Wielkanoc to święto optymizmu. Zatem w imieniu Międzynarodowej Federacji Pesymizmu, Czarnowidztwa i Niedasizmu serdecznie pozdrawiam optymistów radosnym alleluja, mieliście rację! Przynajmniej w sprawie startu Zandberga.
Wygląda na to, że scenariusz, którego obawiałem się najbardziej – miażdżąca przewaga o rząd wielkości notowań Biejat na Zandbergiem (typu 5% do 0,1%), jest już nierealny. Ostatecznie oczywiście jak zawsze w polskiej polityce wszystko zależy od przeoryszy zakonu SS Pregnantek Na Pasach, ale siostrzyczki zazwyczaj skupiają się na kandydatach z podium.
To oznacza, że mój główny argument uległ całkowitemu unieważnieniu. Bałem się, że to wyeliminuje Razem z układania wspólnej listy lewicy w wyborach 2027, tymczasem wygląda na to, że pozycja Razem ulegnie wzmocnieniu.
W wyborach z 2023 Razem występował w roli ubogiego krewnego, który wnosi swój skromny procencik i dzięki temu Udzielni Władcy Wszechświata, Biedroń i Czarzasty pozwalają mu zasiąść przy pańskim stole. Teraz Zandberg będzie z tym kimś, kto będzie wtedy kierować staro-nową Lewicą rozmawiać jak równy z równym, zaś rola jednoprocentowego ubogiego krewnego przypadnie SLD-nostalgikom z Senyszyn.
Perspektyw wyborów z 2027 wydaje mi się teraz najważniejsza – pamiętając oczywiście, że to nie musi być 2027. Jeśli wygra Nowogrodzki, będzie przecież dążyć do jak najszybszych przedterminowych.
Pamiętając o tym, że poprzednio nie miałem racji i że cieszę się, że w Razem mnie nie posłuchano (hura! hura!), ale znów mam kolejny postulat. Mam nadzieję, że taka wspólna lista powstanie. Mam nadzieję, że powtórzony będzie pakt senacki.
Przypominam, że nie chodzi o tego nieszczęsnego d’Hondta, o którym uwielbiają perorować publicyści nierozumiejący matematyki. Małe okręgi wyborcze sprawiają, że efektywny próg potrafi w nich przekraczać dziesięć procent co teoretycznie oznacza, że partia może przekroczyć 5% w skali ogólnopolskiej – ale dostać 0% mandatów.
Hipotetyczny osobny start Razem i Nowej Lewicy byłby więc katastrofą, nawet gdyby obie listy dostały po 6%. Za to wspólna lista zgarniająca te 12% mogłaby zyskać więcej posłów niż dzisiaj. I to znacznie więcej, bo w 2023 widać nieliniowy skok właśnie w tej okolicy: Nowej Lewicy jej 8,61% dało 26 mandatów, a Hołowni jego 14,4% aż 65. To dlatego, że Hołownia dostawał mandaty w tych okręgach, w których realny próg krążył w okolicach 10% – a lewica nie.
To, co napisałem powyżej, wydaje mi się bardzo logiczne i matematycznie niepodważalne. Ale tak było też z moimi obawami przed „katastrofą 0,1%”, więc już się przy niczym nie upieram.
Źródłem mojego błędu było przecenianie roli zaplecza medialnego. Myślałem, że skoro Zandberg będzie miał tym razem przeciwko sobie już nie tylko tradycyjne media, dzielące się na prawicowe papiesko i prawicowe balcersko, ale nawet maleńkie media lewicujące, jak Oko Polityczne FM, to już naprawdę nie wyjdzie z procenta.
Okazuje się, że brak zaplecza medialnego nie jest aż tak dużym problemem. To dobra wiadomość, bo pewnie tego zaplecza Razem nie będzie mieć także i w 2027 (jak zwykle tu czy tam znajdzie się jakiś pojedynczy sympatyzujący felietonista czy bloger, ale nikt decyzyjny). A że znaczenie tradycyjnych mediów nie przestanie spadać, to i problem braku zaplecza będzie coraz mniejszy. Alleluja!
Rozumiem powody, dla których polityk na tym etapie nie powinien jeszcze deklarować w drugiej turze poparcia dla nikogo poza sobą samym, ale nie jestem politykiem, jestem nieważnym kolesiem bez znaczenia, co daje mi ten luksus, że mogę mówić jak jest. Albo jak mi się wydaje, że jest.
W czasach trumpizmu prawica zrobiła się już otwarcie faszystowska. Oni oczywiście mówią, że bronią wolności słowa („nie może być tak, że ktoś idzie do więzienia za grożenie komuś śmiercią na twitterze”!), ale w rzeczywistości w USA zaczynają prześladować uniwersytety za mówienie prawdy. Nauka to teraz „lewackie przygłupy z Harvardu”, a obowiązuje łysenkizm z jutuba. Oni są już w fazie deportowania ludzi bez procesu do obozu koncentracyjnego (na razie jednego, no ale nie od razu Auschwitz zbudowano).
To samo chcą nam tutaj urządzić w Polsce pisiory w czapeczkach MAGA. To nie będzie już taki PiS jak kiedyś, z grubsza trzymający się przynajmniej pozorów praworządności. Różnica będzie jak między rządami Karola II a rządami Antonescu w Rumunii (by nie używać w kółko tej chemii z Niemiec). Potrzebujemy lewicy jako większego dobra, ale na razie potrzebujemy też „libków” u władzy jako mniejszego zła. Lepiej być lewicą w parlamencie niż w obozie koncentracyjnym. Droga do faszyzmu jest wybrukowana ludźmi mówiącymi „oj już nie przesadzaj”.
@wo “Oni są już w fazie deportowania ludzi bez procesu do obozu koncentracyjnego (na razie jednego, no ale nie od razu Auschwitz zbudowano).”
Oj, nie jednego, tylko co najmniej 170. W tym jednym przypadku trumpisci oficjalnie przyznali, że zatrzymali człowieka przez pomyłkę (po czym większość, na czele z pomarańczowym, zaczęła krzyczeć, że przecież na niewinnego nie trafiło).
Przecież gdyby mi chodziło o jednego ludzia a nie o jednego oboza, to bym używał innych form gramatycznych.
A, jeśli chodzi o jedno więzienie, to Uncle Scam już zamówił u Bukakkego kolejne pięć dla “home-growns”. Niby żartem, bo to tacy zabawni ludzie.
Na szczęście w USA jest opór wobec tych nadużyć, jakiego nie było w Nazistowskich Niemczech. Senator Van Hollen: link to msn.com
Jest jeden problem. 3-4% to dużo dla Zandberga, ale mało dla Biejat. Jeśli ona wykręci kiepski wynik, to w NL mogą zacząć lecieć głowy zarządu i czort wie, jaka opcja tam przejmie władzę. Jeśli partia pójdzie w jakiś dziemianowiczyzm-bąkizm, to zrobi się po prostu dubel Razem konkurujący o te 3% truleftu. Jeśli w jakiś trelizm-rozenkizm to zacznie się walka o proglib z PO, gdzie układy z Razem byłyby tylko zawadą.
@usa
Okazuje się, że jednak Biały Dom boi się zadzierać za bardzo z sądami: link to nbcnews.com
@wo
Dziękuję za wpis!
@wybory 2027 i start z NL
Trudno powiedzieć co będzie się działo z NL, które od ostatnich wyborów jest ciągle w fazie „Lewica wraca do rządzenia”. Mam wrażenie, że obrona stołków to główny postulat tej partii, karmiony dodatkowo postaciami takimi jak Szejno-Wieczorki. Nie ma też większego entuzjasty koalicji X 2023 niż poseł Trela, a następny w kolejce jest pan wicepremier Gawkowski. Przyznam się, że obaj wyglądają jakby przygotowali się, ale nie do przejęcia NL, a złoty spadochron do KO i jego lewego skrzydła (na ile jest to realne pozostaje do dyskusji).
Tak, Razem najpewniej będzie wzmocnione, bo odrzucając sondaże robione przez Marcina Dumę, średnia jest powyżej 4% dla Adriana, a partia miała 4.5% w ostatnim sondażu dla TVP. Przy czym przypomnę, że w momencie rozejścia się było to niesamowite 0.7%.
Jakie będą konfiguracje na lewej stronie i potencjalni rozmówcy to się dopiero okaże. Trzeba być przygotowanym na różne warianty, bo według mnie jest możliwe dalsze rozbicie NL. A do tego dochodzi Joanna Sz.
To co mnie osobiście cieszy to fakt, że po tej kampanii przynajmniej nie będziemy musieli wysłuchiwać głupot, że Razem nie zbierze podpisów (choć zaiste: dopuśćmy już podpisy elektroniczne/podpis zaufany pod listą, skoro wśród kandydatów mamy ruskie onuce o których nigdy nie słyszeliśmy), nie ma pomysłów, nie potrafi itd. Prawda jest taka, że jak na niewielką zbieraninę rozczarowanych liberalizmem osób to przy zasobach które posiadamy jesteśmy diablo skuteczni. Oczywiście pomaga, że chyba PO-PIS naprawdę zaczyna trzeszczeć w szwach i że decyzja by wystawić Nowogrodzckiego zamiast np. Czarnka osłabiła ten duopol i narrację którą byliśmy karmieni.
Co jednak wydarzy się po kampanii to się okaże, myślę że będzie trudniej niż w trakcie, bo wszystkie bolączki codzienności, przy braku finansowania, pozostaną.
@2ga tura
Zagłosuję na Trzaskowskiego, ale po tym co zrobili z składką zdrowotną (jeżeli zostanie klepnięte przez Dudę) i fakt, że płaciłbym o 10 tys. zł więcej niż koledzy na JDG o podobnych zarobkach, absolutnie bez entuzjazmu.
Dzień dobry, odlurkowuję się dla drobnej ko – powinno być 2023 zamiast 2003 – i czytam dalej, pozdrawiam.
@kmat
„jeśli w jakiś trelizm-rozenkizm to zacznie się walka o proglib z PO, gdzie układy z Razem byłyby tylko zawadą.”
Wydaje mi się to sztucznym problemem. Opcja „proglib ale taki nie z PO” to właśnie teraz jest opcja na 1%. Biejat swoje kilka procent zawiera ludziom postrzegającym ją jako Razem-lite, tak przynajmniej jest w moim bąbelku, w którym wszyscy „biejatyści” przeszli z Razem. Ewentualy twardy zwrot NL w prawo oznaczałby chyba po prostu The Great Razem Reunion Tour, ADB znów z Zandbergiem to przecież jakby Waters znowu z Gilmourem, stadiony wyprzedane w przedsprzedaży.
Jak będzie to zobaczymy, obecne lepsze wyniki innych kandydatów obozu okołorządowego są w dużej mierze efektem tego, że była debata gdzie wyborcy zobaczyli, że oni istnieją. Pytanie brzmi czy ta uwaga przy nich zostanie. Mnie akurat trochę to martwi tylko to, że oni nie pozyskują nowych wyborców a zabierają Trzaskowskiemu.
A co do kolejnych wyborów do Sejmu to poza wynikiem obu kandydatów wiele będzie zależeć od wyniku kongresu NL i co dalej z władzami plus w jakim to pójdzie kierunku programowym w obu partiach. Bo – że użyje przykładu składki zdrowotnej – to może być na dwie strony: „wszyscy muszą płacić dużo więcej bo tak jest słuszniej” albo „brońmy ludzi na etatach przed nierówną składką, czemu oni mają dopłacać do milionerów” – to wbrew pozorom są różne strategie polityczne, które mogą dawać różne wyniki wyborcze.
Szerzej dla wyborów i Lewicy będzie miało też znaczenie czy Trzaskowski wygra (a wygra tylko dzięki lewicowemu elektoratowi) bo jeśli tak to lewica (zwł NL) będzie miała jednak dalej kłopot bo jak on wróci (a wróci jak będzie w Pałacu bo mu będzie tak wygodniej) do swoich oryginalnych poglądów to elektorat znów będzie raczej ciążył do niego. Jak przegra to niby będzie ogólnie nowe otwarcie bo KO nie ma innego takiego polityka popularnego na lewo ale jednocześnie to będą bardzo niepewne wody na które wpłyniemy. Szybko rosnące ryzyko nowego Globalnego Kryzysu Finansowego i inne podobne to pomijam bo na to nie mamy wpływu.
@obywatel
„Mnie akurat trochę to martwi tylko to, że oni nie pozyskują nowych wyborców a zabierają Trzaskowskiemu.”
Okołodebatowe zmiany odbywają się raczej kosztem najpotężniejszej partii Trudno Powiedzieć.
„do swoich oryginalnych poglądów”
Oryginalne poglądy Trzaskowskiego to brak poglądów. To niestety tylko prawicowa propaganda maluje go jako skrytego marksistę – tyle w tym prawdy co w analogicznych fantazjach na temat Michnika. Obaj są w tej materii uczniami Kołakowskiego, że „lewica i prawica nie ma sensu”. Trzaskowski jak wielu samorządowców, jest po prostu pragmatykiem – buduje kładkę pieszo-rowerową bo daje się przekonać argumentom, że Warszawiacy jej chcą (a nie w myśl ideologii kładkizmu-roweryzmu). I to nie jest w ogóle zarzut, przypuszczam że dla komentującego tu czasem kolegi Janka R. to jest wręcz zaleta.
@wo
„Wydaje mi się to sztucznym problemem. Opcja „proglib ale taki nie z PO” to właśnie teraz jest opcja na 1%.”
Ani PO, ani Trzaskowski za bardzo tego proglibu nie dowożą. Okienko jest otwarte.
„Biejat swoje kilka procent zawiera ludziom postrzegającym ją jako Razem-lite, tak przynajmniej jest w moim bąbelku,”
To jest bąbelek. Rzut oka na łączne poparcie MB i AZ jasno wskazuje, że oryginalny elektorat Razem to nie aż tak duża część tego. Na moje to jest wkurzony proglib, a przynajmniej ta jego część, dla której prog>lib.
„Ewentualy twardy zwrot NL w prawo oznaczałby chyba po prostu The Great Razem Reunion Tour, ADB znów z Zandbergiem”
A cóż to zmieni.
„to przecież jakby Waters znowu z Gilmourem, stadiony wyprzedane w przedsprzedaży.”
Bądźmy realistami, w bąbelku. W praktyce co to da, że poparcie z 3% skoczy na 4%?
@Obywatel
„Mnie akurat trochę to martwi tylko to, że oni nie pozyskują nowych wyborców a zabierają Trzaskowskiemu.”
Ale dlaczego martwi? Jeśli zabierają Trzaskowskiemu to tym lepiej, bo może Platformie wyjdzie dzięki temu z sondaży, że Trzaskowski jednak przed drugą turą będzie musiał cokolwiek zaproponować lewicowym wyborcom zamiast tylko przymilać się do Konfy.
Byłem team-Biejat, ale bałem się o możliwości organizacyjne Razem, oraz… no byłem o jedną, czy dwie afery NL do tyłu.
@Obywatel:
> elektorat znów będzie raczej ciążył do niego [= Trzaskowskiego]
Elektorat podąży za tym kandydatem, który jest mocniejszy, przy byciu „tym OK” w banieczce.
Myślę, że debaty pięknie pokazały, że cała pierwsza trójka sondaży stoi tylko mocą ugrupowań, które ich wystawiają, a nie poglądów, osobowości, inteligencji i charyzmy. Nie, żeby Trzaskowski był tu aż takim zerem, jak Nawrocki, czy Mentzen, ale jednak…
@WO
„Oryginalne poglądy Trzaskowskiego to brak poglądów.” „ Trzaskowski jak wielu samorządowców, jest po prostu pragmatykiem – buduje kładkę pieszo-rowerową bo daje się przekonać argumentom, że Warszawiacy jej chcą”
Typowy masowy wyborca który jest do pozyskania w PL przez partie na lewo od KO to wyborca właśnie z frakcji „samorządowo-pragmatycznej”. Generalnie taki co się bierze się z wiedzy i doświadczalnego sprawdzania. Czyli jest za aborcją (podatkami, publiczną edukacją itd) nie z powodów wzniosło-etycznych tylko życiowo-pragmatycznych, z doświadczenia i obserwacji właśnie na zasadzie „kładka gut/brak kładki bad”. Dla „prawdziwej” lewicy taki „pragmatyzm i zdrowy rozsądek” to pewnie gorsze niż głosowanie na prawice ale co poradzić jak tak wyborcy w PL rozumieją słowo „poglądy”?.
Ale to też powoduje dlaczego Trzaskowski ma teraz problem bo – znów przykład tej składki – ucinanie jej wąskiej grupie ludzi w celach „korupcji wyborczej” kosztem wszystkich innych – od emerytów po (albo nawet w szczególności) etatowców z urzędów czy dużych firm godzi w ten „pragmatyczny” nurt poglądów. Cięcie tej składki nie wytrzymuje testu „szkiełka i oka”. On chyba uważa, że musi to popierać (choć to gł pomysł ratunkowy Hołowni) w walce o 51% ale koszty są i będą bo on „uderza” nie w „abstrakcyjne wartości” tylko w łatwo policzalne przez każdego wyborcę PLN.
„Myślałem, że skoro Zandberg będzie miał tym razem przeciwko sobie już nie tylko tradycyjne media, dzielące się na prawicowe papiesko i prawicowe balcersko, ale nawet maleńkie media lewicujące, jak Oko Polityczne FM, to już naprawdę nie wyjdzie z procenta.”
Mentzen nadal pretenduje do drugiej tury, celowo unikając „mainstreamowych” mediów i nawet miał na to większe szanse, kiedy jeszcze te nie poświęcały mu w ogóle uwagi. Zandberg wreszcie wziął jedną dobrą kartkę z ich playbooka i zaczął mu podbierać bazowych wyborców – tych, którzy głosują „vajbami”, nie poglądami. Jego kampania w internecie już żyje własnym życiem i scrollując sociale można chwilami odnieść wrażenie, że jest dwóch kandydatów. Entuzjazm może oczywiście opaść i może wykulać się z tego 4%, ale jeżeli którykolwiek kandydat miałby jeszcze zaskoczyć jak Kukiz 10 lat temu, to chyba właśnie Zandberg.
@ausir
Mnie to martwi z dwóch powodów. Po pierwsze pokazuje to iż cały obóz rządowy jest jednak nie za duży i na dłuższą metę nie ma skąd brać ponad te 45-50% (a jak odejmie się PSL to maks 405). A po drugie nie „dostarczając” Trzaskowskiemu nowych wyborców znów jest ryzyko, że guzik będzie z obietnic bo aby wygrać będzie musiał jeszcze wyszarpać coś od Mentzena a sobie założy, że wyborca lewicowy finalnie woli „pragmatycznego samorządowca” niż „brunatną koszulę” więc i tak zagłosuje.
@pak4
Ta debata to ogólnie była unikalna sprawa bo pierwsza taka chyba od połowy lat 2000 która – przez przypadek – nie była prze-formatowana i ustawiona pod kogoś. Takie okienko aby sobie ich wszystkich zobaczyć w miarę równych warunkach. Gdyby to była norma, gdyby uczciwe debaty były (a celowo nie są) na np miesiąc przed każdymi wyborami to PL scena polityczna zupełnie by inaczej wyglądała.
Za kim elektorat pójdzie po ew klęsce Trzaskowskiego (i pozostałych 3 okołorządowych kandydatów) to nie wiem bo raz, że wszystko jest niestety możliwe łącznie z wariantem rumuńskim ale nie jestem optymistą bo na lewicy nie ma kogoś a la „pragmatyczny-samorządowiec” kto to mógłby przejąć schedę, podobnie jak zresztą w KO bo tam to już generalnie mało kto się wybija ponad parapet Tuska (BTW który w 2027 będzie miał okrągłe 70 lat co samo w sobie będzie problemem). Generalnie IMHO (ale ja jestem pesymistą z natury) grozi nam chyba kolaps całego obozu w stylu SLD ad 2005 jak coś nie tak pójdzie w tych wyborach.
@Jakub Kijak
„scrollując sociale można chwilami odnieść wrażenie, że jest dwóch kandydatów”
Zależy jakie kto ma socjalmedia. W dysputach pod ogólnymi tematami na grupach tematycznych lecz niepolitycznych itd. kandydat jest jeden i to nie jest Zandberg. Komentarz na lewo od Trzaskowskiego to rodzynek. Wrzucanych zaorywujących memów brak.
Ja wiem, że niuanse, że zachowanie pewnego poziomu itd. Co z tego, gdy zwolennicy pana M. (oraz N. i B.) nie mają takich problemów i to któryś z dwóch pierwszych wygra.
Jestem złym człowiekiem, zobaczyłem tytuł i byłem pewien że to kpinka apropos zgonu pewnego księdza na wysokim stanowisku…
Co do meritum: jeśli utrzyma się tak jak jest to nie ma powodów do zadowolenia. Gówniany wynik Magdy B. spowoduje w NL utwardzenie stanowiska że wszystko byle nie z Razem a w konsekwencji wspólną listę z KO. A pewnie i z 3D bo ta przecież nie przetrwa mocnych 3% swojego guru. Tam już są tarcia jak w jakimś AWSie, na 3 osoby przypadają 4 frakcje. W takiej sytuacji Razem zostanie samo a sejm podzieli KO, konfa i PIS (z rządem KO-Konfa).
#kladka
To przypomnijmy że kładka była pomysłem ruchów miejskich który Rafal odgrzebał z niebytu (to była magisterka „naszej” studentki) i zdecydował się zrealizować by się podlizać lobby lewicowo-rowerowemu. Co mu nie wyszło bo od strony rowerzystów dostał za nią tylko joby (niesłuszne zresztą). Uratowało go to że pomysł kupił generał publiczny i dziś już nikt poza pisem nie protestuje. W polityce widać trzeba mieć też szczęście
#składki jdg
Najlepsze jaja są takie że pomysłodawcy tych zmian chcieli zupełnie czego innego niż uchwalono. Zmniejszenie skladki na NFZ miało dotyczyć tylko najmniejszych przedsiębiorców, takich co to z trudem dobijają do średniej krajowej albo i to nie. Ale jak przyszło to do sejmu to wpadło to w łapy pięknego Riczarda i kolegów jego i powstało to co powstało. I co oby Duduś zawetował. W każdym razie jest na tym tle w warszawskim Pl2.50 niezły smród.
@kor
„Zależy jakie kto ma socjalmedia.”
no tak, należało sprecyzować, że chodzi raczej o socjale z mikroinflu na co dzień komentujących dramy jutuberów, brainroty z AI i wielki unboxing z Sephory w rolkach i tiktoksach, obecnie tańczących do „głosuję na Adriana nananana” albo przyklaskujących oraniu Mentzena. Grupki na Facebooku to stracony target.
Wiadomo, że algorytmy wciskają w silosy i zaburzają percepcję, ale kampania Biedronia 5 lat temu czy Lewicy w 2023 nie miała promila tego entuzjazmu.
Wyzwany do tablicy napiszę tak:
„Oryginalne poglądy Trzaskowskiego to brak poglądów. To niestety tylko prawicowa propaganda maluje go jako skrytego marksistę – tyle w tym prawdy co w analogicznych fantazjach na temat Michnika. Obaj są w tej materii uczniami Kołakowskiego, że „lewica i prawica nie ma sensu”.”
Nie wiem, czy i jakie poglądy ma Rafał T. „Uczniowie Kołakowskiego” to zapewne zwolennicy eseju „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą?” (Prez. Kwaśniewski przyznawał się do tego).
Istotnie można wysnuć z tego eseju wniosek o sensie lewicy i prawicy, ale przecież nie można sugerować, jakoby Kołakowski nie miał poglądów.
Czy jestem zadowolony z braku poglądów U R.T., co mi tu imputują? Oczywiście NIE.
Czy naprawdę każdy pogląd musi być prawicowy bądź lewicowy? Czy naprawdę ktoś, kto wśród odpowiedzi na kilkaset pytań na część odpowie prawicowo, na część lewicowo nie ma poglądów?
Co do prawicowych rojeń – R.T. popiera legalną aborcję i nigdy się od tego nie odciął. Dla naszej rozhisteryzowanej prawicy to wystarczy, żeby go obwołać lewakiem.
@ausir
„Trzaskowski jednak przed drugą turą będzie musiał cokolwiek zaproponować lewicowym wyborcom zamiast tylko przymilać się do Konfy.”
W Polsce główna linia podziału politycznego przebiega wzdłuż wykształcenia. Dotyczy to również Lewicy, która niestety ma poparcie 2.5-3x wyższe w grupie z wyższym niż z podstawowym. Efekt tego jest taki, że politycy słusznie się spodziewają, że „wykształcony i zorientowany” wyborca lewicowy prędzej zatka nos i zagłosuje strategicznie na mniejsze zło w imię abstrakcyjnych idei niż wyborca prawicowy, którego przecież trzeba nie denerwować, na którego należy dmuchać i chuchać żeby mu się coś nie zaorało na tiktoku.
Swoją drogą mam wrażenie, że w tym wykształceniem to jesteśmy w PL w awangardzie – w USA to wyszło w pełni dopiero w ostatnich wyborach, a u nas POPiS a tym jedzie już od nastu lat.
@Juliusz Kopczewski
W 2015 z takich kalkulacji i przymilania się do Kukiza przy braniu lewaków za pewnik wyszło im tyle, że do dziś obwiniają nowopowstałe wtedy Razem o porażkę Komorowskiego.
@Jakub Kijak
Dziękuję. Obejrzałem „Głosuję…” – brzmi i wygląda to świetnie i chyba młodzieżowo. Choć mogę się mylić, bo jeszcze pamiętam „To inaczej miało być, przyjaciele”.
