Kuriozalne SUVy

Artykuł Piotra Wójcika pt. „Zabierające przestrzeń i niszczące środowisko SUV-y jako antidotum na kompleksy” to smutny przykład jak skopać potencjalnie interesujący temat. Autor zaczyna od paradoksu popularności SUVów: „Na logikę wydaje się to kuriozalne (…) Postępująca urbanizacja (…) powinn[a] skłaniać do częstszego kupowania samochodów kompaktowych”. Czemu tak nie jest?

Głębokie przekonanie, że stoi za tym irracjonalna moda sprawia, że autor nie szuka innych odpowiedzi. Co zabawne, parokrotnie w tekście prześlizguje się obok nich, ale za każdym razem na zasadzie „dzwonią, ale nie w tym kościele”.

Autor jest więc przekonany, że SUVy są droższe od innych samochodów („Zamożni ludzie kupują wielkie samochody, bo tak po prostu wypada”), bo nawet nie chciało mu się sprawdzić cen. Posługuje się wymiennie pojęciami „SUV” i „wielki samochód”, co prowadzi go do błędnych wniosków.

„Według badania Transport & Environment poszerzają się o 1 cm co dwa lata” – pisze i znów obwinia o to irracjonalną modę na SUVy. Tymczasem WSZYSTKIE samochody są coraz większe i cięższe, dość sprawdzić np. kolejne generacje golfa. Czy za to, że obecne porsche 911 jest większe i cięższe od porsche 911 sprzed 40 lat też odpowiada „moda na SUVy”?

„Jako jedną z przyczyn wymienia się chęć poprawy bezpieczeństwa” – pisze Wójcik i tu jest blisko prawdy. Tak, dzwonią, ale w innym kościele. Znowu obsesja na punkcie SUVów sprawia, że nie zauważa, że to samo dotyczy TAKŻE KOMPAKTÓW, które proponuje jako rozsądny wybór do miasta.

W narzekaniu na „suvizację” znalazłby nieoczekiwanego sojusznika wśród wielu petrolheadów. Dla entuzjastów motoryzacji to też smutny paradoks, że o ile w większości dziedzin konsument ma dziś coraz większy wybór (spójrzmy choćby na różne rodzaje rowerów!), przy kupowaniu nowego samochodu wybór to coraz częściej „mały SUV, średni SUV czy duży SUV”.

Jeszcze głupie 20-30 lat temu było odwrotnie. Rowery były z grubsza takie same, za to SUVy były jedną z wielu opcji, między liftbackami, hot-hatchami, station wagonami, coupe i Bóg wie czym jeszcze.

Co się stało? Fizyka. Jeżeli chcemy dostać pięć gwiazdek w teście zderzeniowym, potrzebujemy strefy zgniotu. I stąd się biorą te dodatkowe centymetry, o których pisze Wójcik.

Gdyby nie to jego fiksum-dyrdum na punkcie SUV-ów mógłby zauważyć, że centymetrów przybywa WSZYSTKIM samochodom. Nawet Mini robi się coraz bardziej maxi.

Cudów nie ma, z centymetrami przybywa też kilogramów. A przecież normy bezpieczeństwa z kolei wymagają, żeby coraz krótsza była droga hamowania. Jedyny sposób to większe koła, ale to znów wymusza większe rozmiary całego auta.

Elektryfikacja to kolejne kilogramy. Im bardziej zielona hybryda, tym cięższa (od stosunkowo lekkiej, ale też niezbyt zielonej „mild hybrid” po superzielonego, ale i ciężkiego pheva).

Końcowy efekt jest taki, że nawet jeśli ktoś się uprze, że chce mieć coś małego i taniego – na przykład Volkswagena Polo – okaże się, że sensowniejszym wyborem jest mały i tani SUV – na przykład Volkswagen T-Cross. Zaglądam właśnie na oficjalną stronę: najtańsze dostępne od ręki polo to 104,069 PLN, najtańszy T-Cross to 107,290 PLN.

SUV w tej sytuacji zazwyczaj jest po prostu praktyczniejszym rozwiązaniem. Nie chodzi o zamożność, jak w fantazjach Wójcika („patrzcie sąsiedzi! stać mnie na te dodatkowe trzy tysiące różnicy!”) tylko po prostu o większą praktyczność tego typu nadwozia.

Również w mieście, bo mieszkaniec miasta też prędzej czy później pojedzie na wakacje. Albo do IKEI.

Tak wiem, na wakacje można pociągiem, a w IKEI dopłacić za transport. Nie chodzi mi teraz o wybór „samochód vs brak samochodu”, tylko o wybór „kompakt o rozmiarach SUVa” i „SUV o rozmiarach SUVa”. Po prostu im większe się robi Mini, tym sensowniejszą opcją robi się Mini Countryman (na tle swoich przerośniętych krewniaków).

Nie jest więc tak, jak to się wydaje Wójcikowi, że samochody są średnio coraz większe i cięższe, bo przybywa SUVów. Jest odwrotnie: popularność SUVów to uboczny skutek tego, że samochody są średnio coraz większe i cięższe.

Są zaś coraz większe i cięższe, bo są coraz bardziej zielone (elektryka waży swoje), a także coraz bezpieczniejsze – również dla innych użytkowników drogi. Te wszystkie układy, które samoczynnie hamują „gdy dziecko wtargnie na drogę”, też przecież nie są z gołębiego puchu.

Czy coś na to można poradzić? Pewnie nie. Ale można by pisać o tym ciekawsze artykuły, gdyby interesować się faktami, a nie wylewać na klawiaturę obsesje i uprzedzenia.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Skomentuj

517 komentarzy

  1. …zdaje się, że z tego samego powodu: w praktyce klient i tak będzie wolał mikro-SUVa, jak Fiat 500X.

  2. Nie żebym nie jeździł SUVem, ale moda też tu ma coś na rzeczy. Taki van czy combi są jednak bardziej praktyczne.

  3. W przypadku 500L i 500X to chyba była wyłącznie kwestia estetyki i odrobinę prestiżu – 500L jest bardzo pojemny jak na swoją wielkość, ale nieformemny i szpetnawy, 500X wręcz odwrotnie. Natomiast porównanie Clio/Captur wypada jednoznacznie na korzyśc Captura.
    Nie zapominajmy również o normach emisji – małe samochody typu VW Up i SKoda Citygo, które wystarczyłyby spokojnie połowie wszystkich kierowców nie jeżdżących co tydzień na narty, miały małe silniki benzynowe, które już nie łapią się na najnowsze Euro 6+. Zelektryfikowane są za drogie, hybryd niestety VW nie opracował. W międzyczasie Yaris Cross jest znacznie większy od zwykłej yariski.

    BTW Wójcik pisze o TRUJĄCYCH dieslach, podczas gdy z Adblue nie są one bardziej szkodliwe niż benzyniaki, a palą wyraźnie mniej. Diesle się nie sprzedają, rośnie emisja.

  4. @zm
    „Taki van czy combi są jednak bardziej praktyczne.”

    No właśnie 2 x nie. Wszystko co może van albo kombi, może też analogicznych rozmiarów SUV. Jeszcze 20 lat temu wielu producentów samochodów miało równolegle ofertę typu „kombi albo SUV”, kombi praktycznie zniknęło bo dziś nie ma sensu.

  5. @wo, kombi i vany
    O ile jestem się w stanie zgodzić co do kombi, to w kwestii vanów nie bardzo. Cywilne, osobowe vany w rodzaju Zafiry czy Sharana miały zdecydowanie więcej miejsca w środku (w tym 3 oddzielne fotele w 2. rzędzie), i trochę większy bagażnik niż SUV podobnej wielkości. Dawały też więcej możliwości kombinowania z układem wnętrza, właściwie jedyna przewaga SUVa to prześwit i rozmiar kół.

  6. @ewolucja

    Jasne, ale otyłe amerykańskie pikupy to kuriozum które powinno byc tylko na PJ kategorii C.

  7. @tcp
    „Jasne, ale otyłe amerykańskie pikupy to kuriozum które powinno byc tylko na PJ kategorii C.”

    Toteż przypuszczam że praźródłem obsesji Wójcika (i jego podobnym) jest słuszna krytyka zaczerpnięta z innego kraju, dotycząca innego rodzaju samochodów. A że się tym nie interesuje, to WYDAJE mu się, że ta krytyka pasuje też do Mazdy CX-3 i na tym buduje swoją tezę.

  8. A propos bezpieczeństwa – co sądzicie o obserwacji kierowcy przez samochód (czy patrzy na drogę, czy się nie rozprasza) i karceniu kierowcy, że nie stosuje się do znaków (nawet jeśli to samochód źle odczytał znak)?
    „Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/2144 1 nałożono obowiązek wyposażenia pojazdów silnikowych kategorii M i N w systemy ostrzegania o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy od dnia 6 lipca 2022 r. w przypadku nowych typów i od dnia 7 lipca 2024 r. w przypadku wszystkich nowych pojazdów. System ostrzegania o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy to układ oceniający czujność kierowcy poprzez analizę układów pojazdu i w razie potrzeby ostrzegający kierowcę. W szczególności system ostrzegania o senności i spadku poziomu uwagi kierowcy musi wykrywać lub rozpoznawać sposób prowadzenia lub kierowania charakterystyczny dla kierowcy wykazującego ograniczoną czujność ze względu na zmęczenie oraz wchodzić w interakcję z kierowcą i ostrzegać go poprzez interfejs człowiek-maszyna w pojeździe”

  9. @wo: „Wszystko co może van albo kombi, może też analogicznych rozmiarów SUV”
    Jeździłem astra combi i analogicznych rozmiarów KIA sportage. Astrą mogłem zabrać kilka dużych walizek i namiot. Do sportage mieści się bagaż podręczny zgodny z wymogami Wizzair.

  10. @margrabia
    „Cywilne, osobowe vany w rodzaju Zafiry czy Sharana miały”

    Podkreślmy że „miały”, bo to opowieści sprzed dekad. Dziś to wszystko musi się mieścić na mniej więcej tej samej platformie i się okazuje, że zastosowanie nadwozia typu „van” nie daje żadnych nowych korzyści.

  11. @zm
    „Jeździłem astra combi i analogicznych rozmiarów KIA sportage. ”

    Zapewne jedno i drugie dotyczyło modeli pochodzących sprzed dekady, a może i dwóch. Wtedy – zacytuję notkę – „SUVy były jedną z wielu opcji, między liftbackami, hot-hatchami, station wagonami, coupe i Bóg wie czym jeszcze.”. Nie było też jeszcze normy Euro 6.

  12. @wo: Kia sportage 4 vs astra combi 4. No może nie najnowsze modele ale bez przesady że inna epoka.

  13. Gdy człowiek potrzebuje zmieścić w aucie 3 foteliki dziecięce na tylnej kanapie, okazuje się, że ma do wyboru Sharana, Zafirę i Berlingo. I jakieś 4x droższe SUV-y Mazdy czy Volvo. I nawet jeśli wszystkie auta puchną, to jakoś nie w kabinie.

    Natomiast, zaletą SUV-ów jest to, że w trasie światła aut z naprzeciwka nie oślepiają, bo kanapa jest wyższa. No i jak się wsiada i wysiada z auta, to nie trzeba się gimnastykować, co w starzejącej się Europie jest niebagatelną zaletą.

  14. No to teraz należałoby się modlić że nasi przyjaciele z warszawskiej lewicy to czytają i może przestaną się kompromitować. Jakić czas temu próbowałem perswadować (jak był rzucony wyjęty z dupy temat zakazu wjazdu albo parkowania suwów w centrum), ale bardzo szybko poległem, ultrasa nie przekonasz

  15. Tak się (wyjątkowo) nie zgadzam, że aż się musiałem zalogować i (chyba po raz pierwszy) skomentować. Z góry zaznaczam, że artykułu Pana Wójcika nie czytałem. Nie mniej jednak również uważam, że ilość SUVów, którą widzimy na naszych ulicach to nic więcej jak tylko moda i chęć leczenia kompleksów, w kraju gdzie nadal samochód jest wyznacznikiem statusu społecznego.

    O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć dlaczego na taki samochód decydują się rodziny od 2+2 wzwyż, o tyle nie znajduje racjonalnego dla osób, które kupują go aby wozić się solo, względnie w duecie albo tercecie. Wśród znanych mi użytkowników tychże pojazdów, zorganizowane grupy są jednak w mniejszości. Obserwując ulice, chociażby naszej stolicy, również nie da się ukryć, że przeważa system 1 SUV – 1 kierowca i pasażer zarazem (tak, wiem, zapewne w weekendy jeżdżą nimi całą liczną rodziną do Kampinosu).

    Nie przemawia do mnie również argument, że skoro samochody innych klas też puchną to wybór SUVa jest wyborem racjonalnym, a wręcz nawet lepszym niż wybór pojazdu segmentu B na sterydach. Nie jest, matematyki się nie przeskoczy, rozstawy osi takiego SUVa są jednak znacznie większe, a nasze ulice (i pasy ruchu) jednak nadal takie same, jak kilkadziesiąt lat temu.

    Argument bezpieczeństwa również do mnie nie przemawia, bo o ile bezpieczniej czuć się może sam użytkownik pojazdu, o tyle inni uczestnicy ruchu już nieszczególnie. Nie mam tu na myśli wyłącznie tych najbardziej bezbronnych uczestników (rowery/skutery). Na myśli mam wszystkich. Wiem, że każdy z nas jest jest wybornym kierowcą, ale gdybyśmy założyli, że jednak nie jest, to wydaje się, że łatwiej utrzymać się na swoim pasie i nie zrobić krzywdy innym kierowcy przywołanej pięćsetki niż kierowcy SUVa (kto nigdy nie musiał odbić na rondzie o kilku pasach ruchu przed szarżującym SUVem, niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem).

    Na koniec chciałbym jeszcze wiedzieć dlaczego w innych (zachodni i południowo) europejskich metropoliach: Paryżu, Rzymie, Mediolanie, Berlinie czy Neapolu nawet crossoverów jak na lekarstwo, a już spotkać SUV, szczególnie w centrum to jak trafić w lotka (trójkę, nie szóstkę – bo jednak czasem się zdarza). Czy oni tam nie wiedzą o czymś, o czym my i mieszkańcy Moskwy czy np. Kijowa dobrze wiemy? Może trzeba im powiedzieć?

  16. Ten artykuł jest po prostu głupi i wolny od podstawowego choćby riserczu. Ilustrowany zdjęciami Toyoty RAV4 i Mitsubishi Outlandera, które długość i szerokość (zajmowana powierzchnia) mają porównywalne z Toyotą Prius. No ale ważne że na zdjęciu zostały skontrastowane z Daewoo Tico: samochodem produkowanym 30 lat temu, opartym o 35-letniego kei cara (Suzuki Alto), który w dzisiejszych testach bezpieczeństwa EuroNCAP dostałby chyba ujemną liczbę gwiazdek.

    Moja Vitara II (prawdziwym Szkotom odpowiadam od razu: terefere, jest wysoka i ma napęd na cztery koła) jest na długość i szerokość mniejszym samochodem od „normalnych” samochodów *wszystkich* moich znajomych. Przy niskim coupe, a więc zaprzeczeniu „mody na SUVy”, wygląda wręcz mikro (acz to coupe to Camaro a nie Miata).

    >żeby coraz krótsza była droga hamowania. Jedyny sposób to większe koła

    Gwoli ścisłości przypominam że siła hamowania nie zależy od powierzchni styku opony z podłożem. To jest nieintuicyjne ale naprawdę tak wychodzi z wzorków. Jakościowo wytłumaczenie tego to: ze wzrostem powierzchni styku spada siła nacisku na jednostkę powierzchni. Większe koło się lepiej zachowuje przy długotrwałym hamowaniu ze względu na wydzielane ciepło.

    Koła rosną bo to fajnie wygląda oraz większy promień koła to płytsze wpadanie w nierówności.

  17. > ilość SUVów, którą widzimy na naszych ulicach to nic więcej jak tylko moda

    Skoro SUVy to moda, to czemu wszystkie są szarobure? Ford powiedział w 1909, że klient może zamówić samochód w każdym kolorze pod warunkiem że jest to kolor czarny. Po przerwie na kolorowe lata 70, 80 i 90, wybór obecnie jest taki jak 100 lat temu poszerzony również o kolor biały i wszystkie odcienie szarości pomiędzy. Co się stało z klasycznym granatowo-metalicznym BMW?

    > Neapolu nawet crossoverów jak na lekarstwo, a już spotkać SUV

    To wystarczy pójść do salonu. Tak po prostu wygląda oferta. Kiedyś zajrzałem na stronę Alfa Romeo a tam juz praktycznej same Suvy, ostatni nie-coupe nie-suv sprzedał się coś w 10k egzemplarzach i już go nawet ciężko namierzyć w wikipedii.

  18. jako miłośnik brzydkich a funkcjonalnych wozizadków (multipla, mazda 5 a teraz wspomniany 500L) odważę się przedstawić swój punkt widzenia. Otóż, auta dzielę na dwa rodzaje – te, w których siedzi się nisko jak na nocniku i te, w których siedzi się jak na krześle. Wolę te drugie. Więc tutaj suvy wygrywają.
    Dwa: Mogę porównać najbardziej funkcjonalne (choć i najbrzydsze) auto w historii, czyli multiplę z obecną neomultiplą (równie brzydką, ale nieskończenie mniej funkcjonalną) pięćsetką L. No i problem z tą 500L jest taki, że ma udawać wielkiego suva, a więc zgubiła wszystkie te genialności, za które kochałem multiplę. Czyli – jak tu ładnie ktoś ujął – niby jest to duże z zewnątrz, a środku ciasne. Multipla akurat miała odwrotnie – stylistycznie miała udawać auto mniejsze, niż rzeczywiście była (o gdzieś odeszła błogosławiona trzyfotelowa szerokości!). Któraś pozwalała wstawić do bagażnika cały rower kołami do góry. No i te fotele składane do stolików, trzy tylne można było sobie wyjąć i móc przewieźć każde pudło z ikei, ech, czasy.
    Jedyny plus tej pięćsetki to kierownica z dżipa, dużo guzików, można sobie muzę z kerplaja łatwo zmieniać.
    Pal diabli te suvy i suviątka, multiplo, wróć.

  19. Mam małego SUVa (Vitara full hybrid). Miałem małą skodę (Fabię) kombi.
    Ten SUV ma 3 zalety w porównaniu, ze skodę – trochę mniej pali(!), 4*4, lepiej się nadaje dla osób z bolącym kręgosłupem.
    Poza tym skoda była pod każdym względem lepsza.
    Cennego miejsca w rzucie pionowym oba samochody zajmują tyle samo.
    Obecnie skody Fabii nie ma w ofercie, za dobra była?
    Na pewno wolałbym kupić Octavię kombi 4*4, ale mnie nie stać.

  20. Jeżeli Wójcik walczy z chochołem, to notka też walczy z chochołem.
    Mniejszy problem to coś wielkości Dacii Duster. Problemem są kolumbryny wyższej klasy, choćby pierwszy wybór na stronie Audi SQ7: ponad dwie tony masy własnej, 11l/100km spalania, 1,75 m wysokości. Tego eko/bezp nie da się uzasadnić.

  21. @sheik – dziękuję za zwrócenie uwagi na TRUJĄCE diesle, ta klisza językowa mnie wkurza za każdym razem jak tankuję AdBlue do domowego C4 GP BlueHDI, albo płacę jakieś ekstrasy przy serwisie za citroenowski mokry filtr cząstek stałych. Notabene najtaniej jest na Orlenie (o ile jest na nim tankowanie AB dla osobówek).

    @aldek – wysokość siedzenia: żonina Yariska (‘99) miała fotel o tyle wyżej względem mojej ówczesnej Cariny (‘94), że czułem się jakbym sędziował mecz tenisowy. Wiem, to minione czasy, ale nie ma tak że się nie da inaczej, i tylko mały nisko, duży wysoko.

    @ nieoślepianie jako zaleta: dla mnie to jest właśnie wada, suvy mają tak wysoko światła, że w połączeniu z polskim nieprzejmowaniem się innymi ludźmi oraz ignorowaniem regulacji reflektorów często walą innych (mnie) po oczach. Rozumiem, że i to (tak jak postrzegane większe bezpieczeństwo, lepsza widoczność itp) może skłaniać ku wyborowi Suva właśnie, ale czy to przecież nie jest piękny przykład kolektywnego dylematu więźnia, czyli wybierania wariantu kosztowniejszego dla uniknięcia bycia w słabszej pozycji?

  22. SUVy (crossovery) są droższe, co można łatwo sprawdzić po cennikach producentów oferujących praktycznie ten sam samochód w wersji tradycyjnej i podwyższonej (SUV / crossover). Różnica w cenie wynosi od około 10 kzł wzwyż.

    Porównać można np. Peugeota 208 a 2008 i 308 a 3008, Hyundaia i20 a Kona i i30 a Tucson, Toyotę Yaris a Yaris Cross i Corollę a C-HR, Mazdę 3 i CX-30 oraz mnóstwo analogicznych par z gamy VW (obejmującej też Seata, Audi i Skodę) oraz Renault czy każdego innego producenta.

    Moda na SUVy powoduje też psucie widoczności z samochodów przez dodawanie wydłużonej maski (i „muskularnej” sylwetki, chociaż to akurat w nie-SUVach też się pojawia). Na przykład Renault Espace w ten sposób zostało zepsute w przedostatniej i ostatniej generacji: ze względu na modę dorobili do niego wydłużoną maskę, która ogranicza widoczność do przodu, a do niczego nie służy poza stylizacją na terenówkę.

  23. jamrok
    ” No i jak się wsiada i wysiada z auta, to nie trzeba się gimnastykować, co w starzejącej się Europie jest niebagatelną zaletą.”

    Trzeba tylko wysoko podnosić kolana, też z wiekiem trudniejsze, więc masz cały rynek stopni bocznych do SUVów, nawet wysuwanych automatycznie.

  24. Innymi słowy: w ciągu ostatnich paruset milionów lat słonie mają coraz dłuższe trąby zamiast przestawić się na wydajniejsze wspinanie na zadnich kończynach.
    Spojrzalem na stronę dealera Volvo w Najprzenajwiększej z Brytanii i tutaj SUV = family car, przynajmniej wg ich marketingu. Kolory fakrycznie raczej szaro-buro metaliczne, jeden brudny żółty, jeden przydymiony czerwony. Apocalipse Now.
    Z racji zawodowych obserwuję już jakiś czas ewolucję karoserii i muszę ostrzec petrolheadów, że nadchodzi czas śmierci, czas pogardy, czas zaniku tzw. atrap chłodnicy zwanych tez grilami. W elektrykach są zbędne i to już widać. Jeszcze jakieś Audi się broni zostawiając swój wielki plac na zderzaku, ale …już bardziej zamknięty i czasem prawie w kolorze reszty nadwozia. Inni, jak Skoda, montują tam jakieś normalnie przeszklone gablotki. Też można powiedzieć, że moda, albo, co gorsza, jakiś dizajnerski łokizm, tfu. A to wymuszone (umożliwione) konstrukcyjnie.

  25. @ Nie mniej jednak również uważam, że ilość SUVów, którą widzimy na naszych ulicach to nic więcej jak tylko moda i chęć leczenia kompleksów, w kraju gdzie nadal samochód jest wyznacznikiem statusu społecznego.

    Co to znaczy „nadal”? Ceny nowiutkich aut są takie, że przeciętnej rodziny 2 plus 3 zwyczajnie na nie nie stać, więc oferta w salonach jest skierowana do flipperów. A ich gusta są jakie są.

    @SUVy jako rodzinne autka
    Ale to marketingowe sklejenie chyba było po to, by jakoś ratować te resztki rynku aut dla normalsów. Ford Galaxy może sobie i być nazywany SUVem o ile ciągle ma pojemy bagażnik. Tak samo, jak niektóre mikrowany mogą sobie być nazywane crossami, tak długo jak da się w nich złożyć tylną kanapę i fotel pasażera.

  26. @wsiadanie do auta
    Moim zdaniem tu najlepsze są jednak (mini)vany: siedzienia są wystarczająco wysokie, ale podłoga niewiele wyżej niż w kompakcie, więc nie trzeba specjalnie mocno podnosić kolan.

    @funkcjonalność
    I tu propsuję vany, jako ktoś kto potrzebuje 6 miejsc, najlepiej z siedzeniami z trzeciego rzędu składanymi w podłogę bagażnika (bo nie mam gdzie ich trzymać), a jednocześnie nie chce wielkiej kolubryny, tylko samochód o zewnętrznych wymiarach kompakta.

  27. @zm
    „No może nie najnowsze modele ale bez przesady że inna epoka.”

    Ale jednak kilkanaście lat. Kiedy te samochody wyjeżdżały z fabryki, ja jeszcze myślałem, że na starość nie będę już kupował SUVów, ustatkuję się i kupię sobie jakieś „kombi dla emeryta”. Wtedy Subaru miało jeszcze takowe w ofercie! Już ma wyłącznie SUVy. Inne rodzaje nadwozia po prostu znikają z cenników i katalogów. Więc dziś w Moich Typowych Zastosowaniach pewnie najlepszy byłby bezpośredni następca ówczesnego Legacy, ale go nie ma.

  28. @jamrok
    „Gdy człowiek potrzebuje zmieścić w aucie 3 foteliki dziecięce na tylnej kanapie, okazuje się, że ma do wyboru Sharana, Zafirę i Berlingo. I jakieś 4x droższe SUV-y Mazdy czy Volvo.”

    To nigdy nie jest 4x, to raczej różnica typu 173 tysiące kontra 178 tysięcy (i to o ile w ogóle dana firma ma miniwana w ofercie, bo to po prostu znika).

    „I nawet jeśli wszystkie auta puchną, to jakoś nie w kabinie.”

    To zdumiewające, że strefy zgniotu nie ma w kabinie. Ciekawe dlaczego?

  29. @wo

    „Toteż przypuszczam że praźródłem obsesji Wójcika (i jego podobnym) jest słuszna krytyka zaczerpnięta z innego kraju, dotycząca innego rodzaju samochodów.”

    Też tak mi się wydaje, i tym krajem jest pewnie USA, które zmaga się z plagą śmierci pieszych: https://www.vox.com/23784549/pedestrian-deaths-traffic-safety-fatalities-governors-association Jedną z proponowanych przyczyn tego kryzysu jest wzrost rozmiarów amerykańskich aut: „Another major factor contributing to climbing pedestrian fatalities is the American love affair with big vehicles. Over the last 20-plus years, US consumers have turned away from the small cars that used to dominate our roadways in favor of increasingly larger SUVs and light trucks. These larger, heavier vehicles create big blind spots and are more deadly to pedestrians when they strike them — especially children. From 2000 to 2019, smaller vehicles such as sedans dropped from 60 percent of all vehicles to around 40 percent, while the number of SUVs surged, from 10 percent to over 30 percent. In 2021, trucks and SUVs made up more than 80 percent of new vehicle sales, and there’s little sign of that trend abating, now that auto manufacturers are increasingly turning their production efforts toward more profitable luxury vehicles. Electric vehicles, being boosted by manufacturers and policymakers as the environmentally friendly future of automotive travel, are also significantly heavier than their gas-powered counterparts.”

    Tylko że europejskie SUV a amerykańskie SUV to dwie różne rzeczy: https://nymag.com/intelligencer/2023/06/why-pedestrian-deaths-are-skyrocketing-in-america.html „Two things are worth keeping in mind. One is that the average vehicle for sale in the European Union is one-quarter less heavy than the weight of new American cars. Significantly less heavy. The second is that there has been a rise in what Europeans refer to as SUVs. But I want to be really clear about the difference between their SUVs and our SUVs, or our trucks. The best-selling SUV in France is a car called the Peugeot 2008. And the total height of that car is 61 inches — so just six inches taller than the hood of the F-150.”

    Co nie znaczy, że wzrost rozmiarów samochodów w Europie to nie jest problem. Problemem jest fakt, że samochody są większe ale miejsca parkingowe takie same jak dawniej. To jest szczególnie problematyczne na północy Europy w zimie, np w moim Oslo. Śnieg sprawia, że ulice stają się ciaśniejsze i parkowanie trudniejsze, zwłaszcza dla dużych samochodów. Nierzadko w centrum Oslo jakiś idiota parkuje swojego SUV albo dużego sedana tak, że blokuje tory tramwajowe, powodując opóźnienia transportu publicznego 😉

    Wydaje mi się, że podatki nakładane na samochody powinny być jakoś proporcjonalne do ich masy (zużycie dróg) i rozmiarów liniowych (przestrzeń do parkowania). Aha, sam mam dość duży i ciężki samochód, więc jestem gotów „put my money where my mouth is” 🙂

  30. @dan
    „Tak się (wyjątkowo) nie zgadzam, że aż się musiałem zalogować i (chyba po raz pierwszy) skomentować. Z góry zaznaczam, że artykułu Pana Wójcika nie czytałem. ”

    Doceniam, dziękuję że się pan przywitał, ale tylko dlatego nie wycinam. Nie potrzebuję tutaj komentarzy z serii „nie wiem o co chodzi ale się wypowiem”.

    „Nie jest, matematyki się nie przeskoczy, rozstawy osi takiego SUVa są jednak znacznie większe,”

    Gdyby pan w ogóle przeczytał ten artykuł zauważyłby pan może, że problem polega na wybieraniem między samochodami na tej samej platformie, ale opakowanymi jako SUV lub jako kompakt lub jako minivan.

    „o tyle inni uczestnicy ruchu już nieszczególnie”

    Błędnie, bo im też przydaje się skracanie drogi hamowania albo układy typu „sam zahamuje gdy dziecko wyskoczy na drogę”.

  31. @cowboy
    „Większe koło się lepiej zachowuje przy długotrwałym hamowaniu ze względu na wydzielane ciepło. Koła rosną bo to fajnie wygląda ”

    Większe koło lepiej wydziela ciepło. Ergo, ciężko zmniejszyć drogę hamowania bez powiększania kół.

  32. @karakachanow
    „Problemem są kolumbryny wyższej klasy, choćby pierwszy wybór na stronie Audi SQ7:”

    Ani Wójcik, ani ja o nich nie piszemy (Wójcik explicite jako przykład Strasznego Suva podaje… Mazdę CX-3!)/ To pan teraz walczy z chochołem. Odtąd będę wycinać.

  33. @cowboytomash
    „Gwoli ścisłości przypominam że siła hamowania nie zależy od powierzchni styku opony z podłożem. To jest nieintuicyjne ale naprawdę tak wychodzi z wzorków. Jakościowo wytłumaczenie tego to: ze wzrostem powierzchni styku spada siła nacisku na jednostkę powierzchni. Większe koło się lepiej zachowuje przy długotrwałym hamowaniu ze względu na wydzielane ciepło.”

    Ale z jakich wzorków? Przecież nie ze szkolnego na siłę tarcia? Gwoli ścisłości przypomnę, że ten wzorek to nie żadne prawo fizyki, a tylko empiryczny, skrajnie uproszczony opis bardzo złożonego, nieliniowego zjawiska tarcia dwóch ciał i to takich z grubsza sztywnych. A tarcie elastycznej opony o podłoże, w dynamicznych warunkach, to zjawisko jeszcze o rząd bardziej skomplikowane. I tak, siła motzno zależy od powierzchni styku opony z podłożem. Nie tylko przy długotrwałym hamowaniu ze względu na ciepło.

  34. @wo

    „Większe koło lepiej wydziela ciepło. Ergo, ciężko zmniejszyć drogę hamowania bez powiększania kół.”

    Z drugiej strony, ten sam samochód z większymi kołami ma większe zużycie energii / paliwa na 100 km (bo rosną opory ruchu). Chociaż obecnie producenci opon zaczęli proponować modele które mają zmniejszyć ten efekt, np https://www.michelin.co.uk/auto/tyres/michelin-pilot-sport-ev Ciekawe, czy jak to wpływa na drogę hamowania, czy to nie jest jakiś koszmarny tradeoff (krótsza droga hamowania, ale za cenę większego zużycia energii/paliwa).

  35. @mec
    „SUVy (crossovery) są droższe, co można łatwo sprawdzić po cennikach producentów oferujących praktycznie ten sam samochód w wersji tradycyjnej i podwyższonej (SUV / crossover). Różnica w cenie wynosi od około 10 kzł wzwyż.”

    Specjalnie podałem różnicę między „dostępnymi od ręki”, bo pan ewidentnie mówi o różnicy wirtualnej. W cenniku często jest jakiś samochód, którego realnie nie ma w ofercie, ale na reklamach można pisać „CENA OD 89.900!”. W praktyce jednak jak pan spróbuje taki kupić okaże się, że się nie da (powodzenia w próbie zakupu NAJTAŃSZEGO forestera!). Realnie to jest raczej różnica jak w volkswagenie 104.000 vs 107.000.

  36. @unicode
    „Skoro SUVy to moda, to czemu wszystkie są szarobure?”

    Podobno najpopularniejszym kolorem nowych aut w Niemczech (a jak w Niemczech to niedługo w PL – już teraz widzę ich coraz więcej na ulicach) jest kolor przypominający kolor betonu, a dla mnie wyglądający jak platoński ideał koloru absolutnie „niczego”. Możliwe, że jest popularny przez praktyczność łącząć w sobie zalety jasnego koloru przez co karoseria nie nagrzewa się w słońcu i ciemnego koloru, na którym zabrudzeń od pyłu i błota nie widać, albo ludzie lubują się w obrzydlistwie.

  37. > To zdumiewające, że strefy zgniotu nie ma w kabinie. Ciekawe dlaczego?

    Mercedes na początku lat 90 wymyślił małe autka miejskie. Smart poszedł drogą Mini. Naprawdę sprytnym pomysłem była A-klasa nieco większa dzięki schowaniu silnika podczas zderzenia wgniatanego pod płytę podłogową. Kabina była więc osadzona nieco wyżej, a prototyp nie przechodził testu łosia. Autka na bazie tego pomysłu bez problemu rosły aż do całkiem dużego minivana W414 Vaneo (większego od analogicznej Toyoty), który jednak był z tego co widzę najkrócej produkowanym masowym modelem Mercedesa. Po 20 latach zmieniono profil docelowy A-klasy z praktycznego na seksowny i wyrzucono silnik do przodu pod maskę długą jak w coupe. Sprzedaż zasadzie utrzymuje się na tym samym poziomie, choć poprzednia A-klasa miała kryzys w ostatnich 2 latach istnienia, ciężko więc mówić o powodach tej decyzji.

  38. @wo „ja jeszcze myślałem, że na starość nie będę już kupował SUVów, ustatkuję się i kupię sobie jakieś „kombi dla emeryta”. Wtedy Subaru miało jeszcze takowe w ofercie! Już ma wyłącznie SUVy.”
    Faktycznie, całkiem fajna druga generacja Levorga jest dostępna bodaj tylko w Japonii i Australii (a wersja Layback 2.4 to już w ogóle miód), ale Outback, który wyewoluował z Legacy kombi, jest nadal dostępny. Bardzo urósł i zbrzydł (jak Forester), ale to nadal podniesione kombi a nie SUV.

  39. W sumie powodem poza wizerunkiem mogły być też normy. Kolumny silnikowe stają się coraz wyższe.

  40. @kuba_wu
    Ze szkolnych plus liniowego przybliżenia współczynnika tarcia jako zależnego od ciśnienia.

    Jasne że to model uproszczony i na pewno są tam składniki nieliniowe, ale to równie dobrze można takiego myślenia użyć do argumentowania że suv jest bezpieczniejszy bo lepiej hamuje ze względu na opory powietrza.

    Skoro już wywołujesz niedoskonałość liniowych przybliżeń to dodam (i mam nadzieję że to zakończy temat) że w badaniach *empirycznych* drogi hamowania samochodów (nie będę odbierał czytelnikowi przyjemności guglania) nie zmieniały się znacząco przy zmianie szerokości opony.

  41. @sheik
    „ale to nadal podniesione kombi a nie SUV”

    No i zaczyna się prawdziwoszkotowanie. Jeśli ma wyższy od osobówki prześwit i napęd na cztery to można to nazywać SUVem, nie ma ścisłej definicji więc nie róbmy tu pierwszego roku filozofii z „najpierw zdefiniuj suva”.

  42. @cowboytomash

    „Skoro już wywołujesz niedoskonałość liniowych przybliżeń to dodam (i mam nadzieję że to zakończy temat) że w badaniach *empirycznych* drogi hamowania samochodów (nie będę odbierał czytelnikowi przyjemności guglania) nie zmieniały się znacząco przy zmianie szerokości opony.”

    Znalazłem to: https://www.tyrereviews.com/Article/The-differences-between-17-18-and-19-inch-tyres.htm

    „During dry and wet braking, there was never more than 1% separating the three sizes, with a very similar result during the straight and curved aquaplaning tests.”

  43. @cowboytomash
    „No i zaczyna się prawdziwoszkotowanie. Jeśli ma wyższy od osobówki prześwit i napęd na cztery to można to nazywać SUVem, nie ma ścisłej definicji więc nie róbmy tu pierwszego roku filozofii z „najpierw zdefiniuj suva”.”

    Ale troche do tego sprowadza sie ta dyskusja. Mazda CX-30 jest ponad pol metra krotsza niz 3 hatch, tak samo szeroka, ciezsza o 50kg, podejrzewam ze podstawowy zestaw kol jest tej samej wielkosci, podobne zuzycie paliwa, za to o 100 litrow wiekszy bagaznik. Pare tysiecy drozej, ale juz w przypadku Mazdy 6 vs CX-5 to tylko 1k roznicy.

    Roznica wielkosci jest widoczna miedzy starymi a nowymi modelami Mazdy. A amerykanskie polciezarowki to u nas jednak egzotyka dla fanbojow. Pytanie o czym mowimy wytykajac SUVy? Drogie limuzyny dla bogaczy? Czy chodzi o ogolny trend obecny wsrod wszystkich kategorii samochodow osobowych?

  44. Zupełnie bez ironii zapytam: jakie są użytkowe zalety SUVa względem sedana/kombi tego samego segmentu?

    Ja mam niezłe doświadczenie, bo w 2017 pracowałem przez większość roku w wypożyczalni samochodów w Londynie. Co prawda to już poprzednia generacja, ale nie wydaję mi się, żeby zmiany były aż tak dramatyczne od tamtej pory. I jeśli porównam np. Vouxhalla (czyli Opla) Mokkę pierwszej generacji oraz Corsę V, to Corsa zjada Mokkę bez popity. Mokka jest kilka cm szersza i 20 cm dłuższa, prawie pół tony cięższa, ma trochę większy bak i bagażnik, ale jest koszmarną, męczącą kolubryną, nawet ciaśniejszą w środku niż Corsa, niewygodną w obsłudze, niewygodną w parkowaniu, ociężałą, bez żadnego przyspieszenia. Tragiczny, tragiczny samochód, zwłaszcza do miasta, ale na autostradzie też się czułem jakbym jechał na połowie mocy silnika. To samo Nissan Juke pierwszej generacji vs Micra. Juke to taki właśnie żuk, zarzuty jak wyżej, a do tego paskudny jak noc listopadowa. Micra i Corsa to nie są jakieś niesamowite wozy, ale przynajmniej nie udają czegoś czym nie są. A na brytyjskich ulicach było ich ze dwa razy mniej niż crossoverowych odpowiedników.

    W ramach anegdotki pamiętam jeszcze jak odbierałem od klientki Toyotę Land Cruiser. Pytam z uprzejmości jak się podobało, ona zachwycona, najwspanialszy wóz jakim jeździła. To się pytam czy próbowała jakiegoś offroadu albo chociaż wycieczkę do Szkocji, ona że nie, nie, tylko do miasta, przewozić rzeczy. Problem w tym, że mieszkała na typowej brytyjskiej ślepej uliczce wąskiej jak na wózek golfowy. Wycofywałem się stamtąd z ręką na sercu mimo kamer, nie byłem pewien czy dam radę wyjechać przez zwężenie z murkiem które blokowało dojazd do skrzyżowania. Jak jej to się mogło podobać to nie pojmuję do dziś.

  45. @Sapiecha

    Zależy od jakości dróg i klimatu. UK ma na ogół dobre drogi, ale np. Norwegia to często tragedia (wielkie dziury, głębokie koleiny w lodzie). Ulice na przedmieściach Oslo w zimie wyglądają jak drogi na nagraniach wideo z Bachmutu. Każdy cm zawieszenia na wagę złota, nie mówiąc już o napędzie AWD.

  46. @sheik
    „Bardzo urósł i zbrzydł (jak Forester), ale to nadal podniesione kombi a nie SUV.”

    Według Wikipedii to jest „Mid-size crossover SUV (D)”. Będę Ci wycinał komcie z Twoimi własnymi definicjami.

  47. @sapiecha
    „Zupełnie bez ironii zapytam: jakie są użytkowe zalety SUVa względem sedana/kombi tego samego segmentu?”

    Pytanie „po co ci w mieście podniesione zawieszenie” jest jednym z najgłupszych pytań, jakie można zadać. Praktycznie każde miasto ma ulice, na których to się bardzo przydaje. Kawał Warszawy jest teraz rozkopany m.in. pod budowę nowego tramwaju i powodzenia w jechaniu po tych tymczasowych objazdach obok tej budowy nisko zawieszonym samochodem. Ale także w wyidealizowanej Skandynawii bywa hardkorowo.

    Jeśli ktoś „przewozi rzeczy”, jak Twoja klientka z anegdoty, sedan szybko robi się niewystarczający. Po prostu już jakiś drobiazg typu meble wymaga jednak składanej tylnej kanapy, w wielu sedanach nie da się wcale, a jak się da, to i tak walczysz z niepraktycznymi drzwiami.

    Oczywiście, tutaj teoretycznie tak samo przydatne będzie kombi/van. No i dlatego ja naprawdę myślałem, że gdy będę się czuć za stary i zdziadziały na jakieś jeżdżenie po krzakach, kupię sobie stateczne emeryten-kombi. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że takich już wtedy po prostu nie będą robić.

  48. @wo

    „Ale także w wyidealizowanej Skandynawii bywa hardkorowo.”

    Soraski za doubleposting (proszę wyciąć jeżeli spamerskie), ale przypomniało mi się coś śmiesznego. Za konserwację dróg w Norwegii często odpowiadają gminy. Na zachód od Oslo jest najbogatsza gmina w Norwegii (Bærum), i to widać od razu kiedy się przekracza samochodem granicę pomiędzy gminami: https://www.google.com/maps/@59.9525676,10.6345594,3a,75y,20.77h,54.75t/data=!3m6!1e1!3m4!1sp6t6C3TZqMeHmDHRrm43Fw!2e0!7i16384!8i8192?entry=ttu

  49. „Jeśli ktoś „przewozi rzeczy”, jak Twoja klientka z anegdoty, sedan szybko robi się niewystarczający. Po prostu już jakiś drobiazg typu meble wymaga jednak składanej tylnej kanapy, w wielu sedanach nie da się wcale, a jak się da, to i tak walczysz z niepraktycznymi drzwiami.”
    „Oczywiście, tutaj teoretycznie tak samo przydatne będzie kombi/van.”

    No ale właśnie kombi sobie radzi pięknie. OK, wyższe nadwozie wygodniejsze, ale TBH z tym przewożeniem rzeczy to jest bzdura, tzn. jak często się z tego realnie korzysta? Ja mam na co dzień Toyotę Aygo, której też się staram nie używać i wybierać rower. Owszem, nie mam dzieci. Jak potrzebuję dużego auta to pożyczam od ojca Volvo V60. Jest absolutnie fantastyczne, nigdy nie czułem braku miejsca. Ale realnie to się wydarza raz na miesiąc/dwa, gdy muszę: a) pojechać w trasę i nie bać się o swoją strefę zgniotu, b) faktycznie zajechać do tej Ikei czy gdzieś. Jak to policzę to nawet jakby miał dzieci a nie miał auta ojca do wypożyczenia to i tak bym nie brał SUVa, bo się zgadzam z moim szwagrem, który dzieci ma, wozi ich Fabią kombi, a w razie potrzeby po prostu korzysta z usług Panka. I jako auto z wypożyczalni SUVy się faktycznie sprawdzają.

  50. @sapiecha
    „No ale właśnie kombi sobie radzi pięknie.”

    Ale znika z oferty. Już o tym parę razy pisałem (następnym razem po prostu wytnę).

    „jak często się z tego realnie korzysta”

    Wystarczy taka fanaberia jak działka rekreacyjna, żeby całkiem często.

    „Jak potrzebuję dużego auta to pożyczam od ojca Volvo V60.”

    O właśnie, bardzo mi się podoba taka postawa. „Nie potrzebuję dużego samochodu, bo jak muszę przewieść coś dużego, pożyczam od ojca”. Z różnych powodów nie mogę niestety pożyczyć dużego samochodu od ojca i osoby wykluczone od takiej możliwości (w kryzysie braku-ojca-z-dużym-samochodem) niestety są trochę skazane na własnego SUVa.

    ” I jako auto z wypożyczalni SUVy się faktycznie sprawdzają.”

    A jak się KUPUJE, to często nie ma innej opcji, albo często jest to najsensowniejszy wybór – bo inne samochody nawet jeśli widnieją w katalogach, to nie ma ich w salonach (są dla klientów flotowych, typu wypożyczalnie).

    Raz jeszcze uprzedzam, że nie napiszę powyższego po raz kolejny.

  51. „nie róbmy tu pierwszego roku filozofii z „najpierw zdefiniuj suva”.””

    To jest oczywiście na marginesie dyskusji o dostępności nowych samochodów ale w momencie gdy nasi przyjaciele z lewicy coraz częściej postulują o zakazy dla SUVów to jest to pierwsze pytanie które należy im zadać (i póki co nie spotkałem nikogo kto by mi na nie umiał odpowiedzieć).

    Moja anecdata: jakiś czas temu pozbyłem się starego hatchbacka którego już nie było sensu remontować. Powoli się przymierzam by „kupić” (cudzysłów bo i tak stać mnie tylko na leasing) coś nowego i mam analogiczne spostrzeżenia co gospodarz. Samochody urosły a mój garaż jakoś urosnąć nie chce. W przeszłości stał sobie samochód, dwa rowery, jeszcze trochę gratów pod przeciwległą ścianą i nadal można było wygodnie wysiąść. Jak trochę pooglądałem ewentualne modele w moim zasięgu finansowym to wychodzi że muszę się albo pozbyć gratów albo rowerów albo będę wsiadał przez kufer. Póki co nie ukrywam że mnie to nieco zniechęca. Ale chyba nie ma wyjścia bo Panek którym się ratowałem w potrzebie ostatnio zniknął z ulic, przynajmniej w mojej okolicy

  52. @wo
    „Z różnych powodów nie mogę niestety pożyczyć dużego samochodu od ojca i osoby wykluczone od takiej możliwości (w kryzysie braku-ojca-z-dużym-samochodem) niestety są trochę skazane na własnego SUVa.”

    No ale właśnie dlatego podałem przykład szwagra, który też jest w kryzysie braku-ojca-z-dużym-samochodem i go surogatuje okazjonalnym wynajmem SUVa marki Panek. A że jest przy tym zapalonym optymalizatorem finansowym to mi kiedyś liczył ile na tym oszczędza i liczby brzmiały przekonująco.

    @wo
    „A jak się KUPUJE, to często nie ma innej opcji, albo często jest to najsensowniejszy wybór – bo inne samochody nawet jeśli widnieją w katalogach, to nie ma ich w salonach (są dla klientów flotowych, typu wypożyczalnie).”

    No tak, ale to się kłoci z tezą, że zmiana na ulicach wynika z realnych przewag SUVów dla użytkowników. Bo to wygląda tak jakby realne przewagi to były, ale dla koncernów które marketingiem i dostępnością oferty przesuwają preferencje konsumenckie tam gdzie im pasuje. Co wraca nas do argumentu „mody”, tylko rozumianej jako trend odgórny a nie oddolny.

  53. @sapiecha
    „go surogatuje okazjonalnym wynajmem SUVa marki Panek”

    Teraz już pan zmienia temat z „czemu SUV a nie kombi” na „mieć czy wynająć”. Z tym drugim tematem proponuję pośpieszne przeniesienie się na bloga kogoś, kogo to interesuje.

    „No tak, ale to się kłoci z tezą, że zmiana na ulicach wynika z realnych przewag SUVów dla użytkowników. ”

    Wcale nie. Albo może pan to interpretować tak, że to wszystko Zbizeg firm motoryzacyjnych, które się Umówiły by Zmuszać do Wybierania SUV. Albo że to skutek tego, że firma przez jakiś czas miała równolegle w ofercie różne rodzaje nadwozia. A że pies z kulawą nogą się nie interesował wariantem kombi to go w końcu wycofali, bo miejsce na placu też kosztuje.

    Jako inteligentna osoba z pewnością sam pan się domyśli co bardziej prawdopodobne. Ale nie musi pan już publikować rezultatów przemyśleń. W istocie nawet odradzam.

  54. ile wozicie rzecz z ikei że się opłaca kupować auto pod kątem wożenia rzeczy z ikei?

  55. Jeśli idzie o wielkie beemwicje czy audycje Q7, to oglądając te śmierdzące pokraki na ulicach często sobie myślę, czy obecne tycie aut nie jest trochę podobnym procesem co gigantowanie aut w USA przed 1973 r? Które to tycie skończyło się rzezią mechanicznych koni w wielkiej smucie ery malaise.
    Na marginesie – to wcale nie słynny paliwowy kryzys był przyczyną rzezi, tylko drakońskie na ówczesne czasy regulacje rządowe co do emisji spalin. Petro Kryzys dostarczył koncernom tylko wygodnej wymówki, 6 litrowe silniki (a więc i metry karoserii) i tak by musieli podusić.
    Kapitan Państwo też może te audycje-beemwicje szybko pokasować, ino mu się (na razie) nie chce.

  56. Cięższe samochody przyspieszają zużycie nawierzchni, więc powinno się za nie płacić wyższe podatki.

  57. @Sapiecha
    „komfort psychiczny […] to więc element luksusu […] a luksus jest jak najbardziej kierowany modą”

    Czy jak pozwalam sobie na luksus posiadania zmywarki, to moją motywacją jest komfort psychiczny niezmywania, czy moda na posiadanie zmywarki?

    Jestem ewentualnym targetem wypożyczalni aut (używam auta rzadko, ale jeżeli już, to robię wyjazdy >300 km od domu), ale widzę dużo potencjalnych problemów z wypożyczalnią. Na przykład taki, że nie mam auta pod domem, tylko muszę się po nie wybrać. Albo że nie mam swoich gratów w środku. Albo że obcierka, która w przypadku własnego auta jest do zignorowania, w przypadku auta wypożyczonego będzie problematyczna.

    Oczywiście własne auto to też extra problemy, ale tam różnice w kosztach mogą być znaczące. Powołując się na liczby Gospodarza, różnica w cenie między wersją usuvowioną a zwykłą tego samego samochodu to ok. 3%. Czy naprawdę opłaca się dokładać sobie problemów w takiej sytuacji?

    To się może zmienić, jeżeli państwo zacznie lepiej premiować posiadanie mniejszego auta (być może powinno).

  58. @mrw
    „ile wozicie rzecz z ikei że się opłaca kupować auto pod kątem wożenia rzeczy z ikei?”

    To był taki sobie luźny przykład – największy problem to oczywiście nie jest ikea, tylko sklepy z używanymi meblami (co to nawet nie są praktycznymi płaskimi pudełkami, tylko jakimś takim konkretnym stolikiem, do przewiezienia w całości).

  59. @rw
    „Cięższe samochody przyspieszają zużycie nawierzchni, więc powinno się za nie płacić wyższe podatki.”

    Zgoda, tylko że znowu okazuje się, że różnica między suvem a porównywalnym kombi jest nieduża (typu 1300 kg vs 1500 kg). No i oczywiście i tak największą różnicę powoduje hybrydyzacja – im bardziej zielona hybryda, tym cięższa. A to już potrafi być i pół tony różnicy, jak chcemy być aż tak zieloni, żeby było pluggable.

  60. „To był taki sobie luźny przykład – największy problem to oczywiście nie jest ikea, tylko sklepy z używanymi meblami ”

    nadal — jak często to robisz? to jakieś nowe hobby, o którym nie wiem, refurbishing starych mebli i sprzedaż na Olxie?

    no bo nie wiem, ale chciałbym posłuchać jakiś realistycznych scenariuszy, a nie jak takich co jak głupki z Inga swój produkt bankowy reklamują wycieczką na marsa bo jest taki przydatny że nigdy

  61. W kwestii mody/postrzegania co jest prestiżowe to jednak coś się zmieniło. 20 lat temu oznaką lansu baunsu i prestiżu były stuningowane hot hatche albo stuningowana impreza/lancer. Sam byłem ofiarą tego procederu jak również większość moich znajomych rówieśników. W pewnym momencie się coś przełączyło i prestiżem stały się wyłącznie coraz większe beemy, audi i VW. Jak miełem 25 lat to uważałem takie fury za trumny dla emerytów. A teraz 25 latkowie o nich marzą. A samochody udające sportowe są w zaniku.

  62. pomijam oczywiście kwestię wszelkich ścigantów-drifterów, mówię o zwykłych ludziach, oczywiście raczej bardziej przy kasie niż mniej.

  63. @mrw
    „nadal — jak często to robisz? to jakieś nowe hobby, o którym nie wiem, refurbishing starych mebli i sprzedaż na Olxie?”

    Dosłownie w ten weekend, przy czym nawet jak coś wyszukasz z Olx, to potem trzeba pod to podjechać. Wystarczy mieć działkę rekreacyjną i właściwie zawsze coś trzeba na nią zawodzić albo z niej wywozić (np do GPSZOK).

  64. @wo

    „No i oczywiście i tak największą różnicę powoduje hybrydyzacja”

    Z tym też zgoda, elektryfikacja aut ma swoje „side effects” o których się nie mówi zbyt często, np. szybsze zużycie opon poprzez wyższy moment obrotowy (rozwiązanie: jeździć w trybie Eco, i nie szpanować wyrywaniem do przodu na światłach).

    @mrw

    „no bo nie wiem, ale chciałbym posłuchać jakiś realistycznych scenariuszy”

    W ciągu ~2.5 roku kiedy mam swoje większe autko, cieszyłem się z większej przestrzeni głównie przy 1) wyjazdach na narty (w sezonie jeżdżę na biegówki kilka razy w tygodniu), bo narty mieszczą się do środka samochodu i nie trzeba się wozić z pudłem na dachu i 2) przy przeprowadzkach. Niby wynajęta ekipa przewozi prawie wszystko, ale zawsze jakoś zostaje coś co się wiezie samemu. No i pasażerowie nigdy nie narzekali na to, że jest kupa przestrzeni na nogi nawet na tylnych siedzeniach 😉

  65. „Dosłownie w ten weekend”

    ale nie pytałem „kiedy ostatnio” tylko „jak często”; piszecie jakbyście mieli firmy przeprowadzkowe, a po godzinach dorabiali na uberze

  66. @wo
    „Jeśli ktoś „przewozi rzeczy”, jak Twoja klientka z anegdoty, sedan szybko robi się niewystarczający. Po prostu już jakiś drobiazg typu meble wymaga jednak składanej tylnej kanapy, w wielu sedanach nie da się wcale, a jak się da, to i tak walczysz z niepraktycznymi drzwiami.”

    Tutaj poczułem, że muszę się wypowiedzieć. Używam regularnie dwóch aut: Toyota Avensis sedan, rok produkcji 2014 i Mercedes GLC rok 2021.
    Wymiary tych aut są takie (Merc pierwszy):
    długość: 4679 vs 4710
    szerokość: 1890 vs 1810
    rozstaw osi: 2873 vs 2700
    pojemność bagażnika: 550 vs 509.
    Praktycznie takie same wymiary, ale jeśli chcę przewieźć coś większego, lepszą opcją jest Toyota! Do GLC wkłada się 2 walizki, trzecią wciska i następuje dramat co dalej, tetris 3d i układanie walizek pod nogami. Do Toyoty wkłada się 4 walizki i trzeba zajrzeć, czy na pewno są w środku, bo nie widać.
    I mówię o sedanie! którym mogę też przewieźć bez problemu narty, choinkę, itd. SUVy mają kompletnie niepraktyczne bagażniki; może tam jest dużo litrów, ale kształt wewnętrzny bagażników powoduje, że są totalnie nieustawne.

    „Pytanie „po co ci w mieście podniesione zawieszenie” jest jednym z najgłupszych pytań, jakie można zadać. Praktycznie każde miasto ma ulice, na których to się bardzo przydaje. Kawał Warszawy jest teraz rozkopany m.in. pod budowę nowego tramwaju i powodzenia w jechaniu po tych tymczasowych objazdach obok tej budowy nisko zawieszonym samochodem.”
    To wcale nie jest głupie pytanie. Samochód o normalnym zawieszeniu nie ma żadnego problemu, żeby jeździć po W-wie, nawet po remontowanych ulicach; mogę dorzucić jeszcze spowalniacze ruchu. To jest problem może dla jakiś nisko zawieszonych sportowych aut. Wyższe zawieszenie wygra w jakimś prawdziwym terenie może, ale to raczej dla zainteresowanych sportami motorowymi, a nie dla zwykłego użytkownika.

