Z żalem piszę blogonotkę z okazji smutnej drugiej rocznicy wojny. Ukraińska kontrofensywa ugrzęzła w błocie, front znów przesuwa się w złym kierunku. Nadzieje na „Crimea Summer Beach Party” odsuwają się w nieokreśloną przyszłość.
Obwiniam o to przede wszystkim Zachód. Wciąż nie chce dostarczyć Ukrainie tego, czego ta najbardziej potrzebuje – a Himarsy i Patrioty pojawiły się za późno, w za małych ilościach. To i tak cud, że Ukraińcom mimo wszystko udało się tak wiele zdziałać.
Pociechy szukam teraz głównie w przeglądaniu mediów rosyjskojęzycznych. Wbrew oczekiwaniom, zdobycie ruin Avdiivki wcale nie wywołało u nich euforii.
Jeden z „milblogerów”, Andriej Morozow pseudonim „Murz”, popełnił samobójstwo, bo jego oficer prowadzący, w pożegnalnym wpisie nazywany „towarzyszem pułkownikiem”, zmuszał go do wykasowania wpisu o tym, że w walkach o Avdiivkę Rosjanie stracili 16 tysięcy żołnierzy i 300 pojazdów, podczas gdy Ukraińcy wycofali się w zorganizowany sposób, ze znacznie mniejszymi stratami.
„Towarzysz pułkownik” miał grozić Murzowi, że za szkalowanie ministerstwa obrony ukarany będzie nie bloger, ale jednostka wojskowa, z którą ten był związany. W bardzo patetycznym pożegnalnym wpisie Murz powoływał się na bushido i „Terminatora” wyjaśniając, że nie pozostaje mu nic poza samobójstwem.
Murz wspomniał tam o „politycznych prostytutkach z Sołowiowem na czele”, które wymuszają jednolity ton propagandy. Dodajmy jednak, że u Sołowiowa też nie widać euforii.
Nie ma już śladu po buńczucznym triumfalizmie sprzed 2 lat, gdy Rosjanie oczekiwali łatwego zwycięstwa. Sołowiow w swoich wystąpieniach chwilami jest bliski płaczu, niczym Hitler w „Upadku”. Biadoli, że cały świat się sprzysiągł przeciw Rosji i że agenci Zachodu spenetrowali jego kraj – w ostatniej wersji okazało się, że to oni zabili Nawalnego, bo ta śmierć przecież tylko Zachodowi przynosi korzyści.
My straciliśmy nadzieję na Summer Beach Party, ale oni już dawno stracili nadzieję na powrót do Hostomela i Buczy. Nawet ich najwięksi optymiści (te „prostytutki od Sołowiowa”) nadzieje wiążą już tylko z tym, że może Trump wygra, i może cofnie pomoc dla Ukrainy, i może wtedy uda się wreszcie zlikwidować przyczółek w Krynkach, którego likwidację ogłaszają codziennie od tak dawna, że już chyba nikt w to u nich nie wierzy.
Źródłem nadziei dla nas – a paniki u nich – są wysokie straty lotnictwa. Na drugą rocznicę inwazji stracili kolejny samolot rozpoznania i dowodzenia Beriev A-50. Zostały im podobno już tylko dwa.
Wygląda na to, że Rosjanie wciąż nie wiedzą, co się dzieje. Ich oficjalna wersja jest taka jak przy poprzednim A-50, że to pomyłka własnej obrony przeciwlotniczej. Nieliczni milblogerzy, którzy jeszcze zachowują jakąś niezależność od głównej linii propagandy, nie chcą w to uwierzyć – reszta milczy.
Dużo wściekłości po rosyjskiej stronie budzi też decyzja Armenii o zamrożeniu wojskowej współpracy z Rosją w ramach postsowieckiego traktatu CSTO – i zwrócenie się do współpracy z Francją. Zatem Francja będzie teraz śledzić nasze niebo z radarów w Armenii? – wścieka(ją?) się Dva Majors.
Niestety, coraz mniej mam radości z ich śledzenia. Ten siedzi, tamten nie żyje, siamtego zastraszono i już tylko powtarza oficjalne komunikaty. Jak tak dalej pójdzie, zostanie mi już tylko radość z płaczliwości Sołowiewa.
Ale faktycznie, póki co cieszyć się nie ma z czego. Ukraina na froncie traci swoich najlepszych ludzi a Rosja skazańców. Póki co rzeczywiście wygląda niestety na to, że są w stanie zapchać dziurę po tych 16 tysiącach poległych następnymi desperatami, którzy wybiorą piekło frontu od piekła łagru. Trudno im się dziwić.
Zakończę więc swoim tradycyjnym apelem do uogólnionej Cywilizacji Zachodu. Skoro chowamy się za plecami Ukraińców, którzy nas bronią przed moskiewską barbarią – to chociaż dajmy im wszystko, czego potrzebują do walki. Nie na jutro, tylko na wczoraj.
Zachód jest ostrożny bo już myśli o świecie po wojnie. Jaka to będzie Rosja i czy na tyle obolała żeby spróbować kolejnego ataku za X lat? Sankcje okazują się jednak nie działać, czołgi rozkradane przez rolników i drony strącane przez babuszki słoikami dalej hulają po Ukrainie i nie widać końca tego sprzętu. Podobnie z zasobem ludzkim, tego Rosji nigdy nie braknie a na pewno nie szybciej niż Ukrainie.
Jeśli miałbym obstawiać teraz to stawiam na pokój z jakimiś umiarkowanymi zdobyczami Rosji żeby Putin mógł ogłosić zwycięstwo. A za 10 lat „normalizacji” spróbować ponownie. Jak nie on to jakiś Butin czy Dutin.
@„Zachód. Wciąż nie chce dostarczyć Ukrainie tego, czego ta najbardziej potrzebuje”
Tyle że Ukraina najbardziej potrzebuje amunicji, amunicji i amunicji. Której zasadniczo zachód sam więcej nie ma (co jest oczywiście jego zaniedbaniem, było się przygotować, no ale jak nie ma to nie ma). Z drugiej strony widać wreszcie jakieś realne starania, żeby jednak robić co się da, np. te 800tys. pocisków, które Czesi ostatnio „znaleźli” a zasponsoruje je Kanada.
Europa okazała się bezzębna. Magazyny z amunicją są puste. Stany broni aptekarskie. Reakcje powolne. Do tego działa piąta kolumna w postaci Orbana i Fico.
Ameryka jest podzielona i szantażowana przez trumpistów, którzy odcinają pomoc, całkiem możliwe, że skutecznie i na długo/zawsze. Pomruki o opuszczaniu NATO brzmią groźnie.
Ukrainie brakuje już nawet tego, czego jej miało nie zabraknąć – żołnierzy. Których nikt jej nie da. Rosjanie zaś z nawiązką uzupełnili tegoroczne straty w ludziach i sprzęcie (no, poza może lotnictwem). I rozkręcają produkcję mimo sankcji. Na razie jeszcze maĵą za co.
Rok temu nie byłem optymistą. Nie śmiałem się z linii Surowikina, zauważałem, że ofensywa na pozycje przygotowanego przeciwnika, przy podobnych siłach i braku przewagi w powietrzu, to przedsięwzięcie wielce wątpliwe. Poszło nawet gorzej niż myślałem. Teraz jestem pesymistą. Mówienie, że rosyjskie postępy są, patrząc na obszar, minimalne, nie oddaje istoty problemu, którym jest dysproporcja w zdolnościach odnawiania sił. W pewnym momencie ukraiński opór może się po prostu załamać.
W zasadzie, gdzie nie spojrzeć, czarno.
Jeśli Ukraina padnie, lub nawet jeśli dojdzie do jakiegoś rozejmu, to Rosja będzie miała doświadczoną, silną armię i rozkręconą produkcję wojenną, a jednocześnie wielkie długi i problemy w gospodarce cywilnej. Oraz jasno wskazanych społeczeństwu wrogów. Niezwykle niebezpieczna mieszanka, z oczywistymi analogiami historycznymi. Prywatnie zastanawiam się, czy nie korzystać póki ceny mieszkań są wysokie i nie przenieść się z dziećmi do jakiejś Portugalii na przykład. Bo jeśli Trump wygra i zacznie realizować zapowiedzi wyjścia z Europy/NATO, może być za późno…
Jestem pesymistą. Uważam, że wiele wskazuje na to, że Ukraina zostanie co najmniej okrojona z terenów zajętych obecnie przez rosję.
Okazuje się, że długi czas od zakończenia II wojny światowej działał na korzyść putina. Europa sama rozbroiła się, licząc na to, że pax americana będzie trwać wiecznie. Gdyby to zależało tylko ode mnie to sam bym popełnił taki błąd.
Jedyny dobry scenariusz jaki rysuję sobie na pocieszenie to:
1. Wygrana Trumpa na kolejne 4 lata (co jest dla mnie niemal pewnikiem i trudno mi dyskutować na ten temat).
2. Rozejm na dwa-trzy lata pomiędzy rosją a Ukrainą oraz rozpoczęcie kolejnego etapu wojny po tym jak magazyny w Europie Wschodniej pełne będą broni dla nas i dla Ukrainy. Nie wiem czy poprzednie zdanie -zważywszy na obecne problemy polsko-ukraińskie z rolnikami – będzie prawdziwe dla Polski.
3. Przystąpienie do pomocy Ukrainie przez USA po wybraniu na tamtejszego prezydenta proeuropejczyka po okropnej kadencji z Trumpem.
Wolę być pesymistą. Złudzenia mniej kosztują.
Za dwa tygodnie odbieram paszport…
Jeśli Trump będzie prezydentem i odetnie pomoc dla Ukrainy, to Rosja nie podpisze żadnego rozejmu. Niby czemu by miała? Chyba tylko kompletna zapaść gospodarcza mogłaby ją do tego zmusić.
Że tak po kolei…
@T. Dziedzic:
„Sankcje okazują się jednak nie działać, czołgi rozkradane przez rolników i drony strącane przez babuszki słoikami dalej hulają po Ukrainie i nie widać końca tego sprzętu.”
Ehe, no problem w tym że braki sprzętowe Rosji widać, i to znacznie. Obecnie nie byliby w stanie zorganizować takiej operacji, jak uderzenie na Kijów dwa lata temu – nie ma tyle zmechu, nie ma tyle czołgów, uogólnionych „taborów” też nie ma tyle. O materiale ludzkim nie ma co wspominać, ani dostatecznie dużo przeszkolonych i zgranych załóg, ani kadry oficerskiej co pójdzie w kolumnie – ostały się jeno mobiki i oficerowie w stylu stereotypowo pierwszowojennym, tj. dowodzić to i owszem, ale z bezpiecznej odległości.
Bombardowań też „jakby” ilościowo i jakościowo mniej – nie ma czym. Worek okazał się być wrednym, i posiadać dno.
Uzupełnianie strat sprzętowych to w ogóle w Rosji wygląda coraz bardziej jak postapo steampunkowe – przywracane do służby czołgi z rezerwy gnijącej od 1975 roku, a jak już jedzie kolumna to każdy pojazd z innej parafii.
„Jeśli miałbym obstawiać teraz to stawiam na pokój z jakimiś umiarkowanymi zdobyczami Rosji żeby Putin mógł ogłosić zwycięstwo.”
Ani nie ma możliwości cesji zawojowanego terenu w dzisiejszym prawie międzynarodowym, ani żadna ze stron nie rozważa takiego scenariusza na poważnie. Jaki był pierwotny cel Rosjan to najmądrzejsi górale nie wiedzą (chyba jakaś bliżej nieokreślona zmiana rząd w Kijowie na prorosyjski i spacyfikowanie reszty oporu siłami kolaboranckimi – przynajmniej nominalnie), obecnym celem zaś jest „doczekać cudu”. Realnych widoków na zdobycie Kijowa, Charkowa, Odessy nie mieli od początku, obecnie już nie mają nawet matematycznych szans na finał.
Szczególnie, że durnymi z punktu widzenia wojskowego nalotami na infrastrukturę cywilną przewalili sobie szansę na wpychane narracji o „wojnie w obronie kijowskiego reżimu” – nawet będący na głębokich tyłach Ukraińcy po tych nalotach zrozumieli, że to nie jest wojna o granice czy ustój, a o biologiczne przetrwanie każdego indywidualnego członka narodu. Przy takiej postawie narodu nie ma punktu w którym obrona po prostu ustanie i wejdzie się do dużego miasta bez oporu.
„Podobnie z zasobem ludzkim, tego Rosji nigdy nie braknie a na pewno nie szybciej niż Ukrainie.”
To nie jest pierwsza wojna światowa żeby miało zamajaczyć widmo braku żołnierzy. W ogóle liczenie na to, że skończą się przeciwnikowi poborowi to złudzenie wojskowych i analityków wojskowości, zdarzało się to rzadko, w egzotycznych rewirach i dawno temu.
Ta wojna zakończy się przez załamanie morale którejś ze stron, i stawiam na stronę rosyjską. Ukraińcy wiedzą, że jeżeli się poddadzą to Rosjanie i tak ich zabiją, Rosjanie zaś z jakiegoś Kazania nie muszą się obawiać ukraińskich okupantów – przeciwnikiem powrotu Rosjanina do domu jest inny Rosjanin, nie Ukrainiec. Impas (a z perspektywy Rosjan wszystko inne niż blitzkrieg będzie impasem) prędzej czy później zasieje myśl, że może łatwiej zabić jakiegoś towarzysza-pułkownika niż dać się zabić w mięsnym szturmie. NATO chodzi o to, żeby te myśli zasiewać w rosyjskich głowach i by wykiełkowały do czynu.
@kuba_wu
„Nie śmiałem się z linii Surowikina, zauważałem, że ofensywa na pozycje przygotowanego przeciwnika, przy podobnych siłach i braku przewagi w powietrzu, to przedsięwzięcie wielce wątpliwe.”
Bez wyliczenia kto ile czego i jak stracił ciężko to wyrokować. Wojen nie wygrywa się przez zajęcie punktu A i wetknięcie flagi, tylko przez niszczenie wrogiego potencjału do prowadzenia wojny (fizycznie i psychicznie/moralnie). Nie wiemy na ile obito wtedy rosyjskie zgrupowanie i za jaką cenę, a już jak to wpłynęło na rosyjskie postawy wobec wojny nie zgadniemy.
Eh, tu nadal żałuję, że Zachód tak głupio i uparcie naciska by nie atakować terenu Rosji. Przeniesienie walk do obwodu belgorodzkiego by, w mojej ocenie, znacząco uderzyło w rosyjskie zdolności – raz że już w ogóle by nie myśleli o cenie za odbicie ruin Szebekina, a dwa to ciężko sprzedać wojnę jako idącą po naszej myśli gdy nagle musimy się bronić zamiast wyzwalać proletariuszy innych krajów.
Eh, tak jak rok temu byliście moim zdaniem nadmiernie optymistyczni tak teraz mam wrażenie (i to wrażenie dotyczy wręcz ogółu społeczeństwa) nadmiernie ulegliście ruskiej propagandzie sukcesu. Ukraińska ofensywa po tym jak ruscy mieli kupę czasu by okrzepnąć i się ufortyfikować nie miała szans powodzenia, zresztą ukraińcy to też doskonale wiedzieli a atakowali bo cały świat od nich tego oczekiwał. żaden atak nie będzie miał szans póki nie bedą mieli przewagi w powietrzu i artylerii. Na co się nie zanosi. Jedyna sensowna taktyka to wykrwawiać ruskich aż im się znudzi, czyli Awdiejewka razy 20. Kilkanaście tysięcy trupa by zdobyć nikomu niepotrzebne ruiny. To samo należy powtarzać w każdej kolejnej miejscowości i czekać aż im się skończy wytrzymałość. Innej metody w obecnych warunkach nie ma. A co do broni: Europa daje co może, problem w tym że się samorozbroiła i potrzeba lat by zacząć produkować wystarczające ilości. Polityki Bidena nie rozumiem i nie będę komentował. Niewątpliwie mógłby zrobić o wiele więcej. Powodów dlaczego tego nie robi może być wiele, nie mam pojęcia co jest prawdą.
Samorozbrojenie Europy? Chodzi o państwa Układu Warszawskiego, czy te w ramach zimnej wojny rozmieszczające bazy amerykańskie? Szwecja zbudowała własne myśliwce. Nie wiem nie znam się
Ja się nie znam więc dla mnie to przede wszystkim zmiana nastroju w mediach. Podzielam pogląd
Ups, nie skończyłem. W każdym razie takie miałem pytanie: na czym polegało zbrojenie Europy. Poza Francją i Szwecją chyba nikt? Czy można mówić o samorozbrojeniu?
A co do nastrojów, to Awal głęboko zanurzony w czytelnictwie perfekcyjnie relacjonował prasowy stan umysłu. Z okazji rocznicy dzienniki opinii prześcigają się naświetlaniu tajników genialnej strategii Putina na przemian z domysłami o potędze przemysłowej Rosji. Dzieci pozują osobno do zdjęcia jak to dzieci? Kolejna oznaka narastania nastrojów antyukraińskich. Brakuje jeszcze felietonu o konflikcie zamrożonym, który z faktu że materialnie zmieniło się niewiele uczyniłby kolejny dowód na poparcie domysłów. Siłą rzeczy jednak przynajmniej przypomniałby fakt że na froncie zmieniło się niewiele, a w poprzednim cyklu media oczekiwały forsowania linii Maginota.
@embercadero
„Eh, tak jak rok temu byliście moim zdaniem nadmiernie optymistyczni”
No, niektórzy faktycznie przesadzali. Pisali „Rozpad Rosji będzie polegał na tym że różni lokalni gubernatorzy zaczną ignorować polecenia Kremla”, „Ukrainę czeka los Izraela – wygrana wojna, odtworzenie granic i rola twierdzy otoczonej przez wrogów”, „ja spokojnie widzę scenariusz w którym Krym wraca do Ukrainy” i takie tam.
@Michał Maleski
„Ta wojna zakończy się przez załamanie morale którejś ze stron, i stawiam na stronę rosyjską.”
Stawiam tezę, że morale się skończy jak skończy się eldorado dla żołnierzy i ich rodzin. Stąd myślę, że Unia jak i kraje NATO powinny cisnąć kolejnymi sankcjami i uszczelniać dotychczasowe. To jest niestety chyba politycznie trudniejsze niż wysyłanie sprzętu i amunicji, które można produkować we własnym kraju i dać zarobić swoim obywatelom. Sankcje niestety uderzają po kieszeni także także tego kto je nakłada.
Ja pozostaję bardzo ostrożnym optymistą, bo:
1. FR wydaje już około 35% budżetu na wojnę a to tylko oficjalne dane – na pewno idzie więcej. Tak się nie da na dłuższą metę.
2. Ukraina zaczęła atakować infrastrukturę przerobu/transportu ruskiego gazu i ropy
3. Armia czerwona nie ma sił na dużą ofensywę, są w stanie zdobywać jedną Awdijiwkę na kilka tygodni. Może i mają dużo mobików, ale jakoś na nic się to nie przekłada.
4. Zachód powoli rozkręca produkcję broni i coś tam dostarcza (w tym rzeczy z fanfarami obiecane we wczesnym 2023), no i wreszcie przychodzi coś o większym zasięgu (150km).
5. Rosyjska produkcja zbrojeniowa nie jest aż tak dziarska, skoro coraz większe partie broni idą z Iranu i KRLD.
Amatorom geopolityki i wróżenia z fusów z dużą pewnością siebie polecam natomiast szczegółowy opis późnej fazy walk o Awdijiwkę, żeby przypomnieli sobie, że wojna to chaos:
link to xxtomcooperxx.substack.com
link to xxtomcooperxx.substack.com
@Witawa:
A czy podawali datę, do kiedy to ma nastąpić? Ja od początku traktuję tę wojnę jako coś, co potrwa kilka ładnych lat – i nadal jedyny finał jaki widzę, to rozlecenie się państwa rosyjskiego.
@bantus
„Stawiam tezę, że morale się skończy jak skończy się eldorado dla żołnierzy i ich rodzin. Stąd myślę, że Unia jak i kraje NATO powinny cisnąć kolejnymi sankcjami i uszczelniać dotychczasowe.”
Morale się skończy, kiedy kolejny rok minie na szturmowaniu miasteczka będącego najwyżej siedzibą rajonu (kiedyś) za cenę kolejnych trupów i kolejnego roku niedogrzania komunałki. Carska Rosja się wzięła i zabiła poprzez nieudolne prowadzenie wojny, podobnie II Rzesza – na końcu masy nie widziały żadnego sensu w prowadzeniu dalszej wojny, a ekonomia się waliła pod ciężarem kosztów prowadzenia działań. I w którymś momencie sensowniejsze było zabicie towarzysza-pułkownika etc.
Tu też trzeba doprowadzić do sytuacji, gdzie przeciętny Iwan uzna za bezpieczniejsze zdezerterowanie i powrót do domu niż walczenie na froncie.
@embrecadero
„2. Ukraina zaczęła atakować infrastrukturę przerobu/transportu ruskiego gazu i ropy”
Nie tylko. Ten spadnięty AWACS nie spadł z powodu zastosowania jakiegoś wybitnego środka, tylko w wyniku rozkładu rosyjskiej obrony p-lot. Należy to rozkładać dalej, co umożliwi kilka kolejnych spadnięć ważnych samolotów i walenie po istotnych zakładach.
@Michał Malewski
Problem w tym że już od conajmniej półtora roku slyszymy o tym że już, już zaraz skończą sie Rosji zapasy. I jakoś cholera skończyć nie mogą. Już słyszeliśmy o czołgach z muzeów, racjach wojskowych z czasów cara, niskim morale, chorobach itp. Na wyraźne osłabienie Rosji się to nie przełożyło. Ba slyszeliśmy o tym ze linię na Ukrainie to trzyma tak naprawdę tylko Grupa Wagnera ktorej podobno juz nie ma. A linia jest i przesuwa się nie w tę stronę w którą byśmy chcieli (o ile w ogóle)
@Tomasz
Na wyraźne osłabienie Rosji się to nie przełożyło.
No ok, a co np z faktem że rok temu Ukraina negocjowała korytarz zbożowy a teraz Flota Czarnomorska została rozmontowana na tyle że nikt kacapów nie pyta o pozwolenie? W ostatnich dniach SZU skasowało nie tylko kolejnego A50 ale też parę Su. Do tego dronami mielą dziesiątki BMP, BTR, czołgów i artylerii. Wojna prowadzona przez Rosjan w taki sposób jest po prostu nie do utrzymania na dłuższą metę. Problemy Ukraińców wynikają głównie z niedostatków amunicji, wynikającuch z kolei ze skutecznej obstrukcji pomocy przez Trumpistów.
Ja podobnie jak @sheik jestem ostrożnym optymistą. Przejrzałem media w ostatnich dniach i rzeczywiście dominuje pierdololo o tym jak Rosja sobie świetnie radzi, sankcje nie działają itp, typowy medialny cykl straszonka, które lepiej się klika niż pozytywne wiadomości albo wyważone opinie. Tymczasem czytając Coopera można odnieść wrażenie że mamy cosplay końcowych miesięcy Japonii w IIwś, tylko zamiast kamikaze w Mitsubishi Zero mamy samobócze ataki BMPkami.
Nie wiem czemu ludziom, którzy uczyli się w szkole że druga światówka trwała prawie 6 lat wydaje się że samodzielnie broniąca się Ukraina poradzi sobie w <2 lata. Oddychajmy wszyscy spokojnie i patrzmy na rozwój wydarzeń, może coś się ciekawego stanie jak za miesiąc Putin wygra znowu wybory, miażdżąco pokonując podstawionych kandydatów. Ceauşescu też święcie był przekonany że nic mu nie grozi jak przemawiał w grudniu z balkonu, też ponownie wybrany miesiąc wcześniej na przewodniczącego partii. Keep calm and fck Putin.
Z tym brakiem amunicji w Europie to trzeba pamiętać jedną rzecz. NATO ma zupełnie inną doktrynę. Lotnictwo izoluje pole walki, a potem robimy kipisz. Takich ilości amunicji, jakie są zużywane w tej wojnie po prostu nie potrzeba. Pytanie co będzie, jak Ukraina te zachodnie samoloty dostanie.
Co do bajęd o nieskutecznych sankcjach – to są tylko twierdzenia Kremla. Notorycznie poprzedzające skomlenie, żeby im te sankcje zdjąć. No i tak tylko chciałbym zauważyć, że co tydzień to tam kilka samolotów musi awaryjnie lądować, a ponoć już coś spadło.
Jak to się dalej potoczy.. na moje rosyjska gospodarka a potem państwo jako takie wywali w końcu BSODa. Nie wiadomo tylko kiedy, bo nie znamy realnego stanu rosyjskiej gospodarki i państwa, ale to tak jakby postawić garczek z wodą na gazie, w końcu zawrze. Nie wiemy kiedy, bo nie wiemy ile wody jest w garczku i jak mocno palnik grzeje, ale zawrzeć musi.
Co do tych nieskończonych rosyjskich rezerw – to nie DWS. Oni mają dzietność rzędu półtora dziecka na kobietę. Putin przepala biologiczną przyszłość własnego narodu. Do tego tam jest bardzo niskie bezrobocie. Co to znaczy – każda kolejna mobilizacja odbędzie się kosztem rosyjskiej gospodarki. To nie te czasy, kiedy na front szedł nikomu niepotrzebny trzeci syn chłopa małorolnego z przeludnionej wioski. Mobik to człowiek, który robił pekab a teraz nie robi pekabu. Niby nadal ludzi u nich mnogo, ale to jednak już tak nie działa jak kiedyś.
@witawa
„ja spokojnie widzę scenariusz w którym Krym wraca do Ukrainy”
Ja nadal go spokojnie widzę. Wystarczy, że Zachód dostarczy Ukrainie nowoczesne samoloty i środki rażenia dalekiego zasięgu, żeby mogła rozwalić mosty krymskie (duże i małe) i resztę logistyki. Półwysep odcięty od zaopatrzenia stanie się łatwym celem. I ja naprawdę nie wiem, na co Zachód z tym czeka – a z drugiej strony widzę promyczek optymizmu w tym, że póki co nie wiadomo, co właściwie zdejmuje ostatnio te rosyjskie samoloty. I to niektóre z nich dość daleko (dalej niż Kercz). Rosjanie się upierają, że to pomyłka ich obrony przeciwlotniczej – bo ta wersja, acz kompromitująca, jest mimo wszystko bardziej optymistyczna niż „Ukraina już ma coś czym może razić cele nad Krasnodarem”.
@Michał Maleski
„A czy podawali datę, do kiedy to ma nastąpić?”
Wszystkie cytaty z embercadero – może sprecyzuje.
„i nadal jedyny finał jaki widzę, to rozlecenie się państwa rosyjskiego.”
Na razie Rosja miała wzrost PKB (ostrożnie licząc 3%) powyżej krajów G7 w zeszłym roku i mniej więcej taki też będzie mieć w bieżącym. Rosyjskie dochody z węglowodorów są wciąż wyższe niż przedwojenna 10-letnia średnia, dochody z eksportu rolnego (głównie do Europy) biją rekordy. Inwestycje zbrojeniowe finansowane tymi wpływami eksportowymi i rezerwami są typowym keynesowskim mechanizmem napędzania gospodarki – rodzą nierównowagi na rynku pracy i inflację, ale to dalece nie jest stan podobny do sytuacji we wczesnych 90-sach.
Putin tymczasem ma rekordowe poparcie wg w miarę niezależnych sondaży (tak jak po zajęciu Krymu) i startuje w „wyborach”, przy okazji których inaczej niż ostatnim razem nie będzie wiecy Nawalnego. Reakcja świata na zabicie tego ostatniego pokazuje co jest globalnie oczekiwanym rozwiązaniem: zastąpienie Putina lekko mniej autorytarną wersją – jakimś Kostią-reformatorem, któremu „musimy pomóc”, więc klepnie się rozejm w Ukrainie i zniesie formalne sankcje. Realnych sankcji w dużej mierze nie ma już teraz. Ropa trafia w dużej mierze do europejskich odbiorców greckimi statkami z brytyjskim ubezpieczeniem. Eksport wszelkich towarów konsumenckich i przemysłowych do Rosji trwa w najlepsze. Przykładowo niemieckie dostawy samochodów i części samochodowych „do Kirgistanu” wzrosły od marca 2022 do końca 2023 o 5500%. Podobnie z amerykańskimi dostawami zaawansowanej elektroniki itd. Te eksportowane do Rosji towary przeważnie nawet pro forma nie zjawiają się w krajach-pośrednikach. Zachód finansuje i ogarnia technicznie Putinowi jego wojnę, czekając na post-Putina z konkluzywnym zamknięciem tematu.
Dlatego też nie wiem czemu służą te suflowane przeważnie z dość podejrzanych prawicowych źródeł narracje o „rozpadzie Rosji”. Nie wydajesz się prawicowym sznurem, a jednak je powtrzasz. Care to explain?
@witawa
Ty o jednym, on o drugim. Że Rosja sobie radzi z sankcjami to jedno (i nikt temu nie przeczy). Ale to nie znaczy, że się nie może rozpaść. Nie twierdzę, że się rozpadnie – twierdzę po prostu, że non sequitur. Po 1906 Rosja też się przecież zaczęła modernizować i obserwatorowi mogło się wtedy wydawać, że to idzie w kierunku jakiegoś konstytucyjnego ładu. Ówczesny Russlandversteher też by mówił, że patrzcie, rośnie produkcja zboża i wydobycie węglowodorów.
@PKB Rosji
Ja bym tylko nieśmiało zauważył, że nieco paradoksalnie zwiększenie wydatków państwa podnosi PKB. Te wszystkie produkowane czołgi, pociski, paliwo, pensje zarówno dodatkowych robotników (a zatrudnienie w przemyśle wojskowym musiało ogromnie wzrosnąć) jak i samych żołnierzy przekłada się wprost na podniesienie PKB. Ba, nawet na podniesienie jakości życia, szczególnie najbiedniejszych. W krótkim terminie. Rosja miała gigantyczne zapasy, które teraz przepala. Przynajmniej pół miliona najlepiej wykształconych ludzi uciekło z tego kraju. System bankowy został odcięty i chociaż powstały alternatywne sposoby przesyłania pieniędzy, to powodują one tarcie, czyli większe koszty. Niedawno jeden z banków powszechnie używanych przy płatnościach z Rosji w Europie, Qiwi Bank, został zamknięty (tzn. Ruscy cofnęli mu licencję). PayPal nie działa bez VPN. W praktyce zostają jakieś dziwne metody z kryptowalutami na czele, które też, surprise surprise, generują dodatkowe koszty i ryzyko. To samo dotyczy importu towarów przez te wszystkie Kirgistany. Myślisz, że robią to za darmo?
To wszystko nie znaczy, że Rosja się zaraz rozleci, ale nie ma możliwości, żeby utrzymała ten stan rzeczy w nieskończoność.
>Rosyjskie dochody z węglowodorów są wciąż wyższe niż przedwojenna 10-letnia średnia,
Uwzględniając inflację?
Tak czy siak, od szczytu po wybuchu wojny sprzedaż spada. Mierzona w wartości, bo w tonach jest podobna, co oznacza jeszcze mocniejszy spadek zysków. Zarabiają na tym przede wszystkim Chiny.
link to russiafossiltracker.com
No i nie zapominajmy, że w gospodarce kapitalistycznej normalna sytuacja to ciągły wzrost rok po roku, w końcu nie po to się inwestuje w nową infrastrukturę wydobywczą i przesyłową, żeby tylko utrzymać wolumen sprzedaży.
Sorry za rant, ale trochę mnie irytuje powtarzanie bzdur o tym, że sankcje nic nie dają, bo to powtarzanie propagandy putinowskiej.
Też kupiłem naszywkę „NAFO Crimea Summer Beach Party”. Na szczęście nie ma na niej roku, więc cały czas mam nadzieję, że zaszpanuję z nią jeszcze, jak nie w przyszłym roku, to …
„Obwiniam o to przede wszystkim Zachód”
Polska, a mam tu na myśli polski rząd, też mogła była robić więcej. To fajnie, że kupujemy te himarsy i koreańskie czołgi dla siebie, ale przecież z krajów frontowych jesteśmy najwięksi i najbogatsi, więc czemu nie posyłamy co najmniej połowy tego, co kupimy, do Ukrainy?
#komentarze Awala i innych o tym, że Zachód tylko marzy o tym, żeby ułożyć się z Rosją i znieść sankcje:
Czy jesteście w stanie wskazać w historii precedens, gdy sankcje o takich rozmiarach zostały zniesione bez uprzedniej znaczącej i w miarę trwałej zmiany reżimu?
Owszem, czasem znosi się jakąś część sankcji dla zachęty; jak wiadomo, jest to optymalna strategia gry w powtarzany dylemat więźnia. Ale gdy druga strona nie podejmuje gry, znowu przykręca się śrubę. Ostatnio taki proces obserwujemy np. z Wenezuelą.
#jeśli znowu Trump
Wtedy na serio uważam, że Polska (a także być może Finlandia i Szwecja, kraje bałtyckie są na to raczej zbyt małe, a Rumunia za daleko od Moskwy i Petersburga) powinny na cito zaopatrzyć się w broń jądrową i chociaż jedną metodę dostarczenia jej do Moskwy. Bo to i tak będzie koniec całego podrugowojennego systemu traktatów międzynarodowych, a jedyną rzeczą, która postrzyma Rosję, będzie kilka niezależnych guzików atomowych u bliskich, bezpośrednio zainteresowanych sąsiadów. Tylko my możemy zostać wiarygodnymi “wpatrującymi się w ścianę” jak u Liu Cixina (btw. musiałem sprawdzić w Wiki, co za beznadziejne tłumaczenie “Wallfacer”)
Mam więc nadzieję, że Tusk z Sikorskim nie siedzą z założonymi rękami i rozpoczęli jakiś supertajny projekt. Najlepszy moment na to był w 2016, a drugi najlepszy moment jest teraz.
Mam przy tym dużą nadzieję, że taki projekt pójdzie w przyszłym roku do zamrażarki – bo wcale nie oceniam, że Trump ma większe niż 50% szanse na wygraną. Sondaże z wczorajszych prawyborów w Georgii przeszacowywały go, jak się okazało, o 10pkt%.
Autokorekta: miałem na myśli oczywiście wczorajsze prawybory w Południowej Karolinie.
@Witawa
„Eksport wszelkich towarów konsumenckich i przemysłowych do Rosji trwa w najlepsze. Przykładowo niemieckie dostawy samochodów i części samochodowych „do Kirgistanu” wzrosły od marca 2022 do końca 2023 o 5500%.”
Te wzrosty o tysiące procent świetnie się sprzedają medialnie. Np. w poprzednim tygodniu był w DGP artykuł o „pozornym” zmniejszeniu eksportu do Rosji właśnie dzięki rekordowym wzrostom handlu ze „-stanami”. Np. Irlandia zwiększyła eksport do Turkmenistanu o ponad 2300%. Ale zamiast skupiać się na procentach, warto spojrzeć na wartości bezwzględne, w których nie wygląda to tak źle. W 2023 oficjalny eksport do Rosji spadł o ponad połowę względem 2021 (-56%). Gdy dodać nadwyżkę w eksporcie do „-stanów”, nadal wychodzi duży spadek (-43%). Po prostu obroty z tymi krajami były wyjściowo bardzo niskie.
Sankcje są obchodzone, ale błędne byłoby przekonanie, że zupełnie nie działają.
@Tomasz Dziedzic:
„Problem w tym że już od conajmniej półtora roku slyszymy o tym że już, już zaraz skończą sie Rosji zapasy.”
Od kogo?
„Na wyraźne osłabienie Rosji się to nie przełożyło.”
Jeżeli dwa lata temu Rurytania mogła wypuścić zagon kawalerii w wielkości niewidzianej od półwiecza na dziesiątki kilometrów w głąb wrogiego terytorium, a dzisiaj ogłasza wielki sukces z przesunięcia frontu o trzy do pięciu kilometrów w jednym punkcie o szerokości kilometrów dziesięciu to czy Rurytania nabiera czy traci sił?
Jeżeli dodamy do tego, że Rurytania straciła galeon i aeroplan których nigdy nie będą w stanie odtworzyć to jak to świadczy o rozwoju gospodarczym Rurytanii?
@Witawa/Awal:
„Realnych sankcji w dużej mierze nie ma już teraz. Ropa trafia w dużej mierze do europejskich odbiorców greckimi statkami z brytyjskim ubezpieczeniem. Eksport wszelkich towarów konsumenckich i przemysłowych do Rosji trwa w najlepsze. ”
Przy znacznie zmniejszonym wolumenie i zauważalnym wzroście cen. Jakby mi nagle ktoś powiedział, że nie kupię papierosów, ale ja bym kupił połowę tego co przed sankcjami za cenę o 25% większą to bym odczuł i brak papierosów, i pogorszenie sytuacji finansowej.
„Dlatego też nie wiem czemu służą te suflowane przeważnie z dość podejrzanych prawicowych źródeł narracje o „rozpadzie Rosji”.”
Gdyż Rosja wojny albo wygrywa, albo kończy je mniejszą lub większą wewnątrzrosyjską rzezią. Tertium non datur. Wojny z Ukrainą nie ma jak wygrać, nawet nad wyraz optymistyczne dla Rosji scenariusze rozejmu i zachowana obecnego stanu czy okupowania wschodniej Ukrainy prowadzą najwyżej do, odpowiednio scenariusza włoskiego („zmieliliśmy kilak roczników poborowych za Tyrol? Czy ktoś może mi wyjaśnić co tam takiego jest?”) lub scenariusza afgańskiego („no fajne to zwycięstwo, ginie jeszcze więcej naszych po niż przed”).
@Michał Maleski
„Morale się skończy, kiedy kolejny rok minie na szturmowaniu miasteczka będącego najwyżej siedzibą rajonu (kiedyś) za cenę kolejnych trupów (…) a ekonomia się waliła pod ciężarem kosztów prowadzenia działań.”
Stawiam akcent na „ekonomia się waliła”. Oczywiście wojenne PKB rośnie ale te inwestycje się nie zwrócą, to wrzucanie zwitków do kominka żeby ogrzać zgrabiałe ręce.
Propaganda propagandą, faktycznie część ludzi na prowincji powtarza to co usłyszy w TV, ale czy wierzy aż tak bardzo, żeby dać się zabić za jakieś slogany? To nie wojna ojczyźniana. Nikt ich nie bombarduje, nikt nie rozstrzeliwuje, nie podpalają całych wiosek. To że gdzieś tam są jakieś „nazisty” albo gdzieś prześladują russian speakers? To się nadaje na parę wulgaryzmów przy wódce. Tp że nie ma opału na zimę, pracy, szans na wykształcenie dla dzieci, to już dla niektórych kwestia życia i śmierci, jeśli nie biologicznej to społecznej.
Putin boi się ogłosić powszechną mobilizację i jej nie ogłosi. Walczą skazańcy, bezrobotni, zdesperowani ludzie z dalekiej prowincji za obietnicę przywilejów dla siebie, rodziny, dzieci i za duże pieniądze. To przymus ekonomiczny, ale bez żołdu, bez pierwszeństwa dla dzieci na studia, dostępu do opieki zdrowotnej i odszkodowań, nikt ich nie zmusi do podpisania kontraktu. Będą woleli zapić się na śmierć niż wykrwawiać.
„Tu też trzeba doprowadzić do sytuacji, gdzie przeciętny Iwan uzna za bezpieczniejsze zdezerterowanie i powrót do domu niż walczenie na froncie.”
Dezercja raczej nie jest opcją. Może bierny opór, ale przede wszystkim brak chętnych.
@wkochano
„Wtedy na serio uważam, że Polska (a także być może Finlandia i Szwecja, kraje bałtyckie są na to raczej zbyt małe, a Rumunia za daleko od Moskwy i Petersburga) powinny na cito zaopatrzyć się w broń jądrową i chociaż jedną metodę dostarczenia jej do Moskwy.”
W ogóle sobie nie wyobrażam sytuacji w której wstrzymana zostanie pomoc dla Ukrainy. To by oznaczało tylko przesunięcie frontu dalej na zachód, miliony uchodźców wojennych. A rezygnacja Stanów z roli szeryfa w atomowym świecie oznacza proliferację broni jądrowej. Tylko atomówki będą gwarancją albo przynajmniej ułudą gwarancji bezpieczeństwa. Stosowanie atomówek to nie jakieś tabu tylko konkretna groźba szeryfa, bez niego będziemy mogli sobie tylko przeciw-atomowe bunkry budować żeby się lepiej poczuć.
@ kuba_wu
„Rosja będzie miała doświadczoną, silną armię i rozkręconą produkcję wojenną, a jednocześnie wielkie długi i problemy w gospodarce cywilnej.”
Jestem wystarczająco stary żeby pamiętać, jak argument doświadczenia by podnoszony przed Pustynną Burzą. Twardzi Irakijczycy (piąta armia świata) doświadczeni ośmioletnią wojną z Iranem mieli dać łupnia jankesom.
Rosyjska armia zebrała wiele doświadczeń ale są to złe doświadczenia. Przypomnę, że na początku wojny widzieliśmy manewry i ataki batalionowymi grupami bojowymi a dzisiaj szczytem skali jest pluton zmechanizowany a normą drużyna piechoty. Stąd Awdijewkę zdobywa się pięć miesięcy kosztem 16 tysięcy zabitych i sprzętu pełnej armii ogólnowojskowej (podaję za Koffmanem i mówimy tu tylko o zidentyfikowanych wizualnie stratach). Po dwóch latach wojny Rosjanie nauczyli się dodatkowo tracić Awacsy 200 km od linii frontu i okręty przy linii brzegowej Krymu. Z przeciwnikiem, który praktycznie nie ma lotnictwa i marynarki wojennej.
@ Trump NATO i pomoc Ukrainie
Pewnie mam ograniczoną wyobraźnię ale nie widzę, które wielkie koncerny amerykańskie i jakie grupy interesu zyskałyby na dealu z Putinem, wycofaniu się USA z NATO i zamknięcia kurka z dolarami dla Ukrainy. Widzę tylko możliwe straty.
Dzięki sankcjom USA stały się głównym dostawcą gazu dla Europy. Dlaczego i imię czego miałyby chcieć stracić tę pozycję?
W przypadku jakiegoś układu z Rosją cena ropy spadnie, co może się spodoba wyborcom, ale raczej nie wydobywcom. Wydobycie ropy z łupków jest opłacalne powyżej jakieś granicy.
Co się stanie z portfolio zamówień i akcjami Lockheeda czy Rayethona jeśli Trump wycofa USA z NATO?
Ja wiem, że trumpiści są gotowi odmrozić sobie uszy żeby „own the libs”, ale amerykańska polityka nigdy nie jest prowadzona na przekór amerykańskim korporacjom a na takiej operacji zyska raczej Dassault czy Rheinmetal niż Boeing.
@ długa wojna w świecie natychmiastowej informacji
Wracając do Iraku to ze wszystkich historycznych analogii tej wojny najbliższa wydaje mi się wojna iracko-irańska. Moim zdaniem to będzie niestety podobnie długa wojna.
Jestem mniej przekonany niż jeszcze rok temu, że obecna elita rosyjska przetrwa ewentualną porażkę. Stopniowe odcinanie kolejnych kanałów informacji zwrotnej (Nawalny, Prigożyn, Girkin, Murz jako ostatnie przykłady) nie wróży dobrze zdolności obecnego rosyjskiego systemu do adaptacji. W tym momencie Putinowi wydaje się, że ma sytuację pod kontrolą a wtedy popełnia najwięcej błędów. Myślę, że ważnym sygnałem będzie ogłoszenie (lub nie) kolejnej czasticznej moblizacji po wyborach.
@MichalMaleski – co wynika z tego że Rurytania nie ma teraz tego czy tamtego a Ukraina dostaje mnóstwo sprzętu skoro momentum jest dalej po stronie Rurytanii? Wielka kontrofesywa zrobiła trzy metry do przodu a teraz zrobiła już dwa i pół metra wstecz. Sytuacja idzie na klincz i wykrwawianie. Rosja sobie może czekać aż Zachód się zmęczy pomocą Ukrainie. Jeśli wróci do wladzy Trump to nie bedzie mowy o pomocy.
A gadanie o morale w Rosji uważam za śmieszne. Raptem garstka ludzi poszła zlozyc kwiaty po śmierci Nawalnego. A nic tak nie motywuje do walki jak rodzina w łagrze
@Tomasz Dziedzic:
„co wynika z tego że Rurytania nie ma teraz tego czy tamtego a Ukraina dostaje mnóstwo sprzętu skoro momentum jest dalej po stronie Rurytanii?”
Momentum prawie do samego końca było po stronie II Rzeszy. I co komu było po tym?
” Jeśli wróci do wladzy Trump to nie bedzie mowy o pomocy.”
Jeśli i do tego o ile zaryzykuje starcie z korpoameryką. W co wątpię – w obie rzeczy.
A nawet jeżeli, to nadal głównym dostawcą będzie EU. Po prostu wydamy nieco więcej. A co do postawy EU wątpliwości mieć trudno, no chyba że ktoś za bardzo uwierzy w felietonistów. Elity i aparat urzędniczy EU i państw członkowskich, poza pewnymi drobnymi wyjątkami prezentuje i realizuje bezkompromisową chęć wyniszczenia Rosji.
@kuba_wu
„Jeśli Trump wygra”
Trump nie ma szans wygrać. Halley potencjalnie by miała, jeśli MAGAowcy by się na nią nie obrazili, ale Trump nie ma jak wygrać z Bidenem. Ma zbyt duży elektorat negatywny nawet we własnej partii, ludzi wprost mówiących, że na niego nie zagłosują jest co najmniej 20% u samych republikanów, nie mówiąc o niezależnych. (Uprzedzając uwagi o sondażach – w USA mają od dłuższego czasu potężny bias konserwatywny, bo cóż, są telefoniczne, w wyborach to jasno wychodzi – stąd np. oczekiwania czerwonej fali w midtermach, a w praktyce porażka republikanów.)
Srsly, żeby Trump przegrał Biden musiałby umrzeć, a na kandydata demokraci musieliby wystawić Hilary czy kogoś innego z aż tak dużym negatywnym elektoratem.
@td
„Wielka kontrofesywa zrobiła trzy metry do przodu a teraz zrobiła już dwa i pół metra wstecz. ”
Ale czy na pewno? Gdzie Ukraińcy weszli, tam stoją. Rosjanie wbili się gdzie indziej.
wkochano
„Tylko my możemy zostać wiarygodnymi “wpatrującymi się w ścianę” jak u Liu Cixina (btw. musiałem sprawdzić w Wiki, co za beznadziejne tłumaczenie “Wallfacer”)”
Całkiem spoko, przecież to nawiązanie do różnych mnichów co to mantrują w kwiecie lotosu i gapią się w ścianę.
@PKB Rosji
Ja bym zwrócił uwagę na dwie rzeczy:
1) Jedynym źródłem informacji o rosyjskim PKB jest Rosja. Ma 3% wzrostu bo sama tak twierdzi. Czyli realnie nikt nie wie jak jest. Niewykluczone, że na Kremlu też nie wiedzą. Ale raczej w ciemno można strzelać, że mają potężną recesję.
2) Duża część ichniego PKB to obecnie wydatki wojskowe. Tylko tu pojawia się problem. W normalnej gospodarce to pieniądz robi pieniądz. A właściwie to kapitał robi kapitał. Jak fabryka produkuje samochody dostawcze, to one rozwożą towary do sklepów, czyli zarabiają. Jak fabryka robi czołgi, to to jest pieniądz, który nie robi pieniądza, tylko idzie na zmarnowanie. To się właściwie powinno od PKB odejmować, a nie dodawać.
Pora na porcje nadmiernego optymizmu.
Ta wojna może się zakończyć z 3 powodów: rozstrzygnięcia militarnego, śmierci Putina (następca powie że to wina Putina i zakończy tą bezsensowną awanturę), lub od posypania sie Rosji wewnętrznie.
Co do tego ostatniego wariantu:
Ta wojna jest kosztowna, to jest wojna na którą Rosję nie stać. Wyniszcza demograficznie, ludność biednieje w szybkim tempie, znikają rynki zbytu, postępuje uzależnienie od Chin. Gospodarka Rosji jest jak jenga – wyjmujemy kawałek po kawałku ale wieża stoi. Do czasu. Nie wiemy jakie kawałki wypadną następne, ale co jakiś czas okazuje się ze coś zupełnie niespodziewanego się posypało. Długo wymieniać, ale nie byłoby problemem ułożenie listy top 100 niekorzystnych tendencji w rosyjskiej gospodarce. Polecam stronę ekonomiarosji.pl, którą śledzę, i czekam kiedy te wszystkie niekorzystne zjawiska przekroczą masę krytyczną.
>Wtedy na serio uważam, że Polska (a także być może Finlandia i Szwecja, kraje bałtyckie są na to raczej zbyt małe, a Rumunia za daleko od Moskwy i Petersburga) powinny na cito zaopatrzyć się w broń jądrową (…)
link to spectator.co.uk
tutaj spekulują że mógłby to być wspólny projekt jakiś Państw wschodniej flanki kierowany przez Polskę.
A nie sądzicie że pożądny NOŚNIK to coś rudniejszego do uzyskania niż sama głowica? (tylko pytam) Osttanio brytole mieli jakieś problemy ze swoimi rakietami.
> Duża część ichniego PKB to obecnie wydatki wojskowe. Tylko tu pojawia się problem. W normalnej gospodarce to pieniądz robi pieniądz. A właściwie to kapitał robi kapitał. Jak fabryka produkuje samochody dostawcze, to one rozwożą towary do sklepów, czyli zarabiają. Jak fabryka robi czołgi, to to jest pieniądz, który nie robi pieniądza, tylko idzie na zmarnowanie. To się właściwie powinno od PKB odejmować, a nie dodawać.
>o się właściwie powinno od PKB odejmować, a nie dodawać.
Nie rozumie Pan jak działa mnożnik keynesowski wydatków rządowych.
Morska opowieść jest taka – Sasza produkuje rakietę, za pensję kupuje wódkę, za wynagrodzenie producenci wódki (orz ich dostawcy) kupują coś innego and so on – ciąg geometryczny.
Nie chce mi się szukać, ale pare mc emu czytałem omówienie m.in. paperu szacującego mnożnik wydatków rządowych dla USA i tam właśnie za badaną zmienną przyjęto zmianę wydatków wojskowych, zakładając że wynikają z czysto dyskrecjonalnych decyzji, a nie z czegoś nieobserwowalengo.
Prawdziwe problemy z „gospodarką wojenną” są takie:
A) substytucja czynników produkcji- ruscy się np pare mc temu chwalili z przestawienia jakiegoś zakładu (chyba piekarni XD) na montownie dronów. To znaczy że pracownicy nie robią bułeczek, aka czegoś co wcześniej było rentowne.
B) zwiększanie wydatków rządowych (aka pobudzanie popytu) jest nieszkodliwe jeśli gospodarka ma niewykorzystane moce produkcyjne. Jak am u ruskich z bezrobociem jest naprawdę , to tego pewnie nie wiemy, ale przypuszczalnie mogą niedługo osiągnąc inflację której standuper ze świętokrzyskiej może pozazdrościć.
C) odpływy z gospodarki. Może wypszytkają się z rezerw opłacając zakupy z Iranu, NK i opłacając najemników. Nie widziałem szacunków jakiego rządu wielkości mogą być to kwoty i jak sie maja do dopływów do gospodarki.
Ruscy wg szacunków stracili już więcej czołgów niz główne europejskie armie mają w ogóle i mimo to są dalej w stanie prowadzić działania wojenne.
Natomiast newsy jak poniżej- o wykorzystywaniu rakiet zaprojektowanych dla marynarki na lądzie dają nadzieje że wypsztykują się ze wszystkiego „porządnego” sprzętu.
link to defence24.pl
@AK
>Trump nie ma szans wygrać.
Wcześniej też nie miał szans. A komorowski nie miał szans przegrać.
@bantus
„A rezygnacja Stanów z roli szeryfa w atomowym świecie oznacza proliferację broni jądrowej.”
No właśnie – a kto bez niej zostaje, ten frajer: Ukraina, która się jej pozbyła w lata 90. będzie tu straszliwym ostrzeżeniem dla innych.
@rpyzel
„Całkiem spoko, przecież to nawiązanie do różnych mnichów co to mantrują w kwiecie lotosu i gapią się w ścianę.”
Zawodowym tłumaczem w karierze byłem tylko przez mgnienie oka i jedną książkę, ale jestem pewien, że przy odrobinie wysiłku wymyśliłbym coś, co nie wymaga 4 słów i to po polsku, języku z takimi możliwościami słowotwórczymi. Na szybko: Dharmorderca. Boddhischaton.
Szybkie guglanie daje ciekawy wątek na reddicie o tym, co Chińczyk miał na myśli i jak to jest tłumaczone w innych językach. link to reddit.com
@Mistrz
„A nie sądzicie że pożądny NOŚNIK to coś rudniejszego do uzyskania niż sama głowica? (tylko pytam) Osttanio brytole mieli jakieś problemy ze swoimi rakietami.”
No mieli, ale Tridenty to rakiety dalekiego zasięgu, a z Polski do Moskwy jest tylko 1500 km, można zrobić mniejszą i prostszą. Jeśli dały radę Iran i Korea Północna, to to nie może być jakieś rocket science.
Jeszcze @Mistrz
„Nie rozumie Pan jak działa mnożnik keynesowski wydatków rządowych.”
Nie rozpędzałbym się tutaj, współczesne bardziej zniuansowane rozumienie keynesowskiego mnożnika jest takie, że jest on większy od 1 (czasem dużo większy), gdy gospodarka jest w deflacji/poniżej potencjału; ale gdy gospodarka jest rozgrzana, to wydatki rządowe mogą mieć nie tylko dużo niższy niż 1 mnożnik, ale oczywiście jeszcze napędzać inflację.
Klucz do zwycięstwa Ukrainy jest w Waszyngtonie. Amerykanie mają dość sprzętu, który im jest nie potrzebny do niczego, i który będą wycofywać ze służby, żeby uzbroić Ukrainę po zęby. Mają też dość nowoczesnej amunicji, żeby się nią podzielić i pozwolić Ukrainie zniszczyć wszystkie wartościowe cele w zasięgu 200 km od frontu.
Mogliby również dać Ukraińcom wycofywane ze służby F22 co by zniwelowało do zera przewagę Rosji w powietrzu.
Ale – Biden jest bardzo ostrożny i nie chce sprowokować Rosji, więc wybrał strategię gotowania żaby powoli. A z drugiej strony Republikanie są w tej chwili zakładnikami Trumpa. Każdy członek Izby Reprezentantów boi się, że go mogą w prawyborach na trumpistę. A Trump nie chce dać Bidenowi żadnego sukcesu.
Losy świata się nie liczą – ważne jest by ugłaskać ego Trumpa. Republikanie sprzedali duszę diabłu i tak tańczą jak im zagra. Ale się na tym przejadą. Trump ma gigantyczny elektorat negatywny, a w dodatku obalenie Roe & Wade pobudziło kobiety i młodych. We wszystkich wyborach uzupełniających Republikanie wypadają dużo gorzej od sondaży i dużo gorzej od teoretycznych preferencji wyborców – demokraci spokojnie wygrywają w okręgach z umiarkowaną tendencją republikańską. Ponadto jest spora szansa, że Trump nie dotrwa do wyborów – zostanie skazany w procesie karnym (toczą się w tej chwili trzy postępowania federalne i jedno w Georgii). Pierwszy proces zaczyna się za miesiąc. Przegrał ostatnio dwa procesy na łączną kwotę ponad 500 mln.
Musi wpłacic całą kwotę na rachunki powiernicze jesli będzie chciał składać apelację – jeśli nie wpłaci w terminie straci możliwość apelacji. Jego firmy zostały poddane kurateli sądowej. Za chwilę okaże się, że król jest nagi – zostanie skazany w procesie karnym a majątek będzie miał częściowo licytowany. Będzie przegrywem. A takich Ameryka nie lubi.
Republikanie będę mieli do wyboru iść do wyborów ze skazanym przestępcą i przegrywem jako kandydatem na prezydenta i dostać gigantycznego łupnia, albo pozbyć się Trumpa, rozwścieczyć MAGA i dostać gigantycznego łupnia.
Czego im życzę z całego serca. Duża demokratyczna większość w Izbie i w Senacie to jedyny sposób, żeby ten kraj wyszedł na prostą.
Ukraina dostanie wystarczającą pomoc od USA wcześniej czy później – w najgorszym razie po wyborach, w najlepszym jeśli niektórzy republikańscy kongresmeni zaczną się odcinać od Trumpa i uda się rozmontować blokującą wszelkie działania koalicję MAGA i strachu przed Trumpem.
A na boku – bardzo żałuję, że nie mogłem być na spotkaniu autorskim w Białymstoku. Książka o Baranie świetna. Nie myślałeś nigdy, żeby napisać książkę o jeszcze jednym Stanisławie z Lwowa? Biografia Ulama jakoś mi idealnie pasuje jako uzupełnienie do Lema i Barana. Oczywiście z jednym drobnym ale – sam napisał bardzo dobrą autobiografię…
@wkochano
*To nawet nie jest jakieś mocno „współczesne” zniuansowane rozumienie, tylko bardzo proste jakiego uczy się studentów 1 roku.
*Dlatego pisałem o wolnych mocach produkcyjnych/bezrobociu
*Nawet w przypadku braku wolnych mocy produkcyjnych modelowo zakłada się że nie wpływa to na mnożnik w krótkim okresie nie wpływa to na mnożnik, który wynika zaledwie z wypadkowej 3 zmiennych.
to co stanie się POŹNIEJ faktycznie można analizować w bardziej zbilansowany sposób jakimś dajmy na to podrasowanym dynamicznym modelem ADAS uwzględniającym politykę monetarną, wymianę międzynarodową i apre innych rzeczy.
TL:DR
NIE, wydatków wojskowych nie należy odejmować od PKB. PKB to prosty miernik i tu nie ma co dywagować.
TAK- mogą one w dłuższym okresie wpłynąć na tenże PKB negatywnie, a mechanizm opisałem w 1 komciu.
@Mistrz Analizy
Bezrobocie jednak mają raczej niskie. Ciągle słychać że gdzieś tam brakuje pracowników. A to oznacza, że przestawienie jakiejś produkcji z cywilnej na wojskową nie będzie miało takiego efektu, bo ten co robi rakiety i za wypłatę kupuje wódkę, wcześniej robił odkurzacze, a za wypłatę kupował wódkę. Gdyby to tak prosto działało to Sowiet nigdy by nie upadł, w KRLD nie żarliby trawy, a Niemcy wydawałyby na obronność dużo ponad to co sobie NATO ustaliło.
@wkochano
Duży wzrost wydatków rządowych to miała Polska za poprzedniej władzy, gdy odpalono transfery. I jakoś nijak nie przełożyło się to na wzrost gospodarczy, natomiast owszem, cholernie nakręciło inflację.
>Mogliby również dać Ukraińcom wycofywane ze służby F22
XDDD
Myśliwce których nie chcieli sprzedawać najbardziej lojalnym sojusznikom, które przy oazji mają niesamowicie wysokie wymagania co do utrzymania.
> Przegrał ostatnio dwa procesy na łączną kwotę ponad 500 mln.
Może ma Pan racje, mi migneła gdzieś informacja o 350m i o tym że ruszyła zbiorka donejtów wsród wyznawców na ten cel.
>Biografia Ulama
Kupowałbym.
>Ukraina dostanie wystarczającą pomoc od USA wcześniej czy później
Zazdroszczę optymizmu.
Zacytuje firdmana z „następnych 100 lat ” czyli wypocin sprzed 2 dekad:
„Stany Zjednoczone nie są zainteresowane pokojem w Eurazji. Nie są też zainteresowane wygraniem wojny. Podobnie jak to było w Wietnamie czy w Korei, celem tych konfliktów jest po prostu powstrzymywanie innej potęgi lub destabilizacja regionu, a nie zaprowadzenie porządku. W odpowiednim czasie nawet zdecydowana amerykańska klęska jest do zaakceptowania.”
Wydaje mi się że Irak i Afganistan to potwierdzają. Czy USA cokolwiek zyskałaby na zakończeniu tej wojny?
Wdzięczność Naszą i Ukraińców, ale myślę że „duzi chłopcy” na takie drobiazgi nie patrzą.
@kmat
To jest takie proste.
>Niemcy wydawałyby na obronność dużo ponad to co sobie NATO ustaliło.
Aby w ten sposób stymulować gospodarkę (abstrahując od innych, długoterminowych kontrargumentów o których częściowo wspomniałem) to aby stymulować w ten sposób WZROST PKB, oew wydatki musiałyby każdego roku, well ROSNĄĆ. Wprowadzenie 500+ co do zasady wywołało impuls fiskalny RAZ, Wprowadzenie 800 drugi.
Mam nadzieje ze rozumiesz dlaczego CIĄGŁA stymulacja nie jest możliwa (chwilowa owszem, czasami jest nawet wskazana).
> gdy odpalono transfery. I jakoś nijak nie przełożyło się to na wzrost gospodarczy, natomiast owszem, cholernie nakręciło inflację.
NIe przeżyło sie na wzrost.
NIe chce mi się googlać okresu 15-23, ale 19-23 polska miała 2 najwyższy wzrost PKB w UE po Chorwacji.
>inflacja… po wprowadzeniu transferów …
link to macrotrends.net
CHciałoby się wstawić gif „nie zauważyłem” – poniżej celu.
@kmat
„Duży wzrost wydatków rządowych to miała Polska za poprzedniej władzy, gdy odpalono transfery. I jakoś nijak nie przełożyło się to na wzrost gospodarczy, natomiast owszem, cholernie nakręciło inflację.”
Przecież to monumentalna bzdura ignorująca jakiekolwiek dane gospodarcze!
1. Absolutnie mamy dane pokazujące, że większe transfery jak najbardziej przełożyły się na wzrost gospodarczy
2. Absolutnie mamy też dane pokazujące, że nijak nie przełożyły się na inflację, a wysoka inflacja była skutkiem czynników zewnętrznych i była na tym samym poziomie lub wyższym we wszystkich państwach regionu, niezależnie od ich polityk fiskalnych, od maksymalnie oszczędnych do hojniejszych od naszej. Jeszcze do pewnego momentu eksperci wskazywali, że może pewne błędy Głapy przełożą się na wolniejsze wychodzenie z inflacji, ale nawet tego nie możemy powiedzieć dziś, po prostu idealnie wpisujemy się w trendy dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Gdzie jak gdzie, ale tutaj takich tekstów rodem z wyższej szkoły urojeń ekonomicznych imienia Balcerowicza naprawdę nie oczekiwałem.
@AK
No i kiedy było wprowadzenie transferów socjalnych a kiedy problemy z inflacją.
Była ekspansja fiskalna związana z przeciwdziałaniem recesji covidowej, ale przedmówcy chodziło raczej o co innego. 🙂
@F22 To oczywiście jest niestandardowe. Ale chciałbym podkreślić słowa „wycofywane ze służby”. Ewentualne zagrożenie, że Rosjanie nauczą się je rozpoznawać jest mitygowane wycofywaniem ze służby. Co więcej można zyskać bezcenne doświadczenie np. w przeprowadzeniu misji SEAD przeciwko najnowocześniejszym rosyjskim systemom przeciwlotniczym. Do tego wystarczy jeden lub dwa samoloty i kilka kluczowych operacji. Np. zdjęcie rosyjskiego AWACSa.
@350 mln dla Trumpa – wyrok w sprawie oszustw w prowadzeniu biznesu to trochę ponad 350 mln PLUS odsetki urzędowe od odniesionych korzyści (prawie 100 mln). Do tego dochodzi 83 mln w procesie za zniesławienie. W drugim procesie – za uporczywe nękające zniesławianie ofiary gwałtu. W pierwszym było 5 mln. Ławnicy dali więcej niż proponowali adwokaci powódki. Co do składek – owszem PACS Trumpa płaci za adwokatów, ale póki co nie ma informacji, żeby ktoś chciał pokryć grzywny. Co ciekawe – wyrok w procesie o oszustwa finansowe zabrania firmom działającym w Nowym Jorku (finanse i ubezpieczenia) prowadzenia interesów z Trumpem. Co znakomicie utrudnia możliwość użycia gwarancji bankowych/ubezpieczeniowych zamiast gotówki przy wpłacie kaucji na rachunek powierniczy.
I przy okazji – jest jeszcze jeden powód dla którego Trump ma znikome szanse na reelekcję – poziom ludzi, którzy dla niego pracują. Nikt poważny, z dorobkiem i doświadczeniem nie chce dla niego pracować. To świetnie widać przy okazji tych procesów – reprezentowała go mała firma prawna, która w trakcie procesów popełniła kilka bardzo prostych błędów, a główna strategia obrony polegała na atakowaniu sędziów i oskarżycieli.
@WO
„Wystarczy, że Zachód dostarczy Ukrainie nowoczesne samoloty i środki rażenia dalekiego zasięgu, żeby mogła rozwalić mosty krymskie…”
Transporty wojskowe na Krym odbywają się głównie drogą morską, nie mostami. Ukraina ma czterech pilotów certyfikowanych, po przyspieszonym kursie, do samodzielnych lotów na F-16 (od czego wciąż daleko do wykonywania skoordynowanych misji bojowych).
W ostatnich dwu latach na tym racjonalistycznym niegdyś blogu mieliśmy pełen przekrój ostatecznych wojskowych „game changerów” – raz miała być nim być bajraktaryzacja rosyjskich czołgów pod Kijowem, innym razem sroga zima i braki odzieżowe ruskich. A może już czas na dozę realizmu? Zachód dostarcza Ukrainie takiej pomocy materiałowej jaka pozwala jej utrzymać ustaloną w 2022 r. linię kontaktu. To dużo, ale to nie jest potencjał ofensywny. Tego Ukraina nie dostanie z kilku w miarę oczywistych względów. Europa nie ma z czego. Stany Zjednoczone zaangażowane są w więcej niż jeden teatr konfliktu, przechodzą ostry konflikt polityczny, a przy tym nie zadbały o odpowiednio zaktualizowaną doktryną nuklearną i pozwoliły Rosji na kształtowanie percepcji w tym zakresie. To wytworzyło trajektorię amerykańskiego zaangażowania, której dalsza ewolucja będzie raczej opadająca niż wzrostowa. Tak będzie nawet bez Trumpa w Białym Domu – powolny ale stały spadek poparcia dla dozbrajania Ukrainy sondaże pokazują we wszystkich segmentach amerykańskiego społeczeństwa.
Wojskowe zasoby Rosji i jej sojuszników też na szczęście ulegają wyczerpaniu i dlatego starcie militarne przyniesie impas po prostu, matematycznie widoczny od samego początku w trzeźwej analizie wojskowych potencjałów. Kiedy intensywność działań frontowych spadnie, względnie pozytywny wynik wojny dla Ukrainy i całego rosyjskiego sąsiedztwa będzie mógł być osiągnięty tylko środkami politycznymi i ekonomicznymi: efektywną egzekucją sankcji i możliwością ich negocjacyjnej wymiany na ważne dla nas rosyjskie koncesje, efektywnym ściganiem zbrodni wojennych jako presji wywieranej na rosyjskie elity. I tym właśnie sprawom, raczej niż ruskim milit-blogerom, trzeba poświęcać uwagę. Rozwinięcie poniżej.
@zwinkaa
„W 2023 oficjalny eksport do Rosji spadł o ponad połowę względem 2021 (-56%). Gdy dodać nadwyżkę w eksporcie do „-stanów”, nadal wychodzi duży spadek (-43%). Po prostu obroty z tymi krajami były wyjściowo bardzo niskie.”
W 2022 r. Rosja miała nadwyżkę w obrocie handlowym o rekordowej wysokości 238 mld USD. To zasługa subwencji wojennej, zwanej „sankcjami na sprzedaż ropy”, wypłaconej Putinowi przez kraje Zachodu (odłożone w czasie, sankcje te spowodowały gwałtowny wzrost popytu i cen). W 2023 r. rosyjska eksportowa nadwyżka, wciąż osiągana głównie dzięki sprzedaży ropy, osiągnęła 50 mld USD czyli przeciętny przedwojenny poziom. Jednocześnie import do Rosji nie ujawnia trwałego załamania. Wyniósł on 380 mld USD w 2023 r. (wzrost o 9% w stosunku do 2022 r.).
Pomimo znacznych kwartalnych fluktuacji, świadczy to o utrzymujących się kanałach wymiany. Kraje-pośrednicy w Azji Centralnej i na Kaukazie to tylko jeden z takich kanałów. Innym są np. chińskie partnerstwa europejskich koncernów. Zamkniętą w 2022 r. fabrykę Renault w Moskwie operuje obecnie JAC czyli joint venture Volkswagena i chińskiej prowincji Anhui. VW zarabia więc na montowaniu modeli JAC w Moskwie i ich sprzedaży w 40 dealershipach w całej Rosji. Z perspektywy zgodności z sankcjami wszystko w porządku. Z perspektywy rosyjskiego konsumenta, gorszy chiński produkt w cenie wyższej niż dawny produkt czysto niemiecki – ale to rodzaj dostosowania jaki klient ów bez protestu akceptuje, wot takaja żizń. Z perspektywy niemieckiego koncernu to natomiast funkcjonujące linie produkcyjne, dochody, miejsca pracy (też dla europejskich biur projektowych, kooperantów itd.). Po prostu korzystna kolaboracja z reżimem – a raczej dwoma reżimami (VW nie pogardzi też policyjnie kontrolowaną siłą roboczą w Sinciangu itp.).
Są oczywiście też koncerny takie jak np. Mondelez (koncern spożywczy, producent np. czekolady Milka), który po prostu utrzymuje przedwojenną działalność w Rosji, bez żadnych dostosowań i maskowania. Prezes Dirk Van de Put tłumaczy z tupetem, że podatki jakie jego firma płaci Putinowi to nic w porównaniu z tym co Putin miałby z nieformalnych wziątek od ewentualnego rosyjskiego nabywcy ich fabryk – dających pracę 2700 robotnikom i 10000 rolnikom w Rosji. Ot, inny wariant kolaboracji.
Czy więc sankcje i bojkoty „zupełnie nie działają”? Działają jako deklaracje polityczne, i to nie jest nic. Ale ich efektywność ekonomiczna wymaga zupełnie innych narzędzi niż obecnie stosowane. Gdy idzie o sankcje unijne, w miejsce rozproszonego wykonywania ich przez państwa członkowskie UE (narażone na systemowe konflikty interesów) oraz niestrudzonej ale bezzębnej dyplomacji specjalnego przedstawiciela UE ds. sankcji Davida O’Sullivana, potrzebna jest, jak wiele razy tu pisano, unijna agencja z realnymi kompetencjami egzekucyjnymi i dużym politycznym udziałem (siedziba, kierownictwo) wschodniej Europy. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego na to powinien być wydany kapitał polityczny polskiej prezydencji w 2025 r. Jako plan B: funkcje tej agencji winna uzyskać nowo tworzona unijna agencja ds. przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy (AMLA). Kirgistan musi być postawiony przed klarownym wyborem: kolejny kontener elektroniki dla ruskich albo ucięty milion z pomocy rozwojowej UE. Grecki armator musi mieć podobny dylemat, szwajcarski trader ropy itd. Do tego czasu mówimy o politycznych deklaracjach, nie sankcjach. Komcionauci kwestionujący pilność działania w tej sprawie (słowami np. „Nie zaszkodzi, ale czy coś da? Można to robić i bez specjalnej agencji.”) powinni przemyśleć swoją postawę.
@Froz
„Uwzględniając inflację?”
Mówiłem o rosyjskich dochodach budżetowych liczonych w dolarach. W 2023 r. rosyjski przychód z eksportu ropy i gazu wyniósł 99,3 mld USD czyli np. o miliard więcej niż w 2016 r. Natomiast jak wspomniałem w 2022 r. Putin otrzymał z eksportu węglowodorowego 166 mld USD czyli jego dochody w roku rozpoczęcia wojny powiększyło wielomiliardowe subsydium wynikające z konstrukcji „smart sanctions”. Odrobinie tej ogromnej wypłaty dla agresora przez jakiekolwiek późniejsze straty spowodowane sankcjami zajmie wiele lat.
„Sorry za rant, ale trochę mnie irytuje powtarzanie bzdur o tym, że sankcje nic nie dają, bo to powtarzanie propagandy putinowskiej.”
Nie chcesz bzdur, w takim razie zacznij proszę zadawać poważne pytania o konstrukcję tych sankcji.
Popatrzmy na wskazany przez Ciebie obszar sankcji finansowych. Dokonano na nim zamrożenia części rezerw banku centralnego (co nie ma bezpośredniego wpływu na możliwość bieżącego operowania przez Rosję w globalnej gospodarce) oraz selektywnie wyłączono z obrotu niektóre rosyjskie banki. To uderzyłoby mocno w kraj posiadający deficyt w obrotach handlowych, ograniczając mu możliwości uzyskiwania zagranicznego refinansowania dla kredytu bankowego udzielanego rządowi. Taki rząd szybko zbankrutowałyby lub musiał drastycznie ograniczyć świadczenia. Jednak Rosja ma wciąż nadwyżkę handlową (o co zadbano za pomocą m.in. „smart sanctions” wodorowych) i nie jest zależna od zewnętrznego kredytu, a raczej od otwartości globalnych dróg zbytu dla swojego eksportu. W gospodarkę takiego kraju mogłoby uderzyć zamknięcie kanałów płatniczych czyli de facto uniemożliwienie Kremlowi uzyskiwania dochodów eksportowych. Propozycje tego rodzaju były zgłaszane m.in. przez państwa bałtyckie od początku wojny („escrow account”), jednak Zachód ich nie przyjął – Gazprombank do dziś jest otwartym kanałem rozliczeń z Rosją. Postawiono interesy zachodnich importerów i eksporterów, greckich armatorów, szwajcarskich traderów itd. nad interesami narodów środkowej Europy. Niestety Polska rządzona przez izolowany w świecie PiS nie umiała się temu przeciwstawić (o ile w ogóle próbowała). Aktualny polski rząd i przyszła polska reprezentacja w PE muszą starać się ugrać więcej.
Bo niestety wszystkie te wskazywane przez Ciebie turbulencje finansowe i handlowe na jakie narażeni są obecnie Rosjanie („Qiwi Bank został zamknięty”, „PayPal nie działa bez VPN”, „import towarów przez te wszystkie Kirgistany”) nie są środkami zapobiegającymi finansowaniu rosyjskiego terroryzmu. Tak, ktoś na tych turbulencjach traci, a ktoś inny zarabia – zapewne zyskuje jakiś rosyjski konkurent Qiwi Banku, lepiej podpięty w moskiewskiej władzy, albo jakiś tamtejszy operator VPN, czy też jakiś rosyjski oligarcha którego spółka w Kirgistanie zgarnia łatwą kasę dokonując fikcyjnych operacji reeksportowych (i odpowiednią działkę odpala reżimowi). W ten sposób aktualne „sankcje” w co najmniej takim samym stopniu obsługują potrzeby reżimu jak mu szkodzą. Bo tak są skonstruowane, taki jest układ interesów za nimi stojący. Nie ma niczego „proputinowskiego” w ujawnianiu i krytykowaniu tego układu. Proputinowska byłaby raczej naiwność i bierność środkowej Europy, łykanie haseł obsługujących cudze interesy o „sankcjach, których efekt przyjdzie z czasem” itp. Musimy jako kraj i region nauczyć się politycznie wychodzić poza te slogany i twardo walczyć o swoje. Skutecznymi narzędziami opartymi o sprawdzone wzorce. Takimi jak unijna agencja wymuszająca realny ekonomiczny ból na rosyjskim reżimie i jego kolaborantach. European Office for Foreign Assets Control – now!
