest pdobnie, w sensie kto tylko może to posyła dzieci do prywantych szkół, bo publiczne są niewydolne. W odwrotną stronę, rejonizacja podstawówek w PRL to było niezłe antidotum na elitaryzm.
@trgpl
„a co do RiGCzu Rogana, na tym polega tajemnica sukcesu jego i jego kumpli.”
Tu pisałem o jego utraconym RiGCzu sprzed 10 lat. On się zmienił (dostosował do algorytmów).
„Lewicy przydałby się ktoś taki, kto zaczyna od „zdrowego rozsądku”, ale w kluczowym momencie skręca w lewo a nie w prawo”
Ale ten ktoś nie będzie promowany przez algorytmy, więc po prostu się nie przebije.
„nie linkuję, bo albo Akismet albo gospodarz mi wyciął poprzedni komentarz, w którym linkowałem do Wysokich Obcasów”
TO NIE JA! Czasem powiadomienia od spamołapu też wpadają do spamu. Teraz nie wiem co zrobić, nie przywrócę poprzedniego komcia, bo się zrobi bajzel.
@Jedno ujęcie – poza kwestiami czysto technicznymi, to od strony pracy z aktorami tu sięga się do metod od dawna znanych i funkcjonujących w teatrze. Tu jest fajny tekst o tym, z linkiem do „Making of…” na YT. link to petapixel.com
@kot
„Franuscy znajomi donoszą, że u nich jest pdobnie, w sensie kto tylko może to posyła dzieci do prywantych szkół, bo publiczne są niewydolne.”
To może być zresztą „z deszczu pod rynnę”. To nie jest tak – o jak dalece nie jest tak! – że dzieci w prywatnych szkołach nie siedzą na TikToku. Młodzież z prywatnych szkół, że zdradzę taki sekret, ocenia je pod kątem „jak bardzo w tamtym miejscu jest bananowo” (tzn. jak silna jest tam presja żeby drogo wyglądać). To może być jeszcze gorszym piekłem.
@wo
kapela i staśko
To miałem na myśli pisząc o windowaniu przez algorytmy atencjuszy.
A przez „filtr” rozumiałem bardziej to, że lewactwo jest już nieodłącznie zmieszane z prawacką kontrą w plątaninie komentarzy pod filmem na yt, w infinite scrollach tiktoków etc. Otworzysz zbazowany filmik, w polecanych będziesz miał same „reakcja prawaka na te brednie!” i kolesia z miną totalnego idioty. Nie to że idziesz na punkowy gig i dostajesz 5 kapel spod znaku nazi punks fuck off, zamiast gigu Dead Kennedys i na supporcie Skrewdriver i Honor. Faktycznie filtr to złe słowo, powiedzmy że: lewackość bez antylewackiej kontaminacji.
@cpt
„To miałem na myśli pisząc o windowaniu przez algorytmy atencjuszy.”
OK, czyli chyba spotykamy się na platformie „hipotetyczny lewicowy Stanowski nas nie uratuje”. Żeby wygrać w świecie algorytmów trzeba się zachowywać jak algorytmy, czyli być altrightowo – transfobo – rasisto – libertariano – kryptowaluto – ogłupiaczem.
@WO
„oglądają te wszystkie bijatyki „Jaś Kapela w klatce z Mają Staśko””
O, nie. Mężczyzna z kobietą to może rozegrać mecz snookera. Żadnych koedukacji w klatce.
Może pora znów rzucić okiem na „Podziemny krąg” (tyleż film, co książkę Palahniuka), bo przecież adresatem that Andrew Tate shite jest nie tylko gimbaza.
@ergonauta
„Może pora znów rzucić okiem na „Podziemny krąg” ”
No właśnie to są błędne analogie, bo „first rule of the fight club” to nie jest „fight club is advertised everywhere”. Problem z manosferą jest taki, że social media ją agresywnie promują – a nie że działa w jakiejś konspiracji dla grona chętnych.
@WO
„To może być zresztą „z deszczu pod rynnę”. To nie jest tak – o jak dalece nie jest tak! – że dzieci w prywatnych szkołach nie siedzą na TikToku.„
Pełna zgoda. Nie znam wyjątku od reguły, że aby system miał szanse działać, to musi być publiczny. Wszelkie masowe systemy, czy to edukacji, emerytalne, ubiezpieczeń zdrowotnych muszą być solidarnościowe i wspólne, bez tego i biednym, i bogatym jest w sumie gorzej. Do Amerykanow w pandemii dotarło (niektórych przynajmniej), że co im po wspaniałym prywatnym ubezpieczeniu zdrowotnym, jak połowa społeczeństwa nie może sobe pozwolić na luksus izolacji i musi pracować roznosząc przy okazji zarazę.
@wo
OK, czyli chyba spotykamy się na platformie „hipotetyczny lewicowy Stanowski nas nie uratuje”.
Yep, dlatego twierdzę że system się domknął. Każdy rozsądny głos zakrzyczy chór idiotów. To jest przecież jakiś distributed gish gallop i rzeczywiście, tak jak ktoś pisał wyżej, pewną szansą byłoby zasypywanie education gap, ale to wymagałoby ministrów myślących szerzej niż zmiana listy lektur i planu godzinowego, tymczasem w US właśnie zaczęło się rozmontowywanie edukacji i reszta światowej reakcji pewnie patrzy uważnie i notuje w kajecikach.
@WO
> „Ale ten ktoś nie będzie promowany przez algorytmy, więc po prostu się nie przebije.”
Jest większa bariera wejścia, ale nie jest nie do przebicia. Obejrzałem ostatnio JEDEN wywiad z AOC na youtubie i od tamtej pory algorytm zasypuje mnie Ziżkiem, Bernim, Stewartem, itd. itp.
re: poprzedni komentarz, w skrócie:
@Cpt. Havermeyer
jedno ujęcie w Birdmanie – łatwo było zobaczyć gdzie tną (przechodzenie przez ciemne pomieszczenia, plecy aktora zasłaniające cały kadr, itd. itp.). moim zdaniem niepotrzebny gimmick, wystarczy brak przeskoków czasowych, jak w 24.
serial: „rodzice się starali” – ich 13-letni syn regularnie wychodzi szlajać się do nocy po mieście. Oni nie wiedzieli gdzie jest, co robi, z kim przebywa, z kim się zadaje. To słabo się starali IMHO.
I wyraziłem też zdziwienie, że ten serial ludzi szokuje, „na jakim świecie ty żyjesz, człowieku, że nie słyszałeś, że takie rzeczy się dzieją?”. I obawiam się, że wielu z tych zszokowanych i tak zagłosuje na Mentzena (i to mnie szokuje), bo nie widzą związku.
@ergonauta
Fight Club to jest świetny przykład tego „anarchistycznego edża” popkultury o jakim pisałem parę postów wyżej. Niby mamy tam męski i agresywny klub, ale finalnie ta agresja wymierzona jest w system a nie w kobiety, czy generalnie słabszych od siebie. W finale wręcz okazuje się że to w zasadzie była pokręcona, ale jednak love story. Tymczasem dzisiaj: the rule of the fight club is to hate women and be a prick. Oh, and buy all our shit too.
@WO
„[…] podobno mam wśród komcionautów trochę eks-prawaków”
Chyba mogę się tak określić. Gdzieś do 2010 r. płynąłem mniej więcej w tę samą stronę co większość moich znajomych, czyli szeroko pojęte „Pan Janusz mądrze mówi”, zahaczając również o altmed.
Potem trafiłem prawie jednocześnie tu i na blog Bartka Kuzi, co okazało się być Jowiszem dość diametralnie zmieniającym trajektorię tego bolidu.
@trgpl
moim zdaniem niepotrzebny gimmick, wystarczy brak przeskoków czasowych, jak w 24.
Pewnie kwestia gustu, mi się podobało i też starałem się wypatrzeć dokładnie gdzie ucięli, ale często były to tylko podejrzenia. Lubię długie ujęcia i dlatego lubiłem też filmy Tarra. Takie długie ujęcia na ruchu są jak balet, a jak to połączono w jeden ciąg to dało mi to dodatkową satysfakcję, ale ja też czasem przesadnie zwracam uwagę na formę filmową jako niespełniony operator/montażysta/reżyser. A 24 chyba nie widziałem, chodzi Ci o ten Tajski film z 2021?
@Cpt – pewnie chodzi o amerykański serial o tym, że torturowanie islamskich terrorystów jest OK (upraszczam, przy tym zręcznie zrobiony, ale bardzo czuć, że niedługo po 9/11).
@trgpl
„rodzice się starali” – ich 13-letni syn regularnie wychodzi szlajać się do nocy po mieście. Oni nie wiedzieli gdzie jest, co robi, z kim przebywa, z kim się zadaje. To słabo się starali IMHO.”
Udzielam panu surowego napomnienia. Zapewne nie ma pan dzieci i dlatego pisze takie głupoty.
Oczywiście, można mieć żal że nie przypilnowali, ALE: rodzic nastolatka jest rozdarty między różne lęki. Z JEDNEJ STRONY chce, żeby miał przyjaciół. Jeśli grzecznie siedzi w domu i nie ma życia towarzyskiego, to źle (w takiej sytuacji chyba jest Adam, syn policjanta). Z DRUGIEJ jednak manie przyjaciół oznacza m.in. szlajanie się z nimi nie wiadomo gdzie i regularne sprzeczki z serii „o której to się wraca do domu”. Oczywiście idealny scenariusz byłby taki, żeby przyjaciele byli Grzecznymi Dziećmi, z którymi nasze dziecko wspólnie odrabia lekcje i ewentualnie studiuje biografię Jana Pawła II, ale to w sumie byłoby jeszcze bardziej przerażające.
I rodzice w tym serialu się starają – i nauczyciele. Jedni i drudzy niedostatecznie dobrze, zgoda. Ale niestety i jedni i drudzy w mojej opinii nie odbiegają tu od przeciętnej. Nie upilnujesz nastolatka (bez takich skutków ubocznych, że lekarstwo gorsze od choroby).
@rymowanki z cyklu „seid bereit!”
To jeszcze, spóźniony, dorzucę kanoniczną ripostę na wezwanie do dziewczyn:
„Chłopaki, zmieniajcie gacie – bo wy też nie znacie!”.
@kot immunologa
„co im po wspaniałym prywatnym ubezpieczeniu zdrowotnym, jak połowa społeczeństwa nie może sobe pozwolić na luksus izolacji i musi pracować roznosząc przy okazji zarazę.”
Amerykanie – zwłaszcza wyborcy Trumpa – chyba raczej zrozumieli z tego, że „luksus izolacji” to był błąd i wyborcy Demokratyczni zostali za to „ukarani”:
„Political leaders in red and blue America made different decisions during the pandemic. Many public schools in heavily Democratic areas stayed closed for almost a year — from the spring of 2020 until the spring of 2021. In some Republican areas, by contrast, schools remained closed for only the spring of 2020.
This pattern helps explains a partisan gap in learning loss: Students in blue states have lost more ground since 2019. The differences are especially large in math. Eight of the 10 states that have lost the most ground since 2019 voted Democratic in recent presidential elections. And eight of the 10 states with the smallest math shortfalls voted Republican.”
link to nytimes.com
@trgpl
„Jest większa bariera wejścia, ale nie jest nie do przebicia. Obejrzałem ostatnio JEDEN wywiad z AOC na youtubie i od tamtej pory algorytm zasypuje mnie Ziżkiem, Bernim, Stewartem, itd. itp.”
I jeszcze jedno upomnienie: chyba nie przeczytał pan fragmentu notki, który specjalnie teraz wklejam, by do tego więcej nie wracać:
W zeszłym roku przeprowadzono eksperyment, w którym na dziewiczych telefonach zakładano fikcyjne konta „nastoletnich chłopców”. Symulowano tę chłopięcość przez wpisywanie „hot girls” albo „gym tips”. „Andrew Tate shite” przychodził po pół godzinie, jak pierogi ruskie – nikt nie zamawiał, same przyszły.
Pan sobie chyba wyobraża YT jako neutralne medium, które jak widzi że się pan interesuje lewicą, to wyświetla Żiżka – a jak prawicą, to Petersona. Tymczasem manosferę dostaje każdy chłopiec jako Standardowy Światopogląd (to dlatego bełkot Stanowskiego wydaje mu się „rozsądny”). I to jest problem i to jest ten sklep Alkohole24 (albo Fentanyle Świata), który musimy zamknąć.
@froz
„A można jakieś konkrety, tytuły? Bo nawet nie wiem, czy widziałem, chociaż pewnie nie. W ogóle marzy mi się cykl notek z polecajkami klasyki filmowej.”
Czuję się strasznie niekompetentny po prostu. Z Andersonem chodziło mi o całą trylogię brytyjską – nie tylko o „If”, wizja szkoły najbardziej przypomina mi „Szpital Britannia”. Z Mikiem Leigh o te jego rodzinne dramaty, że na początku wszystko spoko, ale w trakcie długiego improwizowanego ujęcia zaczynają wychodzić na jaw „Sekrety i kłamstwa”. Porównanie do Mameta pochodzi z materiałów Netflixa i odnosi się do dowolnej z jego „dramatycznych sztuk bazujących na emocjonalnym dialogu”.
Cpt. Havermeyer
@wo
„OK, czyli chyba spotykamy się na platformie „hipotetyczny lewicowy Stanowski nas nie uratuje”.
„Yep, dlatego twierdzę że system się domknął. Każdy rozsądny głos zakrzyczy chór idiotów. To jest przecież jakiś distributed gish gallop i rzeczywiście, tak jak ktoś pisał wyżej, pewną szansą byłoby zasypywanie education gap, ale to wymagałoby ministrów myślących szerzej niż zmiana listy lektur i planu godzinowego, tymczasem w US właśnie zaczęło się rozmontowywanie edukacji i reszta światowej reakcji pewnie patrzy uważnie i notuje w kajecikach.”
To, że kiedyś ta Ożogowska czy Szklarski działali wynikało też (uwaga: podkreślam że „też” a nie, że tylko dlatego) z tego, że ówczesny algorytm czyli pan z Mysiej i pani z RSW Prasa dopuszczali tylko takie treści a nie inne. W USA, UK czy dawnej EWG kontrola przekazu, nadzór nad tym co można albo nie można było pokazać w TV też przecież istniał (i nadal formalnie istnieje patrz nawet nasza KRRiT).
Niestety chyba jedynym realnym wyjściem jest „europejska” wersja Wielkiego Chińskiego Firewall`a czyli przejęcie fizycznej kontroli nad tym komu i co algorytm może podpowiadać i eliminowanie technicznej możliwości jego działania w niepożądany sposób a czasem – jak w Rumuni – nawet ingerowanie w proces polityczny jeśli (niekontrolowany póki co) algorytm generuje niepożądany wynik (też nic nowego jeśli chodzi o historię Europy po 1945, np wybory we Włoszech w 1948). Dyskusja o Education gap (BTW to nie tak, że tylko biedni i bez wykształcenia padają ofiarą algorytmu) czy co mogą „rozsądni ludzie” nic nie da.
@obywatel
„Niestety chyba jedynym realnym wyjściem jest „europejska” wersja Wielkiego Chińskiego Firewall`a”
Bez przesady. Jak ktoś napisał na pewnym blogu (nie wiem czy go pan czytuje):
Nie da się nastolatków stuprocentowo skutecznie uchronić przed papierosem czy alkoholem – ale wszyscy się zgadzamy, że za ich sprzedaż nieletnim powinno się surowo karać, aż do odebrania koncesji włącznie. Podobnie należy traktować firmy internetowe: za narażanie młodzieży na szkodliwe treści należy im nakładać surowe kary, aż do zakazu działania w UE włącznie.
Jak oni te treści mają usuwać – to już zostawmy im. Zatrudniają speców od ich promowania, to mogą tym samym specom powierzyć algorytmiczne wykrywanie i ukrywanie przed nieletnimi „Andrew Tate shite”. Nie chodzi mi o całkowity zakaz – niech to sobie dalej będzie dostępne dla „consenting adults”, jak pornografia czy najostrzejsze horrory.
Ja dalej uważam że nie tylko treści, ale też forma powinna być regulowana, bo sama prezentacja w postaci infinite scrolla już odpala mechanizm uzależnienia, wrzucanie tego tate shite to już tylko przesiadanie się z czekoladek na amfetaminę, mechanizm uzależnienia był wcześniej. A różnica między tym, a oldskulowymi uzależnieniami jest taka, że jak ci się skończy piwko to musisz ruszyć tyłek do sklepu i wydać pieniądze, nawet do tego jednorękiego bandyty musisz wrzucać monety które skądś musisz wziąć, a tu masz taśmociąg podający dopaminkę 24h za darmo i dajemy to do ręki dzieciakom w wieku kiedy mechanizmy nałogowe tworzą się ekspresowo i czasem zostają na całe życie.
Atakowanie korposów od tej strony ma ten plus że ciężej je sprzedać jako „atak na wolność słowa” i „cenzurę”. Plus szansa na odpalenie protokołu „save the children” po obu stronach politycznej sceny.
@cpt
„Ja dalej uważam że nie tylko treści, ale też forma powinna być regulowana,”
Znów chyba się zgadzamy, choć używamy innych słów. Ja uważam, że Komisja Europejska (uzbrojona w DSA) powinna dawać VLOP-om ogólnikowe instrukcje – „zróbcie coś z problemem uzależnionych nastolatków”. To może obejmować treści, formę i fryzurę Cukierasa.
@wo
Rodzice nastolatka – dzieci mam i doskonale rozumiem rozterkę między zostawianiem miejsca na samodzielność i własny świat a zapewnianiem bezpieczeństwa. Tyle, że mówimy tu o 13-latku, którego nie ma w domu o 23:30 i rodzice nie mają pojęcia gdzie i z kim jest – powiedzmy, że do przyjęcia w przypadku licealisty w weekend, ale 13-latek z podstawówki? Ale nawet w przypadku licealisty odpowiedzialny rodzic wie mniej więcej gdzie jego dziecko się podziewa i ma numery telefonów jego znajomych a oni jego (żeby mogli wykonać telefon ratunkowy). Nie chodzi o zamykanie w domu i pilnowanie, żeby znajomi byli z kółka różańcowego.
> „Tymczasem manosferę dostaje każdy chłopiec jako Standardowy Światopogląd”
Dlatego napisałem o tym, że jest duża bariera wejścia, ale IMHO do przebicia. Przecież to jasne, że jak ktoś wpisze „hot girls” i „gym tips” to nie dostanie Żiżka. To nie są lewicowe rejony by default. Ale IMHO, przynajmniej teoretycznie, jest możliwe, że pojawi się jakiś popularny influencer który w tę banieczkę wejdzie i po jakimś czasie wstrzyknie tam trochę umiarkowanego lewactwa.
…ale zgadzam się co do ostrzejszych regulacji big techów i ich algorytmów
@trgpl
„Ale nawet w przypadku licealisty odpowiedzialny rodzic wie mniej więcej gdzie jego dziecko się podziewa i ma numery telefonów jego znajomych a oni jego (żeby mogli wykonać telefon ratunkowy)”
Przecież on był z tymi dwoma. Państwo Miller zapewne mieli do nich telefony.
„Dlatego napisałem o tym, że jest duża bariera wejścia, ale IMHO do przebicia. ”
To jakby myśleć, że komunizm dałoby się obalić startując w tamtejszych wyborach. Też teoretycznie było to do przebicia (formalnie nie było zakazu dla startu poza listą PRON).
@wo:
„Jak oni te treści mają usuwać – to już zostawmy im. Zatrudniają speców od ich promowania, to mogą tym samym specom powierzyć algorytmiczne wykrywanie i ukrywanie przed nieletnimi „Andrew Tate shite”. Nie chodzi mi o całkowity zakaz – niech to sobie dalej będzie dostępne dla „consenting adults”, jak pornografia czy najostrzejsze horrory.”
Co zabawniejsze, te mechanizmy technicznie już istnieją bo tylko spróbuj wrzucić coś co stało koło jakiegoś kopirajtu. Mechanizm rozpoznawania, klasyfikacji i blokowania (lub ograniczania) treści jest, tylko że klientami są studia muzyczne i filmowe.
@wałęsające się nastolatki
Odlurkuję się, żeby zwrócić uwagę, że miasteczko w serialu nie należało do jakiś specjalnie dużych. Sama zbrodnia wydarzyła się niedaleko od szkoły z tego co pamiętam, więc to nie tak, że główny bohater zapędził się w jakieś zakazane rewiry. Ot kręcił się po okolicy co jak na 13-latka jest raczej normalne.
„pojawi się jakiś popularny influencer który w tę banieczkę wejdzie i po jakimś czasie wstrzyknie tam trochę umiarkowanego lewactwa.”
Najpierw musiałby zdobyć popularność robiąc co innego bo na takim mesydźu sosziale mu nie pozwolą zdobyć popularności. To musiało by być tak że jakiś (a bo ja wiem) raper albo inny Dawid Podsiadło nagle zapragnie stracić zasięgi poprzez wplecenie polityki do przekazu. Suicidal move i nikt go nie wykona. Tak jak pisze WO, najpierw Zuck i koledzy musieli by dostać od kogoś solidnie po łapach – co obawiam się że nie dożyję. Najpierw ktoś w EU musiałby wychodować jaja i to nie jedna osoba tylko wiele. Not gonna happen.
„Najpierw musiałby zdobyć popularność robiąc co innego bo na takim mesydźu sosziale mu nie pozwolą zdobyć popularności.”
Trochę taki był kejs Mietczyńskiego, który był youtuberem od recenzji złych filmów, nagrywał u Stanowskiego o piłce, a potem na Twitterze poszedł w lewicowy shitposting. Sporo obserwujących mu odpadło. Nie mam już twittera, więc nie wiem co u niego, poza tym, że nagrywa teraz filmy o gotowaniu.
^^ bardzo dobry przykład. nie śledzę mu zasięgów ale wątpię by te jego kulinaria oglądało tyle samo ludzi co kiedyś.
@trgpl
Z tego co pamiętam, ciało znaleziono o 22:30 (nie 23), czyli zbrodnia była wcześniej. Późno, ale nie środek nocy. A Jamie najczęściej siedział sam przy komputerze, więc rodzice mogli się cieszyć, że dla odmiany miał czasem jakieś życie towarzyskie.
Jak dla mnie, rodzina jest nieidealna – trochę toksycznej męskości u ojca, za mało uwagi – ale przecież daleka od patologii. Przeciętna. Pod zdaniem „powinienem spędzać więcej czasu z dzieckiem” podpisze się większość rodziców. Dlatego ten serial tak mocno działa.
@embercadero
„Dawid Podsiadło nagle zapragnie stracić zasięgi poprzez wplecenie polityki do przekazu”
Czy Dawid stracił zasięgi (czyli – czy spadała mu znacząco sprzedaż koncertów i płyt) po krytyce Kościoła Katolickiego? Myślę, że nie, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. W Polsce wadzenie się z KK to jest sprawa mocno polityczna.
Szczegóły historii tutaj:
link to pomponik.pl
@Igor
Sprawdziłem, nagranie z CCTV pokazuje 22:13, wtorek.
@embercadero
Tak, coś takiego. Ale nie gwiazda wypełniająca stadiony, bo ktoś taki ma za dużo do stracenia i mało ochoty na spędzaniu życia na podcastowaniu; ale jakiś pośledniejszy celebryta, dziennikarz, sportowiec, muzyk, komik, wygadany naukowiec który wie coś na modne tematy typu AI.
Ktoś kogo Joe Rogan chciałby zaprosić.
Albo podcaster, który zaczyna od czegoś neutralnego czym zdobywa popularność, a potem od czasu do czasu wchodzi na tematy polityczne. Pamiętajmy, że to nawet nie powinien być ktoś otwarcie lewicowy, kogo się łatwo wrzuci do szufladki – Rogany i spółka udają (udawali) „zdrowo-rozsądkową” neutralność.
@jedno ujęcie
Doczytałem jak to robili, najpierw były próby, potem wielokrotne kręcenie tego samego. Każdy odcinek był kręcony przynajmniej 10 razy, czasami więcej. Drugi odcinek to podejście 13-e, czwarty 16-e.
Twierdzą, że nie było efektów specjalnych, po prostu przekazywanie kamery z ręki do ręki lub podczepianie pod drona, ale jak wobec tego zrobili np. przechodzenie kamery przez szybę w oknie? (chyba takie coś jest w drugim odcinku)
@wo
„The experiment involved the researchers
watching and interacting with 8 rounds of
platform content per phone. Each round
consisted of scrolling through 50 videos
suggested on the account ‘For You Page’ (FYP),
and looking through a few seconds of each video. For each ‘nudge’ the researcher watched
through and liked the top five videos
[…]
During each round, **if the
researcher was suggested a video containing
problematic content (manosphere, anti-
feminist, racist, anti-LGBTQ), they watched and
liked the video**. This continued until the
researchers had completed 8 rounds and
watched a total of 400 videos per phone.”
Czy ja dobrze rozumiem, że z 50 filmów, które mi się wyświetlą na stronie głównej, mam sobie wybrać takie np. z tytułem „czym bić dzieci” i algorytm po jakichś 200 zaczyna dopiero rozumieć, że lubię taki kontent? Ten eksperyment udowodnił coś poza tym, że Jordan Peterson jest jest obecny w przestrzeni publicznej? Bonus points za zakwalifikowanie jedzenia mięsa do kategorii „alpha masculinity”
@gospodarz
„formalnie nie było zakazu dla startu poza listą PRON”
PRON w zasadzie nie istniał, jak te smoki Lema, ale przed 13 grudnia 1981 roku nie istniał znacznie bardziej, niż potem.
W PRL wszyscy kandydaci startowali z listy Frontu Jedności Narodu (FJN). Nie wiem, czy formalnie można było kandydować poza, zresztą FJN w zasadzie nie istniał, ożywał tylko przed wyborami.
Koryguję skrót, bo tu czasem młodzież zagląda.
@janekr
Skoro już mamy być uczciwi historycznie to w stanie wojennym zlikwidowano FJN i stworzono w jego miejsce PRON. I kandydować od nowelizacji konstytucji w 76 roku można było tylko z ramienia FJN/PRON. Wcześniej oczywiście było tak samo ale chyba właśnie nieformalnie.
@trgpl
„Twierdzą, że nie było efektów specjalnych, po prostu przekazywanie kamery z ręki do ręki lub podczepianie pod drona, ale jak wobec tego zrobili np. przechodzenie kamery przez szybę w oknie? (chyba takie coś jest w drugim odcinku)”.
“There wasn’t actually a window there. It was taken out and put back in using VFX. One of the camera operators was in the classroom, then when Ryan jumped out of the window, the other operator – who was crouching on the other side – took the camera and continued the chase.”
linka: link to thetab.com
@bokononowicz “Czy ja dobrze rozumiem, że z 50 filmów, które mi się wyświetlą na stronie głównej, mam sobie wybrać takie np. z tytułem „czym bić dzieci” i algorytm po jakichś 200 zaczyna dopiero rozumieć, że lubię taki kontent?”
No nie, nie rozumiesz. Algorytm z góry zakłada, że polubisz.
Marceli, którego pewnie spora część tu komentujących czyta na fejsie, zauważył, że ważnym wątkiem jest w serialu MAMY GORYLA W DOMU (w sensie stary łatwo wpada w szał i wprawdzie nie bije rodziny tylko rzeczy, ale demonstruje wysoce subobtymalny sposób radzenia sobie z emocjami. Rodzina ewidentnie chodzi wokół niego na palcach). Syn mógł się tego, hmmm, troszkę nauczyć.
PS. Goryle są względnie łagodne, roślinożerne i człowiek mógłby się od nich w końcu odp… i nie projektować swoich agresywnych fantazji na te niewinne stworzenia.
@wo
„ALE DLACZEGO GWAŁCIK, a nie konsensualne zbliżenie? Ja to odczytuję raczej w boomerskim stylu (…)”
Dobre pytanie, naprawdę. Chyba dlatego, że zazwyczaj tę fraszkę słyszałem z ust osób, które nie podejrzewam bym o znajomość pojęcia świadomej i entuzjastycznej zgody. Co oczywiście samej fraszki nie musi od razu dezawuować.
Re pigularstwo, incelizm itp.
Ostatnio sporo się tego namnożyło na portalu kiedyś znanym jako twiter. Kto tam bywa albo do niedawna bywał, ten na pewno kojarzy konkretne konta. Myślę, że rozprzestrzenianiu tego służy internet, przy czym – jak to już było tu powiedziane – spin felczerami tego są raczej osoby, które mają w tym interes. Konkretny i wymierny. Być może to nawet nie są ich 'prawdziwe ’ poglądy, ale z tego mają kasę.
Natomiast samo w sobie nie jest to zjawisko nowe – najbardziej tragicznym przykładem była chyba masakra w Kanadzie (masakra w École Polytechnique de Montréal) w czasach mocno pionierskich internetu…
> No nie, nie rozumiesz. Algorytm z góry zakłada, że polubisz.
To jak vin-dit, nagłe pchnięcie do bokononizmu.
> Ten eksperyment udowodnił coś poza tym, że Jordan Peterson jest jest
Jest jest wśród „the top five videos”. Skąd się tam bierze? Niezależnie od profilu zainteresowań zbieżność ta jest szybsza dla targetu nieco starszego. To pokazuje, że w istocie jest targetowany.
Generalnie badanie takie se, były takich setki, chodzi o to że wykonane ostatnio. Wcześniej udowodniono, że platformy mają pre-cogi i tworzą shadow profile osobom jeszcze niezarejestrowanym (których spodziewają się przez zarejestrowanych znajomych). Że wciskają treści dla generycznego nastolatka. A nawet dziecka – ElsaGate. Moim zadniem to właśnie w reakcji na ten kit wciskany dzieciom powstało Skidibi Toilet bo to jest to co YouTube łyknie w ramach zaprogramowania na Torment Nexus.
> Bonus points za zakwalifikowanie jedzenia mięsa do kategorii „alpha masculinity”
Że co?
„Known actor / generic content: content produced by a known manosphere actor which is not toxic or does not fit into the above categories, e.g. Jordan Peterson talking about eating only red meat.”
@wo
> Psycholożka i bycie o krok przed sprawcą
Ale czy ona jest o krok przed nim? Próbuje nawigować jak najlepiej w tej rozmowie, ale chwilami widać, że trudno jej przychodzi panowanie nad emocjami. To raczej pacjent triumfuje, kiedy wyśmiewa jej strach przed 13-latkiem.
Miałem wrażenie, że od pewnego momentu ona po prostu chce wyciągnąć z tego jakąś nadzieję, że chłopak nie jest stracony i tę nadzieję traci widząc radość, jaką sprawiają mu próby manipulowania. Jest w tej rozmowie moment w którym psycholożka pyta go, czy rozumie, że jego ofiara zginęła bezpowrotnie, na co otrzymuje potwierdzenie oraz litanię zarzutów wobec ofiary, stwierdzenie, że każdy musi widzieć, że była „podłą suką” i że choć on oczywiście tego nie zrobił, uważa, że powinna była zginąć. To jest imho kluczowy moment – widać w nim, że obok zranionej dumy i lęku przed byciem prawiczkiem w tym chłopcu jest przekonanie, że relacje z kobietami (ale i z innymi mężczyznami) są wojną totalną. A śmierć? No cóż, nie ma brania jeńców.
> manosfera jako coś dla nastolatków
Docelową grupę stanowili i stanowią raczej panowie w drugiej połowie lat dwudziestych. To im można było wcisnąć płatne szkolenia, coaching, książki itd. To na nich dorobił się Tate i spece od technik podrywu i kryptowalut. To oni wreszcie mogą głosować.
Chłopcy z serialu to jest drugi-trzeci rzut fanów tych treści, niesiony na ogólnej fali prawicowego backlashu. Sprzedawcom oczywiście nie przeszkadza kolejna nadchodząca fala klientów.
> to są błędne analogie, bo „first rule of the fight club” to nie jest „fight club is advertised everywhere”
To byłby problem dla kogoś, kto najpierw pyta o jako taką spójność poglądów, a potem rozważa ich przyjęcie. Dla Tate’a nie jest problemem twierdzić, że „Matrix na niego poluje”, mimo, że jego materiały niemal wyskakują z lodówki. Tak samo jak dla prawicy wszędzie nie jest problemem granie kartą antysystemową niezależnie od tego, że to oni są systemem.
To jest też konsekwencja rozpadu w miarę jednolitej maszynki medialnej na pełen nisz internet. Dawniej było łatwiej stwierdzić, co jest „advertised”, a co jest „fight clubem”, teraz wszystko jest „advertised” (a szkoła frankfurcka ostrzegała!).
@regulacje unijne na AI
W ostatnim czasie, pod wpływem zmian w USA (Trump) i lęku przed „zostaniem w tyle”, Unia Europejska wycofuje się z mocniejszej regulacji AI / algorytmów:
link to msn.com
@unikod
Trochę się napinam, bo to jednak 'carnivore diet’, ale jest w screenie w appendiksie – przedostatnia strona, rozpikselowany. Tylko, że nie Peterson, a Tate. Specjalnie sobie zguglałem ten filmik. Mogliby już zapunktować to jako „conspiracy”, jeśli tak bardzo im zależy.
@bokononowicz
Czepiasz się, bo „carnivore diet”, to nie jest po prostu jedzenie mięsa. To jest dieta zakładająca jedzenie wyłącznie produktów zwierzęcych i jest mocno zideologizowana – nie wiem, czy ktoś poza manosferą to bierze na poważnie.
Ja tak przepraszam, że na marginesie, ale sam lubię myśleć, że to całe pigularstwo, to zły internet. Tymczasem przypomniałem sobie, jak to widziałem pewnego wujka, obok którego siedziała ciocia, którzy pouczali gdzieś 10-11 chłopaka, że jak kiedyś się ożeni, to ma bić regularnie żonę, żeby wiedziała, kto w domu rządzi. A ciocia przytakiwała ochotnie. Obrazek z Polski, XXI wieku.
Przemoc wobec kobiet, miała być u nas normą w XIX wieku (choć już niekoniecznie na Zachodzie, skoro w tym czasie opisywano to jako seksualną normę dla Słowian konkretnie) i musiała gdzieś w XX wieku zaniknąć. Ale na pewno nie całkowicie. Jeśli więc dzisiaj mamy Andrew Tate shite, to ona może wchodzić w całkiem nieźle wyrobione koleiny.
Oczywiście piszę o Słowianach, tymczasem w serialu i internecie odniesienie jest głównie anglosaskie, ale znowu — ile w tym nowego, a ile starego.
@pak4
„Przemoc wobec kobiet, miała być u nas normą w XIX wieku (choć już niekoniecznie na Zachodzie, skoro w tym czasie opisywano to jako seksualną normę dla Słowian konkretnie) i musiała gdzieś w XX wieku zaniknąć.”
To, że jedna grupa przypisuje innej grupie jakieś zachowania, nie oznacza, że te zachowania w danej grupie nie występują lub występują, w mniejszym natężeniu. Na tej zasadzie każdy biały student z Ivy League, jak i stereotypowy white trash palą powszechnie trawę, to do więzienia za posiadanie nadmiarowo trafiali Afroamerykanie,
@bokon
„Bonus points za zakwalifikowanie jedzenia mięsa do kategorii „alpha masculinity””
Na czym polega „carnivore diet”, o tym już przecież było na blogu. Jeśli panu się to wydaje „jedzeniem mięsa”, to albo angielski poniżej poziomu B1, albo bardzo zła wola. Pański komć jest poniżej obrony Petersona w wydaniu pana Worka Kości, bo on kierował się po prostu niewiedzą, a pan usiłuje ukręcić jakąś manipulację a la End Wokeness, jakby pan marzył żeby Imperator Elon sforwardował pańskiego komcia z dopiskiem „WOW”. Proszę zaprzestać.
@pak
„Ja tak przepraszam, że na marginesie, ale sam lubię myśleć, że to całe pigularstwo, to zły internet. Tymczasem przypomniałem sobie, jak to widziałem pewnego wujka, obok którego siedziała ciocia, którzy pouczali gdzieś 10-11 chłopaka, ”
Zapewne ktoś też widział pijanego wujka, który serwował wódkę 11-latkowi. Ale nadal to nie to samo, co sklep Alkohole24 działający na terenie szkoły i robiący specjalne promocje dla szóstoklasistów. Męczy mnie ciągłe przypominanie tego, więc niewykluczone że zacznę w końcu wycinać.
@bokonowicz
„Tylko, że nie Peterson, a Tate. ”
Mówiąc ściślej, to Mikhaila Peterson. Dobry przykład jak to działa. Jego córka podczepiła się na kontent dla inceli po prostu lecąc na fali popularności ojca (z kolei wygenerowanej przez jego transfobię). Czyli że najpierw algorytmy promują cię bo hejtujesz osoby trans, a potem ty z kolei promujesz szkodliwą dietę – opakowując ją tak, żeby to wyglądało jak walka z woke ziemniaczkami i warzywkami, wtedy system to też będzie amplifikować.
@WO
„Jak ktoś napisał na pewnym blogu (nie wiem czy go pan czytuje)”
A tak czytuje, a nawet wspieram datkiem aby się dalej rozwijał.