    Kiedy kilka lat temu przymierzałem się do nowego auta, w salonie chciałem umówić jazdę próbną kombi, na co usłyszałem, że nie ma takiej opcji; mogłem pojeździć sedanem albo SUVem, kombi musieliby mi specjalnie sprowadzać. Dlaczego? ze względu na brak zainteresowania.
    Dlaczego ludzie wybierają niepraktyczne samochody, to jest dla mnie wielką tajemnicą. Skłaniam się do tego, że kierują się wyglądem auta, a jak już kupią, to nie będą przecież oddawać, bo bagażnik za mały; raczej to sobie jakoś zracjonalizują, a następnym razem kupią jeszcze większy model.

  67. Jak zwykle dyskusja pod notką samochodową doszła do etapu wycinania komentarzy zanim jeszcze na dobre zdążyła się rozpocząć, ale co tam, łyknę haczyk.

    „o ile w większości dziedzin konsument ma dziś coraz większy wybór (spójrzmy choćby na różne rodzaje rowerów!)”

    Może jak ktoś ostatnio zainteresował się rowerami… de facto rodzajów rowerów jest plus minus tyle samo ile było te 20-30 lat temu. Najpopularniejszy nowy rodzaj rowerów, który zdobył popularność w ostatnich latach, grawel, jest tylko marketingowo rozegraną krzyżówką roweru trekkingowego i przełajowego, a te i przed skrzyżowaniem były do siebie bardzo podobne. Poza tym wszystkie dzisiejsze niezliczone rodzaje rowerów były już na rynku w latach 90., kiedy to został upowszechniony ostatni nowy rodzaj roweru, który jakoś znacząco odróżniał się od pozostałych, czyli rower górski.

    # w temacie SUV-ów
    „Nie jest więc tak, jak to się wydaje Wójcikowi, że samochody są średnio coraz większe i cięższe, bo przybywa SUVów. Jest odwrotnie: popularność SUVów to uboczny skutek tego, że samochody są średnio coraz większe i cięższe.”

    Wójcik może nie argumentuje najlepiej, ale wszystkie wymienione powody, dla których auta są średnio coraz większe i cięższe (bezpieczeństwo i elektryka) co najwyżej powodują, że relatywna różnica w bezpieczeństwie i wadze SUV-a i kombiaka zmniejsza się. Co za tym idzie zmniejsza się i różnica w cenie. Co za tym idzie, ponieważ ludzie wolą SUV-y, przemysł produkuje coraz więcej SUV-ów.

    Ale propozycja, że ludzie wolą SUV-y, bo są obiektywnie wygodniejsze od kombiaków, a nie bo chcą poczuć prestiż i wolę mocy? Citations needed.

    Ja na przykład prestiż i wolę mocy wolę zapewnić lepszą marką niż tym, jak wysoko siedzę. _W tej samej cenie_ wolałbym kupić kombiaka niż SUV-a (o takiej samej platformie i pojemności ludzkiej), bo kombiak będzie
    – tańszy w utrzymaniu (paliwo/prąd, mniejsze opony, przeglądy, ubezpieczenie, nawet mycie – praktycznie wszystkie koszty operacyjne są mniejsze)
    – w wielu aspektach bardziej praktyczny: ładowanie ciężkich przedmiotów jest łatwiejsze przy niższej platformie, łatwiej załadować coś na dach
    – prowadził się lepiej, zwłaszcza przy większych prędkościach, bocznym wietrze lub na nieidealnych drogach (ponieważ siedzi się wyżej w SUV-ie, to bardziej się czuje wychylenia)

    Niestety kombiaki (a jeszcze bardziej minivany) wydają mi się po prostu ogólnie uważane za optycznie/prestiżowo mniej atrakcyjne od Suv-ów. Nawet moja własna małżonka, gdy kilka lat temu zaproponowałem kupienie super wygodnego minivana – kiedy jeszcze były na rynku… – oznajmiła mi „nie ma mowy, żebym jeździła samochodem, który wygląda jak żelazko”. Czyli jestem zwolennikiem hipotezy, że to ostatecznie oddolny popyt estetyczny odpowiada za SUV-owienie krajobrazu.

  68. @wo
    „Panie Sapiecho, przecież bardzo wyraźnie ostrzegałem!”

    Ostrzeżenie dotyczyło spisków, a ja bardzo wyraźnie mówiłem o procesach rynkowych niekoordynowanych przez Rząd Światowy ani inner circle forum w Davos. Mam w związku z tym silne wrażenie, że musimy w takim razie operować tu w paradygmacie, że jeśli rynek zdecydował to rynek na pewno się nie myli, co mi średnio licuje z ogólną lewicowością tego bloga.

  69. @tęczowy jogin

    „Wyższe zawieszenie wygra w jakimś prawdziwym terenie może”

    Albo w mieście w którym w zimie jest śnieg. Mogę wrzucić fotkę ilustrującą problem, jeżeli ktoś nie wierzy.

  70. @wkochano

    Cargo, leżaki, hybrydy dwuosobowe (leżak/siodełko), downhill z pełnym miękkim zawieszeniem, to wszystko wersje z baterią/bez, łańcuchem/paskiem, wydaje mi się, że trochę się jednak zmieniło od czasów jak mi zajumali z piwnicy komunijnego górala…

    Co do Sof… Kupliśmy kiedyś okazjonalnie Berlingo 2, trójkę braliśmy w ciemno – świetne auto rodzinne. Szwagra ogromnego SUV’a oglądałem parę lat temu, no no, ogromny, lśniący, a w bagażniku na środku wielki akumulator zamontowany, bo to hybryda była.

  71. I.
    >droższe nie droższe

    Chciałem napisać że ceterisując paribusasą droższe o co najmniej parenascie procent, bo jeszcze pare lat temu tak było, ale po 30 s reserchu ma Pan rację.

    Powiem więcej- elonowów Y w podstawie 195k, zaś 3 205k. Może i 3 po liftingu ale przy takich warunkach wybór jest jasny.

    Żeby kupić polo za 100k trzeba być naprawdę szalonym.

    II.
    Z argumentów prosuviarskich:
    1. praktyczność – pojemność- słyszenie komcionauci napisali że mini i mikrovany były jeszcze bardziej praktyczne, za to miały ujemny prestiż.

    Co do porównania normalnych „cars” z obecnymi suvami- proponuje o czaić praktyczność bagażnika nie tak małego lexa UX- praktyczność porównywalna z duzo mniejszym „car”.
    2. dzielność w terenie/ odpornośc na dziury. Znam ludzi który przy takim kryterium wybrali rav4>camry, ale z drugiej strony (cytuje autoblog, nie sprawdzałem_ – nowy CHR ma mniejszy prześwit niż prius.

    3. łatwość wsiadania dla osób starszych i łatwośc pakowania bąbelka na tył- to może być prawdziwy argument.

    III.
    Myślę jednak że lekkie dyskryminowanie wielkich blachosmrodów nie było by szkodliwe społecznie. Wójnik również w innym tekście (albo kto inny z KP) chwalił warszawskie SCT.
    Jej efekt będzie taki że ochroniarz dojeżdżający z zadupia dajmy na to starym clio leciutkim i palącym niewiele nie będzie mógł wjechać, natomiast samochody które mijam codziennie w śródmieściu idąc od metra di biura- G klasa, bentley, pare cayene – uuu tu nie ma problemu.

    IV.
    Masę nowej gen blachosmrodów to chyba w większym stopniu niż dodadkowe 3 cm długości zwiększa więcej wygłuszenia ??

    V.
    Ten tekst przypomina vintydżową notkę gdy polemizował pan n grodzonych osiedli (nie pamiętam z kim, chyba serią tekstów).
    W książce „dziury w ziemi” (polecam) przytaczany jest case gdy developer zrobił „progresywne” osiedle nie orgdzone (chyba w 3city) ale wspólnota pierwsza decyzją i tak się ogrodziła.

    VI.
    W ogóle odnosze wrażenie że KP w ostatnich powiedzmy 2 latach mocno spadła jakość.
    P Wójcik miał tez jakiś czas temu śmieszny tekst o klasach społecznych, w którym było coś stylu „jak ktoś zarabia 10k brutto to w oczywisty sposób jest klaską wyższą.”

  72. > de facto rodzajów rowerów jest plus minus tyle samo ile było te 20-30 lat temu.

    Ależ skąd, są rowery których nie było nie tylko w ostatnich 5 latach, ale nawet przed pandemią.

    Gravel wstrzelił się w bifurkację hardtaili po tym jak XC uciekły w kierunku enduro dodając amortyzowane zawieszenie z tyłu.

    W enduro po pandemii nastała w seryjnej produkcji (nie tylko specjalnych modelach) moda na geometrię mullet z dwoma rozmiarami kół 29″ z przodu i 27.5″ z tyłu (nie wystarczy zmienić sobie koła, trzeba jeszcze posunąć kąty o ten 1°). Sama klasa enduro w ostatnich 5 latach to już 3 odrębne rodzaje z 3 różnymi modelami: trail, all-mountain i superenduro. Do tego downhill, coś co 10 lat temu wyglądało pokracznie, a teraz zupełnie inaczej. Nie da się zmodernizować starego roweru.

    Pogoń w geometrii to osobny temat. Rowery trail sprzed 5 lat są już przestarzałe bo kąt główki ramy z 67° zmalał do 64°. Dla porównania XC ma ~70° więc wbrew pozorom robi to dwa razy większą różnicę i ciężko dziś taki z 2019 sprzedać mimo, że sam Christopher Walken mówi w reklamie „Jeffsy is my best friend”. Dosłownie w tym roku modelowym poważnie zmieniła się geometria tylnego zawieszenia, najlepiej widać na przykładzie Commencala model Meta TR czy AM v4 ma zawiasy w tylnym trójkącie, a w v5 jest on sztywny i jednolity.

  73. @❡

    To jest zaawansowane pedalarskość, ale z pespektywy kogoś kto nie jezdził z 10 lat na rowerze i kupił nowy w q3’2023:
    – kiedyś chyba nie było rowerów fitness, a gavely jeśli były to duzo mniej popularne,
    – kiedyś można było miec rower z lżejszym hamulcem V-break. Teraz jak chce się miec pozostały osprzet w miarę to wszystko ma tarczówki,
    – przeżytki 1×11 1×12 2×11 2×12 to jest chyba też coś „względnie nowego” tzn te 10 lat temu chyba takich kaset nie było.
    – kiedyś nie bylo takich „modnych bzdur” jak przeżytki połączone bezprzewodowo z manetką.

    To chyba bardziej widoczne różnice niż zmiana geometrii o pare stopni. Przyajmniej dla kogoś kto nie wydaje na rower milionów monet.

  74. >Cargo,
    Były (choć może nie w Polsce).

    >leżaki,
    Były (choć w Polsce może pojedyncze sztuki)

    > hybrydy dwuosobowe (leżak/siodełko),
    No dobra, tego nie było, ale to już taki margines marginesu, że równie dobrze możemy rozmawiać o helikopterach na pedały…

    > downhill z pełnym miękkim zawieszeniem,
    Pierwszego kupiłem w 1998.

    > to wszystko wersje z baterią/bez,
    Świnka morska nie jest świnką, a rower elektryczny…

  75. @paragraf
    Ale w temacie było o _rodzajach_ rowerów, a nie o drobnych zmianach w geometrii lub technologii hamulców…

  76. @Mistrz
    > – kiedyś chyba nie było rowerów fitness, a gavely jeśli były to duzo mniej popularne,
    Jeśli przez „fitness” masz na myśli rowery crossowe/trekkingowe, to był to najpopularniejszy rodzaj roweru sprzedawany w latach 90.

    Pozostałe uwagi tak jak do @paragrafa, mowa o rodzajach rowerów a nie o zmianach w technice (które nie przeczę, że nastąpiły).

    Ogólnie jak pójdziesz dziś do względnie dobrze zaopatrzonego sklepu rowerowego, to będą w nim te same _rodzaje_ rowerów co pod koniec lat 90. (z dokładnością do graweli).

  77. 1. Zanikanie kombi – faktycznie fabia kombi już znikła, ale octavia kombi jeszcze jest w ofercie a nawet na placu. Może warto się pospieszyć?
    2. Cierpię, gdy słyszę że SUVy mają duże bagażniki. Vitara ma bagażnik 2 razy mniejszy niż fabia kombi. Praktycznie każdy przejazd na działkę to składanie tylnej kanapy.
    3. Po co mi SUV? Po nic, ale 4*4 się przydaje. Kombi z napędem na 4 koła jest droższe od małego SUVa i nie stać mnie.
    4. Rozmiary samochodów – nadaję z muzeum w którym stoją amerykańskie samochody z lat 1930 – 1960. To były DUŻE samochody, teraz jeszcze do tego nie doszliśmy.

  78. > Ale w temacie było o _rodzajach_ rowerów, a nie o drobnych zmianach w geometrii

    Przecież napisałem wyraźnie rodzaje wraz z nazwami. To są realne pozycję w katalogu a nie inaczej nazwane tak jak SUVy nie są kombi. To nie są też drobne zmiany, ani z technicznego ani ekonomicznego punktu widzenia. Po prostu do ok 2021-2022 używany rower można było łatwo sprzedać, a teraz już nie.

    @ mistrz

    Hamulce tarczowe to chyba jak ktoś się rzeczywiście zatrzymał 10 lat temu o od tamtej pory nie widział nowego roweru. Nie ma też żadnego porównania w hamowaniu choćby po deszczu. Pakietaż osprzętu idzie raczej po linii że nie kupując karbonowej ramy nie można mieć lepszego, a nie że można gdzieś jeszcze w jakimś supermarkecie kupić coś dla dziecka z v-brake z ramą z szajsmetalu.

  79. @rw
    „Znalazłem to: https://www.tyrereviews.com/Article/The-differences-between-17-18-and-19-inch-tyres.htm

    PRzykro mi, ale przecież to są opony o identycznej szerokości i niemal identycznym promieniu, co daje niemal taką samą powierzchnię. Co zresztą jest tamże napisane:

    „The sizes chosen were simple, they’re three OE options for the Golf. 225/45 R17, 225/40 R18 and 225/35 R19 all have the same tyre width, and the rolling radius differs by just 0.4% meaning they should have a near identical footprint.”

  80. @paragraf
    „Przecież napisałem wyraźnie rodzaje wraz z nazwami. To są realne pozycję w katalogu a nie inaczej nazwane tak jak SUVy nie są kombi. ”

    Serio, to nikt poza znawcami tematu takimi jak my nie odróżni fulla typu all-mountain enduro od fulla typu trail enduro, albo gravela sportowego od gravela turystycznego. A żeby odczuć różnicę między szosówką podjazdową a szosówką aero to trzeba rozwijać minimalne FTP rzędu 4 W/kg.

    @Mistrz
    „rower fitnes to =/- cross, ale bez amortyzatora. Wydaje mi sie że tego nie było.”

    Jak najbardziej było. Od tego się zaczęło w ogóle, w 90. amortyzatory były nowinką i były drogie.

  81. @sapiecha
    „Mam w związku z tym silne wrażenie, że musimy w takim razie operować tu w paradygmacie, że jeśli rynek zdecydował to rynek na pewno się nie myli, co mi średnio licuje z ogólną lewicowością tego bloga.”

    Odwrotnie – że w obecnych warunkach rynkowych, przy obecnych ofertach, wybór SUVa jest racjonalną decyzją konsumenta. To bardziej lewicowe od apriorycznego przekonania, że te głupie ludziska postępują nieracjonalnie ode Mnie, wielkiego publicysty Krytyki Politycznej, co to nie ma prawa jazdy, ale i tak lepiej wie od tych głupich kierowców, czego potrzebują.

    Przekonanie, że wszystkie te głupki podejmują same nieracjonalne decyzje, jest właśnie bardzo prawicowe. „Weź pracę, zmnień kredyt” (itd).

  82. @ma
    „Żeby kupić polo za 100k trzeba być naprawdę szalonym.”

    Correctomundo. Dlatego gdy ktoś naprawdę kupuje samochód, a nie tylko o tym fantazjuje w artykule dla Krytyki Politycznej, kupuje w końcu SUVa. Niewielka dopłata (jeśli jakakolwiek), znacznie większa korzyść.

    „Myślę jednak że lekkie dyskryminowanie wielkich blachosmrodów nie było by szkodliwe społecznie. ”

    Ależ bardzo możliwe! Tylko że w ogóle żeby zaprojektować sensowną politykę zniechęcania, trzeba najpierw rozumieć potrzeby ludzi. Jeśli będzie się po wójcikowemu kierować uprzedzeniami – łatwo o regulacje, które przyniosą rezultaty przeciwskuteczne.

    „Ten tekst przypomina vintydżową notkę gdy polemizował pan n grodzonych osiedli (nie pamiętam z kim, chyba serią tekstów).”

    Prawdopodobnie z Adamem Leszczyńskim. Ten sam błąd: aprioryczne przekonanie, że mieszkanie na nowym grodzonym osiedlu jest droższe od mieszkania na hipsterskim starym Mokotowie (ergo, niesie więcej „prestiżu”). No przecież żeby pisać takie głupoty, to trzeba w ogóle ofert rynkowych nie przeglądać.

  83. @wkochano
    „Ja na przykład prestiż i wolę mocy wolę zapewnić lepszą marką”

    Dla mnie to jakoś dubeltowo żenujące. Ja w ogóle nie kupuję samochodu dla „prestiżu”. Jestem byłym dziennikarzem, obecnym nauczycielem, autorem niskonakładowych nienagradzanych (prawie) książek, to jaki ja mogę mieć prestiż? Ja potrzebuję czegoś do przewożenia gabarytów, a czasem do pojechania na wakacje.

    Jestem turbosupernieufny wobec ludzi kupujących cokolwiek dla „prestiżu”. To jak z Kąckim który odczuwa potrzebę „obrony autorytetu”, jak musisz go bronić, to już na pewno go nie masz.

  84. @wo
    „Tylko że w ogóle żeby zaprojektować sensowną politykę zniechęcania, trzeba najpierw rozumieć potrzeby ludzi.”

    Nie tak dawno mieliśmy tu dyskusję o tym, jak to potrzeby ludzi są determinowane społecznie. W tym najprostszymi z możliwych mechanizmów – imitacji (bo wszyscy moi znajomi takie mają), mody (takimi się teraz jeździ), ewentualnie racjonalizacją typu „a bo ten konkretny znaczek na masce po prostu mi się podoba” albo „siedzenia skórzane są ładniejsze”. A także wzbudzane w kapitalizmie przez producentów – były niezliczone artykuły raportujące, że na SUV-ach jest większa marża.

    Uważasz, że ten mechanizm jest dla samochodów mniej ważny niż Twoje czy moje subiektywne oceny użyteczności?

    „Dla mnie to jakoś dubeltowo żenujące. Ja w ogóle nie kupuję samochodu dla „prestiżu”.”

    Tak, niektóre nasze potrzeby są żenujące. To ważne, żeby je zrozumieć.

  85. wiem, że to oftop, ale jako zapalony twórca rowerowy odczuwam niewymowną potrzebę wypowiedzi, najwyżej będzie wycięte. Rodzajów rowerów w Polsce jest teraz jest więcej niż dekadę temu, bo dekadę temu w sklepach były ino górale i czasami szosówki. Przełajówki (prawdziwej, nie krosa/gravela) ze świecą mogłeś szukać (próbowałem kiedyś nawet kupić, w zasadzie tylko prywatny import), składaki na wyginięciu ino po wsiach, absolutnie genialne rowery wycieczkowe (romety mistrale, czyli baranek plus cienkie opony ale i bagażnik no i błotniki) – nie wróciły do dzisiaj. Tak, wiem, sam-se-moge dokręcić do gravela, ale to przecież nie to. Dobre prawdziwe damki z bardzo niskim przekrokiem (nie szroty z bazaru z kanalizacyjnych rur) też nie wracają – czekają chyba na ponowne odkrycie, jak te gravele. Ba, były nawet damki szosówki, wspaniałe.
    Rower elektryczny to motorower po prostu (rower z motorem, jak mój pierwszy nieodżałowany komarek, też miał pedały i bez wachy jeździł), nazywa się toto rowerem bo robią je głównie firmy rowerowe, a nie hondy czy tam kawasaki.

  86. @mistrz analizy:

    „Myślę jednak że lekkie dyskryminowanie wielkich blachosmrodów nie było by szkodliwe społecznie. Wójnik również w innym tekście (albo kto inny z KP) chwalił warszawskie SCT.
    Jej efekt będzie taki że ochroniarz dojeżdżający z zadupia dajmy na to starym clio leciutkim i palącym niewiele nie będzie mógł wjechać, natomiast samochody które mijam codziennie w śródmieściu idąc od metra di biura- G klasa, bentley, pare cayene – uuu tu nie ma problemu.”

    Generalnie zabawa w robienie wyjątków dla smaochodów takich albo owakich jest jedynie pudrowaniem problemu – ruch kołowy ogólnie musi się w śródmieściu Warszawy zmniejszyć, SCT to jeden z kilku filarów (innymi powinny być polepszenie komunikacji miejskiej i wyprowadzenie ruchu „tranzytowego” poza śródmieście). Na działającej KM najbardziej skorzysta klasa ludowa/bkś bo spadnie jeden ze sporawych wydatków w budżecie miesięcznym.

    A problem „ochroniarz z clio jedzie z daleka do pracy za małe pieniądze w Warsaw Prestige Tower przy Złotej” polega na tym, że ochroniarz mało zarabia i prace znalazł dopiero w absurdalnej odległości od miejsca zamieszkania. Popracowałbym nad którąś z tych dwóch kwestii oprócz proochroniarskiej KM.

    #inba o suvy

    Zadziwia mnie, że u nas tak się bezmyślnie kopiuje dyskusje z USA. Tam problemem nie są SUV-y w rozumieniu europejskim, ale ogólna tendencja do produkowania samochodów „osobowych” o wielkości zbliżonej do ciężarówek. Nie półciężarówek, tylko takich zwykłych, maska takiego F-150 jest mniej-więcej tam, gdzie dach Hondy Civic.

    Rozstaw kół, długość pojazdu etc. oczywiście też gargantuiczne. To nie jest kwestia nieco większej ciasnoty na parkingach, tylko małej ciężarówki w rękach nieprofesjonalnego kierowcy.

    No jednak byłoby fajniej, gdyby dyskutowano o problemach lokalnych w kontekście lokalnym, a nie na siłę stosowano amerykańskie klisze o niewielkim przełożeniu na europejskie realia.

  87. @wo

    „Ja w ogóle nie kupuję samochodu dla „prestiżu”. Jestem byłym dziennikarzem, obecnym nauczycielem, autorem niskonakładowych nienagradzanych (prawie) książek, to jaki ja mogę mieć prestiż? Ja potrzebuję czegoś do przewożenia gabarytów, a czasem do pojechania na wakacje.”

    Możesz w takim razie napisać, dlaczego kupujesz nowe auta? Przecież z limitu widzenia praktycznego to jest jeden z najmniej regionalnych wydatków. Kupujesz, wsiadasz i już cyk, auto straciło na wartości. Zawsze myślałem, że nowe auta, poza firmami, kupują ludzie, dla których przyjemność z posiadania tej nowej rzeczy jest ważniejsza niż racjonalność zakupu albo zarabiają tak dużo, że cena nie ma takiego znaczenia. Ciebie zaliczałem do tej pierwszej kategorii, ale gryzie się to z deklarowaną racjonalnością.

  88. @Michał Maleski
    >– ruch kołowy ogólnie musi się w śródmieściu Warszawy zmniejszyć,

    Postawie moze kontrowersyjne pytania:
    a) mieszkańcy (te G klasy i panamery) śródmieścia maja nie mieć samochodów, nawet jeśli mają garaż?
    b) o ile mamy zmniejszyć ten ruch? już obecnie wg statystyk (chyba ZT? dawno widziałem) ok 75% przejazdów w wwa odbywa się komunikacja miejską. To dane dla całej warsawy, wiec dla śródmieścia ratio będzie jeszcze wyższe.
    Jaki odsetek chcemy uzuskać? jednak niektórzy muszą blachosmrodem z różnych powodów, a istotny procent samochodów jezdzacych „po rejonie” to priusy (czyli uber/taxi).

    >SCT to jeden z kilku filarów
    Filar wywalczony przez lobby automotive. 🙂

    >(innymi powinny być polepszenie komunikacji miejskiej
    Powiedziałbym że cały czas jest poprawiana.

    >i wyprowadzenie ruchu „tranzytowego” poza śródmieście).
    Pełna zgoda.

    >Na działającej KM najbardziej skorzysta klasa ludowa/bkś bo spadnie jeden ze sporawych wydatków w budżecie miesięcznym.

    To bardziej skomplikowane.
    O ile mój szef czy koledzy z pracy mieszkający na rubieżach miasta boga podjechać do P&R i resztę trasy zrobić metrem, a taka forma transportu multimodalnego będzie dla nich najwygodniejsza/najszybsza, o tyle wspominany wyżej facet z recepcji który dojeżdża ponad 100 km – no mi w takim scenariuszu nie chciałoby się przesiadać na ostatnie 10 km, zwłaszca jeśli wiązało by się to z koniecznością dokupienia karty miejskiej.

    >w Warsaw Prestige Tower przy Złotej”
    Proponuje się przejść jakąkolwiek jednokierunkową ulicą w śródmieściu południowym- tak wyglądają parkujące samochody w pewnej mierze (zwłaszcza jak się idzie rano, gdy widać tylko samochody lokalsów), nie tylko przy chałupie Państwa Lewandowskich i Pani Krupy. Ja akurat mówię o okolicach zbavixa, ale gdzie indziej wyglada to tak samo.

    > że ochroniarz mało zarabia
    Znaczy to może być problem w ogólności, ale nie jest problemem w kontekście tej rozmowy. Chyba że sugerowane rozwiązanie to „kupienie nowiutkiego w „korzystnym finansowaniu” crossovera żeby nie kolił oczu średniej klasy średniej”.

    Stare clio (znaczy nie wiem czym jeżdzi, ja je wymyśliłem) spalające 4 l ropy to optymalny samochód na takie dojazdy.

    >i prace znalazł dopiero w absurdalnej odległości od miejsca zamieszkania.
    I jak to zmienić (w szczególności jak ma to zmienić m.st. warszawa) że większość Mazowsza to zadupie?

    @wo

    > Ten sam błąd: aprioryczne przekonanie, że mieszkanie na nowym grodzonym osiedlu jest droższe od mieszkania na hipsterskim starym Mokotowie (ergo, niesie więcej „prestiżu”). No przecież żeby pisać takie głupoty, to trzeba w ogóle ofert rynkowych nie przeglądać.

    To imo nadal „bardziej skomplikowane”. Jednym z najbardziej znanych „prestiżowych” warszawskich obozów mieszkaniowych jest marina mokotów. Morawiecki tam mieszka, w oczach wielu takie miejscówki uznawane były za prestiżowe.

    Jak to budowali to starszy kolega z pracy kupował mieszkanie. Mówi że rozważali, ale w tym samym pieniądzu można było kupić coś na starym Żoliborzu (zgodzimy się że rozsądniejsza opcja).

    A z drugiej strony inwestycje na zadupiach to nie jest zawsze grodzenie – patrz moloch jak os WIlno.

  89. #suvy a moda
    Branża motoryzacyjna miota się pomiędzy świadomością, że lepiej już było i albo przyjdzie apokalipsa albo jeśli jej cudem unikniemy to właśnie jej kosztem, a próbami robienia business as usual. Trudno planować strategię długoterminową jeśli jej filary za następnej kadencji europarlamentu albo innego ciała mogą zostać po prostu zakazane. Z elektrykami też wuj go wi co będzie — mój pracodawca szumnie zapowiadał że do 2025 będzie miał tylko EV w ofercie i właśnie się z tego wycofał. Generalnie wszyscy mają voll in Hosen.

    A krótkoterminowo na SUV-ach jest największy zysk jednostkowy, więc cała para w SUV-y.

  90. @froz
    „Możesz w takim razie napisać, dlaczego kupujesz nowe auta? ”

    Z tego samego powodu, dla którego raz na max 3 lata rozstaję się z macbookiem (który w tym wieku zazwyczaj jest nadal w idealnym stanie, choć oczywiście klawiatura ma nieodwracalne skutki napisania na niej jakiejś grubej książki, wielu felietonów i licznych szitpostów, komci i blogonotek, ale jeszcze się trzyma). Nie lubię awarii. Niechaj rosnąca awaryjność będzie problemem następnego właściciela.

  91. @„Znaczy to może być problem w ogólności, ale nie jest problemem w kontekście tej rozmowy. Chyba że sugerowane rozwiązanie to „kupienie nowiutkiego w „korzystnym finansowaniu” crossovera żeby nie kolił oczu średniej klasy średniej”.”

    Tak, ale zdaje się Michałowi Maleskiemu chodziło o pewne ustalenie priorytetów. Kwestie tego, że ów ochroniarz w ogóle musi tak daleko dojeżdżać za tak kiepską pensję są jednak sporo poważniejsze. Mówimy w końcu o potencjalnym triggerze Polexitu, a na pewno motorze napędzającym ruchy skrajnie prawicowe. Green Deal zakłada, że to stare Clio w ogóle ma nie istnieć, a najtańszy elektryk z baterią, która zimą zrobi 200km bez ładowania, to kwoty chyba rzędu 200k PLN. Kości Pana ochroniarza mogą odczuwać tu coś na kształt egzystencjalnego zagrożenia. Przepraszam za off-top.

    @Tak, niektóre nasze potrzeby są żenujące. To ważne, żeby je zrozumieć.
    Wystarczy przyjąć do wiadomości (że klasa próżniacza kupuje samochody podkreślające próżność). Nie trzeba tego rozumieć.

  92. @MA:

    „Proponuje się przejść jakąkolwiek jednokierunkową ulicą w śródmieściu południowym- tak wyglądają parkujące samochody w pewnej mierze (zwłaszcza jak się idzie rano, gdy widać tylko samochody lokalsów), nie tylko przy chałupie Państwa Lewandowskich i Pani Krupy. Ja akurat mówię o okolicach zbavixa, ale gdzie indziej wyglada to tak samo.”

    I te osoby będą objęte jakimikolwiek obostrzeniami dopiero od 2028 roku, i to o ile będą w odpowiednim wieku, bo seniorzy pod pewnymi specyficznymi warunkami będą zwolnieni z obostrzeń. W mojej ocenie nie powinny być objęte obostrzeniami, sama idea SCT w mojej ocenie nie jest dobrym adresowaniem problemów komunikacyjnych śródmieścia (problemem nie jest samochód używany raz na dwa tygodnie na wycieczkę na działkę, problemem jest taki co tranzytuje codziennie choć wcale nie musi – i w obu wypadkach problem jest bez znaczenia), w szczególności że ograniczenia wiekowe są „specyficzne” (14 lat dla diesla, 23 dla benzynowego – a skąd to jest wzięte? a czemu wiek ma mieć znaczenie, nie normy spalana czy inne parametry fizyczne pojazdu?). Ogólnie SCT w mojej ocenie wejdzie prawie bezboleśnie, bo raz że tak starych samochodów nie ma aż tyle, dwa że wyciszanie ruchu też go trochę wymiecie, trzy że samochody zabytkowe będą w ogóle wyłączone z obostrzeń (a zabytkowym samochodem w Polsce może być i tico), cztery że patrząc na ogólną dynamikę cen używanych samochodów i ich utrzymania… cóż. Niekoniecznie będzie ochroniarza stać na wymianę pojazdu, jak się poprzedni rozkraczy.

    @lolek:

    „Tak, ale zdaje się Michałowi Maleskiemu chodziło o pewne ustalenie priorytetów.”

    Tak. I o urealnienie przykładów – dojazd 100 kilometrów chociażby te trzy raz w tygodniu za pensję niewiele wyższą od minimalnej trochę kładzie na łopatki sens pracowania. Ekonomicznie.

    @MA (ponownie):

    „I jak to zmienić (w szczególności jak ma to zmienić m.st. warszawa) że większość Mazowsza to zadupie?”

    Samorządowo nijak, ale istnieje nie tylko samorząd miasta Warszawy. A samorząd miasta Warszawy niekoniecznie ma obowiązek dbać kosztem Warszawy o dobrostan w innych JST-ach.

    „Chyba że sugerowane rozwiązanie to „kupienie nowiutkiego w „korzystnym finansowaniu” crossovera żeby nie kolił oczu średniej klasy średniej”.”

    Sugerowane rozwiązanie to taka ewolucyjna zmiana sytuacji w Polsce, by jak najmniej ochroniarzy musiało dojeżdżać astronomiczne odległości. Czyli z jednej strony KM, z drugiej strony poszerzenie programu bonów na zasiedlenie, z trzeciej ogarnięcie tematu relacji zarobków do kosztów zamieszkania, gdyż to jest całkowity absurd by pracownika jakiegoś sklepu czy tam innej zbawixowej atrakcji nie było ani stać na skorzystanie z tejże atrakcji, ani na zamieszkiwanie w stolycy.

    „Powiedziałbym że cały czas jest poprawiana.”

    Alegrycznie powiem, że to że jest się najlepszym w klasie nie znaczy, że jest się dobrym uczniem. Owszem, komunikacja miejska Warszawy na tle reszty kraju jest fantastyczna, linie kolei lokalnej też są OK, ale problemem jest jednak komunikacja podmiejska (gminy nie do końca sobie radzą z ogarnianiem linii dowozowych, Pruszków choćby można podzielić na „blisko do którejś kolejki” i „potrzebne jest auto”).

    „Jaki odsetek chcemy uzuskać?”

    Jak najmniejszy odsetek ruchu realizowanego osobówkami. Ograniczanie ilości przejazdów nie kończy się na jakimś celu, tym bardziej że to jeden z łatwiejszych obszarów do tego słynnego degrowthowania (choćby zmniejszenie zapotrzebowania na podróże poprzez pracę zdalną lub możliwość znalezienia sensownej pracy w swoim sąsiedztwie radykalnie wpłynie na dobrostan pracownika oraz jest proekologiczne – chyba nawet osoby lubiące jeździć samochodem by wolały nie jeździć do pracy). Ograniczenie podaży pracy ze strony rencistów i emerytów poprzez doprowadzenie do sytuacji gdzie mogą zaspokoić swoje potrzeby za wypracowane już świadczenia podobnie, i podniesie jakość życia i wpisze się w ekologię.

    „a) mieszkańcy (te G klasy i panamery) śródmieścia maja nie mieć samochodów, nawet jeśli mają garaż?”

    Największe koszty, że tak je nazwę, społeczno-środowiskowe wywołuje ruch samochodu, nie samo jego istnienie (no chyba że ktoś nałogowo kupuje nowe wozy, stare chomikuje, a je wszystkie wykłada jakaś skóra węża). Daleko mi do radykała od zakazu samochodów (choć po części z powodów ideowych samochodu nie posiadam, ani nie mam prawa jazdy).

  93. @WO i ma

    „Żeby kupić polo za 100k trzeba być naprawdę szalonym.”

    „Correctomundo. Dlatego gdy ktoś naprawdę kupuje samochód, a nie tylko o tym fantazjuje w artykule dla Krytyki Politycznej, kupuje w końcu SUVa. Niewielka dopłata (jeśli jakakolwiek), znacznie większa korzyść.”

    To ja wyjdę z szafy i ogłoszę się szaleńcem. Tak się akurat złożyło, że w ciągu dwóch ostatnich lat kupiliśmy z zona dwa nowe samochody. I to akurat takich firm, że jest idealne, jeden do jednego przełożenie modeli hachback, sedan i SUV. Mazda 3 i Mercedes A. Za każdym razem wybraliśmy sedana i w nijak nie mogę pojąc, jak można wybrać inaczej mieszkając w mieście. Aby dopełnić obrazu szaleństwa, dodam ze mieliśmy wystarczający budżet na Mercedesa klasy C (lub jego wersje SUV), albo po co nam tak duże samochody, lepiej doposażyć mniejsze auto.

    Duże SUVy w miastach to ciężka aberracja. Ludzie to kupują wyłącznie dla prestiżu, przecież to jest szpetne a w mieście niewygodne. Wąskie ulice, ze ledwie można przejechać normalnym samochodem są znacznie częściej niż dziury w drodze, których by nie można było ominąć. Szaf autem osobowym nie wożę.

  94. @kot immunologa

    Mazda 3 to przynajmniej piękny (jak rozumiem czerwony) samochód. Daje to odrobinę większe uzasadnienie niż VW polo.
    Nie znam sie ale to jest również jednak chyba samochod segment wyzej??
    10 s research:
    – polo Długość
    3926 mm

    M 3: Długość
    4660 mm

  95. Może spróbujmy uporządkować pojęcia.
    1. SUVy owszem, gdzieś tak do pandemii były wyraźnie droższe od równorzędnych kompaktów/klasy średniej; po zerwaniu łańcuchów dostaw, kiedy producenci zaczęli wkładać te części, które udało im się jakoś zdobyć w pierwszej kolejności do najdroższych modeli (wyższa marża na sztuce) i zorientowali się, że te drogie i tak schodzą, wyciągnęli wnioski. Nie-SUVy bardzo mocno zdrożały i tak już zostało. SUVy zresztą też trochę, bo panie, inflacja.
    Do tego taki np. Ford przestał produkować Fiestę nie dlatego, że się nie sprzedawała, tylko dlatego, że sobie zdecydował, że fabryka w Kolonii ma robić elektryki i już nie ma miejsca dla Fiesty. VW z kolei ściemnia, że dołożenie tych wszystkich asystentów kierowcy, o których wspominałem na początku do modelu Up! byłoby tak niezwykle drogie, że tego nie zrobią. I teraz jeśli klasa B zaczyna się od 89tys. za goły model a 100tys. za średnio wyposażony, to faktycznie już niedaleko do miejskiego SUVa.
    2. Nowe samochody kupowane/wynajmowane przez osoby prywatne oczywiście są symbolem statusu, stąd niesamowity wzrost popularności tzw. marek premium. BMW w 1997 sprzedało w Europie niecałe 400tys. aut, w 2019 już ponad 800tys.- mimo że przecież drożały i drożały. Ale skoro rata leasingu 0.9% po 26% rabacie od cennika wychodzi znośnie, to czemu nie? Pakiety M, S-line i AMG służą przecież wyłącznie do kłucia sąsiadów w ślepia. A SUVy jako potężne, większe i wyższe dają jeszcze dodatkowe punkty do prestiżu. Dlatego X1 w Niemczech w 2023 przegoniło już sprzedażowo trójkę a X3 depcze jej po piętach.
    3. Pakowność znanych mi SUVów jest taka sobie – w porównaniu z podobnej wielkości kompaktami lub klasą średnią. Duża pojemność bagażnika bierze się często ze sporej wysokości nadwozia, ale kufer jest krótki. Notabene szafę z IKEA, i to taką długości 234cm, przewiozłem moim samochodem, który ma raptem 1.37m wysokosci. Ale pomimo niedawnej przeprowadzki i urządzania mieszkania, nie woziłem mebli jakoś bardzo często. Do trzech par nart wchodzi w otwór po złożeniu środkowego 20% tylnej kanapy, reszta sprzętu wchodzi do bagażnika. Więc po cholerę SUV?
    4. Jeśli ktoś faktycznie co drugi dzień wozi meble (usługi dla rodziny?), to warto rozważyć abonament w czymś typu szwajcarskiego Mobility – wynajmujesz na godziny to, co akurat potrzebne, od yariski po VW Transportera. Kupowanie samochodu „bo przeprowadzka” jest absurdalne.
    5. Czy ochroniarze pracujący w Warszawie faktycznie dojeżdżają 100km w jedną stronę? To nie jest miejska legenda? Na Śląsku jedyni znani mi ludzie, który faktycznie robili po 200km dziennie, to byli kierownicy budowy/robót, oczywiście służbowym samochodem i na służbowym dieslu. Bo chciałem zauważyć, żę koszt przejechania 200km nawet na gazie to min.70-80PLN, czyli połowa dniówki takiego ochroniarza.

  96. @wo, @jamrok
    „Gdy człowiek potrzebuje zmieścić w aucie 3 foteliki dziecięce na tylnej kanapie, okazuje się, że ma do wyboru Sharana, Zafirę i Berlingo. I jakieś 4x droższe SUV-y Mazdy czy Volvo.”

    Jestem literalnie człowiekiem, który w 2019 roku kupował samochód, w którym zmieściłyby się 3 foteliki. Zdecydowaliśmy się na Peugeot Riftera, czyli w zasadzie to samo co Berlingo. SUV w którym faktycznie dałoby się zainstalować te foteliki byłby może i nie 4x, ale ze 2x droższy. Dla mnie dużo.

    Nie będę się kłócił, że w 2024 jest tak samo, nie sprawdzałem cen. Riftera spalinowego już zresztą nie ma w konfiguratorze, jest ponad 2x droższy elektryk. Ale nadal sprzedają Berlingo na benzynę lub ON.

    @konieczność SUVa w mieście (I pod miastem)
    W zimie zdarzyło mi się utknąć z powodu śniegu. Gdybym miał napęd na 4 koła albo gąsienicowy też bym utknął, problem spowodował ktoś kilkanaście samochód przede mną.
    I proszę o pokazanie SUVa,m.w którym meble mieszczą się lepiej niż w minivanie

  97. @Mistrz analizy

    Akurat granatowa z jasna tapicerka. Ładne to rzecz gustu, mnie się akurat podoba, ale na pewno inne niż wszystko inne dookoła. Japońskie auta mają inny design, minimalistyczny i jednocześnie bardzo przemyślany, staromodne guziki i pokrętła zamiast dotykowych wyświetlaczy no i HUD.

    „Daje to odrobinę większe uzasadnienie niż VW polo.”

    Polo to faktycznie segment niżej, ale to nie w tym rzecz. Teza zdaje się była taka, że nikt o zdrowych zmysłach nie wybierze klasycznego hatchbacka czy sedana mogąc w tej samej, lub zbliżonej cenie SUVa. Zarówno Mazda i Mercedes oferują taka możliwość, i mogąc mieć tego SUVa Mercedesa dosłownie za darmo, (to służbowe auto, wyszedł niechcący eksperyment jaki pan/pani model nadwozia wybiera mając zupełnie wolna rękę), wybraliśmy sedana, i to klasy A a nie C. Bo to dla nas, dwuosobowej rodziny plus dwa koty, wybór akurat. Jakbym musiał wybierać miedzy Polo a Polo SUVem, tez bym wybrał klasyczne nadwozie.

  98. @MM
    „14 lat dla diesla, 23 dla benzynowego – a skąd to jest wzięte”

    Z emisji cząstek stałych które tworzą smog. A smog to główny problem z czystością powietrza w dużych miastach.

  99. @ kot ” wybraliśmy sedana i w nijak nie mogę pojąc, jak można wybrać inaczej mieszkając w mieście”.
    Ostatnio jeździłem trochę po mieście z koleżanką jej autem służbowym, jakąś taką wysoko zawieszoną kobyłą. Koleżanka wzdychała ciężko przy co drugim parkowaniu. Raz rzuciła, że w sumie to wolałaby jeździć czymś mniejszym (singielka, wożenie gabarytów to też nie jej pasja). No, ale że przysługuje jej auto w standardzie „prestige”, to przecież nie zrezygnuje. A poza tym to lubi to auto, zwłaszcza w trasach (w które tak jakoś za bardzo nie jeździ). Za to pracy coraz bardziej nie znosi, więc to fajne auto to taki namacalny argument, że mimo wszystko warto być tam, gdzie jest.
    Ludzie fetyszyzują sobie różne rzeczy, ale auta są tu wyjątkowo wdzięcznym obiektem. Dobrze, że aktywiści, co się tłuką po lasach starymi kombiakami, nie zorientowali się jeszcze, że źle się do tego zabrali. W końcu nawet w Warszawie dziury i rozkopy takie, że bez wysokiego zawieszenia, to lepiej nie próbuj.

  100. @sedany
    Dlaczego nie kombi? Jakie są wady kombi w porównaniu do sedana? No dobrze, trochę droższe i mniejszy prestiż.

  101. @na siłę stosowano amerykańskie klisze o niewielkim przełożeniu na europejskie realia.
    Taki śmieszny przykład z gazeta.pl
    Tekst ostrzegający,że w nowych telewizorach montuje się ulepszacz obrazu który tak naprawdę szkodzi i należy go unikać.
    W tonie Ważnego Ostrzeżenie.
    W istocie ten ulepszacz w Europie nie zrobi nic – ani nie poprawi, ani nie zepsuje, to wszystko dotyczy wyłącznie USA.
    Otóż w USA telewizory pokazują 30 obrazów na sekundę (w Europie 25) a filmy kinowe mają 24 klatki na sekundę.
    Już u zarania telewizji wymyślono sposób nadawania (three-two pull down) taki, żeby film trwał tyle ile powinien. Kosztem tego systemu były pewne artefakty przy szybkich ruchach.
    Niektórzy widzowie przywykli do tych artefaktów i film bez nich jest jakiś dziwny. A nowe telewizory potrafią całkowicie te artefaktów usunąć. I trzeba się ich wystrzegać.
    Ciekawe, ile dostaje autor za takie ostrzeżenie, bezrefleksyjnie przetłumaczone z jakiegoś amerykańskiego źródła. 2 zł a może całe 10 zł?

  102. @rowery
    Kupiłem damkę na wieś, bo jeżdżę na zakupy i na bagażniku mam spory koszyk. Otóż nie potrafię bezpiecznie zejść z roweru z ramą męską, jeżeli za siodełkiem coś sterczy w górę i ba boki.
    Czy macie jakieś tricki?

  103. @janekr
    Też kopałem w sakwy na początku. Trzeba się nauczyć wysokiego machnięcia nogą i nie przejmować, że cyrkowo wygląda 😉

  104. @Janekr i sedan

    Sedan jest mniejszy a przy tym bardzo pojemny, bardziej niż hatchback. Kombi często są dostępne tylko w wyższych modelach i są ogromne. Taki tatowóz się z tego robi. No i sedan lepiej wygląda.

    @rower
    Jak już Albrecht napisał, albo energiczny i wysoki wymach nogi do tyłu przy jednoczesnym pokłonie do kierownicy (taka jaskółka trochę), albo przekładaj nogę nad ramą.

  105. Parafrazując szanownego Gospodarza, zawsze myślałem, że na emeryturę zorganizuję sobie przyczepkę do roweru, którą będę woził skrzynkę z niezbędnymi napojami…

    A tak jak już zostało już wspomniane, skrzynkę zdjąć i zorganizować sobie parę sakw, jeśli akuratnie nie przewozi się metrowej długości baietki czy innej lampy z IKEI – dają radę i nie potrzeba robić Van Damma! No jej, koniec końców plecakiem z kominem też się od biedy dużo rzeczy przewiezie i po plecach tak nie daje zimą!

  106. @kot immunologa
    „Duże SUVy w miastach to ciężka aberracja. Ludzie to kupują wyłącznie dla prestiżu, przecież to jest szpetne a w mieście niewygodne. Wąskie ulice…”. I kupiłeś Mazdę 3? Dwa dwóch osób i kotów? Taaak.

    W artykule za „duży SUV” robi Mitsubishi Outlander. Tak się składa że takim jeżdżę. Porównajmy:
    – Mazda 3 ma 1435 x 1795 x 4660 (wysokość, szerokość, długość)
    – Outek tej generacji ma 1680 x 1800 x 4655
    Innymi słowy jest szerszy o 5mm (PIĘĆ MILIMETRÓW), dłuższy o tyle samo, wyższy o 245mm. Naprawdę te 5mm robi Ci taką różnicę na wąskich ulicach? Akurat Mazdą 3 nie jeździłem, ale wieloma podobnymi autami tak i mnie się trudniej parkuje w mieście niskie sedany niż Outka, no ale może przyzwyczajony jestem. Co do estetyki zgoda, Mazdy są piękne a Outlander jest brzydal.

    Ja nawet chciałem kupić Mazdę, tylko 6. Urodziło się nam trzecie dziecko, i dotychczasowe auto, zarejestrowane na 4 osoby odpadało. To było w 2016, więc samochody były tańsze ale już wtedy Mazda 6 z AWD kosztowała 160k+ a Outlander kosztował 128k+. Literalnie jeździłem po salonach z trzema fotelikami, i wkładałem je na tylną kanapę, i Outlander był drugim najtańszym autem z AWD w którym się mieściły (pierwszym był Fiat Freemont, minimalnie tańszy ale dużo gorszy technicznie bo to jest właśnie typowo amerykańska konstrukcja, ciężka, wysoka, słabe hamulce i paliwożerna).

    Oglądaliśmy różne auta, i trzy foteliki łatwiej uzyskać w SUVach, bo jak auto jest niższe to tylne nadkola na ogół „wchodzą” w przestrzeń kanapy i już ciężej jest ten fotelik położyć/zapiąć równo. Aha i foteliki też urosły, zachęcam do kupienia „wąskiego” z aktualnymi certyfikatami, nie jest łatwo.

    Jeśli się mieszka tam, gdzie bywa mróz a teren jest pofałdowany (dla mnie Małopolska) to AWD jest istotną rzeczą. Nawet jeśli mieszkasz w Krakowie, ale lubisz wybrać się raz na czas w Gorce czy w inne Beskidy, to ma sens.

    Idąc dalej – ładowność lub jej brak. Ja się zgadzam z tymi, którzy twierdzą że meble z ikei czy inną przeprowadzkę robi się wynajętym autem (albo i firmą przeprowadzkową), w każdym razie nie kupuje się auta pod kątem przeprowadzki raz na x lat. Natomiast dzięki innym ułożeniu pasażerów (wysoko jak na krześle) Outlander ma dodatkowe rozkładane fotele w bagażniku. Dla nas to był i jest bardzo fajny ficzer, bo można wziąć kogoś jeszcze (kolegę albo koleżankę dzieci, babcię, etc) i jechać w 6 albo 7 osób jednym autem. I to jest zaleta SUVa, bo Lancer sedan czy kombi (a na płycie Lancera jest zbudowany Outlander) tej opcji o ile mi wiadomo nie mają.

    Natomiast wadą SUVów, jeśli chodzi o ładowność jest na ogół tunel wału i miejsce na tylny most. Jeśli dany samochód ma choćby opcję AWD, to nie uzyska się w nim płaskiej, niskiej podłogi w stylu jakiegoś vana z siedmioma fotelami. Coś za coś.

  107. Zastanawia mnie, czy postępująca elektryfikacja nie zatrzyma w dłuższej perspektywie tego trendu na SUV-y.

    Obecnie dużym problemem jest zasięg na trasie, a zużycie energii przy większych prędkościach zależy przede wszystkim od oporów powietrza. Większa buda i większy prześwit to gorsze aero, a więc i gorszy zasięg.

  108. Trochę się spóźniłem na imprezę, ale jak zobaczyłem tytuł to już wiedziałem co się wydarzy w komentach i się nie pomyliłem. Samochodziarstwo jest dla mnie fascynującym boomerskim fetyszem, więc zawsze się czuję jak jakiś Malinowski na Andamanach. Mały reality check, bo nie wiem czy to już padło wyżej: średni wiek auta w pl to koło 15 lat, mediana też 15. Raport PZPM za 23/24 mówi że osobówek w Pl w 2022 było jakieś 26,5 mln, aut do 4 lat jest z tego 11%, ilość pierwszych rejestracji sukcesywnie spada od peaku w 2019 i wyniosła w 22r jakies 400k. Po rozbiciu na % wychodzi że dużych suvów było z tego 4,5%, ale razem z tymi małymi (17.9%) i średnimi (29.2%) to ponad 50% nowych rejestracji. Więc tak, trend SUVizacj jest ewidentny, natomiast nadal dylemat „co mają do zaoferowania w salonie” jest dylematem uprzywilejowanej mniejszości, którą stać na nowe auto i kolejny raz mamy tu echo chamber klasy średniej z dużych miast, drodzy boomerzy. Dla takich arywistycznych żuczków jak ja, wiecznie uwięzionych w poczekalni do tej wymarzonej NKŚ, te dywagacje brzmią jak wydumane 1st world problems. Czy tego chcemy, czy nie, samochód pozostanie długo wyznacznikiem statusu społecznego i nawet jak sobie wmawiamy że jesteśmy ponad tym, to i tak kapitalizm wdrukował to nam tak głęboko, że automatycznie wiemy kto do jakiej klasy należy odpowiadając sobie na pytanie „czym jeździ”. I teraz tak: sprawy nierówności ekonomicznych zawsze budzą emocje, więc rozjeżdżanie miast puchnacymi autami to kolejny dobry argument by hejtować klasę posiadajacą, a jak wiadomo szybciej zarabiamy kliki na kontencie angażującym serce nie rozum. Więc ok, Wójcik nie zrobił researchu, ale i tak pewnie jojczenie na SUVy klikało się jak trzeba, job done. Wszystko inne to tylko uporczywa racjonalizowanie sobie czegoś tak uporczywie irracjonalnego jak indywidualny transport kołowy w obrębie miasta, który generuje hałas, zanieczyszczenia, powoduje że projektuje się miasta dla aut a nie ludzi, a do tego wszystkiego generuje emisje które powolutku nas wszystkich ugotują. Dużo z tych „racjonalnych” powodów, jak „bezpieczeństwo” to przecież rozwiązywanie problemów które samemu się stworzyło. Gdyby auta miejskie były lżejsze i wolniejsze nie potrzebowalibyśmy aż tak rozbudowanych systemów bezpieczeństwa, ale trzeba mieć te niutki i kuce pod nóżką, efekt tego jest taki jak w kilku głośnych sprawach że zap#alający królowie życia w swoich premium brykach pińcet gwiazdek w testach ascap wychodzą na własnych nogach z płonacego złomu splątanego z jakims szrotenwagenem którym miał pecha jechać jakiś śp. biedak. Bezpieczeństwo indeed.

    Przepraszam że mi się ulało, ale takie przesuwanie dyskusji w stronę „twoja słuszna krytyka oparta jest na niesłusznych argumentach” strasznie mnie triggeruje i odbieram je jako jakieś przesadne dbanie o decorum w sytuacji kiedy trzeba po prostu działać. Ofc rozumiem że to blog WO i we all got our vices, czy też tam KJP jak tu się dawniej mawiało w takich sutuacjach, niech będzie i petrolheadziarstwo, jestem ostatni do kink shamingu, ale puhleese, trzymanie się faktów powinniśmy zacząć od tego że znormalizowaliśmy przemieszczanie się rozpędzoną stertą żelastwa. 🙂

    Ps. Ja też lubię jeździć autem i mam ciężką nogę, kosztowało mnie to nawet wymianę silnika.

  109. @kot
    ” Za każdym razem wybraliśmy sedana i w nijak nie mogę pojąc, jak można wybrać inaczej mieszkając w mieście.”

    Wystarczy mieć: dzieci, dużego psa, dom pod miastem, działkę rekreacyjną, jakieś hobby wymagające transportowania sprzętu typu muzyka/sport/rekreacja na świeżym powietrzu i już sedan nie wystarcza. Z opisu wynika, że nie masz nic z powyższej listy, ale wielu ludzi ma przynajmniej 1 pozycję (albo i wszystkie na raz).

  110. @jsevitch
    „Zastanawia mnie, czy postępująca elektryfikacja nie zatrzyma w dłuższej perspektywie tego trendu na SUV-y.”

    Na razie to idzie w drugą stronę. To może być związane z tym, że elektryk tak czy siak musi mieć paręset kilo baterii, a dodatkowo kosztować tyle, że nawet z wszystkimi dopłatami klient powie „no do licha, dopóki nie zabronili hybrydowych suvów, to biorę hybrydowego suva”.

  111. @havermeyer
    ” ale i tak pewnie jojczenie na SUVy klikało się jak trzeba, job done. ”

    Ale to mnie właśnie dziwi w Krypolu i serio tego nie rozumiem – może ktoś mi to może wyjaśnić. Dlaczego oni zachowują się jak komercyjny portal, choć nim nie są? Formalnie są non-profitem przecież. Dlaczego i tak brną w clickbaity i ogólne tandeciarstwo?

    „trzymanie się faktów powinniśmy zacząć od tego że znormalizowaliśmy przemieszczanie się rozpędzoną stertą żelastwa.”

    Być może, ale dyskusja „czy w ogole samochód” to po prostu inny temat. Podobnie jak „mieć czy wypożyczyć” i kilka innych fascynujących offtopów. Proszę się nie zdziwić jeśli wytnę (ogólnie też wycinam kolejne nawroty o „dwutonowych suvach”, ani moja notka, ani tekst Wójcika nie jest o nich, tekst Wójcika jest o Mazdzie CX-3 i Mitsubishi Outlanderze.