@kmat
„Jedynym źródłem informacji o rosyjskim PKB jest Rosja. Ma 3% wzrostu bo sama tak twierdzi. Czyli realnie nikt nie wie jak jest. Niewykluczone, że na Kremlu też nie wiedzą. Ale raczej w ciemno można strzelać, że mają potężną recesję.”
Rosja publikuje dane statystyczne, w których owszem widać różne typy manipulacji. Pomijanie pewnych raportowanych dotąd kategorii statystycznych, łączenie ich z innymi. Czasem przyspieszanie pewnych publikacji z intencją pominięcia nadchodzących słabszych odczytów itp. Ale też jednak nie jest to sowiecki poziom statystycznej fikcji. On odebrałby rosyjskiemu technokratycznemu centrum (bankowi centralnemu, ministerstwu finansów) manewrowość wobec zagranicznych partnerów handlowych i finansowych. Dlatego podawane dane nie są zupełnie sfabrykowane. Eksperci zawodowo obserwujący Rosję np. w fińskim banku centralnym, są wyczuleni na te kwestie i informują w swoich raportach jakie dane i dlaczego uważają za wiarygodne a jakie nie. Podana przeze mnie wartość wzrostu rosyjskiego PKB w 2023 r. (3%) jest konserwatywna i zbieżna z typowymi modelami gospodarki wojennej napędzanej inwestycjami zbrojeniowymi (podobnie zachowuje się obecnie gospodarka ukraińska). Zachęcałbym gospodarza bloga i komcionautów do porzucaenia myślowej kliszy „Nikt nie wie jak to z Rosją jest”. Ona wiedzie na manowce i parlaiżuje formułowanie skutecznych polityk. Rosję da się oceniać i da się kalibrować skuteczne remedia wobec niej. Przeciwne myślenie to szkodliwy defetyzm.
„Jak fabryka produkuje samochody dostawcze, to one rozwożą towary do sklepów, czyli zarabiają. Jak fabryka robi czołgi…”
… to one też zarabiają, bo gdzieś wydawane są pensje mechaników zatrudnionych 24/7, bo ktoś karmi i leczy czołgistów, bo inflacyjna utrata wartości pieniądza wskutek braków na rynku pracy i rosnących wynagrodzeń zmusza ludzi do przyspieszonego kupowania aktywów (domy, samochody) itd. Złote lata kapitalizmu 1945-1970, do których tak często odwołuje się gospodarz bloga nakręcone zostały keynesowską polityką inwestycji zbrojeniowych. Jej krytykiem, niezbyt przekonującym, był Hayek czyli doktrynalny pre-Balcerowicz. Bezrefleksyjne wtórowanie Hayekowym poglądom w komentarzach na tym blogu jest aberracją.
Owszem, keynesowski mnożnik ma swoje ograniczenia, jak już wspomniano w dyskusji powyżej. Od początku wojny dorobiliśmy się jednak w Europie kilku zespołów badawczych śledzących rosyjską gospodarkę wojenną, również z uwzględnieniem niestandardowych danych typu wahania poziomu zanieczyszczeń przemysłowych itp. Konsens badawczy jest taki, że 2024 będzie rokiem utrzymania przez Rosją wzrostu PKB o 2-3%, 2025 może przynieść istotniejsze spowolnienie. To jest horyzont negocjacji Putina z Zachodem. Naszą rolą jest być w tych negocjacjach bliżej pierwszego niż drugiego rzędu z przemyślanymi aktywami i żądaniami. Morfinicznie wizje rozpadu Rosji zostawmy prawicowej gawiedzi.
@Havermeyer
„Ceauşescu też święcie był przekonany że nic mu nie grozi jak przemawiał w grudniu z balkonu, też ponownie wybrany miesiąc wcześniej na przewodniczącego partii.”
Sugerujesz tu scenariusz, w którym Patruszew jako szef rosyjskiego „Securitate” organizuje jakąś prowokację przeciw Putinowi (na tym wszak polegały wydarzenia w Bukareszcie). Nie widzę do tego podstaw, biorąc pod uwagę że w ciągu ostatnich miesięcy uwolnił on Putina od obu najpoważniejszych konkurentów (Prigożyna i Nawalnego). Jak wielu komcionautów wcześniej wyrażasz jednak przekonanie, że „coś” złego musi się przecież Putinowi w końcu przydarzyć i że to „coś” jest jakoby bardziej prawdopodobne niż „nic”, czyli powolna ewolucja systemu władzy, w czasie której nowo intronizowany w marcu Putin będzie sondował z Zachodem możliwość „normalizacji’ naszym środkowo-europejskim kosztem. Zaproponuje Zachodowi jakiś układ w Ukrainie i być może szerzej środkowej Europie w zamian za gwarancje osobistego bezpieczeństwa i uznanie wprowadzanego stopniowo reformatora-Kostii jako wygodnego dla obu stron następcy. I tylko od naszego regionalnego pozbierania zależeć będzie, czy w tym układzie gigantyczna ofiara ukraińskiej krwi zostanie całkowicie zmarnowana, czy też przyniesie jednak jakiś względnie pozytywne rezultaty.
Moim zdaniem trzeba teraz po prostu pilnie pracować nad tym naszym politycznym pozbieraniem. W liczeniu na mityczne putinobójcze „coś” nie widzę nawiązań do rosyjskiej rzeczywistości czyli np. do zamieszek w Baszkirii w ostatnich latach, pokazujących jaki jest realny zasięg i przebieg ludowych protestów we współczesnej Rosji. Zasięg ten nie jest zerowy. Obywatele Federacji Rosyjskiej mogą zorganizować skuteczny opór przeciw władzy, o ile przebiega on w określonych granicach i wedle określonych nieformalnie reguł. Musi to być opór skierowany przeciw władzy lokalnej, której „nadużycia” skarci i naprawi troskliwa centrala. Musi on odwoływać się do katalogu akceptowalnych (jeszcze od czasów ZSRR) tematów, zwłaszcza ekologii – pod której pretekstem można żądać różnych koncesji, również ekonomicznych – byle nie kwestionować zasad ustrojowych i nie tykać tematów (jak np. wolność mediów) pachnących „kolorową rewolucją”. Protest musi mieć wreszcie wzajemnie samoograniczający się charakter, zarówno po stronie protestujących, jak i po stronie władz: wy nie żądacie za wiele, my nie przesadzamy z karaniem prowodyrów; no. cztery lata muszą dostać, ale nie w Magadanie tylko blisko domu, z możliwością amnestii po dwóch.
Takie lokalne negocjacyjne bunty się w Rosji zdarzają i pełnią rolę wentyla bezpieczeństwa dla centrali. Niestety, zazwyczaj w Polsce nie doceniamy ludowego słuchu moskiewskiej władzy i jej umiejętności komunikacji ze społeczeństwem. Częścią tej komunikacji są zresztą przekazy takie jak ten płaczliwy ton Sołowiowa w tv, podkreślany przez WO – on nie świadczy o dezintegracji elit, lecz o wrzuceniu przez nie empatycznej wajchy wobec społecznych lęków. W odpowiednim czasie wrzuci się wajchę nacjonalistyczną, tryumfalistyczną itd. Dopóki kraj nie przechodzi ekonomicznego załamania (a nie przechodzi, bo „sankcje” są grą pozorów) takie propagandowe instrumentarium działa.
Czy oznacza to, że żadnej dalej idącej destabilizacji moskiewskiego reżimu nie da się uzyskać? Bynajmniej! Da się, ale trzeba po prostu nad tym samemu pracować, nie liczyć na mgliste „Bukareszty” i „czynniki ludzkie”. Główny lewar politycznej destabilizacji Kremla jaki mamy w naszych rękach to ściganie zbrodni wojennych. W Polsce nadal przebywa duża część ich świadków i ofiar, i na szczęście prowadzona jest przez kilka ośrodków praca nad zbieraniem procesowej bazy relacji. Polscy przedstawiciele uczestniczą w wypracowywaniu ram dla możliwej międzynarodowej odpowiedzialności karnej za zbrodnię agresji. Prowadzony przez Polaka, Piotra Hofmańskiego, Międzynarodowy Trybunał Karny wydał na aktualnie dostępnej podstawie (kryminalne deportacje dzieci) nakaz aresztowania Putina. Tymi kwestiami trzeba będzie grać, gdy przyjdzie do akceptowania przez Zachód Kostii-reformatora. Kostia tak, zniesienie sankcji tak, ale 30 zbrodniarzy z naszej listy trafia do Hagi. I powstaje medialna dokumentacja ich procesu budząca echa Norymbergii. By było na przyszłość jasne, że za zabijanie środkowo-europejczyków się płaci.
W tej chwili jednak to nie my dezintegrujemy w ten sposób Rosję, lecz ona nas: wrzuca nam taśmy z Sowy i maile Dworczyka, zalewa rynek tanim zbożem i infiltruje rolnicze protesty. Musimy w końcu nauczyć się aktywnej obrony. Budować aktywa ekonomiczne i polityczne uderzające w ten wrogi nam reżim. Komcionauci, którzy kwestionowali tu wartość ścigania zbrodni (słowami np. „nie proponujesz nic, poza liczeniem ciał w Buczy”) powinni przemyśleć swoją postawę. To ważne, właśnie tu, w miejscach takich jak ten blog. Bez szerokiego, społecznego zrozumienia tych kwestii nasze elity polityczne się za nie nie zabiorą.
@WO
„Ówczesny Russlandversteher też by mówił, że patrzcie, rośnie produkcja zboża i wydobycie węglowodorów.”
A współczesny prawicowy Russlandversteher zapowiada kolaps Rosji. Ta mitologia występuje w prawicowym matrixie zawsze w powiązaniu z dwoma innymi: słabą odchodzącą w niebyt Gejropą, oraz wielkim lechickim Międzymorzem, którego czas nadchodzi. Trwające na tym blogu przez pierwsze półtora roku wojny orbitowanie w tym kosmosie było rzeczą groteskową, trudną do zniesienia. Jakąś przykrą gorączką, dobrze, że z wolna przechodzącą.
Bo też mamienia o Soamlilandach i Putnie w bunkrze nie są bezkosztową zabawą. One wprowadzają poznawczy chaos, osłabiają uwagę jaka winna być poświęcona realnym ekonomicznym i politycznym narzędziom osłabiania putinowskiego reżimu. Narzędzia te wymagają przede wszystkim silnej Unii Europejskiej, być może przejmującej też funkcje NATO, oraz naszej silnej pozycji w Unii. Propagandyści „kolapsu Rosji” nie chcą silnej Unii, i niekoniecznie chcą silnego NATO. Również tu na tym blogu najgłośniejszy zwolennik tej mitologii dziwnym trafem głosił tu niedawno, że NATO kłamie ustami szefa estońskiego wywiadu. Chcę wierzyć, że robił to ze względu na swoją niedojrzałość. Ale niedojrzałości takiej nie można promować, Czas już naprawę, aby ekskursje wróciły do formy. To zadanie głównie dla prowadzącego, komcionauta stawia się na wezwanie i robi swoje, ale gospodarz nie może abdykować.
@Witawa:
„W ostatnich dwu latach na tym racjonalistycznym niegdyś blogu mieliśmy pełen przekrój ostatecznych wojskowych „game changerów” – raz miała być nim być bajraktaryzacja rosyjskich czołgów pod Kijowem, innym razem sroga zima i braki odzieżowe ruskich.”
Ale obie te rzeczy był game changerami – pierwsza pozbawiła Rosji zdolności do ponownego zagrożenia Kijowowi, druga zdusiła rosyjskie ruchy na froncie południowym.
No chyba, że masz oczekiwania że wojna zakończy się szybko pokolorowaniem mapki. Wtedy faktycznie, przyda się realizm, ale nie do końca trafiasz z określeniem komu ten realizm jest potrzeby.
Jak to jest Awal, że potrafisz walnąć taką wielką ścianę tekstu, choć treści w niej jest raptem na trzy linijki?
@Michał Maleski
„No chyba, że masz oczekiwania że wojna zakończy się szybko pokolorowaniem mapki.”
Tego oczekiwał raczej gospodarz bloga pisząc wówczas: „Rosja musi więc spuścić z tonu w negocjach pokojowych, żeby móc się wycofywać bez ostrzału.” Ja staram się nieprzesadnie sięgać do bogatego skarbca tego typu wypowiedzi komcionautów z ostatnich dwu lat. Interesuje mnie raczej rzeczowa, a więc wyzbyta mitologii, dyskusja o najbliższej przyszłości.
@ Witawa
„miała być nim być bajraktaryzacja rosyjskich czołgów pod Kijowem”
A są jeszcze jakieś czołgi rosyjskie pod Kijowem? Bayraktar był skutecznym narzędziem na początkowym etapie wojny.
„Transporty wojskowe na Krym odbywają się głównie drogą morską, nie mostami.”
Łatwiej zatopić wszystkie Ropuchy niż na stałe wyeliminować most krymski.
„Ukraina ma czterech pilotów certyfikowanych, po przyspieszonym kursie, do samodzielnych lotów na F-16 (od czego wciąż daleko do wykonywania skoordynowanych misji bojowych).”
Nikt na tym blogu nie wie ilu Ukraina ma pilotów jakiegokolwiek typu samolotu. F 16, szczególnie w tej wersji, którą dostanie Ukraina to nie jest jakiś silver bullet nawet jeśli ich będzie 48.
„zalewa rynek tanim zbożem”
W 2023 roku do Polski przywieziono 12,7 tys. ton zbóż z Rosji. Kolega łapie się na rosyjskie wrzutki.
„Główny lewar politycznej destabilizacji Kremla jaki mamy w naszych rękach to ściganie zbrodni wojennych.”
To jakiś żart chyba? W stylu, że Belka coś zrobi w Parlamencie Europejskim?
„Sugerujesz tu scenariusz, w którym Patruszew jako szef rosyjskiego „Securitate” organizuje jakąś prowokację przeciw Putinowi (na tym wszak polegały wydarzenia w Bukareszcie).”
Patruszew nic nie zrobi. Nikt z obecnej elity nic nie zrobi. Ktoś, kto może coś ewentualnie zrobić to jakiś 30-40 letni pułkownik VDV, który wyciągnie właściwe wnioski z tego co się stało w czerwcu 2023 a potem z sierpniowego epilogu.
Jakiś czas temu wpadłem w pesymizm po regularnej lekturze strony Ukraina:wojna. Autor bardzo się stara być obiektywny i wyważony, ale przez pewną życzliwość dla PiSowskiej wizji świata i polityki najwyraźniej pogrążył się w czarnowidztwie. Ostatnio pisał, że Zachód postanowił poświęcić Ukrainę dla dealu z Rosją i powrotu do BAU w handlu węglowodorami, a ukraińskie przywództwo zaprzepaściło pomoc Europy Środkowej, by sprzymierzyć się z dużymi graczami. W efekcie nastąpi kolejne Monachium, a Rosja zyska oddech i zaatakuje znów za kilka lat po odbudowie potencjału.
Odtrutką na to był wywiad z Marcinem Ogdowskim w „Podkaście dezinformacyjnym”, który polecamm swoją drogą.
@pohjois
„Nie myślałeś nigdy, żeby napisać książkę o jeszcze jednym Stanisławie z Lwowa? Biografia Ulama jakoś mi idealnie pasuje jako uzupełnienie do Lema i Barana.”
Dziękuję za miłe słowa! Oczywiście że o tym myślę, ale ja generalnie piszę te książki, na które mam umowę. Przekonywanie mnie trochę więc nie ma sensu (raczej jak ktoś ma znajomego wydawcę, niech go przekonuje, żeby to u mnie zamówił).
@krasnow
„Patruszew nic nie zrobi. Nikt z obecnej elity nic nie zrobi. ”
To nigdy nie jest takie proste. Historia pokazuje, że despotyzmy walą się w wyniku przypadkowych rezultatów akcji, która początkowo wcale nie była planowana jako rewolucja. W 1916 każdy analityk potwierdziłby, że carat jest wieczny, udowodniło tego utrzymanie stabilności reżimu podczas chaotycznego odwrotu z 1915. Rewolucję lutową sprowokoali ludzie przekonani, że nie obalą caratu, tylko najwyżej odsuną skompromitowaną i niepopularną carycę, ewentualnie zastąpią cara młodszym bratem w klasycznym zamachu pałacowym.
Obalenie Putina może być podobnym niezamierzonym skutkiem ubocznym jakiejś intrygi typu „GRU kontra FSB”.
@awal
„Transporty wojskowe na Krym odbywają się głównie drogą morską, nie mostami.”
Przecież tym gorzej. Odważyłbyś się teraz być na pokładzie rosyjskiego okrętu na Morzu Czarnym? Przecież to równie samobójcze jak bycie w załodze kolejnego A-50.
„Bo też mamienia o Soamlilandach i Putnie w bunkrze nie są bezkosztową zabawą.”
Toteż nie twierdzę, że Rosja na pewno się rozpadnie, tylko że cała Twoja kontrargumentacja („patrzcie, szyby naftowe pracują”!) jest na inny temat. Dokładnie tak samo, tymi samymi argumentami można by wykluczać rozpad Rosji w 1916. Non sequitur.
Wyleci Twój następny komentarz z tym błędem logicznym.
„gospodarz nie może abdykować.”
Zgoda! Przetestuj to pisząc znowu blachę tekstu nie na temat, z nową ksywką.
@awal
Jak wielu komcionautów wcześniej wyrażasz jednak przekonanie, że „coś” złego musi się przecież Putinowi w końcu przydarzyć i że to „coś” jest jakoby bardziej prawdopodobne niż „nic”, czyli powolna ewolucja systemu władzy,
WO już Ci ładnie odpowiedział, ale ja tylko dodam że nieładnie stawiasz tu chochoła, bo napisałem tylko że Słońce Karpat też był mocno przekonany że ma wszystko pod kontrolą, tak jak teraz Władimir Władimirowicz. Nic nie napisałem o tym że „coś” się musi wydarzyć, ale Securitate trzymało też wszystkich za twarz a jednak zadyma w Timişoarze się zaczęła i jakoś dziwnie to wszystko wyeskalowało. Hindside bias zawsze nam powie że A prowadziło do B więc C było nieuniknione, jednak future is unwritten. My małe żuczki możemy najwyżej wpłacić SZU na drona i patrzeć na rozwój wydarzeń, ale lepiej się żyje mając nadzieję niż jej niemając, co polecam jako były (mam nadzieję ;)) pacjent onkologiczny.
@wo
Sam bunt wagnerowców to było coś takiego. Prigożin w sumie chciał pogonić Szojgu i Gierasimowa, do Putina z początku nic nie miał. A pomimo porażki puczystów, słabość centrali wyszła bardzo wyraźnie, ludność witała wagnerowców dość entuzjastycznie, lokalne władze i wysoko postawieni wojskowi przyczaili się, żeby zobaczyć jak się sprawa rozwinie, Putin uciekł do Petersburga, a sprawę uratował ichni MON, który znalazł parę tysięcy więcej wiernych żołnierzy. To wszystko może w każdym momencie trzasnąć jak stare gacie.
@wo
„Wygląda na to, że Rosjanie wciąż nie wiedzą, co się dzieje. Ich oficjalna wersja jest taka jak przy poprzednim A-50, że to pomyłka własnej obrony przeciwlotniczej.”
Mi najbardziej podobała się teoria, że są to F-19 Frisbee ponieważ ostatnie zestrzelenie A-50 (czyli Ił-76 Mainstay) wyglądało dokładnie tak, jak w książce „Red Storm Rising”: kiedy to Mainstay gwałtownie obniżał lot do ziemi i wyrzucał na potęgę flary. A i tak płk. Ellington był w stanie go dorwać i zestrzelić.
Latałem kiedyś F-19 na swoim Commodore C-64 i jedną z misji było właśnie przedarcie się przez obronę powietrzną i zestrzelenie Mainstay’a.
@terpa
„Latałem kiedyś F-19 na swoim Commodore C-64 i jedną z misji było właśnie przedarcie się przez obronę powietrzną i zestrzelenie Mainstay’a.”
No ba! A ja nie takie rzeczy robiłem na A-10. Ale trzymałbym się interpretacji Toma Coopera, że Ukraina mówi częściowo prawdę, że to jednak zmodyfikowane S-200. Cooper dodaje przy tym, że prawdopodobnie zmodyfikowane przez Polskę.
@Havermeyer
Hindsight, nie hindside – błąd spojrzenia wstecznego/efekt pewności wstecznej, nie błąd rzyci.
@KrasnowKrasnow
„Bayraktar był skutecznym narzędziem na początkowym etapie wojny.”
Natomiast odwrót kolumny kjiowskiej nie był końcem Putina, nie sprawdziły się rokowania „Wiele wskazuje na zakończenie wojny w niedługim czasie” itp. Podobnie jak wszystkie kolejne game changery (w tym im i „zatapianie Ropuch”) ten też po prostu prowadził krok po kroku do frontowego impasu. Impasu osiągniętego jednak niestety dużo większym kosztem dla ofiary agresji, niż dla agresora. Bilans ten wciąż jeszcze można zmienić na niekorzyść Rosji narzędziami ekonomicznymi i politycznymi. I tym się trzeba zajmować.
„Nikt na tym blogu nie wie ilu Ukraina ma pilotów jakiegokolwiek typu samolotu.”
„jakiś 30-40 letni pułkownik VDV”
Gen. Tomasz Drewniaka mówił w zeszłym tygodniu o pierwszych czterech ukraińskich certyfikacjach na F-y. Niestety, przypadłością w sprawach wojennych stało się traktowanie jako wiedzy tajemnej spraw publicznie znanych (choć wymagających śledzenia w odpowiednich źródłach), zaś jako prawie oczywistości – spekulacji, że „coś” zrobi „30-40 letni pułkownik VDV”, że wybuchnie intrygantom w dłoniach jakaś „intryga typu „GRU kontra FSB”” itd. Z serca zalecałbym mniej tych thrillerów, więcej working assumptions opartych o to co da się racjonalnie przewidzieć w perspektywie roku-półtora. Nie wszystko, ale sporo się da.
„W 2023 roku do Polski przywieziono 12,7 tys. ton zbóż z Rosji.”
Niska cena zboża i innych produktów rolnych w Polsce wynika z zalania UE (przypominam: mamy wspólny rynek) rosyjskimi dostawami. W okresie od 1 stycznia do 1 grudnia 2023 r. Rosja wysłała do UE 2,23 mln ton zbóż i roślin strączkowych (w roku 2022 r.: 0,9 mln ton). Główne kraje docelowe to Hiszpania (0,85 mln ton – 8-krotny wzrost) oraz Włochy (0,8 mln ton – 7-krotny wzrost). Niestety nie jest to żadna „wrzutka” tylko jeszcze jeden przykład pozorności polityki sankcyjnej.
@Havermeyer
„stawiasz tu chochoła, bo napisałem tylko że Słońce Karpat też był mocno przekonany że ma wszystko pod kontrolą, tak jak teraz Władimir Władimirowicz.”
To jest właśnie niestety chochoł czy traktowana z nadmierną pewnością fikcja. Putin nie sprawia wrażenia łatwo poddającego się takim przekonaniom, ma inną psychikę i rolę w systemie władzy niż miał Ceauşescu. I w 2022 r. i teraz najlepszym założeniem roboczym dla planowania antyputinowskich remediów jest uznać, że zapewni on płynną tranzycję władzy i platformę negocjacji z Zachodem. Więc trzeba po prostu w tych negocjacjach być.
„My małe żuczki możemy najwyżej wpłacić SZU na drona i patrzeć na rozwój wydarzeń, ale lepiej się żyje mając nadzieję niż jej niemając, co polecam jako były (mam nadzieję ;)) pacjent onkologiczny.”
Podzielam Twoją nadzieję, życzę zdrowia.
Natomiast tutejsi czytelnicy nie są małymi żuczkami. Macie możliwości działania czy formowania opinii społecznej większe niż 9/10 rodaków. A ta opinia i wynikające z niej polityczne działanie jest kluczowa dla rezultatu wojny. Militarnie będzie on impasem. Politycznie może być naszą (polską, ukraińską, europejską) względną wygraną jeżeli ogarniemy się w podmiotowym rozumieniu i realizacji naszych interesów.
Dlatego jest ważne czy lekarstwo na putinowskiego raka wyobrażacie sobie jako cudowną samoczynną remisję czy jednak jako efekt dobrze dobranych terapii. Być może trzeba na te dyskusję więcej czasu. Ludzie którzy jednak nie chcą czekać i są w stanie działać np. przy zbieraniu relacji ze zbrodni wojennych, znajdą drogę.
@kmat
” Prigożin w sumie chciał pogonić Szojgu i Gierasimowa, do Putina z początku nic nie miał. ”
Co przypomina historię Rasputina. Książę Lwow z pewnością nie chciał obalenia caratu, ale uruchomiona przez niego intryga („this man just got to go – declared his enemies”) w końcu doprowadziła do rewolucji. A na chwilę się wydawało, że wszystko się udało – Rasputin w końcu jednak zginął, po wszystkich perypetiach („they put some poison into his wine – he drankt it all and said 'I feel fine'”). Tylko że to zniszczyło autorytet cara, co wróciło rykoszetem po paru miesiącach.
@Witawa
„Rosyjskie dochody z węglowodorów są wciąż wyższe niż przedwojenna 10-letnia średnia”
A więc jednak jesteś Awalem, co najmniej duchem. Wystarczą dwie kwerendy do gugla żeby wyczytać że to bzdura.
Wynik kwerendy pierwszej:
MOSCOW, Jan 11 (Reuters) – Proceeds from oil and gas sales for Russia’s federal budget fell by about 24% to 8.822 trillion roubles ($99.4 billion) last year, finance ministry data showed on Thursday, following weaker oil prices and reduced gas sales to Europe.
(Reuters)
Wynik kwerendy drugiej:
The value of Russian exports of crude oil amounted to over 110.1 billion U.S. dollars in 2021, up 52 percent from the previous year. The 2020 export value was the lowest over the past decade. The maximum value was observed in 2012, when Russia exported approximately 180.9 billion U.S. dollars worth of crude oil.
(Statista, „Export value of crude oil from Russia from 2000 to 2021”)
@awal
„Natomiast tutejsi czytelnicy nie są małymi żuczkami.”
Są.
„Macie możliwości działania czy formowania opinii społecznej większe niż 9/10 rodaków.”
Nikogo takiego tu nie ma. Owszem, mam trochę friendsów ze świata mediów, ale ich tu nie ma. To mój odrębny bąbelek na fejsbuku.
@awal
„Impasu osiągniętego jednak niestety dużo większym kosztem dla ofiary agresji, niż dla agresora.”
Tak, tyle że z kolei Ukraina ma znacznie lepsze perspektywy na pomoc międzynarodową w odbudowie niż Rosja. Historie o autach elektrycznych z Kaliningradu z bateriami ze syberyjskiego litu możesz sobie darować już teraz.
„To jest właśnie niestety chochoł czy traktowana z nadmierną pewnością fikcja. Putin nie sprawia wrażenia łatwo poddającego się takim przekonaniom, ma inną psychikę i rolę w systemie władzy niż miał Ceauşescu.”
Nie rozmawiajmy o chochołach, moim racjonalnym i mierzalnym argumentem jest opis psychiki Putina.
„Macie możliwości działania czy formowania opinii społecznej większe niż 9/10 rodaków.”
Czy to już jest ten moment, w którym WO wysyła Marka Belkę na interwencję u księcia Dubaju?
@Artur
Oczywiście że hindsight, dzięki za spostrzegawczość! Tak to jest jak się robi 5 rzeczy na raz, chociaż niektórzy lubią też wyciągać swoją wersję przeszłości ze swoich hindsides i budować na tym jakieś piętrowe ekstrapolacje w daleką przyszłość.
Ja dalej będę twierdził że mateczka Rosja słabo wychodzi na tym konflikcie, tracąc swoje Ropuchy, Moskwę, A50tki, T90tki, czyszcząc magazyny ze wszystkiego co ma silnik rakietowy i może walnąć w ukraiński wieżowiec, czy może i transformator. Niepokoi mnie to jak rosyjskie siatki rozgrywają te protesty rolników, wchodząc przez vpn widzę na facebooku co chwilę jakieś syfne kampanie dezinformacyjne, które zawsze sumiennie zgłaszam do moderacji. To są niestety rzeczy na jakie minimalnie mamy wpływ, resztę powinien ogarniać nasz wywiad wojskowy, który jak się obawiam został skutecznie rozmontowany przez pisiorstwo.
@havermeyer
„Ja dalej będę twierdził że mateczka Rosja słabo wychodzi na tym konflikcie, tracąc swoje Ropuchy, Moskwę, A50tki, T90tki, czyszcząc magazyny ze wszystkiego co ma silnik rakietowy i może walnąć w ukraiński wieżowiec, czy może i transformator. ”
Oczywiście! Rosji *opłacałoby się* zaproponować zawieszenie ognia w marcu. Zachowaliby podczas odwrotu kupę sprzętu pancernego, plus flotę czarnomorską, plus wagnerowców (nadal sobie spokojnie budujących siatkę wpływów w trzecim świecie). Tak samo Rosji nie opłacała się ofensywa Brusiłowa, choć teoretycznie była sukcesem. W latach 1915-1916 car popełnił szereg samobójczych decyzji WŁAŚNIE DLATEGO, że na początku 1915 jego reżim wydawał się wieczyście stabilny (a lata 1905-1915 przyniosły bezprecedensowy wzrost gospodarczy, spójrzmy choćby na wydobycie węglowodorów!).
@Witawa:
„Natomiast odwrót kolumny kjiowskiej nie był końcem Putina, nie sprawdziły się rokowania „Wiele wskazuje na zakończenie wojny w niedługim czasie” itp.”
Ponownie – kto to pisał i w jakim kontekście? Jedyne co kojarzę z deczka podobne, to stwierdzenie że katastrofa kijowska ustaliła wynik wojny. No i ustaliła, drugi rok od odwrotu i nie ma nawet śladów, że uderzenie na kijów może się powtórzyć.
„Dlatego jest ważne czy lekarstwo na putinowskiego raka wyobrażacie sobie jako cudowną samoczynną remisję czy jednak jako efekt dobrze dobranych terapii. ”
Awalu, ja stawiam że NATO nie chce leczyć Rosji z raka, tylko dokonać na niej eutanazji.
I tak, to co się nazywa „kroplówką” (czyli mniej-więcej stałe dostawy i stopniowa modernizacja sił ukraińskich, a nie rzucenie na hurra wszystkiego co się nawinie i stoczenie spektakularnej bitwy kosmicznej) wpisuje się w te podejrzenia. Spektakularne rozbicie sił rosyjskich w stylu Toma Clancy w 2022 roku i magiczny powrót do stanu sprzed 2014 roku miałby taką wadę, że rezerwy rosyjskie byłyby zasadniczo nieruszone. Oficerowie i specjaliści rosyjscy, poza tą garstką rzuconą w 2022 roku żywi. AWACS-y niezdjęte. Wagner nie rozbity. Spójność reżimu nieatestowana. Instalacje naftowe nieobite. Czyli Rosja byłaby z grubsza tak samo silna jak przed lutym 2022, za to poniżona i chętna do kolejnej, lepiej przygotowanej rundy.
Obecnie gra idzie o mielenie zasobów Rosji jak długo i tak głęboko, jak się da. O zniszczenie nieodtwarzalnych zasobów w rodzaju okrętów ciężkich i sprzętu walki elektronicznej, o to by Rosjanie wypuścili na swoje własne ulice możliwie dużo gwałcicieli, morderców, psychopatów i innych przyjemniaczków z łagrów, o to by wybili swoich ideowców w czystkach (nieoficjalnie do grona ubitych dołączył Girkin). O to by w kolejnych falach mobilizacji zmarnowali kolejne roczniki młodzieży.
Wojna rosyjsko-ukraińska jest w praktyce wojna zastępczą, a w każdym bądź razie czymś w jej rodzaju. Z tym, że najwyraźniej degeneracja umysłowa elit rosyjskich zaszła od 1999 roku tak daleko, że gotowi są marnować strategiczne zasoby na wojnę o przedmieścia zrujnowanego miasta i marnować je na niszczenie potencjału państwa, które nie było rywalem Rosji na obszarze poradzieckim (ale czy nie będzie po wojnie, to ciężko wyrokować, już obecnie nie mówi się o strategicznej przewadze Rosji nad Ukrainą, ale o równowadze sił).
Jak się pytasz o wróżby na kolejne lata, to sobie przedstawię je powolutku:
– front będzie się poruszał niewiele, raz jedna, raz druga strona będzie ogłaszała zdobycie jakiejś miejscowości o znaczeniu mniejszym niż Czersk,
– degradacja SZ Rosji będzie postępować. Wróżę, że przed bożym narodzeniem 2025 roku zobaczymy w użyciu mieszane grupy jakichś PT-76 i chińskiego demobilu pancernego oraz że Flota Czarnomorska wyzbyje się czegokolwiek większego niż projekt 1241, a AWACS-ów to już oficjalnie mieć nie będą,
– import do Rosji dalej będzie spadał za to przestępczość w Rosji będzie rosnąć.
– widzialna dla niedowiarków (tu byli ludzie przedstawiający upadek NK jako szachy 5D Putina, good Lord) fragmentacja rosyjskiego państwa zaś zacznie się od czegoś w rodzaju typowej rosyjskiej akcji wentylacyjnej, która zakończy się nietypowo – ot, siły bezpieczeństwa spanikują i ostrzelają jakichś muchosrańskich demonstrantów z broni automatycznej. Albo odmowa wyjazdu jakiejś grupy poborowych na Ukrainę skończy się na strzelaninie między nimi a rosyjskim odpowiednikiem żandarmerii. Albo jeszcze co innego, ot „czarni” z Kaukazu wysadzą kilka bloków z nieznanych przyczyn (cóż to za problem zrobić numer jak przed drugą wojną czeczeńską, tyle że tym razem rozesłać po runecie manifest napisany w jakimś kaukaskim języku, hm?).
A potem tych akcji będzie przybywać.
Pełna zgoda, awal vel Witawa tworzy zbędne megabity, tyle że – cholera! – jak na razie wychodzi na jego. VW robi auta w Rosji, a nie kartoszki, Krymu nie odbito. Tyle, że to nie koniec wojny, może nawet nie początek.
Co do Trumpa, to jestem optymistą. Raz, że wcale nie musi wygrać (co tu ładnie pokazano) a dwa – zawsze gdy w Europie hulała wojna, to w USA hulali izolacjoniści. I kandydaci na prezydenta musieli ich obsługiwać. Nawet Roosvelt. Więc jakoś tam się pocieszam, że – już jako prezydent – Trump jednak będzie realizował kurs poprzednika.
Ale owszem, ta wojna może zakończyć się politycznie – jakimś zgniłym kompromisem, rozejmem jak w Korei. I także – tak jak w latach 50., nikt nie postawi funciaka na to, że pokój przetrwa dekady.
Reżimy przestawione w tryb wojenny bywają cholernie żywotne, to prawda. Choć na szczęście są wyjątki – jak np. kajzerowskie Niemcy w 1918, które zawaliły się raz dwa choć front nawet się nie zbliżał do Berlina. Ba, kilka miesięcy wcześniej podchodzili znów pod Paryż, bo Lenin odblokował ich dywizje.
Może więc i tamten zapomniany rok 1918 może być jakąś inspiracją? Poudawać słabego jak wtedy Ententa, podpuścić Putina do kolejnej wielkiej ofensywy na Kijów, ale teraz spuścić mu – znów dzięki USA – takie nyny, że się już nie podniesie?
Ech, pomarzyć.
@Witawa
Z zainteresowaniem czytam takie ściany tekstu czekając (ale nie mściwie!) aż się autorowi noga powinie. Wynika to m.in. z prostego faktu: im więcej słów tym mniej uwagi piszącego.
Czytając więc odniosłem wrażenie np tu:
że pieniądze rosjanom generują się z powietrza (nie zwiększając przy tym inflacji).
Polecam znaną dość powszechnie opowieść o wybitej szybie: szyba została zbita, pieniądze na remont wydane (i wliczone do PKB). Tymczasem te pieniądze nie były inwestycją. Podobnie jak wydatki wojenne rosji. „Inwestycje zbrojeniowe” to w przypadku wojny rosji z Ukrainą (jak słusznie zauważyli piszący przede mną) wrzucanie oszczędności w błoto.
Żeby było ciekawiej wciąż uważam (obym się mylił!), że wojna będzie przez rosję wygrana.
@aldek
„Pełna zgoda, awal vel Witawa tworzy zbędne megabity, tyle że – cholera! – jak na razie wychodzi na jego.”
Wcale nie. Przepowiadał zniesienie sankcji do grudnia 2023 i przestawienie się Rosji na dochody inne niż węglowodorowe. Zapewne tak się z tym czuł głupio, że zaczął się produkować pod innymi ksywkami. Przepowiadał też, że wojna szybko przejdzie w „low intensity conflict”, przypominający ten z lat 2014-2022. Wszytko o obecnym można powiedzieć, tylko nie „low intensity”.
@aldek
„Prognozy Awala”
Plus upadek Górskiego Karabachu i wyjście Armenii z sojuszu z Rosją. No i rację miał co do Charkowa o tyle, nie został odbity do czerwca 2022, tylko trzy miesiące później.
Tak jeszcze bym zwrócił uwagę na jedną rzecz. Treści serwowane przez Awala, to w zasadzie jest propaganda z Olgino. Oni tam nie mogą wprost pisać, że Rosja ma rację, w Kijowie rządzą naziści itp. bo kogo by to przekonało. Więc sączą narrację typu Rosja jest silna, technologicznie przoduje, sankcje nie działają, a zachód tylko czeka, żeby Ukrainę zdradzić i wrócić do BAU. Widziałem to u ewidentnych prorosyjskich propagandzistów, tyle że bez głupot, że trzeba Belkę wysyłać do Dubaju, a Dziemianowicz-Bąk ma w Brukseli domagać się ścigania zbrodni wojennych.
@havermeyer
Wolałem skomciować, bo widziałem faktycznie błędnie utrwalone te rzeczy („hindside” brzmi legitnie potencjalnie wszak), a jak po prostu literówka to nie było sprawy.
@wo
awal „Macie możliwości działania czy formowania opinii społecznej większe niż 9/10 rodaków.”
wo „Nikogo takiego tu nie ma. Owszem, mam trochę friendsów ze świata mediów, ale ich tu nie ma. To mój odrębny bąbelek na fejsbuku.”
Ja bym się nawet z Awalem mógł zgodzić, że absolutnie mamy, tylko – w bardzo awalowskim stylu – nawet jak ma rację w jakimś konkrecie, to niespecjalnie wynika z tego co mu się wydaje, że wynikać powinno.
Bo co to znaczy, że mamy większe możliwości działania i kształtowania opinii społecznej niż 9/10 rodaków?
Że jesteśmy pod tym względem w niewielkim, elitarnym gronie… 3.8 miliona osób.
Więc ma pewnie racje, duża część z nas tutaj ma pewnie ponadprzeciętnie istotny wpływ, w porównaniu z resztą populacji. Ale to dlatego, że reszta populacji ma ten wpływ jeszcze dużo mniejszy, a nie dlatego, że my go mamy jakiś niesamowicie wysoki. A do tego co Awal by chciał, to nie wiem, czy bycie w górnym 38 tysięcy osób pod tym względem byłoby wystarczające, więc jeszcze tak dwa rzędy wielkości dalej. A może nawet trzeba by 3.8 tysiąca górnego, więc trzy rzędy wielkości.
@ witawa
„Natomiast odwrót kolumny kjiowskiej nie był końcem Putina, nie sprawdziły się rokowania „Wiele wskazuje na zakończenie wojny w niedługim czasie” itp. ”
Nie wiem z kim i z czym dyskutujesz. Jest faktem, że bayraktaryzacja miała miejsce wbrew temu co pisałeś. Ja nie twierdziłem, że odwrót spod Kijowa będzie końcem Putina. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek to mówił.
„Podobnie jak wszystkie kolejne game changery (w tym im i „zatapianie Ropuch”) ten też po prostu prowadził krok po kroku do frontowego impasu. ”
Po kolei. Najpierw był blitzkrieg, tudzież bljadźkrieg. Skończył się ponieważ zbayraktaryzowano profesjonalną armię Putina. Doprowadzenie do impasu kiedy jest się słabszą stroną jest sukcesem. Wyobraźmy sobie, że w 1941 po dwóch latach od września 1939, II RP straciwszy Śląsk i kawałek Wielkopolski wciąż walczy, ma dostęp do morza, Kriegsmarine nie kontroluje Bałtyku, a Luftwaffe nie pojawia się nad Warszawą. Sukces czy porażka?
Po drugie teraz jest wojna materiałowa, która – jeśli moja analogia z Irakiem–Iranem ma sens – będzie trwać latami i zwycięży w niej ten kto zniszczy więcej zasobów przeciwnika, Ropuch, A-50, czołgów (BTW na froncie są już t 54) itd. Zwróć uwagę, że tych Ropuch, czy A-50 oni nie są w stanie produkować. A czołgi w najlepszym razie wyciągają z magazynów (stąd T 54).
W tym przypadku ilość jest jakością samą w sobie.
„Gen. Tomasz Drewniaka mówił w zeszłym tygodniu o pierwszych czterech ukraińskich certyfikacjach na F-y. ”
Nie traktowałbym emerytowanych generałów jako wiarygodnego źródła informacji. Z tego co czytałem i słuchałem wyszkolenie pilota F–16 trwa minimum dwa lata. Jeśli mają już teraz 4 to wielki sukces. To nie zmienia faktu, że nikt kto się wypowiada na ten temat nie wie, a jak wie to się nie wypowiada. Nie zmienia to faktu, że nawet 48 f-16 w tej wersji, która jest oferowana nie doprowadzi do ukraińskiego kontrblitzkriegu.
W ogóle jeśli ktoś rozumie ukraiński to polecam sobie pooglądać na youtube (kanał militarnyi) Tarasa Czmuta, szefa fundacji Powiernis żiwim. On nawet rok temu jeszcze na fali euforii ofensywy charkowskiej i odbicia Chersonia swoim flegmatycznym tonem mówił, że to wojna na lata. Ja się tego trzymam.
„„coś” zrobi „30-40 letni pułkownik VDV””
Otóż ja akurat twierdziłem na tym blogu, że stabilność reżimu Putina jest większa niż się wszystkim wydaje, że przetrwałby przegraną w wojnie i że nie będzie żadnego OAS jeśli Ukraina przestanie być „rosyjska”. Natomiast po śmierci Nawalanego zaczynam zmieniać zdanie. Kiedy piszę o pułkowniku VDV to mam na myśli to, że blokując kolejne kanały artykulacji niezadowolenia reżim prowadzi to sytuacji, w której może się ono przejawiać jedynie w postaci przemocy skierowanej bezpośrednio przeciwko niemu. A przemoc mogą stosować ci którzy mają jej narzędzia. Więc jeśli w ogóle ktoś, to raczej pułkownik VDV niż Julia Nawalna. Zaryzykuję prognozę, że w ciągu 24 miesięcy zobaczymy poważną próbę fizycznego wyeliminowania Putina przez ludzi spoza obecnej elity władzy.
„W 2023 roku do Polski przywieziono 12,7 tys. ton zbóż z Rosji.”
Ale pisałeś wyrażnie że „nam”:
„wrzuca nam taśmy z Sowy i maile Dworczyka, zalewa rynek tanim zbożem i infiltruje rolnicze protesty.”
Do tych 12,7 tys ktoś dopisał zera.
„A ta opinia i wynikające z niej polityczne działanie jest kluczowa dla rezultatu wojny. Militarnie będzie on impasem. (…) Dlatego jest ważne czy lekarstwo na putinowskiego raka wyobrażacie sobie jako cudowną samoczynną remisję czy jednak jako efekt dobrze dobranych terapii.”
Nie no, przepraszam ale to jak w tym memie gdzie jest 5 punktów a na końcu profit. Wojny nie wygrywa się w Hadzetylko w zagłębiu Ruhry. Trzeba wyprodukować więcej amunicji kalibru 155, bewupów, luf do haubic i rakiet przeciwlotniczych i wtedy impas się skończy.
@cowboytomash
„Wystarczą dwie kwerendy do gugla…”
Wybacz, ale to jest reasearch tego rodzaju jak ten gdy ustaliłeś, że nie istnieją „metale rzadkie”, którymi zajmują się to czasopismo naukowe (1) czy to kompendium Szwajcarskiej Akademii Nauk Technicznych (2). Każdy może sam z publicznie dostępnych danych wyliczyć 10-letnią średnią węglowodorowych dochodów federalnego budżetu Rosji w dolarach czy rublach, bądź po prostu sięgnąć do „The Economist”, który te obliczenia wykonał. Jakiś rodzaj poznawczej degradacji niestety idzie w parze z mistycyzującym odlotem. Nie wiem czy pisać o tym serio czy ironicznie, by pomogło. Po prostu zastanówcie się.
(1) link to link.springer.com
(2) link to satw.ch
@Piotrek Markowicz
„Tak, tyle że z kolei Ukraina ma znacznie lepsze perspektywy na pomoc międzynarodową w odbudowie niż Rosja.”
Ukraina będzie może mogła do końca dekady osiągać poziom PKB z 2021 r. jeżeli utrzyma 3% wzrost rok do roku w tym okresie. Rosja nie przeżyła dotąd takiego tąpnięcia. Jest to jeden z asymetrycznych efektów tej wojny, który trzeba zmieniać środkami ekonomicznymni.
„Nie rozmawiajmy o chochołach, moim racjonalnym i mierzalnym argumentem jest opis psychiki Putina.”
Putin sam mówił w wywiadach o swoim podejściu do kwestii osobistego bezpieczeństwa: jasno pokazywał się jako człowiek świadomy zagrożeń. Kwoty jakie są wydawane na jego ochronę porównywalne są jedynie z ochroną POTUS. Oczywiście zamachy na dobrze chronionych ludzi zdarzają się. Jednak rozsądnym założeniem roboczym jest, że w ciągu najbliższych dwóch lat (czyli w perspektywie roku polskiej prezydencji UE) taki pałacowy zamach na Putina się nie wydarzy, a oddolny protest społeczny, jeżeli do niego dojdzie, będzie miał rozmiar zamieszek w Baszkirii. To jest niemistycyzujący szacunek na użytek planowania działań w rozsądnym terminie.
@Paweł Ziarko
„wyjście Armenii z sojuszu z Rosją”
Armenia robi to co samo co Uzbekistan przez ostatnie 20 lat. Wchodził, wychodził, znowu wchodził, potem zawieszał wchodzenie. Niestety partnerem w tych grach jest tylko Moskwa bo nikt inny nie wykazuje chęci podobnie głębokiego regionalnego zaangażowania. Nikt nie wykupi z rąk Moskwy ormiańskiej energetyki, kolei, banków. Mieliście tu głos Darka Marczuka, który kompetnie opisał Wam kaukaski układ sił. Choć to niestety ze srodkowo-europejskiej perspektywy sprawa bez znaczenia: nie mamy na nią wpływu. Nas powinna obchodzić Mołdawia. Maia Sandu ma obecnie oparcie w Europie przeciw Moskwie, może się jej udać. Może też i nie – zobaczymy wkrótce.
@kmat
„a zachód tylko czeka, żeby Ukrainę zdradzić i wrócić do BAU.”
Odradzam terminologię „zdrada Zachodu”. To część prawicowej sekwencji „silni i gotowi”, „głupi Zachód nie rozumie”, „zdrada Zachodu!”. Piszę o przezorności i podmiotowości Wschodu – nas, Środkowej Europy, której interesów nie obroni nikt inny.
A niestety BAU też już raczej należy do przeszłości. Wyłania się coś w rodzaju WAU (Worse As Usual): robienie biznesu z Rosją pod maską formalnych sankcji i werbalnego wpierania Ukrainy.
@KrasnowKrasnow
„Ja nie twierdziłem, że odwrót spod Kijowa będzie końcem Putina. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek to mówił”
Mówił WO, co powyżej cytowałem. Wielu z Was wypowiedziało mnóstwo podobnych fantazyjnych tez w odniesieniu do 2022-23, mimo że tezy o wiele mniej spektakularne wynikały z liczb i potem sprawdziły się. Teraz kolejne fantazje padają w odniesieniu do kolejnych lat – może warto dla sportu jednak przyjąć odmienną strategię?
„Wyobraźmy sobie, że w 1941 po dwóch latach od września 1939, II RP straciwszy Śląsk i kawałek Wielkopolski wciąż walczy, ma dostęp do morza, Kriegsmarine nie kontroluje Bałtyku, a Luftwaffe nie pojawia się nad Warszawą. Sukces czy porażka?”
Narody nie żyją po to, by być mniej lub bardziej okupowane. Żyją, by żyć: słuchać muzyki, rodzić dzieci, budować domy i szkoły, umierać w godności. Piszę o tym co trzeba robić, byśmy w otoczeniu groźnego, ale rozpoznawalnego agresora mieli na to szansę. Perspektywa dla mnie oczywista, ale mimo to ona nie przebija się. Część z Was wypiera fakty: agresor niegroźny, bez Ropuch padną. Część mistycyzm: kto tam wie. Część zbyt łatwo kupuje zachodnie slogany: sankcje zadziałają! Staram się mimo to nie nazbyt polemizować, a prosto opisywać potrzebne działania, których sensowność inni – muszę przyznać – rozumieją dużo łatwiej od Was. Nie wiem z czego to wynika.
@WO
„Nikogo takiego tu nie ma. Owszem, mam trochę friendsów ze świata mediów, ale ich tu nie ma.”
Zbieraniem relacji ofiar zbrodni wojennych zajmują się ludzie tacy jak wy. Robieniem większości roboty przeciw Rosji tacy ludzie się zajmują, a kontakt z decydentami, w tym i Belką który w zeszłym miesiącu zajął się ukraińską akcesją do NATO, jest dla nich oczywistością. Podobnie jak kontakt z mediami. One mnie nie ekscytują. Piszę do Was właśnie takich jacy jesteście.
Awalologię pomijam. Wybaczcie, ale to konieczne aby w ogóle utrzymać merytoryczny wątek. Ona jest jakimś fenomenem może do rozkminiania na spokojniejsze czasy.
Lekko nie było. Na dziś wystarczy, mam wrażenie że zrobiłem co mogłem.
@awal
>„Uwzględniając inflację?”
>
>Mówiłem o rosyjskich dochodach budżetowych liczonych w dolarach. W 2023 r. rosyjski przychód z eksportu ropy i gazu wyniósł 99,3 mld USD czyli np. o miliard więcej niż w 2016 r. Natomiast jak wspomniałem w 2022 r. Putin otrzymał z eksportu węglowodorowego 166 mld USD czyli jego dochody w roku rozpoczęcia wojny powiększyło wielomiliardowe subsydium wynikające z konstrukcji „smart sanctions”. Odrobinie tej ogromnej wypłaty dla agresora przez jakiekolwiek późniejsze straty spowodowane sankcjami zajmie wiele lat.
Aha, czyli skoro mierzymy w dolarach, to magicznie inflacji nie ma? Licząc według inflacji w USA, te 98 mld USD w 2016 to w 2023 124 mld. Oczywiście w praktyce to nie jest takie proste, ale z całą pewnością to nie jest mniejsza wartość niż 99 mld. Już nawet nie piszę o tym, że nie wiadomo, na ile liczby publikowane przez Rosję mają związek z rzeczywistością.
Całą resztę Twojej odpowiedzi do mnie można skrócić tak: skoro sankcje nie spowodowały upadku Rosji, to nie zadziałały. Tymczasem nikt nigdy nie spodziewał się, ani nie planował, że te sankcje doprowadzą do upadku. Ja też nic takiego nie pisałem. Po prostu to nie jest prawda, że one nic nie dały i sytuacja jest taka wspaniała dla Rosji. Sankcje wrzuciły piach w tryby, wszystko działa trudniej, wolniej i drożej, i każdy kto ma zawodowo cokolwiek wspólnego z Rosją dobrze o tym wie.
Masz paskudną manierę zakładania, że Twoi rozmówcy nie mają o temacie zielonego pojęcia, chociaż sankcje były wałkowane w mediach, na tym blogu i wszędzie indziej non-stop, gdy były wprowadzane. I od początku było wiadomo, że to za mało i trzeba więcej. Dobrze wiadomo, czyj lobbying spowodował ich opóźnienie i rozwodnienie. Ale to nie znaczy, że one nic nie dały i jest tak samo, jakby ich nie wprowadzono.
Całkiem nie na temat, ale właśnie przeczytałem, że zmarł prof. Jerzy Jarzębski, specjalista od Lema i chyba z nim pracowałeś, drogi WO, przy książce. W każdym razie na jakimś promocyjnym spotkaniu z okazji książki miałem okazję go poznać. 76 lat – sporo, ale nie aż tak.
Smutne.
@Nieskuteczność sankcji
Sprzedaż gazu ziemnego do Europy się prawie skończyła. Spadek wpływów.
Ropa – sprzedaż jest mniej więcej taka sama, ale cena jest ograniczona, główny odbiorca to Indie i Chiny, korzystające z obniżenia cen. Nawet jeśli zupełnie ta sama ropa trafia do Europy, to zarabiają na tym Indie – a nie Rosja. I o to w tym rozwiązaniu chodziło – zmusić Rosję do sprzedawania ropy po cenach niewiele wyższych od kosztów wydobycia.
Poza tym kompletne embargo na sprzęt wiertniczy spowodował zamrożenie planów ekspansji w Arktyce.
Niedługo bardzo dotkliwie zaczną gryźć sankcje na wszystko związane z lotnictwem. Silniki lotnicze trzeba regularnie serwisować. Wiele kluczowych części trzeba regularnie wymieniać. O ile drobniejsze części pewnie można jakoś szmuglować (chociaż to też nie będzie proste) ale serwisowanie/wymiana silników to się musi odbywać u producenta lub w autoryzowanym serwisie.
Większość „nowych” czołgów „produkowanych” w Rosji to wyciągane z konserwacji starocie. Armata jakoś się nie pojawia na froncie.
Potrząsanie szabelką i grożenie atakiem na Zachód (w tym przesmyk Suwalski) to czcze gadanie. Przewaga NATO w powietrzu jest miażdżąca i w wypadku jakiegokolwiek konfliktu siły inwazyjne byłyby zniszczone z powietrza zanim by zdążyły przejechać 5 km za granicę. Zwłaszcza, że przygotowań do takiej inwazji nie dałoby się ukryć i NATO byłoby przygotowane.
@awal
„Armenia robi to co samo co Uzbekistan przez ostatnie 20 lat. Wchodził, wychodził, znowu wchodził, potem zawieszał wchodzenie. ”
Z tą subtelną różnicą, że Armenia wyłącznie wyszła.
„Zbieraniem relacji ofiar zbrodni wojennych zajmują się ludzie tacy jak wy.”
No właśnie nie. Ja jako ja wymiksowałem się już z mediów na tyle, żeby nie robić takiej roboty. Ewentualnie mogę jakiś felietonik, ale nie zamierzam się już nigdy zajmować klasyczną robotą dziennikarską (typu jechanie w teren i zbieranie relacji ofiar). Część moich znajomych z dawnych dziejów faktycznie nadal ją uprawia, ale ich z kolei tu nie ma. Żaden spośród regularnych komcionautów nie uprawia tego zawodu – chyba że z jakiegoś powodu bardzo to chce przede mną ukrywać. Ba, jeśli ktoś z moich znajomych dziennikarzy czyta bloga, to też to przede mną ukrywa. Czytelników bloga mam raczej w innych grupach znajomych, czasem się nagle przyzna ktoś z grona gogicznego, czasem ktoś z czasów studenckich.
W komciach na tym blogu większe są szanse na dotarcie do kibiców Legii niż do ludzi zajmujących się zbieraniem relacji ofiar zbrodni wojennych. My jako my (jako ogół komciających) po prostu akurat wszyscy mamy inne zawody.
@pohjois
„Ropa – sprzedaż jest mniej więcej taka sama, ale cena jest ograniczona, główny odbiorca to Indie i Chiny”
Właśnie – czy Rosja rozwiązała już problem ogromnych zapasów rupii, z którymi nie da się nic zrobić? A to właśnie te rupie są liczone jako przychód ze sprzedaży ropy.
link to money.pl
@Paweł Ziarko
„Właśnie – czy Rosja rozwiązała już problem ogromnych zapasów rupii, z którymi nie da się nic zrobić?”
Ostatni pomysł jest taki, że te niewymienialne rupie zostaną jakoby zainwestowane w indyjskie przedsiębiorstwa. Z punktu widzenia Indii wręcz genialne rozwiązanie: dostają tanią ropę za własną walutę, a to co wydają, trafi do ich gospodarki. Dopiero gdy pojawią się zyski (w twardszych walutach) to rosyjscy udziałowcy będą mogli je sobie legalnie odebrać. No ale Rosja ma prawo sobie w excelu dopisać te rupie do przychodów z eksportu, więc w rzeczy samej, „podawane dane nie są zupełnie sfabrykowane”.
@ Witawa
„Piszę o tym co trzeba robić, byśmy w otoczeniu groźnego, ale rozpoznawalnego agresora
mieli na to szansę.”
To znaczy, chcesz powiedzieć, że wojnę zakończy zbieranie informacji o zbrodniach wojennych i skazanie Putina w Hadze? To trzeba wszystko robić ale nie bardzo wiem co to ma wspólnego z zakończeniem wojny
„Część z Was wypiera fakty: agresor niegroźny, bez Ropuch padną. ”
Ustawiasz sobie chochoła. Oczywiście, że nie padną bez Ropuch. Pewnie będą w stanie kontynuować wojnę nawet jeśli cała Flota Czarnomorska skończy jak jej flagowiec, a most krymski zostanie zniszczony. Pytanie czy będą chcieli, bo wystarczyło wyeliminować 1/5 floty czarnomorskiej żeby przywrócić morski kanał eksportu ukraińskiego zboża. Jak myślisz dlaczego Rosja dała się wykolegować z „ziernowej zdziełki” a reszta FC nie prowadzi „wojny ziarnowców” tylko uciekła na wschód?
O ekonomii sankcji się nie wypowiadam. Wiem natomiast, że Iran mimo 40 lat sankcji wciąż ma lotne F-14. Czy to znaczy, że sankcje nie działają?
@krasnow
” To trzeba wszystko robić ale nie bardzo wiem co to ma wspólnego z zakończeniem wojny”
ORAZ Z MOIM BLOGASKIEM. On się niestety zawsze obraża ZANIM zdąży odpowiedzieć, dlaczego akurat Belka (a nie powiedzmy Thun), oraz dlaczego akurat mój blogasek, a nie komcie u kogoś naprawdę wpływowego i zasięgowego, jak jakiś Stanowski czy Chajzer. To podsuwa awalologiczną hipotezę, że to glitch jakiegoś czatbota.
@awal
„Ukraina będzie może mogła do końca dekady osiągać poziom PKB z 2021 r. jeżeli utrzyma 3% wzrost rok do roku w tym okresie. Rosja nie przeżyła dotąd takiego tąpnięcia.”
„Putin sam mówił w wywiadach o swoim podejściu do kwestii osobistego bezpieczeństwa: jasno pokazywał się jako człowiek świadomy zagrożeń.”
Z powodów, które mogę tylko zgadywać, bierzesz absolutnie każdą statystykę i informację podawaną przez Rosję jako zupełny pewnik (łącznie z PKB, które dla mnie jest bardzo wątpliwe w realiach gospodarki wojennej i w realiach sankcji, jak opisanych powyżej przez innych komentujących) natomiast wszelkie dane dotyczące Zachodu i Ukrainy mają dla Ciebie sens tylko wtedy, gdy wspierają tezę o BAU.
@Witawa:
„Wybacz, ale to jest reasearch tego rodzaju jak ten gdy ustaliłeś, że nie istnieją „metale rzadkie”, którymi zajmują się to czasopismo naukowe (1) czy to kompendium Szwajcarskiej Akademii Nauk Technicznych (2).”
Gdyż w języku polskim mamy „metale ziem rzadkich”. Podobnie jak angielska „novel” niekoniecznie będzie tłumaczone na polską „nowelę”, tak nie tłumaczymy „rare metalls” na „rzadkie metale”.
@Awal
„Wybacz, ale to jest reasearch tego rodzaju jak ten gdy ustaliłeś, że nie istnieją „metale rzadkie”, którymi zajmują się to czasopismo naukowe (1) czy to kompendium Szwajcarskiej Akademii Nauk Technicznych (2).”
Michał zdążył wyjaśnić zanim usiadłem do komputera. Dodam więc że prztyczka w nos wtedy dostałeś właśnie za mieszanie „litu” z „metalami ziem rzadkich”. Że istnieją publikacje o rare metals które wspominają o licie, zwłaszcza w kontekście akumulatorów litowych, to temu nikt nie przeczył — a dlaczego lit w nich funkcjonuje głównie w takim kontekście i czy to jest kwestia dostępności samego litu to obawiam się ze jako umysł mocno nieścisły już nie doczytasz i nie wyciągniesz wniosków. W zalinkowanym przez ciebie żurnalu są też publikacje wspominające grafen i wodór (i to w samym numerze marcowym) — czy to dla ciebie oznacza że są to a) metale b) „rzadkie”?
@Michał Maleski + cowboytomash
Michale i Tomaszu, ujawnię Wam tu Straszną Prawdę, na którą może jeszcze nie jesteście gotowi, ale cóż, jej czas nadszedł, bądźcie mężni!
Otóż metale ziem rzadkich (rare earths) i metale rzadkie (rare metals) to dwie różne grupy pierwiastków, po polsku, angielsku, niemiecku i w innych językach.
Wyjaśnia to zainteresowanym Massachusetts Institute of Technology:
link to web.mit.edu
Wiem, że trudna to chwila, gdy rozwiewają się nasze młodzieńcze złudzenia! Ja też za młodu myślałem że Peter Pan to Pan Piotrek… Ba, że Indira Gandhi to córka Mahatmy! Ale w końcu uniosłem prawdę, uniesiecie i Wy!
P.S. Z przyjemnością zauważyłem merytoryczne komentarze innych komcionautów – skoro jest ich tyle, odniosę się do nich oddzielnie.
@Witawa:
„Otóż metale ziem rzadkich (rare earths) i metale rzadkie (rare metals) to dwie różne grupy pierwiastków, po polsku, angielsku, niemiecku i w innych językach.”
To ja poproszę o polskie opracowanie operujące pojęciem „metali rzadkich”.
link to wydawnictwo.agh.edu.pl
link to web.mit.edu
@Michał Maleski
Zuch! Wierzyłem w Ciebie!
Oprócz monografii A. Paulo i M. Krzyka wskazanej przez Unicoda warto też sięgnąć po S. Pietrzyk „Charakterystyka rynku metali rzadkich. Alternatywne źródła i możliwość ich eksploatacji” (AGH). Z popularnym opracowaniem G. Pitrona „Wojna o metale rzadkie” już się na pewno zetknąłeś, jego ciekawą recenzję pióra W. Wilczyńskiego znajdziesz w 36 tomie „Przeglądu Geopolitycznego”. NB: polscy autorzy wliczają metale ziem rzadkich jako podgrupę do metali rzadkich; konwencja dyktowana głównie wydobywczo-ekonomicznym kontekstem w jakim ten ostatni termin przyjął się w Polsce.
@awal
Jak już masz taką dobrą passę, to może byś wyjaśnił wreszcie, DLACZEGO AKURAT BELKA? Oraz: DLACZEGO AKURAT NA MOIM BLOGU? Skąd pomysł, że *ktokolwiek* tutaj „zajmuje się zbieraniem zeznań”?
Odlurkowuję tylko na potrzeby prostowania głupot. Nie ma czegoś takiego jak metale rzadkie w polskiej nomenklaturze chemicznej. Tak po prostu, nie ma. To co tu padło jako kontrprzykłady to albo rzeczy napisane przez geopolityków albo michałki z wydawnictwa uczelni.
Aż się wzruszyłem, że awal i unikod są w czymś tak zgodni.
Ja się na chemii ani geopolityce nie znam, ale tak zauważyłem, że ani w jednej, ani w drugiej grupie nie wymieniono litu. Link z MIT zaczyna się od tego, że będziemy teraz omawiać Rare Metals ORAZ lit. A pracy z AGH, a przynajmniej w spisie treści, litu nie ma w ogóle.
To z portalu MIT to jest dzieło członków studenckiej organizacji dla pierwszoklasistów a nie naukowa publikacja link to terrascope.mit.edu
@Michał Makowski
Dziękuję Ci za fatygę i miłe potwierdzenie: termin „metale rzadkie” w Polsce (gdzie indziej zresztą przeważnie też) funkcjonuje głównie w kontekście wydobywczy-ekonomicznym – gdzie obejmuje nie całkiem jednoznacznie skodyfikowaną grupę surowców (a obecnie jest z wolna, pod wpływem regulacyjnym, wypierany przez termin „surowce krytyczne”). Tak tu tego terminu od początku używał pierwszy dyskutant (Awal), który to zaznaczył w 2022 r. A po nim robili tę konwencję przejęli inni. I przecież jasne było z kontekstu, że o żadnych chemicznych zastosowaniach tej terminologii (np. dla opisu procesów chemicznych) nie ma mowy. To że w którymś momencie używanie tej frazy stało się pretekstem do wykluczania kolegów jest zbiegiem kilku okoliczności, które może warto (na serio) wypunktować:
– rozmowa o globalnych uwarunkowaniach konfliktu w Ukrainie siłą rzeczy odwołuje się do faktów i źródeł z różnych krajów, co może stać w sprzeczności z lokalnymi konwencjami (choć tu nie stało, o ile tylko pamiętać o udzielonym terminologicznym wyjaśnieniu)
– dyskusja tu nabiera czasem niestety (choć akurat nie dziś, za co dziękuję) cech sekciarskich; grupa szukająca identyfikatora wykluczającego może go znaleźć w dowolnym „niepasującym” niuansie
– działa efekt Dunninga-Krugera: pewność siebie w wyrażaniu sądów jest wysoka przy wąskim oglądzie sprawy, a spada gdy go poszerzamy (gdy np. zamiast wyłącznie podręcznika chemii uwzględniamy szerszą literaturę z różnych dziedzin)
Na tym kończę jeśli można tę kwestię. Do innych ciekawych pytań Gospodarza i Koleżeństwa wrócę z czasem.
Bo to żadna nomenklatura tylko kalka z prasy strategizującej o surowcach przez głuchy telefon. No ale w umysłach strategów to i elektrownie są atomowe. Jądro czy atom, co za różnica. Dopuszczalny już uzus trzeba przyjąć z postawą pogodnej rezygnacji ciesząc się że w ogóle wiedzą co to jest pierwiastek i czasem odróżniają je od siebie.
@Witawa
„– działa efekt Dunninga-Krugera: pewność siebie w wyrażaniu sądów jest wysoka przy wąskim oglądzie sprawy, a spada gdy go poszerzamy (gdy np. zamiast wyłącznie podręcznika chemii uwzględniamy szerszą literaturę z różnych dziedzin)”
Efekt Krugera-Dunninga (z jakiegoś powodu w PL literaturze zwykło się odwrócić kolejność nazwisk panów, skoro już o takich pierdółkach mówimy) nie polega na tym co opisałeś powyżej i nawet koło tego nie stał. Co swoją drogą jest piękną demonstracją tego efektu…
Efekt ten polega na tym, że
a) laicy przeceniają swoją ekspertyzę i nie doceniają prawdziwej ekspertyzy ekspertów
b) o czym się często zapomina, eksperci przeceniają powszechność swojej wiedzy i tego co jest dla innych oczywiste, a co nie
Dodajmy przy tym, że
a) jest nieco kontrowersji czy efekt istnieje, czy też jest matematycznym artefaktem
b) jest też nieco sugestii, że jest on bardziej powszechny niż tylko odnośnie ekspertyzy i jest przejawem szerszego wzorca – mój ulubiony wariant dotyczy uprzedzeń, osoby wysoce uprzedzone postrzegają siebie jako bardziej tolerancyjne niż średnia populacyjna i uznają społeczeństwo za dużo bardziej uprzedzone, niż jest w rzeczywistości. link to faculty.fiu.edu
@unikod
„Bo to żadna nomenklatura tylko kalka z prasy strategizującej o surowcach przez głuchy telefon.”
Dziękuję. A teraz do rzeczy…
@Witawa:
„Dziękuję Ci za fatygę i miłe potwierdzenie: termin „metale rzadkie” w Polsce (gdzie indziej zresztą przeważnie też) funkcjonuje głównie w kontekście wydobywczy-ekonomicznym – gdzie obejmuje nie całkiem jednoznacznie skodyfikowaną grupę surowców”
Reasumując jest to nieskodyfikowane mambo-dżambo oznaczające płynny zbiór pierwiastków (niekoniecznie metali, ale zapewne to zupełnie nie przeszkadza), czasem obejmujący metale ziem rzadkich, czasem nie, czasem trochę (zależy od wiedzy i potrzeb stosującego). Gdzie to pada w kontekście biznesowym wolę nie pytać, pewna grupa awalizująca potrafiła robić bardzo eklektyczne obrony egzotycznych poglądów.
Czekam na Rimland walczący z Heartlandem o pivot na metalach rzadkich celem opanowania przepływów strategicznych metali gęstych.
i ponownie, @Unikod:
link to wydawnictwo.agh.edu.pl
– A co to jest? – że tak sparafrazuję Spocka z jednej z przeróbek Star Treka.
I że poszerzę i zapytam jak to humanista: a czemu do „metali rzadkich” zalicza się między innymi taki selen – o ile pamiętam niemetal? Przy wyróżnianiu metali szlachetnych jednak jakoś ściślej się trzymano tego, by były to, no cóż – metale, choć zwane przejściowymi. I to pomimo umiarkowanej stabilności worka pojęciowego.
@cowboytomash
” W zalinkowanym przez ciebie żurnalu są też publikacje wspominające grafen i wodór (i to w samym numerze marcowym) — czy to dla ciebie oznacza że są to a) metale b) „rzadkie”?”
Obawiam się, że to nie jest takie wykluczone.
@WO
„(…)dlaczego akurat mój blogasek, a nie komcie u kogoś naprawdę wpływowego i zasięgowego, jak jakiś Stanowski czy Chajzer.”
Stawiam na efekt utopionych kosztów, z ang. SCE. W którymś momencie blog był prowadzony przez (jak wyszło z analiz) wschodząca gwiazdę Agory oraz komentowały czasem wschodzące gwiazdy blogosfery, no i wtedy ruszyła „Operacja agitacja”. Co prawda operacja nie wypaliła, a blog się okazał no cóż – blogiem osobistym („o, to WO drukują? Może kiedyś sprawdzę… a nie, nie pisze w Wyborczej niczego w stylu Panny Cecylii. Szkoda”) ale nic to – kotwica mentalna zwana SCE trzyma niektórych przy dawniejszych przekonaniach. I tak powstają kolejne komciowe apele do europarlamentarzystów.
Mnie zaś na studiach przez jakiś czas uważano w pewnych kręgach (z niezrozumiałych powodów) za kogoś biegłego w regulaminach stypendialnych. Do dziś nie mam pojęcia DLACZEGO.
=====koniec awalogizmów=====
@KrasnowKrasnow
„Dopiero gdy pojawią się zyski (w twardszych walutach) to rosyjscy udziałowcy będą mogli je sobie legalnie odebrać.”
Oj, nie tak prosto. Raz, że musi być zysk przeznaczony na dywidendy. Dwa, że musi być w czymś innym niż rupie indyjskie (a czy będzie – czy wśród licznie zasiedlających sekcję komentarzy armii polityków, dziennikarzy, kreatorów opinii i dyplomatów znalazł się jeden spec od indyjskiego rynku akcji? Nie?) a tak patrząc na szybko to Hindustan Zinc, Coal India i OFS (losowo wybrane spółki z Nifty 50) wypłacają w rupiach. Czyli Rosjanie mogą sobie za rupie kupić perspektywę na kolejne rupie. A za nie – znowu kupią perspektywę na kolejne rupie, o ile free floatu starczy (zupełnie nie mam ochoty sprawdzać roboczej tezy, że Indie generalnie nie dopuszczą do przejęcia kontroli nad dużymi spółkami giełdowymi). Perpetuum rupiuum.
@pohjois:
„Zwłaszcza, że przygotowań do takiej inwazji nie dałoby się ukryć i NATO byłoby przygotowane.”
Ale inwazji czym i kim? Spalonymi pod Awdijewką czołgami? Zabitymi w Bachmucie wagnerowcami? Kolejna mobilizacja i kolejne wyciągnięte z lamusa czołgi zamiast na front ukraiński pójdą na Suwałki, a STAVKA będzie liczyć że nagle nie będzie potrzeba uzupełnień na Ukrainie?
Upieram się jednak, że zniszczenie zdolności Rosji do prowadzenia wielkoskalowych ofensyw jest akurat bezdyskusyjne. Dowód: nie prowadzą takiej od kilkunastu miesięcy pomimo uwikłania w kosztowną wojnę z krajem o teoretycznie sprzyjającej topografii.
@pewuc
A dopiero parę dni temu się na Facebooku dziwiłem dlaczego nowe wydanie „Biblioteki XXI wieku” z niewydanymi wcześniej po polsku fragmentami (dotłumaczonymi z niemieckiego przez Tomasza Lema, bo polski maszynopis zaginął) jest bez posłowia czy przedmowy profesora Jarzębskiego, co od jakichś 20 lat jest niemal bezprecedensowe. No to już wiadomo dlaczego 🙁
@Michał Maleski
Michale, tak wierna wcieleniowa ilustracja efektu Dunninga-Krugera wymaga pochwały!
Istotnie, taki jest los terminów w globalnym dyskursie: „rare metals” zaczęły swą karierę ok. 15 lat temu w anglosaskiej terminologii ekonomicznej wraz z skokowymi wzrostami produkcji smartfonów. Przeszły jako „seltene Metalle” do regulacyjnego języka Szwajcarii i RFN, zyskując tam precyzyjne definicje – przy czym obecnie, za regulacjami unijnymi, są zastępowane przez „surowce krytyczne”. Utrzymały się jednak w międzynarodowym angielskim socjolekcie komunikacji naukowej, ilustrowanym przez tytuł Springerowskiego czasopisma, wydawanego przez Instytut Badań nad Metalami Nieżelaznymi w Pekinie. Gdy na tym tle dziś użyjesz tego terminu w Polsce, stajesz przed dylematem: część rozmówców, nawet gdy przedstawisz im terminologiczne wyjaśnienie, zgłosi trudność w odróżnieniu nowego terminu od znajomej XIX-wiecznej terminologii chemicznej, część będzie zmieszana przypadkowymi użyciami jakie nowy termin zdążył zyskać w polskiej literaturze. Napotkasz na opór poznawczy wyrażany tym silniej im rozmówca węziej zakorzeniony w swoim źródłowym polu. Najłatwiej jest wobec tego zrezygnować z globalnego terminu i użyć jego omownego opisu albo nowo stworzonej polskiej terminologii. To jednak w moim odczuciu nas prowincjonalizuje i oddala od globalnego dyskursu. Warto się starać w nim pozostać. Gimbazowe zacietrzewienia jakie tak udanie ilustruje nam Michał są ceną, którą trzeba zapłacić.