Co do regulacji UE, zwłaszcza nowych usług które nie są z EU, to nie bardzo widzę potencjał aby miały osiągnąć jakiś mierzalny efekt w temacie o jakim dyskutujemy (algorytmy, dzieci, „wolność słowa” itd).
Widać to dobrze na przykładzie X z którym KE nie daje sobie rady od momentu jak go kupił Musk mimo gniewnych wystąpień i ogólnego bicia piany. Postępowanie przeciwko niemu (w ramach DSA) trwa od 2023, w 2024 mieli wstępne wnioski, a teraz znów „zbierają informację”. Pewnie za rok coś z tego wyjdzie o ile politycy pozwolą. A jeszcze sąd.
EU jako tako jest przygotowana do regulowania telekomunikacji czy przemysłu samochodowego (o ile są lokalne) bo to są „proste” rzeczy, mierzalne i istniejące od „zawsze”, gdzie nałożenie takiego a nie innego obowiązku po 4 czy 5 latach nie stanowi (*) wielkiego problemu dla rynku. Analogiczne działania jeszcze dadzą radę w sprawie tego czy Google nie nadużywa pozycji na rynku wyszukiwarek albo czy Apple nie ogranicza dostępu do swojego sklepu z aplikacjami bo to w sumie są analogowe kwestie, stare jak kapitalizm. W przypadku X, mowy nienawiści czy szerzej algorytmów to już takie to łatwe nie jest bo lądujemy szybko w dyskusji o „wolności słowa” plus 4 czy 5 lat to cała epoka (jak w postępowania wobec X – zaczęli za Bidena, skończą za Trumpa więć okienko na coś co mogą im zrobić się dawno zamknęło).
(*) zaczyna się też dyskusja – np raport Draghiego – że właśnie to podejście regulacyjne to jest to co zabija gospodarkę w EU i to co zatrzymało rozwój czegokolwiek cyfrowego w Europie. I zaczęła się cała deregulacyjna narracja którą właśnie najszybciej się pewnie wydarzy w digitalu, AI itd bo tutaj niczego większego nie ma lokalnie w EU co zaczyna być strategicznym problemem. Tak więc „metoda na regulatora” wiele tu nie da.
No nie do końca jest, jak Wojciech napisał, to co ja radzę — to szanować dziewczyny, traktować jak ludzi, pomaga w tym konsumpcja mediów dla dziewczyn (oczywiście nie zawsze, co było widać na przykładzie serialu My Little Pony, którego fandom po odkryciu „magii przyjaźni” zamienił się w manosferyczny parazoofilski klub woman hating he-man)
Ale wyjaśnię, o co chodzi z tym myciem dupy — nikomu tego nie radzę z prostego powodu — to jest oczywistość, baza, warunek konieczny. Istnieje grupa mężczyzn, która nie przestrzega higieny, bo dotykanie okolic pośladków uważa za gejowskie, istnieją skrajne przypadki nerdów, którzy swoim zapachem odstręczają ludzi (i są banowani ze sklepów z kartami), generalnie — jest to problem.
Natomiast kiedy piszę, że „Mentzen mówi młodym chłopakom, że nie muszą myć dupy”, mam na myśli, że jako przedstawiciel manosfery ma dla nich ofertę „nic nie musicie robić”. Nie muszą się zmieniać, pracować nad sobą, bo wina nie jest nigdy w nich; winni są inni, kobiety, Ukraińcy, Żydzi, co tam sobie akurat wymyśli. No i podatki.
@obywatel
„A tak czytuje, a nawet wspieram datkiem aby się dalej rozwijał.”
Bardzo dziękuję i kłaniam się nisko, ale tym bardziej mi smutno, że tak zaangażowany czytelnik nie śledził mojej publicystyki bloggingowej i felietoningowej poświęconej DSA/DMA.
„Co do regulacji UE, zwłaszcza nowych usług które nie są z EU, to nie bardzo widzę potencjał aby miały osiągnąć jakiś mierzalny efekt”
Ramy prawne weszły w życie niecały rok temu. Z krytyką „nic nie robią!” bym jeszcze chwilkę poczekał. Do niedawna UE była bezradna, między innymi dlatego, że – jak pisałem w swojej książce 11 lat temu! – Amerykanie już w zeszłym stuleciu grozili „wojną handlową” za odmowę uprzywilejowania cyberkorpów. Clinton wydaje się milusi w retrospektywie i na tle, ale to jednak był kawał neoliberalnego skurczybyka i zawdzięczamy mu wiele zła.
Wygląda na to, że wybraliśmy hańbę (metaforycznie: to było przed akcesją Polski), a wojnę handlową będziemy mieć i tak, więc ja naprawdę nie widzę przeciwskazań by dupnąć solidną karę Muskowi.
@janekr
„Koryguję skrót, bo tu czasem młodzież zagląda.”
Niczego nie skorygowałeś – jak mamy młodzież zanudzać nieciekawymi ciekawostkami, że przedtem była inna nazwa, to dodajmy że jeszcze wcześniej FJN nazywał się „Front Narodowy”. Twoje metafory za to dopiero są mylące, bo piszesz „że nie istniał”, a miał strukturę, siedzibę, zjazdy, prezydium, aparat itd.
@wo „dodajmy że jeszcze wcześniej FJN nazywał się „Front Narodowy”
Nie wiedziałem! (ja jako młodzież po 40.)
Wybornie nadaje się to na mema „Mamo, możemy mieć Front Narodowy?” „Mamy Front Narodowy w domu”. I zdjęcie Bieruta.
@niechciastka
” chwilami widać, że trudno jej przychodzi panowanie nad emocjami.”
No to przepraszam, ale trawestując dowcip „co to jest wisi na ścianie i z trudem panuje nad emocjami” – dupa nie psycholog. Sam wykonuję zawód wymagający m.in. panowania nad emocjami przy konfrontacji z nastolatkiem (a jak mi ktoś napisze, że w szkole prywatnej łatwiej, bo uczeń płacący to mniej problemujący, to ja to po prostu wytnę bez zaszczycania odpowiedzią). Jeżeli panowanie nad emocjami w takich sytuacjach kogoś przerasta, to trzeba rozważyć zmianę zawodu (zapewne zresztą na lepiej płatny, więc przyjemne z pożytecznym).
W dalszej części zaznaczę, że odnoszę się do tej sceny okiem „kogoś kto ma z grubsza podobne obowiązki”, a nie krytyka popkultury. Jako krytyk wiem, że miał być Mamet, doszukiwanie się sensu nie ma sensu. No więc jako k.k.m.z.g.p.o. wiem, że podstawowa zasada to „realizuj swoje zadanie i niech nic cię nie rozproszy”. Nie można pomóc wszystkim nastolatkom z wszystkimi ich problemami. To tylko pozornie brzmi szlachetnie, bo w praktyce skończy się tak, że nie pomożesz nikomu w niczym. Nie możesz udawać „zastępczego rodzica” nawet gdy widzisz że dzieci o kimś takim marzą, bo ty się z nimi niedługo pożegnasz na zawsze, a we wrześniu przyjdą nowe.
Tymczasem widać, że ona w Jamiem buduje jakąś relację, która zakończy się jego łzami – bo on chyba myślał, że będzie ją widywać regularnie.
„Docelową grupę stanowili i stanowią raczej panowie w drugiej połowie lat dwudziestych. ”
Może na początku, ale algorytmy zauważyły, że im młodszy tym łatwiejszy do manipulacji, a wielu 16-latków już samodzielnie dokonuje zakupów w internecie.
„To raczej pacjent triumfuje, kiedy wyśmiewa jej strach przed 13-latkiem”
To niemożliwe. Ona wie, że zaraz stad wyjdzie, a on tu zostanie na długie lata. Ona reprezentuje system, więc ona nie może przegrać. On ją może najwyżej uderzyć, czym najbardziej skrzywdzi sam siebie. Nie wierzę w jej strach, musiałaby być idiotką żeby się przestraszyć (a nic tego nie sugeruje).
„Miałem wrażenie, że od pewnego momentu ona po prostu chce wyciągnąć z tego jakąś nadzieję, że chłopak nie jest stracony”
To nie jest jej rola. To rola kogoś od resocjalizacji już w pierdlu. Ona ma wyłącznie zadanie ocenienia jego zdolności poznawczych. Zauważmy przy tym, że doprowadzając go do wybuchu, w którym musi interweniować funkcjonariusz – a ja cały czas mam wrażenie, że ona ten wybuch celowo prowokuje – pogarsza jego sytuację procesową. Jeśli przysięgli się dowiedzą o tym wybuchu – a funkcjonariusz przecież może być powołany na świadka – będą chcieli Jamiego zakmknąc na długo (and throw away the key).
Briony jest albo bardzo głupia (czego nic tu nie sugeruje), albo podstępnie złośliwa: „witaj Jamie, przyniosłam ci taką czekoladę z marszmalołsami jaką lubisz, a poza tym spróbuję cię tak sprowokować, żebyś tu gnił dodatkowe dziesięć lat, sukinsynu”.
„To byłby problem dla kogoś, kto najpierw pyta o jako taką spójność poglądów”
To jest problem dla nas jako dla społeczeństwa, bo ja mogę sobie być za legalizacją niektórych narkotyków DLA DOROSŁYCH (oraz dostępnością manosfery dla pana Worka Kości i innych consenting adults), ale nie za wciskaniem fentanylu nastolatkom.
@wo
Co do psycholożki i tego odcinka zgadzam się z wywodem (a także z tym, że podczas oglądania nie zastanawiałem się nad sensem, bo było to wciągające), oprócz tego fragmentu:
„Nie wierzę w jej strach, musiałaby być idiotką żeby się przestraszyć (a nic tego nie sugeruje).”
Nie jest łatwo o racjonalną kontrolę nad odruchami i lękiem przed bezpośrednią przemocą. Ona może wiedzieć, że nic poważniejszego jej się nie stanie, bo przybiegnie strażnik, ale mogła być przestraszona nagłą groźbą. Mam wrażenie, że to miało pokazać, że Jamiego cieszy taka atawistyczna przewaga czystej siły fizycznej, bo to się spina z przekazem manosfery. Ale to jedyne, co mu pozostało.
@WO
„No więc jako k.k.m.z.g.p.o. wiem, że podstawowa zasada to „realizuj swoje zadanie i niech nic cię nie rozproszy”. Nie można pomóc wszystkim nastolatkom z wszystkimi ich problemami.„
Co do zasady zgoda, szczególnie w sytuacji przedstawionej na filmie. Przy czym trzeba uważać, żeby nie przesadzić w drugą stronę i nie wyjść na skończonego socjopatę. Nie da się n.p. prowadzić doktoranta przez 4 lata i koncentrować wyłącznie na zadaniu (choć to powinno mieć pierwszeństwo). W Niemczech promotor oficjanie nazywa się ”Doktorvater„ i cos w tym jest. Przy czym odnosi sie bardziej do strefy naukowej a nie prywatnej.
„W dalszej części zaznaczę, że odnoszę się do tej sceny okiem „kogoś kto ma z grubsza podobne obowiązki”, a nie krytyka popkultury. Jako krytyk wiem, że miał być Mamet, doszukiwanie się sensu nie ma sensu.„
Dzięki! Właśnie dlatego ten odcniek mnie nie zachwyca, że w sumie nie ma sensu. Możliwości poznawcze i inteligencję Jamiego mogłaby ocenić na dwóch sesjach po 30 minut każda. Chyba, że..
”Zauważmy przy tym, że doprowadzając go do wybuchu, w którym musi interweniować funkcjonariusz – a ja cały czas mam wrażenie, że ona ten wybuch celowo prowokuje – pogarsza jego sytuację procesową.„
Robi to moim zdaniem celowo, bo chyba uznała, że Jamie to przegrany przypadek. Niesłusznie moim zdaniem, trzynastolatka można jeszcze ulepić na nowo (choć to nie jej zadanie). Sprowokować kogoś do wybuchu jest banalne, szczególnie jak się występuje z pozycji siły. Wynik pojedynku dorosłego psychologa z nastolatkiem może być tylko jeden.
@pz
” Mam wrażenie, że to miało pokazać, że Jamiego cieszy taka atawistyczna przewaga czystej siły fizycznej, bo to się spina z przekazem manosfery. ”
Ja z kolei to odebrałem jako przykład tego, w czym manosfera jest najbardziej szkodliwa. Trzynastolatek i tak z natury rzeczy nie rozumie świata. W ogóle mam taką smutną refleksję starszego pana, że jak już z grubsza zaczynamy rozumieć o co chodzi w Grze Zwanej Życiem, to już na emeryturę i do piachu. Trzynastolatek jeszcze nie rozumie co się załatwia w jakim urzędzie. Z całoksztaltu rozmowy wyniak, że on nie rozumie swojej sytuacji i jeszcze ma nadzieję, że istnieje jakaś karta „get out of jail”, tylko wszyscy ją przed nim ukrywają. I on ma nadzieję, że jak zastraszy psycholożkę, to ona mu tę kartę da, tak jak kanapkę.
Po paru latach już każdy nauczyciel (byłbym w sumie wdzięczny gdyby z komentarzami odezwali się inni Bracia i Siostry w Librusie) widział taki fenomen: ucznia przekonanego, że jest wielki maczo, którego się wszyscy boją. Dorosły widzi w nim kogoś, kto właśnie sam siebie skazuje na porażkę i odrzuca wszystkie koła ratunkowe. Dorosły myśli: „człowieku, ty powinieneś teraz rozpaczliwie szukać sojuszników w pokoju naucyzcielskim, którzy staną po twojej stronie jak już będzie to głosowanie na radzie, do którego ekspresowo zmierzasz; budowanie poparcia, that’s what real alphas do”.
Manosfera kieruje ich wszystkich w błędną stronę przekonania, że kluczem do Sukcesu jest bycie egoistycznym dupkiem, tymczasem można nim być for some people sometimes, but not for all the people all the time. Nawet Trump musi czasem dla kogoś być miły.
Więc wracając: Briony musiała już takie wybuchy widzieć wcześniej, no chyba że tym „clinical assessment” oskarżonych zajmuje się od tygodnia. Przecież to nie może być jej pierwszy badany (zwróćcie uwagę: TO NIE JEST DLA NIEJ PACJENT). Albo człowiek olewa/przyzwyczaja się, albo zmienia zawód.
@ Doktorvater
To raczej tradycja klerykalna, bardziej okrutna co ksiądz-ojciec, bo doktorantów nabiera się do pracy tymczasowej, której po doktoracie dla większości nie będzie – szczególnie w Niemczech gdzie profesura trzyma się mocno. Jest to więc zdradziecka dynamika – ojciec zdradza a jak nie daj borze traktuje swoją misję serio to jest zdradzany przez wychowanków pozostawiających go za sobą, którą to perspektywą są zresztą mamieni, że czeladnictwo w cechu naukowym daje kwalifikacje do przekwalifikowania się poza.
@unikod
„To raczej tradycja klerykalna, bardziej okrutna co ksiądz-ojciec, bo doktorantów nabiera się do pracy tymczasowej, której po doktoracie dla większości nie będzie – szczególnie w Niemczech gdzie profesura trzyma się mocno”
Cechuje cię bardzo ponure widzenie świata. W Niemczech nie ma pracy dla ludzi po doktoracie? W kraju gdzie „Dr” jest częścią nazwiska? Jak nie w akademii, to w przemyśle; np w szeroko rozumianej chemii jest takie ssanie na pracowników, że się trzeba napradę mocno starać, żeby pracy (minimum dobrze płatnej, często po prostu dobrej i ciekawej) nie mieć.
„Jest to więc zdradziecka dynamika – ojciec zdradza a jak nie daj borze traktuje swoją misję serio to jest zdradzany przez wychowanków pozostawiających go za sobą…”
Nie ma tu nic zdradzieckiego, a piszę to z perspektywy i tego który i „zdradzał” i był „zdradzanym”. Doktorvater to nie jest substytut życia rodzinnego, ale podkreślenie, że wprowadza się adepta do zawodu w relacji mistrz-uczeń, a nie wykorzystuje tylko do prowadzenia projektu. Ta druga postawa jest właśnie cyniczna (i wygodniejsza), ale doktorant nie powinien być tylko pipetującą ręką szefa.
„…którą to perspektywą są zresztą mamieni, że czeladnictwo w cechu naukowym daje kwalifikacje do przekwalifikowania się poza.”
To albo doktorant, albo szef dupa (albo wojna wybuchła i się wszystko i tak wali).
@wo
„a jak mi ktoś napisze, że w szkole prywatnej łatwiej, bo uczeń płacący to mniej problemujący, to ja to po prostu wytnę bez zaszczycania odpowiedzią”
A to zależy jaka szkoła prywatna. Taka, w której rodzice płacą za to, aby potomek został jakimś cudem przepchnięty przez system edukacji, bo nigdzie indziej nie chcą go już widzieć? Czy taka, do której posyła dzieci lokalna MC/UMC, za wysokie czesne, a na wejściu jest casting pociech, gdyż płacą za dobrą edukację dziedziców kancelarii i gabinetów, tudzież ich usieciowienie społeczne, i nie życzą sobie towarzystwa problematycznych rówieśników. Moja żona, przerobiwszy osobiście obie opcje, zeznaje że w pierwszym przypadku miała potężne problemy z podopiecznymi, a w drugim dzieci były miłe, zaangażowane, często ponadprzeciętnie uzdolnione, za to wymagania i oczekiwania kierownictwa wobec kadry niezwykle wyśrubowane, przy takiej sobie płacy.
@psycholożka głupia czy prowokatorka
A jednak po ostatnim spotkaniu wybucha płaczem, co z kolei sugeruje (?), że jednak spodziewała się gdzieś tam w Jamiem znaleźć dobro.
@wo „No więc jako k.k.m.z.g.p.o. wiem, że podstawowa zasada to „realizuj swoje zadanie i niech nic cię nie rozproszy”. Nie można pomóc wszystkim nastolatkom z wszystkimi ich problemami.”
Ale pani psycholog nie ma Jamiemu pomóc (choć on ma na to nadzieję, bo zakłada, że pracuje „dla nich”, czyli obrony). Ma na podstawie obserwacji i wywiadów ocenić, czy jest poczytalny, zsocjalizowany, odróżnia dobro od zła etc. byłbym zresztą wdzięczny, gdyby odezwał się jakiś fachowiec (fachowczyni? Jaki jest feminatyw?), bo my sobie tu na razie wyobrażamy taką ewaluację na podstawie analogii do zawodu nauczyciela (naciąganej) i innych filmów. A to jest normalna codzienna robota.
@”Manosfera kieruje ich wszystkich w błędną stronę przekonania, że kluczem do Sukcesu jest bycie egoistycznym dupkiem”
Zauważ, że pytany o ulubiony przedmiot a potem postać wymienia Samotnego Genialnego Wynalazcę. Co jest zresztą IMO absolutnym standardem w tym wieku. Ba, ja jeszcze jako 17/latek, przygotowując się do egzaminu na architekturę uważałem, żę architekt to taki jeden genialny koleś (tak to jest, jak się jest pierwszym w rodzinie w branży i się kompletnie nie ma pojęcia).
@”Z całoksztaltu rozmowy wynika, że on nie rozumie swojej sytuacji i jeszcze ma nadzieję, że istnieje jakaś karta „get out of jail”, tylko wszyscy ją przed nim ukrywają.”
Uważa że jeśli wszystkiemu zaprzeczy, to się uda. Przecież ojciec *zobaczył* to nagranie a i tak uwierzył synowi, że tego nie zrobił – bo powiedział, że to nie on. Wystarczy naściemniać, że film to deepfake, wygadany obrońca i będzie dobrze.
@”Jeśli przysięgli się dowiedzą o tym wybuchu – a funkcjonariusz przecież może być powołany na świadka – będą chcieli Jamiego zakmknąc na długo (and throw away the key).”
Po pierwsze – po to jest ten asessment profesjonalistki, żeby nie pytać strażnika, co mu się wydaje. Albo kolesia od monitoringu. Po drugie, w podobnej sprawie w UK nieletni sprawcy dostali po 8 lat (uwaga: minimum, czyli jeśli nie dadzą nadziei na resocjalizację, to będzie dłużej. Jamie daje tę nadzieję, bo w finale dojrzewa do wzięcia odpowiedzialności).
swoją drogą nie wiem czy znacie taką historię, czternastolatek morduje trzynastolatkę, w 2006, bez internetu, andrew tate i tak dalej
link to polityka.pl
@MRW
Idąc tym tropem, na podstawie życia Dawida J. nazwanego Bestią z Sulikowa, można by nakręcić następne sezony Adolescence, w których okazałoby się, że Jamie Miller jest seryjnym gwałciciel, w tym własnej siostry, a dodatkowo seryjnym zabójcą. I ośmieszyć system resocjalizacyjno-penitencjarny przy okazji.
@mycie dupy
Obczajcie, że duża część mężczyzn dosłownie nie myje dupy, bo to gejowskie.
[…]właśnie to podejście regulacyjne to jest to co zabija gospodarkę w EU i to co zatrzymało rozwój czegokolwiek cyfrowego w Europie[..]
No nie wiem, to w Europie wymyślono i opracowano Proxmoxa czy XCP-ng, to konsorcjum hosterów z Europy przymusiło Microsoft do obniżenia cen dla MSP, to w Europie wymuszono wyjęcie Teams z Microsoft 365, to tutaj Apple musi oferować telefon z portem usb-c… Bez holederskiego ASML miałbyś problem pisać ten komentarz. A zapomniałem – tylko w EU możesz odsprzedać licencję na Windowsy. Może do czegoś się ta regulacja przydaje?
@MRW
„czternastolatek morduje trzynastolatkę, w 2006, bez internetu”
Internet nie stwarza, internet eskaluje. I kompresuje w czasie.
Technologia tak ma i po to jest (w historii Japonii pewnie nie mniej ludzi zasiekło się samurajskimi mieczami niż zginęło od bomb atomowych, tylko tak pomaleńku, wiec zgroza mniejsza). Unde malum? Źródło bije gdzie biło, natomiast można przyspieszać (lub zwalniać) nurt.
@wo
„To sprawia, że z biegiem czasu te wszystkie Petersony, Rogany i Cheongi zgłupiały. Co jakiś czas w moim bąbelku latają skriny ze zdumiewająco RiGCzowymi wypowiedziami Rogana sprzed parunastu lat.”
Ja niejednokrotnie pokazywałem skriny z prywatnych dyskusji właśnie z Cheongiem sprzed/z początku Gamergate, z którym się wtedy naprawdę dobrze kumplowałem (jesteśmy razem w specjalnych podziękowaniach jednej gry, jedno forum które współzakładaliśmy 20+ lat temu nadal działa, bez udziału żadnego z nas).
Przy czym w jego przypadku Były Znaki, nadal można znaleźć jak kto wie gdzie szukać wypowiedzi na forach sprzed 20 lat, naśmiewające się z tego, jak to Cheong miał tendencję do zmieniania z dnia na dzień o 180 stopni swojej oceny jakiejś gry komputerowej zależnie od tego, jaka okazywała się być powszechna opinia opiniotwórczych komentatorów na danym forum. No i potem jego nagła zmiana stron w czasie Gamergate z „social justice warriora” na alt-rightowca wyglądała identycznie.
@WO
„Dorosły myśli: „człowieku, ty powinieneś teraz rozpaczliwie szukać sojuszników w pokoju naucyzcielskim”
– Oczywiście młody który wiedziałby i potrafił szukać w tej sytuacji nie dotarłby nigdy do tej sytuacji.
„Otóż żeby być atrakcyjnym dla płci przeciwnej na tle takich chłopców (…), wystarczy po prostu zachowywać się normalnie (i myć dupę).”
– Nie jest tak, że fejsbukinstagramy mają zły wpływ tylko na chłopców a takie założenie tu po cichu jest. Chłopaki zupełnie analogicznie do dziewcząt mają też wypadać jakoś na tle instagramowych celebrytów z rzeźbionymi sylwetkami.
(Zauważyłeś chyba modę na siłownie. Farmaceutki mają dużo do opowiedzenia o tym, jak młode chłopaczki przychodzą regularnie kupować igły i strzykawki).
Oczywiście zaciekle wciskany konsumpcjonizm robi też swoje w zakresie ciuchów, butów i telefonów.
@jgl
„Obczajcie, że duża część mężczyzn dosłownie nie myje dupy, bo to gejowskie.”
– Tak zupełnie bez dorabiania ideologii: sporo ludzi nie ma podstawowych życiowych umiejętności bo nie przekazali im tego rodzice ani nikt w ogóle.
Zdziwiłbyś się, jak późno nauczyłem się np. wiązać buty. Co wynikało z tego, że nie było nikogo, kto by pokazał. O innych umiejętnościach już nie mówiąc.
Co i tak nie było/jest jakieś skrajnie odbiegające od normy, bo kiedy zacząłem uczyć młodzież strzelać to odkryłem, że podstawowych rzeczy nie umie wielu, w znacznie późniejszym wieku. Nie ma rady, trzeba bez dorabiania ideologii im tłumaczyć i pokazywać a pacanów którzy się z nich śmieją wyrzucać z zajęć (też z wytłumaczeniem, czemu ich się wykopało).
@kuba_wu – szkoła prywatna jako filtr społeczny
Szkoła? Mi w *żłobku* dyrektorka powiedziała, że po wprowadzeniu Aktywni+ wszystko jej się spina, ale podnosi ceny by odsiać element. Użyła innych słów, ale dokładnie o to chodziło.
Swoją drogą jeśli chodzi o nierealistyczne momenty to ojciec, hydraulik z klasy robotniczej nie wie, że farbę trzeba zmyć rozpuszczalnikiem i musi się o takie rzeczy dopytywać?
@Bardzozly
„Tak zupełnie bez dorabiania ideologii: sporo ludzi nie ma podstawowych życiowych umiejętności bo nie przekazali im tego rodzice ani nikt w ogóle.”
„bo kiedy zacząłem uczyć młodzież strzelać to odkryłem, że podstawowych rzeczy nie umie wielu, w znacznie późniejszym wieku”
Mając pewien podstawowy poziom inteligencji i ciekawości świata można się samemu nauczyć higieny itp. Jakoś nie uważam, że umiejętność strzelania jest z gatunku podstawowych. Przynajmniej dopóki Ukraina walczy.
@”nierealistyczne momenty to ojciec, hydraulik z klasy robotniczej nie wie, że farbę trzeba zmyć rozpuszczalnikiem”
1. Jesli ktoś dotąd nie miał doświadczenia z pomazanym samochodem, to może nie wiedzieć. Są farby w sprayu do różnych powierzchni a zatem o różnym składzie. Kiedy – dawno temu w Polsce – ktos mi pomazał moje błękitne Punto grubym markerem – to woda i szmatka wystarczyły. Koleś w markecie budowlanym nie daje zresztą wielkich nadziei (duzo czasu i modlitwa) że to zejdzie. Notabene zmywanie rozpuszczalnikiem farby z *lakieru* to pomysł raczej groteskowy i z tych niespecjalnie udanych.
2. Skąd pomysł, że akurat hydraulik ma mieć doświadczenie z farbami? Czy klasa ludowa to jakieś uogólnione morloki, które znają się na wszystkim co brudzi ręce?
3. ktoś wyżej biadał w komentarzu, że mężczyźni nie studiują podczas gdy kobiety chętnie. No i bardzo dobrze – pod warunkiem, że będą mieli sensowne szkolnictwo zawodowe. Żadne społeczeństwo nie potrzebuje 50% ludzi z wyższym wykształceniem. Max. 20%, a zapewne i tak przesadzam. Trzeba więcej elektryków, hydraulików, stolarzy, tokarzy, dekarzy oraz pińcet innych zawodów, bez których reszta społeczeństwa nie miałaby gdzir i na czym klepać swoich ulubionych tabelek w Excelu. (Oczywiście kobiety też mogą te zawody wykonywać, jeśli zechcą).
@fieloryb
> Mając pewien podstawowy poziom inteligencji i ciekawości
> świata można się samemu nauczyć higieny itp.
Higiena rąk, wydaje się być czymś prostym, prawda?
link to ppm.edu.pl
Autorzy nawiązują m-in. do brytyjskiego badania (jest oczywiście przypis) które wykazało, że 1 na 5 z badanych nie wie, w jaki sposób skutecznie myć ręce oraz jak je po umyciu skutecznie osuszyć.
@izbkp
„Higiena podstawowa”
W zakładzie gdzie pracuję, w toaletach widuję instrukcje dotyczące mycia rąk. Nie stoi nic na przeszkodzie aby powiesić takie czytelne plakaty/informacje w toaletach szkół.
@wo i „skumanie życia na starość”
Właśnie jestem po seansie ostatniego Sorrentino i tam jest dokładnie taka figura starego profesora, który skumał i podobnie wzdycha do młodości jako czasu intensywnych emocji, których ta dojrzała kumacja już nie wykrzesa, bo za dużo wie i rozumie.
Moje skromne doświadczenie jest natomias takie, że młody człowiek dużo rzeczy kuma w sensie teoretycznym, ale praktyczna aplikacja jest zwykle toporna i pełna zaskakujących zwrotów akcji spod znaku „tego nie było w podręczniku” i chyba nie może być inaczej. Ofc trzynastolatek jeszcze nie kuma nic, natomiast ogólna trajektoria życia to trade off: entuzjazm i zapał na doświadczenie i „mądrość życiową”. Ta Partenope ładnie to ilustruje, chociaż, jak to u Sorrentino, jest momentami efekciarska i w zasadzie to głównie o Neapolu.
@zmyć farbę rozpuszczalnikiem
O ile dobrze zrozumiałem w serialu ktoś pomazał auto ojca?
Więc: mam w rodzinie szpeca, który od lat zajmuje się zawodowo usuwaniem graffitti. Wandalizm to cała wiedza tajemna typu dodawanie strzykawką do grubego markera jakichś kwasów fosforowych, czy innego badziewia, które weżre się w elewację, szybę, czy blachę tak, że nawet po zmyciu barwnika zostaje ślad, albo zastosowanie takiej farby, która wylezie spod grubej warstwy akrylu czy oleju którym ktoś spróbuje to zamalować. W efekcie rozsądne zdawałoby się pomysły typu: to powinno się zmyć benzyną dają czasem zaskakujące efekty.
@fieloryb
> W zakładzie gdzie pracuję, w toaletach widuję
> instrukcje dotyczące mycia rąk. Nie stoi nic
> na przeszkodzie aby powiesić takie czytelne
> plakaty/informacje w toaletach szkół.
A tak, mityczna „edukacja”. Zobacz:
link to phie.pl
Morał: studenci kierunków lekarskich mimo że deklarują, że wiedzą i rozumieją, to i tak często nie praktykują…
@”plakaty/informacje w toaletach szkół.”
I cyk, problem manosfery rozwiązany.
W komentarzach jako pierwszy odniosłem się do wątku mycia końcówki układu pokarmowego, za co serdecznie przepraszam (ale zostałem striggerowany przez gospodarza). Czy w serialu jest gdzieś powiedziane, że od Jamiego śmierdziało?
Poza tym dupę zawsze można umyć. W wieku 13 lat dużo lepszym prognostykiem porażek w dziedzinie romantycznej jest zaniżona pewność siebie, tą odbudować jest trudniej.
@sheik „Po drugie, w podobnej sprawie w UK nieletni sprawcy dostali po 8 lat (uwaga: minimum, czyli jeśli nie dadzą nadziei na resocjalizację, to będzie dłużej.”
Po 21 roku następuje transfer do więzienia dla dorosłych. Jeśli podobna oznacza też 13 lat, to pewnie stąd ta możliwość zwolnienia po 8.
„uważałem, żę architekt to taki jeden genialny koleś (tak to jest, jak się jest pierwszym w rodzinie w branży i się kompletnie nie ma pojęcia).”
Ojej, nie było tu notki o Ze Brutaliście. A można by podyskutować o architekturze i bucerce w różnych smakach.
@amatill „ie było tu notki o Ze Brutaliście. A można by podyskutować o architekturze i bucerce w różnych smakach.”
Nie poszedłem, bo raz że okrutnie to długie a dwa, że – zdaniem architektów – film powiela fantazje i wyobrażenia Generała publicznego na temat branży, za to nawet nie stał koło faktów, co zdaje się sugerować (Marcel Breuer, jak wszyscy słynni w Ameryce moderniści, wyejchał do USA przed wojną).
@”W wieku 13 lat dużo lepszym prognostykiem porażek w dziedzinie romantycznej jest zaniżona pewność siebie, tą odbudować jest trudniej.”
Szczególnie, że cała manosfera niby służy budowaniu tej pewności siebie, ale masz ją budować nie jako konkretny ty, nawet nie jako człowiek, ale jako mężczyzna – persona, chochoł na resorach, genderowy konstrukt prawicowców.
Cała socialmediowo-jutubowo-onlyfansowa gwiazda śmierci tym świeci: komunikatem dla dziewcząt – wstrzyknij sobie coś, co cię uczyni bardziej kobietą (kosztem człowieka w tobie), komunikatem dla chłopców – zrób coś, weź coś, co cię uczyni bardziej mężczyzną (kosztem człowieka). To jest ta gwiazda z piosenki Stinga śpiewanej przez dziecięcy chór na koniec drugiego odcinka (z wiodącym głosem tej zabitej dziewczyny): „For all those born beneath an angry star”.
Wahałem się, czy to nie zbyt pretensjonalne tak zakończyć odcinek. Ale – nie. To jest przejmujące.
@bobeut
„A jednak po ostatnim spotkaniu wybucha płaczem, co z kolei sugeruje (?), że jednak spodziewała się gdzieś tam w Jamiem znaleźć dobro”
To bardzo dziwna teza. Widzimy że go prowokuje do wybuchu, nie wiadomo po co (tak naprawdę „po Mameta”). W wybuchu rzadko pokazujemy się od dobrej strony.
Ja ten jej płacz interpretuję jako takie standardowe wycieńczenie po trudnej lekcji, przepraszam, sesji oceniającej.
O, tutaj to jest.
link to youtube.com
@sheik
„Ba, ja jeszcze jako 17/latek, przygotowując się do egzaminu na architekturę”
Panie kochany, ja jeszcze po czterdziestce marzyłem że zrobię karierę w mediach! Sam wiem, że chłopcy miewają nierealistyczne wyobrażenia swojej przyszłej kariery (dziewczynki zazwyczaj wcześniej akceptują myśl typu „po prostu będę nauczycielką, bo Jest Mi To Pisane”).
„Po pierwsze – po to jest ten asessment profesjonalistki, żeby nie pytać strażnika, co mu się wydaje.”
Przecież nie będą pytać „co się wydaje” tylko o fakty. A fakt jest taki, że Jamie chciał pobić psycholożkę, która mu kupiłą czekoladę ze swoich. Prokurator to może wykorzystać. Celowo lub nie, Briony zaszkodziła obronie (wiem że „bo Mamet”, ale nasuwa się interpretacja, że to spisek feminazistek, ciekawe czy na Shitterze już na to wpadli).
@wo „Widzimy że go prowokuje do wybuchu, nie wiadomo po co (tak naprawdę „po Mameta”). W wybuchu rzadko pokazujemy się od dobrej strony.”
Ale nie wszyscy ludzie wybuchają, a ci, którzy wybuchają, robią to na różne sposoby. Ona sprawdza nie tylko jak, ale i przede wszystkim kiedy on wybucha, co jest u niego triggerem. Przecież to ma kolosalne znaczenie wobec faktu zadźgania koleżanki, prawda? A same wybuchy w tej rodzinie maja dłuższą historię, patrz ojciec i szopa (o którego to ojca psycholożka pyta, bo przecież przejmujemy wzorce zachowań od bliskich nawet niechcący).
@amatil
„Ojej, nie było tu notki o Ze Brutaliście”
Nie moje porno. Uważam brutalizm za ślepą uliczkę, to wszystko ładnie wyglądało na makietach, ale po czasem już po parunastu latach trzeba było wyburzać (good fokken riddance). Nie zapraszam do dyskusji bo nie ma o czym.
@Cpt. Havermeyer
„Wandalizm to cała wiedza tajemna typu dodawanie strzykawką do grubego markera jakichś kwasów fosforowych, czy innego badziewia, które weżre się w elewację, szybę, czy blachę”
Ale nawet bez żadnych udziwnień, zmycie lakieru A z samochodowego lakieru B wymaga ponadpodstawowej znajomości tematu. Z mojego skromnego, amatorskiego doświadczenia: benzyna zwykle jest bezpieczna dla B, ale nie zawsze bierze A, z kolei nitro czy aceton zwykle biorą A, ale mogą uszkodzić i B – w przypadku samochodowych lakierów fabrycznych może dojść do zmatowienia (->polerka), a w przypadku powierzchni naprawianych blacharsko to wręcz może zejść A+B w całości. Tak że naśmiewanie się, że ktoś o robotniczo-ludowym backgroundzie nie wie czym zmywać, jest dość nietrafione. Wręcz dobrze świadczy, że zasięga rady.