  112. „kolejny raz mamy tu echo chamber klasy średniej z dużych miast, drodzy boomerzy. Dla takich arywistycznych żuczków jak ja, wiecznie uwięzionych w poczekalni do tej wymarzonej NKŚ, te dywagacje brzmią jak wydumane 1st world problems”

    Nieco cieplej mi na serduszku, że ktoś jeszcze to zauważył, może nie cała lewica w Polsce dywaguje czy kupić mieszkanie w Marinie Mokotów, czy może na starym Żoliborzu, albo czy Audi Q7 czy whateve to na pewno dobry samochód do miasta.

  113. @cb
    „Jeśli dany samochód ma choćby opcję AWD, to nie uzyska się w nim płaskiej, niskiej podłogi w stylu jakiegoś vana z siedmioma fotelami. ”

    Kiedyś dużo się zastanawiałem na Zafirą – wówczas (20 lat temu!) faktycznie bardzo praktyczną. Ale przypominam, że już po prostu nie ma takiej opcji na rynku. Wtedy miałem wybór Forester vs Zafira (Zafira przy tym była znacząco tańsza), teraz to już wybór między następną generacją Forestera i NIEISTNIEJĄCĄ następną generacją Zafiry. Nie wiem czy Twój argument o „bardziej praktycznych minivanach” też się nie odnosi do czegoś, czego już po prostu nie robią.

    Tamta generacja Forestera nie miała takiej opcji, ale w obecnych już też można fotele złożyć „na płasko”. Coraz więcej więc SUVów ma taką opcję, a minivanów z taką opcją już na rynku nie ma.

  114. @mtxon
    „może nie cała lewica w Polsce dywaguje czy kupić mieszkanie w Marinie Mokotów, czy może na starym Żoliborzu, albo czy Audi Q7 czy whateve to na pewno dobry samochód do miasta”

    Jeżeli mieszkasz w Myciskach Niżnych, to chyba tym bardziej ci się przyda wysokie zawieszenie, napęd na cztery koła oraz ogólnie spora ładowność?

  115. @amatil
    „SUV w którym faktycznie dałoby się zainstalować te foteliki byłby może i nie 4x, ale ze 2x droższy.”

    Nie wierzę że 2x, raczej półtora (powiedzmy, 90 tysięcy kontra 140 tysięcy). Natomiast w 2019 jeszcze mogłeś kupić Sharana albo Alhambrę, teraz już nie. Berlingo jeszcze kupisz, ale już tylko jako elektryka. I wpadasz w typowe błędne koło: żeby elektryk miał sens, musisz mieć własny dom z garażem, czyli w praktyce mieszkać na peryferiach, czyli w praktyce potrzebować SUVa. Więc w praktyce kupisz raczej w podobnej cenie hybrydowego SUVa.

  116. @rw
    „Non-profit czy nie, rachunki trzeba oplacic.”

    No tak, ale oni chyba nie opłacają rachunków z kliknięć? Komercyjny portal potrzebuje odsłon reklam ew. sprzedaży prenumerat. Oni nie. To po co im clickbaity?

  117. @wo Jakiś czas temu faktycznie była sprawa, iż kolejne edycje Berlingo mają być tylko elektryczne, ale teraz na stronie producenta klasyczne silnik są dostępne (przynajmniej w ofercie)…

  118. @Sevitch
    „Zastanawia mnie, czy postępująca elektryfikacja nie zatrzyma w dłuższej perspektywie tego trendu na SUV-y. (…) Większa buda i większy prześwit to gorsze aero, a więc i gorszy zasięg.”

    Jest to jeden z głównych powodów, dla których wolę kombi od SUV-a. Większa buda to nie tylko gorsze spalanie/zasięg, ale i większy hałas oraz dyskomfort przy dużych prędkościach. Co przekłada się też na większe zmęczenie, a więc pogorszenie bezpieczeństwa.

    Ale ten fakt trendu nie zatrzyma, bo większość ludzi i tak nie jeździ regularnie w trasy na tyle długie, żeby miało to znaczenie.

    A tak w ogóle gdy pytałem znajomych, dlaczego kupili SUV-a, a nie kombi (gdy jeszcze kombi były na rynku w równych proporcjach co SUV-y), to najczęstszym powodem, jaki słyszałem, było „a bo się wyżej siedzi” i że niby przekłada się to na lepszą widoczność — ale mam jednak podejrzenie, że to nieuświadomiona wola dominacji nad innymi. Ciekawe, co się stanie z tą motywacją teraz, gdy udział SUV-ów w nowej sprzedaży przekracza 50%. Ten wyścig zbrojeń na wysokość siedzenia nie może trwać wiecznie.

  119. @wo
    „elektryk tak czy siak musi mieć paręset kilo baterii”

    No tak, ale za to (względem hybrydy) odpada zbiornik paliwa i silnik spalinowy. Finalnie różnice zamykają się w ok. 200 kg.

    Przykładowo:
    – Octavia czwórka 1.4 TSI PHEV waży 1609 kg (brak AWD)
    – BMW G20 330i xDrive waży 1653 kg (brak hybrydy)
    – Tesla 3 Long Range AWD waży 1847 kg

    Specjalnie wybrałem LR, bo on już ma jakiś sensowny zasięg żeby wyjechać z miasta.

    Cenowo też jest coraz bardziej spoko. Należę do Pokolenia Problemu Mieszkaniowego, więc staram się ograniczać takie drogie hobby, ale gdybym miał ok. 150 tysięcy na samochód, to Tesla 3 z dofinansem ma już bardzo przyjemny współczynnik ceny do bajerów/przyspieszenia/prestiżu. No i mniej może się zepsuć względem współczesnej spalinówki, szczególnie przy używaniu na krótkich trasach.

  120. @kot immunologa
    Komentarz usunięty, ale podawanie zakresu mas dla Mazdy 3 a największej możliwej dla Outlandera jest słabe. Konkretnie mój egzemplarz waży półtorej tony, czyli jakieś 150kg więcej niż Mazda. Podejrzewam że połowa tej masy to dodatkowe sprzęgło, wał, dyferencjał i półosie (czyli opcja AWD), a druga połowa to trochę więcej stali i szkła na wyższą budę.

    „Za wielkie, za głośne i zbyt niebezpieczne na miasto”.
    Uczciwiej byś postąpił, pozostając przy „brzydkie”. Jak pisałem, jest ciut wyższe, miejsca zajmuje tyle samo. Głośne? Kulą w płot, 2.0 wolnossące z CVT to jest bardzo cichy samochód. Zbyt niebezpieczne? Ryzykowna teza.

    Że samochody, tak samo mój jak i Twój słabo nadają się do centrów miast? Zgoda, dlatego ja swoim nie jeżdżę do centrum wcale a do miasta w ogóle rzadko. A Ty?

    @Havermeyer
    „Czy tego chcemy, czy nie, samochód pozostanie długo wyznacznikiem statusu społecznego”
    Oczywiście to zależy od bąbelka, ale polemizowałbym. Maniak motoryzacji/desperat prestiżu będzie płacił 10k miesięcznie raty żeby wozić się naprawdę premium autem zmienianym co trzy lata. Z kolei ktoś komu zależy mniej albo bardziej przejmuje się innymi rzeczami będzie jeździł autem średniej klasy przez kilkanaście lat. Tego nie odróżnisz od kogoś, kto kupił 6 letnią używkę „po niemcu” albo po leasingu.

    @wo
    „Nie wiem czy Twój argument o „bardziej praktycznych minivanach” też się nie odnosi do czegoś, czego już po prostu nie robią”
    Tak może być. Mam dwie znajome rodziny wielodzietne jeżdżące Renault Espace. Siedem pełnowymiarowych foteli to fajna rzecz przy rosnących dzieciach, a jak się wyjmie tylne to przestrzeń ładunkowa jest super, no ale to możliwe tylko bez AWD.

    „w Myciskach Niżnych, to chyba tym bardziej ci się przyda wysokie zawieszenie, napęd na cztery koła oraz ogólnie spora ładowność”
    Otóż to, i dlatego w znanych mi wiejskich okolicach w Małopolsce (np okolice Jeziora Rożnowskiego) bardzo popularne są różne stare Suzuki albo jeszcze starsze Audi Quattro.

  121. > elektryfikacja nie zatrzyma w dłuższej perspektywie tego trendu na SUV-y.
    > gorszy zasięg.

    Niestety małe elektryki były eksperymentem który zanika. Baterie mają wielokrotnie niższą gęstość energii niż benzyna i małe samochody tym bardziej nie mają zasięgu.

    @ tatowóz

    Karawan! Kombi Mercedesa mają tę charakterystyczną linię którą najczęściej na „żywo” widać podczas ostatniej drogi Daimlerem. Co ciekawe były bardzo popularne w Chinach, ze specjalnym chińskim modelem. Teraz Bejing Benz produkuje już tylko SUVy oraz przedłużoną L wersję sedana E-klasy.

  122. @wo
    „to mnie właśnie dziwi w Krypolu.”

    Jak dla mnie to kolejny kamyczek do ogródka pt. upadek mediów. Słaby pieniądz wypiera mocny, te rzeczy. W środowisku w którym musisz walczyć o uwagę z majtami dody i innym infotainmentem po prostu przesiąkasz tym i zaczynasz w to grać, bo inaczej tracisz zasięg, a fajnie jednak żeby ktoś czytał nawet te media non-profit. Ja kiedyś korzystałem regularnie z appki BBC żeby mieć w miarę poręczny feed wiadomości ze świata, ale z czasem niestety zauważyłem że artykuły niepokojąco zaczęły przypominać portalozę a do ciekawszych rzeczy trzeba było się dokopywać przez stronę, bo na wierzchu były same krótkie bełkotliwe breaking newsy i teksty które kończyły się zanim się zaczęły. Może to też kwestia tego że w naszych turboczasach attention span zmierza sukcesywnie w stronę 1 sekundy? I niestety wydaje mi się że samo źródło finansowania danego medium nie będzie automatycznie skutkować jego jakością/brakiem jakości, ludzie chyba bardziej są zmotywowani tym żeby to co czytają zgadzało się z ich poglądami niż obiektywną jakością, ale nie mam na to kwitów, educated guess.
    Oraz: Krypol już lata temu wypuszczał jakieś bredzenia Kapeli, więc nihil novi.

    „Proszę się nie zdziwić jeśli wytnę”

    Oczywiście! Tak jak pisałem, not my cup of yerba mate, więc nie zamierzam juz pushować mojego lucka.

  123. @wo
    „Jeżeli mieszkasz w Myciskach Niżnych, to chyba tym bardziej ci się przyda wysokie zawieszenie, napęd na cztery koła oraz ogólnie spora ładowność?”

    Mieszkałem w pewnych Myciskach Niżnych pod Warszawą wiele lat temu, nawet z ostatnimi 200m drogi niewyasfaltowanej do domu, mając przy tym dwa samochody: Outbacka z AWD i 20cm prześwitu i małą Hondę z 15 cm.
    * Jedyny moment w życiu, gdy Honda zawiesiła mi się na brzuchu i żałowałem, że nie mam AWD & musiałem iść szukać saperki, był na parkingu pod Ikeą, gdzie obsługa zwalała śnieg na kupę żeby odsłonić miejsca parkingowe, a ja chciałem przez tę stertę przejechać
    * Ani razu AWD mi się nie przydało, w sensie że warunki na drodze do domu były nieprzejezdne przez Hondę
    * Za to jak kiedyś raz chciałem pojechać Outbackiem skrótem od domu przez las (po to go w końcu kupiłem, nie?), to przebiłem oponę na jakimś wystającym z ziemi pręcie i straciłem pół dnia na czekanie na assistance.

    Od tej pory mam AWD w nosie. Od jeżdżenia po ciekawym terenie jest rower, a auto jest po to, żeby do tego ciekawego terenu rower przywieźć.

  124. „żeby elektryk miał sens, musisz mieć własny dom z garażem,”

    Albo mieszkać w apartamentowcu z podziemnym garażem, który już na etapie budowy miał zaprojektowane podłączenia do prądu, ewentualnie zostały one dopięte podczas remontu garażu. Co staje się coraz popularniejszą opcją na Zachodzie.

    Mam też znajomego mieszkającego w szeregowcu bez garażu, który powalczył chwilę z gminną biurokracją i uzyskał zgodę na po prostu postawienie słupka do ładowania przed swoim domem. Wada tego jest taka, że teoretycznie mogą teraz tam doładowywać się też osoby trzecie, blokując mu miejsce parkingowe, ale w praktyce jest to dość cicha uliczka, a jego sąsiedzi teraz próbują zrobić to samo.

  125. @wkochano
    Myciski Niżne pod Warszawą dalej leżą w tzw. Płaskopolsce. AWD chyba robi większą różnicę na podjazdach. Mój znajomy mieszkający w szwajcarskich Alpach nie wyobraża sobie życia bez 4×4.

    @unikod
    „Niestety małe elektryki były eksperymentem który zanika. Baterie mają wielokrotnie niższą gęstość energii niż benzyna i małe samochody tym bardziej nie mają zasięgu.”

    Zależy co mówisz przez „małe”. MG4 jest wielkości Golfa i jest całkiem udanym wozem. Mamy też np. Citroena e-C3 i Renault Twingo na horyzoncie.

    Ale tak, im mniejsze auto, tym więcej kompromisów (bardzo jestem ciekawy wrażeń z jazdy Citroenem Ami). Przy czym jeżeli potrzebujesz auta segmentu A, to może tak naprawdę potrzebujesz po prostu zbiorkomu, i wtedy ten Ami jako dojazd do P+R nie jest taki zły.

  126. @jv
    ” Należę do Pokolenia Problemu Mieszkaniowego, więc staram się ograniczać takie drogie hobby, ale gdybym miał ok. 150 tysięcy na samochód, to Tesla 3 z dofinansem ma już bardzo przyjemny współczynnik ceny do bajerów/przyspieszenia/prestiżu.”

    Skąd ta cena? Zajrzałem na stronę Tesla Polska, najtańszy model 3 to 184 070 zł (zaznaczyli że to przecenione z 205 990 zł). Ja za te pieniądze wolę hybrydowego SUVa (najchętniej w ogóle spalinowego, ale nie ma na rynku).

    Jeżeli jesteś dotknięty problemem mieszkaniowym, to Bardzo Współczuję, jest to straszliwa cholera. Ale zauważ, że elektrykiem jeszcze to sobie pogorszysz. Bo po prostu nie wyobrażam sobie eksploatacji elektryka przez kogoś, kto mieszka na typowym warszawskim blokowisku, ani tym bardziej na jakimś prestiżowym Starym Mokotowie (gdzie korki w mieszkaniu wylatują po prostu jak się jednocześnie używa pralki i mikrofalówki).

    Może ktoś taki się wyautuje i opowie o eksploatacji elektryka przez kogoś, kto nie ma własnego garażu z ładowarką? Moi znajomi używający elektryków mają też takie garaże (są to zazwyczaj mieszczanie podmiejscy).

  127. @wkochano
    „Mam też znajomego mieszkającego w szeregowcu bez garażu, który powalczył chwilę z gminną biurokracją i uzyskał zgodę na po prostu postawienie słupka do ładowania przed swoim domem. ”

    Brzmi jak marzenie wszystkich tu obecnych. Każdy chciałby walczyć z gminną biurokracją i uzyskać zgodę na po prostu postawienie słupka do ładowania przed swoim domem, zwłaszcza o ile osoby trzecie będą blokować miejsce parkingowe.

  128. @J.Sevitch „im mniejsze auto, tym więcej kompromisów (bardzo jestem ciekawy wrażeń z jazdy Citroenem Ami).”
    Ami jest słodki, ale w tej klasie koniecznie albo szwajcarskie Microlino inspirowane Isettą, albo Fiat Topolino (na bazie Ami, tylko lepiej zrobiony). Za 10k ojro, teraz to już niemal za darmo:
    https://store.fiat.de/checkout/cart/
    @”Mój znajomy mieszkający w szwajcarskich Alpach nie wyobraża sobie życia bez 4×4.”
    Nie trzeba mieszkać w Alpach, zjazd do garazu sąsiada w centrum Zurychu ma jakieś 20% i brak zadaszenia. W zimie nie da się wyjechać jego Seatem Leonem kombi (BTW – wciąż da się tego kombiaka kupić!) Dlatego tak naprawdę Samochodem Ostatecznym jest Octavia Scout, ma wszystko oprócz premium-prestiżu.

    @wkochano „Od jeżdżenia po ciekawym terenie jest rower, a auto jest po to, żeby do tego ciekawego terenu rower przywieźć.”
    Tak jest. Można też chodzić, ale miejsce samochodu nie jest ani w lesie, ani na pustyni. Chcesz kontaktu z naturą, rusz tyłek.

  129. @havermeyer
    „Mały reality check”

    Bullshit a nie reality check. Te szokujące dane pochodzą z Centralnej Ewidencji Pojazdów z której nie wykreślano samochodów wyrejestrowanych i złomowanych. Według tych danych po polskich drogach jeździ dziś mnóstwo maluchów (kiedy ostatnio jakiegoś widzieliście poza zlotem fanów starych samochodów?) i syren.
    Żeby nie było marudzenia na linkowanie spidersweba – oto artykuł na Interii:
    https://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/news-najwieksze-klamstwo-o-autach-w-polsce-wierzy-w-nie-cala-euro,nId,7343335

    Po korekcie o samochody istniejące tylko w przestarzałej bazie okazuje się że w Polsce jest poniżej 20 milionów samochodów, średnią na tysiąc mieszkańców mamy gdzieś w połowie stawki EU, a i średni wiek według ubezpieczycieli na podstawie sprzedanych obowiązkowych polis OC nie jest tak dramatyczny jak podajesz.

    Fascynujące że niektórym wydaje się że są science-based a powielają bzdury tylko dlatego że mają cyferki, jak bardzo alarmujące i nierealistyczne te cyferki by się nie wydawały.

  130. Golfo-MG4 to już nie jest takie małe. Ami jest super sub-A niestety wiemy że ta przyszłość to też przeszłość, i co się stało ze Smartem, Mini itd. Może teraz sie to zmieni przez klienta światopoglądowego. BMW próbowało sprzedawać i3 przez 10 lat i nie wyszło. Swoją drogą kompozytowa karoseria to był świetny pomysł, bo jak elektryk płotnie to nadwosie się topi do rosołu tak czy siak.

  131. @sheik
    „Można też chodzić, ale miejsce samochodu nie jest ani w lesie, ani na pustyni. Chcesz kontaktu z naturą, rusz tyłek.”

    Tylko ze do tej natury też trzeba jakoś dojechać. Najfajniejsze szlaki zaczynają się przy parkingach. Skazując się tylko na tę naturę, do której da się dojechać pociągiem – poważnie to sobie ograniczamy. Szwajcaria jest pełna wspaniałych szlaków, zaczynających się przy jakimś parkingu (zresztą dotyczy to Alp Tak W Ogóle). Po latach mógłbym pisać książkę „Alpy dla zmotoryzowanych – szlaki na których nie spotkasz zbiorkomiarza”.

  132. @wo
    „najtańszy model 3 to 184 070 zł”

    Dlatego napisałem, że „z dofinansem”. Od tej kwoty odejmujesz 18750 zł z programu Mój Elektryk i wychodzi już bardzo przyjemne 165 koła.

    „Bo po prostu nie wyobrażam sobie eksploatacji elektryka przez kogoś, kto mieszka na typowym warszawskim blokowisku, ani tym bardziej na jakimś prestiżowym Starym Mokotowie (gdzie korki w mieszkaniu wylatują po prostu jak się jednocześnie używa pralki i mikrofalówki)”

    Na Starym Mokotowie to i spalinówkę się trudno eksploatuje. U mnie na Woli niby jest SPP, a i tak potrafię krążyć 15 minut w poszukiwaniu miejsca parkingowego.

    Moja zoomerska konkluzja jest taka, że trzeba się po prostu wypisać z tej gry i nastawić się na wybór: dom + auto pod miastem lub mieszkanie bez auta w mieście. Ja wybieram to drugie. Swojego samochodu bym się bardzo chętnie pozbył, ale wtedy musiałbym porzucić relacje z rodziną mieszkającą w Polsce gminnej/powiatowej. Czekam, aż wypożyczanie będzie atrakcyjniejsze finansowo.

    A w scenariuszu dom + auto pod miastem to faktycznie małe auta tracą sens (chyba że jako dodatkowy pojazd, żeby dojechać do P+R). Innymi słowy: masz rację, SUV-y FTW, dyskusja zakończona, proszę się rozejść.

  133. @pilcrow „Ami jest super sub-A niestety wiemy że ta przyszłość to też przeszłość, i co się stało ze Smartem, Mini itd.”
    Co takiego stało się z mini? Że urosło i zbrzydło? Smarta można obecnie mieć jako elektrycznego SUVa lub SUVa coupe, which is a shame. Ami, Topolino i Microlino to w ogóle nie są samochody, tylko czterokołowce, dzięki czemu można nimi jeździć (nie wiem jak w Polsce) bez prawa jazdy. Natomiast i3 to był pełnoprawny samochód, tyle że w swoim czasie dość drogi i z malutkim zasięgiem. No i jednak bez tego prestiżu, jakim ocieka elektryczny SUV.

    @cowboytomash
    Średni wiek używanych samochodów sprowadzonych do PL w roku 2023 to 13 lat. To też artefakt cepiku?

  134. @wo „Tylko ze do tej natury też trzeba jakoś dojechać. Najfajniejsze szlaki zaczynają się przy parkingach.”
    Prawda, tylko żeby do tego parkingu dojechać, nie potrzebujesz 4×4. Dojedziesz tam zwykłym Polo a nawet Matizem. BTDT (nie Matizem).

  135. @sheik
    „Prawda, tylko żeby do tego parkingu dojechać, nie potrzebujesz 4×4. Dojedziesz tam zwykłym Polo a nawet Matizem.”

    Pokażę ci kilka takich, w których to jest przynajmniej wskazane (zwłaszcza zimą). Poza tym nadal do takiej wyprawy dobrze jest mieć składaną tylną kanapę (a że kombi coraz trudniej kupić, więc).

  136. @wo”Nie wierzę że 2x, raczej półtora (powiedzmy, 90 tysięcy kontra 140 tysięcy). Natomiast w 2019 jeszcze mogłeś kupić Sharana albo Alhambrę, teraz już nie. Berlingo jeszcze kupisz, ale już tylko jako elektryka. I wpadasz w typowe błędne koło: żeby elektryk miał sens, musisz mieć własny dom z garażem, czyli w praktyce mieszkać na peryferiach, czyli w praktyce potrzebować SUVa. Więc w praktyce kupisz raczej w podobnej cenie hybrydowego SUVa.”

    Jeśli zeszliśmy od „żadnej różnicy a może SUV nawet tańszy” vs cena 4x (choć to nie moje) to 1.5x vs 2x to jesteśmy na dobrej drodze. Oczywiście, zaznaczając, że 4-5 lat temu, nie upieram się, że wiem jak oferta wygląda teraz, tyle, że sprawdziłem, że Berlingo można kupić spalinowe, a jakby co pozostaje jeszcze klon Toyoty.
    Z tym, że wątpię, aby większość SUVów, które widzę, została wyprodukowana później niż 4 lata temu.
    Tak się składa, że mieszkam na peryferiach i to Krakowa, więc trochę górek jest. Tej zimy utknąłem dwa razy, dwa razy w tym samym miejscu i dwa razy z powodu, że ktoś przede mną nie dał rady. No tępy jestem, ale przyswoiłem, żeby tamtędy nie jeździć w ciągu tych kilku dni w roku, kiedy akurat spadnie śnieg.

  137. @js
    „Moja zoomerska konkluzja jest taka, że trzeba się po prostu wypisać z tej gry”

    Optymalnym rozwiązaniem dla zoomera jest oczywiście Ojciec Od Którego Można Pożyczyć SUVa. Problem zaczyna się od kryzysu braku takiego ojca, albo jego jeszcze straszliwszej odmiany: bycia takim ojcem.

  138. @amatil
    Jeśli zeszliśmy od „żadnej różnicy a może SUV nawet tańszy” vs cena 4x (choć to nie moje) to 1.5x vs 2x to jesteśmy na dobrej drodze. ”

    Ja cały czas trzymam się porównania obecnej oferty. Im bardziej w przeszłość, tym różnica cenowa jest większa, tym większy wybór rodzajów samochodów (jak pisałem w notce!), oraz ogólnie wszystkie stają się mniejsze i lżejsze, chyba że się cofniemy aż do lat 60., wtedy znów rosną.

    „Z tym, że wątpię, aby większość SUVów, które widzę, została wyprodukowana później niż 4 lata temu.”

    Ale to jest inny temat – nie wyciąłem notki przez wieloletni sentyment (choć nigdy nie pamiętam czy mam go do Amatila czy Aiborella, zawsze mi się to myliło). Porównanie obecnej sytuacji jednak pozwala nam zrozumieć tendencje w przemyśle – po prostu dla nabywców nówek SUV jest coraz bardziej racjonalną opcją (a nabywcy używek nie są dla przemysłu priorytetem).

  139. > @pilcrow
    Dziękuję!

    > Co takiego stało się z mini? Że urosło

    Ale i małego przedaż spadała, a jak urosło to weszło w taką konkurencję z tyloma lepszymi opcjami, że w fabryce w Oxfordzie montuje się głównie strajki.

    @ i3

    Pewnie że za drogie, ale dotowane, to w zasadzie był sens istnienia tego modelu. Ciężko o pozytywne przykłady w tym segmencie.

  140. @WO
    'Po co im clickbaity?’
    Podejrzewam, że można dzięki temu wykazać się zasięgiem. W końcu decyzja o przekazaniu 1.5 procenta czasem uzasadniana jest 'dam temu co najwięcej robi.’
    Z ich strony: https://krytykapolityczna.pl/o-nas/stowarzyszenie-2/
    W dostępnym do ściągnięcia pdf 'Sprawozdanie merytoryczne 2022′ w punkcie Dziennik krytykapolityczna.pl jest 'Dziennik odwiedziło w 2022 roku 4,2 mln użytkowniczek i użytkowników.’
    Nie umiem ocenić, czy to liczba zbliżona do tego czego można by się faktycznie spodziewać od indywidualnych userów czy raczej zliczono wejścia.
    Poniżej w rozwinięciu mają spis najczęściej czytanych artykułów, z imieniem i nazwiskiem autorki/a, więc jakieś parcie na łapanie wewnątrzkorposowych punktów honoru też może być. Piszę to z całą humanistyczną sympatią do zjawiska. Been there, done that, system exploited me także.

  141. A nie możecie sobie po prostu, bo ja wiem, kupić jakiegoś małego 911 do miasta i Range Rovera na tematy poza miastem?

  142. @j. sevitch
    „dom + auto pod miastem lub mieszkanie bez auta w mieście”

    Kilku znajomych berlińczyków (tj. Niemców ale mało entuzjastycznych samochodowo) stosuje model hybrydowy: mieszkanie w mieście i poruszanie się na co dzień zbiorkomem, ale do weekendowych wypadów czy wakacji — zgarażowany za ringiem samochód, utrzymywany sprawnym, który potrafi mieć w takim modelu przebieg 150 tysięcy km po 20 latach. Czasem współdzielony z rodziną (rodzeństwem).

  143. @wo
    Żeby nie było – moje hottejki piszę jako osoba w kryzysie ojca z Seicento, oddalonego 300 km od domu :).

    Moje kalkulacje wypożyczalniowe się nie spinają, bo dobrze mi z moim 13-letnim dieslem. Gdybyśmy mieli porównywać te same produkty (czyli auta maks kilkuletnie na długo vs na krótko), to wygląda to zgoła odmiennie. Rata za auto, rata za garaż, czynsz za garaż, AC, serwis – wyjdzie więcej niż wypożyczenie auta na weekend raz na miesiąc i jakieś ubery od czasu do czasu.

    Rozwiązaniem byłyby wypożyczalnie z 13-letnimi dieslami. W Warszawie jest wypożyczalnia BrumBrumki, może czas ją przetestować.

    Da się też być w kryzysie rodzicielstwa bez auta. Znam gościa z dwójką dzieci, który świadomie zdecydował się na rezygnację z auta. Zaoszczędzone pieniądze wydał na dopłatę do mieszkania z lepszą infrastrukturą i zbiorkomem. Oczywiście dużo łatwiej podjąć tę decyzję, jeżeli nie ma się skłonności do petrolheadowania.

  144. @sheik
    „Średni wiek używanych samochodów sprowadzonych do PL w roku 2023 to 13 lat. To też artefakt cepiku?”

    W 2023 do Polski sprowadzono 800 tysięcy samochodów używanych (gdzie jest ta średnia 13 lat co *uwielbia* podreślać SAMAR) i sprzedano 400 tysięcy nowych. Obliczenie ważonej średniej wieku wszystkich zarejestrowanych w 2023 roku samochodów nie będzie trudne.

  145. wkochano
    „Albo mieszkać w apartamentowcu z podziemnym garażem, który już na etapie budowy miał zaprojektowane podłączenia do prądu”

    To w ogóle legalne? Piszę jako osoba bojąca się zostawić bez opieki ładujący się telefon :O

  146. @krzloj:
    „To w ogóle legalne? Piszę jako osoba bojąca się zostawić bez opieki ładujący się telefon :O”

    W .ch powszechne w nowym budownictwie. Idzie sobie taka magiczna listwa przy wszystkich miejscach parkingowych i przy kupowaniu sobie klikasz opcję, że ci mają dołożyć moduł przy twoim.

  147. @jv
    „Znam gościa z dwójką dzieci, który świadomie zdecydował się na rezygnację z auta. Zaoszczędzone pieniądze wydał na dopłatę do mieszkania z lepszą infrastrukturą i zbiorkomem. Oczywiście dużo łatwiej podjąć tę decyzję, jeżeli nie ma się skłonności do petrolheadowania.”

    No właśnie wcale nie, bo w typowym scenariuszu wzięcie kredytu na samochód zawsze było łatwiejsze niż wzięcie kredytu na mieszkanie. To bardzo dokładnie przećwiczyłem. Scenariusz „dom pod Warszawą + SUV” zawsze wychodzi znacznie taniej od scenariusza „analogiczny metraż na Starym Mokotowie + ekologiczny brak samochodu”.

    Na samym końcu w takiej śmieciowej publicystyce najbardziej mnie triggeruje to, że to jest w gruncie rzeczy wymądrzanie się kogoś turbomegaextrauprzywilejowanego, kto ma „po ciotce” mieszkanie w dobrej dzielnicy z przystankiem tramwajowym pod nosem, a do tego rodziców od których można pożyczyć samochód, wymądrzającego się, że jacy ci ludzie są głupi, że w pogoni za prestiżem mieszkają na grodzonym osiedlu i biorą SUVy w leasing. To takie nierajonalne z ich strony. O ile racjonalniej jest mieszkanie odziedziczyć!

  148. @sheik

    „Prawda, tylko żeby do tego parkingu dojechać, nie potrzebujesz 4×4. Dojedziesz tam zwykłym Polo a nawet Matizem. BTDT (nie Matizem).”

    Ćwiczyłem ten temat w Norwegii dość intensywnie. Krótka odpowiedź: napęd na wszystkie koła i wyższe zawieszenie (nie musi być terenówka) są bardzo wskazane, nawet jeżeli nie planujesz wycieczek do Jotunheimen.

    Nie zaprzeczam, że Polska po zmianach klimatu jest pewnie mniej wymagająca. Do domku krewnych na pojezierzu dobrzyńskim dojechałem zwykłą Toyotą Yaris (najtańszy model) pożyczoną od rodziny, mimo że końcówka była po drodze piaszczystej z kamieniami 🙂

  149. @carstein

    „W .ch powszechne w nowym budownictwie. Idzie sobie taka magiczna listwa przy wszystkich miejscach parkingowych i przy kupowaniu sobie klikasz opcję, że ci mają dołożyć moduł przy twoim.”

    To samo w .no, nawet w starych blokach montują ładowarki w garażach.

  150. @carstein
    „i przy kupowaniu sobie klikasz opcję, że ci mają dołożyć moduł przy twoim.”

    O ile to nie będzie potężnie dotowane z budżetu to podejrzewam, że dla konsumenta to będzie zaporowo drogie (że i tak bardziej się mu będzie opłacała hybryda).

  151. @wo

    „O ile to nie będzie potężnie dotowane z budżetu to podejrzewam, że dla konsumenta to będzie zaporowo drogie (że i tak bardziej się mu będzie opłacała hybryda).”

    Koszty rzędu 10k PLN z mojego doświadczenia.

  152. @krzloj
    „To w ogóle legalne? Piszę jako osoba bojąca się zostawić bez opieki ładujący się telefon :O”

    Jak widać, dotarło do Ciebie lobby spalinowe z alarmistycznymi artykułami w prasie o tym, jak to od pożaru elektryka w garażu może ci się cały dom zawalić.

    Nie tylko legalne, ale praktycznie obowiązkowe w nowym budownictwie jak wspomina @carstein; trzeba by chyba być idiotą, żeby nie kliknąć tej opcji przy kupnie nowego mieszkania. Co więcej, w niektórych krajach nawet dofinansowane:
    https://guichet.public.lu/en/citoyens/transport/transports-individuels/aides-financieres/installation-bornes-charges-privees.html

  153. @rw
    „Koszty rzędu 10k PLN z mojego doświadczenia.”

    Mam na myśli całościowy koszt – 50 m2 w danym mieście z taką opcją i 50 m2 w tym samym mieście bez takiej opcji.

  154. @wo
    „O ile to nie będzie potężnie dotowane z budżetu to podejrzewam, że dla konsumenta to będzie zaporowo drogie”

    Doprowadzenie dodatkowego przewodu trójfazowego/11 kW do mojego miejsca parkingowego kosztowało mnie 350 €.

  155. @wkochano
    „Doprowadzenie dodatkowego przewodu trójfazowego/11 kW do mojego miejsca parkingowego kosztowało mnie 350 €.”

    Poklep się z tego powodu serdecznie po plecach i przyjmij do wiadomości, że w wielu miastach (np. w Warszawie) nie ma nawet skąd doprowadzić, bo blok (a zwłaszcza stara kamienica) po prostu ma starą instalację. Całościowy koszt przeprowadzki do osiedla „Zakątek Wkochano” wyjdzie drożej od zmiany samochodu.

    Wytnę wszystkie dalsze komcie z serii „wystarczy doprowadzić 11 kW do garażu”, bo są po prostu bezużyteczne dla Typowego Mieszkańca Warszawskiego Bloku Lub Kamienicy.

  156. PS. Żeby wygodnie ładować samochód elektryczny, 11 kW nie jest konieczne. Mi wystarczało 5.2 kW. Obciążenie instalacji mniejsze.

  157. @wkochano
    Dobrowolnie wjechałeś niską Hondą w pryzmę śniegu? To tylko dowodzi że śnieg nie jest problemem Mycisk Niżnych i ludziska nie mają doświadczenia. W Myciskach Wyżnych ciągle bywa tak, że zostawiasz auto przed domem i po nocy opadu ono już nie wyjedzie z miejsca postoju.

    „Jak widać, dotarło do Ciebie lobby spalinowe z alarmistycznymi artykułami w prasie o tym, jak to od pożaru elektryka w garażu może ci się cały dom zawalić”
    Fun fact: byłem przez dwa tygodnie osobą w kryzysie bezdomności bo w garażu podziemnym mojego ówczesnego bieda apartamentowca w Krakowie ktoś postanowił doładować akumulator w sztruclowatym Audi A6. Bez wyciągania owego akumulatora z auta: http://www.krakow112.pl/index.php/wydarzenia/866-19-02-2018-krakow-ul-dekarzy-pozar-w-garazu-podziemnym

    @rw
    „Nie zaprzeczam, że Polska po zmianach klimatu jest pewnie mniej wymagająca”
    Moja anecdata jest taka, że w Myciskach Wyżnych jest gorzej. Dawniej było tak, że przychodziła zima, nawaliło śniegu, odpowiednie służby odśnieżyły na biało albo i nie, i była sobie zima i mróz przez całe tygodnie. FWD na zimówkach dawały radę.

    Teraz często zdarza się tak, że w dzień jest lekki plus, w nocy minus. Efekt jest taki że odśnieżą (o ile mają kim i czym, bo w wielu miejscach jest mniej zasobów na odśnieżanie „bo przecież cieplej”), w dzień zaczyna płynąć, i w nocy zamarza na lodową polewę. Albo nikt nie odśnieża bo w dolinie jest plus jeden i pada deszcz, który to deszcz sto-dwieście metrów wyżej obladza drogę.

    @dojazd zbiorkomem w turystyczne miejsca
    Ja się chętnie dowiem jak z Krakowa dojechać zbiorkomem na zimową wycieczkę w Gorce inaczej niż „do Nowego Targu i stamtąd na Turbacz i z powrotem”.

  158. Z moich doświadczeń przy poszukiwaniu mieszkania w ZH w zeszłym roku: takie miejsce z ładowarką jest w wynajmie droższe o 30-50chf miesięcznie (i wciąż tańsze niż jakiekolwiek miejsce postojowe w Seefeld)

  159. @wo
    Mówiliśmy o klikaniu opcji dla nowego budownictwa, ewentualnie do kompleksowego retrofittingu starego. To, że w starym bloku w Warszawie trudno coś zrobić, to istotnie Problem. Ale czy nie do (być może kolektywnego) rozwiązania?

  160. @charliebravo

    „Teraz często zdarza się tak, że w dzień jest lekki plus, w nocy minus. Efekt jest taki że odśnieżą (o ile mają kim i czym, bo w wielu miejscach jest mniej zasobów na odśnieżanie „bo przecież cieplej”), w dzień zaczyna płynąć, i w nocy zamarza na lodową polewę.”

    To się w Norwegii niestety również zdarza coraz częściej.

  161. @wo
    1. Całe szczęście Warszawa się rozwija i obecnie mieszkanie z sensownym zbiorkomem nie musi znajdować się w dzielnicy z prefiksem „Stary”. Chociażby Bemowo dzięki M2 przestało być na końcu świata. A jeżeli Bemowo przestało, to i okolice za Bemowem przestały. Ale tak, te 20 lat temu musiało to być dużo bardziej skomplikowane.
    2. Ten kolega na pewno wziął mniejszy metraż. W przypadku mieszkania z dobrą infrastrukturą można sobie jednak pozwolić na kompromisy ze względu na lepszy dostęp do tzw. trzecich miejsc. Nie potrzebujesz ogródka, jeżeli w zasięgu spaceru masz cały park, nie potrzebujesz spiżarni, jeżeli masz Biedrę pod nosem, itd.
    3. Osobiście nie krytykuję ludzi idących w dom + SUV, szczególnie ze względów ekonomicznych. Po prostu w centrum miasta trudno jest zmieścić samochody w ogóle – i duże, i małe. Dlatego jestem orędownikiem P+R oraz dbania o to, żeby nie trzeba było do tego centrum wjeżdżać (czyli infrastruktura na suburbach + praca zdalna tam, gdzie się da). Wygląda na to, że władze Warszawy też to widzą w ten sposób. Gdyby jeszcze lepiej trzymali deweloperów za twarz pod względem zagospodarowania przestrzennego na nowych osiedlach, to byłoby naprawdę nieźle.

  162. @wo

    To pewnie nijak się ma do Wa-wy, i pl pewnie generalnie: w Saksonii, Drezno, jest zirkaabout 280k zarajestrowanych wagenów, 1,2% z tego (jako średnia dla de, jeszcze w 2021 mocno się to zgadzało) to pełne elektryki. Miejsc parkingowych z możliwoscią doładowania serwisy webowe pokazują dla miasta około ośmiuset. Bez zakładów pracy, które powoli taką możliwość również oferują. Z obserwacji prowadzonych z siodełka rowerowego, w mojej (heh, fajnie by było) dzielnicy czynszowej (wiekszość kamienic początek XX wieku) jak przysłowiowe grzyby po deszczu wyrastają przy miejscach parkingowych stacje ładowania.

  163. @wo

    >No tak, ale oni chyba nie opłacają rachunków z kliknięć? Komercyjny portal potrzebuje odsłon reklam ew. sprzedaży prenumerat. Oni nie. To po co im clickbaity?

    Też się nad tym zastanawiałem.
    NIe maja reklam, ale żebrzą o donejty, a być może taki kątęcik – fajterzy mma, pani szpila pisząca o kwantowym twarogu, roasty na suvy czy przedruki Onucofakisa to jest to czego płacący czytelnik oczekuje.

  164. @wkochano
    Z tego co wiem, to z infrastrukturą energetyczną jest w Polsce ogromny problem – zarówno, jeżeli chodzi o miks (duh!), jak i o sieć przesyłową. W pierwszej kolejności do remontu będzie przemysł, a doprowadzenie kilowatów do bloków z wielkiej płyty to chyba wjedzie na sam koniec.

  165. @js
    ” W pierwszej kolejności do remontu będzie przemysł, a doprowadzenie kilowatów do bloków z wielkiej płyty”

    A i tak jeszcze gorzej jest w kamienicach w osiedlach zaczynających się od „stary”. Mam tam wielu krewnych, znajomych, sam na jednej z tych dzielnic spędziłem pierwsze lata dzieciństwa. Instalacja elektryczna jest przez cały czas problemem, bo do dzisiaj (!) nie wiadomo czasem którędy idzie kabel kładziony tuż po wojnie. I to jest problem nie tylko mieszkańców, ale także np. jeśli się tam prowadzi knajpę (takich znajomych też mam), bo trzeba się łapać lewą ręką za prawe ucho, żeby podłączyć jakiś piec.

    W Warszawie elektryki nieprędko będą sensowną opcją dla mieszkańców miasta w obrębie granic z 1950. Tam po prostu nawet ładowanie ze zwykłego 220 V może być niemożliwe, nawet jak wyciągniesz przedłużacz przez okno.

  166. @wkochano
    „Jak widać, dotarło do Ciebie lobby spalinowe z alarmistycznymi artykułami w prasie o tym, jak to od pożaru elektryka w garażu może ci się cały dom zawalić.”

    Raczej wytresowano mnie za dziecka, żeby działających urządzeń elektrycznych nie zostawiać bez opieki; odłączać czajnik elektryczny jak się wychodzi z domu etc. Dotarł do mnie artykuł o pożarze, który zniszczył cały budynek, ale chyba była to hulajnoga. Przy takich rozwiązaniach myśle o worst-case scenario i kW energii bez opieki. Bez dodatkowych wymogów związanych z systemem ppoż. w garażu trudno mi w temu rozwiązaniu zaufać. Z jakiegoś powodu (worst-case scenario?) banujemy auta z LPG w garażach podziemnych. Dodatkowo, raczej to nie dotyczy .no, .ch i .lu, teraz wszystkie elektryki w PL to nówki, ale za x lat zajmą się nimi druciarze.

  167. @wo
    W Warszawie, w starych kamienicach czy blokach, przede wszystkim nie ma parkingów podziemnych. Zamiast więc przerabiać instalację elektryczną w budynku więcej sensu chyba miałoby stawianie słupków przy parkingach przy ulicy/osiedlowych. Wtedy i tak miasto/zakład energetyczny musi doprowadzić nowe przewody wzdłuż ulicy.

    @krzloj
    „Przy takich rozwiązaniach myśle o worst-case scenario i kW energii bez opieki. Bez dodatkowych wymogów związanych z systemem ppoż. w garażu trudno mi w temu rozwiązaniu zaufać. ”

    Zgadza się, rozwiązaniem problemu z potencjalnymi pożarami elektryków w krytych parkingach w mieście jest instalacja przeciwpożarowa + dobrze wyszkolona i wyposażona straż pożarna.

  168. @wo
    „Optymalnym rozwiązaniem dla zoomera jest oczywiście Ojciec Od Którego Można Pożyczyć SUVa. Problem zaczyna się od kryzysu braku takiego ojca, albo jego jeszcze straszliwszej odmiany: bycia takim ojcem.”

    W tym śmieszku smuci mnie ta wymuszona ewolucja w stronę karykatury, bo jestem Millenialsem i pożyczam 12-letnie kombi, a co więcej sednem mojej wypowiedzi było to, że można w identycznej sytuacji mieć Fabię i korzystać z wypożyczalni. Ale wspominanie o tej ostatniej opcji grozi kasacją posta, więc śmieszek może ewoluować w dowolne strony, niedługo się pewnie okaże, że ojciec pożycza prywatny helikopter.

    BTW. ta dyskusja jest bardzo boomerska i wielkomiejska, bo jako ów Millenials z Lublina w ogóle nie rozważam takiej opcji jak średni SUV z salonu za własne pieniądze. W moim otoczeniu moje pokolenie reprezentuje tylko trzy opcje:
    – używane auto – mi się marzy leasing 5-7-letniej Corolli albo Octavii na moim B2B.
    – służbowe auto – ale raczej bez opcji wyboru, masz pan tę Pandę i się pan ciesz, że nowa.
    – nowe auto – tylko dla klasy wyższej, która i tak celuje w X7, a nie jakieś tam Outlandery.

    Quartum non datur. Do tego też jestem członkiem Pokolenia Problemu Mieszkaniowego i rozpoznaję w nim dwie rozłączne grupy (wyłączając wspomnianą klasę wyższą): ludzi którzy kupili mieszkanie i ludzi którzy kupili dobry samochód (bo mieszkanie dostali po babci). Ja należę do grupy nr 1, więc moje leasingi pozostaną marzeniem zanim stopy nie zejdą znowu do akceptowalnego poziomu. A naprawdę zarabiam jak na Lublin bardzo dobrze.

    Także czytanie analiz, czy na krawężniki się lepiej wjeżdża z AWD czy bez albo czy warto walczyć z gminą o przyłączenie ładowarki są dla mnie raczej wglądem w obcy świat.

  169. ,,W Myciskach Wyżnych ciągle bywa tak, że zostawiasz auto przed domem i po nocy opadu ono już nie wyjedzie z miejsca postoju”.

    Myciska NIżne pod Rzeszowem here. Ludzie jeżdżą passerati i szkodziankami, ja minivanem, bo duża rodzina i kontrabas, samochody z wysokim zawieszeniem są rzadkością. PO PROSTU – wozi się ze sobą saperkę zimą, jesienią i wczesną wiosną/umie się wyjechać z zaspy/błota/ stosuje patent z deseczką/podsypuje piaskiem albo popiołem W OSTATECZNOŚCI wyciągasz się traktorem swoim albo sąsiadowym.
    W warunkach Mycisk Niznych na równinie dowolny stary samochód z manualną skrzynią > dowolny SUV, którego na takie cioranie po błotach zwyczajnie szkoda.

  170. @charliebravo
    Tego nie odróżnisz od kogoś, kto kupił 6 letnią używkę „po niemcu” albo po leasingu.

    Ok, nie odróżnisz, ale dalej nie przeczy to mojej tezie że auto=prestiż i ktoś zawraca sobie głowę kombinowaniem z kupowaniem auta w reichu, albo od sprawdzonego handlarza, zamiast jeździć 20 letnim wysłużonym szrotem jak np. ja. Jedno i drugie dowiezie z punktu a do b, a części do szrota o rząd wielkości albo i dwa tańsze. 6 latek też zresztą potrafi się malowniczo rozkraczyć (been there too!)
    No i jeszcze jest kwestia nowe vs używane. Jak kogoś stać na te pare tyśków raty bez widocznego spadku w jakości życia to soras, ale nie jest w tej samej lidze co gość kupujący tego 6 latka na kredyt albo za ciężko uciułane oszczędności.

    @cowboy
    Fascynujące że niektórym wydaje się że są science-based a powielają bzdury tylko dlatego że mają cyferki, jak bardzo alarmujące i nierealistyczne te cyferki by się nie wydawały.

    Ok, dzięki za korekte, wziąłem raport PZPM za wiarygodny, my bad, ale wciąż:
    Przy 19m aut te 420k funkiel nówek to jakieś 2.2% wszystkich pojazdów. Jeśli weźmiemy pod uwagę że część z tego to flotówki na firmę to gdzie te dane przeczą mojej tezie że problem „jakie nowe auto wybrać” dotyczy małego ułamka polskiego społeczeństwa?
    To że suvizacja będzie postępować jako opad kulturowy i za parę lat bidoki będą dojeżdżać te kilku/nastoletne kloce jak się jaśniepaństwo przesiądzie hurmem na elektryki to inna sprawa.

    A bycie science-based to też korygowanie stanu wiedzy i update założeń na bazie lepszych danych, bez potrzeby adpersonalnych przysrywajek.

  171. @sapiecha
    „BTW. ta dyskusja jest bardzo boomerska i wielkomiejska,”

    Wolałbym się trzymać ścisłej nomenklatury – xerska. Boomerzy są już na wymarciu i coraz rzadziej są aktywni jako kierowcy (czy jako ktokolwiek). Z tą poprawką: no to pewnie że tak. Czego oczekujesz, że założę bejsbolówkę i powiem „hello fellow kids from Myciska”?

    ” używane auto – mi się marzy leasing 5-7-letniej Corolli albo Octavii na moim B2B.”

    No i ciekaw jestem co wybierzesz, jeśli pójdziesz tą ścieżką. W mojej kryształowej kuli widzę Twoje zaskoczenie, że REALNIE DOSTĘPNA (pomijam opcje typu „jest w cenniku, ale w praktyce nie do kupienia”) Corolla będzie zdumiewająco mało się różniła ceną od najtańszej CHR (klasyfikowanej już jako SUV).

    BTW: Lublin jednak klasyfikowałbym jako „wielkie miasto”. Uwielbiam go odwiedzać, oczywiście samochodem, bo gdy sprawdzałem połączenia kolejowe, to była jakaś kpina (idiotyczne godziny pociągów, a samochodem jednak jedziesz kiedy chcesz).

  172. @havermeyer
    „dotyczy małego ułamka polskiego społeczeństwa?”

    To nie jest notka o polskim społeczeństwie, jest o motoryzacji. Firmy motoryzacyjne interesują się przede wszystkim nabywcami nówek – wartość odsprzedażowa też jest brana pod uwagę, ale nie jest dla nich priorytetem. Dlatego jeśli chcemy zrozumieć „skąd suvizacja? czemu inne samochody znikają z oferty?”, przyglądamy się temu co wybierają nabywcy nówek, a nie używek.

    Już nie będę tego więcej wyjaśniać – po prostu wytnę zamiast tego.

  173. @wo
    „W mojej kryształowej kuli widzę Twoje zaskoczenie, że REALNIE DOSTĘPNA (pomijam opcje typu „jest w cenniku, ale w praktyce nie do kupienia”) Corolla będzie zdumiewająco mało się różniła ceną od najtańszej CHR (klasyfikowanej już jako SUV).”

    Równolegle z zakupem mieszkania testowałem równolegle właśnie leasing na Corollę i to w dość zaawansowanym stadium, czyli miałem już ofertę na stole, więc akurat dobrze wiem co bym wybrał. Chociaż oczywiście to był rok 2021 i czort wie jakie będę miał opcje jak do tego wrócę.

    Co zabawne, kupiliśmy w końcu mieszkanie w nowym bloku, ale na granicy między osiedlem z wielkiej płyty a jednorodzinnym. To jednorodzinne jest przy granicy miasta i żadna droga nie jest utwardzona. Także miałem przed chwilą dosłownie test z jeżdżenia po zimowych wertepach na gruntówce moim Aygiem. I oczywiście 10x bardziej bym wolał to robić w Corolli, ale CHR dalej nie rozważam.

    CHR to jest ta sama tragedia co Mokka i Juke. Ja naprawdę się najeździłem tymi miejskimi SUVami czy crossoverami (czym to się różni BTW?) i to z bardzo dobrym porównaniem, bo w wypożyczalni przesiadałem się np. z Mokki w Corsę i z powrotem kilka razy dziennie. Mokka miała GORSZE zawieszenie niż Corsa. Countryman identyczne jak Cooper. Ba, między BMW 3 a X3 też nie czułem większej różnicy. Tylko Golf jest jakąś niskopodłogową aberracją i faktycznie strach nim wjeżdżać na chodnik. Wszystko w wariancie bez AWD, bo wypożyczalnia takich nie miała, ale przecież AWD to już jest bajer za który trzeba nieźle dopłacić.

    Powiększanie wozów segmentu A, B albo C to jest generalnie żart, nie ma to żadnego sensu i za każdym razem dzieje się kosztem wyposażenia, miejsca w środku albo ustawności bagażnika. Dopiero D, czyli ten Outlander albo nowe RAV4 zaczynają pokazywać jakieś realne przewagi. Chyba że faktycznie w jedną generację to poszło tak do przodu, że moja wiedza się przedawniła.

  174. @wo „Dlatego jeśli chcemy zrozumieć „skąd suvizacja? czemu inne samochody znikają z oferty?”, przyglądamy się temu co wybierają nabywcy nówek, a nie używek.”

    Ale nabywcy gdzie?
    a) w Warszawie
    b) Lublinie
    c) Myciskach
    d) żadne z powyższych, bo polski rynek nijak nie przekłada sie na decyzję managerów decydujących o kierunkach rozwoju automotive.
    Jeśli d, to właściwie jedynym uprawnionym do wypowiedzi z własnego doświadczenia jest kolega sheik.

  175. @sapiecha
    ” SUVami czy crossoverami (czym to się różni BTW?)”

    Różnica jest obecnie historyczna. Klasyczny amerykański SUV to formuła „nadwozie od kombi na podwoziu od pikapa”, bardzo niebezpieczna kombinacja, bo mieszczuch przyzwyczajony do podsterownego kombi odruchowo eksploatował takiego Pajero czy Explorera z zachowaniem starych odruchów, co się kończyło częstym dachowaniem.

    Potem pojawiły się crossovery (technicznie będące podniesionym kombi) i zdominowały rynek do tego stopnia, że klasyczne SUVy są już rzadką egzotyką. Tym bardziej, że „zwykłe” pikapy się w międzyczasie też rozrosły i ucywilizowały, nad czym z kolei ubolewają ludzie chcący kupić klasycznego pikapa, z dwumiejscową kabiną.

    „Powiększanie wozów segmentu A, B albo C to jest generalnie żart, nie ma to żadnego sensu”

    Zgoda, ale jak pisałem w notce, nie bierze się znikąd. To uboczne skutki regulacji.

  176. @amatill

    Idąc tak daleko to dla wielu marek cała jurop w ogóle mało się liczy.
    Ale jeśli założymy że jurop się lliczy
    To obszar CEE (polska with extra steps) to najważniejszy z rynków europejskich dla Toyoty- całkiem ważny gracz.

    Taka nowa camry w Europie będzie tylko w Polsce z przyległościami.

    na 10 najlepiej sprzedających sie NOWYCH samochodów w pl 6 to toyoty.

  177. @amatil
    „Ale nabywcy gdzie?”

    To nie ma większego znaczenia. Owszem, dla Subaru polski rynek jest nieistotny (ale w ogóle samochody to jest uboczna zabawa dla zaibatsu specjalizującego się w czymś innym), ale te największe firmy mają często w ofercie coś specjalnego na „uboższe kraje Unii”. Chyba główny sens utrzymywania marki Skoda czy Dacia to Europa Środkowa.

    W każdym razie, gdy analizujemy tendencje rynkowe (czemu powiększają? czemu suvizują?) preferencje nabywców używanych mają drugorzędne znaczenie.

  178. @havermeyer
    „Przy 19m aut te 420k funkiel nówek to jakieś 2.2% wszystkich pojazdów.”

    Tak, przy czym te 420k nówek jest rocznie. Nie mam danycy o tym ile w Polsce średnio pierwszy właściciel eksploatuje samochód od nowości, z własnych doświadczeń i bąbelka przyjąłbym 10 lat jako rozsądną średnią. A to oznacza jakieś 20% samochodów na drogach jeżdżonych przez pierwszych właścicieli (wliczając popularną opcję „możesz swój służbowy odkupić od firmy za cenę telefonu”) – to już pokaźna grupa.

    „bez potrzeby adpersonalnych przysrywajek”

    Wybacz, to zmęczenie prostowaniem po raz enty tej samej bzdury przeklejanej w kolejnych zakątkach internetu.

  179. @wo

    „Chyba główny sens utrzymywania marki Skoda czy Dacia to Europa Środkowa.”

    Gdzieś czytałem, że grupa Volkswagen używa też marki Skoda to testowania troszkę bardziej innowacyjnych rozwiązań, pozostawiając markę VW jako bardziej konserwatywną.

  180. „To uboczne skutki regulacji.”

    A że tak spytam, są na to jakieś kwity? Jakieś wywiady z inżynierami zeznającymi „no po prostu musieliśmy wydłużyć maskę i skrócić kabinę, bo inaczej byśmy nie mieli 5 gwiazdek w teście zderzeniowym” versus wywiady z marketingowcami „musieliśmy wydłużyć maskę, bo ludzie nie chcą kupować samochodów kształtu żelazka”?