Z jutuberów to ja tylko Książula. Swoją drogą nie wprost, ale podpromował Metzena, co spotkało się z niewielką, ale jednak, krytyką w komentarzach. Ale nie widziałem, żeby ktoś odpisał „Metzensretsen, chcesz mieć hajs na kebab z rana, głosuj mordo na Adriana nanana”. Nie niesie się ten Adrian spontanicznie, od prostych ludzi, w jakiś durnych komentarzach w losowych miejscach. I to miałem na myśli.
Książulo ma już takie zasięgi (czytaj tyle hajsu) że zapewne mu to rzutuje na światopoglad, pochodzenie z bloku to nie wszystko. Nie podejrzewam by wolał płacić więcej podatków niż mniej.
Rafau nie ma w życiorysie ani KLD ani UPR-u, za to ma przynajmniej przebywanie w kręgach zbliżonych do nieboszczki Unii Wolnosci. Jak na KO to znaczy lewica (i znaczna tam mniejszość).
W Unii Wolności byli też Komorowski i Duda, więc nie przesadzajmy z tą lewicą.
„W Unii Wolności byli też Komorowski i Duda, więc nie przesadzajmy z tą lewicą.”
W tamtych czasach nie było żadnej lewicy (SLD nią nie było). Na tle KLD i UPR UW była namiastką lewicy. Dopóki nie przechwycił jej resztek Balcerowicz ofc ale Rafau kręcił się przy nich wcześniej.
@embercadero
W sumie każdy chłopak z bloków to taki przyszły Książulo. I nie będzie mu jakiś komuch mówić ile ma mieć mieszkań, choć na śmieciówce nie ma szans chociaż na jedno.
A pan lewicowy Rafał bardzo mnie zawiódł podczas akcji z flagą na debacie. Zamiast wyśmiać tę absurdalną pisowską dychotomię, zawiesił się i zaczął ją gdzieś kitrać.
„A pan lewicowy Rafał bardzo mnie zawiódł podczas akcji z flagą na debacie. Zamiast wyśmiać tę absurdalną pisowską dychotomię, zawiesił się i zaczął ją gdzieś kitrać.”
Mnie nie zawiódł bo ja się absolutnie niczego lepszego po nim nie spodziewałem. Ja bym na jego miejscu przyszedł z taką flagą – i z kilkoma innymi, polską, unijną itp. I powiedział że słysząłem że chcą mi tu podetknąć flagę (w necie było o tym od tygodni), to ja już mam swoją. ale to trzeba mieć mózg.
A ja trochę się boję że nikt z Lweicy nie dowiezie tych swoich 3-5% z sondaży. Bo zwłaszcza u MB część może deklarować teraz MB ale w momencie głosowania przerzucą na RT by. nie tracić głosu. A wyborcy AZ nie dotrą do wyborów, bo już zapomną o fajnych viralach. I wyjdzie po 2,5% u każdego i w wyborach parlamentarnych to wyszko pozostanie poza parlamentem.
Bo w negocjacjach o wspólnej liscie nie będzie występować skrzydło-SLD-„Seneszyn” ale zgrupowanie-stołki-SLD=”Czarzasty”, a doświadczenia z wieczorko-szejnami pokazuje że ono jest silne i w fazie wzrastającej obecnie.
JanekR
Co do prawicowych rojeń – R.T. popiera legalną aborcję i nigdy się od tego nie odciął. Dla naszej rozhisteryzowanej prawicy to wystarczy, żeby go obwołać lewakiem.
Jakoś nie może złapać za telefon i zadzwonić do komendanta SM, żeby pogonił za zakłócanie spokoju i wylewanie farby lub kwasu masłowego pod przychodnią ProAbo. W jego mieście nie dostrzega problemu bo patrzy na Konfederatów.
Pozwolę sobie dorzucić chochelkę dziegciu do tej beczki miodu ponieważ obecnie nic właściwie nie wiemy a wiedzieć będziemy dopiero po pierwszej turze i dynamice politycznej jaka niewątpliwie powstanie przed drugą turą. Mam podobne wrażenie jak @embercadero, że ta dynamika może rozerwać NL i w efekcie nie uda się sklecić jednej sensownej listy Lewicy w wyborach 2027.
Zresztą jak zaczniemy się zastanawiać jak takie listy będą wyglądać to zobaczymy mnóstwo tykających bombek. Czy np. NL zaakceptuje Paulinę Matysiak na wspólnych listach czy nie? Jak jej nie zaakceptuje, to czy Zandberg postawi to jako warunek sine qua non wspólnej listy? Szczególnie, że mogą dostać od Kierownika propozycję wspólnych list z większą szansą na mandat.
Jak czytam Razemków to od nich wręcz bije wrogość do „stołków” i wszystkich co „siedzą na stołkach”. Ja rozumiem kontestację młodych aktywistów ale Razem to nie jest nowa partia ani Zandberg nie jest w polityce od paru lat. Zandberg jest niestety ideologiem uwielbiającym gadać o lewicowej agendzie ale z premedytacją unikającym jakichkolwiek prób implementacji swoich pomysłów. Każda implementacja wymaga „swoich” ludzi na „stołkach” a ci nie biorą się z powietrza tylko muszą zdobyć doświadczenie poprzez praktykowanie sprawowania władzy. Właśnie poprzez bycie tym znienawidzonym „kimś na stołku”.
Ja dylemat Zandberga rozumiem: jak opowiada np. o komunalnym budownictwie mieszkaniowych bez ustawy w ręku to może opowiadać o tym piękne wiedeńskie bajki. Tyle, że bez ustawy to będą tylko bajki a budownictwa komunalnego nadal nie będzie.
Za Matysiak nie przepadam i wolałbym, żeby Razem się jej pozbyło, ale też nie udawajmy, że NL a wcześniej SLD nie miała i nie ma na listach i w strukturach jeszcze bardziej kontrowersyjnych i szemranych osobistości.
@rpyzel
„Jakoś nie może złapać za telefon i zadzwonić do komendanta SM, żeby pogonił za zakłócanie spokoju i wylewanie farby lub kwasu masłowego pod przychodnią ProAbo. W jego mieście nie dostrzega problemu bo patrzy na Konfederatów.”
No nie mógł bo w pracy raczej nie bywa. Rozmawiałem jakiś czas temu z osobą która jakoś na jesieni dostała pracę w ratuszu, na stanowisku na którym powinna Rafała widywać w zasadzie codziennie, z powodu fizycznej odległości w biurze. Otóż osoba ta, gdy była przeze mnie podpytywana o biurowe plotki na temat szefa i jego dworu powiedziała mi wprost że mija piąty miesiąc a pana prezydenta jeszcze nie spotkała. Nie w sensie że nie rozmawiali, to by było zrozumiałe bo prezydent pewnie poniżej dyrektora osobiście z nikim nie rozmawia. Po prostu ani razu go w pracy nie widziała.
@wo
„Biejat swoje kilka procent zawiera ludziom postrzegającym ją jako Razem-lite”
Zapewne tak jest, ale w swoim bombelku obserwuję zadziwiające mnie całkowite pomijanie Biejat wśród libków. Jeśli są zniesmaczeni wyczynami PO, które uznają za coś zbyt podobnego, do tego co zwalczali u PiSu, to już wolą Zandberga. Ta zależność uderzyła mnie tym bardziej, że zarzuty do Biejat bywają dość absurdalne.
W jakimś komentarzu na GW, czy innym tego typu źrodle, zauważyłem wpis w stylu: „DT/RT jest wielki i wspaniały, kocham go” (tylko odrobinę przerysowałem i to nie był bot). Ciekawe, czy jest mozliwe, aby partia przekroczyła pewien krytyczny próg (20%?) bez tego typu fanów. Ciekawe jak oni powstają i czy AZ-ADBąkim jest w stanie coś takiego wygenerować, czy może taka miłość zarezerwowana jest tylko dla wodzów i ich wytworów…?
@Obywatel:
Nie tak dawno byłem w szpitalu, no i „torturowano mnie” przymusowym oglądaniem Polsatu i TVP Info. Polsat i jego kabarety pominę, ale na TVP Info byli politycy. No, przynajmniej Trzaskowski 🙂 Żebyś słyszał współchorych… Nikt nie słuchał, co i jak mówi Trzaskowski — było reagowanie nienawiścią na twarz. Zresztą na Owsiaka też („ukradł miliardy”). Jak przyszło do bardziej otwartych rozmów, to ukazał się obóz trumpowsko-kaczyński, mentzenowski i anty-kaczyński (choć nie protuskowy, przynajmniej nie jawnie). Ale rozgaduję się — wróć — ważne jest to, że serio, nikt ich nie słuchał, a gdyby słuchał, zapewne niewiele by zrozumiał. Owszem, to nie jest średnia krajowa, niemniej jakieś wyobrażenie o wielu wyborcach poza naszą bańką daje. A zmierzam do tego, że gdyby oni widzieli debatę, to by też jednym kibicowali, innych przeklinali, i wyszliby z takimi samymi opiniami, z jakimi przyszli. Czyli, że Tusk sfałszuje wybory i wydłuży kadencję prezydencką dla swojego Trzaskowskiego. Tak, żeby nie było to informuję — taka opinia w ludzie już istnieje, jakby ktoś pytał, jak przejdzie uznanie wyniku wyborów.
Skąd więc ludzie czerpią opinię? TV Republika? Social media (bardzo bym tu podejrzewała pana mentzenowca, który był emerytem młodszym ode mnie, w ogóle, byłem jedynym pracującym na sali; zresztą uważam, że tu też Zandberg zyskuje, bo ta kampania w social mediach jest niezła, nawet jeśli nie te środki co Konfa i/lub Braun). Sąsiedzi (już opisywałem wieś rodzinną żony, gdzie PiS miał bodaj 68% poparcia w ostatnich wyborach). Osobista analiza programów, jakieś dążenie do obiektywizmu, porównywanie osobowości — nic z tego.
„Zandberg jest niestety ideologiem uwielbiającym gadać o lewicowej agendzie ale z premedytacją unikającym jakichkolwiek prób implementacji swoich pomysłów. (…) Ja dylemat Zandberga rozumiem: jak opowiada np. o komunalnym budownictwie mieszkaniowych bez ustawy w ręku to może opowiadać o tym piękne wiedeńskie bajki. Tyle, że bez ustawy to będą tylko bajki a budownictwa komunalnego nadal nie będzie.”
To jest bzdura. I aż dziwne, że jest wciąż powtarzana na tym blogu. Nie było żadnego dylematu: Razem wejdzie do rządu i zrealizują jakiś „lewicowy” pomysł albo nie wejdzie do rządu. Razem mogło wejść do rządu, a Zandberg dostać tekę ministra, ale KO nie zgodziła się na realizację postulatów Razem w żadnej części. Z Razem w rządzie też by nie było żadnej ustawy o o komunalnym budownictwie mieszkaniowym.
Ad „podbieranie Trzaskowskiemu”
Gdzie wady? Mogę sobie wyobrazić, że RT jest drugim Komorowskim, który przeje…chał zakonnicę na pasach i tym samym wybory, ale nie umiem takiej, w której nie wchodzi do drugiej tury. Bo kto zamiast niego? Mentzen, Nawrocki i Braun kradną sobie wyborców. A cała reszta nie ma żadnych szans.
(Chyba że Trzaskowski zostanie prawnie za coś skazany, ale to już dosłownie zakonnica na pasach). Tylko żeby kiedyś do ludzi dotarło, że można w pierwszej turze głosować na kogo się chce, to by było świetnie.
Ad Zandberg w mediach
Make life harder mam wrażenie, że go delikatnie ludziom podrzuca i co prawda wybory prezydenckie to nie wybór drzewa roku, ale 5mln ludzi ich obserwuje. Na ile to ma wpływ oczywiście nie wiem, ale myślę, że jednak niezerowy.
@pak4
Zgoda, debaty o jakich ja napisałem to nie dadzą jakiś cudownych zmian. Prawdopodobnie przeważającą większość społeczeństwa ma podobne jak współtowarzysze ze szpitala, wszystko się kreci wokół „precz z tym”, „precz z tamtym” sterowanym przez własnych idoli i emocje.
Jednak – wydaje mi się – że patrząc na historię od 1991 to sytuacja w której jest okazja aby w jakimś w miarę sensownych warunkach (czyli nie a la TVP Kurskiego) coś regularnie powiedzieć i się jakoś zaprezentować to pewnie efekty są jak Zandberg w 2015 (choć to był tylko jeden jedyny raz kiedy dali mu coś powiedzieć) albo wcześniej w czasach antycznych jak SLD szło do władzy przed 1993. Ale może to jest tylko idea z czasów sprzed socialowych, kiedy to te wszystkiego śniadania z politykami i debaty w TVP przyciągały tysiące widzów/słuchaczy bo nic innego nie było.
@TBo Rossbach
Problem polega chyba na tym, że z punktu widzenia wyborczego/głosodajnego (przy założeniu że szukamy sposobu jak się przebić w tym bałaganie do 15-20%) mieszkania socjalne to ogólnie mało głosodajny temat patrząc na preferencje polaków a zwłaszcza potencjalnego elektoratu lewicy spod znaku kładki przez Wisłę.
Gdyby jednak z całym impetem zaatakowali brak obniżki składki zdrowotnej również dla etatowców jako przykład kradzieży i ogólnie rozboju i niesprawiedliwości to jak słucham w bąbelku i patrzę na komentarze ludzi w mediach to reakcja byłaby dużo lepsza i Hołownia z Trzaskowskim znaleźli by się w bardzo trudnej sytuacji w stylu dawnego „jak żyć panie premierze”. Może nawet bardzo blisko do zakonnicy bo to jest jak z bankructwem – najpierw powoli, stopniowo a potem nagle i ostatecznie.
@Obywatel:
Oczywiście, że dla mniejszych kandydatów możliwość obecności w mediach i przedstawienie, choćby w minutowej odpowiedzi w debacie, swojego programu jest plusem — nawet jeśli słucha mniejszość, to mniejszość wreszcie może usłyszeć. Tylko to będą małe przepływy, zwłaszcza z punktu widzenia „dużych” kandydatów (powiedzmy, pierwsza trójka).
@terpa
„Pozwolę sobie dorzucić chochelkę dziegciu ”
Od pozwalania jestem tutaj ja, więc wielkodusznie to zostawiłem, ale proszę już więcej tego nie robić. Pisze pan coś, co wielokrotnie debunkowano – nie było nigdy oferty „wejścia do rządu w zamian za możliwość realizacji choćby części programu”. Ewentualny razemowy minister kontynuować politykę robienia dobrze deweloperom, prowadząc Razem do rozkroku w którym znalazła się obecnie Biejat – prosząca Dudę o zawetowanie ustawy przegłosowanej przez „własny” rząd.
Jak się pan rozpędzi to pan jeszcze napisze, że w 2015 roku to przez Razem PiS objął władzę. Więc ja z góry proszę o niebranie rozbiegu, bo ja to i tak wytnę, nie ma sensu powtarzać po raz kolejny tego samego debunku.
@jk
„obecnie tańczących do „głosuję na Adriana nananana”
ŁODAFAK… Oczywiście, dowiedziałem się o tym od Pana. Czy mógłby pan rozwinąć temat? Wygląda na to, że ma pan mi do przekazania jakieś dobre wiadomości z miejsc, do których nigdy nie zaglądam, więc chyba przegapiłem coś optymistycznego.
Jak wiadomo, nie oglądam tego w ogóle, jako człowiek konsekwentnie literkowy – „nie chciało się spisać, to mi się nie chce oglądać”. Na temat Księżula wiem na przykład tyle, co o nim piszą tradycyjne media – że robi dramy typu „ludzie, poszedłem do knajpy i tam za piwo żądają dwie dychy, a identyczne mozna kupić w sklepie za trzy pięćdziesiąt”.
Rzeczona piosenka „Głosuję na Adriana”:
link to youtube.com
Przesłuchałem rozmowę Winiego z Zandbergiem i bardzo spodobało mi się, jak elegancko pan Adrian meandrował i ważył słowa, żeby nie zrazić potencjalnego elektoratu.
Zapytany o to, jaką progresję podatkową by widział w Polsce, zasłaniał się (pewnie i słusznie) brakiem wystarczających danych od MinFinu i konsekwentnie odmawiał podawania jakichkolwiek procentów.
Za to w temacie potencjalnych przychodów do budżetu dużo mówił o opodatkowaniu banków (czy ktoś lubi banki?) i ogólnym uszczelnieniu systemu rozkradanego przez megakorpy (czy ktoś lubi megakorpy?). To wszystko polane godnościowym i wstaniozkolanowym sosem pod hasłem „musimy przestać być frajerami”.
Chyba siadło – oto najbardziej plusowany komentarz, 1400 łapek:
> W sumie dobrze gada. Mówia że to niby jakis straszny komunista a przez te dwie godziny powiedział duzo rzeczy z ktorymi zwykły przeciętny człowiek moze po prostu sie zidentyfikowac
@ausir
„Za Matysiak nie przepadam i wolałbym, żeby Razem się jej pozbyło, ale też nie udawajmy, że NL a wcześniej SLD nie miała i nie ma na listach i w strukturach jeszcze bardziej kontrowersyjnych i szemranych osobistości.”
Tu nie chodzi o szemranie ale o stricte polityczny komunikat.
Przykład: Matysiak głosowała przeciw odebraniu immunitetu Mateckiemu tłumacząc się później, że „Sejm nie jest od osądzania” co było czysto pisowskim przekazem dnia. Każdy wie, że od osądzenia jest sąd a Sejm odbierając immunitet Mateckiemu umożliwił właśnie jego osądzenie a utrzymanie immunitetu oznaczałoby ochronę Mateckiego przed wymiarem sprawiedliwości.
Komentarz Razem?
Oczywiście cisza i brak komentarza.
Dla mnie Matysiak to jest strzelba co wisi na ścianie w pierwszym akcie. I skoro ktoś ją umieścił na scenie, to na pewno w trzecim akcie musi wystrzelić. Inaczej nikt by jej na ścianie nie trzymał.
@terpa
„Tu nie chodzi o szemranie ale o stricte polityczny komunikat.”
Jasne, ale taka Żukowska też ma (w innych kwestiach) na koncie wiele politycznych komunikatów, które raczej NL nie pomogły. Nie mówiąc już o tym, że w porównaniu z Pawłowską to Matysiak i tak pozostaje całkiem lojalna.
@Rossbach
„Nie było żadnego dylematu: Razem wejdzie do rządu i zrealizują jakiś „lewicowy” pomysł albo nie wejdzie do rządu. Razem mogło wejść do rządu, a Zandberg dostać tekę ministra, ale KO nie zgodziła się na realizację postulatów Razem w żadnej części. Z Razem w rządzie też by nie było żadnej ustawy o o komunalnym budownictwie mieszkaniowym.”
Nie trzeba wchodzić do rządu aby móc przedstawić konkrety jak w szczegółach wygląda wizja wprowadzenie budownictwa komunalnego. Mentzen jest hejtowany za „100 ustaw Mentzena” właśnie dlatego, że postanowił w szczegółach opisać jak widzi realizację swoich haseł programowych. Dzięki temu wiemy, że to kretynizm zakończony wygaśniętym hostingiem.
Na stronie Partii Razem wisi od 2019 ich pomysł na budownictwo mieszkaniowe i od tej pory nie wyszedł poza listę pięknych haseł. I do tego głoszonych przez ludzi, którzy przez 5 lat nie byli w stanie pokazać, że wiedzą jak przekuć te hasła na przepisy. Może rzeczywiście lepiej, jak Razem do rządu nie weszło.
@terpa
„Dla mnie Matysiak to jest strzelba co wisi na ścianie w pierwszym akcie. Dla mnie Matysiak to jest strzelba co wisi na ścianie w pierwszym akcie. I skoro ktoś ją umieścił na scenie, to na pewno w trzecim akcie musi wystrzelić.”
Tak, a jak ktoś powie jakie ma plany na emeryturę, to zaraz go zastrzelą. Mi też się nie podoba Matysiak, ale pan trochę na siłę rzuca wszystkim na raz, skacząc z tematu na temat. Czy mogę prosić o umiarkowanie?
Razem nie weszło do rządu bo pozostali koalicjanci by się na to nie zgodzili. A że umieją w politykę to wyglądało to tak jakby to razem się obraziło
Nie ma w KO większości na rząd centrolewicowy. Coraz bardziej widać że liczą na sojusz z konfą po odfiltrowaniu z niej różnych Braunow. Moja szklana kula mi mówi tak: jak będą nadchodziły wybory i będzie matematyczna szansa na większość (co nie jest zbyt prawdopodobne) to kierownik zarządzi jedna listę, na której oczywiście miejsca dla razem nie będzie. Jeśli szansy nie będzie to KO pójdzie samo myśląc tylko o tym by zdobyć jak najlepszą pozycję w stosunku do koalicjanta, czyli konfy. Taki układ daje szansę liście lewicy – ale z pewnością większość z NL zrobi wiele by się załapać na listę KO.
@wo
„ŁODAFAK… Oczywiście, dowiedziałem się o tym od Pana. Czy mógłby pan rozwinąć temat?”
Zandberg już na początku kampanii dość sprawnie „cracknął kod” TikToka – w kwietniu tylko filmy z jego oficjalnego konta mają zwykle po 300-500 tys. wyświetleń, kilka przebiło milion albo dwa. Dla porównania Hołownia to częściej rzędy 5000-15000 wyświetleń.
Sporo rzeczy, które mówi rezonuje (odpowiedzi na bredzenie Mentzena o płatnych studiach na pewno pomogły mu podbić zasięgi) i wygląda na to, że wielu młodych ludzi dopiero w tej kampanii go odkrywa i postrzega jako kandydata antysystemowego, k†óry w przeciwieństwie do tych okołorządowych nie jest obciachowy. Wiele młodych feministycznych kreatorek otwarcie go hajpuje, a popularne miejsca typu Make Life Harder mniej otwarcie, np. memami o wzroście.
Do tego jest oczywiście backlash mentzenowców, który sprowadza się głownie do nazywania go komuchem i wyciągania zdjęcia w koszulce z Marksem na dowód, ale to tylko pomaga rysować nową oś polaryzacji wśród młodych zupełnie gdzie indziej niż w tradycyjnych mediach.
Generalnie jest więc na dobrej pozycji wśród młodych – tydzień temu w prawyborach w poznańskich szkołach wszedł do drugiej tury z Trzaskowskim.
@wo
„Czy mogę prosić o umiarkowanie?”
Już staję w szeregu i nie będę dalej podważał linii partyjnej.
Wracając do głównego tematu…
Uważam, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie aby móc cokolwiek wyrokować. Kluczowe będą wyniki pierwszej tury i zachowanie tych, co nie weszli do drugiej tury. Wielu wypomina do dzisiaj Hołowni brak jednoznacznego poparcia dla Trzaskowskiego w drugiej turze. O ile raczej mogę być pewien, że Biejat poprze Trzaskowskiego to nie mam takiej pewności co do Zandberga.
Zandberg walczy teraz o swój polityczny byt i stąd tłumaczę tą jego hiperaktywność. I ten swój polityczny byt on właśnie określi po wyborach – czy będzie miał zdolność koalicyjną do startu razem z NL czy taką zdolność straci. Czy poprze Trzaskowskiego czy nie – to będzie jeden z determinantów.
@terpa:
Konfa „projekty ustaw” składała, ale tego się nie da opisywać bez cudzysłowu. Bo, np. potrzebne jest wyliczenie, z czego dana zmiana będzie sfinansowana. Oni tu leżeli.
Razem jakieś projekty miało składać. Tragedii więc nie ma. Natomiast „na teraz” możesz od Razem oczekiwać kilku postulatów, które wspólnie by z rządem realizowało. I tu szczegóły można ustalać po wejściu kogoś do rządu. Jedno ale: muszą być w rządzie chętni by takie reformy robić, a nie Razem słyszeć „my was nie potrzebujemy”.
@embercadero:
Myślę, że podejście Tuska do Konfy nie jest inne, niż jego podejście do Nowej Lewicy, czy Trzeciej Drogi — przejąć wyborców, jeśli trzeba to działaczy, ale nie użerać się z partią, która może stawiać warunki. Natomiast drogą do tego jest przejmowanie postulatów.
@embercadero
„Mnie nie zawiódł bo ja się absolutnie niczego lepszego po nim nie spodziewałem. Ja bym na jego miejscu przyszedł z taką flagą – i z kilkoma innymi, polską, unijną itp. I powiedział że słysząłem że chcą mi tu podetknąć flagę (w necie było o tym od tygodni), to ja już mam swoją. ale to trzeba mieć mózg.”
Czytałem, że to był pomysł jego sztabu. Uznali, że Nawrocki może go prowokować dając jakieś „prezenty” i że cokolwiek podaruje, to Trzaskowski ma to schować. No to schował. Jak dla mnie to świadczy o jakości zarówno sztabu, który nie potrafi się lepiej przygotować (no tak trudno pomyśleć, że podejście do LGBT będzie jednym z wektorów ataku) jak i kandydata, którego samodzielność i umiejętność podejmowania decyzji na szybko, w zależności od czynników które się pojawiły, właśnie mieliśmy okazję zaobserwować. To, że Biejat flagę przejęła wynikało stąd, że ona zaprezentowała to czego Trzaskowski nie miał.
@terpa
„Już staję w szeregu i nie będę dalej podważał linii partyjnej.”
Ależ proszę podważać, tylko żeby to było jakoś ciekawsze. Teza, że NL ma osoby jeszcze gorsze od Matysiak jest przecież dość banalnie oczywista.
„Uważam, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie aby móc cokolwiek wyrokować.”
Podobnie jak to. No błagam, przecież do dosłownie jest poziom Twittera.
@pak4
„Myślę, że podejście Tuska do Konfy nie jest inne, niż jego podejście do Nowej Lewicy, czy Trzeciej Drogi — przejąć wyborców, jeśli trzeba to działaczy, ale nie użerać się z partią, która może stawiać warunki. Natomiast drogą do tego jest przejmowanie postulatów.”