@izbkp
„Morał: studenci kierunków lekarskich mimo że deklarują, że wiedzą i rozumieją, to i tak często nie praktykują [mycia rąk]…”
Noale przecież nie postawisz przy każdym lekarzu nadzorcy. Można zwrócić uwagę personelowi medycznemu (zdarzyło mi się, było lekko opryskliwie). Jeśli pacjent jest szczególnie narażony, cierpi na brak lub zmniejszenie odporności własnej itp., to faktycznie może mieć pecha.
W szczególnych wypadkach lekarz powinien chyba przyjmować w rękawiczkach. (Wyobraźmy sobie regularne mycie rąk pomiędzy wizytami 10 pacjentów. Przecież żadna skóra tego nie zniesie, nawet przy używaniu kremów.) Nie zaobserwowałem tego jako reguły przy pandemii.
@sheik
” ktoś wyżej biadał w komentarzu, że mężczyźni nie studiują podczas gdy kobiety chętnie. No i bardzo dobrze – pod warunkiem, że będą mieli sensowne szkolnictwo zawodowe.”
Jeśli nie widzisz problemu w głębokich różnicach w wykształceniu między płciami, to nie wiem, co Ci powiedzieć.
„Żadne społeczeństwo nie potrzebuje 50% ludzi z wyższym wykształceniem. ”
Być może, ale tak się zrobiło, że teraz wyższe wykształcenie jest jak kiedyś średnie, żeby nie powiedzieć niższe. Problem, o którym rozmawiamy, nie dotyczy tego, ile osób zdobywa wyższe wykształcenie, tylko dysproporcji między płciami.
„Trzeba więcej elektryków, hydraulików, stolarzy, tokarzy, dekarzy oraz pińcet innych zawodów, bez których reszta społeczeństwa nie miałaby gdzir i na czym klepać swoich ulubionych tabelek w Excelu. (Oczywiście kobiety też mogą te zawody wykonywać, jeśli zechcą).”
Ale jeśli kobiety nie zechcą, to wszystko jest w porządku i niech trudniejsze, bardziej wysiłkowe, bardziej niszczące zdrowie prace, w których jest o wiele więcej poważnych wypadków prace wykonują mężczyźni. I wszystko jest ok, przecież nie chciało im się uczyć. Jednocześnie w tej samej narracji różnego rodzaju programy zachęcające kobiety do studiowania, szczególnie kierunków, które tradycyjnie studiowało więcej mężczyzn, jest jak najbardziej wskazane. Czy może jednak uważasz, że nie powinno być tego rodzaju zachęt, jak ktoś nie chce studiować matematyki z dowolnego powodu (np. spotkał się z dyskryminacją), to trudno, niech będzie pielęgniarką.
Nie wiem, ja wychodzę z założenia, że tym się różnimy od neoliberałów, że nie widzimy wszędzie tylko odpowiedzialności indywidualnej, ale efekt działania systemu, szczególnie gdy dotyczy to całych wielkich grup społeczeństwa.
@bardzozly
„Chłopaki zupełnie analogicznie do dziewcząt mają też wypadać jakoś na tle instagramowych celebrytów z rzeźbionymi sylwetkami.”
I pan twierdzi, że nastoletnie dziewczyny śledzą kulturystów i wzdychają „ach, on wyciska 500 wycisków na wyciskarce!” „a ten podnosi 50 sztangingów na sztandze!”? To tak idiotyczne, że tylko szyderczo zarechoczę. To się akurat nie zmienia, tak jak w czasach mojej młodości dziewczyny wzdychały do Limahla, tak teraz wzdychają do koreańskiego bojsbendu. Ewentualnie w ogóle zaczytują się w „paranormal romance”, bo prędzej by poszły na randkę z wilkołakiem niż z tym głupkiem który się chwali mięśniami. Fajnie to parodiuje postać młodego Schwarzeneggera w „Białym lotosie”, on pracuje nad mięśniami i pije jakieś idiotyczne „szejki proteinowe”, a ewidentnie większe wzięcie ma jego chucherkowaty młodszy brat.
„Zauważyłeś chyba modę na siłownie. Farmaceutki mają dużo do opowiedzenia o tym, jak młode chłopaczki przychodzą regularnie kupować igły i strzykawki”
Oczywiście, ale to właśnie przykład tego, że manosfera podsuwa im błędne wzorce. Jeżeli ktoś się chce „podobać dziewczynom”, siłownia to strata czasu. Porady są banalne i od stuleci równie proste: popracuj nad emisją głosu, poćwicz kroki taneczne, wysyłaj sygnały że jesteś uprzejmy, opiekuńczy, wielkoduszny, wspaniałomyślny itd., studiuj klasykę komedii bo dziewczyny lubią facetów z poczuciem humoru (WAŻNE: głośne zachrumkanie w klasie to nie jest ten rodzaj humoru o który im chodzi).
@Froz „Jeśli nie widzisz problemu w głębokich różnicach w wykształceniu między płciami, to nie wiem, co Ci powiedzieć.”
Widzę wielki problem w osądzie, że jeśli kobieta po studiach (Pani Magister!) zwiąże się w technikiem elektrykiem, to jest jakiś olaboga mezalians. Podczas gdy ten technik zarobi nie tylko więcej niż ona, ale i więcej niż np. ja.
Wiem, że MMC kurczowo trzyma się swojego statusu klasowego, żeby być w czymś lepsza od roboli, ale moje doświadczenia z technikami od np. wentylacji i klimatyzacji sa takie, że to sensowni, inteligentni ludzie którzy na dodatek mają jakieś praktyczne doświadczenie i wiedzę, jak się *robi rzeczy*, a nie tylko Excela i Powerpointa z proaktywnie -sztucznointeligentnym bełkotem na slajdach.
@”Czy może jednak uważasz, że nie powinno być tego rodzaju zachęt, jak ktoś nie chce studiować matematyki z dowolnego powodu (np. spotkał się z dyskryminacją), to trudno, niech będzie pielęgniarką.”
Pielęgniarka to bardzo trudny i zarazem potrzebny zawód, większość mężczyzn nie dałaby rady. Ile znasz przykładów, że dziewczyna zrezygnowała ze studiowania matematyki, bo ktoś ją mocno zniechęcał? Aj min, poza rodziną, która mogła być przerażona wizją studiowania czegoś nie będącego prawem, marketingiem czy ekonomią?
@”Nie wiem, ja wychodzę z założenia, że tym się różnimy od neoliberałów, że nie widzimy wszędzie tylko odpowiedzialności indywidualnej”
Przeczytaj jeszcze raz w moim poście ciąg znaków „sensowne szkolnictwo zawodowe” W Polsce takiego nie ma, po dekadach radosnych reform. A jest bardzo, bardzo potrzebne.
@Wo
„I pan twierdzi, że nastoletnie dziewczyny śledzą kulturystów i wzdychają „ach, on wyciska 500 wycisków na wyciskarce!” „a ten podnosi 50 sztangingów na sztandze!”? To tak idiotyczne, że tylko szyderczo zarechoczę. To się akurat nie zmienia, tak jak w czasach mojej młodości dziewczyny wzdychały do Limahla, tak teraz wzdychają do koreańskiego bojsbendu.”
To jest , w ogóle dziwna dychotomia. Dla eksperymentu myślowego pomińmy, te kwestie intelektualne. Zainteresowania, poczucie humoru itp., skupmy się na aspekcie fizycznym. Jasne jest, że niektórym podobają się drobne blondynki, innym posągowo zbudowane brunetki. Tymczasem manosfera podsuwa, że dosłownie każda kobieta lubuje się wyłącznie w jednym określonym typie urody. No i nie zauważają tego, że skoro jego koledzy mają w tym względzie różne gusta, to tak samo jest u kobiet. Jedna woli wysokiego szczupłego blondyna, druga „miśka”. Z czego to wynika nie wiadomo. Człowiek, to jednak skomplikowana istota. Może chodzi o jakiegoś bohatera w serialu, który był oglądany w młodości może „daddy issuses”, nie wiadomo.
@wo
tak jak w czasach mojej młodości dziewczyny wzdychały do Limahla, tak teraz wzdychają do koreańskiego bojsbendu.
Ale jednak gdzieś tam były popularne jakieś Chodakowskie, no i też były dziewczyny w moim pokoleniu, które obsesyjnie dbały o kalorie, beztłuszczowe, light i w ogóle jedzenie, wpędzając się czasem w różne eating disorders. Wydaje mi się że wykrzywienie obrazu własnego ciała przez wyśrubowane wzorce istniało i istnieje po obu stronach, niezależnie od całego bodypositivity świata.
@cpt
„Ale jednak gdzieś tam były popularne jakieś Chodakowskie,”
No tak, ale to już inna teza – że Chodakowska jest popularna wśród dziewczyn (i wielu facetów, ale na tej zasadzie, na jakiej 40 lat temu lubili oglądać kasetę VHS z żeńskim aerobikiem). Kolega Bardzozły zdawał się sugerować, że pakowanie na siłowni jest niezbędne by rywalizować z tymi wszystkimi kulturystami, w których podkochują się nastoletnie dziewczątka.
„Jeśli nie widzisz problemu w głębokich różnicach w wykształceniu między płciami, to nie wiem, co Ci powiedzieć.”
Przepraszam, może ja jestem jakoś niedoinformowany, ale w jakim celu stosować parytet płci w wykształceniu wyższym? Po co dodatkowo używać hipotetycznych punktów za płeć przy egzaminach na wyższe uczelnie?
Oczywiście na pewnym etapie rozwoju jest to konieczne, np. statystycznie biorąc chłopcy w pewnym wieku gorzej uczą się matematyki. Pedagogika zna takie sytuacje. Są one OIDP dość dobrze zbadane. Każdy rozgarnięty nauczyciel powinien mieć to na uwadze oceniając danego ucznia.
@froz
„Jeśli nie widzisz problemu w głębokich różnicach w wykształceniu między płciami, to nie wiem, co Ci powiedzieć.”
Więc może niech pan zaprzestanie, bo to jest coraz bardziej bez sensu. Pan zdaje się fetyszyzować wykształcenie jako wartość samą w sobie. Tymczasem studia matematyczne są mało atrakcyjne, bo MAŁO SIĘ PO NICH ZARABIA. Czemu nie wystarcza Panu taka odpowiedź?
@”dziewczyny wolą Limahlów”
Nie pakuje się na siłowni, żeby się podobać dziewczynom, tylko żeby je mieć. Po to samo kupuje się BMW, też chyba w niezbyt kobiecym guście. To jest symbol przynależności do kasty mającej kobiety. Skojarzenie popkulturowe: serial „Glina” i ci sterydowi pakerzy jako ochroniarze gangusów otoczonych laskami jak raperzy. Skojarzenie osobiste: mój kolega z liceum, dwumetrowy siatkarz, który jeszcze jako sportowiec musiał trochę dorobić masy na siłce; spotkałem go po latach jako żołnierza lokalnych mafiozików, ze złotym łańcuchem na szyi. Rasa panów (filozof Fryderyk: do kobiet nie chodź bez bicza).
@wo
Kolega Bardzozły zdawał się sugerować, że pakowanie na siłowni jest niezbędne by rywalizować z tymi wszystkimi kulturystami, w których podkochują się nastoletnie dziewczątka.
Jasne że ten cały prawacki mempleks od szkół podrywu ma też segment: bądź przypakowany jak prawdziwy macho i to też jest biznes oparty na niskiej samoocenie nastolatków, ale imho to jest po prostu dostosowywanie formy przekazu do męskiego targetu, a pod spodem jest ten sam core belief że wygląd zewnętrzny jest podstawą sukcesu randkowego. Dziewczyn może nie ideologizuje się nachalnie przy okazji, ale jednak nadal monetyzuje się pragnienie bycia piękną i popularną i jest bazylion influłenserek od mejkapów, diet, czy robienia sobie wspaniale upiększających zabiegów w stylu kolagenowych warg, znanych parę lat temu w internetach jako trout pout.
Moim zdaniem jedno i drugie zjawisko jest szkodliwe i produkuję masę nieszczęśliwych młodych ludzi. I mam wrażenie że to jak z diagnozowaniem adhd – przez lata mieliśmy niedodiagnozowanie dziewczynek, bo agresywni chłopcy przyciągają uwagę, a ciche dziewczynki cierpią w tle, bo takie tam są rozkojarzone i może mało bystre.
No i są też dziewczyny głosujące na Memcenów. Skąd się biorą?
@ergonauta
„To jest symbol przynależności do kasty mającej kobiety.”
Nadal – żey je „mieć” w takim sensie, nie należy pakować na siłowni. Znaczy, można to robić jako hobby, ale celu „zarabiania dostatecznie dużo by wystarczyło na komercyjny seks” to nie przybliży.
@sheik
„Ale nie wszyscy ludzie wybuchają,”
Bzdura. Każdego można doprowadzić do wybuchu (a już zwłaszcza każdego trzynastolatka może doprowadzić do tego zawodowy psycholog).
„Przecież to ma kolosalne znaczenie wobec faktu zadźgania koleżanki, prawda?”
Ona ma ocenić poczytalność, a nie robić mu terapię ani występować jako sędzia czy prokurator. Ma kolosalne znaczenie – ale DLA KOGOŚ INNEGO.
@WO
„ale celu „zarabiania dostatecznie dużo by wystarczyło na komercyjny seks” to nie przybliży.”
Bo chodzi o porządek symboliczny. O symboliczny wybór, co sobie wydłużam.
Ale to dobra uwaga o tym komercyjnym seksie – przypominająca o jeszcze jednej patologii manosfery. Według nich dla kobiety każdy seks albo jest efektem ” niekontrolowanej kobiecej chuci” (na czym bazuje przemysł porno; gdzie największy? oczywiście w purytańskim USA), albo jest przedsięwzięciem komercyjnym (naczelne hasło męskich frustratów: „wszystkie kobiety to k…”). Co drugi raper o tym śpiewa.
@ergonauta
„Bo chodzi o porządek symboliczny. O symboliczny wybór, co sobie wydłużam.”
Zatem ustalmy, że pakowanie na siłowni służy wyłącznie pakowaniu na siłowni. Ani nie zwiększa szans na konwencjonalny sukces randkowy, ani na opłacenie stosownej opłaty. End of story, bo to już nudne się robi.
@Cpt. Havermeyer
„No i są też dziewczyny głosujące na Memcenów. Skąd się biorą?”
1. Pamiętasz ile kobiet było w 2016 na Wielkiej Pokucie na Jasnej Górze? Na pewno nie mniej niż na marszach czarnych parasolek.
2. Szowinizm ponad podziałami, ponad płciami (widziałaś tych Arabusów w Zakopanem?! ale z tymi Ukraińcami to już dajcie spokój!).
@WO
„Zatem ustalmy, że pakowanie na siłowni służy wyłącznie pakowaniu na siłowni. Ani nie zwiększa szans na konwencjonalny sukces randkowy, ani na opłacenie stosownej opłaty.”
Z drugiego z tych dwóch zdań wcale nie wynika pierwsze. Ale zgoda – end.
@sheik
„Widzę wielki problem w osądzie, że jeśli kobieta po studiach (Pani Magister!) zwiąże się w technikiem elektrykiem, to jest jakiś olaboga mezalians”.
Powiedz to komuś, kto tak uważa.
@”Czy może jednak uważasz, że nie powinno być tego rodzaju zachęt, jak ktoś nie chce studiować matematyki z dowolnego powodu (np. spotkał się z dyskryminacją), to trudno, niech będzie pielęgniarką.”
„Pielęgniarka to bardzo trudny i zarazem potrzebny zawód, większość mężczyzn nie dałaby rady”.
No co Ty nie powiesz. Ciekawe, czemu właśnie to podałem jako przykład lekceważenia kobiet.
„Ile znasz przykładów, że dziewczyna zrezygnowała ze studiowania matematyki”
Przykład matematyki wziąłem z jakiegoś wywiadu chyba z Daniką McKellar, matematyczką i autorką książek na temat matematyki, skierowanych głównie do dziewczynek. Ona jakoś ten problem widziała, ale ok, skoro mówisz, że tak nie jest, to widocznie po prostu dziewczyny hurtem wybierają studia nauczycielskie, bo po tym można lepiej zarobić.
@wo
„Pan zdaje się fetyszyzować wykształcenie jako wartość samą w sobie. Tymczasem studia matematyczne są mało atrakcyjne, bo MAŁO SIĘ PO NICH ZARABIA. Czemu nie wystarcza Panu taka odpowiedź?”
A pan wartość widzi wyłącznie w pieniądzach? Naprawdę pan uważa, że wykształcenie wyższe ma tylko tyle wartości, ile przynosi pieniędzy? Nie chce mi się wierzyć, przecież wobec tego lepsze by były kursy zawodowe niż uczelnie. Ale dobrze, zgodnie z prośbą kończę temat z mojej strony.
@amatill
„W wieku 13 lat dużo lepszym prognostykiem porażek w dziedzinie romantycznej jest zaniżona pewność siebie, tą odbudować jest trudniej”.
Raczej chodzi o dziedzinę stricte seksualną. Wiem, że to zbiór anegdot, ale w mojej gimbazie i licbazie to właśnie osoby niepewne siebie były bardziej skłonne budować długoterminowe relacje romantyczne i miały w tym zakresie większe sukcesy (zakładając, że trwałość relacji to sukces). Osoby pewne siebie raczej miały większe sukcesy stricte seksualne – szybsza inicjacja, więcej partnerek etc. natomiast ich relacje romantyczne cieszyły się bardzo zróżnicowanym stopniem sukcesów i byli bardziej skłonni do ich kończenia.
@ergonauta
„cała manosfera niby służy budowaniu tej pewności siebie, ale masz ją budować nie jako konkretny ty, nawet nie jako człowiek, ale jako mężczyzna – persona, chochoł na resorach, genderowy konstrukt prawicowców”
Cytując klasyka: to nawet nie jest ona.
Osobnym problemem, poza zastępowaniem własnej osobowości „manosferycznym wdrukiem”, jest to co oni rozumieją pod tym pojęciem. To bardzo specyficzny konstrukt, który nazywa się niby „pewnością siebie”, ale kluczowa jest agresja.
Reszta to ornamenty dookoła niej. Twoja reakcja na cokolwiek *musi* być agresywna, eskalująca, rywalizująca – macie się kąsać, drapać i krzywdzić. Wasza egzystencja ma być nieustającym bojem o pozycję w hierarchii grupy. Konkursem o złote kalesony. Twoja pewność siebie jest praktycznie w całości oparta o Twoją pozycję w grupie i zdolność do jej podnoszenia.
Celem jest oswojenie z agresywnymi zachowaniami i poszerzenie zakresu problemów które za pomocą agresji „ofiary manosfery” będą rozwiązywać. Co zazwyczaj będzie naprawianiem mikroskopu młotkiem.
Bo w końcu grobem naszej cywilizacji, jak mówi Pan Piżmo, jest empatia. Czy, w nieśmiertelnej iteracji Pana Janusza, że mężczyźni stali się „pizd@mi w rurkach”.
@bardzozly
„Zauważyłeś chyba modę na siłownie”
To jednak nie jest w manosferze element podkręcania atrakcyjności względem kobiet – bo dbanie o atrakcyjność względem kobiet „jest gejowe” (zdaje się, że Andrew Tate wyraził taką błyskotliwą myśl explicite). To jest element podkręcania współzawodnictwa między facetami. Bądź większy, silniejszy, bardziej wpasowany w stereotyp, *zniszcz konkurencje* – a wtedy laski same przyjdą, bo nie będą miały wyboru.
@wo
> Ona reprezentuje system, więc ona nie może przegrać. On ją może najwyżej uderzyć, czym najbardziej skrzywdzi sam siebie.
Na bardziej ogólnym poziomie to oczywiście prawda, ale będąc w jednym pokoju z tracącym panowanie nad sobą młodym mordercą może to być mało pocieszające.
> Nie wierzę w jej strach, musiałaby być idiotką żeby się przestraszyć (a nic tego nie sugeruje).
Po wyjściu Jaimiego hiperwentyluje, płacze, potrzebuje chwili, żeby dojść do siebie. Odebrałem to jako odreagowanie emocji (w tym strachu) po tej godzinnej konfrontacji. Anecdatycznie: zapytałem żony jak ona to odebrała, jej odpowiedź sprowadza się do “zazdroszczę mężczyznom, którzy tam nie widzą strachu. Język ciała Briony mówi, że jest przerażona”. Może i stawia to profesjonalność Briony w gorszym świetle, ale od strony konstrukcji scenariusza to ma drugorzędne znaczenie – chodzi przecież o wgląd w to, co sprawca ma w głowie i jak wg. niego wyglądają relacje z kobietami.
@Froz
Pytałem powyżej i pewnie z powodu tego, że nie podałem twojego nicka ominąłeś moje pytanie.
Mam nadzieję, że @WO nie wytnie. Wklejam to jeszcze raz:
„Jeśli nie widzisz problemu w głębokich różnicach w wykształceniu między płciami, to nie wiem, co Ci powiedzieć.”
Przepraszam, może ja jestem jakoś niedoinformowany, ale w jakim celu stosować parytet płci w wykształceniu wyższym? Po co dodatkowo używać hipotetycznych punktów za płeć przy egzaminach na wyższe uczelnie?
Oczywiście na pewnym etapie rozwoju jest to konieczne, np. statystycznie biorąc chłopcy w pewnym wieku gorzej uczą się matematyki. Pedagogika zna takie sytuacje. Są one OIDP dość dobrze zbadane. Każdy rozgarnięty nauczyciel powinien mieć to na uwadze oceniając danego ucznia.
Swoją drogą absolwent matematyki może zgarniać co miesiąc niezłe jak na moje możliwości wynagrodzenie jako analityk finansowy:
„Miesięczne wynagrodzenie całkowite (mediana*) na tym stanowisku wynosi 9 650 PLN brutto.”
@A.Miziołek „Reszta to ornamenty dookoła niej. Twoja reakcja na cokolwiek *musi* być agresywna, eskalująca, rywalizująca – macie się kąsać, drapać i krzywdzić. Wasza egzystencja ma być nieustającym bojem o pozycję w hierarchii grupy. Konkursem o złote kalesony.
Bądź większy, silniejszy, bardziej wpasowany w stereotyp, *zniszcz konkurencje* – a wtedy laski same przyjdą, bo nie będą miały wyboru.”
O to to. Latem na miejskich Badi widzę naprawdę sporą liczbę wyrzeźbionych (na plus: nie chamsko przypakowanych) kolesi, chodzących w przeproście, żeby klata była jeszcze szersza; co zabawne, często idąc w grupie wyglądają identycznie, pewnie ten sam plan ćwiczeń i/lub zastrzyki z teścia. A Endrju Tejt szajt to nie tylko traktowanie kobiet jak g.., to również zmuszenie kobiet, które się uwiedzie, do pracy seksualnej na kamerkach, żeby samemu jeździć Bugatti (m.in. za to przecież go zamknęli, siedział póki Trump ostatnio nie przyszedł z pomocą). To z kolei usługi m.in. dla inceli, których sobie chowasz filmikami i tak biznes się kręci.
@Froz „Przykład matematyki wziąłem z jakiegoś wywiadu chyba z Daniką McKellar, matematyczką i autorką książek na temat matematyki, skierowanych głównie do dziewczynek.”
Czyli z jej doświadczeń sprzed pewnie 20 lat, kiedy owszem, stereotypy rządziły.
@”A pan wartość widzi wyłącznie w pieniądzach? Naprawdę pan uważa, że wykształcenie wyższe ma tylko tyle wartości, ile przynosi pieniędzy”
Można równiez studiować oceanografię, to niewatpiwie ciekawe, ale takie pomysły łatwiej przychodzą ludziom, których przodkowie mają w mieście ulicę. Reszta musi mieć na czynsz i/lub ratę kredytu.
@”widocznie po prostu dziewczyny hurtem wybierają studia nauczycielskie, bo po tym można lepiej zarobić.”
Przypomnę może, że mieszkam w kraju, w którym nauciele zarabiają przeciętnie lepiej ode mnie (a dokładniej mówiąc podobnie, bo chętnie pracują np. na 80% etatu).
@Froz
Napisałeś:
” A jako lewicowiec uważam, że jeśli studia wyższe kończy w sumie dwa razy (!) więcej kobiet niż mężczyzn (w 2021 kobiety stanowiły 66,5% absolwentów, teraz pewnie więcej, w doktoratach też już przegoniły mężczyzn, habilitacje i profesura są z tyłu, ale trend jest silny i czytelny, kwestia czasu), to musi to oznaczać poważne problemy w całym tym systemie, którymi trzeba się zająć, bo im dłużej to potrwa, tym mocniej w końcu wybuchnie.”
Więc proszę oświeć mnie bo jestem niedouczony – jaki problem widzisz w feminizacji wyższego wykształcenia? oraz Jakie widzisz rozwiązania?
@wykształcenie kobiet / mężczyzn
To nie tylko kwestia dyplomu. Według statystyk (bazujących głównie na danych z bibliotek, ale nie tylko) Polska jest w czubie Europy jeśli chodzi o dysproporcję między liczbą czytających kobiet i mężczyzn.
Procent populacji w Polsce, który nie przeczytał żadnej książki w 2022: Kobiety 33,4% – Mężczyźni 59,5%.
[dla porównania, wśród najgorszych czytaczy: Rumunia K 65,7% – M 75,8%; Bułgaria K 54,5% – M 70,6%;
wśród najlepszych czytaczy: Dania K 20,2% – M 35,6%; Norwegia K 21,3% – M 36,7%;
co ciekawe, podobny rozrzut jak w Polsce mają: Słowacja K 37,2% – M 67,9%; i Czechy K 22,7% – M 49,8%]
Oczywiście, to tylko mistyka statystyk. Może coś z tego wynika, może nie, ale to podwójne przebicie w Polsce trochę niepokoi.
@fieloryb
„Swoją drogą absolwent matematyki może zgarniać co miesiąc niezłe jak na moje możliwości wynagrodzenie jako analityk finansowy:”
Jest pan pewien że ABSOLWENT i że ktoś mu sprawdzi dyplom? Dyplom – i to ho, ho, licencjat to za mało – jest potrzebny żeby zarabiać te 4k w oświacie. Mężczyźni odpadają, zwłaszcza przed magisterką, bo po prostu muszą zacząć zarabiać. To cud że ja jednak zrobiłem ten dyplom (ale mnie po prostu żona zmusiła, bo tak poza tym 30 lat temu wydawał mi się Doskonale Niepotrzebny).
@froz
„A pan wartość widzi wyłącznie w pieniądzach? Naprawdę pan uważa, że wykształcenie wyższe ma tylko tyle wartości, ile przynosi pieniędzy? Nie chce mi się wierzyć, przecież wobec tego lepsze by były kursy zawodowe niż uczelnie.”
I wielu uczniom zresztą bym to właśnie radził. Nie wierzę w zmuszanie do studiowania, nie widzę w tym sensu. Na luksus „studiowania dla samego studiowania” mogą sobie pozwolić ludzie bardzo bogaci z domu – albo mający dobrze zarabiającego małżonka. Tego nie zmienimy w skali całego społeczeństwa (choć oczywiście w danym związku może być akurat odwrotnie).
@WO
@Analityk finansowy
„Jest pan pewien że ABSOLWENT i że ktoś mu sprawdzi dyplom?”
Nie wiem, nie mam znajomych w kręgach bankowych, korporacyjnych itp. Kiedyś, szukając informacji o wyższym wykształceniu znalazłem przypadkiem informację, gdzie może pracować matematyk. Wiedza raczej dla mnie bezużyteczna, ale jakoś zapamiętałem.
@WO
„ale mnie po prostu żona zmusiła”
No to się wyjaśniło, skąd ten atak na pana Endrju. 🙂
(A serio: mam podobnie, dzięki żonie)
@fieloryb
„Kiedyś, szukając informacji o wyższym wykształceniu znalazłem przypadkiem informację, gdzie może pracować matematyk.”
No bo wydaje mi się z różnych Twoich komciów, że dla Ciebie ten swiat jest równie egzotyczny jak dla mnie – nie wiem – piłka nożna. Uwierz mi na słowo, że z tym całym wykształceniem to ewentualnie czasem ustawowo trzeba mieć MBA, które zawsze można gdzieś kupić (Collegium Tumanum nie było jedyną taką „uczelnią”, tylko najbardziej bezczelną). Poza tym to od licencjatu wzwyż już nie ma przełożenia na zarobki. Paradoksalnie, zaczyna się brnąć w zdobywanie uprawnień do gorzej płatnych zawodów. Doktoratu nie robi się dla lepszych zarobków. Znam kogoś kto ma dwa i zarabia minimalną.
Ja rozważam po drugiej magisterce drugie podejście do doktoratu ale na pewno nie z powodów zarobkowych.
Autor bloga o psychologii i doświadczony psycholog Paweł Droździak w wywiadzie który czytałem na Onecie, odnosi się do tego co robi psycholożka w trzecim odcinku „Adolescence”:
„W scenie z biegłą sądową widać wyraźnie, że chłopak rozładowuje swoje lęki paranoidalną opowieścią o kobietach, utwierdzając ostatecznie swoją pozycję, jako przegrywa. Ona, póki może, stara się stosować obowiązujący paradygmat: jeśli dziecko jest agresywne i opowiada takie rzeczy, wina jest na zewnątrz, najpewniej w rodzicach. Szuka w ojcu. Dopytuje o molestowanie. Szuka w głupotach wygadywanych w internecie przez Tate’a. Ale widać, że to do niczego nie prowadzi.
Ona też jest w bardzo trudnej sytuacji.
Jest psychologiem, dlatego z definicji musi być „fajna” i „dobra”. Dlatego widać wyraźnie, że kiedy chłopak przekracza granice, ona nie wie, jak się zachować. Psychologów nie szkoli się do tego, jak sobie w takich sytuacjach radzić. Nie może zareagować jak normalny człowiek, czyli porządnie zbesztać nastolatka.
Kiedy Jamie nad nią stoi, utrzymuje nieruchomą pozycję, udając, że to się nie dzieje, co tylko nakręca jej lęk. W końcu, kiedy wybucha krzykiem, maskuje odruchowy obronny gest, przekształcając go w profesjonalny gest zamyślenia”.
Całość: link to onet.pl
@feminizacja wyższego wykształcenia
Kim są te nadmiarowe studentki? More research needed, ale to mogą być córki klasy ludowej, które do niedawna wcale o studiowaniu nie myślałyby. Ich bracia nadal nie myślą, bo to niemęskie i w sumie faktycznie po co.
@”Można równiez studiować oceanografię, to niewatpiwie ciekawe,(…)”
Tu mam przykład z innego rejonu socjalnego spektrum, pani doktor od egipskich trumien i sarkofagów Kara Cooney, zapytana w wywiadzie „dlaczego egiptologia” odpowiedziała nonszalancko „rich girl privilege”. Wyjaśniając, że od jej brata oczekiwano, że będzie studiował prawo lub co najmniej business administration, za to ona, cóż, mogła wybrać cokolwiek co ją kręciło.
@Adam Miziołek „Raczej chodzi o dziedzinę stricte seksualną. Wiem, że to zbiór anegdot, ale w mojej gimbazie i licbazie to właśnie osoby niepewne siebie były bardziej skłonne budować długoterminowe relacje romantyczne i miały w tym zakresie większe sukcesy (zakładając, że trwałość relacji to sukces).”
Raz, że mam wrażenie, że to co ty nazywasz osobami niepewnymi siebie to są osoby normalne, jak miałem na myśli takie z samooceną poniżej normy. Dwa, dla 13-latka pokroju Jamiego trwałość relacji to raczej nie jest kryterium sukcesu, ilość zaliczonych lasek tak. Inna rzecz, że chyba nawet UK chłopcy z podstawówki to erotomanii teoretycy.
@WO
„Pytałem w rozmowie czy „that shite” ma jakiś jeden rzeczownik dla uproszczenia, uprzejma Osoba Komcionautyczna odpowiedziała.”
Cieszę się, że mogłem coś wnieść do lore Ekskursji. Choćby w podzięce za fakty z historii socjaldemokracji albo monarchii Franków. Albo udane metafory z notki niniejszej. Tym bardziej więc…
@amatill
„Czy w serialu jest gdzieś powiedziane, że od Jamiego śmierdziało?”
Opowieść i tragedia dotyczą tutaj czego innego. Przecież na poziomie bazowym obelga „incel” nie powinna mieć w ogóle sensu dla kogoś bez prawa do legalnego prowadzenia życia erotycznego. Briony dociska go w jednym z lepszych fragmentów rozmowy: jaki właściwie poziom bliskości chciałby osiągnąć z hipotetyczną dziewczyną?
Zwrócił moją uwagę motyw męskości jako sztafety pokoleń. Dziadkowie są nieobecni na ekranie, ale zaskakująco ważni w narracji. Zauważcie: napięcie w rozmowie z psycholożką pojawia się, kiedy Jaime porównuje ją do babci, przed mówieniem o ojcu agresywnie się wzbrania, ale o dziadku to w sumie nie widzi problemu. A my dopiero w ostatnim odcinku dowiadujemy się, jaką właściwie rolę „stary starego” odegrał w rodzinie.
Problemem dla najmłodszego z Millerów była nie tyle fizys, co fakt, że dla jego „wybranki” było jasne od początku, że nie jest wybranką, tylko okazją do „odblokowania seksu”. (Przypominam, że jednym z kluczowych pojęć w analizie manosfery jest „sexual entitlement”, roszczeniowość seksualna.) Nie byłby to raczej kontekst domyślny dla trzynastolatków z czasów Siesickiej, myślę, że nie tylko z powodu autocenzury w gatunku (choć nie stawiam tej tezy autorytatywnie).
Toksyczna męskość jest jednocześnie męskością kruchą. Sprawca miał wszystkie predyspozycje do wybuchu, ideologia była zapalnikiem.
„Incel” to przecież już dawno więcej niż tylko dosłownie brak życia seksualnego tylko określenie konkretnej mizoginicznej ideologii, zresztą zawsze jak mowa o pochylaniu się z troską nad przegrywami to widać takie przesuwanie chorągiewki, że niby troszczymy się o inceli w dosłownym rozumieniu bo rzekomo lewica z nich szydzi za brak powodzenia, podczas gdy zawsze chodzi o zasłanianie w ten sposób incelstwa w sensie ideowym.
„Więc proszę oświeć mnie bo jestem niedouczony – jaki problem widzisz w feminizacji wyższego wykształcenia? oraz Jakie widzisz rozwiązania?”
Ja widzę taki, że z prasy (wysokich obcasów i sadury) wynika, że jednak technik turbin wiatrowych to nie jest odpowiedni partner życiowy dla przedszkolanki. I potem się jeszcze czyta takie sondaże z tezą, która partia ma największe poparcie w grupie Polaków z wykształceniem średnim.
„Sprawca miał wszystkie predyspozycje do wybuchu, ideologia była zapalnikiem”
Słucham? Mówimy o wybuchu będąc izolowanym w tzw. ośrodku wychowawczym („nienormalnym więzieniu”), będąc oskarżonym o morderstwo czy o co cho? Żeby nie mieć takich predyspozycji to co trzeba zrobić, jakim być?
Izbkp
Autor bloga o psychologii i doświadczony psycholog Paweł Droździak ..
Pamiętam go z czasów kiedy był instruktorem sztuk walki, uczył jakieś odmiany karate z rzutami i dźwigniami, a potem też prowadził kursy samoobrony dla kobiet, psychologiem został sporo potem. Ma parcie na media, ale nie traktowałbym bym go jako autorytetu.
@Andres Vierny
„Sprawca miał wszystkie predyspozycje do wybuchu, ideologia była zapalnikiem.”
Ale sprawca nie wybuchł jak wybuchał ojciec. Nie pchnął w emocjach dziewczyny pod autobus. Wziął nóż od kolegi i poszedł jej szukać. Może wcześniej jeszcze nieporadnie próbował coś wskórać gdy została „zdegradowana” przez akcję z nudesami. Jej reakcja spowodowała, że stracił złudzenia i w pełni uwierzył w wizję świata z manosfery. W swoim – i tego chłopaka ze sklepu – mniemaniu zrobił dobrze, ale go złapali.
Psycholożka nie doprowadziła do tego, że się załamał, jakoś zreflektował. Jedyne co osiągnęła to wygrzebanie spod grzecznego chłopca cynicznego socjopaty. I chyba właśnie to tak ciężko przeżyła.
WO
Doktoratu nie robi się dla lepszych zarobków
Doktorat z prawa pozwala/pozwalał wpisać się na listę radców prawnych (adwokatów chyba też) bez aplikacji.
„Kompetencje po studiach”
@WO
„No bo wydaje mi się z różnych Twoich komciów, że dla Ciebie ten swiat [korporacje, bankowość itp.] jest równie egzotyczny jak dla mnie – nie wiem – piłka nożna.(…)Poza tym to od licencjatu wzwyż już nie ma przełożenia na zarobki. Paradoksalnie, zaczyna się brnąć w zdobywanie uprawnień do gorzej płatnych zawodów.”
Z moim skromnym licencjatem jestem pełen podziwu dla ludzi, których ciekawość lub inna konieczność wiedzie na wyższe stopnie nauczania.