  181. @wo
    „BTW: Lublin jednak klasyfikowałbym jako „wielkie miasto”. Uwielbiam go odwiedzać, oczywiście samochodem, bo gdy sprawdzałem połączenia kolejowe, to była jakaś kpina (idiotyczne godziny pociągów, a samochodem jednak jedziesz kiedy chcesz).”

    „Duże” chyba bardziej pasuje. Ja jestem nałogowym „chodzaczem”, lubię zwiedzać miejsca pieszo i mam w głowie taki przelicznik, ile się zejdzie miasta w godzinę piechotą. W Lublinie spokojnie dojdę ze starówki do granic miasta, więc ciężko mi go zaklasyfikować jako „wielkie”. W Wawie w tym czasie dotrę spod Centralnego na Błonia Kamionkowskie na Pradze, czyli daleko od obrzeży. W Londynie to już w ogóle, w godzinę przejdę z Liverpool Street do Buckingam, czyli nawet nie opuszczę centrum.

    BTW to tylko pokazuje tragedię Lublina, który mógłby być spokojnie miastem bez samochodów, z K+R na obrzeżach. No ale jak to osiągnąć, gdy trolejbusy na głównych liniach odjeżdżają co 20 min w szczycie. Absurd.

  182. @Mistrzanalizy „nie 420k tylko 475k.”
    Zauważmy, że w latach 2015-9 sprzedaż przekraczała 15mln sztuk, w 2019 dochodząc niemal do 16mln. Pandemia to tąpnięcie, po którym rynek wciąż nie wrócił do dawnej wielkości – i zapewne już nie wróci, bo z jednej strony samochdody drożeją, z drugiej młodzież i tak nie robi prawa jazdy.

    @wo „Chyba główny sens utrzymywania marki Skoda czy Dacia to Europa Środkowa.”
    Jeszcze w końcu 2019 VW po cichu dawał potęzne rabaty na Golfa, żeby tylko nie stracić pierwszego miejsca na liście bestsellerów w Szwajcarii – na rzecz Octavii oczywiście.

  183. Prędzej czy później Warszawa będzie musiała stworzyć sieć publicznych ładowarek w starych dzielnicach. Jest to element każdej strategi „emisyjnej” jaką widzialem, a kilka widziałem. Czy prędzej czy później to zależy od tego co będzie za 3 tygodnie, póki co wygląda że później.

    W blokach gdzie są garaże podziemne, niezależnie od dzielnicy, ładowarki są już powszechne. Choć jest też grupa administratorów która się upiera by zakazywać wjazdu elektrykom ze względu na p-poż. Ale to myślę zaniknie. Fakt faktem że na Woli prawie nowy blok się spalił tak że był dylemat czy jest sens go remontować czy raczej burzyć. Ale to raczej z powodu takiego że był wybudowany po minimum kosztów, żaden pożar w garażu nie powinien powodować takich efektów.

  184. @embercadero
    „…żaden pożar w garażu nie powinien powodować takich efektów.”

    Lithium salt electrolyte can’t melt steel beams.

  185. @mistrz
    Nie 420 a 475.

    Dane miałem stąd, patrzylem na raport ze stycznia, gdzie nie było jeszcze 2023 a za 2022 było dokladnie 419 749, tak jak w Twoim linku.

    https://www.pzpm.org.pl/Rynek-motoryzacyjny/Roczniki-i-raporty

    Oraz: dalej rząd wielkości porównywalny, 2% z hakiem wszystkich osobówek w Pl.

    Tak jak zauwazył Sheik, sprzedaż tąpneła w pandemii, widać też wyraźnie spadek po kryzysie 2008, ale nawet wtedy roczna sprzedaż nie zeszła poniżej 12m. A teraz z jednej stronu drozeją auta, z drugiej mieszkania co dodatkowo tłamsi popyt.

  186. @embarcadero
    > Fakt faktem że na Woli prawie nowy blok się spalił tak że był dylemat czy jest sens go remontować czy raczej burzyć.

    Jeśli chodzi o blok na Górczewskiej to jeśli dobrze pamiętam, ustalono, że pożaru nie wywołało auto elektryczne. Ale nius o elektryku był mega nagłośniony, a późniejszy prostujący już nie bardzo.

  187. „Jeśli chodzi o blok na Górczewskiej to jeśli dobrze pamiętam, ustalono, że pożaru nie wywołało auto elektryczne. Ale nius o elektryku był mega nagłośniony, a późniejszy prostujący już nie bardzo.”

    Niewykluczone, nie zgłębiałem tematu. Z tym jednak że to dowodzi że pożar w garażu może poważnie zaszkodzić konstrukcji nowego budynku, gdyby nie to zdarzenie, myślałbym że to lipa. Ale jak widać deweloper potrafi zaoszczędzić na tym i owym. Więc tak czy inaczej trochę to usprawidliwia wspólnoty zakazujące wjazdu elektrykom czy LPG z mesydźem by najpierw sfinansowali w garażu instalację ppoż (która swoją drogą powinna być obowiązkowa a nijak nie jest)

  188. @clandestino
    „Jeśli chodzi o blok na Górczewskiej to jeśli dobrze pamiętam, ustalono, że pożaru nie wywołało auto elektryczne.”

    Mniej mnie interesuje co pożar wywołało, a bardziej to, czy miałby takie same skutki bez obecności elektryka/ów. W piwnicach zabrania się trzymać płyny łatwopalne nie dlatego, że one same z siebie się zapalają.

  189. > Lithium salt electrolyte can’t melt steel beams.

    Two words: thermal runaway.

    Zmiana parametrów stopów stali w obróbce termicznej nie wymaga od razu topienia, chyba że w sensie przemieszczeń w strukturze krystalicznej. WTC zawaliło by się tak czy siak. Pożary są naprawdę groźne dla budynków. Samochody benzynowe jednak nie palą się przewlekle. A elektryka w zasadzie się nie gasi. Wielokrotnie mijałem na autostradzie stopione do spodu, nawet szkielet nie wystawał.

  190. Samemu mi się nie chce wierzyć w to co widziałem, pierwsze dwa razy to była sensacja co to w ogóle jest za dymiące pobojowisko że obok szarej masy tylko felgi zostały. Może wyjaśnienie jest takie, że ruch jest wznawiany dopiero po pożarze i to co widziałem było już po zebraniu gratów.

  191. Delurk, dzień dobry.
    'wymądrzanie się kogoś turbomegaextrauprzywilejowanego, kto ma „po ciotce” mieszkanie w dobrej dzielnicy z przystankiem tramwajowym pod nosem, a do tego rodziców od których można pożyczyć samochód’

    Odziedziczyłem, póki co, puszkę z gwoździami, mam spłacone z etatu (pensja żaden ajwaj) mieszkanie w centrum miasta z pierwszej piątki, z tym przystankiem tramwajowym obok. Kupione już po pierwszej dużej zwyżce cen. Dwójka dzieci, brak samochodu w bliższej rodzinie. Pamiętam, że okazjonalnie dowiadując się ile ludziska płacą za fabrycznie nowe auta (znów: żaden ajwaj) doznawałem raczej szoku. Działka rekreacyjna w rodzinie była, ale oćce przepuścili, więc jeździć nie potrzebuję. Natomiast za domem mam spory park wolny od tego wszystkiego, co ludzie robią na działkach.

  192. Ja widziałem pożar tesli na parkingu pod macdonaldem 🙂 Całego widowiska nie, ale od mniej więcej początku do momentu aż strażacy usunęli z okolicy wszystko co mogło się zapalić i de facto czekali aż tesla spali się do cna. Gwałtowność pożaru była nieporównywalna do pozaru benzyniaka, niby o tym słyszałem ale i tak byłem bardzo zaskoczony

  193. @g

    „Wielokrotnie mijałem na autostradzie stopione do spodu, nawet szkielet nie wystawał.”

    To jest ciekawe, że mieszkam w kraju w którym (w moim regionie) prawie co drugie auto to EV, a pożaru / spalonego elektryka jeszcze nie widziałem. A Ty mieszkasz w kraju w który elektryki są skrajnie niepopularne, ale widzisz spalone EV „wielokrotnie” 🙂

  194. @unikod

    1. Skąd wiesz, że to były elektryki, po stopionych felgach umiesz rozpoznać?
    2. Jeśli faktycznie by się spaliły do takiego stopnia, to znaczy że tam nie było straży pożarnej. Twierdzenie, że pożaru elektryka nie da się zgasić jest prawdziwe tylko w tym sensie, że trzeba je długo chłodzić bo pożar się może wznowić, ale przecież nie znaczy dosłownie tego, że szkielet auta po prostu musi się spalić, bo tak.
    3. W ogóle to jest taka bezsensowna dyskusja, jakby nikt nigdy nigdzie tego tematu nie badał. Polecam https://wysokienapiecie.pl/89604-pozar-samochodu-elektrycznego-dlaczego-wybucha-i-jak-go-ugasic/, jest tam bardzo dużo szczegółów i wydaje mi się, że cały temat rzetelnie przedstawiony.

    W ogóle Wam trochę zazdroszczę, widzę że wszyscy tutaj widzieli w swoim życiu masę pożarów aut. Ja ani jednego.

    Natomiast, jak lubię elektryki (sam mam jednego), tak mnie w całym tym temacie drażni, że stał się on takim zielonym ersatzem faktycznych działań zapobiegających katastrofie klimatycznej. Auto elektryczne nadal jest szkodliwe dla środowiska – i to nawet w krajach, gdzie energia jest zielona, bo chodzi o efekty samej produkcji. Dopłaty do elektryków to jakiś koszmar, gdzie państwo wspiera, po raz kolejny, klasę średnią, kosztem gorzej sytuowanych (dosłownie, bo kasa jest z opłat za emisję CO2, czyli w cenie prądu). Oraz biznes, oczywiście, bo przecież duża część tego programu jest skierowana do wypożyczalni i leasingodawców. Nie mówiąc o samych producentach aut.

    W ogóle cudowna polityka, Niemcy po tym, jak sfinansowali budowę całej gigantycznej branży fotowoltaicznej w Chinach (i rozmontowanie własnej) postanowili im jeszcze sfinansować rozwój branży motoryzacyjnej w analogiczny sposób. Tyle dobrze, że w końcu ktoś gdzieś tam poszedł po rozum do głowy i KE wszczęła postępowanie, które pewnie skończy się podwyższonymi cłami dla chińczyków (co ciekawe już zapowiedzieli, że mogą to być cła wsteczne, czyli za auta, które już teraz są sprowadzane).

    Wolałbym, żeby lewica się wzięła za temat tego, jak i na co wydawane są te opłaty za CO2, a nie bzdury o suvach.

  195. @rw
    ” pożaru / spalonego elektryka jeszcze nie widziałem. ”

    Podczas wakacyjnego maratonu typu „autostradami przez Europę” z prawdopodobieństwem bliskim 1 zobaczy się przynajmniej jeden spalony wrak na poboczu (natomiast nigdy się nie przyglądałem na tyle by identyfikować czy to elektryk).

  196. „KE wszczęła postępowanie, które pewnie skończy się podwyższonymi cłami dla chińczyków”

    Co ciekawe, szefowie Mercedesa (>33% sprzedaży to rynek chiński) i VW (40%) chcą *obniżenia* ceł, bojąc się odwetu Chin. Z tego co czytałem, to francuscy producenci lobbują za protekcjonizmem, bo nie mają rynku do stracenia. Czy przekonanie, że UE pójdzie tą drogą, wynika z wiedzy której nie mam, czy wróżenie z Ogólnego Kierunku Rzeczy?

  197. > 1. Skąd wiesz, że to były elektryki, po stopionych felgach umiesz rozpoznać?

    Bo widziałem wiele wypadków i spalonych samochodów. Widziałeś kiedyś spalony samochód bez karoserii? Wraki są zabierane przez straż w całości. A tam same felgi stojące równiutko na brzegach jak po jakiejś przedziwnej abdukcji i szara masa w środku, mnóstwo popiołu dookoła – na benzyniaku spopielona farba trzyma się karoserii.

  198. Nawet gdybym za każdym razem trafił na kompozytowe to zostałaby jakaś klatka, zarys że to był samochód?

  199. @mtxon

    „Czy przekonanie, że UE pójdzie tą drogą, wynika z wiedzy której nie mam, czy wróżenie z Ogólnego Kierunku Rzeczy?”

    Nie, w ogóle nie mam tutaj żadnego silnego przekonania. Wydaje mi się po prostu idiotyczne, żeby UE dalej nic nie robiła w tej sprawie, bo jak nic nie zrobi, to prędzej czy później nastąpi zapaść. Ale kto wie. Ja się już dawno pogubiłem w zawiłościach tego, która marka samochodowa należy do kapitału z jakiego kraju, może czas faktycznych europejskich producentów już się był skończył.

  200. @unikod

    Fascynujące rozumowanie. Ponieważ auto spaliło się doszczętnie, to musiał to być elektryk. A skoro to był elektryk, to znaczy, że elektryki palą się doszczętnie.

  201. @ midnight_rambler

    „ Kojarzę kuriozalne usprawiedliwienie kupna SUVa jako „bo żona lubi wysoko, wtedy wszystko widzi”.”

    Nie wiem jaki jest kolegi stan cywilny ale to nie jest kuriozalny powód a główny. W moim przypadku jedyna kontrybucja małżonki do wybory samochodu sprowadzała się do „ma być wysoki bo wygodny”. Bagażnik czy kolor czy inne takie był na 2 miejscu. A ignorowanie opinii małżonki jak kogoś nie stać na dwa samochody jest dużym błędem.

  202. @Obywatel

    Drogi Kolego, ja swojego czasu w ramach kompromisu kupiłem drugie auto będące suzukim Jimny, bo stwierdziłem, że jak ty chcesz wysoko, to ja chcę taką, ale to naprawdę, zabawkę 🙂

    Ale Jimny to naprawdę do niczego innego się nie nadaje, tylko do zabawy, ale za to do zabawy się nadaje Naprawdę.

  203. @wo

    „Może ktoś taki się wyautuje i opowie o eksploatacji elektryka przez kogoś, kto nie ma własnego garażu z ładowarką? Moi znajomi używający elektryków mają też takie garaże (są to zazwyczaj mieszczanie podmiejscy).”

    Sąsiad z bloku jeździ po publicznych ładowarkach.

  204. „Sąsiad z bloku jeździ po publicznych ładowarkach.”

    A pod lidlem niedaleko mnie w zasadzie zawsze do ładowarki stoi kolejka i kwitnie życie towarzyskie.

    „Jimny”

    Jeździłem w Turcji po górach totalnym offroadem, powiedzieć że było zajebiście to nic nie powiedzieć. Ale faktycznie, do niczego innego to się nie nadaje, to sprzęt dla leśniczego.

  205. @wo

    „Może ktoś taki się wyautuje i opowie o eksploatacji elektryka przez kogoś, kto nie ma własnego garażu z ładowarką? Moi znajomi używający elektryków mają też takie garaże (są to zazwyczaj mieszczanie podmiejscy).”

    Nie wiem jak w Polsce, ale w Norwegii to byłoby raczej drogo, na pewno straciłoby się atut EV jakim jest niższy koszt „paliwa”.

    Słyszałem jeszcze o opcji „dojeżdżam codziennie elektrykiem do pracy i ładuję u pracodawcy za ryczałt”.

  206. @ Kojarzę kuriozalne usprawiedliwienie kupna SUVa jako „bo żona lubi wysoko, wtedy wszystko widzi”. Ale wysokość osiąga się kosztem bezpieczeństwa.

    Wszystko się zgadza – z wyższej perspektywy inne samochody wydają się mniej groźne, więc poziom poczucia bezpieczeństwa może wzrosnąć. A to że poczucie bezpieczeństwa nie musi korespondować z rzeczywistym bezpieczeństwem, też jest dość znanym zjawiskiem.

  207. @froz
    „Fascynujące rozumowanie. Ponieważ auto spaliło się doszczętnie, to musiał to być elektryk. A skoro to był elektryk, to znaczy, że elektryki palą się doszczętnie.”

    Nie jest takie bez sensu. Elektryk baterie ma wszędzie, więc jak się zapali, zapala się w końcu wszystko. Benzynowy swój zbiornik z energią ma jednak zlokalizowany, ta energia w ogóle może wyciec na zewnątrz, więc nie musi się sfajczyć cały-ale-to-cały.

  208. @wo
    „Benzynowy swój zbiornik z energią ma jednak zlokalizowany”

    I pożar benzynowego zaczyna się raczej nie od zbiornika z energią, tylko w drugim końcu samochodu. Do zbiornika z energią ten pożar najczęściej w ogóle nie dochodzi.

  209. @sheik
    Dzięki! Kliknąłem w sąsiedni artykuł i cojapacze:

    „Jeżeli Renault Scenic kojarzy ci się z sympatycznym spalinowym minivanem, który zachwycił możliwościami przewozowymi, to najwyższy czas pomyśleć o emeryturze. To było prawie 30 lat temu (…) Jest jednak jedna rzecz, o której trzeba pamiętać – w myśl nowoczesnych rozwiązań i w pogoni za jak najlepszym wyglądem felgi mają 20 cali, co w połączeniu z dosyć sztywnym nadwoziem sprawia, że lepiej omijajcie większe dziury i studzienki kanalizacyjne (…) slabsza wersja kosztuje 202 900 zł, mocniejsza 219 900 zł”

    Czyli że znów zniknęło coś, co kiedyś było sensowną ofertą typu minivan – i zastąpiono to elektrykiem, który jest „naszpikowany technologią” (i dziwią się, że kiepsko się to sprzedaje), a na dodatek ma zawieszenie, którym nie da się jeździć po Warszawie, Szczecinie, Londynie, Paryżu, Sztokholmie, generalnie żadnym realnie istniejącym mieście. Poza miastem tym bardziej nie.

    A w dodatku za te pieniądze można mieć całkiem przyzwoitego SUVa.

  210. @wo
    Ale przecież to, że obecnie SUVy są sensownym wyborem bo nie bardzo jest co innego nie wzięło się znikąd, tylko z tego, że jak jeszcze był wybór, to klienci woleli je od innych nadwozi, mimo że funkcjonalność tych innych była porównywalna albo większa, a cena niższa. Czyli patrząc na proces „suvizacji” szerzej, można owszem powiedzieć, że to jest wynik mody, tyle że zapoczątkowanej parę lat temu. Teraz to już jesteśmy na etapie skutków.

  211. @margrabia
    „jak jeszcze był wybór, to klienci woleli je od innych nadwozi”

    Już to pisałem, więc to jest losowy komentarz niewycięty (proszę zagrać w totka, ma pan dziś szczęście!), ale zaszczycony tą samą odpowiedzią. W szczątkowej formie wybór nadal jest, są przecież firmy, które do końca świata będą mieć w jakiejś ofercie kombi albo vana, bo to oni kiedyś zapoczątkowali tę rewolucję i zbudowali ten format (chyba zawsze będzie jakieś „volvo kombi”, choć dzisiejszy odpowiednik nabywcy 245 sprzed 40 lat raczej na pewno weźmie suva). Tylko że gdzieś na wysokości pandemii krzywe cenowe się przecięły – różnica między suvem a niesuvem o tym samym rozstawie osi (na tej samej platformie) jest żadna albo zaniedbywalna. Dodatkowe centymetry i kilogramy zrodzone z regulacji spowodowały zaś, że już nie ma różnic typu „większy / lżejszy / środek ciężkości”, nawet między „rozsądnym kompaktem” a „nieracjonalnym suvem”.

    Więc owszem, teraz widzimy skutki. Ale najsmutniejsze jest to, że nawet gdyby ktoś chciał teraz wprowadzić na rynek samochód, o którym marzy niejeden petrolhead – taki sedan, jak subaru impreza z 2004! ford mustang, ale nie taki dzisiejszy, tylko taki sam jak w 1975! – to po prostu niemożliwe. Choć znam ludzi, którzy za to by zapłacili jak za premiumowe premium.

  212. „jest „naszpikowany technologią” (i dziwią się, że kiepsko się to sprzedaje), a na dodatek ma zawieszenie, którym nie da się jeździć po […] generalnie żadnym realnie istniejącym mieście”

    Czyli jak współczesne SUV-y i crossovery. Nawet taka abominacja jak Aygo X dostaje koła 17-18 cali, zawieszenie też musi być sztywne, żeby klienci nie kładli tego na bok co chwilę. Infotainment z przyczłapami ma pewnie więcej mocy obliczeniowej niż cała reszta elektroniki w aucie, bo to ostatnie miejsce, gdzie jeszcze można uzyskać jakąś przewagę nad konkurencją.

    A jaka to fajna kopalnia wiedzy te wszystkie czujniki i kamery w środku!

  213. Przy okazji pytanie – czy istnieje segment „plastikowych wozidełek miejskich”?
    Coś „ultra light” – pomiędzy elektryczną hulajnogą a Smartem.
    Podobno są takie pojazdy nie wymagające prawa jazdy, ale nie wiem czy mają w Polsce/UE homologację.
    A może są, tylko mają taki minus do prestiżu że nie ma nie zapotrzebowania, więc się ich nie sprowadza, więc ostatecznie ich nie ma.
    Póki co nie zdarzyło mi się takiego zaobserwować na ulicy – ale może ktoś coś wie?

  214. @jesus
    „Czyli jak współczesne SUV-y i crossovery.”

    Forester jednak przez cały czas daje radę, nawet na pustkowiach Warszawy czy Szczecina. No i nadal mimo „naszpikowania technologiami” ma fizyczne wajchy i pokrętła, na których mi bardzo zależy (zapewne nie tylko mi).

    @waclaw
    „Póki co nie zdarzyło mi się takiego zaobserwować na ulicy – ale może ktoś coś wie?”

    Są, ale raczej POD miastem niż w mieście. Chyba wszystkie microcary jakie widziałem w swoim życiu, widziałem w Łomiankach. A nie, przepraszam, jednego w Konstancinie. Bo to jest właśnie raczej rozwiązanie na dojazd do najbliższego P+R.

  215. @waclaw „ Przy okazji pytanie – czy istnieje segment „plastikowych wozidełek miejskich”?
    Coś „ultra light” – pomiędzy elektryczną hulajnogą a Smartem.
    Podobno są takie pojazdy nie wymagające prawa jazdy”
    Przecież nawet podawałem link, Fiat Topolino na bazie Ami oraz Microlino. Renault też coś miał, ale to była abominacja.

  216. @wo „A w dodatku za te pieniądze można mieć całkiem przyzwoitego SUVa.”
    Ależ to JEST SUV. przynajmniej z wyglądu, a tylko to się liczy (skoro przed elektryfikacją SUVy Peugeota nie miały 4×4 nawet w opcji i to nie był problem – zresztą teraz mają, silnik elektryczny na tył).
    Co mnie lekko szokuje, to oferowanie w bardzo rodzinnym samochodzie 170KM bazowo i 220KM za drobną dopłatą. Po co to komu?

  217. @wo

    „No i nadal mimo „naszpikowania technologiami” ma fizyczne wajchy i pokrętła, na których mi bardzo zależy (zapewne nie tylko mi).”

    Nom, kiedy kupowałem swojego elektryka, to jednym z kryteriów było „żeby nie było wszystko sterowane przez ekran dotykowy”.

  218. @waclaw
    „Przy okazji pytanie – czy istnieje segment „plastikowych wozidełek miejskich”?”

    Istnieje, ale nie wygląda na ogromny sukces rynkowy. Najwięcej mikrocarów w użyciu widziałem w Holandii, ale były też we Francji. Robią takie na przykład:
    Ligier: https://en.wikipedia.org/wiki/Ligier
    Canta: https://en.wikipedia.org/wiki/Canta_(vehicle)
    Była francuska firma JDM z modelem JDM Adaca, ale nie mogę znaleźć, czy jeszcze działa.
    Włoski Grecav już nie istnieje.

  219. @Sheik
    „Po co 220KM” – bo w tym samochodzie przekłada się to na osiągi dokładnie takie, jak ze 160KM w moim benzynowym kombiaku (Octavia 2). I nie są to osiągi dla wannabe sportowca, po załadowaniu na pokład 4 os. i bagażu, w trasie autostradowej to akurat.

  220. 220KM… poważnie?
    Jeżdze kombivanem, diesel, manual, masa własna 1.4 tony. Moc silnika – 85KM. Do niego wsiadło 6 osób i ich bagaże, także mogło być około 1.9 tony. I tak załadowani zrobiliśmy pare tyś kilometrów, na Bałkany i spowrotem. Autostrada – zero problemów, drogi lokalne – tu czasami trzeba było pod kątem 30′ jechać pod górkę, ale to też żaden problem – od tego są przecież biegi.

    Pamiętam natomiast sytuację, gdy zepsuło mi się turbodoładowanie, i wracałem do domu bez turbo. Widząc górkę, trzeba było zaplanować – jak się rozpędzic i jakiego biegu użyć. To faktycznie był niedostatek mocy. Fabryczne 85KM to już jest z zapasem na wszystkie sytuacje jakie się mogą wydarzyć w normalnym życiu.

  221. @waclaw
    „220KM… poważnie?”

    Odpiszę tylko raz – w elektrykach to się po prostu inaczej liczy. Proszę nie przeliczać jabłek na pomarańcze.

  222. „w elektrykach to się po prostu inaczej liczy”

    A rozwijając, to silnik elektryczny jest wspaniałą maszyną, która składa się z paru części, a którą chwilowo można mocno przeciążyć (np. x1.5, granicą są tylko możliwości odbierania ciepła i zdolność akumulatorów do oddania odpowiednio wysokiego prądu), a do tego produkuje maksymalny moment obrotowy od zera obrotów. Szkoda tylko, że akumulatorom daleko do soku z dinozaurów, w kwestii gęstości energii.

    Ale nie zgodzę się z tym, że to się inaczej liczy. To znaczy, to fizycznie/technicznie to jest prawda, ale w materiałach reklamowych 220KM wygląda lepiej niż 130 (które, dzięki charakterystyce maszyny elektrycznej, też będzie w stanie całkiem katapultować taki pojazd w warunkach miejskich). Tylko tyle i aż tyle.

  223. @rpyzel
    Przynajmniej Cybertruck nie będzie dopuszczony do ruchu w UE anytime soon: „European regulations call for a 3.2mm external radius on external projections,” Moravy explained to Top Gear. “Unfortunately, it’s impossible to make a 3.2mm radius on a 1.4mm sheet of stainless steel.”

  224. @jesusbuiltmyvolkswagen
    „do tego produkuje maksymalny moment obrotowy od zera obrotów”

    To teoria czy naprawdę tak jest? Bo wykresy z hamowni EV wcale nie pookazują maksymalnego momentu od zera.

    „Szkoda tylko, że akumulatorom daleko do soku z dinozaurów”

    Wiem, że to żart, ale okazuje się, że nie wszyscy wiedzą, że wcale nie z dinozaurów.

    „w kwestii gęstości energii.”

    Myślę, że jeśli koncerny nadal będą pompowały tyle kasy w rozwój aku to za dekadę rozmiar i waga w stosunku do zasięgu w osobówkach przestaną być zauważalnym problemem.

    „w materiałach reklamowych 220KM wygląda lepiej niż 130 (które, dzięki charakterystyce maszyny elektrycznej, też będzie w stanie całkiem katapultować taki pojazd w warunkach miejskich). Tylko tyle i aż tyle.”

    Te są moce całkiem absurdalne do miasta. Zresztą żeby utrzymać prędkość autostradową też potrzeba tylko ułamek pełnej mocy. Fajniej jest więcej niż mniej, ale to bajer dla frajdy.

    @kombi vs suv
    Choć tyle lat nie znosiłem suwów to stosunkowo niedawno musialem przełknąć gorzką pigułę, gdy do wyboru miałem służbowego kombiaka bądź suva i ze względu na wymiary mojego mikro garażu wziąłem suva. Co prawda SUV był o naście milimetrów szerszy ale na długość był sporo krótszy. Także tak.

  225. @bantus
    „Myślę, że jeśli koncerny nadal będą pompowały tyle kasy w rozwój aku to za dekadę rozmiar i waga w stosunku do zasięgu w osobówkach przestaną być zauważalnym problemem.”

    Bardzo w to wątpię. Gdybym miał się zakładać obstawiałbym, że technologia litowa doszła do ściany. Na horyzoncie nawet nie ma jakichś prototypów laboratoryjnych – a przecież powinniśmy już mieć komunikaty typu „zespół profesora jakiegoś zademonstrował rewelacyjne nowe ogniwo”, żeby zobaczyć to za 10 lat na rynku.

    „Fajniej jest więcej niż mniej, ale to bajer dla frajdy”

    Do pewnych granic. Ja oczywiście jeżdżę tak jak przystoi starszemu panu, rzadko wychodząc poza 3000 rpm. No ale to ma realne przełożenie na codzienną eksploatację, że nie trzeba się co chwila wkręcać do maksimum. W przypadku elektryków maksimum osiąga się szybciej i łatwiej, ale tak naprawdę w obu napędach „moc maksymalna” jest teoretycznym parametrem, rzadko wykorzystywanym przez kierowcę na codzień (no chyba że to jakiś malutki silniczek, który cały czas musi dawać z siebie wszystko, żeby to w ogóle się poruszało; trochę tak było w maluchu).

  226. @bantus
    „To teoria czy naprawdę tak jest? Bo wykresy z hamowni EV wcale nie pookazują maksymalnego momentu od zera.”

    Naprawdę tak jest na silniku, ale hamownia pracuje z kołami i jest kiepska w pomiarach przy niskich prędkościach obrotowych.

    „że wcale nie z dinozaurów”

    W większości z planktonu i innych prostych organizmów, ale ZTCW nikt nie wyklucza obecności dinozaurów w składzie.

    „tyle kasy w rozwój aku”

    Gęstość energii akumulatorów to problem trudny do przeskoczenia na poziomie chemicznym bo wiązanie jonowe (akumulator) zawsze będzie miało do odzyskania mniej energii niż wiązanie kowalencyjne (węgiel-tlen przy spalanuy węgla czy węglowodorów). Acz tutaj gospodarz ma większą wiedzę.

    Pożary elektryków: kolejny argument żeby akumulatory litowe częściej były LiFePo4 a rzadziej Litowo-(kobaltowe,manganowe,niklowe). Co prawda LFP to mniejsza o około 20% gęstość energii, ale za to są znacznie bezpieczniejsze zarówno przy przebijaniu jak i przy przegrzewaniu. Do tego LFP mają więcej cykli ładowania i wolniej się degradują, a ceny tych ogniw na początku 2024 roku osiągnęły już w hurcie magiczną cenę $50/kWh. To oznacza że komplet ogniw LFP do bazowej Tesli Model 3 kosztuje niecałe 3k$, a do wersji long range – poniżej 4k$. Co ciekawsze sama Tesla zaczyna oferować retrofity właśnie z LFP do starszych egzemplarzy Model 3:
    https://electrek.co/2024/03/14/tesla-offering-lfp-battery-retrofits-earlier-model-3-under-warranty/

  227. @cowboy
    „Acz tutaj gospodarz ma większą wiedzę.”

    Nie mam. Nie wykluczam że pojawi się jakiś Genialny Wynalazek, baterie sodowe mogą przecież Sporo Namieszać (ale one raczej namieszają w kwestii cen i wyeliminowania potencjalnych „Arabii Saudyjskich litu”, nie spodziewam się że także w kwestii gęstości energii). Jeszcze od czasu samozapalających się powerbooków 5300 z połowy lat 90. zeszłego stulecia, cały czas problem jest taki, jak to upchnąć żeby do samozapłonu dochodziło bardzo rzadko (zbicie prawdopodobieństwa całkiem do zera jest niemożliwe).

  228. @waclaw

    „także mogło być około 1.9 tony.”

    Dlaczego piszesz „także”, skoro wartość 1.9 tony nie pojawiła się wcześniej w kontekście rozmowy?

    „spowrotem”

    Aha. Chyba już wiem dlaczego.

    „Pamiętam natomiast sytuację, gdy zepsuło mi się turbodoładowanie, i wracałem do domu bez turbo. Widząc górkę, trzeba było zaplanować – jak się rozpędzic i jakiego biegu użyć. To faktycznie był niedostatek mocy.”

    Nie do końca tak, to znaczy nie jest tak, że samochód z zepsutą turbiną ma mniej mocy o owo turbo. Zakładając, że Twój samochód miał mniej niż 40 lat, komputer steruje włączaniem turbiny w zależności od obrotów (w dieslu to jest pewnie koło 2000), przy czym kiedy turbina się nie włącza, to ogranicza obroty. Silnik TD 85 KM ma moc 85 KM _maksymalną_, czyli pewnie koło 4000 obr/min. Bez turba to jest pewnie z 60-70, ale nadal przy 4000 obr/min. Ale z zepsutą turbiną będzie pewnie stopował na 2000-2500, zatem realną moc będziesz miał raczej w okolicach 30-40 KM.

  229. A co z bateriami solid-state, ogłoszonymi z wielkimi fanfarami przez Toyotę w zeszłym roku? Gęstość energetyczna lepsza co najmnniej 40% niż obecne litowe-elektrolitowe, i prezes Toyoty zapowiedział pierwsze auta już w 2026.

    Rynek chyba zaczyna w to wierzyć, bo od zeszłego lata akcje Toyoty wzrosły prawie dwukrotnie, a cały Nikkei tylko jakieś 30%.

  230. Nie wiem o które newsy chodzi, bo w międzyczasie Toyota też wykupiła konwencjonalnego producenta „zwiękeszając moce”, więc to nie jest jedyna strategia wzrostu na giełdzie.

    Ale np IEEE Spectrum relacjonuje sprawę inaczej – że to technologia ta sama co wszyscy, i że 40% ale redukcji kosztów.

    „The new lithium iron phosphate (LFP) “popularization” battery, expected in 2026–2027, is the biggest money saver. Toyota cites a huge 40 percent cost reduction versus the bZ4X’s current battery. That’s accompanied by an expected 20 percent range jump to at least 600 kilometers (373 miles), under the European Union’s ultragenerous testing protocols. This battery’s actual range might be closer to 470 km (292 miles) under the testing regime in the United States”

  231. LFP to jeszcze baterie klasyczne, elektrolitowe, i to tylko jeden z rodzajów baterii, nad którymi Toyota pracuje. Nie mają szans przekroczyć 350 W/kg, tutaj korzyścią jest istotnie cena. W paru źródłach za to czytałem o potencjale baterii solid-state na dojście do zakresu 500-600 Wh/kg, plus dużo szybsze ładowanie, problemem miałaby być wystarczająco wydajna technologia produkcji.

    W moim praktycznym zastosowaniu, o którym kiedyś pisałem – jednodniowa jazda w zimie po autostradach 800km w góry na narty – dałoby to radę. Nawet gdyby zasięg teoretyczny 1000 km spadłby tylko do 500 km, to przy ładowaniu 10-80% w 10 minut znikają mi już wszystkie możliwe obiekcje przed zakupem elektryka.

  232. > LFP to jeszcze baterie klasyczne, elektrolitowe

    Nie przeczę, ale w takim razie o którą zapowiedź Toyoty i jaki konkretnie solid-state chodzi? Elektrolit w bateriach litowych występuje w sensie przemieszczania jonów podczas interkalacji, LFP jest solid-state.

  233. Ale to chodzi o marketing hype solid-state. Znalazłem tę wypowiedź Toyoty z okazji wymiany prezesa w połowie 2023. Nowy prezes chciał zabłysnąć i obiecał dwukrotnie większy zasięg za 5 lat. To tak jak poprzedni nowy prezes.

    „Five years ago, Takeshi Uchiyamada was not yet chairman of Toyota, and I was still at Thetruthaboutcars. I went to a Toyota event in Tokyo, where Uchiyamada-san mentioned the possibility of a breakthrough solid-state battery. He had a small specimen of the battery, and it even powered a vehicle – a skateboard. I was told then it could take a decade before the solid-state battery powers a car, because that’s how long battery breakthroughs take to travel the distance from research lab to road. Half of the decade is past, and that timing still holds. In another five years”

    To było w 2017 https://www.forbes.com/sites/bertelschmitt/2017/07/25/ultrafast-charging-solid-state-ev-batteries-around-the-corner-toyota-confirms/

  234. @paragraf
    „ale w takim razie o którą zapowiedź Toyoty”
    Na przykład o tę tutaj:
    https://newsroom.toyota.eu/toyotas-advanced-battery-technology-roadmap/

    ” i jaki konkretnie solid-state chodzi?”
    Nie jestem specjalistą, ale dobre wyjaśnienie znalazłem w solidnym artykule w FT, który ukazał się jakiś miesiąc po tych rewelacjach Toyoty i w odróżnieniu od Forbesa (sprzed siedmiu lat, litości!) nie zajmuje się plotkami i spekulacjami:
    https://www.ft.com/content/f4353d2b-f941-475b-bc1d-a64475503ea6

    Jeśli ktoś nie ma dostępu, a chciałby koniecznie przeczytać, mogę wydruk tego artykułu wysłać mailem.

  235. Nie sprzed 7 tylko 12, przecież wyraźnie napisane jest, że pierwsza prezentacja była w 2012. I nie plotkami a konferencjami prasowymi bez żadnych szczegółów, dokładnie jak mamy do czynienia w tym przypadku. W istocie ochodzi o rozsiewanie plotek, przez entuzjastów. Dzięki temu wszyscy dowiedzą się o nowym szefie w keiretsu, który tym razem to już na pewno dowiezie. To jest jedyna materialna wiadomość przekazana na tej konferencji.

    Gdyby serio traktować zapowiedź sprzedaży baterii o DWUKROTNIE większej gęstości enrgii JUŻ ZA CHWILĘ w 2027, to oznaczałoby to: nie kupujcie teraz żadnego naszego elektryka. Tymczasem Toyota mówi: kupujcie, realnie mamy w LFP.

  236. @paragraf

    Niestety piszesz niechlujnie i nie wiem nawet, o którą konferencję ci chodzi – tę z 2012, z 2017 czy 2023?

    Na tej w 2023, w lipcu, materialna wiadomość była bowiem taka (https://www.ft.com/content/87cb8e92-8e82-4755-8fc3-2943f8f63e1d):

    „But on Tuesday, Kaita said the company discovered ways to address the durability problems from about three years ago and now had enough confidence to mass-produce solid-state batteries in EVs by 2027 or 2028.”

    Następnie we wrześniu Toyota zorganizowała dla dziennikarzy tour po fabryce nowej baterii, a w październiku ogłosiła, że zacznie produkować do nowych baterii solid-state elektrolit sulfidowy.
    (https://www.ft.com/content/6224f235-568c-4e2f-8247-e7dacf0ef20c)

    Twoja wcześniejsza hipoteza, jakoby ceny akcji Toyoty rosły w związku z zakupami innych firm, wymaga specjalnego uzasadnienia, bo generalnie prawidłowość jest przecież taka, że po zakupie firmy B przez firmę A cena akcji B rośnie, a cena akcji A maleje.

  237. A jeszcze à propos:
    „Gdyby serio traktować zapowiedź sprzedaży baterii o DWUKROTNIE większej gęstości enrgii JUŻ ZA CHWILĘ w 2027, to oznaczałoby to: nie kupujcie teraz żadnego naszego elektryka.”

    Przecież jasne jest, że te nowe baterie nie pojawią się na rynku w tej samej cenie i ilości co technologie już na nim obecne. Jest to raczej piłeczka przerzucona przez siatkę w stronę Tesli – a wy co macie na 2027? czekaj, niech zapiszemy… CYBERTRUCKA?

  238. @wkochano
    Możliwym wytłumaczeniem wzrostu Toyoty na giełdzie może być fakt, że europejscy producenci sparzyli się na elektryfikacji i teraz starają się wstrzymać ban na spalinówki w UE. A jeżeli bana nie będzie, to Toyoty są obecnie najlepszymi spalinówkami. Trwałość, niezawodność i serwisowalność ich hybryd jest widoczna w postaci Priusów na taksówkach i uberach, no i spalanie jest niskie nie tylko w WLTP, ale i w realu.

    To się przekłada na sprzedaż, np. w Polsce Toyota jest liderem i bez problemu wyprzedza choćby całego VAG-a.

  239. O właśnie, może wzrost Toyoty wyjaśnia rekordowy, prawie dwukrotny wzrost zwykłego ordynarnego zysku netto rdr.

  240. SUV-y, te bardziej terenowe niż zabawkowe, bardzo przydadzą się wojsku, w razie „W” 😉

  241. Zgadzam się, że Piotr Wójcik niepotrzebnie pisze o SUVach. Niepotrzebnie, bo zawsze wtedy wyskoczą jacyś petrolheadzi i będą się mądrzyć o płytach podłogowych oraz debatować o definicji SUVa.
    Gdyby to zależało ode mnie, to po prostu zakazałbym prywatnych samochodów o masie większej, niż 1500 kg dla spalinowego i 1800 kg dla elektryka. Niezależnie od stylu nadwozia.

    Ciekawe jest coś innego. Gospodarz kiedyś pisał (nie pamiętam czy na blogu, czy na facebooku), że my już jesteśmy krajem rozwiniętym i podobnie, jak inne kraje rozwinięte, będziemy musieli przyciąć nadmiarową indywidualną konsumpcję. No więc nie „my”, a „wy”, droga średnia klaso średnia, wyższa klaso średnia i klaso wyższa. Bo to wy konsumujecie nadmiarowo i jesteście w znacznej części źródłem naszych problemów.

    Za każdym razem, kiedy pojawia się temat jakiegokolwiek ograniczenia ruchu samochodowego, dzieje się to samo: Proponenci tych ograniczeń są opisywani jako nieposiadający prawa jazdy, bezdzietni mieszkańcy odziedziczonych po rodzicach mieszkań w Warszawie, którzy do celów transportowych korzystają z kombi ojca. Tymczasem czytam KP wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że Piotr Wójcik posiada prawo jazdy, jeździ samochodem i pochodzi z prowincji, gdzie żadnego mieszkania nie odziedziczył. Czy ma dzieci – nie wiem.

    Skąd to się bierze? Moim zdaniem z tego samego miejsca, co wysyp agresywnych trolli na grupach wegańskich. Każdy chce postrzegać siebie samego jako osobę moralną i etyczną. Większość ludzi zdaje sobie sprawę ze szkodliwości przemysłu mięsnego. Więc ludzie racjonalizują sobie na różne sposoby konieczność jedzenia mięsa. Niestety fakt fizycznego istnienia wegan podważa tę racjonalizację, powodując dysonans i agresję.

    Analogicznie, jeśli ktoś, stosując mniej lub bardziej trafione argumenty, domaga się ograniczenia indywidualnej motoryzacji, to z pewnością jest nawiedzonym, bezdzietnym nieudacznikiem bez prawa jazdy. Bo normalny człowiek nie jest w stanie funkcjonować bez samochodu o wyglądzie i wielkości stodoły, nie wspominając o rezygnacji z samochodu w ogóle. Gdyby tacy ludzie istnieli, to w jakim świetle stawiałoby to nas, osoby światłe, proekologiczne i świadome zagrożeń klimatycznych?

    A gdzie w tym wszystkim jest niższa klasa średnia i klasa niższa? Tam gdzie zwykle, w tramwaju.

    Zdaję sobie sprawę, że mój komentarz jest o wiele bardziej napastliwy, niż powinien być na cudzym blogu i akceptuję ryzyka z tego wynikające. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli wyższe warstwy klasy średniej będą alergicznie reagować na każdy postulat ograniczenia konsumpcji, który dotyka ich osobiście, to czarno to wszystko widzę.

  242. @Falconek
    To nie do końca jest problem klasy średniej. Nie wiem na ile śledzisz społeczność motoryzacyjną w Polsce, ale komentarz @loleklolek_pl bardzo trafnie ją opisał, więc zacytuję:

    „Mówimy w końcu o potencjalnym triggerze Polexitu, a na pewno motorze napędzającym ruchy skrajnie prawicowe. Green Deal zakłada, że to stare Clio w ogóle ma nie istnieć, a najtańszy elektryk z baterią, która zimą zrobi 200km bez ładowania, to kwoty chyba rzędu 200k PLN. Kości Pana ochroniarza mogą odczuwać tu coś na kształt egzystencjalnego zagrożenia.”

    Smutna prawda jest taka, że w obecnym kształcie relatywnie wygodne życie bez samochodu może prowadzić ograniczona grupa. Z perspektywy warszawskiego słoika widzę, że o ile w stolicy coraz lepiej żyje bez samochodu (i dlatego docelowo chcę się go pozbyć), tak już np. duży obszar Trójmiasta jest pod tym względem problematyczny. A jak mieszkasz w miasteczku kilkunastotysięcznym, to bez auta jesteś jak bez nogi.

    Anecdata: pochodzę z takiego kilkunastotysięcznego miasteczka i pewnego razu odwoziłem członka mojej rodziny na dworzec kolejowy w większym mieście. Gdy już zbierałem się do wyjazdu z parkingu, w okienko zapukała kobieta. Na podstawie tablic rejestracyjnych wywnioskowała, że być może jadę w jej kierunku i byłbym w stanie ją podwieźć. Kobieta pracowała jako pielęgniarka w szpitalu i nie mogła wrócić do domu, ponieważ był to dzień pracujący, ale szkoły były zamknięte. Gdybym jej nie pomógł, musiałaby czekać kilka dobrych godzin.

    Dla dużej części społeczeństwa temat wycofywania się ze spalinówek (a tak naprawdę z posiadania własnego auta w ogóle) oznacza wizję takiego życia jak ta pielęgniarka. To jest bardzo radykalizujące i stanowi potężny grunt pod teorie spiskowe. Nie wiem ile razy przeczytałem w jakimś komentarzu, iż „nie będę miał nic i będę szczęśliwy”, ale było to zdecydowanie zbyt wiele razy.

  243. Kiedy Volvo ogłosiło zaprzestanie sprzedaży modeli kombi w UK, płacz był dość rozległy. Niestety XC40, XC60 i XC90 mają tak dużą przewagę sprzedaży, że przestało się opłacać sprowadzać nie-SUVy. Zakończenie produkcji V40 (jeżdżę od lat, choć to tylko przeróbka Focusa) było pierwszym krokiem, potem były ograniczenia dieslów, potem niehybryd. Tak więc nawet Volvo idzie w elektryczne SUV/van bez kombi. Daleko mi jeszcze do emerytury, ale Volvo kombi to szczyt moich marzeń i trochę mi smutno, że nie będzie na mnie czekał za te kilkanaście/dziesiąt lat.

  244. @Falconek
    „A gdzie w tym wszystkim jest niższa klasa średnia i klasa niższa? Tam gdzie zwykle, w tramwaju.”

    No prawie ci się udało. Z pewnością na wsi, czy w małym miasteczku a nie w dużym mieście ludzie jeżdżą tramwajami.

    „Skąd to się bierze?”

    Moim zdaniem stąd, że studenci i młodzi absolwenci w dużych miastach zarabiają dużo mniej niż majster i wydaje im się, że są jakąś tam niższą klasą. Piszą o swoich własnych problemach jakby były tożsame z tymi z klasy niższej.

    @weganizm vs suvizm
    Ja tu nie widzę sprzeczności. Może taka moda?
    A bardziej serio, przechodzenie od narzekania na wielkość samochodów osobowych – która przeszkadza de facto innym zmotoryzowanym, bo SUVy są wyższe i zasłaniają widoczność więc jedziesz jak za autobusem, brakuje miejsc parkingowych bo obok SUVa często nie zaparkujesz, bo drzwi nie otworzysz – do ograniczenia możliwości kupowania do nie wiem, kei carów jak w Japonii gdzie to funkcjonuje, a na końcu żeby wszyscy się przesiedli na rowery i tramwaje, to dyskusja o niczym.

    Podobnie z ograniczeniem codziennego jedzenia czerwonego mięsa ze względów zdrowotnych, przez dietę śródziemnomorską, wegetariańską aż po ściśle wegańską, a na końcu stop monsanto, bez nawozów tylko naturalne herbicydy and so on, to są wszystko dyskusje dla różnych odbiorców o różnych poglądach i motywacjach. Nie da się tego wrzucić do jednego wora.

  245. Hm, ja tam jestem klasa niższa, zarabiam trochę ponad minimalną, na nocne zmiany dojeżdżam pociągiem, który lubi się spóźniać, a jak w ogóle nie jedzie to dzwonię do roboty, że mnie nie będzie bo tory spłukało do morza i jest git. Żadnego samochodu mi nie trzeba. Ino wicie, rozumicie, rzecz się dzieje w Wielkiej Brytanii. A i to jest możliwe tylko dzięki temu, że tam gdzie operuję jest pociąg. Bo brytyjski interior to są klimaty typu gmina Komańcza. Cudów nie ma, w polskim interiorze może być tylko gorzej.

  246. „A gdzie w tym wszystkim jest niższa klasa średnia i klasa niższa? Tam gdzie zwykle, w tramwaju.”

    Niestety, niekoniecznie. Odłóżmy na chwilę wsie i małe miasteczka bez kolei i PKS-ów. Lokalne, neoliberalne samorządy zrobiły bardzo dużo, by powsadzać ludzi w auta. Począwszy od zaniedbania infrastruktury do stanu totalnego rozkładu (w Łodzi np. jedna trzecia torowisk jest wyłączona z ruchu), przez ciągnące się latami remonty — fajnie, że w 2025 wróci tramwaj, ale nie ma go już od 2018 i kto mógł, kupił auto, po cięcie rozkładów, bo kursy to koszty, a te należy minimalizować (czytaj, takt 15 minut w szczycie, na linii między centrum, a dużym osiedlem na kilkanaście czy -dziesiąt tysięcy mieszkańców).

    Mieszkałem kiedyś na dużym osiedlu, wręcz wzorowo skomunikowanym (kilka linii tramwajowych i autobusowych). Były samochody, owszem. Ale to co jest teraz, to jest jakiś pieprzony carmageddon — wszystko, ale to każdy kawałek, gdzie się da wjechać, jest zastawione autami. I to niekonieczne nowymi SUV-ami, również mniejszymi autami używanymi czy szrotwagenami za kilka, kilkanaście tysięcy, bo ludzie potrzebują się przemieszczać, a miasto nie dowozi.

  247. Chyba każdy, albo prawie każdy interior tak wygląda, że bez samochodu ani rusz. Niedawno kręciłem się trochę po zadupiach francuskich (a konkretniej, Bretanii), i nie wyobrażam sobie życia w jakimś tamtejszym Le-zadupie-sur-mer bez samochodu, nawet jeżeli dochodzi tam kolej. Niezależnie od tego, że w ich wielkich miastach zbiorkom jest świetny, a sieć kolejowa do podróżowania między miastami też jedna z lepszych.

  248. @Akknumi
    „Zakończenie produkcji V40 (jeżdżę od lat, choć to tylko przeróbka Focusa) było pierwszym krokiem, potem były ograniczenia dieslów, potem niehybryd. Tak więc nawet Volvo idzie w elektryczne SUV/van bez kombi.”

    Pomijając, że V40 to hatchback, pamiętajmy, że Volvo to marka premium. W markach premium to i owszem, walka jest dawno przegrana, i mamy moment Forda, że klient może wybrać dowolny rodzaj wozu pod warunkiem, że to SUV. Volvo może sobie być symbolem kombi, ale rynek *dużych* oraz *drogich* aut tak wygląda.

    Natomiast w kategorii aut dla szarego człowieka (Zachodu) pogłoski o śmierci kombi są mocno przesadzone. W 2022 r. wyszła nowa Astra i kombi jest dostępne od początku w ofercie. To samo Peugeot 308 z 2021. W jakiej ilości to nie wiem, ale znajomy brał Hyundaia i30 kombi rok temu i wybór był spory. Tak samo Corsa, Corolla, Octavia czy Golf.

    Ba, w zeszłym roku wszedł nowy Passat i zgadnijcie co: jest oferowany TYLKO w wersji kombi! Nie ma sedana!

    @interior a metropolie
    Tak, to jest w całości wina władz samorządowych (z wydatną pomocą centralnych). Nie trzeba jechać do Chełma, w Lublinie jak wspominałem już trolejbusy jeżdżą co 20 minut, przed pandemią jeździły co 6. Władze obiecywały że to tylko do momentu oddania nowego dworca metropolitalnego, ale finalnie po jego oddaniu wprowadzili zamiast tego parę linii pospiesznych i wyprostowali trasy kilku pozostałych i na tej podstawie twierdzą, że czas dojazdu z jednego końca miasta na drugi się skrócił o 10-15 min. Spoko, ale dalej trzeba ten sam czas stracić na przystanku, bo punktualność jest niska, a jeśli jeden odjedzie to na następny nie ma sensu czekać.

    Zarazem miasto operuje w absurdalnym paradygmacie, że liczba mieszkańców się *zwiększy* o kilkadziesiąt tys. osób. Nie wiem kto im te ekspertyzy pisał, skoro liczba mieszkańców konsekwentnie spada i żadna prognoza nie pokazuje nic innego niż jeszcze większy spadek. Przy czym ów paradygmat obowiązuje przy ustalaniu koncesji dla deweloperów (oczywiście) oraz planach budowy nowych dwupasmówek, ale nie przy poprawie dostępu do usług publicznych.

    Np. jakiś czas temu oddano nowy Dworzec Zachodni, który ułatwił dostęp do PKP z południowej części miasta. Zapomniano przy okazji o drodze dojazdowej, wylano ratunkowo prowizoryczny kawałek asfaltu rok po otwarciu. Tak naprawdę brakuje jakieś 100-200 metrów drogi. Władze zamiast tego wpadły na pomysł „poprawienia dostępu komunikacji miejskiej” w rejonie. Pomysł polega na budowie 2 km dwupasmówki w pasie zieleni oddzielającym tory od sąsiedniego osiedla. Droga potrzebna absolutnie nikomu, ale hej, miasto ma ponoć urosnąć do 400 tys. mieszkańców, a samochodów przybywa.

    Ciekawe czemu.

  249. @WO
    „Wystarczy mieć: dzieci, dużego psa, dom pod miastem, działkę rekreacyjną, jakieś hobby wymagające transportowania sprzętu typu muzyka/sport/rekreacja na świeżym powietrzu i już sedan nie wystarcza. Z opisu wynika, że nie masz nic z powyższej listy, ale wielu ludzi ma przynajmniej 1 pozycję (albo i wszystkie na raz).”

    Przepraszam ze tak po czasie odpisuje, ale tym opisie jest zaszyte założenie, że trzeba mieć dom tak w ogóle, nie pod miastem. Duzy pies w bloku to moim zdaniem taki sobie pomysł, sprzęt muzyczny który by się do współczesnego sedana nie zmieścił (i mieszkania) to chyba tylko perkusja, hobby wymagające transportu sprzętu jak najbardziej oboje z zona mamy, tyle ze to się spokojnie mieści w 450L bagażniku. Nie wiem jak z pakowaniem rowerów do SUVa, znajomi preferują minivany, ale to nie są nowe samochody. Wielodzietność zmienia oczywiście postać rzeczy, ale to obecnie 6% rodzin w Polsce.
    Nie da się ukryć, że do SUVa upchnie się więcej niż do analogicznego sedana i jak ktoś ma potrzebę i mieszka na peryferiach miasta to czemu nie. Ale często to nie jest potrzebne, a i samochód zgrabniejszy, cena eksploatacji chyba jednak niższa, lepiej się trzyma drogi itd.

    „Komentarz usunięty, ale podawanie zakresu mas dla Mazdy 3 a największej możliwej dla Outlandera jest słabe. Konkretnie mój egzemplarz waży półtorej tony, czyli jakieś 150kg więcej niż Mazda.”

    To faktycznie słabe, przepraszam, takie mi parametry wyskoczyły przy szybkim googlu. 150-200 kg wielkiej różnicy nie robi.

    „Zbyt niebezpieczne? Ryzykowna teza.”
    Tu nie się zgubiłem. Dla Ciebie jako kierowcy pewnie jest równie bezpieczne jak sedan, ale dla innych uczestników ruchu już jednak niekoniecznie. Masa pojazdu ma tu znaczenie, punkt uderzenia pieszego (korpus vs nogi) również. Nie wiem jak z widocznością w Twoim aucie, ale w Mazdzie bdb bez ryzyka przeoczenia tego co tuz przede mną. Wiec przy tym mniej bezpieczne pozostanę.

    „Że samochody, tak samo mój jak i Twój słabo nadają się do centrów miast? Zgoda, dlatego ja swoim nie jeżdżę do centrum wcale a do miasta w ogóle rzadko. A Ty?”

    Przez siedem lat w Monachium w centrum miasta byłem samochodem (małym) wszystkiego cztery razy. Z czego dwa w przedszepionkowej fazie pandemii, kiedy trochę jednak trochę strach było jechać metrem, raz jak był wypadek i raz przywieść żywe zwierzęta laboratoryjne (inaczej niż autem nie wolno). I od razu uprzedzając argument, że dzieci, szef bliźniaki dobre 5 km woził rowerem. Za miasto liczna rodzinę woził jakimś ogromnym kombi.

