Jesień w pełni, a więc czas na Goldfrapp. Nie ma lepszej jesiennej piosenki od „Your Lovely Head”. Dziwaczne solo na analogowym syntezatorze wydającym z siebie dźwięki przypominające bardziej imitację szlochu niż muzykę, intrygujący głos Allison Goldfrapp, tajemniczy tekst opowiadający niby to o miłości, ale chyba jednak nie tylko (tytuł pochodzi od dwuznacznego komplementu „Frankensteinowi przydałaby się twoja śliczna głowa”).
W młodości Goldfrapp podobno śpiewała w grupach punkowych i gockich (Wikipedia podsuwa intrygujące nazwy „Demented Children” i „Waste Product”). Pewnie nie chciałbym słuchać tamtych produkcji, bo jednak (sory Kuba) jakby trochę z tego typu muzyki wyrosłem, ale dalej bardzo lubię samą estetykę. Gocko-punkowa przeszłość jest więc dla mnie czymś w rodzaju szkoły nadającej paniom i panom w moim wieku uprawnienia do śpiewania piosenek o miłości z akompaniamentem syntezatora.
Podobno są jacyś ludzie, którzy – gdy mają doła – nie słuchają dołującej muzyki, by ich nie zdołowała jeszcze bardziej. Kompletnie tego nie rozumiem. Ja wyznaję raczej zasadę „klinem klin” – gdy w swe szpony pochwyci mię melancholija, wolę raczej by mój smutek opłakał analogowy syntezator albo szlochające gitarowe solo.
Nieoceniony YouTube (trzeba się nacieszyć zanim to skasują) poza standardowym teledyskiem ma jakąś alternatywną wersję. Ale standardowy lepszy.
Obserwuj RSS dla wpisu.