Nie wiem co myśli Tusk bo to nie moje progi, ale wśród znanych mi playformersow obserwuje rosnącą wręcz tęsknotę za przyszłym rządem z korwinistami w przeciwieństwie do tego co jest teraz a co i h w dużej części brzydzi. To są ludzie w dużym stopniu z UPR-em w życiorysie, jest ich w PO dużo i ich pozycja rośnie. Poza tym oni zakładają przyszły sejm trój partyjny więc to jest jedyną opcją by zostać u koryta
@wo
„Trzaskowski jak wielu samorządowców, jest po prostu pragmatykiem”
Trudno się z tym zgodzić. Gdy pragmatyk organizuje konsultacje społeczne, z których wynika, że 80% uczestników chce zmiany, powinien potraktować to jako łatwą okazję do zapunktowania. Trzaskowski odwrotnie. To przesunie godzinę, żeby „zrobić dobrze” sieci handlowej słynącej z wyzysku, a to wykręca się koniecznością dodatkowych konsultacji z „obwarzankiem” (już widzę jak menele z Wiatracznej i pl. Szembeka jeżdżą po flaszkę do Ząbek).
Oczywiście, to nie jest zaskoczenie, on od dawna mówi, że jest przeciwny ograniczeniom sprzedaży alkoholu. Tylko dziwi mnie, że zawsze jako argument podaje prohibicję z czasów PRL. Człowiek, który chce uchodzić za Europejczyka, powinien wiedzieć jak to funkcjonuje w innych krajach. Myślę, że większość osób nie będących abstynentami, ma jakieś doświadczenia z podróży po Europie w stylu: gdy po zwiedzaniu naszła ochota na wino, a tu okazało się, że jest za późno i trzeba obejść się smakiem, albo iść do knajpy. Trzaskowski widać nie. Może po tej Europie podróżował jak James Bond i wino do pokoju przynosił mu hotelowy boy. Czy to może trauma z młodości, że przed lekcjami w liceum nie mógł kupić flaszki, bo prohibicję zniesiono akurat gdy miał 18 lat.
Innym przykładem jest SCT. Temat wkurzył zarówno lewicę (że strefę okrojono), jak i samochodziarzy (że w ogóle wprowadzono), a finalnie SCT istnieje tylko na papierze, bo prawdopodobieństwo dostania mandatu jest bliskie zeru. Nie można było tych pieniędzy lepiej spożytkować? Szczerze mówiąc, nawet nie wiem za co prawica go krytykuje, mi wystarczy gdy raz na jakiś czas posłucham Śpiewaka.
Na wszelki wypadek na koniec dodam, że oczywiście w 2 turze zagłosuję na Trzaskowskiego, ale spodziewam się najgorszego.
Nie trzeba nawet jechać na zachód, we Wrocławiu zakaz sprzedaży alkoholu na starym mieście po 22 obowiązuje od 2018, a od zeszłego roku jest rozszerzany na kolejne dzielnice i mieszkańcy raczej sobie chwalą niż się żalą.
@ausir zakaz sprzedaży alkoholu
Tak technicznie to osiedli, a nie dzielnic. Efekt uboczny to skrócenie czasu otwarcia wielu Biedronek (z „do 23” do „do 22”). Nie wiem, czy wszystkich, ale wszystkich, które chciało mi się na mapie sprawdzić.
@unierad
„mi wystarczy gdy raz na jakiś czas posłucham Śpiewaka.”
No ale jak ktoś słucha Śpiewaka, to potem sobie wyobraża całkowicie nikomu niepotrzebną kładkę pieszo-rowerową. Po tych nieprawdopodobnych bredniach, które na jej temat wypisywał na Szamberze, straciłem do niego resztki szacunku. Wygląda na to, że on po prostu nigdy po Warszawie nie spaceruje (jeśli w ogóle w niej mieszka, w co zacząłem wątpić).
@”Ciekawe, czy jest możliwe, aby partia przekroczyła pewien krytyczny próg (20%?) bez tego typu fanów.”
Nie jest. Wszyscy tutaj w naszych ocenach chodzimy na skróty. Lewica w oczach libków (i głosujących na PiS) do dziś jest w tych skrótach obciążona widmem PRLu i dziadostwa z nim związanego do tego stopnia, że mogą sobie być za liberalizacją praw aborcyjnych i LGBT, a jednocześnie bez skrupułów głosować na „konserwatywne kotwice”. Nie mówiąc o tym, że jedno z największych osiągnięć neoliberalizmu w Polsce – autostradę A4 na odcinku stalexporckim – prędzej skomentują słowem „komunizm” czy dowolną inną teorią spiskową zamiast chociażby spróbować zracjonalizować uwarunkowaniami najtisów (brak finansowania dróg z UE i postrzeganie przez zagranicznych kredytodawców udziału podmiotu prywatnego, jako formy gwarancji powodzenia projektu). Takie rzeczy wymagają niestety mozolnego budowania kontrnarracji.
@Matysiak
To mnie jednak trochę przeraża, że o autorce jednego z większych lewackich sukcesów ostatnich lat (przyjęcia jako własnego terminu wykluczenia komunikacyjnego zarówno przez konserwatystów, jak i libków. I to pomimo, że Trump to przecież zwalcza jako łołk) dyskutuje się na tym blogasku w kategoriach pozbycia się jej. Najwyraźniej dlatego, że w jakimś głosowaniu, w którym jej głos nie był ważący, zagłosowała inaczej niż byśmy sobie marzyli. Ja tam raczej życzyłbym innym lewicowym politykom podobnych sukcesów. W sprawie budownictwa mieszkaniowego czy składek zdrowotnych prawie się udało, ale jednak ciągle trochę brakuje.
@”Na stronie Partii Razem wisi od 2019 ich pomysł na budownictwo mieszkaniowe i od tej pory nie wyszedł poza listę pięknych haseł. I do tego głoszonych przez ludzi, którzy przez 5 lat nie byli w stanie pokazać, że wiedzą jak przekuć te hasła na przepisy.”
Ale co tu jest szczególnie problematyczne w kwestii przepisów? Ścieżka postępowania jest znana (swoją drogą nawet Trumpowi). Potrzebny jest wkład materialny (publiczne grunty) i finansowy (fundusz celowy). PIS tego nie osiągnął, bo nie był szczególnie sprawczy, a libki nie chcą. Może pslowców dałoby się przekonać sugerując, że ten fundusz będzie w dyspozycji samorządów. Do tego jakieś ustawy wspierające zrównoważony rozwój terytorialny w stylu decentralizacji (ceny w Wawie są jakie są, bo Wawa to jedyne miasto „dające możliwości”). Ale to akurat w postulatach razemów też jest od dawna.
@”Innym przykładem jest SCT. Temat wkurzył zarówno lewicę (że strefę okrojono), jak i samochodziarzy (że w ogóle wprowadzono)”
Nie wiem na ile lewicowa jest SCT z jej potencjałem gentryfikacyjnym. Ale RT akurat postąpił tutaj skrajnie centrystycznie, zapewne słuchając pragmatyczno-racjonalnych wyjaśnień w stylu, „jak nie wprowadzisz to wkurzysz zielonych i będziesz miał problem z pozyskiwaniem kasy z UE, ale jak przesadzisz z wprowadzaniem, to rozsierdzisz całkiem sporą grupę ludków wiszących na jeżdżeniu po warszawie swoim struclem oraz konfederatów, którzy bez mrugnięcia okiem poświęcą zdrowie swoich dróg oddechowych w imię walki z łołk”.
@”w swoim bombelku obserwuję zadziwiające mnie całkowite pomijanie Biejat wśród libków.”
Biejat jest mocna obciążona szejno-wieczorkizmem. U mnie ciągle jednak ma plusa za to, że chce się jej być w strukturach władzy pomimo związanego z tym smrodkiem. (Uprzejmie proszę o nieobrzucanie kamieniami przez wszystkich tych, którzy w drugiej turze zatkają nos i zagłosują na RT, bo ostatecznie kończymy w tym samym miejscu). Oczywiście cieszy to, że Zandberg postanowił wrócić z ławki rezerwowych.
@”prowadząc Razem do rozkroku w którym znalazła się obecnie Biejat – prosząca Dudę o zawetowanie ustawy przegłosowanej przez „własny” rząd.”
Chodzi o tę ustawę, która przeszła wbrew całej lewicy przy cichym poparciu Konfederacji? Po wynikach tego głosowania nie widzę jakiegoś pola do dyskusji pomiędzy zwolennikami Razemów i NL. Wyniki sugerują pełną zgodność tych partii.
@brak aktywności Zandberga
Tylko że to jest zwykłe kłamstwo i legenda którą stworzył Biedroń podczas poprzedniej kampanii prezydenckiej (tak świetnej dla kandydata NL-Wiosny-Razem), gdy stało się jasnym, jeszcze przed zgłoszeniem kandydatów, że lewica raczej nie zrobi dobrego wyniku i szukano jelenia. W ostatnim trójskoku był jednym z najaktywniejszych posłów i liderów lewicy, i odwiedził jakąś szaloną liczbę miejsc.
Oczywiście, że teraz gra idzie o coś więcej niż mandat i póki co idzie nam całkiem nieźle, choć zapewne jest wiele rzeczy które można by zrobić trochę lepiej. Piszę trochę, bo nie ma co się czarować, że do niektórych trzeba po prostu mieć pieniądze by opłacić ludzi, a nie robić to rękoma ludzi po godzinach jej pracy.
@odpowiedzialność
Strasznie mnie męczy powtarzanie, że Razem nie wzięła odpowiedzialności. Nigdy, nikt nic nie chciał dać Razemkom, a już na pewno nie realizować postulatów. Oczywiście moglibyśmy zakrzyknąć „Lewica wraca do władzy” jak Włodek Czarzasty, a potem udawać, że pada deszcz gdy upada NFZ, a słowem kluczem rządu jest „deregulacja”. Wystarczy policzyć ile głosów potrzebuje z NL rząd i spojrzeć, że głosy takie dostarcza kolega Trela, Gawkowski czy Szejna, którzy naprawdę wyglądają jakby marzyli by przejść do KO. Można też popatrzeć na ostatnie głosowania ważnych dla NL rzeczy – składki zdrowotnej, ustawy aborcyjnej itd. itp.
Nie wiem co wydarzy się do 2027 roku, ale NL w tym kształcie jest idealnie zbędna, a w dodatku zastępowalna przez Konfederację.
W dodatku NL ma naprawdę doskonała passę fascynujących i uczciwych ludzi z swych szeregów: Kotula z magisterium, Wieczorek, Szejna itd. itp.
Razem naprawdę chętnie weźmie odpowiedzialność, ale jak będzie miało okazję na realizację choć części tego co obiecaliśmy, o co walczymy. Bo zaiste nie da się uratować NFZ-tu nie zwiększając pieniędzy na publiczną służbę zdrowia, obecnie albo idziemy szybkim krokiem w prywatyzację tejże, albo za chwilę będziemy wykonywać gwałtowne manewry z oddłużaniem szpitali i ZOL-i.
Chciałbym też skandynawskich standardów, czyli jak ktoś zrobi coś głupiego za publiczne pieniądze to po prostu traci stołek, a nie udajemy że wszystko jest okay.
@kampania Trzaskowskiego i zakonnice
Jako członek wszechpotężnego Razem („wina Razem!”) rozumiem, że odpowiadamy za wiele rzeczy, ale za kampanię Rafała Trzaskowskiego jednak nie. Bo do głowy by nam nie przyszło by kandydat wypuścił biografię tak złą, że zęby bolą albo by stwierdził, że świetnym pomysłem jest debata w Końskich (podobno sztab uważał, że to jest „petarda”. Szkoda że wsadzili ją sobie w pewne miejsce w ciele i odpalili).
Naprawdę robią tam złą robotę, a kandydat ostatnio nie pomaga sam sobie. Przy czym jeżeli będzie musiał zrobić jakieś ustępstwa na rzecz lewicowych wyborców przed drugą turą to świetnie, nie będę musiał głosować z ciężkim westchnieniem. Choć ten chociaż daje cień nadziej na podpisanie np. ustawy pro-aborcyjnej. Nowogrodzcki – żadnych.
@Matysiak
Pozwolą państwo, że sprawy wewnątrzpartyjne takimi pozostaną. Niektóre sprawy lubią ciszę.
@unierad:
„SCT istnieje tylko na papierze, bo prawdopodobieństwo dostania mandatu jest bliskie zeru”.
Można jakieś twarde dane dot. tej bliskości zera?
Mieszkam na samej granicy SCT i zazwyczaj mój pierwszy łyk kawy na home office zbiega się z wjazdem skanera na moją osiedlówkę. Analogowe patrole piesze też są regularnie widoczne. No ale nie zaglądam sprawdzać za co wystawiona laurka.
@Można jakieś twarde dane dot. tej bliskości zera?
Ta bliskość jest tak duża, że aż nieodróżnialna od zera. Mniej więcej w marcu pojawiły się pierwsze podsumowania działania SCT i w nich fantastyczny njus, że dotąd nie wystawiono ani jednego mandatu. Zarejestrowano ileś niedopuszczonych pojazdów wjeżdżających do strefy, ale żeby dostać mandat, trzeba dać się złapać pięć razy – bo cztery razy możesz wjechać do strefy legalnie.
Przy ogólnej liczbie dwóch kamer służących do kontrolowania kierowców.
Doskonały przykład, jak coś zrobić, żeby zatkać na chwilę gębę UE/zielonym, ale naprawdę nic nie zmienić.
@Adam Miziołek
Nie istnieje w Warszawie żaden skaner sprawdzający SCT. To co widzisz to zapewne ściganie nielegalnego parkowania. Poza tym parkować w SCT sobie możesz choćby i parowozem, nielegalny jest ewentualnie wjazd bądź poruszanie się, możesz powiedzieć że ten strucel tu stoi od 2021 i SM nic na to nie poradzi. Szczególnie jeśli tam mieszkasz.
SCT w Warszawie jest zupełną fikcją ale zdaje się przecież że jej wprowadzenie było wymuszone ustawą która z kolei była jednym z kamieni milowych Morawieckiego. Także absolutnie nikomu w mieście nie zależało by to działało, to było tylko stwarzanie pozorów.
@embercadero:
Tak, Polityka miała lata temu tekst o tym, jak wielu działaczy PO i PiS zaczynało działalność partyjną w UPR. Nie mam tekstu przed oczami, bazuję na zawodnej pamięci, ale to było coś 40+%.
Natomiast ciągle to jest kwestia: sojusz z nieprzewidywalną partią, czy przejęcie jej wyborców.
@Adam Miziołek
„zbiega się z wjazdem skanera na moją osiedlówkę” Jeśli masz na myśli te samochody z zestawem kamer na dachu, to one – z tego co wiem, a inni podobnie napisali – służą do sprawdzania parkowania. Zamiast pieszych patroli SM, które muszą każdy samochód sprawdzić ręcznie, w zimie dodatkowo odśnieżając im częściowo szyby (a zgadnij, gdzie kierowca umieścił papierek, to bywają różne miejsca), przejeżdża samochód, wyłapuje rejestracje, sprawdza w bazie czy mają abonament i na jaką strefę, albo czy parking jest opłacony i gotowe.
Czyli nie SCT tylko SPP.
@embercadero
„SCT w Warszawie jest zupełną fikcją ale zdaje się przecież że jej wprowadzenie było wymuszone ustawą która z kolei była jednym z kamieni milowych Morawieckiego. ”
W moim bąbelku Zandberg wygrałby w pierwszej turze, a Razem miałoby większość konstytucyjną. Ale wiele osób jest przeciwko SCT (wyborców Razem!), bo po prostu ich nie stać na nówkę. Forsując SCT w wersji twardej, Trzaskowski alienowałby się także od części wyborców lewicowych. Wydaje mi się, że to musi iść tak jak ograniczanie ruchu w centrum – nie można zacząć od razu od rozwiązania maksymalistycznego, trzeba małymi kroczkami – tu wydłużymy (godziny), tam rozszerzymy (obszar), tam zwężymy (jezdnię).
Na stronie miasta:
„Zakaz wjazdu do Strefy Czystego Transportu dotyczy aut benzynowych starszych niż 1997 r. oraz z silnikiem Diesla starszych niż 2005 r”
Mnie by nie było stać na utrzymanie zabytku z 1996 roku a nawet z 2004 roku.
@janekr
„Zakaz wjazdu do Strefy Czystego Transportu dotyczy aut benzynowych starszych niż 1997 r. oraz z silnikiem Diesla starszych niż 2005 r”
„Mnie by nie było stać na utrzymanie zabytku z 1996”
Moim zdaniem 1997 to idealnie wytyczona granica. Mam z VW z 1999 i jak bogowie korozji pozwolą, to jeszcze ze dwa lata go sobie pomam – bo tani. Benzynki ledwo łyknie (jest lekki), części (nowe i porządne) za grosze. Czasem warsztat wyjdzie ciut drożej, bo muszą odkręcić w silniku śrubkę nieodkręcaną (nie było takiej potrzeby) od ćwierćwiecza. Zabytek zaczyna się poniżej 1990, ale to nie datowanie jest problemem. Prawdziwa polska plaga to diesle (jak śpiewał zespół Lao Che: „A już ci – jest blisko i bierze wiraże, otwórzmy mu bracia i siostry serca garaże. Zbawi cię, zbawi on – zbawiciel diesel”), bo na prowincji wciąż są jak domowe piece opalane wszystkim (taryfiarze opowiadali mi rzeczy, o jakich nie śniło się chemikom i filozofom). Wiem, że zabrzmię jak benzynowy sekciarz dowalający sekcie dieslowskiej, ale diesle przesunąłbym na 2010.
@janekr „Mnie by nie było stać na utrzymanie zabytku z 1996 roku a nawet z 2004 roku.”
Jako pisze ergoonauta. Golf z 2004 czy Passat z 2003 są proste, tanie w utrzymaniu i naprawach – nie tylko żarówka za parę złotych, ale i rozrząd za niewiele ponad tysiąc. Wszystko dawno rozpracowane przez mechaników i z tanimi zamiennikami części OEM. O ile nie są bite i z zaślepkami zamiast poduszek powietrznych (które zreszta same moga juz byc felerne w 20-letnim samochodzie) to jeździć do końca świata – to bardziej ekologiczne od produkcji nowego dwutonowego behemota. Który ma np. matrycowe LEDy, w przypadku uszkodzenia *nieco* droższe od żarówki H4.
A na temat notki: wszyscy głęboko niezdowoleni z Trzaskowskiego jako preza Wawy powinni koniecznie zagłosowac na niego w wyborach. Przecież jako prezydent Polski automatycznie przestanie przewodzić stolicy.
@lolek/Matysiak
„To mnie jednak trochę przeraża, że o autorce jednego z większych lewackich sukcesów ostatnich lat”
Serio to jest sukces? Definicja? Przybyło od niej choć ze 20 km torów albo pięć kursów PKS?
@embercadero
„Zmniejszenie skladki na NFZ miało dotyczyć tylko najmniejszych przedsiębiorców, takich co to z trudem dobijają do średniej krajowej albo i to nie. Ale jak przyszło to do sejmu”
Tyle że projekt, jaki wpłynął do sejmu, przewiduje zmniejszenie składki dla wszystkich. W zasadzie podstawa składki dla JDG w projekcie jest taka sama jak w uchwalonej ustawie, tj. stała w przedziale do półtorakrotności średniej krajowej (w wysokości 75% minimalnej), a potem całość nadwyżki.
@Serio to jest sukces? Definicja?
– znalazła się kasa w budżecie – fundusz rozwoju przewozów autobusowych – obecnie to kwoty rzędu 1mld PLN rocznie
– znalazło się miejsce na dedykowanego wiceministra (pełnomocnika do spraw wykluczenia komunikacyjnego), obecny nawet ma jakieś aspiracje wdrożenia dość radykalnych zmian w prawie, dzięki którym optymistycznie będziesz mógł sobie sprawdzić, ile kursów PKS Ci tam przybyło lub wybyło.
To tak z grubsza i na szybko. Oczywiście przyjmę do wiadomości, jeśli Twoim zdaniem miliard PLN rocznie to za mało na ogłaszanie sukcesu. Z chęcią posłucham też o prawdziwych lewicowych sukcesach.
@sheik
„które zresztą same mogą już być felerne w 20-letnim samochodzie”
Słuszna uwaga – poduszki spędzają mi trochę sen z powiek, i martwią, kiedy jadę z dzieckiem.
@loleklolek
„fundusz rozwoju przewozów autobusowych – obecnie to kwoty rzędu 1mld PLN rocznie”
„znalazło się miejsce na dedykowanego wiceministra (pełnomocnika do spraw wykluczenia komunikacyjnego)”
Zgadzam się – jako może nie jezykoznawca, ale czuły użytkownik języka – że definicja to sukces. Ale czy ten miliard (pytam bez złośliwości, naprawdę ciekaw), ktoś gdzieś sensownie włożył? W jakimś regionie? Bo u mnie na północnym Mazowszu jest raczej coraz gorzej niż lepiej, rozkłady pustoszeją, przystanki widmowieją, przybywa aut na podwórkach, bo teraz mniej wyjazdów rodzinnych (do wspólnego kościoła), a więcej osobnych (każdy do swojego lekarza, do swojej pracy). Do porażki PKS dokłada swoje miejska komunikacja, likwidując kursy poza miasto. Tu bym zresztą widział rolę prawa – nie likwidujemy, chociaż tabelki krzyczą: bilans (no chyba, że likwidujemy starych i chorowitych, bo bilans). No i przydała by się kasa na małe busy, bo wielkość Autosana faktywnie zrobiła sie dinozaurowa, kopalna. Ale w tym kontekście miliard to już tyle, co kot napłakał.
„Przypominam, że nie chodzi o tego nieszczęsnego d’Hondta, o którym uwielbiają perorować publicyści nierozumiejący matematyki. Małe okręgi wyborcze sprawiają, że efektywny próg potrafi w nich przekraczać dziesięć procent co teoretycznie oznacza, że partia może przekroczyć 5% w skali ogólnopolskiej – ale dostać 0% mandatów.”
Ale _właśnie to_ jest efektem D’Hondta, bo efektywny próg zależy nie tylko od wielkości okręgu, ale i od ordynacji. Przy Sainte-Laguë ten efekt nie zachodzi.
Przy S-L 6% w okręgu 10-mandatowym jest praktycznie biorące, przy D’Hondcie w życiu.
@ergonauta
FRPA to system dopłat do linii autobusowych, który np. doprowadził do tego, że województwo łódzkie uruchomiło sporo linii wojewódzkich. Często też dzięki dopłatom samorządy utrzymały istniejące linie.
I tak, efekty są nierównomierne w skali kraju, marszałek Emomali Struzik raczej nie jest chwalony w tej materii.
@sheik.yerbouti
„Golf z 2004 czy Passat z 2003 są proste, tanie w utrzymaniu i naprawach”
To prawda, jednakowoż pod warunkiem, że nie zgnite. Bo naprawy blacharskie, takie z prawdziwego zdarzenia (elementy ważne strukturalnie), to już tanie nie są. No i druga kwestia: tolerancja na usterki. Bo one może nie są drogie w naprawie, ale w tym wieku trzeba się liczyć z koniecznością ciągłego gmerania. Wiele zależy od usera i jego skilli.
@wo
„W moim bąbelku Zandberg wygrałby w pierwszej turze, a Razem miałoby większość konstytucyjną. Ale wiele osób jest przeciwko SCT (wyborców Razem!), bo po prostu ich nie stać na nówkę. Forsując SCT w wersji twardej, Trzaskowski alienowałby się także od części wyborców lewicowych. Wydaje mi się, że to musi iść tak jak ograniczanie ruchu w centrum – nie można zacząć od razu od rozwiązania maksymalistycznego, trzeba małymi kroczkami – tu wydłużymy (godziny), tam rozszerzymy (obszar), tam zwężymy (jezdnię).”
Tak się składa że byłem dość mocno zaangażowany w konsultowanie tekstu tej uchwały, do tego stopnia że niektóre zdania w niej są mojego autorstwa. Mieszkam w strefie, od jakiegoś czasu nie mam samochodu więc byłem idealnym konsultantem 😀 I całkowicie się zgadzam że trzeba to wdrażać powoli i z sensem. Problem w tym że państwo urzędnicy nad niektórymi problemami w ogóle odmawiali dyskusji. Na przykład nad tym co zrobić z delikwentami którzy zamieszkują na terenie SCT a posiadają takiego strucla. Moim zdaniem nie ma innego wyjścia niż pozwolić im na „dożycie” – zabronić rejestrowania nowych strucli w strefie a stary niech jeździ aż się rozpadnie. One i tak raczej stoją niż jeżdżą. Ale nie było na to zgody, udało mi się przeforsować tylko wyjątek dla seniorów w takiej sytuacji. Moim zdaniem miasto dokładnie wie że ta uchwała to bubel i jest w niej mnóstwo przepisów które nie obroniłyby się w żadnym sądzie, stąd brak egzekucji. To było robione tylko dlatego że musiało.
Mniej więcej w tym samym czasie był projekt wprowadzenia automatycznej stefy Tempo 30 na wszystkich uliczkach osiedlowych. Który Rafałek z kolegami (a konkretnie zdaje się że Szostakowski) upier*olili tuż przy ziemii.