Szczerze mówiąc po zakończeniu nauki kilkadziesiąt lat temu mam wrażenie, że więcej nie pamiętam niż pamiętam. Wiem gdzie szukać, wiem w jakich książkach i w jakim dziale biblotecznym.
Używając metafory matematycznej – wykres krzywej pamięci ludzkiej naturalnie na osi czasu t maleje asymptotycznie do tej osi.
Świeży licencjat w mojej specjalności mógłby mnie lekko zagiąć z powodu posiadanej wiedzy teoretycznej. Natomiast miałby raczej problem z wydajnością na moim stanowisku bez dodatkowego szkolenia.
@Kor
Przez wybuch rozumiem zabójstwo. Teza jest taka, że dziadek to klasyczny przemocowiec, ojciec nie reprodukuje przemocy fizycznej, ale głównie z powodu traumy (plus nie ma mechanizmów jej przepracowania), więc reaguje frustracją, a wnuk odziedziczył najgorsze cechy obydwu.
@ausir
„„Incel” to przecież już dawno więcej niż tylko dosłownie brak życia seksualnego”
Jasne! Ba, czytałem kolesi piszących rzeczy typu „jestem incelem, ale nie mam nic do kobiet, czemu mnie, lewico, obrażasz”. Myślę, że dekadę wcześniej ofiara użyłaby po prostu słowa „zjeb” or compatible. Natomiast w kontekście fabuły trochę wyglądało to trochę tak, jakby do sprawcy dotarł mesydż typu „Chciałeś zaruchać, ale się nie udało”, a on potraktował to jako wyrok lub obrazę honorową do pomszczenia. Z prywatnej anecdaty z początku stulecia to pamiętam, jak jasne było, iż ludzie w tym konkretnym wieku mający szmergla w tym konkretnym temacie, są, no cóż, erotomanami-gawędziarzami bez żadnej empirii, a takie rzeczy jak kompulsywne, wujowe opowiadanie obscenicznych dowcipów należą do czystego performensu.
Z tego powodu do zalet „Adolescence” należy osadzenie historii nie wśród tych nastolatków, którzy mogliby mieć już realne doświadczenia. Ponieważ oprócz efektu szoku dostajemy opowieść o tym, jak symulakra (tj. manosfera + porno) modyfikują i niszczą rzeczywistość.
@amatil
@feminizacja wyższego wykształcenia
„Kim są te nadmiarowe studentki? More research needed, ale to mogą być córki klasy ludowej, które do niedawna wcale o studiowaniu nie myślałyby.”
Przypadki z mojego kręgu znajomych potwierdzają taką możliwość. Zdolne dziewczyny z ludu dzięki pracowitości i systematyczności łatwo skończyły studia. Czy ich wykształcenie jest nadmiarowe?
Hmmm… jestem gotowy bronić tezy, że każde wyższe (a nawet średnie) wykształcenie jest nadmiarowe w pewien sposób z natury. Rynek pracy nieuchronnie powoduje, że musimy się uczyć nowych rzeczy i zapominać stare. Plewić chwasty kiepskich teorii sadząc w tym miejscu sadzonki praktyki, że użyję ogrodniczego porównania.
@WO
„Doktoratu nie robi się dla lepszych zarobków. Znam kogoś kto ma dwa i zarabia minimalną.”
W Niemczech doktorat jest pewną przepustką do MMC, a w porywach UMC. Znam parę z doktoratami z historii starożytnej, z tak praktycznymi umiejętnościami jak interpretacja starożytnych rzeźb, biegła znajomość greki, łaciny czy hebrajskiego (Pergamon z nimi to czysta frajda). Oboje pracują poza zawodem, ale na stanowiskach kierowniczych. Trzeba się mocno postarać, żeby wypaść poza MMC z dokotoratem w ręku. Oczywiście są ludzie wykształceni ponad swoje możliwości intelektualne i oni mają problem, doktorat im bardziej przeszkadza niż pomaga, ale to marginalny problem. W bardziej lukratywnych i regulowanych branżach, takich jak chemia, istnieją odpowiednie przepisy, które wymuszają odpowiednią gradację wynagrodzeń, np. magister minimum 60k, a doktor minimum 80k rocznie. Prawdopodobnie jest to trochę kwestia tego, jak innowacyjna jest gospodarka, ale myślę, że wkrótce zmieni się to również w Polsce.
@bokonowicz
„Ja widzę taki, że z prasy (wysokich obcasów i sadury) wynika, że jednak technik turbin wiatrowych to nie jest odpowiedni partner życiowy dla przedszkolanki.”
SKĄD TAKI POMYSŁ???!?! To jest bardzo naturalne, że przedszkolanka musi mieć partnera życiowego, który dobrze zarabia.
@fieloryb
„Szczerze mówiąc po zakończeniu nauki kilkadziesiąt lat temu mam wrażenie, że więcej nie pamiętam niż pamiętam. Wiem gdzie szukać, wiem w jakich książkach i w jakim dziale biblotecznym.”
„Hmmm… jestem gotowy bronić tezy, że każde wyższe (a nawet średnie) wykształcenie jest nadmiarowe w pewien sposób z natury. Rynek pracy nieuchronnie powoduje, że musimy się uczyć nowych rzeczy i zapominać stare. ”
Ale to przecież zupełnie nie chodzi o uczenie się nowego i zapominania starego, choćby dlatego że Nanos gigantum humeris insidentes. Doktorat to licencja na samodzielne prowadzenie badań naukowych, swojego rodzaju gwarancja cechu, że dany człowiek ma kompetencje do wykonywania zawodu. Oto człowiek, który wam rozwiąże złożony problem: zrozumie i opisze mechanizm choroby, wyjaśni jak działa dany gen, zaprojektuje lek na raka i takie tam. Dajcie mu tylko czas, pieniądze i narzędzia.
@WO
„SKĄD TAKI POMYSŁ???!?! To jest bardzo naturalne, że przedszkolanka musi mieć partnera życiowego, który dobrze zarabia.”
I o dom zadba. Moja ciocia szanowna i jej mąż górnik, najlepsza para ever!
@kot
„W Niemczech doktorat jest pewną przepustką do MMC, a w porywach UMC”
I tylko w Niemczech, to tak nie działa już nigdzie indziej.
@rpyzel
„Doktorat z prawa pozwala/pozwalał wpisać się na listę radców prawnych (adwokatów chyba też) bez aplikacji.”
Tylko zrób ten doktorat bez co najmniej zaprzyjaźnionego promotora. Niewykonalne, moja siostra to przerabiała, nikomu nie polecam
@kot immunologa
„Ale to przecież zupełnie nie chodzi o uczenie się nowego i zapominania starego, choćby dlatego że Nanos gigantum humeris insidentes. Doktorat to licencja na samodzielne prowadzenie badań naukowych, swojego rodzaju gwarancja cechu, że dany człowiek ma kompetencje do wykonywania zawodu.”
Wydaje mi się, że jedno nie musi wykluczać drugiego.
Stojąc na ramionach olbrzymów doktorant widzi dalej niż oni. Aby wejść tak wysoko wielokrotnie musiał nauczyć się nowego i zapomnieć to co stare.
@embercadero
„„W Niemczech doktorat jest pewną przepustką do MMC, a w porywach UMC”
I tylko w Niemczech, to tak nie działa już nigdzie indziej.„
W pewnym sensie tak, w Niemczech to jest taki trochę fetysz (oficjana część nazwiska). Ale to trzecia gospodarka świata i kraj za miedzą, nie najgorszy punkt odniesienia. Poza tym, na pewno również Szwajcaria się łapie, Benelux i Dania też. UK do pewnego stopnia również, choć tam w akademii zarabia się znacząco mniej i przez co i w przemyśle jest gorzej a i o doktorat nie tak łatwo. Generalnie gospodarki gdzie innowacja jest istotna nie dają doktorom zginąć.
@fieloryb
„Aby wejść tak wysoko wielokrotnie musiał nauczyć się nowego i zapomnieć to co stare.”
No ja jednak staram się pamiętać, przynajmniej rzeczy, które zmieniły się za mojego zawodowego życia. Co jest zresztą niezłym sposobem zainteresowania studentów tematem, pokazać jak krok po kroku rzecz była odkrywana (i kto się gdzie potknąl a kto i za co Nobla dostał)
@kot immunologa
„No ja jednak staram się pamiętać, przynajmniej rzeczy, które zmieniły się za mojego zawodowego życia.”
Gratuluję dobrze ćwiczonej pamięci.
Przykład 1 – w szkole podstawowej umiałem liczyć w głowie duże liczby i robiłem to z przyjemnością dzięki ćwiczeniom. Proste działania – dodawanie, mnożenie, odejmowanie, dzielenie. Dziś wolę kalkulator bo pomyłka dużo więcej kosztuje w mojej pracy.
Przykład numer 2 – gdybym miał ponownie zdawać maturę musiałbym po pierwsze sprawdzić różnicę między Krasickim a Krasińskim ;-). Zwyczajnie nie pamiętam, czarna dziura.
Przykład numer 3 – gdybym miał wyliczyć całkę oznaczoną musiałbym zacząć od przypomnienia sobie pochodnych. Taką ścieżkę uczenia się mam w pamięci. Wiem, że to nie jest praktyczne, ale tak mam wdrukowane.
Podsumowując – w ciągu długich lat nauki zdobywamy tyle wiedzy, że jej część (ta nie używana) zwyczajnie przepada zapominana, ale bywa, że dużo łatwiej jest ją sobie przypomnieć.
@embrecadero:
„Tylko zrób ten doktorat bez co najmniej zaprzyjaźnionego promotora. Niewykonalne, moja siostra to przerabiała, nikomu nie polecam”
Sądząc po ilości i jakości doktoratów z tejże działki, to raczej nie takie trudne. To już nie jest 1995 rok, gdzie prawo jakkolwiek było elitarne.
@rpyzel:
„Doktorat z prawa pozwala/pozwalał wpisać się na listę radców prawnych (adwokatów chyba też) bez aplikacji.”
Sam doktorat daje możliwość zdawania egzaminu zawodowego (i tym samym – wpisu) bez odbywania aplikacji. Z tym, że takie samo uprawnienie daje np. praca przez cztery lata lato asystent sędziego lub referent prawny w urzędzie.
Do wpisania się bez podchodzenia do egzaminu zawodowego potrzeba już habilitacji.
@Vierny
„do sprawcy dotarł mesydż typu „Chciałeś zaruchać, ale się nie udało””
W latach 80′ (wcześniej pewnie też, za młody jestem) byli tacy, którzy po dostaniu takiego mesydżu, albo mesydżu „Chciałeś ale nie tę płeć wybrałeś”, szli do seminarium. Efekty znamy.
@dobór ekonomiczny jako naturalny
Znajomy literat ukuł kiedyś taki złośliwy portret: „Pan Pugilaresio i Pani Nieżycior”, co bardziej było o parach typu „Janusz Biznesu & Zakupoholiczka” niż o parach „Technik Turbin & Przedszkolanka”, ale ta złośliwość trafiała w niejeden cel. Tak czy owak bywa różnie, czasem jak w „Baśni o rybaku i złotej rybce” (dlatego wielu mężczyzn zapobiegawczo prosi tylko o papierosy zapałki i Express), a czasem przeciwieństwa przyciagają się szczęśliwiej niż idealne dwie połówki owoców.
@MM
„Sądząc po ilości i jakości doktoratów z tejże działki, to raczej nie takie trudne. To już nie jest 1995 rok, gdzie prawo jakkolwiek było elitarne. ”
Pewnie masz racje, tamto było prawie 20 lat temu.
@WO
„I pan twierdzi, że nastoletnie dziewczyny śledzą kulturystów i wzdychają”
Pewna część wzdycha do wykoksowanych wielkich typów – znacznie więcej wzdycha do szczupłych wyrzeźbionych typów – a w zasadzie koniecznym elementem bycia w koreańskim bojsbandzie też jest wyrzeźbiona sylwetka, z dodatkowymi punktami za sześciopak. Po zdjęciach koreańskich bojsbandów widać, że ćwiczą, tylko nie idą w masę ani siłę tylko rzeźbę. Stąd napisałem RZEŹBIE a nie o sile ani masie.
Oczywiście koreański bojsband to też świetny przykład, że jednak ciuchy, buty i fryzury są niesamowicie istotne. I tragicznie zły przykład na atrakcyjność określonych cech charakteru. Bo jaki „charakter” mogą przejawiać te produkty przemysłu rozrywkowego oglądane w mediach?
@Adam Miziołek
„To jednak nie jest w manosferze element podkręcania atrakcyjności względem kobiet”
– Nie wiem jak w manosferze ale jest wśród młodych chłopaków. A na pewno wśród tych, z którymi gadałem. Osobowość + fizyczność > sama osobowość.
@amatill
„W wieku 13 lat dużo lepszym prognostykiem porażek w dziedzinie romantycznej jest zaniżona pewność siebie, tą odbudować jest trudniej.”
– Na tę zaniżoną pewność siebie bardzo wpływają zmiany w ciele w okresie dojrzewania. Więc znowu: część chłopaków idzie w aktywność fizyczną żeby tę pewność zbudować (co często działa: jeszcze nigdy nikomu nie zmniejszyła się pewność siebie od wzrostu sprawności fizycznej). Oczywiście można też wrzucać to do jednego worka z Tatem, tylko po co?
@ausir
„incelstwa w sensie ideowym”
– To brzmi tak sensownie jak „marksizm kulturowy”.
@Bardzozly
Niby dlaczego? Incelstwo to *jest* konkretna mizoginiczna ideologia, a nie po prostu brak szczęścia do partnerek/partnerów. Upieranie się przy rozumieniu tego jedynie czysto etymologicznie jest jak twierdzenie, że nazizm jest lewicowy, bo przecież narodowy socjalizm ma socjalizm w nazwie.
@embercadero „Pewnie masz racje, tamto było prawie 20 lat temu.”
Radcowanie prawne to już nie są te konfitury co kiedyś; ba, notariat to już nie są te wagony pieniędzy co kiedyś. Wszędzie konkurencja i spadające stawki. No chyba że chodzi o zasiadanie w radach nadzorczych SSP.
@ergonauta „bardziej było o parach typu „Janusz Biznesu & Zakupoholiczka” niż o parach „Technik Turbin & Przedszkolanka”, ale ta złośliwość trafiała w niejeden cel.”
W bieżącym sezonie Białego Lotosu to moja ulubiona para – Ratliffowie, on ogarniający kasę (póki FBI nie weszło do biura), ona nie wnikająca w to skąd ta kasa, tłumiąca trudy życia lekami i deklarująca, że nie chciałaby żyć, gdyby miała być biedna.
@pilcrow
Skąd znasz takie szczegóły tak delikatnej sprawy? Czy na pewno powinieneś się nimi dzielić?
„Czy na pewno powinieneś się nimi dzielić?”
Słuszna uwaga. Panie Unikodzie, wyciąłem z ostrożności procesowej (i to raczej w pańskim interesie – nigdy nie wiemy kogo dodamy do tajnej grupy na Signalu).
@bardzozly
„To brzmi tak sensownie jak „marksizm kulturowy”.
„Incel” ma dwa znaczenia, pierwotne (osoba, która nie uprawia seksu, mimo że by chciała) i późniejsze (osoba, która pod wpywem ideologii za ten stan rzeczy owbinia feminizm i ogólnie jest pełna nienawiści do kobiet). Dwoistość definicni utrudnia dyskusję, a niektórzy celowo korzystają z ekwiwokacji, by zaciemnić temat i udawać, że to druga strona jest radykalna.
„Nie byłby to raczej kontekst domyślny dla trzynastolatków z czasów Siesickiej, myślę, że nie tylko z powodu autocenzury w gatunku (choć nie stawiam tej tezy autorytatywnie).”
w powieściach dla młodzieży z PRL cała masa rzeczy odbywa się między wierszami. Polecam lekturę takich pozycji jak „Rozwój erotyczny” z 1982 albo rubrykę listów ze „Świata Młodych” gdzie dziewczyny narzekają na chłopaków domagających się „dowodu miłości” (i porzucają z łatką „łatwa jest”). To są te czasy sprzed internetowego porno, do którego tak wzdychają nostalgiczni hochsztaplerzy pokroju Jonathana Haidta.
@kot i #doktoraty
Jak to już koleżeństwo zauważyło, w Niemczech (i chyba generalnie w DACh-u) mają trochę fetysz doktoratów. U nas, mam wrażenie, trochę on istnieje w branży prawo/ podatki/ konsulting. Jak partner kancelarii dodaje sobie dr w stopce maila to na pewno będzie wołał wyższą stawkę. Plus nawet nie wiecie, ile osób z tej branży próbuje robić doktoraty zaocznie, odpuszczając sobie w trakcie (niżej podpisany też jest guilty as charged).
Inna sprawa jaka jest wartość wielu doktoratów z takich dziedzin jak prawo czy rachunkowość. Wiem od znajomej osoby robiącej magisterkę z chemii, że musiała w labo spędzić całkiem sporą ilość godzin. Tym bardziej doktorat z takich „namacalnych” dziedzin to są pewnie dziesiątki jak nie setki godzin. Na, nawet „tylko” taka historia wymaga solidnej kwerendy po archiwach. Tymczasem – może to tylko anecdata – ale znam kilka osób piszących doktoraty z prawa, podatków i rachunkowości i, well, badań wiele tam nie było.
@mrw i #inicjacja seksualna
Dokładnie tak – jestem tak stary, że pamiętam, że w czasach mocno przed internetowych, epoce Bravo i Filipinek ten temat cały czas się przewijał. Tu Internet niczego nowego nie wniósł. Chęć rozpoczęcia współżycia oraz frustracje i obawy chlopców mniej atrakcyjnych (obiektywnie czy tylko we własnym odczuciu) to przecież nic nowego.
Nawet popkultura nam o tym mówi – wystarczy wspomnieć takie klasyki jak „Lody na patyku” czy „Porky’s”.
@Bardzozly
„Pewna część wzdycha do wykoksowanych wielkich typów – znacznie więcej wzdycha do szczupłych wyrzeźbionych typów”
Szczupłość sylwetki zdaje się być difoltowym kinkiem u obu płci skądinąd. Ale pamiętam rozmowę z kumpelą, która stwierdziła, że wygląd to złożona kwestia i opisała to jako nieświadomy system punktowy.
Przy czym za walory takie, jak sześciopak było „+ mało punktów”, ale za mankamenty, zwłaszcza wynikające z zaniedbywania się (tłuste włosy, brzydki zapach, flejowate ubranie) było „- dużo punktów karnych”. Zapadło mi to w pamięć, zwłaszcza że chyba coś w tym jest.
„Nie wiem jak w manosferze ale jest wśród młodych chłopaków. A na pewno wśród tych, z którymi gadałem”.
Wiekszość chłopaków która łapie się za sztangę robi to generalnie z dwóch powodów: „1. Podobać się bardziej. 2. Odstraszać bardziej”. Ale obstawiam, że po prostu jeszcze nie trafili na te filmiki „tejtoidów”, które wprost mówią, że jakikolwiek celowy wysiłek lub staranie włożone w „przypodobanie się” płci przeciwnej jest co najmniej niemęskie i pozbawione godności.
Zawsze mnie niepomiernie dziwiło w toku dyskusji z ludźmi którzy byli bardziej „into redpill”, że im się to spina w głowach – difoltowo obsesyjne wręcz ubóstwienie „body count” jako wyznacznika i Św. Graala męskości, ale tylko tak długo jak na horyzoncie nie pojawił się ktoś kto nie podzielał ich wizji męskości, a mimo to miał jakieś istotne doświadczenie seksualne. Nagle okazywało się, że jednak są noty za styl – i jeśli założyłeś koszulę oraz użyłeś perfum przed trafieniem z daną partnerką do łóżka to pobite gary, nie liczy się, lamusiarska beto. Ponoć jest na to osobne określenie w nomenklaturze, „tryhard”.
@amatill
„Raz, że mam wrażenie, że to co ty nazywasz osobami niepewnymi siebie to są osoby normalne, jak miałem na myśli takie z samooceną poniżej normy”.
Zakładam, że w ujęciu psychiatrycznym te osoby były zupełnie normatywne. Ale w ujęciu społecznym – nerdzi, freaki i outsiderzy. Jednych połączyła olimpiada wiedzy historycznej, drugich słuchanie Moonspella, trzecich pierwsze fazy przyszłego alkoholizmu. Wszyscy byli w taki czy inny sposób wykluczeni poza nawias, ich relacje z „mainstreamem” były mocno warunkowe i na zasadzie „tolerujemy Cie, poj*bie”. To nie daje dobrego podłoża dla zdrowego i adekwatnego poczucia własnej wartości.
„Wiekszość chłopaków która łapie się za sztangę robi to generalnie z dwóch powodów: „1. Podobać się bardziej. 2. Odstraszać bardziej”. ”
miałem w podbazie kolegę, ze skłonnościami intelektualnymi, ale backgroundem robotniczym (jak my wszyscy tam, ale i robotnicy się dzielili na tych po technikum i tych po zawodówce); był chłopcem niezbyt dużym i cały czas rysował mięśniaków. Potem mimo ambicji trafił do zawodówki, a tam na siłownię, uprawiał boks. Internetu nie było.
plus — zaburzenia odżywiania i problemy z cielesnym zaburzeniem dysmorficznym to jest wielkie wyparte kultury kulturystycznej
@MRW
„rubrykę listów ze „Świata Młodych” gdzie dziewczyny narzekają na chłopaków”
Trzynastoletnich?
> Osobowość + fizyczność > sama osobowość.
Sam piszesz, że to wyobrażenia chłopaków, a podajesz jako naturalną oczywistość i nierówność niemalże matematyczną.
> że im się to spina w głowach
> nie liczy się, lamusiarska beto
> w nomenklaturze, „tryhard”.
Sigma grindset dla tryharda to JENDOCZEŚNIE lista takich wydumanych kroków na wzrost w hierarchii. Przy czym po pierwszym kroku „posprzątaj pokój” tam jest tylko ideologia. Hustle culture kapitalizmu i jakieś wynaturzenie nawet nie darwinizmu a spenceryzmu.
Dlatego influencing lewicowy nie jest możliwy, bo nie mamy do sprzedania religii. Z tym może, tak jak oferuje terapie odwykowe, konkurować co najwyżej ruch oazowy.
@bardzozly
„Pewna część wzdycha do wykoksowanych wielkich typów”
Moim zdaniem, zaniedbywalnie mała. Gdyby zrobić jakieś badanie naukowe (może ktoś zrobił?) typu „jakich idoli wieszają sobie nad łóżkiem nastoletnie dziewczęta”, procent „wykoksowanych wielkich typów” będzie zaniedbywalny, jak poparcie Stanowskiego.
„też jest wyrzeźbiona sylwetka, z dodatkowymi punktami za sześciopak.”
Przecież go nie widzimy. Typowe zdjęcie bojsbendu przedstawia chłopców w kompletnym ubraniu, nie wiem czy w ogóle istnieje coś w stylu „Korean Boysbands Swimwear Magazine” dla dziewczyn.
„buty i fryzury są niesamowicie istotne.”
No właśnie. Ważnym elementem sex-apilu takiego bojsbendu jest także ubranie. Idole nastolatek nie muszą mieć sześciopaku, bo nie wiadomo nawet co skrywają pod ciuchami. Masz rację, że oni muszą być dobrze wysportowani, żeby tak tańczyć – co więcej, podejrzewam, że skoro „boksuje się nogami”, to taka „p1zd4 w rurkach” potrafi też nieźle dać w ryja (a na pewno zrobić unik). Ale „rzeźbienie mięśni” jest tu drugorzędne. Kto chce z nimi rywalizować, powinien PRZEDE WSZYSTKIM iść na kurs tańca i emisji głosu.
„To brzmi tak sensownie jak „marksizm kulturowy”.”
No nie. Będę wycinać takie bzdury, proszę się nie zdziwić. Dlatego właśnie potrzebowali nowego słowa, że nie chodzi tak po prostu o bycie prawiczkiem („uwodzenie kobiet jest gejowskie” według nich).
@pz
„„Incel” ma dwa znaczenia, pierwotne (osoba, która nie uprawia seksu, mimo że by chciała)”
Nigdy nie było „pierwotnego”. Pierwotnie wystarczyłby „prawiczek” / „virgin”.
@ grendel
„Tym bardziej doktorat z takich „namacalnych” dziedzin to są pewnie dziesiątki jak nie setki godzin.”
Dokładniej: tysiące.
Są to, by design, 3-4 lata pracy na cały etat. Z poprawką na to, że zadaniowo, więc czasem ten doktorant ma jednak trochę luzu, ale czasem po prostu ma typowy crunch (zresztą część Pokoleniowej Walki GenZetów Ze Starcami, często tu wspominanej, jest przewalczenie kultu zapierdolu, że ten crunch to jakaś fundamentalna część uprawiania nauki i że kto nie cisnął w weekendy i święta albo po 15 godzin, ten nie jest takim *prawdziwym* naukowcem).
@av
„Trzynastoletnich?”
Tak. Z natury rzeczy mógłbym napisać książkę pt. „Wątki erotyczne w prasie i literaturze młodzieżowej PRL”. Motyw „pierwszej miłości w podstawówce” występował dość często. Oczywiście bez konkretów, ale ten „dowód miłości” w listach do redakcji też krążył jako eufemizm. Nie przypominam sobie natomiast dosłownie ani jednej sceny, w której wspominano by o kodeksie karnym (a pojęcia „Age of Consent” nauczyłem się DOSŁOWNIE od Bronski Beat).
Co do konkretniejszych momentów to wielu autorów pisało i dla młodzieży i dla dorosłych. Więc taki nastolatek jak ja, który kompulsywnie czytał wszystko, potem miał nagle zaskoczenie. Oczywiście nie mówię o pornografii, ale w swoim dorosłym wcieleniu autor już nie bawił się w „między wierszami”.
@Michał Radomił Wiśniewski
Kolega miał problemy z większymi od siebie, którzy skłonności intelektualne uznawali za odrażające?
Na jednej z warszawskich sekcji ciężąrowych była „specjalna podsekcja” dla takich, których mamy przyprowadziły „by zmężnieli”. Zazwyczaj po jakiejś nieprzyjemnej historii, do której mogłoby nie dojść gdyby mieli odrobinę większy potencjał odstraszania.
Dwie rzeczy do tej pory są dla mnie zadziwiające: żaden nie przyszedł z ojcem. Nigdy.
A trener, z wyglądu typowy wąsaty wujas, wykazywał się wobec nich dużym wyczuciem.
@wo i „dowód miłości”
Może wyciągam zbyt optymistyczne wnioski, ale myślę, że mimo wszystko dosyć daleką drogę przeszliśmy od wczesnych najntisów (i pewnie ejtisów tym bardziej). A propos tych porad „sercowych” – niedawno krążył po sieci skan z którejś tego typu gazet, w którym dziewczyna opisywała w liście do redakcji, jak została zgwałcona przez chłopaka podczas odwiedzin u niego (ona nie użyła tego terminu). Jaka była „porada” redakcji? Typu „No tak, źle się stało, porozmawiaj z rodzicami” ALE „pamiętaj, że też jesteś sobie sama trochę winna, że poszłaś do niego”. Wydaje mi się, że jednak w „oficjalnym obiegu” taka odpowiedź nie miałaby szansy dzisiaj paść.
@WO
„Oczywiście nie mówię o pornografii, ale w swoim dorosłym wcieleniu autor już nie bawił się w „między wierszami”.”
No cóż, najsłynniejszy przykład, jaki mi przychodzi do głowy, wręcz wystrzelił na orbitę pod tym względem (Nienacki).
@fieloryb
Analityk finansowy to raczej musi przejść zwykłą rekrutację do korpo. Aktuariusz – ten to musi zdać egzaminy aktuarialne. Które są jakimś podzbiorem nadzbioru tego co na studiach matematycznych. Może, choć nie musi, absolwent matematyki zarabiać tyle. Tylko co to ma do rzeczy w kontekście tutaj dyskusji?
@ męskie ciało
Kobiety też ludzie. Mają poczucie estetyki i oceniają pod tym względem męskie ciała, analogicznie jak mężczyźni oceniają kobiece. Od podstwówki, przez całą edukację, doskonale pamiętam, że wysportowani chłopcy byli standardowym obiektem westchnień. Nieważne, jak później młodzież była już wyselekcjonowana intelektualnie. Nie jesteśmy uduchowione lilije.
@ osobowość + fizyczność
Jest grupa chołopców, w ponadprzeciętnym stopniu będąca ofiarami manosfery, którym osobowość i fizycznność do stworzenia związków nie wystarczy. To są chłopcy autystyczni, którym taniec, sześciopak, ani zbiór dowcipów nie pomoże. Porady redpilla są dla nich tak samo pomocne, jak nasze rozważania.
Wgl użycie matematyki w tej dyskusji wskazuje na brak głębszego zainteresowania problemem.
Gender achievement gap w matematyce to wręcz modelowy przykład, szeroko i od dawna dyskutowany, ale dla tezy odwrotnej. Gdzieś w połowie pierwszej kadencji Trumpa Amerykańskie Towarzystwo Matematyczne spruło się o uczelniane DEI, byli w forpoczcie. Poszło o oczekiwanie składania „diversity statement” wraz z teaching statement i dorobkiem w podaniu o pracę.
Zawody gorzej płatne stają się sfeminizowane. Wg rocznika statystycznego szkolnictwa PRL w 1988 większość nauczycieli wchodzących do zawodu to były nauczycielki. Kobiety stanowiły 97% absolwentów pedagogiki, 87% biologii, 85% polonistyki, 73% matematyki.
W 2015 w matematyce to było 63%, a w 2023 już 53%.
W całym tym gadaniu o DEI Trumpowi nie chodzi o pomoc chłopcom. Wszystkie reformy PiS od gimnazjów po Gowina służyły ograniczeniu dostępu do edukacji.
Jednocześnie w Ameryce zawsze było odwrotnie: po dekadach wysiłków dotarto do 40%, ale tylko 20% na Ivies. I w tym momencie się reakcja zesrała i odpaliła publicystykę.
@Wo
„Masz rację, że oni muszą być dobrze wysportowani, żeby tak tańczyć – co więcej, podejrzewam, że skoro „boksuje się nogami”, to taka „p1zd4 w rurkach” potrafi też nieźle dać w ryja (a na pewno zrobić unik). Ale „rzeźbienie mięśni” jest tu drugorzędne. Kto chce z nimi rywalizować, powinien PRZEDE WSZYSTKIM iść na kurs tańca i emisji głosu.”
W boksie też jest drugorzędne. Bo poza wagą ciężką, gdzie nie ma górnego limitu wagowego, pożądaną cechą jest wysoki wzrost, przy stosunkowo niskiej wadze.
Taki mały hint z ulicy: bić się trzeba umieć, jeszcze nikogo same mięśnie nie pobiły. Bywałem w młodości świadkiem jak żałośnie nieporadni bywali „w potrzebie” ci napakowani. W bójkach wygrywa zawsze doświadczenie nie siła.
Z innej beczki: w ogóle nie bierzecie pod uwagę że dziewczyny też dojrzewają. Co 13 latka może wiedziec o związkach. Tyle co się dowiedziała z seriali (pół biedy) albo co gorsza z porno. Ona nie wie co warto by partner miał/robił. To kto dla niej wydaje się atrakcyjny będzie zależało od tego jakie były te seriale/pornosy. W większości przypadków będzie wzdychała do zadbanych, ulizanych i ślicznych chłopaków z bojsbendu.
@av
„No cóż, najsłynniejszy przykład, jaki mi przychodzi do głowy, wręcz wystrzelił na orbitę pod tym względem (Nienacki)”
To już hardkor, ale np. Aleksander Minkowski („Szaleństwa Majki Skowron”, gdzie też mamy pierwszą miłość przed age of consent) miał też książki dla dorosłych. Oczywiście żadnego porno, po prostu jednoznaczna fizyczność.
@ausir
„Niby dlaczego? Incelstwo to *jest* konkretna mizoginiczna ideologia, a nie po prostu brak szczęścia do partnerek/partnerów”
Właśnie. O ile dobrze rozumiem, w redpillowym lore nie chodzi o stały związek z „byle kim” (czytaj: ze zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa – bo takie dostają z reguły chamskie komentarze w internetach i 2/10 w Skali Mirka z Wykopu), tylko o marzenia o zaliczaniu napompowanych silikonem gwiazd porno, jak to robi ich idol Trump. Tu oczekiwania są wyśrubowane przez rynek.
Ostatnio trafiłem (zdaje się w weekendowej „Wyborczej”) na artykuł o tym, jaki oburz wśród gamerów wywoływało kreowanie „niewystarczająco seksownych” bohaterek w grach komputerowych (ta za gruba, ta za brzydka). Nie słyszałem o tych inbach bo nie śledzę tematu, ale dla mnie było to jedno wielkie WTF i powrót do najntisów, bo akurat pamiętam podobne klimaty z uogólnionego „Gamblera” sprzed 30 lat – no ale myślałem, że to już przeszłość.
W ogóle jeśli kogoś interesuje eksploracja szamba manosfery, to polecam zapoznać się z podkastem „Samiec Beta” (podkast, jak twierdzą autorzy, kierowany jest do mężczyzn „aspirujących do miana samców alfa”). Tam były odcinki m.in. o Jordanie Petersonie czy o Andrew Tate.
@Galahi Simtam
@Analityk finansowy itp.
„Tylko co to ma do rzeczy [wątek matematyka] w kontekście tutaj dyskusji?”
Pojawił się jako poboczna ekskursja a gospodarz był tak miły, że nie wyciął a nawet dorzucił trochę wiedzy do moich zasobów.
@monday.night.fever
” 2/10 w Skali Mirka”
wynika głównie z tego, że na relację z taką dziewczyną Mirek nie ma szans. Sam „zna swoje miejsce” to i chce by inni je znali. Prościej jest frustrować się, że seksbomby prowadzają się z seksbomberami, niż ogarnąć co jest nie tak ze mną i/lub moim podejściem.
A nieprzeseksualizowane kobiety w grach to jest po prostu woke i szturm na ostatni bastion w którym mogą się schować przed złym światem. Ciekaw jestem, jakie historie z przeszłości masz na myśli. Chyba oprócz seksownej Lary nie było szerzej znanej bohaterki?
@monday.night.fever
„Ostatnio trafiłem (zdaje się w weekendowej „Wyborczej”) na artykuł o tym, jaki oburz wśród gamerów wywoływało kreowanie „niewystarczająco seksownych” bohaterek w grach komputerowych (ta za gruba, ta za brzydka). Nie słyszałem o tych inbach bo nie śledzę tematu, ale dla mnie było to jedno wielkie WTF i powrót do najntisów, bo akurat pamiętam podobne klimaty z uogólnionego „Gamblera” sprzed 30 lat – no ale myślałem, że to już przeszłość.”
A ić pan. To jest temat powrcający regularnym rzygiem jak uporczywa infekcja C. difficile.
Kiedyś (Secret Service, Gambler itd) to jeszcze był, no nie wiem, stan pierwotny, niezmonetyzowany dalej niż mimochodem w tej w sumie niszowej jednej czy drugiej gazecie. Potem zaczęły przychodzić – falami – nagonki tego typu, już zmonetyzowane i wykorzystywane politycznie. 10 lat temu gamergate, teraz z kolei to idzie po transfobii. Transwestygacje nowego modelu Lary Croft (KTURA MA MENSKI PODBRÓDEK) albo zesryw o Ciri z trailera Wiedźmina 3. Jedyna rada na tego raka to oczywiście cenzura, tzn. jedyne bąbelki (kanały na dicordzie, suby na reddicie) na jakich się da normalnie pogadać, a nie ciągle brodzić w ścieku, po prostu bezlitośnie i momentalnie za to banują (dlatego w ogóle jeszcze możemy mieć czasem miłe rzeczy jak Warframe albo Lancer).
Na marginesie – właśnie czytam reportaże Jeleny Kostiuczenko i mam wrażenie, że urzeczywistnieniem redpillowych mokrych snów manosfery jest Rosja. Tam mamy cały pakiet: maczyzm, przemoc („bo zupa była za słona”), uprzedmiotowienie kobiet, *de facto* przyzwolenie na gwałty („bo mini było za krótkie”), kobiety inwestujące w operacje plastyczne w celu złowienia „samca alfa”, orgie w basenach, walka z LGBT, żona która polewa wódkę i nie odzywa się nie pytana, a to wszystko podlane konserwatywnym sosem wartości, że u nas to panie ostoja normalności i bastion prawdziwej cywilizacji, nie to co u zdeprawowanych europederastów na zgniłym zachodzie. Założę się, że farmy trolli z Rosji dokładają do tego pieca, podobnie jak to było przy pompowaniu ruchów antyszczepionkowych.
@grendel
„Może wyciągam zbyt optymistyczne wnioski, ale myślę, że mimo wszystko dosyć daleką drogę przeszliśmy od wczesnych najntisów (i pewnie ejtisów tym bardziej)”
najlepiej to widać w tym, jak Haidt narzeka na chłopaków oglądających porno zamiast iść podrywać dziewczyny na potańcówce (w jakim celu, to już „pomiędzy wierszami”).