Na dziś ode mnie to tyle. Mam właśnie pewne zadania z zespołem opracowującym zebrane od uchodźczyń relacje z rosyjskich zbrodni wobec cywili. To zespół wolontariuszy z różnych zawodów, akurat nie dziennikarzy. Ważna praca, o której napiszę więcej.
@Witawa:
„Przeszły jako „seltene Metalle” do regulacyjnego języka Szwajcarii i RFN, zyskując tam precyzyjne definicje – przy czym obecnie”
I tratują tam niemetaliczny selen jako metal, tak?
„Michale, tak wierna wcieleniowa ilustracja efektu Dunninga-Krugera wymaga pochwały!”
Awal, obawiam się że sam w tym terminie tkwisz, skoro metale nieżelazne/metale rzadkie i surowce krytyczne traktujesz wymiennie.
@Michał Maleski
Starszy termin regulacyjny (metale rzadkie) obejmował niektóre metaloidy jak selen, nowsza terminologia unijna (surowce krytyczne, strategiczne) pokrywa szersza grupę substancji jak np. hel. Jeżeli chcemy uczestniczyć w decyzjach politycznych i inwestycjach jakie opisuje ta terminologia (takich jak Zielony Ład) musimy ją uwzględniać. Na przerwie w gimnazjum – nie.
Jesteś w stanie intelektualnie dokonać wyboru w jakiej roli chcesz się wypowiadać. I to jest Twój nieskrępowany wybór.
Ważne jest pytanie czy z metali rzadkich można wykuwać rapiery.
@Awal „Jeżeli chcemy uczestniczyć w decyzjach politycznych i inwestycjach jakie opisuje ta terminologia (takich jak Zielony Ład) musimy ją uwzględniać. Na przerwie w gimnazjum – nie.”
Przebóg! Jaką pozycję w organigramie UE / ONZ / Bilderberg zajmuje blogasek WO? Czy może to ma być taki polityczny odpowiednik fantasy football league?
@Witawa
Skoro już dwa lub trzy razy przywołałeś terminologię niemiecką to skromnie zauważę że termin „seltene Metalle” w języku niemieckim nie funkcjonuje. Mamy „Metalle der Seltenen Erden“ albo „seltene Erden“ o którym niemiecka Wikipedia (mam nadzieję że Gospodarz puści mi to płazem) pisze, że jest mylący, gdyż pochodzi z czasów gdy tlenki czegoś tam nazywano po niemiecku „Erden”.
Tyle jeśli chodzi o „regulacyjny język” Niemiec czy Szwajcarii.
@PWirth
Proszę opisz swoim słowami czym są te dokumenty:
link to umweltbundesamt.de
link to satw.ch
link to bafu.admin.ch
Kochani – Awal tu akurat ma rację. Prawo ma swój język, wliczając w to przypadki typu „keczup jest warzywem”. Jajako chemik często dostaję mefaforycznego zawału na widok prawnych regulacji – mógłbym napisać całą notkę o regulacyjnym języku towarzyszącym „minerałom konfliktu” (często wcale nie są mnierałami w sensie geologicznym). Ale jajako dziennikarz po prostu uznaję fakt, że „oktawa” co innego oznacza w muzyce, co innego w kalendarzu liturgicznym. A co dopiero „zamek”…
Może i śpią na węglowodorach ale …
„Rosja zapowiedziała we wtorek wprowadzenie zakazu eksportu benzyny. Ograniczenie, które ma obowiązywać pół roku, wejdzie w życie w najbliższy piątek, 1 marca.
Według RBC, tymczasowy zakaz eksportu benzyny zaproponował wicepremier i minister energetyki Aleksander Nowak. W minioną środę miał skierować w tej sprawie pismo do premiera Michaiła Miszustina. Nowak zwrócił uwagę, że wkrótce na krajowym rynku wzrośnie zapotrzebowanie na paliwa, co jest związane ze startem wiosennych prac polowych. Ponadto zaplanowano przerwy w rafineriach.
„Aby wyrównać gwałtowny popyt na produkty naftowe, konieczne jest podjęcie działań, które pomogą ustabilizować ceny na krajowym rynku” – podkreślił rosyjski wicepremier.
Rosja nałożyła podobny zakaz – obejmujący eksport benzyny i oleju napędowego – między wrześniem a listopadem 2023 roku. Celem ograniczenia była walka z wysokimi cenami na krajowym rynku i pojawiające się niedobory surowca.”
@rosyjskie rupie
Czy ktoś potrafi mi wyjaśnić ten odprysk spraw ekonomii wojennej. Dlaczego za posiadane rupie kupcy rosyjscy nie kupili zwyczajnie czegoś na rynku indyjskim i nie sprzedali w rosji za (było – nie było) rosyjskie ruble? W zamian za to czytam o jakiś kombinacjach z inwestowaniem w gospodarkę Indii. Czyżby to nie mieli zgody Indii („personifikując” – rządu indyjskiego)?
@fieloryb
„Dlaczego za posiadane rupie kupcy rosyjscy nie kupili zwyczajnie czegoś na rynku indyjskim i nie sprzedali w rosji za (było – nie było) rosyjskie ruble?”
Indyjska gospodarka jest bardzo silnie regulowana więc nie da się tak po prostu coś kupić i wywieźć. Na to potrzebne są odpowiednie zgody a indyjska biurokracja jest Biurokracją przez bardzo duże „B”. Z rupią indyjską jest jeszcze gorzej – to jest waluta niewymienialna poza Indiami. A tam nie da się po prostu wymienić jej na dolary które potem się wywiezie. Jest jeszcze gorzej – turyści przed wylotem mają trzepane kieszenie aby przypadkiem nie wywieźli gotówki której wywóz jest prawnie zakazany. Taki nieco dziwny klimat w pewnym sensie zbliżony do naszego PRLu za ejtisów.
@Michał Maleski
„Zwłaszcza, że przygotowań do takiej inwazji nie dałoby się ukryć i NATO byłoby przygotowane.”
Ale inwazji czym i kim? Spalonymi pod Awdijewką czołgami? Zabitymi w Bachmucie wagnerowcami? Kolejna mobilizacja i kolejne wyciągnięte z lamusa czołgi zamiast na front ukraiński pójdą na Suwałki, a STAVKA będzie liczyć że nagle nie będzie potrzeba uzupełnień na Ukrainie?
Ja się zgadzam w zupełności. I mówię raczej o hipotetycznym scenariuszu, w którym wojna w Ukrainie się kończy jakimś zgniłym pokojem, a Rosja szykuje się do inwazji na kraje bałtyckie. Kompletnie nierealne na wiele sposobów – z powodów o których wspominasz, ale nawet gdyby to – j.w.
@pohjois
„Kompletnie nierealne na wiele sposobów – z powodów o których wspominasz, ale nawet gdyby to – j.w.”
Nierealne jeżeli wyobrażamy sobie konwencjonalny ataku w sytuacji stabilnej politycznie po stronie NATO-wskiej. Ale ona nie musi taka być. Wydatki zbrojeniowe wszędzie w Europie, a zawłaszcza w krajach bałtyckich, wywołają rosnący dług. Może się zacząć kasowanie świadczeń. Jedno typowe wahnięcie na rynku rolnym po dobrych zbiorach i masz wszędzie blokady autostrad, bez dwu zdań z rosyjskimi podpuszczeniami w tle. Wywołać coś podobnego na Łotwie na tle cięć „rosyjskich szkół” czy czegoś takiego – rzecz w zasięgu ruskich możliwości. A w zamieszaniu wejdą (wyjdą z tłumu) „zielone ludziki” albo inny specnaz. I coś zajmą. Putin ogłosi że to przyłączył do matuszki i będzie bronił bombą N jak trzeba. NATO wyśle wtedy brygady interwencyjne do wyzwalania terytorium? Umiesz to ocenić?
#język prawa
Prawo nie ma swojego języka w takim sensie, że zmienia ślimaka w rybę albo pizzę czy tam keczup w warzywo. Prawo za to gęsto operuje „do rzeczy X stosuje się przepisy dotyczące Y”, np. „do keczupu stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące warzyw” lub „dla potrzeb niniejszej regulacji traktuje się keczup jak warzywo”.
Z realnych przykładów takiego „traktuje się” może być art. 1022 polskiego kodeksu cywilnego: „spadkobierca, który spadek odrzucił, zostaje wyłączony od dziedziczenia, tak jakby nie dożył otwarcia spadku.” Czy to oznacza, że po odrzuceniu jest się martwym? NIE. A może też znaczy, że sąd składa dzieciom odrzucającego (najdonośniejszy skutek tego przepisu jest taki, że spadek przechodzi na dzieci odrzucającego) kondolencje? Też nie. Skutki bycia „formalnie martwym” ograniczają się do jednej, konkretnej czynności.
Tak samo z „marchew jest owocem”: nigdzie nic takiego nie pada, jeno w Dyrektywie 2001/113/WE pada „do celów niniejszej dyrektywy za owoce uważa się pomidory, jadalne części łodyg rabarbaru, marchew, słodkie ziemniaki, ogórki, dynie, melony i arbuzy”. W dyrektywie, na cele, żeby nie robić drugiej identycznej dyrektywy, treściowo takiej samej, o marchwi i ogórkach.
@Witawa:
„Starszy termin regulacyjny (metale rzadkie) obejmował niektóre metaloidy jak selen, nowsza terminologia unijna (surowce krytyczne, strategiczne) pokrywa szersza grupę substancji jak np. hel.”
Jeżeli nie operujesz awalogiczną definicją metaloidów (po polsku: półmetali) to selen metaloidem (półmetalem) nie jest. Jest niemetalem. Logika zbiorów: mamy metale (różne, ale rzadkich akurat nie), półmetale i niemetale o ile nagle chemia się nie zmieniła.
„Jeżeli chcemy uczestniczyć w decyzjach politycznych i inwestycjach jakie opisuje ta terminologia (takich jak Zielony Ład) musimy ją uwzględniać. Na przerwie w gimnazjum – nie.”
Czy KIEDYKOLWIEK uczestniczyłeś w procesie legislacyjnym? Krajowym, lokalnym, unijnym? Gdyż stawiam, że nie.
Po pierwsze – nie ma czegoś takiego jak „terminologia” ani „termin” w znaczeniu potocznym, tj. wyraz lub wyrażenie o specjalnym znaczeniu w jakiejś dziedzinie. Nie ma i tyle.
Po drugie – przy pracy nad aktami prawnymi ekstremalnie ważna jest precyzja, i nigdy nie widziałem by sobie swobodnie skakano od „metali rzadkich” do „metaloidów” i „surowców strategicznych”. W ogóle projektowana regulacja unijna nie operuje „metalami rzadkimi”, tylko „surowcami krytycznymi” i wśród nich wyróżnia grupę „surowców strategicznych” (jest to podzbiór surowców krytycznych).
I teraz uwaga, projektowana dyrektywa operuje słowem „rzadkie” w dwóch przypadkach:
– metali ciężkich ziem rzadkich (w grupie surowców strategicznych – czyli jest to podzbiór podzbioru zbioru),
– metali lekkich ziem rzadkich (poza grupą surowców strategicznych – czyli jest to podzbiór zbioru).
Sumarycznie oba zbiory metali ziem rzadkich nie obejmują ani metaloidów (którym selen nie jest) ani niemetali (którym selen jest). Obejmują za to: niob (metal przejściowy), prazeodym, terb, gadolin, samar, cer (lantanowce, czyli metale o ile pamiętam), dysproz (metal ziem rzadkich).
„Jesteś w stanie intelektualnie dokonać wyboru w jakiej roli chcesz się wypowiadać.”
I dziwię się że jako osoba faktycznie od lat pracująca z prawem unijnym (swego czasu łącznie z opiniowaniem projektów) marnuję czas na kogoś, kto najwyraźniej ani nie zna regulacji dotychczasowych, ani nie zna obecnie trwających prac regulacyjnych, za to operuje fantazjami i googlem.
@Mieto
„Wywołać coś podobnego na Łotwie na tle cięć „rosyjskich szkół” czy czegoś takiego – rzecz w zasięgu ruskich możliwości. A w zamieszaniu wejdą (wyjdą z tłumu) „zielone ludziki” albo inny specnaz.”
A skąd założenie że gdziekolwiek powtórzy się sytuacja z Ukrainy z 2014 roku – tj. chwilowe załamanie całego państwa, i to takie że nie było komu w pewnym momencie wydawać rozkazów? A noworoganizująca się centrala ma ważniejsze sprawy niż odlegle peryferia?
@za owoce uważa się pomidory
To jeszcze walnij trochę rapierów o tym, czy się różni zdanie: „uważam tę dyskusję za rapierową” od „ta dyskusja jest rapierowa”
@Mieto
Tutaj bym dyskutował. To zależy.
Z pewnością popyt z Europy Zachodniej wywoła(ł) wzrost cen na rynku broni. Jednak należy mieć na uwadze, że kraje przyfrontowe (jakimi są kraje bałtyckie) mogły już wcześniej mieć pewne zakupy wojskowe zrealizowane lub podpisane umowy w „starych” cenach. Ich budżety były nastawione wcześniej na wydatki wojenne (=>2% PKB?), więc nie będzie najprawdopodobniej takiego szoku w tym przypadku.
Dodatkowo w grę wchodzi zawsze jakaś pomoc NATO (tu – krajów Europy Zach.) w uzupełnianiu wojsk, zwłaszcza, że Litwa, Łotwa i Estonia z racji wielkości nie mogą bezkarnie dla własnej ekonomii powoływać dużych ilości obywateli do służby wojskowej.
O tym co napisałem z powodu, że tajne/poufne raczej nikt się specjalnie rozpisywał nie będzie w szeroko dostępnych mediach, ale można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że coś się działo i dzieje w tej sprawie.
@Michał Maleski
Michale, muszę Cię prosić o wybaczenie. Nie jestem aż tak doświadczoną osobą jak Ty, ktoś kto opiniował projekty prawa europejskiego, i rzeczywiście brak mi Twojej wiedzy.
Czy sądzisz że mógłbym powołać się na Ciebie wysyłając listy do Królewskiego Towarzystwa Chemicznego, Encyklopedii Britannica i „Nature”, żądające poprawienia ich wadliwej klasyfikacji selenu, niezgodnej z Twoimi oczekiwaniami?
link to rsc.org
link to britannica.com
link to nature.com
@Awal
Czy ty naprawdę określenie „semi-metal” w sekcji Appearance odczytałeś jako „RSC uważa że Selen jest półmetalem”? Nie zastanowiło cię (nie guglnąłeś) że w poprawnym angielskim chemiczny półmetal to „semimetal”, bez żadnych myślników?
Britannica w ogóle nie wspomina przy selenie o żadnej metaliczności poza historycznym i nieścisłym określeniem „metaloid”. No możemy sobie rozmawiać używając XIX-wiecznej terminologii naukowej ale co następne, cieplik?
@mm
„logika zbiorów: mamy metale (różne, ale rzadkich akurat nie), półmetale i niemetale o ile nagle chemia się nie zmieniła.”
Po prostu nigdy tak nie działała. Uległ pan chyba uproszczonym narzędziom dydaktycznym, typu Mendelejew wydrukowany na kolorowo, z ILUZJĄ ścisłego i jednoznacznego podziału na metale, niemetale i półmetale.
Nie będę tego zaszczycać niczym więcej niż wikipedią, proszę spojrzeć na konstrukcję zdań: „Seventeen elements are widely recognized as nonmetals. This article also covers six borderline elements (the metalloids), some or all of which are sometimes considered nonmetals” (…) „about two dozen properties have been suggested as single criteria for distinguishing nonmetals from metals” (…) „There is no widely-accepted precise definition of a nonmetal;[12] any list is open to debate and revision”.
Na przykład wodór wydawałby się bardzo niemetalicznym niemetalem, ale przecież on też może występować w postaci metalicznej. Gdzie pan w swojej „logice zbiorów” umieściłby metaliczny wodór?
Wytnę już KAŻDEGO komcia odwołującego się do iluzji ścisłego, klarownego podziału na metale, niemetale i półmetale. A także zakładającego, że jest jakaś bardzo prosta, powszechnie przyjęta definicja.
Pozwolę sobie podkreślić, że moją specjalizacją była chemia nieorganiczna i analityczna. Mam dyplom z „heavy metal analysis”, Cowboytomash by mi zazdrościł!
Czy Iron Maiden to jeszcze heavy czy już soft? 😉
Chemia to był mój konik w zamierzchłej przeszłości. Zwłaszcza nieorganiczna. Szczerze i bezinteresownie zazdroszczę.
@ ksiądz robak / Jacek soplica
>metale rzadkie
>”(…) pod wpływem regulacyjnym, wypierany przez termin „surowce krytyczne”). ”
Do tego czasu myślałem że możesz mieć rację, a komcionauci się czepiaa byle się czepiać.
Critical rawa material to jednak trochę szersze pojęcie. Nazwałbyś węgiel koksowy metalem rzadkim?
@fieloryb „Z pewnością popyt z Europy Zachodniej wywoła(ł) wzrost cen na rynku broni. Jednak należy mieć na uwadze, że kraje przyfrontowe (jakimi są kraje bałtyckie) mogły już wcześniej mieć pewne zakupy wojskowe zrealizowane lub podpisane umowy w „starych” cenach.”
Masz na ten wzrost cen może jakieś kwity? Jest w ogóle jakaś jedna, konkretna cena dla danej sztuki sprzętu? Tzn. nie na drobnicę jak granat lub karabinek (tu raczej jest), tylko na coś typu samolot/korweta/czołg/haubica samobieżna? Przecież tam jest x specyfikacji plus y wersji uzbrojenia plus z pakietów serwisowych plus ą pakietów szkoleniowych dla obsługi… jakie były te stare ceny?
@Awal:
„Nie jestem aż tak doświadczoną osobą jak Ty, ktoś kto opiniował projekty prawa europejskiego, i rzeczywiście brak mi Twojej wiedzy.”
To jest bardzo przedziwne wycofanie się z buńczucznych wypowiedzi o „uczestniczeniu w decyzjach politycznych i inwestycjach jakie opisuje ta terminologia”, które były zwyczajnie sprzeczne z faktycznie obowiązującym i projektowanym prawem europejskim oraz z faktycznie używanym przy tych decyzjach politycznych i inwestycyjnych słownictwem i nomenklaturą.
@WO:
„Na przykład wodór wydawałby się bardzo niemetalicznym niemetalem, ale przecież on też może występować w postaci metalicznej.”
Kierowałem się czym innym niż tym co przyjmuje formę „metalową” w temperaturze i ciśnieniu pokojowym (coś mi świta z właściwością tlenków). A jak mnie uczyli źle, to ja nie poradzę inaczej niż unikaniem tematu.
Z porzuceniem ścisłego rozgraniczenia metali się naturalnie zgodzę – clou rantu o selen był taki, że (a) Awal podpierał istnienie grupy „metali rzadkich” w prawie europejskim publikacją uczelnianą obejmującą selen i (b) projektowane i faktycznie istniejące regulacje złośliwie nie operują pojęciem „metali rzadkich”, w szczególności nie obejmują selenu. Samo bycie przez selen metalem, półmetalem czy niemetalem nie psuje faktu czym operuje projektowana regulacja którą Awal próbował przywołać, a czym operuje sam Awal.
@sheik.yerbouti
„Masz na ten wzrost cen może jakieś kwity? Jest w ogóle jakaś jedna, konkretna cena dla danej sztuki sprzętu?”
Przecież piszę na samym początku, że „tu bym dyskutował”, mówiąc inaczej, że są to moje przemyślenia a nie twarde fakty.
To nie jest sklep detaliczny. Tu się negocjuje.
Gdybym nawet miał jakiekolwiek konkretne kwity to z pewnością nie pisałbym o tym na niszowym blogu.
Jednak np. deklaracja naszego ministra spraw zagranicznych w USA o możliwości zwiększenia wysokości funduszy przeznaczonych na obronność mogą sugerować: 1) wzrost cen u producentów 2) gotowość budżetu Polski (i pewnie innych krajów bałtyckich) do zniesienia kolejnych obciążeń a więc jakieś wcześniejsze przygotowanie.
@WO
„Prawo ma swój język, wliczając w to przypadki typu „keczup jest warzywem”. (…) Ale jajako dziennikarz po prostu uznaję fakt, że „oktawa” co innego oznacza w muzyce, co innego w kalendarzu liturgicznym. A co dopiero „zamek”…”
Nie polemizując z meritum – czyli że w pewnych dziedzinach język może być specyficzny i operować pojęciami innymi niż powszechnie przyjęte – muszę zauważyć że dwie podane wyżej rzeczy to jednak co innego.
To drugie to klasyczna homonimia, nic niezwykłego w praktycznie każdym znanym mi języku. To pierwsze odnosi się do specyficznych zastosowań, czyli np. właśnie prawa, gdzie to ślimaki traktuje się jak ryby, niektóre warzywa jak owoce czy bobra uznaje się za rybę. Bo komuś to jest potrzebne do tego, żeby wyjątki podciągnąć pod przepisy bez rozpisywania się ponad miarę. Ewentualnie może wynikać z zaszłości historycznych. Tutaj niezłym przykładem wydaje mi się chemia organiczna i związki organiczne. Pozwolę sobie na cytat z książki Januarego Weinera i Januarego Weinera „Jak powstało życie na Ziemi”
'Przez długie lata rozwoju naukowej chemii większość związków węgla nazywani „organicznymi”, bo nie znano innego ich pochodzenia niż od organizmów żywych, którym przypisywano nadzwyczajne zdolności syntezy chemicznej („siłę życiową”). Do dziś uniwersyteckie katedry, wykłady i podręczniki zajmujące się związkami węgla mają w swoich nazwach „chemię organiczną”, chociaż już od połowy XIX wieku wiadomo, że wiele związków węgla może powstawać poza organizmami żywymi.’
@mm
„coś mi świta z właściwością tlenków”
Jest to jedno z wielu kryteriów, ale znowu – nie jest jednoznaczne.
@KrasnowKrasnow
” blokując kolejne kanały artykulacji niezadowolenia reżim prowadzi to sytuacji, w której może się ono przejawiać jedynie w postaci przemocy skierowanej bezpośrednio przeciwko niemu”
– A gdzie tam. Żydzi wyszli z mody, ale przecież Rosja ma liczne mniejszości, które mogą być wszystkiemu winne. Już teraz skrajny nacjonalizm u nich hula.
„raczej pułkownik VDV niż Julia Nawalna”
– Pułkownik ma bardzo wiele do stracenia, bo już teraz sobie całkiem wygodnie żyje. Więc musiałby ten desantowiec jednocześnie czuć się osobiście zagrożony (=dużo straci, jak nic nie zrobi a nie kiedy coś zrobi), i wciąż mieć środki żeby faktycznie coś zdziałać. Czyli trochę taka powtórka z Prigożyna. To by wymagało wielu poważnych błędów ze strony Putina.
@Witawa
„Odradzam terminologię „zdrada Zachodu”. To część prawicowej sekwencji”
– Gorzej. To oczywista część putinowskiej strategii „dziel i rządź”. Zresztą, można spokojnie założyć, że każda forma wbijania klina (w tym emocjonalnego) między kraje wschodniego frontu NATO a Zachód jest wspomagana przez putinowskich propagandzistów.
@wkochano
„kupujemy te himarsy i koreańskie czołgi dla siebie, ale przecież z krajów frontowych jesteśmy najwięksi i najbogatsi, więc czemu nie posyłamy co najmniej połowy tego, co kupimy, do Ukrainy?”
1) Tak naprawdę nie mamy ich jeszcze szczególnie dużo (a czasem nie mamy na własność wcale, tylko na razie te tymczasowo pożyczone albo i żadne).
2) jeszcze mniej mamy do nich amunicji (np. docelowo HIMARSy mają mieć znikomy zapas amunicji, co dopiero teraz. Czołgowe 120stki też na drzewach nie rosną);
3) nasza armia naprawdę jest nędznie uzbrojona a i na nowym sprzęcie trzeba zacząć szkolić na przedwczoraj (i tutaj liczy się każda sztuka);
@❡
„W każdym razie takie miałem pytanie: na czym polegało zbrojenie Europy. Poza Francją i Szwecją chyba nikt? Czy można mówić o samorozbrojeniu?”
– Samorozbrojenie jak bum cyk cyk. Jak się likwiduje albo drastycznie przycina określone gałęzie przemysłu, to automatycznie jest to samorozbrojeniem. Jak się ogranicza liczebność sił zbrojnych (a kto tego nie zrobił po rozpadzie Sojuza?) to jest to samorozbrojenie. Jak się likwiduje kulturę w której służba wojskowa jest _normalnym_ elementem rzeczywistości, to jest to samorozbrojeniem. Długo wymieniać.
@kmat
„Z tym brakiem amunicji w Europie to trzeba pamiętać jedną rzecz. NATO ma zupełnie inną doktrynę. Lotnictwo izoluje pole walki, a potem robimy kipisz. Takich ilości amunicji, jakie są zużywane w tej wojnie po prostu nie potrzeba.”
– Za czasów zimnej wojny doktryna była zbliżona ale zapasy były większe. Drugie: to podejrzanie optymistyczna doktryna, jeśli nie ma w niej miejsca na „ops, nie wyszło jak planowaliśmy, czasowo przechodzimy do planu B”. Zwłaszcza przeciw nieprzyjacielowi, który jest znany z absurdalnie licznej obrony przeciwlotniczej.
@WO:
Skoro tak twierdzi chemik, to najpewniej tak jest – czyli wynotuję z dzisiaj, że z pierwiastkami jak z klasyfikacją gatunkową zwierząt, nie jest to ostre.
Jednakże mogę założyć, że wątpliwości co do niemetaliczności selenu nie oznaczają braku wątpliwości co do bycia przez niego metalem?
@Piotr Kapis
„To pierwsze odnosi się do specyficznych zastosowań, czyli np. właśnie prawa, gdzie to ślimaki traktuje się jak ryby, niektóre warzywa jak owoce czy bobra uznaje się za rybę.”
Sęk w tym, że tych konkretnych przypadków nie ma. Zdarzają się różnie sformułowane przepisy dotyczące traktowania czegoś (ślimaka) jak czegoś innego (ryby) na gruncie jednego aktu prawnego (lub bardzo rzadko – wielu aktów prawnych), ale nie istnieją przepisy nakazujące traktować ślimaka jak rybę w całym systemie prawnym. Czyli po ludzku: z tego że na gruncie dyrektywy o dżemach marchew jest owocem nie wynika to, że z dyrektywy o korzeniach roślin wyłączy się marchew.
Oczywiście, język prawny i język prawniczy istnieją (i są osobnymi językami), ale różnice z językiem potocznym objawiają się co do zasady w formie ściślejszego i konsekwentnego operowania poszczególnymi słowami, nie jakąś kosmicznie innym znaczeniem słów.
Przykład do tego drugiego: właściciel i posiadacz w języku potocznym bywają stosowane zamiennie, ale w prawie cywilnym są to dwa zupełnie różne słowa o różnym znaczeniu.
Rapieryzuję, gdyż mit „prawo to w ogóle kosmiczny język, niepodobny do polskiego” jest zwyczajnie szkodliwy społecznie. Szkodliwość objawia się tym, że obywatel stojący przed jakimś problemem natury prawnej raczej poszuka „porady” w internecie (niekoniecznie prawdziwej) zamiast po prostu przeczytać pismo/przepisy i zastanowić się jak je wykonać. Oczywiście, przy sprawach mających większą wagę najlepiej skorzystać z usług profesjonalisty, ale przy codziennych sprawach zazwyczaj wystarczy uważne przeczytanie co tam nam piszą z baczeniem na to, że piszą precyzyjnie, jest hierarchia co kto kiedy i gdzie może wpisać a jeżeli jeden papier zwą „oświadczeniem” a drugi „zaświadczeniem” to jakiś powód ku temu jest, inny niż unikanie powtarzania wyrazów. Choćby warto mieć świadomość, że oddając zepsuty bulbulator do sklepu rękojmia i gwarancja to dwie różne rzeczy, realizujące dwa różne „prawa” i rodzące różne „prawa” i „obowiązki”.
„Bo komuś to jest potrzebne do tego, żeby wyjątki podciągnąć pod przepisy bez rozpisywania się ponad miarę. Ewentualnie może wynikać z zaszłości historycznych.”
Why not both?
Prawo w znaczeniu „zbiór aktów prawnych” nie wynalazło hipertekstu ani hiperłącz. Akty prawne nadal są tworzone tak, by najwygodniej je było czytać w formie papierowej, a nowelizacje doklejać do ostatniego tekstu jednolitego.
/rapiery
@terpa, @fieloryb i ogólnie #co_kupić_za_rupie
A tu jest ciekawie. Indie mają bardzo dużo fajnych rzeczy na handel, ale nie sprzedadzą ich za rupie, tylko za dolary amerykańskie, niekiedy za euro.
To jest odwieczny problem handlu międzynarodowego – czy za daną walutę sprzedawca nam sprzeda swój towar. Decyzja sprzedawcy zależy po części od tego co planuje zrobić z pieniędzmi, czyli zazwyczaj co chce/potrzebuje nimi opłacić (czyli jego decyzja jest uzależniona od tego, co będzie skłonny przyjąć kolejny sprzedawca, u którego „nasz” sprzedawca będzie kupcem.
Państwo zaś (i podmioty od niego zależne) niekoniecznie będzie zainteresowane przyjmowaniem swojej własnej waluty, bo po cóż? Jeżeli Indie przyjmą rupie, mają rupie – ale jeżeli przyjmą dolary, mogą je wymienić na rupie poprawiając kurs swojej waluty lub mogą za nie kupić coś u kogoś kto nie chce rupii, tylko dolary. Albo wręcz odłożyć dolary do rezerw i wyemitować obligacje sprzedawane za rupie, heja-ho.
Indie nie są tu wyjątkiem – wolą dolary amerykańskie za co ciekawsze towary, gdyż za te dolary mogą sobie kupić praktycznie cokolwiek od kogokolwiek jak świat szeroki (albo regulować zobowiązania wynikające z zadłużenia w dolarze amerykańskim). Za rupie mogą jedynie sobie kupić coś u siebie (o ile znajdą sprzedawcę) lub ewentualnie ropę od Rosjan.
Żeby to sobie uzmysłowić, proponuję sobie wyobrazić, że mamy do spłacania stałe raty w euro (około 40% zarobków przy obecnym kursie), zarabiamy w złotówkach oraz wyskoczyło okienko dialogowe z trzema opcjami:
– zachowujemy obecne zarobki w złotówkach,
– dostajemy 5% podwyżki, ale nasza pensja jest przeliczana na euro i będzie wyrażana w tej samej kwocie w euro także w przyszłości, niezależnie jak się będzie kształtował kurs,
– dostajemy 10% podwyżki, ale nasza pensja jest przeliczana na kostarykańskie colony i będzie wyrażana w tej samej kwocie w kostarykańskich colonach także w przyszłości, niezależnie jak się będzie kształtował kurs,
która opcja byłaby dla nas najbezpieczniejsza?
Dla ułatwienia dodam, że o ile euro w Polsce jest łatwe do zamiany na złotówki (i vice versa), a i zwykłe, darmowe konta walutowe w euro są dostępne w większości banków, to te colony są „nieco” bardziej problematyczne przy wymianie na euro, a co dopiero na złotówki!
@Mistrz Analizy:
> Wydaje mi się że Irak i Afganistan to potwierdzają. Czy USA cokolwiek zyskałaby na zakończeniu tej wojny?
Jak dla mnie, one potwierdzają tylko, że nie wystarczy mieć pomysł na wojnę, trzeba mieć też pomysł na pokój. Czego, nawiasem mówiąc, Putin w przypadku Ukrainy też nie miał. A raczej — miał równie iluzoryczne, że wystarczy obalić „faszystów” w Kijowie a Ukraińcy padną w jego ramiona.
Wojna w Iraku miała ustabilizować region — tak liczy neokonserwatyści. A stabilizacja miała przełożyć się na perspektywy handlowe USA i stabilność gospodarczą (tania ropa). Nie pykło, bo i nie mogło, ale to wynikało z przecenienia własnej umiejętności szerzenia demokracji i budowy liberalnego państwa, a nie podstępnego planu uwikłania Bliskiego Wschodu w wiecznej wojnie.
@Witawa:
A ja mam pytanie, bo mignęła mi informacja (fakt, na Onecie, więc takie sobie źródło), że w Rosji spada emisja CO2. I raczej nikt nie obstawia nawrócenia się Kremla na ekologię.
Krótko mówiąc: PKB przemawia w tym konflikcie za Zachodem, który wspiera Ukrainę. W wojnach, o ile dłużej trwały, przeważało PKB. Rosja teraz może być lepiej wkręcona na produkcję wojenną (bo i jest na nią przestawiona od dobrej dekady), ale nie odniosła błyskawicznego sukcesu, typu akwarelista w 1940, więc będzie to miało malejące znaczenie. Teraz Rosja musi liczyć na rozpad i niespójność Zachodu, na co owszem, jakieś szanse ma, ale tylko szanse. Podsumowując — o ile nie widzę łatwego scenariusza sukcesu Ukrainy, to tym bardziej nie widzę scenariusza sukcesu Rosji.
@mm
Niechętnie przyznam, że selen rzeczywiście nie jest najfortunniejszym przykładem, już prędzej tellur. Ale proszę tego nie rozwijać.
@fieloryb
„O tym co napisałem z powodu, że tajne/poufne raczej nikt się specjalnie rozpisywał nie będzie w szeroko dostępnych mediach, ale można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że coś się działo i dzieje w tej sprawie.”
Krajowe budżety wojskowe nie są tajne, a one dopiero zaczynają rosnąć. Może wspólne zamówienia przez UE trochę pomogą na cenowe apetyty dostawców, w tym premie za wpuszczenie poza kolejką (przed krajami Azji itd.) Ale nie unikniemy wzrostu długu i/lub cięć innych wydatków jeżeli to ma być zbrojenie serio, cold war-style.
Na wariant z hybrydowym wejściem ludzików do Łotwy czy Estonii, albo i do nas, jedyną radę widzę w militaryzacji pogranicza, czyli w takiej Estonii – połowy kraju. Coś jak na Podlasiu, niezależnie jak to się sprzedaje. Czy ktoś ma lepsze recepty?
@cowboytomash
Na ile śledzę publikacje RSC, to mają tam poglądy niezgodne z Twoją religią:
link to academic.oup.com
@pak4
Jou, nie da się wygrać wojny przemysłowej przewagą „ducha walki” nad „dekadenckim” przeciwnikiem, który ma jednak więcej fabryk; kwestia rozkręcenia produkcji przez dekadentów, co może potrwać trochę czasu, ale jak ruszy, to nie ma zmiłuj.
@Witawa
„Ta mitologia występuje w prawicowym matrixie zawsze w powiązaniu z dwoma innymi: słabą odchodzącą w niebyt Gejropą, oraz wielkim lechickim Międzymorzem, którego czas nadchodzi.”
Prawicowa męska populacja da się wysłać na rzeź za Międzymorze kiedy przyjdzie co do czego. Rok-dwa do czasu wystąpienia masowego PTSD będą tym jak zwykle potrzebnym zasobem. O ile wcześniej Rosja nie rozegra nas od wewnątrz. Buńczucznie tłumaczysz gdzie trzeba mieć aktywa, aby się bronić w środku pola, a nie pod samą bramką. Ale zrozumienie niewielkie.
„Mam właśnie pewne zadania z zespołem opracowującym zebrane od uchodźczyń relacje z rosyjskich zbrodni wobec cywili.”
Zakładam że mówisz o innym ośrodku, ale załączę właśnie opublikowany raport o gwałtach na Ukrainkach zrobiony przez Monikę Andruszewską i inne dziewczyny z Centrum Lemkina oraz „Karty”. Nie do czytania w pracy. W ogóle nie do czytania. A jednak konieczna lektura:
link to instytutpileckiego.pl
@ropa za rupie
Czy ktoś wytłumaczy głupiemu (mnie!)? Czy rosja była tak zdesperowana, że musiała (musi?) sprzedawać ropę za rupie, czy też są jakieś inne cele nadrzędne? Typu np. ściślejsze kontakty handlowe i związanie rynków?
@Mieto
Krajowe budżety wojskowe nie są tajne, a one dopiero zaczynają rosnąć.
No właśnie jakoś mnie dziwi i nieufny jestem. Przecież to znakomite źródło dla białego lub „szarego” wywiadu wrogich państw. Czy ujawnienie (nieprawdziwych) kwot budżetów wojskowych nie może być próbą wyprowadzenia potencjalnego przeciwnika w pole? Cóż za problem zapisać wydatki na bulbulator obronny pod „wydatki dla szkolnictwa a w szczególności szkolenia z bulbulatorów”?
@fieloryb:
„Czy ktoś wytłumaczy głupiemu (mnie!)? Czy rosja była tak zdesperowana, że musiała (musi?) sprzedawać ropę za rupie, czy też są jakieś inne cele nadrzędne? Typu np. ściślejsze kontakty handlowe i związanie rynków?”
A. To.
Wydobycia ropy nie da się ot tak, o, przerwać. Znaczy, da się, ale potem ponowne uruchomienie wydobycia jest bardzo, ale to bardzo kosztowne. Te instalacje nie są w formie kranów, gdzie odkręcamy kurek i ropa leci, a zakręcamy i nie leci.
Z grubsza z tym eksportem za rupie idzie o dwie sprawy:
– jak się wydobycie uruchomiło (ponosząc ciężkie wydatki w dewizach, nie rublach ani rupiach) to nie jest rzeczy trywialną jego przerwanie, gdyż technologia instalacji wymaga żeby jakieś wydobycie było żeby całego biznesu diabli nie wzięli. Efektem tego mamy cały czas wydobycie ropy, którą albo wyeksportujemy, albo zmagazynujemy, albo wylejemy do morza (może lepiej nie…). A jeżeli nam się magazyn zapełnia, to COŚ z tą ropą trzeba zrobić. Po prostu kupa papierów za wydobycie przez kilka miesięcy (a na tyle Rosjanie szacowali okres, kiedy nie będą dostawali za ropę dolarów i euro) jest mniejszym złem niż przerwanie wydobycia, nawet jeżeli koniec końców papier okaże się bezwartościowy. Oczywiście, z czasem może okazać że lepiej już biznes zamknąć niż importować rupie za ropę, ale to z czasem,
– rupie Rosjanie traktują jako rezerwy w walutach obcych. Mechanicznie wyceniają je w USD według kurs z FOREX-u, wpisują to w komputerze i o, magia, mają rezerwy (prawie niewymienialne, ale co tam).
Do drugiego wyobraź sobie, że mieszkając w Polsce dostajesz imienne bony na 100 USD do sklepu w Arizonie (ale masz dożywotni zakaz wjazdu do USA). Masz papier, który jest w teorii wymienialny na towary za 100 USD? No masz. W praktyce nijak tego nie wymienisz? No owszem.
Księgowo można wpisać, że masz równowartość 100 USD, realnie masz figę z makiem.
@Michał Maleski
Czy to przypadkiem przy uporczywym trwaniu i powtarzaniu takiego zapisu nie wygeneruje w końcu inflacji? Kreacja pieniądza bez pokrycia – czyż nie?
@fieloryb
„Czy to przypadkiem przy uporczywym trwaniu i powtarzaniu takiego zapisu nie wygeneruje w końcu inflacji? Kreacja pieniądza bez pokrycia – czyż nie?”
Inflacja to osobny, trudny temat (wbrew pozorom nie ma prostej korelacji między kreacja pieniądza a inflacją, a takie księgowanie nieistniejących dolarów niekoniecznie daje na końcu wyemitowanie lokalnego pieniądza). Takie przyjmowanie rupii, za które można kupić najwyżej bataty jest szkodliwe z innego powodu, choćby z tego że pracownicy instalacji naftowych zarabiają w rublach, nie w rupiach.
Innym powodem jest to, że przyjmowanie niewymienialnej waluty może służyć ukrywaniu deficytu w handlu zagranicznym. A ten na dłuższa metę może być zabójczy.
W każdym bądź razie, w tym konkretnym przypadku skutkiem jest, że ropa sprzedana za dolary przekłada się na możliwość importowania różnych przydatnych rzeczy, a ta sprzedana za rupie już niekoniecznie.
@MM
„zamiast po prostu przeczytać pismo/przepisy i zastanowić się jak je wykonać”
Dawniej tak parę razy próbowałem, ale potem się dowiedziałem np. o wyroku Sądu Najwyższego stwierdzającym, że kiedy ustawa mówi „pracodawca jest zobowiązany”, to chodzi o to, że wcale nie jest zobowiązany i może odmówić – i po kilku takich sytuacjach się poddałem. No więc obecnie dla oszczędności czasu wolę od razu ustalić, jaka interpretacja funkcjonuje w praktyce, a prawo w sensie przepisów traktuję jak mroczny grymuar śmiertelnikom niedostępny.
@procyon:
” No więc obecnie dla oszczędności czasu wolę od razu ustalić, jaka interpretacja funkcjonuje w praktyce, a prawo w sensie przepisów traktuję jak mroczny grymuar śmiertelnikom niedostępny.”
Co jest kuszącym zamerykanizowaniem stosowania prawa, ale w naszym systemie mocno ryzykowne z dwóch przyczyn:
– raz że spójność linii orzeczniczej raz jest, raz nie ma, a organy administracyjne i organizmy podobne to już we w ogóle niekiedy idą programowo pod prąd, ze świadomością jak się by ewentualna sprawa przed sądem zakończyła,
– dwa, że jednak trzeba się upewnić że ten konkretny orzeczniczy liniał obejmuje „naszą” sprawę.
Dlatego zaznaczyłem, co zaznaczyłem z tymi pełnomocnikami. O jakim przepisie i orzeczeniu piszesz nie wiem, chochlik mógł być w nieco innym ułożeniu zdania, jakimś wyłączeniu konkretnego typu pracodawców lub sytuacji spod obowiązku i tak dalej.
Takim nieintuicyjnym przepisem z prawa pracy jakim mogę z głowy rzucić jest art. 55 par 1^1 kodeksu pracy (czyli wypowiedzenie UoP przez pracownika z winy pracodawcy) w sytuacji, gdy naruszenie obowiązków nie było ciężkie (linia orzecznicza nie uznaje za ciężkie naruszenie, jeżeli pensja dotychczas terminowo płacona była raz zapłacona nieterminowo, czyli zazwyczaj nie można np. trzeciego dnia opóźnienia wypłaty płacy ciepnąć wypowiedzeniem z tego przepisu). Czy słusznie zapatrują się na to sądy, czy nie można argumentować zależnie od punktu patrzenia, ja bym argumentował że należałoby w ustawie zastąpić słowo „ciężkie” zwrotem „poważnym lub celowym” i uzupełnienie o katalog otwarty przykładowych „poważnych” naruszeń. Noale to zrobimy po tym telefonie do Belki, kiedy już poleci do Saudów.
@Michał Maleski
„Sęk w tym, że tych konkretnych przypadków nie ma. Zdarzają się różnie sformułowane przepisy dotyczące traktowania czegoś (ślimaka) jak czegoś innego (ryby) na gruncie jednego aktu prawnego (lub bardzo rzadko – wielu aktów prawnych), ale nie istnieją przepisy nakazujące traktować ślimaka jak rybę w całym systemie prawnym.”
Zgoda. Nie mówię że tak jest, odnosiłem się do komentarza WO który napisał że Awal tutaj ma rację.
A to wszystko w kontekście selenu który może być metalem rzadkim bo nie jest metalem. Otóż właśnie te prawne porównania mają sens, ślimak nie jest rybą, ale na potrzeby jakiegoś przepisu może być traktowany jako ryba i zakwalifikowany do ryb, czyli jeśli dany przepis mówi o rybach to ślimak też się łapie. I tak samo może być (nie mówię teraz że jest, bo temat jest mi zupełnie nieznany, mówię wyłącznie o mechanizmie) z selenem i metalami rzadkimi. Z jakichś powodów grupa mogła zostać nazwana metalami rzadkimi, potem się okazało że jest w niej też selen, wyszło że selen nie jest metalem, ale nazwy nie zmieniano (bo i na co miano? Metale rzadkie plus selen?). Takie nazewnicze rzeczy się trafiają czasami i wynikają z tego, że nasze rozumienie świata się zmienia, ale nazwy pozostają. Czasami robimy korekty (i dlatego Pluton już nie jest planetą), ale często nie (i dlatego związki organiczne są związkami organicznymi a nie związkami węglowymi).
Nie mam pojęcia jak jest z tymi metalami rzadkimi i selenem, ale zgadzam się tutaj z WO, że sam fakt że nie można zawsze traktować nazwy jako wyznacznika cech każdego elementu zbioru. Nawet jeśli to zdaje się prowadzić do absurdów, to są to „absurdy” tylko miejscowe, w ramach jakiegoś konkretnego zastosowania. Czyli selen może być wliczany do metali rzadkich chociaż nie jest metalem, tak jak ślimak może być uznawany za rybę (na potrzeby przepisu) chociaż nie jest rybą (w ogólnym rozumieniu)
Zresztą specjalnie rzuciłem przykładem chemii organicznej. Wydaje mi się, że też dobrze pokazuje ten mechanizm ale wychodzi z czego innego niż przepisy prawne. Nie jest jakimś wyjątkiem dotyczącym konkretnego przepisu, jest po prostu zaszłością która po zwiększeniu stanu naszej wiedzy nie została skorygowana.
@fieloryb
„Czy to przypadkiem przy uporczywym trwaniu i powtarzaniu takiego zapisu nie wygeneruje w końcu inflacji? Kreacja pieniądza bez pokrycia – czyż nie?”
Niekoniecznie. Jeżeli ktoś te pieniądze zakopuje w ogródku, nie generują inflacji. W ten sposób przez wiele dekad USA sobie kreowały bez opamiętania, bo dolar był ulubioną formą oszczędności „skarpetkowych” na całym świecie. 75% banknotów studolarowych jest poza USA, po prostu w różnych walizkach, którymi posługują suę oligarchowie, terroryści i narkobaronowie. Jednym z dalekosiężnych celów BRICS było uwolnienie się od dolaryzacji i kto by w 2021 pomyślał, że największy sukces odniosą nie ruble, nie juany, tylko akurat rupie?
@Piotr
nasze rozumienie świata się zmienia, ale nazwy pozostają
Najładniejszym tego przykładem jest słowo witamina, które Funk wymyślił jako zlepieniec vita i amine, bo pierwsze dwa odkryte związki byłt aminami. Szybko się jednak okazało że nie wszystkie witaminy są aminami, wiec po angielsku postanowili nawet usunąć końcówkę -e, żeby się z aminami już nie kojarzyło, ale nazwa spopulatyzowała się na tyle że pozostała.
@Michał Maleski
„Clou rantu o selen był taki, że (a) Awal podpierał istnienie grupy „metali rzadkich” w prawie europejskim publikacją uczelnianą obejmującą selen i (b) projektowane i faktycznie istniejące regulacje złośliwie nie operują pojęciem „metali rzadkich”, w szczególności nie obejmują selenu. Samo bycie przez selen metalem, półmetalem czy niemetalem nie psuje faktu czym operuje projektowana regulacja którą Awal próbował przywołać, a czym operuje sam Awal.”
Wspomniany już wyżej poznawczy efekt Dunninga-Krugera polega na tym, że pewność siebie w wyrażaniu sądów jest tym wyższa im węższy zakres kompetencji sądzącego.
Michał Maleski był tak dobry, aby swoimi kolejnymi wypowiedziami wielostronnie zilustrować nam ten efekt, na przykładzie swoich przekonań co do prawidłowości i treści jednego terminu.
Zaprezentował w tym zakresie trzy typy deficytów poznawczych:
– niedoszacowanie: czegoś nie ma w ogóle (odrębnej kategorii „metale rzadkie”) bo nie ma tego w moim lokalnym obszarze kompetencji (polskiej terminologii chemicznej)
– przeszacowanie: coś ma i miało powszechnie pewną cechę („metale rzadkie” nie są terminem regulacyjnym) bo tak jest w zakresie moich lokalnych kompetencji
– nadszacowanie tj. mylne przeniesienie pola szacowania: coś ma powszechnie pewną cechę („metale rzadkie” nie obejmują selenu) bo sugerują to moje lokalne kompetencje (zaliczanie selenu do niemetali w Polsce) zastosowane „logicznie” do pokrewnego tematu
Tego typu błędy poznawcze są łatwe do uchwycenia brane pojedynczo, ale już nie w kumulacji. Swoją finalną wypowiedzią (powyżej) Michał trafnie wykazał, że sąd oparty o połączone trzy deficyty, zwłaszcza jeżeli wzbogacić go o elementy manipulacji, jest mniej oczywiście mylny niż sądy cząstkowe.
Rozpoznawanie i korekta takich deficytów będzie nam krytycznie potrzebne w opisie poszczególnych aspektów konfliktu z Rosją – na cześć kolegi, będę ten doniosły zabieg poznawczy określać „usuwaniem deficytów Maleskiego”.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję Michałowi za jego ofiarną pracę.
Odnotowałem liczne ciekawe pytania kolegów – od petro-inflacji po rosyjskie emisje CO2. Obecnie jednak priorytet ma projekt tego rodzaju o jakim wspomina dzieci cieci, na szczęście trochę mniej drastyczny. Z czasem wrócę.
@Piotr Kapis
„Z jakichś powodów grupa mogła zostać nazwana metalami rzadkimi, potem się okazało że jest w niej też selen, wyszło że selen nie jest metalem, ale nazwy nie zmieniano”
Postanowiłem sprawdzić te „seltene Metalle” u źródła, czyli wpisałem je w gugla (w Niemczech, na komputerze z ustawionym niemieckim jako default). No i wyszły mi prawie wyłącznie linki do „Metalle der Seltenen Erden”, dopiero dość daleko w wynikach wyszukiwania był link do dokumentu Umweltbundesamtu pod tytułem „Seltene Metalle”, w którym we wstępie wyjaśnili, że w zasadzie powinno być „Seltene Minerale”, ale używają „Seltene Metalle”, bo mają na to długie i nieprzekonujące blablabla.
(Cytat podsumowania tego blablabla: „Fazit: Im Rahmen dieser Arbeit werden zunächst „seltene Metalle“ anstelle von „seltenen Mineralien“ betrachtet. Der Vorteil hiervon ist zum einen eine einfachere Strukturierung der Stoffe und zum
anderen eine bessere Datenlage”).
Czyli: Nawet nieliczni używający takiego zwrotu mówią, że to naciągane.
Link: link to umweltbundesamt.de
@fieloryb „Gdybym nawet miał jakiekolwiek konkretne kwity to z pewnością nie pisałbym o tym na niszowym blogu.
Jednak np. deklaracja naszego ministra spraw zagranicznych w USA o możliwości zwiększenia wysokości funduszy przeznaczonych na obronność mogą sugerować:”
A gdzie byś pisał o cenach uzbrojenia?
Deklaracja Sikorskiego jest figurą retoryczną na potrzeby amerykańskich mediów i doprawdy nie doszukiwałbym się tutaj trzeciego dna. Zaś broń chyba po dziś dzień wycenia się na zasadzie cena = koszt + marża – jakiś symboliczny rabat dla udobruchania klienta, jak to bywało przez dekady?
Ewentualnie drony chyba tanieją (czy raczej żołnierze dostosowują coraz prostszy sprzęt cywilny).
Problemem dziś jest przede wszystkim dostępność „grubego” sprzętu. Zamawiając teraz samolot możesz oczekiwać dostaw jakoś tak po 2030. A Patrioty czy Iris-T to już w ogóle bez szans przed emeryturą. Niezależnie od tego, iloma paczkami banknotów będziesz rzucać w producenta.
@Awal/Witawa
Ech. To już nawet nie Kruger-Dunning (którego wciąż nie ogarniasz). Ty po prostu nie patrzysz nawet na to co wklejasz, to czysty galop Gisha. Inaczej byś mógł np. dostrzec, że to, że coś jest w domenie nature.com nie znaczy jeszcze, że to publikacja Nature, itp, itd. To jest czysto trollerska taktyka już z Twojej strony.
Ale ponownie co do Krugera Dunninga (ponownie, w PL odwracamy z jakiegoś powodu kolejność)
„Wspomniany już wyżej poznawczy efekt Dunninga-Krugera polega na tym, że pewność siebie w wyrażaniu sądów jest tym wyższa im węższy zakres kompetencji sądzącego.”
Nie. Nawet w rozumieniu skrajnie laickim, nadal nie. Nie „węższy zakres kompetencji” jeśli już, tylko „niższy poziom kompetencji”.
To powiedziawszy, jak już Ci tłumaczyłem wcześniej, to i tak nie działa w ten sposób, choćby dlatego, że nie jest liniowe. Nie chcę zaśmiecać dyskusji, więc racz łaskawie wrócić się do mojego wcześniejszego posta, nadrób braki i przestań powtarzać bzdury choć w tym zakresie (skoro w innych i tak radośnie będziesz, ale hej, nie jestem politologiem, chemikiem czy ekonomistą, jestem psychologiem, mogę Cię więc batożyć za bastardyzacje psychologii, zostawiając resztę zabawy innym).
@awal/witawa
O bogowie, nie doczytałem nawet, zakładając, że dalej coś rzucasz MM, ale już widzę, że dalej się produkujesz jeszcze bardziej bastardyzując terminologię poznawczą:
” trzy typy deficytów poznawczych:” – to co wymieniasz to nie są deficyty poznawcze. Deficyt poznawcze to konkretny termin medyczny i mówi np. o zaburzeniu uwagi.
Potem zamiennie używasz „deficytów poznawczych” i „błędów poznawczych”, przy czym nie tylko nie są one zamienne, ale i to co opisujesz mianem „błędów poznawczych” też tym nie jest – „cognitive biases” to bardzo konkretna grupa. Można by ewentualnie mówić o błędach logicznych, choć i to nie do końca.
To jest absolutnie tragikomiczne, jak próbujesz wchodzić w arogancki ton meta-tłumacza, opisującego obiektywnie sytuację w dyskusji z zewnątrz, a przy tym popełniasz dokładnie, literalnie te błędy, które charakteryzują właśnie Krugerowo-Dunningowy „szczyt głupoty”/”Mt.Stupid”, czyli ten moment najwyższego przekonania o własnych kompetencjach, przy jednoczesnym ewidentnym ich braku. Przestań proszę używać terminologii z mojej działki jako magicznych zaklęć, bo mnie to fizycznie boli. Dziękuję.
@cmos
Te niemieckie i szwajcarskie opracowania, które mi awal w kunsztownym wypadzie lewą nogą wprzód wbił pod żebra, mają już ok. 15 lat więc myślę że, jak już wielu komentujących napisało, te pojęcia też ewoluują.
Niemniej jednak przyznaję, że dałem się złapać w pułapkę definiowania pojęć z punktu widzenia tylko jednej dziedziny.
Dzięki za odszukanie tego w niemieckim guglu.
„Wspomniany już wyżej poznawczy efekt Dunninga-Krugera polega na tym, że pewność siebie w wyrażaniu sądów jest tym wyższa im węższy zakres kompetencji sądzącego.”
Nie chciałem w to wchodzić, bo to taki side-rapier (z francuska taka broń nazywa się „main-gauche”, po polsku to „lewak”), ale ponieważ się to powtarza…
Nie polega. Efekt Dunninga-Krugera polega na tym, że różnica pomiędzy obiektywnymi rezultatami a samooceną jest największa dla osób o najsłabszych rezultatach – to znaczy, osoby niebędące ekspertami w danej dziedzinie typowo przeszacowują swoje umiejętności. Zresztą, obecnie często efekt ten uważa się za artefakt w analizie danych, jakich niestety pełno w psychologii – wg tego modelu zjawisko regresji do średniej tłumaczy większość efektu D-K.
link to bps.org.uk
link to sciencedirect.com
link to ncbi.nlm.nih.gov
@cmos
Spoko. Fajnie cię widzieć i to robiącego ładny research 🙂
Ja tych rzadkich metali czy selenu nie zamierzam bronić, to w ogóle nie moja działka i nie znam się na tym. Odnosiłem się tylko (a wcześniej zrobił to sam WO) do zarzutu, że nie można mówić o metalach rzadkich bo jest wśród nich selen który nie jest metalem. Może to nie są metale rzadkie, może mało kto używa takich terminów, poza jakimś komcionautą na jednym blogasku. Po prostu sytuacje kiedy nazwa nie odzwierciedla tego co nazywa, albo okazuje się że zbiór trzeba rozszerzyć i nagle właściwości przez które był identyfikowany już się nie zgadzają, to nie jest nic nowego.
Niech mnie ktoś poprawi, jeśli coś pokręciłem, ale np. w astrofizyce Nowa wzięła swoją nazwę od „stella nova” czyli nowej gwiazdy, bo Brache sądził że obserwuje właśnie narodziny takiej. A w ogóle to obserwował coś co obecnie nazywamy supernową. Ale nikt nie będzie argumentował, że nowy to nie nowy, bo nie rodzi się nowa gwiazda. Nazwa się przyjęła, znamy jej genezę, nie robimy z tego powodu awantur astrofizykom, co nie? 😉
Albo – wiedziałem, że to czytałem u Januarego, ale nie mogłem wcześniej znaleźć strony – gdy Wose i Fox badali bakterie i eukarionty odkryli trzecią grupę którą nazwali Archaebacteria. Po czym się okazało, że to nie są bakterie, nazwę im zmieniono na Archeony, ale przez jakiś czas stara funkcjonowała i napisanie o prebakteriach nie byłoby błędne (acz byłoby użyciem archaicznej nazwy, którą zmieniono nie bez powodu).
Nazwy nie zawsze są dokładne, często tworzone od pierwszego wrażenia albo od czegoś co wydaje się być cechą wspólną pierwszych odkrytych przypadków. Czasami mijają lata czy dekady (a bywa że i stulecia) zanim to się stanie. W interfejsach programów komputerowych zapis nadal jest oznaczany powszechnie ikonką dyskietki 3,5″, chociaż współczesne dzieciaki nie wiedzą co to takiego. Stosowanie zaszłości to norma a zmiany czasami się trafiają.
Argument, że mało kto tak mówi a nawet ci co mówią to się zastrzegają, że tak jest im tylko wygodniej, jest dla mnie dużo lepszy niż „nie możemy używać tej nazwy, bo jakiś obiekt w zbiorze nie ma odpowiednich właściwości”.
> dyskietki 3,5″, chociaż
Ona wcale nie jest floppy. Mam 1 sztukę tego zabytku, ale tej giętkiej 5.25″ nie, więc długi czas myślałem że twardy dysk odnosi się do twardości jeszcze większej niż flopka. To chyba najlepszy przykład, bo nie mówimy o żadnej nauce. Nie ma żadnej grupy pierwiastków która się rozszerzyła o selen, bo po prostu nie ma żadnej grupy, nie łączą ich nawet kwestie ekonomiczne, a jedynie domniemania autorów.
@unikod
Ależ jest floppy – bo to chodzi o ten dysk w środku obudowy (w 3,5″ widoczny po odsunięciu zaślepki) jest floppy dokładnie tak samo, jak w 5.25″.
Source: dziecięciem będąc, rozmontowałem.
@Piotr Kapis:
„A to wszystko w kontekście selenu który może być metalem rzadkim bo nie jest metalem.”
Kończąc definitywnie rapieryzację rzadkich metali: na koniec wyszło, że Awal miał (chyba, onegdaj przy prisztyńskim lotnisku przeszedł płynnie od operacji powietrzno-desantowej do rozgrywania krajów NATO, kiedy wyszło że desant nawet latawca nie miał) na myśli uczestnictwo w dyskusji nad powstającym aktem prawa unijnego (ten, znaczy ten od tej infografiki: link to consilium.europa.eu i klikamy) gdzie nie ma ani jednego metalu rzadkiego, za to znowu są metale ziem rzadkich w dwóch smakach (ciężkie, lekkie). Uparte kwerendowanie tematu wykazało zaś, że jakaś lista metali rzadkich nie istnieje poza Awalem, który swobodnie dodaje do niej lit lub nie dodaje litu.
Jeżeli kolega Awal nie produkuje się jako geopolitolog-hobbysta to ja piszę krótkie i ciekawe komentarze…
@Awal:
„Odnotowałem liczne ciekawe pytania kolegów – od petro-inflacji po rosyjskie emisje CO2. Obecnie jednak priorytet ma projekt tego rodzaju o jakim wspomina dzieci cieci, na szczęście trochę mniej drastyczny. Z czasem wrócę.”
Doświadczenie z komcionautowania mi podpowiada, że to nie nastąpi, zaś za kilka kolejnych tygodni pojawi się nowy nick, znowu forsujący to samo, znowu przy pomocy linków dobranych z umiarkowanym zastanowieniem się co jest w tychże linkach.
@WO:
„75% banknotów studolarowych jest poza USA, po prostu w różnych walizkach, którymi posługują suę oligarchowie, terroryści i narkobaronowie.”
Żeby tylko. Jednym z powodów zaprzestania druku banknotów o nominale 500 euro było to, że jakaś miażdżąca większość lądowała w walizkach, które raczej nie były zapełnione szczególnie uczciwie.
„W ten sposób przez wiele dekad USA sobie kreowały bez opamiętania, bo dolar był ulubioną formą oszczędności „skarpetkowych” na całym świecie.”
Tak, ale nie tylko. Generalnie część państw o walutach cieszących się zaufaniem (czyli ogólnym odczuciem ludności, że państwo nie zrobi jakiegoś dziwnego numeru z walutą oraz oferujących za rzeczoną walutę coś ciekawego) finansuje swoje wydatki emitując obligacje, następnie spłacając obligacje z kolejnych wyemitowanych obligacji, a potem ponownie. System emerytalny częściowo oparty o obligacje skarbowe i pomijalne oprocentowanie depozytów bankowych sprzyjają temu zjawisku. Płynny rynek finansowy także. I wymienialność waluty się przyda bardzo.
Wypisz-wymaluj mechanizm rublowo-juanowo-rupiowy.
Ach w ten sposób. No ale wtedy, nie biorąc po uwagę obudowy, metaforycznie, jako trudności dostępu, zanika różnica w twardości takich warezów jak software i firmware, częściowo też hardware bo procesor polega na mikrokodzie (przynajmniej w dekodowaniu instrukcji). W każdym razie histogram występowania w korpusie wskazuje, że twardy dysk zaczęto tak nazywać od flopki. Polską dyskietkę wymyślił geniusz i jest to najlepsze słowo we wszechświecie, szkoda że zastąpiły ją pendrajwy.
Haha, ok, to kalka z angielskiego. Tam wyszło z użycia i wg. wykresu już używa się go rzadziej niż kiedy została wynaleziona.
@sheik.yerbouti
A np. w odpowiednim poufnym/tajnym raporcie po wizycie u producenta w biurze polskiego MON?
Też miałem początkowo podobne przemyślenia. Mogę Sikorskiego nie lubić lub lubić, ale rozsądek podpowiada mi, że gdyby tak było nikt nie traktowałby jego słów poważnie (i innych polityków też). Tymczasem wystarczy, że z powodu wzrostu popytu na jakiś gatunek broni wzrośnie jej cena a Polska zdecydowanie ograniczy lub zaprzestanie zakupów. Tym samym Sikorski jak i całe jego ministerstwo straci prestiż. Takich słów nie można rzucać bezkarnie: a) publicznie, b) na stanowisku ministra, c) podczas wizyty zagranicznej.
Sama wycena to ledwie cząstka procesu i sama w sobie bywa skomplikowana, jeśli wziąć pod uwagę np. czas realizacji (przykładowo: „Jaki wpływ będzie miała zmiana dostępności komponentów na ustaloną cenę?”). Do tego dochodzi uzgodnienie dopasowania do istniejącej „infrastruktury” obronnej kupującego, zachowanie tajemnicy handlowej (przez kupującego jak i sprzedającego), offset i gwarancje użycia i pewnie jeszcze wiele, wiele „drobiazgów”. Napiszę jeszcze raz – to nie jest jak handel detaliczny.
@ fieloryb
„Takich słów nie można rzucać bezkarnie:”
Ale w sumie jakich? If need be, we’ll double it? To przecież niewiele znaczy, bo „need” może sobie każdy sam zdefiniować (a jak będzie prawdziwy need, typu „ruscy wjechali na Przesmy Suwalski”, to będzie raczej więcej niż 8%).
@fieloryb „Napiszę jeszcze raz – to nie jest jak handel detaliczny.”
Nikt tak nie twierdził, nie trzeba jeszcze raz. Uważam po prostu Twoją tezę „broń podrożała z uwagi na wielki popyt” za z jednej strony niefalsyfikowalną (bo nie ma oficjalnych cenników zaawansowanego sprzętu, więc jak to sprawdzić), z drugiej strony za nieistotną, bo problemem dla chętnych jest nie cena, tylko czas dostawy.
Polska zapewne zrezygnuje z części błaszczakowych „zamówień”, bo albo nie były wiążące, za to niepotrzebne (śmigłowce bojowe), albo tak absurdalnie wielkie i drogie, że tylko szaleniec by się przy nich upierał (500 Himarsów, gdy trzeba max 100). Dotychczasowe „poważne” zamówienia zaś nie tyle zdrożały, co dopiero teraz policzono zgrubnie koszt niezbędnej infrastruktury towarzyszącej, tow. Błaszczak sobie przecież takimi drobiazgami nie zawracał głowy.
@unikod
Haha, ok, to kalka z angielskiego. Tam wyszło z użycia i wg. wykresu już używa się go rzadziej niż kiedy została wynaleziona.
Słowa przemijają, za to 3,5″ będzie do końca świata piktogramem oznaczającym zapisanie pliku w pamięci, nawet jak nośnikiem będzie jakiś kryształ, czy zawartość naszych czaszek podpięta jakimś neuralinkiem. 😉
@sheik.yerbouti
„dopiero teraz policzono zgrubnie koszt niezbędnej infrastruktury towarzyszącej”
Nie wiem czy dopiero teraz policzono, ale dość powszechnie wiadomo, że koszt zakupu to jakieś 30-40% całkowitych kosztów w cyklu życia. No chyba że będziemy dalej uprawiać metodę: kupić raz i zajeździć na amen, sztuka jest sztuka, zamiast, jak większość świata, utrzymywać w dobrym stanie i modernizować, co najmniej raz.
@Havermeyer
„3,5″ będzie do końca świata piktogramem oznaczającym zapisanie pliku w pamięci”
Dyskietka to i tak nowomodny wynalazek, w porównaniu z ikonami dla cut/copy/paste pochodzącymi od metody edycji tekstów przy pomocy nożyczek, kopiarki i kleju biurowego. Tego nie pamięta nawet większość starszych użytkowników komputerów, ale tak było, a te ikony też pozostaną do końca świata.
@kuba wu „dość powszechnie wiadomo, że koszt zakupu to jakieś 30-40% całkowitych kosztów w cyklu życia”
Jeszcze gorzej, chodzi dosłownie o budynki, drogi i media; cytując za Świerczyńskim z Polityki:
„Chodzi o stwierdzone przez nową ekipę braki w finansowaniu umów zbrojeniowych, zwłaszcza ich polskiej części, oraz nieuwzględnienie kosztów koniecznej infrastruktury. A to niemal 200 mld zł. Co ciekawe, zarówno suma 140 mld, której ma brakować do realizacji zamówień na polskie komponenty do systemów zamawianych z zagranicy (podwozia, pojazdy towarzyszące, sprzęt łączności, zasilanie itp.), jak i 46 mld na budynki, magazyny, koszary, drogi, przyłącza i rozmaitą inną infrastrukturę to liczby opierające się na szacunkach wojska. Tyle trzeba będzie dodatkowo wydać, by wielki plan modernizacji technicznej oraz rozbudowy liczebnej polskiej armii miał sens i by nie zmarnować np. cennego sprzętu przez jego nieodpowiednie garażowanie czy hangarowanie.”
@Havermeyer „Słowa przemijają, za to 3,5″ będzie do końca świata piktogramem oznaczającym zapisanie pliku w pamięci, nawet jak nośnikiem będzie jakiś kryształ”
Hm. Od dłuższego czasu ikonka z floppem zamieniana jest na strzałkę skierowaną w dół (bo download), na różnych platformach obok niej jest też strzałka w górę (upload).
@cmos
„w zasadzie powinno być „Seltene Minerale”, ale używają „Seltene Metalle”,”
To by dużo wyjaśniało. Jak już pisałem, łatwiej zdefiniować „minerał” niż „metal” (to taki test na sprawdzenie czy lurka nas jakiś geolog) i sam wielokrotnie się stykałem z absolutnie nieprawidłowym zastosowaniem. Być może na początku po prostu ktoś musiał wybrać między Scyllą jednego błędu a Charybdą drugiego.
@Artur Król
„Nie „węższy zakres kompetencji” jeśli już, tylko „niższy poziom kompetencji”.”
Tak, Arturze, wykryłeś moją spolegliwość wobec kolegi Michała, którego praktyki piętnuję bez nadmiernej złośliwości. Poza tym wykryłeś konwencję literacką tego piętnowania, oburzając się, że mój wpis nie jest psychologicznym artykułem naukowym – bo jest jego pastiszem.
Wczoraj o 7:20 streściłem wszystkim, jakie były losy terminu „metale rzadkie” i jakie są problemy z jego używaniem. Późniejsza manipulacyjna „polemika” Michała zniża tego bloga do poziomu salonu24, przed czym go bronię – musi być pewna sankcja za ten rodzaj nieuczciwości w dyskusji jaki Michał stale prezentuje. Przy tym termin „deficyty Maleskiego” będzie istotnie przydatny do opisu naszej percepcji sytuacji w Rosji, kiedy do tego wrócimy.
@cmos
„Postanowiłem sprawdzić te „seltene Metalle” u źródła…”
Chwalebny krok! Historia regulacyjnego użycia „seltene Metalle” jest jednak trochę bardziej złożona niż pokazują pierwsze wyniki google. Sięga ona lat 50-tych i powojennej reglamentacji precjozów w obu niemieckich republikach. Tu wersja z NRD:
link to gvoon.de
Później termin ten pojawiał się w różnych kontekstach (regulaminy zawodowe itp.), również w prawie europejskim m.in. przy pozjednoczeniowych regulacjach obrotu między dawnym obszarem NRD jako terytorium unijnym a Polską. Swoje pięć minut fraza ta uzyskała w kontekście masowej produkcji zminiaturyzowanej elektroniki, gdzie – jak pisałem – wypiera ją teraz terminologia unijna (surowce krytyczne/ strategiczne). Wciąż jednak w prawie krajowym RFN i innych państw oraz w dokumentach unijnych używa się terminu „metale rzadkie” w określonych kontekstach, zwłaszcza związanych z przeciwdziałaniem materiałowej zależności UE od krajów posiadaczy złóż.
Zachęcam do spojrzenia na raport Centrum Lemkina powyżej – przy całym zespole sprzecznych emocji (empatia, gniew, wyparcie) jakie rodzą takie lektury. Byłem, muszę przyznać, nieco zaskoczony że wyobrażaliście sobie, iż sprawą tą zajmują się dziennikarze a nie zespoły woluntariuszy-dokumentalistów. Ale nie obrażam się o to. Właśnie taką wiedzę trzeba krzewić: o samych oddolnych działaniach i o ich politycznym kontekście wśród „Belków” Europy. To gdy uda mi się znaleźć czas na powrót do Was.
@awal
„Przy tym termin „deficyty Maleskiego” będzie ”
…ustawiony z automatu w spamołapie, żebyś go nie używał nawet kiedy śpię. Bezgraniczna sympatia sprawia, że toleruję Twoje wygłupy, ale przypominam że naruszasz bardzo istotną dla mnie zasadę, jaką jest trzymanie się jednej tożsamości. Cytując „Seinfelda”, „you’re pushing your luck, little man”.
@wo
Ogólnie jestem pełen podziwu dla anielskiej cierpliwości, bo dyskusja o sprawie niby poważnej, 150+ postów, a połowa to kopanie się po kostkach i podsrywanki.
@awal
” Byłem, muszę przyznać, nieco zaskoczony że wyobrażaliście sobie, iż sprawą tą zajmują się dziennikarze (…) Właśnie taką wiedzę trzeba krzewić: o samych oddolnych działaniach ”
Ale nie tak jak Ty, robisz to w sposób antyskuteczny. Normalna metoda to: (a) klarowne pisanie typu „chodzi mi o Instytut Lemkina”, bez skazywania komcionautów na odgadywanie o co w ogóle chodzi, (b) to trochę wymaga jeśli już nie ujawnienia tożsamości, to chociaż trzymania się jednej ksywki (c) zwrócenie się do mnie z prośbą o podpromowanie.
Na przykład czasem delikatnie wspieram inicjatywę Pogoń Ruska, bo jest związana z niektórymi osobami komcionautycznymi, które – w odróżnieniu od Ciebie – zachowują się normalnie. To znaczy, jest to osoba o ksywce dajmy na to $Ksywka, która tego nie ukrywa, nie zamienia się w pięć osób popierających siebie nawzajem, za to dba o to, żebym się dowiedział, że jest taka inicjatywa i ona ją vouchuje swoją wieloletnią $Ksywką, a więc i ja czasem wesprę.
Metoda polegająca na anonimowym sugerowaniu, że być może istnieje jakaś inicjatywa, i ona może coś mieć wspólnego z Markiem Belką (a może jednak nie), a poza tym sami sobie zgadnijcie co to i kto się tym zajmuje, jest po prostu idiotyczna. Aż mnie zastanawia co ma w głowie człowiek który zachowuje się w taki sposób.
Jak chcesz kupić dziesięć deko pasztetowej to też tak wygląda, że chodzisz obok sklepu, czasem w peruce, czasem z doklejoną brodą, i od czasu do czasu mruczysz niby do siebie, ale żeby inni słyszeli, że istnieje pewien rodzaj wędliny, która może mieć lub nie mieć coś wspólnego z pasztetem, i być może Marek Belka jest zainteresowany zakupem?
@mcal
Ze względu na moją skłonność do historycznych analogii: po prostu czeska prasa w sierpniu 1938.
@mcal
Aha, a potem każdy następny może takiego krytyka, który zdefiniuje kiepsko ową potrzebę, skrytykować. Mówiąc inaczej przekaz pójdzie w świat, ale z pewnością nie pozostanie bez odpowiedzi i jeśli pozostanie marny to grozi mu wyśmianie i powszechna internetowa memizacja…
@sheik.yerbouti
1. Rozpoczęła się wojna, która bezpośrednio zagraża niektórym sygnatariuszom NATO, największego paktu militarnego na świecie. Jest to przyczyną wzrostu popytu wynikającą również z przekazywania uzbrojenia dla Ukrainy.