@Ergonauta
„Ale czy ten miliard (pytam bez złośliwości, naprawdę ciekaw), ktoś gdzieś sensownie włożył? W jakimś regionie? Bo u mnie na północnym Mazowszu jest raczej coraz gorzej niż lepiej, rozkłady pustoszeją, przystanki widmowieją,”
Właśnie jestem po krótkim researchu. Wygląda na to, że gminy składają wnioski o kasę do wojewody a on dzieli tu jest lista z Mazowsza za 2024: link to gov.pl 98 gmin + 4 związki na 314 wszystkich na Mazowszu. Z tego co widzę, to akurat z mojego rodzimego powiatu większość gmin jest na liście. Ale to południowa strona i tu akurat PKS działał całkiem nieźle jak na warunki krajowe. Przynajmniej w zakresie pn-pt od 6 do 18 to jest z 70-80% tego co pamiętam z okolic 2000. Przypuszczam, że większość tej kasy idzie właśnie w to, żeby było 70% a nie 40. Choć widziałem też, że pojawiło się też coś w rodzaju linii „podmiejskich” czyli z miasta przez dalsze osiedla, podmiejskie wioski i z powrotem.
@Wykluczenie komunikacyjne
Tylko na ile przebicie się z tym problemem do mainstreamu to jet osobista zasługa posłanki Matysiak? Nie odejmując jej sukcesów, to jednak wiele osób i środowisk pchało ten temat. Na pewno Klub Jagielloński mocno się tym zajmował, był reportaż „Nie zdążę” Olgi Gitkiewicz, który dostał Grand Press w 2020 plus parę innych (np. Filip Springer).
@ergonauta
„Wiem, że zabrzmię jak benzynowy sekciarz dowalający sekcie dieslowskiej, ale diesle przesunąłbym na 2010.”
Zgadzam się z duchem tego komcia ale to trochę bardziej skomplikowane. Całkiem solidne wymogi emisji wobec diesli wprowadziła norma Euro 4, obowiązująca od 2006. Na tyle solidne że wymusiły filtr cząstek stałych w każdym nowym samochodzie — z wyjątkiem tych homologowanych wcześniej i wciąż sprzedawanych jako nowe. Taki diesel zgodny z euro4 z działającym filtrem naprawdę mało truje i mało śmierdzi, problemem jest fragment „z działającym filtrem” — bo filtry te nagminnie wycinano i wycina się do dziś, żeby uniknąć problemów z dopalaniem czy żeby zrobić prosty chiptuning silnika polegający na zwiększeniu dawki paliwa.
Niestety ciężko jest stwierdzić czy filtr został wycięty, zwłaszcza na ulicy, ale też nawet w warunkach kontroli na SKP: procedura pomiaru emisji spalin w dieslach wymaga wejścia na wysokie obroty, niebezpieczne dla trwałości silnika, a pozostałe metody są właściwie wizualne (czy są spawy wokół puszki filtra, ewentualnie się ją otwiera i sprawdza czy w środku faktycznie jest filtr).
Ja jestem po prostu za twardym i bezwzględnym ściganiem przez policję dowolnego objawu choćby malutkiego czarnego dymku z wydechu. Za wycięty DPF — potężny mandat i niedopuszczenie pojazdu do ruchu (tak jak się to robi ze zbyt głośnym wydechem na przykład). Bez tego możemy sobie granicę roku produkcji postawić choćby i na 2020, a to nie zapobiegnie temu żeby Seba w nowej beemce zorganizował sobie wycięcie filtra, chiptuning +50% mocy i trucie czarnym dymem wszystkich naokoło.
@loleklolek_pl
Przecież to, że chodzi o jedno głosowanie to jakiś chochoł. Matysiak generalnie jest mocno zbliżona do kręgów alt-leftowych, wciąż namawia do wspierania „Nowego Obywatela” (mimo że Okraskowie coraz mniej nawet udają lewicowość), dość lekceważąco podchodzi do kwestii praw osób LGBT.
Generalnie to niestety frakcja okraskistowska w Razem była pewnym problemem już od 2015, ale na szczęście spora część z niej się po drodze wykruszyła, z prominentnych osób ostała się Matysiak.
@ausir
> dość lekceważąco podchodzi do kwestii praw osób LGBT.
Kwestia praw osób LGBT+, nie jest w Polsce załatwiona, nie dlatego że w Sejmie jest Matysiak ale dlatego, że jest tam Kosiniak-Kamysz.
Apropos Pani Matysiak: jako weteran stowarzyszeń, zarządów itp itd chciałbym uświadomić koleżeństwo.mniej doświadczone że niesłychanie trudno, na granicy niemożliwości, jest wywalenie z organizacji kogoś kto być wywalonym nie chce a przestrzega wszelkich regulaminów (co przeważnie trudnym nie jest). Tak po prostu za nieprawomyślne poglądy nikogo wywalić się nie da, ani zapisać niczego takiego w regulaminie czy tam statucie. Często jest tak że z kolegą korwinista który nie czuje że nie pasuje trzeba się w organizacji przez dłuższy czas
@WO
„Ale wiele osób jest przeciwko SCT (wyborców Razem!), bo po prostu ich nie stać na nówkę.”
Zgadzając się co do reszty chciałem zauważyć, że między „nie stać na nówkę” a „musi jeździć rozpadającym się sztruclem” jest całkiem spora przestrzeń. Jak słusznie podrzucił już Janekr, zakaz wjazdu do SCT dotyczy pojazdów benzynowych które mają powyżej 28 lat. To jest naprawdę dużo jak na samochód.
Akurat sam zrobiłem prawo jazdy niedawno (tak wyszło na starość) i kupowałem pierwszy samochód, więc wiem, że coś co nie tylko spełnia wymogi SCT ale będzie je spełniać jeszcze przez lata, nawet gdyby co roku przesuwali granicę o rok, można kupić za stosunkowo niewielkie pieniądze, powiedzmy około 10% wartości najtańszych nówek na rynku.
Jasne, że nie każdego stać na nówkę, ale to nie jest coś co blokuje wjazd do SCT. Jak się tak rozglądam po ulicach to bardziej mnie nurtuje skąd ludzi stać na te nowiutkie BMW, Mercedesy czy Porsche, które ciągle widuję. Pewnie jest jakiś lifehack który mnie ominął, w rodzaju „Załóż działalność, wrzuć w koszty”.
@Piotr Kapis
No niby na papierze racja, ale jak jesteś właścicielem diesla któremu stuknęła pełnoletność, ale się ni rozpada, to raczej nie będziesz myślał o wymianie na 15-letnią benzynę, „bo ona jeszcze długo wjedzie”. Tzn na pewno są osoby o takim modus operandi, żeby wiecznym struclem byle najtaniej, ale w moim bombelku to raczej mindset „kupić trochę młodszy i jeździć dopóki stosunek kosztów napraw do wartości auta jest jeszcze akceptowalny.
@rt-fm
Jasne, jestem pewien że są osoby w takiej sytuacji. Tylko znowu, jak wiele ich jest i jak bardzo to się przekłada na głosy przeciwko Trzaskowskiemu za wprowadzenie SCT?
@embercadero: „[ze stowarzyszenia] Tak po prostu za nieprawomyślne poglądy nikogo wywalić się nie da”
Nie jestem na bieżąco z przepisami dotyczącymi stowarzyszeń i partii politycznych, ale coś mi się kojarzy, że partia to zupełnie inna para kaloszy. Rozumiem, że, z takiego na przykład Stowarzyszenia Hodowców Kanarków trudno jest wyrzucić nawet takiego członka, który wszem wobec głosi, że tego kanarkowego koloru i szczebiotu to on nie znosi i że tak naprawdę najbardziej mu to mu się podobają pingwiny.
Jednak Razem jest partią polityczną, która zdaje się ma jakiś program i zestaw wartości. Czy naprawdę ustawy i statut nie pozwalają na wyrzucenie z tej partii kogoś, kto się tym wartościom sprzeniewierza? A chciałbym wierzyć, że polityczne mizianie się z Horałą i głosowanie przeciw odebraniu immunitetu Mateckiemu (mendzie wyjątkowej nawet jak na PIS) jest sprzeczne z wartościami partii Razem. Jeżeli okaże się, że nie jest, to przyjdzie mi żałować głosów, które już kilka razy oddałem na jej kandydatów.
A tymczasem Joe Rogan odwrócił się od Trumpa i otwarcie krytykuje wysyłanie ludzi bez procesu do El Salvador, nawet cytuje Franklina o setce winnych. Szkoda że tak późno ale zawsze to jakieś pocieszenie że odwracają się od niego kolejni supporterzy.
@cowboytomash
Steven Pinker za to krytykuje trumpowskie czystki w nauce i naciski finansowe na uczelnie i ma zdziwko, że jak zgadzali się z nim w sprawie „ideologii woke” w akademii to nie chodziło im tak naprawdę o wolność słowa.
@izbkp
„Kwestia praw osób LGBT+, nie jest w Polsce załatwiona, nie dlatego że w Sejmie jest Matysiak ale dlatego, że jest tam Kosiniak-Kamysz.”
Owszem, ale wobec osób z partii na które głosuję mam w tych kwestiach wyższe wymagania niż wobec Kosiniaków czy Kamyszów.
@Korba
Przepisy dla partii i stowarzyszeń są podobne a statuty partii są z pewnością bardziej drobiazgowo kontrolowane przez sędziów niż stowarzyszeń. Generalnie nie da się do statutu wpisać możliwości wywalenia kogokolwiek za poglądy i ich wyrażanie, tylko za działania. I ponieważ to podlega zaskarżeniu to należy mieć dobrą argumentację że te działania były sprzeczne ze statutem. Generalnie: jak ktoś się uprze to go łatwo nie wyrzucisz.
@embercadero “Przepisy dla partii i stowarzyszeń są podobne a statuty partii są z pewnością bardziej drobiazgowo kontrolowane przez sędziów niż stowarzyszeń.”
To jakim cudem zatwierdzono status PiS, zgodnie z którym Jarkacz może wszystko? Przecież ten statut nawet nie stał koło demokratycznych norm.
@cowboy “A tymczasem Joe Rogan odwrócił się od Trumpa i otwarcie krytykuje wysyłanie ludzi bez procesu do El Salvador”
To cieszy o tyle, że facet jest bardzo popularny i może zniechęcić do T. swoich fanów. Ale te uprowadzenia à la Guantanamo są tak nielegalne, że nawet Sąd Najwyższy je zablokował i to dużą większością (jeden wyrok 9-0, drugi bodaj 7-2).
Przecież PM była zawieszona. Wystarczyło jej nie odwieszać. Sama przynależność do stowarzyszenia z Horałą była wystarczającym powodem, także wg statutu.
Jej odwieszenie było decyzją polityczną (to był akurat moment wyjścia R z klubu Lewicy), no i teraz jest trochę problem.
Przy czym to nie jest tak, że PM zawsze miała poglądy „okraskowe”. W moim przekonaniu nie o żadne poglądy chodzi, tylko o to że w związku z obroną CPK nagle uzyskała popularność w prawicowym komentariacie na TT, i się uzależniła od uznania tego komentariatu.
@SCT
Omawiane progi obowiązują jeszcze 7 miesięcy, potem dla diesli mamy nie starsze niż 2009 rok. A za dwa i pół roku max. 2014, czyli poprzednia generacja np. trójki i piątki BMW łapie się, ale bez pierwszych roczników.
@ embercadero i Paulina Matysiak w kontekście tego, co może z nią zrobić partia
Ale zawiesić i ukarać naganą to się ją udało bez większego problemu. Problem w tym, że te „działania wychowawcze” jakoś specjalnie na postępowanie posłanki nie wpłynęły. Z dalekiej i zapewne bardzo powierzchownej obserwacji wychodzi mi, że ona ma po prostu taki mindset. A że przy okazji jest pożyteczną idiotką PiS-u, a znacznej części antyPiS-u daje powód do podejrzewanie całej partii o to samo, to tej partii zdaje się nie obchodzić.
Przecież nawet, gdyby nie dało się jej wyrzucić, to można, bo ja wiem, nie podawać jej ręki, ogłosić, że my już tej koleżanki nie lubimy itp. No chyba, że tak naprawdę, myślimy, że to w sumie sympatyczna dziewczyna jest, a poza tym jest nam potrzebna, bo koło mamy malutkie, więc wicie rozumicie, sorry Winnetou – biznes is biznes. Ja to nawet rozumiem. Tylko czym to się różni od tolerowania przez władze NL kilometrówek Szejny lub wyskoków Wieczorka (a ci dwaj przynajmniej nie mieli wątpliwości w sprawie immunitetu Mateckiego).
@nudnykotlet
„Strasznie mnie męczy powtarzanie, że Razem nie wzięła odpowiedzialności. Nigdy, nikt nic nie chciał dać Razemkom, a już na pewno nie realizować postulatów. ”
„Razem naprawdę chętnie weźmie odpowiedzialność, ale jak będzie miało okazję na realizację choć części tego co obiecaliśmy, o co walczymy.”
Władzy (czyli tą „odpowiedzialność”) przecież nie dostaje się srebrnej tacy tylko ją trzeba wyszarpać łokciami i pazurami. Przecież jest oczywiste, że nikt na politycznym ringu grzecznie sam się nie posunie aby Razemki dostały miejsce i kasę na „wzięcie odpowiedzialności”. To przecież jest polityczne abecadło, które wszystkie partie polityczne powinny rozumieć, że polityka to nie menuet ale walka na kastety. Dobrze, że chociaż teraz Zandberg wziął się za robotę i od razu widać jej efekty.
„W dodatku NL ma naprawdę doskonała passę fascynujących i uczciwych ludzi z swych szeregów (…)”
Tak, bo ci ludzie zaczęli pełnić funkcje publiczne i ich działalność została zweryfikowana. Gwarantuję, że jak kiedyś Razemki zaczną pełnić funkcje publiczne to dokona się taka sama weryfikacja i znajdą się tam też odpowiedniki Wieczorka czy Gduli.
Jako przykład weźmy program Razem z 2019 i postulat powołania Publicznych Przedsiębiorstw Mieszkaniowych (PPM). Przecież takie przedsiębiorstwa wymagają mnóstwa prezesów, sekretarek, kierowników i prawników za których pracę Razem chce „wziąć odpowiedzialność”. Oczywiście te PPM to zupełna efemeryda i miła wiedeńska bajka bo nie wiadomo jak w szczegółach ten byt miałby funkcjonować szczególnie, że Partia-Pomysłodawczyni ma alergiczną awersję do „stołków”. Kim więc ona obsadzi te stanowiska, skoro jej działacze nienawidzą siedzieć na „stołkach”? Ogłosi konkurs na twitterze?
„głosy takie dostarcza kolega Trela, Gawkowski czy Szejna, którzy naprawdę wyglądają jakby marzyli by przejść do KO”
„Nie wiem co wydarzy się do 2027 roku, ale NL w tym kształcie jest idealnie zbędna, a w dodatku zastępowalna przez Konfederację.”
Jak czytam te zdania to mam dużą wątpliwość, czy Razem ma ochotę jeszcze startować na wspólnej liście z NL.
@terpa
„Kim więc ona obsadzi te stanowiska, skoro jej działacze nienawidzą siedzieć na „stołkach”?”
Że „działacze nienawidzą siedzieć na stołkach”, to se pan wyssał z palucha włożonego w jakiś brudny otwór. Wymierzając panu zasłużonego kopenwdupena po raz ostatni wyjaśnię, że odmowa wejścia do rządu wiązała się z niechęcią do siedzenia na stołku – UWAGA! – dla samego siedzenia na stołku. Bez możliwości realizacji choćby ułamka programu. Z natury rzeczy nie dotyczyłoby to opisanej przez pana sytuacji. A teraz już spaduwencjonistikamente, jak mawiają w ladino.
@sheik.yerbouti „To jakim cudem zatwierdzono status PiS, zgodnie z którym Jarkacz może wszystko? Przecież ten statut nawet nie stał koło demokratycznych norm.”
Onegdaj pewna osoba (podpisana jako „członek Rady Krajowej Partii Razem”) popełniła tekst na Krypolu („Biedroń najlepszych ludzi wypchnął na margines” – nie wrzucam linka, żeby się spamołap nie przytentegował) w którym padły następujące słowa:
„Większość z nich statut ugrupowania poznała ze skanów krążących po Facebooku, opublikowano go bowiem dopiero w połowie czerwca. To dokument stricte paranoiczny, dający Biedroniowi władzę, o której Kaczyński mógłby tylko pomarzyć. (…) Skany nie okazały się fejkowe. W lipcu Biedroń w rozmowie z OKO.press tak skwitował sytuację: „Statut został zarejestrowany w demokratycznym państwie, więc jest to demokratyczna partia”.
Nie znam się na standardach demokratyczności statutów partyjnych, ale jeśli faktycznie statut zamordystycznego PiS (według cytowanego prominenta Razem) to małe miki przy statucie uśmiechniętej Wiosny, to być może sędziowie, którzy pilnują tych spraw mają inne standardy niż np. Pan.
(wracam do lurkowania)
@karakachanow
„I tak, efekty są nierównomierne w skali kraju, marszałek Emomali Struzik raczej nie jest chwalony w tej materii.”
Niestety, Struzik jest nierównomierny w skali wojewódzwa, o pewne rzeczy się troszczy (w tym o bliskie mi – tak zawodowo), inne fatalnie odpuszcza. Na tle PSL-u to jedna z naprawdę nielicznych ludzkich twarzy, no ale.
@rt-fm
Dzięki!
@cowboytomash
„to trochę bardziej skomplikowane. Całkiem solidne wymogi emisji wobec diesli wprowadziła norma Euro 4, obowiązująca od 2006.”
Mam wrażenie, że kierowcy też się pomału cywilizują. Może to efekt ostrzejszych rygorów, a może nierychliwy duch czasu (w końcu Mazowsze jest w Polsce, czyli w Europie, względnie od niedawna – od 1525). Tak rzuciłem ten 2010, bo mniej więcej wtedy zaczęły zanikać werbalne licytacje, kto sobie co wycina w aucie, żeby ciąć koszty. To był schyłkowy Tusk, ale po 2015, mimo cofającego czas PiS-u (coś jak Trump w USA, tylko z mniejszym rozmachem), już te przechwałki nie wróciły. Owszem, nadal im głębsza prowincja, tym częściej Sebowie w beemkach i Januszowie w oplach udoskonalają swoje diesle, ale poczucie narodowej dumy w tego faktu wyraźnie spadło. Tak czy owak, co do restrykcyjnej policji – pełna zgoda.
@Paulina Matysiak w oczach narodu
„przy okazji jest pożyteczną idiotką PiS-u, a znacznej części antyPiS-u daje powód do podejrzewanie całej partii o to samo, to tej partii zdaje się nie obchodzić.”
W większej, państwowej skali istnieje pojęcie „zdrada stanu”. Z tego paragrafu Paulina Matysiak powinna zostać usunięta z Razem. To, co robi dobrego (definicje, etc.) w oczach niewtajemniczonego narodu całkowicie niknie w cieniu tego, co robi złego – i dla swojej partii, i dla polskiej lewicy (która jest słowem i ciałem wyjątkowo kruchym w tym kraju).
@sheik
„To jakim cudem zatwierdzono status PiS, zgodnie z którym Jarkacz może wszystko? Przecież ten statut nawet nie stał koło demokratycznych norm”
Rozumiem że chcesz mnie sprowokować do wyrażenia opinii na temat poziomu moralnego i intelektualnego polskich sędziów. No więc nie dam się sprowokować. Jak jest każdy wie.
@terpa
„Władzy (czyli tą „odpowiedzialność”) przecież nie dostaje się srebrnej tacy tylko ją trzeba wyszarpać łokciami i pazurami.”
No i Razem odmawiające wejścia do rządu bo dostałoby najwyżej stołek czy dwa, ale zero możliwości wprowadzania czegokolwiek z własnego programu, to jest wyszarpywanie władzy łokciami i pazurami. To raczej reszta polskiej lewicy daje się łapać na szantaż moralny „ale jak nas nie poprzecie to wygra PiS i dopiero będzie źle!”. Niezłym objawem tego poddania się są ludzie już teraz deklarujący zarówno poglądy lewicowe jak i to, że będą głosować na Trzaskowskiego w pierwszej turze, np. dlatego że boją się, że on nie wejdzie do drugiej i wtedy będzie Nawrocki vs Mentzen w drugiej. Serio, dzisiaj widziałem takie – rzucane jak najbardziej nieironicznie – deklaracje.
Lewica od upadku SLD jest w tragicznej sytuacji i nikt nie mówi, że będzie łatwo. Ale poddawanie się i oddawanie tej odrobiny poparcia jaką się ma i tych paru głosów ludziom/partiom, które nie chcą realizować lewicowych postulatów do tego stopnia, że potem same głosują przeciwko projektowi rządowemu, to nie jest „wyszarpywanie łokciami i pazurami”, tylko przeciwieństwo tego.
Jeśli to PO daje największe szanse na pokonanie PiS to niech samo się weźmie do roboty i pokaże jak to się robi, a nie zrzuca odpowiedzialność na najmniejszego koalicjanta i wymusza na nim szantażem poparcie siebie.
Prawda jest taka, że Razem w rządzie nie było reeszcie koalicji do niczego potrzebne. Bez nich też mają wystarczającą liczbę głosów, więc po co by mieliby w czymkolwiek jeszcze ustępować? Zwłaszcza, że już teraz koalicja jest niestabilna i nawzajem blokują sobie (lub przynajmniej próbują, bo Lewica jest w tym mało skuteczna) różne inicjatywy.
@cowboytomash
@ausir
@decyzje Trumpa
Zawodowo ocieram się o handel z USA i sytuacja wygląda nieciekawie dla importerów z tego kraju. Proszę sobie wyobrazić: kontrakt podpisany, faktury wystawione i wchodzi cło. Importer prosi o uznanie (choćby części) cła w aneksach do dokumentów handlowych. Eksporter zagraniczny nie ma żadnego interesu aby zmieniać warunki umowy w trakcie jej wykonywania. Jeśli importer nie zapłaci za towar to:
1. Straci zadatek jaki wpłacił przed rozpoczęciem zakupu.
2. Straci wiarygodność w firmach ubezpieczeniowych od których eksporterzy otrzymają odszkodowanie.
Jeśli natomiast importer z USA zapłaci to koszt cła zostanie przeniesiony ostatecznie na kupującego detalistę.
„są ludzie już teraz deklarujący zarówno poglądy lewicowe jak i to, że będą głosować na Trzaskowskiego w pierwszej turze, np. dlatego że boją się, że on nie wejdzie do drugiej i wtedy będzie Nawrocki vs Mentzen w drugiej. Serio, dzisiaj widziałem takie – rzucane jak najbardziej nieironicznie – deklaracje.”
Ja tak deklarowałem tutaj i podtrzymuję.
Zgoda, perspektywa drugiej tury z dwoma [censored] jest prawie niemożliwa, ale tak straszna, że już w pierwszym turze chowam „serce”.
@notka
„scenariusz, którego obawiałem się najbardziej – miażdżąca przewaga o rząd wielkości notowań Biejat na Zandbergiem (typu 5% do 0,1%), jest już nierealny.”
W mojej głowie też idą równo, właśnie zrobiłem sobie badanie tym testem na okopressie: z Adrianem mam 82%, z Magdaleną 73%, no i z Szymonem (jako kulturowy katolik) 18%.
@Ausir
>> Kwestia praw osób LGBT+, nie jest w Polsce
>> załatwiona, nie dlatego że w Sejmie jest
>> Matysiak ale dlatego, że jest tam Kosiniak-Kamysz.
> Owszem, ale wobec osób z partii na które głosuję
> mam w tych kwestiach wyższe wymagania niż wobec
> Kosiniaków czy Kamyszów.
Z mojej perspektywy argumentujesz nie po tej stronie równania. Mam na myśli, że wymiana posłów partii Razem, nie zmieni stanu równowagi parlamentarnej na taki, który popchnie do przodu sprawy dla LGBT+. Jeśli sednem sprawy są prawa osób LGBT+ to trzeba się skoncentrować na wymianie WKK na kogoś innego, bardziej przychylnego prawom osób LGBT+. Jeśli chce się wymienić Polę Matysiak na kogoś innego z Razem, to ok, ale nie można tego uzasadniać prawami osób LGBT+. Jest jakiś inny powód?
@fieloryb
„Proszę sobie wyobrazić: kontrakt podpisany, faktury wystawione i wchodzi cło. Importer prosi o uznanie (choćby części) cła w aneksach do dokumentów handlowych.”
Tak nagle sobie wchodzi cło? Niespodziewanie? Normalnie żodyn się nie spodziewał? Przecież o tym, że będzie wprowadzał cła Trump trąbi odkąd objął urząd prezydenta, a nawet wcześniej to zapowiadał, w trakcie kampanii (tylko kto by słuchał, prawda?). Był taki moment, że bodajże import złota z UK do USA mocno skoczył, bo właśnie już było wiadomo że będą cła, tylko czekano aż Trump wyda decyzję.
Coś takiego może mieć znaczenie przy kontaktach które są negocjowane na długie miesiące wcześniej albo gdy towar jest wysyłany w transzach w długim okresie. Ale jeśli ktoś teraz negocjuje umowy na dostarczenie towaru i zupełnie nie wziął pod uwagę, że może być on objęty cłami, to albo ma podejście „jakoś to będzie” albo zupełnie się nie interesował tematem.
Sytuacja wygląda nieciekawie, owszem, bo cła im namieszają. Jeszcze więcej namiesza niestabilność Trumpa, który cła ogłasza, potem je zawiesza, innego dnia może odwiesić i nie wiadomo czy się trafi na dobry moment czy nie. Dla eksporterów też zresztą jest to nieciekawa sytuacja, bo ludzie w innych krajach potrafią bojkotować towary „made in USA”, vide Kanada. Dla imigrantów wygląda nieciekawie bo potrafią być zatrzymywani nawet jeśli przebywają legalnie. Dla zwykłych obywateli też, Trump już się odgraża że i ich należy traktować podobnie. Praktycznie dla wszystkich sytuacja wygląda nieciekawie. No, poza Putinem, ten się pewnie cieszy.
@Piotr Kapis
„Tak nagle sobie wchodzi cło? Niespodziewanie? Normalnie żodyn się nie spodziewał?”