W serialu jednym (spoiler) wątków jest, że cała klasa zobaczyła nagie piersi dziewczyny; za moich czasów do tego nie trzeba było internetu, bo mieliśmy wspólną szatnię
@❡
„Zawody gorzej płatne stają się sfeminizowane.”
Zacznijmy od tego, że kobiety przechodzą na emeryturę wcześniej a więc, jak mi się wydaje, mają mniejsze emerytury w stosunku do mężczyzn z podobnych roczników. Właściwie… nie rozumiem dlaczego tak jest. Przecież statystycznie żyją one dłużej niż mężczyźni. Możliwe, że prawodawca bierze pod uwagę założenie, że panie przeznaczają więcej czasu i energii na prace domowe. A może to banalny, powszechny przykład nierównego traktowania płci.
Czy zawody gorzej płatne są bardziej sfeminizowane w Polsce? Tutaj potrzebny jest jakiś link do sensownych, aktualnych dużych badań. Nie czuję się na siłach aby znaleźć coś takiego (weryfikacja! weryfikacja!) przy użyciu googla.
Jeśli faktycznie panie są poszkodowane, to co można zrobić? Ciekawe, co by się stało, gdyby pracodawcy byli zobowiązani do ujawnienia siatki płac pracownikom? Czy podwyżki byłyby częstsze niż obniżki?
P.S
OIDP kilkanaście lat temu czytałem wzmiankę, że na podobnych stanowiskach kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, co nie zgadza się z moimi „lokalnymi” doświadczeniami zawodowymi.
@ MRW
Szkoła moich dzieci wpycha Haidta drzwiami i oknami. Są pogadanki o książce, są wykłady dla rodziców, są spotkania. Wszyscy są oburzeni i wszyscy się zgadzają, (w każdym razie z tych, którzy na grupach rodzicielskich zabierają głos), o kompetencje Haidta nikt nie pyta. Wprowadzono zakaz komórek przez cały dzień, który ma być surowo egzekwowany. Jak to się ma do tego, że starsze dzieci mają cały dzień szkolny dostęp do prywatnych laptopów z internetem, nie zostało wyjaśnione. Szkoła słabo radzi sobie z prawdziwymi przypadkami bullingu, ofiary przenoszą się gdzie indziej. Podobne historie fascynacji Haidtem słyszałam z różnych szkół w USA i Europie Zachodniej.
> ofiary przenoszą się gdzie indziej.
Haidt, od tego trzeba zacząć, sam zrobił gównoburzę w szkole swojego syna, że miała plan przyjmować latynosów.
“If this proposal is enacted, we are going to increase the racism and prejudice of our kids in the specialized high schools,” he said. “Put yourself in the place of black and Hispanic kids who are there because of accounting methods.”
@WO
@Aleksander Minkowski
Mam nadzieję, że gospodarz nie wytnie, mimo, że to wątek poboczny.
Ten autor ma specjalne miejsce w mojej pamięci. W książce dla młodzieży „Gruby” opisuje historię chłopca, który po II WŚ wraca z ZSRR, z Syberii. Jest wychudzony więc zajada kompulsywnie i mocno przybiera na wadze.
Mam wydanie z 1987 roku (pierwsze jest z około 1966 roku). Jestem zdziwiony, że cenzura to puściła. O zsyłkach na Sybir z powodu zajęcia przez ZSRR części II RP mówiło się wtedy raczej pokątnie. Tutaj bez ogródek jest mowa o głodzie i biedzie Polaków wysłanych na wschód imperium, chociaż nie pada słowo deportacja.
Poniżej link do streszczenia, ale to dla niecierpliwych. Czytałem tę książkę dopiero jako dorosły i jest poruszająca. Na youtube dostępny jest serial na podstawie książki.
link to zacofany-w-lekturze.pl
@ unikod
To jest ciekawy wątek z polskiej perspektywy, bo normą w USA jest ścisła rejonizacja szkół. Szkoły z egzaminami wstępnymi są wyjątkiem. Nawet różne ścieżki gifted/talented w ramach tych samych szkół były raczej ograniczane niż wzmacniane. Przeważnie dopiero AP różnicują intelektualnie. Wyobrażam sobie, że gdyby ktoś zaproponował, żeby do Staszica przyjmować uczniów wg innych kryteriów niż testów, oburzenie i niezrozumienie byłoby jeszcze większe.
@monday.night.fever
„(…)mam wrażenie, że urzeczywistnieniem redpillowych mokrych snów manosfery jest Rosja. Tam mamy cały pakiet: maczyzm, przemoc („bo zupa była za słona”)(…)”
A czego oczekiwać po kraju, którego wódz najpewniej bijał swoją pierwszą żonę?
Źródło:
link to wiadomosci.onet.pl
Tymczasem Polityka czerpie garściami z wpisów Gospodarza:
link to polityka.pl
@Polityka i WO
Takie wykorzystanie czyjegoś tekstu przez kolegę redakcyjnego wydaje się mało eleganckie. Ale przypomniało mi, że nie czytałem ostaniego felietonu gospodarza w Polityce. A tam immunologia! Jakże poprawna. Można tylko uzupełnić, że główny kłopot z DC polega na tym, że ex vivo generujemy komórki dendrytycznopodobne, które słabo działają. Czas ma w tym wszystkim niewielkie znaczenie o tyle, że DC żyją kilka dni, a nowotwór, wyjąwszy niektóre białaczki, potrzebuje minimum miesięcy, żeby zabić.
Dwie ciekawostki. Ralph Steiman, który odkryl komórki dendrytyczne (kiedy ogłosił swoją teorię mało kto wierzyl, że to osobny rodzaj komórek, inny od znanych wówczas makrofagów) był jednym z pierwszych, który wykorzystał je do terapii przeciwnowotworej. Na samy sobie. Zadziałało o tyle, że dożył przyznanie Nagrody Nobla, choć już nie ogłoszenia decyzji.
Kiedy Katalin Karikó zaproponowała, żeby mRNA wykorzystać w szczepionkach, wydawało się to pomysłem karkołomnym (i to już pamiętam szanowny fielorybie). Z triady kandydatów na szczepionkę – DNA, mRNA i białko – mRNA jest pozornie najgorzszym wyborem. Nie dość, że jest najmniej stabilne, to jeszcze układ odpornościowy ma szereg narzędzi do rozpoznawania „obcego” RNA (wirusy, choćby COVID-19). Nauczenie się jak zabezpieczyć mRNA przed zniszczeniem i wykorzystaćw szczepionkach zajęło dwie dekady.
Karikó przyniosło to Nagrodę Nobla; Uğur Şahinowi i Özlem Türeci, którzy razem z Karikó załżyli BioNTech, wielki sukces naukowy i komercyjny; a nam błyskawiczną szczepionkę na COVID-19. Warto dodać, że Karikó po drodze straciła posadę na uniwersytecie a pani Türeci po otrzymianu serii pogróżek od antyszczepionkowyh oszołomów w miejscach publicznych pojawia się z ochroniarzem.
@Minkowski
„Gruby” jest wyjątkowy, a republika Komi absolutnie nieprzypadkowa, bo Minkowski właśnie jako dziecko był właśnie tam wraz z rodzicami właśnie na zesłaniu.
Aczkolwiek wątek Syberii tu i ówdzie się pojawiał, np. już wcześniej gdzieś u Minkowskiego, no i w „Czterej pancerni i pies”. Nie pamiętam, ile o tym jest w książce (czytałem jako 13 latek), ale w serialu – dużo mniej papierowym i, by tak rzec, mniej poprawnym politycznie – cały pierwszy odcinek Janek spędza na Syberii, gdzie: szuka ojca (dobrze, że nie w lesie pod Katyniem), poznaje Grigorija, ma maleńkiego Szariczka, znajduje na strzępku gazety, że formuje się wojsko Berlinga.
A jak już jesteśmy przy Minkowskim, to wyżej było o „Szaleństwie Majki Skowron”, które w postaci książkowej było dla mnie wielkim rozczarowaniem w porównaniu z serialem. Bo serial stał mocno na ujęciach mazurskich krajobrazów, na świetnej muzyce, a w powieści było głównie gadanie (ciekawe: motyw szalonej ucieczki z domu miał uzasadnienie i kulisy jak z serialu „Dyrektorzy”). A czy momenty były? Scena miłosna między dwojgiem bohaterów polegała na delikatnym pocałunku (ważne: zainicjowanym przez dziewczynę) i w ogóle panowała romantyczna bojaźń i drżenie. Znamienne: to Ariel był skrajnym platonikiem, dziewiczym nieśmiałkiem, przewrażliwcem, a w tym wszystkim – przeciwieństwem incela.
@Minkowski again
Sorry za podwójny post o tym samym, ale to musi być dodane, a właśnie doczytałem.
Albowiem: „W latach 1991–1998 redaktor naczelny tygodnika „Skandale”, później „Nowe Skandale” i „Bez Pardonu”. Minkowski jak Nienacki! Albo times they are a-changin’.
@fieloryb
„Czy zawody gorzej płatne są bardziej sfeminizowane w Polsce? Tutaj potrzebny jest jakiś link do sensownych, aktualnych dużych badań. Nie czuję się na siłach aby znaleźć coś takiego (weryfikacja! weryfikacja!) przy użyciu googla.”
Są bardziej sfeminizowane wszędzie, co więcej badania pokazują, że to proces zależny – tzn. w miarę feminizacji zawód robi się mniej prestiżowy i gorzej płatny, w miarę maskulinizacji bardziej prestiżowy i lepiej płatny. Do tego właśnie trafiłem na dane, że 1/3 wariancji w feminizacji/maskulinizacji zawodów bierze się z mężczyzn aktywnie odchodzących z zawodów robiących się bardziej sfeminizowanymi.
Jeśli natomiast chodzi o ogólny GPG w PL, to jak najbardziej jest i to znaczący, co jednak jest widoczne szczególnie dobrze gdy patrzymy na skorygowaną lukę płacową (czyli porównanie par z podobną historią zawodową, wykształceniem i kompetencjami), w nieskorygowanej jest częściowo ukryty przez duży procent zatrudnienia w administracji państwowej, która jest relatywnie egalitarna płacowo faktycznie, głownie ze względu na dość obiektywne i jawne kryteria awansu.
@m.n.f.
„Na marginesie – właśnie czytam reportaże Jeleny Kostiuczenko i mam wrażenie, że urzeczywistnieniem redpillowych mokrych snów manosfery jest Rosja. Tam mamy cały pakiet: ”
Dodałbym po prostu dysproporcjonalnie wiele kobiet (nawet jeszcze przed wojną, kwestia wysokiej śmiertelności mężczyzn), więc dodatkowo wpisuje się to w incelski model.
„Właśnie. O ile dobrze rozumiem, w redpillowym lore nie chodzi o stały związek z „byle kim””
Jak najbardziej chodzi tu tak naprawdę o performatywną męskość dalej i respekt ze strony innych mężczyzn.
M.in. dlatego absolutnie możliwy jest casus incela będącego w związku – bo chodzi o mentalność, nie o realną sytuację.
@irid
„To są chłopcy autystyczni, którym taniec, sześciopak, ani zbiór dowcipów nie pomoże. Porady redpilla są dla nich tak samo pomocne, jak nasze rozważania.”
Jako autystyczny mężczyzna – absolutny bullshit lecący na stereotypach autyzmu. Autyzm czyni opanowanie kompetencji społecznych trudniejszym, ale nie niemożliwym, a w niektórych przypadkach może być wręcz sporą pomocą. Akurat autystyk ze specjalnym zainteresowaniem: tańcem, nawet niezbyt wyględny, będzie wyrywał, aż się będzie za nim kurzyło i to nawet nie próbując, po prostu przez fakt częstego bycia tym jedynym gościem w 10-12 osobowej grupie kobiet na kursie.
@wo
„„„Incel” ma dwa znaczenia, pierwotne (osoba, która nie uprawia seksu, mimo że by chciała)”
Nigdy nie było „pierwotnego”. Pierwotnie wystarczyłby „prawiczek” / „virgin”.”
No nie, to pada choćby dlatego, że możesz mieć doświadczenie seksualne i dalej być incelem. Natomiast przede wszystkim nie próbujmy zakrzykiwać historii, ten termin miał swoje bardzo niszowe znaczenie pierwotne, zanim został zawłaszczony przez prawicę, był sformułowany w 1997 przez biseksualną kobietę opisującą stan w którym funkcjonowała w danym momencie i budującą proto-społeczność osób mających podobne doświadczenia. Twierdzenie, że „nigdy nie było pierwotnego znaczenia” jest po prostu nieuprawnione.
W końcu obejrzałem i serial zrobił na mnie duże wrażenie. Nie wiem czy faktycznie nie było cięć, bo kamera unosi się na dronie na przykład, ale to nie ma znaczenia, bo chodzi o efekt artystyczny i jakiś rodzaj immersji, który mimo momentami denerwujących zbliżeń i przejazdów kamery wciąga w środek opowiadanej historii.
Faktycznie trzeci odcinek jest najsłabszy. Wygląda to bardziej na wyrafinowane przesłuchanie przy użyciu psychologicznych sztuczek niż na rozmowę z psychologiem który ma cenić stopień rozumienia i świadomości u bohatera. Z drugiej strony miło się ogląda świetnie napisane i zagrane dialogi. Tego mi często brakuje w skądinąd świetnych produkcjach.
Co do ogólnego przesłania to mam trochę mieszane odczucia. Nie słyszałem żeby ktoś jakoś specjalnie bił na alarm z powodu wzrostu agresji i przemocy wśród młodzieży i dzieci związanej z korzystaniem z social mediów. Za to statystyki samobójstw, depresji, stanów lękowych, autoagresji wśród dzieciaków, a w szczególności dziewczynek wystrzeliły do góry globalnie. Nie wiem czy komuś udało się czarno na białym wykazać związek przyczynowo skutkowy, ale korelacja aż kłuje w oczy i mechanizmy są w miarę dobrze opisane.
Gdyby jednak to był film o tragedii nastolatka z depresją i jego rodziny, która niczego nie rozumie nie byłoby fajnego oglądania ekscytującej kryminalnej historii tylko męczenie buły.
@bantus
„Nie wiem czy komuś udało się czarno na białym wykazać związek przyczynowo skutkowy, ale korelacja aż kłuje w oczy i mechanizmy są w miarę dobrze opisane.”
I są przy tym po prostu nieprawdziwe, mamy do czynienia z klasyczną paniką moralną. Jest sporo niskojakościowych badań sugerujących powiązanie, ale jak tylko poprawia się metodologia (np. sprawdzamy nie tylko współwystępowanie, ale kolejność wystąpienia), to efekt zanika (a w niektórych wypadkach robi się wręcz pozytywny). Generalnie wszystko wskazuje na to, że nie tyle „ludzie uzależniają się od SM i potem wpadają w depresję” tylko „ludzie czujący się źle próbują autoterapii m.in. przy użyciu social mediów” (co nie jest optymalne, ale lepsze niż użycie do tego alko, co było standardem w poprzednich pokoleniach). Tutaj dobre omówienie (na pierwszy rzut oka może nie wyglądać, ale to fulltext, trzeba tylko przewinąć): link to jmir.org
Wracając do Minkowskiego: na wywózkę Polaków na Sybir w 1939/40 nie było nigdy bana w PRLowskiej popkulturze no bo przecież z tych właśnie ludzi wzięła się wielbiona armia Berlinga. Narracja była taka że to wina sanacji że ten biedny sawiecki sajuz po prostu musiał wywieźć polaków na sybir, dla ich własnego dobra, by ochłonęli i zrozumieli że właściwa władza to ta ludowa. Zrozumieli to wrócili. Oczywiście był totalny ban na wspominanie o Katyniu (co nie zmieniało faktu że każdy i tak wiedział). Natomiast nie było szans by cenzura puściła choćby słowo o drugiej wielkiej wywózce, tej AKowców z 1944-45.
A „Skandale” były zajebiste, moja ulubiona lektura w 90-sach. Takie lepsze „Nie”, bez Urbana i zajoba antyklerykalnego.
No ale „zajob antyklerykalny” to przecież najlepsza i 100% moralnie słuszna część „NIE”, zwłaszcza za życia JP2 kiedy wszystkie mainstreamowe media były na klęczkach jeszcze znacznie bardziej niż teraz i odmawiały pisania choćby o kryciu pedofili przez KK.
@embercadero
„A „Skandale” były zajebiste, moja ulubiona lektura w 90-sach. Takie lepsze „Nie”, bez Urbana”
Szczególnie dla kogoś, kto ogladał TVP 10 lat wcześniej i zbyt dobrze zapamiętał Urbana, by cokolwiek (jakikolwiek antyklerykalizm, antybalceryzm) było w stanie zmyć jego twarz i słowa z ekranu ametysta 102.
Natomiast przegladając „Skandale” nie miałem pojecia, że naczelnym jest Minkowski. W sumie – pasuje, bo Majka Skowron to naprawdę była lektura dla purytan, autor musiał się po latach przehiperwentylować.
@embercadero
„A „Skandale” były zajebiste, moja ulubiona lektura w 90-sach. Takie lepsze „Nie”, bez Urbana i zajoba antyklerykalnego.”
Ale umówmy się -to nie była do końca gazeta. Zdarzało im OIDP być na bakier ze sprawdzaniem faktów.
@fieloryb
„Zdarzało im OIDP być na bakier ze sprawdzaniem faktów.”
Bo to była lektura na poranną prasówkę dla Facetów w Czerni.
@embercadero
„Wracając do Minkowskiego: na wywózkę Polaków na Sybir w 1939/40 nie było nigdy bana w PRLowskiej popkulturze”
Dopiero po ’89 można było legalnie założyć związek Sybiraków. I było zdziwienie lokalnie „o, ten/ta był/była i nic nie mówił/a”. Ludzie uprawiali autocenzurę swoich życiorysów. U Minkowskiego dziwić mogło, że do wyrębu lasu skierowano inżyniera. Opisany był głód zesłańcòw. Nie ma w tej książce negatywnej oceny (bo być nie mogło), ale mogła ona dać do myślenia.
@WO
„Przecież go nie widzimy. Typowe zdjęcie bojsbendu przedstawia chłopców w kompletnym ubraniu”
– Szybki gugiel za „korean boyband” daje zdjęcia w np. koszulkach bez rękawów. Dłuższy daje i opcję bez koszulki oraz „artykuły” typu „7 Male K-Pop Idols We Would Love To Go To The Beach With”. A to bez zaglądania na społecznościówki.
A „typowe zdjęcie” w sumie nie mówi nic, bo trzeba by sprawdzić, czego szukają konsumentki koreańskiej muzyki.
„Kto chce z nimi rywalizować, powinien PRZEDE WSZYSTKIM iść na kurs tańca i emisji głosu.”
– Też. Ale i wiedzieć, jakie ubrania się nosi (i je kupić!), i chodzić do fyzjera i jeszcze itp itd. Plus ewentualnie operacja plastyczna albo kilka. To już finansowo jest poza zasięgiem ogromnego grona.
Nigdy nie było całkiem tak tak, że „żeby być atrakcyjnym dla płci przeciwnej na tle takich chłopców (…) wystarczy po prostu zachowywać się normalnie (i myć dupę).”.
A ostatnio poprzeczkę podniosły społecznościówki dla obydwu płci. Chłopaki mają wypadać dobrze (akceptowalnie?) na tle np. starannie wyselekcjonowanych i dopracowanych produktów przemysłu rozrywkowego. Podobnie dziewczęta, ale tę prawdę jakoś łatwiej przełknąć (dlaczego tak właściwie?).
@irid
„Kobiety też ludzie. Mają poczucie estetyki i oceniają pod tym względem męskie ciała (…)”
– Dzięki. Jak z tą prostą oczywistością się idzie do lewicowców, to się słyszy „incelstwo!”. Zresztą podobnie jak się wspomni, że ludzie to jednak ssaki stadne i mają odpowiednie zachowania (co z kolei jest redukowane do „z tą alfą to bzdura była!” czy innych Tate-ów).
@Adam Miziołek
„A trener, z wyglądu typowy wąsaty wujas, wykazywał się wobec nich dużym wyczuciem.”
– W podobnych sportach to rzut monetą: albo trafiasz na trenera jak opisałeś, który zaczynał podobnie jak te chłopaczki i teraz pomaga innym, albo typa, który nadal dowartościowuje się gnojąc innych.
Zresztą, wtedy żeby mieć papier trenera (wówczas obowiązkowy) trzeba było wiedzieć i umieć naprawdę dużo. Przed „urynkowieniem” ścieżka edukacji trwała dłużej niż dla szkolnego nauczyciela i większość tych gnojących poprzestawała na zostaniu wuefistą.
(Oczywiście teraz wśród „kołczów” po dwudniowym kursie instruktorskim będzie gorzej.)
@ Artur Król
Jako autystyczna kobieta mam inne obserwacje dotyczące części autystycznych mężczyzn. Specjalnym zainteresowaniem jakoś bardzo rzadko jest taniec, jazda konna (bardzo dziewczęcy sport), czy psychologia (często bardzo pomocna w zrozumieniu siebie), a częściej gry komputerowe, historia starożytnego Rzymu, czy militaria. Raczej nie jest to przesadnym plusem towarzyskim. A trudności w budowaniu relacji są bardzo namacalne (szczególnie z neurotypowymi dziewczynami), nie rozumiane przez tych nastolatków, a potem mężczyzn. Zresztą duża cześć autystycznych kobiet również ma trudności z budowaniem bliskich relacji z neurotypowymi kobietami. Manosfera daje chłopcom prostą odpowiedź, co jest nie tak i że to nie oni, tylko kobiety. To nie chodzi też do końca o takie zwykłe obycie towarzyskie, którego można dość łatwo większość ludzi nauczyć, lecz głębsze rozumienie czym jest relacja, po co jest, na jakich zasadach działa. Moje wrażenie jest takie, że wielu autystów (płci dowolnej), musi sobie to solidnie przerobić intelektualnie i bardzo ważne żeby pożywką do tego nie był redpill. (Wiem, że są na ten temat badania, które raczej pokazują duże trudności autystycznych mężczyzn z zakładaniem związków romantycznych, ale one najczęściej biorą pod uwagę osoby o różnym stopniu samodzielności, więc ja się tylko odwołuję do własnych obserwacji). W społecznościach manosfery nadreprezentacja autystów (i osób tak się samoidentyfikujących), wydaje się widoczna, nie wiem czy są badania na ten temat.
@Artur Król
„Akurat autystyk ze specjalnym zainteresowaniem: tańcem, nawet niezbyt wyględny, będzie wyrywał, aż się będzie za nim kurzyło i to nawet nie próbując, po prostu przez fakt częstego bycia tym jedynym gościem w 10-12 osobowej grupie kobiet na kursie.”
Chodzimy z narzeczoną na kurs salsy, i koleś który go prowadzi powiedział nam, że jest mocno na spektrum autystycznym, więc kompetencji które są potrzebne do tańca towarzyskiego i szkolenia w nim innych osób nauczył się starając się dużo bardziej niż „normalna” osoba. I nie żałuje.
@bardzozly
” Ale i wiedzieć, jakie ubrania się nosi (i je kupić!), i chodzić do fyzjera i jeszcze itp itd.”
Taniec ważniejszy, a można prawie za darmo. „Podniesienie poprzeczki” oznacza, że trzeba odróżniać rumbę od merenge, ale nadal za pół darmo (albo w ogóle za darmo, bo da się wkręcić na bezpłatne zajęcia). KONIEC DYSKUSJI.
” Zresztą podobnie jak się wspomni, że ludzie to jednak ssaki stadne i mają odpowiednie zachowania (co z kolei jest redukowane do „z tą alfą to bzdura była!” czy innych Tate-ów).”
Odpowiednie zachowania ssaków stadnych polegają – JAK JUŻ PISAŁEM (A JA NIE LUBIĘ SIĘ POWTARZAĆ) – na budowaniu sojuszy. Nie na byciu dupkiem z fantazji o greckich literkach, tylko na pokazywanie stadu, że jesteś dla niego użyteczny. Dlatego poza kursem tańca doradzam wysyłanie sygnałów, że masz wielkoduszny, szlachetny, opiekuńczy charakter. Zapytaj jej czy możesz jej w czymś pomóc, a nie czy ją podnieca twoja wyrzeźbiona klata. KONIEC DYSKUSJI. Robi pan wrażenie manosferycznego trolla-męczybuły, jak pan Froz. Proszę się uciszyć, by nie być uciszanym.
@kot
„Takie wykorzystanie czyjegoś tekstu przez kolegę redakcyjnego wydaje się mało eleganckie.”
DLACZEGO? W publicystyce jak w nauce, cytowanie dodaje punktacji (choć w publicystyce metaforycznie, bo nikt tego nie liczy). Poza tym uprzejmie zapytał, a ja nie widziałem przeciwskazań.
” A tam immunologia! Jakże poprawna.”
DZIĘKUJĘ! Doceniam, bo fachowców zwykle wkurzają uproszczenia (np. wszystkie limfocyty wrzuciłem do jednego worka, poza tym piszę ogólnie o RNA, a przecież w tych szczepionkach eksperymentuje się z wieloma odmianami, z riserczu szczególnie zafrapowało mnie koliste – ale przyznam bez bicia, że po prostu za samą kolistość).
” Czas ma w tym wszystkim niewielkie znaczenie o tyle, że DC żyją kilka dni, a nowotwór, wyjąwszy niektóre białaczki, potrzebuje minimum miesięcy, żeby zabić.”
Gdzieś przeczytałem, że szczepionka DC na raka prostaty przeciętnie wydłuża życie o parę miesięcy (a że patenty, to kosztem milionów). Chciałem podkreślić kwestię czasu, ale żeby nie było zbyt dołujące jak na felieton.
@ergonauta
„W sumie – pasuje, bo Majka Skowron to naprawdę była lektura dla purytan, autor musiał się po latach przehiperwentylować.”
Nie musiał. JAK JUŻ PISAŁEM, równolegle pisał powieści dla dorosłych czytelników. Niepornograficzne, ale i niepurytańskie.
@Irid
„mam inne obserwacje dotyczące części autystycznych mężczyzn. Specjalnym zainteresowaniem jakoś bardzo rzadko jest taniec, jazda konna (bardzo dziewczęcy sport), czy psychologia (często bardzo pomocna w zrozumieniu siebie), a częściej gry komputerowe, historia starożytnego Rzymu, czy militaria.”
No tylko, to są też generalizacje. Jak akurat siedzę w modelarstwie trochę i fora są zaskakująco mało toksyczne. Wydawałoby się, że to taka typowa manosfera. Natomiast jest raczej „kolego ten chipping jest słaby, niepotrzebnie nałożyłeś tyle lakieru, poza tym fajnie, próbuj dalej”. Tak samo jak się trafi kobieta, to reakcje super, zajebiście, że nie tylko faceci. Są narzekania nawet, że córka się nie zainteresowała, a chciałby jej pokazać jakie to fajne jest składanie Mitsubishi Zero z pakietem waloryzacyjnym 😉
@KONIEC DYSKUSJI
„Zgadzam się w 100%. Może pozostawmy nastoletnim dziewczynom decyzję w sprawie tego, co im się podoba generalnie u chłopców, w koreańskich boysbandach oraz u chłopców w koreańskich boysbandach. Nie musimy tego mansplainować.”
Generalnie podobają im się różne rzeczy. Nieprzypadkowo w boysbandach, są różne chłopaki, o różnych typach urody i lore. Jest uroczy łobuz, ten spokojny i uprzejmy itp. itd. Problemem manosfery jest, w dużej mierze to, że im się wydaje, że istnieje jeden typ kolesia, który się kobietom podoba. Sam w wieku licealnym miałem fazę na siłownię i się mocno dopakowałem. Nie, żeby się podobać kobietom tylko budzić szacunek. Pakowałem z bratem i kumplem na strychu hehe No i przeżyłem zawód, kiedy jedna koleżanka, którą lubiłem powiedziała, że wyglądam jak debil i dresiarz.
@hatefire
Wiadomo, nie można generalizować. Ale. Akurat modelarstwo wydaje mi się stosunkowo nieszkodliwym hobby – możliwe że przyciąga osoby na spektrum (albo nie tyle przyciąga co takie osoby świetnie się odnajdują w tym hobby), ale moje anecdaty wskazują, że raczej jest mało toksyczne. Oczywiście wszystko zależy na kogo się trafi i – to chyba ważne – co dokładnie jest modelowane. Moje doświadczenia z malowaniem laleczek są trochę szersze niż z modelami samolotów i pokazują, że generalnie hobby jest fajne i wspierające (swoją drogą – sporo w nim osób trans), chyba że ktoś zaczyna mieszać w to ideologię. Np. jest pewna agresywna grupka „fanów” dążąca do zawłaszczenia sobie pewnego lore pewnej gry, że aż firma która rozwija lore I sprzedaje figurki musiała wydać stosowne oświadczenie. To trochę jak np z zainteresowaniem historią – jest sporo poczciwych ludzi, ale najwięcej problemów sprawiają zwykle ci dla których zainteresowanie historią sprowadza się do Panzerkampfwagen VI albo ZZ-DIVISION Galicjen.
(Mam nadzieję, że nie był to zbytni off topic)
„(Mam nadzieję, że nie był to zbytni off topic)”
Oldskulowo wyznaję westernowy model social mediów. Każde forum jest jako ten saloon na dzikim zachodzie. Ogólnie jest spokojnie, dopóki nagle ktoś komuś nie da w ryja i wybucha bijatyka każdego z każdym. Dlatego widzę siebie jako barmana, który wtedy wyciąga winchestera spod lady.
Oczywiście to ma sens tylko tam gdzie występują prawdziwi ludzie, większość social mediów podlega Dead Internet Theory, tam nawet nie ma sensu strzelać do zombiaków, po prostu należy ich trzymać poza zaminowanym ogrodzeniem (= mój profil na fejsie).
@Grendel
„Moje doświadczenia z malowaniem laleczek”
Co masz dokładnie na myśli? Ja siedzę, w takiej typowo „januszowej” technice. Sklejam modele rzeczy, które służyły do jeżdżenia, pływania, latania i czasem strzelania. Wiem, że niektórzy bawią się uniwersum Warhammer (swoją droga podciąłbym sobie żyły nożem do masła jakbym miał malować te figurki). Natomiast czym są te laleczki?
„Natomiast czym są te laleczki?”
To już JEST zbyt daleki offtopic. Guys, get a room.
#hatefire
Sorry za konfuzję – miałem właśnie na myśli figurki. Te „laleczki” to trochę taki insiderski żart, coś jak „chińskie bajki” (czyli japońskie anime – z takiego pogardliwego albo po prostu ignoranckiego określenia, osoby z wewnątrz zrobiły sobie samookreślenie).
„„W sumie – pasuje, bo Majka Skowron to naprawdę była lektura dla purytan, autor musiał się po latach przehiperwentylować.”
Nie musiał. JAK JUŻ PISAŁEM, równolegle pisał powieści dla dorosłych czytelników. Niepornograficzne, ale i niepurytańskie.”
O ile mnie pamięć nie myli Minkowski był autorem kilku odcinków 07. A już na pewno licznych „milicyjnych kryminałów”. Także nie tylko dla młodzieży pisał.
A Skandale to był taki Aszdziennik z epoki przedinternetowej. Fakty naprawdę nie miały tam znaczenia, co najmniej połowa tekstów była z du… znaczy wymyślona. Na tym polegał cały fun.
@fieloryb
„Dopiero po ’89 można było legalnie założyć związek Sybiraków”
Zupełnie tak samo jak związek hodowców złotych rybek. Kolega widać młodszy więc przypomnę: w PRLu nie wolno się było oficjalnie zrzeszać i zakładać prywatncyh organizacji. Nie tylko politycznych. Nie sądzę byś znalazł wiele takich organizacji ktore mają rodowód starszy niż II połowa 80s (bo to poluzowano jeszcze w ostatnich latach PRLu, przed 89). No chyba że były to przedwojenne stowarzyszenia, w PRLu upaństwowione (jak związki sportowe choćby)
embercadero
Polski Związek Filatelistów 1950 a od 1955 należał do międzynarodowej federacji
Parę nieideologicznych i niegroźnych by się znalazło, ale pewnie palców wystarczy
@embercadero
„Minkowski był autorem kilku odcinków 07.”
Pierwszego. O legendarnym – i znamiennym dla naszych rozważań – tytule „Major opóźnia akcję”. 🙂
@wo
„DLACZEGO? W publicystyce jak w nauce, cytowanie dodaje punktacji (choć w publicystyce metaforycznie, bo nikt tego nie liczy). Poza tym uprzejmie zapytał, a ja nie widziałem przeciwskazań.”
Przy tak dużym zapożyczeniu w nauce autor by raczej zaproponował współautorstwo. Ale skoro koledzy z redakcji się umówili między sobą, to wycofuję sprzeciw jako bezzasadny.
„DZIĘKUJĘ! Doceniam, bo fachowców zwykle wkurzają uproszczenia ”
Je jestem tolerancyjny, ja pracuję z lekarzami. A poważnie, z imunologią jest ten problem, że ma bardzo wysoki próg wejścia. Nie da się nie upraszczać, byle sensu nie zgubić.
„Gdzieś przeczytałem, że szczepionka DC na raka prostaty przeciętnie wydłuża życie o parę miesięcy (a że patenty, to kosztem milionów).”
Z perspektywy immunologa, nowotwór to porażka układu odpornościowego. Jakby działał jak powinien, nowotwór by nie powstał. Odrwócić ten stan rzeczy, kiedy nowotór jest już duży (a w terapiach eksperymanetalnych to już jest stage III jak nie IV) te parę miesięcy to spory sukces.
Cena. To nie talko patenty, ale również fakt, że terapie komórkowe są indywidualne, To nie są produkty z półki, ale indywidualnie hodowane i modyfikowane komórki pacjenta. Utrzymanie takiego laboratorium i personelu, który bedzie wiedział co robi, kosztuje majątek, a pula pacjentów jest mała. Terapie CAR-T są nieco tańsze, bo bardziej powszechne, ale to wciąż setki tysięcy.
Podsumowująć, sen pokolenia immunologów, żeby wykorzystać układ odpornościowy w terapii powoli się ziszcza. Jak zaczynałem, nie było na świecie pacjenta, którego by taką terapią wyleczono. Teraz to idzie w tysiące rocznie, lekko licząc. I jeszcze Europa jest w tym mocna, damy sobie radę bez Jankesów.
@terapie genowe
Tak trochę obok tematu, a trochę może nie – co się teraz stanie z danymi genetycznymi milionów klientów po upadłości 23andme?
@23andme
To raczej nie pozostawia wątpliwości.
„In its recently updated privacy policies, the company writes that if it is involved in a bankruptcy, merger, acquisition, reorganization or sale of assets, „your Personal Information may be accessed, sold or transferred as part of that transaction and this Privacy Statement will apply to your Personal Information as transferred to the new entity.””
USA to jest jednak dziki kraj. Kto im na to pozwolił, jaka komisja etyczna się na to zdodziła?
@dane
Oczywiście kupi je Musk, żeby wyselekcjonować pierwszych osadników.
@dziki kraj
Mnie nieustająco szokuje akcja z zabranymi grantami. Jak to jest w ogóle możliwe, nie mają tam umów? Jak można działać w takich warunkach?
Musk robi sobie kopie z lepszych zestawów. Firemka ex-Google opiera się na tym co klient dobrowolnie wyśle. Państwo policyjne natomiast masowo robi wymazy żeby sprawdzić w bazie i nigdy nie kasuje, co było nawet w Sądzie Najwyższym, ale przyklepał.
Z grantami widzimy siłę instytucjonalizmu. Antycypacyjną uległość wszelkich instytucji, które odmawiają działania. Columbia, instytucja starsza niż Stany Zjednoczone, miałaby w sądzie łatwą wygraną, ale woli nie wnosić sprawy link to chronicle.com Wniosły więc związki zawodowe (ale są na słabszej pozycji nie będąc stroną umowy) link to protectdemocracy.org
@ wojtek_rr / unikod
1. Jakie umowy, skoro Republikanie kupili sobie Sąd Najwyższy a są właśnie na dobrej drodze żeby wybić zęby sądom ds. LLC w Delaware (a te dla Teksasu już czekają jakby w Delaware nie przeszło).
@ kot
„USA to jest jednak dziki kraj. Kto im na to pozwolił, jaka komisja etyczna się na to zdodziła?”
Kolega to chyba nowy w tym całym kapitalizmie. Komisje etyczne to są dla frajerów w nauce z pieniędzy publicznych. W startupie nie ma etyki są tylko prawnicy i kolejne coraz bardziej zamulone wersje przepisów wew. firmy.
A sprawa handlu danymi medycznymi była ubita i wyklepana na przełomie 90-00. Po to całość zarejestrowano w Kalifornii, gdzie wszelkie biotechy mają doskonałe narzędzie lobbingu tylko z przyzwyczajenia nazywane uczelnią (Stanford).
2. Nigdy dość powtarzania: elitarne uczelnie w USA to takie ładne śmiesznostki pozostałe z dawnych czasów, żeby fundusze inwestycyjne z ogromniastymi endowment nie płaciły podatków. Wyjątkiem są oczywiście te uczelnie, które nie służą endowmentowi do oszukiwania na podatkach, tylko biznesowi sportowemu i szwindlowaniu lokalnemu.