2. Pomimo mocnego uregulowania rynku handlu bronią, wciąż obowiązuje w tej branży podstawowa zasada ekonomiczna: zależności cen od popytu i podaży.
3. Podaż w Europie objętej paktem przez lata była mocno obniżona przez długi czas pokoju.
To są trzy mocne przesłanki wzrostu ceny broni. Nie muszę być handlarzem ani kupcem z branży, żeby mieć taki pogląd.
Z pozostałą częścią Twojego wpisu oczywiście zgodzę się, jednak upierając się, że kwestia ceny jest w dalszym ciągu istotna. Krótko – jeśli danego kraju nie będzie stać na zakup jakiegoś uzbrojenia to zwyczajnie nie zostanie ono jego własnością.
@fieloryb
Sikorski nie jest negocjatorem z Agencji Uzbrojenia, tylko szefem dyplomacji. Jego wypowiedzi mają oczywiście wagę, ale przecież nie w sensie, że Raytheon za 5 lat napisze pismo „wasze potrzeby wzrosły, zgodnie z wypowiedzią waszego MSZ podwajamy zamówienie, tu jest faktura”. On deklaruje gotowość Polski a) do wydawania pieniędzy na zbrojenia, b) do wydawania ich w Stanach, i to tyle.
Coś tym pewnie chce osiągnąć – przychylny klimat w negocjacjach, zgodę na dozbrajanie Ukrainy czy coś w tym rodzaju, ale przecież to nie jest wiążące jak umowa.
A co do zakupów broni, nadmierne upraszczanie prowadzi donikąd. Pomijasz na przykład kwestię, że w Europie te przesiębiorstwa zbrojeniowe nie mają wystarczających mocy produkcyjnych i państwa muszą najpierw zainwestować w nie sporo pieniędzy, żeby w ogóle mieć co kupić, co nieco komplikuje stosunek popytu do podaży.
link to osw.waw.pl
Pozwolę sobie wrócić do tematu notki, bo całe te rapiery o metalach i niemetalach to nie były nawet rapiery o metalach i niemetalach (które mogłyby być ciekawe) tylko na temat słownikowej definicji metali i niemetali. Jeden z nudniejszych momentów w dziejach tego bloga.
Awal i inni wskazują na stabilizację rosyjskiej gospodarki i jej wzrost w 2023. Nie są to fakty niezaprzeczalne, bo zdrowy rozsądek każe kwestionować wszystko, co wychodzi z Moskwy, ale jednak częściowo są potwierdzane przez niezależne instytucje. Ciekawe w takim razie staje się pytanie, jak Rosja to osiągnęła i jak długo będzie w stanie taką stabilność utrzymywać.
Tajemnice są dwie, jak mi się wydaje: kontrole kapitałowe i inne interwencje mikro (przejmowanie przedsiębiorstw zachodnich) prowadzone pod nadzorem kompetentnej – niestety – szefowej tego banku, Nabiulliny, oraz stymulacja fiskalna. Jak podają zachodnie ośrodki, ocenia się, że ta ostatnia sięga 10% PKB. Z jednej strony to nie jest aż tak dużo – Rosja zaczynała wojnę z długiem na poziomie 20% i gdyby było to państwo zachodnie, taką stymulację finansowaną długiem spokojnie można byłoby kontynuować przez dekadę albo i dwie. No ale Rosja nie jest państwem zachodnim, dalece nie finansuje tej stymulacji w całości długiem, a za tę część, którą finansuje długiem, nie płaci zachodnich stóp procentowych. Nie jest dla mnie też do końca jasne, kto dokładnie kupuje obecnie rosyjskie obligacje, czy tylko rynek wewnętrzny – który ma przecież ograniczoną pojemność – czy zagranica też; muszę trochę więcej o tym poszukać. Wniosek mam taki, że Rosja na pewno nie ma dekady, ale pewnie co najmniej 2-3 lata jeszcze ma.
Tym ważniejsze staje się uszczelnianie sankcji. W 2022 były dziurawe jak sito, w 2023 są trochę szczelniejsze, ale jest jeszcze duuuże pole do dalszego uszczelniania i to jest może równie, albo i bardziej obiecujące pole działania dla zainteresowanych komcionautów co dokumentowanie zbrodni wojennych, której OK, jest ważne, ale zgódźmy się, wojny nie wygra. Jeśli natomiast słyszycie o zwykłej firmie w waszym otoczeniu, która nagle zaczęła wysyłać te 1000% więcej do Kazachstanu czy Serbii, to może warto popytać znajomego prawnika, gdzie to można zgłosić?
@WO
„Na przykład czasem delikatnie wspieram inicjatywę Pogoń Ruska…”
Wielkie dzięki za Twoją pomoc takim inicjatywom ale ja osobiście nie po to tu jestem. Jak sporo innych osób zawsze, nawet w słabszym czasie mitologicznej gorączki, traktowałem Twojego bloga jako to czym sam deklarowałeś, że ma być – enklawą racjonalistycznej dyskusji w zalewie polskich prawicowych złudzeń i wzmożeń. W tej roli otrzymujesz uczciwy wkład: prezentację ryzyk wykraczających poza horyzont polskiej polityki oraz zarys działań adekwatnych do tych ryzyk, zwłaszcza tych, które dziś mało kto dostrzega. Pojawiające się przykłady to nie endorsementy i nie po to je wspominam. Symboliczny Belka też jest tylko hasłem wywoławczym na pożądane postawy i zachowania polskich polityków, nie do osiągnięcia niestety bez presji polskich wyborców – którzy są tu ważniejsi. Poznawcze deficyty w postrzeganiu Rosji i Zachodu to ważny temat w odniesieniu do jednych i drugich, wrócimy do niego pod tą czy inną nazwą i właściwą ilustracją. Przygotowywanie takiego wkładu wymaga czasu i on po odpowiednim czasie się pojawi. A Twoją zupełnie nieskrępowaną decyzją jest, czy chcesz go tu widzieć.
@wkochano
Dzięki za wypowiedź ilustrującą standardy do jakich warto dążyć w tutejszej dyskusji. Teraz nie będę się szczegółowo odnosił, ale sloganowo: spętanie rosyjskiego agresora system międzynarodowych ograniczeń prawnych to absolutnie niezbędny element „wygrania wojny” tj. uzyskania efektu względnie adekwatnego do wysiłku wojskowego i poniesionych ofiar. Sankcje, kary za zbrodnie, reparacje i inne szykany to równorzędne elementy tego systemu. Niektóre z nich są bardzo techniczne np. efektywne sankcje finansowe, inne bardzo medialne np. procesy za kryminalne deportacje dzieci czy przemoc seksualną wobec kobiet. System potrzebuje wszystkich tych elementów by powstał i przynosił pożądany efekt. „Znajomy prawnik” może pomóc np. jako woluntariusz przy zbieraniu świadectw. Ale docelowo potrzebne są wyspecjalizowane, niezależne, silnie umocowane instytucje: unijna agencja sankcyjna, trybunał ds. zbrodni agresji. Bez tego wojna będzie przegrana, niezależnie od frontowej mapki dziś czy za rok.
@wkochano
„Nie są to fakty niezaprzeczalne, bo zdrowy rozsądek każe kwestionować wszystko, co wychodzi z Moskwy, ale jednak częściowo są potwierdzane przez niezależne instytucje.”
Tylko czy niezależne instytucje mają jakieś sensowne dane, które nie wyszły z Moskwy? Na Bank Światowy chyba bym nie liczył.
„Wniosek mam taki, że Rosja na pewno nie ma dekady, ale pewnie co najmniej 2-3 lata jeszcze ma.”
Może mniej. Przeciw ich gospodarce działa całkiem sporo czynników, nie tylko zadłużenie i sankcje. Ponoć brakuje benzyny, a po atakach na rafinerie będzie brakować jeszcze bardziej. A transport to w końcu krwiobieg gospodarki. Do tego każda kolejna mobilizacja odbywa się kosztem siły roboczej, której tam ponoć dramatycznie brakuje. Itp, itd..
@witAWA(L)
Dzięki za miłe słowa, ale nie chciałbym, żeby to było odczytane jako walidacja Twojej pozycji w tej dyskusji. Przyznając, że działania takie, jak promujesz, są potrzebne, fundamentalnie nie zgadzam się z Tobą w kilku kwestiach:
1. Że Zachód tylko czyha, żeby nas wystawić do wiatru i dogadać się z Rosją, więc musimy zakładać wyłącznie najgorsze; biznesmeni zawsze byli amoralni, ale i politycy, i głębokie struktury urzędnicze Zachodu widzą, w mojej ocenie, że nie ma powrotu do tego, co było. W dodatku Polska i inne kraje regionu są zintegrowane z Zachodem w stopniu, w jakim nie były w całej swojej historii, a większość populacji Europy stoi twardo po stronie Ukrainy. Ponawiam pytanie, które zadałem kilka komci temu: jak sobie wyobrażasz proces znoszenia sankcji o takich rozmiarach bez fundamentalnej zmiany reżimu w Rosji?
2. Że Rosja jest wieczna i się nie rozpadnie; owszem, musimy ubezpieczać się na taką ewentualność – stąd moja zupełnie serio rzucona uwaga o konieczności posiadania broni jądrowej w przypadku wygranej Trumpa – ale powinniśmy też pozwolić sobie na odrobinę optymizmu i mieć plany na wypadek, gdyby jednak poszło po naszemu.
3. Koncentracja na działaniach instytucjonalnych i horyzont – mam wrażenie, może błędne – ograniczony do UE. Owszem, musimy działać w instytucjach EU, żeby chronić nasze interesy, ale czas na działania wyłącznie instytucjonalne minął 24 lutego ’22. Gołym okiem widać, że instytucje Europy są niewydolne, Chiny zbroją się w tempie jak Niemcy przed 1939 a potencjalne zwycięstwo Trumpa oznaczać może w ogóle koniec NATO, nie wydaje mi się, żebyś chociaż raz się do tego odniósł. To nie są tylko Bartkowiakowe rojenia geopolityczne o rimlandzie i sworzniu (z których sam kpiłem przez lata), to się dzieje realnie. Jaki jest plan dla Polski, gdy Chiny zaatakują Tajwan? A jaki, gdy atak rozpoczną od powtórzenia Pearl Harbor przez atak na amerykańskie bazy na Okinawie i Filipinach, a USA ponownie uruchomią artykuł 5? Od naszych rządzących oczekuję też odpowiedzi na te pytania, a nie tylko zajmowania się uchodźcami i zbrodniami, ważnymi, ale – toutes proportions gardées.
@kmat
« Pierre-Olivier Gourinchas, the IMF’s chief economist, said the new projections remained “somewhat preliminary” as the fund’s economists attempted to validate Russian statistics. »
Obyś miał rację. Mój komć miał na celu po prostu podsumowanie tego, co wiem na poziomie makro o rosyjskiej gospodarce. Co do wróżenia z braków benzyny to raczej zgadzam się z Awalem – to są anegdoty, w które bardzo chcemy wierzyć, a nie konkretne dane. Już prędzej optymizm snułbym z faktu, że budowa rurociągów do Chin stoi i nie widać, aby miała ruszyć, to jest bardziej konkret na poziomie makro.
@fieloryb
„2. Pomimo mocnego uregulowania rynku handlu bronią, wciąż obowiązuje w tej branży podstawowa zasada ekonomiczna: zależności cen od popytu i podaży.”
Ale też zależy co – MW jest strasznym wyssysaczem zasobow i jej dozbrajanie zależy od ogolnych cykli uzytkowania i wymieniania sprzętu, nawet ostatnia decyzja Szwedów by nie budowac przedłużanej Visby tylko coś większego nie wynika z samej wojny czy akcesu do NATO ale zmian w morskiej technice wojennej która wymusza budowanie większych okrętów by pomiescic wiecej techniki (z tego też powodu Finlandia rezygnuje z małych okrętów rakietowych na rzecz korwet, a my będziemy budować fregaty). I tych rzeczy nie da się dostać na wolnym rynku od ręki – zechcesz kupić szwedzkie OP Blekkinge to musisz czekać do 2030 aż Saab skonczy budować je dla Szwecji ale to wcale nie oznacza, ze ich cena zaraz przebije sufit i poszybuje w kosmos.
@Tomasz Plasota (han solo 79)
Mnie chodziło o ogólną zasadę. Nie donosiłem się do poszczególnych rodzajów broni.
Wracając do adremu
Jak sądzicie, jaka byłaby reakcja na próbę nuklearną zorganizowaną przez rosję?
@fieloryb „Krótko – jeśli danego kraju nie będzie stać na zakup jakiegoś uzbrojenia to zwyczajnie nie zostanie ono jego własnością.”
Obecnie Polska leasinguje amerykańskie drony Reaper a Czechy leasingują od Szwecji Gripeny.
@wkochano
„2. Że Rosja jest wieczna i się nie rozpadnie; owszem, musimy ubezpieczać się na taką ewentualność – stąd moja zupełnie serio rzucona uwaga o konieczności posiadania broni jądrowej w przypadku wygranej Trumpa – ale powinniśmy też pozwolić sobie na odrobinę optymizmu i mieć plany na wypadek, gdyby jednak poszło po naszemu.”
No więc ja tutaj na razie nie widzę mocnych podstaw do optymizmu.
Co Rosjanie sądzą o wojnie, 2 lata od eskalacji, sankcji, przy kilkuset tysiącach ofiar? popierają Putina i wojnę.
Rosja może zaoferować światu surowce i to by było na tyle – więc przestawili gospodarkę na wojenną; wskutek sankcji nie są może w stanie produkować Kindżałów itp., ale nie szkodzi, mają tanie drony, bomby szybujące itd. Mogą produkować prymitywną, ale nadal śmiercionośną broń i są w stanie to robić masowo. Społeczeństwo może akceptować swoje ubożenie, bo może i są biedni, ale jesteśmy imperium i wszyscy się nas boją; a z frontu można przywieźć kradzioną pralkę.
Obawiam się, że wojna w Ukrainie skończy się podobnie jak w Korei, jakąś linią demarkacyjną, zawieszeniem broni i Rosją jako zmilitaryzowanym, zamkniętym społeczeństwem, pariasem międzynarodowym, który bezustannie będzie nam groził i będzie nas nękał, żeby w którymś momencie zacząć pełnoskalową wojnę od nowa. Szacujesz, że gospodarka pociągnie 2 – 3 lata, ale co jeśli 20 – 30 lat? Są państwa (Iran, Korea Płn.), które funkcjonują od dziesiątków lat z sankcjami.
Jest tyle tematów, którymi powinniśmy się zajmować, a trzeba poświęcać czas i środki, bo w sąsiedztwie mieszka bandyta. Niefajna perspektywa.
@Tęczowy jogin
Proputinowska ma być zwłaszcza rosyjska prowincja, która wcale na wojnie nie traci. Byli biedni, są biedni. A może nawet dostali jakieś pieniądze za poległego, co im pozwala poprawić sytuację.
> Są państwa (Iran, Korea Płn.), które funkcjonują od dziesiątków lat z sankcjami.
A prowadzą przy tym pełnoskalowe wojny?
@wkochano
Sloganowo:
„Zachód tylko czyha, żeby nas wystawić do wiatru i dogadać się z Rosją”
Zachód owszem chce dogadania się z przyszłym Kostią-reformatorem na Kremlu, kimś w rodzaju Nawalnego. Śmierć tego ostatniego była wykorzystana do bezprecedensowo mocnego zasygnalizowania kremlowskiej elicie: to był ktoś z kim mogliśmy negocjować, gdy przyjdzie na to czas, wystawcie podobnego. I wtedy nastąpi „proces znoszenia sankcji o takich rozmiarach bez fundamentalnej zmiany reżimu” – bo reżim za frontmenem Kostią się fundamentalnie nie zmieni.
Takie jest trzeźwe spojrzenie na preferencje Zachodu wobec ewolucji władzy w Rosji. Ale też nie powinniśmy myśleć, że z tego powodu Zachód na nas „czyha”. Nie czyha tylko po prostu sam z siebie nie postawi twardo obrony naszych interesów w przyszłych negocjacjach z Kostią. I sam z siebie nie zbuduje u siebie instutucji twardo egzekwujących własne polityczne deklaracje poparcia dla Ukrainy i Środkowej Europy. Nic w tym niezwykłego, to nie Zachodu, a nasze zadanie. Ważne, bo bez właściwej unijnej agencji sankcyjnej nadal do Rosji będą trafiać i komponenty do lancetów i silniki do samolotów (tak jak trafiają teraz). Gdyby to leżało w żywotnym interesie Zachodu, ona dawno by powstała.
„Gołym okiem widać, że instytucje Europy…”
…przeprowadziły skuteczne wyprowadzenie Grecji i Eurolandu z kryzysu finansowego, a potem covidowego. Powstały wtedy liczne agencje, narzędzia i wielomiliardowe budżety działające głównie w interesie Zachodu. Czas na nas.
„Rosja jest wieczna i się nie rozpadnie”
Rosja przetrwa bez politycznych rewolucji dwa najbliższe lata – na to wskazuje racjonalna, nieżyczeniowa ocena jej ekonomii i spójności politycznej. W tym czasie zapewne rozpocznie negocjacje z Zachodem – może najpierw cząstkowe np. o zniesieniu zakazu lotów, potem globalne. Na to powinniśmy być gotowi – na uczestnictwo z dobrze przygotowanym pakietem żądań w tych negocjacjach.
„Od naszych rządzących oczekuję też odpowiedzi na te pytania, a nie tylko zajmowania się uchodźcami i zbrodniami”
Nikt w polskiej polityce nie zajmuje się zbrodniami. Robią to głównie NGOsy. Bo politycy nie rozumieją wagi tej sprawy jako narzędzia politycznego nacisku. Rosja rozgrywa nas sprowokowanym przez siebie kryzysem na rynku rolnym, podobnie jak wcześniej innymi podobnymi kryzysami. My nie umiemy zdefiniować najoczywistszych politycznych punktów nacisku na nią.
„większość populacji Europy stoi twardo po stronie Ukrainy”
W Niemczech ok. 30% poparcia mają partie (AfD i BSW) zupełnie otwarcie, pełnymi zdaniami w dużych wywiadach, żądające wstrzymania dostaw broni dla Kijowa i negocjacji z Putinem. We wrześniu we wschodnich Niemczech jedna z nich wejdzie wg sondaży do rządu krajowego w Turyngii, a pewnie też Saksonii i Branderburgii. „Twarde poparcie” dla Ukrainy o którym mówisz ma jasno zakreślone granice partyjne w Niemczech i pozostałych krajach Zachodu – nie obejmuje np. elektoratu Ligi Salviniego czy francuskiej lewicy. Też nic w tym niezwykłego. Trzeba się z tą sytuacją liczyć i budować efektywne ponadgraniczne sojusze z tymi, którzy tego chcą. Sojusz za agencją sankcyjną itd. To musi być plan na wybory do PE i polską prezydencję w 2025 r.
@sheik.yerbouti
„Leasing broni zamiast kupowania”
Wiedziałem, że ten argument padnie. Za wynajem również płacić trzeba a leasing wychodzi najczęściej drożej w dłuższym okresie czasu, ale nie trzeba na raz wydawać dużej kwoty początkowej, jak przy zakupie. Gdybyśmy nie byli wciąż krajem na dorobku to pewnie kupilibyśmy od ręki (być może z jakimś offsetem).
Swoją drogą – Polska płaci również pewne kwoty za pobyt wojsk amerykańskich w naszym kraju. Ciekawostką jest fakt, że cała aprowizacja tych oddziałów była (możliwe, że już nie jest) na początku dostarczana przez Amerykanów. Miałem okazję jeść ich słodycze. Strasznie słodkie ulepki.
@pak4:
„A prowadzą przy tym pełnoskalowe wojny?”
Irak – Iran, 8 lat dużo bardziej symetrycznego konfliktu. Iran po tych 40+ latach sankcji: sprzedaje broń Rosji, sponsoruje Hamas czy Houthich. To nie jest przyjemny sąsiad; Rosjanie są więksi, uzbrojeni w broń jądrową i mają jeszcze dodatkowo misję odbudowy imperium.
@fieloryb
Zakupy z Korei mają być na kredyt z Korei. Zdaje się że są z tym jakieś problemy.
@ „bo w sąsiedztwie mieszka bandyta”
Dla nas, zamieszkujących Привислинскій край, to chyba nic specjalnie nowego?
@niedemokracje i jakość życia
Iran zajmuje jedno z ostatnich, 81. miejsce w „Quality of Life Index by Country 2024” tuż za Wenezuelą.
Żeby nie było, że tendencyjnie wybieram – na liście Światowego Indeksu Szczęścia ONZ [World Happiness Index (WHI)] z 2020 roku jest 118 na 153 kraje.
Rosja ma to nieszczęście, że posiada dużo surowców dzięki którym zaczynała z dużą poduszką finansową i jak na razie w takich indeksach stoi wyżej. Jednak 1. Wojna to olbrzymie wydatki, zwłaszcza wojna najeźdźcza. 2. Giną mężczyźni w wieku prokreacyjnym co w przyszłości przełoży się na spadek przyrostu naturalnego, 3. Powrót z wojny do domu z wszelkimi odmianami zespołu stresu pourazowego oraz różnymi dysfunkcjami fizycznymi to nie jest szczęśliwy powrót.
2Awal:
„W tej roli otrzymujesz uczciwy wkład: prezentację ryzyk wykraczających poza horyzont polskiej polityki oraz zarys działań adekwatnych do tych ryzyk, zwłaszcza tych, które dziś mało kto dostrzega.”
Sęk w tym, że z uwagi na twoją (nie)znajomość prawa i instytucji (europejskich głównie, z międzynarodowymi jeszcze nie do dostarczyłeś dane do oceny) to pomysły są mniej-więcej absurdalne.
Ale po kolei:
„Teraz nie będę się szczegółowo odnosił, ale sloganowo: spętanie rosyjskiego agresora system międzynarodowych ograniczeń prawnych to absolutnie niezbędny element „wygrania wojny” tj. uzyskania efektu względnie adekwatnego do wysiłku wojskowego i poniesionych ofiar. Sankcje, kary za zbrodnie, reparacje i inne szykany to równorzędne elementy tego systemu.”
Po pierwsze, zacznijmy od naczelnej rzeczy, czyli powołania takiego spectrybunału: on nie będzie powołany przez UE. Tak po prostu, no nie ma ani podstawy traktatowej, ani na tyle mocnego powiązania traktatowego UE z Rosją żeby w jakimkolwiek najbardziej fantasmagorycznym scenariuszu cokolwiek powołanego przez UE sądziło jakiegokolwiek obywatela Rosji za czyny dokonane poza UE.
Z tym, że to co najpewniej bierzesz za podstawy do tej „propozycji” to dwa trybunały ONZ-towskie:
– ten do Rwandy, co miał siedzibę w Tanzanii (bo się był i rozwiązał);
– ten do byłej Jugosławii, co ma siedzibę w Hadzę.
Oba zostały powołane w drodze szeregu rezolucji RB ONZ-tu, gdzie tak się pechowo składa, że Rosja ma prawo weto (więc niestety, bez pokonania Rosji w polu lub krwawej zmiany władzy na juntę chcącą skazania obecnych aparatczyków Rosja po prostu zawetuje taki pomysł). Kilka innych przypadków sądów międzynarodowych lub hybrydowych też ma wspólną cechę: przeszły przez RB ONZ.
No chyba że jeszcze trzecia opcja, apelujesz żeby stawiać zbrodniarzy przed MTK – no ale to jedynie usuwa nam konieczność przekonania Rosji do niewetowania (tak jak innych wetujących, a cosik wątpię by Chiny lub nawet USA poparły rozwój ONZ-towskiego sądownictwa), za to rodzi konieczność przekonania Rosji do powrotu do systemu statutu rzymskiego (powodzenia, na pewno sankcjami się ją przekona).
Innym problemem jest to, że nie bardzo stawia się przed sądami międzynarodowymi „szeregowych zbrodniarzy” – w wypadku wszystkich tych sądów liczby skazanych są bardzo małe, co już powinno sugerować że raczej nei stawiam się przed nimi szeregowca co dokonał zgwałcenia, lecz raczej dowódców obozów lub innych nadszyszkowników (wybaczcie, ale nie bardzo widzę cel w rozpisywaniu się czemu tak, a nie inaczej).
Realną droga zaś do osądzenia szeregowych sprawców zbrodni opisywanych przez Centrum Lemkina jest stawianie ich przed sądami krajowymi – jest ku temu praktyka i przepisy. Tu delikatnie zaznaczę, że gdyby pojawił się jakiś Awatiw z jako-takim rozeznaniem prawniczym to apele raczej powinny iść w drogę naciskania na Rosję by fizycznie wydała podejrzewanych o zbrodnię żołnierzy i bojców Ukrainie lub innemu państwu, którego prawo pozwoli na przeprowadzenie procesu, a nie tworzenie kolejnej instytucji która zwyczajnie powstać nie ma jak (nawet z punktu widzenia prawa karnego materialnego byłoby ciężko postawić zarzuty Iwanowi-gwałcicielowi lub Iwanowi-mordercy, ale tu byśmy się musieli zagłębić w szczegóły konwencji genewskich i statutu rzymskiego, na co delikatnie rzecz ujmując nie bardzo mam ochotę. Może @Unikod porapieruje?).
Pozostałe pomysły poza sankcjami wymagają, znowu – wygrania wojny lub powstania w Rosji nowego reżimu który chciałby się rozprawić z putinizmem i chciałby tego dokonać akurat rękami międzynarodowymi, zamiast zastosować tradycyjne popełnienie niewygodnemu aparatczykowi samobójstwa. Zaś pomysł zasankcjonowania Rosji do poziomu gdzie ratyfikuje ponownie statut rzymski lub niewetuje rezolucji RB ONZ jest jeszcze bardziej egzotyczny niż wyzerowanie jej produkcji zbrojeniowej sankcjami.
Jak już sugerowałem – mniej pisania, więcej czytania, ideotwórstwo najwyżej po czytaniu.
@fieloryb:
„Jednak 1. Wojna to olbrzymie wydatki, zwłaszcza wojna najeźdźcza. 2. Giną mężczyźni w wieku prokreacyjnym co w przyszłości przełoży się na spadek przyrostu naturalnego, 3. Powrót z wojny do domu z wszelkimi odmianami zespołu stresu pourazowego oraz różnymi dysfunkcjami fizycznymi to nie jest szczęśliwy powrót.”
Czynnik 1 jest jedynym istotnym. Czynniki 2 i 3 – znowu, współczesne wojny to nie są wojny gdzie cały rocznik idzie na front prosto pod huraganowy ogień dział. To nie są te liczby, górne oszacowania ofiar wśród żołnierzy (200 tysięcy z Ukrainy, 400 tysięcy z Rosji) rozłożone na dwa lata absolutnie nie doprowadzą do „skończenia się” poborowych po żadnej ze stron. Mniej ludna Polska we wrześniu 1939 roku wedle Paneckiego straciła koło 100 tysięcy zabitych żołnierzy w jakieś 6 tygodni.
To są rzędy wielkości różnic, przy zastosowaniu górnych oszacowań strat dla obu stron (oficjalne to jest po kilkadziesiąt tysięcy zabitych…). To nie jest wojna jak w 1914, gdzie walczą głównie młode roczniki, tu mobilizacja obejmuje też panów w wieku średnim, a wręcz unika się mobilizowania młodych chłopaków (co do zasady ukraiński zmobilizowany ma mieć powyżej lat 27). Efektu lost generation nie będzie. Roczniki bardziej przetrzebi migracja wojenna i wstrzymywanie się z decyzją o powiększaniu rodziny do czasu pokoju.
@wkochano:
„Jeśli natomiast słyszycie o zwykłej firmie w waszym otoczeniu, która nagle zaczęła wysyłać te 1000% więcej do Kazachstanu czy Serbii, to może warto popytać znajomego prawnika, gdzie to można zgłosić?”
Przepraszam, ale to jest dowcip, prawda?
W jaki sposób w ogóle obciążyć producenta, tak pod względem prawnym, za to że jego serbski klient odsprzedaje towar dalej do Rosji?
@fieloryb
A kto mówi o jakości życia w Iranie? Mnie i teresuje raczej, ile Iran, Korea Płn. czy Rosja są w stanie wystawić dywizji. Obawiam się, że niski poziom życia w krótkim i średnim terminie wręcz powiększa motywację „dobrowolców”. Ostatnio poziom komorniczych egzekucji w Rosji strzelił w sufit, a Putin dobrze płaci i obiecuje umorzenia.
@awal
„Śmierć tego ostatniego była wykorzystana do bezprecedensowo mocnego zasygnalizowania kremlowskiej elicie: to był ktoś z kim mogliśmy negocjować, gdy przyjdzie na to czas, wystawcie podobnego.”
W jaki konkretnie sposób to bezprecedensowo mocne zasygnalizowanie nastąpiło, bo chyba mnie to ominęło?? Nałożeniem sankcji na … niech no sprawdzę notatki … kilku członków służby więziennej? Oznajmieniem przez Macrona, że „nie wyklucza” zachodnich żołnierzy w Ukrainie, które natychmiast zostało skontrowane przez Niemców, żeby się nie wygłupiał?
„I wtedy nastąpi „proces znoszenia sankcji”
Precedens na zniesienie sankcji o takich rozmiarach mamy tak naprawdę jeden: otwarcie Zachodu na Rosję po rozpadzie ZSRR i uwolnieniu narodów Europy Wschodniej.
Jeśli tym razem będzie to coś choćby w połowie równie fundamentalnego, to dla mnie taka cena za zniesienie sankcji będzie OK.
„to nie Zachodu, a nasze zadanie”
To jest dla mnie w sumie najdziwniejsze w Twojej postawie. To my jesteśmy już teraz Zachodem. Dlaczego uparcie budujesz opozycję „my vs Zachód”?
„[instytucje Europy] …przeprowadziły skuteczne wyprowadzenie Grecji i Eurolandu z kryzysu finansowego, a potem covidowego.”
Nie chcę tutaj popadać znowu w awalologię, ale trudno mi się nie zastanawiać, czy sam przypadkiem nie jesteś urzędnikiem Komisji, bo takie bezpodstawne samozadowolenie to widziałem chyba tylko u nich. Skuteczne wyprowadzenie Grecji, po czym w efekcie Grecja o prawie połowę zbiedniała? Skuteczne wyprowadzenie Eurolandu z kryzysu finansowego, po którym nastąpiła dekada stagnacji Eurolandu – podczas gdy Chiny, USA (a także Europa Wschodnia!) rosły dużo szybciej? Skuteczne wyprowadzenie z kryzysu covidowego – w porównaniu z kim? Na pewno nie ze Stanami, które wróciły już do trendu przedcovidowego, podczas gdy my znowu popadamy w stagnację. Przed kryzysem finansowym PKB per capita jądra EU rosło porównywalne z amerykańskim, z dokładnością do dłuższych urlopów i wcześniejszych emerytur. Teraz wykresy zauważalnie odkleiły się. Nie bez powodu Amerykanie zaczynają nas nazywać „Europoors”.
Miałem okazję obserwować z dość bliska wymyślanie planu Junckera i selekcję inwestycji do niego. Pamiętacie jeszcze plan Junckera? Nie? I słusznie, bo to był wielki nicburger. Pomijając już, że był wymyślony o kilka lat za późno i rozmiar miał kilkukrotnie mniejszy niż amerykańskie luzowanie ilościowe, to odbywało się to tak, że inwestycje, które i tak były w pipelinie i tak czy owak byłyby sfinansowane lub dofinansowane przez odpowiednie europejskie agendy, zostały po prostu magicznie do planu Junckera zapisane. [Tu głosem Borata] Great success! Jak o tym świadczą jego wyniki, o których wspomniałem wyżej.
No a na bieżąco obserwujemy comiesięczny spektakl ubiegania sie o łaskawe pozwolenie Orbana – wkrótce być może Fico – o dofinansowanie Ukrainy, gdzie na końcu jest dosypanie mu kasy lub pójście na inne ustępstwa. Jaki lepszy dowód na niewydolność europejskich instytucji, wynikający bezpośrednio z ich konstrukcji ustrojowej? Nie udało się przegłosować konstytucji europejskiej i teraz mamy łatwość blokowania decyzji większości sytuującą UE gdzieś między amerykańskim Senatem a polskim liberum veto.
„nic w tym niezwykłego. Trzeba się z tą sytuacją liczyć i budować efektywne ponadgraniczne sojusze z tymi, którzy tego chcą.”
Czyli więcej tego samego. Może w końcu zadziała?
Nie mówię, że nie należy tego robić. Sądzę natomiast, że Polska, która ciągle jest w szczytowej formie gospodarczej i pomimo wysiłków prawicy w nie najgorszej społecznej, mogłaby się poważyć na jakiś krok niestandardowy, jakieś wyjście przed orkiestrę, jakieś przerwanie przeciwnikowi jego pętli sterowania i poleceń. Na przykład – pierwszy z brzegu pomysł, jaki przychodzi mi do głowy – ogłoszenie, że przystępuje do programu nuclear sharing i w związku z tym wprowadza na Ukrainę – na zaproszenie Zelenskiego oczywiście – oddziały zabezpieczające granicę z Białorusią i Naddniestrzem, dzięki czemu zluzuje część armii ukraińskiej. Coś w tym rodzaju.
Tak, wiem, powiesz, że to prawicowy hurrapatriotyczny pomysł, tylko że jest wojna i pomysły sprzed wojny jakby przestały wystarczać.
@tęczowy jogin
„Co Rosjanie sądzą o wojnie, 2 lata od eskalacji, sankcji, przy kilkuset tysiącach ofiar? popierają Putina i wojnę.”
Niestety jak się okazuje, co Rosjanie sądzą o wojnie, w rosyjskim systemie nie ma w ogóle znaczenia. Znaczenia ma to, co klika Putina o niej sądzi.
„Obawiam się, że wojna w Ukrainie skończy się podobnie jak w Korei, jakąś linią demarkacyjną, zawieszeniem broni i Rosją jako zmilitaryzowanym, zamkniętym społeczeństwem, pariasem międzynarodowym, który bezustannie będzie nam groził i będzie nas nękał, żeby w którymś momencie zacząć pełnoskalową wojnę od nowa.”
To jeszcze nie byłby taki najgorszy scenariusz dla Europy – dużo gorszy dla samych ludów Rosji, oczywiście. Przynajmniej sytuacja byłaby czysta, ostra Zimna Wojna 2, a Rosja nie mogłaby korumpować demokratycznych polityków tak, jak to robiła przez ostatnie 25 lat.
„Szacujesz, że gospodarka pociągnie 2 – 3 lata, ale co jeśli 20 – 30 lat?”
Nie pociągnie 20-30 lat, nie przy stymulacji gospodarki na poziomie 10% PKB rocznie.
@Michał Maleski
„Przepraszam, ale to jest dowcip, prawda?
W jaki sposób w ogóle obciążyć producenta, tak pod względem prawnym, za to że jego serbski klient odsprzedaje towar dalej do Rosji?”
To nie był dowcip, choć uczciwie przyznaję się do niewiedzy w zakresie – gdzie to trzeba zgłaszać i czy w ogóle gdzieś można. Może być tak, jak Awal pisze, że dopóki nie powstanie unijna agencja sankcyjna, to nigdzie nie można?
Ale jeśli sankcje mają mieć jakikolwiek sens, to w JAKI INNY sposób uciąć eksport towarów wrażliwych przez kraje trzecie do Rosji, niż obciążając producenta odpowiedzialnością rodzaju „Znaj swojego klienta”? („Know your customer”?) Poważnie pytam. Zwalić wszystko na unijną agendę sankcyjną lub rodzimy kontrwywiad?
jeszcze → @Michał Maleski
Jako przykład działającego reżimu kontroli eksportu z historii mamy COCOM. Szczegóły implementacji różniły się w różnych krajach, ale jak najbardziej podstawą implementacji była odpowiedzialność producentów/eksporterów.
@wkochano „No a na bieżąco obserwujemy comiesięczny spektakl ubiegania sie o łaskawe pozwolenie Orbana – wkrótce być może Fico – o dofinansowanie Ukrainy”
Przecież już nie.
@„podczas gdy Chiny rosły dużo szybciej”
Ale już nie rosną, obecnie gaszą coraz większe wewnętrzne pożary. Peak China zasadniczo już mija.
W dyskusji o wzroście PKB Rosji należy pamiętać o inflacji. Załóżmy, że oficjalne dane o wartości nominalnej PKB są niedległe od prawdy. Nawet wtedy jeśli realna inflacja była znacząco wyższa niż oficjalna (a to bardzo prawdopodobne) to łatwo z „+3%” robi się „-3%”.
@wkochano
„podczas gdy Chiny rosły dużo szybciej”
Oprócz tego co napisał sheik, mamy nieco badań sugerujących, że Chiny zawyżały notorycznie swój PKB o… 30% (analiza świateł nocą), mamy też oficjeli chińskich przyznających, że coś jest na rzeczy. Więc byłbym tu dość ostrożny.
@wkochano:
„Może być tak, jak Awal pisze, że dopóki nie powstanie unijna agencja sankcyjna, to nigdzie nie można?”
Gdzie zgłaszać to jedna rzecz, co zgłaszać to druga sprawa. Jeżeli eksporter sprzedaje dobra osankcjonowane legalnemu, normalnemu importerowi z Serbii, a ten po prostu prowadzi normalną sprzedaż (zgodną z prawem serbskim)
„Ale jeśli sankcje mają mieć jakikolwiek sens, to w JAKI INNY sposób uciąć eksport towarów wrażliwych przez kraje trzecie do Rosji, niż obciążając producenta odpowiedzialnością rodzaju „Znaj swojego klienta”?”
My się nie rozumiemy – uszczelnienia w sensie żeby bulbulator wyeksportowany do Kirgistanu nie trafił do Rosji nie da się zrobić bez albo objęcia Kirgistanu zakazem eksportu bulbulatorów, albo włączenia się Kirgistanu do blokady. Nie jestem pewien czy łatwiej byłoby włączyć Kirgistan do antyrosyjskej koalicji, czy rozpocząć z nim wojnę sankcyjną.
„Jako przykład działającego reżimu kontroli eksportu z historii mamy COCOM. Szczegóły implementacji różniły się w różnych krajach, ale jak najbardziej podstawą implementacji była odpowiedzialność producentów/eksporterów.”
A czy CoCom był na tyle szczelny, by nie dochodziło do eksportu za pomoca pośredników, czy też dobra objęte kontrolą był na tyle drogie, że trudno dostępne we wrażym imperium zła? I czy to był jego główny cel, a nie przypadkiem utrudnienie blokowi wschodniemu kopiowania technologii (to że kupisz wagon procesorów kosmicznie przepłacając nie znaczy, że będziesz w stanie je skopiować)?
I skąd pomysł, że obecne sankcje nie spełniają swojej roli? Import rosyjski dóbr objętych sankcjami siadł nawet po wliczeniu kirgijskich wzrostów, gdzieś wyżej przez wielką wojną metalową ktoś uczynnie to podliczył i wyjaśnił.
@awal
'Armenia „zawiesiła udział” w OUBZ, tak jak Uzbekistan. Tylko że Uzbecy jako najludniejszy z krajów Azji Centralnej robią to w ramach regionalnej autonomii i prowadzonej od lat 90-tych gry sił z Moskwą (w której ona z kolei podburza Karakałpację itd.). Ormianie nie mają tej pozycji, są całkowicie zależni ekonomicznie i obronnie od Rosji, lecz wobec presji azerskiej na niekorzystne postanowienia projektowanego traktatu pokojowego, próbują szukać punktu oparcia we Francji.”
Ja wiem co robi Armenia – i dlatego przykro mi, że najpierw skłamałeś, że „wchodzi i wychodzi”, a teraz zamiast sprostować, brniesz w dalsze kłamliwe wodolejstwo. Komentarz więc wyleciał, bo jak słusznie zauważyłeś, muszę dbać o poziom dyskusji.
„Naprawdę, Rosji nic a nic nie ubędzie o zadeklarowania czyjegoś „piwotu” na ekskursjach. ”
Generalnie nic nikomu nie przybędzie – ani nie ubędzie – od tego, co my tu sobie gadamy. Ja jednak oczekuję minimum uczciwości i prawdomówności. Armenia wyszła i nie wróci. Karabach zniknął i też nie wróci. Kreski na mapie się zmieniły, Armenia piwotuje, causa finita.
@Tęczowy jogin:
Jestem na tyle stary, że wojnę Irak-Iran oczywiście pamiętam. Ale też pamiętam Iran-Contras. A Iran-Contras wiele mówiło o utrzymaniu sprzętu wojskowego made in USA.
Szukam danych o wydatkach wojskowych Iranu. Za rok 2019 jest to 2,3%, bo spadło z 2,9% w 2010 pod wpływem zaostrzenia sankcji. Z polskiego na nasze: Iran nie prowadzi gospodarki wojennej w czasie radzenia sobie z sankcjami. To nie jest przypadek Rosji.
O Korei Północnej trudniej mi mówić, ale też kraj jest baardzo specyficzny i jego skala, czy uzależnienia nie pozwalają na analogie do Rosji.
Powrócę do tezy — nie da się tego (=gospodarka wojenna) utrzymać zbyt długo. W przypadku sankcji — tym bardziej. Nie wiem, ile jest tego „długo”, zwłaszcza że nie znam realnego stanu gospodarki rosyjskiej. Widzimy, że da się więcej niż 2 lata. Ale czy więcej niż 3, albo 5? Bo że mniej niż 10 to mogę spokojnie obstawiać, tak jak nie wiedząc jaka pogoda będzie w weekend, mogę obstawiać, że za 5 miesięcy będzie cieplej.
@awal
„Rosja przetrwa bez politycznych rewolucji dwa najbliższe lata – na to wskazuje racjonalna, nieżyczeniowa ocena jej ekonomii i spójności politycznej. ”
Mówiąc szczerze to jest to jedna z najbardziej optymistycznych rzeczy jakie tu wyczytałem. Pamiętam jak dwa lata temu zapewniałeś nas o rozwoju rosyjskiej technologii w wyspecjalizowanych ośrodkach chronionych przez rosyjskie krysze, rosyjskich mikroprocesorach w technologii 10nm, o licie i bateriach nawet nie będę wspominać, a to wszystko już w 2030.
Teraz, widzę, horyzont czasowy to dwa lata. I to w ramach racjonalnej, nieżyczeniowej oceny ekonomii!
@COCOM
Jako że sam osobiście w 1987 bezproblemowo wywiozłem komputer z procesorem z listy COCOM z RFN do bloku wschodniego, to jestem nieco sceptyczny co do jego szczelności.
@Korea/Iran i Rosja jako kraj pod sankcjami
Czy przypadkiem nie jest tak, że Iran czy Korea owszem funkcjonują od lat pomimo sankcji, ale jednym z powodów jest to, że interesy z nimi robiła właśnie Rosja, która z kolei miała mnóstwo petrodolarów z zachodu? Trudno porównywać sytuację dwóch stosunkowo niewielkich krajów które obłożone kordonem sankcji mają wsparcie olbrzymiego kraju, z sytuacją tegoż olbrzymiego kraju z jego olbrzymimi własnymi potrzebami, gdy zostanie odcięty. Iran czy Korea mogą być ratowane kroplówką która dla Rosji zasilanej zachodnimi pieniędzmi była niewielkim wydatkiem (uzasadnianym utrzymywaniem swojej strefy wpływów), ale to przecież nie jest symetryczne. Jeśli to Rosja miałaby żyć pod sankcjami przez lata, to nie tylko musiałby się znaleźć ktoś inny kto by ją wspierał, ale i ktoś proporcjonalnie większy. Jedyne co mi przychodzi do głowy to ewentualnie Chiny.
Natomiast nie można ignorować tego, że kraje zachodu potrafią w imię własnych partykularnych interesów prowadzić politykę wspierającą reżimy, nawet jeśli to wydaje się głupie. Jak chociażby mizianie się USA z Saudami wspierającymi z kolei różne ruchy islamistyczne destabilizujące Bliski Wschód. Albo pierwsza reakcja na propozycje sankcji wobec Rosji ze strony chociażby Włoch (może pozwólcie nam nadal sprzedawać luksusowe buty, bo co to zmienia?!)
@cmos
„Jako że sam osobiście w 1987 bezproblemowo wywiozłem komputer z procesorem z listy COCOM z RFN do bloku wschodniego, to jestem nieco sceptyczny co do jego szczelności.”
Mieliśmy już tę dyskusję. COCOM owszem, omijano na różne sposoby, między innymi przez „shell companies”, zarejestrowane na przykład w Liechtensteinie. Tylko że istnienie dziur nie oznacza braku ograniczeń.
Piotr Kapis „Czy przypadkiem nie jest tak, że Iran czy Korea owszem funkcjonują od lat pomimo sankcji, ale jednym z powodów jest to, że interesy z nimi robiła właśnie Rosja, która z kolei miała mnóstwo petrodolarów z zachodu? ”
Zdajesz sobie sprawę z tego, że Iran a) ma duże złoża ropy, którą b) wydobywa w ilości ok. 3mln baryłek dziennie oraz c) eksportuje jakieś 50% m.in. do Chin? A i tak w Iranie jest głęboki kryzys gospodarczy, inflacja i drożyzna. Natomiast Korea Pn eksportuje, oprócz niewolniczej pracy swoich obywateli (raptem kilka lat temu m.in. podwykonawcy w polskich stoczniach), rzeczy typu włosy na peruki.
Nawiasem mówiąc te wszystkie ruskie cywilne samoloty, które już-już miały spadać z braku zachodnich części, na razie jeszcze nie spadają, bo są naprawiane z użyciem irańskich podróbek.
@sheik.yerbouti
„Zdajesz sobie sprawę z tego(…)” co tylko potwierdza to co pisałem, czyli że Iran/Korea mimo kordonu sankcji funkcjonują ponieważ mają pomoc z zewnątrz, tzn. sankcje je częściowo izolują, ale niektóre duże i bogatsze państwa z nimi nadal handlują.
Nie postulowałem przecież tego, że Iran się załamie przez sankcje dla Rosji, tylko twierdziłem że trudno porównywać Iran/Koreę z Rosją ze względu na rozmiar, potrzeby i to jakiego rodzaju wsparcie jest potrzebne tym krajom żeby dały radę funkcjonować pomimo sankcji.
To nie jest sytuacja symetryczna, Iran może się utrzymać – a z tego co piszesz i tak ledwo daje radę – dzięki wsparciu dużych i mocnych zawodników. Rosja dzięki Iranowi może nieco łatać swoje braki sprzętowe w wojsku (albo i cywilu) ale nie utrzyma swojej gospodarki w dłuższej perspektywie.
Innymi słowy Rosja to nie Iran i potrzebować będzie dużo większego lewarka żeby dać sobie radę z sankcjami. Oczywiście jak już przepali rezerwy.
Nie pamiętam czy tutaj ktoś to niedawno pisał, czy gdzie indziej to widziałem, ale te imponujące liczby typu wzrost importu do Kazachstanu o 10 000% robią wrażenie póki się nie porówna wcześniejszego importu Kazachstanu z potrzebami Rosji. Dla Kazachstanu to olbrzymi wzrost, dla Rosji kropla w morzu.
Cywilne samoloty nie robią na mnie wrażenia, bardziej mnie niepokoją irańskie drony – tanie i łatwo zastępowalne, używane przez wojska rosyjskie.
@Piotr Kapis:
Myślę, że wiele nieporozumień wynika z tego, że zadajemy różne pytania o sankcje. Raczej nikt nie twierdzi, że sankcje same i szybko obalą zły reżim. Nie kojarzę żadnego takiego przypadku. Ale sankcje mogą bardzo utrudnić rozwój kraju i wywołać problemy gospodarcze. Zresztą ten spadek wydatków wojskowych Iranu przypisuje się właśnie ugięciu się pod presją sankcji. Choć i przed „ugięciem się”, nie odpowiadał on gospodarce wojennej, czyli sankcje na Iran nie są dobrym przykładem obecnych sankcji na Rosję.
W przypadku Rosji mamy jednocześnie dwie rzeczy destrukcyjne dla gospodarki — sankcje i wojnę materiałową. Mamy, co prawda, też „kroplówkę” chińską i indyjską. Ale kroplówka, to wciąż nie ten poziom, co koszty pełnoskalowej wojny.
@PK „tylko twierdziłem że trudno porównywać Iran/Koreę z Rosją ze względu na rozmiar”
To może tak: z pewnością wiesz, że KRLD ma tylko 120tys. km2 i około 25mln ludzi, podczas gdy Iran jest ponad 5 razy większy od Polski – jest tak duży, że graniczy z jednej strony z Armenią a drugiej z Pakistanem – i ma niemal 90 mln mieszkańców (gdy doliczyć bardzo obecnie licznych uchodźców z Afganistanu, to pewnie i więcej). Kryzys w Iranie polega na uciążliwym spadku poziomu życia ludzi, których nie stać na nowy samochód czy nawet wymianę pralki (AGD bardzo zdrożało po ponownym wprowadzeniu sankcji). Kryzys w KRLD polega na tym, że ludzie dosłownie umierają z głodu. Teraz, w XXI w.
I to Iran uczy rosjan jak budować drony, nie odwrotnie. Wrzucanie KRLD i Iranu do jenego worka to IMO przejaw sporej ignorancji.
Można by zaryzykować uznanie, że w obu wojnach światowych Niemcy były objęte sankcjami
@sheik.yerbouti
„Wrzucanie KRLD i Iranu do jenego worka to IMO przejaw sporej ignorancji.”
Szczerze powiedziawszy nie rozumiem czemu piszesz to do mnie, a nie np. do Tęczowego Jogina, który wczoraj napisał „Są państwa (Iran, Korea Płn.), które funkcjonują od dziesiątków lat z sankcjami.” i od którego to postu parę innych osób poruszyło kwestię tego jak bardzo Iran/Korea sobie radzą (albo nie) oraz czy prowadzą przy tym wojny.
Szczególnie kiedy meritum mojego wpisu to że nie można porównywać Iranu/Korei z Rosją, bo krajom objętym sankcjami przydaje się jednak wsparcie z zewnątrz – jak choćby ten handel Iranu z Chinami – a Rosja będzie potrzebować większej kroplówki. Ja ich nie wrzucam do jednego worka. Ja właśnie piszę, że z przykładów Iranu i Korei nie można wyciągać wniosku, że Rosja sobie poradzi.
@pak4
Zgoda. Ja też uważam, że sankcje należy utrzymywać i że one może nie działają szybko i same nie obalą reżimu, ale są jak ta przysłowiowa kropla drążąca skałę. Mamy też kroplówki pośredników którym wzrósł import z zachodu, ale podobnie do tego co piszesz, to nie ten poziom.
@Pior Kapis i Sheik:
„Wrzucanie KRLD i Iranu do jenego worka to IMO przejaw sporej ignorancji.”
Mogę dorzucić jeszcze Kubę 🙂
Zdaję sobie sprawę, że te kraje się różnią od siebie. Mają jednak taką wspólną cechę, że każdy jest rządzony przez reżim, który przetrwał kilkadziesiąt lat sankcji. Społeczeństwa, gospodarki mają się słabo albo katastrofalnie, ale czy widzicie tam jakieś perspektywy na zmiany? ajatollah zastępuje ajatollaha, Kim Kima.
Wyobrażam sobie scenariusz, w którym Rosja z kraju skrajnie skorumpowanego, gdzie rządzą mafijne układy, pieniądze i naga przemoc zmienia się w kraj kompletnie odizolowany i skrajnie zmilitaryzowany.
Jak będzie wyglądała ta rosyjska katastrofa gospodarcza za 3 lata? ludzi nie będzie stać na nowe AGD? będzie inflacja? taka jak w Turcji, czy większa? obawiam się, że Rosjanie to będą spokojnie znosić; w końcu to znak, że zgniły Zachód z nami walczy.
Kroplówki dla rosyjskiej gospodarki – myślicie, że zabraknie chętnych?
Moja intuicja jest też taka, że im większy kraj, tym łatwiej jest mu zbudować samowystarczalność. Żywność, energetyka – Rosja sobie poradzi. Efekt sankcji wyobrażam sobie tak, że to będzie jak cofanie w czasie; np. o ile dobrze pamiętam są w stanie samodzielnie wyprodukować procesory jak z lat 90-tych. Będą mogli z tym funkcjonować. Zamiast tej Armaty będą produkować czołgi o standardzie z lat 70-tych – nadal tak czołg może zabić.
Zastanawiam się jeszcze nad jednym: skoro „z przykładów Iranu i Korei nie można wyciągać wniosku, że Rosja sobie poradzi” to co byłoby przykładem że Rosja sobie nie poradzi?
@Tęczowyjogin
Moim zdaniem możemy sobie podawać różne argumenty za tym czy Rosja sobie poradzi czy nie, ale takiego przykładu o jaki pytasz po prostu nie ma i nie możemy go mieć. Powód jest prosty: liczba krajów które w ogóle były w nowożytnych czasach objęte sankcjami jest zbyt mała, a na całość ma wpływ zbyt wiele czynników żebyśmy mogli to wykorzystać do wyciągania sensownych wniosków. Przede wszystkim zaś żaden z tych krajów nie jest wielkości Rosji i nie ma jej ambicji czy potrzeb (bardzo różnie definiowanych, od potrzeb społeczeństwa po potrzeby oligarchów i różnych krewnych i znajomych osób przy władzy do napychania sobie kieszeni). Sankcje można oczywiście obchodzić i czasami to wystarcza a czasami jest tylko kroplówką utrzymującą przy życiu ale nie pozwalającą się rozwijać. Moim zdaniem – ale jestem nikim i spokojnie przyjmę lepiej wyłożone argumenty – Rosja potrzebowałaby znacząco większej kroplówki niż większość państw, w szczególności niż dowolne państwo obecnie objęte sankcjami. To jest minus ich wielkości i imperialnych ambicji.
Ale może nie doceniam tego jak bardzo ich prowincja jest przyzwyczajona do życia w państwie błota i kamyków. Nie wiem, może się zawalą a może uda się im przetrwać. Ale na sankcjach, przy poziomie technologii o jakim piszesz, ich imperialne ambicje zostaną mocno przyblokowane, ich możliwości wyrządzania krzywdy innym ograniczone.
Podejrzewam że dla niektórych Rosja z wyrwanymi zębami jest lepsza niż Rosja która się rozpadnie, bo przynajmniej jest złem znanym i przewidywalnym. Rozpad Rosji na x republik z nie wiadomo kim przy władzy i potencjalnie dostępem do broni atomowej to może być gorszy scenariusz w zeszytach jakichś analityków w Waszyngtonie.
Co do Rosji to tu jeszcze jeden czynnik ma znaczenie. Ten kraj jest olbrzymi ale słabo zaludniony. Utrzymanie przez centralę kontroli nad tym całym obszarem jest drogie. Moskwa musi wydać dużo więcej na kontrolę nad Władywostokiem niż np. Praga na kontrolę nad Ołomuńcem. To jest sytuacja nieporównywalna z KRLD i z Iranem.
@metale
Wiem, że Roma już przemówiła, nawet więcej niż raz, ale jako ciekawostkę sprzedam, że dla astrofizyka „metale” to wszystko cięższe od helu. I co im pan zrobisz?
@Michał Maleski
„za owoce uważa się pomidory”
Przecież pomidor jest pełnoprawnym owocem – powstaje z rozrośniętej ściany zalążni, zupełnie jak śliwka, brzoskwinia czy orzech włoski. Nie to co np. ta, pożal się Boże, truskawka.
@cmos
„Jako że sam osobiście w 1987 bezproblemowo wywiozłem komputer z procesorem z listy COCOM z RFN do bloku wschodniego, to jestem nieco sceptyczny co do jego szczelności.”
W 1987 COCOM w odniesieniu do ośmiobitowców był raczej pro-formą, bo blok wschodni miał już wtedy opanowana technologię klepania klonów Z80. Siedziałby choćby w rodzimych Elwro Juniorach.
„W 1987 COCOM w odniesieniu do ośmiobitowców był raczej pro-formą”
Urządzenia 8 bitowe były wtedy już zwolnione z wymagań COCOM. Kiedy w tym właśnie roku kupiłem komputerek spectrum musiałem pofatygować się urzędu i uzyskać zezwolenie na wywóz, które zresztą wydawali automatycznie dla wszystkich 8-bitowców.
A dlaczego go nie przemyciłem w bagażu? Bo bez zezwolenia na wywóz celnik nie chciał przybić pieczątki na zaświadczeniu o wywozie, które pozwalało na odzyskanie MVSt. Komputer to komputer, wymaga zezwolenia.
@rt-fm
„W 1987 COCOM w odniesieniu do ośmiobitowców”
Czuję się niedoceniony. To był PC-AT compatible z 80286 na 8 MHz (czyli Turbo-AT) i 1 MB RAM. Zajmował całą, dużą walizkę i ciężki był jak cholera.
A napisałem o tym nie żeby twierdzić, że sankcje nie działają – bo jednak działają – ale polemizuję z opinią że COCOM miałby być szczególnie dobrze działającym reżimem kontroli eksportu.
@Bo jak Rosja się rozpadnie to będziemy mieli „Wesele w Atomicach”
Tak wszyscy powtarzają ten clikcbait, ale jest parę argumentów za tym, że tak się nie stanie:
1) Republiki radzieckie odpadły od Sojuza i żadnych atomowych fajerwerków nie było.
2) Po rozpadzie ZSRR był program skupu materiałów atomowych przez USA, nie wiadomo ile tak naprawdę tego się sprzedało, czy cokolwiek w tych magazynach jeszcze jest.
3) Taki arsenał wymaga bieżącej kosztownej konserwacji. Nie sądze aby była ona robiona, to wszystko mogło już dawno temu skorodować, elektrolity na płytkach powyciekać, to technologia lat 80tych. Samochód nieodpalany od 40 lat raczej nie ruszy, a rakieta na paliwo rakietowe? A to co nie zardzewiało, mogło zostać rozkradzione.
4) Rakiety do przenoszenia ładunków jądrowych lataja nad Ukraińskimi miastami, oczywiście z inną zawartością, lub puste jako wabiki.
5) Fachowcy specjaliści którzy ogarną technologie jądrowe i elektronikę z lat 80-tych, to raczej dożywają swoich emerytur. Uruchomić to jedno, ale jakieś centrum sterowania wypadało mieć, zbudowane od podstaw bo obecne to może jest w Moskwie, albo gdzieś na terenie innego watażki.
6) Gdyby coś z tego nadawało się do użytku, to Putin zrobiłby na pokaz próbę jądrową gdzieś na poligonie. Kiedy ostatnio Moskwa zrobiła jakąś pokazówkę jądrową? Jeśli Putina nie stać, to watażków będzie stać? Oni się odetną od Moskwy – to nie z powodu nadmiaru gotówki, ale z powodu dramatycznego jej braku.
@cmos:
A ten konkretny komputer, który przemyciłeś został skopiowany przez radzieckich uczonych? posłużył do celów militarnych? naukowych?
Raczej nie.
I właśnie taki był cel CoComu – nie wyzerowanie napływu nowoczesnej elektroniki do bloku wschodniego, tylko utrudnienie i „podrożenie” tego napływu na tyle, by blok wschodni nie mógł jej normalnie absorbować w gospodarce i nauce. Nawet obecnie do KRLD na nielegalu napływają m. in. nośniki z multimediami i oprogramowaniem, choć bardzo, ale to bardzo nie jest w smak ideologii partyjnej (ale czy praktyce to nie jestem taki pewien, JAKAŚ ekspozycja na to co się dzieje w świecie musi być, chyba że chce się skończyć jak Sentinelczycy, i raczej wierchuszka partyjna jest tego świadoma).
I podobny jest cel obecnych sankcji wobec Rosji, jak tych z czasów zimnej wojny. Mając dostęp do hurtowych ilości jakiegoś układu scalonego możemy zaplanować budowę iluś urządzeń z niego korzystających. Jak musimy ściągać go po kryjomu, przez Serbię i Kirgizję, raczej w detalu niż hurcie to będziemy nim gospodarować ostrożnie, o ile w ogóle wpadniemy na pomysł by stawiać na nim coś ważnego.
Polowanie na pośredników żeby Iwan nie kupił sobie nowego GPU (gdyż mam wrażenie, że większość jest kontrproduktywne. Wystarczy, że wpłynie tego mniej niż im potrzeba i nie będą pewni kiedy i za ile dany detal dostaną.
Zabawa w polowanie na pojedyncze sztuki dóbr eksportowanych okrężnie ma sens wypadku jakichś urządzeń przemysłowych, i to raczej z kategorii strategicznych, a nie zwykłej tokarki. Zresztą Zachód i tak może zablokować tylko to, co sam produkuje, jak jakieś urządzenie klepią w Chinach to bez zmiany kursu Pekinu nie będziemy wiedzieli czy i jeżeli tak to ile danego sprzętu idzie. Jak na razie widać spadek intensywności nalotów i tonażu spadającego na ukraińskie miasta, a i ta emisja CO2 spada, to chyba sankcje jednak zadziałały.
@rt-fm:
„W 1987 COCOM w odniesieniu do ośmiobitowców był raczej pro-formą, bo blok wschodni miał już wtedy opanowana technologię klepania klonów Z80. Siedziałby choćby w rodzimych Elwro Juniorach.”
Produkcja w Elwro i podobnych zakładach była raz że wyraźnie niższej jakości niż Zachodnia, dwa że to była produkcja raczej małoskalowa w porównaniu do pierwowzorów. I były blok wschodni odczuwa to do dziś. CoCom zadziałał. Obecne sankcje też działają.
A nawet lepiej, jeżeli jeden Iwan zbiednieje bardziej, niz drugi i Gini wyskoczy w Rosji pod sufit. W mojej ocenie endgame to się zacznie gdy Rosjanie sami sobie nawzajem zaczną skakać do gardeł, a o to łatwiej gdy jeden będzie głodował, a drugi biegał z „przemyconym” ajfonem.
„Przecież pomidor jest pełnoprawnym owocem – powstaje z rozrośniętej ściany zalążni, zupełnie jak śliwka, brzoskwinia czy orzech włoski.”
U mnie występuje w cytacie z dyrektywy unijnej, przed nie-owocową marchwią, gdzie cytat ilustruje pewien trick legislacyjny (definiujemy X poprzez wypisanie kilku Y-greków jakie mają być traktowane jako X). Laurki słać się uprasza do UE.
@TęczowyJogin
„Jak będzie wyglądała ta rosyjska katastrofa gospodarcza za 3 lata? ludzi nie będzie stać na nowe AGD? będzie inflacja? taka jak w Turcji, czy większa? obawiam się, że Rosjanie to będą spokojnie znosić; w końcu to znak, że zgniły Zachód z nami walczy.”
Z perspektywy NATO i UE wystarczy, że nie będzie ich stać na rakiety trudne do zestrzelenia, oraz że nie będą wagnerowcy biegać po Afryce. Furda reszta – KRLD, Kuba, Iran sobie i owszem, trwają, ale czy spędza nam sen z powiek ich zbrojenie się? Nie, gdyż nie naklepią takiego sprzętu (a KRDL miałaby najpewniej problem z obsadzeniem jako-tako sprawnymi poborowymi swojego pancernego muzeum) na tyle, by zrobić coś więcej niż atak terrorystyczny.
„Moja intuicja jest też taka, że im większy kraj, tym łatwiej jest mu zbudować samowystarczalność. Żywność, energetyka – Rosja sobie poradzi. Efekt sankcji wyobrażam sobie tak, że to będzie jak cofanie w czasie; np. o ile dobrze pamiętam są w stanie samodzielnie wyprodukować procesory jak z lat 90-tych. Będą mogli z tym funkcjonować. Zamiast tej Armaty będą produkować czołgi o standardzie z lat 70-tych – nadal tak czołg może zabić.”
No i bomba – jeżeli staną z rozwojem w miejscu (albo będą jedynie drobić) to nasze wydatki na sprzęt zdolny spacyfikować ich wojsko będą mniejsze.
Inna sprawa, że T-14 Armata nigdy nie był budowany tak na poważnie – powstało około 100-200 sztuk OIDP, nie trafiła żadna na Ukrainę gdyż dzięki sankcjom i ogólnie mizernej gospodarce (Rosja ma gospodarkę jak Włochy, ludność jak Bangladesz, no szału nie ma) sporo rzeczy w tych testowych nie gra na tyle, że wynik był zbyt oczywisty by próbować szczęścia.
@Michał Maleski
„A ten konkretny komputer, który przemyciłeś został skopiowany przez radzieckich uczonych? posłużył do celów militarnych? naukowych?”
Ten konkretny akurat nie, ale na uczelni (w NRD) były przemycane AT pracujące w projektach badawczych dla wojska.
Przypominam również, że mimo COCOMu Stasi była w stanie kupić i przemycić do NRD 32-bitowy minikomputer VAX i Robotron uruchomił produkcję jego kopii.
@cmos:
„Przypominam również, że mimo COCOMu Stasi była w stanie kupić i przemycić do NRD 32-bitowy minikomputer VAX i Robotron uruchomił produkcję jego kopii.”
A z jak dużym opóźnieniem wobec oryginału powstał klon?
@MM
„I właśnie taki był cel, to chyba sankcje jednak zadziałały”.
Jejku. Ale może już spuśćmy trochę powietrza z tego balona. No wiemy, że pojedynczy komputer niewiele zdziała. Cały czas o tym pisze Gospodarz Awalowi, że do zaspokajania potrzeb państwa import, nomen omen, walizkowy nie działa.
@Michał Maleski
„A z jak dużym opóźnieniem wobec oryginału powstał klon?”
Oryginalny MicroVAX II to rok 1985
Enerdowcy odtworzyli jego procesor (MicroVAX 78032) przez reverse engineering jako MME U80701, i do upadku NRD w 1989 zdążyli zrobić 10 egzemplarzy komputera pod oznaczeniem K1820.
link to en.wikipedia.org
link to en.wikipedia.org
link to de.wikipedia.org
link to de.wikipedia.org
@ cmos
NRD chyba ogólnie miało jakiś plan nadgonienia Zachodu i skokowego rozwoju komputerów, który w sumie powstał w ejtisach i miały pójść na to srogie dojczemarki, a potem upadek Muru go uczynił już zbędnym, przynajmniej tak mi się wydaje. Prawda to, czy to takie gadanie albo mnie coś tylko na synapsach szumi?
Info od przyjaciółki:
„A ja z kolei mam wieści z St Petersburga od przyjaciółki Lesi. Że tam jest kompletna degrengolada: w szpitalach nie ma leków ani żywności dla pacjentów, szkoły udają, że funkcjonują, mnóstwo pijanych na ulicach ( i kobiety i mężczyźni), bo monopolowe na każdym rogu ulicy a wóda tania.”
@ mcal
Si, w Dreźnie prowadzono projekt nazywany potocznie Megachip, mający na celu wdrożenie do produkcji pamięci 1-Mbit DRAM. Sprawa padła po otwarciu na rynki zachodnie. Ciekawym odpryskiem tego projektu było stworzenie prototypów mierników Radonu bazujących na przekłamaniach komórek pamięci pod wpływem rozpadu alfa…
link to de.wikipedia.org
@cmos
„To był PC-AT compatible z 80286 na 8 MHz (czyli Turbo-AT) i 1 MB RAM. Zajmował całą, dużą walizkę i ciężki był jak cholera.”
Hoho, panie, w okolicach 89 niosłem taki AT po mieście w plecaku (to był bardzo szeroki plecak, już takich nie robią), w środku nocy, z duszą na ramieniu. I nagle bum! Wypada na mnie patrol milicji. Przetrzepali zaraz, jakoś nie chcieli uwierzyć, że mój, dopiero legitymacja studencka z wydziału elektroniki osłabiła podejrzliwość.
Ktoś tu już wspomniał Marcina Ogdowskiego, który jest chyba najbardziej doświadczonym polskim korespondentem wojennym. Jak ktoś nie ma sił słuchać wywiadu, to polecam lekturę jego wpisu na FB, ładnie tłumaczy tam dlaczego sytuacja Rosji nie jest tak różowa jak może się wydawać:
link to facebook.com
Mi bardzo poprawiło nastrój. Dużo konkretnych danych i liczb.
@mcal
„NRD chyba ogólnie miało jakiś plan nadgonienia Zachodu”
Nie miał samodzielnego planu, to był ogólny plan w ramach całego RWPG. Kraje członkowskie jakoś wtedy podzielono, że ci robią procesory a tamci czytniki kart perforowanych, w ramach Jednolitego Systemu RIAD. Wszystko od początku bazowało na kopiowaniu amerykańskich rozwiązań i Chris Miller w książce „Chip War”, którą tu rekomendowałem jako Lekturę Obowiązkową pisze, że ten problem kopiowania był na dalszą metę autodestrukcyjny, bo w ten sposób Rosjanie blokowali naturalny, organiczny rozwój branży – typu „opracowaliśmy technologię 500 nm, to teraz spróbujmy 400 nm”. Kiedy KGB da ci przemycony zachodni komputer i powie „skopiujcie to”, zawsze będziesz mieć niedoskonałe kopie, nigdy własny prężny przemysł.
@mcal
„NRD chyba ogólnie miało jakiś plan nadgonienia Zachodu i skokowego rozwoju komputerów”
To dłuższa historia, poważne programy informatyzacji gospodarki miał już Ulbricht, Robotron skopiował wtedy IBMa 1401 (jako R300), a Ulbricht odmówił eksportu tych maszyn do ZSRR, bo uważał że to NRD ma z nich korzystać.
Potem przyszedł tępy aparatczyk Honecker, i skasował większość z tych programów, bo mu było zbyt drogo. Zwolnione środki poszły na budownictwo mieszkaniowe. Ocknęli się dopiero w początku osiemdziesiątych, kiedy świat zaczął szybko odjeżdżać a oni mieli tylko marne kopie Z80 i PDP11. Stąd programy typu „stanowisko pracy CAD/CAM w każdym zakładzie”, „1 MBit DRAM”, czy ta akcja z przemytem VAXa. Pod koniec osiemdziesiątych enerdowcy mieli już swoje kopie peceta, również AT, tyle że cenowo absolutnie niekonkurencyjne nawet do sprzętu przemycanego.
W ogóle to miałem o tym kilka notek u siebie na blogu (mam nadzieję, że gospodarz przepuści taką reklamę):
link to nrdblog.cmosnet.eu
link to nrdblog.cmosnet.eu
link to nrdblog.cmosnet.eu
link to nrdblog.cmosnet.eu
@wo
„Nie miał samodzielnego planu, to był ogólny plan w ramach całego RWPG.”
To nie całkiem tak. Owszem, był plan RWPG z trzema liniami (mainframe na bazie IBM/360, mini na PDP11/VAX i osobistymi na bazie IBM PC), ale cała masa konstrukcji na bazie kopii 8008, Z80 i Z8000 to był ich własny plan, nie wynikający ze zobowiązań w ramach RWPG. Wielki program „stanowisko pracy CAD/CAM w każdym zakładzie” nijak się miał do planów i linii RWPG.
@wkochano
> No właśnie – a kto bez niej zostaje, ten frajer: Ukraina, która się
> jej pozbyła w lata 90. będzie tu straszliwym ostrzeżeniem dla innych.
Owszem, Ukraina miała poradzieckie rakiety z głowicami jądrowymi, umieszczone w silosach na swoim terenie i pociski manewrujące z głowicami jądrowymi. Po rozpadzie ZSRR na Ukrainie zostało ok. 130 pocisków na paliwo ciekłe SS-19, każdy z 6 głowicami, 46 pocisków SS-24 na paliwo stałe, każdy z 10 głowicami, także 44 bombowce strategiczne Tu-95 i Tu-160, z zapasem ok 1080 pocisków manewrujących. Ale kody startowe miał Kreml.
Bez tych kodów, nie można było tych głowic użyć. Więc dla Ukrainy to był tylko koszt. Co ciekawe, bez kodów z Kremla nie mogliby użyć nawet tych ICBM, które były produkowane w fabryce na Ukrainie bo kluczowe elementy były produkowane przez ściśle wyselekcjonowany rosyjski personel, pod totalnym nadzorem KGB. Ta broń wymaga permanentnej obsługi, także podczas magazynowania. Przykładem mogą być SS-24 które – jak szacowano – już zimą 97-roku miały przestały nadawać się do użytku i zamieniły się w niezwykle niebezpieczny i kosztowny odpad, z którym coś trzeba będzie zrobić.
Utrzymywanie jej w gotowości kosztuje. Jej demobilizacja to też koszty. Rosjanie zostawili sprzęt i głowice ale nie zostawili personelu. Gwarancji bezpieczeństwa posiadanie cudzej broni atomowej nie daje. Ukraina tkwiła w impasie: musi płacić, za coś czego samodzielnie nie może tego użyć. Wykorzystała to więc jako argument w negocjacjach politycznych, na których (jak na ówczesne realia) dużo ugrała.
Kontekst dla tamtych wydarzeń: link to academia.edu
Jeden z silosów, razem z centrum dowodzenia, Ukraina zachowała i przerobiła na muzeum. Jeszcze przed wojną można było je zwiedzać. Tutaj film z takiej wizyty: link to youtube.com
Co do postulatu aby Polska uzbroiła się w broń atomową. To jest 100% populizm. I odjazd od rzeczywistości, tak duży, że nawet nie potrafię tego skomentować.
@Paweł Ziarko
„Plus upadek Górskiego Karabachu i wyjście Armenii z sojuszu z Rosją.”
Miał w tych sprawach rację i dobrze, że to przypominasz bo to nie jest doceniane. Ale dziś wolę do tego nie wracać, człowiek potrzebuje nadziei jak już ktoś napisał. Miał też rację w sprawie Charkowa i mógłby w końcu znowu coś takiego zapowiedzieć.
@mieto
„Miał w tych sprawach rację”
Przeciwnie. Denializował koniec Karabachu, a ostatniego wyciętego już komcia zmarnował na upieranie się, że Armenia „wchodzi i wychodzi jak Uzbekistan”.
@Mieto
„Miał w tych sprawach rację i dobrze, że to przypominasz bo to nie jest doceniane. Ale dziś wolę do tego nie wracać, człowiek potrzebuje nadziei jak już ktoś napisał. Miał też rację w sprawie Charkowa i mógłby w końcu znowu coś takiego zapowiedzieć.”
Jakiego Charkowa? (już drugi raz pojawia się ten sam błąd) Charków nigdy nie został zdobyty, jeśli chodzi o zakład Awala, to dotyczył odbicia Chersonia. Jeszcze w czerwcu ’22 autor był dumny z tej prognozy i pytał, jak tam Chersoń, czy już został odbity, a wtedy ktoś słusznie odpisał, że ruscy nie dlatego nadal w tym Chersoniu siedzą, bo tak im świetnie idzie, tylko dlatego, że nie mają pomysłu, co dalej (miasto wyzwolono w listopadzie).