  250. > Np. jakiś czas temu oddano nowy Dworzec Zachodni, który ułatwił dostęp do PKP z południowej części miasta. Zapomniano przy okazji o drodze dojazdowej

    Naprawdę poprawił? Z okna wyglądało to tak, że z peronu można wyjść tylko do lasu. Są takie okazałe szerokie schody wysoko, do nikąd, dosłownie w drzewa. Z okna po przeciwnej stronie widać malutki parking i bloki w oddali za drugim lasem. Całość wygląda na uzasadnioną pilną potrzebą wydania dotacji.

    Byle nie w Warszawie, bo przecież to by było kosztem prowincji. Więc najlepszy dworzec w Warszawie jest w Otwocku. W samej Warszawie nie da się na chwilę obecną przesiąść z walizką na lotnisko. Na Wschodniej nie ma ani jednej windy czy podjazdu, tylko schody. Centralna a Środmieście to dwie stacje i ten sam problem ze schodami na drugiej. Remontowi Zachodniego przyświeca wygaszanie popytu i nigdzie nie jest napisane, że winda jedzie tylko do góry na parking, a SKM dojeżdża na peron 9a który jest zupełnie gdzie indziej niż dworzec.

    Z okazji kampanii wyborczej MJN/Razem odkryło nawet 10 nieużywanych linii „metra” (S-Bahn) w Warszawie.

  251. @Sapiecha „Natomiast w kategorii aut dla szarego człowieka (Zachodu) pogłoski o śmierci kombi są mocno przesadzone. W 2022 r. wyszła nowa Astra i kombi jest dostępne od początku w ofercie. To samo Peugeot 308 z 2021. W jakiej ilości to nie wiem, ale znajomy brał Hyundaia i30 kombi rok temu i wybór był spory. Tak samo Corsa, Corolla, Octavia czy Golf.”

    To wszystko wyżej brzmi bardziej jak kategoria aut flotowych dla szarego handlowca. Ten rynek się rządzi trochę innymi prawami, takie auta w ofercie dla szarego człowieka to pewnie jego miły efekt uboczny.

  252. @❡
    „Naprawdę poprawił? Z okna wyglądało to tak, że z peronu można wyjść tylko do lasu. Są takie okazałe szerokie schody wysoko, do nikąd, dosłownie w drzewa.”

    Tak jak pisałem, brakuje te 100-200m infrastruktury o której nikt nie pomyślał. Ale dalej poprawił, jak mieszkałem w tamtym rejonie to jeździłem stamtąd do pracy do Wawy przez chwilę i korzystałem razem ze sporą liczbą pasażerów wsiadających o 6 i wysiadających o 18. Do przystanku trzeba przejść przez ten lasek a potem osiedle, dla taksówek jest wąski asfalt który lasek objeżdża.

    Z infrastrukturą byłoby oczywiście znacznie wygodniej, ale plan budowy dwupasmówki oznacza, że projekt będzie czekał zapewne z dekadę na realizację. Jakby po prostu przeciągnięto drogę obok gdzie jest pętla trolejbusowa to by kosztowało 10x mniej i dałoby się to zbudować w pół roku. No i realnie coś by prawiło, bo dwupasmówka zamiast tego będzie jechała na około i łączyła Dworzec Zachodni z… Dworcem Głównym. I shit you not.

    Czego ja nie pojmuję to jakim cudem Żuk odwalając takie maniany dalej jest faworytem tych wyborów na czwartą już kadencję. A nie, już wiem, po prostu Trzecia Droga i Lewica go wspierają bez zadawania pytań. W efekcie będę miał przy urnie wspaniały wybór, czy głosować na patologicznego liberała, PiS czy Konfederację.

  253. @Lukasz
    „To wszystko wyżej brzmi bardziej jak kategoria aut flotowych dla szarego handlowca.”

    Na pewno. Ale to chyba jest jeszcze mocniejszy argument, że ta kategoria aut nigdzie się nie wybiera z oferty?

  254. „A nie, już wiem, po prostu Trzecia Droga i Lewica go wspierają bez zadawania pytań.”

    Niech zgadnę, członkowie RM są pozatrudniani w spółkach komunalnych, dzięki czemu organ kontrolny stał się organem do klepania wszystkiego, co prezydent wymyśli. Prezydent tymczasem leje beton na potęgę, bo w oczach przeciętnego, szczególnie starszego, wyborcy to jest Postęp, przecinanie wstęg jest medialne, a przy okazji kolega betoniarz zarobi, co zwiększa przychylność lokalnego biznesu. Taki fajny samograj się z tego robi, którego bez wprowadzenia zakazu zatrudniania radnych i najbliższej rodziny w spółkach miejskich plus ewentualnego ograniczenia liczby kadencji, się nie przetnie.

  255. @falconek
    „Każdy chce postrzegać siebie samego jako osobę moralną i etyczną”

    Ja nie. Chyba widać choćby po lekturze tego bloga, że postrzegam siebie jako nieetycznego egoistę-degenerata.

    „Większość ludzi zdaje sobie sprawę ze szkodliwości przemysłu mięsnego. Więc ludzie racjonalizują sobie na różne sposoby konieczność jedzenia mięsa. ”

    No właśnie, trzymając się tego przykładu: ja nie racjonalizuję. Jem steka z wyrzutami sumienia, nie racjonalizując tego, tylko wzdychając nad swoją Słabością W Obliczu Pokusy. Nie da się więc do mnie dotrzeć argumentami etyczno-moralnymi („ale planeta! ale zwierzątka!”), ale z przyjemnością się przestawię na etyczne burgery z hodowli tkankowych, jak już będą dostępne rynkowo. Innymi słowy, żebym wybrał coś etycznego, to musi być równie łatwe i przyjemne jak opcja nieetyczna.

    Wracając do samochodów: jeśli tak jak Wójcik ktoś sobie wymyśli mit o „nieracjonalnych SUVach kupowanych dla prestiżu”, nie będzie umiał zaplanować sensownych regulacji, które skłonią kogoś takiego jak ja do wyboru opcji bardziej etycznych. To nie jest niemożliwe – nie ma praw fizyki zabraniających rozbudowy sieci komunikacji szynowej! Ale trzeba do tego zadawać sensowne pytania, czego Wójcik nie robi.

    Pański pomysł na regulację miałby niepożądane skutki uboczne w postaci polowania na „sweet spot” w postaci samochodów jeszcze mieszczących się w limicie, ale równie wygodnych w użytkowaniu. Czyli zapewne starych. A wszyscy – pan też, Wójcik też – jednak chcą, żeby flota młodniała, żeby jak najwięcej samochodów spełniało normę Euro 6 i miało dodatkowe środki bezpieczeństwa typu „sam hamuje gdy dziecko wtargnie na drogę”.

    Z samochodami jak z mięsem czy alkoholem. Nie można tak po prostu zabronić. Jestem natomiast entuzjastą miękkich mechanizmów perswazji, jak w Skandynawii, ale one też mają swoje granice – to nie jest tak, że nikt w Szwecji nie kupuje Volvo XC-90, ani że w piątek wieczorem wszyscy są trzeźwi.

  256. @wkochano

    „W moim praktycznym zastosowaniu, o którym kiedyś pisałem – jednodniowa jazda w zimie po autostradach 800km w góry na narty – dałoby to radę. Nawet gdyby zasięg teoretyczny 1000 km spadłby tylko do 500 km, to przy ładowaniu 10-80% w 10 minut znikają mi już wszystkie możliwe obiekcje przed zakupem elektryka.”

    A po przejechaniu 500 km nie potrzebowałbyś dłuższej przerwy niż tylko 10 minut? Zwłaszcza że tempo ładowania w niskich temperaturach będzie nieco niższe (ale bez przesady, ładowałem kiedyś samochód na mrozie -29 C i było spoko).

  257. @js
    „w stolicy coraz lepiej żyje bez samochodu”

    Ale nie we wszystkich dzielnicach. Komunikacja szynowa jest coraz lepsza, ale autobusy nadal takie sobie. A nadal mamy sporo dzielnic wykluczonych szynowo – Białołęka, Gocław, Wawer, nie mówiąc już o podwarszawskim sprawlu typu Łomianki czy Mysiadło.

    Dlatego mnie tak śmieszy wójcikowe pieprzenie o „prestiżu SUVa”. W Warszawie prestiż to dzielnica z tramwajem pod sam dom, jeszcze najlepiej z członem „stary” w nazwie. Tam jest 20 tysięcy za metr, więc taniej wychodzi pakiet nowiuteńki SUV oraz mieszkanie w Ursusie.

  258. Tak samo jest w Oslo, jak mieszkasz w Vika to dojedziesz tramwajem do większości fajnych miejsc albo piechotką. Jak nie masz kroner i mieszkasz na obrzeżach, to do znajomego gdzie indziej na obrzeżach dojeżdżasz godzinę autobusem albo 20 minut samochodem, bo transport publiczny ma strukturę koła ze szprychami ale bez obręczy.

    Jedynym znanym mi miastem gdzie faktycznie samochód jest dla zdrowej osoby fanaberią jest Londyn. Tam faktycznie nawet wiele rodzin z dziećmi obywa się bez auta.

  259. @kot
    „sprzęt muzyczny który by się do współczesnego sedana nie zmieścił ”

    Tu nie chodzi o „nie zmieścił”, tylko o wygodę którą daje kombi/minivan/SUV. Mój pierwszy nowy samochód był sedanem, więc żem się w swoim życiu nawkładał i nawyjmował do skądinąd pojemnego bagażnika. Wiedziałem wtedy, że mój następny samochód będzie kombi/minivanem/SUVem. Dziś coraz częściej po prostu nie ma na rynku opcji innej niż SUV – jest kolejna generacja Forestera, nie ma kolejnej generacji Zafiry (a te 20 lat temu jeszcze się zastanawiałem nad taką właśnie alternatywą).

  260. @jesusbuiltmyvolkswagen
    „Niech zgadnę, członkowie RM są pozatrudniani w spółkach komunalnych[…]”

    Tak, wszystko co w tym akapicie i gorzej, bo deweloperzy przejęli ostatnio jedyny dziennik regionalny (Dziennik Wschodni), który w ogóle miał siłę opisywać miejskie patologie. Tzn. przejęli już dawno, ale redakcja bardzo skutecznie broniła niezależności dziennikarskiej przez kilka lat, póki ich rzeczywistość COVIDowa nie dopadła. Korupcja na linii deweloperka-miasto jest przerażająca, nikt się już tym nawet nie interesuje. Lokalne media są martwe, ja wchodzę na Jawny Lublin, ale tego nikt nie czyta przecież, to jest społecznictwo na poziomie partyzantki w ostatnich dniach upadku Warszawy – i tak jesteśmy martwi, to chociaż umrzyjmy z honorem i okrzykiem „wolność”.

    Głównym hamulcowym najgorszych zmian w mieście był swego czasu… Czarnek w roli wojewody. Oczywiście nie z powodu wrodzonej wrażliwości społecznej, po prostu konflikt ogólnokrajowy się przeniósł na przepychankę wojowództwo-miasto, przypadkiem z korzyścią dla mieszkańców. Teraz przy jedynowładztwie w obu rejonach to już sam nie wiem, autentycznie rozważam głos taktyczny na PiS w radzie miasta, ale nie wiem czy mi od tego ręka nie uschnie.

  261. @WO
    „Tu nie chodzi o „nie zmieścił”, tylko o wygodę którą daje kombi/minivan/SUV. Mój pierwszy nowy samochód był sedanem, więc żem się w swoim życiu nawkładał i nawyjmował do skądinąd pojemnego bagażnika.”

    To pełna zgoda, to jest subiektywny wybór, co komu bardziej odpowiada. Jedni wola na co dzień coś mniejszego, inni maja potrzebę wygodnego pakowania gratów na podmiejskie ekskursje czy inne wakacje. Plus oczywiście to co było już w notce, dzisiejsze samochody, wszystkie nie tylko SUVy, są coraz większe. Dzisiejsza Mazda 3 to Mazda 6 sprzed 10 lat, Clio to dawne Megane itd.

  262. Wszystko co piszecie o Lublinie dotyczy tak samo Warszawy. W obecnej radzie miasta jedyni sensowni radni (w liczbie b. znikomej) byli z pisu. W obecnej kampanii wygląda na to że najsensowniejsze rzeczy mówi PL2050 – pewnie dlatego że trafiła tam prawie cała koalicja ruchów miejskich sprzed pięciu lat, oprócz MJNu oczywiście. Lewica – płakać się chce jakie bzdury non stop opowiada. Tak czy inaczej Rafał dostanie 70%, jego kamanda 50% i kolejne 5 lat będą rządzili deweloperzy.

  263. @łw
    „takie auta w ofercie dla szarego człowieka to pewnie jego miły efekt uboczny.”

    Otóż ich często NIE MA dla szarego człowieka. Zapraszam do eksperymentu w postaci proby kupienia najtańszego Subaru Forestera. Dochodzi wtedy do niejakiej odwrotności mema o panie Areczku – „najtańszy model jest dla klientów flotowych, a dla pana, panie Areczku, może być tylko Platinum” (BTDT).

  264. @kot
    „Jedni wola na co dzień coś mniejszego,”

    Tylko że w praktyce ktoś kto kupuje dzisiaj (podkreślam to „dzisiaj”, bo jeszcze parę(naście) lat temu spokojnie można było kupić np. sedana Subaru), już często nie ma tego „czegoś mniejszego”.

  265. @Sevitch i paragraf
    Możecie mieć rację, że Toyocie rośnie między innymi dlatego, że postawiła na hybrydy, a zyski rosną (choć nie dwukrotnie, skąd te dane? no i przypominam, że – przynajmniej w teorii – cena akcji odzwierciedla przyszłe zyski, a nie te już zrealizowane). A ja mogę mieć rację, że rośnie dzięki wiarygodnym ogłoszeniom o bateriach. Magia giełdowych opinii, każdy ma własną, zwłaszcza post factum. Ja tylko mówię, że dwukrotny wzrost ceny akcji (+50% względem benchmarku) bardziej pasuje do hipotezy, że inwestorzy uwierzyli w nowe baterie, niż do hipotezy, że nie uwierzyli.

    @Falconek
    „Gospodarz kiedyś pisał (…) że my już jesteśmy krajem rozwiniętym i podobnie, jak inne kraje rozwinięte, będziemy musieli przyciąć nadmiarową indywidualną konsumpcję”

    Ciekaw jestem, czy Gospodarz dalej tak uważa po dyskusji o dewzroście, która się tu przetoczyła.

    „No więc nie „my”, a „wy”, droga średnia klaso średnia, wyższa klaso średnia i klaso wyższa.”

    Jeśli uważasz, że nie zaliczasz się do żadnej z tych klas, to lepiej módl się, żeby to nie nastąpiło, bo jak mówi przysłowie, zanim gruby schudnie…

    „jeśli wyższe warstwy klasy średniej będą alergicznie reagować na każdy postulat ograniczenia konsumpcji, który dotyka ich osobiście, to czarno to wszystko widzę”

    Wyższe warstwy klasy średniej uważają, że ograniczenie konsumpcji to droga donikąd. Że rozwiązaniem jest tylko ucieczka do przodu, w nowe, zielone technologie.

    Oczywiście jest to opinia, której wyznawanie jawnie stoi w interesie wyznającego. Nowe technologie to w końcu okazja do zarobku! Postaraj się jednak zapomnieć o tym na chwilę i ocenić słuszność tego poglądu niezależnie od tego, kto go wyznaje.

    @Sapiecha
    „W markach premium to i owszem, walka jest dawno przegrana”

    Bez przesady, bez problemu można wciąż kupić C-klasę i E-klasę kombi, A4 & A6 kombi oraz serię 3 i serię 5 – w tym i5 – kombi. Volvo też ma wciąż V60 i V90 w ofercie. Lexus nigdy kombi nie miał. Każde z nich jest co najmniej 15% tańsze od SUV-a na tej samej platformie i poziomie wyposażenia, niektóre nawet 40-50% tańsze. To, co zniknęło prawie ze wszystkich marek to minivany. Moja hipoteza jest w sumie dość blisko hipotezy „prestiżu” Wójcika: ludzie są uprzedzeni do tego typu pojazdu ze względu na kształt i skojarzenia z „soccer moms” i wielodzietnością. Hipoteza WO: bo mają krótszą maskę ze względu na testy zderzeniowe.

    @rw
    „A po przejechaniu 500 km nie potrzebowałbyś dłuższej przerwy niż tylko 10 minut?”

    Jadąc 800 km w 8 godzin autem spalinowym robię typowo jedną przerwę dłuższą na posiłek połączony z tankowaniem (30-40 minut) i dwie krótsze (powiedzmy 10 minut). Przy obecnych elektrykach robi się z tego 4 przerwy długie (min. 30 minut). Czyli łączny czas podróży wydłuża się o godzinę-półtorej.

    @wo
    „Otóż ich często NIE MA dla szarego człowieka. Zapraszam do eksperymentu w postaci proby kupienia najtańszego”

    Wydaje mi się, że jak ktoś kupuje samochód dla siebie, a nie dla floty, to właśnie najczęściej nie bierze najtańszego.

  266. @wkochano

    „Jadąc 800 km w 8 godzin autem spalinowym robię typowo jedną przerwę dłuższą na posiłek połączony z tankowaniem (30-40 minut) i dwie krótsze (powiedzmy 10 minut). Przy obecnych elektrykach robi się z tego 4 przerwy długie (min. 30 minut). Czyli łączny czas podróży wydłuża się o godzinę-półtorej.”

    To zależy od tego o jakim elektryku mówimy, na podstawie moich własnych statystyk spodziewałbym się raczej 2-3 przerw zależnie od sezonu (lato czy zima). Ale w Norwegii średnia prędkość na drogach jest dużo niższa niż w Polsce, więc w warunkach polskich możesz mieć rację (zużycie energii na 100 km rośnie mniej więcej kwadratowo z prędkością).

  267. > choć nie dwukrotnie, skąd te dane?

    Patrzysz na gross profit, a net profit wzrósł z 18 do 32 rdr (stąd prawie dwukrotny wzrost, dwukrotny jest od 16 mld sprzed pandemii), osiągając najwyższą w historii firmy marżę 10.2% (nie licząc pandemicznej anomalii księgowej 10.02%).

  268. @wkochano
    „Ciekaw jestem, czy Gospodarz dalej tak uważa po dyskusji o dewzroście, która się tu przetoczyła.”

    Może to kiedyś rozwinę do notki. Uważam, że z degrowthem jest jak z Chamberlainem w Monachium. Będziemy mieć go tak czy inaczej – albo w miarę planowany, albo chaotyczny, wywołany przez trąby powietrzne i zerwane łańcuchy dostaw. Nie mamy opcji „uniknąć wojny”.

  269. @rw
    Jedziesz w zimie autostradą na narty w Alpy. Dopuszczalna prędkość na francuskich autostradach 130, na niemieckich może być wyższa 🙂 Bierzesz Teslę z zasięgiem teoretycznym 600 km. Zima, ogrzewanie, autostrada, 4 osoby plus bagaże, narty na dachu, jazda po górach. Zostaje ci realnie 300. Z tego, żeby korzystać z szybkich ładowarek, bierzesz zakres ładowania 10-80%, czyli masz de facto 70% zasięgu między ładowaniami. Zostało 210-220 km. No i co? Jak w pysk strzelił, musisz stanąć co najmniej 3 razy. Cztery, jeśli nie chcesz dojechać na oparach.

  270. @wkochano

    OK. Mój zasięg w norweskiej zimie (ale bez gór) to – na podstawie zeszłego sezonu, który był dość zimny a dużo jeździłem do miejsc biegówkowych – ok. 348 km na pełnej baterii. Ale zgoda, narty na dachu mogą sporo zepsuć (woziłem w środku, składając tylne siedzenia na płasko). No i znacznie wolniej niż 130 km/h 🙂

  271. Mnie bardziej niż perspektywa ładowania przez pół godziny przeraża raczej świadomość, że wszyscy przede mną w kolejce również będą ładowali auto +/- pół godziny, i że nie wiadomo, ilu ich będzie. Bo zakładając zamianę spalinówekk na elektryki 1:1 i zbliżoną częstotliwość podróży, to 2x niższy zasięg i ładowanie 6x dłuższe od tankowania oznacza, że stanowisk do ładowania musiałoby być 12 razy więcej niż obecnie jest dystrybutorów. A jeszcze kwestie produkcji energii, sieci dystrybucyjnych, magazynów… wszystkie nierozwiązane i/lub drogie jak hoho. No nie widzę tego. A już na pewno nie tak, jak chciałbyś, Gospodarzu, że przedstawią ci atrakcyjną cenowo i równie funckjonalną niespalinową alternatywę, abyś z niej z przyjemnością skorzystał. No niestety chyba nie ma opcji uniknięcia wojny, tj. odebrania zabawek na siłę, lub czyniąc je celowo baaaardzo nieatrakcyjnymi. Albo będziemy jeździć spaliniakami do Armageddonu. Z trzeciej strony, gdyby tak wyzerować emisje w kilku kluczowych obszarach, zwłaszcza w energetyce, to spalinowy transport samochodowy można by zachować nieco dłużej.

  272. @wkochano „Jedziesz w zimie autostradą na narty w Alpy. Dopuszczalna prędkość na francuskich autostradach 130”
    Skąd jest we francuskie Alpy 800km? Chyba z Belgii? Nawiasem mówiąc, akurat rozważanie wyjazdów na narty w świetle rozpędzającej się katastrofy klimatycznej jest dość, hmm, ekscentryczne. W końcu zabraknie wody do sztucznego naśnieżania większości tras – i to się wydarzy już za kilka lat. Sorry, taki lajf (sprezentowaliśmy naszym dzieciom).

  273. @falconek
    „No więc nie „my”, a „wy”, droga średnia klaso średnia, wyższa klaso średnia i klaso wyższa. Bo to wy konsumujecie nadmiarowo i jesteście w znacznej części źródłem naszych problemów.”
    Ja jestem średnią klasą od japońca ze średniej półki raz na dziesięć lat. I głosuję na ludzi, którzy gdyby rządzili, to podnieśliby moje podatki i w kraju by się poprawiło. Wiesz na czym polega problem? Że gdy rozmawiam ze znajomymi/rodziną z „niższych klas” to jestem wyzywany od lewaków, komunistów i innych takich. Bo oni wszyscy jeden w drugiego to „tymczasowo zaambarasowani milionerzy”. Głosujcie mądrzej, to będzie lepiej nam wszystkim. Wolałbym mieć mniej na koncie a lepsze państwo, szpitale, szkoły i zbiorkom.

    A dyskusja dotyczy w gruncie rzeczy czego innego: że Wójcik pisze o „ogromnych paliwożernych SUVach kupowanych dla głupiego prestiżu”. Otóż większość z nich nie jest ogromna, nie jest paliwożerna i nie jest prestiżowa.

    @kot immunologa
    „To faktycznie słabe, przepraszam, takie mi parametry wyskoczyły przy szybkim googlu. 150-200 kg wielkiej różnicy nie robi”.
    Dzięki.

    „Zbyt niebezpieczne”
    Zgadzam się, że z dwojga złego lepiej jest oberwać przodem Mazdy 3 niż Outlandera. Ale uważam że to nie jest olbrzymia różnica, Outlander to nie amerykański „full size SUV”, tylko jak ustaliliśmy, auto o bardzo podobnej długości i szerokości, circa 10% cięższe i niecałe 15% wyższe.

    Więc Twoja opinia, którą pozwolę sobie uprościć do „Mazda 3 bardzo spoko, Outlander zbyt niebezpieczny” jest w moim odczuciu arbitralna i przesadzona. Argumentowałbym, że olbrzymi wpływ na bezpieczeństwo ma zachowanie samochodu/kierowcy. Jeździłem wieloma Mazdami i one mają często to sportowe zacięcie i zachęcają do „fajnej” jazdy. Outlander jest leniwy i relaksujący, jeżdżę przepisowo jak emeryt (w zamian za to mało pali).

    @miasta bez samochodu
    Kopenhaga!

    @elektryki i zasięgi
    Ja mam zupełnie odwrotnie. Właściwie nie jeżdżę daleko. Spokojnie wystarczyłby mi samochód który w zimowych warunkach zrobiłby pewnie 200+km.

  274. „Wszystko co piszecie o Lublinie dotyczy tak samo Warszawy. W obecnej radzie miasta jedyni sensowni radni (w liczbie b. znikomej) byli z pisu. W obecnej kampanii wygląda na to że najsensowniejsze rzeczy mówi PL2050 – pewnie dlatego że trafiła tam prawie cała koalicja ruchów miejskich”

    Och, to trochę jak w Łodzi. Tu też ruchy miejskie i Razemici weszli w koalicję z PL2050 (tym ostatnim niewiele zostało po tym, jak łódzkie ex-SLD złożyło hołd lenny Zdanowskiej, zanim ta w ogóle ogłosiła, że będzie się ubiegać o reelekcję). Problem w tym, że ta koalicja, mając dwie czy trzy rozpoznawalne osoby, które mogłyby wystartować w wyborach prezydenckich, zdecydowała się na kandydatkę, która jest kompletną Panią Nikt. Obstawiamy mimo wszystko pierwszą turę dla Zdanowskiej, (bo może i ludzie mają jej dość, ale nie bardzo ma z kim przegrać, a już dawno zadbała o dobrą propagandę za miejskie pieniądze), gorzej, gdyby doszło do drugiej: Zdanowska vs kandydatka z ramienia PiS (której nazwisko nie chce mi przez palce przejść, a i od reszty opisu się powstrzymam, bo nie będzie parlamentarny). Anyway, nie wiem czy taka kandydatura wynika z chęci utrzymania prezydentki na partyjnej smyczy, czy jest raczej efektem jakiś niepisanych umów PO-PL2050 na poziomie krajowym.

    Ale miarą bezczelności łódzkiej PO, zaraz po wniesieniu pewnej dziedziczki do parlamentu, jest kandydatura jednego radnego, który w związku ewidentnym konfliktem interesów (firma sprzątająca, należąca jakoby jego matki, obsługiwała zlecenia z miasta), został ostatecznie pozbawiony mandatu, a teraz startuje do RM z pierwszej pozycji na liście. Jak widać, w Polsce nie można się skompromitować.

  275. Przepraszam za double-posting.

    „Zgadzam się, że z dwojga złego lepiej jest oberwać przodem Mazdy 3 niż Outlandera. Ale uważam że to nie jest olbrzymia różnica, Outlander to nie amerykański „full size SUV”, tylko jak ustaliliśmy, auto o bardzo podobnej długości i szerokości, circa 10% cięższe i niecałe 15% wyższe”

    Wg krótkiego materiału opublikowanego przez ETSC (nie będę wklejał linków, zeby nie utknąć w moredacji, tytuł brzmi „SUVs and pickups make the roads less safe for car occupants, pedestrians and cyclists – Belgian study”), w ciągu ostatnich dwudziestu lat średnia wysokość maski wzrosła z 73 do 83 cm. A to już sporo.

    Te amerykańskie mastodonty to jest w ogóle inna liga, tego się nie powinno dopuszczać do ruchu na takich samych warunkach jak auta osobowe.

  276. @Kot

    „Duzy pies w bloku to moim zdaniem taki sobie pomysł”

    Jeżeli nie jest to pies fizycznie za duży na pokoje (w sensie, nie ma jak się położyć na glebie i musi na wstecznym wychodzić z kuchni) to nie ma znaczenia.

    Pies duży, pies mały, pies średni – są… psami. Czyli raz że zwierzętami społecznymi (chce być przez 90% czasu bardzo blisko domownika), a dwa – zwierzętami potrzebującymi od czasu do czasu posiedzieć w swojej kryjówce (u mniej świadomych ludzi zazwyczaj z wyboru jest stół lub biurko, u bardziej świadomych częściowo zakryta klatka kenelowa).

    A trzymanie psa w samotności, na podwórzu (niezależnie czy biega swobodnie po obejściu, ma kojec czy jest ułańcuchowiony do budy) jest już na pograniczu znęcania się (gdyż patrz wyżej PLUS konieczność psich spacerów, które przede wszystkim mają walor zaspokajania psiej chęci eksploracji, a nie wyłącznie zaspokojenia potrzeb fizjologicznych – których pies mając wybór też NIE zrobi na własnym podwórzu).

    Jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, nim wymrą ostatnie mity wywodzące się z ery gdy Burek był jedynie bioalarmem i biodzwonkiem…

  277. @ charliebrvo
    “Zgadzam się, że z dwojga złego lepiej jest oberwać przodem Mazdy 3 niż Outlandera. Ale uważam że to nie jest olbrzymia różnica, Outlander to nie amerykański „full size SUV”, tylko jak ustaliliśmy, auto o bardzo podobnej długości i szerokości, circa 10% cięższe i niecałe 15% wyższe.”

    Bo to jest takie gotowanie zaby. 150 kg wiecej, 25 cm wyzej (a samego przodu chyba wiecej) itd powoduje ze to sie odbiera jako nieszczegolnie isotne roznice. A jednak dla malej osoby to moze byc kluczowe, czy ja trafi w nogi czy biodra/korpus i czy wpadnie na maske czy pod. Wiec pozowle sobie obstawac przy swoim, subiektywnym rzecz jasna zdaniu.

    Zgadzam sie, ze jest w tym sporo psychologii, Mazda faktycznie ma sportowy pazur, ale i Outlander moze co mniej ogranietych sklaniac do jazdy typu z drogi sledzie krol jedzie. Tez jezdze przepisowo az do bolu. Za to chwale sobie ta sportwowosc na serpentynach trzyma sie drogi jak przyklejona. 100 – 80 km/h na dosc ciasnym zakrecie nie robi na niej wrazenia.

  278. @wo
    „Pański pomysł na regulację miałby niepożądane skutki uboczne w postaci polowania na „sweet spot” w postaci samochodów jeszcze mieszczących się w limicie, ale równie wygodnych w użytkowaniu. Czyli zapewne starych. A wszyscy – pan też, Wójcik też – jednak chcą, żeby flota młodniała, żeby jak najwięcej samochodów spełniało normę Euro 6 i miało dodatkowe środki bezpieczeństwa typu „sam hamuje gdy dziecko wtargnie na drogę”.”

    Przyjmuję ten argument. Dlatego przydałoby się solidne opodatkowanie samochodów narastające (nieliniowo, rzecz jasna) wraz ze wzrostem uciążliwości dla środowiska naturalnego i współmieszkańców, z którego sfinansujemy rozbudowę sieci kolejowej. Tylko jak to zrobić, żeby nie okazało się, że nowo wyprodukowany elektryczny SUV Jaguara jest bardziej ekologiczny i mniej obciążony podatkowo od dziesięcioletniego Citroena C3? Bo zdaje się, że obecnie producentom pojazdy największe i najcięższe opłacają się bardziej, niż auta pokroju np.: Nissana Leaf.

    @bantus
    „No prawie ci się udało. Z pewnością na wsi, czy w małym miasteczku a nie w dużym mieście ludzie jeżdżą tramwajami.”

    Zdaję sobie sprawę, że w Myciskach Niżnych nie ma trawmaju. Dlatego nie napisałem, że chciałbym całkowitego zakazu samochodów.

    @wkochano
    „Wyższe warstwy klasy średniej uważają, że ograniczenie konsumpcji to droga donikąd. Że rozwiązaniem jest tylko ucieczka do przodu, w nowe, zielone technologie.

    Oczywiście jest to opinia, której wyznawanie jawnie stoi w interesie wyznającego. Nowe technologie to w końcu okazja do zarobku! Postaraj się jednak zapomnieć o tym na chwilę i ocenić słuszność tego poglądu niezależnie od tego, kto go wyznaje.”

    Wierz mi, że na rozważaniu tej kwestii spędziłem trochę czasu. Nadal uważam wiarę w technologiczną ucieczkę do przodu za dziecinnie naiwną. No ale pewnie taki mądry biznesmen jak Elon Musk wie lepiej, w końcu tyle pieniążków umiał zarobić…

  279. @WO
    „ Tylko że w praktyce ktoś kto kupuje dzisiaj (podkreślam to „dzisiaj”, bo jeszcze parę(naście) lat temu spokojnie można było kupić np. sedana Subaru), już często nie ma tego „czegoś mniejszego”.4

    Czy to nie jest kwestia jak gleboki jest rynek (co by pasowalo do postawione w notce tezy)? Tu tego nie widac aż tak bardzo. Zniknelo Audi A1 i Opel Adam, ale wciaz sa inne male Ople, Mazdy czy Fiaty. Ople dostepne od reki, stoja na placu w rownym rzedzie. Na Mazdy sie czeka, ale to nisza jest przeciez. Marki premium tez maja sie niezle, Mercedes i BMW maja male samochody w ofercie.
    Idelanym rozwiazaniem na nieposiadanie samochodu a okazjonale jezdzenie miejskim autem po miescie jest ShareNow (Drive Now uprzednio). Auta wynajmowane na minute, niezle nasycone miasto tymiż, w znosnej cenie. Ale to tylko w duzych miastach na razie, i chyba troche stracilo impet w czasie panedmii.

  280. @konsumpcjonizm i degrowth

    W przypadku tak złożonych systemów wróżyć jak będzie wyglądała przyszłość w związku z globalnym ociepleniem jest trochę bezsensu. Jest to zarówno problem polityczny, gospodarczy, technologiczny, naukowy, społeczny jak i etyczny. Sprowadzanie jednak wszystkiego do tego ostatniego jest zupełnie bezproduktywne.

    To że ktoś zbuduje sobie DIY dom pasywny, będzie wszędzie jeździł rowerem i jadł własne warzywa, niczego nie rozwiązuje. Poza staniu na taborecie wyższości moralnej horyzont jego oddziaływania będzie zaniedbywalny. Nie potrzeba nam ekoświętych patrzących z lubością na massa damnata konsumentów.

    Konsumpcjonizm nie jest przyczyną naszych problemów, ale konsekwencją uznania ludzi za towar/sposob pomnażania zysków.

  281. @falconek
    „Przyjmuję ten argument. Dlatego przydałoby się solidne opodatkowanie samochodów narastające (nieliniowo, rzecz jasna) wraz ze wzrostem uciążliwości dla środowiska naturalnego i współmieszkańców, z którego sfinansujemy rozbudowę sieci kolejowej.”

    Dużo można osiągnąć rozbudowując istniejącą sieć z głową. Na przykład Warszawa bardziej potrzebuje rozbudowy sieci tramwajów niż białego słonia w postaci trzeciej linii metra. Gdyby to ode mnie zależało (tutaj odbiję pańską piłeczkę), zamiast odbudowy kamienicy Skwarcowa wydałbym te same pieniądze na kilka projektów, które są science-fiction – typu szybki tramwaj do Łomianek albo przedłużenie Linii Wileńskiej. A to są porównywalne pieniądze, tylko że „przedłużenie linii wileńskiej” nie brzmi tak sexy jak „odbudować pałac saski” albo „trzecia linia metra”, a moim zdaniem dałoby więcej.

    Warszawie brakuje głupich paru miliardów by się stała miastem, po którym NAWET JA bym nie chciał jeździć samochodem. Ba, nawet Warzecha, bo powinien też dojść szybki tramwaj do Piaseczna.

    POZA TYM: do elektryków trzeba zachęcać nie „dopłatą do ceny” (na mnie taka motywacja nie działa), tylko mniej więcej za te same pieniądze należy rozwijać sieć ładowarek. Plus Europejska Dyrektywa W Sprawie Zachowania Wajch i Pokręteł (to jakby już się zaczyna). Te dwa warunki spełnione – i elektryczna toyoto, czekam na ciebie!

  282. @WO
    wajchy i pokretla

    Prosze Mazde sprawdzic, w benzyniku nie ma zadnych dotykowych wyswietlaczy, same pokretla i guziki.

  283. „Wyższe warstwy klasy średniej uważają, że ograniczenie konsumpcji to droga donikąd. Że rozwiązaniem jest tylko ucieczka do przodu, w nowe, zielone technologie.”
    Wystarczyłaby rozbudowa energetyki jądrowe i zainwestowanie w badania nad energetyką termojądrową. Ale Gospodarz kiedyś dokładnie wytłumaczył, dlaczego to drugie jest nie do zrobienia.
    Tania, niezawodna, bezemisyjna energia w zasadzie powinna załatwić sprawę bez drastycznego obniżenia poziomu życia i bez wyrzutów sumienia.

    Ale o czym tu mówimy, kiedy ambicje polityczne jednej osoby doprowadziły do krwawej wojny u sąsiadów…

  284. @kot
    „w benzyniku nie ma zadnych dotykowych wyswietlaczy, same pokretla i guziki.”

    Jasne, ogólnie bronią się jeszcze z wież Alpuhary pojedyncze marki, ale ogólnie elektromobilność idzie w pakiecie z dizajnem, o którym portaloza się zachwyca per „CZY TO JESZCZE SAMOCHOD CZY JUŻ STATEK KOSMICZNY? NASZPIKOWANE TECHNOLOGIAMI! CENA? DOBRA!”, od którego robi mi się niedobre i już wiem że tego goovna nie kupię nawet jak będzie dopłata na 110% wartości.

  285. @Wyświetlacze, pokrętła i gałki
    W Vitarze model 2022 radio i multimedia to w całości ekran dotykowy, natomiast klimatyzacja obsługiwana jest analogowymi przyciskami i pokrętłami.
    Odmrożeniec z lat 70. byłby przekonany, ze panel klimatyzacji to radio.

  286. @kot „wciaz sa inne male Ople, Mazdy czy Fiaty. Ople dostepne od reki, stoja na placu w rownym rzedzie. Na Mazdy sie czeka, ale to nisza jest przeciez. Marki premium tez maja sie niezle, Mercedes i BMW maja male samochody w ofercie.”
    Właśnie fiaty niestety nie bardzo są (poza 500), natomiast najmniejszy mercedes A ma obecnie 4.42m długości (pierwszy miał 3.83m).

  287. @self
    3.83 to już była druga generacja klasy A, pierwsza miała tylko 3.56m! Czyli przez trzy generacje urosła o niemal 90cm, chyba rekord.

  288. @kuba_wu
    „2x niższy zasięg i ładowanie 6x dłuższe od tankowania oznacza, że stanowisk do ładowania musiałoby być 12 razy więcej”

    Dokładnie tak — dlatego właśnie wszyscy ekscytują się tymi bateriami Toyoty. Jeśli wypalą, to będzie ten sam zasięg i ładowanie tylko 2x dłuższe od tankowania. Wir schaffen das. A do tej pory najwięcej sensu ma hybryda doładowana z solidnym elektrycznym zasięgiem, jak dla mnie minimum 70 km; takie będzie moje następne auto.

    @sheik
    „Skąd jest we francuskie Alpy 800km? Chyba z Belgii?”

    Między innymi!

    „rozważanie wyjazdów na narty w świetle rozpędzającej się katastrofy klimatycznej jest dość, hmm, ekscentryczne. ”

    Na narty w Alpy francuskie jeździ dziesiątki milionów ludzi co roku — ekscentryczne?

  289. @Sheik i Mercedesy

    Bo tam sie zdaje zupelnie koncept zmienil, a ze nie maja tych literek z przodu alfabetu wiele, to to A zostalo. Pierwotna A klasa to bylo takie krotkie a wysokie auto, wspolczesnie to kompakt wielkosci dawnej C klasy.

    I to bylo pierwszy maly model Mercedesa, chcieli sie wbic na rynek malaych aut! 20 lat temu firma, ktora nigdy takich malenstw nie produkowala, postanowila wejsc w ten rynek. Podobnie BMW i model „Einer” oraz BMW z Mini. To wszystko mniej wiecej 20 lat temu, BMW chyba pierwsze.

  290. @ładowanie 6x dłuższe od tankowania
    A nie 20 razy? Czy tankowanie trwa choćby minutę?

  291. @falconek
    „Wierz mi, że na rozważaniu tej kwestii spędziłem trochę czasu. Nadal uważam wiarę w technologiczną ucieczkę do przodu za dziecinnie naiwną. No ale pewnie taki mądry biznesmen jak Elon Musk”

    Może jesteś tu nowy, więc pozwolę sobie podpowiedzieć Ci coś: „Wierz mi” to nie jest ceniona argumentacja na tym blogu. Ironia z Elona Muska też na nikim specjalnie wrażenia nie zrobi. Jeden-dwa dobre argumenty przeciw tej tezie byłyby dużo bardziej na miejscu – aczkolwiek jest to też coraz bardziej wekslowanie dyskusji na temat, na który Gospodarz właśnie zapowiedział notkę.

    @kot immunologa
    „Idelanym rozwiazaniem na nieposiadanie samochodu a okazjonale jezdzenie miejskim autem po miescie jest ShareNow (Drive Now uprzednio). Auta wynajmowane na minute, niezle nasycone miasto tymiż, w znosnej cenie.”

    Ale jeśli mówimy o okazjonalnym jeżdżeniu miejskim autem po mieście, to jaka przewaga nad taksówką z jednej z platform? Może te auta na wynajem są tańsze (choć po poklikaniu przez minutę na stronie dalej nie znam cen, a to dla mnie flaga ostrzegawcza), ale za to bierzesz na klatę ryzyko odpowiedzialności, gdyby coś się stało.

    @janekr
    „Wystarczyłaby rozbudowa energetyki jądrowej (…) Tania, niezawodna, bezemisyjna energia w zasadzie powinna załatwić sprawę bez drastycznego obniżenia poziomu życia i bez wyrzutów sumienia.”

    Nie psuj kolegom przyjemności doomeryzowania!

  292. @wkochano

    „Na narty w Alpy francuskie jeździ dziesiątki milionów ludzi co roku — ekscentryczne?”

    Coraz bardziej tak. To bal na Titanicu jest przeciez.
    Jeszcze 20-30 lat temu sniezne zimy w Monachium byly norma, a biegowki popularnym sportem uprawianym w miescie. Teraz sladu po tym nie ma.
    We are all doomed.

  293. @wkochano

    @Ceny. To bylo cos ~.30€ za minute, troche zalezalo od formy abonamentu. 20 minut za 6€ to jednak tanio dosc jest. Mini Cooperem z mocnym silnikem. Sama frajda.

  294. Auta na wynajem wychodzą znacznie drożej niż taxi, tak ze 30-50%. No ale nie musisz się męczyć z wąsaczem i robisz co chcesz. Nie wiem jak bardzo byłoby źle w przypadku stłuczki z twojej winy, zakładam że źle.

  295. A – mówię o Warszawie i Panku. Raz pożyczałem Traficara w Krakowie i miałem wrażenie że jest sporo taniej. No ale taksówki tam też są tańsze (albo raczej dystanse mniejsze)

  296. @kot immunologa
    „Mazda faktycznie ma sportowy pazur, ale i Outlander moze co mniej ogranietych sklaniac do jazdy typu z drogi sledzie krol jedzie.”

    Ja w ogóle nie kupuję tego argumentu. Jeśli jakikolwiek samochód skłania cię do nieprzepisowej jazdy to jesteś za głupi żeby nim jeździć i powinieneś się przesiąść dobrowolnie lub pod przymusem. Piszę to jako kierowca czterystukonnego tylnonapędowego V8 który przez jedenaście lat jazdy tym samochodem jedyny mandat dostał za klikanie esemesa na czerwonym świetle. Od dawania w palnik mam tory – na szczęście ich w Polsce coraz więcej, w promieniu 120km od Warszawy co najmniej dwa fajne i ogólnodostępne (Jastrząb, Łódź).

  297. „Jeśli jakikolwiek samochód skłania cię do nieprzepisowej jazdy to jesteś za głupi żeby nim jeździć i powinieneś się przesiąść dobrowolnie lub pod przymusem.”

    Noale jak niby miałaby wyglądać weryfikacja tego poziomu głupoty? Argument jest wg mnie niepodważalny – duże/drogie/szybkie samochody wzmacniają/wywołują w niektórych ludziach (a tak naprawdę pewnie głównie mężczyznach) poczucie Mocy. Równie brzemienny w skutki postulat brzmiałby: jeśli jakikolwiek poziom bogactwa sprawia że czujesz się ubermenschem, to powinieneś rozdać te miliardy ubogim lub zostać rozkułaczony. Z całego serca popieram, ale co z tego?

  298. @kot immunologa „Mazda faktycznie ma sportowy pazur”
    Jedyna znana mi Mazda, która ma sportowy pazur, to MX-5 (Wankle też, ale zwykle stoją zepsute, no i trzeba lubić zapach benzyny we wnętrzu). Reszta to spokojne rodzinne wozidła.

    @”Pierwotna A klasa to bylo takie krotkie a wysokie auto, wspolczesnie to kompakt wielkosci dawnej C klasy.”
    Serio? Naprawdę kiedyś było krótkie a teraz jest długie?
    @”a ze nie maja tych literek z przodu alfabetu wiele, to to A zostalo.”
    CLA to też jest klasa A, tylko udaje coś (jeszcze) większego.
    @wkochano „Ale jeśli mówimy o okazjonalnym jeżdżeniu miejskim autem po mieście”
    Nie mówimy. Usługi tego typu są potrzebne albo do przeprowadzek, zakupu mebli, bardzo dużych zakupów (wtedy się bierze duże kombi albo vana), albo do wyjazdów weekendowych. Nie, nie da się tego ogarnąć uberem.

    @embercadero „Nie wiem jak bardzo byłoby źle w przypadku stłuczki z twojej winy, zakładam że źle.”
    Przecież to jak przy normalnym wynajmie, albo wtedy płacisz do jakiejś kwoty, albo wykupujesz dodatkowe ubezpieczenie i nie płacisz nic.

    @janekr „Wystarczyłaby rozbudowa energetyki jądrowej”
    Easy. Zbuduj atomówkę w czasie poniżej 12 lat i nie przekraczając budżetu. Kiedyś się może dało, ale to było dawno, kiedy w Europie tzw. „robotnicy gościnni” pracowali za głodowe stawki.

    @wkochano „Na narty w Alpy francuskie jeździ dziesiątki milionów ludzi co roku”
    Już niedługo. Cytując wikipedię: Waren 1991 erst rund ein Prozent der Pisten künstlich beschneibar, so waren es 2021 bereits 54 %.Dabei beträgt der jährliche Wasserverbrauch in etwa 13 Milliarden Liter.
    Czyli w Szwajcu naśnieża się już 54% stoków. We Włoszech 90% i zaczyna brakować wody.

  299. @Sheik

    „Reszta to spokojne rodzinne wozidła.”
    186kM to sporo jak na rodzinne wozidlo. Niech bedzie, ze pazurek.

    „@”Pierwotna A klasa to bylo takie krotkie a wysokie auto, wspolczesnie to kompakt wielkosci dawnej C klasy.”
    Serio? Naprawdę kiedyś było krótkie a teraz jest długie?”

    Powaznie pytasz? Porownaj pierwsza i czwarta generacje, to sa zupelnie inne nadwozia.
    https://de.wikipedia.org/wiki/Mercedes-Benz_Baureihe_168
    https://de.wikipedia.org/wiki/Mercedes-Benz_Baureihe_177

    „@wkochano „Ale jeśli mówimy o okazjonalnym jeżdżeniu miejskim autem po mieście”
    Nie mówimy. ”

    Ja akurat mowie o dokladnie czyms takim. Jak chcesz sie szybko przemiescic w miescie z punktu A do B to miejskie auto na minuty jest calkiem niezlym rozwiazaniem. Takie bylo zalozenie, tam byly we flocie praktycznie same male auta. Mini i BMW i3. Countryman bylo najwieksze, w zdecydowanej mniejszosci.

  300. @cowboy

    „Jeśli jakikolwiek samochód skłania cię do nieprzepisowej jazdy to jesteś za głupi żeby nim jeździć i powinieneś się przesiąść dobrowolnie lub pod przymusem. ”

    Mnie akurat nie sklania do niczego. Ale osobnikom, ktorych sklania powinno odpierac sie prawo jazdy, sa smiertelnym zagrozeniem dla innych i pozostaje im tramwaj wzglednie rower, byle nie za duzy.

  301. @kot immunologa
    „186kM to sporo jak na rodzinne wozidlo. Niech bedzie, ze pazurek.”

    Sporo to prawda, współczesne moce staja się absurdalne, ale taka RAV4 ma ponad 200 w standardzie i w ogóle nie ma sportowego charakteru. Powiedziałbym że wręcz zachęca do spokojnej jazdy.

    Mazda 3 MP3 była sportowa. Teraz MX-5 się ostała jako fun car. Subaru ma BRZ, nie ma kilkuset koni ale nadaje się na tor. Auto dla frajdy.

    @cowboytomash
    „Jeśli jakikolwiek samochód skłania cię do nieprzepisowej jazdy to jesteś za głupi żeby nim jeździć i powinieneś się przesiąść dobrowolnie lub pod przymusem.”

    Niestety statystyki pokazują że wystarczy mieć 1 albo 2 z przodu w metryce. Zresztą były ostatnio jakieś unijne propozycje nadkładania kolejnych ograniczeń na młodych kierowców, ale wątpię czy coś takiego by weszło w życie.

    @carsharing
    Wypożyczałem auto na minuty, żeby przewieźć meble z ikei oraz do przeprowadzki. Nie wyobrażam sobie jednak powodu dla którego można by wypożyczać małe autko miejskie. Zdecydowanie taksówka jest wygodniejsza. A tych oldschoolowych taksówkarzy to już niewielu zostało, za to z tymi młodymi to czasem strach jeździć.

    @wkochano
    „Nie psuj kolegom przyjemności doomeryzowania!”

    Ale już chyba przekroczyliśmy 1,5 C? Nawet gdyby wszyscy(!) rzucili się budować atomówki w tym momencie to nie unikniemy konsekwencji. Umiarkowany doomeryzm jest jak najbardziej zgodny z faktami.

  302. @kot immunologa „186kM to sporo jak na rodzinne wozidlo. Niech bedzie, ze pazurek.”
    To bardzo dużo, ale jeśli samochód jest ciężki, to i stado koni nie pomoże. W MX-5 ten silnik to rakieta, bo całe auto waży niewiele ponad 1000kg.

    @”Powaznie pytasz?”
    Nie. Przeczytaj mój komentarz, który przecież sam zacytowałeś.
    W bonusie: https://www.carsized.com/en/cars/compare/mercedes-benz-a-1997-5-door-hatchback-vs-mercedes-benz-a-2018-5-door-hatchback/

    @bantus „Zresztą były ostatnio jakieś unijne propozycje nadkładania kolejnych ograniczeń na młodych kierowców, ale wątpię czy coś takiego by weszło w życie.”
    Już wchodzi, tylko nie całkiem oficjalnie – jako zniżki ubezpieczeniowe gdy zgodzisz się na udostępnienie ubezpieczycielowi danych zbieranych w czasie jazdy. W USA prducenci po prostu i otwarcie sprzedają chętnym paczki tych danych, ale to dziki kraj bez RODO.

  303. @skłanianie do nieprzepisowej jazdy
    Nie chodziło mi o takie ekstrema, że ktoś wsiada do auta i dostaje małpiego rozumu. Bardziej o coś takiego, że są auta bardzo „męczące” w pewnych warunkach, powiedzmy w miejskim pełznącym korku. Po dwóch godzinach takiej „przyjemności” nawet ostrożny i rozsądny kierowca może być zmęczony/poirytowany/obolały wręcz (lewe kolano od twardego sprzęgła na przykład) i to ma jakiś tam wpływ na jakość i bezpieczeństwo jazdy nawet poza świadomością. Takie rzeczy jak oprogramowanie silnika i skrzyni, poziom hałasu, manual vs automat i jaki automat, wygoda foteli, rzeczy typu automatyczne światła czy wycieraczki…

    I to ma znaczenie, bo uparcie będę twierdził że od rozmiaru „nosa” samochodu ważniejsze jest to jak kierowca zachowuje się w otoczeniu (na przykład) przejścia dla pieszych. Czy zauważy, czy sprawdzi obie strony, czy na wszelki wypadek zwolni nawet jeśli nikogo nie widzi ale na drugim pasie wszystko zasłania korek, i tak dalej.

  304. @wo
    „Dużo można osiągnąć rozbudowując istniejącą sieć z głową.”

    Nie wiem, jak jest w Warszawie, mieszkam w Katowicach. Tutaj miasto wybudowało (między innymi) centrum przesiadkowe na Zawodziu. Czas dojazdu tramwajem z CP do centrum miasta – dziesięć minut. Takt trawmajów – pięć minut. Jednak parking stoi pusty, a ludzie jadący z tego kierunku wolą przebijać się przez korki i szukać miejsce parkingowego w centrum. Największa lokalna burza, jaka ostatnio wybuchła, nastąpiła po tym, jak miasto zaczęło likwidować darmowe miejsca parkingowe w ścisłym centrum.

    Niestety, samo dawanie nie działa. Kierowcom trzeba też zabrać: miejsca parkingowe, nadmiarowe pasy ruchów (władze miast powinny nie być miękiszonami i twardo forsować buspasy), może dodatkowe opłaty na rogatkach miasta?

    Po pierwsze przestrzeń miejska nie jest z gumy i stworzenie tego wspaniałego systemu komunikacji publicznej w obecnych warunkach nie jest możliwe, bez odebrania samochodom części tego, co mają teraz. W przeciwnym razie mamy absurdy, typu budowa drogi rowerowej kosztem chodnika, lub przydrożnych drzew.

    Po drugie, przy zachowaniu obecnego stanu infrastruktury samochodowej i obecnych kosztów eksploatacji, samochód zawsze będzie wypadał korzystniej na przecięciu wygody, czasu i prestiżu. Cieszę się, że Ty z przesiadką do zbiorkomu czekasz tylko na to, aż podciągną Ci tramwaj, ale Warzecha się nie przesiądzie nawet, jak tramwaj mu wjedzie do ogródka. W Katowicach ludzie wolą trzy razy w miesiącu spóźniać się o godzinę do roboty, jak wypadek blokuje tunel na DTŚ, niż skorzystać z pociągu (a mój kołchoz jest dwieście metrów od stacji kolejowej). Dlatego oprócz marchewki musi być też kij. Palacze by nie przestali palić w knajpach, gdyby ich o to grzecznie poprosić i na wejściu wręczać plasterek z nikotyną.

    @wkochano
    „Może jesteś tu nowy, więc pozwolę sobie podpowiedzieć Ci coś: „Wierz mi” to nie jest ceniona argumentacja na tym blogu. ”

    Wierz mi, że wliczając czas lurkowania, prawdopodobnie mam dłuższy staż od Ciebie.

    „Jeden-dwa dobre argumenty przeciw tej tezie byłyby dużo bardziej na miejscu”

    Przyganiał kocioł garnkowi.

  305. > może dodatkowe opłaty na rogatkach miasta?

    W sensie przejście graniczne na stawikach z Sosnowca na Zawodzie? Trochę wątpię w celowość P+R akurat w tym miejscu. Nawet na Śląsku każdy jest z innego miasta. Chorzów też będzie ściągać opłaty, czy tylko Katowice? Starczy na szybki tramwaj do Gliwic?

  306. > na wykresach temperatury oceanów

    Skąd się biorą przerwy między dekadami?

  307. @Unikod
    „Chorzów też będzie ściągać opłaty, czy tylko Katowice? Starczy na szybki tramwaj do Gliwic?”

    Na zjazdach z DTŚ i A4. Aczkolwiek to luźna propozycja, do której nie jestem szczególnie przywiązany. Nie jest też moją rolą przedstawianie szczegółowego kosztorysu i stopy zwrotu inwestycji miejskich w komentarzach na blogu WO.

    ” Trochę wątpię w celowość P+R akurat w tym miejscu.”
    Jeśli ktoś jedzie z Sosnowca, to może dojechać tramwajem bez przesiadek pod sam teatr. P+R w tym miejscu jest dla zjeżdżających z DTŚ, np. z Mysłowic i Jaworzna.

  308. @g

    „Skąd się biorą przerwy między dekadami?”

    Nie rozumiem pytania 🙁

  309. @Falconek

    Nadal uważam wiarę w technologiczną ucieczkę do przodu za dziecinnie naiwną

    Przecież od najdawniejszych czasów poczynając choćby od wynalezienie stali wysokiej jakości w III w p.n.e. w China po silnik parowy czy zieloną rewolucję w Indiach w latach 1960s to właśnie technologia rozwiązywała fundamentalne problemy danego kraju czy ludzkości.

    Założenie, że bez postępu technologicznego możemy sobie poradzić ze zmianami klimatu tylko za pomocą zakazów jest cokolwiek niepraktyczne (naiwne?). W tej sytuacji to lepiej sobie odpuścić te zakazy bo koniec będzie taki sam jak z nimi ale kawałek drogi do celu przyjemniejszy.