Columbia-uniwerek to sobie może opowiadać baśnie o instytucji, autonomii itd., ale jak przychodzi co do czego do przychodzi Columbia-fundusz inwestycyjny i mów „Ej, dziekan, ale ty naprawdę chcesz żyć na serio tylko z tej pensji wykładowcy? Tak bez żadnego konsultingu w tych think-tankach u naszych fumfli z biznesu i wojska? Kto ci dziekan tę profesurę zafunduje, no tej? Nie chcesz żeby dzieci miały legacy u nas na uczelni. A przecież dziekan, jakbyś się postarał to mógłbyś po tym męczeniu się na wydziale wylądować u nas w radzie endowmentu, longinesów & golfiarstwa…”.
3. Sędziowie okręgowi też ludzie. Chcą mieć dalej pracę (w firmach, w Sądzie Najwyższym, w akademii). Cykają się ze strachu przed tym jak Musk ich zdoxxuje.
Naprawdę, my to wszystko przerabialiśmy za PiSu, włącznie z nadzieją w siłę instytucji, pokładaniem ufności w mobilizację uliczną, wojsko, presję instytucji zagranicznych i co tam jeszcze było.
Wiadomo, że skala ryzyka inna i konkretne symptomy inne, ale wzorce żałoby, wyparcia i szukania kolejnych mistrzowskich ruchów w szachach z gołębiem te same po stronie PO i po stronie Demsów.
Dokładnie tak jest. Ale głęoka wiara w szerszy instytucjonalizm była propagowana z USA, a teraz zawodzą one wszystkie nawet nie pod naporem, od razu się preemptywnie poddając.
Nauka akurat jest uzależniona i działa tylko dzięki finansowaniu z budżetu. Dla niepoznaki i przez ograniczenia konstytucyjne przykazywanego w formie grantów. Columbia ma ich 5 miliardów rocznie i nawet endowment z funduszu hedgingowego by tego rokrocznie nie był w stanie długo łatać.
Paralele z PiS widać na pozimie odcinania grantów dla samorządów (hrabstw) link to bsky.app
Delaware to trochę inny remit, ale tak wgl spiker kongresu grozi likwidacją sądów federalnych (czyli szczebla obwodowego powyżej stanowych z federalnym).
Na razie atakują z typowo faszystowskiej pozycji słabości, skupiając się na kozłach ofiarnych. Life sciences są pierwsze bo najbardziej uzależnione.
W przypadku Columbii chodzi też o wcześniejszą uległość (Elise Stefanik przesłuchaniem w Kongresie zwolniła poprzednią prezydentkę, importowaną baronessę) oraz krety wewnątrz bo autorem rozwiązań narzucanych Columbii jest jeden z dziekanów Gil Zussman.
(być może akurat w tym przypadku kierunek interakcji był odwrotny, ale oczywiście dynamika splotu interesów ta sama).
@Irid
Ok, Twój dłuższy post ma zupełnie inny wydźwięk, niż pierwotny, który implikował, że autyzm jest dla mężczyzn zawsze ograniczeniem w tym zakresie jako taki. To, że częściej będzie problemem, zgoda, natomiast nie podważa to w mojej ocenie tego, że ten taniec (brr) i inne tego typu rzeczy mogą dać bardzo dużo.
Dodatkowo przy obserwacjach własnych warto wziąć pod uwagę to, że wiele osób będzie się po prostu dobrze maskowało, więc część których postrzegamy jako komunikatywnych nieautystycznych będzie w rzeczywistości głęboko autystyczna.
„A trudności w budowaniu relacji są bardzo namacalne (szczególnie z neurotypowymi dziewczynami)”
Problem podwójnej empatii (nieogarnianie neurotypów przez neuroatypów i neuroatypów przez neurotypów) niewątpliwie istnieje, dlatego jestem bardzo silnym zwolennikiem podejścia „once you go atypical, you won’t go back”, czyli że jak się jest atypową osobą to warto też szukać atypowych przyjaciół i osób partnerskich (i tak to się u większości osób naturalnie dzieje, w wieku 40 lat na kilkadziesiąt bliskich osób może ze trzy są neurotypowe), no ale takich osób też jest całkiem sporo, de facto 15-20% dorosłej populacji.
@ wojtek_rr
„Mnie nieustająco szokuje akcja z zabranymi grantami. Jak to jest w ogóle możliwe, nie mają tam umów? Jak można działać w takich warunkach?”
Mnie szokuje, że randomowi ludzie z łapanki trafiają do obozów koncentracyjnych (ostatnio ten w Salwadorze).
[nie, żeby ekspresowy demontaż nauki mnie nie szokował, bo miesiąc temu mnie szokował, ale jednak spadł niżej na liście]
@redezi
„2. Nigdy dość powtarzania: elitarne uczelnie w USA to takie ładne śmiesznostki pozostałe z dawnych czasów, żeby fundusze inwestycyjne z ogromniastymi endowment nie płaciły podatków.(…)”
Czy to oznacza, że naukowcy z tych uczelni nie tworzą żadnej wartościowej nowej wiedzy odpowiedniej do środków jakie zostały włożone w badania?
Ja się tylko na chwilę odlurkuję w temacie: na KryPolu pojawił się właśnie artykuł Patrycyji Wieczorkiewicz pt. „Dojrzewanie” nie daje łatwych odpowiedzi? Przeciwnie – podsuwa je niemal na tacy” (nie daję linka, bo spamołap itp.). Zdaje się, że pod koniec autorka nawiązuje do Gospodarza i jego niektórych przemyśleń, ale raczej nie w sposób aprobujący.
Zdelurkuję się na chwilę i poruszę ten wątek siłowni w incelosferze. Z moich obserwacji tych rejonów oni sobie dobrze zdają sprawę, że robienie z siebie kulturysty na siłowni to bzdura. W manosferze takimi rzeczami zajmują się głównie ludzie, którzy wpadli w szpony rozmaitych artystów podrywu. Natomiast główna obsesja inceli to ładna morda i wzrost (czyli jednak koreański boysband, ale minus ciuchy). Na drugim miejscu jest tak zwana dynamina, czyli ogarnięcie życiowo-towarzyskie, z gdzieś tam przewijącym się mitycznym manletem-jebaką, który, pomimo niskiego wzrostu, ma udane życie towarzyskie i co tydzień ma inną kobietę. W istnienie którego oczywiście nie wierzą. Obsesja na temat wyglądu jest u nich posunięta do granic absurdu. Zakola (skala Norwooda), wzrost, twarz (fwhr), kości policzkowe, wielkość penisa, szerokość klatki piersiowej, rozstaw oczu (hunter eyes) i milion innych rzeczy – to wszystko dyskwalifikuje z udanego życia randkowego. W książce Wieczorkiewicz był nawet opisany konwencjonalnie atrakcyjny typ, który stosował bonesmashing by poprawić sobie wygląd kości policzkowych.
Czemu mają taką obsesję? Bo randkowanie przeniosło się do internetu, a na tych wszystkich Tinderach, możesz sobie być fajnym, empatycznym facetem, ale co z tego jak nie przejdziesz przez filtr wyglądu.
@redezi
„Naprawdę, my to wszystko przerabialiśmy za PiSu, włącznie z nadzieją w siłę instytucji, pokładaniem ufności w mobilizację uliczną, wojsko, presję instytucji zagranicznych i co tam jeszcze było.
Wiadomo, że skala ryzyka inna i konkretne symptomy inne, ale wzorce żałoby, wyparcia i szukania kolejnych mistrzowskich ruchów w szachach z gołębiem te same po stronie PO i po stronie Demsów.”
Mam wrażenie, że w Polsce była większa chęć i umijętność obrony demokracji niż obecnie w USA. Wybory Deokraci przegrali z kretesem, dwa miliony z hakiem to może nie wygląda na dużo, ale wynki Harris jest o 6 mln głośow słabszy niż Bidena w 2020. Obie izby parlementu też poza zasięgiem. Masowych protestów ulicznych jakoś też nie widać, uniwersystety chronią głownie siebie. Pełna demobilzacja, jakby nikomu za bardzo nie zależało na obronie starego porządku.
Nie widać w mediach, które były bardziej zaangażowane w zwalczaniu lewicowych studentów na kampusach niż w obronie demokracji. Protestów jest znacznie więcej niż za pierwszej kadencji Trumpa link to nationofchange.org
System wyborczy w Stanach jest taki, że zdecydowało kilkadziesiąt tysięcy głosów w poszczególnych stanach. Gdyby był inny kampanie też byłyby inne. Demokraci koncentrowaliby się na swojej bazie, a nie przesuwaniu na prawo w zapyziałych swing states żeby w każdym te parędziesiąt tysięcy wyciułać.
@gniewbrzozy
„Bo randkowanie przeniosło się do internetu, a na tych wszystkich Tinderach, możesz sobie być fajnym, empatycznym facetem, ale co z tego jak nie przejdziesz przez filtr wyglądu.”
Bardzo ciekawe! A skoro pan jest w tym tak dobrze zorientowany, czy jest jakieś proste wytłumaczenie (a może jakiś przydatny rzeczownik typu „manosfera”), czemu ci ludzie odrzucają rozwiązanie „z jedną kobietą na dłużej”? Widzieli małżeństwo swoich rodziców i wydawało im się takie okropne – albo z jakiegoś powodu uważają, że sami nie mogą, bo coś tam? Czy Wieczorkiewicz ich o to pyta?
re manosfera
Wiem, że nie da się tego opędzlować jednym bon motem, ale mimo wszystko – jest taki memiczny komentarz, który często pojawia się pod postami różnych pugularzy na portalu zwanym kiedyś twitter: „czy oni w ogóle lubią kobiety?”.
I mam wrażenie, że sporo w tym prawdy – że tam nawet nie chodzi o chęć „zdobywania” kobiet i bycia w związku, a po prostu nienawiść czy „zwykłe” nielubienie. Oczywiście upraszczam, ale zaryzykowałbym twierdzenie, że oni (tzw. pigularze) nie są zainteresowani kobietami tak naprawdę.
Nie bez powodu jest taki nurt (ruch? odłam?) pigularstwa jak MGTOW.
@wo
Nie odrzucają. Oczywiście to zależy od osoby. Z jednej strony są w tej społeczności takie toksyczne osobniki, które wydają się „cierpieć” z tego powodu, że nie są samcami alfa i ruchaczami. O takiej osobie jest serial z notki. Z drugiej strony są osoby, które mają za sobą dorastanie w patologicznej rodzinie albo chociażby z nieobecnymi rodzicami (zazwyczaj ojcem), z doświadczeniem odstawania w szkole i przemocy rówieśniczej. To są osoby, które wsiąkają w incelizm, bo mają wrażenie, że tylko tam są rozumiane. Chciałyby mieć jakikolwiek związek, ale mają niskie poczucie wartości, pakiet chorób psychicznych, niepełnosprawność, że ich stan wydaje się nie do przezwyciężenia. Nie znaczy, że nie ma u nich typowej incelskiej toksyczności, bo tym się niestety zawsze chociaż trochę w takich grupach przesiąka. Wieczorkiewicz i Herzyk w książce opisują kilka takich osób skupionych wokół jakiegoś serwera Discordowego i jakie tam relacje panują. Z tego co pamiętam to sporo osób chciałoby zwykłej i długiej relacji.
@gniew_brzozy
„Wiem, że nie da się tego opędzlować jednym bon motem(…)”
„(…)czy oni w ogóle lubią kobiety?(…)”
Czy mizoginizm to jednostka chorobowa? Bywa, że tak.
Czy mizoandryzm występuje wśród ludzi?
„Nie wiem, nie jestem pewien.
Nie wiem, jestem leniem”
Ze dwa razy widziałem redpillerskie comming outy w obserwowanej przeze mnie części internetu i to wyglądało jak w opisie gniewu brzozy. Zdupne dywagacje o podbródkach, kościach policzkowych, takich czy innych centymetrach. A że któryś z ichnich herosów co na kampusie otworzył ogień był hapa. Jaki hapa? Pół biały, pół żółty. To jest postrzegane jako takie niemęskie. I lekko cofnięty podbródek miał, przecież to kaplica.
Z drugiej strony nawet się goście nie kryli, że im wcale nie zależy na trwałym związku. Oni właśnie chcą być tymi chadami, co to co noc panna, ale ino roz. I im się to do Rachonia nędzy należy. I to najlepsze dziewczyny, bo trzeba się szanować, a nie jakieś pasztety ledwo 7 w skali 0-10.
Ogólnie wrażenie jak w znanym cytacie z Nietschego. Jak się patrzysz w sracz, to sracz patrzy się w ciebie.
@Grendel
„tam nawet nie chodzi o chęć „zdobywania” kobiet i bycia w związku”
Albo chodzi – ale o zdobycie „trophy wife”. Thorstein Veblen w „Theory of the Leisure Class” (1899) przeniósł historyczne znaczenie tego terminu (kobiety zdobyte przez żołnierzy w czasie wojny i porwane, by być ich żonami) na grunt kapitalizmu, czyli we współczesność, pisząc: „Pierwotnym powodem zagarnięcia kobiet wydaje się być ich przydatność jako trofeów”. Zresztą w jednorazowym zaliczeniu seksualnym (czyli zakończeniu bycia „prawiczkiem” – a wtedy każda dziewczyna jest „trophy”) i w „zdobyciu” długotrwałym (celem bycia w związku), chodzi o to samo: o status, o jego podwyższenie, o manifestację statusu.
@gniew_brzozy
„Czemu mają taką obsesję? Bo randkowanie przeniosło się do internetu, a na tych wszystkich Tinderach, możesz sobie być fajnym, empatycznym facetem, ale co z tego jak nie przejdziesz przez filtr wyglądu.”
Tyle, że większość tego internetowego randkowania to dym i lustra, appki nastawione na ciągłe gonienie króliczka. I ile są one faktycznie mocno nastawione na aspekt wizualny ze swojej natury, o tyle warto też mieć świadomość (i tego też w dużej mierze przegrywy i incele nie ogarniają), że duża część randkowania jest absolutnie pozainternetowa – przez znajomych, wspólną pracę, studia, hobby, itp. Zdecydowana większość związków zaczyna się po prostu od przyjaźni. I też tej świadomości często brak.
Oczywiście to jest nieco efekt kuli śniegowej – jak mam jakieś znajomości to dużo łatwiej mi zdobyć kolejne, itp.
Swoją drogą jeden z dużych portali robił ciekawe eksperymenty z „love is blind day”, gdzie blokował zdjecia.
@wo
„Bardzo ciekawe! A skoro pan jest w tym tak dobrze zorientowany, czy jest jakieś proste wytłumaczenie (a może jakiś przydatny rzeczownik typu „manosfera”), czemu ci ludzie odrzucają rozwiązanie „z jedną kobietą na dłużej”? Widzieli małżeństwo swoich rodziców i wydawało im się takie okropne – albo z jakiegoś powodu uważają, że sami nie mogą, bo coś tam? Czy Wieczorkiewicz ich o to pyta?”
Tak jak GB wskazał, część to faktycznie po prostu samotni faceci, którzy wylosowali kumulację intersekcjonalnych problemów w loterii życiowej. Stąd jestem bardzo mocno za rozróżnieniem, które nieco się już w „Przegrywie” zaczynało przebijać, czyli właśnie odróżnienie „Przegrywów” od „Inceli”. I w tych drugich przypadku ta presja na więcej partnerek itp. jest jak najbardziej, a jeden termin który zgrabnie tą presje (i nie tylko ją) ujmuje, to po prostu „performatywna męskość”, model w którym a) męskość jest cechą społecznie nadawaną przez innych posiadaczy tej cechy, b) męskość po nadaniu można odebrać, c) uzyskanie tej cechy daje pewne korzyści (prestiż/uznanie/bezpieczeństwo przed formami bullyingu), więc d) miażdżąca większość „męskich” zachowań i postaw jest demonstrowana dla sukcesu prestiżowego u innych mężczyzn. Ten wymarzony harem jest więc nie po to, żeby chcieć uprawiać z nim seks (w wersji ekstremalnej mamy wszak wspomnianego Tate’a „nauczającego”, że „seks dla przyjemności jest gejowski, prawdziwy facet chce seksu tylko by przekazywać dalej swoje geny”). On jest po to, żeby inni faceci myśleli sobie „wow, jaki ten incel jest męski i zajebisty”. Beach-off z „Barbie” był tu zaskakująco trafną i głęboką satyrą.
(Co interesujące, nie ma kobiecego odpowiednika tej koncepcji, performatywnej kobiecości, najbliższe podobne doświadczenie dla kobiet to kwestia należenia lub nie do tzw. „in-crowd”, modnej kliki tak stereotypowej w amerykańskich filmach i serialach licealnych, co ładnie opisuje np. piosenka „Candy Store” z musicalu Heathers.)
@Artur Król
„piosenka „Candy Store” z musicalu Heathers.”
W której dziewczyna z modnej kliki używa wobec innej – gorszej i brzydszej – inwektywy będącej odpowiednikiem „kaszalota”, tzn. nazywa ją „Shamu” (imię nadawane orkom z parku wodnego z San Diego).
@ Artur Król
Ty lub autorki źle czytają teorie męskości hegemonicznej i całe teorie performatywne.
Męskość to nie jest coś co się ma. Męskość to jest coś co zawsze zawsze jest zagrożone trzeba potwierdzać ustawicznie (stąd: performować: w sensie: bez występowania na scenie, ślad ginie). To działa też do wewnątrz inceli: skoro nie mają jak realizować”tate shite” to nie są mężczyznami w oczach samych siebie indywidualnie (mechanizm potwierdzenia / walidacji zewnętrznej, pewnie znasz).
To jest też jeden z elementów, których brakuje w pracy Wieczorkiewicz i Herzyk: niewystarczająco mocno cisną kwestie introspekcji i uwewnętrznionej nienawiści (co jest istotne przynajmniej w podgrupach inceli decyzujących się np. na rozszerzone samobójstwa itd.).
„Wieczorkiewicz i Herzyk w książce opisują kilka takich osób skupionych wokół jakiegoś serwera Discordowego i jakie tam relacje panują. Z tego co pamiętam to sporo osób chciałoby zwykłej i długiej relacji.”
Chcieliby, chcieliby, ale paradoks polega na tym, że ludzie chcący na serio długiej i zwykłej relacji po prostu wychodzą z forów, gdzie panuje atmosfera self-harm i mizognia, bo orientują się, że vibe wśród kumpli źle im robi na mózg w relacjach z resztą ludzi.
To jest trochę tak jakby pytać o szczere życzenie odstawienia alkoholu w sobotę rano, po tym jak w piątek o 23 była w płazie osiedlowym promocja na małpki z wódką. Usłyszysz dowolnie piękne gawędy, całe reportaże da się napisać. Problem w tym, że ludzie, którzy na serio skumali swój problem zaczęli od wymiksowania się z okolic kumpli z piątku wieczorem (w tej analogii: kumpli z Discordowej manosfery).
@gb
” To są osoby, które wsiąkają w incelizm, bo mają wrażenie, że tylko tam są rozumiane. Chciałyby mieć jakikolwiek związek, ale mają niskie poczucie wartości, pakiet chorób psychicznych, niepełnosprawność, że ich stan wydaje się nie do przezwyciężenia.”
Bardzo to wszystko ciekawe, natomiast umacnia mnie w pierwotnej diagnozie: że internet wpędza tych ludzi w autodestrukcyjną spiralę. Nic ci to nie da, gdy ostatnie pieniądze wydasz na operację zmieniającą kształt szczęki. Jak to ilustruje kilka znanych przykładów celebrytek typu Donatella Versace, operacje plastyczne prowadzą do następnych operacji plastycznych, z człowieka robi się stopniowo ten memiczny Jezus, co to go też ktoś poprawiał.
Porada Dziadka Wojtka byłaby oczywiście taka, że jeśli chcesz poznać kogoś na dłuższy związek – to tam, gdzie ludzie w naturalny sposób się poznają, bo spędzają ze sobą wiele czasu. Zgłoś się, człowieku, do jakiegoś wolontariatu. Po wielu godzinach wydawania posiłków albo pakowania paczek dla Ukrainy zdążysz zabłysnąć swoim złotym sercem, złotym uśmiechem i złotą rączką (jeśli ich nie masz – ja też nie! – to pamiętaj o mądrości amerykańskiej zasady „fake it till you make it”) przed Tą Jedną. Olewaj te jakieś kretyńskie zasady 80/20, nie szukasz 80%, szukasz Tej Jednej.
^^ do porady się przyłączam z całych sił, z tym że z tego co pisali koledzy to ci ludzie nie szukają związku, tylko realizacji highendowego pornosa w realu ze sobą w roli głównej. Takie rzeczy się nie zdarzą (no chyba że sobie to ufundują za znaczną kwotę)
@embercadero
„no chyba że sobie to ufundują za znaczną kwotę”
To chyba wydatki porównywalne z operacjami plastycznymi? Ten fragment, którego kompletnie nie rozumiem, to koleś poprawiający sobie szczękę żeby mieć większe szanse na udaną randkę. Rozumiem (choć niekoniecznie popieram) inne scenariusze, bo przynajmniej są spójne.
@”to tam, gdzie ludzie w naturalny sposób się poznają, bo spędzają ze sobą wiele czasu”
Można też chodzić na grupy wsparcia dla ludzi z problemami, których się nie ma. Na filmie widziałem. O remodelowaniu szczęki też tam zresztą było.
Na serio, to dużo lepsza rada niż ta z myciem. Przynajmniej dla dorosłych inceli. Bohater serialu akurat chodził do szkoły.
„tylko realizacji highendowego pornosa w realu ze sobą w roli głównej.”
Tu chyba bardziej przydałby się ten kurs emisji głosu. David Bowie o inni…
@amatil
„Na serio, to dużo lepsza rada niż ta z myciem.”
To ta sama porada. Przecież „myj dupę” to metafora ogólnego „ogarnij się”, zresztą MRW doprecyzował.
„Bohater serialu akurat chodził do szkoły.”
Niestety, nie korzystał ani z kursu tańca ani z okazji do pokazywania złotego charakteru.
@Artur Król
„Co interesujące, nie ma kobiecego odpowiednika tej koncepcji, performatywnej kobiecości”
IMO jest: JK Rowling i inne TERFy. Wszystko się kręci wokół obrony „prawdziwych kobiet”.
@gniew_brzozy
„Czemu mają taką obsesję? Bo randkowanie przeniosło się do internetu, a na tych wszystkich Tinderach, możesz sobie być fajnym, empatycznym facetem, ale co z tego jak nie przejdziesz przez filtr wyglądu.”
Nie ma czegoś takiego jak „filtr wyglądu”. Są filtry na wzrost (i to rzeczywiście może być problem dla bardzo niskich kolesi), wykształcenie (polecam), miejsce zamieszkania, posiadanie dzieci, itd. Selekcja po wyglądzie jest obustronna (faceci klikają na kobiety które im się podobają fizycznie, kobiety klikają na facetów którzy im się podobają fizycznie). Ale to jest 1) coś co było zawsze i 2) coś co się da ogarnąć po prostu wkładając trochę wysiłku w to jak się człowiek prezentuje na tzw. profilu. Wielu kolesi cyka sobie selfie komórką jak stoją w obcisłej koszulce przed lustrem na siłowni, i się potem dziwią, że nie mają powodzenia.
Z drugiej strony, owszem, aplikacje randkowe mają dużo toksycznych stron, bo są optymalizowane przez producentów na to, żeby użytkownik płacił jak najdłużej, a nie żeby szybko sobie znalazł partnerkę i skasował apkę z telefonu. Stąd wielu ludzi sobie je darowało, bo szkoda im nerwów.
Wielu kolesi którzy się skarżą że „nikt mnie nie chce bo nie wyglądam jak Samiec Alfa” tak naprawdę ma na myśli „nie chcę lasek które mnie chcą, a chcę tych, które mnie nie chcą”. Najbardziej skrajny znany mi przypadek to facet po 40ce, mało zadbany, który się bezskutecznie uganiał za dużo młodszą koleżanką z pracy (!) a kiedy go spytałem „czemu to robisz, przecież są portale randkowe” to mi powiedział „tak, ale tam są jakieś bueee nauczycielki które by zaraz chciały mieć dziecko”. Well.
Że portale randkowe są pełne zdesperowanych ludzi to akurat prawda. Jeśli nie jesteś przesadnie przystojny a jednocześnie nie umiesz nawiązywać relacji za pomocą small talku i po prostu bycia sympatycznym to naprawdę może być słabo z szansą na związek.
Są pełne zdesperowanych ludzi, oraz ludzi z problemami z nawiązywaniem trwałych związków (którzy nawiązują relacje, a potem je zrywają bo boją się przywiązania).
Jak dla mnie ten serial to nieco zmarnowana szansa. Jest świetnie kręcony (te pojedyncze ujęcia!), nieźle zagrany, ale jakiś taki po łebkach i fragmentaryczny. Zupełnie jakby ciągłość ujęć zastąpiła ciągłość fabułę. Widz ma cztery godzinne migawki i tyle. Całość jest przedstawiona mocno hasłowo i raczej płytko.
Już nawet nie chodzi o rozwiązania fabularne, które można by wykorzystać. Choć tu też jest potencjał: są buty, nie ma ciuchów, na kamerach jest osoba w tych ciuchach. Aresztowany w szoku, policja chce nieświadomie wymusić zeznania. A tymczasem mógłby pożyczyć ubrania kumplowi (tu jakiś pretekst), buty zostawić bo nie pasowały. I być w szoku, że kumpel zabił kumpelę. To nawet by się spięło z akcją z odcinka drugiego, gdy przyjaciółka ofiary atakuje kumpla pod wiadomym pretekstem. A tak ta scena w zasadzie nic nie wnosi, poza koniecznością wizyty u pielęgniarki. Zresztą, ten kolega na początku zachowuje się tak, jakby obawiał się zainteresowania policji. No ale pewnie w UK mają lepsze kamery CCTV i o pomyłce nie mogło być mowy.
Nie poznamy miejsca ukrycia narzędzia zbrodni, różnic w ocenie psychologów. Nie wiadomo, czemu nagle aż taka eskalacja i zaplanowana zbrodnia. Nie poznamy wyroku. Płytkie to wszystko jak relacja na Instagramie. Więc mimo dobrze wykonanej roboty, ciekawej tematyki i świetnego warsztatu za pół roku, góra rok, nikt nie będzie o tym serialu pamiętał.
@wwr
To, że ktoś inny mógł założyć jego ciuchy nie jest wspomniane wprost, ale służy właśnie do tego, żeby widzowie i ojciec, którzy widzieli nagranie mieli aż do rozmowy telefonicznej z 4 odcinka wątpliwości, czy na pewno zabił.
„Już nawet nie chodzi o rozwiązania fabularne, które można by wykorzystać. ”
ładnie pokazane jak kryminały niszczą ludziom mózgi, gdzie fałszywe tropy! gdzie twisty fabularne!
„To nawet by się spięło z akcją z odcinka drugiego, gdy przyjaciółka ofiary atakuje kumpla pod wiadomym pretekstem. A tak ta scena w zasadzie nic nie wnosi”
mój borze
@rw:
Christian Rudder, współtwórca OkCupid napisał Dataclysm, opierając się na analizach danych z tego portalu. Poprawię więc trochę: mężczyźni częściej klikać mają kobiety hm… 4/5, niż najładniejsze. Drobna wada urody (uwaga: to może być dziwaczny kolor włosów, albo tatuaż) wyraźnie podnosiła atrakcyjność do randkowania — Rudder tłumaczył to tym, że faceci mają poczucie, że nie są ideałami i wolą rywalizować o ładne, ale nie najładniejsze panie.
Jedna duża wada, Rudder pisał przed filmem „Red Pill” (2014 do 2016).
> 2) coś co się da ogarnąć po prostu wkładając trochę wysiłku
Jak wspomniałem wyżej — u Ruddera większość facetów miała poczucie, że nie są super atrakcyjni. Czyli zdrowy rozsądek pomagał odpowiednio dopasować oczekiwania. Ale, znowu oczywistość, taki rozsądek nie musi być normą, zwłaszcza jak się wpadnie na toksyczną manosferę.
@ausir Wątpliwości aż do rozmowy? Wg mnie znikają po drugim odcinku – jest motyw i pewne fakty. No, najdalej po trzecim, gdzie de facto mówi, że to on poszedł, choć nadal wypiera dokonanie zabójstwa.
Jakby się bardzo uprzeć, to można nadal skorzystać ze zwykłych zabiegów znanych z filmów, nakręcić sequel, odwrócić kota ogonem. Nie byłby pierwszy, który przyznał się do winy, choć był niewinny. No, ale jakby nie jest to tego typu film.
@wwr
„jakiś taki po łebkach i fragmentaryczny. Zupełnie jakby ciągłość ujęć zastąpiła fabułę. Widz ma cztery godzinne migawki i tyle.”
No przecież właśnie o to chodzi. Z całym światem i narracją o nim tak się porobiło.
Niełączenie kropek z pedanterią i skrupulatnością to największa (formalna) zaleta tego serialu.
Jak się tak zastanowić nad tymi długimi ujęciami, to może one nie są popisem operatorskiej techniki/technologii, tylko pokazują, że rozum i zmysły (jego kamerki) dążą do płynności, do harmonijnego obrazu świata, ale pod spodem czai się to, co przechodzi ludzkie pojęcie. The horror! The horror!, lacanowskie realne.
@wwr Mam wrażenie, że oglądałeś ten serial jako kryminał, a nie dramat społeczny z elementami kryminału. Ostatni odcinek jest znakomity właśnie dlatego, że nie ma żadnego suspensu typu whodunnit, tylko mamy lej po bombie i rodzinę usiłującą sobie w tym leju ułożyć jakoś dalsze życie. Po pierwszym odcinku miałem pomysły typu „to nie on! kolega wziął jego ciuchy, albo co najmniej zmusił go jakimś ekstremalnym bully’ingiem do współudziału” ale scenarzyści zrobili to znacznie lepiej. Jedyne, co mi nie sztymowało, to szybkość działania policji. Kaman, w siedem i pół godziny od morderstwa już mają to wszystko ogarnięte?
@”Że portale randkowe są pełne zdesperowanych ludzi to akurat prawda.”
@”Są pełne zdesperowanych ludzi, oraz ludzi z problemami z nawiązywaniem trwałych związków”
Niemal wszyscy tutaj są już w słusznym wieku i zwyczajnie nie mają doświadczeń z Tindera i Bumble, zatem odwołują sie do swoich wyobrażeń oraz wspomnień. A dziś nie randkuje się już tak, jak ćwierć wieku temu, czy to naprawdę was tak dziwi i zaskakuje? Przy okazji, mam wrażenie, że dla ludzi „na spektrum” nawiązywanie konktaktów online moż być łatwiejsze niż podejście w realu do dziewczyny/chłopaka w barze czy klubie. Zresztą jest masa mniejszych portali randkowych które starają się zmniejszyć ryzyko toksycznych interakcji, nie trzeba koniecznie wchodzić na ten największy. A na koniec – skoro piszemy tyle o szkodliwym wpływie sociali na ludzkie interackje, dlaczego to miałoby się nie przekładać choćby na czas, jaki osoba poszukująca poświęca profilowi na Tinderze? Ile trwa rolka na Insta? Ile przeciętne wideo na Tiktoku?
@ergonauta
W jaki sposób to co napisałeś miałoby podważać to co ja napisałem?
@redzi
„Męskość to nie jest coś co się ma. Męskość to jest coś co zawsze zawsze jest zagrożone trzeba potwierdzać ustawicznie (stąd: performować: w sensie: bez występowania na scenie, ślad ginie).”
No tak, o tym pisałem powyżej przecież. Jeśli chodzi o kwestię wewnętrznych standardów, nie jest z tego co wiem kluczowa w teorii, wręcz teoria raczej mówi właśnie o aspektach zewnętrznych. Stąd w tym modelu akceptacja np. homoseksualnych skoków w bok POD WARUNKIEM, że nikt się nie dowie. Gdyby tu chodziło o wewnętrzne standardy, ten aspekt społeczny nie byłby kluczowy, mielibyśmy poczucie winy, a nie wstyd. A performatywna męskość leci na wstydzie, uczuciu społecznym.
„Chcieliby, chcieliby, ale paradoks polega na tym, że ludzie chcący na serio długiej i zwykłej relacji po prostu wychodzą z forów, gdzie panuje atmosfera self-harm i mizognia, bo orientują się, że vibe wśród kumpli źle im robi na mózg w relacjach z resztą ludzi.”
Oj tu DUŻY sprzeciw, bo to akurat jest klasyczny victim blaming, łatwy z zewnątrz i uprzywilejowanej pozycji. Tak samo ludzie faktycznie nie chcący być w sektach po prostu z tych sekt odchodzą, ludzie faktycznie nie chcący być uzależnieni po prostu uzależnienie rzucają, itp. itd. No nie. W większości wypadków dla takich osób jest to najlepsza postrzegana opcja z podłych, które dla siebie widzą. I zresztą w wypadku wielu takich przegrywów, w jakich niby relacjach z jaką niby resztą ludzi? To jest ten problem, że tam faktycznie często nie ma alternatyw (albo są jedynie bardziej toksyczne).
Czy dotyczy to wszystkich ze środowiska incelskiego? Absolutnie nie. Ale mam duży opór przed hasłem „po prostu wyjdź z toksycznej grupy” bo to oczekiwanie podobne do „jak masz depresję to po prostu przestań być smutny”.
@wo
Jak najbardziej dobra rada, choć dla wielu takich osób i tak niełatwa, także np. ze względu na mieszkanie w dziurze gdzie trudno o takie opcje.
@rw
Nie, taka Rowling nie musi bynajmniej dowodzić innym TERFkom tego, że jest bardzo kobieca. Zresztą stąd (dość problematyczny TBH) trend do konfrontowania zdjęć TERFek i transkobiet z komentarzami pt. „no z tych dwóch, to zdecydowanie TERFka nie zalicza „passingu” (bycia na pierwszy rzut oka uznaną za kobietę).” To inna kategoria. Plus, bądźmy szczerzy, F w TERF jest absolutnie dla picu, skoro każda taka organizacja bez namysłu wejdzie w sojusz z najgorszymi mizoginami, domagającymi się redystrybucji kobiet, pozbawienia ich praw wyborczych, itp. jeśli tylko będzie okazja do ataku na osoby transpłciowe.
@pak4
OK Cupid, zwłaszcza w tamtym okresie, jest też dość specyficznym przykładem, bo to jednak przynajmniej był portal faktycznie dający jakieś szanse na opisanie siebie. Choćby standard odpowiedzi na kilkanaście/ dziesiąt/ niekiedy -set pytań, nawet jeśli dopasowanie w oparciu o nie było ułomne, dawało jakąś okazję do faktycznego wybadania drugiej osoby. (Od razu ciekawi mnie czy nie było tak, że te mniej stereotypowo atrakcyjne kobiety też więcej wkładały wysiłku w stworzenie takiego profilu.) W porównaniu z limitem 1000 znaków na profil w Tinderze (a z tego co kojarze, wtedy było o połowę mniej) tworzy to jednak mocno odmienne środowisko.
@Artur Król
„W jaki sposób to co napisałeś miałoby podważać to co ja napisałem?”
Ależ nie podważa. Potwierdza.
Dodając okruch, wyraz międzykobiecej pogardy, czyli tę orkę z przypomnianego przez ciebie musicalu, która raptem wypłynęła z mojej pamięci.
@sheik „Jedyne, co mi nie sztymowało, to szybkość działania policji. Kaman, w siedem i pół godziny od morderstwa już mają to wszystko ogarnięte?”
Profesjonalizm policji w pierwszym odcinku jest imponujący, faktycznie chciałoby by się, aby tak to faktycznie wyglądało. Jamie jest traktowany bez taryfy ulgowej, ale z szacunkiem, komisarz Bascombe pilnuje każdej procedury, której mógłby się uczepić adwokat.
Za to w drugim para policjantów szwęda się po szkole niczym Mulder i Scully, rozpytując trójkę nastolatków w sumie niewiadomo po co. Tzn., wiadomo, chodzi o konwejowanie mesydżu, że wszystkie dzieciaki tkwią głęboko w manosferze, nie wyłączając dziewczyn. Przyjaciółka ofiary nie pyta o postępy w śledztwie, nie sugeruje współsprawstwa kolesia, którego za chwilę znokautuje, ale komentuje linię szczęki komisarza (imponującą). Subtelne jak policjanci pukający do drzwi państwa Miller.
@wwr
„Nie poznamy miejsca ukrycia narzędzia zbrodni, różnic w ocenie psychologów. Nie wiadomo, czemu nagle aż taka eskalacja i zaplanowana zbrodnia. Nie poznamy wyroku. Płytkie to wszystko jak relacja na Instagramie. Więc mimo dobrze wykonanej roboty, ciekawej tematyki i świetnego warsztatu za pół roku, góra rok, nikt nie będzie o tym serialu pamiętał.”