#awalologia
Awal ma tę cechę, że stara się ekstrapolować na pałę trendy, ale tylko wtedy gdy idą zgodnie z tezą wiodącą awaliczną. Trendy idące wbrew tejże tezy – tym gorzej dla trendów. Podlanie tego selektywnym orientowaniem się w infotainmencie i edutainmencie prowadzi do lubianych przez masy cudownych remediów w rodzaju Belki w Rijadzie czy nawoływaniem do tego by UE powołała trybunał karny ds. zbrodni rosyjskich. I tak w koło macieju.
@Mieto:
„Miał w tych sprawach rację i dobrze, że to przypominasz bo to nie jest doceniane.”
Nie miał. NK już nie ma, był na wykończeniu od dawna i od początku wojny w Ukrainie było pewne, że takie organizmy jak NK, Naddniestrze, a być może i Osetia przestaną istnieć najpóźniej tuż po jej zakończeniu. Pytaniem było KIEDY i JAK, nie CZY. Masowe bieżeństwo z NK zaskoczyło samych Azerów, którzy absolutnie tego nie chcieli, ale nastój ludności był po dekadach agitpropy taki, że Ormianie karabascy nie chcieli przyjmować nawet butelkowanej wody od Azerów. Lecz samo zaniknięcie NK nie zaskoczyło nikogo.
@ cmos
Dzięki za przypominajkę o Twoim blogu, spędziłem popołudnie czytając prawie od deski do deski.
@wkochano komentarz z:
28 lutego 2024 o 11:50
Poruszyłeś temat zasadniczy do którego potrzeba sporo wiedzy statystycznej jednym prostym pytaniem: „jak dużo zasobów ma Rosja na prowadzenie wojny”?
Dodam jeszcze jedno, być może trudniejsze: „na ile (jakościowo i ilościowo) określa ona swoje zyski (ekonomiczne i polityczne) po osiągnięciu celów wojny”.
Bez danych statystycznych nie sposób szukać poważnej odpowiedzi.
Bez politycznego i dyplomatycznych bezpośrednich wglądów również.
I jestem niemal pewien, że ktoś publicznie takie pytania sformułował i starał się odpowiedzieć. Mam nadzieję, że na piśmie i w internecie. Gdyby ktoś znalazł linka to chętnie przytulę.
Zyski? Jakie zyski?
Dla Rosji warianty są takie: duże straty (w gospodarce/dla ludności), bardzo duże straty, przewrót/podział/anarchia.
Nie szukaj głębszego planu, tam gdzie zadziałała ludzka głupota.
Tu nie ma żadnego planu, to nie szachy 5D w wykonaniu genialnego stratega, Putin wdepnął w tę wojnę i nie ma dla niego dobrego wyjścia jak się z niej wycofać.
Jeśli ta wojna by się w jakiś cudowny sposób skończyła, to zaczną padać niewygodne pytania „wygraliśmy – to teraz nam się poprawi? co na tej wojnie zyskaliśmy? Dlaczego w macierzystej Rosji wszystko się rozsypuje i nie ma na to pieniędzy”. Nawet wygranie tej wojny nie poprawi sytuacji w Rosji.
@fieloryb
„I jestem niemal pewien, że ktoś publicznie takie pytania sformułował i starał się odpowiedzieć. Mam nadzieję, że na piśmie i w internecie. Gdyby ktoś znalazł linka to chętnie przytulę.”
Ja! Najważniejszy błąd, który robisz to założenie, że istnieje w tej grze „gracz który gra Rosją”, a Putin to mąż stanu, który się martwi „jaką Rosję zostawi następnym pokoleniom”. Putin to „pachan”, czyli szef szefów organizacji mafijnych. To inna gra. On gra w równowagę sił między tymi organizacjami. Ich interesy CZASAMI są zbieżne z interesem Rosji jako kraju, bo w jakimś sensie cała Rosja zyskuje na eksporcie węglowodorów. Tylko że nadal w praktyce są krajem eksportującym węglowodory, w którym mieszkaniec Tomska ma regularny problem z zatankowaniem sztrucelwagena, a gaz mu odłączyli jeszcze przed pełnoskalową inwazją.
Zadajesz złe pytania, nie możesz więc dostać dobrej odpowiedzi. Właściwe pytanie to: „jak długo pachan będzie w stanie utrzymywać równowagę między swoimi worami w zakonie, zanim tamci się skrzykną i zrobią mu dintojrę”. Co najmniej jedną dintojrę już mieliśmy na naszych oczach, Putin na razie wyszedł z niej obronną ręką. Ale nie wierzę że Prigożyn był ostatni w kolejce chętnych.
Link: link to eastsplaining.substack.com
Ja wątpię, aby za tą wojną stała jakaś głębsza kalkulacja. Putin przed inwazją sprawiał wrażenie, jakby odleciał w jakiś głęboki ego trip. A o co mu w sumie chodziło – moim zdaniem on o tym wprost mówił w wywiadzie z Carlsonem. Wystarczy posłuchać ichniego przekazu. To nie jest po prostu propaganda, oni na Kremlu w te wszystkie brednie wierzą.
@wo
„upieranie się, że Armenia wchodzi i wychodzi”.
A może „wychodzi i wchodzi”?
link to oc-media.org
„Armenia is ready to deepen relations with the European Union and become an EU candidate, Armenian Parliament Speaker Alen Simonyan said”.
@krystyna.ch
Tak, tylko czy powtarzanie przez ormiańskich polityków takich deklaracji i wycofywanie się z nich jak wtedy gdy odstąpili od gotowego układu stowarzyszeniowego to wciąż argument za „wchodzeniem i wychodzeniem”? Od zeszłego roku nie notyfikowali przedstawiciela przy OUBZ, odwołali ćwiczenia na swoim terytorium. Więc jakby bardziej wychodzą jednak.
@Ja wątpię, aby za tą wojną stała jakaś głębsza kalkulacja.
No niestety, pewien klasyk napisał coś, z czym trzeba się zgodzić:
„Bo cóż to wojna? To interes, gdzie ważą ołów zamiast krup”
Za wojną musi stać kalkulacja i plany A, B, C… Nikt nie odda strzału za konflikt, który nie wydaje się opłacalny, bo to zwyczajnie głupie.
Drobny przykład: już dziś można kupić w Chersoniu mieszkania do remontu. Jak myślisz do kogo one należały przed atakiem rosji? Kto dziś na tym zarobi?
1. Po wygranej wojnie w rosji zawsze rosły w górę słupki rządzącym.
2. W przekazach pojawia się myśl, że gdyby nie wojna to rosja zapadłaby się pod ciężarem własnych niedomogów. Wojna eksportuje w pewnym sensie konflikt wewnętrzny na zewnątrz. Ci którzy nie widzieliby szans dla siebie pociągnęliby kraj do wewnętrznego zwarcia. Musi więc rosja niszczyć i zdobywać kraje, podobne do niej, którym się powiodło w odwrocie (lub które miały duże szanse) aby nie stanowiły pokusy zmiany.
Tyle o korzyściach niematerialnych acz koniecznych dotyczących funkcjonowania kraju, który widzimy przez lornetki dziennikarzy.
@dzieci cieci
„Tak, tylko czy powtarzanie przez ormiańskich polityków takich deklaracji i wycofywanie się z nich jak wtedy gdy odstąpili od gotowego układu stowarzyszeniowego to wciąż argument za „wchodzeniem i wychodzeniem”?”
Miałam na myśli, że Armenia wychodzi z orbity wpływów rosyjskich i wchodzi w zachodnią (co ilustruje zalinkowana wypowiedź).
@fieloryb
„Nikt nie odda strzału za konflikt, który nie wydaje się opłacalny, bo to zwyczajnie głupie.”
Ludzie bywają głupi i nieracjonalni. Tym niemniej było już tutaj na blogu opisywane wielokrotnie – Putin się mocno przeliczył, bo spodziewał się powtórki z 2014, gdy Krym został wzięty bez oporu. Raporty i doradcy mu tak suflowali, więc przy tym stanie wiedzy podjął w miarę racjonalną decyzję.
@krystyna.ch
Znam trochę Armenię, kraj europejski w takim stopniu jak Macedonia czy Grecja. Mało optycznie postsowiecki, z silną tożsamością, własnym stylem przestrzeni publicznej. Przy czym dla nich wchodzenie do Europy i bliskość z Rosją niekoniecznie się wykluczają. W 2013 chcieli stowarzyszenia z UE i jednoczesnego pozostania w Unii Euroazjatyckiej. To nie wyszło. Teraz też sondują jak daleko Europa wyjdzie im naprzeciw. Mają swoją pamięć historyczną i wiedzą, że w 1920 Francja i Ameryka obiecywały, ale nie pomogły. Trzeba pamiętać, że to kraj wyludniony z młodych (emigracja), przez 30 lat rządzony w militarnej mobilizacji, na której ugrywały najwięcej karabaskie klany. Paszinian doszedł do władzy na fali zmęczenia i nadziei zmiany. Ten wewnętrzny społeczny napęd ciągle ma, ale pytanie ile mu się pomoże z zewnątrz.
@fieloryb:
> Nikt nie odda strzału za konflikt, który nie wydaje się opłacalny, bo to zwyczajnie głupie.
Nieco ponad 2 lata temu uważałem, że Rosja nie rozpocznie pełnoskalowej wojny, bo to się nie opłaci.
Cóż, rozpoczęła. Swoją opinię, że to Rosji nie opłacało się, podtrzymuję. Wychodzi na to, że miałem lepsze rozeznanie rzeczywistości międzynarodowej od Władymira Władymirowicza, ale niestety, nic dobrego z tego dla świata nie wynika.
Obcując z „russkimi trollami” mam wrażenie, że załapałem ich styl myślenia, który płynie z Moskwy. Uważam za prawdopodobne, że oddaje on stan myślenia ludzi na Kremlu.
A myślenie to mówi:
– wojna jest istotą polityki i życia — mogą się różnić tylko metody ich prowadzenia;
– zachłanność i pragnienie panowania nad innymi jest powszechną cechą homo sapiens;
– z czego wynika, że jeśli nie napadasz innych to znaczy, że jesteś nieudolnym słabeuszem, a nie że dokonałeś jakiegoś moralnego, czy politycznego wyboru;
– czyli Zachód musiał chcieć zaanektować Ukrainę, a skoro tego skutecznie nie zrobił, to znaczy że jest słaby, nieskuteczny i zniewieściały;
– skąd prosty wniosek, że w żaden skuteczniejszy sposób niż parę nakładek na zdjęcie profilowe na FB nie wesprze Ukrainy po ataku;
– a w ogóle, z faktu że przodkowie należeli do ZSRR i Rosji wynika oczywisty wniosek, że i teraz odczuwa się głęboką potrzebę poddaństwa pod panowanie Moskwy;
– co najwyżej jacyś źli faszyści mogą mieszać w głowach i osłabiać to pragnienie;
– ale wystarczy parę osób zesłać do kolonii karnych i będzie dobrze.
> 1. Po wygranej wojnie w rosji zawsze rosły w górę słupki rządzącym.
Dość ogólna zasada, że zaangażowanie wojenne wzmacnia rządzących. Jak to ponad 100 lat temu w UK nazwano: „wybory koloru khaki”. Choć nie musi to być jednoznaczne — patrz Churchill.
> gdyby nie wojna to rosja zapadłaby się pod ciężarem własnych niedomogów.
Po 2014 roku mogła nie mieć wyboru. Ale w 2014 ten wybór miała. I mogła współpracować z Zachodem, albo modernizować się. (W ogóle: jeśli boisz się Zachodu, to po co idziesz na zwarcie z nim? Czy nie lepiej osłabić ostrze konfliktu? Hę?) Ona wybrała wtedy agresję.
Nie rozumiem jak komuś może się wydawać, że Rosja wygrywa. Awdijiwka to pyrrusowe zwycięstwo, w wizualnie potwierdzonym sprzęcie październik 23 to najgorszy dla Rosjan miesiąc w każdej chyba kategorii, a teraz już przeszły luty najpewniej jest najgorszy pod względem strat w rannych i zabitych. I to pomimo końca amerykańskiej pomocy. Wydaje mi się, że Putin zaczął wojnę przekonany, że Ukraińcy w zasadzie chcą być częścią Rosji, a teraz, że może przeczekać zachód. Tylko ze…
@pytanie, kiedy Rosjanom skończy się sprzęt.
RUSI wydało niedawno raport na ten temat. W dużym skrócie, Rosja przedstawiła się na produkcję wojenną, ale 1) ledwo to pokrywa wizualnie potwierdzone straty (rzeczywiste są sporo większe, zdaje się że regularnie kciuka to +30%), oraz 2) 4/5 produkcji ciężkiego sprzętu to odnawianie radzieckich maszyn z magazynów. I tutaj ludzie RUSI wyliczyli, że w obecnym tempie Rosjanom te składy wyschną gdzieś około 2026. Czyli mają jakieś dwa lata na wielkie ofensywy, potem będą musieli przejść do obrony.
W obecnym tempie, dwa lata to dwa Bachmuty i dwie Awdijiwki. A na lewym brzegu Dniepru wciąż mamy olbrzymie miasta jak Charków, Dnipro i Zaporoże. A potem trzeba jakoś zrobić desant przez Dniepr, podbić Kijów, Krzywy Róg, Odessę, Lwów. I to jest dopiero początek, bo potem trzeba jeszcze spacyfikować partyzantkę.
Kreml w swojej propagandzie lubi whataboutować o amerykańskiej inwazji na Irak. IMHO to jest złe porównanie, bo w Iraku Amerykanie przynajmniej pokonali iracką armię. W tej analogii, Rosjanie drugi rok siedzą 20 km na północ od Basry.
Nie wiem, czy Rosja się od tego zawali (porównanie do 1WŚ jest o tyle chybione, że zarówno Niemcy jak i Rosja miały poważne problemy z zaopatrzeniem, ludzie dosłownie umierali z głodu). Ale w tej chwili optymistyczny scenariusz to Korea. Przy czym militarnie wciąż mają problem z cieniutkim pasem lądowym nad morzem Azowskim.
Przepraszam za spam, zapomniałem o linku.
link to rusi.org
@kmat
„Ja wątpię, aby za tą wojną stała jakaś głębsza kalkulacja.”
Stała, ale błędna. Było już o tym na blogu. Grupa skupiona wokół oligarchy Władysława Surkowa wkręciła w to Putina, który ich za to rozbił i odsunął od wpływów (stąd na początku wojny seria aresztów, wypadnięć przez okno itd.).
Ich wizja świata jest dostępna dla każdego, bo oni jej wcale nie ukrywają, sączy się wszędzie z ich propagandy. Zachód jest słaby, zniewieściały, stoczony przez lewactwo i zboczenia, piedierasty paradują po ulicach z piórkami w dupach, feministki kastrują mężczyzn, którzy i tak nie mają genitaliów, a ludzie żreją jakieś awokada zamiast słoniny. A w Rosji jest siła, wola mocy, wory w zakonie, testosteron, męskość, trzeci Rzym, gejów się bije, lesbijki gwałci naprawczo, żółtki i czarnuchy znają swoje miejsce, mąż zonę bije za przesolenie zupy i czysty spirytus zagryza krokodylem, a wuc narodu chodzi z gołą klatą, ryćka tygrysy i jeździ na akrobatkach. I jak ta Rosja chuchnie, jak dmuchnie, to tym pederastom gacie pospadają, i w ramach protestu najwyżej pobazgrają kredkami po chodnikach. Tak to przynajmniej wyglądało w 2022, dziś towarzystwo może już żadnej spójnej wizji świata nie mieć, bo za dużo rzeczy poszło nie tak.
To jest ogromny sukces Rosji, że wojnie nie towarzyszy jak na razie kompromitacja analogicznych do putinizmu ideologii na Zachodzie, od Trumpa przez AFD po PiS
Dziękuję WO za usunięcie pierwszej wersji poniższego wpisu i uprzejme danie mi tym samym możliwości jego redakcji. Kwestie tu poruszane są rzeczywiście kluczowe i dodanie kilku ważnych szczegółów pomaga w osiągnięciu właściwego obrazu.
Słowo wstępu: podstawowy powód w jakim powinniśmy dziś zajmować się rosyjską gospodarką i polityką to optymalne kalibrowanie i egzekwowanie sankcji ekonomicznych i prawnych (procesów karych) krępujących agresywne działania kremlowskiego reżimu. Taki jest pilny praktyczny sens oceny rosyjskich wyników handlowych, stabilności finansowej, spójności politycznej itd. – a nie zamartwianie się tą oceną czy cieszenie nią, straszenie Rosją czy szydzenie z niej. Kolegów którzy nie podzielają tego zapatrywania, proszę zastanówcie się czy chcecie czytać ten wpis – nie chciałbym Was narażać na negatywne emocje, być może ten tekst nie jest dla Was.
A) ROSYJSKA GOSPODARKA
@Piotrek Markowicz
„Pamiętam jak dwa lata temu zapewniałeś nas o rozwoju rosyjskiej technologii w wyspecjalizowanych ośrodkach chronionych przez rosyjskie krysze, rosyjskich mikroprocesorach w technologii 10nm, o licie i bateriach nawet nie będę wspominać, a to wszystko już w 2030.”
Słusznie przypominasz (nieuczciwie parafrazując, ale jednak) przewidywania Awala z 2022 r., iż Rosja będzie utrzymywać stabilność gospodarczą poprzez inwestycje i adaptacje „wtórne, kopiowane z Zachodu lub Dalekiego Wschodu, średnie jakościowo, nie dające statusu lidera czy choćby wiodącego producenta w branży” a mimo to zapewniające agresywnemu reżimowi jego ekonomiczne podstawy. Adaptacyjność rosyjskiej gospodarki (podobnie jak ukraińskiej) jest jej kluczową cechą ujawnioną w czasie wojny. Ma ona też swój aspekt sankcyjny – jako zdolność do sprawnego tworzenia sposobów obchodzenia sankcji.
Na tę adaptacyjność składa się kilka elementów, o których piszą ekonomiczni analitycy z ośrodków takich jak BOFIT czy CEPR. Streszczę je następująco:
– Rosja wchodząc do wojny stworzyła swojej gospodarce ostry stres test, ale przystępowała do niego przygotowana. W latach przedwojennych przeprowadziła konsolidację fiskalną, wzmocniła system bankowy i zgromadziła rezerwy w sposób który przypominał narzucenie sobie surowego programu MFW. Niestety, to skutkuje jej dużym marginesem odporności na sankcje (zwłaszcza gdy wciąż nie zamyka jej się możliwości odbioru płatności za swój eksport) oraz ponoszone koszty wojenne.
– Po rozpoczęciu wojny, rosyjskie przedsiębiorstwa otrzymały od administracji dużą swobodę w obchodzeniu zagranicznych sankcji i wewnętrznych rosyjskich przepisów, utrzymywaniu produkcji w oparciu o import równoległy, znajdowaniu alternatywnych źródeł dostaw, reprofilowaniu działalności itd. Państwo nie usiłowało tymi procesami ręcznie sterować. Skupiało się na ochronie rynku konsumenckiego przed niedoborami (benzyny, żywności itp.), bronieniu kursu rubla i poziomu wpływów budżetowych. Ogólny efekt może budzić skojarzenia z sowiecką kampanią odbiurokratyzowania gospodarki sprzed stu lat (polityką NEP-u).
– Jednocześnie uruchomiono w Rosji inwestycje wojskowe na które przeznacza się łącznie ok. 8% PKB (dużo więcej niż w krajach NATO, jednak wciąż mniej niż 18% PKB przeznaczane przez ZSRR w szczytowym okresie zaangażowania w Afganistanie). Inwestycje te wywołują w Rosji efekt redystrybucyjny: miasta-siedziby przemysłu zbrojeniowego (Niżny Nowgród, Samara, Swierłowsk, Tuła) i regiony kraju dostarczające duże grupy rekrutów (Ałtaj, Buriacja, Czeczenia, Dagestan itd.) przechodzą mini-boomy związane z pojawieniem się większych pieniędzy w lokalnym obiegu, a za nimi obrotu w różnych kategoriach towarów i usług. Nie jest prawdą, że ponieważ mowa tu o produkcji czołgów a nie samochodów to jest to „nieprawdziwy” wzrost. Jest to klasyczna keynesowska stymulacja fiskalna – zrzucanie pieniędzy z helikoptera, tyle że wojskowego. Dzięki niej poniżej oficjalnego progu ubóstwa znajduje się obecnie trochę mniej niż 10% rosyjskiej populacji – co jest wynikiem kompromitującym w porównaniu z Europą, ale niestety w Rosji pozytywnym i wspierającym szanse utrzymania się reżimu (tamującym rewolucyjny „czynnik ludzki”).
– Dwa czynniki zewnętrzne wspierające rosyjską gospodarkę w tej transformacji to:
a) Utrzymujący się na wysokim poziomie dochód z eksportu rosyjskich węglowodorów. Niestety, cenowe sankcje jakie miały ograniczyć dochody z tego eksportu nie funkcjonują. Fiński ośrodek CREA wylicza przykładowo, że w styczniu 2024 Rosja zarobiłaby o 2,7 mld mniej na eksporcie ropy, gdyby rzeczywiście zmuszano ją do sprzedaży „po kosztach” czyli po ok. 30 USD za baryłkę (za cały 2023 r. byłoby to 41 mld USD). Rosja znajduje też nowe kanały dla tego eksportu, zastępujące te dla niej zamykane np. styczeń 2024 r. przyniósł skokowe wzrosty zakupów rosyjskiego gazu rurociągowego przez Turcję oraz rosyjskiego LNG przez Francję.
b) Rozwój wymiany handlowej i innych form partnerstwa z Chinami. Chiny nie były dla przedwojennej Rosji priorytetowym partnerem ekonomicznym – po obu stronach utrzymywały się bariery biurokratyczne i zaniedbania w infrastrukturze drogowej i przesyłowej. Obecnie jednak trwa usuwanie tych barier i uruchamianie różnych form długookresowej współpracy w szeregu sektorów – co na dwu przykładach (rolnictwo i eksploatacja Arktyki) ilustrują linki poniżej. W kooperacji Rosji z Chinami uczestniczą też pośrednio koncerny amerykańskie i europejskie (jako joint ventures typu Volkswagen-JAC, dostawcy podzespołów, firmy udostępniające usługi projektowe itp.). Niestety, z rzadka tylko jest to współpraca wychwytywana przez reżim sankcyjny.
link to osw.waw.pl
link to striderintel.com
Globalnym efektem tych procesów w Rosji jest gospodarka quasi-transformacyjna, która niestety uwolniła pewien dotąd niewykorzystywany potencjał przesunięć inwestycyjnych i wzrostu produktywności. Oczywiście nie jest to potencjał wysokotechnologicznego rozwoju, lecz raczej przejścia z nieefektywnej gospodarki surowcowej do struktury bardziej zdywersyfikowanej, zdolnej do absorbowania słabo/średnio zaawansowanych technik produkcji, importowanych z zewnątrz.
Pomimo powyższych trendów adaptacyjnych, Rosja jest i nadal będzie gospodarką niezdolną samodzielnie dostarczyć podstawowych towarów i usług dużemu segmentowi populacji o najniższych dochodach. Znane od dekad niedobory typu brak mieszkań o minimalnym współczesnym standardzie, luki w sieci ciepłowniczej, przerwy w dostawach wody pitnej itp. będą wciąż występować. Na kampanijnym i półskutecznym zwalczaniu tych niedoborów wciąż będzie się koncentrować rosyjska administracja. Rosja nie różni się w tym od gospodarki Chin – najbiedniejsi ludzi po obu stronach Amuru borykają się z podobnymi bolączkami.
Jednak od tego typu niedoborów – memicznego „braku gwoździ” – rosyjska gospodarka ani system polityczny nie załamią się. Kremlowska siłowa struktura u władzy ma niestety do dyspozycji technokratyczne kadry w centrali i w regionach, które takie kryzysy utrzymują poniżej granicy społecznego buntu – działaniami takimi jak interwencyjne ograniczenia eksportu paliw czy tanie kredyty mieszkaniowe (poniżej). Kiedy w Rosji zdarzają się protesty ekonomiczne to są one punktowe i opanowywane przez administrację. Ich przebieg ilustruje poniższy filmik (link) nagrany przez protestujących w styczniu pracowników medycznych ze Swierdłowska. Z jednej strony pokazanie twarzy na filmie to dowód determinacji i odwagi protestujących. Z drugiej jednak strony, jest to – zgodnie z nieformalnymi regułami takich wystąpień – apel skierowany do lokalnych władz z ograniczonymi, klasycznie płacowymi postulatami. Rzecz do opanowania przez technokratyczny aparat kraju. Ludziom przyznaje się w wyniku takich protestów podwyżki, okazuje urzędowe zainteresowanie ich problemami. Na ile to możliwe dba się też o utrzymanie na co dzień optyki konsumpcyjnego dobrobytu – towary w sklepach, dostępność kojarzonych z nowoczesnością usług typu fitness, catering itp. Putin pamięta o lekcjach schyłkowego sowietyzmu i czasów Jelcyna, stara się nie dopuścić do powrotu tamtych wspomnień. Jednocześnie obłaskawia oligarchów fantami jakimi obdarzyła go wojna: zamówieniami wojskowymi, aktywami przejętych zachodnich przedsiębiorstw, monopolistycznymi rentami na przerzedzonym rynku.
link to e1.ru
Oczywiście w tej wojennej, częściowo izolowanej gospodarce Rosji mimo to stopniowo narastają makroekonomiczne napięcia, są one jednak przez reżim na tyle równomiernie rozkładane na całe społeczeństwo, aby ich kryzysowy efekt dało się jak dotąd odsuwać w czasie.
Głównymi obszarami tych napięć są:
– Inflacyjne przegrzanie inwestycyjne. Hiperinflacji zapobiega polityka wysokich stóp procentowych utrzymywanych przez bank centralny niezależnie od nacisków oligarchów (tj. np. Igora Sieczina, szefa Rosneftu, domagającego się obniżania stóp). Jednak utrzymywanie stymulacji fiskalnej kierowanej do wybranych sektorów: zbrojeniowego i branż cywilnych pracujących dla wojska, wzmaga presję płacową w gospodarce ogołacanej jednocześnie przez armię z części męskiej siły roboczej. Wywołana tym inflacja płacowa w stymulowanych sektorach i proporcjonalne ubożenie pozostałej części gospodarki będą narastać. Kumulacja tego procesu może nastąpić w związku z zakończeniem intensywnej fazy działań wojennych i spadkiem inwestycji wojskowych, wymuszonym przez potrzeby innych sektorów. Osiągnięcie „zaległego” wzrostu wynagrodzeń w zaniedbywanych obecnie sektorach takich jak ochrona zdrowia czy szkolnictwo będzie wymagało jednoczesnego zmniejszenia zatrudnienia i spadku płac w zbrojeniówce. To jest realny, powtarzalny historycznie w innych krajach („stickiness of wages”), kanał szerokiego konfliktu społecznego jakie może wybuchnąć w Rosji.
– Poziom długu w gospodarce. Chodzi mniej o dług publiczny, lokowany głównie w krajowym systemie bankowym i obecnie utrzymujący się na zarządzalnym poziomie, lecz o dług prywatny, czyli duże portfele subsydiowanych kredytów hipotecznych. Celem kupowania przychylności rosyjskiej klasy średniej (w tym jej nowych członków: pracowników dotowanej zbrojeniówki) a także pod naciskiem lobby deweloperów (działającego podobnie jak w Polsce), standardy kredytowe w rosyjskim systemie bankowym są obniżane i w tej chwili widać już rysujący się z czasem kryzys kredytowy w stylu amerykańskiego subpirme crisis z 2008 r. Jego triggerem może być również zakończenie działań wojennych i fala zwolnień w zbrojeniówce.
– Szok zewnętrzny, którego najbardziej prawdopodobnym źródłem byłaby długotrwała recesja w Chinach. Należy jednak pamiętać, że z punktu widzenia Chin i Rosji mamy obecnie do czynienia z „positive feedback loop”. Rynek rosyjski absorbuje nadprodukcję wielu branż (np. samochodowej) z przesyconego rynku chińskiego. Zapewnia tym samym bardzo potrzebny bufor w przechodzącej kruche pocovidowe odbicie gospodarce ChRL. To więc raczej załamanie w Rosji może być szokiem zewnętrznym dla tego odbicia w Chinach niż na odwrót. Chiny doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jeśli Europa Środkowa wiarygodnie pokaże, że jest w stanie przyspieszyć rosyjskie załamanie uzyska chińską uwagę i współpracę w wywieraniu politycznej presji na kremlowskich władców. Stąd kluczowa rola wytworzenia takiego potencjału poprzez unijną agencję sankcyjną.
Wszystkie te czynniki najlepiej moim zdaniem syntetycznie zestawia BOFIT, ośrodek analityczny fińskiego banku centralnego. Co pół roku publikuje się tam zbiorczy raport prognostyczny na temat Rosji, połączony z konferencją transmitowaną online. Najbliższa publikacja 25 marca, zachęcam do śledzenia:
link to bofit.fi
Jak wynika z powyższego, czynniki krytyczne dla rosyjskiego reżimu będą kumulować się raczej na skutek przejścia gospodarki z trybu wojennego na cywilny niż w aktywnym okresie wojny – taka jest przynajmniej perspektywa bieżącego roku. Rosyjskie kierownictwo jest tego świadome i liczy, że będzie w stanie finansować i prowadzić inwazję w Ukrainie aż do osiągnięcia jej krytycznego osłabienia w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, a następnie wymusić na Zachodzie przyjęcie rosyjskich propozycji negocjacyjnych – stawianych w sytuacji utrzymującej się gospodarczej i politycznej spójności moskiewskiego reżimu.
Nie chcę tu oceniać militarnych szans powodzenia takiego zamiaru. Ten wpis nie jest o tym. Zwrócę jedynie uwagę, że zarówno w Ukrainie jak i w Rosji narasta opór przeciw mobilizacji – w Rosji wyraża go ok. 60% badanych we względnie niezależnych sondażach, nawet gdy zadane pytanie wspomina Putina. Ukraina także staje wobec perspektywy kurczących się możliwości mobilizacyjnych – jest jednak w sytuacji strony broniącej się, a więc mającej mniejsze potrzeby ludzkie, co pozwala jej utrzymać defensywną spójność. W tej sytuacji stopniowe zmniejszenie intensywności walk i ustalenie stabilnej nowej linii kontaktu uważam za prawdopodobny scenariusz.
Niezależnie od tego, rzeczą pierwszej wagi dla Środkowej Europy jest zaburzenie ekonomicznych rachub Rosji: przyspieszenie krytycznych tendencji w gospodarce Putina poprzez znacznie ostrzejsze niż obecnie testowanie jej zdolności adaptacyjnych. W tym celu pilnie potrzebne są nam lepiej zaprojektowane i egzekwowane sankcje w ręku sprawnej agencji unijnej – o czym szerzej poniżej.
B) SANKCJE – JAK JEST
@Froz
„Sankcje wrzuciły piach w tryby, wszystko działa trudniej, wolniej i drożej, i każdy kto ma zawodowo cokolwiek wspólnego z Rosją dobrze o tym wie.”
Widzisz utrudnienia dla małych i średnich rosyjskich graczy, wielcy jednak na tym systemie zyskują – bo oni są w stanie łatwiej obejść utrudnienia i przejąć większą część rynku. Oligarchowie rosyjscy tacy jak Abramowicz i Deripaska stali się w czasie wojny jeszcze bogatsi. A to oni są siatką wsparcia Putnia.
Aktualne sankcje osiągają niestety głównie tego typu przypadkowe i drugorzędne skutki. Nie krępują one agresywnego potencjału Rosji i wcale nie jest pewne, że ich efekty negatywne dla Rosji przeważają nad pozytywnymi. Na pewno nie były dotąd czynnikiem negatywnym unijne embarga na import ropy z 2022 r. z opóźnionym terminem egzekucji. Przyniosły one Rosji wzrost cen i rekordowe dochody a ich aktualne obchodzenie pokazuje, że nie była to „cena” zapłacona wtedy aby teraz przynieść odpowiednie efekty. Nie jest też czynnikiem dla Rosji negatywnym silne gospodarcze przywiązanie do jej rynku – dzięki wybiórczej konstrukcji sankcji importowych – Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej (krajów-pośredników). Podobnie jak przyciąganie chińskich inwestycji w wielu branżach – gdzie z czasem będą one konkurować z powracającymi inwestycjami zachodnimi, tworząc bardziej zdywersyfikowaną, konkurencyjną gospodarkę.
Omawianie reżimu sankcyjnego na poziomie anegdot czy ogólnikowych haseł „działają/ nie działają” w ogóle mija się z celem. Trzeba raczej ten reżim analizować kategoria po kategorii, aby odnaleźć rokujące obszary, na których należy skoncentrować polityczne działania.
Załączam poniżej dwa najużyteczniejsze studia w tym zakresie: pierwsze na temat sankcji eksportowych (ropa), drugie importowych (m.in. komponenty do produkcji wojskowej). Zwłaszcza autor drugiego studium, Heli Simola, jest świetnym znawcą rosyjskiej ekonomii, obserwującym ją od wielu lat.
link to cepr.org
link to publications.bof.fi
Jeżeli chcecie kontynuować tu dyskusję o sankcjach, powinniście zwrócić uwagę na ustalenia tego typu raportów. Pamiętając jednocześnie, że sytuacja sankcyjna podlega stałej zmianie – każdy kwartał przynosi duże zmiany w poszczególnych kategoriach, wymagające uważnego monitorowania. Obecnie przykładowo obserwujemy jak uwzględnienie chińskich przedsiębiorstw aktywnych na polu komponentów wojskowych w trzynastym pakiecie sankcji unijnych (i równoległych sankcji amerykańskich) wpłynie na ogólną skłonność chińskich przedsiębiorstw do współpracy z Rosją.
Bieżące główne wnioski z takich obserwacji jakie mógłbym przedstawić na dziś, są następujące:
– Rosja szybko, w ciągu kilku miesięcy, adaptuje się do kolejnych kategorii nakładanych na nią sankcji, ustanawiając nowe korytarze eksportowe i importowe,
– cenowe sankcje eksportowe (price cap) na rosyjską sprzedaż ropy miały znaczenie niedługo po ich wprowadzeniu, ale obecnie są mało skuteczne, wraz z doskonaleniem przez Rosję technik obchodzeniowych (uzyskiwana aktualnie przez Rosję cena powyżej 70 USD za baryłkę powinna być ok. dwukrotnie niższa aby to była sprzedaż „po kosztach”),
– w kategoriach importowych kluczowych dla prowadzenia wojny tj. komponentach do produkcji sprzętu woskowego oraz „dual-use devices” rosyjski import ulega dostosowaniu (zwiększeniu) do rosyjskich potrzeb raczej niż do jakiegokolwiek zewnętrznego limitu, kraje-pośrednicy Centralnej Azji oraz Hongkong odgrywają główną rolę w zapewnianiu drożnych kanałów importowych,
– w innych importowych kategoriach konsumpcyjnych widoczne są znaczne różnice pomiędzy poszczególnymi kategoriami – od czynnika zastąpienia 0,5 (dwukrotny spadek importu) po 2 (dwukrotny wzrost), największe znaczenie ma w tym zakresie wewnętrzna produkcja i eksport chiński, ale też innych krajów wschodniej Azji np. Malezji – unikają one narażenia swych firm na sankcje związane z produkcją wojskową, jednak chętnie korzystają z możliwości rynkowych w innych sektorach stworzonych przez wycofanie części zachodnich konkurentów,
– premie cenowe płacone w imporcie przez Rosję są trudne do ustalenia na podstawie danych celnych, można szacować że w kluczowych kategoriach takich jak import komponentów do produkcji wojskowej premie te sięgają ok. 50-70% (o tyle więcej powyżej ogólnego poziomu inflacji mogły wzrosnąć ceny tych komponentów płacone przez Rosję) – nie jest to niestety bariera istotna dla kształtowania rozmiarów tego importu.
„Aha, czyli skoro mierzymy w dolarach, to magicznie inflacji nie ma?”
Przeliczyłem na piechotę wpływy federalnego budżetu Rosji ze sprzedaży ropy i gazu od 2012 r., z uwzględnieniem inflacji. Wyniki obciążone są jakimś stopniem niepewności, ale wniosek z grubsza jest jasny. W 2022 r. Rosja osiągnęła petrodochody wyższe niż 10-letnia średnia skorygowana o inflację (wynosząca jakieś 150 mld w dzisiejszych dolarach), w 2023 r. osiągnęła dochody niższe, w tym roku jest ponownie na kursie, by powrócić w okolice średniej. Głównie ze względu na spadający do symbolicznych wartości dyskont cenowy rosyjskiej ropy względem Brent. Czyli niestety nieskuteczny price cap. Czyli brak unijnej agencji ścigającej greckich armatorów i szwajcarskich traderów. Samo tylko objęcie sankcjami „emirackiej” ropy jako de facto rosyjskiej (i dostarczanej nieomal wyłącznie do UE, Japonii i USA) pozwoliłoby zamknąć ten kanał i dałoby wynik o który, Frozie, Ci chodzi: spadek rosyjskich petrodochodów poniżej poziomu, do którego są na Kremlu przyzwyczajeni. Niestety, bez takiej unijnej agencji sankcyjnej tego wyniku nie będzie. Chciałbym Cię widzieć wśród jej zwolenników.
@pohjois
„@Nieskuteczność sankcji
Sprzedaż gazu ziemnego do Europy się prawie skończyła. Spadek wpływów.”
Tylko gazu rurociągowego i nie na skutek sankcji – bo na import rosyjskiego gazu nie obowiązują żadne wspólnotowe sankcje. Utrata przez Rosję tego rynku (rurociągowego gazu w Europie) to skutek nie całkiem jasnej sytuacji wokół uszkodzenia Nord Streamów. Co częściowo zapewne wymyślono w Moskwie jako szantaż, ale najwyraźniej podkręcono w Kijowie jako sabotaż. W jakimś sensie ten sabotaż Ukrainy na bałtyckim gazociągu to model działania jaki powinniśmy mieć na uwadze we wszystkich politycznych krokach wobec Rosji. Hard wiring środkowoeuropejskiego interesu w infrastrukturze (fizycznej, ekonomiczne, prawnej) europejskich relacji z Rosją, broniący tego interesu w sposób trudny do obejścia przez innych aktorów.
„O ile drobniejsze części pewnie można jakoś szmuglować (chociaż to też nie będzie proste)”
„Szmuglowanie” to nie jest najszczęśliwsza terminologia. Sugeruje małe, ukryte operacje obarczone dużym ryzykiem. Zakupy przez Rosję sankcjonowanych towarów odbywają się niestety zwykłymi jawnymi kanałami handlowymi, w części jako import produkcji z Chin, w części z Zachodu poprzez firmy w krajach pośredniczących. Zakupy te podlegają normalnej sprawozdawczości celnej (stąd też mamy precyzyjne dane o nich). Obrót ten dotyczy m.in. części samolotów i silników lotniczych:
link to moldova.europalibera.org
@Paweł Ziarko
„Właśnie – czy Rosja rozwiązała już problem ogromnych zapasów rupii”
Raczej tak:
link to thehindubusinessline.com
Pamiętajmy przy tym, że druga największa rafineria w Indiach (Nayara Energy) jest spółką indyjsko-rosyjską (Rosneftu). Więc rosyjskie dochody z Indii pochodzą też ze sprzedaży produktów rafineryjnych (m.in. do Europy, za dolary).
C) SANKCJE – JAK WINNO BYĆ
@wkochano
„Ale jeśli sankcje mają mieć jakikolwiek sens, to w JAKI INNY sposób uciąć eksport towarów wrażliwych przez kraje trzecie do Rosji”
Streściłem Wam powyżej z różnych perspektyw podstawowe problemy jakie wynikają z aktualnego zestawu sankcji nakładanych na Rosję. Są one właśnie „zestawem” a nie systemem, w istocie bardziej nawet listą politycznych deklaracji, jakiego rodzaju aktywności nie życzymy sobie w ekonomicznych relacjach z Rosją. To deklaracje ważne, idące o wiele dalej niż po zajęciu Krymu – ale nie przekładają się one na egzekwowalne wobec Rosji „result-oriented norms” (Rosjo, odtąd sprzedasz ropę tylko po kosztach, nie utrzymasz przedwojennego importu komponentów itp.). Można te aktualne sankcje porównać do kodeksu drogowego, który egzekwuje policja bez radarów i radiowozów. Jest po temu kilka powodów:
Po pierwsze sankcje nakładane w drodze politycznych uzgodnień to zestaw sztywny i statyczny. Opiera się o fragmentaryczne polityczne kompromisy zawierane w określonym momencie i szybko się dezaktualizujące wobec rosyjskich działań obchodzeniowych. Powinny być to natomiast ramowe wytyczne do stałego, aktualizowanego działania w określonych obszarach przez wyspecjalizowaną agencję, w oparciu o bieżący analityczny monitoring rosyjskiego przeciwnika („Europejska Agencja Sankcyjna określi i okresowo zaktualizuje, w drodze standardów technicznych, zakres sankcjonowanych czynności wykonywanych przez traderów ropy jakie prowadzą do zacierania kraju pochodzenia” itp.)
Po drugie wykonywaniem sankcji zajmują się organy krajowe obarczone konfliktami interesów np. administracja grecka mająca ścigać greckich armatorów. Wbudowany jest więc w nie mechanizm osłabiania ich efektywności. Unijna agencja sankcyjna nie zastępowałaby w całości administracji krajowych, lecz określała wobec nich wiążące standardy działania, tworząc spójny system, bardziej odporny na wpływy lokalnych „special interests”.
Po trzecie brak jest strukturalnego połączenia sankcji z innymi mechanizmami polityki unijnej. UE wypłaca wielomilionowe kwoty w formie transz pomocy rozwojowej tym samym krajom, które umożliwiają obchodzenie jej sankcji. Albo toczy z tymi krajami negocjacje handlowe. Albo oferuje im polityczne wsparcie w różnych konfiguracjach międzynarodowych. Unia nie musi tworzyć od zera środków egzekucji reżimu sankcyjnego – ma je w ręku, ale z nich nie korzysta. Bo efektywność tego reżimu nie jest w tej chwili jej priorytetem. Byłaby ona jednak priorytetem wyspecjalizowanej agencji stworzonej w tym celu.
Unijna agencja sankcyjna jest więc naturalnym rozwiązaniem, opartym o wzorce już wypróbowane w innych kontekstach. Dostarczają ich zwłaszcza amerykańska Office for Foreign Assets Control (OFAC), która koordynujące amerykańską politykę sankcyjną oraz globalna Financial Action Task Force (FATF), zajmująca się przeciwdziałaniem praniu brudnych pieniędzy. Obie te instytucje zresztą uczestniczą w wymuszaniu efektywności sankcji na Rosji i robią to skuteczniej niż UE np. OFAC doprowadził niedawno do zamknięcia kilku indyjskich kanałów eksportu rosyjskiej ropy. Unia zdaje sobie sprawę ze swojego zostawania w tyle. Powołany przez Komisję Europejską urząd specjalnego wysłannika ds. sankcji, pełniony przez Davida O’Sullivana, to listek figowy maskujący te braki. Istnieje zrozumienie, że trzeba pójść o wiele dalej. Ale o przekucie go w polityczne fakty musi zadbać polski rząd i polska delegacja w PE. Musimy zadbać wszyscy, jeżeli nie chcemy żeby nasze najlepsze szanse na wyjście zwycięsko z tej wojny reprezentowała „dintojra na Kremlu” i talibowie, co przyjdą „gdy obeschną przełęcze”.
Podsumowując wątki gospodarcze: wojna i sankcje indukowały w Rosji gospodarczą transformację, napędzaną inwestycjami wojskowymi i rosnącą wymianą z Chinami. Niestety nie widać w tej chwili perspektywy szybkiego ekonomicznego załamania tej ewoluującej struktury. Czynniki makroekonomiczne które mogą takie załamanie wymusić będą raczej kumulować się dopiero w związku zakończeniem (intensywnej fazy) wojny i koniecznością powrotu rosyjskiej gospodarki na tory cywilne.
Rolą Europy Środkowej jest przyspieszać ścieżkę kryzysu w Rosji tak aby nastąpił on zanim rozpoczną się powojenne negocjacje lub też – najpóźniej – by był on ich bieżącym kontekstem. Potrzebny jest w tym celu bardziej przemyślany system sankcyjny nakierowany na priorytetowe obszary i kanały handlowe, wspierany efektywną unijną egzekucją. Skuteczne sankcje to nie punktowe polityczne decyzje. To instytucjonalne procesy monitorowania i reagowania, oparte o duże zasoby danych i stałe uczenie się praktyk przeciwnika. Prowadzone przez agencję utworzoną na poziomie unijnym, chronioną przed krajowymi konfliktami interesów i lobbingiem, jak również infiltracją czy szantażem jakich może próbować Rosja. Agencję taką należy powołać w nowej kadencji PE, korzystając ze wzorów OFAC i FATF. To tak trzeba urządzić, aby wysiłek wojskowy i cywilne ofiary Ukrainy nie zostały zmarnowane. Nie możemy zadowalać się pozorami.
D) ŚCIGANIE ZBRODNI WOJENNYCH
Komentarze Michała Maleskiego muszę pominąć – nie zdradzają orientacji w sprawie i wprowadzają informacyjny szum.
Aktualnym priorytetem w obszarze ściągania zbrodni wojennych jest zbieranie relacji ofiar. Prowadzi się je na dwu ścieżkach:
– ścieżce procesowej, gdzie świadectwa dokumentowane są wedle ścisłych kryteriów dowodowych i niestety pozostaną niejawne do czasu zakończenia procesów (będą więc miały dla opinii publicznej jedynie wartość historyczną – gdy zostaną kiedyś opublikowane po odtajnieniu); zajmuje się tym głównie prokuratura ukraińska ze wsparciem prokuratur innych krajów gdzie przebywają uchodźcy, na mocy specjalnego porozumienia pod patronatem MTK; prawnicza Fundacja Sunflowers organizuje woluntaryjne wsparcie tego procesu w zakresie zbierania świadectw w Polsce – wyzwań jest wiele, m.in. z obszaru IT (ochrona baz danych przed infiltracją)
– ścieżce społecznej, gdzie zbiera się świadectwa celem przygotowywania anonimizowanych publikacji o poszczególnych kategoriach zbrodni – aby uświadamiać opinii publicznej w Polsce i na Zachodzie ich powszechność, drastyczność i systemowy charakter; rolę wiodącą ma w tym projekcie Centrum Lemkina, z którym współpracują ludzie z Karty, OSW i Centrum Mieroszewskiego; świadectwa zbierane są głównie w Ukrainie – i tu również jest praca (też zdalna) dla woluntariuszy z różnych dziedzin.
Poniżej główne skrzynki kontaktowe:
Ścieżka procesowa:
link to projectsunflowers.org
Ścieżka społeczna:
link to instytutpileckiego.pl
W oparciu o tak zebrane świadectwa Ukraina i Europa Środkowa potrzebować będzie docelowo systemu rozliczenia popełnionych przez Rosjan zbrodni w ogólnych zarysach podobnego jak ten zastosowany wobec nazistów po drugiej wojnie światowej. Czyli osądzenia szeregowych wykonawców zbrodni przed sądami krajowymi (zwłaszcza, ale niekoniecznie wyłącznie, w Ukrainie) zaś decydentów – albo przed MTK o ile są do tego dostępne podstawy w Statucie Rzymskim albo przed nowym trybunałem ds. zbrodni agresji.
Udostępnienie przez Rosję podsądnych do takich procesów, nawet jeżeli nie zawsze najwyższych szczebli, będzie trzeba wymusić na etapie europejskich negocjacji z powojennym reżimem tego kraju, pod naciskiem realnie bolących sankcji. Upraszczając: kolejne pakiety zbrodniarzy dostarczanych do osądzenia w Europie w zamian za znoszenie kolejnych pakietów sankcji: „justice for sanctions”. Dlatego też unijna agencja sankcyjna egzekwująca efektywne szykany ekonomiczne względem Rosji jest kluczowym pierwszym krokiem do uzyskania powojennej sprawiedliwości.
Co do prawnej formuły trybunału ds. zbrodni agresji, realne są dwa rozwiązania:
– porozumienie zawarte z Ukrainą przez sekretarza generalnego ONZ na mocy upoważnienia udzielonego przez Zgromadzenie Ogólne większością dwóch trzecich głosów. Dawałoby to wysoką legitymację trybunału, działającego w imieniu wspólnoty międzynarodowej, i jest obecnie przedmiotem zabiegów Ukrainy m.in. w krajach afrykańskich
– powołanie trybunału hybrydowego tj. specjalnego sądu krajowego działającego na Ukrainie lub w innym państwie, na podstawie prawa wewnętrznego danego kraju, złożonego z sędziów i prokuratorów delegowanych przez strony specjalnego traktatu. Stoją temu jednak na przeszkodzie aktualne postanowienia ukraińskiej konstytucji (zakaz sądów specjalnych), zaś legitymacja wyroku wydanego w imieniu Ukrainy (lub innego państwa) byłaby niższa niż orzeczenia trybunału ONZ. Jest to jednak rozważane jako opcja rezerwowa, z Holandią jako możliwym krajem goszczącym.
Akt oskarżenia przed takim trybunałem mógłby wyglądać tak:
link to justiceinitiative.org
Więcej o bieżących pracach grupy Smyrnowa zajmującej się tym tematem:
link to president.gov.ua
Dobrym aktualnym źródłem podsumowującym kwestie prawne jest:
link to researchbriefings.files.parliament.uk
Ważnym aspektem jest wreszcie też to, aby procesy karne rosyjskich decydentów miały odpowiednią medialną oprawę i stały się z czasem historycznym „watershed”, intuicyjnie przywoływanym w przyszłości jako odpowiedź na wszelkie kolejne przejawy rosyjskiej agresji. Dlatego powinno się ten specjalny trybunał osadzić w jakimś niezużytym dotąd miejscu np. Lejdzie (stary wydział prawa) i utrzymywać w przetrwalnikowej formie nawet po zakończeniu bazowej serii procesów, z intencją automatycznego uruchamiania „Lejdy” na każdą oznakę nowych agresywnych kroków Rosji.
Gdy wyjdzie na jaw jakiś plan wysłania „ludzików” czy inne hakowanie sieci, zakłócenia GPS albo niszczenie podwodnych kabli, prokurator z „Lejdy” powinien od razu tworzyć akt oskarżenia z wymienionymi z nazwiska czołowymi rosyjskimi decydentami i dowódcami, wysyłana winna być misja monitoringowa itd. Statut trybunału powinien być napisany odpowiednio szeroko, by to umożliwiać. Rosja powinna być konfrontowana z natychmiastową detaliczną mobilizacją instytucji reprezentującej społeczność międzynarodową wobec każdej swojej nowej formy agresywnego działania.
I znowu, podsumowanie tego wątku jest banalnie proste: potrzebna jest stała, dobrze skonstruowana antyrosyjska instytucja prokuratorsko-sądowa, wspierana przez dużą część wspólnoty międzynarodowej. Broniąca interesu Środkowej Europy za pomocą instrumentarium prawnego wypracowanego po poprzednich wojnach i egzekwowanego m.in. przez nacisk ekonomiczny. Zachód umie tworzyć takie instytucje w swoim interesie. Musimy – jako jego część – zacząć robić to samo. Ostatnie już rozwinięcie poniżej.
E) ZACHÓD A ROSJA – SKUTECZNOŚĆ MODELU UNIJNEGO
@wkochano
„W jaki konkretnie sposób to bezprecedensowo mocne zasygnalizowanie nastąpiło”
W tym wątku dyskusji zastanawialiśmy się nad przeważającym zachodnim oczekiwaniem względem rozwoju sytuacji w Ukrainie i Rosji. Zachód oczywiście nie jest monolitem. Część jego elit, jak pisałem powyżej, pełni rolę kremlowskich agentów i otwarcie deklaruje, że chce jak najszybszego powrotu kordialnych relacji z „prezydentem Putinem”. Dla części jest to sprawa obojętna – tak jak dla nas niestety w praktyce obojętny był los niszczonej przez Putina Syrii (Polska nie miała w tej sprawie żadnego planu i politycznych inicjatyw). Ta część elit Zachodu, która nie chce zaakceptować putinowskiego dyktatu w Ukrainie oczekuje że po wyjaśnieniu się sytuacji frontowej, a więc ustaleniu linii kontaktu trudnej do przesunięcia dla obu stron, przyjdzie czas omawiania zachodnich warunków z nowym reprezentantem Kremla: kimś wystawionym jako obiecujący „reformator”.
Przy okazji śmierci Nawalnego Zachód zasygnalizował Moskwie jakiego typu lidera będzie w stanie zaakceptować do takich przyszłych negocjacji. Zrobił to serią wypowiedzi wszystkich czołowych polityków, przemówieniem Julii Nawalnej na specjalnej uroczystości w Parlamencie Europejskim, ogromnym hagiograficznym echem w mediach, porównywalnym jedynie do tonu w jakim pisano o Gorbaczowie.
Nie możemy być głusi na te sygnały. Zachód chce mieć w Rosji partnera do „rozsądnego” układu i nie zrezygnuje z tego dla naszego środkowoeuropejskiego komfortu. Nawet rozdając ostatnio pokojowe Noble, zachód docenił Rosjan dwukrotnie (Muratow 2021, Memoriał 2022) a Ukrainę i Białoruś (CCL, Bialacki) – tylko w pakiecie z Rosjanami. To że jako Europa Środkowa jesteśmy w ogóle dostrzegani w tym pakiecie to już sukces, ale potrzeba wielu zabiegów, by na tej bazie coś trwałego zbudować. Na pewno nie wolno przy tym projektować na zachodnie elity myślenia zgodnego z polską mitologią. Ona tam po prostu nie obowiązuje.
„To my jesteśmy już teraz Zachodem. Dlaczego uparcie budujesz opozycję „my vs Zachód”?”
Natomiast może i powinno obowiązywać w zachodnim myśleniu systemowe włączanie środkowoeuropejskiego interesu do wszelkich aspektów relacji z Rosją. Europa nie ma trudności z rozumieniem, że jako rosyjskie sąsiedztwo jesteśmy regionem z innym układem interesów niż np. południe kontynentu. W ramach europejskich instytucji musimy te interesy reprezentować z asertywnością i kreatywnością z jaką inne regiony reprezentują swoje. Jest to przez naszych partnerów oczekiwane i pożądane, jako część trwałej, przyszłościowej architektury politycznej, obejmującej UE, NATO i pozostałe kontynentalne organizacje (Radę Europy, OBWE, OECD). Musimy w tym zakresie wreszcie osiągnąć polityczną podmiotowość regionu i zacząć dowozić: wbudowywać w tę architekturę instytucje, których misją będzie zabezpieczanie nas przed Rosją.
„bezpodstawne samozadowolenie”
W tym punkcie nasza dyskusja z wkochano dotyczyła efektywności obecnego modelu instytucjonalnego UE. Sprawdzaliśmy czy unijna reakcja na kryzys finansowy i covidowy dobrze rokuje instytucjom takim jak unijna agencja sankcyjna. Oto krótkie podsumowanie mojej perspektywy.
a) kryzys finansowy
Przed 14 laty UE dokonała bezprecedensowego zaangażowania wobec Grecji i pozostałych krajów eurolandowego peryferium (Hiszpanii, Portugalii, Irlandii, Włoch), broniąc spójności bloku w czasie wywołanego w USA kryzysu finansowego. Dzięki wielkiej skali (110 mld EUR) udzielonej pomocy, Grecja wróciła już na ścieżkę wzrostu zgodną z produktywnością jej gospodarki i jest ponownie, z ratingiem BBB-, krajem wiarygodnym fiskalnie. To mało kiedy udaje się osiągnąć w tak krótkim czasie krajom przechodzącym podobne kryzysy. Fałszywy sposób prezentacji greckiego programu jaki niestety nadal uprawia Warufakis jest tak samo szkodliwy jak jego propozycje w sprawie Ukrainy.
W tym czasie Euroland poradził sobie z przywróceniem równowagi budżetowej w pozostałych krajach oraz usunięciem ogromnych portfeli niespłacalnych kredytów w systemie bankowym (non-performing loans). Stworzono też europejski nadzór bankowy (SSM), który niweluje konflikty interesów jakie istniały na poziomie nadzorców krajowych. Jest to ważny wzorzec dla unijnej agencji sankcyjnej: jej zadaniem też byłoby realizowanie interesu wspólnotowego, sabotowanego obecnie przez partykularne interesiki (greckiego armatora, niemieckiego eksportera itd.).
Przy obu tych operacjach: greckiej/ budżetowej oraz bankowo-nadzorczej powołano duże wspólnotowe fundusze, procedury i instytucje odpowiedzialne za infrastrukturę regulacyjną i nadzorczą (EFSF, European Semester, EBA, SSM, SRM), przełamano wiele wcześniej nienaruszalnych zasad typu „Meroni doctrine”. A wszystko to zrobiono głównie w interesie „zachodniego Zachodu” (przykładowo, aktywa słowackich i bałtyckich banków w strefie euro to mniej niż 1% ogółu). „Wschodni Zachód” ma dzięki temu pewien instytucjonalny kredyt do inicjacji wspólnotowych działań w swoim interesie. Powinien go aktywować.
b) kryzys covidowy
Przy okazji zwalczania kryzysu covidowego UE poszła o krok dalej: realnie zaczęła uwspólnotawiać dług i finansować nim unijne programy. Europa jako całość zaczęła wychodzić z pandemii owszem wolniej niż USA, ale z o wiele mniejszą liczbą nadmiarowych zgonów i łagodniejszą (co oczywiście nie znaczy: bezproblematyczną) skalą innych zaburzeń społecznych typu bezdomność. Bez wspólnotowych programów odbudowy byłoby to trudne do wyobrażenia.
Oceniając wyniki tego unijnego zarządzania kryzysowego z polskiej perspektywy wystarczy pomyśleć, jak skończyłoby się zdobywanie szczepionek dla Polski przez Morawieckiego i Dworczyka bez unijnej procedury wspólnych zakupów. Wielu z nas w takim wypadku nie miałoby dziś raczej przyjemności dyskusji na tym forum. I ten zatem kryzys pokazał, czym może być zmobilizowana politycznie Europa: blokiem skutecznie broniącym swojej populacji przed nieprzewidywalnym zewnętrznym czynnikiem, dzięki dobrze zaprojektowanej alokacji zasobów i wysokiej kulturze organizacyjnej.
W tym punkcie trzeba by jeszcze dodać unijną reakcję na kryzys klimatyczny, co może jednak pominę i raczej zakończę następująco:
Zagrożenie agresją rosyjską przypomina w pewnej mierze zagrożenie katastrofą klimatyczną czy pandemią: jest stałym czynnikiem ryzyka, na który należy znajdować wyprzedzające remedia, oparte o wspólnotową współpracę.
Reakcję wojskową na rosyjską agresję oraz przyjęcie ukraińskich uchodźców w krajach UE można przy tym porównać do pandemicznych lockdownów oraz szpitali covidowch: ich rolą było szybkie zareagowanie na zagrożenie i wyhamowanie liczby ofiar.
Finalną odpowiedzią na „rosyjskiego wirusa” powinna być jednak „szczepionka instytucjonalna”, czyli opisywane powyżej działania w zakresie sankcji i ścigania zbrodni – a także inne podobne inicjatywy, m.in. w zakresie powrotu osób deportowanych i reparacji. Wypracowanie takiej instytucjonalnej „szczepionki” przeciw Rosji jest trudniejsze niż doraźna pomoc wojskowa i uchodźcza. Ale to działanie zarówno konieczne jak i możliwe z użyciem instrumentarium wypracowanego w poprzednich wojnach i kryzysach. Trzeba go w końcu użyć.
F) ROSJA: DIETA INFORMACYJNA
@krystyna.ch
„Jeszcze w czerwcu ’22 autor był dumny z tej prognozy i pytał, jak tam Chersoń, czy już został odbity, a wtedy ktoś słusznie odpisał, że ruscy nie dlatego nadal w tym Chersoniu siedzą, bo tak im świetnie idzie, tylko dlatego, że nie mają pomysłu, co dalej”
Słusznie przypominasz (nieuczciwie parafrazując, ale jednak) wypowiedź Awala z 2022 r.:
„Mówiłem, że w czerwcu nie będzie żadnego chowania się Putina w bunkrze, powstania na Białorusi, rozpadu Rosji itd. – wbrew ówczesnym oczekiwaniom Twoim i kolegów, iż właśnie takie radykalne wydarzenia zdefiniują sytuację, bowiem do tego doprowadzi katastrofalna korupcja i niekompetencja w rosyjskiej armii, wielkie dostawy broni Zachodu, azjatyckie „piwoty” itd. Do tych predykcji powrócę punkt po punkcie w umówionej dacie (30 czerwca) i wtedy sprawdzimy, czy jednak – mili koledzy – nie przeszacowywaliście anty-rosyjskich czynników, na jakie się powoływaliście. Czym niestety czyniliście szkodę Ukrainie, bowiem potrzebuje ona silnego wsparcia politycznego w swojej obecnej realnej, a nie fantastycznie wykreowanej sytuacji.”
Trafnie wyczuwasz w Awalowych słowach intencję wywołania dyskomfortu. Oczywiście nie w postaci chęci, by „wyszło na jego”, lecz raczej próby utrudnienia klasycznego polsko-inteligenckiego przyzwyczajania się do dyktatu obcej despotycznej siły. Najpierw ta siła jest śmiechu wartą bandą, którą do czerwca trzy razy przegonimy, później jesteśmy „zdradzeni przez głupi Zachód” jaki nie chce nas wesprzeć w tym przeganianiu, a następnie bohatersko przemycamy w cenzurowanych mediach wzmianki o Katyniu.
Kiedyś trzeba przerwać ten cykl. Kiedyś trzeba się nauczyć realnego myślenia o zagrożeniu i o skutecznych remediach. Myślenie takie zaczyna się o zdobywania rzetelnych informacji, docierania do faktów i unikania poznawczych mielizn.
Nie jest to rzecz łatwa. Dobrze identyfikujemy w Polsce promoskiewskie skłonności zachodnich społeczeństw: ich spojrzenie raczej „rozumiejące Rosję” niż jej ofiary. Słabiej nam idzie z naszymi własnymi nawykami poznawczymi utrudniającymi prawidłowe rozpoznanie potencjału Moskwy i przeciwdziałanie mu.
Z dyskusji na tym blogu wynoszę, że musimy uważać przede wszystkim na dwa szkodliwe filtry poznawcze:
– „Okulary Salomei”, czyli skłonność do myślenia mitycznymi, para-religijnymi kliszami „Międzymorza”, „Przedmurza”, „wiatru historii” itp., które bezwiednie uruchamiamy wobec rosyjskiego zagrożenia. Triumfalistyczne narracje z 2022 i 2023 r. były wywodzone wprost, niekiedy słowo w słowo, ze „Snu srebrnego Salomei”, czy „Księdza Marka” – romantycznych książek, których już nie pamiętamy, a które wciąż nam ustawiają myślenie o Lachu i Kozaku, jacy siłą opatrznościowych wyroków pokonają złowrogie azjatyckie imperium. Narracje te to jednak tylko mity właśnie, za którymi idą dziś często – wbrew intencjom Słowackiego! – mało przyjemne poglądy: ksenofobiczne, antyeuropejskie, autokratyczne. Znajmy tę mitologiczną poetykę, bądźmy jej świadomi, ale na co dzień trzymajmy się od niej z daleka.
– „Okulary Angeli”, czyli zbytnia łatwość w przyjmowaniu za swoje uzasadnień powstających w elitach Zachodu co do pożądanych relacji z Rosją i „słusznych” reakcji na jej działania. Zachodnie uzasadnienia opóźnionych i zbrodniczych (po wkładających Putinowi miliardy do kieszeni) „smart sanctions” były przez nas w Polsce zbyt długo bezrefleksyjnie powtarzane, a nie kontrowane twardymi żądaniami bardziej efektywnych środków. Lukrujące rzeczywistość zachodnie raporty o tempie dostarczania Ukrainie różnych typów broni były przez nas zbyt łatwo przyjmowane za dobrą monetę. Zbyt potulnie dajemy się uciszać i pouczać Zachodowi, a jednocześnie pozwalamy mu na ignorancję wobec naszej własnej historii, kształtowanej przez wieki kolonialnej ekspansji imperialnych potęg. Tendencje te trzeba odwrócić. Żądać od „zachodniego Zachodu” wysłuchania historii „wschodniego Zachodu”, zrozumienia jego perspektywy i uwzględnienia interesów.
By mieć wiarygodność w tej sprawie, w naszym własnym rozpoznaniu Rosji winniśmy się skupiać się na maksymalnie faktograficznym i kompletnym obrazie sytuacji – dobrej czy złej. Powinniśmy dążyć do szerokiej systemowej orientacji, unikać grzęźnięcia w płytkich stereotypach i tidbitach. Wiedzy tego typu dostarczają w pierwszym rzędzie ośrodki analityczne i badacze z kręgu krajów rosyjskiego sąsiedztwa: instytucje fińskie (BOFIT, CREA), polskie (OSW, IEŚ, PISM, Centrum Mieroszewskiego), ukraińskie (KSE, CCL). Z kolei w ośrodkach zachodnich (Chatham House, RUSI, Metis-Institut, Kiel Institute for World Economy, CEPR, IEA, Peterson Institute, Carnegie Endowment, itd.) warto kierować się nazwiskami wiarygodnych ekspertów z różnych dziedzin jak np. Keir Giles, Orysia Lutsevych, Ilya Shablinsky (polityka rosyjska), Hanna Sakhno, Heli Simola (gospodarka Rosji), Isaac Levi (rynek ropy), Iryna Bogdanova, Benjamin Hilgenstock, Elina Ribakova (sankcje), Patrick Butchard, Philippe Sands (międzynarodowe trybunały karne), Erhard Bühler, Carlo Masala, Jack Watling (europejska polityka obronna), Sabine Adler, Gerd Koenen (Niemcy wobec Rosji), Thomas de Waal, Anna Ohanyan (Kaukaz) itp.
To oczywiście tylko kilka przykładów. Można tę listę komponować na różne sposoby do konkretnych celów. Oceny oparte o te źródła obroniły się m.in. na ekskursjach zarówno co do ogólnego kierunku rozwoju wydarzeń jak i wielu szczegółów, ja np. wtedy gdy – przypomnę – ekskursje były pierwszym polskim medium informującym o zniesieniu sankcji w tranzycie litewskim (2 tygodnie naprzód) czy o ukraińskiej ofensywie w Charkowskiem (w dniu jej rozpoczęcia). Ekskursje mogą i powinny mieć więcej wspólnego z taką wiedzą, ona tu przyjdzie jeżeli tylko bardziej konsekwentnie pilnować, by nie była zagłuszana.
G) „MY TU SOBIE GADAMY”
@WO
„Generalnie nic nikomu nie przybędzie – ani nie ubędzie – od tego, co my tu sobie gadamy.”
Używasz wobec swojego bloga metafory baru czy sklepiku i bardzo bronisz przekonania, że nic od niego nie zależy, a już zwłaszcza nie ma on nic wspólnego z polityką, „bo nie masz telefonu do Belki”. To nie jest prawda, drogi WO, poniżej na koniec staram się Ci to wyjaśnić i zachęcić do refleksji.
Ekskursje to jedno z ważnych w Polsce ognisk dyskusji politycznej. Stworzyłeś je – ale tworzą je też komcionauci – jako racjonalistyczną enklawę odcinająca się od naszego prawicowo-religijnego tła. Takie miejsca są obecnie istotą polityki, bo ona wynika – przynajmniej w swym progresywnym wydaniu – z konsensu osiąganego w środowiskowych dyskusjach obejmujących jakąś jedną dziesiątą najzasobniejszych i najbardziej świadomych obywateli. Politykę praworządnościową Bodnara stworzyła 1/10 środowiska prawniczego, komunikującego się na podobny do ekskursji sposób i działającego w trzech zawodowych stowarzyszeniach. Politykę senioralną Okły-Drewnowicz (bon senioralny itd.) stworzyła 1/10 środowiska opiekuńczego itd. Polski polityczny konsens dotyczący Rosji albo wyjdzie z takich grup i będzie to konsens oparty o asertywne, długofalowe działania opisane powyżej: stworzoną z naszym decydującym udziałem unijną agencję i międzynarodowy trybunał krępujący rosyjskiego agresora. Albo zabraknie nam narodowego potencjału do takich kroków i Rosja kolejny raz w historii nas sobie podporządkuje mimo że jest od nas biedniejsza, gorzej zarządzana i despotyczna.
Przed taką Rosją nie obroni nas „odgórnie” żaden wizjonerski polityk. Politycy są dziś produktami (socjal)-medialnymi, pozbawionymi własnej sprawczości, przylepionymi do obywatelskich inicjatyw. Dlatego na ekskursjach i innych podobnych forach należy pracować nad szerokim społecznym rozumieniem naszej sytuacji, generującym „oddolne” polityczne momentum. Trzeba tu po prostu o Ukrainie i Rosji mówić nieformalnie, ale kompetentnie: bez mitów, youtubowej pseudo-wiedzy, infantylnych ego tripów. Powinni się tu czuć dobrze ludzie z bieżącą wiedzą badawczą, mający doświadczenie w konkretnych antyrosyjskich działaniach. Przekraczający doświadczeniem i polityczną orientacją przeciętnego obserwatora mediów. Kilka takich osób trafiło tu ostatnio z dobrym skutkiem, ale proporcje ich wkładu do szumu są wciąż jeszcze za słabe.
Zdaje się przy tym, że przeciw merytorycznemu krzepnięciu tej dyskusji stoi Twoja intencja, aby serować tu gościom nie tyle eksperckie „working lunches” co sycącą „comfort food”: a to befsztyk z „zapitego oblecha” a to sałatkę z „glonojadów”, a gdy kuchnia akurat nie dowozi to choć koktajl „Smutny Sołowiow”.
W porządku, ale nie jest to decyzja bezkosztowa. Są dwie grupy, jedna mała, druga ogromna, które na tym tracą:
– Pierwszą są ci z tutejszych komcionautów, którzy nie mają Twojej łatwości w urealnianiu sobie aktualnych perspektyw „wiatru historii”. Niestety, jak wskazują nawet wpisy powyżej, przesyt mitologiczno-satyryczną mieszanką może szkodzić, skutkować frustracją i oporem poznawczym. Dochodzi do sytuacji, że na ekskursjach powtarzane są (sądzę że z braku wiedzy, nie ze złej woli) tezy putinowskiej propagandy jakoby ostrzejsze sankcje spowodowały w Europie „wielką recesję”, nie było mechanizmu powołania trybunału ds. zbrodni agresji bez zgody Rosji itp.
– Drugą grupą są ludzie, którzy nigdy nie zajrzą na ekskursje. Polska niższych dziewięciu dziesiątych. Jeżeli nie damy rady Moskalom to polska elita jak zwykle jakoś przetrwa, w duchu o którym już tu wspomniano: „odbieram paszport”. Kolejne emigracyjne pokolenia będą tworzyć gdzieś na Zachodzie nowe „Kultury” paryskie czy zaawansowaną AI śmigającą po internetowych protokołach Paula Barana. Ale polski lud pozostanie tam gdzie jest – może jeszcze nie ostrzeliwany kalibrami w swoich domach, ale zamknięty w przyfrontowym kraju o powstrzymanym trendzie rozwojowym, destabilizowany i polaryzowany rosyjską presją. A kalibry z czasem i tak pewnie przylecą. Jak zwykle w historii, los tego ludu zdeterminuje mądrość lub głupota jego elit, czyli to właśnie co „my tu sobie gadamy”. Mamy wszyscy moralny obowiązek, aby z tego gadania coś sensownego wynikało.
Tyle, bez kropek nad „i”. Nie będę Ciebie i kolegów dłużej zamęczał, muszę dać Wam czas do namysłu.
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy byli tak uprzejmi, by pochylić się nad tą tematyką i podjąć rzetelną dyskusję.
„istnienie dziur nie oznacza braku ograniczeń”
Monseigneur Mauron kończył kieliszek swojego ulubionego „Le Pavillon Ermitage”. Granitowy finisz dopełniał pełne, wygrzane nuty śliwki i porzeczki. Zachodzące za wieżowcami Dubaju słońce wypełniało karminową barwą klimatyzowane patio Hotelu Mirage. Bezszelestne hostessy zbierały zamówienia od nielicznych jeszcze o tej porze gości. Życie hotelowe nabierało rumieńców dopiero po dziewiętnastej, gdy podwoje otwierały dwie tutejsze restauracje i przytulne klubowe kasyno. Również i Mauron miał już na dzisiejszy wieczór plany, rozpoczynające się w dyskretnej dwuosobowej separatce restauracji „Al Petra”. Postanowił jednak wcześniej spędzić samotną chwilę przy kieliszku wina, by spokojnie powspominać ostatnie dwa lata.
Co to był za czas! Gdy tylko zaczęła się cenowa hossa 2022 roku, firma Maurona zaczęła zarabiać dwu, trzy, pięciokrotne przebicia swoich dotychczasowych marż. Każdy chciał u nich dostać kontyngent ropy, każdy płacił ile tylko zażądali za miejsce w kolejce dostaw. „To szaleństwo!” – wyrwało mu się kiedyś w biurze w Genewie, gdy telefon nie przestawał dzwonić – „Czy to się kiedyś skończy?”. August, jego wspólnik, wzruszył ramionami: „Kto niby miałby to skończyć?” „Nie wiem” – Mauron popatrzył na wiszącą w biurze mapę – „Polacy? Chyba im powinno zależeć na spadku cen?”. „Polacy…” – zaśmiał się August. Mauron nie odpowiedział, znał ich przecież z kilku transakcji. Prędzej wyślą wojska interwencyjne do jakiegoś Naddniestrza niż wspólnie zrobią coś sensownego we własnym interesie…
Hostessa z karafką wody zjawiła się jak duch obok jego fotela. Mauron odprawił ją szybkim gestem. Na skromnej, szaro-srebrzystej tarczy jego Longinesa Record dochodziła dziewiętnasta. Czas na orientalne tête-à-tête. Mauron myślał o swoich wizytach w Dubaju jako o małym życiowym bonusie, który należał mu się po latach sumiennej pracy w tradingu. Och, oczywiście zdobył już w ten sposób trochę majątku. Pałacyk z pręgowanego piaskowca, z tarasem wychodzącym ku Jezioru Genewskiemu. Jacht wyłożony mahoniem, zacumowany w Alicante… To jednak są normalne przymioty jego zawodu, dzięki wojnie w Ukrainie osiągnął je po prostu wcześniej, zaliczając kolejne „deale życia” w ciągu dwu lat – choć, co nie przestawało go dziwić, przez cały czas robił to samo co przed wojną: sprzedawał rosyjską ropę w Europe, z lekko tylko zmienionym nagłówkiem na pismach. Wkrótce okazało się wprawdzie, że by kontynuować biznes potrzebny jest mu w Szwajcarii status „nierezydenta”. Osiągnął go fikcyjnymi półrocznymi pobytami w gotowym do pełnej współpracy Hotelu Mirage. Wszystko czego oczekiwano to osobiste zameldowanie i wymeldowanie w Dubaju. Mauron uznał te wizyty za okazję, by ubarwić swoje stateczne szwajcarskie życie odrobiną pikanterii. Tu, z dala od mieszczańskiej Genewy, nie o wszystkim przecież zaraz dowie się Madame Mauron.