  310. Jak wybiorę 2000 a potem 2001 to mam sporą przerwę, tak samo np. 1995 i 2002, 2012 i 2022 itp.

  311. No ale wyraźnie widać koncentrację w pasach, akurat trzech, i odstępy pomiędzy nimi, a jak się poklika to układają się dekadami z wyjątkiem np 2017. Oczywiście przyspieszenie jest, John Kerry mówi, że 1.5° jest już bardzo nieaktualne bo zbliżamy się do 2.5°

  312. @Obywatel
    „Założenie, że bez postępu technologicznego możemy sobie poradzić ze zmianami klimatu tylko za pomocą zakazów jest cokolwiek niepraktyczne (naiwne?). W tej sytuacji to lepiej sobie odpuścić te zakazy bo koniec będzie taki sam jak z nimi ale kawałek drogi do celu przyjemniejszy.”

    Moim założeniem nie było, że poradzimy sobie bez postępu technicznego. Założeniem wkochano, oraz osób uwikłanych w ideologię konsumpcjonizmu jest, że poradzimy sobie bez zakazów. Z tym się nie zgadzam.

  313. @Falconek
    „Nie wiem, jak jest w Warszawie, mieszkam w Katowicach”

    Może kwestia adaptacji do nowych warunków (i, jak sam służnie zauważasz, braku kija). Wydaje mi się też że konurbacje z definicji mają duży problem z dowożeniem dobrego zbiorkomu, ponieważ jest za dużo aktorów do pogodzenia. Pamiętam głęboki szok, gdy przeprowadziłem się z Trójmiasta do Warszawy i okazało się, że a) jest jeden system biletowy na dowolny środek transportu, b) miesięczny na 1 strefę kosztuje tyle, co SKM na odcinku Sopot – Gdynia. I mogę jeździć po całym mieście w kółko!

    W Warszawie akurat P+R działa bardzo przyzwoicie i widać samochody na parkingach. Na Młocinach to chyba w ogóle musieli ten parking rozbudować. Obecnie nie jestem targetem, ale przez moment pomieszkiwałem na zadupiu i trasy: gmina Raszyn -> P+R Al. Krakowska -> Pl. Starynkiewicza oraz gmina Raszyn -> P+R Metro Wilanowska -> Metro Politechnika wchodziły bardzo dobrze.

    Skoro o zbiorkomie już gadamy, to się odniosę do @wo:

    „Komunikacja szynowa jest coraz lepsza, ale autobusy nadal takie sobie. A nadal mamy sporo dzielnic wykluczonych szynowo – Białołęka, Gocław, Wawer, nie mówiąc już o podwarszawskim sprawlu typu Łomianki czy Mysiadło.”
    „Warszawie brakuje głupich paru miliardów by się stała miastem, po którym NAWET JA bym nie chciał jeździć samochodem.”

    Białołęka oraz Wawer to akurat mają szyny :). Ale mam wrażenie, że Warszawa bardzo słabo wykorzystuje potencjał kolejowy. Mieszkałem w Ursusie, dojazd koleją do centrum niby spoko, ale rozkłady z genialnym taktem w stylu: 8:30, 8:33, 8:39, 8:57… Miasto Jest Nasze mocno lobbuje za rozwojem linii kolejowych po obecnych szynach, oraz doklejeniu paru nowych, naziemnych torów.

    Ale ogólnie się zgadzam – wektor zmian jest dobry (z wyjątkiem nieszczęsnej M3). Po oddaniu inwestycji, które już są w toku + zrobieniu tramwaju na Modlińskiej będzie już naprawdę nieźle w 1 strefie.

    A co do Łomianek – po oddaniu S7 można za grosze zrobić buspas, to już powinno dać duży oddech.

  314. @„Ale już chyba przekroczyliśmy 1,5 C?”
    Do czego przyczynił się też inny rodzaj doomizmu, przez którego nie mamy elektrowni atomowej w Żarnowcu, a Niemcy też nie mają, choć mieli. A że Żarnowiec nie był jedynym projektem, który nie doszedł do skutku, to i dekarbonizacja energetyki boli bardziej, niż powinna.

  315. > Masz na myśli ten wykres

    Tak, sorry za offtop, to po prostu jakieś artefakty a nie np. dziwna harmonika.

    @ P+R

    Ale o ilu samochodach tak naprawdę mowa? Dworzec metro Wilanowska ma 288 miejsc (i 40 dla rowerów). W Krakowie P+R są wypchane bo znajdują się przy biurowcach do których ludzie dojeżdżają na obrzeża do pracy…

  316. #narty – bal na Titanicu, naśnieżanie itp.

    Przecież nie jestem denialistą klimatycznym, ale jeśli teraz na narty w Alpy jeździ 55 milionów ludzi, a za 20 czy 30 lat będzie można jeździć tylko w wyższych stacjach i zostanie z tego połowa, to dalej nie uzasadnia użycia słowa „ekscentryczne”.

    #wynajem i odpowiedzialność

    To nie jest tylko kwestia dopłaty za ubezpieczenie (choć ta potrafi być słona), przecież każdy kierowca przyjmuje ryzyko zrobienia komuś czegoś złego, nawet bez swej winy. Generalnie zawsze wolę pozwolić prowadzić komuś innemu.

    #elektrownie atomowe

    Myślałem, że to dość jasne, przynajmniej na tym blogu, skąd wynikają te wysokie koszty – z prześrubowanych wymogów bezpieczeństwa i braku efektu skali? Gdybyśmy jako cywilizacja postanowili wziąć się z takim samym zapałem, z jakim budujemy prywatne samoloty i pickupy z 6-litrowymi silnikami, to w ciągu 5-10 lat zdekarbonizowaliśmy atomówkami całą produkcję elektryczności, włącznie z elektrycznością dla 100% floty osobówek.

    No ale nie ma czegoś takiego jak „my jako cywilizacja”, Rosja na przykład jest krajem otwarcie denialistycznym i o ile nic się nie zmieni, pozostanie nim przez dziesięciolecia, a Chiny budują elektrownie węglowe w szalonym tempie, zaś ich emisja – nie tylko bieżąca, bo ta już jakiś czas temu – ale chyba już nawet skumulowana – przekroczyłą amerykańską. Więc to nie nastąpi, niezależnie od tego, ilu z nas da się zszejmingować do niejedzenia mięsa i niejeżdżenia samochodem.

    @Falconek
    Mamy tu klasyczny moment „powiedz mi że jesteś tu nowy, nie mówiąc mi…” 🙂

    „Przyganiał kocioł garnkowi.”

    Weź się kolego ogarnij, dyskusja o degrowth była kilka miesięcy temu, nie jest trudno wyguglać.

  317. @wo:
    > POZA TYM: do elektryków trzeba zachęcać nie „dopłatą do ceny” (na mnie taka motywacja nie działa), tylko mniej więcej za te same pieniądze należy rozwijać sieć ładowarek.

    To się fantastycznie składa! Fit for 55 zobowiązuje członków EU do stworzenia sieci ładowarek o mocy 400 kW/stacja wokół dróg TEN-T co 60 kilometrów do 2026 roku. Od 2028 ma to być 600 kW na stację. Od 2027 wszystkie stacje ładowania muszą akceptować normalne karty płatnicze a nie jakieś fajansiarskie aplikacje/RFID. Od 2023 taki sam wymóg dla nowych stacji istnieje w DE i UK, w innych krajach różnie.

    Jajako osoba uprzywilejowana (IONIQ5, posesja z podjazdem, ładowarka 3x16A na ścianie) która używa samochodu tylko do jazdy 'na wycieczki’ bo w mieście zbiorkom/rower jest tańszy i szybszy powiem tyle: obecne EV wystarczą każdemu. Tak, w trasie trzeba ładować co 200 km (10-80% przy -10C na zewnątrz, przy wyższych temperaturach jest dużo lepiej) i nie da się grzać jak Audi RS6 na autobahnie. Nie potrzebujemy jednak ani magicznej baterii Toyoty (niech oni lepiej poprawią fatalne bZ4X) ani silników na amoniak (tu też toyociarze od dekady rozpuszczają plotki że już-zaraz będą). Jeżeli chcemy w ogóle zachować 'transport prywatny zbliżony do współczesnego’ to obecna generacja EV, skoordynowane inwestycje w infrastrukturę i delikatna korekta zbiorowych przyzwyczajeń wokół prędkości autostradowych wystarczą do wakacyjnego wyjazdu do Włoch/Chorwacji. Dojazd do pracy jest rozwiązany od czasów pierwszego Leafa.

  318. @unikod
    Obecnie wszystkie P+R w Warszawie to ponad 4500 miejsc. Do tego pewnie można byłoby podliczyć parkingi przy stacjach kolejowych w okolicznych miejscowościach.

    Odnosząc to do liczby miejsc w mieście – możemy szacować, że to ok. 10% wszystkich płatnych miejsc do parkowania:
    „Obszary – w sumie 46 w całej SPPN – obejmują nawet kilkadziesiąt ulic i ok. 800-1200 miejsc postojowych”

    Pytanie, ile z tych ok. 45 tysięcy miejsc parkingowych jest zajętych przez mieszkańców oraz osoby, które warzechują i nie chce im się rezygnować z dojazdu autem pod sam adres.

  319. @J.Sevitch
    „Pamiętam głęboki szok, gdy przeprowadziłem się z Trójmiasta do Warszawy i okazało się, że a) jest jeden system biletowy na dowolny środek transportu, b) miesięczny na 1 strefę kosztuje tyle, co SKM na odcinku Sopot – Gdynia. I mogę jeździć po całym mieście w kółko!”

    To prawda, że w tego typu konurbacjach jest trudniej zorganizować transport – i ze względów geograficznych i pewnej dziecinady w lokalnej polityce. Np.: Katowice co jakiś czas odgrażają, że wycofają się ze wspólnego finansowania transportu, bo Bytom płaci za mało. A Bytom płaci mało dzięki Balcerowiczowi i żeby mógł zacząć płacić więcej, to musi, między innymi, rozwijać transport publiczny. Taka to zabawa.

    Natomiast wspólny bilet metropolitalny już mamy, w ramach Górnośląsko Zagłębiowskiej Metropolii. Tak więc, jeśli kiedyś nas odwiedzisz, to możesz na jednym bilecie miesięcznym, lub godzinnym, przejechać z Sosnowca do Bytomia. I jeśli lubisz, to w Bytomiu możesz wypożyczyć rower metropolitalny i pojechać nim do Katowic. Całość nie zajmie Ci dużo czasu, bo po Drogowej Trasie Średnicowej jeżdżą między miastami ekspresowe autobusy.
    Oczywiście, wiele rzeczy można by poprawić, ale naprawdę z transportem publicznym jest u nas całkiem dobrze.

  320. @”Za każdym razem, kiedy pojawia się temat jakiegokolwiek ograniczenia ruchu samochodowego, dzieje się to samo: Proponenci tych ograniczeń są opisywani jako nieposiadający prawa jazdy, bezdzietni mieszkańcy odziedziczonych po rodzicach mieszkań w Warszawie, którzy do celów transportowych korzystają z kombi ojca. (…) Skąd to się bierze?”

    Stąd, że większość fascynatów ograniczania ruchu samochodowego nie ogarnęła, że transport jest potrzebą wtórną, to znaczy, że poza paroma promilami jeżdżenia samochodem w celach wyłącznie rekreacyjnych, ludzie wsiadają w samochód, bo mają inne potrzeby, więc proste „nie wsiadaj do auta” zawsze będzie traktowane, jako „nie pracuj, nie jedz, nie posyłaj dzieciaka do szkoły”. I tak jak Ci tutaj wiele osób pisało, to nie jest problem klas wyższych, które stać na mieszkania w dobrych lokalizacjach, w których dziś można dobrze żyć bez samochodu, tylko w klasach niższych, które są dziś kompletnie uzależnione od samochodu, na który już dzisiaj za bardzo ich nie stać, więc torpedują nawet tak nieznaczne zmiany, jak strefy czystego transportu, do których nie można by wjeżdżać trzydziestoletnimi gruzami. Problem z klasami wyższymi leży raczej w ich przekonaniu o tym, że indywidualnie mogą uratować planetę, bo se np. kupią elektryka, którym będą dowozić dzieciaka do „prestiżowej” szkoły, podczas gdy dużo lepszy efekt osiągnęliby dokładając się podatkach do tego, by osiągalna pieszo rejonowa podstawówka „dla wszystkich” oferowała wystarczająco dobry poziom.

    @”SUV-y, te bardziej terenowe niż zabawkowe, bardzo przydadzą się wojsku, w razie „W””
    Autobusów potrzebują nawet bardziej. Tylko co z tego.

  321. @wkochano

    „Przecież nie jestem denialistą klimatycznym, ale jeśli teraz na narty w Alpy jeździ 55 milionów ludzi, a za 20 czy 30 lat będzie można jeździć tylko w wyższych stacjach i zostanie z tego połowa, to dalej nie uzasadnia użycia słowa „ekscentryczne”.”

    Bo to się silą rozpędu toczy. Jest infrastruktura, masa ludzi z tego żyje, więc się jeszcze kreci. W niższych górach już padło lub pada. Harz, niezbyt wysokie góry, ale o surowszym klimacie niż by to z samej wysokości wynikało, były jeszcze dekadę, dwie temu zawalone zima śniegiem. 100 km tras biegowych. W tym roku ostatnie opady na Brokenie 18 stycznia, temperaturę dziś 3 -11,4 oC. To najwyższy szczyt Harzu, o klimacie subalpejskim, 100 metrów przed szczytem kończy się naturalna linia lasu. Tam powinien być metr śniegu teraz.

    Te wykresy linkowane przez rw i unikoda pokazują na jakiej trajektorii jesteśmy. Łagodne wzrosty temperatur to już przeszłość, teraz będziemy mieli rekordowe lata 5 razy na dekadę. Alp to nie ominie, 20 – 30 lat to bardzo optymistyczne założenie.

    Bo to sie sila rozpedu toczy. Jest infrastruktura, masa ludzi z tego zyje, wiec sie jeszcze kreci. W nizszych gorach juz padlo lub pada. Harz, niezbyt wysiókie gory, ale o surowszym klimacie niz by

  322. @loleklolek_pl
    „Stąd, że większość fascynatów ograniczania ruchu samochodowego nie ogarnęła, że transport jest potrzebą wtórną, to znaczy, że poza paroma promilami jeżdżenia samochodem w celach wyłącznie rekreacyjnych, ludzie wsiadają w samochód, bo mają inne potrzeby, więc proste „nie wsiadaj do auta” zawsze będzie traktowane, jako „nie pracuj, nie jedz, nie posyłaj dzieciaka do szkoły”. I tak jak Ci tutaj wiele osób pisało, to nie jest problem klas wyższych, które stać na mieszkania w dobrych lokalizacjach, w których dziś można dobrze żyć bez samochodu, tylko w klasach niższych, które są dziś kompletnie uzależnione od samochodu, na który już dzisiaj za bardzo ich nie stać, więc torpedują nawet tak nieznaczne zmiany, jak strefy czystego transportu, do których nie można by wjeżdżać trzydziestoletnimi gruzami. I tak jak Ci tutaj wiele osób pisało, to nie jest problem klas wyższych, które stać na mieszkania w dobrych lokalizacjach, w których dziś można dobrze żyć bez samochodu, tylko w klasach niższych, które są dziś kompletnie uzależnione od samochodu, na który już dzisiaj za bardzo ich nie stać”

    Mój stosunek do stref czystego transportu jest neutralny. Tak, jak kilka osób wcześniej pisało, rozwiązanie tej kwestii leży gdzie indziej – w likwidacji konieczności dojeżdżania kilkudziesięciu km do pracy. Charakterystyczne natomiast jest to, że klasa średnia wspiera te rozwiązania systemowe, które uderzają w pozamiejską część klasy ludowej (bo ta miejska część akurat na nich korzysta), ale oburza się na rozwiązania systemowe, które uderzają w koszty i wygodę korzystania z największych, a więc najbardziej energochłonnych w produkcji i eksploatacji samochodów.

    W kwestii mieszkaniowej proponuję porzucić warszawocentryzm. Może w Warszawie są te dzielnice z przedrostkiem „stary”, o których pisał WO. W Katowicach jednak mieszkanie w prlowskim bloku w dobrze skomunikowanej dzielnicy blisko centrum ciągle jest opcją najtańszą, niezależnie czy mówimy o zakupie, czy o wynajmie. Nie licząc oczywiście mieszkań komunalnych.

    Przypominam też, że klasa ludowa mieszka nie tylko w Myciskach Niżnych. W większych miastach też jej trochę jest i nie mieszka ani pod mostami, ani w nowych deweloperskich blokach, nawiasem mówiąc zwykle źle skomunikowanych i uzależniających od samochodu.

  323. @sheik.yerbouti
    „3.83 to już była druga generacja klasy A, pierwsza miała tylko 3.56m! Czyli przez trzy generacje urosła o niemal 90cm, chyba rekord.”

    Generalnie to koncerny nie ułatwiają zadania i po prostu między generacjami zmieniają zupełnie wozy zostawiając te same nazwy. Mercedes A pierwszej generacji był w segmencie B, obecny jest w segmencie C. Największy numer wykręciła Toyota z RAV4, bo tam nastąpił przeskok aż o dwa segmenty – pierwsza była w B, obecna jest w D. I tam też wychodzą absurdalne wzrosty między generacjami, ale jak już się porówna RAV4 I z realnym odpowiednikiem w obecnej ofercie, czyli Yaris Cross, to nagle wychodzi na to, że SUVy Toyoty z segmentu B nie urosły prawie wcale (4150 cm długości i 1260 kg pięciodrzwiowego RAV4 I kontra 4180 cm i 1,270 kg Crossa).

    Natomiast w przypadku Mercedesa wycofanie z małych wozów jest naoczne: raz że segmentu B nie oferują w ogóle pod swoją marką, ale też ubili Smarta Fortwo i Fourfour, czyli takiego „Mercedesa segmentu A”, a ten elektryczny chiński to już SUV w segmencie B, na dodatek niedostępny w Europie.

  324. @falconek
    „Nie wiem, jak jest w Warszawie”

    To by tłumaczyło pańską infantylną tezę „klasa niższa jest w tramwaju”. W Warszawie osoba dojeżdżająca tramwajem do pracy demonstruje przede wszystkim to, że stać ją na mieszkanie w jednej z dzielnic, gdzie jest dwadzieścia tysięcy za metr. To ona emanuje prestiżem, a nie biedaczek szaraczek w suviku.

    „Kierowcom trzeba też zabrać: miejsca parkingowe, nadmiarowe pasy ruchów (władze miast powinny nie być miękiszonami i twardo forsować buspasy), ”

    Z wszystkim się zgadzam. Ja nie mam postawy pt. „samochodem bez względu na wszystko” tylko „wybieram to co w danej chwili wygodniejsze”.

  325. @wo

    Przepraszam za podwójny komentarz.
    Mieszkałem też w mieście Żory (proszę sobie wygooglać gdzie to) i dojeżdżałem do Katowic marszrutką. Te marszrutki są cały czas wypełnione po brzegi i nie zapełnia ich wielkomiejska młodzież z legendarnym sojowym latte.

  326. @janekr & ładowanie 6x dłuższe od tankowania
    A nie 20 razy? Czy tankowanie trwa choćby minutę?

    Przyjąłem z górką 5 minut jako typowy czas od stanięcia przy dystrybutorze do jego opuszczenia po uiszczeniu należności, zakładając, że przed nami w kolejce do kasy ktoś kupuje hot-doga i kolę. Bo z tego co widzę, większość odjeżdża dopiero po zapłaceniu (zresztą wcześniej i tak dystrybutor jest zablokowany).

  327. @wo
    „W Warszawie osoba dojeżdżająca tramwajem do pracy demonstruje przede wszystkim to, że stać ją na mieszkanie w jednej z dzielnic, gdzie jest dwadzieścia tysięcy za metr.”
    Tramwaje jeżdżą na blokowiska Bemowa, Bródna, Jelonek, na Bielany, na Gocławek i Włochy. Ba, jeżdżą nawet na Winnicę, czyli praktycznie koniec Białołęki. Nie wspominając już o osobach, których może i nie byłoby stać na zakup mieszkania w starych dzielnicach, ale jak najbardziej stać je na życie w już tam posiadanym. Więc nawet w Warszawie ciężko wyciągnąć jakiekolwiek wnioski z samego faktu dojeżdżania tramwajem.

  328. @wo
    ” W Warszawie osoba dojeżdżająca tramwajem do pracy demonstruje przede wszystkim to, że stać ją na mieszkanie w jednej z dzielnic, gdzie jest dwadzieścia tysięcy za metr. To ona emanuje prestiżem, a nie biedaczek szaraczek w suviku.”

    Przesadzasz. Zdecydowana większość z nich może i ma tą nieruchomość wartą w teorii miliony ale jej nie kupiła tylko tam się urodziła i całe życie mieszka. Często są to ludzie całkiem niezamożni i na nowy samochód w życiu ich by nie było stać. Wychowałem się na Saskiej Kępie, wprawdzie już tam nie mieszkam ale nadal znam bardzo wielu lokalsów, w tym przypadki gdzie właścicielami przedwojennego domu są ludzie wykonujący typowo lower classowe zawody i mający ledwo na przeżycie. Warszawskie stosunki własnościowe po Bierucie i dzikim uwłaszczeniu w 90sach sa jedyne w swoim rodzaju.

  329. @embercadero
    Jest bardzo wiele dzieci profesorów, które nie są profesorami, nawet nie widziały uniwersytetu od środka.

  330. @Falconek

    „poradzimy sobie bez zakazów. Z tym się nie zgadzam.”

    Pytanie co masz na myśli „zakaz”. Jeśli, tak jak napisałeś wcześniej, „zakażmy samochodów powyżej 1500 kg” to osiągniesz skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego. Jeśli zaś ten „zakaz” to będzie ekstra podatek (coś jak dziś od samochodów powyżej 2.0 L pojemności) od samochodów powyżej 1,5 t to jest potencjał moderowania wielkości samochodów. Tylko „podatko-zakaz” takich samochodów powinien tez oznaczać „nakaz” produkcji małych samochodów tj takich jakich produkcji właśnie się zaprzestaje (taki Ford Fiesta).

    I w wątku „zakazów” jest też kwestia klasowa oraz demokratyczna.

    Dziś polityka klimatyczna jest realizowana głównie kosztem klas niższych i obecny model „zakazów” doprowadzi do subiektywnego (słowo „subiektywny” to jest klucz) pogorszenia standardu życia wielu ludzi (to dlatego europejski model walki o klimat nie przyjął się nigdzie indziej poza EU a i tu się też słabo przyjmuje) czyli pozbawi się ich np opcji indywidulanego transportu (wszyscy ludzie nie przesiądą się do zbiorkomu tylko dlatego że jest on łatwo dostępny albo Tu uważasz że jest fajny, takie założenie jest „mechaniczne”) czy tez tanich lotów na wczasy do Grecji. I dlatego postęp techniczny ma tu znacznie bo bez utrzymania/zwiększenia subiektywnego standardu życia klas niższych to Fit for 55 zostanie tylko tym czym jest czyli klasistowską wizją bogatych elit z Brukseli która problem braku własnego samochodu rozwiązuje posiadaniem „usługi magiczny pojazd z kierowcą”.

    Zresztą postęp i jego znaczenie to nic nowego – jak klienci w latach 1970s w Europie Zachodniej/USA zobaczyli nowe samochody o przednim napędzie (Golf, Fiesta) dzięki czemu ciężar/rozmiar był mniejszy i co za tym idzie spalanie było niższe to w połączeniu z wzrostem cen ropy masowo zaczęli porzucać wielkie kolubryny i zaczęli kupować te Golfy. Wdrożenie dyskutowanych tu Minivanów też przecież było elementem tego trendu (pierwszy seryjny Minivan czyli Dodge Caravan był na płycie podłogowej zwykłego przednionapędowego sedana o małym spalaniu).

  331. @embarcadero

    „Zdecydowana większość z nich może i ma tą nieruchomość wartą w teorii miliony ale jej nie kupiła tylko tam się urodziła i całe życie mieszka. Często są to ludzie całkiem niezamożni i na nowy samochód w życiu ich by nie było stać.”

    Jak „w teorii”? Wartość rynkowa mieszkania w centrum stolicy nie jest trudna do zweryfikowania czy spieniężenia. Ktoś kto odziedziczył mieszkanie za 1-2 mln PLN ale ma niską pensję nie jest biedny, jest relatywnie zamożną osobą która może sobie pozwolić na nisko płatną pracę (np. publicysty „Krytyki Politycznej”). Jeżeli jemu to przeszkadza, to może sprzedać drogi lokal, kupić tańszy gdzie indziej a za różnicę kupić samochód. Jego wybór. Fakt że mieszkanko odziedziczył po rodzicach nie ma nic do rzeczy.

    To jest ciekawe, że ktoś kto 2 mln PLN zarobił w pracy ma etykietkę „zamożnego burżuja” a koleś który te 2 mln PLN odziedziczył w formie nieruchomości na dobrej Pradze jest „ubogim lokalsem”.

  332. @Sapieha „Generalnie to koncerny nie ułatwiają zadania i po prostu między generacjami zmieniają zupełnie wozy zostawiając te same nazwy.”
    Ale ale, dlaczego tak się dzieje? Przecież MB mógł dalej tłuc te swoje mikrovany A-Klasse a zdecydował się wyciągnąć wtyczkę i naśladować w trzeciej generacji BMW 1. Bo ludzie chcieli czegoś, co wygląda dynamicznie. I to nie tak, że ten najpierwszy A nie miał (wizualnego) pakietu AMG; sąsiadka jeszcze dwa lata temu (aż do zezłomowania) jeździła własnie takim.

    @wkochano „Myślałem, że to dość jasne, przynajmniej na tym blogu, skąd wynikają te wysokie koszty – z prześrubowanych wymogów bezpieczeństwa i braku efektu skali?”
    Atomówek nie stawia się jak w SimCity. Prawdziwy świat jest bardziej skomplikowany. Na początek sprawdź może, dlaczego – ale konkretnie, co nie działało/czego brakowało – budowa lotniska BER opóźniła się aż tak koszmarnie.

  333. @W kwestii mieszkaniowej proponuję porzucić warszawocentryzm. Może w Warszawie są te dzielnice z przedrostkiem „stary”, o których pisał WO. W Katowicach jednak mieszkanie w prlowskim bloku w dobrze skomunikowanej dzielnicy blisko centrum ciągle jest opcją najtańszą, niezależnie czy mówimy o zakupie, czy o wynajmie.

    Ja za to proponuję porzucić katowicocentryzm. To, że najtańszą dzielnicą jest tam, obok Murcek, Załęże, skąd do centrum jest szybciej zbiorkomem niż samochodem, to akurat ewenement – ciekawa pozostałość po dawnych czasach. Warszawę zwyczajnie jako pierwszą dotknęło, to co teraz widać w coraz większej liczbie miast. Że tanio jest tylko tam, gdzie jest bieda transportowa – na dalekich przedmieściach i w dzielnicach, do których porządny zbiorkom nie dociera.

    PS. Nie jestem z Warszawy, ani nie jestem jej fanem. A niższa klasa średnia nie mieszka wyłącznie na katowickim Załężu (stamtąd też nie jestem).

  334. @sheik
    „Jest bardzo wiele dzieci profesorów, które nie są profesorami, nawet nie widziały uniwersytetu od środka.”

    Na przykład. Albo inny przykład: po wojnie na Saskiej Kępie w ramach planowego urządzania miasta całe ulice przeznaczano 'dla artystów’. Byłeś malarzem, rzeźbiarzem czy architektem – bum, dostawałeś dom na Kępie. Niekoniecznie od razu na własność, ale to w zasadzie zawsze jakoś się po drodze zmieniło na własność. Teraz w tych domach mieszkają wnuki jak nie prawnuki. Nie są artystami, ani profesorami, to kim są jest spójne ze średnią społeczną. Jak również ich poziom zamożności.

    Oczywiście na tej samej Kępie jest też jakieś 5% ludzi którzy domy/mieszkania kupili. I to rzeczywiście czasem bywają bardzo bogaci ludzie, przynajmniej jak na Warszawę.

  335. @kot immunologa

    „Bo to się silą rozpędu toczy. Jest infrastruktura, masa ludzi z tego żyje, więc się jeszcze kreci. ”

    Totalny brak śniegu w Alpach będzie oznaczał „tylko” 2 rzeczy: trwałą zmianę asortymentu Decathlona z nart na „wycieczki górskie” i x dziesiąt mln ludzi łażących w kółko po tych Alpach w lutym bo będzie przyjemniej niż w sierpniu. Na narty będzie jeździło się do Dubaju (do Sku Dubai, ofc od wyższej klasy średniej w górę). Tak w praktyce będzie wyglądać „dostosowanie się do zmian klimatu”. Na ruch lotniczy czy samochodowy to nie wpłynie.

  336. @falconek

    „Oczywiście, wiele rzeczy można by poprawić, ale naprawdę z transportem publicznym jest u nas całkiem dobrze.”

    Jest całkiem dobrze, pod warunkiem, że jedziesz do centrum Katowic – a nawet to się przez ostatnie 30 lat pogorszyło.

    Z tych Żor do Katowic faktycznie można dojechać publicznym transportem. Ale spróbuj dojechać na przykład do Rudy Śląskiej, podobna odległość. W tej chwili google maps mi pokazuje opcję autem – 29 minut lub komunikacją publiczną z trzema przesiadkami, zaledwie 2 godziny. No na co tu narzekać, to tylko wstrętni kierowcy nie chcą korzystać z całkiem dobrego transportu publicznego!

    I to naprawdę nie jest jakiś najgorszy wybrany przykład, to samo dotyczy większości miejscowości niecentralnych. Tychy, Zabrze, nawet Bytom, wszędzie widzę z tych Żor autem jest przynajmniej 2 razy szybciej. Metropolia śląska jest bardzo rozlazła, większość ludzi nie jedzie do pracy w centrum Katowic.

    Mam nadzieję, że gospodarz wybaczy te śląskie rapiery, już i tak się mocno powstrzymałem i wyciąłem jakieś 3/4 pierwotnego tekstu.

  337. @wkochano

    „Dokładnie tak — dlatego właśnie wszyscy ekscytują się tymi bateriami Toyoty. Jeśli wypalą, to będzie ten sam zasięg i ładowanie tylko 2x dłuższe od tankowania”

    Chciałbym zobaczyć ten przewód ze stacji ładowania, który prześle do auta prąd powyżej 100 A. Czy Twoja teoria zakłada podniesienie napięcia układu baterii do kilku tysięcy woltów?

  338. @Froz
    „I to naprawdę nie jest jakiś najgorszy wybrany przykład, to samo dotyczy większości miejscowości niecentralnych. Tychy, Zabrze, nawet Bytom, wszędzie widzę z tych Żor autem jest przynajmniej 2 razy szybciej. Metropolia śląska jest bardzo rozlazła, większość ludzi nie jedzie do pracy w centrum Katowic.”

    Jeśli chodzi o przykład Żory akurat, moją tezą nie było, że ten dojazd jest dobry. Jest koszmarny i niebezpieczny. Jedziesz półtorej godziny dwudziestoosobowym mikrobusem, do którego wcisnęło się trzydzieści osób. Potem na placu Andrzeja wysiadka i hop w tramwaj. Na taki transport decydują się wyłącznie desperaci, którzy nie mają innej opcji. Takich desperatów w Polsce jest wielu. Ten przykład był kontrargumentem dla tezy WO, jakoby transportem publicznym jeździły elity społeczne.

    W GZM transport działa dobrze w obrębie Katowic i miast sąsiadujących. Im dalej, tym gorzej. Z Katowic do Rudy Śląskiej najlepsza opcja to pociąg. Nie wiem, jakie są opcje autobusowe z dworca w Rudzie, pamiętam, że faktycznie jest on trochę na zadupiu.

  339. > Z Katowic do Rudy Śląskiej najlepsza opcja to pociąg.

    Ach to dlatego dworzec Chebzie przy węźle tramwajowym przerobiono na bibliotekę.

  340. @sheik
    „Atomówek nie stawia się jak w SimCity. Prawdziwy świat jest bardziej skomplikowany. Na początek sprawdź może, dlaczego – ale konkretnie, co nie działało/czego brakowało – budowa lotniska BER opóźniła się aż tak koszmarnie.”

    Teraz to kompletnie mieszasz systemy walutowe.

    Atomówki się stawia według zatwierdzonego przed wbiciem łopaty projektu a opóźnienia wynikają z trudności środowiskowych nie przewidzianych w oryginalnym projekcie, w tym z opieszałości regulatorów czy nadużywania systemu sądowego przez lobby antyatomowe. Dlatego w krajach zamordystycznych (Chiny, Emiraty) reaktory się stawia w terminie i budżecie.

    BER to case-study złego zarządzania i gigantomanii prezesa który w połowie budowy postanowił trzykrotnie powiększyć terminal, nie zważając na sprzeciw inżynierów dotyczący chociażby możliwości instalacji. Bloomberg miał w 2015 piękny artykuł opisujący co tam się wydarzyło:

    https://www.bloomberg.com/news/features/2015-07-23/how-berlin-s-futuristic-airport-became-a-6-billion-embarrassment

  341. @cowboy „Bloomberg miał w 2015 piękny artykuł opisujący co tam się wydarzyło”
    W 2015 ten dramat był przecież dopiero na półmetku, jeszcze dalece nie wszystkie fakapy ujrzały światło dzienne.

  342. @unikod

    „Ach to dlatego dworzec Chebzie przy węźle tramwajowym przerobiono na bibliotekę.”

    Podobno w latach 2026 – 2029 ta linia ma być odbudowana w ramach pisowskiego programu Kolej Plus (nie jestem zwolennikiem PiS, stwierdzam fakt).

  343. @falconek
    „Takich desperatów w Polsce jest wielu. Ten przykład był kontrargumentem dla tezy WO, jakoby transportem publicznym jeździły elity społeczne.”

    Przecież nie mówię o elicie, mówię o klasie średniej. Ja jednak zacznę pana już wycinać, bo pan robi uproszczenia wprowadzające pana w błąd i kłóci się pan ze swoim błędem. Gdy na przykład mówimy o „dojeżdżaniu tramwajem”, trzymajmy się scenariusza, w którym to jest od początku do konca tramwaj – kiedy pan to nagle modyfikuje na „najpierw dwie godziny marszrutką a potem kwadrans tramwajem”, robi się z tego inna sytuacja. Podobnie jak „SUVem na P+R, a potem kwadrans tramwajem” to jeszcze inna sytuacja (chociaż owszem, w każdej z nich występuje tramwaj).

  344. @embercadero
    „Często są to ludzie całkiem niezamożni i na nowy samochód w życiu ich by nie było stać. ”

    Ale w każdej chwili mogą sprzedać to mieszkanie, przeprowadzić się do Piaseczna, a za różnicę kupić sobie nowe Porsche. Więc jednak ich stać, po prostu wolą nie korzystać (zobaczymy co powiedzą spadkobiercy za paręnaście lat).

    @margrabia
    „Tramwaje jeżdżą na blokowiska Bemowa, Bródna, Jelonek, na Bielany, na Gocławek i Włochy.”

    Ale tam dokąd dojeżdżają, natychmiast rosną ceny. Ba, rynek antycypuje zwyżką cen sam fakt rozpoczęcia budowy – zanim faktycznie dojedzie ten tramwaj czy metro, mieszkanie na starym blokowisku zaczyna drożeć. Kombinacja drugiej linii metra z pisowskim preferencyjnym kredytem spowodowała, że wielu ludzi nagle sobie uświadomiło, że nie stać ich już nawet na dalekie Bemowo.

  345. @falconek

    „W GZM transport działa dobrze w obrębie Katowic i miast sąsiadujących. ”

    No ale Ruda to miasto sąsiadujące z Katowicami. Moim zdaniem transport nie działa dobrze. Działa tragicznie w porównaniu do transportu samochodowego. Co jest skutkiem tego, jakie były i nadal są priorytety. Zdecydowanie najlepsza infrastruktura drogowa w kraju nie wzięła się z niczego.

    Weźmy nawet chyba najlepiej skomunikowane połączenie – z rynku w Katowicach do rynku w Chorzowie. Niecałe 9 km. Autem według google 12-26 minut. Komunikacją publiczną 24-31 minut. I to, powtarzam, jest chyba najlepiej skomunikowana trasa na śląsku, te tramwaje przynajmniej faktycznie jeżdżą co chwilę. No i to trasa z samego centrum do samego centrum, każdy inny przykład byłby gorszy.

    Wiesz, ja przez ostatnie 25 lat obserwowałem prawie wyłącznie pogarszanie się komunikacji publicznej w moim rejonie. Dopiero ostatnio coś się troszkę ruszyło, chyba przed wyborami, a i tak nawet nie wróciliśmy jeszcze do tego, co było w latach 90. I oczywiście jednocześnie cały czas i to z dużo większym rozmachem rozbudowywana jest infrastruktura drogowa. Więc trochę mnie trigeruje gadanie, że jest dobrze.

  346. @❡
    [na wykresach temperatury oceanów]
    „Skąd się biorą przerwy między dekadami?”

    Nie żebym się znał, ale czy te schodki to aby nie nakładanie się jakiegoś cyklu (słonecznego?) na trend wzrostowy? Jak dla mnie wykres z Copernicus ma to samo, zwłaszcza między czerwcem a październikiem, tylko ciut mniej widoczne (trzeba by się wczytać co to dokładnie za dane, jak normalizowane itd).

    @Froz
    „Chciałbym zobaczyć ten przewód ze stacji ładowania, który prześle do auta prąd powyżej 100 A.”

    To też, ale bardziej moc stacji. Już teraz, mimo rozlazłego półgodzinnego ładowania to jest problem, w autach ładowanych kilka razy krócej będzie on kilka razy większy. Może ja jestem człowiekiem małej wyobraźni i wiary, skala inwestycji w zeroemisyjną energetykę i transport przygniata, a w wersji jądrówki plus samochody elektryczne zwłaszcza.

  347. @kuba_wu
    „bardziej moc stacji. Już teraz, mimo rozlazłego półgodzinnego ładowania to jest problem”

    Tak, ale na to jest realne rozwiązanie, zresztą związane z tematem, od którego się zaczęła, to znaczy magazyn energii na takiej stacji. Z tego co wiem tesla już tak robi z superchargerami. Średnia moc ładowania w ciągu doby nie jest tak wysoka, bo przez większość czasu większość stanowisk jest pusta, więc taki magazyn spokojnie może się ładować wtedy, gdy nie ma zapotrzebowania, dzięki czemu wręcz całość działa jako stabilizator sieci, bo zwiększa zużycie poza godzinami szczytu. To by może pozwoliło dostarczać w teorii nawet te 500 kW i więcej na auto, tylko dalej nie wiem, czym.

  348. @sheik
    „Atomówek nie stawia się jak w SimCity.”

    Są atomówki, które postawiono w 3 lata. Mediana czasu budowy to bodajże 6 lat. To jest kwestia woli politycznej.

    @Froz
    „Chciałbym zobaczyć ten przewód ze stacji ładowania, który prześle do auta prąd powyżej 100 A. Czy Twoja teoria zakłada podniesienie napięcia układu baterii do kilku tysięcy woltów?”

    Obecne najszybsze stacje ładowania dają 360 kW przy 800V. Żeby załadować te 500 km zasięgu przy jeździe obciążonym samochodem z nartami to potrzebujemy około 150 kWh, co żeby zrobić w 10 minut daje 900 kW. I faktycznie, ktoś nad tym pracuje:
    https://www.linkedin.com/pulse/megawatt-charging-system-mcs-sahil-taksali/

    @kuba_wu
    „Może ja jestem człowiekiem małej wyobraźni i wiary, skala inwestycji w zeroemisyjną energetykę i transport przygniata, a w wersji jądrówki plus samochody elektryczne zwłaszcza.”

    Cóż zatem robić, inwestować, czy jak proponują ideolodzy degrowth, siąść, płakać i zbiednieć?

    Jeśli klasie średniej i średniej wyższej należą się jakieś ostrzeżenia, to że do tych inwestycji trzeba będzie dużej kasy, w tym ściąganej z nich z podatków; z samych miliarderów takich sum się nie ściągnie. Ale co jeśli ludziom przedstawi się wybór: permanentnie zbiednieć, bo tak trzeba, versus zbiednieć na jakiś czas, bo inwestujemy w przyszłość? Gdybym był Awalem, zawołałbym: oto rola dla lewicowego polityka!

  349. Jeszcze @froz

    Wydaje mi się że większym problemem przy tych mocach ładowania będzie chłodzenie baterii. Nawet jeśli tylko 2% z tych 900 kW zamieni się w ciepło przy ładowaniu, to znaczy że na baterii wydzieli się nam 18 kW: 10 dużuch kaloryferów włączonych na maksa przez 10 minut.

  350. @Froz
    „Cóż zatem robić, inwestować, czy jak proponują ideolodzy degrowth, siąść, płakać i zbiednieć?”

    Zbiednieć trzeba będzie IMHO w dowolnym wariancie. Dlatego obawiam się że skończy się na paleniu do samego końca węglowodorami, pod rządami populistów i/lub gorzej.

  351. „realne rozwiązanie, zresztą związane z tematem, od którego się zaczęła, to znaczy magazyn energii na takiej stacji”
    Przypominam, że na razie magazyn energii kosztuje obecnie jakieś 1000 razy więcej niż cena energii w nim zmagazynowana.

  352. @wkochano
    „Wydaje mi się że większym problemem przy tych mocach ładowania będzie chłodzenie baterii. Nawet jeśli tylko 2% z tych 900 kW”

    Jedna elektrociepłownia we Wro daje 260MW mocy elektrycznej, druga pod miastem 100MW. Bez małych reaktorów jądrowych przy tych stacjach ładowania 1MW per stanowisko to światła w domach będą mrugały!

    „Zbiednieć trzeba będzie IMHO w dowolnym wariancie.”

    Wariant: droższy zasobożerny szmelc z Chin, ale tańsze usługi (ochrona zdrowia, edukacja, transport puvliczny) i mieszkania nie wchodzi w rachubę?

  353. @Froz
    „Wiesz, ja przez ostatnie 25 lat obserwowałem prawie wyłącznie pogarszanie się komunikacji publicznej w moim rejonie. Dopiero ostatnio coś się troszkę ruszyło, chyba przed wyborami, a i tak nawet nie wróciliśmy jeszcze do tego, co było w latach 90. I oczywiście jednocześnie cały czas i to z dużo większym rozmachem rozbudowywana jest infrastruktura drogowa. Więc trochę mnie trigeruje gadanie, że jest dobrze.”

    Cóż, dla mnie punktem odniesienia jest Poznań, w sensie – tam jest gorzej. Po przeprowadzce do Kato połączenie stosunkowo niewielkich rozmiarów miasta i powszechności linii tramwajowych z torowiskami odizolowanymi od ruchu samochodowego było dla mnie jedną z najprzyjemniejszych zmian.

    Faktem jest, że obecność DTŚ dramatycznie wychyla bilans zysków i strat na korzyść samochodu. Tak naprawdę, żeby naprawić GZM, trzeba by zrównać z ziemią DTŚ i w jej śladzie wybudować szybki tramwaj.

    @wo

    Wobec tego postaram się doprecyzować.
    Według mnie, na podstawie codziennych obserwacji w moim mieście, tramwajem z mieszkania w mieście do pracy w mieście lub na jego obrzeżach jeździ klasa ludowa oraz niższa klasa średnia. Średnia klasa średnia i w górę jeżdżą samochodem. Kusi mnie, żeby pofatygować się jutro rano na przystanek w mojej dzielnicy i zrobić zdjęcie. Stereotypizacja to zła rzecz, ale klasę ludową można poznać np.: po drelichu roboczym.

    Szkoda, że w grę wchodzi tylko Prawdziwy Tramwaj, bo wtedy mógłbym dorzucić jeszcze przykłady pętli autobusów miejskich przed wejściami do kopalń i innych dużych zakładów przemysłowych. Autobusów łączących dzielnice mieszkaniowe miast z tymi zakładami.

    Ten stan rzeczy może się zmieniać w wyniku gentryfikacji i nie wątpię, że w Warszawie już się zmienił. Jednak w Katowicach, niebiednym Poznaniu, w którym jeszcze czasem bywam, a także we Wrocławiu, przekrój pasażerów zbiorkomu od lat pozostaje niezmienny: kobiety, kobiety z dziećmi, osoby starsze, robotnicy (poznaję po drelichach), studenci i uczniowie.

  354. @janekr
    „Przypominam, że na razie magazyn energii kosztuje obecnie jakieś 1000 razy więcej niż cena energii w nim zmagazynowana.”

    Przypominasz nieprawdę. Jak przewiniesz ten-sam-wątek to znajdziesz mojego komcia o ogniwach LiFePO4 kosztujących w hurcie już poniżej $50/kWh, a to już tylko 100-200 razy więcej niż kWh z przesyłem.

  355. @falconek
    ” Stereotypizacja to zła rzecz, ale klasę ludową można poznać np.: po drelichu roboczym.”

    No to w Warszawie – stereotypizując – „drelichy robocze” są rzadkością w komunikacji publicznej. I jest akurat wysoce prawdopodobne, że nosiciel rzeczonego drelicha do zakładu przyjeżdża 20-letnim oplem.

    Mój bąbelek towarzysko-zawodowy to – jak pan zapewne wie – trochę dziennikarze, trochę nauczyciele, trochę akademia. Wielu znajomych z tego bąbelka jeździ do pracy zbiorkomem, w nienachalny sposób demonstrując tym status w postaci mieszkania na Starym Czymś (w moich bąbelkach na topie topów jest Stary Mokotów).

  356. @wkochano
    „Wydaje mi się że większym problemem przy tych mocach ładowania będzie chłodzenie baterii. Nawet jeśli tylko 2% z tych 900 kW zamieni się w ciepło przy ładowaniu, to znaczy że na baterii wydzieli się nam 18 kW”

    Te liczby robią wrażenie na pierwszy rzut oka i w porównaniu z kaloryferem, ale przypominam że wydzielane przez kartę graficzną 450 watów (mowa RTX 4090 w dowolnej wersji) jest skutecznie zdmuchiwane przez trzy wiatraczki 92mm które potrafią być niesłyszalne (23dbA) przy maksymalnych obrotach 2000 rpm.
    Battery pack samochodu to znacząco większa powierzchnia i możliwości chłodzenia. Jasne, ogniwa litowe nie mogą się rozgrzewać aż tak jak rdzeń GPU, więc chłodzenie trzeba policzyć dla niższych temperatur maksymalnych, ale chodzi mi o to że rozproszenie 18kW z powierzchni podłogi samochodu z zachowaniem nie więcej niż 20 stopni względem otoczenia – to nie jest wyzwanie.
    (Zwłaszcza że BMSy bateryjne mierzą także temperaturę na ogniwach i obniżają moc ładowania żeby nie doprowadzić do przegrzania, zupełnie jak współczesne procesory)

  357. @janekr

    „Przypominam, że na razie magazyn energii kosztuje obecnie jakieś 1000 razy więcej niż cena energii w nim zmagazynowana.”

    Co prawda nie wierzę w te latające wszędzie rzekome 50 dolarów za kWh (no ale może, w hurcie, dla któregoś z największych producentów ze specjalnym kontraktem, same ogniwa bez oprzyrządowania). Ale nawet zakładając kilkakrotnie wyższą cenę, to przecież nie są zaporowe koszty dla takiej stacji ładowania, a są konieczne, żeby oferować tak gigantyczne moce ładowania (jedna stacja to już teraz łączna moc liczona w megawatach, a będzie tylko więcej i szybciej). Oczywiście dotyczy to dużych stacji przy autostradach, nie jakiegoś tam ładowania pod lidlem.

  358. @wkochano

    >> https://www.linkedin.com/pulse/megawatt-charging-system-mcs-sahil-taksali/
    3000 A, 1250 V! Bałbym się podchodzić. Ale zauważ, że to system przeznaczony dla ciężarówek i autobusów, no i w fazie prototypu. Z tego co czytam w wikipedii, te wartości są przy chłodzeniu kabla, wtyczki i gniazdka. Nie mogę znaleźć informacji o średnicy przewodu, ale musi być duża. Ciekawe, czy faktycznie w praktyce to będzie kiedyś dostępne dla każdego, bez chociaż jakiegoś nadzoru pracownika stacji…

  359. @falconek i WO

    Bez urazy, ale mam wrazenie, ze obaj Panowie fantazjujecie o tych robotnikach troche. Moj Ojciec nigdy w drelichu do pracy nie jezdzil, podobnie jak pare tysiecy jego kolegow, ktorzy pracowali na Grabiszynskiej we Wroclawiu. Ale zeby ich spotkac, to trzeba bylo rano wstac, bo zaczynali prace miedzy 6.15 a 6:45. Teraz to sie zmienilo o tyle, ze wielkich zakladow przemyslowych jest duzo mniej, ale godziny pracy to sie w przemysle jakos mocno nie zmienily.

  360. @Froz
    Wiara nie ma tu nic do rzeczy. Możesz sam wejść na Alibabę i mieć w pierwszych wynikach kwerendy „lifepo4 cell” ogniwa 280Ah (niecałe 0.9kWh) za 65 USD od sztuki, 66 USD jeśli bierzesz poniżej 500 sztuk. A to są ceny dla żuczków klikających bez kontaktu i negocjacji, pierwsze z brzegu. Rynek hurtowy, tak jak pisałem, operuje poniżej 50 USD za kWh.

  361. @kot immunologa
    „Bez urazy, ale mam wrazenie, ze obaj Panowie fantazjujecie o tych robotnikach troche. Moj Ojciec nigdy w drelichu do pracy nie jezdzil, podobnie jak pare tysiecy jego kolegow, ktorzy pracowali na Grabiszynskiej we Wroclawiu. Ale zeby ich spotkac, to trzeba bylo rano wstac, bo zaczynali prace miedzy 6.15 a 6:45.”

    [’] za Hutmen, który w ramach deriskingu jako „jedyny w Polsce producent miedzianych rur instalacyjnych i przemysłowych” został zamknięty w 2021. Cała ziemia (14ha) po nim została oczywiście wykupiona przez jednego dewelopera.

  362. @krzloj

    Kolega z Wroclawia?
    @Hutmen – wlasciel chcial te tereny juz dawno sprzedac i produkcje przeniesc do Szopienic. Zakladu z jednej strony szkoda, bo jak piszesz jedyny taki w Polsce i duzo zawinestowano w jego modernizacje, ale to tez po prawdzie dobra lokalizacja, zaraz obok zaczyna sie niskozabudowany Grabiszyn. O ile wiem, brutalistyczna, bardzo charakterystyczna hala produkcyjna musi chyba zostac, jest wpisana do rejestru zabytkow.

  363. @cowboytomash

    „ogniwa 280Ah (niecałe 0.9kWh) za 65 USD od sztuki”

    Czyli:
    Nie 50 dolarów, ale 65, nie za kWh, ale za trochę powyżej 0,8. Nie z osprzętem, tylko same ogniwa. Cena bez podatków, cła, transportu. W dodatku to prawie na pewno jakieś odpadki produkcyjne, niesprawdzone, może się nie spalą, może nawet będą miały duży procent deklarowanej pojemności, ale tak na 100% nie wiadomo. Gdy się tym jeszcze dokładniej interesowałem, znający się na rzeczy przestrzegali przed kupowaniem z takich źródeł. Z tego wynika cena. I była taka już od jakiegoś czasu. Natomiast te powtarzane 50 dolarów to nie z cen rynkowych, tylko konkretna w miarę świeża plotka o tym, że duży producent ściął w zeszłym roku ceny dla producentów aut o połowę, do właśnie 50 dolarów za 1 kWh. Wszyscy to powtarzają, z tego co widziałam, oryginalnym źródłem jest rzekomo jakiś anonimowe chińskie medium, rzekomo powołujące się na źródła w przemyśle. Nie znalazłem żadnego poważnego źródła. I chodzi o ogniwa 172 Ah, to w ogóle jest innym format (i pewnie trochę inny skład chemiczny) niż te z alibaby. Nie wiem, ceny może pójdą w dół, na razie nie zauważyłem jakiegoś dramatycznego spadku, ale przyznam, że już nie jestem pewien, jakie dokładnie te ceny były dwa lata temu, może było drożej.

  364. @Froz
    „Czyli:”

    Jeśli nie wiesz ani nie przyjmujesz jak bardzo różne są ceny dla dużego odbiorcy od sklepu dla żuczków, ile kosztują BMS-y, jakiej klasy są to ogniwa i kto płaci VAT przy produkcji samochodu (hint: nie fabryka na częściach użytych do produkcji), nie rozmawiasz z ludźmi z branży – to oczywiście tak, zaorałeś.

  365. @cowboytomash

    No wspaniała argumentacja, gratuluję. Niestety w żaden sposób nie wynika z tego, że plotka, o której pisałeś, ma oparcie w faktach.

  366. @Falconek i klasa „ludowa” w tramwajach
    „Stereotypizacja to zła rzecz, ale klasę ludową można poznać np.: po drelichu roboczym.”
    – Tylko mały odsetek jeździ w ciuchach roboczych do/z domu. Nawet, jak „drelich” nie zwraca uwagi, to się przebiera choćby żeby syfu z roboty nie nanosić do domu. (I do samochodu, którym czasem wozisz rodzinę też).
    Dojeżdżanie w ciuchu roboczym ma większy sens jak np. brygadówka zabiera z kwatery albo z określonych punktów. (Brygadówka to trochę taki nasz prawdziwy europejski „pickup”). Albo w kombinacji: zbiorkomem na punkt, z którego firmowy bus zbiera. Ale to też widok raczej na godziny 4-5 rano.
    Druga rzecz, że „drelich” dotyczy przemysłu – a w większym mieście jednak większość pracowników fizycznych to będą usługi.

    W skrócie: nie znając dokładnie lokalnych realiów pracy przekładanie liczby widywanych w zbiorkomie ciuchów roboczych na odsetek klasy pracującej jeżdżącej zbiorkomem (i tylko zbiorkomem) nie ma większego sensu.

    @kot immunologa
    „miedzy 6.15 a 6:45. Teraz to sie zmienilo o tyle, ze wielkich zakladow przemyslowych jest duzo mniej, ale godziny pracy to sie w przemysle jakos mocno nie zmienily.”
    – Zmieniły się o tyle, że taki typowy pracownik budowlany (a chyba nie ma większej branży przemysłowej) pracuje dłużej niż 8h. W produkcji wciąż częściej 8h, ale produkcji mamy teraz dużo mniej.

    Druga rzecz, że znacznie częściej niż w czasach twojego ojca robotnik nie jest tubylcem tylko najmuje 7-12m kw/osobę gdzieś z jako-tako sensownym dojazdem (ale za chore pieniądze), wyciska jeszcze więcej godzin i rodzinę widzi w weekend (minus część sobót). Tak parę lat temu na trochę dalszym Bródnie (już poza zasięgiem emanującego prestiżem tramwaju ale wciąż zbiorkom do przeżycia) w co trzecim domku „jednorodzinnym” przez okna widać było piętrowe łóżka (przez piwniczne też). Ekipy mieszkające razem jeździły albo osobówką któregoś z nich, albo właśnie firmowym busem. Nie wiem, jak zmieniła sytuację wojna, bo wtedy wielu było z Ukrainy.

  367. @Froz

    Bo tu naprawdę nie ma co dalej argumentować, jeśli gdzieś przeczytałeś że to była jedna plotka i ignorujesz oficjalne plany i zapowiedzi m.in. od CATL. Zresztą nawet przy 100$ za kWh magazyny energii na ogniwach LFP są bardzo atrakcyjne cenowo. Ale to jest dyskusja którą można prowadzić z kimś kto umie czytać.

  368. @kot
    „Bez urazy, ale mam wrazenie, ze obaj Panowie fantazjujecie ”

    WYPRASZAM SOBIE. Ja odpowiadam kol. Falkonkowi oceniając jego fantazje, jak już pisałem, jako infantylne. W Warszawie to się nie przekłada po prostu na nic. Ale nie będę się upierał, że wiem jak wygląda na Śląsku tramwaj o 6 rano (w Warszawie jednak wiem; wolałbym nie wiedzieć, ale wiem).

  369. @kowboj

    „gdzieś przeczytałeś że to była jedna plotka i ignorujesz oficjalne plany i zapowiedzi m.in. od CATL.”

    To może zamiast bez sensu pisać o cenach innych ogniw w dystrybucji na alibabie podaj jakieś źródło o tych oficjalnych planach i cenach. Przecież ja się nie upieram, że to wyłącznie plotka, a jedynie, że nigdzie nie udało mi się dotrzeć do rzetelnego źródła, które by tę plotkę potwierdzało. Przecież tak naprawdę nie chodzi o to, ile dokładnie te ogniwa kosztują. Istotne jest, że rzekomo w ciągu roku staniały o połowę.

