Poprzednią notkę pisałem jako swoje 0,03 PLN do tekstu Czuchnowskiego. W międzyczasie wybuchnął konflikt pracowniczy w lokalu Krowarzywa, co nadało tamtemu tekstowi nowy kontekst, więc to pociągnę.
Pierwsze 10 lat mojego bloga to 10 lat śledzenia modernizacji infrastruktury drogowej w Polsce. Na dziesięciolecie – to już za chwilę! – będę mógł napisać notkę symbolizującą wbicie Złotego Ćwieka.
Domkną obwodnicę Łodzi, zakończą A4 (w 100% od granicy do granicy!), praktycznie przez całą Polskę będzie można już przejechać trzymając się dróg o standardzie w najgorszym razie „gierkówki”. Ten problem już jest właściwie rozwiązany (głównie dzięki Grabarczykowi).
Luka płacowa jest moim zdaniem w tej chwili najważniejszym problemem Polski. Jeśli rząd PiS coś z tym zrobi, będzie miał mój niechętny, ale szacunek – tak jak Platforma za budowę autostrad.
Być może naprawdę widzimy początki rozwiązywania tego problemu. To przecież nie będzie wyglądało tak, że pracodawcy sami z siebie, z dobroci serca, dadzą pracownikom podwyżki.
„Kochani, mieliśmy dobry rok, wszystkim podnosimy z tej okazji podstawę, a śmieciówkowców przesuwamy na etaty” – said no CEO ever. Prezes korporacji to osoba, która musi umieć tego samego dnia posłać komunikat do akcjonariuszy treści „kolejny udany rok, rekomenduję dubeltową dywidendę”, a do pracowników treści „wicie rozumicie, piniondza ni ma, podwyżek nie byndzie”.
Dlatego oni muszą tak dużo zarabiać. To nie jest takie proste, ani przy tym mrugnąc, ani się zająknąć. Na MBA najtrudniejsze zajęcia to coaching z bezwstydingu.
Początki rozwiązania będą wyglądać raczej tak jak konflikt w Krowarzywa(ch?). Janusz przeszarżuje, pracownicy się zbuntują i nagle po raz pierwszy w swoim życiu wielki pan kapitalista będzie musiał usiąść do negocjacji ze swoimi zasobami ludzkimi.
Sądząc po tym, jak nieporadnie właściciel knajpy rozegrał ten konflikt, polskim Januszom przydałby się zbiorowy coaching z lideringu biznesingiem. Najpierw beztrosko ogłosił na fanpejdżu, że szuka nowych pracowników.
To wywołało tak gniewne reakcje, że wykasował to ogłoszenie, a potem pobiegł do tego uniwersalnego powiernika i pocieszyciela polskich biznesmenów, serwisu inn poland, który uwierzy im we wszystko – nawet w opowieść, jak to NASA ukradło polskiej firmie technologię sterowania dronami.
„Pracownicy poinformowali mnie o jego [związku – WO] założeniu. W tej chwili sprawa czeka na opinię prawnika, czy mieli do tego prawo. Wedle naszej wiedzy, zostały zawiązane już po zwolnieniu” – powiedział serwisowi inn poland, a serwis zrobił minę zadowolonej drony, którą ktoś z NASA posmyrał pod statecznikiem.
Opinia prawnika zaczynała się zapewne od „czy was doszczętnie porąbało? przecież te słowa mogą być dowodem w sądzie!” (lub semantycznego ekwiwalentu). W następnej wypowiedzi pracodawca zaprzeczył swojej poprzedniej wypowiedzi:
„Nieprawdą jest, że zwolniliśmy pracowników po przystąpieniu przez nich do związku zawodowego. Zwolniliśmy tylko jednego pracownika, a po tym fakcie pracownicy z restauracji przy ul. Hożej przystąpili do związku zawodowego, czego jako pracodawca nie kwestionujemy”
Gdy piszę te słowa, nie doszło do porozumienia. Ale nawet jeśli do niego nie dojdzie, ten bunt był sukcesem. Moje szczere słowa uznania dla tych, co zastrajkowali w obronie kolegi – tak się zmienia świat na lepsze!
A co dalej? Mamy rynek pracownika, zwłaszcza w Warszawie. Pracownicy bez trudu znajdą sobie inną fuchę przy podobnych stawkach.
Janusze Biznesu muszą sobie uświadomić, że skończyły się czasy gadki „mam dziesięciu na twoje miejsce”. Odwrotnie, to pracownik ma dziś do wyboru dziesięć ofert pracy. Owszem, wszystkie porównywalnie nieatrakcyjne, ale to już zmienia równowagę sił.
Polscy pracodawcy muszą zacząć uczyć się trudnej sztuki zdobywania lojalności pracownika atrakcyjnymi warunkami pracy – tak, żeby to właśnie ich oferta była atrakcyjniejsza od tych dziesięciu pozostałych. Trochę im to zajmie, zgoda. To zadanie równie trudne, jak wybudowanie tysiąca kilometrów nowoczesnych dróg.
W Polsce jest ich teraz trochę ponad trzy tysiące (i przeszło tysiąc w budowie). Dziesięć lat temu nie było nawet tysiąca.
Proszę państwa, 19 czerwca skończył się w Polsce januszyzm!