– Czy naprawdę musisz tam znowu lecieć? – przypomniał sobie jej stroskany głos przedwczoraj.
– No, muszę, mon cheri – odpowiedział wtedy, ciężko wzdychając – istnienie dziur nie oznacza braku ograniczeń!
Melduję, że w ścianie tekstu jest 52 208 znaków. Czuwaj!
A czy jest tam jakiś sens albo tl:dr dla zmęczonych ludzi w pracy?
@ololo
Przeczytałem tylko część oznaczoną swoim imieniem.
Generalnie to samo, ale z mniejszą napiną (to miło) i bez źródeł w rodzaju raport fabryki tuwskiej dla niemieckich mediów.
@”52 208″
Ma to skuteczność nalotu dywanowego: pod gruzami legną zarówno uzbrojeni polemiści, jak i cywilni mieszkańcy wątku. Oto demon drugiego rodzaju pokonuje zbójców gębonów.
@”wojna jest istotą polityki i życia”
Jak zanotował Heraklit: „Wojna jest ojcem wszystkim rzeczy i ich królem” (przepoetyzowane tłumaczenie oddaje to jako „Wojna jest matką wszystkich rzeczy i wszystkich królową, ale to z ojcem bliższe i oryginałowi, i Rosji).
@Witawa
„Głównymi obszarami tych napięć są: […]
– Inflacyjne przegrzanie inwestycyjne […]
– Poziom długu w gospodarce […]
– Szok zewnętrzny, którego najbardziej prawdopodobnym źródłem byłaby długotrwała recesja w Chinach […].
Wszystkie te czynniki najlepiej moim zdaniem syntetycznie zestawia BOFIT, ośrodek analityczny fińskiego banku centralnego.”
Na rzeczonej stronie BOFIT nic na temat Chin nie ma.
Podobnie:
„Załączam poniżej dwa najużyteczniejsze studia w tym zakresie: pierwsze na temat sankcji eksportowych (ropa), drugie importowych (m.in. komponenty do produkcji wojskowej).”
To drugie ani nie tyczy się sankcji importowych, ani produkcja wojskowa nie stanowi jakiegoś szczególnego obszaru zainteresowań tego raportu. Gdyby to nie był wpis na opiniotwórczym blogu, kształtującym dyskurs górnych 10% populacji, to powiedziałbym, że to pierwszy draft wstępu do magisterki, napisany wespół z translatorem i może jakąś sztuczną inteligencją. Ciekawa próba, ale przegadana, a źródła dobrane pod tezę.
Głównie lurkuję. Z rzadka coś skomentuję. Zawsze uważałem Awala za osobę, która wnosi coś do tego bloga. Kiedyś nawet pytałem WO czemu go tak glanuje i czy nie za mocno.
Ale na litość Buddy, te ściany tekstu ciągle o tym samym, to się staje męczące. A ta gargantuiczna notka w komentarzu to już jakaś kompletna aberracja. Czas na własnego bloga, kind sir.
6865 słów. Po skopiowaniu do worda wyszło 17 stron! Człowieku, załóż swojego bloga albo chociaż zatrudnij kogoś do redakcji tekstu. Wyborcza dopiero co zwolniła cały dział korekty, więc pewnie na rynku jest sporo osób z dobrymi kwalifikacjami.
Ja w każdym razie nie zamierzam tego wszystkiego czytać.
@awal
No tak, to ten moment, na który wszyscy czekaliśmy. Spod stożkowego słomianego kapelusza starej Chinki dobiega szept „I am chief inspector Clouseau, you fool!”. MUSISZ sobie przecież zdawać sprawę z tego, że walenie takiej ściany tekstu Cię definitywnie dekonspiruje? I że w związku z tym i tak nikt z Tobą nie podejmie poważnej rozmowy, bo już nieważne co masz do powiedzenia – takie zachowanie stawia Cię po prostu po złej stronie szmoncesu „man kann trinken, man kann tanzen”.
Zaznaczam, że wylecą wszystkie komcie, w którycb będziesz o sobie pisać w trzeciej osobie, że „Awal miał rację”. Ten został, bo – no cóż – jestem wrażliwy na pochlebstwa, nawet tak idiotyczne jak…
„Ekskursje to jedno z ważnych w Polsce ognisk dyskusji politycznej. ”
Ach! Niby bzdura, ale tak miło się tego słucha. W mediach przegrałem zasadniczo wszystko, został mi już tylko dogorywający felietonik, ale to już kwestia wyścigu z główką sałaty (czy wcześniej zwiędnie, czy wcześniej pożegnam czytelników na zawsze). Jeżeli szukasz dziennikarzy z zasięgami, wpływami i przede wszystkim przyszłością, fatalnie trafiłeś.
Ale ponieważ robiłem w tej branży przez 30 lat (to nie hiperbola!), coś o niej wiem. „Ważne ogniska” są w niej wyłapywane i podkupywane. Jeżeli sam płacę za swój hosting i nie mam żadnej propozycji przenosin do jakiejś normalnej, komercyjnej platformy to znaczy, że to wszystko tutaj jest goovno warte. Nie piszę tego żeby się skarżyć, po prostu wyjaśniam dlaczego całe moje doświadczenie zawodowe sprzeciwia się Twoim miłym słowom. Słodko się tego słucha, ale to bzdura.
Następna zabawa w inspektora Clouseau oznaczać jednak będzie niewyjęcie ze spamu. NAWET jeśli tam zapowiesz mi zgłoszenie mnie do konkursu Nauczyciel Roku oraz oznajmisz, że kupiłeś tysiąc egzemplarzy jakiejś mojej książki.
„Stworzyłeś je – ale tworzą je też komcionauci – jako racjonalistyczną enklawę”
Racjonalistyczna dyskusja wymaga jednak od dyskutanta przyznania się, że z tą Armenią to jednak chyba trochę jakby przydzwonił. Dlatego jednak będę wycinać. Ten blog wart tyle co zero, a więc musi być doceniony. Wszak jednostka to nic, dopiero zera zmienią ją wam w miliony.
Jednak nie mogę się powstrzymać przed jednym. Przywołana przez awala praca analizująca literaturę na temat sankcji, o efektach obecnych sankcji wobec Rosji pisze tak:
„it appears that the effects of current sanctions on the Russian economy are not small from
either an international or historical perspective”.
A w sprawie importu piszą tak:
„Regarding imports, there is less evidence of trade diversion. Several analyses suggest that
Russian imports have substantially declined and Russia has been unable to replace all imports lostfrom sanctioning countries”.
To jest po prostu doskonałe, przywoływać jako argument, że sankcje nie działają pracę, która mówi coś przeciwnego. Ewidentnie kolega znowu liczy na to, że nikomu nie będzie się chciało klikać w linki i czytać, co już unikod wielokrotnie wykazywał w przeszłości. Szkoda czasu na dalszą dyskusję.
„Wszak jednostka to nic, dopiero zera zmienią ją wam w miliony.”
Ja szara gęś, gę, gę, ja szara mysz pi, pi, ja szara eminencja.
Nurtuje mnie jednak pytanie. Czy przewidziany jest Laur Komcionauty za przeczytanie tego dzieła w całości?
Awal chyba naprawdę wierzy w to, że tego bloga przegląda Marek Belka, w trakcie lotów transatlantyckich, znudzony szukając traktatów na 20 stron (sprawdziłem, w moim wordzie 22).
Ja szczerze mówiąc od jakiegoś czasu komcie Awala po prostu przewijam i patrzę tylko na odpowiedzi innych na nie. Naprawdę warto popracować czasami nad zwięzłością wypowiedzi, bo takich ścian tekstu nie idzie czytać.
Przeca to elementarz trollingu, jak ci skończą argumenty, zalej tekstem. Nikt go nie przeczyta, nikomu nie będzie się chciało już go komentować i będzie wyglądało że ostatnie słowo było twoje. Elementarz Olgino. Na twórczości tego gościa można by uczyć „mediaworkerów” jak rozpoznawać ruską dezinformację w wariancie nieco bardziej wyrafinowanym niż chamskie przepychanki na gazeta peel.
A co do opiniotwórczości bloga: on niewątpliwie bywał taki z tym że dawno temu. W Olgino mają widać nieaktualne dane (btw: heloł, gdzie na świecie jeszcze jakikolwiek blog jest opiniotwórczy, wszelkie blogi jeśli jeszcze żyją to nisza nisz dla hobbystów).
E, bez przesady, Awal może i trochę za dużo nieświadomie łyknął ostatnio wszechobecnej rosyjskiej propagandy, ale ciężko podejrzewać go o bycie aż tak mocno uśpionym agentem, żeby na względnie niszowym blogu kryć się przez lata pisząc ściany tekstu na różnego rodzaju inne tematy zanim jeszcze rozpętała się wojna.
@Awal
„W tej sytuacji stopniowe zmniejszenie intensywności walk i ustalenie stabilnej nowej linii kontaktu uważam za prawdopodobny scenariusz.”
W tym miejscu przestałem czytać, przecież to jest mowa trawa o zerowej wartości informacyjnej. „Za prawdopodobny scenariusz” to możemy uważać nawet zakończenie tej wojny przez walnięcie w Ziemię asteroidy.
@ausir
no przecież on zaczął jeszcze gdy można było ten blog uznawać za opiniotwórczy, jeśli coś dziwi to faktycznie to że nadal tu siedzi.
@Witawa:
„Inwestycje te wywołują w Rosji efekt redystrybucyjny: miasta-siedziby przemysłu zbrojeniowego (Niżny Nowgród, Samara, Swierłowsk, Tuła) i regiony kraju dostarczające duże grupy rekrutów (Ałtaj, Buriacja, Czeczenia, Dagestan itd.) przechodzą mini-boomy związane z pojawieniem się większych pieniędzy w lokalnym obiegu, a za nimi obrotu w różnych kategoriach towarów i usług.”
„Jest to klasyczna keynesowska stymulacja fiskalna – zrzucanie pieniędzy z helikoptera, tyle że wojskowego.”
Ale namieszane…
…poczynając od tego, że helicopter money wymyślił Friedman, nie Keynes.
Stymulacja, żeby działała, musi polegać na pobudzeniu gospodarki, nie wlaniu gotówki. Wzrost nie bierze się z tego, że zamiast 500 złotych masz 1000 złotych w portfelu, tylko od tego ile i jakich dóbr i usług możesz nabyć. Cyferki na koncie to rzecz wtórna w tym układzie, dosypanie z helikoptera ma sens jedynie w specyficznych sytuacjach (czytaj: usługi i produkty są oferowane, ale ludność nie ma na nie pieniędzy).
„Wywołana tym inflacja płacowa w stymulowanych sektorach i proporcjonalne ubożenie pozostałej części gospodarki będą narastać.”
Inflacja płacowa to mit lub w tym wypadku – niezrozumienie czym jest słynna spirala płacowo-cenowa (odwrotnie: wzrosły ceny w wyniku inflacji, więc pracownicy domagają się podwyżek i je po części otrzymają). Pracownik z definicji otrzymuje frakcję wartości produktów swojej pracy, to że w wyniku podwyżek zamiast 15% dostanie 18% wartości swojej pracy nie wywoła w większości wypadków nawet drgnięcia wskaźnika CPI (no chyba, że to jakaś dziwna populacja która mając 20% wzrost płac na pałę będzie kupować 20% więcej dóbr, których kupowała do tej pory – czy ktoś z obecnych tam zrobił, czy mając podwyżkę mechanicznie zwiększał konsumpcję dotychczasowych produktów? Zamiast 20 paczek papierosów kupował 21 a zamiast tankować do pełna tankował do pełna i brał jeszcze paliwo w kanistrze?). Po prostu ekonomiczny właściciel danego miejsca pracy zarobi mniej.
„(…)w tej chwili widać już rysujący się z czasem kryzys kredytowy w stylu amerykańskiego subpirme crisis z 2008 r.”
Kryzys subprime polegał (głównie) na niewłaściwej ocenie produktów finansowych przybliżonych do naszych listów zastawnych (w wielkim skrócie: bank hipoteczny na 1000 kredytobiorców hipotecznych, pakuje je w list zastawny – gdzie list zastawny to produkt finansowy dłużny, gdzie sprzedawca [bank] oddaje kupującemu [nie-bankowi, choć niekoniecznie] spodziewane przychody ze spłaty rat tych kredytów) w warunkach systemu prawnego gdzie konsekwencją nieobsługiwania przez kredytobiorcę hipotecznego rat (czyli pan John nie płaci rat, tak we w ogóle) jest jedynie utrata nieruchomości (czyli przychodzi egzekutor, wyrzuca pana Johna z domu, ALE pan John po wyrzuceniu nei płaci już ani grosza bankowi – także w sytuacji, gdy kredyt był na 100 tysięcy dolarów, a wartość nieruchomości to 50 tysięcy dolarów) i odpalił się gdy zaczęły spadać ceny nieruchomości, oraz poskutkowała moda na refinansowanie hipotek (jeżeli bank A udzielił kredytu na 30 lat, przyjął że przewidywany przychód wyniesie tyle-a-tyle rocznie z odsetek, ale w piątym roku kredytowania nagle kredytobiorca dokonał refinansowania – czyli z perspektywy banku nagle zwrócił resztę kapitału, a przyszłe odsetki odeszły ze świata planów do świata niemożliwości – to bank za bardzo szczęśliwy nie jest). Wszystko byłoby miło, gdyby nie to że przez wielokrotne tworzenie piętrowych instrumentów pochodnych i przyjacielskie ratingi walory były klasyfikowane jako bezpieczne gdy bezpieczne nie były (futures na kurs dolara nie zrobi nam krzywdy w razie pojawienia się sytuacji SNAFU jeżeli nie mamy za dużej ekspozycji, nie olaliśmy hedgowania i nie pomylił nam się z lokatą bankową).
Żadna z tych przesłanek nie grozi Rosji. Nie ma rozbudowanego rynku listów zastawnych, nie ma ryzyka nagłego zanurkowania cen nieruchomości, nie ma ryzyka masowego refinansowania długów, konstrukcja hipotek nie sprzyja niespłacaniu kredytów, a banki w wypadku nagłego załamania się spłaty rat rublowych najwyżej dofinansują dodrukowując kolejne ruble za rupie. O tamtejsze hipoteki martwiłbym się najmniej.
„Komentarze Michała Maleskiego muszę pominąć – nie zdradzają orientacji w sprawie i wprowadzają informacyjny szum.”
Nie kolego, po prostu zwiałeś przed twardymi faktami, których niestety, wodolejstwem się nie pokona.
„Czyli osądzenia szeregowych wykonawców zbrodni przed sądami krajowymi (zwłaszcza, ale niekoniecznie wyłącznie, w Ukrainie) zaś decydentów – albo przed MTK o ile są do tego dostępne podstawy w Statucie Rzymskim albo przed nowym trybunałem ds. zbrodni agresji.”
Czyli postulujesz użycie MTK, choć nie wiesz czy w statutach rzymskich są, czy też nie ma odpowiednich podstaw – i podpowiem, że na chwilę obecną nie ma to znaczenia, gdyż Rosja nie jest stroną odnośnych traktatów. To jest elementarna wiedza o prawie. Taką, którą ma lub powinien mieć także politolog.
O mniej elementarnej (nie)wiedzy – czyli kiedy, jak i dlaczego można sądzić cudzoziemca w państwie którego ani nie jest obywatelem, ani nie było miejscem popełnienia czynu oraz dlaczego tak jest – już się nie będę rozpisywał. Zwyczajnie, szkoda klawiatury.
„.Niestety, jak wskazują nawet wpisy powyżej, przesyt mitologiczno-satyryczną mieszanką może szkodzić, skutkować frustracją i oporem poznawczym.”
Zaś zjeżdżając do okienka komentarza wpadła mi ta perełka w oczy – Awalu, czy przypadkiem nie traktujesz udzielania się w formie rozwlekłych referatów na poziomie licealnym jako formy autoterapii? Gdyż znowu w idealnie sferycznych komentatorach blogu bądź co bądź osobistego dostrzegasz cechy, które sam intensywnie prezentujesz.
@TerryPratchet:
„Ale na litość Buddy, te ściany tekstu ciągle o tym samym, to się staje męczące.”
Rozwlekłość to jedno, radosne mieszanie faktów, pojęć i ogólne przewodzenie na myśl problemów AI z pracą polegającą na tworzeniu tekstów to drugie. Sądząc po komentarzach komcionautów-psychologów jest to raczej częstsze niż rzadsze u Awala.
A z glanowania Awala to raczej kojarzę Unikoda.
@Artur Król
“Oprócz tego co napisał sheik, mamy nieco badań sugerujących, że Chiny zawyżały notorycznie swój PKB o… 30% (analiza świateł nocą), mamy też oficjeli chińskich przyznających, że coś jest na rzeczy. “
Jest zawyżony jedynie o jakieś 15%, Martinez zakłada liniową zależność między światłem nocnym a PKB, co jest błędne, biorąc pod uwagę, że Chiny ograniczały urbanizację, poprzez wprowadzenie hukou.
“Chińska produkcja pszenicy w 2010 r. stanowiła 17,7% produkcji globalnej (1. miejsce na świecie), ryżu 29,3% (1.miejsce), ziemniaków 23,1% (1. miejsce), bawełny – 26,2% (1. miejsce), herbaty – 32,6% (1. miejsce), kukurydzy – 21% (2. miejsce), trzciny cukrowej – 6,6% (3. miejsce), żyta – 5,5% (5. miejsce) [GUS] Kraj produkuje najwięcej mięsa na świecie (27,6% światowej produkcji) i jest na 3. pozycji pod względem produkcji mleka krowiego (6%).”
@awalologia
Myślę – zgaduję – że Awal to pewnie jakiś analityk danych przy niemieckim biznesie. Z racji tego, że jest analitykiem danych, to ma też obowiązki analityka – czyli nigdy nie przyznawać się do błędów ani zmyślań, generować ściany tekstu, będące w ogólnym zarysie potwierdzeniem światłych planów CEO. Myślę, że Awal przynosi te nawyki tutaj. Zalewa nas więc potokami literek, które byłyby po myśli niemieckich CEO (BAU!), wszelkie wytknięte błędy – nowe i stare – uznaje za w ogóle nieistotne, chętnie za to podzieli się kolejnymi ścianami tekstu.
@awal
I dlatego też, awalu, już nawet nie jestem rozczarowany, że nijak nie odniosłeś się do uwag o błędach, które popełniłeś. Tych o syberyjskim licie i bateriach, tych o inwestycjach pod pieczą rosyjskiej kryszy, ale z zachodnią myślą technologiczną, z prognozami na 2030 rok. Teraz – i słusznie! – opisałeś możliwy horyzont czasowy na 2 lata.
Moim zdaniem już samo to świadczy o szansach Rosji.
„Jest to klasyczna keynesowska stymulacja fiskalna – zrzucanie pieniędzy z helikoptera, tyle że wojskowego.”
To w ogóle nie jest „klasyczna keynesowska” stymulacja. O tym, czy możliwy jest „military keynsianism” dyskutuje się do tej pory i ja przychylam się do zdania jednego z komentujących – że ostatecznie jest to wyrzucanie surowców i ludzkiej pracy w Ukraińskie błoto. Owszem, przez pewien czas w danym okręgu pojawi się nadmiar gotówki, ale takie subsydiowane okręgi przemysłowe, skupione na jednym rodzaju produkcji na zamówienie rządowe – mają tendencję do paskudnego degenerowania się, gdy tylko zamówienia się skończą. Akurat mieszkańcy byłego ZSRR znają sprawę dość dobrze. I jak słusznie zauważyli mądrzejsi ode mnie koledzy komcionauci – taki czołg nie generuje właściwie żadnego dalszego przychodu, albo zostaje na froncie Ukraińskim jako złom, albo trafi do magazynu, w którym wygeneruje ułamek jakiegoś etatu.
„Dzięki niej poniżej oficjalnego progu ubóstwa znajduje się obecnie trochę mniej niż 10% rosyjskiej populacji ”
Citation needed, ale znając Ciebie to najpewniej jakieś rosyjskie statystyki.
„Utrzymujący się na wysokim poziomie dochód z eksportu rosyjskich węglowodorów. Niestety, cenowe sankcje jakie miały ograniczyć dochody z tego eksportu nie funkcjonują. Fiński ośrodek CREA wylicza przykładowo (…)”
Ekhm. Mam tu raport z fińskiego ośrodka CREA, który to raport mówi, że jednak nie, przychód Rosji z eksportu petrochemii spada:
link to energyandcleanair.org
„Russia’s monthly fossil fuel export revenues fell by 10% (EUR 70 mn per day) in January 2024 compared to the prior month. Russia’s revenues from fossil fuel exports have been falling steadily since September 2023.”
Są nawet stosowne, kolorowe wykresy!
„Szok zewnętrzny, którego najbardziej prawdopodobnym źródłem byłaby długotrwała recesja w Chinach. Należy jednak pamiętać, że z punktu widzenia Chin i Rosji mamy obecnie do czynienia z „positive feedback loop”.”
Rozczula mnie, gdy zestawiasz ze sobą Rosję i Chiny jako dwóch równorzędnych graczy, którzy mają feedback loop. Otóż mówimy o dwóch krajach, z których jeden jest 10 razy liczniejszy od drugiego (!) i wygenerował czterokrotnie wyższe gdp. Już o takich drobnostkach jak technologie czy infrastruktura nie wspomnę.
„zdolnej do absorbowania słabo/średnio zaawansowanych technik produkcji, importowanych z zewnątrz”
To jest takie gadanie w stylu „jak analityk danych wyobraża sobie technologię”. Słabo/średnio zaawansowane techniki produkcji pozwalają, na chwilę obecną, wyprodukować półprodukty, zapewne niezbyt dobrej jakości. I jeżeli Rosjanie jakiegoś mikrokontrolera nie mają, to ani słabej, ani średnio zaawansowanej produkcji nie uruchomią, bo albo go nie wyprodukują, albo zmuszeni są wybrać coś z jakiegoś nieoznakowanego transportu, ale zapewne bez quality check i zapewne nawet bez konkretnej specyfikacji.
I to nie jest tak, że jak jakiejś technologii nie ma w obiegu, to się ją uzupełni technologią sprzed 50 lat. Jak już ładnie tłumaczono na tym blogu przy okazji czołgów i innych zabytków – technologii sprzed 50 lat też już nie ma.
Ale może przegapiłeś, bo akurat się obraziłeś.
@embarcadero
„A co do opiniotwórczości bloga: on niewątpliwie bywał taki z tym że dawno temu. W Olgino mają widać nieaktualne dane ”
Od znajomych z Ukrainy słyszę, że Rosjanie swoje bombardowania planują według przestarzałych map. Czasem jedyne logiczne wyjaśnienie czemu w coś celują to „bo za komuny był tam komisariat”. Może Awal kieruje się jakąś mapą sprzed 20 lat, na której jestem dziennikarzem, który miał przed sobą przyszłość?
Jako odtrutka na przeawalizowanie. Mój ulubiony wywiadowca (Sroczyński) z Wolskim. Jeśli ktoś jeszcze nie widział, warto rzucić okiem
Bez sensacji, ale można sobie przypomnieć to i owo.
Czy napadną na nas? Nie. Na Bałtów? Może, ale mało prawdopodobne.
Cytacik:
„Lotnictwo NATO-wskie jest kilka razy silniejsze niż rosyjskie, a w okolicy 2027 roku ta przewaga będzie miażdżąca, nawet pomijając wkład USA.”
Jest też zła wiadomość dla Ukrainy. Dlaczego pomoc jest niewystarczająca?
„Z punktu widzenia Zachodu taka wojna, która powoduje, że Rosja ściera swoje siły, jest dość korzystna”
link to wiadomosci.gazeta.pl
@Piotrek Markowicz
„Dzięki niej poniżej oficjalnego progu ubóstwa znajduje się obecnie trochę mniej niż 10% rosyjskiej populacji ” – „Citation needed”
To może ja, bo akurat wczoraj rozmawiali między innymi o tym Miłow z Nakim. Miłow twierdził, że spadek procentu populacji poniżej progu ubóstwa wynika tylko z tego, że nie tak dawno zmieniono ten próg.
To tutaj, ale minuty nie podam: link to youtu.be
Strasznie plujecie na tego Awala.
„Strasznie plujecie na tego Awala.”
To przez posmak onuc.
@Sroczynski
Wolski zaczyna od zamaszystego komplementu: „Rosjanie bardzo nie lubią środka. Nienawidzą wszelkiej maści centrystów i parszywych symetrystów, dla nich najgorszy człowiek to taki, który jest konsensualny, rozumie argumenty drugiej strony i stara się tonować nastroje.”
@PM:
„To w ogóle nie jest „klasyczna keynesowska” stymulacja. O tym, czy możliwy jest „military keynsianism” dyskutuje się do tej pory i ja przychylam się do zdania jednego z komentujących – że ostatecznie jest to wyrzucanie surowców i ludzkiej pracy w Ukraińskie błoto. Owszem, przez pewien czas w danym okręgu pojawi się nadmiar gotówki, ale takie subsydiowane okręgi przemysłowe, skupione na jednym rodzaju produkcji na zamówienie rządowe – mają tendencję do paskudnego degenerowania się, gdy tylko zamówienia się skończą.”
To nie keynesizm, tam chodziło o zachowanie produkcji potencjalnej przez działania kontrujące cykle, nie o proste sypanie rubli drukowanych za rupie czy tam za ruble powstałe w wyniku dzikiego drukowania obligacji. Nie mam pojęcia skąd Awal wytrzasnął keynesistowski T-72, ale to klasyczny awalizm.
Sypanie na pałę waluty to nie jest keynesizm, to jest jakaś mutacja monetaryzmu (antymonetaryzm, kontrkomentaryzm, łatewa). W keynesizmie nie chodzi o to, żeby po gospodarce kręciło się więcej pieniędzy które radośnie będzie pompować państwo, ale by wytworzyć lub zachować produkcję potencjalną (rozumianą także jako usługi). Keynes w ogóle zakładał różne rzeczy niewystępujące w Rosji, takie jak choćby lokowanie nadmiaru przychodu w papiery wartościowe (szczególnie: obligacje), a jak obecnie działa MOSEX i jaki ma sens pakowanie gotówki w rosyjskie przedsiębiorstwa każdy widzi (ma średni, ponieważ wyceny się oderwały od rzeczywistości po jednostronnym otwarciu giełdy trochę po wybuchu wojny).
W ogóle w sytuacji gdzie kontrolowane przez Rosję osoby prawne kupują rosyjski dług publiczny przeczy sensowi istnienia obligacji i ekonomicznie jest horrendum. Obligacja w założeniu polega na posiadaniu ciastka (nabywca obligacji nadal ma oszczędności) i zjedzeniu ciastka (emitent otrzymuje, pod zestaw przyszłych przychodów, środki do inwestowania lub prowadzenia działalności). A zakup obligacji skarbu państwa przez państwowe przedsiębiorstwo to jest narysowanie obrazku ciastka, ponieważ jest jedną z głupszych dróg wyciągnięcia gotówki z państwowych przedsiębiorstw.
No szkoda, że nie przytoczył przypowieści o zbiciu szyby (według zmemizowanego keynesizmu, jak wybijemy szybę, a szklarz wstawi i zrobi nową to rośnie PKB) gdyż można byłoby wyjaśnić, że tam nie chodzi o tłuczenie szyb, tylko by utrzymać zakład szklarski na chodzie (tu: by zrobił szybę, zarobił i tym samym mógł w kolejnym, ekspansywnym cyklu gospodarki zrobić więcej szyb). Jak szklarza wezmą w mundur i go granat rozerwie w jakimś okopie to moce produkcyjne odchodzą w niebyt.
Tym bardziej, że yield rosyjskich obligacji skarbowych to teraz jakiś ciężki absurd, coś koło 13%, gdzie polskie mają nieco ponad 5%, ukraińskie koło 8%, a amerykańskie nieco ponad 4%. Im wyżej, tym gorzej dla emitenta i najspokojniej można uprościć, że im bliżej 30%, tym większa szanse że to trzaśnie i będzie figa a nie zysk.
W zakresie ekonomicznym produkcja wojenna (czyli remontowanie zgnitego pod chmurką czołgu wartości muzealnej) jest destrukcyjna dla gospodarki. Umiarkowane siły zbrojne są jakoś-tam gospodarczo korzystne (a to jest popyt na inżynierów, a to prowadzi się za grube pieniądze prace B&R, a to jest finansowana ścieżka awansu społecznego…), ale umiarkowane, na stopie pokojowej, produkujące lokalnie coś-tam i trzymający moce na wypadek wojny lub mobilizacji.
Koreański czy amerykański przemysł zbrojeniowy można porównać do kieliszka wina na dobre trawienie (może jakoś-tam pomoże, ale nie zaszkodzi) za to gospodarkę wojenną można porównać do łojenia wódy, dzień w dzień, po pół litra na dobry sen.
@PM:
” Otóż mówimy o dwóch krajach, z których jeden jest 10 razy liczniejszy od drugiego (!) i wygenerował czterokrotnie wyższe gdp. Już o takich drobnostkach jak technologie czy infrastruktura nie wspomnę.”
Dodajmy, że jeden z tych krajów produkuję w sumie kilka fajnych rzeczy, drugi ma zaś naglącą potrzebę i powoli opróżniane fundusze rezerwowe. Wesoło się zrobi jak temu drugiemu, młodszemu bratu skończą się rezerwy, a potrzeba będzie niemniej nagląca.
„„Z punktu widzenia Zachodu taka wojna, która powoduje, że Rosja ściera swoje siły, jest dość korzystna”
Prawda niestety. Dzięki Ukraińcom ruscy gdyby chcieli nas atakować w zasadzie musieli by od razu startować z atomówkami. Bo konwencjonalnie tego co im zostało to by starczyło na 15 minut.
@keynesizm wojenny, dwie uwagi.
1. Są modele ekonomiczne, w których czołgi są produktywne, bo zmniejszają ryzyko „dużego zewnętrznego szoku” (wiecie, pijany niedźwiedź i inne takie). Można też się kłócić, że rozsądne inwestycje w wojsko to R&D ze spilloverami i podwójnym użyciem. Ale fakt, że sprawa pozostaje kontrowersyjna i są przykłady, gdzie to się niezbyt udawało (znowu, pewien pijany niedźwiedź).
2. Akurat sam Keynes pisał, że w wypadku kryzysu lepiej wydawać jakkolwiek, niż w ogóle. Z ogólnej teorii kojarzy mi się tekst, że jeśli rząd nie ma pomysłu, to niech zatrudni brygadę robotników, żeby zakopali butelki z pieniędzmi, i drugą, która je odkopie i wyda. To naturalne, bo pisał ten tekst w trakcie Wielkiej Depresji, kiedy kolejne rządy robiły austerity, broniły gold standard i zarzynały handel cłami. Pomysł, że może jednak inwestować trzeba w rzeczy produktywne, to krytyka już z czasów po 2WŚ, kiedy nie było już ciśnienia WD, za to oczywistych możliwości inwestycji w bród, np w zniszczonej Europie.
@Lotgar:
1. no owszem, ale pytanie za sto punktów: tak wielkie wydatki na wojsko jakie ponosi Rosja to są teraz w fazie „pozytywnego” czy „negatywnego” wpływu?
2. Tak, gdy do wyboru jest brak interwencji i interwencja bzdurna, to w warunkach ciężkiego kryzysu z bezrobociem sięgającym 27% siły roboczej (USA ery wielkiego kryzysu, gdzie inspirowało Keynesa do rozważań) to lepiej kopać te rowy. Z tym, że jeszcze lepiej robić coś sensownego, jak choćby odpalony w czasach Hoovera i rozwinięty za ery New Dealu program robót publicznych.
Ale Rosja przed 2014 nie była w głębokim kryzysie z olbrzymim bezrobociem w skali kraju (lokalnie to i owszem), więc akcja kopania rowów nie miałaby uzasadnienia. A nawet gdyby groził jej gigantyczny kryzys, to na gruncie każdej teorii większy sens miałoby robienie czegoś pożytecznego (choćby tych zakładów avtokartoszkowych) zamiast marnowania środków i siły żywej na destrukcyjnej dla Rosji wojnie.
Swoją drogą, to aż zabawne jak w przedwojniu Rosja miała brać udział w dedolaryzacji gospodarki światowej i budować alternatywny wobec NATO OUBZ (oraz alternatywną wobec UE UEA), a teraz ostało się jej licytowanie, że jeszcze nie jest słabsza od Ukrainy. Dwa, trzy lata takiego zwyciężania i zostanie jej pocieszanie się, że jest wciąż równoprawnym partnerem Białorusi i Iranu.
@Witawa „Dzięki niej poniżej oficjalnego progu ubóstwa znajduje się obecnie trochę mniej niż 10% rosyjskiej populacji”
Rząd rosyjski stosuje manipulację statystykami, zwłaszcza w kontekście ubóstwa. Rostat wymyślił nową kategorię ubóstwa, uznają za ubogich tylko tych, którzy żyją biedniej niż ich sąsiedzi w regionie. By udowodnić, że ubóstwo zmniejszyło się w 2022. Zarabiający odpowiednik 600 zł miesięcznie nie jest biedny według tej metodologii. Putinowi upiekło się na sucho raczej nie dlatego że stanowi jakąś siłę, a raczej dlatego, że ewentualnym rozpad władz rosyjskich byłby problematyczny dla zachodu. Do władzy mógłby dojść Ziuganow albo doszłoby do rozpadu. Hulanki Prigożyna są dowodem, że mogłoby to doprowadzić w niebezpieczny kierunek.
link to google.com
Ja tam się nie znam, ale wydaje mi się, że pchanie kasy w produkcję wojenną może nie być tak do końca wywalaniem kasy w błoto, o ile jest się (było) dużym eksporterem broni, a rozbujany potencjał przemysłu militarnego potencjalnie może zostać potem efektywnie wykorzystany. A Rosja jest sporym eksporterem, choć chwilowo nie wywiązuje się zadowalająco z kontraktów, z przyczyn oczywistych. Oczywiście mam na myśli raczej nową broń i R&D do niej, a nie remonty T-54 (choć i na to może być ograniczony popyt w biedniejszych krajach).
kuba_wu
„Rosja jest sporym eksporterem, choć chwilowo nie wywiązuje się zadowalająco z kontraktów, z przyczyn oczywistych”
Akurat czytałem, że importerzy odwracają się od rosyjskiej broni, głównie dlatego, że okazała się dużo gorsza od zachodniej oraz że nigdy nie wiadomo, czy producent się wywiąże z kontraktu.
link to money.pl
@Paweł Ziarnko
„Akurat czytałem, że importerzy odwracają się od rosyjskiej broni, głównie dlatego, że okazała się dużo gorsza od zachodniej”
To jest dobra ilustracja do tez o „słabo i średnio zaawansowanej technologii”. Tak, jakby technologia funkcjonowała jak to drzewko rozwoju w HOI albo innej Cywilizacji 6. „No, może nie doekspiliśmy do samolotów stealth, ale mamy fabrykę czołgów z drugiej wojny światowej, to je sprzedamy 5 graczowi na liście”.
@Michał Maleski
Ad1 myślałem, że żart o pijanym niedźwiedziu powinien być oczywisty. Chodzi obviously o Rosję, prawie że w każdym momencie XX i XXI wieku, także teraz (niedźwiedź to Rosja, ale i Miedwiediew).
Ad2 nie wiem, dlaczego parafrazujesz, co napisałem, formułując to tak, że brzmi jak zarzut. To oczywiste, że Rosja jest teraz napompowana i jakikolwiek keynesizm grozi zawałem.
@Paweł Ziarko
„głównie dlatego, że okazała się dużo gorsza od zachodniej”
Polemizowałbym. Leopardy okazały się równie łatwym łupem dla min, PPK, czy dronów, jak T-80 czy T-90. Ba, nawet ten Abrams ostatnio. Owszem, ochronił załogę, ale przedział amunicyjny jest tam by design ekstremalnie nieodporny, i czołg po prostu wymaga naprawy. I to zaledwie po ataku drona. Super jak możesz go odholować, ale gdy to wróg jest w natarciu, nie możesz. Drony: lancet okazał się znacznie skuteczniejszym i lepiej dostosowanym do potrzeb środkiem bojowym niż np. bayraktary, których rola była, jak mówią wojskowi i analitycy, przeceniana nawet początku konfliktu, a potem ich skuteczność spadła w okolice zera. O sukcesach blade’ów i polskich warmate’ów raczej nie za wiele słychać. Samoloty: sam Cooper przyznaje, że wysłanie F-16 w wersji średnia półka, z pociskami pow-pow AIM-120 średnia półka, nie zniweluje przewagi Su-35 z Kh-31 i R-37. Rosyjskie miny i PPK okazały się tak samo zabójcze jak ukraińskie, podobnie jak PPK, co mogliśmy podziwiać zarówno pod Wuhledarem, jak i Werbowe. MSTA-S jest zupełnie porównywalna do Kraba, prawdopodobnie najlepszej armatohaubicy w Ukrainie. Oplot: no, tutaj klasą jest Patriot i IRIS-T SLM, ale już półkę niżej, BUK-i sprawowały się bardzo dobrze, dopóki nie zabrakło im amunicji, zresztą S-300 również dawały radę. WRE: obie strony są w stanie zagłuszać wszystko w wybranych obszarach, przez co HIMARSy tracą większość skuteczności przeciw celom punktowym, a na cele obszarowe, to trochę drogie. Oplot b. krótkiego zasięgu: obecnie Piorun i Wierba są uznawane za zdecydowanie najlepsze na świecie i równorzędne rozwiązania…
@kubawu „Leopardy okazały się równie łatwym łupem dla min, PPK, czy dronów, jak T-80 czy T-90. Ba, nawet ten Abrams ostatnio.”
Faktycznie, nie lewitują ani nie używają pola siłowego, bezczelne.
@”Drony: lancet okazał się znacznie skuteczniejszym i lepiej dostosowanym do potrzeb środkiem bojowym niż np. bayraktary”
A ford transit nadaje się znacznie lepiej do wożenia towarów niż Porsche 911!
@rosyjski eksport broni, weri stronk:
„Russia’s arms exports began falling in earnest in 2019, and were already down nearly 20 percent relative to 2011, the high-water mark for the Russian arms industry. That year, Russian arms exports nearly matched U.S. arms exports and were delivered to 35 different countries. Eleven years later, Russian arms exports had fallen by nearly 70 percent, with deliveries to just 12 countries. (…)
In 2010, Russia exported arms to 37 countries, including EU members Cyprus and Slovenia, as well as Western hemisphere countries Brazil and Mexico. These arms exports reflected Moscow’s reemergence under Putin as a global power following more than a decade of political and economic instability. By 2022, Russian arms exports reflect its growing isolation: 91 percent of its exports flowed to just four countries: India, China, Belarus, and Myanmar—two ascendent powers, one vassal state, and a global pariah.”
link to foreignpolicy.com
@kuba_wu
„Ba, nawet ten Abrams ostatnio. Owszem, ochronił załogę”
To jest dokładnie the selling point. Czołgi są drogie, ale doświadczone załogi bezcenne. Idealny przykład to losy japońskiego lotnictwa w trakcie 2WŚ, które wykrwawiło się z dobrych pilotów w połowie wojny i potem właściwie przestało być efektywne (no ok, były też inne powody, np brak paliwa). Na boku, popularność kamikaze to jeden ze skutków tego wykrwawienia się — skoro przeciętny pilot do walki idzie z minimum wylatanych godzin na szkoleniu i ma jakieś 20% szans na przeżycie, to równie dobrze możemy założyć, że jego misja jest z definicji samobójcza i ją pod tym kątem zoptymalizować.
@kuba_wu
Już Sheik wyśmiał, ale…
> Leopardy okazały się równie łatwym łupem dla min, PPK, czy dronów, jak T-80 czy T-90.
Ba! Przy odpowiednio dużej liczbie butelek z benzyną, zapewne zniszczysz nimi zarówno TP-7, T-34, jak i Merkavę, czy Abrahmsa.
Jeśli nie rozumiesz ironii — jak wypuścisz pojedynczy czołg na przygotowanego przeciwnika, czyli zrezygnujesz z przewagi np. możliwości układu celowniczego, jakości opancerzenia, czy zdolności współpracy taktycznej zespołu, to i różnica w jakości sprzętu będzie zanikać. Zwłaszcza przy tak stawianych wymaganiach, gdzie nie liczą się zaangażowane siły po drugiej stronie, tylko samo zniszczenie.
> O sukcesach blade’ów i polskich warmate’ów raczej nie za wiele słychać.
Mi się coś tam obiło o uszy. Także to, że Polska mało się reklamuje, a wiele z tego co dociera o sukcesach sprzętu (baryaktar, czy zniszczenie leopardów lub abrahmsów są dobrymi przykładami), to nie obiektywne informacje ale propaganda i reklama.
> Samoloty: sam Cooper przyznaje, że wysłanie F-16 w wersji średnia półka, z pociskami pow-pow AIM-120 średnia półka, nie zniweluje przewagi Su-35 z Kh-31 i R-37.
Zachodni sprzęt był robiony pod sieciocentryczność. Czyli ZESPÓŁ współpracujący z radarami naziemnymi. Rosyjski sprzęt był robiony pod samolot-JEDNOSTKA. Jeśli zachodni sprzęt postanowisz używać według rosyjskiej doktryny wojennej, to straci wiele ze swoich atutów. Ale to tylko świadczy o niedostosowaniu taktyki, a nie o sprzęcie.
No i boszedrogi… F-16 to raczej półka Mig-29. Odpowiednikiem Su-35 byłoby coś między F-15, a F-22.
> Rosyjskie miny i PPK okazały się tak samo zabójcze jak ukraińskie
W sumarycznych stratach niekoniecznie.
> MSTA-S jest zupełnie porównywalna do Kraba
Ziemia jest zupełnie porównywalna dla Saturna… W końcu jedno i drugie planeta…
@pak4
„> O sukcesach blade’ów i polskich warmate’ów raczej nie za wiele słychać.
Mi się coś tam obiło o uszy.”
Wolski Warmate’y bardzo chwalił i osobiście robił przynajmniej jedną zbiórkę na nie.
@jugger
Lubę czytać Sroczyńskiego, ale trudno mi już traktować te wywiady na poważnie. Ta rozmowa z WOlskim ma o 180 stopni inny przekaz, niż panikarski wywiad z majorem Fiszerem z listopada.
@ziarnko:
„Lubę czytać Sroczyńskiego, ale trudno mi już traktować te wywiady na poważnie. Ta rozmowa z WOlskim ma o 180 stopni inny przekaz, niż panikarski wywiad z majorem Fiszerem z listopada.”
Że co? To dziennikarz nie jest od robienia wywiadów gdzie rozmówcy mogą mieć inny punkt widzenia tylko ma tłuc z metra wywiady z tym samym przekazem? TIL
@carstein:
Mnie zniechęcił wywiad o CPK. Sroczyński jest trochę jak „Siedem metrów pod ziemią” — daje się rozmówcy wygadać, ale nie zadaje mu trudnych pytań. Czy Fischer to dobry rozmówca? Powiedziałbym, że tak, ale Sroczyński go nie przycisnął. Czy Wolski to dobry rozmówca? To samo — nie przycisnął, choć tu miał wcześniej rozmówcę z drugiej strony barykady i mógłby się jakiś argumentów nauczyć.
@pak4 „Sroczyński jest trochę jak „Siedem metrów pod ziemią” — daje się rozmówcy wygadać, ale nie zadaje mu trudnych pytań.”
Ludzie, no kaman. Kapitan Klikaczu gonna klik klik. To jest główny cel, krytyczna analiza sądów rozmówcy nim nie jest.
@Sroczyński
A mnie się właśnie podoba, że się daje wygadać. Dociskać to polityków. Poza tym dziennikarze jak Sroczyński, zajmujący się różnymi tematami, orientują się raczej dość ogólnie. Krytyczne analizy to chyba nie w wywiadzie.
@pak4
CPK
Ciekawy temat. Byłem przeciw, bo megalomania. Ale nie wnikałem głębiej. Po tourne Macieja Wilka, i paru innych obserwacjach, jestem raczej za. Przeżyjemy bez, ale jeśli miałoby się opłacić, to czemu nie? Czekam na wyniki audytu i tabelki w excelu. Zobaczymy.
@carstein
Myślałem, że takie przekręcanie nazwiska zostało za mną w podstawówce, ale ok 🙂
Dziennikarz to nie stojak pod mikrofon. Sroczyński pozwala rozmówcy przedstawić własną wizję, a pytania często podaje tak, by zaserwować łatwe piłki i gość może wtedy zapunktować błyskotliwym i chwytliwym tekstem. Czytelnik natomiast sam powinien zrobić risercz i znaleźć kontrargumenty albo słabe punkty w wywodzie. O wojnie trochę czytam, więc mogłem od razu się nie zgodzić z wizją Fiszera, ale co jeśli temat jest dla mnie mniej znany?
„trochę jak „Siedem metrów pod ziemią”
O, to, to. Widziałem dawno temu kilka wywiadów Gębury i ten format się sprawdza, gdy ktoś opowiada o swoich traumatycznych doświadczeniach (np. bezdomności), ale w ogóle wysiadłem przy odcinku z przedstawicielką myśliwych opowiądającą o krzywdzących i niesprawiedliwych stereotypach. Prowadzący tyko kiwał głową ze zrozumieniem i nie próbował nawet pytać o nieścisłości.
@Ziarko:
„Myślałem, że takie przekręcanie nazwiska zostało za mną w podstawówce, ale ok ”
Strasznie przepraszam, to było nieintencjonalne.
„Dziennikarz to nie stojak pod mikrofon. Sroczyński pozwala rozmówcy przedstawić własną wizję, a pytania często podaje tak, by zaserwować łatwe piłki i gość może wtedy zapunktować błyskotliwym i chwytliwym tekstem.”
Ok, teraz lepiej rozumiem twój punkt widzenia – bo pierwotnie odebrałem to jako 'jak oni śmią przedstawiać różne punkty widzenia na ten same temat’.
Teraz co do 'stojak pod mikrofon’ vs. 'zaraz cię dojadę’ – mam wrażenie, że Sroczyński jest wprawdzie dość mięki, ale też pewnie nie ma wiedzy, żeby jakoś strasznie dociskać ekspertów militarnych – ale pamiętam też jego wywiady z np. Januszem Filipiakiem albo Rafałem Brzoską i tam ich dość mocno cisnął. Dla mnie to miła odskocznia od wrednych i agresywnych wywiadów w kontrze do wszystkiego co mówi rozmówca. Do dzisiaj pamiętam, jak dziennikarka (zapomniałem kto dokładnie) w telewizji pytała Palikota (człowieka totalnie nie z mojej bajki) o listy wyborcze w tak paskudny i agresywny sposób, że aż mi było jakoś tak głupio tego słuchać.
Ale może też być tak jak mówił sheik – to jest gazeta.pl, ma się klikać, a w kontrze zaprosimy następnego rozmówcę i się będzie jeszcze bardziej klikało.
> daje się rozmówcy wygadać, ale nie zadaje mu trudnych pytań.
Nie rozumiem robienia z tego zarzutu. Przecież Sroczyński wypłynął właśnie na tej umiejętności: dał się śp. Filipiakowi wygadać, nie stawiając konfrontacyjnych pytań tak, że ten mu to wszystko jeszcze autoryzował i chwalił się tym wywiadem. Otwartym tekstem stał się pomnikiem polskiego Janusza. Do dziś pokazuje się to za przykład kunsztu – doprowadzenie rozmówcy do tego.
@ CPK
> Czekam na wyniki audytu i tabelki w excelu.
Nie czekam na to, bo czytałem paczkę z 23 ekspertyzami sporządzanymi od 2010 roku. Warunki brzegowe w pełni decydują o rozwiązaniu. Wiadomo, że audytorzy przyjmą założenia niekorzystne. Za lokalizację odpowiada głównie końcówka magistrali kolejowej. Wiskitki nad Pisią Gągoliną to najbliższe przed Warszawą miejsce w którym nasyp umożliwia kolej dużych prędkości.
Za celowością nie przemawia opłacalność . Alternatywa to łączenie koleją wielu portów lotniczych, ale Modlin ma małe możliwości rozbudowy, a ruchu nie da się zgodnie z prawem rozdzielić – wyrzucić określonej części na drugi port. No i pozostaje kwestia cargo. Argument gen. Andrzejczaka o przerzucie wojsk do mnie przemawia. Dr Lasek odpowiada na to koncentracja niebezpieczna, a „Żelazna Kopuła” to nie rowiązanie, zdradzając że w ogóle nie wie co to jest, do czego służy, jak wyglądała inwazja lotnicza w Ukrainie, oraz co w obecnym momencie chroni Warszawę. Bazując na jego dotychczasowych nieskrępowanych wypowiedziach chętnie przeczytałbym wywiad Sroczyńskiego z dr Laskiem.
@Fiszer, Ukraina, F-16, wywiady
Fiszer miał kiedyś fazę, że zaraz będą F-16 i raz, dwa wojna się skończy. Prawie uwierzyłem, ale później odsluchałem parę wywiadów z pilotami. Na przykład płk rez. Krystian Zięć, były dowódca eskadry F-16. Wystąpił w różnych podcastach. Na youtubie po nazwisku wyskakuje w kilku miejscach.
Zapamiętałem, że:
Dla pilota nauczyć się latać na F-16 to żaden problem. F-16 lata sam. Ale uzbrojenie, systemy, taktyka to lata pracy, więc na Ukrainie F-16 nie pojawią się za szybko, a jeśli nawet, to niewiele zmienią. Choćby dlatego że Ukraina nie ma tego całego zaplecza systemowego.
Pan Pułkownik chwilami brzmi rozwlekle, ale w kabinie F-16 spędził sporo czasu. Dla koneserów.
@jugger:
Ja się nie znam, ale kiedyś interesowałem się lotnictwem. I przyczyną upadku (może „jedną z” ale główną) projektu A380, był niewypał biznesowy hubów lotniczych. Innymi słowy, owszem, na przełomie stuleci rozpatrywano, czy nie warto rozwijać hubów lotniczych, ale okazało się, że klienci tego nie chcą i pomysł upadł. A CPK to właśnie pomysł na hub.
Powtórzę: nie znam się. Może CPK ma trochę inny profil, odpowiada na inne potrzeby, przekonuje mnie też Razem ze część kolejowa jest OK. Ale oczekiwałbym od dziennikarza, że nie będzie łykał wszystkiego, co mówi rozmówca, ale zada jakieś trudniejsze pytanie. Tam były punkty zaczepienia. A Sroczyński nic.
Dodam, bo pada argument, że „dać się wygadać to dobrze” — OK, to jest sprawa, bo są przypadki, gdy to jest dobre (patrz Nazwex o „Siedem metrów pod ziemią”). Sam cenię u Sroczyńskiego, że często mogę usłyszeć głos nie pasujący do mainstreamu, w którym są wciąż ci sami eksperci z wciąż tymi samymi ekspertyzami. Ale wywiad o CPK brzmiał jak oddanie miejsca lobbyście. No nie — tak być nie powinno. (Zresztą CPK wtedy realizowało ofensywę medialną i artykuły pro-CPK ukazywały się wszędzie; wszędzie bez dyskusji i głosu drugiej strony. A, powtórzę, w argumentacji CPK były punkty zaczepienia do polemiki. I nic.)
> Dla pilota nauczyć się latać na F-16 to żaden problem. F-16 lata sam.
Z drugiej strony szkolenie pilota to najdłuższy proces szkolenia w wojsku. Ukraina w dalszym ciągu sobie z tym nie radzi i po 2 latach dopiero co zyskała tych pilotów zaledwie 2 czy 4.
> A380, był niewypał biznesowy hubów lotniczych.
Tak, ale drugiego rzędu – łączenia hubów. Same huby muszą być bo po prostu z Pyrzowic do Kuala Lumpur lata przysłowiowy busik osób i po nie samolot nie przyleci, dla nich jest hub.
@Unkod, CPK
> Nie czekam na to, bo czytałem paczkę z 23 ekspertyzami sporządzanymi od 2010 roku.
Czyli Awal może mieć trochę racji. Blog może nie jest opiniotwórczczy, ale zaglądają tu ludzie, którzy są albo znają ludzi, którzy są.
Z perspektywy laika, który coś tam słyszał
>Duoport
Podobno nikomu się nie udało. Z przyczyn czysto praktycznych. Na przykład przewożenie bagażu pomiędzy to byłby horror.
>Opłacalność
Ale czy musi się opłacać w ujęciu „wydzielonym”? Czy i na ile traktować to jako infrastrukturę, która sama technicznie nie daje zysku, ale umożliwia rozwój – jak bezpłatne autostrady?
>Wojsko
Port ma się przydać najbardziej przed godziną W. Do szybkiego przerzutu wojska. W tym jako element odstraczający.
>Lasek
Ewidentnie miał pogrzebać projekt, ale zrobiło się wielkie halo i Pan Premier trochę się zdziwił.
@Pak4
>Ale wywiad o CPK brzmiał jak oddanie miejsca lobbyście
Ale jeśli lobbysta otwarcie przedstawia się jako taki, to może tak być.
>A, powtórzę, w argumentacji CPK były punkty zaczepienia do polemiki
Ja bardzo chętnie posłucham argumentów przeciw, ale coś więcej niż „megalomania”.
@Unkod
>Z drugiej strony szkolenie pilota to najdłuższy proces szkolenia w wojsku.
No właśnie tak to brzmiało w opowieściach płk. Zięcia. Pilot się szkoli, szkoli, a jak się wyszkoli, to ma 40 na karku i jeszcze chwila, a zdrowie mu padnie. Więc idzie na emeryturę, tzn. do linii cywilnych albo gdzie indziej.
> zaglądają tu ludzie, którzy są albo znają ludzi, którzy są.
Eee, mam nadzieję, że to sarkazm. To paczka dla łosi z internetu link to docs.google.com obecnie podkreślając łosizm dorzucono tam jeszcze ustawę nie wiadomo po co.
Lektury nie polecam ogólnie. Założenia są nieprzekonujące, myślę że audutorzy też nie będą lepsi. Jednak analiza często życzeniowa. Na przykład argument że ceny szybkiej kolei nie wzrosną – bo w innych systemach nie wzrosły DZIĘKI KONKURENCJI – i tu reportaże z wielu krajów Europy (jak wiemy da się pisać wiersze w Excelu, ta lektura uczy że również teksty podróżnicze). Czy Pendolino pozostaje drogie przez brak konkurencji? Nie, przez sposób finansowania zakupu który miał odciążyć budżet państwa.
@pak
” Ale oczekiwałbym od dziennikarza, że nie będzie łykał wszystkiego, co mówi rozmówca, ale zada jakieś trudniejsze pytanie”
Problem w tym, że w Dzisiejszych Czasach trudno jest namówić do rozmowy kogoś, kto NIE JEST lobbystą. Kiedyś wystąpienie w mediach było jakimś tam prestiżem, teraz ten zawód jednak zgówniał, zdziadział i zaśmierdł, więc czym taki biedny Grzesiek ma nęcić. Jak zacznie rozmówcom płacić, będzie jeszcze gorzej (od lat znane jest to jako problem „checkbook journalism”). To wytwarza negatywną selekcję. Ja też bym, tak jak Unikod, posłuchał konfrontacyjnego wywiadu z Laskiem, ale to niemożliwe. Z lobbystą też nie.
@unikod
„Nie rozumiem robienia z tego zarzutu. Przecież Sroczyński wypłynął właśnie na tej umiejętności: dał się śp. Filipiakowi wygadać, nie stawiając konfrontacyjnych pytań tak, że ten mu to wszystko jeszcze autoryzował i chwalił się tym wywiadem.”
A to w tych wywiadach Wolski i Fiszer mieli się skompromitować? Nie wyłapałem tego w takim razie.
@carstein
„Dla mnie to miła odskocznia od wrednych i agresywnych wywiadów w kontrze do wszystkiego co mówi rozmówca.”
Dlatego ja też napisałem, że lubię czytać jego wywiady, tylko po prostu mają dla mnie małą wartość poznawczą – przestałem z zaufaniem podchodzić do informacji, któe tam padają.
@jugger:
„CPK
Ciekawy temat. Byłem przeciw, bo megalomania. Ale nie wnikałem głębiej. Po tourne Macieja Wilka, i paru innych obserwacjach, jestem raczej za.”
„Ja bardzo chętnie posłucham argumentów przeciw, ale coś więcej niż „megalomania”.”
A co to znaczy, że jesteś raczej za?
Mnie też ten temat interesuje, ale nie potrafię się określić, że jestem za albo przeciw.
Np. koleje: niektóre komponenty nie budzą chyba żadnych kontrowersji, powinniśmy zbudować szybką kolej, szczególnie to Y. Ale ta – cały czas aktualna jak rozumiem – koncepcja 10 szprych, w tym szprychy do Chełma czy do Puszczy Piskiej jest dla mnie bez sensu. Pendolino w każdej gminie. Co gorsza, trasy którymi ma biec kolej tną gęstą zabudowę; czy to jest w ogóle do zrealizowania? czy pieniądze z CPK da się przekierować na budowanie połączeń kolejowych typu powiat – województwo? nie jestem w stanie uwierzyć w dojechanie koleją z W-wy Centralnej do CPK w 15 minut. To chyba nowe tory musiałyby powstać, gdzie? jak często miałby ten pociąg jeździć?
CPK, jako hub logistyczny: mamy zarabiać na tym kosmiczne pieniądze, bo Frankfurt jest już kompletnie zatkany. Dlaczego takim hubem ma zostać Baranów, a nie np. Berlin Brandenburg? w sumie jako port przesiadkowy Berlin też ma wszystko – autostrada tuż obok, S-Bahn do centrum 4 mln metropolii, blisko z Drezna, Lipska, Szczecina, itd.
Więc czym CPK wygra z Berlinem?
Jest też mnóstwo czynników o których możemy powiedzieć known unknowns (przyszłość połączeń lotniczych w ogóle a tanich w szczególności; przenoszenie produkcji z powrotem do Europy; demografia Polski). Albo bardziej krótkoterminowo, zakończenie wojny w Ukrainie i powrót latania cywilnego nad Ukrainą: o ile spadnie ruch na Okęciu / CPK?
Zwolennicy CPK robią na mnie wrażenie, że zakładają liniowy wzrost ruchu lotniczego, jakby w ogóle nie brali takich rzeczy pod uwagę.
@Unikod
> Kolej
Widziałem paru ekspertów i odniosłem wrażenie, że technicznie kolej będzie dużo bardziej problematyczna niż lotnisko. Jaka prędkość? 200 czy 300 kmh? Bo promień skrętu. Jeśli większy, to się nie zmieści w starym szlaku, czyli będzie drożej. A jak w starym, to będzie trzeba co chwilę zwalniać i po dużych prędkościach. I tak dalej.
>Lotnisko
Najkrótsza analiza
Warszawa potrzebuje hubu (i ma na Okęciu). Czyli najważniejsze pytanie to, czy Okęcie da radę w perspektywie 20 lat? Jeśli nie, to po co rzeźbić? Postawić nowe i nie wracać do tematu.
@TJogin
>A co to znaczy, że jesteś raczej za? Mnie też ten temat interesuje, ale nie potrafię się określić, że jestem za albo przeciw.
Ja tu nie decyduję. Referendum nie będzie. Więc to czy ‘za’ czy ‘przeciw’ to takie ogólne wrażenie. Bardziej patrzę na lotnisko niż kolej. Zgadzam się z tymi, co mówią, że niepotrzebnie wrzucono do jednego wora.
>Szprychy
Obstawiałbym, że te kontrowersyjne szprychy to raczej nie powstaną, bo będą protesty, a i kasy zabraknie.
>CPK, jako hub logistyczny: mamy zarabiać na tym kosmiczne pieniądze, bo Frankfurt jest już kompletnie zatkany.
Cargo nie jest najważniejsze, i niepotrzebnie się aż tak bardzo ten aspekt promuje.
>Dlaczego takim hubem ma zostać Baranów, a nie np. Berlin Brandenburg? Więc czym CPK wygra z Berlinem?
Oba mogą być hubami.
>Jest też mnóstwo czynników o których możemy powiedzieć known unknowns.
Dlatego nie wnikam za bardzo w szczegóły. Baranów na starcie może przejąć ruch z Okęcia i Modlina: 22,5 mln przed pandemią, brakuje 10 mln, żeby działało, w perspektywie 10 lat do zrobienia. Czyli ewentualna strata będzie niewielka.
@sheik.yerbouti o Leopardach
„Faktycznie, nie lewitują ani nie używają pola siłowego, bezczelne.”
– To naprawdę odczapne stwierdzenie jeśli ma się świadomość, że bieżący konflikt to jedyne bojowe użycie Leopardów 2 w regularnej wojnie. Czyli całość dostępnych danych. (W Syrii też były niszczone przez ruskiej produkcji PPKi, jakby co).
Podwójnie odczapne, bo użycie niezgodnie z doktryną (i w niekorzystnych warunkach) ruskich czołgów jakoś stanowiło akceptowalną podstawę ich oceny i ci nie przeszkadzało.
@pak4
„jak wypuścisz pojedynczy czołg na przygotowanego przeciwnika, czyli zrezygnujesz z przewagi np. możliwości układu celowniczego, jakości opancerzenia, czy zdolności współpracy taktycznej zespołu, to i różnica w jakości sprzętu będzie zanikać”
– Jak wyżej: użycie niezgodnie z doktryną (i w niekorzystnych warunkach) ruskich czołgów jakoś stanowiło akceptowalną podstawę ich oceny i ci nie przeszkadzało.
„> MSTA-S jest zupełnie porównywalna do Kraba
Ziemia jest zupełnie porównywalna dla Saturna… W końcu jedno i drugie planeta…”
– To broń w dokładnie tej samej kategorii sprzętowej. Ziemia i Saturn są różnymi rodzajami planet. Chcesz być czepialski to bądź dokładny.
A np. Msta-SM2 używana w liczbie większej, niż Kraby jest już zupełnie porównywalna do Kraba. Chyba, że masz jakieś niesamowicie fachowe (i pewnie tajne) informacje.
Nie żeby od waszych podśmiechujek ani mojego zrzędzenia coś zależało, ale czy nie uważacie, że rzetelna ocena możliwości nieprzyjaciela i jego sprzętu to jednak jakieś minimum żeby gadać o konflikcie?
@kuba_wu
„bayraktary, których rola była, jak mówią wojskowi i analitycy, przeceniana nawet początku konfliktu”
– Na początku wojny służyły w dużej mierze do wskazywania laserem celów naprowadzanym w ten sposób pociskom artyleryjskim (których większość zapasów ZSU zużyły właśnie na samym początku konfliktu). Robiły to podobno nieźle. Patrząc na wartość zniszczonego wtedy sprzętu to zwróciły się już na pierwszy rzut oko.
Chyba, że mówimy o przecenianiu przez ludzi, których opinia wzięła się tylko z piosenki.
„obie strony są w stanie zagłuszać wszystko w wybranych obszarach, przez co HIMARSy tracą większość skuteczności przeciw celom punktowym, a na cele obszarowe, to trochę drogie”
– Starsze ATACMSy, te przekazane Ukrainie, mają (miały) nawigację bezwładnościową i całkiem nieźle sobie radziły. Wtedy rzucano kałem w Stany Zjednoczone, że przekazują starocie a tu okazuje się, że może coś już wtedy wiedzieli.
@jesusbuiltmyvolkswagen
„To przez posmak onuc.”
– Zdawało mi się, że „onuca” to określenie na ruskiego propagandzistę a tu się okazuje, że również na kogoś, kto pisze, że trzeba podejmować działania żeby tę Rosję osłabić czy przygotować się do obrony przed nią…
Nie jestem w stanie ocenić jego argumentów i pomysłów (ani tych przeciwnych), ale widzę, jak ktoś używa obelg których sam nie rozumie.
@bardzozly „użycie niezgodnie z doktryną”
A któraś z tych doktryn zakładała może masowe użycie dronów kamikadze? Trzeba będzie uświadomić obu stronom, że źle robią i muszą się ogarnąć.
@sheik.yerbouti
Ale weź może napisz to, o co ci chodzi.
@CPK
Prywatnie to by mi nawet pasowało – bliżej niż dla warszawiaków. Ale uważam że to słaby pomysł – gigantyczne koszty dla niewielkich zysków.
W Londynie Gatwick z jednym pasem obsługuje około 30 mln pasażerów. Więc dla samego Okęcia mamy jeszcze sporą przestrzeń.
Rozbudowa Modlina była w oczywisty sposób powstrzymywana przez CPK. Poprawienie komunikacji do Modlina powinno być znacznie tańsze niż budowa nowego lotniska w szczerym polu.
I wreszcie CPK jako hub – dla kogo? Lot jest małą słabą linią (w tym roku będzie prawdopodobnie trzeci na lokalnym podwórku – daleko za Ryanairem i trochę za Wizzairem. Raczej trudno się spodziewać, że urośnie jakoś spektakularnie. Port przesiadkowy w ruchu na wschód – dla kogo? Większość linii lotniczych odchodzi od modelu hub and spokes bo pasażerowie wolą latać bezpośrednio. W grę wchodziłby tylko ruch z krajów o zbyt małym potencjale by opłacało się latać bezpośrednio. Czyli być może Litwa Łotwa i Estonia, jak mocno naciągnąć to może Słowacja. W Polsce – aglomeracja Warszawska i okolice. Ale Śląsk i Małopolska wspólnie mają podobny potencjał na równie duże lotnisko.
No i jeszcze podniesiona już wcześniej konkurencja z istniejącym już lotniskiem w Berlinie. Moim zdaniem to inwestycja z gatunku białych słoni.
@Kamikaze
W muzeum RAFu można obejrzeć samolot, w którym ginęli kamikaze, nazywany przez Amerykanów pogardliwie „baka”.
Na kadłubie wymalowany jest stylizowany kwiat wiśni. W tradycji japońskiej symbolizuje on piękno i kruchość życia. Kruchość jest tu bardzo na miejscu, gorzej z pięknem.
Tak, wiem że ten symbol został zawłaszczony przez prawicowych patriotów i miał przypominać o prawicowo-patriotyczne „wartościach”.
> W Londynie Gatwick z jednym pasem obsługuje około 30 mln pasażerów. Więc dla samego Okęcia mamy jeszcze sporą przestrzeń.
Nie mamy. Lotnisko to przede wszystkim sortownia bagażu. W Okęciu trzebaby postawić drugi terminal i zrobić dupoport łączony kolejką na miejscu. Możliwości rozbudowy obecnego sięgnęły kresu.
„Obsługiwałem” ostatnio przylot o 23. Tak wyobrażam sobie PRL. Port się zamyka, ponieważ w nocy nie ma przylotów i odlotów w dzień są co 5 minut, minimalny możliwy odstęp. SKM już nie działa. W dzień natomiast jeździ pusta z wyjątkiem końca pracyw biurowcach Mordoru. Z punktu widzenia przewodnika pasażerów z innego miasta można sobie wysiąść na Służewcu i szukać wśród estakad przejścia dla pieszych błądząc w poszukiwaniu hotelu (4-gwiazdkowy Sheraton koło zajezdni). Odpada.
@Unikod
Czyli jak w starym dowcipie – myjemy dzieci, czy robimy nowe?
Może zamiast wydawać 100 mld na nowe lotnisko, lepiej poprawić funkcjonowanie starego. Minimalny możliwy odstęp to dwie minuty jeśli startują samoloty tej samej klasy np. b737 po A320, a 3 minuty jeśli lżejszy samolot startuje po cięższym np b737 po b787. Zadbanie o to by kolejka na okęcie jeździła co 5 minut, i zbudowanie przejść dla pieszych jest chyba łatwiejsze, niż budowa zupełnie nowego lotniska. Jedyne ograniczenie na Okęciu to zakaz startów i lądowań w nocy, ale po prawdzie to kto chce wylatywać lub przylatywać o 2 nad ranem?
@Jugger
„>Lotnisko
Najkrótsza analiza…”
Jak jesteś z Warszawy to jesteś przeciw, bo ci lotnisko chcą za miasto przenieść; jak jesteś spoza W-wy, to jesteś za, bo łatwiej dojedziesz i będziesz miał lepszą siatkę połączeń niż z Okęcia.
„Więc czym CPK wygra z Berlinem?”
PIS na to pytanie odpowiadał że zdecyduje obecność „silnej linii narodowej”. Czytaj: będziemy przez lata topić miliardy w nierentowny i mający denną jakość LOT bo jest narodowy i ma być silny. To ja dziękuję.
Argument z wojskiem też jest głupi. Przecież przeciwnik też doskonale będzie wiedział że to jest to jedno lotnisko od którego zależą uzupełnienia. I zrobi wszystko by je zniszczyć. Jak nie lotnisko to mosty na Wiśle których wcale dużo nie ma.
Moim zdaniem całe to CPK to marnie ukryty zamach na ziemię po Okęciu na której by przecież powstało takie piękne osiedle.
„– Zdawało mi się, że „onuca” to określenie na ruskiego propagandzistę a tu się okazuje, że również na kogoś, kto pisze, że trzeba podejmować działania żeby tę Rosję osłabić czy przygotować się do obrony przed nią…”
Smoke and mirrors. Przecież wie doskonale że tutejszy komentariat to zbyt inteligentni ludzie by wparować i tak po prostu krzyczeć że Władimir ma największego. Próbuje zachowywać pozory.
@bardzozły
Otóż jeśli w pierwszym pełnoskalowym konflikcie, w którym używane są Leopardy (oraz najnowsze ruskie czołgi) są one używane niezgodnie z doktryną, to najwaraźniej można sobie tę doktrynę o kant bioder rozbić. Obecnie Ukraińcy robią tak:
„Ponieważ procentowo artyleria odpowiada za około 70 procent zadawanych strat, obrońcy muszą kompensować zmniejszoną skuteczność artyleryjskiego ognia pośredniego działaniami czołgów i bojowych wozów piechoty prowadzących ogień bezpośredni – często z bliskiego dystansu. Taktyka polega na wysyłaniu pojedynczych pojazdów przed własne linie obronne. Czołgi i bojowe wozy piechoty, z reguły zachodniej produkcji jako dysponujące najlepszymi systemami kierowania ogniem i najlepiej chroniące załogi w przypadku bezpośredniego trafienia, wykorzystując zaskoczenie, atakują zbliżającego się przeciwnika ogniem bezpośrednim z bliskiego dystansu. Dostępne materiały filmowe pokazują, że jeżeli uda się zaskoczyć przeciwnika, likwidowane są całe drużyny, a nawet plutony agresora.”
@CPK
Nie pojmuję tej fascynacji i entuzjazmu szerokich rzesz społeczeństwa, w tym partii Razem, dla lotniska baranów. Jeśli chodzi o kolej, to naprawdę da się ją zbudować bez lotniska, nikt tego nie sprawdza! Tylko nie żadną tam KDP osobnym śladem za pierdyliard i z biletami po pięć stów, tylko normalną, do 200kmh, żeby dojśc kiedyś w gęstości sieci i jakości połączeń chociaż do 80% poziomu Czechów.
Jeśli chodzi o cargo, to jest w Polsce od jasnej cholery lotnisk zbudowanych nie wiadomo po co (Radom? Łódź?) i zarzut wobec Okęcia, że ma małą przepustowośc teminalu jest absurdalny – czemu cargo na cały kraj (no bo jak skalujemy to mocno) ma iśc przez centrum Warszawy? Czy London City ma terminal cargo?
Jeśli chodzi o loty w nocy, to bardzo dobrze, żę na Okęciu ich nie ma. Ludzie, lepiej idźcie spać i nie latajcie o 3 w nocy, to szkodliwe dla was i uciążliwe dla otoczenia.
Czytałem jeszcze argument, że niby jest rezerwa terenowa na Okęciu i można dołożyć trzeci pas startowy, ale to ogromnie niezwykle trudne, bo trzeba by ekspresówkę wsadzić w tunel. Wciąż jakieś 50x taniej niż CPK.
Polakom przydałby się jakiś Pol-Matrix, w którym wszyscy by ich cenili, chwalili i szanowali, może wtedy takie gigantyczne budowy socjalizmu straciłyby dla rodaków powab. Ile może kosztować taka symulacja dla średniej wielkości kraju? Możę wystarczyłaby nakładka typu AR?
@pohjois
>gigantyczne koszty dla niewielkich zysków. 100 mld na nowe lotnisko
Oficjalnie 46 mld lotnisko i 10 mld naokoło lotniska. Pewnie przekroczą, ale może nie aż o 100%.
>Więc dla samego Okęcia mamy jeszcze sporą przestrzeń.
Nie bardzo. Okęcie ma limit operacji. I ciszę nocną. Odmawia różnym chętnym. Linie lotnicze nie chcą byle slota, tylko we właściwej porze dnia. Limit teoretycznie ma jeszcze jakiś luz, ale w praktyce niekoniecznie. Slot slotowi nie równy i nie wszystkie mają branie.
>Poprawienie komunikacji do Modlina powinno być znacznie tańsze niż budowa nowego lotniska w szczerym polu.
No pewnie, ale czy brutto brutto na pewno warto?
>daleko za Ryanairem i trochę za Wizzairem.
Ryanair jest przeciw CPK. Więc może jednak warto?
>Port przesiadkowy
Przesiadki to tylko część ruchu, już nie pamiętam jaki. Hub zbiera wszystko przesiadkowych, nieprzesiadkowych, cargo, usługi dla przewoźników i coś tam jeszcze.
> pasażerowie wolą latać bezpośrednio.
Może i wolą, ale bezpośrednie połączenie potrzebuje 10 tys. pasażerów rocznie. Chyba że sejmik wojewódzki dopłaci w ramach promocji. Gorzej będzie jak ktoś się kiedyś przyczepi, że to niedozwolona pomoc publiczna.
>Moim zdaniem to inwestycja z gatunku białych słoni.
Po Okęciu i Modlinie Baranów może odziedziczyć na start 20 mln pasażerów rocznie (już teraz). Tak, nikt nie mówi o zamykaniu Modlina. Dzisiaj. Ale za parę lat jak będzie trzeba, to się zamknie. Bo i po co je trzymać. Plus parę lat budowy. Myślę, że w Baranowie 25 mln na start w 2030-32 jest możliwe. Co dałoby zero przynajmniej na poziomie operacyjnym – całkiem nieźle.
>PLL Lot
Słyszałem, że tzw przewoźnik narodowy powinien obsługiwać co najmniej połowę ruchu w hubie. Lot przed pandemią miał 10 mln (2019). Danych za 2023 jeszcze nie ma, ale chyba odrobił. Połowa ruchu w Baranowie na start to 12 mln. Można dogonić do tego 2030-32.
Jasne. To nie samograj, ale do słonia daleko. A niewielką stratę przez kilka lat można zaakceptować w imię wyższych celów.
@embercadero
>PIS na to pytanie odpowiadał że zdecyduje obecność „silnej linii narodowej”.
I za to należałoby ich posadzić. Baranów to primo voto powinien być geszeft.
@Modlin
Komunikacyjne komunikacyjnymi, ale Modlin ma kiepskie warunki pogodowe.