„Coś takiego może mieć znaczenie przy kontaktach które są negocjowane na długie miesiące wcześniej albo gdy towar jest wysyłany w transzach w długim okresie.”
„Jeszcze więcej namiesza niestabilność Trumpa, który cła ogłasza, potem je zawiesza, innego dnia może odwiesić i nie wiadomo czy się trafi na dobry moment czy nie.”
Właściwie sam sobie odpowiedziałeś. Nawet jeśli wiadomo było, że Trump miał zarządzać importem przy pomocy ceł to i tak nie sposób zaplanować sprzedaż w USA nie znając ich wysokości. Obecnie dla większości krajów nowe cła zostały zawieszone na 90 dni, ale postaw się w roli kupca z USA i spróbuj decydować o imporcie, jeśli nie wiesz co będzie po tym okresie.
„Był taki moment, że bodajże import złota z UK do USA mocno skoczył, bo właśnie już było wiadomo że będą cła, tylko czekano aż Trump wyda decyzję.”
Aha, i jeśli masz fabrykę to zatrzymasz produkcję i wyślesz ludzi na przymusowo płatne wolne bo skończą ci się części, których ktoś nie zaimportował?
Z góry uprzedzam, że aby kupić na zapas musisz mieć wolne miejsce magazynowe i środki w postaci kredytu lub oszczędności.
@PK „Tak nagle sobie wchodzi cło? Niespodziewanie? Normalnie żodyn się nie spodziewał? Przecież o tym, że będzie wprowadzał cła Trump trąbi odkąd objął urząd prezydenta, a nawet wcześniej to zapowiadał, w trakcie kampanii (tylko kto by słuchał, prawda?).”
Pomarańczowy mówił też, że zakończy wojnę w Ukrainie i obniży ceny w pierwszym dniu prezydentury. Firmy też miały to sobie zaplanować?
Wybacz, to co napisałeś to jakiś kosmiczny zupełnie stopień naiwności. Trump ogłosił wprowadzenie ceł bazowych 10% 2.04 a zaczęły one obowiązywać niemal natychmiast, po dwóch dniach. Wiesz ile trwa transport z Europy do USA albo odwrotnie? Czy kontrahenci mieli sobie wpisac w umowę „odbiorca przejmuje koszty wynikające ze wszystkich podatków i ceł, które amerykańskiej administracji się ubzdurają i może nawet wejdą w życie na dzień dostawy”?
@Piotr Kapis
„Ale jeśli ktoś teraz negocjuje umowy na dostarczenie towaru i zupełnie nie wziął pod uwagę, że może być on objęty cłami, to albo ma podejście „jakoś to będzie” albo zupełnie się nie interesował tematem.”
No ale jak miał je wziąć pod uwagę, skoro ceny danego towaru na rynku światowym są jakie są? Eksporter miałby zgodzić się z góry jechać na stratach specjalnie dla kontrahenta z USA? W dodatku, przecież wysokość tych ceł jest z maszyny losującej i zmienia się codziennie. To są warunki niemożliwe do akceptacji przez eksportera. Faktycznie, sytuacja nie do pozazdroszczenia dla importera w USA, ale cóż. To ich prezydent.
@pk
” Ale jeśli ktoś teraz negocjuje umowy na dostarczenie towaru i zupełnie nie wziął pod uwagę, że może być on objęty cłami, to albo ma podejście „jakoś to będzie” albo zupełnie się nie interesował tematem”
Apeluję o umiarkowanie. To jest realny problem. Wiele biznesów musi działać w formie mniej lub bardziej ciągłej (np. bo części zamienne). Ty tu snujesz chyba fantazję deali dyskretnych (dziś tir z maskotkami, jutro wagon sedesów), ale to szczególny przypadek, bardziej charakterystyczny dla PPHU Januszex z lat 90.
@decyzje Trumpa
@kuba_wu
„Faktycznie, sytuacja nie do pozazdroszczenia dla importera w USA, ale cóż. To ich prezydent.”
Najciekawiej robi się z importem z Chin (gdzie Trump nie wprowadził zawieszenia ceł), które są np. największym na świecie producentem metali ziem rzadkich i akumulatorów.
Ostatecznie poszkodowanym będzie klient detaliczny. Firmy, jak wiadomo, nie pracują charytatywnie. Koszta wszelkich obciążań przenoszą na kolejnego kupującego a ostatnimi są „John i Jane Doe”. Dodatkowo istnieje ryzyko zerwania łańcuchów dostaw i przerwania produkcji w USA. Wyborcy Trumpa i inni mieszkańcy USA zdziwią się niemiło za kilka tygodni-miesięcy, kiedy ceny towarów w sklepach zaczną iść w górę niekoniecznie dlatego, że są zagraniczne. Wystarczy, że na pewnym etapie ich produkcji użyje się komponentów z importu.
@decyzje Trumpa
„Wiesz ile trwa transport z Europy do USA albo odwrotnie?”
Z Polski do USA o ile wiem to około trzy tygodnie drogą morską w kontenerach.
@Piotr Kapis
„Nie jestem specjalistą od USA, oczywiście, ale jak najbardziej obserwuję co się tam dzieje i przecież nie było tak, że te cła kogoś zaskoczyły w momencie gdy były wprowadzane. A jeśli jest ktoś kogo zaskoczyły, to musiał ignorować to co się dzieje.”
Cytat pierwszy z brzegu (wytłuściłem najważniejsze):
Źródło: link to tvn24.pl
Dla kogoś kto nie rozumie wytłumaczę jaśniej: po wprowadzeniu ceł dla wszystkich krajów świata przez USA gwałtownie spadły ceny akcji na giełdach USA (zwiększone cła oznaczają wzrost cen, mniejszy popyt a co za tym idzie mniejsze zyski spółek). Zaczęto wyprzedawać akcje a pozyskane środki kierować na inne rynki kapitałowe. Oprócz tego kupujący przy pomocy braku popytu na obligacje USA na rynku wtórnym wymusili ich wyższe oprocentowanie (wzrost rentowności) także u emitenta, czyli rządu USA.
Wniosek z tego nie jest oryginalny: Trump ze swoim egotyzmem nie ma pojęcia jak działa makroekonomia w kraju, którym rządzi.
@pk
Jak już wyjaśniłem, robi pan banalny błąd polegający na myleniu ciągłego z dyskretnym. Dyskusja polegająca na prostowaniu tego błędu byłaby nudna. Stop.
Oczywiście, ja się zgadzam z tym wnioskiem.
Moja teza jest taka, że jeśli ktoś prowadził w USA biznes z istotną częścią importu spoza jego granic, to nie mógł funkcjonować na zasadzie BAU aż do kwietnia, kiedy to Trump wprowadził cła, tylko jeszcze przed kwietniem powinien był uznać, że sytuacja jest niestabilna i nie wiadomo co będzie. Oczywiście nie wiadomo było kiedy cła zostaną wprowadzone, ani nawet czy. Nie wiadomo było na które kraje konkretnie i na jakie stawki. Ale wiadomo było że to może nastąpić, bo Trump straszył cłami już na całe tygodnie (czy wręcz miesiące) wcześniej. Więc o ile nikt nie wiedział kiedy i jakie cła wpadną, to samo to że tak się może zdarzyć musiała być brana pod uwagę.
To naprawdę nie wyglądało tak, że Trump jednego dnia ogłosił cła, które zaczęły obowiązywać kilka dni później i wszyscy zrobili zdziwione pikachu, tylko cała przepychanka i grożenie cłami trwało już od jakiegoś czasu, ten młotek był uniesiony ale nie było wiadomo kiedy i gdzie uderzy. W takiej sytuacji albo się zaczyna zachowywać ostrożnie i zachowawczo, albo bierze kalkulowane ryzyko, wiedząc że można się przeliczyć.
Jedno co mogło faktycznie zaskoczyć to jak szybko od ogłoszenia cła zaczęły obowiązywać, bo racjonalny ustawodawca dałby jakieś vacatio legis. Tylko znowu, wierzyć w racjonalność Trumpa (który nie wziął się znikąd i już miał okazję rządzić) to naiwność. Trochę jak wierzyć w praworządność PiS za ich drugiej kadencji.
O tym, że Trump może doprowadzić do recesji specjalnie, bo chociaż to uderza we wszystkich to jego koledzy-bogacze mają rezerwy i sobie dadzą radę, a recesja to idealny moment żeby wykupywać różne rzeczy po zaniżonej cenie, też słyszałem na parę tygodni wcześniej nim to się stało. Że im wycena majątku spadnie? Jak się odbije to wróci. Ja zupełnie nie byłem zaskoczony ani reakcją giełdy ani tym graniem na shorty które parę osób odstawiło mając informacje wewnętrzne, bo widziałem wcześniej analizy i przewidywania że coś takiego się może dziać. Oczywiście nie wiedziałem kiedy i jak, ale że może być taki ruch, słyszałem. A ja przecież jestem nikim, nic nie tracę ani nie zyskuję na tym co Trump robi. Jeśli ktoś inwestuje w to spore pieniądze i tam żyje, to tym bardziej powinien brać pod uwagę groźby i zapowiedzi swojego prezydenta.
@WO
„Jak już wyjaśniłem, robi pan banalny błąd polegający na myleniu ciągłego z dyskretnym. Dyskusja polegająca na prostowaniu tego błędu byłaby nudna. Stop.”
Mój kolejny komentarz wpadł gdy odpowiadałem fielorybowi, nie widząc tego wpisu. Proszę go nie brać jako niedostosowania się.
Ale jednocześnie nie zgadzam się, że popełniam taki błąd. Jest dokładnie odwrotnie, to ja twierdzę że to nie było dyskretne zdarzenie „Trump wprowadza cła -> ludzie są zaskoczeni”, tylko że cała wojenka celna rozpoczęła się kilka miesięcy wcześniej, praktycznie od razu po zaprzysiężeniu. Nie można zatem traktować dyskretnego zdarzenia z kwietnia jako czegoś zaskakującego i ignorować całego okresu styczeń-marzec jakby go nie było! Jeżeli ktoś w marcu prowadził BAU, to znaczy że ignorował wyraźne sygnały, że cła mogą zostać wprowadzone (albo brał ryzyko mając nadzieję, że się wyrobi). To już nie była przecież normalna sytuacja, tylko czas niepewności co zrobi Trump i kiedy.
@Piotr Kapis
Było prawdopodobne, że _JAKIEŚ_ cła wprowadzą, choć do końca wielu ekspertów mówiło, że to tylko strategia negocjacyjna. Nie wiadomo było na co będą te cła i w jakiej wysokości. Zresztą wciąż nie wiadomo, jakie cła będą za tydzień, miesiąc albo trzy. Nie da się niczego zaplanować w takim chaosie.
@pk
„Nie można zatem traktować dyskretnego zdarzenia z kwietnia jako czegoś zaskakującego i ignorować całego okresu styczeń-marzec jakby go nie było!”
Jeżeli ktoś ma biznes zakładający REGULARNY handel z USA (na przykład bo części zamienne – już to pisałem!), to po prostu nie może tak nagle przestawić się na innego dostawcę części albo przenieść produkcji do innego kraju. Musi brnąć dalej w sytuacji nieprzewidywalności – albo po prostu zwolnić ludzi i wyrejestrować firmę. NIECH PAN JUŻ NIE BRNIE DALEJ.
@Piotr Kapis
„Nie można zatem traktować dyskretnego zdarzenia z kwietnia jako czegoś zaskakującego i ignorować całego okresu styczeń-marzec jakby go nie było! Jeżeli ktoś w marcu prowadził BAU, to znaczy że ignorował wyraźne sygnały, że cła mogą zostać wprowadzone”
A co konkretnie – ponawiam pytanie – ten zorientowany, ostrożny ktoś mógł zrobić z tą wiedzą przed marcem? Ci co mogli, i mieli na to środki, robili zapasy – stąd zwiększony import. A reszta może żebrać o obniżki u eksporterów. I to by było na tyle.
@Piotr Kapis
„Nie można zatem traktować dyskretnego zdarzenia z kwietnia jako czegoś zaskakującego i ignorować całego okresu styczeń-marzec jakby go nie było! Jeżeli ktoś w marcu prowadził BAU, to znaczy że ignorował wyraźne sygnały, że cła mogą zostać wprowadzone”
Mam wrażenie, że nie masz większego pojęcia jak działa przedsiębiorstwo i jednocześnie czytasz moje posty to nie do końca rozumiesz.
W związku z tym odpowiedz mi na pytania:
1. Za co właściciel firmy może zrobić zapasy importowanych komponentów do produkcji wcześniej jeśli a) nie ma na nie pieniędzy (oszczędności lub kredytu), b) nie ma pieniędzy na wynajęcie przestrzeni magazynowej?
2. Jak właściciel może zrobić zapasy firmowe, nawet jeśli ma pieniądze i miejsce, jeśli kupuje towar krótką z datą przydatności? Piszę tu nie tylko o składnikach żywności, składnikach leków, ale i o niektórych materiałach budowlanych, kwiatach i produktach sezonowych.
3. Jak właściciel firmy w USA może zaoszczędzić na cłach importowych, nawet jeśli ma pieniądze i miejsce do przechowania komponentów jeżeli podaż (ilość dóbr wyprodukowana przez eksportera do USA) jest ograniczona wydajnością producenta?
4. Jak właściciel firmy ma zapobiec cłom importowym jeżeli towar, którym handluje poddany jest modzie i wypuszczany w krótkich seriach lub wręcz robiony na pod konkretny zakup klienta (np. odzież, ale też nowe auta, instrumenty muzyczne, i wiele innych)?
To ledwie czubek góry lodowej. Każda branża ma swoją specyfikę. Zaręczam, że wiele z tych pytań nie ma odpowiedzi pozytywnej. Np. z powodu optymalizacji procesów ekonomicznych wiele firm dysponuje jedynie magazynami do bieżących zamówień i nigdzie w okolicy nie znajdzie możliwości składowania komponentów.
Dlaczego jak grzecznie proszę to nikt mnie nie słucha? 🙁
@fieloryb
Być może zamieszanie wynika stąd, że błędnie odczytałem twoje stwierdzenie jako takie, że problem dotyczy samego momentu wejścia cła i kontraktów które zostały podpisane wcześniej a towar zostanie dostarczony później (i już oclony). Bo jest dla mnie oczywistym (i uważam, że powinno być dla każdego) że wprowadzenie ceł oznacza kłopoty i wyższe koszty, a modele biznesowe się od tego sypią. Po prostu nie rozumiem dlaczego ten konkretny kontrakt na który akurat trafia cło miałby być jakiś szczególny i traktowany gorzej niż kontrakty zawierane później.
Gdy już cło wejdzie to obowiązuje cały czas a importer albo je przerzuci na konsumentów albo (hahaha) weźmie na klatę i zmniejszy swoje zyski. Tylko dokładnie to samo może zrobić z towarem z tego kontraktu który podpisał przed wejściem cła, jak i dowolnym późniejszym. Przynajmniej do czasu aż uda się jakoś to obejść – czy to ściągając produkcję do USA, czy np. przepakowując towar w kraju nieobjętym cłami. Ale biorąc pod uwagę że Trump narzucił cła nawet na pingwiny, to mało prawdopodobne, zostaje ewentualnie zacząć robić interesy z Rosją czy Białorusią (jeśli dobrze pamiętam to akurat one nie były na liście).
Ale jeśli błędnie to zrozumiałem i miałeś/miałaś na myśli, że od momentu wprowadzenia cła importerzy mają gorzej no to jasne, muszą się dostosować, uwzględnić nowe koszty i pewnie je przerzucić na konsumentów. Były całe analizy czy programy mówiące o tym, że wyborcy Trumpa nie rozumieją jak działają cła i tłumaczące, że właśnie to konsument końcowy będzie płacił więcej bo importer doliczy koszt cła do ceny (a co ma zrobić innego?). Te cła uderzają w firmy i ich konsumentów, bo mają to robić. Mają wymusić na amerykańskich firmach żeby ściągnęły produkcję spowrotem do USA i dały zatrudnienie miejscowym. Chyba (z Trumpem ciężko stwierdzić, on naprawdę może wierzyć, że koszty poniosą kraje eksportujące i będą USA płacić).
@WO
„Dlaczego jak grzecznie proszę to nikt mnie nie słucha?”
Bo napisałeś żebym nie brnął w „importerzy mogli się przygotować”, a nie żeby nie rozmawiać o cłach w ogóle. Temat jest szerszy, skomplikowany i ciekawy. Ale jeśli to miałeś na myśli to ja się oczywiście mogę zamknąć.
Nie chciałbym tylko żeby ludzie którzy coś odpisali uznali, że ich ignoruję, a przejść na priv nawet nie ma jak.
@pk
„od momentu wprowadzenia cła importerzy”
A ty ciągle z tymi importerami, bo ciągle nie potrafisz zrozumieć, że biznes nie musi polegać na handlu, czasem (a nawet często) wymaga stałego dostępu jakichś CZĘŚCI ZAMIENNYCH (nie wierzę w swoją cierpliwość, pisżę to po raz trzeci!). Skorzytaj z rewelacyjnej okazji by szadafakapnąć.
Korzystam. Jeśli ktoś będzie czuł nieodpartą potrzebę porozmawiania o tym ze mną, to mnie znajdzie, bo piszę pod nazwiskiem.
A teraz szadafakapuję.
To już tak tylko dla zilustrowania złożoności problemu na przykładzie, a jakże, producentów samochodów:
– ciekawy obrazek pokazujący trasę po Ameryce, jaką pokonują zawory (te małe grzybki w głowicy silnika): link to bbc.com
– Toyota ma w Japonii 6’380 dostawców (licząc tylko tych, którzy zaopatrują Toyotę bezpośrednio), to a propos argumentu „a niech se przeniosą produkcję do USA”
– ciekawa historia o sporze poddostawców blokującym produkcję wielkich SUVów GM: „South Korean tie-rod manufacturer Primax has stopped deliveries to Nexteer, a steering column supplier for the Chevrolet Silverado, Tahoe and Suburban, as well as the GMC Sierra and Yukon and Cadillac Escalade. The result is that production of those profit-rich pickups and full-size SUVs could grind to a halt this week” link to jalopnik.com
@self
Tfu, oczywiście chodziło o tłoki, nie zawory. Zawory są jednak dużo prostsze.
@Matysiak
Na szybko i zbiorczo, bo życie wzywa. Tak, nie powinna mówić o sprawach ważnych dla LGBT+ per „moda” (na tubce wpadł mi jakiś skrót z Dymkiem i Giełzakiem), nawet w ramach uzasadniania, że inne sprawy są ważniejsze. Nie, nie sądzę, że gdyby doszło do jakiegoś głosowania ważnego dla LGBT+, to byłaby przeciw, szczególnie jeśli byłaby zarządzona dyscyplina (ostatnio jakiś senator z NL zdaje się, że przetestował instytucję dyscypliny i wygląda na to, że niedługo przestanie być senatorem NL przez wyrzucenie). Natomiast tak w ogólności budowa partii monolitycznej to prosty przepis na podprogową kanapę, więc lepiej chyba się pogodzić, że są w niej frakcje i frakcyjki, z których nie wszystkie muszą się nam podobać. Dziękuję za możliwość dyskusji.
@”Czy kontrahenci mieli sobie wpisać w umowę „odbiorca przejmuje koszty wynikające ze wszystkich podatków i ceł, które amerykańskiej administracji się ubzdurają i może nawet wejdą w życie na dzień dostawy”?”
To jest tak standardowy element umowy, że aż sobie go zapakowano do standardowych reguł handlowych INCOTERMS. Wszystkie warianty reguł z wyjątkiem jednego taką odpowiedzialność kładą na importerze, bo:
a) i tak to on odpowiada karno-skarbowo
b) celnicy niezbyt mają ochotę w ogóle rozmawiać z podmiotami, które przed nimi nie odpowiadają karno-skarbowo, więc eksporter na starcie musiałby sobie np. poszukać lokalnego pośrednika, który podpisze, że bierze pełną odpowiedzialność w zakresie ceł importowych. Nietrudno zgadnąć, że nie jest o takich łatwo.
@cła Trumpa
Trump deklarował obłożenie wysokimi stawkami celnymi wszystkie kluczowe dla USA kraje partnerskie, w tym Meksyk i Kanadę. Importerzy nie mieli za bardzo gdzie uciekać, a wdrażanie lokalnego dżucze (przenoszenie fabryk) to jednak perspektywa lat, a nie miesięcy. Ponadto do kilkutygodniowego czasu transportu niejednokrotnie trzeba doliczyć kolejne kilka tygodni na produkcję, więc parę miesięcy to wcale nie jest dużo jeśli chodzi o możliwości wprowadzania zmian nawet na poziomie operacyjnym wielkości zamówienia.
@”Te cła uderzają w firmy i ich konsumentów, bo mają to robić. Mają wymusić na amerykańskich firmach żeby ściągnęły produkcję z powrotem do USA i dały zatrudnienie miejscowym.”
Tu akurat różne uzasadnienia słyszałem, włączając takie, w których Trump chce zmniejszyć deficyt, by obniżyć Muskowi podatki. Tak czy inaczej, jego pomysł na dżucze raczej nie skończy się jakoś inaczej niż w oryginale. Chociażby dlatego, że USA za bardzo zależą od samochodu. W efekcie jest to bardzo energochłonna gospodarka bez większych szans na osiągnięcie konkurencyjności w prostych procesach produkcyjnych. Zmniejszenie stopnia energochłonności to projekt na lata nawet w alternatywnej rzeczywistości, w której Trump nie zwalcza radykalnie wszelkich działań z tym związanych jako ideologii woke.
@Piotr Kapis
„Przecież o tym, że będzie wprowadzał cła Trump trąbi odkąd objął urząd prezydenta, a nawet wcześniej to zapowiadał, w trakcie kampanii”
Wracam do założycielskiego dla rozmowy (PK, WO, f., plus puenta Sheika) zdania, bo jest jeszcze coś: otóż Stany Zjednoczone zaistniały dużo wcześniej niż Trump ogłosił wprowadzenie nowych ceł, a nawet niż objął urząd, a nawet niż miał kampanię prezydencką. Trąbkę kawalerii nad prerią było słychać na długo przed trąbieniem Trumpa. Nie słyszeli go bracia Wright, Henry Ford, no i ci wszyscy, którzy potem to rozwineli w przemysł/handel na skalę planetarną – multiwersum zaworów, które się Borgesowi nie śniło. A przecież Europa z przyległościami jest jeszcze ciut starsza, no bo Genueńczycy czy inni Fenicjanie już to multiwersum zaworów wstępnie dziergali, dlatego dziś to jest taki globalny mega-abakan. Tymczasem Trump zatrąbił, jakby się spodziewał, że to ma moc pójścia wstecz, pod prąd czasu. Ale taki jest właśnie obłędny sens MAGA – uczyńmy Ameryke tak wielką jak była kiedy? Przed zburzeniem, a nawet wybudowaniem Kartaginy? Przed Babilonem i jego pra-zaworami do Toyoty? Może stąd ten pakiet obłędu zawiera też forsowanie kreacjonizmu. Alleluja i do tyłu.
Trump jest na tyle ograniczony umysłowo że nie przyjmuje ponoć do wiadomości że każdy business nie działa tak jak budowanie budynków, czyli jedyny którego zaznał na własne oczy. Skoro można postawić hotel wszędzie to i fabrykę robiąca samochód end to end z materiałów pierwszych też. Skoro do budowlanki wszędzie znajdziesz pracowników to do każdej fabryki tez. Podobno każdego który próbuje mu to tłumaczyć traktuje jako klamce z ukrytą wrogą agendą. Taki Adolf, jeszcze nie w bunkrze ale po Stauffenbergu i długo po Stalingradzie. Kto nie Toadie to zdrajca
Wyklikałem latarnika i żałuję: wyszła mi 95% zgodność z Senyszyn, a z dwójką wspominanych tu protagonistów po równo po 71%. Na szczęście przynajmniej nikt inny mi się nie wbił do trójki, kolejny Hołownia jest na 50-paru procentach. Ale kuźwa jak żyć, na Senyszyn głosować nie zamierzam.
@embercadero
Poza samymi odpowiedziami pozostaje jeszcze kwestia wiarygodności.
@lolek „To jest tak standardowy element umowy, że aż sobie go zapakowano do standardowych reguł handlowych”
No jasne, wiadomo że zawsze płaci importer, inaczej to się nazywa po prostu rabat. Chodziło mi o nieprzewidywalną wysokość ceł (BTW może komuś umknęło, ale USA są stroną paru traktatów o wolnym handlu i naprawdę nie mogą robić tego, co właśnie robią. Ustalanie ceł wymaga śledztwa, wysłuchania stron, wyceny niedozwolonej pomocy publicznej, etc. jak to podręcznikowo zrobiła EU w sprawie chinskich elektryków. A nie „wicie rozumicie, fentanyl na ulicach i jeszcze wczoraj mnie wzdęło po hamburgerach, pińcet procent”).
Generalnie teraz mamy sytuację jak z czołówki La Haine Kassovitza – facet leci z 40 piętra i powtarza sobie, że na razie jest dobrze. Cła na chińskie produkty są zaporowe i obowiązują na niemal wszystko. Cargo z Szanghaju do portu w LA płynie 12 do 20 dni, więc najnowsza eskalacja (od 9.04) dopiero wzbiera. Za 2-3 tygodnie okaże się, że wielu rzeczy zwyczajnie w USA nie ma. Plus embargo na kluczowe suroce i produkty, nałożone w odwecie przez Chiny. Pamiętajmy, że dużo miejsza wojenka celna za pierwszego Trumpa kosztowała USA 28mld USD w samych odszkodowaniach dla rolników za utracony eksport soi.