Jakbym czytał pierwsze reakcje polskich krytyków na Pulp Fiction. O tym filmie też szybko zapomnieliśmy, bo przecież nie wyjaśnia się tam nawet co było w tej walizce.
@ak
„Jak najbardziej dobra rada, choć dla wielu takich osób i tak niełatwa, także np. ze względu na mieszkanie w dziurze gdzie trudno o takie opcje.”
Ja nie mówię że łatwo jest mieszkać w dziurze (w takiej dziurze trudno jest nawet znaleźć dobre sushi, a co dopiero partnerkę życiową). Ja tylko mówię, że porady z manosfery typu „popraw sobie szczękę” są bezużyteczne, niezależnie czy ktoś marzy o prawdziej miłości czy o grupie rekonstrukcyjnej pornosa.
@amatil
„profesjonalizm policji w pierwszym odcinku jest imponujący (…) Za to w drugim para policjantów szwęda się po szkole niczym Mulder i Scully,”
W pierwszym wszystko jest „by the book”, bo istnieje the book – procedury zatrzymania podejrzanego. W drugim jest śledztwo, a śledztwo z natury rzeczy biegnie nieprzewidywalnym tropem.
@aplikacje randkowe
Dla mojego życia towarzyskiego stały się absolutnym wybawieniem, bo zawsze miałem problem z oceną sygnałów i zainteresowania (czy już coś proponować? czy w ogóle coś jest na rzeczy?). Tutaj to zainteresowanie jest w ogóle pierwszym punktem znajomości, a czy coś wyjdzie czy nie z tą lub inną osobą – to osobna sprawa.
@empatia dla inceli
Dla mnie to jest podejście postawione na głowie, w stylu tych empatycznych wywiadów z narodowcami w Wyborczej. Ach, czemu ci chłopcy tak lgną do antyludzkich poglądów, dajmy im teraz cztery strony A4 na wytłumaczenie swojej miłości do antyludzkich poglądów i czemu one są takie fajne. Jak jakieś środowisko nienawidzi połowy ludzkości (a pewno i więcej, bo przecież incelom niezbyt daleko do rasistów), to najpierw trzeba takie środowisko rozbić, a dopiero potem będziemy sobie empatyzować i zastanawiać się, jak do tego doszło.
Zresztą, wiedza „dlaczego” jest oczywiście ciekawa, ale średnio cokolwiek naprawia. Wszyscy wiedzą, dlaczego ludzie głosują na Trumpa, przez 10 lat natrzaskano literatury na regały na ten temat (sam wiceprezydent zabrał głos!) i nijak to nie pomogło zatrzymać drugiej kadencji.
@serial
Serial fajny, ale jednak strasznie łopatologiczny, tak, żeby ludzie na pewno zrozumieli kto jest winien – „tato, czas na naszą rozmowę o redpillu”.
Dla mnie najmocniejszym momentem jest scena z supermarketu budowlanego, w której jakiś foliarz jest bardziej przekonany o niewinności od rodziny mordercy, i równocześnie wylewa z siebie strumień dehumanizujących poglądów. Co zresztą ładnie rymuje się z ostatnim wideoesejem (gospodarzu, przepraszam) Contrapoints, tym o teoriach spiskowych. Że to nie są żadne teorie, bo tu nigdy nie chodzi o jakiekolwiek fakty i logikę, tylko o cosplay Foxa Muldera i własne feel-good.
@pak4
„Rudder tłumaczył to tym, że faceci mają poczucie, że nie są ideałami i wolą rywalizować o ładne, ale nie najładniejsze panie.”
W ostatnich latach do tego doszedł również lęk przed oszustami / profilami z AI. Tinder oszustów chyba dość dobrze odsiewa, ale na innych portalach bywa różnie („mam spadek do wzięcia po bogatym wujku z Nigerii, ale potrzebuję męża” :D).
@sheik
„Niemal wszyscy tutaj są już w słusznym wieku i zwyczajnie nie mają doświadczeń z Tindera i Bumble, zatem odwołują sie do swoich wyobrażeń oraz wspomnień.”
Ja mam doświadczenia z ostatnich lat. Można spotkać miłe osoby, ale również toksyczne. Przekrój społeczeństwa.
„Przy okazji, mam wrażenie, że dla ludzi „na spektrum” nawiązywanie konktaktów online moż być łatwiejsze niż podejście w realu do dziewczyny/chłopaka w barze czy klubie.”
+100 🙂
@AK
„OK Cupid, zwłaszcza w tamtym okresie, jest też dość specyficznym przykładem, bo to jednak przynajmniej był portal faktycznie dający jakieś szanse na opisanie siebie.”
Takie portale nadal istnieją, przynajmniej w Norwegii. I nie są wcale takie niszowe.
„Plus, bądźmy szczerzy, F w TERF jest absolutnie dla picu, skoro każda taka organizacja bez namysłu wejdzie w sojusz z najgorszymi mizoginami, domagającymi się redystrybucji kobiet, pozbawienia ich praw wyborczych, itp. jeśli tylko będzie okazja do ataku na osoby transpłciowe.”
Bo im nie chodzi o wspieranie kobiet jako kobiet, tylko wspieranie kobiet realizujących ichnią ideologię kobiecości. Tak jak Anti-Defamation League w USA wchodząca w sojusze z antysemitami jak Musk, byleby by stali po stronie rządu Izraela i kahanizmu w ogóle.
@oczywistości o związkach wysokiej jakości
Wujek fieloryb czyta te komentarze. Czyta…, czyta… Brak snu a więc odpowiedniego skupienia hula mu między neuronami i nie pamięta czy ktoś napisał jasno:
Randkowanie randkowaniem, mija. Uroda urodą – kiedyś więdnie. Początkowy stan zakochania porównać można do mocnej obsesji. Do trwałego, długotrwałego i nietoksycznego związku warto mieć poczucie humoru i zaprzyjaźnić się z drugą połówką (np. wspólne hobby bardzo pomaga). Poczucie humoru konieczne jest by czasem wybaczyć i obrócić w żart drobne przewiny. Przyjaźń pozwala nie przekraczać niepisanych acz dobrze znanych granic.
To mówiłem ja – nieryba fieloryb, trener drugiej klasy!
@ergonauta
„Jak się tak zastanowić nad tymi długimi ujęciami, to może one nie są popisem operatorskiej techniki/technologii, tylko pokazują, że rozum i zmysły (jego kamerki) dążą do płynności, do harmonijnego obrazu świata, ale pod spodem czai się to, co przechodzi ludzkie pojęcie.” – można też przyjąć, że jest to metafora social media. Scrollujesz, scrollujesz przez godzinę, widzisz ciekawe, ważne fragmenty, ważnej sprawy, ale nie widzisz całości. I na koniec niewiele z tego wynika.
@sheik.yerbouti Tak, oglądałem jako kryminał. Może dlatego, że przerwałem czytanie po początku wpisu by uniknąć spoilerów. A tam wyraźnie jest „To jednak jest kryminał i jesteśmy trzymani w czymś rodzaju niepewności”.
Uważam, że przy pewnych tego typu zabiegach film by tylko zyskał – dokładnie ta sama sytuacja mogła dotyczyć drugiego chłopaka. Zamiast tego mamy cudowną, zaangażowaną, świetnie zorganizowaną policję. Największa wada to spóźnienie pielęgniarki. Aż dziwne, operator monitoringu nie wezwał patrolu gdy na kamerze widział akcję i nie zatrzymali go jeszcze w nocy.
Policjant nie tylko rzuca palenie, ale jeszcze wspaniale biega (o, tu jednak takie zagranie typowe dla filmów kryminalnych, czyli jednak się dało). I w dodatku naprawia relację z synem. Dobrze, że w szkole nie było pracowni chemicznej, bo gotów był wyjść z niej z lekiem na raka.
@wwr
„Uważam, że przy pewnych tego typu zabiegach film by tylko zyskał”
Tylko by stracił, to jakby pokazać zawartośc walizki w Pulp Fiction. Odwróciłoby to uwagę od tego co najciekwsze.
„Dobrze, że w szkole nie było pracowni chemicznej, bo gotów był wyjść z niej z lekiem na raka”
Doceniam te erupcje sarkazmu, ale niech pan już się miarkuje, bo misiępodobało, a ja nie wierzę w srolność srowa w internecie.
@wwr „Policjant nie tylko rzuca palenie, ale jeszcze wspaniale biega”
Na litość, jak wspaniale? Ledwo i z wielkim trudem dogania trzynastolatka niższego od niego o głowę. Nic dziwnego, jako palacz i paker idący raczej w masę (plecy ma szersze niż gdańska szafa trzydrzwiowa), to nie poprawia szybkości.
@wo
„Tylko by stracił, to jakby pokazać zawartośc walizki w Pulp Fiction. Odwróciłoby to uwagę od tego co najciekwsze.” – no tu się nie zgadzamy. Parę zabiegów typowych dla filmów kryminalnych/akcji i tak występuje (wyjazd policjantów na akcję, sama akcja aresztowania, bójka i pościg w szkole, odczytywanie praw). Czy traci przez nie? Chyba nie, choć część z nich w sumie nic dla fabuły nie wnosi. Zresztą sama rozmowa z psycholog jest też trochę z tych klimatów.
„Doceniam te erupcje sarkazmu, ale niech pan już się miarkuje” – dobrze, dobrze. Po prostu ta laurka dla policji mnie drażniła w tym filmie.
@sheik.yerbouti
„Ledwo i z wielkim trudem dogania trzynastolatka niższego od niego o głowę.” – no właśnie w tym rzecz, że dogania. Ponad czterdziestolatek w przyciasnych ciuchach i eleganckich butach, małolata w butach sportowych, na jego własnym terenie? Już samo przejście przez okno powinno być dla niego nietrywialne.
Ale OK, cofam to co mówiłem o wspaniałym bieganiu, obejrzałem jeszcze raz i ten bieg to taki truchcik bardziej. Pewnie na potrzeby pojedynczego ujęcia.
@wwr
„Po prostu ta laurka dla policji mnie drażniła w tym filmie.”
Wiele osób – w tym, proszę zwrócić uwagę, JA – nie widzi laurki, a wprost przeciwnie. Widzi chaotyczne śledztwo, które mogłoby się skończyć kompletną porażką, gdyby Adam nie wyjaśnił policjantowi emoji, a współsprawca nie spanikował. BARDZO PANA JUŻ PROSZĘ O SAMOOGRANICZENIE.
Może tego nie wiecie ale 40-latek regularnie biegający (a policjant pewnie biega) będzie i szybszy a już na pewno bardziej wytrzymały niż 13 latek który niczego nie trenuje. Biegać też trzeba umieć.
Wiem, oftop bez sensu.
@wwr
„Scrollujesz, scrollujesz przez godzinę, widzisz ciekawe, ważne fragmenty, ważnej sprawy, ale nie widzisz całości. I na koniec niewiele z tego wynika.”
Nie namawiam cię, żebyś od razu obejrzał „Przygodę” Antonioniego, bo jakieś ludzkie odruchy wobec bliźniego-komcionauty jeszcze we mnie drzemią. Ale: matką tych długaśnych ujęć, przechodzenia kamery przez szybę itp., a przy okazji także nie_widzenia_całości i niewiele_z_tego_wynikania jest „Zawód reporter” [tam kamera przechodzi przez kratę w oknie, obchodzi budynek – po jaką cholerę? – dookoła i wraca drzwiami, żeby zobaczyć martwego Nicholsona, a co się stało, nie dowiadujemy się, bo akurat wtedy przez tę kratę sobie wyszła]. No a potem mija 50-60 lat i komercyjni twórcy, ot, tacy zwykli rzemieślnicy, przenoszą rozmaite rozwiązania (i przemyślenia) z wyższej półki na komercyjną platformę Netflix. I tak to się toczy w róznych dziedzinach, co było awangardą, staje się serialem.
@kmat
“Zdupne dywagacje o podbródkach, kościach policzkowych, takich czy innych centymetrach.”
Aż mi się przypomniało jak kolega z pracy zamieścił post na czacie firmowym o tym jak ćwiczył mewing. Ze zdjęciami przed i po. Nie dostrzegłem żadnej różnicy.
@ergonauta
“Zresztą w jednorazowym zaliczeniu seksualnym (czyli zakończeniu bycia „prawiczkiem” – a wtedy każda dziewczyna jest „trophy”) i w „zdobyciu” długotrwałym (celem bycia w związku), chodzi o to samo: o status, o jego podwyższenie, o manifestację statusu.”
Bo niestety tak jest z tym statusem. Żyjemy w takim społeczeństwie, że słowo “prawiczek” to obelga i zdarzało mi się to słyszeć nawet wśród progresywnych środowisk. U kobiet natomiast w patriarchalnych kulturach jest presja na zachowanie dziewictwa dla przyszłego męża. Dlatego ludzie zajmujący się pozytywną seksualnością itp. postulują mówienie o debiucie seksualnym, co znacznie bardziej neutralnym słowem i pozwalałoby chociaż trochę zneutralizować wszystkie szajby związane z dziewictwem i prawictwem.
“On jest po to, żeby inni faceci myśleli sobie „wow, jaki ten incel jest męski i zajebisty”.”
To mi przypomniało książkę któregoś z tych popularnych zagranicznych artystów podrywu (Roosh V?), gdzie przez całą książkę opisał z milion sposobów jak zaciągnąć kobietę do łóżka, a jak już przyszło co do czego to napisał jeden lichy akapit na temat samego seksu. Pięć minut ruchów frykcyjnych i po sprawie. Nie chodziło o to by nawiązać relację z kobietą, nie był nawet zainteresowany tym, żeby było jej dobrze. Liczył się sam fakt, że udało mu się ją zaciągnąć do łóżka. Absurd.
„Nie chodziło o to by nawiązać relację z kobietą, nie był nawet zainteresowany tym, żeby było jej dobrze. Liczył się sam fakt, że udało mu się ją zaciągnąć do łóżka. Absurd.”
A tam książki. Przecież praktycznie każdy kogoś takiego kiedyś spotkał. Ja kojarzę co najmniej kilku. Startuje taki do absolutnie każdej i traci zainteresowanie natychmiast po tym jak zaliczy. Najlepsze jest to że gdyby pokazać tych kolesi tym idootom od manosfery to nigdy by nie uwierzyli – bo to przeważnie są osobnicy niczym nie wyróżniający się fizycznie, wręcz brzydcy, za to z taaaaką gadaną. Z tym że żeby mieć gadanę to trzeba mieć to i owo między uszami żeby być w stanie coś z sensem powiedzieć.
@”Zdupne dywagacje o podbródkach, kościach policzkowych, takich czy innych centymetrach.”
One nie są takie zdupne, w tle mamy mrzonki rasowe, teorie eugeniczne, a jak dodać rakiety w kosmos Elona, w ogóle robi się milutko, faszystowsko. Młodzież chce sobie pośpiewać Militärmärsche, nie żadne „All You Need Is Love”.
@gniew_brzozy
„U kobiet natomiast w patriarchalnych kulturach jest presja na zachowanie dziewictwa dla przyszłego męża.”
Rozpowszechnienie środków antykoncepcyjnych już chyba dawno wyrzuciło takie postępowanie na śmietnik historii?
@gniew_brzozy
@dziewictwo w patriarchacie
Przypomniało mi się, że lata temu czytałem w prasie o przywracaniu dziewictwa w południowych Włoszech(?). OIDP młode Włoszki wyjeżdżały na długo do pracy w Stanach Zjednoczonych. Bywało, że przed zamążpójściem z konserwatywnym Włochem decydowały się na zabieg z dziedziny medycyny plastycznej przywrócenia hymen.
@ fieloryb
„Rozpowszechnienie środków antykoncepcyjnych już chyba dawno wyrzuciło takie postępowanie na śmietnik historii?”
No ale że niby gdzie wyrzuciło?
W Polsce? CHGW, zapewne częściowo tak: najpierw kilka dekad PRL, potem transformacja, wejście do Unii i laicyzacja społeczeństwa wraz z przemieszczaniem się w kierunku kraju rozwiniętego mimo wszystko coś tam ten patriarchat osłabiło. To nadal nie jest aż takie znowu dziwne spotkać tradsów od „tylko po ślubie” i każdy pewnie wielu spotkał, ale nie jest to już dominująca postawa, sure.
Na szeroko pojętym świecie poza naszą euroatlantycką banieczką? Myślę, że wątpię. Nawet aranżowane małżeństwa się trzymają w sporym % populacji lucka, a co dopiero jakieś pigułki i debiuty bez oficjalnego zezwolenia Pana Ojca.
@embercadero
Startuje taki do absolutnie każdej
Jest taki dowcip, który pewnie pochodzi sprzed wojen światowych, a może nawet sprzed wojny krymskiej (skrót). Pytają młodzieńcy znanego fachowca „stary, jak ty to robisz, że tyle tentegujesz?” – „podchodzę i bez żadnych wstępów pytam: czy pani szanowna pójdzie się ze mną tentegować? w pięciu przypadkach na sześć dostaję po pysku, ale w jednym idziemy się tentegować”.
Mnie się wydaje, że wysiłek włożony w taki podryw nie jest wart niczego. Ale ja mam bardzo dziwny rozkład wartości.
@ergonauta
Młodzież chce sobie pośpiewać Militärmärsche
Gdzie tam, nie widziałem nawet śpiewających harcerzy. Tzw. muzyki patriotycznej się słucha, z motywów i pobudek bardzo różnych, vide Tipperary albo Lili Marlen, ja lubię mającą potencjał marszowy pieśń marynarzy z okrętów podwodnych Mussoliniego, so what. Ale kto to śpiewa?
@ Gammon
„pieśń marynarzy z okrętów podwodnych Mussoliniego”
Zanim oko moje spoczęło na ostatnim słowie, to zdążyłem wyobrazić sobie pieśń matrosów z 'Kurska’. Zły jest ze mnie jednak człowiek.
@mcal
Sądzę (z możliwością pomyłki), że marynarze z okrętów podwodnych w ogóle niewiele śpiewają. Może czasem. Zakazu nie ma. Ale to co śpiewa Francesco Albanese o włoskich OP jest jakoś tam fajne. A btw realni Włosi pływali na bardzo złych OP.
@Gammon No.82
„w pięciu przypadkach na sześć dostaję po pysku, ale w jednym idziemy się tentegować”
Wieki temu (więc nie podam źródła) czytałem, że ta strategia działa w 2% przypadków. Co wciąż nie jest złym wynikiem dla desperata.
@”Czystość” przedślubna w PL
Podobno jest modna. Sądząc z tego, że w mediach prawicowych trafiają się reportaże i wywiady z takimi osobami, raczej w powszechność wątpię.
„Mnie się wydaje, że wysiłek włożony w taki podryw nie jest wart niczego. Ale ja mam bardzo dziwny rozkład wartości.”
Jeśli mówimy o takich gościach jakich mam na myśli to ten „podryw” to jest istotna jeśli nie najistotniejsza część ich życia. Widać im coś to robi, temat dla psychologa. No i o ile ich widziałem w akcji to nie było „czy się pani rypie czy trzeba z panią chodzić” tylko długotrwałe nawijanie makaronu na uszy.
@”strategia działa w 2% przypadków”. Osobnik mający szansę spotkania w realu tych kilkudziesięciu osób płci pożądanej raczej nie będzie w kategorii największych desperatów.
@pgolik
To jest Żart Wąsatego Wujka, a nie jakiś lifehack. Koleś który by to w realu robił, prędzej zarobi wyrok za molestowanie seksualne niż znajdzie jedną chętną.
@rw
„To jest Żart Wąsatego Wujka, a nie jakiś lifehack. Koleś który by to w realu robił, prędzej zarobi wyrok za molestowanie seksualne niż znajdzie jedną chętną.”
Znam sytuację, jeszcze z czasów wczesno-studenckich, że koleś stosujący tą strategię kilka dni później zebrał solidny oklep od starszego brata nagabywanej i jego kumpla. To jest pytanie o priorytety. Czy te kilka procent jest tego warte. Każdy rozsądny człowiek powie, że nie. No, ale…
@hatefire
„Znam sytuację, jeszcze z czasów wczesno-studenckich, że koleś stosujący tą strategię kilka dni później zebrał solidny oklep od starszego brata nagabywanej i jego kumpla.”
Jeden z moich najbardziej konserwatywnych poglądów (jestem w ogóle mocno liberalny, ale…) jest, że zanik wśród dorosłych i młodzieży zagrożenia low-key przemocą fizyczną w odpowiedzi na łamanie norm społecznych („jeżeli będziesz dupkiem, to zarobisz w zęby”) przyniósł nam per saldo więcej złego niż dobrego.
@rw
„To jest Żart Wąsatego Wujka, a nie jakiś lifehack. Koleś który by to w realu robił, prędzej zarobi wyrok za molestowanie seksualne niż znajdzie jedną chętną.”
To, akurat trochę bzdurny pogląd. Bo wchodzi kwestia stopnia przemocy, kompetencji stosującego przemoc do ustalania tych norm itp. Jestem za legalistą i etatystą. Do pewnego momentu właściciel klubu powinien wyprosić natręta z klubu, oczywiście przy pomocy wykwalifikowanych pracowników ochrony, którzy to zrobią profesjonalnie bez czynienia krzywdy. No , a jak sytuacja eskaluje wezwać policję.
@rw
„To jest Żart Wąsatego Wujka, a nie jakiś lifehack.”
Podobną taktykę stosował Randolf Churchill, syn Winstona. Modyfikacja polegala na tym że „mylił” pokoje hotelowe. Ale to było 90 lat temu a Randolf, nawet ja na standardy swoje klasy i czasów był nieprzeciętnym dupkiem. Ponoć działało raz na pięć, sześć prób.
@rw
„Koleś który by to w realu robił, prędzej zarobi wyrok za molestowanie seksualne niż znajdzie jedną chętną.”
Na pewno nie w Polsce. Ostatnio w przypadku pewnego dziekana – który ewidentnie robił to samo wobec swoich studentów i podwładnych (bombardował ich niechcianymi propozycjami) – udało się wymusić jego odejście ze stanowiska. Procesu nie ma nawet na horyzoncie. W ogóle w Polsce molestator musi zrobić nie wiadomo co, żeby mieć za to „wyrok”, przeważa całkowita bezkarność, ewentualnie ugoda z klauzulą milczenia.
Mam wrażenie, że tę strategię przypisywano (bądź sami oni ją sobie przypisywali) również Nashowi i Feynmanowi, ale chyba nie ma się czym chwalić? Dla mnie osobiście to nawet krzepiące, że dzisiejsze 20-latki uprawiają wg badań mniej seksu – bo zakładam, że robią to tylko wtedy, kiedy chcą, a nie bo on nalega na „dowód miłości” bądź facet przecież musi zaliczyć.
@Feynman według jego własnych zeznań
Większość modelek przysyłał mi Jerry, ale niektóre załatwiłem sobie sam. Widząc kobietę, która wyglądała na interesujący temat, zawsze pytałem, czy nie zechciałaby mi pozować. Za każdym razem kończyło się na rysowaniu twarzy, bo nie bardzo wiedziałem, jak zahaczyć o kwestię pozowania nago.
Pewnego razu, gdy byłem u Jerry’ego, powiedziałem do jego żony Dabney:
– Nie umiem ich skłonić, żeby mi pozowały nago: nie wiem, jak Jerry to robi!
– A zdarzyło ci się po prostu spytać je o to?
– Jakoś na to nie wpadłem.
Następna dziewczyna, którą miałem ochotę narysować, była studentką w Caltech. Spytałem, czy pozowałaby mi nago. „Oczywiście”, odparła. Jakie to proste! Chyba chodziło mi po głowie za dużo zbereźnych podtekstów i dlatego wstydziłem się zapytać.
@mcal
„Nawet aranżowane małżeństwa się trzymają w sporym % populacji lucka, a co dopiero jakieś pigułki i debiuty bez oficjalnego zezwolenia Pana Ojca.”
To jeszcze nic, obrzezanie u kobiet nadal występuje i to nie tylko w Afryce. Czytałem kiedyś, że w UK z tym dość mocno walczą, bo imigranci z krajów afrykańskich przynoszą ze sobą te zwyczaje.
@ sheik
Temat historycznych zmian, które zaszły bardzo niedawno w sytuacji kobiet, dzieci, podejściu do aktywności seksualnej, jest chyba pomijany przy okazji dyskusji o serialu. Sporo czytałam też całkiem ahistorycznych recenzji, że kiedyś to była moralność, a teraz nie ma moralności i dlatego dochodzi do takich rzeczy. Podczas gdy stare dobre czasy (jeszcze bardzo niedawno, np. we Francji do lat 1980), nie przewidywały w ogóle możliwości gwałtu w małżeństwie, podejście do zgody seksualnej przez sądownictwo wykluczało możliwość skazania większosci sprawców, przypisywano możliwość zgody na czynność seksualną bardzo młodym dziewczynkom. Przyzwolenie społeczne na molestowanie w miejscu pracy zmieniło się też drastycznie w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat.
Dzieci nigdy nie były lepiej chronione przed przemocą ze strony dorosłych – w ciągu kilkudziesięciu lat w większości krajów Europy przeszliśmy od kar fizycznych jako standardu w szkole, do zakazu używania przemocy wobec dzieci przez jakichkolwiek dorosłych. Nigdy nigdzie (w czasach i miejscach, o których wiemy coś na pewno), kobiety i dzieci nie miały lepszego miejsca w społeczeństwie niż teraz w kulturze zachodniej.
W tym sensie incele mają rację – to wszystko przez feministki, że nie da się już kobiet tak łatwo jak kiedyś bezkarnie gwałcić, molestować, zastraszać, utrzymywać w związkach, które im szkodzą (rozwód bez potrzeby orzekania o winie w USA był ważnym krokiem do równouprawnienia, obecna ekipa chciałaby go zlikwidować). Dodając do tego samodzielność ekonomiczną, antykoncepcję, możliwość wychowywania dzieci w pojedynkę i mamy całkiem inny świat relacji damsko-męskich, gdzie za mężczyzną nie stoi już państwo i kościół z batem.
@irid
Alice Evans z Kings College London na swoim blogu link to ggd.world pisze o różnicach w sytuacji kobiet w różnych regionach świata, i co za nimi stoi. Dużo ciekawych artykułów.
Oczywiście żeby nie było zbyt różowo, mamy całą masę nieostrych kategorii prawie/około/nibyzwiązkowych:
link to youtu.be
@irid
„kiedyś to była moralność, a teraz nie ma moralności”
Do listy niemoralności naszych czasów warto dopisać niemożność zdecydowania przez mężów o zrobieniu lobotomii żonom (jest o tym wątek w „BoJacku” Horsemanie).
Ale spokojnie, jeszcze żadna ludzka okropność nie trafiła tak całkiem na – wspomniany przez fieloryba – śmietnik historii. Wszystko da się zrestaurować, każdą Wisłę zawrócić odpowiednim kijem. Obecna ekipa w USA jest gotowa zawrócić Missisipi.
@ergonauta
„Ale spokojnie, jeszcze żadna ludzka okropność nie trafiła tak całkiem na – wspomniany przez fieloryba – śmietnik historii. Wszystko da się zrestaurować, każdą Wisłę zawrócić odpowiednim kijem. Obecna ekipa w USA jest gotowa zawrócić Missisipi.”
Między innymi o tym jak do tego doszło jest książka polecona mi tutaj przez (wstyd się przyznać) nie pamiętam kogo, przez którą powoli się przegryzam (dużo odnośników, brak liniowej narracji): „Rozkład O niedemokracji w Ameryce” Piotra Tarczyńskiego.
Tymczasem na stronach Polityki pojawił się wywiad Tomasza Targańskiego z Peterem Turchinem, biologiem ewolucyjnym o jego książce „Czasy ostateczne” (za płacimurkiem): „Naukowiec, który przewidział nadejście Trumpa: Ameryka znalazła się w sytuacji rewolucyjnej”.
Fragment:
„Czynniki te uruchomiły dwa mechanizmy [kryzysowe], które generują niestabilność. Pierwszym jest nadprodukcja elit, które skupiają w swoich rękach większość bogactwa i władzę polityczną. Przybywa też ludzi, którzy nie weszli do grona wygranych, tworząc tym samym „kontrelity”, których celem jest obalenie istniejącego systemu.
Drugi kluczowy mechanizm to „pompa bogactwa”. Za jej pomocą elity transferują pieniądze od szerokich mas społecznych do tzw. jednego procenta najbogatszych. ”
link to polityka.pl
Mogę udostępnić bezpłatnie artykuł dwóm pierwszym osobom. Proszę pisać na priv na twarzoksiążkę do Fieloryba Nieryby.
Część lewicy uwielbia tłumaczyć przyrost poparcia dla skrajnej prawicy „to wszystko przez nierówności społeczne”, ale w USA nie da się uniknąć konkluzji, że równie istotny jest od zawsze obecny tam rasizm i aktualna panika białych Amerykanów przed utratą dominującej pozycji społecznej w zmieniającej się demografii USA. Stąd to ciśnienie na deportowanie kolorowych imigrantów.
@rw:
Tylko mam takiego znajomego, który zawsze wyskakuje mi z „Co z tym Kansas”. I próbuję tłumaczyć, że jakie by przyczyny głębokie nie były, to problemem jest to, że ludzie sięgają po dostępne narzędzia i wzorce. W PRL np. było „socjalizm tak, wypaczenia nie”. A dzisiaj te wzorce, to dzięki internetowi (no dobrze, mediom tożsamościowym też) zwykle „Andrew Tate shite” w różnych odmianach.
@fieloryb
„„Rozkład O niedemokracji w Ameryce” Piotra Tarczyńskiego.”
Do kompletu jeszcze warto rzucić uchem na „Podkast amerykański” robiony wespół w zespół przez Piotrka z Łukaszem Pawłowskim.
A jak kto ma wrażliwe serce, to i poczytać literaturę piękną o Ameryce, którą PT przetłumaczył, „Hotel de Dream: powieść nowojorską” Edmunda White’a i „Światłość w sierpniu” Faulknera; no, Faulkner to jest taki stuletni aparat rentgenowski sięgający w głąb USA.
@rw
@”Ameryka się sypie, to osobny problem”
Krótka odpowiedź: to skomplikowane. System wyborczy i polityczny Ameryki jest na moje nieszkolone oko inwalidą ;-).
Długa odpowiedź: tutaj następuje streszczenie artykułu, który linkowałem powyżej, książki Piotra Tarczyńskiego i pewnie jeszcze kilku innych pozycji. Nie czuję się na siłach póki co. Ja jestem prosty człowiek: znam dwa ptaki, żabę i mysz.
@ergonauta
@literatura piękna
Mam obecnie w lekturze rozpoczęte trzy książki. Jednakowoż będę miał na uwadze.
@fieloryb
„siążka polecona mi tutaj przez (wstyd się przyznać) nie pamiętam kogo, przez którą powoli się przegryzam (dużo odnośników, brak liniowej narracji): „Rozkład O niedemokracji w Ameryce” Piotra Tarczyńskiego.”
Można uznać, że Tarczyński jest po prostu polecany przez Konsensus Społeczności Ekskursyjnej.
@sheik
Nie wiem, czy za tym spadkiem aktywności seksualnej wśród młodzieży nie stoi jednak przemęczenie. Przemęczenie tematem (bo jednak koncepcja „sex sells” jest dalej żywa, a możliwości na to jest więcej niż drzewiej), przemęczenie socjalizacją (24/7 przez SM), przemęczenie pracą (w postaci szkoły).
Słyszałam też, że nastolatki mniej chętnie chodzą po klubach niż poprzednie pokolenia, co pasowałoby do tej tezy, a nie tej o consencie (chyba że teraz ludzie łatwiej mówią nie jak ich jara chodzenie po klubach, ale nie jestem pewna na ile to prawda, bo jak nie chciałam to nie chodziłam te jezusmaria! 15 lat temu)
@Rozpad USA
Dziś na Wyborczej:
Chronicznie przewartościowany dolar sprawia, że importowane towary denominowane w innych walutach miażdżą nawet najbardziej wydajnych producentów w USA.
To proces niezwykle opłacalny dla sektora finansowego gospodarki amerykańskiej i dla bogatych inwestorów – ale dla wielu katastrofa.
Dzięki kombinacji polityki celnej i przemysłowej Bidena, mającej na celu zwiększenie popytu na towary krajowe oraz inwestycji, nastąpił boom w produkcji przemysłowej; a Trump wciąż to tylko obiecuje. Do 2023 r. Stany Zjednoczone osiągnęły najwyższy od 30 lat wskaźnik inwestycji w tę produkcję. Jednak, zamiast trąbić o tym sukcesie, kandydatka Demokratów na prezydenta w 2024 r. Kamala Harris atakowała „taryfy Trumpa”, a w czasie swojej kampanii utraciła większość wyborców z klasy pracującej.
link to wyborcza.biz..#S.MT-K.C-B.1-L.1.duzy
@ololo-518
„Nie wiem, czy za tym spadkiem aktywności seksualnej wśród młodzieży”
W Norwegii tego się nie obserwuje: link to sciencenorway.no
BTW, często również nie używają antykoncepcji. Jest edukacja, kondomy są dostępne za darmo – i co z tego.
„Słyszałam też, że nastolatki mniej chętnie chodzą po klubach niż poprzednie pokolenia”
No i nie dziwię im się, przecież kluby to syf.
@jugger
„Jednak, zamiast trąbić o tym sukcesie, kandydatka Demokratów na prezydenta w 2024 r. Kamala Harris atakowała „taryfy Trumpa””
No i przecież miała rację. Trump zarżnie gospodarkę USA tymi cłami.
@ ololo-518
Dwudziestolatki to może nie nastolatki, ale anegdata: moje młode koleżanki (i koledzy też, ale to już próbka jest niezwykle mała, bo zawód „biolog ale bez profesury” sfeminizowany) chodzą robić różne rzeczy w prawdziwym świecie, ale tak żeby do knajpy na picie to tak se, a żeby pić tak jak myśmy na studiach często pili (problematycznie, tzn. do zgonu, dramy albo co najmniej do powrotu nad ranem na automacie) to już prawie wcale. Ani ich to nie cieszy, ani im to nie służy („mam anxiety na kacu” – NO PRAWDA), ani nie czują presji społecznej w tym kierunku.
I bardzo, ten tego, dobrze.
A to inna kwestia – w mojej banieczce mnóstwo osób pije np. jedno piwo na imprezę. Jak się powie „nie, dziękuję” bo leki, bo kierowca, bo tak, to nie ma memicznego „ze mną się nie napijesz”. Częściej niż wódka idą lżejsze alkohole. Małpki (wiem, bo podnoszę czasem śmieci w ramach sprzątania) potrafią mieć 90ml i 28% jak to jakieś smakowe wódki są.
Po weselu zostały mi trzy skrzynki wódki. Szedł inny alkohol, jasne, ale wszystkiego też zostało.
I z jakichś przyczyn spożycie (czystego) alkoholu wzrasta. Ja pytam jak. Ja wiem, że to moje to banieczka, ale do cholery jasnej ciężko mi uwierzyć, że wcześniej ludzie pili mniej.
@kluby to syf
Ale kiedyś było inaczej?
@Norwegia
Może kwestia geograficzna tamte badania to chyba bardziej usa. Może jednak występują różnice lokalne.
A może pieprzymy od rzeczy (tu byłby emotikon sugerujący lekką ironię, ale że autor nie lubi, to komunikuję w ten sposób)
@młodzież pije mniej alkoholu
Zważywszy ile i jakie leki biorą, to raczej dobrze? Lorazepamu bodaj lepiej nie mieszać z alko? Zaś statystyki pozakują to co mogą, tzn. legalną sprzedaż. Nieletnim, jak wiadomo, sprzedawać nie wolno.
@kluby to syf
Nie mam większego doświadczenia, tym bardziej aktualnego, ale zapewne ktoś już zbadał, czy extasy+ketamina ze szklanką wody z cytryną daje fajniejszy czy jednak gorszy klimat w porównaniu z amfetaminą i wódką z red bullem sprzed lat.
@Norwegia Może kwestia geograficzna
Może pragmatyzm? Kiedy juz zdejmiesz to futro, boty i trzy swetry, to szkoda zmarnować taki wysiłek.
@sheik
Albo „russefeiring”: link to en.wikipedia.org
@mcal
„nie czują presji społecznej w tym kierunku.”
Kluczowe zdanie.
To też symbol „upadku” naszych czasów: że – będąc facetem – już nie trzeba się urżnąć na każdej imprezie ani kompulsywnie podrywać dziewczyn, żeby być uznanym za prawdziwego mężczyznę, i że – będąc babką – już nie trzeba się mizdrzyć do facetów ani śmiać się przy seksistowskich dowcipach, żeby potwierdzić swoją kobiecość. Te kulturowe uszczerbki na wspaniałości dawnych dobrych czasów bardzo bolą konserwatystów, ale są wielką ulgą w codziennym życiu.
Ja bym dodał jeszcze – jako powód zmniejszenia się tej ciągłej ukrytej presji seksualnej w życiu społecznym – spadek wpływu kościoła na życie. Krótko mówiąc: skoro w każdej chwili mogę – to już tak bardzo nie muszę.
ololo
„Słyszałam też, że nastolatki mniej chętnie chodzą po klubach niż poprzednie pokolenia,”
To może być kwestia kasy i pewnego przesunięcia stylu. Kiedyś piwo w krzakach było niestylowe a dla dziewczyn trochę lumpelskie, obecnie Somersby z puszki nad Wisłą przystoi każdemu.