  370. @klasa robotnicza w tramwajach
    Również na Śląsku tylko czasem, bo tramwaje generalnie nie dojeżdżały nawet w czasach minionych do kopalń (z hutami trochę lepiej) a obecnie przemysł to głównie SSP położone na obrzeżach, gdzie albo samochód (zbiorczo, po 3-5 osób), albo autobus, albo organizowany przez pracodawcę transport busikami. Generalnie odzież robocza zostaje w zakładzie pracy, w drelichu to może tramwajem jechać hydraulik.

    @wkochano „Są atomówki, które postawiono w 3 lata. Mediana czasu budowy to bodajże 6 lat. To jest kwestia woli politycznej.”
    W tym tysiącleciu? W Europie lub USA? Bo w Chinach, ku chwale przewodniczącego i rękami więźniów, wszystko zrobią. Tak wygląda wola polityczna, chyba tego nie chcemy?

    @cowboy „Atomówki się stawia według zatwierdzonego przed wbiciem łopaty projektu a opóźnienia wynikają z trudności środowiskowych nie przewidzianych w oryginalnym projekcie”
    Z całym szacunkiem – nie wiesz o czym piszesz.

  371. @ Falkonek i WO

    „” Stereotypizacja to zła rzecz, ale klasę ludową można poznać np.: po drelichu roboczym.”

    No to w Warszawie – stereotypizując – „drelichy robocze” są rzadkością w komunikacji publicznej. I jest akurat wysoce prawdopodobne, że nosiciel rzeczonego drelicha do zakładu przyjeżdża 20-letnim oplem.”
    @WO
    „WYPRASZAM SOBIE. Ja odpowiadam kol. Falkonkowi oceniając jego fantazje, jak już pisałem, jako infantylne.”

    Zrozumialem powyzsza wymiane jako rozpozanwanie robotnikow na podstawie ich ubioru. To slabe jest i sie zagotowalem nieco.
    I faktycznie, twoja odpowiedz nalezy rozumiec jako polemike a nie zgode. Sorry.

    I do kol. Falkonka, jak juz koniecznie musisz tych robotnikow jakos rozpoznac, to nie po ubiorze, bo ubrania robocze zostawiaja w pracy, ale opaleniznie o kazdej porze roku – budowlancy (i nie tylko) pracuja na wolnym powietrzu czesto. I dloniach.

    @Bardzozly

    Dzieki za doprecyzowanie

    „Druga rzecz, że znacznie częściej niż w czasach twojego ojca robotnik nie jest tubylcem tylko najmuje 7-12m kw/osobę gdzieś z jako-tako sensownym dojazdem (ale za chore pieniądze), wyciska jeszcze więcej godzin i rodzinę widzi w weekend (minus część sobót).”

    Tu to wyglada podobnie. Obok duzych zakladow ze zwiazkami, trzynastka i czternastka, czterodniowym tygodniem pracy niekiedy, jest mnostwo pracy dla imigrantow, gdzie to wyglada dokladnie jak piszesz. Albo i gorzej, bo rodziny widza raz na pare tygodni, bo daleko i drogo.

  372. @Froz
    „Przecież tak naprawdę nie chodzi o to, ile dokładnie te ogniwa kosztują.”

    To prowadzimy dwie różne dyskusje w takim razie bo mnie interesuje bezwzględna cena magazynowania kilowatogodziny – i odnosiłem się do komci które tę właśnie kwestię poruszały, a która jest decydującą czy magazyny energii domowe i ładowarkowe oraz samochody elektryczne mają sens ekonomiczny i będą dostępne dla każdego czy też są fanaberią dla bogatych.

    @sheik
    Może tak być, znam się na fizyce ale nie na budownictwie. Chętnie skonsumuję źródła pisane w temacie wyzwań i trudności w budowie elektrowni jądrowych.

  373. @kowboj

    Dobra, dam sobie spokój, bo albo naprawdę mnie nie rozumiesz i już mi się nie chce tłumaczyć, albo udawaniem niezrozumienia i agresją maskujesz brak argumentów.

  374. @Froz

    No nie rozumiem najwyraźniej. 60, 70 a nawet 80 USD za kWh to są bardzo dobre ceny za ogniwa LFP, na poziomie akumulatorów kwasowo-ołowiowych (które mają dużo wad). Dałem linka do ogniw firmy EVE po 65 USD za 0.9 kWH, sprawdzonych (także w Polsce), grade A, nie żadnych spadów magazynowych.

    Aktualne ceny LFP są na tyle dobre że battery pack nagle nie podwaja kosztu samochodu (wyliczenia w jednym z poprzednich komci), a domowy magazyn energii 5-10 kWh kosztuje tyle co kanapa albo telewizor.

    Dziesięć lat temu kWh ogniw litowych kosztował prawie 700 USD, pięć lat temu prawie 200:
    https://www.statista.com/statistics/883118/global-lithium-ion-battery-pack-costs/

    Wytłumacz mi proszę gdzie się mylę albo czego nie rozumiem.

  375. @Obywatel
    Pięknie, tyle że oba wspomniane rekordy (japoński i koreański) to nowe bloki istniejących elektrowni. A średni czas budowy dla USA i Francji masz podany w tym samym tekście.

  376. @kowboj

    „Dałem linka”
    Nie dałeś.

    „Dziesięć lat temu kWh ogniw litowych kosztował prawie 700 USD, pięć lat temu prawie 200”

    Według tego źródła „Lithium-ion battery pack price dropped to 139 U.S. dollars per kilowatt-hour in 2023, down from over 160 dollars per kilowatt-hour a year earlier.”

    To nie jest to samo, co 50 dolarów za 1 kWh i spadek z 160 do 139 to nie to samo, co ze 100 do 50. Naprawdę nie widzisz różnicy? Mnie od początku chodzi wyłącznie o to, że powtarzana jest ta sama niesprawdzona plotka, o której huczał Twitter i wszystkie te dziwne małe portaliki i kanały technologiczne, które uważają, że dziennikarstwo polega na jak najszybszym kopiowaniu innych bez sprawdzenia źródeł.

    „domowy magazyn energii 5-10 kWh kosztuje tyle co kanapa albo telewizor.”

    Trochę głupie porównanie, bo zarówno kanapa, jak i telewizor mogą kosztować tysiąc zł, a mogą 15000. Faktem jest, że ceny gotowych magazynów energii w Polsce jakoś ciągle nie bardzo chcą stanieć do rozsądnych wartości. Może to w końcu nastąpi, zobaczymy. Zapewne w najbliższej przyszłości planowane dopłaty wręcz podniosą ceny.

  377. @ kuba_wu i „schodki”

    > Nie żebym się znał, ale czy te schodki to aby nie nakładanie się jakiegoś cyklu (słonecznego?) na trend wzrostowy? Jak dla mnie wykres z Copernicus ma to samo, zwłaszcza między czerwcem a październikiem

    Ja w Copernicus właśnie nie widzę za bardzo. W tym drugim serwisie są dane NOAA z zestawu OISST gdzie OI to „optymalna interpolacja”. Z opisu wynika że chodzi bardziej o ekstrapolację obserwacji punktowych na gęstą sieć „pikseli” – to zestaw do robienia mapek, a nie wykresów. Na wykresie widzę wyraźnie trzy pasma, a w Copernicus to na siłę może dwa. Oprócz białych szpar okresu letniego jest jeszcze wyraźna separacja w kwietniu i w Copernicus przypada to na pierwszą, a w NOAA na drugą połowę miesiąca.

    Cykl słoneczny to 11 lat ale głównie w ultrafiolecie. Oscylacja północnoatlantycka ma rzekomo podobny okres rzekomo zupeŁnie bez związku. Natomiast inne cykliczne zjawiska na oceanach są dłuższe jak oscylacja pacyficzna, albo krótsze jak El Nino. Runaway który widzimy był przewidywany i w sumie trwa dyskusja czy ten gwałtowny wzrost w ostatnim roku to już doom, czy zapowiedziany El Nino już nie chłopiec a jeździec apokalipsy (ale jeszcze nie na stałe).

    Ilustrator Financial Times zobaczył dekady na ClimateAnalyzer tak wyraźnie, że zrobił infografikę to uwypuklającą (przy czym na niej lepiej widać, że dekady są cztery a pasma trzy, bo między etisami a najtinsami nie ma skoku a wzrost średniej jest bardziej ciągły).

  378. @Froz
    „nie dałeś”

    No tak, żeby nie utknąć w moderacji.
    https://www.alibaba.com/product-detail/EVE-LF280-3-2V-280Ah-Lithium_1600121655024.html

    W Polsce, w detalu, w cenie brutto te ogniwa są po 500zł za sztukę.

    „Według tego źródła”
    Tak, bo to ceny ogniw litowo-(kobaltowo,manganowo,niklowo), LFP nie były w masowej produkcji tak dawno temu. Chodziło o pokazanie trendu.

    „ceny gotowych magazynów energii w Polsce jakoś ciągle nie bardzo chcą stanieć”

    Świadomość klientów jest niska więc można im pchać po cenach z 2015. To samo z panelami PV zresztą których cena hurtowa jest już o rząd niżej niż to co ma oferowany nieświadomy klient końcowy.

    I znowu – patrzysz na rynek detaliczny a ja opisuję hurtowy.

  379. @cowboytomash

    „LFP nie były w masowej produkcji tak dawno temu”

    Tak dawno, to znaczy kiedy? Wśród entuzjastów magazynów bateryjnych DIY LiFePO4 jest bardzo popularne od przynajmniej 5 lat. A to znaczy, że musiało już wtedy być szeroko dostępne.

    Ale dobra, mam wrażenie, że się kręcimy w kółko. Może już przestańmy, zanim całkowicie wyczerpiemy cierpliwość gospodarza.

  380. @magazyny energii
    Elektryczność dla gospodarstw domowych w detalu, wraz z opłatami za przesył: ok. 80 gr za kWh.
    Najtańszy magazyn energii 10 kWh na allegro ok. 11000 zł (bez falownika, sam akumulator)
    No to kosztuje ponad 1000 razy więcej, co ten prąd, który zmagazynuje.

  381. Tak, o tym jest kawał dyskusji powyżej, czemu branie ceny brutto dla detalicznego kupującego pre-built od polskiej firmy pomnaża koszt kilkukrotnie, w dyskusji o komercyjnych magazynach energii przy komercyjnych ładowarkach jest to równie do rzeczy jak branie ceny kWh z baterii do makbuków.

  382. @loleklolek_pl
    „Że tanio jest tylko tam, gdzie jest bieda transportowa – na dalekich przedmieściach i w dzielnicach, do których porządny zbiorkom nie dociera.”

    Skoro już wpisujemymiasta, to w Lublinie wygląda to tak jak w Katowicach. Tanie osiedla (Dziesiąta, Bronowice, Tatary) to tradycyjne „mordownie”, dawne osiedla robotnicze albo przedwojenne w stylu Nowej Huty lub Pragi sprzed gentryfikacji, drogie osiedla (Węglin, Sławin, Felin) to prawie w całości nowa deweloperka na obrzeżach miasta. Jak pisałem wcześniej, komunikacja jest wszędzie tak samo zła, tramwajów niet, buspasy są zlokalizowane wg przypadkowego schematu otrzymania dotacji a nie wg jakiejkolwiek logiki usprawniającej ruch zbiorkomu, więc decyduje odległość*korki. Więc z drogich osiedli dojeżdża się do centrum dużo dłużej, zarówno autem jak i autobusem/trolejbusem. Trolejbusy z Bronowic są pełne (starych ludzi i klasy niższej) i dojeżdżają zaskakująco szybko, a trzy razy dofinansowywane i rozbudowywane trolejbusy z Węglina świecą pustkami i stoją w korkach razem z masą prywatnych aut.

    W centrum jest w ogóle sieczka, bo z jednej strony mamy pojedyncze wciskane tu i ówdzie apartamentowce, budowane wyłącznie pod inwestorów i flipperów (cena za metr 100% wyższa niż średnia w całym mieście) albo kamienice stare ale odpicowane na wysoki połysk (jw.), a z drugiej podupadające kamienice z nieuregulowaną własnością, które są tanie jak barszcz. Znajomy przed pandemią kupił udziały w kamienicy w cenie odpowiadającej 1000 zł/metr (sic!), przy czym ponieważ nie kupował z metra tylko właśnie udziały w całości to się władował w wielką, niekończącą sprawę sądową przekształcenia kamienicy we wspólnotę z parcelacją mieszkań. No i dość alkoholowe sąsiedztwo.

    Jak wynajmowaliśmy mieszkanie w ścisłym centrum to mieszkaliśmy w nowym apartamentowcu pełnym bajeranckich SUVów w parkingu podziemnym, ale dookoła nas były same obskurne kamienice o wartości mieszkań dosłownie dwa-trzy razy mniejszej niż nasze najmowane. Uliczka była króciutka, ale w dwa lata najmu zaliczyliśmy dwa morderstwa w okolicy, w tym matki z małym dzieckiem zabitymi przez partnera w szale alkoholowym. Kontrast był dość surrealistyczny.

    Także w Lublinie podział jest jasny: Stare Cośtam to bieda i zbiorkom, Zielony Park Betonu to klasa średnia i auta osobowe. Przedmieścia to już w ogóle klasa wyższa, bo konieczny i dom, i SUV, to się w mojej rzeczywistości jak pisałem wyklucza z klasą średnią.

  383. @kot immunologa
    „@krzloj

    Kolega z Wroclawia?”

    Tak, tak, mieszkałem niedaleko Hutmenu. Przy jeziorze im. Prezydenta Sutryka https://gazetawroclawska.pl/nowa-atrakcja-turystyczna-na-mapie-wroclawia-jezioro-im-jacka-sutryka-takich-perelek-jest-wiecej/ar/c7-18311545

    „… bardzo charakterystyczna hala produkcyjna musi chyba zostac, jest wpisana do rejestru zabytkow.”

    Zobaczymy, ale patrząc na inne realizacje, to często polega na zostawieniu samej elewacji, ale dodaniu nadbudówki/zewnętrznych dodatków tak, że może nawet lepiej by było jakby całość została zburzona. Czasami następuje też zupełnie przypadkowe zaprószenie ognia.

  384. @sapiecha
    „Przedmieścia to już w ogóle klasa wyższa, bo konieczny i dom, i SUV, to się w mojej rzeczywistości jak pisałem wyklucza z klasą średnią.”

    Przypominam, że dopóki ktoś jest pracownikiem a nie pracodawcą (czyli pobiera pensję od kogoś, a nie wypłaca pensje komuś), jest klasą średnią, najwyżej wyższą. Przypuszczam, że „dom i SUV” jest w zasięgu niejednego lekarza czy profesora z Lublina.

  385. @wo
    „Przypominam, że dopóki ktoś jest pracownikiem a nie pracodawcą (czyli pobiera pensję od kogoś, a nie wypłaca pensje komuś), jest klasą średnią, najwyżej wyższą. Przypuszczam, że „dom i SUV” jest w zasięgu niejednego lekarza czy profesora z Lublina.”

    Nie licząc informatyków, w Lublinie w ogóle nie ma chyba czegoś takiego jak klasa średnia wyższa. Prawie nikt kto ma nad sobą przełożonego nie zarabia naprawdę dobrze. Dobrze zarabiający lekarze/prawnicy to ci którzy mają własne prywatne gabinety/przychodnie/kancelarie. Ich pracownicy zarabiają nawet jeśli dobrze w skali miasta to nadal nie na poziomie, który by ich przeniósł do klasy średniej wyższej. To są okolice średniej krajowej, może z lekką górką. Może są jakieś wyjątki, pojedynczy dyrektorzy miejskich spółek albo dużych zakładów przemysłowych, ale ja mam znajomych w zawodach o których mówisz i wiem jaka jest powiedzmy „typowa norma”. Nie wiem jak z profesorami, ale wątpię żeby tu była duża różnica.

    Na przykładzie sąsiedztwa moich rodziców – oni są taką klasą wyższą zubożałą (dobrze prosperujący biznes otworzony w latach 90-tych, który jakiś czas temu upadł i teraz jest biznes na dużo skromniejszym poziomie), mieszkają na podmiejskim osiedlu jednorodzinnym, a dookoła mają właśnie albo właścicieli firm i sklepów, a jeśli lekarzy/prawników to z własną działalnością. Wyjątkiem jest właśnie informatyk z Teslą S, który pracuje z domu dla jakiejś szwajcarskiej firmy IT.

    Teraz mi przyszedł do głowy jeszcze jeden wyjątek: pracownicy Bogdanki z inner circle (tzn. ci faktycznie zatrudnieni przez Bogdankę a nie pośredników). To jest raptem kilkaset osób, nie wszyscy też mieszkają w obrębie aglomeracji.

  386. @sapiecha
    To kto siedzi w tych wspaniałych lubelskich knajpach, przecież to nie mogą być tylko turyści? A klasa wyższa jest po pierwsze zbyt nieliczna (z definicji), po drugie raczej nie bywa w zwykłych lokalach typu „multitap i zagrycha”?

  387. Transportu publicznego nie będzie

    „Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce, aby urzędy pracy udzielały osobom bezrobotnym pożyczek na zakup środka transportu osobistego, czyli samochodu, skutera lub roweru – wynika z planów resortu, do których dotarł Business Insider. Pożyczka miałaby być bezzwrotna w przypadku gdyby jej beneficjent utrzymał pracę przez określony czas. To jedno rozwiązanie z pakietu zmian, które wymuszają przyjęte przez poprzedni rząd zapisy Krajowego Planu Odbudowy. „

  388. @wo
    „To kto siedzi w tych wspaniałych lubelskich knajpach, przecież to nie mogą być tylko turyści?”

    Ja bywam, moi znajomi bywają. Z mojego kręgu jesteśmy z żoną, wstyd przyznać, chyba najlepiej zarabiającymi ludźmi (bo ja pracuję zdalnie dla firmy warszawskiej), ale to nadal jest poziom średniej krajowej z lekką górką. 6 tys. brutto uchodzi w Lublinie za znakomitą pensję i ludzie ją zarabiający chodzą do dobrych knajp, ale domu i SUVa raczej nie mają.

  389. @rpyzel
    Ciekawe, czy te dotowane samochody będą spełniać wymogi związane z motoryzacyjnymi kamieniami milowymi KPO.

    A na serio – nie wiem jakie byłyby kryteria przyznania takiej dotacji, ale może to być jakiś rodzaj rozwiązania problemu ostatnich ~10 km dojazdu. Transport międzymiastowy w interiorze jest na tyle cienki, że już połączenie z sensownym taktem sąsiadujących miast powiatowych byłoby cudem nad Wisłą. Zanim dojdziemy do komunikowania tych miast powiatowych z osadami po kilkanaście/kilkadziesiąt osób, to hoho.

    Na pewno żeby to miało sens, to te pojazdy muszą zniechęcać do tras dłuższych, niż 10 km (Citroen Ami?).

    Jako potencjalnie tańszą i zbiorkom-compatible alternatywę widziałbym coś w rodzaju publicznej taksówki, która na podstawie ustalonych wcześniej zapytań ogarnęłaby optymalną trasę w taki sposób, żeby zabrać tych wszystkich ludzików z zadupiów (spod domu, a nie oddalonego o 3 km przystanku) do sensownie skomunikowanego miasta powiatowego w okolicy. Po rozpaleniu popytu można myśleć o normalnym zbiorkomie z normalnym taktem.

    Czy jakiś samorząd w Europie już wpadł na taki pomysł?

  390. BTW Generalnie obserwowanie prób awansu społecznego w Lublinie dobrze tłumaczy skąd mamy w Polsce tyle działalności jednoosobowych. Każdy kto aspiruje do dobrych zarobków (i nie emigruje) albo się szkoli na informatyka (i zakłada fikcyjne B2B), albo rzuca etat i próbuje otworzyć coś swojego. Przy czym oczywiście odsetek ludzi których to faktycznie katapultuje dochodowo jest niski, większość kończy zarabiając ciut lepiej za to ze znacznie większym stresem o stabilność przychodu.

  391. Zapomniałem zalinkować – jest już firma prywatna, która robi coś takiego na trasach długodystansowych: https://www.hoper.pl/trasy-krajowe

    Każda trasa jest jakimś „pasem” o szerokości +- 10 km (momentami więcej, jeżeli są jakieś większe miasteczka w okolicy). Jeżeli się w ten pas łapiesz, to bus podjedzie pod sam dom.

  392. @rpyzel

    Ktoś tam się chyba opanował albo Imperator powiedział, że na to też noe da:

    „Resort pracy analizował wprowadzenie bezzwrotnej pożyczki dla osób bezrobotnych na zakup samochodu, skutera lub roweru — wynika z założeń projektu ustawy o rynku pracy i służbach zatrudnienia, do których dotarł Business Insider Polska. Jak poinformował nas resort, rozwiązanie nie znalazło się w ostatecznej wersji dokumentu. Czeka nas jednak reforma systemu funkcjonowania urzędów pracy, która może wejść w życie z początkiem 2025 r.”

    Zródło: BI.

  393. > Czy jakiś samorząd w Europie już wpadł na taki pomysł?

    Krakowski Telebus od wielu lat.

    Kiedyś były takie pakowne krzyżówki minicara z autokarem produkcji Jelcz. Zwykłe liniowe połączenia z ustaloną częstością. Tabor 40 sztuk.

    Zastąpiono to bespoke spawanymi minibusami jakich nie powstydziliby się rozwiązujący problemy transportowe przedsiębiorcy z ościennych metropolii od Miechowa po Krościenko. W liczbie 3 sztuk.

    I teraz nie ma nic ale można sobie zadzwonić i czekać aż (nie) zbierze się kurs. Jest też aplikacja taka że już lepiej zadzwonić, na moim telefonie nawet się nie da zainstalować.

  394. @unikod
    „czekać aż (nie) zbierze się kurs”

    Czyli musi być minimalna liczba pasażerów? Wtedy to w oczywisty sposób traci sens. (Ale nie znalazłem takiej informacji)

  395. @Skoro już wpisujemy miasta, to w Lublinie wygląda to tak jak w Katowicach.

    Tak, Lublin jest w miarę bezpeiczny – tier 3 w raportach atrakcyjności biznesowej. Falconek pierwszy zobaczy zmiany, bo Katowice awansowały do tier 2. Ale z tymi bogaczami w SUVach to nie przesadzajmy. Wg otomoto jest drożej niż w innych miejscówach, ale ciągle ze spokojem można poniżej dyszki nabyć Forrestera z dołożonym gratis pługiem. Dziś w tym zakresie miarą prestiżu w Polsce są dopiero zielone blachy.

    @Przypuszczam, że „dom i SUV” jest w zasięgu niejednego lekarza czy profesora z Lublina.
    W końcu przez kilka ostatnich lat jeden taki profesor z Lublina był ministrem.

    @Ciekawe, czy te dotowane samochody będą spełniać wymogi związane z motoryzacyjnymi kamieniami milowymi KPO
    Na dziś KE w zielonych kryteriach rekomenduje zakupy minimum hybryd plug-in. Byłoby niezłe pole do flejmów – „bezrobotny z pluginem” to zupełnie jak „biedak z mieszkaniem w centrum Wawy”.

    @Czy jakiś samorząd w Europie już wpadł na taki pomysł?
    Nie obrażaj gminy Wierzchowo z jej projektem transportu na życzenie.

    @Na pewno żeby to miało sens, to te pojazdy muszą zniechęcać do tras dłuższych, niż 10 km (Citroen Ami?)
    Rower elektryczny raczej przy takich dystansach.

  396. @Sapiecha
    „ale to nadal jest poziom średniej krajowej z lekką górką. 6 tys. brutto uchodzi w Lublinie za znakomitą pensję”

    Zaskoczył mnie dzisiejszy nius że średnia krajowa to 8k brutto bez dwudziestu jeden PLN.

  397. loleklolek_pl
    „Rower elektryczny raczej przy takich dystansach.”

    Zimą albo nocą na podmiejskich drogach? Jazda rowerem za miastem, gdzie miejscowi jeżdżą na pamięć i wiedzą, gdzie dziś stoi policja, to sport ekstremalny.

  398. # tania energia z atomówek

    XDD
    Tego to nawet fanboye atomówek pokroju Jakuba Wiecha nie mówią. EJ jest droga. W zależności od kosztów finansowania zapewni prad drogi albo bardzo dorgi. Ma różne zalety, ale cena nie jes jedną z nich.

    SMRy (jesli faktycznie bedą powstawać taśmowo) mogą znaleźc miejsce w mixie, bo ja osobiście nie widzę sposobu dekarbonizacji największych systemów ciepłowniczych- CHP z SMRów może być rozwiązaniem.

    Taka energia może oznaczać tani prąd dla odbiorców/ na giełdzie, jeśli Państwo da kontrakt różnicowy i będzie dopłacać do większości MWh.

    >fuzja
    XDDD

    >taniutkie ogniwa LFP

    https://about.bnef.com/blog/lithium-ion-battery-pack-prices-hit-record-low-of-139-kwh/

    Tak, ceny baterii w ostatnich latach spadały, a liczba cykli mocno wzrosła, ale 23-24 przez wzrost popytu na magazyny spadki sie zatrzymały.

    A jak te niby 100 kilkadziesiąt UES/kWh sie przekłada na ceny magazynów energii w Polsce? w q3-q4 to było coś w okolicach 2 mln zł/MWh – znaczy DROGO.
    Sugestie o tym ze wartość magazyny= 1000x wartość energii- nie do końca prawdziwe, acz blisko.

    > remonty infrastruktyry przyczyniające się do wygaszania popytu

    Nie korzystam z zachodniego, ale kosztami z gdańskiego. W szczycie 1000+ ludzi wysuadających z SKMki ma do dyspozycji jedne schody ruchome.

  399. @rower elektryczny
    W polskim klimacie w zasadzie tylko od kwietnia do połowy września.
    Kolega, który użył hulajnogi elektrycznej jakoś w październiku-grudniu, wziął był połamał się w trasie na oblodzonej, prościutkiej nawierzchni. Do dziś nogę ma w szynach.
    Nie polecam jednośladów, zwłaszcza z dodatkowym napędem na jesień i zimę w Polsce.

  400. @”Jazda rowerem za miastem, gdzie miejscowi jeżdżą…”
    Ale kiedy przecież porównujemy ten rower do Citroena Ami, w slangu niektórych prawników „trumny na kółkach”…

  401. @sapiecha
    >zbiorkom
    >lublin

    Patrząc z warszawskiej perspektywy na lublin albo wilno zastanawiam się dlaczego my nie mamy trolejbusów.

    pociągnięcie drutów wydaje sie dużo łatwiejsze/ tańsze od budowy zarazem szyn. Taki trolejbus będzie na pewno tańszy zarówno od tramwaju jak i od autobusu elektrycznego.
    A jeśli umiałby się wpiąć/wypiąc i jechać przez chwile na aku/ silniku to wydaje się to idealne rozwiązanie hybrydowe dla linii robiących sporą część trasy po przelotówkach typu wisłostrada/ łazienkowska/ s8 itp.

  402. @sapiecha
    >Dobrze zarabiający lekarze/prawnicy to ci którzy mają własne prywatne gabinety/przychodnie/kancelarie. Ich pracownicy zarabiają nawet jeśli dobrze w skali miasta to nadal nie na poziomie, który by ich przeniósł do klasy średniej wyższej. To są okolice średniej krajowej, może z lekką górką.

    Sugerujesz że specjalista chirurg albo anestezjolog w lublinie zarabia średnią krajową?
    #wątpię

  403. Mistrz Analizy
    „Patrząc z warszawskiej perspektywy na lublin albo wilno zastanawiam się dlaczego my nie mamy trolejbusów.”

    Bo stoją w korku, chyba, że buspas. Jak masz buspas to masz taką samą efektywność autobusem bez kosztu całej tej infrastruktury. I mieliśmy w Warszawie, ja jeszcze pamiętam.

  404. @fieloryb
    Kolega, który użył hulajnogi elektrycznej jakoś w październiku-grudniu, wziął był połamał się w trasie na oblodzonej, prościutkiej
    nawierzchni.

    Tylko że hulajnogi to w ogóle jest niebezpieczna zabawka nawet latem, bo małe kółka, dziwnie umiejscowiony środek ciężkości i wywrotka na tym to zupełnie inna sprawa niż utrata trakcji na rowerze. Ja jeździłem na rowerze do biura 10+km w jedną stronę przez cały rok i owszem, zaliczyłem kilka wywrotek w zimie, ale zwykle udawało się wyratować podpierając nogą. Elektryka w zimie nie testowałem, natomiast te, którymi jeździłem miały regulację doladowania, więc można ustawić na minimum i powinno to ograniczyć uślizg tylnego koła. Moje doświadczenie jednak mówi że niebezpieczniejsze jest bardziej jak nagle odjeżdża przód. Największym jednak showstopperem w rowerowaniu w okresie jesienno-zimowym są opady bo raz, że na dłuższych trasach człowiek się upaprze/przemoczy a dwa, że pojazd się zużywa bardziej i wymaga częstszej konserwacji. W Krakowie widuję całkiem sporo cyklistów całorocznych, ale zwykle jeżdżą na jakichś tanich wylatanych rowerach, często pordzewiałych szmelcach których nie szkoda wytyrać w słonym błocku, elektryka szkoda, no i pewnie też bateria na mrozie słabiej trzyma.

  405. @rpyzel

    ja myślałem w kontekście dekarbonizacji transportu miejskiego.
    WYdaje się to mądrzejsze niż autobusy elektryczne.
    Celowo wymieniałem drogi wielopasmowe na których powinny być lub są buspasy.

  406. > Sugerujesz że specjalista chirurg albo anestezjolog w lublinie zarabia średnią krajową?

    Biorąc od uwagę że organizatorzy protestu rezydentów za każdym razem są jakoś z Lublina nie zdziwiłym się.

    Wgl. gdzie wy macie knajpy w tym Lubline, jak tam nikogo po 22 nie ma na Krakowskim Przedmieściu. Puste rozświetlone saloony na opustoszałej main street. Do klimatu jak z westernu dziki wschód brakuje tylko popychanych wiatrem tumbleweeds. Keiran Culkin nakręcił właśnie „A Real Pain” o tym, że jest podobno jedna knajpa w Lublinie, więc prawie cały film się w niej odbywa.

    > Czyli musi być minimalna liczba pasażerów? Wtedy to w oczywisty sposób traci sens. (Ale nie znalazłem takiej informacji)

    Teoretycznie to jest dojazd do każdego, z ograniczeniem do jednej dzielnicy Rybitwy niby działa ja taksówka, ale jak to wprowadzano ponad dekadę temu miało być tak jak to opisujesz i stopniowo rozszerzane. W praktyce raz działa raz nie, nie wiadomo od czego to zależy, trochę widmo. No ale nie mieszkam tam.

  407. @❡

    no celowo napisałem konkretne specjalizacje nie lekarz w ogólności.
    Rezydent to chyba jescze nie lekarz specjalista? Wide influencerka mama ginekolog to nie ginekolog.

    W temacie „kwik klasy średniej na ograniczenie konsumpcji” jedną z zabawniejszych sytuacji był protest anestezjologów przeciwko podniesieniu składki zdrowotnej.

  408. @”Wydaje się to mądrzejsze niż autobusy elektryczne.”
    Trolejbus z funkcją wyjeżdżania poza sieć to właściwie to samo co autobus elektryczny z funkcją charge in-motion, więc można powiedzieć, że na dziś takie rozróżnienia tracą sens. A przy dedykowanych buspasach, to w ramach alternatywnych rozwiązań trzeba już rozważać tramwaj.

  409. @loleklolek_pl
    Głpia linia tramwajowa do wilanowa to ponad miliard

    Trwamwaj musi jeździć po dokładnie konkretnej trasie, trolejbus mógłby być bardziej elastyczny jadąc kawałek po przelotówce, a potem wjeźdzajacy w mniejsze uliczki po których tramwajem już nie koniecznie.

    Trolejbus, ze względu na masę przypuszczam ze bedzie zużywał istotnie mniej energii niż elektryczny autobus. Trade off opory toczenia vs masa przy tramwaju nie wiem jak wypadnie w przeliczeniu na pasażera.

  410. > no celowo napisałem konkretne specjalizacje

    Chirurg to nie jest specjalizacja, tym bardziej konkretna. Jeszcze kardio czy torakochirurg, ale jak taki neurochirurg dorabia? Jest uzależniony od lokalnego układu w szpitalu. Który w Lublinie akurat nie ma nawet na remont w zakresie linoleum. Tamtejszy szpital kliniczny i warszawski szpital bródnowski, chyba najgorszy w Polsce, to bodaj jedyne dwa miejsca gdzie widziałem podłogę z PRL.

  411. „ale jak taki neurochirurg dorabia?”

    Jak każdy specjalista?
    „Ma Pan/Pani wizytę z NFZ zaklepaną na 2028, ale może Pan/Pani też spróbować u mnie prywatnie na jutro za 400zł”

  412. @pilcrow „Jest uzależniony od lokalnego układu w szpitalu. Który w Lublinie akurat nie ma nawet na remont w zakresie linoleum. Tamtejszy szpital kliniczny i warszawski szpital bródnowski, chyba najgorszy w Polsce, to bodaj jedyne dwa miejsca gdzie widziałem podłogę z PRL.”
    …gdyż wszystkie pieniądze, które ma i których nie ma (samorząd dołoży, jak co roku) idą na pensje personelu (zwłaszcza lekarzy).

  413. @❡
    „Wgl. gdzie wy macie knajpy w tym Lubline, jak tam nikogo po 22 nie ma na Krakowskim Przedmieściu. Puste rozświetlone saloony na opustoszałej main street.”

    Po pandemii knajpy ograniczyły drastycznie godziny otwarcia w nocy, o ile mi wiadomo dlatego, że z gastro uciekło bardzo dużo pracowników, więc grafik trzeba było zracjonalizować. Ale w ciągu dnia i wieczorem tam są zawsze tłumy, w lecie to się przepchnąć nie da, ale i w zimie spora część knajp od czwartku do niedzieli wymaga rezerwacji z tygodniowym wyprzedzeniem.

    W ogóle to dodajmy, że knajpy na Krakowskim i starówce są głównie dla turystów i dojazdowiczów z aglomeracji, lokalsi siedzą w knajpach osiedlowych, które często oferują lepsze jedzenie i poziom obsługi. Też nowa rzecz, dziesięć lat temu pamiętam dziwiłem się, że w Wawie poza centrum istnieją knajpy nie będące melinami, teraz prawie wszystkie moje ulubione miejsca są takimi lokalami.

    @Trolejbus
    Potwierdzam, obecnie trolejbus to elektryk z opcją doładowania w trasie. Większość lubelskich jeździ pół kursu ze schowanymi widłami. Na poziomie abstrakcyjnym trolejbus ma same zalety nad tramwajem, ale w praktyce wszystko rozbija się o brak własnego torowiska. Przy istnieniu mądrze przemyślanej sieci buspasów mona by mieć to samo co tramwaj tylko taniej. W Lublinie nie ma przemyślanych buspasów, są budowane albo tam gdzie i tak nie ma korków, albo w taki sposób, że zaczynają się w dziwnym miejscu, a potem często kończą sto metrów przed światłami, co jak się domyślacie fantastycznie wpływa na ich szybkość względem aut (tzn. redukuje ją do zera). Wszystko dlatego że włodarze bardzo starannie projektują drogi tak, żeby spełniały technicznie wymogi dofinansowania, ale broń borze szumiący nie przeszkadzały świętej przepustowości aut osobowych.

  414. @pensja anestozjologa
    Mogę odpowiedzieć anegdotycznie: chirurg który mi operował przepuklinę jeździł starym audi, które bym przyporządkował na ulicy do jakiegoś budowlańca. Na bogatego nie wyglądał. Znajoma robi w tym samym szpitalu spejalizację i twierdzi właśnie to co powtarzam tutaj, że lekarze tam się dzielą na takich którzy mają własne prywatne praktyki, a w szpitalu siedzą dla utrzymania prestiżu na kawałek etatu i po to żeby mieć skąd wysyłać pacjentów do swojego gabinetu, oraz takich którzy pracują za zaskakująco przeciętne pieniądze nawet robiąc te legendarne 48h dyżury ciurkiem po trzy.

    Może jacyś kardiochirurdzy czy inni anestezjolodzy są wyjątkiem, nie dam głowy, ale ilu takich jest w Lublinie?

  415. Dobry wieczór. Pozwolę sobie na mały delurk ze względu na tematy okołomedyczne.
    @Sapiecha
    :…że lekarze tam się dzielą na takich którzy mają własne prywatne praktyki, a w szpitalu siedzą dla utrzymania prestiżu na kawałek etatu…”
    Ależ to działa dokładnie odwrotnie. Trzeba mieć etat/kontrakt w szpitalu (zwłaszcza jeśli jest się tzw. zabiegowcem), żeby mieć gdzie tego pacjenta z gabinetu położyć. A lekarze dobrze sytuowani nie muszą wcale błyszczeć rolexami ani jeździć Maybachami.

  416. @sst3
    Może coś przekręcam albo po prostu podwójna działalność szpital-gabinet ma więcej niż jeden benefit. Ale zależności między posiadaniem gabinetu i poziomem dochodów to za bardzo nie zmienia.

    No i oczywiście, posiadanie starego audi nie oznacza z automatu biedy, może oznaczać np. dezynwolturę względem nowoczesnej motoryzacji. Stąd podkreśliłem anegdotyczność mojej wiedzy. Ale jednak nie rozmawiamy o Maybachach i Rolexach tylko domie podmiejskim z nowym SUVem, powiedzmy gdzieś na poziomie GLE. To by mi z grubsza starczyło do sytuowania w klasie średniej wyższej. Nie mówię, że lekarzy żyjących na tym poziomie na etacie w Lublinie nie ma ani jednego, mówię że są wyjątkiem nie regułą.

  417. @Sapiecha
    Zapewne często jest to dywersyfikacja źródła dochodów. A czy to reguła, czy wyjątek – zawsze można poobserwować rano w okolicach PSK4 jakie auta podjeżdżają i ile z nich ma LUB na tablicy rejestracyjnej. 🙂

  418. @sst3
    „Zapewne często jest to dywersyfikacja źródła dochodów. A czy to reguła, czy wyjątek – zawsze można poobserwować rano w okolicach PSK4 jakie auta podjeżdżają i ile z nich ma LUB na tablicy rejestracyjnej. ”

    Ależ z pewnością sporo, ale dyskusja zboczyła chyba w analizę tego, czy ten dochód pochodzi przede wszystkim z działalności etatowej czy prywaciarskiej, a tego nam tablice nie powiedzą.

  419. @tramwaj vs trolejbus + buspas

    Tramwaj ma jedną potężną zaletę – jest wydzieloną częścią infrastruktury, która służy wyłącznie zbiorkomowi. Buspas można banalnie zepsuć, bo nie jest konieczny, aby autobus przejechał (w przeciwieństwie do torów). Przykłady psucia podał już Sapiecha. A po takim zepsuciu można usunąć buspasy, bo się nie sprawdziły. Torów tak łatwo nie usuniesz.

    Dodatkowo:
    – Wydaje mi się, że tory znoszą ciężkie pojazdy lepiej, niż asfalt.
    – Tramwaje są dłuższe od autobusów, więc jest więcej drzwi -> łatwiejsze wsiadanie i wysiadanie. Zwykle są też węższe, więc zajmują mniej drogi od autobusu.
    – Ogólny passenger experience na szynach jest dużo lepszy od asfaltowego. Tramwajem na stojąco mogę jechać bez problemu godzinę, a w autobusie latam jak worek ziemniaków i szybko się męczę.
    – Na torach można zasadzić trawę (aczkolwiek wtedy rezygnujemy z możliwości zrobienia trambuspasu).

  420. @Sapiecha.
    „…analizę tego, czy ten dochód pochodzi przede wszystkim z działalności etatowej czy prywaciarskiej…”
    Nie zamierzam iść w tym kierunku. Kiedy odpisałem Koledze dlaczego etat w szpitalu jest przydatny, chodziło mi głównie o mechanizm prywatyzacji zysków i uspołeczniania kosztów. Te wszystkie komercyjne chirurgie jednego dnia, które biorą kasę z NFZ za procedurę, a w razie powikłań kopenwdupują pacjenta do szpitala z podłogą z PRL, bo tam szef ch.j.d jest przypadkiem również zatrudniony.
    I jeszcze co do domów pod miastem i SUV-ów, to w Lublinie też są ludzie o których pisał WO – którym po podliczeniu wyszło, że dom pod Świdnikiem zamiast 60 m2 na Czechowie i zostanie na samochód do dojazdów.
    Swoją drogą ceny mieszkań w mieście są jak dla mnie niezbyt adekwatne do tego co ono oferuje jeśli chodzi o rynek pracy.

  421. @ Na poziomie abstrakcyjnym trolejbus ma same zalety nad tramwajem

    No nie. Pojemność trolejbusów (tych chyba niezbyt legalnych w Polsce dwuprzegubowcow) kończy się tam, gdzie zaczyna się pojemność tramwajów. Czas życia trolejbusa kończy się tam, gdzie zaczyna się czas życia tramwaju. I owszem, trolejbusowy BRT to ciekawy koncept, może nawet nadający się do wdrożenia gdzieniegdzie, ale jednak dość szybko możemy dojść do potrzeby posiadania torów i w efekcie zacząć się zastanawiać, jak pogodzić ze sobą dwa systemy sieci trakcyjnych (nie żeby było to w dzisiejszych czasach niemozliwe).

  422. @Sapiecha

    Ja jeszcze dodam, że z tego, co to w okolicach Polskie Ładu jednak te pensje w samych szpitalach poszły mocno w górę – z tego, co po różnych dyskusjach widziałem, to pielęgniarka z doświadczeniem to ~10k brutto, młody chirurg to już za to 22k. Oczywiście w ogóle nie ręcze za te kwoty, ale podwyżki były faktem 😛

    Natomiast co do etat vs jdg – był ten słynny raport MF z 2019 na danych z 2016. Górny decyl w ~50% rozliczał się na podstawie PITu 37 (czyli umowę o pracę). Dla dochodów >500k rocznie ~80% prowadziło działalność gospodarczą. Strona 14 i 15 https://www.gov.pl/web/finanse/wybrane-aspekty-systemu-podatkowo-skladkowego-na-podstawie-danych-pit-i-zus-2016

  423. @sst3
    „Nie zamierzam iść w tym kierunku.”

    Ja w sumie też nie prowadzę tej części dyskusji z wielką radością, bo z tym argumentem anegdotycznym zaraz ktoś mi może wyskoczyć, że w szpitalu X to owszem, ale już w Y to pensje dwa razy wyższe i co ja pitolę. Ale WO pytał to odpowiedziałem co ja widzę dookoła siebie. A widzę brak wysokich pensji na dowolnym etacie jaki mi do głowy przychodzi.

    „I jeszcze co do domów pod miastem i SUV-ów, to w Lublinie też są ludzie o których pisał WO – którym po podliczeniu wyszło, że dom pod Świdnikiem zamiast 60 m2 na Czechowie i zostanie na samochód do dojazdów.”

    Konkretnie pod Świdnikiem nie sprawdzałem, ale większość podmiejskich działek ma cenę akurat taką, ze po doliczeniu kosztów budowy wychodzi tyle samo albo nawet dużo więcej niż mieszkanie w jednej z tych dobrych dzielnic. Więc zostaje nawet mniej na to auto. Chyba że podmiejskie oznacza dla nas pod Łęczną albo Nałęczowem, wtedy może i tak.

    @krzloj
    „Ja jeszcze dodam, że z tego, co to w okolicach Polskie Ładu jednak te pensje w samych szpitalach poszły mocno w górę – z tego, co po różnych dyskusjach widziałem, to pielęgniarka z doświadczeniem to ~10k brutto, młody chirurg to już za to 22k. Oczywiście w ogóle nie ręcze za te kwoty, ale podwyżki były faktem ”

    Pewien jesteś że w szpitalach w ogóle, a nie konkretnie w Warszawie, względnie Wrocławiu? Teściowa ma sąsiadkę pielęgniarkę z dużym stażem, aż ją zapytam, ale wierzyć mi się nie chce że dostaje 10k brutto. Chyba że wszystko dzieciom oddaje.

    Może chodzi jednak o ten moment w pandemii, gdzie szpitale płaciły tymczasowo podwójnie? Bo tu akurat wiem, że paru np. ratowników sobie faktycznie na tym nazbierało na wkład własny. Ale to było przejściowe.

  424. @Sapiecha
    „od lipca 2023 r. pensja minimalna pielęgniarek i położnych wynosi:

    pielęgniarki z tytułem zawodowym magister pielęgniarstwa albo położnej z tytułem magister położnictwa z wymaganą specjalizacją w dziedzinie pielęgniarstwa lub w dziedzinie mającej zastosowanie w ochronie zdrowia (1,29) – 8186,53 zł brutto”
    https://www.prawo.pl/zdrowie/ile-zarabia-pielegniarka,523889.html

    Czyli masz 8k na wstępie; bez dyżurów.

    Generalnie jest to jedna z tych dobrych rzeczy, które Hitl… PiS zrobił. Trochę to wyglądało jakby doszli do punktu, w którym uznali, że Służbę Zdrowia trzeba jakoś ogarnąć. Drugą, bardziej kontrowersyjną , zmianą jest znaczące zwiększenie ilości kształconych medyków w kształceniu medyków – nawet na Politechnice Wrocławskiej utworzyli wydział Medyczny (z wirtualnym prosektorium!).

  425. @krzoj
    „pielęgniarki z tytułem zawodowym magister pielęgniarstwa”

    A to ja właśnie czytałem o lokalnej aferce, że te z magistrem wypychają na część etatu albo emeryturę, a szukają na ich miejsce takich z wymaganiem MAKSYMALNIE licencjatu. Teraz już rozumiem czemu.

  426. @Sapiecha
    „A to ja właśnie czytałem o lokalnej aferce, że te z magistrem wypychają na część etatu albo emeryturę”

    Tak działa wolny rynek i logika wynikającej z reformy ’97 komercjalizacji służby zdrowia. Ja słyszałem o odwotnej sytuacji – ponieważ nie ma górnego limitu i brakuje lekarzy w niektórych specjalizacjach, a trzeba jakieś normy spełniać, to zdarzają się sytuacje podkupywania sobie lekarzy przez szpitale i stawek sky is the limit.

    „Zarobki w szpitalu wojewódzkim. W Gorzowie Wlkp. wynoszą od ponad 100 do 3,5 tys. zł:
    – powyżej 100 tys. zł miesięcznie zarabia 6 pracowników,
    – w przedziale od 60 do 100 tys. zł miesięcznie zarabia 15 pracowników,
    – w przedziale od 30 do 60 tys. zł miesięcznie zarabia 80 pracowników,” (na ~1700 pracowników)
    https://www.rynekzdrowia.pl/Finanse-i-zarzadzanie/Nawet-100-tys-miesiecznie-Szpital-wojewodzki-ujawnil-zarobki-pracownikow,243081,1.html

  427. Zarobki pielęgniarek są uregulowane ustawowo, tak jak było wspomniane. Warto przy tym pamiętać, że w szpitalu jest sporo różnych dodatków, za dyżury, za wysługę lat, za warunki, i w efekcie niektóre osoby mogą dostawać na konto więcej, niż mają brutto w umowie, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi.
    Ratownik medyczny etatowo zarabia podobnie jak najniższe grupy pielęgniarek, ale ratownictwo stoi kontraktami – stawki w Warszawie to około 70PLN/h, poza pewnie trochę mniej, ale obecnie raczej od 55 w górę. Realnie ratownik czy pielęgniarka może spokojnie zarobić 8-9k PLN w wymiarze około etatu.
    Lekarze zarabiają co najmniej 1,5-2 razy więcej, ale tu dużo zależy od specjalizacji, jeżeli ktoś robi nieduże zabiegi poza szpitalem (zaćmy, medycyna estetyczna, ginekologia itp.), to pieniądze się robią poważne, a i anestezjolodzy swoje z tego mają.
    Dodatkowo, w medycynie jest sporo możliwości dorabiania, i to dość elastycznych, niekoniecznie wymagających robienia drugiego etatu.

  428. No to dla porządku napiszę: I stand corrected. W takim razie się sporo zmieniło w niedługim czasie i moja wiedza się wyraźnie przedawniła. Jeśli chociaż medycy zaczęli u mnie w mieście (i generalnie poza metropoliami) zarabiać solidne pieniądze bez neoliberalnych fikołków na boku to bardzo dobra wiadomość.

  429. @sapiecha
    „bez neoliberalnych fikołków” to niekoniecznie, sporo z tego to praca na kontraktach, nie UoP, a jeżeli ktoś nie ma w miarę porządnego etatu, to pracuje w kilku miejscach, bo dyżury raz są, raz nie. Ale jeśli chodzi o same pieniądze to tak, poprawiło się.

  430. Przepraszam za podwójny komentarz – z dokładnością do warunków powiedzmy od średnich miast w górę. Pielęgniarka w jedynym POZ czy DPS w okolicy na pewno wyjdzie na tym gorzej, to znaczy na gołej ustawowej stawce.

  431. @sapiecha
    Mnie się wydaje, że po prostu wpadłeś w pułapkę wierzenia ludziom, którzy narzekają na swoje niskie zarobki. A to jest w Polsce norma kulturowa, szczególnie wśród wykształconej części budżetówki. Przodują nauczyciele, ale lekarze też potrafią narzekać, jakby zarabiali połowę minimalnej. Mam takich znajomych, nauczyciele, z czego on akademicki, zawsze zachowywali się, jakby dostawali najgorsze ochłapy. Tylko jakoś kupili mieszkanie w centrum dużego miasta, jeżdżą na wycieczki po Europie średnio z 5 razy w roku plus przynajmniej raz gdzieś na drugi koniec świata, a ostatnio zupełnym przypadkiem wydało się, że jej pensja z głównego miejsca pracy (pracuje w dwóch miejscach, ale w tym drugim na malutki wymiar) od 5 lat wpada na konto w innym banku i nigdy z niej do tej pory nie korzystali. A mnie się kiedyś naiwnie wydawało, że ja zarabiam dwa razy więcej od nich…

    Inny przykład, sąsiedzi. Żyją w małym, skromnym domku, jeżdżą jakimiś raczej tanimi autami (nie trupami, ale w średnim wieku i bez bajerów). Generalnie widać dużą oszczędność i w ogrodzie i w domu – jest bardzo schludnie, ale bez żadnych basenów czy chociażby profesjonalnego projektu ogrodu. A tymczasem on jest programistą,a ona lekarzem po specjalizacji. Na pewno byłoby ich stać na nowego suva albo dwa, ale widać u nas są lepsze drogi niż w Warszawie, bo nikt w okolicy nie ma takiej potrzeby.

    Generalnie chodzi mi o to, że z mojego doświadczenia wynika, że ludzie raczej zarabiają więcej niż się wydaje. Są oczywiście odwrotne przypadki, ktoś ledwo wiąże koniec z końcem, ale musi się pokazać przed sąsiadami, ale przynajmniej w mojej okolicy to rzadkość. Bo wszyscy i tak wiedzą.

  432. @pielęgniarki
    Goła minimalna ustawowa stawka dla pielęgniarki dyplomowanej z wyższym wykształceniem w tym roku to 9230 złotych. Goła minimalna pensja profesora zwyczajnego to 9370 złotych. Nie zazdroszczę pielęgniarkom – powinny dobrze zarabiać, ale chyba jednak to nie jest zupełnie najgorzej. Mój przyjaciel lekarz, który jest przy okazji właścicielem przychodni twierdzi, że zarobki lekarzy (zapewne za wyjątkiem stażystów), zależą głównie od woli zainteresowanego i generalnie są zupełnie wystarczające do życia na bardzo przyzwoitym poziomie – na tyle dobrym, że podnoszenie stawek spowodowałby zmniejszenie dostępności lekarzy. W jego przychodni młodzi lekarze (30+) na propozycję nadgodzin czy zwiększenia zaangażowania odpowiadają, że mają wystarczająco dużo pieniędzy – i chcą mieć czas dla siebie a nie zasuwać.

  433. @Froz

    O ile zgadzam się z myślą przewodnią, o tyle case małżeństwa nauczycieli „bogaczy klasosredniowych” tłumaczyłbym raczej posiadanym majątkiem (rodzicami?) niż dochodami z dydaktyki.

  434. @SUVy Late to the party, ale dorzucę swoje trzy grosze.

    Popularność SUVów nie wzięła się z powietrza ale jest wynikiem całych dekad propagandy przemysłu motoryzacyjnego. A zaczęło się od ameryki, w której wielka trójka w latach osiemdziesiątych/dziewięćdzisiątych przegrywała konkurencję z tańszymi i lepszymi jakościowo japończykami, a w segmencie samochodów drogich i prestiżowych z triadą Mercedes, BMW i Audi. Tylko w jednym segmencie rynku amerykańscy producenci byli niezagrożeni – pickupy i wielkie terenówki – a to ze względu na cła ochronne nałożone dwie dekady wcześniej w wyniku celnej „wojny kurczakowej” z Europą. Więc nakręcono marketing na to, że prawdziwy amerykański mężczyzna musi jeździć pickupem, ewentualnie terenówką. Wiadomo, dzicz, bezdroża, trzeba mieć miejsce na strzelby, no i gdzie wrzucisz upolowanego bizona jak nie będziesz miał paki na pickupa. Dokładnie trzydzieści lat temu mój kolega z ogólniaka odbierał mnie na lotnisku w Houston terenówką. Na moje pytanie po co mu taki samochód odpowiedział – wartość przy odsprzedaży spada najmniej, wszyscy reklamują terenówki i pickupy. W efekcie wszyscy producenci – nie tylko rodzimi zaczęli oferować terenówki i pickupy a także nową kategorię SUVy, które nie wpadały w kategorię objętą cłami, ale wyglądały na tyle podobnie do prawdziwej terenówki, że można było się podczepić pod modę. SUVy pierwszej generacji to były w gruncie rzeczy kombi o uterenowionym wyglądzie – wysoka buda, większy prześwit, większe koła, plastikowe nadkola i tym podobne bajery. I za to można było wziąć 20% większą cenę niż za zwykłe kombi w tej samej klasie. Do Europy moda dotarła z opóźnieniem, ale marketingowcy wykobinowali, że skoro w Ameryce można wmówić klientom, że potrzebują terenówek, bo w kombi/vanie to jeżdżą tylko podtatusiali księgowi, a prawdziwy mężczyzna musi mieć pickupa lub terenówkę, to może i w Europie też się uda. No i się udało. W 2003 roku na parkingu przy Astrid Lingrens World w Vimmerby jak okiem sięgnąć widać było kombiaki i vany, z rzadka nieliczne terenówki/SUVy (w tym nasze Mondeo kombi z trzema rowerami na dachu). Na najnowszym zdjęciu jakie udało mi się znaleźć w sieci, z 2019 roku, na oko połowa to SUVy. Podtatusiali księgowi przenieśli się do SUVów, bo przecież to wstyd być podtatusiałym księgowym, trzeba być prawdziwym mężczyną, który jeżdzi terenówką.
    Tymczasem, ze wszystkich zalet SUVów to prawdziwe są akurat te dla korzystne dla emerytów – wygodniej się wsiada (pod warunkiem, że nie za wysoki) i wysiada. No i rzeczywiście – światła z przeciwka nieco mniej oślepiają. Wyżej położony środek ciężkości sprawia, że SUV jest mniej bezpieczny, bo w wypadku kolizji łatwiej się przewraca. Większy o 10-20% obrys powoduje proporcjonalne zwiększenie spalania przy dużych prędkościach, podobnie zresztą jak i większy hałas. Prowadzi się toto wyraźnie gorzej niż kombi o tych samych rozmiarach – albo buja, albo ma twardsze zawieszenie. Większe koła zmniejszają ładowność, więc bagażnik, który teoretycznie powinien być większy (wyższy) wcale nie rośnie.
    Ale oddam cesarzowi co cesarskie. Wzrost rozmiarów samochodów nijak się ma do SUVizacji. Moje obecne Megane kombi (IV generacja) jest nieco dłuższe (ale nieco węższe) niż moje pierwsze Mondeo kombi (II generacja). W środku jest sporo mniejsze – zwłaszcza na szerokość. Drzwi w Megane są tak na oko ze dwa razy grubsze niż te z dawnego Mondeo. Strefy zgniotu i konstrukcja wzmacniająca zajmują miejsce. Różnica w długości kabiny jest nieco mniejsza, ale nadal w dawnym Mondeo za siedzeniem kierowcy miałem co najmniej 5 a może i 10 centymetrów wiecej, bagażnik mniej więcej taki sam. Masy są podobne. Przy czym Megane to samochód klasy niższej średniej, a Mondeo to był (RIP) samochód klasy średniej.

  435. @SUVy
    Zapomniałem dodać – oczywiście szanowny Gospodarz ma rację jeśli chodzi o jeszcze jeden aspekt – kupowanie SUVa teraz to już nie kwestia wyboru – po prostu jeśli chcesz mieć auto z relatywnie dużym bagażnikiem, to w zasadzie nie ma wyboru. W większości marek kombiaka nie kupisz, samochody klasy średniej wymierają. Nie ma co winić indywidualnego klienta. Zbiorowy klient wybrał – chcemy mieć SUVy to mamy SUVy. Chociaż ich zalety są iluzoryczne a wady prawdziwe, ale vox populi vox dei.