Jak pisze dziś Krugman: „Many forecasters now expect a recession. But the impact of erratic tariffs and tariff threats may occur even before the economy has time to slump. Preliminary data suggest that imports from Asia, after surging as importers tried to front-run tariffs, are now collapsing.” link to paulkrugman.substack.com
@lolek
„[Matysiak] nie powinna mówić o sprawach ważnych dla LGBT+ per „moda” (na tubce wpadł mi jakiś skrót z Dymkiem i Giełzakiem), nawet w ramach uzasadniania, że inne sprawy są ważniejsze”
Dymka lubię, ale niedawno wpadła w ręce książka Giełzaka „Wieczna Lewica”, wydana pod patronatem „Nowego Obywatela” (blurby na okładkę dali Woś i Okraska, co za zaskoczenie). Panowie występują od czasu do czasu w Kanale Zero, zapraszali też do swojego podkastu „Dwie Lewe Ręce” Krzysztofa Bosaka. Powodzenia w budowaniu alt-leftu z posłanką Matysiak.
@sheik
„USA są stroną paru traktatów o wolnym handlu”
Im się marzy jakaś autarkia. Ale z Grenlandią w środku, przewiezioną do Teksasu jakby sobie miliarder przewiózł zamek z Prowansji. Kto kupił Alaskę, temu kto zabroni.
ergonauta
„Ale taki jest właśnie obłędny sens MAGA – uczyńmy Ameryke tak wielką jak była kiedy?”
Dla mnie to oczywiste, wtedy kiedy ZSRR/Rosja czuła respekt przed USA. 😀
Niestety, tej opcji MAGA nie bierze pod uwagę.
@monday.night.fever:
Dymek miał za sobą aferę, a Giełzak ma dużo powiązań z prawicą.
Gdy widziałem, że jakoś walczą o bardziej lewicową świadomość ekonomiczną to mi się podobali; ale uwag negatywnych zebrałbym dużo, więc o ile nie mają ciekawego gościa, to unikam. To nie jest tylko ich nienawiść do woke, ale ogólnie do nowoczesności. (Nawet pół biedy nienawiść — gorsze to, że szerzą kłamstwa, by jej bronić.) No i druga rzecz, jak wiele podkastów, DLR idzie tam, gdzie będą konfitury. Czyli materiały pod publiczkę.
@rpyzel
„Dla mnie to oczywiste, wtedy kiedy ZSRR/Rosja czuła respekt przed USA.”
Ale koniecznie z zapachem napalmu o poranku, bo wtedy ten respekt nabierał rumieńców.
[w tle Beach Boys, proroczo jak jakiś Witkacy: „If everybody had an ocean across the USA…”]
Zrobiłem delurk na chwilę, ze względu na pojawienie się Dymka w dyskusji. Już nawet jak uznać jego racje, w tej sprawie o molestowanie. To on regularnie robi audycje z Warzechą. Jestem na bieżąco, z tym co Warzecha wypisuje. Ludzie zlitujcie się.
@maga i jej deluzje
Ja chyba jestem coraz bardziej cyniczny z wiekiem, ale jak dla mnie wszelkie próby rozumienia i szukania jakiegokolwiek sensu wśród trumpistów to strata czasu. To jest fundamentalna różnica między postrzeganiem świata przez pryzmat racjonalnych miar i procesów vs myślenie mityczno-magiczne. Good old days są zawsze konstruktem zależnym od tego kto się przez to ramię ogląda. Nawet gospodarz pisał tu notki o złotym wieku amerykańskiego kapitalizmu z czasów stromej progresji podatkowej. Wczesne Razem wzięło sobie tę progresję na sztandary z takim skutkiem że do tej pory pewnie są ludzie od „Zandberg to komuch który chce mi zabrać 75% pensji”. Trumpistowska klika natomiast to klasyczna kleptokracja, która po prostu celowo generuje chaos żeby chapać frukta. Nothing to see here.
Good old days oznacza przede wszystkim „jak byłem młody” i great again się dokładnie do tego odwołuje, żadna ekonomia czy zapasy z sojuzem nie mają tu nic do rzeczy.
@embercadero
jak byłem młody
Yes, but: młodzi wyborcy prawactwa też istnieją i tu mechanizm to już czysta projekcja, jak w tych memeskach gdzie 80sy w wizjach ludzi urodzonych w XXIw to laserowe kolorki, syntezatory i nintendo a nie brązy, boazerie i ludzie w jeansowych koszulach z trwałą na głowie odpalający szluga od szluga.
Moja skromna obserwacja jest taka, że współczesna ikonosfera pełna cgi i nastawienia na akcję i fabułę kosztem historycznego realizmu, a do tego tiktokoza i jutuberstwo nastawione na efekciarstwo i cherrypicking historycznych ciekawostek powoduje że pamięć historyczna zmienia się w komiks i duchologiczne powidoki w zbiorowej świadomości. A stąd już prosta droga do idealizowania złotych wieków.
@hatefire
Połącz proszę kropki: „Jestem na bieżąco, z tym co Warzecha wypisuje” oraz „…on regularnie robi audycje z Warzechą”. DLR robią w media -> lewicowe ale przede wszytkim: popularne. Giełzak kiedyś powiedział, że chciałby zostać 'tym dla lewicowości czym Michnik jest dla liberalizmu’ (cytat z pamięci).
ps. Uważam, że na obecne notowania Zanberga dołożyło się także DLR.
pps. Mnie teksty Warzechy tak mocno uruchamiają negatywnie, że trzymam się od nich tak daleko, jak to tylko jest możliwe. Od tego zrobiłbym tylko jeden wyjątek: gdyby wystąpił razem z Dukajem.
@izbkp
„Giełzak kiedyś powiedział, że chciałby zostać 'tym dla lewicowości czym Michnik jest dla liberalizmu’”
Z Wosiem, Okraską i Warzechą? Powodzenia w budowaniu agendy. Ideologicznie to się prędzej czy później skończy nurkowaniem w ciepłym, przytulnym bagienku głębokiej prawicy i przymilaniu się alt-leftu do fajnoprawicowych Bosaków w garniturze (ktoś jeszcze pamięta karierę nadziei nowej lewicy, Magdaleny Ogórek?).
@emebercadero
„Good old days oznacza przede wszystkim „jak byłem młody” i great again się dokładnie do tego odwołuje, żadna ekonomia czy zapasy z sojuzem nie mają tu nic do rzeczy.”
A jeśli „jak byłem młody” = robiłem zapasy z sojuzem (jako Amerykanin)?
Te znaki równości, czyli inne spójniki wypada jednak stawiać. Bo one podprogowo są. Viagra nie przywróci zapachu tamtych randkowych goździków od badylarza.
Np. dla mnie Ameryka była great w 1965-66 (= „Highway 61 revisited”, „Freak Out!”, itd.) , czyli zanim się urodziłem. A Polska była great nawet dwa razy: na przełomie mojej podstawówki i liceum, czyli w czarnych latach stanu i tuż po stanie wojennym (= „Nocny patrol”, „Nowe sytuacje”, XV Księga „TRiA’T”, z ostatnim Ważnym Pojazdem – wkrętaczem, koncert Marillion w Poznaniu) oraz w latach 1989-2025, czyli włącznie z dzisiaj, kiedy piszę tego komcia (= nie było tak dobrze z tym krajem od czasu konfederacji warszawskiej 1573, Jana Kochanowskiego 1530-84 i Stefana Batorego 1533-86, a chyba nawet teraz jest lepiej, bo trochę większy procent społeczeństwa może się tym dobrostanem trochę bardziej bardziej cieszyć).
@izbkp
„Uważam, że na obecne notowania Zanberga dołożyło się także DLR.”
No uważasz. Kłócić się nie będę, bo nie mam liczb. Ty zresztą, też raczej ich nie masz. Natomiast z prywatnej anecdaty wysnułbym wniosek, że te flirty z altleftem, czy prawicą, rzadko kiedy kończą się głosowaniem na socjaldemokrację, czytaj Razem, a raczej na prawicę, z twistem (fałszywym) ludowym, czytaj PiS. Na stanowsko-chłopski rozum, ciężko mi sobie wyobrazić człowieka, który dwie godziny słucha Warzechy nawet z Dymkiem, że on zagłosuje na Adriana (na na na na). Mówiąc, że jestem na bieżąco z Warzechą oznaczało, że na raz na tydzień dni przejrzę, co wysrał na twiterze.
@nananana
Czy to jest może na melodię tego kawałka Becka?
@kryzys w USA
Dziś Adam Tooze na substacku (bardzo go polecam) wrzucił prognozę taką jak ja wczoraj, tylko bardziej szczegółową. Pierwsze braki w sklepach – 10.05 na Zachodnim Wybrzeżu, idące na wschód. Nawet jeśli zrobią complete one-eighty i wszystko celnie wróci do stanu z marca br., przez miesiąc USA będą miały stan pandemiczny a la wiosna 2020.
@izbkp:
Mi się przypomina taki filmik z Krakowa, jak to pewien chłopak przyszedł zaatakować Zandberga, że nie dba o pracowników. Powoływał się przy tym na DLR.
Właśnie: zaatakować. No bo przedstawiciel lewicowej partii musi być przeciwko pracownikom. Tak się nauczył…
@hatefire
Trochę się pogubiłem w czym jest problem. Chodzi o to, że Zandberg zaczął „flirtować z altleftem” poprzez jednorazową obecność w DLR? I to w trakcie kampanii prezydenckiej?
>ciężko mi sobie wyobrazić człowieka, który dwie godziny słucha Warzechy nawet z Dymkiem, że on zagłosuje na Adriana
Nie przesłuchałem żadnego odcinka DLR, ale wszedłem sobie na listę odcinków na YouTube i cmd+f Warzecha nie daje mi żadnych rezultatów. Więc – o ile faktycznie brzmi, jakby Giełzak trochę za mocno altleftował – uznawanie DLR jako typowo altleftowego medium w stylu Nowego Obywatela jest chyba trochę na wyrost i można tam znaleźć jakiś elektorat…?
Anecdata: znam człowieka który zdecydowanie jest leftowcem bez prefiksu i jak najbardziej słucha DLR.
@monday.night.fever
> Z Wosiem, Okraską i Warzechą?
Pudło. Sądzę, że to nie są postaci mające pozytywny autorytet w Uniwersum DLR. Wielu tam pozytywnie kojarzy Oleszczuk-Zygmuntowskiego, Jana Śpiewaka i oczywiście fiatmoneya.
ps. Woś, Okraski i Warzecha są rozpoznawalni dla (pre)emerytów. Kojarzysz kogoś takiego jak Ralindel?
@hatefire
IMHO Dymek używa Warzechy, także Kanału Zero, jako swoistego tarana do wbicia się ze swoim przekazem do widowni, do której inaczej nie miałby dostępu. Jakaś część tej widowni, zapewne nie zagłosuje z tego powodu na socjaldemokrację ale nie będzie już powtarzać, że to są komuchy. Czy taka strategia okaże się sensowna – tego nie wiem – czas pokaże. Póki co, zauważam, że to ONR zaczyna mówić DLR-em a nie DLR ONR-rem.
@pak4
To nie był „zwykły chłopak” ale ktoś jakoś istotny w strukturze DLR Kraków. Bardzo konkretnego flejma ta sytuacja wywołała na DLR-owym discordzie. BTW Zanberg przetrwał ten atak a na koniec obrócił na swoją stronę.
@sheik
„Czy to jest może na melodię tego kawałka Becka?”
Jest to niejaka Gala (włoska gwiazda jednego przeboju): link to en.wikipedia.org
@ibzkp
„Giełzak kiedyś powiedział, że chciałby zostać 'tym dla lewicowości czym Michnik jest dla liberalizmu’ (cytat z pamięci).”
Rety, jaki ten człowiek jest żenujący. Ciekawe czy zdaje sobie sprawę z tego, że Michnik napisał jednak kilka porządnych książek.
@ergonauta
„Np. dla mnie Ameryka była great w 1965-66 (= „Highway 61 revisited”, „Freak Out!”, itd.) , czyli zanim się urodziłem.”
Mój prywatny peak greatness to późny Eisenhower – 1958/1959. Followuję fanpejdże z obrazkami z tej epoki – samochody, gwiazdy rokendrola i holiłudu, lodówki, motele przy route 66 itd.
@ibzkp
„Giełzak kiedyś powiedział, że chciałby zostać 'tym dla lewicowości czym Michnik jest dla liberalizmu’ (cytat z pamięci).”
Michnik był tym, czym był, dla liberalizmu (fr. liberté – wolność), bo siedział w ciupie, wsadzony przez reżim (fr. régime – porządek).
A dlatego przestał, bo się ten cały liberalizm okazał nowym reżimem.
@WO
„Followuję fanpejdże z obrazkami z tej epoki – samochody, gwiazdy rokendrola i holiłudu”
U mnie holiłud może nawet bardziej niż muzyka wyznacza granice wielkości Ameryki. Największa była, kiedy sama siebie najmocniej kwestionowała. Czyli jakoś tak w widełkach 1966 („Obława”) – 1970 („Mały wielki człowiek”).
@ergonauta
„Największa była, kiedy sama siebie najmocniej kwestionowała.”
Ja mam supernostalgię za epoką, gdy siebie kwestionowała (przecież klasyczny schemat noir to „śledztwo ujawnia korupcję wśród elit”), ale jednocześnie miała utopijną wizję przyszłości, że jak już zbudują te autostrady i polecą w kosmos, to się Wszystkim Polepszy.
@wo
Wszystkim się polepszy.
Ja tam nie wiem. Rosa Parka to niby 1955, ale w 64 Sam Cooke dalej liczyl że Change is gonna come, a Nina Simone śpiewała Mississippi Goddamn, co zresztą zwichnęło jej karierę. Co było później, aż do Georga Floyda wiadomo. O ile podzielam nostalgię za sztuką 50s-70s, o tyle wydaje mi się że trochę za łatwo zamiatamy pod dywan Koreę, Wietnam i ciągle żywy stary, dobry rasizm. Doceniam amerykańską umiejętność mitologizowania samej siebie, ale jedno 12 Angry Men nie przeważy black/red/yellowface hollywoodu, który jeszcze w 1970 wolał zrobić Chińczyka z Davida Carradine zamiast dać rolę Bruce’owi Lee.
@Cpt. Havermeyer:
Ale marzyć, że się polepszy i działać dla polepszenia, to różne rzeczy.
Rozumiem, żeby tej epoki nie idealizować, ale wydaje się*, że świadomość niedostatków była powszechna, a zatem i pewna świadomość, że jest nad czym pracować (nawet jeśli często byłoby to „domy dla Afroamerykanów, kto to słyszał!”). Przypominam sobie Picketty’ego, który cytował opinie z USA lat połowy XX wieku, że egalitaryzm jest przejawem cywilizowania, do którego się dąży.
*) Sandel czytany w tle („Tyrania merytokracji”), z przykładami jak to postulat równych szans zamienił się w przekonanie, że te szanse już są, więc ci, którym się nie powodzi, są sobie winni.
@izbkp:
Oczywiście, że Zandberg sobie poradził. Niemniej, że Zandberg musiał walczyć z antylewicowymi chochołami „człowieka DLR”, to jakoś o nich świadczy.
@Cpt. Havermeyer
Czy możesz wskazać jakikolwiek okres, w którym wg. Ciebie popkulturowe imaginarium opierałoby się faktycznie na historycznym realizmie?
Bo będę postulował, że to obecnie jest go najwięcej w tym sensie, że czasem jakikolwiek w ogóle jest.
I nie mówię o ostatnim wieku. Mówię o w zasadzie całej pisanej historii.
@WO
„siebie kwestionowała (przecież klasyczny schemat noir to „śledztwo ujawnia korupcję wśród elit””
Dlatego na szczycie samokwestionowania w duchu „noir” i rozkwitu mitologii popkulturowej widzę np. film „Bullitt” (1968). Kto go ogląda przez pryzmat „ten słynny pościg”, jest nieuważny, bo tam wydarzenia sensacyjne toną w aurze pesymizmu i czarnowidztwa, jeśli chodzi o amerykańskie elity i mętność polityki. A jednocześnie gra holyłudzko ikoniczny McQueen jako sam przeciw wszystkim umoczonym, z dramatem w związku miłosnym jako bonusem tej sytuacji. Plus smaczki typu 3-sekundowe ujecie na schody w domu detektywa Franka Bullitta, gdzie ściana jest wyłożona okładkami langplayów, a jednym z nich jest „The Time Is Near” Keef Hartley Band – czyli płyta nawiązująca do zagłady rdzennych Amerykanów, z charakterystycznym wizerunkiem Indianina na koniu.
@AK
Czy możesz wskazać jakikolwiek okres, w którym wg. Ciebie popkulturowe imaginarium opierałoby się faktycznie na historycznym realizmie?
Heh, pewnie sam wpadam w sidła złotych powidoków młodości i kiedyśbyłolepiejstwa, ale mam takie wrażenie że jednak kiedyś w drugiej połowie XXw. częściej zatrudniano na planach filmowych i telewizyjnych jakichś konsultantów historycznych i dbano bardziej o detal, stroje i wnętrza z epoki, archaizowany język, starano się unikać anachronizmów itp.
Case in point: Wielki Gatsby z Redfordem vs. ten Luhrmana z DiCaprio. I wiadomo że możemy się tu spierać o granice wolności artystycznej, ale mnie to strasznie kłuje. Podobnie nie dałem rady obejrzeć Najmro z jakimś cukierkowym prlowym settingiem, wytrzymałem z 15 minut. Stawiam pierwsze z brzegu dajmy na to Czarne Chmury przed Korony Królów i inne Złote Stulecia. Filmy wojenne na ogół jakoś tam trzymaja się jeszcze faktów, ale z drugiej strony jest np. Tatuażysta z Auschwitz w którym sporo ponoć nieścisłości i przerysowań.
Mam po prostu wrażenie że settingi historyczne traktuje się dzisiaj bardziej na równi z fantasy ale już kończę rant, old man shouting at clouds mode: off!
@pak4
Ale marzyć, że się polepszy i działać dla polepszenia, to różne rzeczy.
Jasne, ta epoka ma aurę powojennej nadziei i fajoskie sprzęty pełne chromów. Ja też się łapię na ten miodowy obraz poczciwych amerykańskich 50s, szczególnie że różne Zemeckisy karmiły mnie od dziecka swoją nostalgią, pewnie też dlatego tak mi siadł oryginalny Fallout (otwierajacy się nota bene urywkiem kroniki filmowej z „our boys keep peace in newly annexed Canada”, może Trump też grał?). Wydaje mi się jednak że trudno wyrokować na ile te pozytywne nastroje były powszechne a na ile zamknęliśmy sobie dekadę Mccarthyzmu i konfliktu koreańskiego w fajnym, chromowanym pudełku i estetyka nam upiększa to co rzeczywiście jest w środku.
Niezupełnie rozumiem skąd to wzmożenie. Lewica traci i dyskusyjne jest jedynie tempo spadku. W 2001 w parlamentarnych koalicja SLD-UP miała 41%. Teraz widzę zastanawianie się, że „może jak dobrze pójdą, to efektywny próg 10% przekroczą”. Tymczasem – mieszając nieco jabłka z gruszkami, czyli parlamentarne z prezydenckimi – post UPR czyli Konfederacja w postaci Mentzena awansowała z „biorą udział, ale nie wchodzą” na trzecią siłę w kraju i puka do drugiego miejsca.
Swoją drogą, lewica zawsze była rozdrobniona na wiele partii, sojusz w postaci SLD to ładnie to maskował.
@wwr
„W 2001 w parlamentarnych koalicja SLD-UP miała 41%. ”
Kurica nie ptica (ważne: to jest na tym blogu Interpretacja Standardowa, proszę mnie nie zmuszać bym to w kółko powtarzał).
„Swoją drogą, lewica zawsze była rozdrobniona na wiele partii, sojusz w postaci SLD to ładnie to maskował.”
To nie był „sojusz wielu partii”, tylko towarzystwo samoobrony interesów uwłaszczonej nomenklatury.
@havermeyer
„Wydaje mi się jednak że trudno wyrokować na ile te pozytywne nastroje były powszechne”
Typowy John Smith w roku 1958 miał za sobą 20 lat niesamowitego, bezprecedensowego wzrostu poziomu życia. W 1938 zapewne mieszkał bez bieżącej wody, wiecznie chodził głodny, miał jedną parę „dobrych” butów, których starał się nie używać bez powodu. W 1958 miał klimatyzowany dom i dwa samochody, przy czym skok na podobną skalę równolegle zaliczali także Afroamerykanie – kto pracował jako robotnik w Detroit nie żył może w raju, ale w porównaniu z tą plantacją w Luizjanie trochę jednak tak. To się musiało przekładać na powszechny optymizm, a potem uczucie że w latach 60. coś poszło nie tak (podobne do tego, które teraz odczuwa moje pokolenie).
@wo „To nie był „sojusz wielu partii”, tylko towarzystwo samoobrony interesów uwłaszczonej nomenklatury.” – faktycznie zapewne tak, natomiast formalnie – wiele partii.
Tylko jeśli upieramy się przy faktach i formalizmach, to Trzaskowski formalnie popiera aborcję i w latarniku wyborczym potrafi wylądować jedynie minimalnie na prawo od Zandberga, a faktycznie jest kandydatem partii, której szef, pełniący funkcję premiera, wraz z prezydentem „z opozycji” właśnie zawiesili prawa zapisane w Konstytucji dotyczące azylu. Ktoś złośliwy mógłby to nazwać łamaniem Konstytucji.
Więc faktycznie mamy nieformalną koalicję POPiS/KOPiS (oby: duopol, nie koalicję) odstawiającą teatrzyk, ale realizującą w zasadzie tę samą politykę. Z koalicjantami na zasadzie „jak będziecie grzecznie w koalicji to obiecujemy, że pozwolimy wam realizować postulaty, znaczy napisać projekt ustawy, który uwalimy w głosowaniu”.
I zupełnie nie widzę obecnie szans na koalicję lewicową, która w praktyce nie skończy się kolejną niestrawną zupą ogórkową.
@wo
To się musiało przekładać na powszechny optymizm, a potem uczucie że w latach 60. coś poszło nie tak (podobne do tego, które teraz odczuwa moje pokolenie).
Miałem napisać wcześniej że pewnie za 20 lat dekada między naszym akcesem do UE a aneksją Krymu też będzie wspominana jako czas nadziei i spokoju. Wiadomo że kryzys subprime i winatuska, ale jednak cała Europa sobie smacznie spała i nawet ten Krym nie przerwał drzemki. To trochę jednak było powszechne wyparcie i potem Zappa szydził z Mr. America walk on by your schools that do not teach, a my obudziliśmy się w łapkach prawackich populistów. Ale jak śpiewał z kolei Tom Waits, you’re innocent when you dream.
DLR przede wszystkim nienawidzą libleftu i przyprawiają mu gębę – że jest niepatriotyczny, zajmuje się głównie spójnikami i tym podobne bzdury. Więc tak, może i DLR przyczynili się do podbicia notowań Zandberga o punkcik, ale będą torpedować jakąkolwiek koalicję lewicową, w której znalazłby się libleft z Razem. Bilans jak dla mnie jest w oczywisty sposób negatywny.
@Cpt. Havermeyer:
Sprawa osobistego zadowolenia to bardziej chemia mózgu, niż fakty za oknem. Zakładam więc, że lata 50-te i 60-te się nie różniły, gdyby badać indywidualne zadowolenie. Ale trzeba przypomnieć, że ten skok był ogromny. I, odnosząc się do dzisiejszych problemów, gdy mówi się o braku sprawczości rządzących, o rosnących różnicach dochodowych, o sporach tożsamościowych; to ówczesny wzrost realizował zapowiedzi polityków, był egalitarny, oraz towarzyszyły mu sukcesy wizerunkowe, jak lądowanie na Księżycu. Dzisiaj mamy myślenie apokaliptyczne, i w znacznej mierze na lewicy (jeśli Solnit musi pisać o „Nadziei w mroku”, jeśli widzimy rosnące wpływy oligarchów, bezwład polityków demokratycznych), i na prawicy, która albo boi się zmian kulturowych, albo przeciwnie — dąży do katastrofy, jako szansy dla siebie.
@pak4 „to ówczesny wzrost realizował zapowiedzi polityków, był egalitarny, oraz towarzyszyły mu sukcesy wizerunkowe, jak lądowanie na Księżycu” – wtedy jeden aspekt nie był brany pod uwagę: ekologia. Wzrost może i był, produkcja była, ale jakim kosztem?
Kiedyś lot na Księżyc był sukcesem. Dziś jak miliarder poleci w kosmos (za swoje) to jest narzekanie, że wyzysk pracujących, że ślad węglowy.
I nikt nie dostrzega tego, że ceny wylotu człowieka w kosmos spadły drastycznie. Ani tego, że mamy tani internet „z satelity”. Ani, że ludzie w USA czy Polsce żyją średnio ok. dekadę dłużej, niż wtedy.
@Cpt. Havermeyer
„mam takie wrażenie że jednak kiedyś w drugiej połowie XX w. częściej zatrudniano na planach filmowych i telewizyjnych jakichś konsultantów historycznych i dbano bardziej o detal, stroje i wnętrza z epoki, archaizowany język, starano się unikać anachronizmów itp.”
Tyle, że „prawda w detalach” nie wykluczała, a nawet czasem wzmacniała „fałsz w przesłaniu”. Weźmy westerny z Johnem Wayne’em – od „Dyliżansu” począwszy, z klasyczną sceną strzelania do Indian jak do kaczek, w dadatku złych kaczek (zresztą pseudonim „Wayne” nawiązywał do autentycznego generała, który w wojnie o niepodległość USA albo strzelał bez opamiętania do Szaunisów czy Delawarów) – i porównajmy je z „Django” Tarantino, gdzie furda z wiernością, ale do jakiejś tam prawdy docieramy, jakieś rachunki krzywd wracają do exccela, jakaś tam symboliczna pomsta (tym razem nie za czerwono-, a za czarnoskórych) się dokonuje. A naszych „Panach Wołodyjowskich” czy „Ogniach i mieczach”, wspaniałych detalicznie, profesorsko konsultowanych historycznie, to już mi się nie chce pisać, wolę „Kosa”.