@sheik.yerbouti
tylko normalną, do 200kmh
Na 200 i tak już trzeba budować w nowym śladzie. Modernizacje istniejącej infru mogą nam dać 160 albo wręcz 120, co jest dobrym wynikiem na połączeniach regionalnych ale na jako rozwiązanie na cały kraj to jednak słabo.
Wystarczy popatrzeć jak dłubano przy trasie Warszawa-Gdańsk i z jakimi efektami.
@jugger „Baranów to primo voto powinien być geszeft.”
Dla kogo ma być, to już był, jest, a może i dalej będzie, spokojna głowa. Dla reszty – taki sobie.
@CPK – na dobranoc
Cargo
>czemu cargo na cały kraj (no bo jak skalujemy to mocno) ma iśc przez centrum Warszawy?
Większość cargo leci samolotami rejsowymi jako tzw. belly cargo. Czyli im więcej lotów tym więcej cargo.
Sporo cargo leci do Polski przez … Lipsk. A z Lipska ciężarówkami. Kto by pomyślał?
Przebudowa Okęcia
>Wciąż jakieś 50x taniej niż CPK.
Raczej 10x. I utrata części przychodów, bo podczas przebudowy ruch trzeba będzie ograniczyć. Plus Modlin, minus odzyskane grunty.
W sumie niech się Pan Premier martwi, co z tym zrobić, ma za to płacone.
Fajnie by było gdyby CPK Cargo mogło być w Pyrzowicach, czy w Rzeszowie, ale Polska jest tak zbudowana że może być tylko w Warszawie. To nieszczęsne miasto też dlatego tak strasznie wygląda, że jest polskim hubem transportowym decyzją Xawerego Druckiego-Lubeckiego. Teraz się tego nie da zmienić nawet za 100 mld.
@embercadero
Jakkolwiek treść tych strumieni świadomości Awala faktycznie wygląda jak narracja z Olgino, to forma niezbyt. Tego jest za dużo, za głupio, za bardzo napuszone. Może tak było na początku, ale potem jakieś hamulce się rozregulowały. Mi to raczej wyglądało na jakiś narcystyczno-autoerotyczny ego trip. Ale po ostatnim odpale – tego nawet na jakiś dziwny samogwałt było za dużo. Może ciężki atak dwubiegunówki. Pisać taki elaborat, szukać tych wszystkich źródeł (tam był nawet jakiś link po rumuńsku!) dla jednego komenta – przecież to trzeba siedzieć pół dnia, nie jeść, nie pić, do WC nie chodzić, tylko guglać.
@jugger:
„Większość cargo leci samolotami rejsowymi jako tzw. belly cargo. Czyli im więcej lotów tym więcej cargo.
Sporo cargo leci do Polski przez … Lipsk. A z Lipska ciężarówkami. Kto by pomyślał?”
Pytanie na ile ten ruch uda się przejąć. Jak wygląda rynek belly cargo nie mam zielonego pojęcia, co nieco wiem o klasycznych cargo samolotach firm kurierskich – i w tym zakresie widzę przyzerowe szanse na ściągnięcie dodatkowego wolumenu z „kurierek” (logika linii lotniczych spod szyldu FedEx i DHL jest raczej taka, że zwozi się towar do lokalnego huba, stamtąd leci do huba kontynentalnego, tam się go przeładowuje na samolot lecący do innego huba regionalnego). Nie przeniosą się huby na Europę na CPK choćby dlatego, że są one i tak zależne od nielotniczej siatki połączeń i centrów dystrybucyjnych, choć nie takie głupoty powerpoint by przepchnął.
„No pewnie, ale czy brutto brutto na pewno warto?”
No i tu jest problem – niezależnego i miarę aktualnego opracowania co warto, a czego nie nie mamy. Jedynym pewnikiem jest brak perspektyw rozwoju Okęcia, ale co oprócz przenosin Okęcia i likwidacji Modlina (oraz pewnie Łodzi…) tak dokładnie mamy zyskać na nowym lotnisku to policzono w sposób niebudzący zaufania.
Główne zagrożenia w tym projekcie jakie widzę to oparcie bardzo ambitnego planu (właściwie dwóch – budowy praktycznie nowej siatki połączeń kolejowych ORAZ przy tym lotniska w stylu, w jakim nie robiono tego od dekad czyli od totalnego zera -i nie, Berlin-Brandenburg nie był greenfield!), a alternatywy są odrzucone z dziwnych powodów.
Z tych odrzucanych alternatyw to choćby dziwi mnie nieobecność w debacie publicznej Łodzi. No okej, Okęcie odpada, Modlin też, ale czemu właściwie odpada centralnie położona Łódź z istniejącym węzłem kolejowym?
My ogólnie mamy jakiś krajowym problem lotniskowy, gdzie najpierw potopiono sporą kasę w budowę lokalnych portów lotniczych które stoją puste lub wręcz się zdążyły zawinąć (Gdynia). To wskazuje, że lepiej zrobić o pięć analiz CPK za dużo, niż jedną za mało.
@sheik:
„Tylko nie żadną tam KDP osobnym śladem za pierdyliard i z biletami po pięć stów, tylko normalną, do 200kmh, żeby dojśc kiedyś w gęstości sieci i jakości połączeń chociaż do 80% poziomu Czechów.”
No właśnie to – KDP fajnie brzmi, prawda, ale nie jestem przekonany czy poza skomunikowaniem Dolnego Śląska z Warszawą i Górnego Śląska z Krakowem będzie to odczuwalne. Z Warszawy do Gdańska, Bydgoszczy jedzie się jakieś 3 godziny pekapem niependolinowym – KDP przez CPK aby na pewno da jakiś bardzo duży zysk?
W Polsce generalnie jest masa brakującej infrastruktury transportowej, oprócz wykluczeń komunikacyjnych peryferiów to mamy część miast wojewódzkich skomunikowanych praktycznie nijak z ich przedmieściami i miastami satelitarnymi. O komunikacji zbiorowej we Wrocławiu i Krakowe to niektórzy mieszkańcy nie wypowiadają się inaczej, iż łaciną podwórkową. Tak, to kwestia samorządów, ale może niekoniecznie powinno się w tak ważnej sprawie bawić w spychologię że to nie my, to koledzy?
@pohjos:
„No i jeszcze podniesiona już wcześniej konkurencja z istniejącym już lotniskiem w Berlinie.”
Sęk w tym, że cel lotniczego CPK jaki jest prezentowany w mediach zmienia się co chwilę, tak samo jak koncepcja użycia innych lotnisk. Raz mają wszystkich chętnych zwozić KDP-em na CPK, raz mają dolecieć lotami lokalnymi, innym razem ma tylko przejąc Modlin i Okęcie, innym razem obsłużyć całą CEE (co jest specyficzne, no bo Wiedeń ogarnie Słowację i po makale). No, nie utrafisz.
@Lotgar:
E, a to odebrałeś jako wypowiedź ofensywną? To przepraszam, intencją było rozwinięcie czemu tak, a nie inaczej. To ogólnie miał być głos poparcia.
> w stylu, w jakim nie robiono tego od dekad czyli od totalnego zera -i nie, Berlin-Brandenburg nie był greenfield!
To na pewno? Podobno firma która zrobiła projekt ten z wizualizacji ma jakieś niebywałe doświadczenie.
> ale czemu właściwie odpada centralnie położona Łódź z istniejącym węzłem kolejowym?
Nie jest magistralny, na dzisiaj Pendolino najszybciej leci przez Pisią Gągolinę – dokładnie to sprawdzałem planując smobójstwo.
Bardziej serio w instytucie informatyki i matematyki komputerowej UJ dr hab. Rafał Kucharski z politechniki realizuje wielomilionowy przyznany poza Polską grant z analizowania i modelowania ruchu. On mówi, że pasażerski model transportowy CPK jest na światowym poziomie i najlepszym modelem jakim kiedyklolwiek dysponowano w Polsce, o rzędy lepszym niż przy budowie autostrad.
Z pewnością odpowiada na pytanie czemu nie Łódź. Choć nie wszędzie przekonuje, okazuje się bowiem, że kolej w relacji Wrocław-Warszawa nie musi być szybka, za to trasa szybkiej kolei do Poznania powinna wieść przez Sieradz.
> O komunikacji zbiorowej we Wrocławiu i Krakowe to niektórzy mieszkańcy nie wypowiadają się inaczej, iż łaciną podwórkową.
Chyba na Psim Polu. Chociaż nie znam się na Wrocławiu, a w Warszawie nawet kierowcy muszą sprawdzać JakDojade.pl – przynajmniej zdaniem jakiejś pani ze spotu wyborczego. Krakowski zbiorkom mogę tylko chwalić. Ludzie którzy mają problem po prostu są przyzwyczajeni do modalności samochodu. Nie dociera, że jak miasto jest na pagórkach to tramwaj zawsze musi po płaskim do centrum i dopiero stamtąd w następną dzielnicę. Ale punktualność, szybkość – super. Rowerem szybciej się nie da co np. w Warszawie wielokrotnie mi się udało. Czystość 1 miesjce w Polsce (i nikogo innego na podium), do tego najnowsze składy i autobusy.
Ze dwie dekady temu krakowski zbiorkom to była tragedia. Autobus można było prześcignąć nie rowerem, a z buta. Ale potem się bardzo poprawiło. Z tym, że tam problemy zawsze będą. Trudne do ominięcia centrum, rzeka odcinająca dużą część miasta i ledwie kilka mostów przed nią.
@sheik.yerbouti i Leopardy
Świetnie, i co to ma wspólnego z tym, że ruskie czołgi używane również w nietypowy/niezaplanowany sposób i w ten sposób niszczone BYŁY na podstawie tego oceniane jako kiepskie? Bo przypomnę nieśmiało, że obśmiewałeś zdanie, że „Leopardy okazały się równie łatwym łupem dla min, PPK, czy dronów, jak T-80 czy T-90”. Więc jak jest: okazały się czy się nie okazały?
@embercadero
„Smoke and mirrors. Przecież wie doskonale że tutejszy komentariat to zbyt inteligentni ludzie by wparować i tak po prostu krzyczeć że Władimir ma największego. Próbuje zachowywać pozory.”
-Znaczy sugerujesz, że koleś piszący, że sankcje przeciw Rosji są nie dość szczelne i powinny być szczelniejsze (a do tego można sprowadzić to lanie wody) po cichu pracuje dla Rosji?
Się spodziewałem, że jak ktoś po cichu pracuje dla X, to będzie gadał, że:
– X nie jest dla nas zagrożeniem, nie róbmy nic przeciw X,
– X jest za silne, nie róbmy nic przeciw X bo wkurzymy X.
…a tu się okazuje, że „róbmy coś przeciw X” też jest pracą na rzecz X. Nie jestem dość inteligentny, żeby zrozumieć, jak szczelniejsze sankcje temu Władimirowi pomogą.
Miałem ochotę pojechać w takie same teorie spiskowe jak twoje, tylko wziąć pod lupę, czemu gardłujesz przeciw typowi, który woła o uszczelnienie sankcji i że smoke and mirrors. No ale inteligentny komentariat itp.
@sheik
„Nie pojmuję tej fascynacji i entuzjazmu szerokich rzesz społeczeństwa, w tym partii Razem”
No właśnie z tym entuzjazmem partii razem to też nie wiem. Tam podekscytowana to jest Paulina Matysiak: 2137 tweetów o cpk na godzinę, dissowanie Laska, szerowanie Horały, przytulaski z Bosakiem… a partia owszem, coś tam jej polajkuje, coś tam zretłituje, ale jakoś tego „muremazacepeka” mocno nie promuje, przynajmniej na soszjalach.
@pohjois
„Jedyne ograniczenie na Okęciu to zakaz startów i lądowań w nocy, ale po prawdzie to kto chce wylatywać lub przylatywać o 2 nad ranem?”
Międzykontynentalne przesiadki czasem tak wypadają, no bo zawsze gdzieś jest druga nad ranem. Cisza nocna blokuje więc możliwość pracy Okęcia jako prawdziwego huba, gdzie się przesiadamy lecąc z Tokio do Chicago. I hate CPK as much as the next guy, ale rozbudowę Okęcia uważam za mrzonkę.
@unikod
„Chyba na Psim Polu.”
Don’t get me started z wrocławską komunikacją. Niestety, ale kolejni prezydenci mają ją na końcu listy priorytetów. A jeśli już się nią zajmują, to gdy naprawdę muszą (ofensywa remontowa MPK po tym, gdy z powodu lat zaniedbań i braku bieżących remontów torowisk wrocławskie tramwaje stały się pośmiewiskiem na całą Polskę). Ewentualnie końcówka rządów Dutkiewicza, gdy poszedł w PR i megalomanię (zróbmy metrobus zamiast tramwaju! kolejkę linową zamiast kładki! Europejską Stolicę Kultury zamiast kolei aglomeracyjnej!), a na codzień kupno najtańszego taboru i jedynie remonty naprawcze. Najlepsze podsumowanie obecnego stanu wrocławskiego MPK to strategia: „nie ma potrzeby budować nowej zajezdni, bo nie powstają nowe linie, a nowe linie nie mogą powstać, bo obecne zajezdnie są przepełnione.
Podstawowym problemem CPK jest to, że ten projekt w ogóle nie uwzględnia polityk klimatycznych. A możliwosci są dwie – albo zostaną wdrożone i wtedy bilety lotnicze podrożeją masakrycznie, bo paliwa syntetyczne są z powodu praw fizyki i chemii ośmiokrotnie droższe niż nafta lotnicza a biopaliw starczy na kilkanaście procent lotów. Druga jest taka, że olejemy klimat, a wtedy loty też padną, bo każego roku przybywać będzie miejsc do których nie będzie można latać.
Ale problemów jest więcej. Opowiadanie o dochodch z ceł to taka sama bajka jak złoża bursztynu miały sfinansować budowę przekopu. Kwestie kosztorysu – lotnisko w Radomiu miało kosztować 400 milionów. Skończyło się na prawie dziewięciuset.
Ale najważniejsze – ten projekt jest antykonsumencki. Wszystko będzie droższe niż w Okęciu, które jest już dawno zamortyzowane a nawet może sobie pozwolić na 80-procentowe zniżki dla pasażerów tranzytowych. Nie rozwiązany jest problem pracowników lotniska – skąd ich brać? Już dziś Okęcie boryka się z brakami ludzi do pracy a dojechać można rowerem. Jak dojadą do pracy pracownicy do Baranowa? Godzinę tanią kolejką czy może szybkim pociągiem za 50 zł? Dlaczego tyle? Bo na tyle szacowany jest koszt dojazdu KDP z Warszawy.
I tak składając – projekt jest godnościowy, oblany patriotyczym sosem, ale za dumę z lądowania w Baranowie będzie trzeba zapłacić. Dużo zapłacić. A już dziś połowa biletów LOTu to podróże służbowe, a 46 proc. pozostałych PAXów narzeka w badaniach na ceny biletów. Przykład? Do Kolombo LOT lata za 5,2 tys. zł gdy mieszkaniec południa Polski ma ofertę w tym samym czasie z Balic linią FlyDubai za 2,7 tys. zł. I nie musi tracić czasu na dojazd do Baranowa za kilkaset złotych KDP.
Baranów nie jest megalomanią. Jest projektem, który trafił na zły czas. Gdyby go zrealizowano 20 lat temu może miałby jakiś sens i wyrąbałby sobie pozycję na zbójeckim rynku przewozów lotniczych. PiS chciał jego realizacji nie dlatego, że jest trudny, ale właśnie dlatego, że jest prosty. Podobnie jak każdy projekt infrastrukturalny realizowany w surowym korzeniu. Najtrudniejsze są przebudowy i rozbudowy. Zwłaszcza gdy musisz je realizować pod ruchem.
@wo „Cisza nocna blokuje więc możliwość pracy Okęcia jako prawdziwego huba, gdzie się przesiadamy lecąc z Tokio do Chicago.”
OK, ale dla kogo Okęcie miałoby się stać tym prawdziwym hubem? Dla Polaków i Bałtów? Chyba że ktoś tam po cichu założył, że skoro Polska przygarnia, szorstko ale jednak, coraz więcej imigrantów z Indii, Bangladeszu i -stanów, to oni będą milionami regularnie latać do rodzin w Karaczi.
Ktoś wyżej napisał z animuszem, że można zignorować straty CPK przez parę lat w imię wyższych celów – ale cały, i tak superoptymistyczny (bo przecież, jak zawsze, będzie drożej niż planowano), model finansowania zakłada spłatę kredytów z zysku lotniska. Jeśli zamiast niego będzie strata, to wchodzimy w Gierek Mode.
@bardzozly „co to ma wspólnego z tym, że ruskie czołgi używane również w nietypowy/niezaplanowany sposób i w ten sposób niszczone BYŁY na podstawie tego oceniane jako kiepskie?”
Skoro ruskie czołgi, oprócz tego że mają mniejszy zasięg i celność i ogólnie nie mogą celnie strzelać jadąc, dodatkowo przy byle trafieniu zabijają załogę jej własną amunicją, to chyba jednak są kiepskie? BTW Ukraińcy też używają ich masowo, przecież armia FR to największy dostawca sprzętu dla Ukrainy.
@WO
„Cisza nocna blokuje więc możliwość pracy Okęcia jako prawdziwego huba”
Zarowno Frankfurt jak i Monachium (gdzie lotnisko jest 40 km za miastem, koszmar) tez maja cisze nocna. Ludzie chca miec w nocy cicho, plus transport publiczny slabo w nocy dziala.
@T.Tosza
This! Ludzie wierzą w niepowstrzymany wzrost liczby pasażerów niczym we wzrosty cen akcji w 2007.
Oraz: Nie można nawet jako przykładu sporego lotniska z dala od miasta podać Pyrzowic, bo lotnisko stoi dosłownie 500m od najbliższych domów, które potem ciągną się (było nie było konurbacja) niemal nieprzerwanie do Bytomia. Zatem pracownicy są w dużym stopniu lokalni.
@Bardzozly
> „Jak wyżej: użycie niezgodnie z doktryną (i w niekorzystnych warunkach) ruskich czołgów jakoś stanowiło akceptowalną podstawę ich oceny i ci nie przeszkadzało.”
Gdzie ja pisałem, że „mi nie przeszkadzało”? Czy ja gdziekolwiek pisałem, że — powiedzmy — sprzęt rosyjski jest kiepski, bo można zdobyć czołg traktorem? Bo gdy piszesz o tej równości strat, to mówisz o dowodach anegdotycznych, wynikających z bardzo dziwnej sytuacji taktycznej — czyli argumentowanie, że T-90 przegrywa z traktorem jest zupełnie na miejscu.
Wyższość czołgów zachodnich płynie z możliwości strzelania na większym dystansie, możliwości współpracy taktycznej, oraz odporności — też na większym dystansie. Jeśli mielibyśmy walkę czołg z czołgiem, a tym bardziej grupa czołgów z grupą czołgów, moglibyśmy porównać. Ale takiej sytuacji nie mamy.
[Złośliwość] Jeśli już, to zwróciłbym uwagę, że te Abrahmsy i Leopardy jeżdżą, a Rosji nie udało się wprowadzić T-14 Armaty do poziomu technicznego pozwalające na dojechanie na pole walki.[/złośliwość]
Wracając serio — pisałeś nie o stratach w walce czołg-czołg, ale o stratach w walce czołgów z atakiem z powietrza. OK, tu sytuacja też nie była równa by robić dobre porównania (Ukraina nigdy nie mogła użyć rakiet wystrzeliwanych ze śmigłowców szturmowych przeciwko czołgom rosyjskim, a straty ukraińskie o których piszesz, w znacznej mierze właśnie stąd wynikały), ale nawet dajmy na to, że by była, to nie będzie miało znaczenia, że zdarzył się przypadek zniszczenia czołgu sztuk jeden. Będzie potrzebna statystyka: ile ataków, na ile czołgów, ile strat powrotnych, ile bezpowrotnych, ilu ludzi przy okazji zabitych. Z tego, że Rosjanie zaangażowali duże środki by zniszczyć jeden czołg zachodni (patrz opis zniszczenia Abrahmsa), bo potrzebowali tego dla celów propagandowych, żadne sensowne dane statystyczne nie wynikają.
@lotniso w szczerym polu
Loty w środku nocy na takie lotnisko są teoretycznie możliwe (a i to nie zawsze), ale to nie tylko, jak ktoś już podniósł w dyskusji, pracownicy maja problem z dojazdem, ale również pasażerowie. Serdecznie polecam ćwiczenie z logistyki transportu każdemu, kto chce złapać lot z Monachium o np. 7 rano (czyli na lot międzykontynentalny być na lotnisku dobra godzinę przed odlotem). Nawet jak się mieszka w Monachium ale po zlej stronie miasta, to to jest poważny problem. Właściwie zostaje taxi, za drobne 100€. Położenie Okęcia to duży atut, dość unikalny w sumie (London City chyba tylko, ale to tylko 5 mln pasażerów rocznie).
@kot „Położenie Okęcia to duży atut, dość unikalny w sumie (London City chyba tylko”
(macha gwałtownie rękami) You forgot Zurich!
Oczywiście jest zakaz nocnych lotów, ale w ostatnią niedzielę przeszło w referendum wydłużenie pasa startowego, żeby samoloty rzadziej musiały nawracać nad miastem.
@kot immunologa & cisza nocna:
Mieszkam dość blisko Balic. I pasażerskie samoloty mi nie przeszkadzają. Za to dość regularnie w letnie wieczory, stacjonujące tam wojsko robi jakieś ćwiczenia (nabija nalot nocny pilotów?) na Mi-8 blisko mojego domu. Wojsku nie zabronisz.
PS.
Już przed wojną w Ukrainie robili, więc żadna tajemnica.
@sheik.yerbouti
„This! Ludzie wierzą w niepowstrzymany wzrost liczby pasażerów niczym we wzrosty cen akcji w 2007.”
Dokładnie – rozbudowę Frankfurtu zdecydowano na podstawie rekordowego roku, ekstrapolując trend. A potem przez jednego durnego polityka (konkretnie Roland Koch, CDU) ograniczono przepustowość lotniska wprowadzając zakaz lotów w nocy. W sumie wyszło prawie na jedno, no powiedzmy że niewielki plus i to tylko chwilami. I po co było jeść tą żabę?
@pak4
Po pierwsze przypomnę kontekst. Mówię nie o wyższości uzbrojenia zachodniego tak w ogóle, ale o jakoby zdecydowanej gorszości ruskiego sprzętu z punktu widzenia klienta eksportowego, który, co kluczowe, na ogół nie jest nawet w NATO i nie dysponuje natowskim ekosystemem pola walki.
„jak wypuścisz pojedynczy czołg na przygotowanego przeciwnika, czyli zrezygnujesz z przewagi np. możliwości układu celowniczego, jakości opancerzenia, czy zdolności współpracy taktycznej zespołu, to i różnica w jakości sprzętu będzie zanikać”
Sęk w tym że taki Abrams, z jego potężnym czołowym i mocnym pancerzem bocznym, i doskonałymi przyrządami, to zapewne świetny czołg do zwalczania innych czołgów i pojazdów przeciwnika w warunkach absolutnej dominacji powietrznej. Czyli czołg pod określoną doktrynę i taktykę. Przy braku owej dominacji, tudzież przy gęstym pokryciu środkami rażącymi z górnej półsfery (drony, ppk top-attack), jest podatny tak samo, a nie wiem czy nie bardziej, niż ruskie maszyn z ERA na wieży. Bo pancerz górny jest cienki a w rejonie przedziału amunicyjnego w niszy, zgoła żaden. Tymczasem potencjalni klienci przemysłu obronnego (patrz wstępny disklajmer) mogą wcale nie zakładać walki zgodnej z doktryną NATO. A także mogą nie liczyć się aż tak bardzo ze stratami ludzkimi, jak armia USA. Ponadto rosyjski czołg jest prostszy (naprawy) i lżejszy, co również ma duże znaczenie w warunkach terenowych wielu krajów. Dodajmy, że wojna w Ukrainie pokazała, że pojedynki czołgowe to absolutna rzadkość. Potężny czołowy pancerz, służący głównie do ochrony przed ogniem bezpośrednim z innego czołgu, rzadko się przydaje.
„Zachodni sprzęt był robiony pod sieciocentryczność. Czyli ZESPÓŁ współpracujący z radarami naziemnymi. Rosyjski sprzęt był robiony pod samolot-JEDNOSTKA. Jeśli zachodni sprzęt postanowisz używać według rosyjskiej doktryny wojennej, to straci wiele ze swoich atutów.”
Dokładnie! Lotnictwo, to system, jeszcze bardziej niż walka lądowa. To rozpoznanie, łączność, dowodzenie, taktyka, szkolenie, logistyka. A samolot to tylko element wykonawczy. Otóż tego wszystkiego NIE DA SIĘ wyeksportować do kraju, o którym mówimy jako potencjalnym kliencie. Nie wyeksportuje się też poza NATO najnowszych maszyn 5 generacji (których właściwości ta natowska doktryna i taktyka uwzględnia), lub z najnowszymi wersjami elektroniki. Nawet Izrael dostaje wersje okrojone, które sam przerabia. Zatem z punktu widzenia klienta pozostaje porównanie gołych maszyn, kupowanych pod jego własną doktrynę, warunki, logistykę itd. Na przykład eksportowego Su-35 z eksportowym F-15 albo Rafale. I okazuje się, że te ruskie to jednak mają i całkiem niezły radar, i dalekosiężne pociski, i generalnie nie widać tego odstawania.
„> Rosyjskie miny i PPK okazały się tak samo zabójcze jak ukraińskie
W sumarycznych stratach niekoniecznie.”
Bo też i Ukraińcy rzucali do ataku mniejsze siły i w sposób mniej straceńczy, zwykle. Ale gdy szły porównywalnej skali ataki, na polach pozostawały porównywalne liczby wraków. Obrazki z Werbowego są mocno podobne do tych spod Vuhledaru.
@sheik.yerbouti
„You forgot Zurich!”
Indeed, my bad, I forgot Zurich! Jakos nigdy mi nie byl po drodze, ale racja.
Szwajcaria to w ogóle ciekawy przykład, maja dwa spore lotniska, takie na oko pasujące do wielkości kraju, położenia i wielkości gospodarki. Polska ma w sumie podobnie, spore Okęcie i kilka dobrych, lokalnych lotnisk. Pewnie można by to zmienić na siłę, ale po co i dla kogo? Niemcy, przy dość podobnej strukturze zamieszkanie (kilka dużych ośrodków miejskich), tez maja trzy duże porty lotnicze zamiast jednego.
I
@jugger:
Myślę, że już inni dali punkty zaczepienia „przeciw CPK”.
1) Porty-huby (przesiadkowe) to przestarzała koncepcja, negatywnie zweryfikowana przez rynek. Czy CPK ma być więc hubem (źle), czy tylko lepszym portem lotniczym dla Warszawy (mogłoby być OK)?
2) Ekologia (patrz TT & Sheik). Wszystkie wyliczenia mówią, że przy stałym wzroście przewozów lotniczych będzie potrzebne nowe lotnisko (raczej dla Warszawy niż Polski, ale niech będzie). Czy to dobre założenie, wobec kwestii ekologicznych i jednak kryzysu demograficznego w Polsce?
3) Argumenty z cargo. Jeśli polskie porty lotnicze mają niewykorzystane moce przerobowe w odbieraniu cargo (a można sobie pooglądać ruch cargo w Balicach czy Pyrzowicach), to czy na pewno problem leży w niedostatecznej podaży?
@Bardzozły
„Się spodziewałem, że jak ktoś po cichu pracuje dla X, to będzie gadał, że:
– X nie jest dla nas zagrożeniem, nie róbmy nic przeciw X,
– X jest za silne, nie róbmy nic przeciw X bo wkurzymy X.
…a tu się okazuje, że „róbmy coś przeciw X” też jest pracą na rzecz X. Nie jestem dość inteligentny, żeby zrozumieć, jak szczelniejsze sankcje temu Władimirowi pomogą.”
Problem w tym, że to co Awal proponuje przeciw Rosji to są bzdury. Istotne jest jak opisuje samą Rosję. Jak odsiać te wszystkie Belki w Rijadzie to co zostaje? Russia stronk, technologicznie zaraz przebije typ 1 w skali Kardaszewa, w Kalimingradzie będzie robić samochody elektryczne, soję uprawiać na Syberii, a w Kazaniu budować sferę Dysona. Sankcje nijak nie działają, Rosja zarabia na węglowodorach więcej niż przed wojną, importem walizkowym pokrywa wszelkie braki z naddatkiem, trudności ekonomiczne bez problemu przezwycięża, a imperialiści z zachodu to tylko czekają, żeby jej oddać wszystko na wschód od Odry i wrócić do BAU, a w ogóle to i tak oni wszyscy wszyscy są Russlandversteher i cała ta zachodnia pomoc dla Ukrainy i sankcje na Rosję są tylko na niby. Normalnie kaplica i znikąd nadziei, Priwiślańskim krajem znowu będziemy, no chyba, że Orliński zadzwoni do swojego kumpla Belki, przedstawi petycję dziesięciu bardzo wpływowych komcionautów i wytłumaczy mu co i jak. Jak odsiać to wszystkie kocopoły co trzeba zrobić i przyjrzeć się opisowi jak sytuacja ponoć wygląda, to zostaje czysta kremlowska propaganda.
Coby nie było, osobiście nie uważam Awala za regularnego propagandystę tamtej strony. Może na początku była to jakaś zbyt true alt lewica, co to przeciw amerykańskiemu imperializmowi sprzymierzy się nawet z Pol Potem i Bin Ladenem, ale na moje, w pewnym momencie jakieś klepki się obluzowały, no i mamy bełkotliwe elaboraty na 20 stron A4. Niemniej interpretację, że to Olgino skierowane do mocno lewicowego odbiorcy z CEE uważam za uprawnioną.
@Łódź
Łódź doskonale nadaje się na hub logistyczny, dużo lepiej niż Warszawa. Skrzyżowanie dwóch autostrad + droga ekspresowa do Wrocławia. Lotnisko mało obciążone, w sam raz na cargo. Świeżo wybudowana S14 w tej samej odległości od lotniska co S2 w Warszawie do Okęcia.
Poza tym – po ukończeniu tunelu pomiędzy Fabryczną a Kaliską i zbudowaniu Ygreka czas podróży z Warszawy będzie poniżej godziny. W sam raz jako trzecie lotnisko, które też może obsłużyć część ruchu – zwłaszcza tanie linie i czartery.
@Drugi pas na okęciu – przy użyciu skoordynowanych operacji odległości między pasami mogą być mniejszy niż w wypadku zupełnie nieskoordynowanych. Przypadek ekstremalny to SFO, gdzie odległość między pasami (środek do środka) to 750 stóp. Takie lotnisko wymaga idelnej koordynacji operacji na sąsiadujących pasach. Ale w przypadku przeznaczenia jednego pasa do lądowań a drugiego do startów dwa równoległe pasy mogą być oddalone o 760 m. Jeśli początki pasów są przesunięte, to odległość tą można zmniejszać o 30 m na każde 150 metrów przesunięcia. Odległość pasa na Okęciu do S2 to około 1 km. Więc dałoby się spokojnie dobudować drugi pas i znacząco zwiększyć przepustowość lotniska nawet bez ruszania S2.
@Modlin – w Modlinie nie pozwolono rozbudować systemu do lądowań bez widoczności do wyższej kategorii. Gdyby zapadła decyzja o rezygnacji z CPK można ten system rozbudować i zwiększyć znacząco odporność na zamglenia.
@Bardzozly
„A np. Msta-SM2 używana w liczbie większej, niż Kraby jest już zupełnie porównywalna do Kraba. Chyba, że masz jakieś niesamowicie fachowe (i pewnie tajne) informacje.”
Kraby są faktycznie lepsze, ale dodajmy do porównania coś znacznie bardziej powszechnego w NATO, czyli M109 Paladin, główne (jedyne?) AH w służbie US Army. Co ma robić AH? Przede wszystkim pokrywać ogniem cele obszarowe, robić to szybko, z możliwie dużej odległości, głównie klasyczną amunicją, w razie potrzeby szybko się przemieścić, i chronić załogę przed odłamkami (bo przecież nie przed bezpośrednim trafieniem). O ile Kraby mają nad wspomnianą MSTą dość znaczną przewagę zasięgu (40 vs 30 km na maksymalnym ładunku miotającym), to już Paladiny nie przekraczają 25 km. W pozostałych kryteriach, po prostu wszystkie ww robią co należy, jedne bardziej komfortowo, inne toporniej, but still.
@kuba_wu:
> „Mówię nie o wyższości uzbrojenia zachodniego tak w ogóle, ale o jakoby zdecydowanej gorszości ruskiego sprzętu z punktu widzenia klienta eksportowego, który, co kluczowe, na ogół nie jest nawet w NATO i nie dysponuje natowskim ekosystemem pola walki.”
Ale jakiego uzbrojenia? Mig-31+kindżał? Tym się może Rosjanie i pochwalą, ale tego nie sprzedają.
Co Rosja ma na eksport w tej chwili? Su-35? T-90? Potrzebują w kraju, a żaden z nich nie zachwycił. Że mamy filmiki i dyskusje o zniszczeniu JEDNEGO Abrahmsa, czy POJEDYNCZEGO Leoparda, a nie jednego T-90 w nowej konfiguracji… czy to aby nie jest przyznanie się do technologicznej niższości, gdzie strat się nawet nie liczy całkiem poważnie?
Rosja nie wylansowała żadnego nowego uzbrojenia, którym mogłaby się pochwalić i które mogłaby sprzedawać na świat. Parę nowości się skompromitowało, bo jeśli nie widać różnicy między T-90, a T-55 (złośliwość) to po co przepłacać? — widzisz, używam Twoich argumentów 🙂
> Ponadto rosyjski czołg jest prostszy (naprawy) i lżejszy…
Ja bym na ich miejscu kupił u Chińczyków. Konstrukcje równie nowoczesne jak rosyjskie, wyposażenie lepsze, cena zapewne konkurencyjna… Ba! zapewne lepsza, biorąc pod uwagę, że Rosjanie wszystkiego co wyprodukują będą potrzebowali na froncie.
> Na przykład eksportowego Su-35 z eksportowym F-15 albo Rafale.
Albo z Grippenem, który o wiele bardziej był tworzony pod założenia „rosyjsko-podobne”, a przy tym był budowany ekonomicznie.
> I okazuje się, że te ruskie to jednak mają i całkiem niezły radar, i dalekosiężne pociski, i generalnie nie widać tego odstawania.
Tylko te wersje eksportowe, np. Su-35 dla Indii, miały awionikę zachodnią. Jeśli budujesz tylko z podzespołów rosyjskich, to tak wesoło nie ma.
BTW. Duzi klienci, jak Indie, i tak wolały kupować z wielu źródeł, a nie być uzależnionym od jednego dostawcy.
> Ale gdy szły porównywalnej skali ataki…
Ale zaraz, one szły na Leopardach i Abrahmsach? 😀 Bo piszesz o atakach prowadzonych tym samym poradzieckim sprzętem…
Jest pan bardzo konsekwentny z tym błędem, więc już nie wytrzymam: ABRAMS! Bez ha.
@pak4
>Porty-huby (przesiadkowe) to przestarzała koncepcja, negatywnie zweryfikowana przez rynek.
A zamknięte ostatnio huby to? Ludzie klną, nienawidzą i latają.
>Czy CPK ma być więc hubem (źle), czy tylko lepszym portem lotniczym dla Warszawy (mogłoby być OK)?
CPK z dwoma pasami i 30 mln pasażerów (tyle co Wien-Schwechat) można nazwać hubem albo portem regionalnym (albo intergalaktycznym). Wszystko jedno.
>Ekologia (patrz TT & Sheik)
Ekologia to kwestia globalna. Będzie działać tak samo na wszystkich. Co za różnica, czy będziemy emitować w Baranowie, na Okęciu czy gdziekolwiek. Przy decyzji budować czy nie budować w zasadzie można pominąć.
>Wszystkie wyliczenia mówią, że przy stałym wzroście przewozów lotniczych będzie potrzebne nowe lotnisko (raczej dla Warszawy niż Polski, ale niech będzie). Czy to dobre założenie, wobec kwestii ekologicznych i jednak kryzysu demograficznego w Polsce?
No jednak musimy w końcu przyjąć parę milionów imigrantów.
Dla jasności. Przeżyjemy bez Baranowa. Ale czy ten sztrucel na Okęciu wart jest kolejnych miliardów?
> Argumenty z cargo. Jeśli polskie porty lotnicze mają niewykorzystane moce przerobowe w odbieraniu cargo (a można sobie pooglądać ruch cargo w Balicach czy Pyrzowicach), to czy na pewno problem leży w niedostatecznej podaży?
Problem w tym, że cargo to specyficzny system. Radom cały wolny i jakoś nikt tam nie leci z tym cargo.
Lipsk 1,5 mln pasażerów i 1,5 mln ton cargo
Frankfurt 60 mln i 2 mln ton
Okęcie 14 mln i 100 tysięcy ton.
Pyrzowice 5,5 mln i 26 tys. ton
Czemu tak to działa? Nie wiem. Ale bratankom z Niemiec można by trochę podebrać.
W bonusie
>Inwestorzy chętni na Baranów (na Okęcie brak)
Vinci Airports (część Vinci Group) to wiodący prywatny operator lotnisk na świecie. Zarządza w rożnej formie ponad 70 lotniskami w 13 krajach. Vinci Group zatrudnia ok. 270 tys. pracowników. Jest firmą francuską, ale obecnie w strukturze właścicielskiej największą grupę stanowią udziałowcy instytucjonalni z USA.
IFM Global Infrastructure Fund to fundusz inwestycyjny z Australii zarządzający aktywami o wartości ok. 143 mld dolarów, z czego ok. 64 mld to inwestycje kapitałowe w infrastrukturę. Posiada w swoim portfelu udziały w 17 lotniskach na całym świecie.
@Aval
Jeszcze nie tak dawno (rok, może 2 lata temu), Aval był najciekawszym rozmówcą na tym blogu. Dokładny research, wiedza w zaskakującej ilości dziedzin, doświadczenie social climbera ktore jest mi bliskie.
Ale z powodu jakiejś poważnej choroby, Aval zaczał znikać na dłużej (o czym zresztą informował), a powrocie został już tylko cień dawnego Avala. Została mu stara metodyka działania (długie wywody i linki do badań), ale treść bywa coraz bardziej od czapy.
Dlatego Avalu: odpoczywaj, zdrowiej, ciesz się na emeryturze owocami swojego życia, którego my możemy ci tylko pozazdrościć. Byłoby pewnie co opowiadać, ale wolisz zachować anonimowość. Napisz ksiązkę o swoim życiu, a jak będzie w księgarniach – pochwal sie tu(trudno, stracisz anonimowość), abym mógł się po nią udać do najbliższego empiku.
@sheik
>Ktoś wyżej napisał z animuszem, że można zignorować straty CPK przez parę lat w imię wyższych celów
Drogi publiczne: zero przychodów, gigantyczne koszty.
> ale cały, i tak superoptymistyczny (bo przecież, jak zawsze, będzie drożej niż planowano), model finansowania zakłada spłatę kredytów z zysku lotniska.
Technicznie rzecz biorąc kredyty się spłaca z cash flołu. A skoro prywatni inwestorzy chcą zainwestować to (1) wyszło im, że się opłaca i (2) też będą musieli dopłacać jakby co.
>Jeśli zamiast niego będzie strata, to wchodzimy w Gierek Mode.
Przekop Mierzei to Gierek mode. Ostrołęka to Gierek mode. Pałac Saski – może też. Baranów nie.
@kot immunologa
„Serdecznie polecam ćwiczenie z logistyki transportu każdemu, kto chce złapać lot z Monachium o np. 7 rano (czyli na lot międzykontynentalny być na lotnisku dobra godzinę przed odlotem). Nawet jak się mieszka w Monachium ale po zlej stronie miasta, to to jest poważny problem. Właściwie zostaje taxi”
No co prawda shuttle busy jeżdżą dopiero od jakiejś 5 rano, ale pociągi przecież całą noc. Nawet google maps ma wszystkie rozkłady, w dzisiejszych czasach to naprawdę jest luzik.
@sheik.yerbouti & kot immunologa:
„You forgot Zurich!”
Genewa też chyba większa niż LCY?
@Froz
To sie nieco zmienilo (byly remonty), ale to wciaz w nocy jest jeden S-bahn na 40 minut i jedzie pol godziny, a i do dworca tez trzeba dojechac. Porownaj z Okeciem, gdzie byle taxa dojedziesz w 15-20 minut. Lotnisko blisko centrum mocno skraca czas podrozy i obniza cene dojazdu.
@CPK
W GW był wywiad z entuzjastą CPK (Polak mieszkający w Kanadzie), który argumentował, że Polacy mają dryg do lotnictwa, więc i z CPK w szczerym polu nam się uda.
Dodatkowy argument – Heathrow jest w tej samej odległości od Londynu, co CPK od Warszawy (nie całkiem, Baranów jest o połowę dalej), a przecież dojazd z Paddington ekspresem to tylko 15 minut.
Niby faktycznie 15 minut, ale:
– przejazd Heathrow Express kosztuje 25% biletu z Warszawy do Heathrow,
– przestoje HE (i Elisabeth Line) z powodu awarii kabli są całkiem częste, jak mnie zapewniają miejscowi.
@kot
no wiesz, ja to porównuję z Pyrzowicami i Balicami, do których komunikacją publiczną to bym chyba dzień wcześniej musiał wyjechać.
@sheik.yerbouti
„model finansowania zakłada spłatę kredytów z zysku lotniska. Jeśli zamiast niego będzie strata, to wchodzimy w Gierek Mode.”
Gierek Mode to jednak długi w USD/zachodnich papierkach (bo wszystko musi być na licencji budowane) w sytuacji, kiedy emitent USD/zachodnich papierków nie był zbyt g**politycznie przychylnie do Ciebie nastawiony (dla tego w odróżnieniu np. od Chile nie zrobił ci bailoutu). Tutaj dług będzie w PLN.
(Z „Gierek Mode” kojarzą mi się również tak bezsensowne i niespinające się inwestycje jak naftoport, bo przecież tanią ropę po rurze zawsze można sprowadzać od braci Rosjan, prawda? Prawda!?)
@pak4
„Czy CPK ma być więc hubem (źle), czy tylko lepszym portem lotniczym dla Warszawy (mogłoby być OK)?”
Ale lotnisko dla Warszawy, to nigdy nie jest lotnisko tylko dla Warszawy. Ilu wrocławian czy też gdańszczan miało przygodę z Okęciem, a ilu warszawiaków odwiedziło w celach awionistycznych Wrocław i Gdańsk? Niestety szybko nie udało mi się tego wygooglać.
„Nie rozwiązany jest problem pracowników lotniska – skąd ich brać? Już dziś Okęcie boryka się z brakami ludzi do pracy a dojechać można rowerem.”
Z Wistek, Maszna, czy nawet z Sochaczewa i Skierniewic teraz na Okęcie nie dojedziesz rowerem, a do Baranowa (jeśli ktoś się uprze) już tak. Co dla mieszkańca W-wy jest nieatrakcyjną pracą, dla mieszkańca interioru i Łodzi może być atrakcyjnym dealem, zwłaszcza kiedy dojazd do niej stanie się _atrakcyjniejszy_.
(Nieciekawa ciekawostka: siatka połączeń autobusów pracowniczych z podwrocławskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej – LG sięga do Kłodzka – 80km od zakładu, 1h20min jazdy).
„Czy to dobre założenie, wobec kwestii ekologicznych i jednak kryzysu demograficznego w Polsce?”
To są argumenty, które też działają w drugą stronę: jeśli nawet nacjo-prawicowy rząd prowadził liberalną politykę imigracyjną, to tutaj drugiej Japonii nie będzie, więc chętnych na loty z Filipin, czy innego Banglalore, India będzie więcej niż mniej. Kwestie ekologiczne to też (pomijajac hałas) zanieczyszczenie spalinami lotniczymi centrum miasta, o czym w kontekście Londynu ostatnio Guardian pisał:
„The planes taking off and landing at London’s six airports expose the city’s inhabitants to the equivalent of 3.23m cars’ worth of harmful nitrogen oxides and particulate matter emissions every year”[1].
@kot immunologa
„Loty w środku nocy na takie lotnisko są teoretycznie możliwe (a i to nie zawsze), ale to nie tylko, jak ktoś już podniósł w dyskusji, pracownicy maja problem z dojazdem, ale również pasażerowie. Serdecznie polecam ćwiczenie z logistyki transportu każdemu, kto chce złapać lot z Monachium o np. 7 rano (czyli na lot międzykontynentalny być na lotnisku dobra godzinę przed odlotem). Nawet jak się mieszka w Monachium ale po zlej stronie miasta, to to jest poważny problem.”
Baranów ma być szczerym polu obok stacji kolei dużych (?) prędkości, więc kwestia przebijania się przez miasto odpada (chyba, że jesteś z Warszawy). W porównaniu z Okęciem wszyscy oprócz warszawiaków będą mieli łatwiejszy dostęp do tego lotniska. W przypadku nocnych lotów to w ogóle mogłaby by być poezja: drzemka w nocnym pociągu, 2-3h czekania w prawie pustym terminalu.
[1] link to theguardian.com (tak wiem, że w artykule napisane jest, że najlepiej to w ogóle nie latać)
@janekr
zgadzając się z wątpliwościami dodam, że Londyn
– jest jednak dużo większy od Warszawy, więc silą rzeczy trudniej o duże lotnisko blisko centrum
– z misia Paddingtona, choć to duża stacja, też się wszędzie nie dojedzie. Tuba do np. St Pancras latem z walizami do przyjemnych nie należy.
@pak4
„Co Rosja ma na eksport w tej chwili?”
Dlatego pisałem o tym co po wojnie. Że obecne inwestycje wojenne w produkcję mogą się w jakimś stopniu przerodzić w potencjał eksportowy. Jak ta zbita szyba w utrzymanie szklarza.
„Rosja nie wylansowała żadnego nowego uzbrojenia, którym mogłaby się pochwalić i które mogłaby sprzedawać na świat.”
Zupełnie nowego? No te lancety by mogli zaliczyć, te ichnie bomby szybujące, nawet jeśli 2x gorsze od paveway, to mogą być „w tych samych pieniądzach” równie skuteczne, gdy się ich kupi 4x tyle…
„Jeśli nie widać różnicy między T-90, a T-55 (złośliwość) to po co przepłacać? — widzisz, używam Twoich argumentów”
Ale T-55 nie zaoferują. Natomiast Chińczycy, pełna racja, będą podgryzać. Tak jak teraz ruszyli szturmem na europejski przemysł samochodowy. Nie mówię że rosyjskie kalkulacje się spełnią, ale że może nie są pozbawione jakichś podstaw.
„Ale zaraz, one [ataki] szły na Leopardach i Abrahmsach?”
47 brygada zmechanizowana, ta „elitarna” i szkolona na Zachodzie, która była rozlokowana na odcinku Robotyne-Verbowe, poszła do ataku uzbrojona w Bradleye, Leopardy 2A4 i 2A6, oraz T-72 i T-64. Straty pierwszego dnia to: 8 x Bradley, 6 x Leo i kilka innych pojazdów. To było z grubsza 1/3 Leo z kilkunastu, jakie mieli. Abramsów nie było. Abramsów do niedawna nie było w ogóle w Ukrainie.
@Froz
„no wiesz, ja to porównuję z Pyrzowicami i Balicami, do których komunikacją publiczną to bym chyba dzień wcześniej musiał wyjechać.”
A, to wobec tego przepraszam i dziękuję za sprowadzenie mnie na Ziemię. Rozbestwiłem się najwyraźniej 🙂
Mam cały czas w głowie lotnisko w Hanowerze, mniejsze wprawdzie miasto od Warszawy ale lotnisko położone podobnie, żabi skok od centrum. Mimo że nie hub, to podróże stamtąd to była bajka w porównaniu z Monachium. To już wole dolecieć do hubu (dowolnego, przecież to dla pasażera rybka czy Monachium, Frankfurt, Londyn czy Warszawa) i mieć spokój z peregrynacjami na podmiejskie zadupia gdzie jak się zepsuje pociąg to całą podróż szlag trafi.
@janekr
„W GW był wywiad z entuzjastą CPK (Polak mieszkający w Kanadzie)”
Jestem prawie pewien, że się odnosisz do wywiadu Sroczyńskiego z lobbystą, o którym mowa w wielu poprzednich komciach. Oczywiście nie w GW, przecież Sroczyńskiego wywalili wiele lat temu.
@krzoj
„ W porównaniu z Okęciem wszyscy oprócz warszawiaków będą mieli łatwiejszy dostęp do tego lotniska. W przypadku nocnych lotów to w ogóle mogłaby by być poezja: drzemka w nocnym pociągu, 2-3h czekania w prawie pustym terminalu.”
To prawda, tylko ile to wszystko będzie kosztować i ilu będzie na to chętnych? Siatka polaczeń dalekobieżnych nie jest jakoś specjalnie rozbudowana, w jakim takcie będą takie pociągi jeździć? Żeby to miało sens, to by musiał być minimum jeden pociąg na godzinę-półtora, ceny byłyby astronomiczne.
Pozostaje tez zawsze pytanie, jakich inwestycji się nie zrealizuje, budując Baranów? Czy aby na pewno bardziej potrzebne jest w Polsce duże lotnisko w środku niczego za bimbalion złotych, czy może lepiej rozbudować lokalne węzły kolejowe i usprawnić transport lokalny i przy okazji dalekobieżny? Czy to nie aby podróż miedzy Warszawą a Łodzią jest jakimś codziennym koszmarem tysięcy ludzi, Baranów im w tym jakoś pomoże?
@wo
„Oczywiście nie w GW, przecież Sroczyńskiego wywalili wiele lat temu”
Czytałem to na portalu gazeta.pl
@krzoj
Przepraszam za post za postem, ale jest jeszcze jedna istotna rzecz w takich kombinowanych podróżach pociąg- kolej. Bilet musza być ze sobą sprężone, inaczej w razie poważnego opóźnienia pociągu zostajesz z bezużytecznym biletem lotniczym. Można się oczywiście ubezpieczyć, ale to też koszty.
Lufthansa oferuje takie bilety, ale to jest wielka linia lotnicza i jak się spóźnisz na lot o 12 to jest spora szansa ze polecisz kolejnym samolotem, bo są np. trzy – cztery na dobę na danym kierunku. Jeśli nie, to jest to problem również Lufthansy.
@janekr
„Czytałem to na portalu gazeta.pl”
Ergo: oczywiście nie w GW, przecież Sroczyńskiego wywalili wiele lat temu. Czy ja chociaż na swoim blogu mogę oczekiwać odróżniania hottogów Agory od burgerów Agory?
W każdym razie, jak już wyskakujesz z cytowaniem wywiadu Sroczyńskiego z lobbystą, o którym wiele napisano powyżej – zaznacz na przykład „w tym wywiadzie Sroczyńskiego z lobbystą zainteresowało mnie też, że…”. Nie udawaj nagle, że to wywiad z całkiem przypadkowym Kanadyjczykiem mieszkającym w Polsce, który po prostu przechodził obok Sroczyńskiego z tragarzami.
@kmat
„to co Awal proponuje przeciw Rosji to są bzdury”
– Skuteczność propozycji (której nie potrafię ocenić) to coś zupełnie innego, niż bycie lub nie bycie ruskim propagandzista.
„Jak odsiać te wszystkie Belki w Rijadzie to co zostaje?”
– Zostaje, że sankcje są nie dość szczelne choć mogłyby być (napisał o tym całe opowiadanie). I żeby nie lekceważyć Rosji.
„zostaje czysta kremlowska propaganda”
– To Kreml sieje propagandę, że trzeba uszczelnić sankcje bo nie działają? Czy ty nie rozróżniasz „ha ha, sankcje i tak nie działają [wiec je zniescie i handlujcie z nami]” od „sankcje nie są dość szczelne [trzeba je uszczelnić]” i do tego kręcisz chochoły „Russia strong” czy kolejność jest odwrotna?
@kuba_wu
„Kraby są faktycznie lepsze”
– Co ma Krab czego nie ma 2S33 Msta SM2? Której jest na Ukrainie więcej niż Krabów?
@pak4 i @sheik.yerbouti w sprawie czołgów kuba_wu chyba odpisał wam wszystko, co ja mógłbym.
@bardzozly
„To Kreml sieje propagandę, że trzeba uszczelnić sankcje bo nie działają”
Jedyny raz uprzedzam – potem będę wycinać – że linia kremlowskiej propagandy jest po prostu niespójna. W jednym płaczliwym monologu tego samego Sołowiowa mogą paść obie te, pozornie sprzeczne tezy – „sankcje nie działają, ha ha, zobaczcie jak my je sprytnie omijamy” oraz „ała, szlochu szlochu, nie mam gdzie serwisować swojego mercedesa, sankcje to skandal i należy je znieść”.
„To prawda, tylko ile to wszystko będzie kosztować i ilu będzie na to chętnych? Siatka polaczeń dalekobieżnych nie jest jakoś specjalnie rozbudowana, w jakim takcie będą takie pociągi jeździć? Żeby to miało sens, to by musiał być minimum jeden pociąg na godzinę-półtora, ceny byłyby astronomiczne.”
Przecież to w dużym stopniu (cena biletów/sieć połączeń) decyzja polityczna, kiedy już infrastruktura zostanie zbudowana.
Z mojej wrocławskiej perspektywy to pociąg do Warszawy (to chyba połączenie daleko bieżne) odjeżdża co godzinę, tylko zwykle jazda trwa 4:45 min. (z jednym ekspresem, który jedzie 3:30). W innych aglomeracjach jest z tym dużo gorzej?
Wygląda to też jak dzielenie włosa na czworo – zaraz zejdziemy na poziom tego, czy PKP będzie w stanie zapewnić odpowiednią liczbę konduktorów do obsługi tych połączeń.
„Pozostaje tez zawsze pytanie, jakich inwestycji się nie zrealizuje, budując Baranów? Czy aby na pewno bardziej potrzebne jest w Polsce duże lotnisko w środku niczego za bimbalion złotych, ”
Pieniądze zawsze można dodrukować, gorzej z materiałami i pracą. Argumenty typu CPK „pochłonie 50% rocznej produkcji betonu” bardziej by mnie przekonywał niż argument z tego, że zabraknie nam papieru na banknoty (czy pamięci w komputerach hostujących rachunek bankowy Specjalnego Funduszu Rozwoju obsługującego obligacje emitowane pod CPK).
„czy może lepiej rozbudować lokalne węzły kolejowe i usprawnić transport lokalny i przy okazji dalekobieżny?”
Why not both? Nie jest to fałszywa alternatywa pokroju albo CPK albo onkologia dziecięca? Ten transport dalekobieżny to nie jest częścią tortu, którego wisienką jest CPK? W jaki faktyczny sposób CPK miałoby blokować rozwój transportu lokalnego? Zabierze autobusy, które mogłoby budować lokalną siatkę połączeń, na dowóz piasku na budowę?
@wo
Ja zrozumiałem, że Bardzozły wyszydza wizję prokremlowskiego trolla, który proponuje rozwiązania szkodliwe dla Kremla. Natomiast hipoteza jest taka, że Awal pisze o nierealnych propozycjach pokonania Rosji, która jest silna, zwycięska i nietknięta sankcjami a Zachód tylko czeka na nieunikniony powrót BAU. Nie jestem do końca przekonany, ale może takie ma być wrażenie – „jeśli Belka nie zajmie się tym na spotkaniu w Rijadzie, to jesteśmy zgubieni”.
@Bardzozly
„Co ma Krab czego nie ma 2S33 Msta SM2”
„Dzięki lufie o długości 52 kalibrów, Krab dysponuje donośnością strzału pociskami zwykłymi 30 km i z gazogeneratorem 40 km […]. Donośność Kraba znacząco przewyższa standardowe rosyjskie działa samobieżne kalibru 152 mm 2S19 Msta-S, z lufą L/47, które osiągają odległość strzału do 24 km, a pociskami ze wspomaganiem rakietowym do 29 km[45]. Zaletą Msty jest jedynie nieco większa szybkostrzelność – do 10 strz./min dla nowszej wersji 2S19M2” – Wiki.
Czy najnowsze modyfikacje podbiły parametry rosyjskiej AH? Jeśli tak, tym gorzej (i tym lepiej dla mojej tezy, że to są systemy zbliżone). Nie wiem też, jak z systemem kierowania ogniem, czy krabowy Topaz z WB, zintegrowany ponoć z sensorami jak FlyEye, jest lepszy od tego co mają rosjanie, czy Msta ma te fancy zdolności do wystrzelenia kilku pocisków tak, aby spadły jednocześnie w punkt (i na ile jest to tylko bajer), jak z dostępnością amunicji specjalnej, precyzyjnej, jak z komfortem i ergonomią (to stawiam na Kraba) itd. Trzeba by przepytać artylerzystów mających doświadczenie na obu typach.
@jugger:
„Ekologia to kwestia globalna. Będzie działać tak samo na wszystkich. Co za różnica, czy będziemy emitować w Baranowie, na Okęciu czy gdziekolwiek. Przy decyzji budować czy nie budować w zasadzie można pominąć.”
Czyli nie spojrzałeś na TT & Sheik. Argument brzmi, że ekologia (zmiany klimatyczne + polityka klimatyczna) mogą poważnie ograniczyć przewozy lotnicze. Tego absolutnie nie można pominąć, bo jeśli się okaże, że jednak nie 30mln a 20mln pasażerów, to po co było CPK budować?
„Problem w tym, że cargo to specyficzny system. Radom cały wolny i jakoś nikt tam nie leci z tym cargo.
…
Czemu tak to działa? Nie wiem. Ale bratankom z Niemiec można by trochę podebrać.”
W związku z tym, że nie wiemy jak to działa, cykniemy lotnisko za 100mld i zobaczymy?
Inwestorzy – nie wiesz jak sformułowane są umowy. PiS miał słabą pozycję negocjacyjną, chcąc pochwalić się sukcesem przed wyborami. Co jeśli umowy to „koszty wasze, zyski nasze”?
„Technicznie rzecz biorąc kredyty się spłaca z cash flołu.” – nie, kredyt spłacasz z tego co zarobisz na działalności operacyjnej (musisz mieć EBITDA wystarczająco wysokie, żeby te Interest spłacać).
Argumenty z dróg publicznych: one również mogą być przeskalowane – vide autostrady w Portugalii albo Hiszpanii.
@kot immunologa – jako częsty klient połączenia W-wa – Monachium łączę się w bólu. Oprócz remontów, teraz np. są strajki na kolei. Z mojej miejscówki S-Bahnem jadę ponad godzinę; samochodem 30-40 minut, ale jak są korki na autostradzie robi się nerwowo. W porównaniu dojazd na Okęcie to czysty relaks.
Dodam, że jadąc autostradą z W-wy mijam MOP Baranów po około 30 minutach – chyba, że korki, wtedy może być i ponad 1h.
„częsty klient połączenia W-wa – Monachium”
Podobno jest teraz bezpośredni pociąg sypialny W-wa – Monachium. Czy to nie jest lepsza alternatywa dla lotu?
Chyba lepiej zameldować się wieczorem na dworcu niż wstawać o 5 rano na poranny lot?
@Bardzozły
Ech, nie rozumiesz.
„Się spodziewałem, że jak ktoś po cichu pracuje dla X, to będzie gadał, że:
– X nie jest dla nas zagrożeniem, nie róbmy nic przeciw X,
– X jest za silne, nie róbmy nic przeciw X bo wkurzymy X.”
No właśnie tak by nie pisał, bo by się zdekonspirował i prawdopodobnie wyłapał permanentnego banana. Zależy gdzie by pisał. Jakby na jakimś mikke-fora.pl to spokojnie mógłby jechać narracją o ukropolinie, upadlinie, żydobanderowcach i kutechonie Putinie. To, co podałeś, nadaje się na jakieś forum rolników protestujących przeciwko żywności z Ukrainy. Jak piszesz do odbiorców wyraźnie wrogo nastawionych do putinowskiej Rosji to musisz się bardziej wysilić. Symulować antyrosyjskość, a treści prorosyjskie odpowiednio [s]zaawalować[/s] zawoalować. Jak byś coś takiego zrobił?
” Zostaje, że sankcje są nie dość szczelne choć mogłyby być (napisał o tym całe opowiadanie). I żeby nie lekceważyć Rosji.”
Jakim cudem udało Ci się przegapić te elaboraty o zaawansowanej technicznie Turborosji, która ot tak będzie produkować samochody elektryczne w Kaliningradzie, bez problemu zastąpiła eksport węglowodorów do Europy nowymi odbiorcami i zdradzieckim zachodzie, który tylko czeka, żeby wbić Ukrainie nóż w plecy w zamian za BAU i soję ze Syberii?
„To Kreml sieje propagandę, że trzeba uszczelnić sankcje bo nie działają?”
W środowiskach onucosceptycznych? Czemu nie. Buduje się aurę antyrosyjskości, a przemyca „sankcje nie działają”, czyli radosną kremlowską dezinformację.
„do tego kręcisz chochoły „Russia strong””
Awal takie kocopoły kręci. To jest stały element jego narracji.
@pz
„Ja zrozumiałem, że Bardzozły wyszydza wizję prokremlowskiego trolla, który proponuje rozwiązania szkodliwe dla Kremla. ”
Bo nie śledzi kremlowskiej propagandy (Ty zapewne też nie). Ona właśnie tak działa. Przecież gdy Medwiediew straszy pełną wojną z NATO, też „proponuje rozwiązania szkodliwe dla Kremla”, bo takiej wojny Rosja nie mogłaby wygrać. Nie szkodzi: celem tej propagandy nie jest „proponowanie rozwiązań”, tylko sianie zwątpienia na Zachodzie. Oni wygrywają za każdym razem gdy choć jedna osoba powie „no właściwie to nie wiadomo po cholerę te sankcje, skoro produkcja Avtokartoszek De Luxe lada chwila przyniesie większe zyski od eksportu ropy”.
@krzoj
„Przecież to w dużym stopniu (cena biletów/sieć połączeń) decyzja polityczna, kiedy już infrastruktura zostanie zbudowana.”
Czy dumpingowe ceny i dotowanie biletów nie byłoby to uznane za niedozwoloną pomoc publiczną? Gdyba to było takie proste, i zależne tylko od woli politycznej, to LOT byłby lokalna potęgą, a ma zdaje się parę długodystansowych samolotów na krzyż.
„Z mojej wrocławskiej perspektywy to pociąg do Warszawy (to chyba połączenie daleko bieżne) odjeżdża co godzinę, tylko zwykle jazda trwa 4:45 min. (z jednym ekspresem, który jedzie 3:30).”
Aż sprawdziłem, czy aż tak się poprawiło. No jednak sporo brakuje do godzinnego taktu. Nie chcę tu zamieszczasz rozkładu jazdy, bo nas Gospodarz pogoni, ale ostatni sensowny pociąg jest o 19:21, następny o 3:23 w nocy i 5:50 rano.
„Pieniądze zawsze można dodrukować, gorzej z materiałami i pracą. Argumenty typu CPK „pochłonie 50% rocznej produkcji betonu” bardziej by mnie przekonywał niż argument z tego, że zabraknie nam papieru na banknoty (czy pamięci w komputerach hostujących rachunek bankowy Specjalnego Funduszu Rozwoju obsługującego obligacje emitowane pod CPK).”
Jak rozumiem, główną przeszkodą w rozbudowie infrastruktury w Polsce przed wejściem do UE był brak papieru na banknoty? Czy może jednak w dużej mierze to fundusze europejskie pozwoliły sfinansować budowę autostrad? I właśnie autostrad jak dotąd tylko, a nie autostrad i kolei jednocześnie. Wiem, że 20 lat minęło i jesteśmy w innym miejscu, ale tak zupełnie swobodnie wszystkiego na już to chyba nikt nigdzie nie buduje.
„Why not both? Nie jest to fałszywa alternatywa pokroju albo CPK albo onkologia dziecięca?„
Jak wyżej, priorytet może być w zasadzie tylko jeden. Albo najpierw zwiększasz przepustowość lokalnych węzłów kolejowych i usprawniasz życie 80% podróżnych, którzy korzystają z lokalnych polaczeń na co dzień, albo budujesz koleje wielkich prędkości pomiędzy wybranymi aglomeracjami. I tak, w przypadku autostrad to było między innymi pytanie, kto to fizycznie wszystko zbuduje.
„kot immunologa”
„Przepraszam za post za postem, ale jest jeszcze jedna istotna rzecz w takich kombinowanych podróżach pociąg- kolej. Bilet musza być ze sobą sprężone, inaczej w razie poważnego opóźnienia pociągu zostajesz z bezużytecznym biletem lotniczym. Można się oczywiście ubezpieczyć, ale to też koszty.”
Jeśli rozważamy alternatywę obecne Okęcie vs obiecany Baranów, to chyba trudno, żeby ten drugi wypadał gorzej.
Gdybym miał jakiś lot z Okęcia (dajmy na to) o 09:00 i rozważamy tę podróż z nieszczęsnego Wrocławia, to najbezpieczniej byłoby chyba załatwić sobie nocleg w Wawie. Wyobrażam sobie, że w przypadku Baranowa, wsiadałbym między 01:00-03:00 na Wrocławiu Głównym w pociąg i między 04:30-06:30 byłbym w holu lotniska i szukał ławki, na której mógłbym pokontemplować przemijanie.
@krzoj
Ale do czego Ci ta Warszawa nieszczęsna jest potrzebna, jeśli wyruszasz w podróż z Wrocławia? Jest (przynajmniej były) trzy loty na dobę do Monachium i Frankfurtu. Nie prościej tam dolecieć? Chyba że akurat lecisz do Chin czy innej Japonii, to faktycznie trochę naokoło.
@pz
„Natomiast hipoteza jest taka, że Awal pisze o nierealnych propozycjach pokonania Rosji, która jest silna, zwycięska i nietknięta sankcjami a Zachód tylko czeka na nieunikniony powrót BAU. Nie jestem do końca przekonany, ale może takie ma być wrażenie – „jeśli Belka nie zajmie się tym na spotkaniu w Rijadzie, to jesteśmy zgubieni”.”
Otóż to. Najpierw buduje się wizję jakiejś Turborosji, a potem rzuca jakieś w oczywisty sposób odczapiste rozwiązanie tego problemu. Każdy nad tym Belką w Rijadzie popuka się po głowie, ale może ktoś łyknie tę Turborosję. A wtedy kaplica, jesteśmy zgubieni.
Przy czym sam nie jestem przekonany, że to ten przypadek. Czytając te elaboraty na 20 stron mam bardzo silne skojarzenia z Wandaluzją (jak nie wiesz co to, to na własną odpowiedzialność możesz wyguglać). Jeśli skojarzenie jest słuszne, to obserwujemy wczesne stadium jakiejś -frenii.
@kmat
„Symulować antyrosyjskość, a treści prorosyjskie odpowiednio [s]zaawalować[/s] zawoalować. Jak byś coś takiego zrobił?”
-Bym to robił tak, że oskarżałbym o bycie onucą ludzi proponujących uszczelnienie sankcji ostrzegających, żeby nie dzielić skóry na niedźwiedziu.
„elaboraty o zaawansowanej technicznie Turborosji”
– Czytałem jego elaboraty i nie było tam żadnej Turborosji, tylko Rosĵa która jednak jakiś potencjał ma. Turbo to chochoł. Ba. Czytałem też jego mikroelaborat o budowie fabryki amunicji dla Ukrainy, od zera, dla zatrudnienia strukturalnie bezrobotnych, w jakimś rekordowym czasie. (Nawet odpowiedziałem jeszcze dłuższym, chociaż tylko śliznąłem się po problemach).
Inne optymystyczne bajki o produkcji dla Ukrainy też bywały.
Od tamtej pory uważam, że jest człowiekiem który pracował tylko papierem i literkami na ekranie a przemysłu (zwłaszcza produkcji) nie tknął. Nie wie, jak trudno jest robić rzeczy. Wyjaśniać dalej? (Bo nie lubię wyjaśniać rzeczy oczywistych awalologom spiskowym, którzy piszą mi, że nie rozumiem a nie odróżniają złej woli od niewiedzy).
@WO
„gdy choć jedna osoba powie „no właściwie to nie wiadomo po cholerę te sankcje, skoro produkcja Avtokartoszek De Luxe lada chwila przyniesie większe zyski od eksportu ropy”.”
– Ale jak dotrze to tego wniosku od zachęcania do uszczelnienia sankcji? Nie dyskutuję dla samej dyskusji, po prostu czytam i autentycznie nie wiem. Wszystkie teksty Awala czytam w ten sposób i się czuję jak na lekcjach polskiego, gdy ktoś mi mówił, że autor miał coś na myśli. Mój „klucz interpretacyjny” napisałem kom. kmatowi powyżej.
@janekr:
„Podobno jest teraz bezpośredni pociąg sypialny W-wa – Monachium.”
Pociąg jedzie 14h a bilet kosztuje drożej lub w najlepszym wypadku porównywalnie do biletu na samolot. Połączeń W-wa Monachium samolotowych to jest chyba >6 dziennie.
Zamierzam ten pociąg sprawdzić organoleptycznie, ale jakoś na razie jeszcze duch przygody we mnie nie wezbrał wystarczająco.
> kosztuje drożej lub w najlepszym wypadku porównywalnie do biletu na samolot
I tak i nie. Znalazłem bilet z Gdańska przez Koenhagę do Dusseldorfu za 137 zł. O jaki Dusseldorf chodziło? Taki 80km od Dusseldorfu w miasteczku Wezze skąd odchodzi jeden (1) pociąg i pojedyncze autobusy.
Teraz z Deutschland Ticket najbardziej opłaca się dojazd tylko do granicy i karaskanie regionalnymi. Żeby go wygodnie uzyskać trzeba oczywiście wiedzieć, że płatność kartą bez problemu przyjmie najprędzej aplikacja bremeńska, bo jedna z dwóch monachijskich tylko teoretycznie.
@bardzozly
„Mój „klucz interpretacyjny” napisałem kom. kmatowi powyżej.”
…ale wyleciał, następne też wylecą, bo nie chce mi się tłumaczyć w kółko tego samego. Celem tej propagandy nie jest proponowanie konkretnych, konstruktywnych rozwiązań, tylko ogólne budowanie wrażenia „sankcje nie mają sensu”. I owszem, zazwyczaj robią to w sposób wewnętrznie sprzeczny – „nie działają i dlatego powinniście je znieść”.
@hub & spokes. Hubów oczywiście nie zamykano, bo to wielkie lotniska przy wielkich miastach. Ale produkcja B747 i A380 zakończyła się wiele lat temu, dlatego właśnie, że niewiele linii lotniczych działa w modelu hub & spokes.
Pasażerowie wolą latać bezpośrednio. A pasażerowie ze Śląska i Małopolski będą woleli wylot z Krakowa i Katowic niż z Okęcia lub Baranowa. Jeśli Okęcie zacznie się wysycać to ceny na Okęciu wzrosną a tanie linie przeniosą się do Modlina/Radomia/Łodzi, a część ruchu dalekozasięgowego może się przenieść do portów regionalnych. Oczywiście dla warszawiaków będzie mniej wygodnie lub drożej – ale właściwie dlaczego cały kraj ma inwestować, żeby warszawiakom się latało lepiej/taniej? W końcu z Krakowa/Wrocławia/Katowic do Warszawy jest dokładnie taka sama odległość jak z Warszawy do Krakowa/Wrocławia/Katowic.
@kot immunologa
„Czy dumpingowe ceny i dotowanie biletów nie byłoby to uznane za niedozwoloną pomoc publiczną?”
Myślałem, że mówimy o cenach biletów i siatce połączeń kolejowych.
„What is 49-euro ticket in Germany?
With the 49-euro ticket, financed by the federal and state governments, you can use the local and regional public transport anywhere in Germany, starting from May 1, 2023, and will run for at least 2 years.”
„Jak rozumiem, główną przeszkodą w rozbudowie infrastruktury w Polsce przed wejściem do UE był brak papieru na banknoty? Czy może jednak w dużej mierze to fundusze europejskie pozwoliły sfinansować budowę autostrad? ”
Hę? Tak, rzeczywiście występował wtedy brak papieru na banknoty – balcerowiczowskie „schładzanie gospodarki” w latach 1997-2001. Dodatkowo bandyterka, niesprawne, skorumpowane państwo, brak kapitału! Najpierw trzeba było ogarnąć to, żeby maszyny Skanskiej nie zostały rozkradzione, a budowa ruszyła bez potrzeby „posmarowania” odpowiedniej osobie. Fundusze w „twardej walucie” to była wisienka na torcie dla zachodniego kapitału, jak CPK jest wisienką na torcie kolei szybkiej prędkości (czy jakoś tak)!
„Jak wyżej, priorytet może być w zasadzie tylko jeden. Albo najpierw zwiększasz przepustowość lokalnych węzłów kolejowych i usprawniasz życie 80% podróżnych, którzy korzystają z lokalnych polaczeń na co dzień, albo budujesz koleje wielkich prędkości pomiędzy wybranymi aglomeracjami. ”
A to przepraszam. To rzeczywista alternatywa. Zafiksowałem na lotnisku, bo realnie tylko to jest teraz dyskutowane – rząd chce kontynuować kolei szybkich prędkości.
@kubawu
„47 brygada zmechanizowana, ta „elitarna” i szkolona na Zachodzie, która była rozlokowana na odcinku Robotyne-Verbowe, poszła do ataku uzbrojona w Bradleye, Leopardy 2A4 i 2A6, oraz T-72 i T-64. Straty pierwszego dnia to”
„Czy najnowsze modyfikacje podbiły parametry rosyjskiej AH? Jeśli tak, tym gorzej (i tym lepiej dla mojej tezy, że to są systemy zbliżone).”
Oj, widzę że koledze ruska propaganda (mielili ten pierwszy dzien kontrofensywy do wyrzygu) weszła tak mocno, że już nie dziwią mnie te plany przeprowadzki do Portugalii.
> produkcja B747 i A380 zakończyła się wiele lat temu, dlatego właśnie, że niewiele linii lotniczych działa w modelu hub & spokes.
To nieprawda. B747 (do 366 pasażerów) został zastąpiony B777 (368). A380 to inna historia – jak napisałem drugoego rzędu – ŁĄCZENIA hubów PRZESIADKOWYCH – i dla Emirates to działa. Ale Quantas lata B777 bezpośrednio – też nie do pipidówek a między hubami docelowymi takimi jak Okęcie. Hub & spokes to terminiologia w zasadzie stricte amerykańska. Tam były 2-4 huby przez które latało się między 50+ lotniskami, a teraz lata się 737MAX między tymi lotniskami bezpośrednio. W Europie nigdy tak nie było, że dolatywało się do Okęcia i leciało do Olsztyna – spokes ma inne znaczenie.
@krzoj
„„Myślałem, że mówimy o cenach biletów i siatce połączeń kolejowych.