  436. @zarobki pielęgniarek
    Pielęgniarka pracująca w powiatowym szpitalu jako instrumentariuszka na kontrakcie zarabia na rękę (netto) około 11.000 złotych.

  437. @mistrz analizy
    „case małżeństwa nauczycieli „bogaczy klasosredniowych” tłumaczyłbym raczej posiadanym majątkiem (rodzicami?)”

    No właśnie nie, to nie jest taka sytuacja na pewno.

    To znaczy, żeby to było jasne, oni nie są bogaczami, poza podróżami żyją oszczędnie. I na pewno mają dużo nadgodzin i trochę dodatkowych zarobków. Ale to też wynika z tego, że są nauczycielami. Zaraz mnie WO wyklnie, ale mam w rodzinie kilkoro nauczycieli. 40 godzin pracy w ramach etatu to jest kompletna fikcja, wszyscy mają nadgodziny, a część mimo to pracuje tylko 4 dni w tygodniu.

  438. A’propos „SUV na wiejskie drogi” to mi się właśnie przypomniało. Dwa lata temu byłem na wyciecze ptakoobserwacyjnej w Finnmark (bardzo północna Norwegia koło ruskiej granicy). Stan dróg: fatalny, jak wiejska Polska w latach 90-tych. Czym nas woził organizator? SUV-em, powiadacie? W życiu. Stareńkim vanem Volkswagena z 200 tys. km przebiegu. A na podwórkach lokalsów stało mnóstwo starych kombi Volvo. Tym się często jeździ na norweskiej wsi.

  439. @Stan dróg w Polsce
    Polecam uwadze drogi na prowincji: wojewódzkie (np. nr 20) i krajowe (np. nr 151). Po zimie to jest dramat. Na pewnych odcinkach samochód musi zwolnić do 20-30 km/h żeby nie utracić podwozia lub zjechać (niezgodnie z przepisami ruchu drogowego) na boczny pas. Dziury są tak duże, że można sadzić w nich kwiaty.
    Polska drogowa to nie tylko autostrady i drogi szybkiego ruchu.

  440. @ pohjois i SUVy jako spisek

    Można być przeciwnikiem SUV i ja to rozumiem, można nie lubić jak to wygląda albo że trochę więcej pali (bo wcale nie tak dużo więcej) itd. Ale naprawdę nie widzę sensu aby funkcjonować na poziomie argumentów „spisek + to tylko dla emerytów”. To powoli zaczyna wyglądać jak jakaś dyskusja legionistów na temat Polonii czy innej Korony Kielce.

    Nasz gospodarz i pare innych osób dobrze tu opowiedziało, że to nie jest tak że SUV nie są wygodne, to nie jest tak, że to tylko dla emerytów, to nie jest tak, że te podniesione kompakty (RAV4 weszła na rynek jako samochodów na platformie Corolli, SUV to nic innego jak kompakt na dużych kołach) to są jakieś super terenowe samochody godne Afryki (po tej mitycznej Afryce gdzie tylko ten interior jeździ się HiLuxem albo Landcrusierem a nie SUVe bo zginać w nim można)

    Dla mnie artykuł Wójcika jest artykułem o niechęci do indywidualnego transportu (cześć szerszego projektu ideowego indywidualne vs uspołecznione jaki ma Krypol), zamaskowany tylko wywodem o SUV, i widzę, że ta niechęć jest dosyć powszechna. Ale to, pewnie ciekawy, ale zupełnie inny temat.

  441. @rw „A’propos „SUV na wiejskie drogi” to mi się właśnie przypomniało. Dwa lata temu byłem na wyciecze ptakoobserwacyjnej w Finnmark (bardzo północna Norwegia koło ruskiej granicy). Stan dróg: fatalny, jak wiejska Polska w latach 90-tych”

    Zazdroszczę wycieczki. Ale tak mniej egzotycznie, i a’propos, że w Warszawie nie da się bez SUVa, w Beskidach kilkakrotnie widziałem wrastajace w ziemię Fiaty 126p przy gospodarstwach, do których na pewno nie dochodziło asfalt kiedy te auta były na chodzie. Ba, często dalej go nie ma. Są to miejsca, które mija się idąc z plecakiem w górskich butach.
    A jakoś tam wjechały.

  442. @amatill

    It’s a skill issue. Ja bym się bał jeździć bez AWD w miejscach gdzie lokalsi jeżdżą starymi kombi (ale mają kolce na oponach).

    W lipcu jadę do Ugandy na kolejną wycieczkę, dam znać (jeżeli przeżyję :D) czym tam się jeździ!

  443. @amatill
    „w Beskidach kilkakrotnie widziałem wrastajace w ziemię Fiaty 126p przy gospodarstwach, do których na pewno nie dochodziło asfalt”

    Mały fiat zaskakująco skutecznie jedzie pod górkę, ze względu na umiejscowienie środka ciężkości nad osią napędzaną, przy odchyleniu w tył na podjeździe jeszcze bardziej, niż na płaskim. W całorocznych oponach wjeżdżał łatwo tam, gdzie przednionapędówki na zimówkach nie dawały rady. Druga zaleta to nikła masa, ułatwiająca wyciągnięcie go każdej zaspy czy błota byle czym.

  444. @amatill
    „Finnmark… Stan dróg: fatalny, jak wiejska Polska w latach 90-tych”

    Korzystając z okazji poleciłbym książkę repoterską o tym regionie: wymierających rybackich wioskach, Saamach, przyrodzie północy, historii, itd. – „Hen. Na północy Norwegii” Ilony Wiśniewskiej #polecambcm
    https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/hen

  445. @kuba_wu

    To samo powiedział mi wiele lat temu przyjaciel z Krynicy Górskiej, który jeździł po okolicy w zimie (kiedy jeszcze w PL była zima) maluchem.

    A Fiata 126p wyciągaliśmy ze stawu temy ręcamy ja, dwóch kolegów z liceum i kierowca ucieszony tym, że znalazł się ktoś chętny pomóc.

  446. @krzloj

    „wymierających rybackich wioskach”

    Dokładnie. Zamykają szkoły, otwierają domy starców. Ekoturystyka trochę pomaga, no i wraz z ocieplaniem się klimatu „rolnictwo arktyczne” zyskuje na znaczeniu (ale na pewno jest dotowane w imię niezależności strategicznej).

    Norwegia stara się zaludniać wiejskie okolice uchodźcami, ale nie wszyscy tam zostają na stałe, a Finnmark jest pewnie szczególnie mało atrakcyjnym miejscem.

  447. @amatil
    „A jakoś tam wjechały.”

    To w dużym stopniu kwestia pogody. KAŻDA droga może się okazać offroadowym wyzwaniem nie do pokonania (wystarczy po prostu intensywna śnieżyca), ale nawet pozornie bardzo hardkorowe da się jakoś pokonać gdy jest ciepło i sucho. Zwłaszcza kiedy pojazd jest lekki. Niemcy podczas drugiej wojny światowej używali jako samochodów terenowych Kubelwagenów z napędem na tylną oś – ale na tyle lekkich, że w razie czego czwórka żołnierzy mogła taki pojazd wypchnąć z piasków Sahary albo z poleskiego błota, a nawet z zaspy pod Moskwą (acz wtedy już trudno było o czterech żołnierzy w dobrym stanie).

  448. @SUVy w Afryce, nie SUVy dawniej na wsi
    Panowie, ale Wy macie problemy z odróżnianiem do czego jaki samochód służy, i gdzie jest go praktycznie używać. W poważny teren/trudno dostępne miejsca, naprawdę złe drogi w idealnych warunkach potrzeba pojazdu z następującymi cechami (kolejność przypadkowa):
    – Zbudowanego na ramie.
    – Z napędem na wszystkie koła, i to najlepiej takim umożliwiającym zblokowanie przedniej i tylnej osi, a idealnie także dyferencjałów w osiach (popularnie raczej 4×4 niż AWD choć to nie są sztywne definicje). A jeśli już napęd na jedną oś, to na tylną!
    – Z prostym i odpornym na uszkodzenia przeniesieniem napędu. Czyli nie niezależne wielowahacze czy inne MacPhersony, gdzie przeguby są chronione tylko kawałkiem gumy, tylko pancerz w stylu sztywnej osi pickupa, ewentualnie wahliwe półosie jak w Tatrach.
    – Z prostym i odpornym na uszkodzenia zawieszeniem, tanim w naprawie. Czyli raczej resory piórowe niż śrubowe, i unikamy dużej ilości wahaczy
    – Z prześwitem
    – Ze stalowymi kołami bo szkoda szlifować alufelgi w błocie ze żwirem

    Typowy SUV (a tak naprawdę crossover) możliwy do kupienia dzisiaj w Europie z tych cech ma może dwie, to jest napęd i prześwit. To nie jest auto na bagno, Afrykę, czy jazdę po lesie na skróty, to jest co najwyżej samochód który dobrze zachowuje się na gruntowej drodze, albo w śniegu.

    Te wszystkie argumenty w rodzaju „bo w Finnmarku stary bus VW”, „bo na wsi Fiat 126p albo inny polonez” dotyczą samochodów, które w pewnym stopniu również posiadały wy/wy cechy. Na przykład były zbudowane na ramie, miały napęd na tył, miały prześwit, miały proste zawieszenie, i tak dalej. Bo wtedy ogólnie drogi były gorsze, i pod kątem takowych auta produkowano.

    Jeśli pójdziecie do salonu dzisiaj, i zechcecie kupić „nie SUVa”, to kupicie samochód w rodzaju „przednionapędowy, z niewielkim prześwitem, nie na ramie, z oponami które są cienkim paskiem gumy na alufeldze”. Na przykład Mazda-3, VW Polo czy inną małą Skodę. To się kompletnie nie nadaje na nic innego niż dobry, gładki asfalt.

    A jak już naprawdę chcecie w teren, to potrzeba czegoś w rodzaju Suzuki Jimny, poprzedniego Defendera, albo G-klasy jeśli kogoś stać. Ewentualnie pickupa, choć one nie tyle „są dobre w teren”, co „są niskokosztowym rozwiązaniem do rypania się z ładunkiem po złej drodze”, i w razie czego niewiele się stanie.

  449. @rw
    „W lipcu jadę do Ugandy na kolejną wycieczkę, dam znać (jeżeli przeżyję :D) czym tam się jeździ!”

    Co prawda nie byłem w Ugandzie, ale na podstawie obserwacji sąsiednich krajów, możesz się spodziewać, że 90% aut wjeżdżających do parków narodowych to będą Toyoty Landcruisery. Pozostali ryzykanci jeżdżą Nissanami (chyba najczęściej Patrolami). Miejscowa ludność za to jeździ absolutnie wszystkim co się rusza, a co kiedyś, bardzo dawno temu jeździło po Europie.

    W zeszłym roku byłem w czerwcu w Himalajach. Na trasach de facto off road, np. Himachal Pradesh droga 505 od Losar w kierunku jeziora Chandra i dalej w kierunku Manali, można spotkać zwykłe osobówki. Ja się poruszałem Toyotą Innova (czy to jest SUV? jak dla mnie to raczej minivan).
    Ale takie trasy to pestka w porównaniu do warszawskich dróg.

  450. rw
    „It’s a skill issue.”

    Rabka, ośrodek na wzgórzu, była odwilż a potem mróz, woda na lodzie. Nie byłem w stanie podjechać, aż zobaczyłem jak pracownica ośrodka jedzie do pracy, dwa koła na posypany popiołem (dawno to było) chodnik i się windujesz pod górkę jak na wyciągu narciarskim .

  451. @charliebrvo

    „Co prawda nie byłem w Ugandzie, ale na podstawie obserwacji sąsiednich krajów, możesz się spodziewać, że 90% aut wjeżdżających do parków narodowych to będą Toyoty Landcruisery. Pozostali ryzykanci jeżdżą Nissanami (chyba najczęściej Patrolami).”

    Co ciekawe, w Namibii częstym budżetowym wyborem są Dustery, świetnie dają rade. Bo jak piszą koledzy rw i rpyzel, to tym Landcruiserem trzeba umieć jeździć a to niebanalny skil set jest. Ale nawet jak się za bardzo nie umie, to frajda z tego jest.

    „Miejscowa ludność za to jeździ absolutnie wszystkim co się rusza, a co kiedyś, bardzo dawno temu jeździło po Europie.”

    To się może różnic między krajami, Africa is not a country jak wiemy, ale na lokalne rynki Toyota i inni producenci, maja inna ofertę niż na Europe czy USA. Nawet jeśli tubylcy nie jeżdżą starymi gratami, to będą to prostsze konstrukcje, piórowe zawieszenia, stare modele silników, które nie trzymają europejskich norm spalin. We względnie bogatym RPA smog w miastach jest taki, że w oczy szczypie.

  452. (zgodnie z wieloma ostrzeżeniami, długo tu nie powisi komentarz powielający tezy typu „SUVy są droższe”)

  453. @SUVizm
    Dziękuję Pan Pohjois.

    „Tymczasem, ze wszystkich zalet SUVów to prawdziwe są akurat te dla korzystne dla emerytów – wygodniej się wsiada (pod warunkiem, że nie za wysoki) i wysiada.”

    Dodam tylko, że nawet to się da spieprzyć. Toyota w swym e-SUVie o abstrakcyjnej nazwie wsadziła w akumulatory w podwójną podłogę, co jest powszechną praktyką, dzięki czemu żeby wsiąść, trzeba zadrzeć nogę gdzieś na wysokość pół metra, a pozycja jest jakimś niskim aucie z lat dziewięćdziesiątych, z nogami wysuniętymi bardzo do przodu. Dzięki temu zabiegowi trzeba całkiem absurdalnego rozstawu osi (285 cm), by pomieścić pasażerów w dwóch rzędach. Podobnej wielkości RAV-ce wystarcza 270.

    Toyota b4cośtam-cośtam za to ma fajny, długi przód (może to kwestia stref zgniotu, a może krótszy wyglądałby zdecydowanie „niemęsko” i nieprestiżowo), gdzie od zderzaka do układu napędowego jest tak ze 30-40 cm powietrza. Gdyby zaaranżowali trochę inaczej komorę, mogliby stworzyć tam mały frunk/schowek na kable. No ale po co?

  454. „Gdyby zaaranżowali trochę inaczej komorę, mogliby stworzyć tam mały frunk/schowek na kable.”

    Ja się stykam z odpowiedzią (która brzmi dla mnie sensownie), że strefa zgniotu musi być strefą zgniotu. Nie można tej funkcji dublować z „frunkiem czy schowkiem na kable”.

  455. > musi być strefą zgniotu. Nie można tej funkcji dublować z „frunkiem czy schowkiem na kable”.

    W fordzie można. Szczególnie że ta strefa jest z płyty podłogowej a nie dekoracyjnej blachy tłoczonej.

  456. @wo

    „Ja się stykam z odpowiedzią (która brzmi dla mnie sensownie), że strefa zgniotu musi być strefą zgniotu. Nie można tej funkcji dublować z „frunkiem czy schowkiem na kable”.”

    Te schowki są małe. Mój IONIQ 5 ma taki z przodu, a w testach NCAPS 2021 dostał 5 gwiazdek, i 14.4 pkt na 16 za „Frontal impact”. Wyciągam z tego wniosek, że to nie ma wielkiego znaczenia.

  457. „strefa zgniotu musi być strefą zgniotu”

    W spaliniakach, w tym samym miejscu, są elementy napędu, który w razie kolizji też pochłania jakąś część energii. Tymczasem tu zrobili zwarty, krótki ale wysoki blok składający się z silnika z osprzętem, a zostawili powietrze, jakby takiej kolubrynie moment bezwładności w osi pionowej był najważniejszy, zamiast zaaranżować elementy napędu bardziej poziomo, a nad nimi dać schowek na kable.

    Głównymi elementami strefy z przodu i tak są przedni pas i podłużnice.

  458. @WO zgodnie z wieloma ostrzeżeniami, długo tu nie powisi komentarz powielający tezy typu „SUVy są droższe”
    Teraz już nie są, bo w zasadzie nie ma już porównywalnych samochodów typu kombi. Ale kiedy jeszcze były, a ja akurat szukałem samochodu na wymianę starego, to zbudowany na tej samej platformie co Megane Kadjar był około 20% droższy. Renault miał nawet akcję, w której można było dostać Kadjara na jazdę próbną na jeden dzień. Wykorzystałem to na podróż od siebie do Modlina, żeby odebrać córkę z lotniska. Wieczór, boczne drogi, nie tyle dziurawe co dość pofałdowane. Widoczność – rzeczywiście nieco lepsza i oślepianie światłami z przeciwka mniejsze. Wsiadanie wygodniejsze. Ale bujało jak cholera, prowadzenie takie sobie – wyraźnie gorsze niż w Megane. Ilość miejsca w bagażniku podobna. I jak wspominam – cena około 15-20 procent wyższa, zahaczajęca o cenę Talismana (czyli modelu z wyższej półki).
    Podobnie to wtedy wyglądało w innych porównaniach, które robiłem na własny użytek – np. Mondeo vs Kuga vs Focus.
    A obecnie – zaglądam na stronę producenta, który ma porównywalne samochody w ofercie:
    Nowy Tiguan od 153 390 zł z VAT
    Nowy Golf Variant od 119 990 zł z VAT
    Passat Variant od 153 690 zł z VAT

    No więc jak nie jak tak?

  459. „No więc jak nie jak tak?”

    Tak, i nie. Już chyba o tym wspominałem: mamy Yarisa mk3, który nam wystarcza i dobrze służy. Auto miejskie, które ma w sobie odrobinę vanowatości: około 150 cm wysokości, dosyć wysoko ustawione fotele, pozycja bardziej siedząca niż półleżąca. Jakiś czas temu Toyota wypuściła mk4, to z ciekawości obejrzałem. Niby wymiary są te same, a rozstaw osi nawet dłuższy, ale siedzi się jakby niżej, nogi bardziej wyciągnięte do przodu. W starym modelu siadam spokojnie za samym sobą, w nowym z tyłu nagle jakoś tak trochę ciasno się zrobiło.

    Ale drogi kliencie, nie lękaj się! Mamy dla ciebie, nowego, lepszego Yarisa, do którego się zmieścisz nawet lepiej niż do poprzedniego! Poznaj Yarisa Cross (za jedyne…)!

    To my zostaniemy przy tym co mamy.

  460. @No więc jak nie jak tak?

    No ale nowego Tiguana, to chyba warto porównywać do nowego Passata, który jest 10kPLN droższy od tych wyprzedażowych resztek starego. Tak poza tym, to cennikowo najtańszy jest tam T-Cross (jest tańszy od Polo).

  461. @pohjois
    „No więc jak nie jak tak?”

    Ze względu na Twój falomierz (chyba najdłuższy wśród obecnych?) napiszę to, co już pisałem. Celowo porównywałem ceny „dostępnych”, a nie abstrakcyjnych pozycji z cennika, bo W PRAKTYCE zazwyczaj okazuje się, że tego najtańszego po prostu nie uda ci się kupić. Ta wersja wyposażeniowa za 119 tysięcy służy głównie temu, żeby w reklamach pisać „cena od 119 tysięcy”, bo przyciągniętego klienta jakoś się uda namówić na realnie najtańszego np. za 139 tysięcy.

  462. Na potwierdzenie @wo spojrzałem z ciekawości na porównanie Golf w kombi vs T-Roc, no i faktycznie:

    Najtańszy Golf kombi w benzynie i z manualem wyprodukowane w tym roku to 132 tysiące: https://www.otomoto.pl/osobowe/oferta/volkswagen-golf-life-kombi-od-reki-blind-spot-navi-plichta-torun-ID6GijJm.html
    Najtańszy T-Roc z tym samym silnikiem i manualem to 113 tysięcy: https://www.otomoto.pl/osobowe/oferta/volkswagen-t-roc-t-roc-1-5-tsi-special-edition-ID6G9X3u.html

    Wyposażenia już mi się nie chciało porównywać, na plus Golfa na pewno fajny kolor ;).

  463. @WO
    OK, w PL nie znalazłem za dużo Golfów i Tiguanów dostępnych od ręki. Zajrzałem za granicę, serwis mobile de. Ceny Golfa Variant dostępnego od ręki u dilera zaczynają się poniżej 25 kilo euro (dokładnie 24 890) a w cenie do 27 k euro na stronie jest dostępnych od ręki 17 sztuk. W wypadku Tiguana ceny zaczynają się od 28 950 euro a w cenie poniżej 30 kilo euro jest 6 sztuk. Przy czym nowych Golfów Variantów jest w sumie koło 350 a Tiguanów ponad dwa tysiące. Co by wskazywało na to, że mniej więcej 6 razy więcej ludzi wybiera SUVa zamiast mniej więcej odpowiadającego mu kombiaka, a poza tym, że są skłonni dużo więcej zapłacić – za ekstrasy do SUVa niż do kombi. Moim zdaniem ta różnica wynika głównie z tego, że takie właśnie samochody są reklamowane a co za tym idzie takie są uznawane za prestiżowe/sexy i dlatego można żądać za nie więcej pieniędzy i uzyskiwać większe zyski.

  464. @falomierz – dzięki za łaskawość ;-). Faktycznie jestem tu niemal od zarania dziejów.

  465. @pohjois
    „są skłonni dużo więcej zapłacić ”

    Przecież sam piszesz że nie „dużo więcej” tylko 10% więcej (a byli tu już jacyś meszuge od „cztery razy więcej”).

  466. @WO dużo więcej _za_ekstrasy_ – czyli powyżej wersji podstawowej. W kategorii do 40 kilo euro było 2/3 dostępnych golfów variantów i tylko nieco ponad 10% Tiguanów. W kategorii cenowej powyżej 50 kilo euro znalazło się 26 Golfów i 1210 Tiguanów.

  467. @WO Errata – opuściłem jedną ważną informację, Na stronie jest dostępne 364 Golfów Variantów i 1976 Tiguanów. Stąd te 6 razy więcej ludzi decydujących się na SUVa vs tych co wolą kombi.

  468. „w q3-q4 to było coś w okolicach 2 mln zł/MWh – znaczy DROGO.
    Sugestie o tym ze wartość magazyny= 1000x wartość energii- nie do końca prawdziwe, acz blisko.”
    No jakże, wychodzi mi 2000 zł/kWh, czyli ponad 2000 * cena energii.
    Ma ktoś *konkretne* dane, ile teraz wynoszą światowe ceny netto dla firm za gotowe magazyny energii, a także ile te firmy płacą za prąd?

  469. @bieżączka

    Jeśli zapowiadana propozycja rządu w kwestii składki zdrowotnej wejdzie w życie, to przewiduję zwiększenie populacji SUVów na polskich drogach.

  470. Przedsiębiorcy nie chorują bo ich na to nie stać. Logiczne.

    Podobnie z tymi płacami ustawowymi. Po podwyżce dla nauczycieli okazało się że niektórzy (tu zdaje się właśnie Lublin) kazali sobie zwracać wyrównanie do płacy minimalnej które nauczyciele dostali w styczniu. Jak to możliwe w świetle liczb podawanych wszędzie ile to nauczyciele zarabiają? Może to jest jak w Biedronce że oficjalnie na kasie więcej niż nauczyciel (i 2/3 płacy pielęgniarzy) ale nikt nigdy nie dostaje takiego etatu.

  471. „więc zaokrągijmy to w górę do 150-200 USD/kWh.”
    Czyli 600 – 800 zł/kWh. Circa 1000 razy cena detaliczna prądu, jak pisałem. A hurtowa cena prądu pewnie jest niższa?

  472. #zarobki nauczycieli

    @unikod:

    „Podobnie z tymi płacami ustawowymi. Po podwyżce dla nauczycieli okazało się że niektórzy (tu zdaje się właśnie Lublin) kazali sobie zwracać wyrównanie do płacy minimalnej które nauczyciele dostali w styczniu. Jak to możliwe w świetle liczb podawanych wszędzie ile to nauczyciele zarabiają?”

    A tu jest zabawnie!

    Mianowicie, nie istnieje jakiś prosty wzór na płace nauczyciela, przez to nie idzie z poziomu rządowego odgórnie dać iluś procent podwyżki. Nie da się bez głębokiej reformy sposobu naliczania wynagrodzeń (tzn. najprościej byłoby wyrzucić obecny, a wstawić podobny jak dla służby cywilnej – tu jest kwota bazowa, tu jest umowa gdzie określa się wedle jakiego mnożnika mnoży się kwotę żeby nam wyszła pensja zasadnicza i jak rząd chce zwiększyć płace o 20%, to po prostu zwiększa kwotę bazową o zadany procent i daje urzędom środki finansowe na fundusz płac żeby praktyka zbiegła się z teorią. W realiach nauczycielskich byłoby niezbędne ustalenie płacy za godzinę lekcyjną, ale to też nie byłaby filozofia). Tyle postulatów na przyszłośc, a jak jest obecnie?

    Ano obecnie jest tak, że w teorii rozporządzeniem są ustalone minimalne płace dla poszczególnych stopni awansów nauczycielskich, w praktyce kwota ta ulega masakrze gdy przychodzi do przeliczenia jej na konkretny etat. Lub nad wyraz często – na cząstkę etatu, gdyż mniejsze szkoły nie potrzebują pełnoetatowego fizyka (a właściwie: nauczyciela fizyki), gdzie w teorii powinien to być ktoś z uprawnieniami do prowadzenia lekcji fizyki oraz uprawnieniami pedagogicznymi, w praktyce o ile ten drugi warunek jest egzekwowany, to ten pierwszy często jest spełniony na papierze jakimś rodzajem studiów podyplomowych i/lub innym obejściem tematu.

    Głębię chaosu pogłębia to, że zakładem pracy dla nauczyciela jest szkoła, nie JST prowadząca daną szkołę (co już jest w mojej ocenie specyficznym pomysłem – gospodarz niech poprawi, ale szkoły, nawet te duże, mają tak na dobrą sprawę mało personelu, licząc całość kadr to raczej mało która szkoła w kraju nie przebije 150-200 osób?). Konsekwencje tego są takie, że osoba decyzyjna, szukając fizyka ma mu do zaoferowania zazwyczaj kawałek etatu.

    Jeszcze bardziej chaos kadrowy pogłębia praktyka istnienia nauczycieli wieloprzedmiotowych – żeby poskładać etat jedna osoba często uczy WOS-u, historii i dorywczo PP (czy jak się obecnie analogi nazywają). To jest niesamowite, że pomimo istnienia w praktyce kadry pracującej w wielu szkołach i uczącej kilku przedmiotów nadal JST zazwyczaj opierają organizację siatki szkół o małe szkoły, zamiast komasować je w większe podmioty (co wcale nie jest równoznaczne z fizycznym przenoszeniem szkoły – przepisy przewidują tworzenie filii szkół).

    Funkcjonująca w obrocie „średnia płaca nauczyciela” to zaś konstrukcja syntetyczna, gdzie uśrednia się gruszki na wierzbie i gruszki do mieszania betonu.

    Podobny problem jest z np. pracownikami socjalnymi – nie ma mechanizmu, gdzie pan premier/minister/rada ministrów pokazuje palcem, mówi „o, to podwyższyć, właśnie to!” i po stronie pracownika pojawia się prawo do wyższej pensji. Można podwyższyć pensję minimalną, można dać proporcjonalnie większe fundusze na płace odnośnym podmiotom, nie da się bez dosyć głębokiej przebudowy systemu zmienić każdej jednej wypłaty o zadany procent.

  473. > Mianowicie, nie istnieje jakiś prosty wzór na płace nauczyciela

    Ok, mam nauczycieli w rodzinie, to wszystko jest jasne. Jednak jak donosi ZNP w styczniu na pełnym etacie było w Lublinie prawie tysiąc nauczycieli którym trzeba było wypłacić wyrównanie do pensji minimalnej które teraz samorząd chce potrącać z podwyżki. To musiał być pełny etat. Nie chciałbym dyskutować o ułamkach bo to granie do bramki Polski1993 pt. „zlikwidować kartę nauczyciela”. Prywaciarz daje absolutne minimum, mama pracowała chwilę w prywatnej szkole a że nie było to w Warszawie, to wyszło mniej niż w publicznej (za to czesne podobne i banany niewyobrażalne).

  474. @unikod
    „Prywaciarz daje absolutne minimum, mama pracowała chwilę w prywatnej szkole a że nie było to w Warszawie, to wyszło mniej niż w publicznej ”

    W Warszawie też zarobki w szkole prywatnej nie są jakoś szokująco większe niż w publicznej – to wynika z Niewidzialnej Ręki Rynku. Jeśli w danym mieście 500 fizyków pracuje za X, to nie dadzą ci X+5000, tylko wśród tych 500 znajdą chętngeo za X+1000. Sektor publiczny samą swoją liczebnością wyznacza rynkowe stawki.

    Natomiast oba sektory muszą kombinować z ułamkami, więc W PRAKTYCE i tak wyjdzie na to, że ten fizyk będzie w czwartek w prywatnej, w piątek w publicznej. Efektem jest konwergencja – wszyscy zarabiają jak w publicznej, ale mają prekaryjność jak w prywatnej.

  475. @MM „JST zazwyczaj opierają organizację siatki szkół o małe szkoły, zamiast komasować je w większe podmioty (co wcale nie jest równoznaczne z fizycznym przenoszeniem szkoły – przepisy przewidują tworzenie filii szkół).”

    Oj, gdybym chciał dać szerszy komentarz do całego komcia, to musiałbym założyć własnego bloga. Więc tylko drobne uściślenie: filia to nie jest to samo, co inny budynek danej szkoły. Filie mogą mieć tylko szkoły podstawowe i to tylko dla klas I-III lub I-IV. Jednak rzeczywiście zdarzają się, formalnie jednolite, szkoły w kilku budynkach, np. w jednym są klasy I-III, a w drugim IV-VIII. Najczęściej jest to pozostałość po radykalnej i nieuniknionej przebudowie sieci szkół w związku z likwidacją gimnazjów.

    W normalnych warunkach połączenie dwóch istniejących szkół w jedną jest dla samorządu piekielnie kłopotliwe, bo wymaga przeprowadzenia formalnej likwidacji jednej z nich, a zatem konieczne są m.in. odpowiednie uchwały rady i przekonanie kuratora, który ma narzędzia, żeby to zablokować (lub przynajmniej blokować). Wszystko to oczywiście przy większym lub mniejszym oporze społecznym. Zatem nikt przy zdrowych zmysłach takiej zmiany nie próbuje przeprowadzić przed wyborami

  476. @Korba:

    „Oj, gdybym chciał dać szerszy komentarz do całego komcia, to musiałbym założyć własnego bloga. Więc tylko drobne uściślenie: filia to nie jest to samo, co inny budynek danej szkoły.”

    Uściślenie jak najbardziej potrzebne.

    „Jednak rzeczywiście zdarzają się, formalnie jednolite, szkoły w kilku budynkach, np. w jednym są klasy I-III, a w drugim IV-VIII. Najczęściej jest to pozostałość po radykalnej i nieuniknionej przebudowie sieci szkół w związku z likwidacją gimnazjów.”

    Mnie by bardziej interesowało czy realnie istnieje możliwość tworzenia szkół/zespołów szkół obejmujących całe miasto – z utrzymaniem jednak fizycznej dostępności do szkoły. Powiedzmy, gmina ma obecnie pięć podstawówek w pięciu różnych lokalizacjach w różnych miejscowościach, chcą je formalnie połączyć tak, by kadrę zatrudniał jeden podmiot – „dasię” czy „niedasię”?

    @unikod:

    „Jednak jak donosi ZNP w styczniu na pełnym etacie było w Lublinie prawie tysiąc nauczycieli którym trzeba było wypłacić wyrównanie do pensji minimalnej które teraz samorząd chce potrącać z podwyżki. To musiał być pełny etat.”

    To możliwe, gdyż jak pisałem – nie ma centralnej wajchy „płace nauczycieli”, co się ją przesunie i wzrosną. Jest sobie rozporządzenie określające minimalną płacę dla poszczególnych stopniu awansu (uprośćmy) i np. nauczyciele początkujący pomiędzy 1 stycznia 2024 a podwyżkami mieli minimalną „zawodową” poniżej minimalnej „ogólnokrajowej”. Przez to musieli oni otrzymywać wyrównanie od swojego minimalnego do krajowego minimalnego.

    Problem wynikł na gruncie właśnie tego, kiedy przyszło do wypłaty wyrównania (podwyżki były OIDP z mocą wsteczną, od 1 stycznia, choć wprowadzone w lutym a płatne nie wiem kiedy): jak na umowie nauczyciel miał 3600 brutto, w styczniu dostał 4242 brutto (3600 brutto zasadniczej oraz 642 złote brutto wyrównania – dla uproszczenia pomijam premie, dodatki i inne takie), a potem, w kolejnych miesiącach ma dostać za styczeń wyrównanie do 4908 brutto (nowa minimalna dla początkującego) to ma dostać to wyrównanie od 3600 brutto (czyli swojej pensji zasadniczej) czy od 4242 brutto (czyli pomniejszone o wyrównanie)?

    Dla mnie byłoby oczywiste, że od 3600 brutto, dla kogoś z Lublina jak widać nie do końca.

  477. errata, bo zagmatwałem: było jedno (styczniowe) wyrównanie od płacy nauczyciela do płacy krajowej minimalnej płacone ze styczniową pensją bo prawo pracy wymaga, potem drugie, wynikające ze zmiany rozporządzenia o minimalnych płacach nauczycieli które było płacone później, ale za miesiące od stycznia. Problem lubelski o którym pisał unikod polegał na tym, czy to drugie wyrównanie ma być pomniejszone o to pierwsze, czy też nie.

    Przepraszam za post pod postem, ale jak widać bałagan kadrowo-płacowy jest absurdalny.

  478. Nie rozumiem zupełnie tych Waszych wyliczeń. Niby dlaczego wyrównanie do X miałoby spowodować, że ktoś dostał w sumie więcej niż X, tylko dlatego, że wcześniej dostał inne wyrównanie? Przecież tu chodzi o wypłacenie brakującej kwoty z wypłaty, która miała wynosić X. A nie o wypłacenie konkretnej kwoty, która akurat wyszła z wyliczenia X-poprzednia wypłata.

    Zresztą sytuacja, gdzie ktoś miał pensję poniżej minimalnej dotyczy z tego co wiem wyłącznie nauczycieli stażystów bez żadnych dodatków. Więc to nie jest żadna typowa, ani przeciętna wypłata. Stopień stażysty jest najkrótszy ze wszystkich.

  479. To nie są wyliczenia tylko konkretny spór który już zaistniał i całkiem spora grupa pokrzywdzonych.

    Tak jak w wielu przypadkach „wyliczeń” i walki na tzw. argumenty gdy jedna strona nie ma żadnego dostępu do danych ja po prostu nie kupuję tych minimalnych pensji pielęgniarek. Jak miasto z trzecim garniturem polityków było w stanie zatrudnić 20% nauczycieli na progu minimalnej to co dopiero szpital – tam pracują lepsi managerowie.

    > wyłącznie nauczycieli stażystów bez żadnych dodatków.

    Bo oczywiście stażyści nigdy nie mają wychowawstwa i według Twojej wiedzy żadnych dodatków motywacyjnych.

  480. @Froz:

    „Niby dlaczego wyrównanie do X miałoby spowodować, że ktoś dostał w sumie więcej niż X, tylko dlatego, że wcześniej dostał inne wyrównanie?”

    Nie zrozumiałem pytania.

    Dlaczego powstał problem lubelski to ciężko powiedzieć, stawiam na brak prawniczego backgroundu generatora problemu. Dla mnie jest oczywiste, że skoro akt prawny z lutego nakazuje by pensja zasadnicza w styczniu wynosiła nie X, tylko 1,3X to mam mu wypłacić to 0,3X. To 0,3X mogłoby wzrosnąć, gdyby pracownik miał zwiększenia zależne od wielkości X (np. dostaje jeszcze 10% dodatku stażowego, no to dostanie więcej niż 0,3X gdyż wyliczenia za styczeń się zmieniły).

    „Zresztą sytuacja, gdzie ktoś miał pensje poniżej minimalnej dotyczy z tego co wiem wyłącznie nauczycieli stażystów bez żadnych dodatków.”

    OIDP to mianowani też mieli „swoją” poniżej minimalnej krajowej. Ile i kogo ten problem dotyczył to nie wiem, ale sam fakt zaistnienia takiej sytuacji pokazuje, że coś jest do fundamentalnej przebudowy.

  481. @unikod

    „> wyłącznie nauczycieli stażystów bez żadnych dodatków.

    Bo oczywiście stażyści nigdy nie mają wychowawstwa i według Twojej wiedzy żadnych dodatków motywacyjnych.”

    To była lista dwóch rozłącznych warunków, a nie wynikanie.

  482. @Michał Maleski

    „Dla mnie jest oczywiste, że skoro akt prawny z lutego nakazuje by pensja zasadnicza w styczniu wynosiła nie X, tylko 1,3X to mam mu wypłacić to 0,3X. ”

    No dobra, poddaję się, bo byłem przekonany, że nie było żadnego aktu prawnego, który by coś takiego nakazywał. Ale nie będę się upierał, nie wiem, jak to dokładnie zostało wprowadzone.

  483. (Szybki googiel mówi, że oczywiście w rozporządzeniu są podane konkretne minimalne stawki, a nie żadne „+30%”.)

  484. @Froz:

    „(Szybki googiel mówi, że oczywiście w rozporządzeniu są podane konkretne minimalne stawki, a nie żadne „+30%”.)”

    Ponownie: ono określa jedynie minimalne płace zasadnicze. Jeżeli ktoś zarabiał pod poprzednim rozporządzeniem minimalną dla swojego stopnia to dostał te 30%, jak zarabiał więcej niż minimalną… to mamy nadzieję, że akurat u niego nie było decydenta z dziwnymi teoriami, który mając zwiększony budżet na płace o 30% nie wykombinował jak tu dać mniejszą podwyżkę.

    Nie da się w obecnym stanie prawnym zrobić rozporządzenia „każdy nauczyciel dostaje 30% podwyżki, siema”.

    @unikod:

    Pielęgniarki mają już we w ogóle dziwaczny system ustalania wynagrodzenia. – piąte przez dziesiąte kojarzę, że płaca dla magistra pielęgniarstwa NIE przysługuje za sam fakt posiadania magistra, tylko bycia zatrudnionym na etacie wymagającym tytuł magistra.

    A żeby zbadać ile rzeczywista pielęgniarka zarabia… cóż. W zeszłym roku były badania ankietowe, wyszło że te co udzieliły odpowiedzi na ankietę IPIP wyszło, że coś koło 5500 na rękę. Przy jakim wymiarze pracy to już zupełna zagadka.

    Generalnie można przyjąć, że jak większość Polaków: zarabiają mało.

  485. @Michał Maleski „Mnie by bardziej interesowało czy realnie istnieje możliwość tworzenia szkół/zespołów szkół obejmujących całe miasto – z utrzymaniem jednak fizycznej dostępności do szkoły. Powiedzmy, gmina ma obecnie pięć podstawówek w pięciu różnych lokalizacjach w różnych miejscowościach, chcą je formalnie połączyć tak, by kadrę zatrudniał jeden podmiot – „dasię” czy „niedasię”? ”

    Co do zespołu szkół (czyli jednostki z jednym dyrektorem zatrudniającym nauczycieli), w którego skład wejdą na przykład trzy pełne (I-VIII) szkoły podstawowe w Myciskach, Myciskach Niżnych i Myciskach Wyżnych – nie da się. W zespole bowiem może być tylko jedna szkoła danego typu (nie licząc filii podstawówek), czyli może istnieć zespół z SP, liceum ogólnokształcącym, technikum, szkołami branżowymi dwóch stopni i szkołą policealną, ale nie można utworzyć zespołu z dwoma podstawówkami, dwoma liceami itp. Jeśli dobrze pamiętam, to za Hallowej pojawił się pomysł, żeby zezwolić na łączenie w zespół szkół tego samego typu, ale został zarzucony.

    Co do formalnie jednej szkoły podstawowej, która miałaby klasy I-VIII w różnych miejscowościach to nie mam pewności. O ile pamiętam, żaden przepis tego wprost nie zabrania, ale nie jestem prawnikiem i nie wiem, czy to jest do przeprowadzenia bez spowodowania uchylenia uchwały rady gminy przez wojewodę z powodu jej niezgodności z prawem. Na pewno takie rozwiązanie mogłoby być korzystne finansowo dla samorządu. I to nawet nie ze względu na specyfikę sposobu wynagradzania nauczycieli, która sprawia, że na trzy połówki etatu jednego nauczyciela trzeba wydać więcej niż na 1,5 etatu tego samego belfra. Głównym problemem jest łączenie uczniów w oddziały.

    Otóż, do szkoły podstawowej obowiązkowo trzeba przyjąć uczniów, którzy mieszkają w jej obwodzie. Jeśli więc na przykład w obwodzie wiejskiej podstawówki mamy 5, 10 lub 20 siedmiolatków, to łączymy ich w jeden oddział. Jeśli 25 – też robimy jeden oddział. A jeśli jest ich 26 to powinniśmy zrobić dwa oddziały (bo w klasach I-III oddział SP w zasadzie nie może mieć więcej niż 25 dzieciaków). Pieniądze z subwencją od państwa niesie ze sobą każdy pojedynczy uczeń, zatem 5 uczniów daje tylko 20% tego co 25. Tymczasem koszty siedzą głównie w oddziałach, więc oddział 5-osobowy kosztuje niewiele mniej od 25-osobowego, bo wymaga prawie takiej samej obsady nauczycielskiej (z dokładnością do ewentualnej realizacji niektórych zajęć w klasach łączonych i obowiązkowych podziałów na grupy na niektórych lekcjach w większych oddziałach). Tak to już jest, że nauczyciele może i mało zarabiają, ale kosztują dużo. A więcej oddziałów, to więcej etatów przeliczeniowych nauczycieli, czyli więcej pieniędzy do wydania.

    No a w większej szkole częściej da się tworzyć większe oddziały. Na dodatek w dużym i wypełnionym przez uczniów obiekcie o wiele mniejsze mogą być przypadające na jednego ucznia wydatki na administrację i obsługę, ogrzewanie, prąd, remonty itp. Dlatego z perspektywy gminnego skarbnika najlepsza byłaby jedna duża szkoła zbiorcza, do której dowożeni byliby uczniowie z całej gminy. Ale w takiej sytuacji gorzej jest z dostępnością, o której wspominasz – po prostu większość ma do szkoły dość daleko.

  486. @MM „Ponownie: ono określa jedynie minimalne płace zasadnicze (…) jak zarabiał więcej niż minimalną… to mamy nadzieję, że akurat u niego nie było decydenta z dziwnymi teoriami, który mając zwiększony budżet na płace o 30% nie wykombinował jak tu dać mniejszą podwyżkę”

    Teoretycznie samorząd może podnieść stawki minimalne, ale po pierwsze chyba nikt tego nie robi, a po drugie – musiałby podnieść wszystkim nauczycielom z konkretnymi stopniami i poziomami wykształcenia, nie może zdecydować, że Nowak będzie miał większą stawkę niż Kowalski, jeśli obaj mają podobne papiery. Samorządy we własnym zakresie decydują o wysokości niektórych dodatków, np. motywacyjnym lub za wychowawstwo. Ale to już nie są tak duże kwoty.

  487. > Teoretycznie samorząd może podnieść stawki minimalne, ale po pierwsze chyba nikt tego nie robi

    Akurat jest to objęte sprawozdawczością. Określono minimalną wysokość… średniego wynagrodzenia. I co się okazuje? Właśnie Lublin się chwali że płaci więcej, podczas gdy Kraków czy Warszawa ściśle trzymają się średniej minimalnej. I da się jak widać wszystko precyzyjnie i bez zatrudniania poniżej płacy minimalnej (jednocześnie też w wyniku konwergencji płacąc za przygotowanie na Oxbridge w liceach tzw. społecznych).

  488. Precyzja osiągnięcia dokładnie minimalnego średniego wynagrodzenia co do grosza była zadziwiająca i rzeczywiście źle to przeczytałem. Gminy się na tym formularzu rozliczają z regionalną izbą obrachunkową, więc mówią w kwotach budżetowych a nie jednostkowych. Wszystko w ostatniej kolumnie (10) to suma wydana ponad zabezpieczenie minimalneo średniego wyagrodzenia, tylko Lublin opatrzył to wstępem a Kraków nie.

  489. Minimalne średnie wynagrodzenia nauczycieli to coś zupełnie innego niż stawki minimalnego wynagrodzenia zasadniczego. Można powiedzieć, że stawka minimalna jest indywidualna: każdy nauczyciel zatrudniony na podstawie Karty Nauczyciela (czyli w szkole prowadzonej przez samorząd lub ministra) musi ją dostać. Wynagrodzenie średnie jest zaś konstruktem statystycznym. W każdej jednostce samorządu z osobna po zakończeniu roku kalendarzowego liczy się te średnie wynagrodzenia dla nauczycieli na poszczególnych stopniach i jeśli są one są niższe od przewidzianych w ustawie, wypłaca się wyrównania (każdemu nauczycielowi z danym stopniem, nawet jeśli jego osobiste wynagrodzenie było znacznie wyższe od wymaganej średniej).

    Prawdopodobnie pomysłodawcom tego przepisu chodziło o to, żeby samorządy za bardzo nie oszczędzały na dodatkach, na których wysokość mają wpływ. Ale bardzo istotnym czynnikiem w całym tym rachunku jest liczba nauczycieli: jeśli większość siedzi na gołych etatach, to jest ich stosunkowo dużo i średnio zarabiają poniżej wymaganego minimum, jeśli zaś mają dużo godzin ponadwymiarowych, to ich liczba do wyliczenia średniej jest mniejsza i minimum jest łatwiej osiągalne. Same wyliczenia nie są trywialne i oczywiście najlepiej jest mieć do tego odpowiednie oprogramowanie.

  490. @Korba:

    Przepisy oświatowe ogólnie nie są najjaśniejsze, a i nowelizacje z ostatniej dziesieciolatki nabałaganiły (o, choćby to że operujemy w tej dyskusji pojęciem nauczyciela-stażysty, choć chyba obecnie już nie ma takiego) – ustawy podatkowe to przy nich wzór przejrzystości. Co ciekawe – przedszkola CHYBA, o ile dobrze rozumiem art. 91 ust. 2-3 mogą być łączone na zasadzie „wiele przedszkoli w jednym zespole”, o ile są na terenie jednego obwodu SP. Umiarkowanie sensowne, że oparto system zespołów szkół o obwody szkolne w kwestii podstawówek…

    „No a w większej szkole częściej da się tworzyć większe oddziały. Na dodatek w dużym i wypełnionym przez uczniów obiekcie o wiele mniejsze mogą być przypadające na jednego ucznia wydatki na administrację i obsługę, ogrzewanie, prąd, remonty itp.”

    Ogólnie nie patrzyłem na to przez pryzmat oszczędności obsługowych, tylko lepszego zarządzania godzinami lekcyjnymi oraz kadrą. Jak mamy idealnie sferyczne dwie szkoły, gdzie każda potrzebuje po pół fizyka i pół chemika, to rozpatrywane razem potrzebują po całym fizyku i całym chemiku. W sytuacji „dwie połówki etatu” zainteresowany Nowak niekoniecznie uzyska obie połówki (w teorii, w praktyce pewnie już jak się pojawi w okolicy chętny fizyk to złapie oba), a sama szkołą niekoniecznie będzie preferowała osobnych nauczycieli do obu przedmiotów (np. będzie wolała jednego nauczyciela z papierami do nauczania obu przedmiotów).

    Kolejne, co miałem na myśli to zwalczanie wieloetatowości – nie wiem jaki odsetek nauczycieli pracuje w wielu szkołach, ale w mojej ocenie to jest rażąco niezgodne z duchem kodeksu pracy (i KN), żeby nauczyciel wyrabiał 1,5-2 etaty w szkołach publicznych. Po coś wywalczono obecne pensum, tak jak po coś wywalczono czterdziestogodzinny tydzień pracy. Owszem, wieloetatowość w jakiś sposób protezuje niskie zarobki nauczycieli, ale dla mnie to też jest raczej rozwiązanie z kategorii „można iść do Biedronki” – no można, ale trzeba najpierw wywalczyć odpowiednie wynagrodzenie w zawodzie.

    Anyway – gdybym ja miał reformować edukację w Rurytanii ze szwagrem, to bym szedł wedle następujących wytycznych:

    – po pierwsze, zamiana pracodawcy nauczycieli ze szkół publicznych na lokalną JST lub nowopowstały organ administracyjny, który także by koordynował układanie planów zajęć (żeby taki Nowak uczący fizyki w Myciskach Niżnych oraz Wyżnych nie miał jednego dnia zajęć w obu szkołach) oraz zastępstwa (jak u mnie w publicznej szkoły średniej chorowała fizyczka, to fizyki nie było). Owszem, spowoduje to ograniczenie konkurencyjności szkół publicznych wobec innych szkół publicznych, ale to feature, nie bug. Decentralizacja posżła po prostu nieco za daleko.

    – po drugie, zreformowałbym płace nauczycielskie na modłę sposobu wynagradzania członków służby cywilnej: byłaby sobie kwota bazowa, nauczyciele mieliby określone w umowach mnożniki wynagrodzenia (jak członkowie SC), dodatki także byłyby określone odgórnie jako mnożnikowe.

    Przykład: kwota bazowa (ustalana corocznie w ustawie budżetowej) wynosiłaby 5000 zł, nauczyciel początkujący startowałby z mnożnikiem 1,0; po awansie na mianowanego miałby mnożnik 1,75. Wychowawstwo i podobne czynniki wyrażane byłyby także jako mnożniki (np. 0,125). Taki system pozwoliłby, podobnie jak w wypadku SC i kilku innych części budżetówki odgórne przyznawanie podwyżek/waloryzację płac.

  491. Zamiast „odgórnego przyznawania”, dlaczego nie ustawowe związanie tej kwoty bazowej np. ze średnią płacą poza budżetówką? No tak, wtedy rząd nie miałby zasługi „przyznawania”, jakim naiwnym łosiem jestem…

  492. > ustawowe związanie tej kwoty bazowej np. ze średnią płacą poza budżetówką? No tak, wtedy rząd nie miałby zasługi „przyznawania”

    Tak zrobiono w szkolnictwie wyższym. Rząd nie aktualizował kwoty od wprowadzenia reformy 5 lat temu do teraz kiedy podwyżki wypadało dać także nauczycielom akademickim. Tam już było tak, że minimalne wynagrodzenie asystenta spadło poniżej płacy minimalnej, i wiadomo dlaczego.

    Natomiast minister edukacji kwotę bazową z Karty Nauczyciela aktualizuje co roku. Nie zgadzam się, że podwyżki jest w tym systemie skomplikowane. Karta nauczyciela wyraźnie chce mieć tylko ten jeden parametr – w celu wymuszenia proporcjonalnych podwyżek względem stopnia awansu (prawo o szkolnictwie wyższym też tak ma, tylko kwotą bazową jest wynagrodzenie profesora no i wyliczanie nie bierze pod uwagę średniej z nadgodzinami, a minimalne).

  493. @kuba_wu @unikod
    > ustawowe związanie tej kwoty bazowej np. ze średnią płacą poza budżetówką? No tak, wtedy rząd nie miałby zasługi „przyznawania”

    Gowin chciał tak zrobić w ustawie 2.0, już teraz nie pamiętam, ile średnich krajowych miała wynosić pensja profesora. Ale ówczesny minister finansów (i za nim premier) uznał, że budżet tego nie udźwignie.

    A ogólniej, brytyjscy naukowcy czasem się żalą, że kiedyś byli „civil servants”, co oznaczało automatyczne waloryzacje, ale ich wyrzucono z systemu w ramach oszczędności ich wynagrodzenia . Chyba za Thatcher, ale nie umiem teraz tego sprawdzić.

  494. @unikod „Natomiast minister edukacji kwotę bazową z Karty Nauczyciela aktualizuje co roku.”
    No nie, minister edukacji aż takiej władzy nie ma. Kwota bazowa jest określana co roku w ustawie budżetowej (najświeższa 3537,80 zł), a w Karcie Nauczyciela są mnożniki – ostatnio 120% dla początkującego, 144% dla mianowanego, i 184% dla dyplomowanego. Chodzi o wynagrodzenie średniomiesięczne w skali roku. Warto przy tym pamiętać, że do tegorocznej średniej zaliczona będzie trzynastka za poprzedni rok do 8,5% zeszłorocznych wynagrodzeń (oczywiście bez zeszłorocznej trzynastki).

  495. #rozporządzenie @unikod, @korba:

    Oboje macie rację, ale się mylicie 😛 – co roku (albo i częściej?) wychodzi rozporządzenie wynagrodzeniowe, jednakże zazwyczaj albo ledwo podniesie, albo wręcz powtarza kwoty z poprzedniego rozporządzenia.

    @Korba:
    „Chodzi o wynagrodzenie średniomiesięczne w skali roku. Warto przy tym pamiętać, że do tegorocznej średniej zaliczona będzie trzynastka za poprzedni rok do 8,5% zeszłorocznych wynagrodzeń (oczywiście bez zeszłorocznej trzynastki).”

    Z czystej ciekawości – jak się mają nieregularne składniki wynagrodzenia (trzynastka, dodatki dodawane na krótki czas, wyrównanie, podobne) do regularnego (czyli zasadniczej, dodatku stażowego, dodatku za wychowawstwo)? Z lektury przepisów i dyskusji wyłania mi się obraz płacy, której duża część jest wypłacana poza comiesięcznymi poborami. To w mojej ocenie nie jest korzystne dla pracownika, jeżeli duża część poborów trafia kiedyś i jakoś. Wydatki życiowe jednak ponosi się zazwyczaj co miesiąc.

    @unikod:

    „Nie zgadzam się, że podwyżki jest w tym systemie skomplikowane.”

    Zależy od punktu odniesienia. Tegoroczne podwyżki nauczycielskie we w ogóle miały przygody łącznie z 23 grudnia roku ubiegłego (VETO!). Większość budżetówki miała pewność że kasa będzie jak ustawa budżetowa przeszła przez obie izby (tego prezydent nie może zawetować), nauczyciele jak zazwyczaj mają inaczej (czyli ich podwyżki częściowo idą w ustawie okołobudżetowej, którą już wetować można). To już pomijając dyskutowane powyżej kwestie techniczne i zabawę z wyrównaniem do minimalnej.

    https://www.prawo.pl/oswiata/podwyzki-dla-nauczycieli-i-budzet-na-oswiate-w-2024-r,524269.html tu nawet ktoś wyliczył obie wartości (minimalne minimalne oraz minimalne średnie) i podsumować można to smutno – jeszcze nigdy tak niewiele nie zostało tak skomplikowanie policzone.

  496. @ MM „co roku (albo i częściej?) wychodzi rozporządzenie wynagrodzeniowe, jednakże zazwyczaj albo ledwo podniesie, albo wręcz powtarza kwoty z poprzedniego rozporządzenia.”

    W tym rozporządzeniu minister przede wszystkim lepiej lub gorzej uwzględnia podwyżkę średnich wynikających z Karty i ustawy budżetowej (czasem może to się stać w czasie roku, np. od września). Z reguły nie wydaje rozporządzenia, jeśli nie ma potrzeby, więc prawie zawsze stawki są wyższe (no chyba, że na przykład z ustawy wyleciał jakiś stopień awansu i trzeba to uwzględnić w tabeli).

    „Z czystej ciekawości – jak się mają nieregularne składniki wynagrodzenia (trzynastka, dodatki dodawane na krótki czas, wyrównanie, podobne) do regularnego (czyli zasadniczej, dodatku stażowego, dodatku za wychowawstwo)? Z lektury przepisów i dyskusji wyłania mi się obraz płacy, której duża część jest wypłacana poza comiesięcznymi poborami. To w mojej ocenie nie jest korzystne dla pracownika, jeżeli duża część poborów trafia kiedyś i jakoś. Wydatki życiowe jednak ponosi się zazwyczaj co miesiąc.”

    Nauczyciel dostaje pieniądze co miesiąc (i trzynastkę przed końcem marca). Ale część z góry na początku miesiąca, a część z dołu. To co jest stałe i z góry wiadome (wynagrodzenie zasadnicze, dodatek za staż pracy itp.) idzie z góry. Wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe i zastępstwa, które w dość złożony sposób powypadkowo oblicza się wg faktycznie przepracowanej liczby godzin, płaci się z dołu, na koniec miesiąca. Zatem tę część, którą wypłaca się z góry (rzadko mniej niż 70-80% całości) łatwo jest przewidzieć. Ta z dołu jest trochę bardziej ruchoma.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.