„kiedyś w drugiej połowie XXw. częściej zatrudniano na planach filmowych i telewizyjnych jakichś konsultantów historycznych”
I dlatego w westernie liczba czarnoskórych kowboi to zwykle jeden 😉
To nie jest takie czarno białe. Z jednej strony całą popkultura została przemielona przez postmodernizm i najlepiej sprzedają się widowiska które z faktami historycznymi nic wspólnego nie mają. Z drugiej powstają jednak takie filmy jak „American primeval” które wierniej pokazują wild west niz jakiekolwiek filmy wcześniej (no a przynajmniej niewiele,choćby Peckinpahowi zdarzały się chwilę ponadnormatywnego jak na western realizmu). W każdym razie filmy z Wayne to były bajki i od strony realiów i od strony wystroju też – te wszystkie odpicowane ciuszki prosto ze sklepu z westernowym folklorem
@ergonauta
Sam miałem podrzucić Tarantino w kontrze do Luhrmana bo jest to mistrz w kategorii wykrzywiania realizmu historycznego, ale też właśnie jego konwencja jest na tyle czytelna że raczej nikt nie będzie traktował serio nazistów grających w tę grę z karteczkami przyklejonymi do czoła. Ale jego filmy to też wspaniała psychoterapia jak złole dostają zasłużonego łupnia i nawet Mansonowi nie udaje się zabić lat sześćdziesiątych. Kosa jeszcze nie widziałem, ale słyszałem dużo dobrego.
Natomiast ja chyba mam po prostu słabość do kina (i tv) które jest believable i sprzedaje klimat jakiejś epoki bez zbędnego podkręcania nasycenia i kontrastu, ale też bez chodzenia na skróty w stylu „zróbmy ujęcie wieży Eiffla żeby widz wiedział że to się dzieje w Paryżu”.
@rpyzel
I dlatego w westernie liczba czarnoskórych kowboi to zwykle jeden.
Jak w Płonących Siodłach. 🙂
Sam wyżej pisałem o hollywoodzkim rasizmie, który pięknie przerodził się w tokenizację a następnie w te wszystkie okropne rimejki i rebooty „dostosowane do współczesnej wrażliwości”. Pewnie to jest po prostu od zawsze kwestia tego kto wykłada szmal na produkcję i komu ten produkt chce sprzedać (białej MMC, jak już ustaliliśmy parę notej wcześniej). Ztcp uzasadnienie dla obsadzenia Carradine’a w Legendach Kung Fu brzmiało mniej więcej: „chcecie w Ameryce próbować robić gwiazdę z niewyrośniętego Chińczyka?”
Mi chodziło jednak przede wszystkim o jakieś stricte materialne poczucie immersji w minionym świecie, które wymaga detalu, a detal wymaga wiedzy i szmalu, żeby widz mógł poczuć zgrzebność i upierdliwość minionych czasów bez wysiłku zwiazanego z kopnięciem się do jakiegoś muzeum czy na wykład znanego mediewisty.
@Cpt. Havermeyer
„Natomiast ja chyba mam po prostu słabość do kina (i tv) które jest believable i sprzedaje klimat jakiejś epoki bez zbędnego podkręcania nasycenia i kontrastu”
No to spotykamy się na „Czarnych chmurach”. 🙂 Klimat epoki plus parę rzeczy the best w tej kategorii: 1. pojedynek na szable Dowgirda i Zarembą (fachowy fechtunek a zarazem dzika furia), 2. w ogóle rotmistrz Zaremba jako pobłądzony Kimicic, który wraca na właściwą stronę mocy, 3. kapitan Knothe jako ponury złol do zadań specjalnych (a w kontraście: arcyzłol von Ansbach, czyli ponadczasowa esencja ukrytej w uśmiechu i dobrych manierach politycznej kłamliwości i bezwzględności), 4. Anna Seniuk jako fulnatural seksbomba klasy absolutnie holiłudzkiej (no, z baaaardzo daleka wróciła w mieszczańskie pielesze Magdy Karwowskiej).
@embercadero
„To nie jest takie czarno białe.”
Jasne. Western był/jest gatunkiem w ruchu: western klasyczny > nadwestern > antywestern. Słynne „Bez przebaczenia” jest i efekciarską bajeczką (okropne przerysowania w kontrastach, jedyna rola Hackmana, której nie lubię, taką postacią to mógłby być w Bondzie), i ważnym filmem z gatunku USA kwestionuje swoje fundamenty (plus wątek feministyczny). Kiedy 20 lat wcześniej Pekinpah robił swoje, obok inni robili coś podobnego, tylko inaczej, np. Altman („McCabe i Pani Miller” jest jeszcze smutniejsze od „Dzikiej bandy”) czy Polonsky („Był tu Willy Boy”, które warto ogladać pamietając, że reżysera niemal kompletnie zniszczył maccartyzm, czyli kolejna odsłona amerykańskiego totalitaryzmu).
@wo „W 1958 miał klimatyzowany dom i dwa samochody, przy czym skok na podobną skalę równolegle zaliczali także Afroamerykanie – kto pracował jako robotnik w Detroit nie żył może w raju, ale w porównaniu z tą plantacją w Luizjanie trochę jednak tak.”
To naprawdę różowe okulary; pod koniec 50s dwa samochody w rodzinie owszem, zaczynały być popularne, ale powszechna klimatyzacja dopiero raczkowała i rozpowszechniła się dekadę później, kiedy już ponoć wszystko szło źle (notabene klimatyzowanie nieocieplonych domów to absolutnie koszmarny pomysł). Czarny robotnik w Detroit w 1958 miał się zapewne lepiej niż w 1968 (tu dla kontekstu film „Detroit”), ale jeśli chciał pojechać gdzieś ne weekend, to obowiązkowo z Zieloną Książeczką pod ręką. Od wojny koreańskiej (koszmarnej, ale nieopisanej w popkulturze poza komediowym MASH, więc jakby nieistniejącej w przeciwienstwie do wietnamskiej) minęło raptem kilka lat. NASA owszem, planowała lot na księżyc, ale jego centrum obliczeniowe Langley w Virginii (raptem 180 mil od Waszyngtonu, żadne głębokie południe) jeszcze w początku lat 60. wciąż było posegregowane rasowo.
@sheik
„Od wojny koreańskiej (koszmarnej, ale nieopisanej w popkulturze poza komediowym MASH”
Jeszcze „Przeżyliśmy wojnę” Frankenheimera (1962), z Frankiem Sinatrą – paranoiczna wizja nie samej wojny, ale jej skutków. Po latach zrobiono rimejk „Kandydat” (2004) z Denzelem Washingtonem i tą samą koszmarną hipotezą, tyle że wojnę koreańską zastapiła tu wojna w Iraku. W obu filmach na poziomie podstawowym to kino sensacyjne o praniu mózgów/wszczepianiu czipów, ale jeśli potraktujemy rzecz symbolicznie, mamy mroczną psychoanalizę, szczególnie u Frankenheimera niesamowicie zakręconą, bo w 2004 to już sensacyjna akcja bierze górę (musi dominować, bo kino się zmieniło).
@sheik.yerbouti
„centrum obliczeniowe Langley w Virginii (raptem 180 mil od Waszyngtonu, żadne głębokie południe) jeszcze w początku lat 60. wciąż było posegregowane rasowo.”
Oficjalna desegregacja Langley nastąpiła pod koniec lat 50. Pomysł, że były to lata 60, powstał na potrzeby udramatyzowania filmu Hidden Figures, ale już wcześniej nikt nie zwracał tam szczególnej uwagi na segregację. A Dorothy w rzeczywistości została pierwszą czarną nadzorczynią jeszcze wcześniej, bo w 49.
@kk
OK, my bad, NASA od 1958 jako następczyni NACA nie była już posegregowana. Czyli segregacja rasowa w Langley skończyła się całe 5 lat przed wymuszeniem jej przez prawo, super. A Dorothy została owszem, szefową West Computers, ale to oznacza jedynie, że nadzorowała inne czarne pracownice – nie widzę tego jako „niezwracanie uwagi na segregację”.
@wwr
„Kiedyś lot na Księżyc był sukcesem. Dziś jak miliarder poleci w kosmos (za swoje) to jest narzekanie, że wyzysk pracujących, że ślad węglowy.”
Ach no tak, bo przecież zmiana klimatu to nie problem, absolutnie nie ma związku z aktywnością człowieka i nie ma żadnego negatywnego wpływu na nasze życie. Pozdrowienia z Norwegii, w której sezon narciarski w ciągu 4 lat skrócił się o parę tygodni.
@’Kiedyś lot na Księżyc był sukcesem.’
Porównywać lądowanie na Ksieżycu z 10-minutowym muśnięciem linii Kármána, to jakby narzekać, że bilet lotniczy do Australii tyle kosztuje jak 'mam połączenie do Mycisk wąskotorówką za parenaście złotych’. No i koszty startu ciężkich rakiet nie wiem czy tak spadły. To nadal są setki milionów grinbaków dosłownie zamienianych w dym metodą obróbki termicznej za każdym razem.
@Czerwony Ordowik
„Porównywać lądowanie na Ksieżycu z 10-minutowym muśnięciem linii Kármána”
Z tym miliarderem to chyba raczej chodziło Chun Wanga i misję Fram2, albo Polaris Down pana Isaacmana, a nie żabi skok Katy Perry.
@pak4
„Wzrost może i był, produkcja była, ale jakim kosztem?”
Wzrost był w dużej mierze skutkiem II wojny światowej – więc to był ten pierwszy koszt. Potem wiele złych aspektów, jak te ekologiczne, było niezauważanych albo starannie zamiatanych pod dywan. Ale zostańmy przy wojnie, tej dopiero co minionej i tej w Korei. Podczas II WŚ w odpowiedzi na niemiecki pervitin znaleziony przy jakimś lotniku z Heinkla czy Messersmitha (atakujący Polskę Wehrmacht dostał prawie 30 mln tabletek, na Rosję pewnie dużo więcej), Anglicy zaczęli masowo wzmacniać siły moralne i fizyczne pilotów benzedryną (nasz dywizjon 303 chyba na tym nie latał, bo szczyt produkcji i obowiązek połknięcia tabletki przed lotem, jak założenie mae-westki, to rok 1942,; zresztą Polakowi wystarczą drzwi od stodoły bez żadnej chemii), a pomysł w alianckim braterstwie broni szybko przechwycili Amerykanie ze swoją amfą. Tyle że w 1943 Anglicy zorientowali się, że po pierwsze chyba jakoś temu Hitlerowi damy radę przewagą w sprzęcie stricte wojskowym, a po drugie, że żołnierzami dzieje się coś nie halo i że to rzutuje w przyszłości (po powrocie z misji, więc także – po wojnie), natomiast Amerykanie wręcz przeciwnie, uznali amfetaminę za stały element żołnierskiego ekwipunku, więc hojnie zaopatrywali w nią żołnierzy i w Korei, i w Wietnamie. Są relacje, że rozdawano to świństwo jak cukierki, więc do domu wracały tysiące nie tylko pourazowców, ale narkomanów (można by zrobić „Knajpę morderców” Staszewskiego w wersji z dilerem w bramie). Z Wietnamu wróciło ok. 20 % twardo uzależnionych, ilu z Korei – nie wiadomo. I w tym świetle koszmarna fantazja z filmu Frankenheimera – o wszczepianiu czego paskudnego w umysły żołnierzy wracających do domu, do społeczeństwa, okazuje się upiornie realistyczna. Tom Waits śpiewał o „Soldier’s Things” wystawianych za dolara przez weterana – należałoby dodać fioleczkę i podkręcić smutek w głosie Toma.
@ergonauta
W Polsce po wojnie benzedryna była dostępna bez problemu. Moja ś.p. babcia kupowała sobie w trakcie studiów, na poprawę koncentracji przed egzaminami. Nie wiedziała, że to uzależnia, i jakoś się nie uzależniła.
@wwr:
Pod pewnymi względami mieli łatwiej. To jest element tego trumpowskiego ruchu by zderegulować, bo np. inwestycje w infrastrukturę są „za drogie”.
Ale z drugiej strony mamy atuty automatyzacji i informatyzacji. Gdzie się te atuty gubią w obiegu gospodarczym? (OK, chyba tu wiemy, że w portfelach 1% najbogatszych.) Znaczna część zmiany, to zmiana kulturowa — odwrócenie się od egalitaryzmu na rzecz elitaryzmu. To się gdzieś wtedy zaczyna.
@ergonauta:
> Wzrost był w dużej mierze skutkiem II wojny światowej
Ekhm… ale trochę jak? Tzn. ja się zgodzę — np. szkoląc pilotów, Amerykanie dali im niezłe przygotowanie politechniczne, na które było zapotrzebowanie w rozkręconym przemyśle. Owszem, wywołana wojną, ale po co czekać na wojnę? Zresztą Roosevelt w swoich przemianach nie czekał na wojnę.
Na Zachodzie, zwłaszcza w USA, mieliśmy kilkadziesiąt lat „ideologii New Dealu”. I oczywista dla mnie rzecz, że to podstawowa przyczyna tego, co się działo w USA.
@pak4
„kilkadziesiąt lat „ideologii New Dealu”.”
Jasne, że New Deal i że John Maynard Keynes, ale IIWŚ mocno przyspieszyła pewne procesy (np. rozwój technologii i przemysłu) oraz przemiany (kobiety w pracy, bo mężczyźni zajęci zabijeniem i umieraniem). Niestety, wojna tak ma, że w ogóle daje ludziom kopa. Heraklit (w swoim wariabilizmie dziadek dialektyki, m.in. marksowskiej) twierdził, że wojna jest ojcem wszystkch rzeczy.
@rw
„Moja ś.p. babcia kupowała sobie w trakcie studiów, na poprawę koncentracji przed egzaminami.”
Były też w latach 50. dostępne w polskich aptekach różne kropelki z domieszkami, za które dziś łapie policja. No ale czujesz różnicę między studentką a żołnierzem prącym w stronę Stalingradu (można zobaczyć archiwalne zdjęcia skrajnie wynędzniałych oddziałów Wehrmachtu z uśmiechami zombie na twarzach) albo pilotującym śmigłowiec z napalmem? Ekipa Nixona przyznała się, że jest kłopot dopiero około roku 1970.
@sheik.yerbouti
„A Dorothy została owszem, szefową West Computers, ale to oznacza jedynie, że nadzorowała inne czarne pracownice – nie widzę tego jako „niezwracanie uwagi na segregację”.”
Dorothy jako nadzorczyni w 49 bardziej napisałam jako ciekawostkę (oficjalny tytuł i tak otrzymała później, wcześniej była tylko pełniącą obowiązki). Przez „niezwracanie uwagi na segregację” miałam na myśli to, że już na kilka lat przed oficjalną desegregacją w 58 czarne pracownice zaczęły się buntować, demontowały tabliczki, nie jadły posiłków w wyznaczonych miejscach, sikały w toaletach dla białych itp. i nie spotkały ich za to żadne konsekwencje.
@rw
„Ach no tak, bo przecież zmiana klimatu to nie problem” – nic takiego nie twierdziłem. Przeciwnie, wprost napisałem, że ekologia nie była brana pod uwagę. Więc łatwo było mieć wzrost i się cieszyć. Dziś jest ambiwalentnie. Polecimy na Księżyc, to będziemy liczyć ślad węglowy. Kupujemy nowy telefon, samochód czy komputer – to samo. To nie robi dobrze na z radość życia czy poczucie sukcesu, prawda?
„Nie wiedziała, że to uzależnia, i jakoś się nie uzależniła.” – dawki „użytkowe” są dużo niższe od „rekreacyjnych” – leki na ADHD (czyli +- amfetamina) w dawkach terapeutycznych też pobudzają, poprawiają refleks itd. Ale niekoniecznie uzależniają.
@Czerwony Ordowik
„Porównywać lądowanie na Ksieżycu z 10-minutowym muśnięciem linii Kármána, to jakby narzekać, że bilet lotniczy do Australii tyle kosztuje jak 'mam połączenie do Mycisk wąskotorówką za parenaście złotych’.” – tu pewnie raczej decydowały względy zdrowotne. Miliarderzy raczej słabo są przygotowani, a i stan zdrowia z racji wieku już nie ten. Pomijając samo lądowanie, które faktycznie komplikuje misję i zwiększa ryzyko, główny koszt to wyniesienie na orbitę, bo i grawitacja, i atmosfera. Wyżej już jest względnie tanio.
„No i koszty startu ciężkich rakiet nie wiem czy tak spadły. To nadal są setki milionów grinbaków dosłownie zamienianych w dym metodą obróbki termicznej za każdym razem.” – no właśnie już nie. To są publicznie dostępne dane, polecam sprawdzić. Falcon 9 to grubo poniżej 100 mln.
@ergonauta
Nie podejmuję się określać, czy wojna była niezbędna do rozwoju, czy po prostu przyspieszyła mocno pewne rzeczy. Jeśli chodzi o narkotyki, to wydaje mi się, że ten trend był i wcześniej, niezależnie od wojny. Przecież oryginalnie coca cola zawierała kokainę. A żołnierze zawsze stosowali takie czy inne środki odurzające w ramach poprawy nastroju, oderwania się od stresu itp. Dywizjon 303 może nie latał na amfetaminie, ale na pewno pili na potęgę i to także miało skutki w późniejszym życiu. Polecam (auto)biografię Johna Kenta „Polacy są najlepsi: Wspomnienia Kanadyjczyka z Dywizjonu 303”, z posłowiem córki. Co ciekawe, na poświęconej mu stronie na Wikipedii nie znajdziemy nawet wzmianki o alkoholizmie i późniejszym stanie psychicznym.
@wwr
„na Wikipedii nie znajdziemy nawet wzmianki o alkoholizmie i późniejszym stanie psychicznym.”
Od tego są filmy i piosenki, żeby gdzieś było o tym, czego nie ma na wikipedii.
„Nie szukaj drogi, znajdziesz ją w sercu. Smutna jest knajpa byłych morderców.”
303 i kilkanaście pozostałych polskich dywizjonów latali przez całą wojnę, więc jeśli benzedryna zrobiła się popularna później, to mogli się załapać. Z tym że to chyba nie miałoby sensu, lot na myśliwcu z powodu zasięgu nie trwał dłużej niż 2-3 godziny, benzydryny potrzebowały raczej załogi bombowców które nie dość że latały po nocy to jeszcze dużo dłuższe trasy.
@embercadero:
Jeśli na Mustangu eskortowali nalot na Rzeszę, to nawet 8 godzin mogli być za sterami myśliwca.
BTW. Były też polskie dywizjony bombowe.
@ergonauta:
Dla mnie niebezpiecznie blisko Toynbee’go, gdzie narody osiągają sukcesy po wyjściu z sytuacji kryzysowej.
(Ogólnie się zgodzę: kobiety poszły do fabryk, mężczyźni się kształcili; zresztą co mnie kiedyś uderzyło — armia USA dbała o to, by żołnierze mieli co czytać na froncie, to zapewne też było nie bez znaczenia; do tego zmiany w technologii. To miało znaczenie. Ale i bez niego zaczęło się przyspieszenie.)
@embercadero
„benzedryny potrzebowały raczej załogi bombowców”
Tak. Zresztą kiedy w 1943 zaczęto się sprawie uważniej przyglądać (po łuku kurskim za kanałem La Manche nieco odetchnięto), wyszło, że benzedryna pewnym sprawom sprzyja (noc, długotrwały wysiłek, niewygoda w ciasnej kabinie, strach w lecącej puszce sardynek), ale w innych sprawach zawadza (złożone procesy zadaniowe, samodzielna decyzyjność, podzielność uwagi), Brytyjczycy się z tego wycofali. O „303” wspomniałem na zasadzie „słoń a sprawa polska” i w tonacji „w szkole się nie dowiesz, Fiedler ci nie powie”. No i w „303” największy wysiłek bojowy był jednak latem 1940, czyli zanim RAF pozazdrościł Luftwaffe, że ma taki taki fajny pervatin. Ale wiadomo, że Jan Zumbach nie potrzebował żadnych prochów, żeby być takim zawadiaką i psem wojny.
@pak4
„Ale i bez niego zaczęło się przyspieszenie.”
Pełna zgoda. Wojna była jednym z czynników (akcelerującym), ale nie jedynym. Wg mnie główne przyczyny były trzy: polityczno-gospodarcze działania Roosevelta (3 kadencje, w tamtych chwiejnych czasach to nie w kij dmuchał), ogarnięcie problemu na piśmie przez Keynesa (czyli de facto wytyczenie „trzeciej drogi” między kap. i soc., takiej grobli pomiędzy otchłaniami Wielkiego Kryzysu i stalinizmu), no i przystąpienie USA do wojny, czyli rozruch społeczno-przemysłowy na wielką skalę.
Mówię o tym nie po to, by jakkolwiek bronić wojny (Heraklit to antydemokratyczny, zjełczały dziaders), lecz a’propos ogromniastej hipokryzji i wielgachnej szczocie zamiatającej pod dywan, które musiały być elementem kultury lat 50-tych, były po prostu nieodzowne, żeby klapa nie wybiła, tyle smrodu było pod. Dobry przykład to RFN, gdzie hitlerowscy zbrodniarze wrócili w cieplutkie społeczne pielesze, Niemcy rosły w siłę, a ludziom żyło się dostatniej (no bo ilu tych sukinkotów wyłapał Kloss? raptem czterech). Teraz sobie myślę na szybko, że Coppola łącząc w wieszczym przebłysku powieść Conrada z Afryki sprzed stu lat z piosenka Doorsów z czasów Wietnamu pstryknął takiego rentgena temu całemu dobrobytowi cywilizacji przemysłowej.
@ergonauta:
OK, tylko dwie uwagi.
Pierwsza to ta, że ten „New Deal” bywa określany jako ideologia; podobnie jak „Neoliberalizm”. To nie jest tylko zbiór idei ekonomicznych, ale ogólnie myślenia o świecie. Czy „postępem” jest egalitaryzm (New Deal), czy elitaryzm (Neoliberalizm); na ile ludzie odpowiadają za swój los (znaczenie szczęścia i dyskryminacji, dostrzegane w New Dealu; znaczenie własnej pracy — w neoliberalizmie). (Tak, czytam Sandela, który opisuje ten marsz przekonania o tym, że ludzie są realnie kowalami swojego losu.)
Druga to ta, że OK, warto dostrzegać mroczne oblicze rzeczywistości, ale taki „Czas apokalipsy”, to wciąż tylko jedno z ujęć, a nie wyczerpująca i obiektywna analiza.
@pak4
„ten „New Deal” bywa określany jako ideologia; podobnie jak „Neoliberalizm”. To nie jest tylko zbiór idei ekonomicznych, ale ogólnie myślenia o świecie.”
Jestem ostatni, który by nazwał New Deal ideologią. Dam przykład via anecdata, czym był w moim humanistycznym sektorze (znów: jedno z ująć, a nie wyczerpująca i obiektywna analiza):
„W latach 30. pisarz Saul Bellow pracował w ramach Federalnego Projektu Literackiego, wyjątkowego w światowej historii modelu wsparcia dla literatury. W szczytowej fazie Projekt zatrudniał ponad 6 tys. pisarzy, wydając tysiące książek, tomików poezji, przewodników i innych publikacji. Był elementem polityki New Deal, interwencjonistycznej próby zakończenia Wielkiego Kryzysu. Spora część autorów miała radykalne, nierzadko komunistyczne poglądy. Bellow związał się wtedy z redakcją „Partisan Review”, socjalistycznego pisma, które przeszło na pozycje trockistowskie.”
Ideologią to był maccartyzm po 1950, też w sumie myśli zebrane, o świecie.
@”armia USA dbała o to, by żołnierze mieli co czytać na froncie” – to jeszcze nic, po wojnie GI Bill zapewnił edukację uniwersytecką 2 milionom weteranów, kolejne 5 nauczyło się zawodu. GI Bill był IMO największym impulsem rozwojowym dla USA i bodaj czy nie najlepszą rzeczą jaką administracja amerykańska zrobiła kiedykolwiek dla swoich obywateli. Wypaczyli ideę okrutnie w latach 60, posyłając do wojska ludzi opóźnionych intelektualnie, aby nauczyli się tam zawodu i samodzielnego życia. Jakoś tak się przypadkiem złożyło, że akurat trwała wojna w Wietnamie.
Ale piszecie tak jakby te studia dla żołnierzy to była sprawa dawno miniona, podczas gdy wspólcześnie tysiące ludzi z biednych domów idzie do amerykańskiego woja właśnie po to, żeby miec szansę skończyć studia (z prawem i medycyną włącznie).
@”armia USA dbała o to, by żołnierze mieli co czytać na froncie”
Jak wiadomo, to był początek wielkiej popularności Wielkiego Gatsby’ego (a wybrano dla żołnierzy tę książkę, bo mała, poręczna i łatwa w lekturze).
@sheik
No racja, ale o kwestię skali chodzi. Po 2 wojnie szansę dostały miliony z poboru.
@ergonauta
„Od tego są filmy i piosenki, żeby gdzieś było o tym, czego nie ma na wikipedii.” Nadal trochę dziwi mnie brak choćby wzmianki, zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji. To dobrze udokumentowana sprawa. Tym bardziej, że nawet czytając samą książkę, gdzie o pewnych rzeczach jest lakonicznie, nie wiedząc jak się skończy, było widać, że pito sporo. Posłowie (pisane przez córkę) pokazuje smutny koniec życia.
W każdym razie zupełnie nie kupuję tezy, że problemy wracających żołnierzy zaczęły się nagle, gdy wymyślono syntetyczne narkotyki, a wcześniej problemu nie było.