Mówiąc półżartem, po przeczytaniu tej dyskusji dochodzę do wniosku, że największym supergigachadem był Charlie Manson. Niewysoki, niezbyt przystojny, mimo to posiadał własny harem kobiet które bił, poniżał, kazał się prostytuować, a one same nie odzywały się niepytane. Mało tego, zabijały na jego rozkaz. Charlie był rasistą, nie ufał instytucjom i uważał się za ofiarę systemu, więc mamy tu cały pakiet. Plus, co warto odnotować, nie szedł na łatwiznę i NIE MYŁ dupy (są liczne świadectwa jak od niego capiło np. w studio nagraniowym).
Fun fact: Manson inspirował się książką z gatunku fantasy „Stranger in a Strange Land”, która powinna być biblią aspirujących „samców alfa”, bo stanowi combo filozofii Ayn Rand z z filmem porno: oto ubermensch z kosmosu zakłada na ziemi komunę-harem złożoną z seksbomb, bezkarnie morduje ludzi stojących mu na drodze (bo czemu nie?), w międzyczasie płodząc rasę panów którzy niechybnie opanują planetę. 10/10 w skali Elona Tate’a.
@jugger
„Kamala Harris atakowała „taryfy Trumpa”, a w czasie swojej kampanii utraciła większość wyborców z klasy pracującej”
Nie ufam ludziom, którzy piszą o USA z pozycji eksperckiej a tłumaczą „tariffs” jako „taryfy”.
@ausir
„Tekst przetłumaczył Piotr Stasiński.”
„już nie trzeba się urżnąć na każdej imprezie”
Może wreszcie mamy pokolenie które przynajmniej w swej średniej jest po prostu szczęśliwe. Kiedyś się piło przede wszystkim żeby zapomnieć/nie czuć. Może to pierwsze pokolenie które nie odziedziczyło żadnej traumy i nie ma czego zalewać.
„To może być kwestia kasy i pewnego przesunięcia stylu. Kiedyś piwo w krzakach było niestylowe a dla dziewczyn trochę lumpelskie, obecnie Somersby z puszki nad Wisłą przystoi każdemu.”
O, to mi przypomina jak WO w komciu na fejsie proponował propozycje tanich-ale-atrakcyjnych pomysłów na randki a założyciel Stowarzyszenia Na Rzecz Redpillowców i Inceli twierdził że dzisiejsze młode dziewczyny lecą tylko na kasę.
@Polska odurzona
„Może to pierwsze pokolenie które nie odziedziczyło żadnej traumy i nie ma czego zalewać.”
Faktycznie, widzę w swoim bombelku, że picie często ma formę rekreacyjną a nie kompulsywną, ale trzeba pamiętać, że obecnie (z wielu różnych powodów) jest większy dostęp do nielegalnych/półlegalnych środków odurzających.
@embercadero
„Może to pierwsze pokolenie które nie odziedziczyło żadnej traumy i nie ma czego zalewać.”
Z kolei kiedy My Byliśmy W Ich Wieku nie spożywaliśmy takich ilości antydepresantów (za moich czasów to nawet prozaku nie było).
@embarcadero
„Może wreszcie mamy pokolenie które przynajmniej w swej średniej jest po prostu szczęśliwe.”
ZTCW to nie jest.
@stylowe picie w krzakach
A to w Polsce można już legalnie pić na zewnątrz? Myślałem, że wciąż wlepiają za to mandaty?
@embercadero „Może to pierwsze pokolenie które nie odziedziczyło żadnej traumy i nie ma czego zalewać.”
To być może pierwsze pokolenie, które ze stresem i traumami mierzy się w inny sposób niż poprzez alkohol (leki, terapia ale też narkotyki i inne uzależnienia, przeceież nawet od gier można się uzależnić).
@sheik
Przede wszystkim, uzalezniaja sie od social media.
@sheik
„pierwsze pokolenie, które ze stresem i traumami mierzy się w inny sposób”
Mierzy się albo ulega w inny sposób. Picie do lustra —> rotting z ekranem smartfona.
Jednak nie jestem tu symetrystą: wsiadanie za kierownicę po całym dniu gnicia w łóżku nie grozi tym samym, co wsiadanie po ćwiartce wódki „Bałtyk”. Trafienie do chu….ego terapeuty (a jak w każdym zawodzie, i w tym partaczy jest pełno) nie grozi tym samym, co trafienie pod skrzydła osiedlowych git-ludzi, bo konkubent matki bije cię po twarzy. Z bycia nałogowym followersem jakiegoś patoinfluencera łatwiej się podźwignąć niż z seminarium duchownego i stanu kapłańskiego, gdzie się zapędziłeś, bo jako 15-latek poczułeś, że cię ciągnie nie do dziewczyn, ale do chłopaków.
@sheik stylowe picie w krzakach
A to w Polsce można już legalnie pić na zewnątrz? Myślałem, że wciąż wlepiają za to mandaty?
Od jakiegoś czasu można pić legalnie na bulwarach w DC oraz w Poznaniu. Poza tym nie można, ale przecież wiesz że w pewnych miejsach nie można bardziej a w innych nie można mniej.
@ergonauta
Sorry, Twoje przykłady mnie nie przekonują; zarówno pseudoterapeuta jak i patoinfluencer potrafią bardzo zaszkodzić (a ten pierwszy wręcz zrujnować życie). Co do pierwszego przykładu – Zetki znacznie rzadziej nie tylko piją, ale i siadają za kierownicę – notabene dziś samochody obserwują i strofują kierowców/kierowczynie traktując ich jak, nie przymierzając, niesforne dzieci. Oczywiście ersaty taksówki czyli Uber czy Bolt to też zagrożenie (dziecko, nie wsiadaj do samochodu z nieznajomym!)
@karakhanow „Od jakiegoś czasu można pić legalnie na bulwarach w DC oraz w Poznaniu.”
To już jakieś 0.001% powierzchni kraju!
OK, zapomniałem o antydepresantach (a raczej lekach przecwilękowych bo to głónie o nie chcodzi). No kiedyś ich po prostu nie było, gdyby były tak jak w Stanach (valium) też by każdy brał. Leki i wódka nie adresują dokładnie tych samych rzeczy, od leków się uspokoisz po to by w miarę normalnie żyć, wódę pijesz by się zmulić i generalnie nie żyć (a raczej żyć w innej rzeczywistości). Nie umiem tego lepiej wytłumaczyć, myśle że każdy rozumie o co mi chodzi.
W każdym razie obserwując swój bombelek, w którym wprawdzie nie ma zupełnie nastolatków za to jest bardzo dużo 20-latków, szczególnie takich 25+, widzę że tendencja do kompulsywnego picia na smutno nie istnieje w ogóle. W 90’sach niemożliwym byłoby wybranie grupy 20-latków w której nikt by nie pił na umór by o czymś zapomnieć. To było powszechne zjawisko i to niezależnie od płci.
Co do legalności – to raczej wygląda tak że jak policji czy SM się nie podoba że gdzieś się ktoś gromadzi (bo np było zgłoszenie że hałas) to wykorzystują fakt spożycia by mieć za co dać mandat. Nigdy nie ścigali spożycia jako takiego, zawsze można było spokojnie pić piwo na ławce w parku, przechodził patrol i nic nie robił. Przynajmniej u nas w Skaryszaku.
„To już jakieś 0.001% powierzchni kraju!”
No ale 90% to jakieś łąki i lasy, gdzie i tak nie będzie straży miejskiej. Kochani, ta dyskusja wjechała w jakiś nieużytek rolny.
@sheik
„zarówno pseudoterapeuta jak i patoinfluencer potrafią bardzo zaszkodzić (a ten pierwszy wręcz zrujnować życie)”
A gdzie ja piszę, że szkodzą nie bardzo? Terapeutę wręcz określiłem przymiotnikiem streszczającym jego przymioty i wpływ na pacjentów. Ale: porównania z lokalnym git-człowiekiem z mojego dzieciństwa/osiedla (nie zapomnę nazwiska: Popławski; burdy szkolne -> poprawczak -> więzienie -> szemrany autorytet wśród młodzież mającej problemy edukacyjne i rodzinne) i z tym, jak dalece zrujnował życie moim przedszkolnym i podstawówkowym kolegom, chyba żaden terapeuta nie wytrzyma. Ci co mieli więcej szczęścia, poszli siedzieć, a ci, co mniej, już leżą na cmentarzu – zabici przez styl życia, który ich mistrz propagował.
@sheik
„Oczywiście ersaty taksówki czyli Uber czy Bolt to też zagrożenie (dziecko, nie wsiadaj do samochodu z nieznajomym!)”
Przecież jest na odwrót: taksówka zamawiana przez aplikację jest bezpieczniejsza o tej oldskulowej złapanej na ulicy.
@sheik
„Zaś statystyki pozakują to co mogą, tzn. legalną sprzedaż. Nieletnim, jak wiadomo, sprzedawać nie wolno.”
Przepraszam, ale co? Statystyki pokazują sprzedaż alkoholu. Jak sprzedawca sprzedaje alkohol to nie odznacza opcji „sprzedaż nieletniemu”, żeby się nie liczyło do legalnej sprzedaży.
Chyba że nieletni zaopatrują się tylko u bimbrowników, ale raczej wątpię.
@sheik
„Tymczasem Some More News ma ciekawy materiał o dryfie Rogana na prawo (a kiedyś – OMC – poparł Berniego!)”
Jest dużo przykładów ludzi, którzy kiedyś popierali Berniego a potem poszli w MAGA albo w cyniczny grifting (np Briahna Joy Gray albo Glenn Greenwald).
@RW
My mamy Wosiów i to małżeństwo, co pije mocz. Follow the money.
@hatefire
Ale jest w tym przypadku jakieś godne uwagi money?
kmat
„60 tys. zł (od Glińskiego) otrzymał także na rok 2023 „Nowy Obywatel”,”
Nie jest to fortuna (i jedyne źródełko), ale płacili im za to co oni i tak lubią robić ( Leo Bonhart się kłania). Tysol pewnie ma dużo lepsze frukty.
Contrapoints ostatnio wrzuciła esej o teoriach spiskowych i tam wrzuca kilka przykładów lewicowych/lewicujących osób, które po zostaniu „wyśmianymi” online poszło w hardy alt-right
(JK jest poniekąd takim przykładem).
Więc często money, ale nie zawsze money
@ololo-518:
Tyle, że jeśli chodzi o teorie spiskowe, to po prostu, altright jest największym atraktorem, który przyciąga do siebie. To jak, przepraszam, Trzaskowski w drugiej turze. Jest duże, jest „nasze” (w sensie spiskowym), czasem jedynie dostępne (lewicowe teorie spiskowe w Polsce? OK, znajdę, ale nisza niszy, większość osób nie kopie tak głęboko).
Zresztą doszedłem „W trybach chaosu” Maxa Fischera do rozdziału o trollach. I tam to jest przedstawione jako młodzieńczy bunt (OK, wielu trolli ma już ponad 18-lat…), ale właśnie — bunt dla buntu, bez głębszych przesłań. Tylko jak to czytam, to wciąż się zastanawiam, dlaczego ten bunt jest tak stadny, że oni prześladują naszych, a nie na opak. No i znowu wracamy do „Andrew Tate shite” — to po prostu jest opcja buntu, która jest pod nosem i nie wymaga myślenia.
A Ian Miles Cheong dołączył do Gamergate po tym, jak zaatakowali go osobiście gamergatowcy (niektórzy zresztą mylący go z Arthurem Chu), a nie wyśmiały go lewaki, po prostu wyszło mu, że jednak lepiej wyjdzie na dołączeniu do napastników zamiast bycia ich celem (no i niestety rzeczywiście).
@kmat
„Ale jest w tym przypadku jakieś godne uwagi money?”
Woś ma ten problem, że zrobił pivot zbyt późny i zbyt dziwny, więc jest jak ta żyła zegarków na nogę w Tytusie – produkt bez zapotrzebowania. Natomiast typowa trajektoria typowego Joe Rogana jest taka, że 10 lat temu mógł być w miarę normalny, ale po prostu obserwując co mu jak „żre”, zaczął dostosowywać swój kątęt do tego co promują algorytmy. Gdy ktoś to robi konsekwentnie jak Stanowski, to owszem, jest godne uwagi money.
@ausir
„A Ian Miles Cheong dołączył do Gamergate po tym, jak zaatakowali go osobiście gamergatowcy (niektórzy zresztą mylący go z Arthurem Chu), a nie wyśmiały go lewaki”
Nie rozumiem ludzi, którzy zmieniają swoją orientację polityczną pod wpływem anonimowej tłuszczy z sieci. „Zaatakowali”. Anonimy były dla niego niemiłe na jakimś forum, więc koleś postanowił zmienić orientację polityczną o 180 stopni?
@rw
„„Zaatakowali”. Anonimy były dla niego niemiłe na jakimś forum”
Kolega do nas chyba pisze z czasów php by Przemo. Przecież to najpewniej był doxing, maile do pracodawców, DM-y do znajomych, grzebanie w archiwach internetu i tak dalej. A wszystko to na Twitterze, a nie forum.
@rw:
Znam ludzi, którzy się orientują na to, że coś jest popularne, albo że „wszyscy” tak robią. Też ich nie rozumiem, ale znam.
@pak4
Ale co tu jest do rozumienia? Większość z nas ma między uszami echo chamber która powtarza głośniej to co najczęściej wpada do środka. Myślenie to po pierwsze wysiłek a po drugie przywilej. Jesteśmy zwierzę stadne i konformizm to po prostu opłacalna strategia. Jak coś jest popularne to trzeba „być na bieżąco”, bo inaczej wypada się z obiegu. Przecież nawet ta notka jest o obecnie popularnym serialu i jak nie widziałeś to nie pogadasz o tym co się stało w 20 minucie 3 odcinka.
Niestety z tym polityczno-światopoglądowym cyrkiem jest tak samo. A jak do tego dochodzi przemoc albo jej groźba to albo się wycofasz, albo zmienisz stronę dla własnego dobra. Nie pochwalam, ale rozumiem mechanizm.
I fascynuje mnie nieustannie jak nawet „lewacy” których znam powtarzają już bezwiednie pierdolety o tym że lewica się sama zaorała tym ciągłym elgiebetowaniem i nie ma nikogo sensownego po lewej stronie. To jest imho właśnie ten echo chamber w praktyce. Dominuje jedna narracja i jakakolwiek kontrnarracja, nawet na własny użytek wymaga wysiłku szukania informacji i wyrabiania sobie swojego poglądu.
@wo
„Woś ma ten problem, że zrobił pivot zbyt późny i zbyt dziwny,”
Że dziwny to tak. Przecież jego narracja sprowadza się do tego, że za komuny było lypi ale przyszli źli ludzie i zepsuli, na szczęście pojawił się PiS i próbuje ten system klasy ludowej przywrócić. Podejrzewam że na Nowogrodzkiej mają dość mieszane uczucia, gdy ktoś ich chwali za bycie nowym PZPRem.
@Cpt. Havermeyer
„I fascynuje mnie nieustannie jak nawet „lewacy” których znam powtarzają już bezwiednie pierdolety o tym że lewica się sama zaorała tym ciągłym elgiebetowaniem”
A realia są takie, że to jedyna agenda, która żre.
@Cpt. Havermeyer:
Ja mówię „nowszym językiem”, że w działamy jak LLMy.
Ale to, co mnie zdumiewa, że ktoś to twierdzi jawnie. Tak „bo to popularne”, „bo wszyscy tak głosują”, nawet nie próbując dobrać słów do okazji i jakoś uzasadnić, że z „wszystkimi” się zgadzają.
@pak
Przecież wszyscy jesteśmy ssakami stadnymi więc mamy specjalne obwody w mózgu do wyczuwania co uważa stado i dostososywania się do tego. Są na to fachowe nazwy, których nie chce mi się teraz szukać. Ma to oczywiste ewolucyjne uzasadnienie – stado po prostu nie jadło owoców z tamtego drzewa, bo Mabungę-Bubungę kiedyś okrutnie po nich przesrało.
Ale to, żeby dostosować się do „wszystkich” w internetowym anglojęzycznym alt-righcie a nie np. do „wszystkich” w muzułmańskiej Malezji, gdzie na co dzień mieszka sobie Cheong, to już bardziej świadomy wybór.
@ausir
Dlatego rozumiałbym, że ktoś zaszczuty w sieci przez prawicowych troglodytów kasuje konto i znika z sieci, ale przystać do ludzi, którzy go glanowali? Yuck.
@wo
Oglądam teraz „Adolescence”. Jestem po dwóch odcinkach, i mam wrażenie, że autorzy serialu chcieli pokazać szkołę jako koszmarne miejsce, z którego dzieci mają bardzo niewiele pożytku. Co Ty jako nauczyciel o tym myślisz?
@rw
” Co Ty jako nauczyciel o tym myślisz?”
Takie pytanie w fafesetnym komciu???!?!? Trochę już przecież pisałem. Jak cały ten serial, obraz szkoły jest trochę przerysowany, ale realistyczny. „Pracowałem tam”. Miałem lekcję z tym który zachrumkał (to już moje roczniki – serialowe chrumkanie jest w naszej pierwszej licealnej).
„autorzy serialu chcieli pokazać szkołę jako koszmarne miejsce, z którego dzieci mają bardzo niewiele pożytku.”
„Dojrzewanie” to nie jest reportaż ani dokument. To obraz z gatunku kino moralnego niepokoju. Czyli przede wszystkim film, kino, sztuka. Kiedy oglądamy po latach naszych Kieślowskich, Zanussich, Wajdów, często się okazuje, że to były, jednocześnie: i zaskakująco dobrze zrobione filmy (w sensie: aktorstwo, warsztat kinowy, przesłanie wykraczajace ponad peerelowski grajdół; kurczę, nawet wczesny Zanussi daje radę!), i wnikliwe, acz niekoniecznie „obiektywne” reportaże z tamtej Polski i z jej środowisk społecznych czy zawodowych. Trochę ciążyła polityka (w kontekście cenzuralnym i w światopoglądowym), trochę religia, czyli świato- i zaświatopogląd (w kontekście osobistej przekonań reżyserów i w sensie nad-obecności katolicyzmu w życiu społecznym).
Podobnie z „Dojrzewaniem”, różne pato-cechy współczensej szkoły (systemowe, środowskowe, itd) zostały po pierwsze wybrane – przez twórców mających poglądy i chcących coś tam wyrazić (już tytuł da sie rozmaicie interpretować, jako widzowie też do czegoś tam dojrzewamy), po drugie zgromadzone – na małym, serialowym obszarze tudzież w celu: moralnego zaniepokojenia odbiorcy (niniejszy wątek dowodzi, że na rozmaitych poziomach), zaś po trzecie sfilmowane, zmienione w sztukę filmową (całkiem wysokiej próby; weźmy aktorstwo, obraz, montaż). Czy Ingmar Bergman chciał pokazać rodzinę jako koszmarne miejsce, z którego dzieci mają niewiele pożytku? No, trochę tak, ale przecież nie tylko.
@sheik.yerbouti
„A to w Polsce można już legalnie pić na zewnątrz? Myślałem, że wciąż wlepiają za to mandaty?”
@karakachanow
„Od jakiegoś czasu można pić legalnie na bulwarach w DC oraz w Poznaniu. Poza tym nie można, ale przecież wiesz że w pewnych miejsach nie można bardziej a w innych nie można mniej.
Konkretnie to ustawa znowelizowana w 2018 zakazuje picia alkoholu w miejscach publicznych, z wyłączeniem miejsc do tego przeznaczonych. Co oznacza, że gminy mogą wyznaczać obszary, na których można legalnie spożywać alkohol.
Jest to wynik batalii jednego człowieka, który odmówił przyjęcia mandatu za picie piwa na bulwarach wiślanych i dociągnął sprawę do Sądu Najwyższego. Poprzednia ustawa bowiem explicite zakazywała spożywania alkoholu na ulicach, w parkach i na placach. A bulwary nie podpadają pod żadną z tych definicji.
Obecnie na warszawskich bulwarach wolno spożywać alkohol właśnie dlatego, że ustawę zmieniono a rada Warszawy przyjęła odpowiednią uchwałę (aczkolwiek też z przygodami, był po drodze sąd zakazujący i kasacja NSA).
Ponoć w UK mają pokazywać „Adolescence” w szkołach. Niektórzy mówią, że to zły pomysł, bo nastolatki mogą się jeszcze bardziej zainteresować manosferą: link to theneuroscienceofeverydaylife.substack.com
@rw. Komu, nauczycielom?
Jeśli nastolatkom na lekcjach, to może to drugi odcinek może zrobić niezły efekt Incepcji.
Z zalinkowanym materiałem generalnie się zgadzam, z tym zastrzeżeniem, że jak wiele materiałów powstałych pod wpływem serialu całkowicie skupia się na wątku manosfery, pomijając równie istotny wątek nieletalnej przemocy rówieśniczej.
@amatill
„istotny wątek nieletalnej przemocy rówieśniczej”
Można by pokazywać pakiet: „Dojrzewanie” + „Władca much” (klasyczna wersja Petera Brooka albo ta nowsza, przyswajalniejsza dla młodzieży). Swoją drogą w latach 90. książka Goldinga była u nas w lekturach do klas średnich, co prawda w uzupełniających, ale ogarnięci nauczyciele mogli sięgać.
Jako że były tu głosy twierdzące że soszjale wcale nie są takie straszne jak je malują, podrzucam film który podsumowuje całą drogę jaką fb/meta przebyło od swoich skromnych początków do dzisiaj. Niestety trwa 3h, więc ja np. sobie go dawkuję, ale nie widziałem chyba tak skrupulatnej kompilacji, pokazującej psychopatyczną konsekwencję we wszystkich działaniach zuxxa i spółki. Chętnie zobaczyłbym coś podobnego o twatterze i tiktaku.
link to youtu.be
Manosfera to jest po prostu kolejny wyziew systemu który jest kompletnie dysfunkcyjny od wielu lat.
Ps. Polecam inne przemyślenia Tantacrula, ma fajny filmik o elityzmie w muzyce, który tu nawet kiedyś linkowałem.
@amatill
„Komu, nauczycielom?”
Uczniom.
@ergonauta
Skoro już jesteśmy przy lekturach szkolnych, to wątek nastolatków którzy się ideologizują i robią sobie nawzajem krzywdę był też w „Chłopcach z placu broni” – dziesiątki lat przed Internetem i social media!
@rw
„Chłopcy z Placu Broni”
Jednak u Molnára to jest walka dwóch równoprawnych armii, spór dwóch jawnych sił, coś jakby Francji i Niemiec o Alzację. Wzajemna przemoc i robienie sobie krzywdy jest koncyliacyjne. Sympatią czytelnika zarządzają najpierw powody walki: honor i miłość do Placu vs poczucie siły i chęć gry w palanta, a na koniec złamanie przez jedną ze stron rycerskiego sawłarwiwru i konwencji genewskiej (torturowanie Nemeczka), natomiast sama walka jest okej. Gorsza niż przemoc wśród młodzieży jest dorosła systemowa przemoc w zakończeniu, jakże gorzkim: Boka oddycha z ulgą, że Nemeczek umarł, zanim zdążył się dowiedzieć, że wszystko na darmo, bo Plac przejmuje deweloper.
@ergonauta
Ja jednak myślę, że śmierć chłopca jest gorsza, niż „przemoc systemowa” dewelopera (zabudowanie placu).
@amatil
„pomijając równie istotny wątek nieletalnej przemocy rówieśniczej.”
I bardzo dobrze, bo jak się skupimy na „nieletalnej”, wpadniemy w symetryzm z serii „incelom też jest ciężko”. Jak to celnie podsumował u siebie MRW, wyjdzie nam że dziewczynki mają w gruncie rzeczy łatwiej, bo wystarczy że leżą nieruchomo na parkingu, za to cierpienie incela, któremu ktoś wkleił złośliwe emoji, panie dziejaszku, trzeba założyć jakieś stowarzyszenie w obronie.
@rw
„Ja jednak myślę, że śmierć chłopca jest gorsza, niż „przemoc systemowa” dewelopera”
Bardzo dobry temat na lekcję polskiego. Owszem, wymagający sporych kompetencji od nauczyciela. Na ile – kiedy czytamy – możemy przyjąć punkt widzenia bohaterów (dziś anachroniczny), a na ile własny (współczesny). Z innej strony patrząc, jest temat poniekąd sąsiadujący np. z kwestią przymusowego poboru do wojska, np. w Ukrainie, albo np. kiedy Putin ruszy na Polskę.
Niedawno, przy okazji narodowego czytania „Kordiana”, miałem kilka rozmów o tym, jak bardzo jest to szkodliwa dla uczniów lektura – tyle że szkodliwa nie sama przez się, lecz przez szkolne interpretacje nie aktualizowane od stu lat (dosłownie!). Bo sam „Kordian” jest spoko: historia nadwrażliwego chłopaka po próbie samobójczej, którego wsysa narodowy zajob.
@Chłopcy z Placu Broni
„W literaturze europejskiej nie ma takiej książki. I nie ma takiego placu. Wszystko to wymysł polskiej tłumaczki Janiny Mortkowiczowej, która na początku XX wieku przełożyła na polski powieść Ferenca Molnára pt. „Chłopcy z ulicy Pawła”. A może lepiej: „Chłopaki z ulicy Pawła”, bo przecież bohaterowie powieści to chłopaki-zawadiaki, prawdziwe budapeszteńskie urwisy.”
@wo „symetryzm”
Przprszm, to twórcy serialu. Mogli przyciąć ten wątek, mogli wywalić w ogóle postać syna policjanta. Infodump o serduszkach i kolorach dałoby się podać inaczej.
@ergonauta „historia nadwrażliwego chłopaka po próbie samobójczej, którego wsysa” …manosfera. Kordian uwspółcześniony.
@amatil
„mogli wywalić w ogóle postać syna policjanta.”
Dziwi mnie i nuży ten rodzaj krytyki. Wszystko mogli wywalić, ale tak jak zrobili, wyszło im ponadczasowe arcydzieło. Szekspir też mógł wywalić Rosenkrantza i Guildensterna, oni też wnoszą tylko trochę infodumpu, który dałoby się podać inaczej.
To nie jest krytyka. Jeśli w serialu występuje przynajmniej czterech nastolatków prześladowanych w szkole, a właściwie pięcioro, bo Kathy ze zdjęciem topless też się zalicza, to chyba twórcy uznali ten temat za istotny. Mnie dziwi uznanie tego za symetryzm.
Syn policjanta pełni jeszcze jedną rolę. Policjant zabierając go na frytki może odetchnąć z ulgą, że nie jest takim beznadziejnym ojcem jak ojciec głównego bohatera. A wraz z nim rodzice oglądający serial.
@amatil
„Mnie dziwi uznanie tego za symetryzm.”
Pisząc „równie istotny wątek” wskazujesz ekwiwalencję, ergo – jesteś symetrystą. Jestem zdumiony, że komciają u mnie ludzie z tak niskim poziomem odczytywania tresci kulturowych – no ale dobrze, wytłumaczę. Kryminał potrzebuje „red herringów”, czyli postaci/wątków POBOCZNYCH, ale mających sugerować, że może jednak zabił ktoś inny.
@amatill
„„historia nadwrażliwego chłopaka po próbie samobójczej, którego wsysa” …manosfera.”
Coś w tym jest! Jest i mizoginia, w tym jak Kordian traktuje Wiolettę.
@kor
„Syn policjanta pełni jeszcze jedną rolę. Policjant zabierając go na frytki może odetchnąć z ulgą, że nie jest takim beznadziejnym ojcem jak ojciec głównego bohatera.”
Nie wydaje mi się, żeby serial zamierzał pokazać ojca głównego bohatera jako „beznadziejnego”. Starał się jak umiał.
@rw
„Starał się jak umiał.”
Tata dilera już był w tym wątku: „Ale ja go nie pytałem, ja czasu nie miałem, by żreć dać im wszystkim, na dwie zmiany tyrałem.”
Ojciec Jamiego nie jest jakiś specjalnie niewydolny wychowawczo, jest przedstawiony jako zwykły człowiek. Podobnie zresztą jak matka. I teraz zwykły rodzic oglądając te serial czuje się podobnie jak oni przytłoczony tą sytuacją. Potrzebuje jakiejś podpowiedzi. I tu z pomocą przychodzą frytki. Że może jednak warto poświęcić dziecku trochę czasu i uwagi, potraktować po partnersku. I mogą to być właśnie takie drobne rzeczy. Policjant wyciąga do swojego syna dłoń, a ten ją przyjmuje mimo, że przez pracę ojca ma dodatkowo przewalone. I odjeżdżają z tej chorej szkoły w stronę zachodzącego słońca. Dla ojca Jamiego już na to za późno, może tylko przyjechać zostawić kwiatki na koniec.
@wo „Pisząc „równie istotny wątek” wskazujesz ekwiwalencję, ergo – jesteś symetrystą.”
Czyli chodzi o przysłówek „równie”? A może być „dość istotny wątek”? W końcu poświęcono mu cały odcinek drugi i trochę linijek dialogowych w trzecim. Z czterech łącznie, więc chyba zasługuje na to „dość”.
@”Kryminał potrzebuje” To nie jest kryminał.
@rw „Nie wydaje mi się, żeby serial zamierzał pokazać ojca głównego bohatera jako „beznadziejnego”. Starał się jak umiał.”
W ogóle postać ojca to właśnie jest red herring jeśli chodzi o motywację. Najpierw policjant podejrzewa jakieś molestowanie, potem psycholożka usilnie kopie, ale wszystko co znajduje to ta szopa, której rozwalenia ani Jamie ani jego siostra nie potraktowali poważnie. Chłopak ma ewidentnie lepszy kontakt z nim niż z matką, co zresztą chyba ma przekazać, że z kobietami wcale mu nie wychodzi.
Serial raczej przestrasza niż uspakaja, „i ty możesz być ojcem mordercy”.
@amatil
„To nie jest kryminał.”
Nietypowy, ale jest.
„Serial raczej przestrasza niż uspakaja, „i ty możesz być ojcem mordercy”.”
Oczywiście, bo kryminały (a zwłaszcza thrillery) odzdziałują przez wywoływanie uczucia „this could happen to you”.
@amatill
„Serial raczej przestrasza niż uspakaja, „i ty możesz być ojcem mordercy”.”
No ale to jest prawda.
Ja w kwestii formalnej – czy będzie może notka o trzecim sezonie Białego lotosu?
Przeczytałbym i ponarzekał, że to najsłabszy sezon z bardzo rozczarowującym zakończeniem.
@PZiarko „najsłabszy sezon z bardzo rozczarowującym zakończeniem.”
Nic się nie znasz. Bardzo dobry sezon, w którym do samego końca połowa postaci mogła potencjalnie zastrzelić drugą połowę. A bogato-biedna rodzina from North Carolina absolutnie zjawiskowa (zwłaszcza rodzice).
@sheikh
Byłem ciekaw, jak to się wszystko skończy, ale w poprzednich sezonach same interakcje między postaciami bardzo dobrze się oglądało, a teraz w ogóle tego brakowało w większości przypadków. Oczywiście, były dobre elementy (np. wszystko związane z Saxonem i Chelsea) i przede wszystkim aktorstwo ciągnęło mielizny scenariusza. Za to finał z jednej strony wymagał nagromadzenia idiotyzmów, a z drugiej wiele wątków kończyło się jakby po nic. Za to wątek, który najwięcej dał mi do myślenia, to ten z Gaitokiem i Mook.
Słyszałem też o popularnym serialu „Yellowjackets”, warto oglądać?
W takim razie POCZEKAJCIE NA NOTKĘ!
@autyzm
Czas się zdelurkować i dodać swoje trzy grosze w temacie autyzmu jako autystyczny mężczyzna. Moje doświadczenia są bliższe opisowi @irid niż @Artur Król.
Generalnie z moich obserwacji i tego, co gdzieniegdzie mi się udało przeczytać autyści (i piszę tutaj o aspergerowcach, a nie ludziach, którzy łapią się na upośledzenie intelektualne) mają trudności na wielu polach, co składa się ostatecznie na potężne trudności ze znalezieniem i utrzymaniem drugiej połówki.
Neurotypowi ludzie potrafią niejako instynktownie wyczuwać autystów (potwierdzone badaniami, jest to podświadomy mechanizm) i reagują na nich niekoniecznie dobrze.
Brak umiejętności miękkich mocno negatywnie odbija się na życiu zawodowym (w szczególności w sytuacjach, gdzie kryteria przyjęcia do pracy i awansu są uznaniowe, czyli w zdecydowanej większości miejsc, Bóg jeden wie ile razy zdawałem wszelkiego rodzaju testy i egzaminy śpiewająco żeby na końcu usłyszeć „temu panu już dziękujemy”), a do tego autyzm sam w sobie często wyklucza z pewnych zawodów (w rodzaju mundurówki). Statystycznie autyzm (podkreślę jeszcze raz – w przypadku autystów o przeciętnej inteligencji) potrafi upośledzać na rynku pracy podobnie jak faktyczna fizyczna albo intelektualna niepełnosprawność.
Zainteresowania autystyków też rzadko są sexy – pociągi, gry komputerowe, stołowe erpegi, historia, modelarstwo, doktryny polityczne czy jak w moim przypadku religioznawstwo. Rzeczy ciekawe, ale spróbujcie wyrwać na nie pannę, życzę powodzenia.
Jak człowiek do tego wszystkiego dołoży jeszcze problemy z koordynacją (powodzenia z nauką tańca), problemy z przeciążeniem sensorycznym, trudności z formowaniem relacji z innymi ludźmi (mimo najszczerszych chęci większość relacji jakie udało mi się z innymi zbudować jest dość powierzchowna), to wychodzi mieszanka wybuchowa. Nieatrakcyjna osobowość, pewna fizyczna niezgrabność, ciężko nadrobić majątkiem i statusem społecznym, bo zbudowanie tych dwóch ostatnich autyzm sam w sobie dość skutecznie utrudnia.
Konkludując, mam wrażenie, że w większości przypadków autyzm dla nosiciela będzie właśnie tym „ograniczeniem” i obciążeniem utrudniającym (w skrajnych wypadkach uniemożliwiającym nawet) odniesienie życiowego (i reprodukcyjnego) sukcesu.
@MW
„… czzy jak w moim przypadku religioznawstwo. Rzeczy ciekawe, ale spróbujcie wyrwać na nie pannę, życzę powodzenia.”
Dziękuję za delurking i coming out, ale przypomnę, że nie chodziło mi o proste „wyrywanie na”. Przecież nie chodzi mi o „dziewczyno, czy jesteś arianizmem? bo chciałbym cię zabrać do Nicei”. Po prostu o to, że siłownia w takiej sytuacji i tak jest już jak umarłemu kadzidło. „Girl, I know it’s crazy and we just met, but look at my triceps” zadziała jeszcze gorzej.
W odcinku pokazane są wnętrza dwóch klas. W obu są duże monitory, ale tylko w jednej z tych klas jest zwyczajna tablica. Podczas rozmowy nauczycielki z dziewczyną widać tablicę w klasie językowej, do tego jest mniejsza od monitora. Czy ten świat już tak szybko poszedł do przodu?
Tak a’propos „big tech i incele”: link to cybernews.com
Potrzeba było shitstormu w sieci, petycji i interwencji regulatorów, żeby Valve usunęło symulator gwałtu ze Steama.
Ale potem winimy rodziców, nie.
@MW
„Jak człowiek do tego wszystkiego dołoży jeszcze problemy z koordynacją (powodzenia z nauką tańca)”
To ja! Wczoraj robiłem z siebie idiotę na kursie salsy, na który chodzimy z narzeczoną. Czy to ma jakieś znaczenie? Niewielkie, bo przede wszystkim liczy się, że ktoś CHCE się odsłonić i podrygać na parkiecie, nawet bardzo kulawo. Ludzie naprawdę mają MNÓSTWO tolerancji na złych tancerzy, dopóki nie depczesz im po palcach i nie zaczynasz okazywać negatywnych emocji.
BTW, instruktor na kursie mówi, że sam jest autystykiem.
„Zainteresowania autystyków też rzadko są sexy – pociągi, gry komputerowe, stołowe erpegi, historia, modelarstwo, doktryny polityczne czy jak w moim przypadku religioznawstwo. Rzeczy ciekawe, ale spróbujcie wyrwać na nie pannę, życzę powodzenia.”
To nie wyrywaj panien. Szukaj kogoś, z kim się zaprzyjaźnisz. Dbaj o wygląd fizyczny i higienę, żeby nie odstraszać ewentualnej drugiej połowy w łóżku. I pamiętaj, że na świecie jest mnóstwo kobiet które mają serdecznie dosyć „podrywaczy” i szukają sympatycznego, w miarę zadbanego kolesia (sorry za heteronormatywność) który ma główne rzeczy w życiu poukładane i z którym będą mogły założyć rodzinę.