„What is 49-euro ticket in Germany?…”
Ale tu chyba haczyk jest w tym, że to są generalnie polaczenia lokalne (wszystkie pociągi lokalne, tramwaje, autobusy, ale bez IC i ICE). W Niemczech w zasadzie nie ma dalekobieżnych pociągów osobowych i pospiesznych, a polaczenie lokalne są z zasady dotowane i Unia to akceptuje. Z dalekobieżnymi ekspresami może już tak łatwo nie być. Chyba, nie znam się w sumie.
„A to przepraszam. To rzeczywista alternatywa. Zafiksowałem na lotnisku, bo realnie tylko to jest teraz dyskutowane – rząd chce kontynuować kolei szybkich prędkości.”
Ależ nie ma za co. Dziwność debaty o Baranowie polega między innymi na tym, że skupia się na problemie drugorzędnym w sumie. Jakoś mi umyka, po co w sumie nam ten wielki hub w Warszawie? Są z tego jakieś ogromne pieniądze, prestiż, szansa rozwoju kraju? Mocno rozbudowana siatka polaczeń lokalnych to coś fantastycznego zupełnie, to jest game changer dla dosłownie milionów ludzi, ale to mało powabne jest.
@unikod
„Znalazłem bilet z Gdańska przez Koenhagę do Dusseldorfu za 137 zł. O jaki Dusseldorf chodziło?”
Chodziło Gdańsk, który jest w Warszawie i Dusseldorf, który jest w Monachium. Pisałem o połączeniu bezpośrednim, otwartym kilka miesięcy temu.
Do Monachium można też dojechać np. z przesiadką w Berlinie, podróż jest nawet krótsza (12h), ceny biletów podobne.
Ogólnie to ja rozumiem, że można znaleźć połączenia, które wyjdą taniej, ale ma to sens, jeśli nie jesteś ograniczony terminami i możesz sobie dowolnie wybierać x miesięcy do przodu.
Co więcej, nawet na to bezpośrednie połączenie można kupić bilet za 50€ w jedną stronę, ale to nie będzie kuszetka. A na siedzenie 14h na tyłku to na razie jestem jeszcze mniej gotowy. Drzwi do drzwi samolotem wyrabiam się w 4 do max 5h, z bezpiecznym zapasem czasu przed wylotem. Pociągiem muszę dodać 10h i zapłacić z grubsza tyle samo.
@awalologia
Ja się jednak trzymam zdania, że w ogóle nie tak się robi współczesną propagandę. Propagandę robi się poprzez fanpejdże w rodzaju „CAŁA PRAWDA DLA POLAKÓW” gdzie można wypisywać dowolne pierdoły, nikt nigdy nie sprawdzi spójności tej propagandy, a zasięgi są w setkach tysięcy. Inna sprawa, że w ogóle spójność propagandy we współczesnym świecie jest raczej przeszkodą niż zaletą.
Akurat Rosjanie dość dobrze odrobili lekcję ze social mediów, czego Brexit i Trump najlepszymi były dowodami.
Ostatnie, czego się spodziewam, to że jakiś Iwan z farmy trolli będzie przepalał godziny na pisanie oźródłowanych elaboratów, skoro mógłby te same godziny spędzić na klepaniu kłamstw o Tusku Przewidzianym w Protokołach Mędrców, z wielokrotnie większymi zasięgami i – najpewniej – z wielokrotnie mocniejszym efektem końcowym.
Słowem – szkoda na nas zasobów. Co zresztą Awalowi tłumaczyliśmy.
@sheik.yerbouti
„Oj, widzę że koledze ruska propaganda (mielili ten pierwszy dzien kontrofensywy do wyrzygu) weszła tak mocno, że już nie dziwią mnie te plany przeprowadzki do Portugalii.”
Pytanie było, czy w ogóle był jakiś ukraiński szturm z użyciem zachodnich czołgów. Był? Oczywiście. Coś konkretnie kwestionujesz, to napisz co. Może merytorycznie, tak dla odmiany? Ofensywa, a w szczególności ten pierwszy dzień, jest akurat tak dokładnie udokumentowany i to przez obie strony, z dokładną geolokalizacją konkretnych uderzeń i pojazdów, że nie wiem w ogóle, co niby kwestionować. To że była to woda na młyn ruskiej propagandy to jasne. Tak samo jak Vuhledar był dla ukraińskiej.
@kuba_wu:
Prowadzisz właśnie dyskusję, czy do wbijania gwoździ lepszy będzie zachodni czy rosyjski mikroskop i konkludujesz, że chyba jednak rosyjski, bo oba sie popsują, ale za to do rosyjskiego nie trzeba dokupić zasilacza.
Się odlurkuję i włączę do kontr-awalowania.
Argument o „keynesizmie” jest wręcz podwójnie wywrotny, bo nawet przy łaskawym założeniu, że nie ma znaczenia czy się produkuje czołgi, pralki czy bułki (ma znaczenie) oraz czy w kraju jest problem niewykorzystanych mocy produkcyjnych dających się stymulować popytem (nie ma go), to z tym Pietią co produkuje czołgi i dzięki temu ma pieniądze też się kupy nie trzyma, z prostego powodu: produkcja wojenna Rosji to – pomijając drony i amunicję – w 70-90% żadna produkcja, a remonty magazynowe, względnie głębszy refurbishment (jest na to polskie określenie?).
I niezależnie od jego głebokości ma on swój twardy koniec, tzn. te magazyny w którymś momencie zostaną wyczyszczone. I to nie jest moment odległy, szacunki na podstawie zdjęć satelitarnych mówią o jednym do maksimum 2 latach.
Pomijając w ogóle kwestię frontu, którą Awal przynajmniej łaskawie zauważa, to właśnie kwestia gospodarcza jest zabójcza, no bo co zrobi Pietia, jak nie będzie z czego robić tych czołgów? Stymulacja helikopterowa musi mieć przynajmniej tę właściwość, że da się ją utrzymywać w czasie (patrz: 500+). PKB się liczy rocznie, więc jaki jest plan Rosji na załatanie dziury produkcyjnej w najlepszym razie w 2026 roku? Bo nawet Rosjanie przyznają, że produkcja faktycznie nowego sprzętu nie urośnie o 400%, ani nawet o 100%. Nie wiadomo nawet czy w ogóle urosła od wybuchu wojny (poza tymi nieszczęsnymi dronami i amunicją).
To samo z zasiłkami: syn poszedł na wojnę, syn zginął, rodzina na Wysraniecku dostała piękną zapomogę i konsumpcja w Wysraniecku wzrosła. Fantastycznie, ale zapomoga jest jednorazowa, za rok zostanie dawno wydana, a syn dalej będzie martwy. To jest stymulacja na zasadzie palenia meblami do ogrzewania domu: może i jest chwilowo nawet cieplej niż z kaloryferami, ale mebli nie starczy na następny sezon.
Tu jest wykres ze stanem rosyjskiego Funduszu Narodowego, którego rząd używa do łatania deficytu:
link to pbs.twimg.com
Faktycznie Awal ma rację, że Rosja w 2022 roku dostała drugi oddech dzięki węglowodorom i zyskała czas, ale bez przykładania linijki widać, gdzie zmierza wykres przy kontynuacji trendu w obecnym tempie. Nie będzie z czego dosyywpać do budżetu gdzieś za jakieś 18, moooże 24 miesiące.
Czyli w styczniu 2026 roku Rosja nie ma pieniędzy i nie ma przemysłu wojennego. W zasadzie jedyny warunek, to żeby Ukraińcy do tego czasu mieli czym strzelać i nawet jeśli potem podpiszą jakiś bardzo niekorzystny dla siebie pokój czy rozejm, to dla Rosji ma zerowe znaczenie, ona jest kaput.
@Sapiecha
Ile z tego funduszu to aktywa trzymane na zachodzie, które zostały zamrożone? zamrożone?
@kmat
„Russia stronk, technologicznie zaraz przebije typ 1 w skali Kardaszewa, w Kalimingradzie będzie robić samochody elektryczne, soję uprawiać na Syberii, a w Kazaniu budować sferę Dysona.”
Ale sfera Dysona to już przecież 2 typ w skali Kardaszowa!
„Ile z tego funduszu to aktywa trzymane na zachodzie, które zostały zamrożone? zamrożone?”
Zero jeśli się dobrze orientuję. Aktywa objęte sankcjami należały do banku centralnego, to jest fundusz kontrolowany przez rząd. Wydaje mi się, że po prostu nie był trzymany na zagranicznych kontach, więc nie dało się go skonfiskować.
BTW aktywa banku centralnego, które nie zostały zamrożone też są przejadane osobno w celu stabilizowania waluty. Na cele budżetowe wydane być nie mogą i o ile się orientuje rosyjski bank centralny bardzo tego pilnuje (a Putin respektuje), bo jeśli złamią tę zasadę to im światowa finansjera zrobi gorsze rzeczy niż mogą zachodnie rządy.
„Ale sfera Dysona to już przecież 2 typ w skali Kardaszowa!”
Wszystko się zgadza. Typ 1 osiągnięty, typ 2 w budowie, typ 3 w następnej pięciolatce.
@krzloj
„Ale lotnisko dla Warszawy, to nigdy nie jest lotnisko tylko dla Warszawy. Ilu wrocławian czy też gdańszczan miało przygodę z Okęciem, a ilu warszawiaków odwiedziło w celach awionistycznych Wrocław i Gdańsk?”
Nie wiem jak Gdańsk, ale z Wrocławia to jednak częściej się raczej jeździ w tym celu do Berlina niż do Warszawy.
@kot immunologa
„Czy aby na pewno bardziej potrzebne jest w Polsce duże lotnisko w środku niczego za bimbalion złotych, czy może lepiej rozbudować lokalne węzły kolejowe i usprawnić transport lokalny i przy okazji dalekobieżny?”
Niby tak, ale znając życie i podejście naszych rządzących do transportu to pewnie alternatywą jest raczej połączenie kolejowe z CPK albo brak większych inwestycji kolejowych niż CPK vs sensowniejsze połączenia.
Bardzo mocne tu padają zarzuty jesli idzie o Awala, ruski troll, Olgino, onuca. Może jednak zważmy proporcją, mocium panie i panowie, to przecież nie miałoby najmniejszego sensu. Ja zakładam że po drugiej stronie jest człowiek i to taki, który pisał wartościowe rzeczy na tym blogu. Ktoś tu napisał wyżej, że coś mu się stało circa about 2022, operacje itepe. stąd te ściany tekstu – może i tak, Covid szalał, efekty na ludziach, zwłaszcza ciut starszych miał mocne („mgła covidowa? u mnie w głowie to jest Silent Hill”), wykluczyć się nie da. Ta ściana tekstu tutaj to jednak było coś do tej pory niespotykanego.
Ale jako kontra do onucowej hipotezy awalologicznej opowiem o moim ojcu chrzestnym. Otóż jest to już mocno starszy w tym momencie, trzyma się psychofizycznie nieźle, z komputerów i internetów korzysta. Ponieważ nalało mu się w życiu dużo za kołnierz osiągnął zen i brak w nim jakiejś agresji czy złośliwości. Do kościoła ma mocny uraz, co stopniowo przeprowadziło na stronę mocno lewicową, ścieżką antyklerykalną. Ówże chrzestny od lat dziewięćdziesiątych na przykład chodził na święto zmarłych zostawiać kwiaty na grobach żołnierzy radzieckich jako swego rodzaju kontra wobec dominujących narracji antyrosyjskich odżegnujących tychże żołnierzy od wszystkiego, w tym prawa do pochówku. Bywał więc dość często kontrarianinem, ale takim łagodnym, nie wojującym. W ostatnich latach, dekadzie powiedzmy jeśli idzie o dobór źródeł trochę się się przemieścił częściowo w dziwne rejony i niektóre źródła miewał mocno pro-rosyjskie, więc choć ogół poglądów mieścił się w oknie Overtona, to okazjonalnie wybijały jakieś takie cytaty o agresywnym wobec Rosji NATO, prowokujących Amerykanach, pojedyncze, ale ciut tą onucą zajeżdżające. Od początku 2022 jednak albo te źródła podkręciły moc, albo bardziej go te rejony wciągnęły (why not both?), więc te okazjonalne wtręty zmieniły się w dominujące (tak już mocno 3 na 5 tematów czy rzeczy którymi się dzieli w ten czy inny sposób). Pomimo tych niegdyś cmentarzy czy punktowych uwag nigdy bym nie uznał chrzestnego za onucę, Olgino czy najemnego trolla, ale ostatnie dwa lata brzmi tak jakoś do nich podobnie. Czyli nadal w swoim dość ogólnie sympatycznym stylu, bez napastliwości czy agresji, pogodny starszy pan, który wszakże sporo jakoś miewa do powiedzenia o tym co w Rosji fajne i dlaczego Ukraina zaraz upadnie.
Zakładam, że Awal może być podobnym przypadkiem. Człowiek już niemłody, ze sporym i ciekawym doświadczeniem życiowym w pewnych branżach / wycinkach (tak samo jak mój chrzestny!), który jednak trochę za dużo wsłuchuje się w nieodpowiednie głosy z internetu czy skądinąd (radio? prasa? Przegląd miał kiedyś taki sznyt dla sierot po peerelu, może gdzieś nadaje teraz coś w tym stylu, tylko ze stosowną narracją której już o jeden-dwa handszejki do tego Olgino bliżej). Jeśli na to nałożyły się jakieś, ahem, deficyty poznawcze spowodowane dolegliowościami chorobowymi lub ciężkimi operacjami, to dla mnie brzmi to bardziej prawdopodobnie niż „ruski szpion co infiltruje bloga WO”.
Ech, chciałem krótko, ale nie wyszło. Przempraszam.
Płatny troll z Olgino raczej byłby lepszy w konstruowaniu nowych tożsamości, a nie pisałby w tak charakterystycznym stylu, że pod każdym nowym nickiem absolutnie nie da się pomylić Awala z nikim innym.
> Przegląd miał kiedyś taki sznyt dla sierot po peerelu
Tak było. Jeszcze przed wojną w Awalu dostrzegałem czytane przeze mnie media, trochę edutainment trochę infotainment jak kol. Maleski celnie zauważył, ale po tej ambitniejszej stronie. Tylko że jak ktoś przeczytał parę książek popularnonaukowych to wie, że tam nie ma abmitniejszej strony. Zagęszczona żargonem zupa słowna nadal nią pozostaje.
Więc bezrefleksyjnie relacjonował tu a to publicystykę róznych grifterów z przypisami (a nierzadko książkami jak McWhorter, przyznaję ambitniejsze niż Haidt), a to rozrywkowe podcasty Carrolla jako kierunki rozwoju fizyki. Było nawet coś o polskiej szansie rozwojowej jakie stwarza obsługiwanie bezobsługowych centrów danych, bo akurat to było w mediach jak hiperskalerzy zrzucali kontenery dla obsługi lokalnej populacji (w Google pracy przy tym jest coś dla jednej osoby na 20 tysięcy serwerów). Itd, itp.
Krótkie omówienie tematu rosyjskiej ekonomii, bez cyferek:
link to oko.press
@Artykuł z oko
Ogólnie dobra rzecz, ale o ekonomii tu jest mało oraz są błędy:
„Tu należy podkreślić, że ów 2026 rok nie jest prognozą totalnego rozsypania się frontu. W wielu kluczowych typach broni (szczególnie broń piechoty i amunicja, w tym artyleryjska), rosyjska produkcja znajduje się na satysfakcjonującym poziomie, co w pewnym stopniu pozwoli Rosji na efektywne działania defensywne.”
Cytując klasyka, well, yes, but actually, no. Amunicja artyleryjska nie jest produkowana na satysfakcjonującym poziomie (2 mln sztuk rocznie, Rosjanie sami deklarują że potrzebują chyba 6-7), ale może i kiedyś będzie, to się akurat łatwo skaluje, technologia nie zmieniła od dekad, produkt jest względnie prosty i produkowany bez przerw od czasów ZSRR.
Gorzej że tym nie będzie zaraz z czego strzelać. Z artylerią jest akurat najgorzej u ruskich. Tu jest bardzo dokładna analiza zdjęć satelitarnych:
link to twitter.com
Rosja zeszła z ok. 28 tys. przed wojną (aktywnych i magazynowanych sztuk) do ok. 9 teraz, czyli x3 mniej. Autorzy prognozują, że wystarczy im to na 21-24 miesiące w bardzo optymistycznym scenariuszu w którym straty się ZMNIEJSZĄ (zakładany jest brak wsparcia USA). Przy utrzymaniu tempa z zeszłego roku to jest raczej 12-18 miesięcy.
Wizualny bonus w postaci kompletnie opróżnionego magazynu broni:
link to x.com
Bez artylerii nie da się efektywnie na froncie prowadzić nic, defensywy też nie, zwłaszcza w modelu przyjętym przez Rosjan, który się w zasadzie w całości na artylerii opiera. Więc nie, nie da się powiedzieć, że rosyjska produkcja jest satysfakcjonująca w kluczowych typach broni.
A dobra analiza ekonomiczna jest np. tutaj:
link to foreignaffairs.com
Artykuł jest dostępny po zapisaniu do newslettra. Autorką jest była pracowniczka banku centralnego Rosji (do 2022 roku), więc raczej wie o czym pisze. A pisze mniej więcej to co oko, tylko z dużo większą ilością szczegółów i głębszym poziomem analizy.
A jeszcze żeby nie było że ejdżyzm i też się wyzłośliwiam, tylko w innym stylu, dodam, że mnie samego Covid mocno przetrącił pod względem mocy intelektualnych, i mgła jak w Silent Hill, i problemy z przypominaniem słów, i inne ciekawostki, część się udało naprostować lekami poprawiającymi ukrwienie mózgu i jakimiś tam, powiedzmy, neurologicznymi, ale to i tak nie jest 100% tego co był przed. Nie żalę się jakoś specjalnie, wśród znajomych mam jeden czy drugi o wiele gorszy przypadek, a i cioteczki Johanny brakuje bardzo, niemniej dodałem to żeby potencjalnie czytający to Awal i inni komentatorzy wiedzieli, że to nie próba chamskiej złośliwości, tylko być może pewna okoliczność, która wielu z nas się przytrafiła w ostatniej pięciolatce.
„Tylko nie żadną tam KDP osobnym śladem za pierdyliard i z biletami po pięć stów, tylko normalną, do 200kmh, żeby dojśc kiedyś w gęstości sieci i jakości połączeń chociaż do 80% poziomu Czechów.”
Dziesięć lat trwała modernizacja linii Łódź-Warszawa, efektem czego są parametry 120 i chyba 160 km, w zależności którą cześć patrzymy. Dziesięć długich lat, podczas których podróż Łódź-Warszawa potrafiła trwać i około trzech godzin (cóż za piękny sposób na wygaszenie popytu), a obecne czasy przejazdu są podobne do tych sprzed kilkunastu lat. Sama linia jest wypchana i więcej ruchu już się w nią nie wciśnie (swego czasu normalnym były postoje po kilka minut bodajże w okolicach Koluszek, gdy pospieszne Łódź-Warszawa musiały przepuszczać inne pociągi).
Generalnie autostrady się jakoś udały, bo były w większości budowane w nowych śladach, tymczasem kolej będziemy usprawniać niczym służbę zdrowia — „optymalizując” niedoinwestowane. Zresztą, jedli chcesz konkurować z autostradami, musisz zaproponować znacznie więcej niż 120-160 km/h. Chyba że nie chcesz, tylko skąd brać tanią ropę?
Dodatkowo KDP wg obecnego pomysłu ma być siecią zintegrowaną z dotychczasową, zatem można by było ją wykorzystać do przyłączenia tych miejsc, które do tej pory dostępu kolei nie miały i puścić również wolniejsze pociągi. W przypadku linii Waw-Ldz takim miejscem miały być Brzeziny. Z drugiej strony przydałoby się podłączyć np. Poddębice, z których tory do Łodzi wiodą obecnie przez Zduńską Wolę. Ale władze Łodzi zdecydowały się na południowy przebieg linii CPK, wzdłuż prawie stutysięcznego osiedla, bo tam akurat nie mieszka nikt ważny, więc linii do Poddębic nie będzie (za to cieszy się Sieradz).
PS. Jako że KDP jest częścią projektu pod nazwą CPK, likwidacja tego ostatniego oznacza wywalenie paru lat pracy nad decyzjami środowiskowymi. W dodatku państwo polskie doskonale nie działa, jeśli chodzi o planowanie, więc kolejne wolne miejsca są chaotycznie zabudowane, co dotyczy również korytarzy dla kolei.
@jesus
Dude, przez pierwszych kilka lat sławnego remontu linii Katowice-Kraków (od 2010) mieszkałem jeszcze w Katowicach, więc znam temat. Kulminacja to było 80km w 2.5h. Chyba coś tam wciąż jeszcze robią!?
Ale mimo że to tak żmudne i trudne – nie zostawiamy istniejącej sieci na zatracenie, tylko modernizujemy.
A jeśli na takiej trasie uda się osiągnąć średnią bliską 120kmh, to jest to realnie szybciej niż autostradà.
@jesusbuiltmyvolkswagen
„Generalnie autostrady się jakoś udały, bo były w większości budowane w nowych śladach, tymczasem kolej będziemy usprawniać niczym służbę zdrowia — „optymalizując” niedoinwestowane.”
Autostrady to jest projekt o rząd wielkości prostszy niż siec kolejowa. Autostrady nie prowadzą do centrów miast, nie potrzebują taboru, trakcji i są przez to mniej kosztowne i tańsze w utrzymaniu. W Monachium, mieście przecież niebiednym, rozbudowa węzła kolejowego to była ciężka przeprawa i jeszcze potrwa długo.
Koleje w Polsce nie doczekały się jeszcze swojego Grabarczyka, z boku to wygląda jak zestaw przypadkowych decyzji, które nie spinają się w całość. CPK niby mógłby to zmienić, ale wąskim gardłem są często centra dużych miast a i duże prędkości (>200 km/h) są istotne w sumie punktowo. Warszawa-Łódź zapewne, ale i to pod warunkiem ze w szczycie ruchu te pociągi jakoś do centrum dojadą.
@kot
„Autostrady to jest projekt o rząd wielkości prostszy niż siec kolejowa. Autostrady nie prowadzą do centrów miast, nie potrzebują taboru, trakcji i są przez to mniej kosztowne i tańsze w utrzymaniu. W Monachium, mieście przecież niebiednym, rozbudowa węzła kolejowego to była ciężka przeprawa i jeszcze potrwa długo”
Monachium to ciekawy przykład – autostradową obwodnicę zaczęto budować za Hitlera i jeszcze jej nie ma, i chyba już nie będzie. Autostrady jakoś trzeba łączyć z centrum miasta, wbrew pozorom problem „wylotówek” i „średnicówek” jest podobny. W Warszawie też prawdopodobnie zostaniemy na zawsze z niedokończoną ideą średnicowej trasy NS, z już gotowym węzłem (donikąd).
ausir
„Nie wiem jak Gdańsk, ale z Wrocławia to jednak częściej się raczej jeździ w tym celu do Berlina niż do Warszawy.”
Zaskoczyło mnie to, bo się w ogóle nie pokrywa z moimi doświadczeniami ani doświadczeniami moich wrocławskich znajomych. Sam kilka razy jeździłem na Okęcie z Wrocławia (z czego nawet raz pendolino z dzieckiem), zdarzało się do Katowic i do Krakowa, ale do Berlina nigdy.
Zapomniałem jeszcze o Pradze, tam się też zdarzało jeździć na lotnisko.
@carstein
„Prowadzisz właśnie dyskusję, czy do wbijania gwoździ lepszy będzie zachodni czy rosyjski mikroskop i konkludujesz, że chyba jednak rosyjski, bo oba sie popsują, ale za to do rosyjskiego nie trzeba dokupić zasilacza.”
Dość złośliwie ale celnie wytłumaczyłeś mój punkt: dla wielu klientów zachodnia broń niekoniecznie jest bardziej atrakcyjna niż rosyjska, bo i tak nie skorzystają z zaawansowanych możliwości, za żadne pieniądze. Tych zasilaczy dla nie-NATO po prostu nie ma na sprzedaż (zaawansowane rozpoznanie satelitarne i AWACS, sieć link16, IBCS, WRE, itd.). Z tym, że zakupy broni to i tak jest co najmniej w 70% polityka. Własności sprzętu są na drugim, trzecim planie. Rosjanie, jeśli sprzedadzą broń, to tam, gdzie obronią swą pozycję i gdzie wykorzystają antyzachodnie nastroje.
@sheik.yerbouti
„A jeśli na takiej trasie uda się osiągnąć średnią bliską 120kmh, to jest to realnie szybciej niż autostradà.”
Żeby mieć średnią bliską 120 maksymalną musisz mieć wyższą przecież.
Swoją drogą było parcie na pendolino od wielu lat, „bo dzięki wychylnemu pudłu mogą jechać 200 tam gdzie klasyczny skład 160”, po czym zamówiono wersję bez wychylnego pudła bo się okazało że korzyści jest jednak zbyt mało (urwane parę minut z czasu przejazdu).
Nawiasem mówiąc, jakiś czas temu przeprowadzono serię udanych liftingów linii kolejowych przywracając im parametry typu 120 właśnie, więc jak się chce to się da. Tylko na dłuższą metę i tak potrzeba KDP.
@WO
„Monachium to ciekawy przykład – autostradową obwodnicę zaczęto budować za Hitlera i jeszcze jej nie ma, i chyba już nie będzie.”
To prawda. Zdecydowanie ring od południa nie zostanie domknięty. Tam rośnie las, całkiem fajny zresztą, nikt tego nie pozwoli ruszyć. A zupełnie nie na temat, wspaniały, duży las rośnie prawie w centrum Hanoweru. To jakiś unikat na skale europejską.
„Autostrady jakoś trzeba łączyć z centrum miasta, wbrew pozorom problem „wylotówek” i „średnicówek” jest podobny”
Trzymając się przykładu, który znam, to w Monachium tez to jest tak sobie rozwiązane. Jak się ma pecha, to i godzinę można z miasta wyjeżdżać i wjeżdżać. Ogólnie, wjeżdżanie do centrum dużych miast czymś większym niż rower to słaby pomysł. Ale też raczej nikt nie napisze, że system autostrad jest kiepski.
@unikod:
„To na pewno? Podobno firma która zrobiła projekt ten z wizualizacji ma jakieś niebywałe doświadczenie.”
Sprawdziłem, i koryguję stwierdzenie: w Europie zupełnie na zielono zbudowano lotnisko istambulskie (co ciekawe: o ile opis jest prawdziwy, to częściowo powstało na terenie po karczowaniu lasu, częściowo na terenach pokopalnianych), potem dopiero pewną ilość w Azji. Opieram się na wikipedii, więc zaznaczę, że:
– lista wikipedyjna zawiera jako greenfieldowe nowe lotnisko berlińskie, którego nie uznaję za greenfieldowe – powstało częściowo na infrastrukturze poprzedniego lotniska, więc sporo kwestii greenfieldowych odpadło. Więcej greenfieldów w Europie niż Istambuł i Berlin nie zawiera,
– nie weryfikowałem wszystkich lotnisk azjatyckich – nie znam się na tamtejszym rynku, nie będę się zakopywał w obronę tezy niekluczowej w analizowani infrastruktury w rejonie Karaczi.
Niemniej ogólną uwagę o braku zbliżonego czasowo i geograficznie projektu „lotniska od zera” podtrzymuję – najbardziej mnie niepokoi to, czy tak o, cała otoczka lotniska się przeniesie na Baranów z Warszawy. Zamknięcie lotniska okęckiego może, w wypadku np. UPS-u poskutkować tym, że swój krajowy węzeł przeniosą niekoniecznie akurat na Baranów. Węzeł logistyczny to nie tylko lotnisko, drogi i kolei, to też magazyny, szlaki skąd dokąd zawieziemy towary i tak dalej. Coś nie zagra, i zostaniemy bez jakiejś części biznesu okęckiego, za to z Baranowem.
Zdaje się, że analizy co do lotniska w Radomiu też wskazywały, że biznes jest pewny.
„Bardziej serio w instytucie informatyki i matematyki komputerowej UJ dr hab. Rafał Kucharski z politechniki realizuje wielomilionowy przyznany poza Polską grant z analizowania i modelowania ruchu. On mówi, że pasażerski model transportowy CPK jest na światowym poziomie i najlepszym modelem jakim kiedyklolwiek dysponowano w Polsce, o rzędy lepszym niż przy budowie autostrad.”
Dziękuję, poczytam.
===
#awalologia
1. Tezy o wieku:
– wydaje mi się, że pokutująca wizja Awala-starca (rozumiem, że osoba w okolicach osiemdziesiątki?) niekoniecznie jest prawidłowa. Blog czytam od dawna, do pewnego momentu także ceniłem opowieści o socialclimbingu (czemu przestałem – wyjasnie gdzieś dalej w ściance), ale jedynie ten pewien mentorski klimat przemawia za wiekiem. Gdybym miał stawiać, powiedziałbym że Awalowi jeszcze nie tak mało do wieku emerytalnego brakuje. Jeżeli zaczynał studia w początkowych latach transformacji górną granicą byłby wiek około 53 lat (skoro studia zaczęte w 1991 roku, to rocznik okolic 1971-72 roku, co nam daje w przybliżeniu w roku 2024 lat 53.
Wcześniejsze zaczęcie studiów uniemożliwiłoby social climbing taki, jaki Awal opisywał. Jeżeli w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych znało się nie najgorzej angielski, było się w okolic dużych ośrodków miejskich oraz miało się mniej-więcej szczęście to wchodziło się na szybką ścieżkę kariery. Jeżeli czegoś z tych elementów zabrakło, to raczej się szarpano by się utrzymać na powierzchni.
– social climbing jaki Awal opisał, pasuje mi do działania krótko, kilka lat po narodzinach polskiego menedżemtnu kapitalistycznego. Takie założenie, że climbował jak już o kilka lat starsze od niego osoby były w średniej kadrze zarządczej firm prywatnych przesuwa nam wchodzenie w dorosłość na końcówkę XX wieku (czyli sprowadza wiek Awala poniżej 50 lat).
– hipotezę młodego Awala w mojej ocenie wspiera to, że nie zauważyłem by Awal w ogóle cokolwiek wspominał z okresu PRL, Okrągłego Stołu lub chociaż popkultury późnego PRL.
Dalsze argumenty za „Awal jest młody” zamieszczę w awalologii zawodowo-naukowej.
2. Tezy o aktywności zawodowej Awala:
– mnie osobiście całokształt twórczości Awala (m. in. instynktowne traktowanie UE jako najwyższej instancji we wszystkim) sugeruje, że jest pracownikiem w jak gdzies wyżej pisałem eurointerfejsie (tu rozumiem tę część personelu sfery budżetowej, który odpowiada za kontakty z odpowiednimi instytucjami europejskimi, mniej lub bardziej rozbudowane komórki ds. europejskich występują w chyba każdym polskim urzędzie i quasiurzędzie począwszy od urzędów wojewódzkich wzwyż) lub w poza MSZ-towej części budżetówki odpowiadającej za kontakty międzynarodowe (uwaga: to czasem jest ta sama grupa co eurointerfejs, czasem osobna, zależy od organizacji danej jednostki). Lub się w którymś momencie przez niego przewinął.
Wersję o Awalu-urzędniku lub Awalu-pracowniku NFZ ds. europejskich/międzynarodowych wspiera w mojej ocenie opisany przez niego mechanizm social climbingu. To jest wypisz-wymaluj mechanizm rozwoju w merytorycznej części aparatu państwa.
– nie wydaje mi się, by powerpointyzm byłby kompatybilny z dwudziestostronnicowymi referatami, MIMO WSZYSTKO.
3. Tezy o spadku jakości awalizmów
A może to raczej problem tego, że kiedyś mniej się w to wczytywano? Właściwie problem z niespójnością wpisów Awala zauważyłem, jak zaczął pisać o mojej działce zawodowej (delikatnie mówiąc – wypisuje bez znajomości tematu, za to proponując rozwiązania, czyli najgorzej. A do tego na uwagę że pisze zwykłe bzdury reaguje obrażeniem się i zejściem na poziom komentarzy w pewnym serwisie).
Silent Hill pocovidowy jest znaną przypadłością (jeden z dalszych znajomych cóż, nadal po nim widać, a facet rok młodszy ode mnie), ale w mojej ocenie dywagacje na temat zdrowia osoby której nie widzieliśmy (a już zwłaszcza, gdy w kategorii nie-widzenia znajduje się dokumentacja medyczna) są już bardzo niepotrzebne. Co ma do tego Wandaluzja, który zawsze był jaki jest to nie wiem. Reisenkampf też niepodobny.
Częściowym katalizatorem radykalizacji tonu komentarzy Awala może być coraz częstsze pojawianie się komcionautów od wytykania nieścisłości i błędów (kol. Król o ile dobrze pamiętam)
@WO
Niemcy to w ogóle ciekawy przykład jakich błędów nie popełniać. Wracając do Baranowa i szybkiej kolei doń z centrum Warszawy. Jest taki projekt zwany Stuttgart 21. Ma połączyć szybką koleją, w dużej mierze po nowym śladzie, centrum Stuttgartu z lotniskiem i nieodległym Ulm. Zaproponowano ten projekt w 1995 i miał w przeliczeniu na euro, kosztować 2.5 mld €. Jak przystąpiono do realizacji w 2009 roku, koszty szacowano na 4,5 mld. W 2024, trzy lata po terminie, projekt jeszcze trwa, koszty są szacowane na bisko 10 mld €. O tyle niezła analogia do Baranowa, że to nowa linia i dystans z centrum Ulm i Warszawy do lotnisk zbliżony (70 i 50 km). Geologia trudniejsza, bo potrzebny był tunel, ale że to mniejsze miasta to tylko krótki odcinek wiedzie przez tereny mocno zurbanizowane.
To jest tylko jedna linia, koszty kosmiczne zupełnie, mimo że lotnisko już istnieje, zysk czasowy faktycznie spory. Obawiam się scenariusza, w którym Baranów z przyległościami wyssie wszystkie pieniądze na modernizacje kolei na długie lata.
link to swr.de
A tymczasem Armenia
„Władze Armenii nie chcą, by międzynarodowe lotnisko pod Erywaniem było obsługiwane przez pograniczników rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Według sekretarza armeńskiej Rady Bezpieczeństwa Armena Grigoriana, Moskwa została o tym poinformowana w oficjalnym piśmie.”
„Wcześniej o to, by rosyjska FSB opuściła lotnisko pod Erywaniem apelował przewodniczący armeńskiego parlamentu (Zgromadzenia Narodowego) Alen Simonian. – Nie jestem pewien, czy (Rosjanie – red.) będą chronić granic naszego kraju. A wy jesteście tego pewni? – pytał retorycznie dziennikarzy. Simonian przypomniał o stacjonowaniu rosyjskiego kontyngentu pokojowego w Górskim Karabachu, który – jak stwierdził – „eskortował Ormian zamiast ich chronić”.”
@rpyzel
„A tymczasem Armenia”
Też sądzę, że ostatnie deklaracje polityczne sygnalizują wolę wyswobodzenia. Ale potrzeba na nie adekwatnej europejskiej odpowiedzi. Jeśli Rosja pozostanie jedyną serio zaangażowaną siłą to jej poplecznicy w Erywaniu, których nie brakuje, znowu ustawią na nią kurs. W tej chwili trzeba obserwować różne sygnały np. czy Rosja otworzy konsulat w Kapanie przy granicy irańskiej. Iran ma już tam swój.
@Michał Maleski
„Czyli postulujesz użycie MTK, choć nie wiesz czy w statutach rzymskich są, czy też nie ma odpowiednich podstaw – i podpowiem, że na chwilę obecną nie ma to znaczenia, gdyż Rosja nie jest stroną odnośnych traktatów. To jest elementarna wiedza o prawie.”
Przerażające, że sam MTK tej wiedzy nie posiada:
link to icc-cpi.int
@kot immunologa
„A zupełnie nie na temat, wspaniały, duży las rośnie prawie w centrum Hanoweru. To jakiś unikat na skale europejską.”
Kilkaset metrów od głównej osi komunikacyjnej Trójmiasta, a nawet do niej dochodząc miejscami, zaczyna się Trójmiejski Park Krajobrazowy, wielokrotnie większy od hanowerskiego (bo rozumiem że masz na myśli ten las koło Zoo), w dodatku wspaniale położony na wzgórzach morenowych, ciągnie się od wysokości centrum Gdańska aż po Redę i Wejherowo. Patrzę właśnie na niego z okna, na bobrowe tamy 🙂
@kuba_Wu
„Kilkaset metrów od głównej osi komunikacyjnej Trójmiasta, a nawet do niej dochodząc miejscami, zaczyna się Trójmiejski Park Krajobrazowy…”
I to jest piękne!
Myk z Eilenriede Wald polega na tym, że jest w mieście, a nie obok. Miast, gdzie las podchodzi do miasta jest pewnie dużo (Warszawa ma nawet puszczę), ale 640 ha lasu/parku w mieście to nie w kij dmuchał, jest dwa razy większy od Central Park. Hanower nie jest tak rozciągnięty jak Trójmiasto, a las zaczyna się 400 m od dworca głównego. Bobrów nie stwierdzono ☹
Są za to na południu Niemiec, bobrze rodziny mam 10 minut samochodem od domu, ha!
@terry
„Bardzo mocne tu padają zarzuty jesli idzie o Awala,”
Podobnie jak ostatni elaborat samego Awala, zostawię to, bo mile łechce moją próżność. Wprawdzie nie wierzę w prawdziwość takich zarzutów (myślę że to raczej jak z Elonem Muskiem – za dużo longinesów w lounge’u z kimś, kto już NAPRAWDĘ jest zadaniowany), ale odwołuje się do wizji, że w Moskwie mają taką mapę mediów w Polsce przestarzałą o 20 lat i tam mój blog jest zaznaczony jako Ważne Miejsce Wpływowego Dziennikarza z Przyszłością.
Oczywiście to wszystko bzdura, ale to najbliższe dla mnie stanie obok czegoś gdzie wyglądam na kogoś ważnego. Wybaczcie, lubię o tym czasem pomarzyć.
@ausir
„Płatny troll z Olgino raczej byłby lepszy w konstruowaniu nowych tożsamości,”
Niekoniecznie, to jak z dronami kamikadze – nie muszą być najlepszymi dronami świata, wystarczy że dolecą. Gdy obserwuję PRAWDZIWE płatne trolle w social mediach, też mnie dziwi ich tandeta, ale zapewne wynika z pragmatyzmu. Mają zamulać, nie muszą być superwiarygodni (podobnie jest ze spamem).
@wo „Gdy obserwuję PRAWDZIWE płatne trolle w social mediach, też mnie dziwi ich tandeta, ale zapewne wynika z pragmatyzmu. Mają zamulać, nie muszą być superwiarygodni (podobnie jest ze spamem).”
Agnieszka Bryc pisała o tym wczoraj na stronie Polityki a propos rolniczych i quasi-rolniczych protestów:
„Stany.blog.pl, ponoć „witryna krajoznawcza”, 20 lutego opublikowała film pt. „Ukraińskie zboże zabija! Polskie ptaki, polskie rolnictwo i zabije też polskich konsumentów”. Post podano dalej 2,6 tys. razy, zebrał 873 komentarze. Blog ma ok. 105 tys. czytelników, a od sierpnia 2008 r. (wojna w Gruzji) publikuje kremlowską propagandę w całym pakiecie: treści antyukraińskie, antyszczepionkowe, antyimigranckie. Pisze o Nowym Porządku Świata, kolportuje teorie spiskowe o „resecie i wielkim zastąpieniu”. Hołubi też Putina, który „wyleczył świat z covid-19… w kilka dni”.”
„Polska sieć czerpie z tego inspiracje, pisząc o zbożu zatrutym śmiertelną dawką pestycydów i mocno radioaktywnym. Nie dziwią więc kolejne sensacyjne „doniesienia” o tym, że na przejściach granicznych zostały zdezaktywowane wszystkie czujniki Geigera, a rolnicy, wyposażeni we własne liczniki, dostrzegli kilkanaście ukraińskich ciężarówek świecących na czerwono.
Jak tłumaczą siewcy tych teorii, trzy amerykańskie firmy kupiły rzekomo 17 mln ha gruntów ornych w Ukrainie. To więcej niż areał upraw w całych Włoszech – czytamy w poście masowo powielanym na X (daw. Twitter). Teoria nie jest nowa, pojawiła się w lipcu 2023 r. na portalu Globalna.info jako sensacyjny materiał autorstwa „Globalnej Świadomości” pt. „Tajemnice Monsanto – po co USA kupiło na Ukrainie 17 mln hektarów ziemi?”. Propaganda Kremla podsuwa proste odpowiedzi, więc czytamy dalej: „Te same trzy firmy finansowe kontrolują wszystkie banki świata i znaczące przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego na kuli ziemskiej”. Ot, spisek globalistów.”
link to polityka.pl
A na marginesie apel do współkomentujących – jak wiadomo, psychiatrzy i psycholożki nie diagnozują stanu zdrowia psychicznego ludzi na odległość. Myślę że warto, zwłaszcza będąc laikiem w tym zakresie, wziąć z nich przykład.
@Kot, Kuba
Delikatnie podpiąłbym się tu z Dreznem. Wprawdzie Großer Garden to mikrus w porównaniu do Eilenriede Wald, ale już Dresdner Heide, leżace całkowicie w graniacach miasta, to kawał lasu jest!
@lasy w mieście
Słyszałem, że Wilno ma piękny i duży las dookoła, niestety nie byłem, ale na google maps wygląda na to, że płynnie łączy się z parkiem, który dochodzi do samego centrum.
@Kuba, Froz
Tak żeby może zakończyć ten wątek bardziej ogólną konkluzją, niemieckie miasta są często ”frontem” do natury. Albo jest jakiś wielki park, albo rzeka to zielona oś miasta zoptymalizowana pod pieszych i rowerzystów, jakieś jeziora, stawy przystosowane do pływania itp. Latem bezcenne. Ten zwrot ku rzekom i zieleni widać trochę w Polsce, Warszawa wiosną z lotu ptaka kipi zielenią, Wrocław czy wspomniane Trójmiasto też są całkiem całkiem.
@dzieci cieci:
„Przerażające, że sam MTK tej wiedzy nie posiada”
A strasznym jest to, że „bez znaczenia” dotyczyło tego, że tych ludzi bez powrotu Rosji do systemu nijak Rosja nie wyda. Skończy się ze Lwową-Belową, czyli na w sumie niczym.
link to palestra.pl <— bardzo zgrabny artykuł zawierający opis potrzebnych do wykonania akrobacji, konkluzję czemu to nie jest realne, a także coś do awalizowania, czyli dwa zdania o ewentualnym spectrybunale (gdzie znowu: trzeba by Rosję zmusić do wejścia do specsystemu, no chyba że naciskamy też na operację w stylu zatrzymania Eichmanna). Bardzo polecam, nie widzę celu w pisaniu elaboratu kiedy gdzieś ktoś napisał zgrabny artykuł.
@Bardzozły:
"Bym to robił tak, że oskarżałbym o bycie onucą ludzi proponujących uszczelnienie sankcji ostrzegających, żeby nie dzielić skóry na niedźwiedziu."
Awal nie proponuje uszczelnienia sankcji, tak jak nie proponuje rozwiązania ktoś zachęcający do absurdalnych działań w celu rozwiązania problemu. Proponując altmed w leczeniu nowotworu nie działamy na rzecz leczenia nowotworu, za to wiążemy zasoby na działanie mające zerowy wpływ.
@Michał Maleski
„bardzo zgrabny artykuł zawierający konkluzję czemu to nie jest realne”
I to tak klarownymi słowami jak: „W niniejszym artykule udowodniono tezę mówiącą, że MTK posiada jurysdykcję nad rosyjskimi zbrodniami popełnianymi w Ukrainie w ramach tak zwanej „specjalnej operacji wojskowej” i możliwe jest pociągnięcie do odpowiedzialności najwyższych urzędników państwowych, w tym głowy państwa, przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym.” oraz „Przyjęte w Statucie MTK rozwiązania pozwalają na osądzenie zarówno wykonawców, jak i zleceniodawców czynów o charakterze zbrodni. Każda osoba fizyczna ponosi indywidualną odpowiedzialność za swój czyn stanowiący udział w zbrodni jako całości, gdyż zbrodnia może się składać z wielu pojedynczych czynów popełnionych przez różnych sprawców.”
Te wnioski obejmują klasyczne zbrodnie wojenne. Nie obejmują zbrodni agresji, ze względu na przepis to wyłączający wobec państw nie będących stronami statutu. Dlatego do tej kategorii zbrodni będzie potrzebny „spectrybunał” w jednej z możliwych formuł.
Nie rozumiem czemu służy zaciemnianie przez Ciebie tych faktów, znanych każdemu kto się praktycznie zajmuje tą sprawą np. zbieraniem świadectw.
Nie wiem też czemu piszesz o „operacjach w stylu zatrzymania Eichmanna” kiedy jest jasne, że trzeba będzie zmuszać Rosję do wydawania zbrodniarzy presją ekonomiczną. To chyba nie jest w sprzeczności z Twoim własnym założeniem, że Rosja tę presję odczuwa skoro za trzy lata „zostanie równoprawnym partnerem Białorusi i Iranu”. Teraz więc trzeba przygotowywać materiał procesowy by mieć go w ręku w momencie, kiedy będzie można go użyć.
Uprawiasz czystą putinowską propagandę zaprzeczając temu i negując wartość pracy ludzi takich jak Monika Andruszewska czy Karim Khan. Bo nie doczytałeś czegoś na wstępie i teraz brniesz. Nie brnij.
„odwołuje się do wizji, że w Moskwie mają taką mapę mediów w Polsce przestarzałą o 20 lat i tam mój blog jest zaznaczony jako Ważne Miejsce Wpływowego Dziennikarza z Przyszłością.”
Przepraszam, że może trochę zburzę powody do łechtania próżności, ale może tu bardziej chodzi o to, by ruska propaganda przykleiła się w jak największej liczbie miejsc. Raz, że Google to indeksują, a dwa to jednak ktoś tu zagląda, pewnie są tu też jacyś lurkerzy albo przelotni goście.
@las w mieście. Óć się zgłasza: nie tylko parę kompleksów parkowych (jeden ostatnio chcieli nam zadeptać Popularnym Festiwalem), ale i dwa rezerwaty w granicach miasta, w tym jeden pod ścisłą ochroną (Polesie Konstantynowskie).
@Tęczowy jogin
Ale ta – cały czas aktualna jak rozumiem – koncepcja 10 szprych, w tym szprychy do Chełma czy do Puszczy Piskiej jest dla mnie bez sensu.
Akurat we wrześniu miałem okazję jechać pociągiem z Chełma do Wawy. To jest de facto szprycha do Kijowa (w Chełmie jest peron przy szerokim torze). Jeśli gramy na utrzymanie niepodległości Ukrainy i zacieśnianie związków z tym krajem (wciąganie do UE) to jest jeden z najpotrzebniejszych kierunków.
@dzieci cieci:
„Nie rozumiem czemu służy zaciemnianie przez Ciebie tych faktów, znanych każdemu kto się praktycznie zajmuje tą sprawą np. zbieraniem świadectw.”
Bardzo proszę o powtórną lekturę punktu 2. Rosja nie jest stroną. Rosja nie przystąpi do statutu, nie rozciągnie jurysdykcji MTK deklaracją, ergo sum: nie wyda oskarżonych. No chyba, że liczysz że któryś z nich wyjedzie do państwa-strony i zostanie aresztowany, na co się niezbyt zanosi sądząc po wizytach zagranicznych Putina.
Zbieranie świadectw (choć też zależy jak to wygląda) jest, oczywiście, ważne choć akurat nie w kontekście MTK-owym, tylko ewentualnie zwykłych postępowań karnych w Ukrainie, o ile (ponownie) uda się zatrzymać sprawców, co w wypadku „zwykłych” zbrodniarzy się jak najbardziej zdarza, choć rzadko.
W jaki sposób postulowany przez Awala nacisk na UE ma zmienić opinię Rosji w tej sprawie to nadal nie wiem, i chyba wolę z tą niewiedzą zakończyć ten jakże ekscytujący wątek.
@dzieci
„Teraz więc trzeba przygotowywać materiał procesowy by mieć go w ręku w momencie, kiedy będzie można go użyć”
Rosja nie wyda swoich obywateli – niezależnie od nędzy, jaka tam być może wkrótce nastanie i deali oferowanych przez Zachód w zamian za to – a nie można ich osądzić zdalnie. Jak rozumiem, to jest stanowisko MM (dość łatwe do zrozumienia).
@sheik:
„Jak rozumiem, to jest stanowisko MM (dość łatwe do zrozumienia).”
Potwierdzam. Dodam, że Rosja wydająca swoich pod międzynarodowe sądy musiałaby być bardziej pokonana niż Rosja całkowicie wyrzucona z granic Ukrainy.
Można by to rozbudować o wątki kto przed czym może stawać, o priorytetyzację zbierania dowodów i ich zarządzanie (np. w kontekście wymiany jeńców najistotniejszym byłoby szybkie ustalanie i jeszcze szybsze przekazywanie odpowiednim ukraińskim organom którzy z jeńców rosyjskich są podejrzewani o popełnienie czynów zabronionych żeby nie było potem problemu) czy też o to co realnie w obecnej sytuacji prawno-politycznej jest do osiągnięcia aktywizmem (np. pewien, zasmucająco mały promil wywiezionych dzieci ukraińskich wrócił z Rosji do swoich rodzin poza Rosją, a działo się to raczej nie poprzez petycje do europosłów), ale staram się nie przekraczać pięciu stron maszynopisu na komentarz.
Czy Serbia nie wydała swoich obywateli – zbrodniarzy wojennych do międzynarodowych trybunałów – pod presją ekonomiczną?
@waclaw:
Zależy o których pytasz. Jeżeli pytasz o Slobodana M. – to był efekt wewnętrznych rozgrywek w nowej, opartej o antymilosevicowską opozycję elicie rządzącej, która nie bez trudu doszła do władzy (pomimo że Kustunica wygrał wybory, Milosevic nie za bardzo chciał je uznać). Gdzie pomimo tego że od Milosevica odwrócili się niemal wszyscy NADAL nie było jednomyślności co do tego czy wydać, czy nie wydać i po prostu ówczesny premier Serbii Dindic postawił przeciwników wydania Milosevica (m. in. prezydenta) przed faktem dokonanym, troszku wątpliwym prawnie. W tle były kolejne reperkusje ekonomiczne (zdaje się że uwalenie finansowania z MFW), ale gdyby nie ekstremalna niepopularność Milosevica to bardzo wątpię by to wiele dało.
Dalszych z mniejszą lub większą chęcią łapano przez kilkanaście lat po wojnie. Ale to już by czasy, gdy Serbia starała się o zbliżenie z UE, a panowie stanowili dosyć tanie aktywo przetargowe z punktu widzenia Serbów (chyba większość to byli w ogóle Serbowie z Bośni i Krajiny, bez oficjalnych powiązan z Serbią, więc nowemu rządowi Serbii było na rękę rzucić ich na żer by udawać że nie miano nic wspólnego z budową Wielkiej Serbii).
Cztery kraje plus Kosowo kontrolowane przez NATO wydało Trybunałowi ds. Jugosławii 161 swoich obywateli w związku ze zbrodniami popełnionymi kiedy nie istniały międzynarodowe zobowiązania do takiego wydawania. Kraje te odsyłały do Hagi prezydentów, ministrów, dowódców wojska i policji bo miały w tym ekonomiczny i polityczny interes.
Podobnie Rosja wydawała i wydaje własnych obywateli obcym władzom, gdy ma w tym interes.
link to omct.org
Michał M. dał słowo zakończyć swoją produkcję na ten temat. Cieszę się na jego uwagi o innych sprawach, na których się równie dobrze zna.
@ wydawanie zbrodniarzy
Pytanie może naiwne, a może brutalne: nie leży aby różnica w tym, że Serbię się dało otoczyć i zastraszyć (w sensie militarnym) w dodatku do presji ekonomicznej? Po Rosji jednak lotnictwo NATO nie lata jak po swoim – i nigdy nie będzie, ponieważ istnieje nuclear deterrence. Nie żebym miał coś przeciwko. Serbowie są chyba bardziej onucowi niż Rosjanie (ze standardowym zastrzeżeniem że #notall, noale).
Jaki scenariusz miałby być ruskim odpowiednikiem? Rozpad państwa? Zmiana reżimu? To drugie chyba nie, prędzej sami wypadną oknem ew. zbrodniarzy niż ich komukolwiek wydadzą (to wbrew więziennej logice, która jest chyba jednak najbardziej zbliżonym do prawdy modelem sposobu myślenia wierchuszki). Wydanie jakiegoś nie-białego żuczka w ramach rasizmu to w ogóle coś innego niż wydanie kogoś z wierchuszki.
@dzieci cieci:
„Cztery kraje plus Kosowo kontrolowane przez NATO wydało Trybunałowi ds. Jugosławii 161 swoich obywateli w związku ze zbrodniami popełnionymi kiedy nie istniały międzynarodowe zobowiązania do takiego wydawania.”
Oczywiście, że istniały takie zobowiązania. Rezolucje RB ONZ je skonkretyzowały i dały techniczne narzędzia do ich wykonania, ale istniały znacznie wcześniej. Czy znamy listę stałych członków RB ONZ?
Co prawda nadal były głosy że jest to mocno wątpliwa akcja pod względem prawnym, ale jakoś, niektórych, po latach wydano i osądzono.
„Podobnie Rosja wydawała i wydaje własnych obywateli obcym władzom, gdy ma w tym interes.”
I następuje po tym link z apelem o pisanie do co ważniejszych Rosjan by wyjaśnili co się stało z obywatelem rosyjskim Usmanowem, który był i znikł po wyjściu z więzienia. Dosyć oryginalnie. Zgaduję, że wyskoczyło z googla po wrzuceniu „extradition from russia”, a detale że jak już to miała miejsce nielegalne wydalenie lat dwadzieścia temu umknęły, prawda?
„Kraje te odsyłały do Hagi prezydentów, ministrów, dowódców wojska i policji bo miały w tym ekonomiczny i polityczny interes.”
I to lubię – optymizm, że Rosja nie tylko wypadnie z RB ONZ, nie tylko władze obejmie opozycja wobec putinistów, ale też spadnie do poziomu gospodarczego kilkumilionowych krajów zachodniobałkańskich. Ja skromniej liczę na jej pokonanie w polu i restytucję granic przedwojennych.
Jest to nieco fascynujące, że stronnicy pokonania Rosji procesowo jednocześnie uważają sankcje za nieskuteczne w pokonaniu Rosji, ale uważają za skuteczne na tyle że zmuszą Rosję do powrotu do systemu statutu rzymskiego/uznania spectrybunału/wydawaniu zbrodniarzy/whatever.
Jeszcze bardziej fascynuje, że wskazane realne możliwości wzmocnienia istniejących mechanizmów które działają tu i teraz (faktycznie jeńcy rosyjscy, którzy są podejrzewani o zbrodnie wojenne stają przed ukraińskimi sądami – bardzo rzadko, ale jednak; i też faktycznie pojedyncze dzieci ukraińskie wywiezione do Rosji są uwalniane z niewoli) są pomijane przez stronnictwo trybunałowe milczeniem.
@sheik.yerbouti
„Jak tłumaczą siewcy tych teorii, trzy amerykańskie firmy kupiły rzekomo 17 mln ha gruntów ornych w Ukrainie.”
A tak właściwie, to jest w tym chociaż ziarenko prawdy, czy to w całości wymysł ruskiej propagandy? Bo jak mi putinversteherzy wyjeżdżają z takim „argumentem”, to nie wiem, co mam odpowiedzieć.
@mcal:
„Pytanie może naiwne, a może brutalne: nie leży aby różnica w tym, że Serbię się dało otoczyć i zastraszyć (w sensie militarnym) w dodatku do presji ekonomicznej?”
Różnica polegała na tym, że pewnym siłom w Serbii którym zdarzyło się przejąć po Milosevicu władzę zależało na wydaleniu tych osób w przyczyn wewnętrznych, nie tylko presji zewnętrznej (która także była, ale o wiele mocniejsza nić wobec Rosji). A władzę przejęły, gdyż Serbia nigdy nie miała tak scementowanego systemu jak Rosja (Milosevic sam ogłosił wybory w wyniku których przegrał, i były na tyle niezmanipulowane że przegrać mógł).
Dalej, każdemu z krajów bałkańskich zależało na integracji z UE w czasie kiedy większość zbrodniarzy wydano. To i w różnych momentach różne opcje atomowe (m. in. groźba uwalenia finansowania z MFW wobec Serbii, kiedy się Serbowie kłócili jak zgodnie z prawem serbskim wydać Milosevica) składało się na groźby, nie unijna agencja blokująca eksport towarów luksusowych o jaką apeluje komcionautyczne stronnictwo trybunałowe.
Odpowiednikiem w Rosji byłoby też zorganizowanie w miarę uczciwych wyborów, które by w wyniku wybitnego niezadowolenia ludności wyniosłyby do władzy ekipę skłonną do wydawania putinistów. Jak odległa perspektywa i jak to się ma do awalicznych wezwań do działań realnych tu i teraz, oraz czy może to być przyczyną czy raczej skutkiem przegranej Rosji w wojnie może każdy sam ocenić.
@cmos „A tak właściwie, to jest w tym chociaż ziarenko prawdy, czy to w całości wymysł ruskiej propagandy?”
Pojęcia nie mam, może ktoś coś kupił? Ale jeśli całość upraw w Ukrainie (i to całej, łącznie z okupowanymi terenami) wynosi 42.5mln ha, to raczej nikt nie przejął cichaczem 40%?
link to fao.org
@cmos
„jest w tym chociaż ziarenko prawdy?” – dziwne pytanie, skoro tekst już w tytule straszy firmą Monsanto, która nie istnieje.
Może to ma być to ziarnko prawdy… Firma Monsanto została kupiona przez koncern Bayer bodajże w 2015 roku więc przeciętny użytkownik sieci ma wrażenie że coś mu się obiło o uszy ale nie będę twierdził że się znam…
@MM
Zacząłeś tę dyskusję nie mając pojęcia o głównych wątkach pracy nad rozliczeniem rosyjskich zbrodni. Twoje Big Reveals nt. prawa weta w RB i (chyba) jurysdykcji uniwersalnej grzecznie zignorowano, więc rozwaliłeś system kolejnymi „rozbudowanymi wątkami” (teraz o jeńcach) i cytatami nie na temat. Potem zaoferowałeś sobie off-ramp i zamilkłeś. Ale wróciłeś w wielkim stylu, by podrwić z Trybunału ds. Jugosławii oraz ofiar rosyjskich extrajudicial extradictions. Zdaje się też zaraz znowu lepiej od Ukrainy wygrasz pod Rostowem i Hostomelem. Jest widać jakiś konkurs na cosplay ruskiego trolla, powodzenia, live your dream!
@All
Trybunał jugosłowiański działający od 1993 r. był pierwszym od czasów Norymbergii mechanizmem wymierzania sprawiedliwości wobec osób popełniających lub zarządzających zbrodnie wojenne, ludobójstwo, zbrodnie przeciw ludzkości. Zadziałał pod presją ekonomiczną i polityczną wobec elit państw byłej Jugosławii. Tak jak wszystkie takie trybunały nie był idealny, wielu zbrodniarzy umknęło, niektóre wyroki były kontrowersyjne. Ale dano sprawiedliwość tysiącom ofiar – Sarajewa, Srebrenicy itd. Pokazano że droga Mladicia czy Karadzicia nie popłaca. Dwa późniejsze trybunały specjalne (Rwanda, Sierra Leone) oraz w praktyce też MTK nakierowane były na państwa afrykańskie, co stwarza wizerunkowy problem „sprawiedliwości neokolonialnej”. Pojawia się jednak polityczne okno, by na przykładzie Rosji wykazać większy uniwersalizm. Są prawne możliwości stworzenia właściwego trybunału lub użycia do tego celu, zgodnie z jego zakresem, MTK. Można będzie postawić Rosję pod presją na wydanie jakiejś grupy sprawców, może tylko szeregowych Buriatów, może dowódców, może osób z kręgu Putina. Rosja swoich ludzi owszem wydaje, gdy ma w tym interes. Skuteczne sankcje to wymuszą, nieskuteczne nie. Ukraina inwestuje wiele ze swoich ograniczonych zasobów, aby do sprawiedliwości, choćby ułomnej, doprowadzić. Zorganizowały się w Polsce środowiska które ją wspeirają. Jeżeli ktoś ma pytania czy merytoryczne uwagi, chętnie się zapoznam. Trollowi dziękuję.
@cmos
To jest dokładnie to o czy Gospodarz pisał. Wrzutka, której przygotowanie zajmuje 5 minut, a sprawdzenie tych głupot zajmuje czas. Kto wie z głowy, ile jest mln hektarów ziemi uprawnej w Ukrainie? Na oko, te 17 mln to wartość mocno zawyżona, tak ze dwa zera ktoś se przesunął. Kto zna na wyrywki zasady sprzedaży ziemi cudzoziemcom w Ukrainie, itd.?
@sheik
„A na marginesie apel do współkomentujących – jak wiadomo, psychiatrzy i psycholożki nie diagnozują stanu zdrowia psychicznego ludzi na odległość. Myślę że warto, zwłaszcza będąc laikiem w tym zakresie, wziąć z nich przykład.”
Nie warto, bo nie wykonujemy tu żadnego zawodu. Etyka zawodowa ma sens w kwestiach zawodowych, ale to trochę bez sensu, żeby psycholog nie mógł też np. powiedzieć „to pewnie rozrząd”, słysząc odgłos pracy czyjegoś silnika (na odległość, bo to słychać z daleka).
@jesus
„Przepraszam, że może trochę zburzę powody do łechtania próżności, ”
Jasne, tak naprawdę tę hipotezę rozpatruję tylko dla przyjemności. W rzeczywistości przypuszczam, że Awal powtarza to za kimś innym, kto go jakoś Omotał. Jak pamiętamy, odbiło mu nagle na punkcie „inteligenckości” i jego pierwsze prorosyjskie ranty były – nie wiedzieć czemu – wymierzone akurat w naszą tutejszą zbiorową „inteligenckość”. Wyglądało to jakby po prostu dużo czasau towarzysko spędzał z kimś, kto go omotał właśnie po tej linii, „my, antyinteligenci, musimy się trzymać razem”.
Awalologicznie uważam, że on jest/był związany z kręgami dawnego SLD, tego jeszcze z czasów Millera i Belki. Mam trochę dalekich dziennikarskich znajomych w tych kręgach. Oni byli pod wpływem zupełnie już autentycznego szpiega, który im kadził, zapraszał ich do Rosji na jakieś zwiedzanie winnic, robił z nimi wspólne fotki (ciągle wyskakujace na fejsie jako pierwsze gdy się wpisze jego nazwisko).
Czuli się dzięki niemu ważni – a bądźmy szczerzy, od kogo innego dziennikarz „Przeglądu” usłyszy, że jest „ważny”, jeśli nie od rosyjskiego agenta. No i oni zamieszczali takie putinversteherowskie komentarze, że NATO to podżegacze, Ukraińcy to naziści, a Putin pragnie pokoju. Zaznaczę jednak dla porządu, że w chwili inwazji albo przestali się na ten temat publicznie wypowiadać, albo nawet jakoś tam się wycofali.
Wydaje mi się, że Awala ktoś omotał po prostu zagadując „skażitie tawariszcz Awalow, wy szoszialklimier i ja tożie soszialklimbier, inteligentsy xuie, pajdziom wmiestie w lonżinies launż, pagawariom”. Bo z kolei faktem jest, że jego wywody sprowadzają się cały czas do trzech punktów – „sankcje nie mają sensu, nie działają i nigdy nie zadziałają” „zamiast sankcji zróbmy coś innego, na przykład dokumentujmy zeznania ofiar” „Rosja jest potężna niepokonana wiecznotrwała Armenia wchodzi i wychodzi a w Górnym Karabachu nic się nie dzieje, a na pewno już nie zmieniają się tam żadne kreski na mapie”.
> skażitie tawariszcz Awalow, wy szoszialklimier i ja tożie soszialklimbier
O to by się zgadzało, kiedyś bez powodu wjechaŁ z mało znanym* ichniejszym Collegium Tumanum (mba.hse.ru) w którym to soszialklimbują (nigdy nie rozumiałem powabu tego pojęcia sprowadzającego się do włażenia w zady elitom) postępowe w duchu premiera Kosygina technokratyczne elity Rosji. Pewnie dlatego rektorem był przez dekady ten sam człowiek bo po co zmieniać coś co dobrze działa.
*) Był tam jeden (1) matematyk obserwowalny ze świata, Shitow (I kid you not), zresztą paskudny suprematysta.
@wo
„Mają zamulać, nie muszą być superwiarygodni (podobnie jest ze spamem).”
No tak, ale po kremlowskim trollu mającym robić za intelektualistę na blogu choćby i mylnie postrzeganym jako blog wpływowego dziennikarza jak rzekomy Awal z Olgino raczej jednak spodziewałbym się sprytniejszego kreowania nowych tożsamości.
@dzieci cieci:
„Twoje Big Reveals nt. prawa weta w RB i (chyba) jurysdykcji uniwersalnej grzecznie zignorowano”
Dokładniej zignorowano dosyć istotny problem w zakresie powołania spectrybunału oraz praktyczny problem jak Rosję zmusić do wydawania podejrzanych, za to zalano kolejnym strumieniem agitpropy. Kto nie wierzy w agitpropa i przełamywanie neokolnialnych schematów ten ruski troll, hej.
„więc rozwaliłeś system kolejnymi „rozbudowanymi wątkami” (teraz o jeńcach) i cytatami nie na temat.”
Wskazanie działającego (tak na prawdę działającego, nie w teorii i w przyszłości) mechanizmu skazującego zbrodniarzy rozwaliło cośkolwiek?
„Są prawne możliwości stworzenia właściwego trybunału lub użycia do tego celu, zgodnie z jego zakresem, MTK.”
Znowu:
– prawne możliwości powołania spectrybunału rozbijają się o układ głosów w RB ONZ i czy nikt ze stałych nie zawetuje;
– praktyczne (i prawne) problemy z posyłaniem Rosjan z Rosji przed MTK jak istniały, tak istnieją. I nie znikną niezależnie co kto napisze w komentarzach, ile razy padnie coś o przełamywaniu neokolonializmu i oknach politycznych.
„Rosja swoich ludzi owszem wydaje, gdy ma w tym interes.”
Na co zarzucony został jeden link sprzed lat dwudziestu, gdzie być może nielegalnie wydano jednego rosyjskiego więźnia do Uzbekistanu. Jednakowoż czy możesz wyklarować narrację co do tego linka, bo już się gubię czy miało to wykazać łamanie prawa przez Rosję, czy wręcz przeciwnie?
„Dwa późniejsze trybunały specjalne (Rwanda, Sierra Leone) oraz w praktyce też MTK nakierowane były na państwa afrykańskie, co stwarza wizerunkowy problem „sprawiedliwości neokolonialnej”.”
Już zupełnie pomijając kwestie „sąd a trybunał” to oba powstały na wniosek i przy współudziale zainteresowanych krajów. Rwanda owszem, głosowała finalnie przeciw, ale to miało miejsce z powodu podziału pomiędzy trybunał a jej sądy krajowe sprawców oraz brak kary śmierci w katalogu kar wymierzanych przez trybunał (kiedy prawo rwandyjskie ją przewidywało – nie bardzo Rwandzie się podobało, że szeregowców będziemy wieszać, liderów wsadzać do więzienia).
To świadczy raczej o przełamywaniu neokolonializmu, niż jego umacnianiu ale co ja tam wiem, N-ty socket account pisze jak jest. Co prawda w coraz bardziej emocjonalnym tonie, ale…
@unikod:
„O to by się zgadzało, kiedyś bez powodu wjechaŁ z mało znanym* ichniejszym Collegium Tumanum (mba.hse.ru) w którym to soszialklimbują”
Wszedłem na stronę tegoż rosyjskiego Hogwartu i ociebaton! oni są dosłownie bezczelni – nawet nie udają że programy mają poważną akredytację (przyp. komcionauty: MBA/DBA może robić praktycznie każda uczelnia, z tym że bez akredytacji od EQUIS, AACSB i/lub AMBA to zwykła podyplomówka lub zwykły doktorat. Wiele „dziwnych” uczelni brak akredytacji od kogoś ważnego stara się zamglić wrzucając w widocznym miejscu akredytacje od niewiele od nich lepszych „dziwnych” stowarzyszeń i „dziwnych” organów, to rosyjskie coś nawet tego nie robi. Ci po prostu piszą bez ogródek, wielokrotnie, wołami, że ich program jest uznawany przez wiele rosyjskich przedsiębiorstw, a w ogóle pozna się na nim nowych, wpływowych kolegów, dej 21 tysięcy dolarów, akredytacje nie za bardzo są widoczne).
„spodziewałbym się sprytniejszego kreowania nowych tożsamości”
Po co, skoro obecne podejście działa? Angażuje wszystkich w dyskusję? Angażuje. Gdyby stworzył całkowicie nową tożsamość, to jeszcze mógłby bana wyłapać od WO.
@Armenia
Armenia wychodzi z ruskiego mira, bo ten nic już nie może, a w sumie to i nie chce jej dać. Otoczenie wygląda tak, że z jednej strony mają wrogą Turcję, z drugiej wrogi Azerbejdżan, z trzeciej niechętną Gruzję, a dopiero z czwartej przyjazny Iran, państwo prawie że upadłe, no i gdzieś daleko Rosję, która nic już nie może, bo władowała w Ukrainę ze 150% swojego potencjału. Jeśli teraz Armenia spod rosyjskiego parasola usiłuje nawiać po np. francuski, to jest tak:
1) Z Francją albo się uda albo nie.
2) Z Woszechrusią to i tak jeden xyu, bo oni nic już nie mogą. Czy będą z nimi, czy się z nimi skonfliktują, nic z tego nie wynika.
Jeśli Turcja i Azerbejdżan ją zaatakuje w celu ostatecznego rozwiązania pewnej palącej kwestii z pierwszej połowy dwudziestego wieku to będąc w obozie prorosyjskim Rosja im nie pomoże, bo nie ma czym. Jeśli będą w antyrosyjskim, to Rosja nie pomoże Turcji i Azerbejdżanowi, bo nie ma czym. A z Francją zawsze może się udać.
@awalologia
Po prawdzie nie uważam, że Awal jest onucą. Treść się zgadza, ale forma nie. To jest za bardzo przegadane. Za dużo pieprzenia po prostu. Goście z Olgino są raczej rozliczani z liczby postów, nie ze stron maszynopisu. Niemniej po odjęciu tego całego bełkotu zostaje oo prostu ruska propaganda,
@kmat
Jak mówi WO, raczej za dużo naczytał/nasłuchał się różnych co bardziej zakamuflowanych onuc i przez to nieświadomie powtarza tezy z propagandy.
Przy czym to mogły być po prostu sieci społecznościowe i fora racjonalistów. Oni walą takie blachy tekstu w pretensjonalnie kwaziuczonej formie.
Są jakby lewicowi tylko ujmując rzeczy racjonalnie wychodzi im z tego efektywny altruizm (nawiązując do świetnej recenzji Gospodarza przypadkowo na jedynce portalu), a więc odkrywają że mają więcej wspólnego z konserwatyzmem niż partia demokratyczną, a więc kombinują jak dotrzeć do lewicowego wyborcy republikańskiego, failing that jak naprawiać świat wspólnie z oligarchami i z Trumpem. Gdy Awal serwował pomysły żeby docierać do lewicowego wyborcy w głębokim interiorze przez salony Kobido to wypisz wymaluj odzwierciedlało te intelektualne szpagaty odkrywania dobrych stron republikanizmu.
I tam nahalnie robili [1] takie [2] przypisy [3].
[1] jeszcze
[2] tylko
[3] na hacker news, ale to zaprzyjaźniona społeczność.
@unikod:
„Gdy Awal serwował pomysły żeby docierać do lewicowego wyborcy w głębokim interiorze przez salony Kobido to wypisz wymaluj odzwierciedlało te intelektualne szpagaty o
odkrywania dobrych stron republikanizmu.”
Topky. Nie zapomnijmy o referatach Awala o Topky i innym disco polo jako platformie laicyzująco-emancypacyjnej dziewczyn z prowincji. Jak zawsze słoń a sprawa polska.
„Przy czym to mogły być po prostu sieci społecznościowe i fora racjonalistów. Oni walą takie blachy tekstu w pretensjonalnie kwaziuczonej formie.”
To jest jeszcze pokłosie ery PHP by Przemo, gdzie niektóre poważniejsze fora (albo: silące się na poważniejsze) bardzo sprzyjały waleniu długaśnych, uźródłowionych dosyć gęsto acz przypadkowo postów, za to niezbyt kto miał chęć analizować case by case czy w bitwie dwóch awalizujących jegomości choć jeden pisze z sensem. I tym sposobem na takim eufi (forum o grach Paradoxu mniej-więcej z czasów, gdy HoI 2 miało premierę) była sobie gdzieś pobocznie szalejnia historyczno-polityczna, gdzie co bardziej pisaci dyskutanci w wieku od późnogimnazjalnego do wczesnodorosłego toczyli o wszechświatową rewolucję, podpierając się linkami, bardzo losowymi cytatami z popularnonaukowych wydawnictw i własną wyobraźnią. A wszystko po to, żeby zdobyć rząd dusz nad tymi mniej rozpisującymi się współforumowiczami.
Nikt nie narzekał.
> Nikt nie narzekał.
No ale jednak podpierali się linkami, a tu mamy subkulturę imitującą druk z PDFki gdzie przypisy trzeba ponumerować i zamieścić na końcu, bo to nie internet a uczona dysputa. Co z tego że hipertekst to medium z linkami, dyskutantów należy zmusić do scrollowania dla zachowania uczonej formy.
@dzieci cieci
Przeczytałam raport o przemocy seksualnej. Nie wiem nawet gdzie zacząć. Możesz opowiedzieć o tym więcej?
@ awalologia
A my przypadkiem nie wchodzimy po prostu w trzeci rok specjalnego trzydniowego flejma? Awal 2 lata temu na podstawie błędnej diagnozy (inspirowanej raczej lekturą zachodnich Putinversteherów niż bezpośrednim wpływem ruskiej agentury) przedstawił nietrafione prognozy i teraz konsekwentnie ciągnie ten erystyczny cyrk próbując wykazać, że choć z opóźnieniami, to ostatecznie jednak wychodzi na jego – nie na żadne zlecenie a po prostu dla czystej satysfakcji.
„@ awalologia
A my przypadkiem nie wchodzimy po prostu w trzeci rok specjalnego trzydniowego flejma?”
Wszyscy tutaj chorujemy na to samo: na _delikatną awersję_ do przyznania się do błędu. U tego pacjenta dodatkowo objawia się to mechanizmem obronnym polegającym na pisaniu komentarza dwa razy dłuższego niż poprzedni, gdy ktoś się z nim nie zgodzi.
@krzloj
„Wszyscy tutaj chorujemy na to samo: na _delikatną awersję_ do przyznania się do błędu. U tego pacjenta dodatkowo objawia się to mechanizmem obronn