@wwr
„W każdym razie zupełnie nie kupuję tezy, że problemy wracających żołnierzy zaczęły się nagle, gdy wymyślono syntetyczne narkotyki, a wcześniej problemu nie było.”
Nie wierzę że nie napotkałeś niczego napisanego w latach 20/30 tych a traktujacego o weterenach-wrakach. Trochę tego w literaturze było.
A z popkultury niepisanej choćby notoryczne wzmianki na ten temat w Peaky Blinders (w tym mój ulubiony cytat: ktoś tam mówi do Tommiego o tych co wrócili a Tommy na to: „nikt nie wrócił”. Tak to wyglądało. Nikt nie wrócił. Ci co przeżyli i tak zostali psychicznie w błocie nad sommą
@wwr
„problemy wracających żołnierzy zaczęły się nagle, gdy wymyślono syntetyczne narkotyki”
Pan nagle tu wprowadził pojęcie „syntetyczne”, jakby z naturalną, organiczną morfiną nie było problemów.
Każde pokolenie amerykańskich żołnierzy wracające z wojen miało wpływ na zmiany polityczne w kraju w skali trudno zrozumiałej dla osoby edukowanej w polskiej kalce mitu patriotycznego. U nas to zawsze była odbudowa / okupacja, więc nie było kiedy spisywać PTSD, fali uzależnień i tragedii a potem kolejnych protestów weteranów (a były w każdej odsłonie, nawet za cara i za kajzera).
Wojny w Iraku i w Afganistanie są o tyle mniej typowe, że oprócz drobnych kawałków w Occupy Wall Street, Sandersa czy BLM, praktycznie całość traumy wojennej była zagospodarowywana przez prawicową szurię (najpierw Tea Party, potem Rogan, Trump i podobne grupy, wliczając w to szwindle startupowo-ochroniarskie, startupowo-bulszitowo-policyjne, survivalowo-preperrskie i resztę mutacji).
A z GI Act i stopniowej demobilizacją z 1944-1947 to było trzęsienie tyłkiem przed komunizmem i przed powrotem protestów Bonus Army z 1932 (w sprawie wypłat premii za służbę 30 tys. amerykańskich weteranów PWŚ zrobiło imprezę w Washington, D.C.). Z resztą Gospodarz miał chyba notkę o tym jak stosunkowo niewiele brakowało w 1944 do nominacji lewicowego wiceprezydenta zamiast Trumana.
To jest dość częsty przejaw braku rozumienia specyfiki USA. Tam naprawdę przez wojsko przewija się niespotykanie duży odsetek ludzi. US Army to system edukacyjny, system ubezpieczeń społecznych i system emerytalny. Naprawdę czasami to łatwiej myśleć w połowie metaforą pruską (armia rządzi krajem) sprzęgniętą z metaforą Marksa (a po armii idzie się do korpo żeby doić kraj na kasie na wojsko).
Warto oczywiście pamiętać, że amfa wróciła w wielogodzinnych lotach gdy Air National Guard (rezerwa USAF) operował z baz z Kuwejtu nad Afganistanem. Np. w 2002 gdy pilot F-16 patrolujący nad Afganistanem a bazowany bodajże w Kuwejcie zbomardował wojska kanadyjskie, bo w środku nocy wydawało mu się, że ćwiczebna amunicja karabinowa to ostrzał rakiet albo działek p-lot (albo nie wiem czego jeszcze, atak islamskich delfinów przeciwokrętowych). Miał za sobą 10 godzin lotu, drugie tyle przed sobą. Chemia weszla, procedury za mocne nie były.
Jak każdy normalny pilot, zamiast robić manewry unikowe i korzystać z zapasu energii i wysokości, nasz mistrz najpierw rąbnął bombę a potem jeszcze prosił o zgodę na atak działkiem. W nocy. Na coś co rozumiał jako cel p-lot. Bez kontaktu radarowego, bez naprowadzania AWACS i bez potwierdzenia celu ze stron lidera lotu. To jest dopiero zmysł amerykańskiego pilota.
Nie zgadniecie, po wylocie ze służby został MAGA-Trumpsterem, głosi, że to był spisek woke-USAF (po prawdzie, to generałowie kazali im brać te dragi, więc w sumie).
Tak więc jak jakaś osoba uważa, że używki, traumy i wojsko USA to przesada, to polecam naprawdę starannie spojrzeć na rzeczywiste historie, protesty i przypadki gdy ludzie mieli dość, dla każdej wojny USA (a nie na popkulturę). Skala bywa przeszacowywana, ale to naprawdę jest niewidzialna autostrada. Naprawdę bias niewiedzy jest większy niż bias przeszacowania.
@redezi
Na pewno amfa? A nie czasem modafinil, lek na narkolepsję który zrobił furorę wśród pilotów USA w Iraku i Afganistanie?
@wo
„Pan nagle tu wprowadził pojęcie „syntetyczne”, jakby z naturalną, organiczną morfiną nie było problemów.”
Ma Pan rację, nie tylko syntetyczne, to nie jest dobry wyróżnik. Zabrakło słowa. Lepsze byłoby odwołanie do powszechności czy też legalności używania.
@”Np. w 2002 gdy pilot F-16 patrolujący nad Afganistanem a bazowany bodajże w Kuwejcie zbomardował wojska kanadyjskie(…)
po wylocie ze służby został MAGA-Trumpsterem”
To ma sens. Blame Canada.
@embercadero
„Nie wierzę że nie napotkałeś niczego napisanego w latach 20/30 tych a traktujacego o weterenach-wrakach. Trochę tego w literaturze było.”
Jakaś wzmianka w literaturze czy popkulturze, a autobiografia to zupełnie różny kaliber. No i nie mówię o losowej postaci z książki, tylko dowódcy eskadry, który – w przeciwieństwie do losowej postaci z książki – posiada dedykowaną stronę na Wikipedii. W tym kontekście brak choćby wzmianki o późniejszych problemach jest dla mnie zaskakujący.
Zresztą, ja się dziwię, czemu dyskusja o problemie weteranów zaczyna się od amfetaminy, z pominięciem dobrze udokumentowanych okresów wcześniejszych.
Zdumiewam się, że jeszcze tego nie napisałem ja ani nikt inny, ale motyw benzedryny w WWII/RN jest w „Okrutnym morzu” Monsarrata: pod kontrolą lekarza pokładowego (czyli już na HMS Saltash), który wydaje produkt z najwyższą niechęcią. Ze względu na pół-autobiograficzny charakter powieści podejrzewam, że tak to mogło wyglądać.
– Ja wiem – powtórzył Ericson. – Ale muszę tam siedzieć. Czy pan może mnie czymś podtrzymać?
Scott-Brown ściągnął niechętnie brwi.
– Czy to konieczne? Po co to wszystko razem?
Ericson zerwał się z krzesła.
– Do diabła! Teraz pan to samo… – Ale serce znowu zaczęło bić, więc prędko usiadł. – Nieprzyjaciel jest tutaj – rzekł powoli, próbując rozładować wszelki wysiłek, wszelki napór wzruszenia. – Głowę dam za to, że jest, i muszę go dostać. Niech mi pan da, doktorze, coś takiego, żebym nie zasnął.
– A na jak długo?
– Może jeszcze na jedną noc. Ma pan takie lekarstwo?
– Och, oczywiście. To tylko kwestia…
Nerwy znów zaczynały skakać.
– Więc niech pan daje – przerwał Ericson szorstko. – Co to jest? Zastrzyk?
Scott-Brown uśmiechnął się widząc, że nadszedł moment, gdy roztropność lekarza musi ustąpić przed biczem dyscypliny.
– Nie, jedna albo dwie pigułki. To benzedryna. Będzie pan po niej rześki jak młody bóg.
– Na jak długo wystarczy?
– Na razie zacznijmy od jednej doby.
Idąc ku drzwiom doktor znów się uśmiechnął.
– A potem zgaśnie pan niby świeczka i obudzi się z cholernym kacem.
– Tylko tyle?
– Myślę, że tak. Ile pan komandor ma lat? – 569 –
– Czterdzieści osiem.
Scott-Brown zmarszczył nos z wyrazem dezaprobaty.
– Wie pan, z benzedryną nie ma zabawy.
– Nie zamierzam przyzwyczajać się do niej – odparł Ericson ostro. – To wyjątkowa okazja.
„569” to numer strony, który jest w skanie i zapomniałem usunąć 🙁
@569
Easy, Noe był jeszcze starszy przecież.
Na AppleTV we „Władcach przestworzy” ( na podstawie biograficznej powieści, technicznie serial świetny, ale jeden z tych gdzie Amerykanie wygrali bo byli zajebiście przystojni i lepiej ogoleni) nawigator grupy przed D-day jedzie na benzydrynie, żeby zdążyć z planami, w pewnym momencie go odcina i budzi się dwie doby po inwazji.
Wracając na chwilę do poruszonego w notce tematu tradycyjnych mediów atakujących Zandberga. Dawno nie czytałem tak pięknego artykułu, jak ten wczorajszy na wyborczej. „Milczenie Adriana Zandberga”.
„Systematyczne pomijanie tej kwestii przez pana Zandberga czyni go de facto poplecznikiem tego projektu, który został częściowo zrealizowany w latach 2015-2023, a jego dokończenie partia PiS planuje po odbiciu władzy w ciągu najbliższych kilku lat.
Milczenie w tej kwestii jest hańbą, niezmywalną skazą.
Brak takich wypowiedzi z pana strony (…) oznacza, że nolens volens nie ma Pan nic przeciwko (…) zamachowi stanu.”
Chapeau bas. Ręce same składają się do oklasków.
Ale o jakiej „tej kwestii” mowa? Mógłbyś streścić w jednym zdaniu?
Sorry, faktycznie trochę bez sensu wyszło.
„niezauważanie, że PIS nie jest partią systemu demokratycznego, lecz ruchem otwarcie zmierzającym do likwidacji demokracji w Polsce, jest czymś alarmującym.
Partie grają w grę wyborczą według ustalonych reguł. Ale PiS tego nie robi. Chce wykorzystać mechanizm wyborczy do przeprowadzenia zamachu stanu, przejęcia pełni władzy politycznej, likwidacji niezależnego sądownictwa i wprowadzenia autorytarnego zamordyzmu.
Systematyczne pomijanie tej kwestii przez pana Zandberga czyni go de facto poplecznikiem tego projektu.
Stąd moje wezwanie: kochany Panie Adrianie, proszę sobie poćwiczyć, albo przed lustrem, albo w rozmowie z kolegami/koleżankami frazy o wartościach demokratycznych. Że jest pan przeciwnikiem likwidacji niezależności systemu sądowniczego, że woli pan kulejącą demokrację od oligarchii.”
I tak dalej, w tym duchu.
@tbo
No niestety, szydzę z tych bzdetów na fejsie, na blogaska już nie mam siły – stąd upadek wszystkiego.
Wyborcza tym razem nawet nie próbuje udawać że nie jest częścią komitetu wyborczego Rafała. Z tydzień dwa temu były paszkwile o Hołowni, o Biejat zdaje się też . A jeszcze lepsze są komentarze pod tymi cudami, czyste wylewy czystej nienawiści
A ja dołożę mały reality check z majówkowo – świątecznych podróży po kraju. W Zakopanem zauważyłem więcej plakatów Trzaskowskiego od Batyra, za to w okolicy Zakopca rzuciło mi się w oczy sporo plakatów Brauna. Przejeżdżając przez wsie północnej Wielkopolski byłem zaskoczony ilością plakatów Menzena, na oko dużo przed Nawrockim. Może jednak jest niedoszacowany w sondażach.
@szelak
Uzupełnienie reality checku. Odwiedziła mnie rodzina z Białegostoku. Urządziłem im przewóz po atrakcjach Śląska. Memcena sporo, ale głównie na płotach różnych firm budowlano-wszechusługowych. Biejat o dziwo ma spore billboardy, przynajmniej 3 widziałem. Trzaskowskiego mało. Widziałem billboard przy Parku Śląskim.
@szelak „byłem zaskoczony ilością plakatów Menzena, na oko dużo przed Nawrockim. Może jednak jest niedoszacowany w sondażach.”
We wczorajszych powtórzonych wyborach w Rumunii naprawdę skrajny kandydat (poglądy jak Konfa + postulat rewizji granic z Mołdawią i Ukrainą) dostał, uwaga, 41%. Wg exit polls miał 33% ale 50% wyborców odmówiło podania kandydata, na którego głosowało.
@embercadero
„Wyborcza tym razem nawet nie próbuje udawać”
No błagam. Nigdy nie udawała.
„No błagam. Nigdy nie udawała.”
Pewnie nie powinienem polemizować, bo to ty byłeś w środku. Ale jako zwykły anonimowy i nie jakoś bardzo hardcorowy czytelnik nie pamiętam przy okazji kilku/-nastu poprzednich wyborów (bo z pewnością nie pamiętam co było 20 lat temu), by publikowali ekstra złośliwe paszkwile na kontrkandydatów ze „słusznej” strony – że znęcają się nad PISem/konfą to normalne, ale tym razem jednakowo jak nie gorzej traktują kontrkandydatów koalicyjnych. Ok, Zandberg nie koalicja, ale Hołownię i Biejat potraktowali tak samo.
BTW: W dzisiejszym stołku laurka dla Rafała, ale jak się w nią wczytać między wierszami to potwierdzają się praktycznie wszystkie zarzuty jakie dla jego „władzy” mają warszawskie stowarzyszenia, generalnie głównie to że wszystkie obowiązki jakie mógł to rozdał i w pracy nie bywa, rządzą jacyś anonimowi zastępcy dyrektorów w jego imieniu. Dziwią się że nie ma stałych współpracowników („dworu”). No więc nie ma, bo każdego jest w stanie do siebie bardzo szybko zrazić. Wystarczy że pobędzie sobą przez chwilę.
@embercadero
” jako zwykły anonimowy i nie jakoś bardzo hardcorowy czytelnik nie pamiętam przy okazji kilku/-nastu poprzednich wyborów (bo z pewnością nie pamiętam co było 20 lat temu), by publikowali ekstra złośliwe paszkwile na kontrkandydatów ze „słusznej” strony”
Nie chce mi się tego przypominać, bo też i oczywiście uważam Rafała za mniejsze zło, a świat bez Wyborczej za mimo wszystko gorszy od świata z (choćby niedoskonałej). Ale śmierdziucha w postaci „kopa w lewicę” to po prostu świecka tradycja przy każdych wyborach. PiS zły, ale lewicowy antypis też zły.
@wo
śmierdziucha w postaci „kopa w lewicę” to po prostu świecka tradycja przy każdych wyborach. PiS zły, ale lewicowy antypis też zły.
Yep, ja kilka razy miałem tak, że już już wyciągałem portfel żeby klepnąć sobie subsktypcję gw, a tu cyk, kolejne chamskie wożonko po lewicy plus jakiś matczakoid obok i gadomski w bonusie.
@embercadero
Polecam sobie pogrzebać w archiwum jaki wspaniały carpet bombing sobie urządzili kiedy lewica poparła KPO wbrew genialnemu planowi Tuska że się Kaczor wścieknie na mównicy i cośtam cośtam. Tak bardzo szukali czego się czepić że oidp nawet był tekst o tym że Szejna czy inny sldziad się wysikał pod drzewem na jakiejś imprezie u kogośtam. Jest to nawet na swój sposób urocze że w zasadzie wystarczy czytac same nagłówki na gw żeby wiedzieć dokładnie co tam się kryje za paywallem.
@redezi
„to naprawdę jest niewidzialna autostrada.”
@Gammon No.82
„Okrutne morze”
Wracam po przedłużonej majówce, więc dopiero teraz: dzięki za Wasze komentarze!
@embercadero
„Nie wierzę że nie napotkałeś niczego napisanego w latach 20/30 tych a traktujacego o weterenach-wrakach. Trochę tego w literaturze było.”
„Lost Generation” – termin upowszehniony przez Hemingwaya (w powieści „Słońce też wschodzi” z 1926), ale w obieg puszczone przez Gertrudę Stein
@ „Lost generation”
O, nawet jest jakieś źródło:
Gertruda Stein usłyszała ten zwrot w warsztacie samochodowym. Młody mechanik nie mógł naprawić auta, coś tam spartolił, a wtedy właściciel wrzasnął: „Wszyscy jesteście génération perdue!”. Gerttruda Stein opowiadając to Hemingwayowi, dodała własną puentę „Właśnie tym jesteście. Wszyscy wy, którzy służyliście podczas wojny. Jesteście straconym pokoleniem.” Wśród pisarzy jego wiodący repreentanci (z rozmaitymi typowymi objawami pourazowców) to Hemingway, Fitzgerald, Steinbeck, Faulkner, no i nasz Władysław Broniewski.
@ergonauta
Dzięki za wyręczenie, za kiepski jestem by sypać przykładami z pamięci i za leniwy by szukać źródeł 😉
Sergiusza Piaseckiego bym jeszcze dodał. Jedno wielkie PTSD.
James Jones walczył na Guadalcanal, brązowa gwiazda i purpurowe serce. To się czuje podczas lektury „Cienkiej czerwonej…
@embercadero
„Sergiusza Piaseckiego bym jeszcze”
Idealny klient w knajpie morderców.
Reasumując – żeby nie umknęło źródło tego podwątku – wojna tworzy i niszczy. Buduje świat od wież katedr po freudowskie podpiwniczenia. Umowni ojcowie demokracji, Grecy, stale się kimś napierniczali, a Perykles to był niezły sukinkot, dziś by za nim poszedł list gończy z Hagi. Chrobry zrobił nam Polskę, robiąc takie rzeczy, że – jak powiada zespół Perfect – jeszcze mi wstyd.
@sheik „We wczorajszych powtórzonych wyborach w Rumunii naprawdę skrajny kandydat (poglądy jak Konfa + postulat rewizji granic z Mołdawią i Ukrainą) dostał, uwaga, 41%.” No i mam w związku z tym złe przeczucia. Po tym zeszłorocznym filmie Radu Jude („Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata”) miałem odczucie, że w Rumunii wszystko wygląda mniej więcej jak u nas.
Tak w sumie.. Podług Straussa i Howe’go „lost generation” powróciła jako „no future”. Reinkarnacja taka co 80 lat. Na ile to można traktować poważnie?
@szelak
„Po tym zeszłorocznym filmie Radu Jude („Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata”) miałem odczucie, że w Rumunii wszystko wygląda mniej więcej jak u nas.”
U nas gorzej, bo takich dobrych filmów nie kręcimy. [finałowa wariacja dylanowska!]
@Knajpa morderców
Taka ciekawostka. Przy tym zawsze wchodzi do ringu Mateusz Masternak. Nawet pasuje. Już wiele razy był blisko pasa, ale zawsze coś poszło źle.
@embercadero
Pamiętam kiedy powstała Platforma Obywatelska, to GW jechało po nich równo chyba przez rok. Był nawet konkurs jakie wymyślić dla nich przezwisko, wygrał termin „platfusy”.
@Dar Dud
Jestem niestety już tak stary, że pamiętam jak GW zwalczała właściwie wszystko: i Wałesę, i SLD, i PO i właściwe każdą partię która nie powstała jako incjatywa opisana we wstępniaku w GW (jak LiD, pamięta ktoś?). Ich niechęć do Tuska po jego wyjściu z UW była zbliżona do tego jaką dziś mają do PiS (i moim zdaniem nadal nic się tu nie zmieniło tylko się kryją).
Ja zawsze, od 1991, na GW patrzyłem jak na gazetę-incjatywę autorską jednego człowieka/środowiska, reprezentującą swój własny oryginalny miks poglądów (od Balcera po Tischenra a lewica to dla nich był Cimoszewicz). To nie jest ani gazeta lewicowa, ani prawicowa czy też to nie jest nawet jakiś NYT więc nie ma co oczekiwać, że nagle zaczną z ciekawością pisać o czymś co się w ich miksie nie mieści. Ja za to nie mam do nich pretensji bo – jak dla mnie – nigdy tego nie ukrywali plus był to często taki dobry prognostyk, że kogo GW popiera to wyborów nie wygrywa (np 1995 – u szczytu potęgi – case z Kuroniem czy później z Komorowskim). Gdzieś czytałem opinię Kwaśniewskiego z lat 90. czy 2000, że jak zaczynają dobrze pisać o polityku w GW to się powinien zacząć martwić (niestety trochę o tym później przestał pamiętać).
@Dar Dud
To jeszcze przypomnij sobie z kim Tusk tą platformę zakładał. Mieszanka osób które dziś byłyby w pisowskiej ekstremie jak Płażyński z aferałami pokroju Piskorskiego. Z tamtych czasów ostał się tam ino Tusk (i oczywiście nie jest to przypadek). Ja się w każdym razie nie dziwię że ktoś miał do tamtej PO duży dystans. Bosh przecież wtedy dominującymi głosami tego towarzystwa byli Rokita z Gilowską…
A tymczasem wzrosty sondażowe kandydatów lewicy nie zatrzymują się. Wątek ma 3 tygodnie, a tu średnia sondażowa Biejat skoczyła z niecałych 4 na prawie 6%, a Zandberg z niecałego 3,5 dojeżdża już do 5. Biejat już ściga się z Hołownią o 4 miejsce. Miałem nawet nadzieję o to, że będzie ostra walka o trzecie czwórki kadydatów, ale Mentzena będzie wzmacniać kolizja Nawrockiego z ciężarną zakonnicą. Mówią, że ważniejszy trend, niż wynik, więc jestem optymistą. I po raz pierwszy jeśli wyborca będzie płakał jak głosował, to nie dlatego że ni ma na kogo, a dlatego, ze chętnie by oddał dwa głosy.
@embercadero:
Ja to trochę inaczej pamiętam, bo kartki do zapisania się do powstającej PO były łatwo dostępne i start był nieźle rozreklamowany — wydaje mi się, że w środowiskach liberalnych. Dwaj moi znajomi chcieli się zapisać, ale jak przyszli na zebranie organizacyjne w swoim mieście, to okazało się, że w zasadzie do PO przepisała się lokalna wierchuszka UW i samorządu miejskiego i już podzieliła miejsca w zarządzie lokalnej komórki nowej partii. No i znajomi zrobili w tył zwrot. (Swoją drogą, akurat chyba szczęśliwie dla PO…)
@Obywatel:
Ja bym się podobnie podpisał. Problemem GW nie jest to, że redakcja ma poglądy. Problemem, z mojej perspektywy, jest to, że dla wielu jest to lewa ściana dyskusji politycznej w Polsce. Ale jest to problem odbiorców, nie GW samej w sobie.
@pak4, @embarcadero
Pamiętam trochę warszawską UW z lat 1998-200x, bo jako młody naiwny byłem członkiem zarówno UW jak i ichniej młodzieżówki. To okropni ludzie byli.
W Warszawie „zakładanie platformy” polegało na tym że zapisali się tam Piskorski (był w pierwszych latach wiceprzewodniczącym) i cała jego kamanda trzęsąca wtedy miastem od ładnych paru lat. A jeśli jakakolwiek grupa ludzi w historii 3RP zasługiwała na miano mafii to była właśnie ta grupa, ze wszystkimi atrybutami tej włoskiej. Nie ma w obecnej polityce niczego nawet dalece podobnego.
Ja pamiętam spotkanie Młodych Demokratów z Wujcem i te heheszki z sali gdy pojawił się wątek ustawy o równym statusie kobiety i mężczyzny, który wtedy gdzieś tam był procedowany. To były okropne typy, przy czym oni w zdecydowanej większości poszli do PO po rozłamie.
@airborell
Chyba byliśmy na tym samym spotkaniu 🙂 mam zdjęcie z Wujcem, chociaż pytania o tę ustawę nie pamiętam.
Co prawda to nie są wybory parlamentarne, ale prawie w temacie.
W parlamencie Szwecji posłowie na sali siedzą regionami a nie partiami. Każde wojewódzwo ma swoje ławki, i niezależnie jakie partie weszły z województwa – posłowie siedzą razem.
To niby drobna sprawa, ale – przy takim rozstawieniu członkowie partii mają większy kontakt z członkami innych partii, a mniejszy z członkami własnej. Tak powinno być i u nas – może o 1% zmniejszyłoby to zacietrzewienie partyjne.
@waclaw
I mają też nieparzystą liczbę posłów po tym, jak przytrafiło im się kiedyś dwupartyjne 50:50 i, zgodnie z konstytucją, głosowania rozstrzygał rzut monetą przez marszałka. Co do jednego się wtedy lewica i prawica dogadały i od tamtej pory mają 99 posłów.
@waclaw
„Co prawda to nie są wybory parlamentarne, ale prawie w temacie.”
Kraje nordyckie zawsze na temat!
@waclaw
Sprawdziłem, w Norwegii też tak ich rozsadzają (wszyscy posłowie z regionu w jednym rzędzie): link to stortinget.no
@ „wszyscy posłowie z regionu w jednym rzędzie”
I to się nazywa geopolityka. Debąbelkizacyjna.
Obstawiam że wynika to z tego ze w Skandynawii parlamenty istnieją długo bez przerw i obowiązują w nich zwyczaje z czasów ich powoływania. Coś mi mówi że w I RP posłowie też siedzieli „ziemiami” które reprezentowali. Ale w II RP już tradycji nie kontynuowano (no bo przecież endek nie usiadłby obok lewaka albo nie daj borze żyda).
@embercadero
…i obowiązują w nich zwyczaje
Zwyczajnie nikt jeszcze nie kopnął w ten stolik szachowy i nie wrzasnął „nie będę siedział wspólnie z podczłowiekami ani zdrajcami rasy nordyckiej, będę siedział ze swoimi ziomami rasowymi” etc. Raczej żaden siusiak skandynawski tego nie czyta ale pewnego dnia któryś wpadnie na ten pomysł bez czytania polskich blogów.
No przecież inteligent z Oslo nie będzie siedział obok jakiegoś buraka spod Elverum, o czym by oni rozmawiali?