Panie, panowie i osoby niebinarne – niniejszym ogłaszam kolejną lekturę obowiązkową w ekskursyjnym klubie książki. To „Kill All Normies” Angeli Nagle.
To analiza Gamergate, narodzin alt-right, wzlotu i upadku ruchu Anonimowych. Nagle wyjaśnia, jak to się stało, że żaba Pepe i goryl Harambe stały się maskotkami neonazistów. I tego, jak amerykańska prawica logicznie łączy rygoryzm obyczajowy z poparciem dla polityków molestujących nieletnie..
Angela Nagle śledziła za nas najparszywsze pokłady internetu: fora na reddicie, 4chan i 8chan. To, co się tam dzieje, docierało do mnie zawsze za pośrednictwem znajomych takich, jak pewien szczeciński prozaik czy pewien śląski tłumacz, bo mam alergię na niemoderowany internet (wiadomo!).
Wystarczały pojedyncze zabawne obrazki, które stamtąd wyciągali nasi znajomi. Lolkotki i demotki, to wszystko przyszło stamtąd.
Dawno nic nie wyciągali, bo i ich to zaczęło brzydzić. Punktem granicznym było gamergate, afera tak absurdalna, że streszczanie jej normalnym ludziom do dziś budzi wielkie oczy.
Kto ma ochotę – proszę, o to Michał R. Wiśniewski raportuje prosto z frontu, bo jeszcze w 2014. W streszczeniu streszczenia, forumowi gracze oburzeni tym, że feministki ośmielają się zauważać seksistowskie stereotypy w grach wideo, ruszyli z pochodniami w antykobiecej krucjacie.
Nie – antyfeministycznej. Antykobiecej właśnie. Niemoderowany internet jest pełen forów dla mężczyzn, którzy fantazjują o mszczeniu się na kobietach za to, że ich nie chciały.
Te fantazje prowadzą do prawdziwych aktów przemocy, takich z prawdziwymi trupami. W 2014 22-letni Elliot Rodger, nakręcony przez podobnych sobie frustratów, ogłosił wojnę przeciw kobietom („War on Women”) i ruszył zabijać przypadkowe ofiary w żeńskim akademiku w Santa Barbara.
Nie udało mu się do niego dostać, więc skończył atakując głównie mężczyzn. Zabił sześć osób, ranił kilkanaście, po czym popełnił samobójstwo uciekając przed policją. Zostawił po sobie manifest antykobiecy, opublikowany – a gdzież by indziej? – na YouTube.
Rodger to skrajny przykład zinstytucjonalizowanego mizogynizmu, który w internecie funkcjonuje pod zbiorczym hasłem MGTOW: „mężczyźni idący własną drogą”. Zwolennicy MGOTW wyznają albo całkowite wyzbycie się kobiet, albo traktowanie ich instrumentalnie, np. w postaci quasi-religijnej wiary w przepisy typu „jak poderwać dowolną”.
Nagle opisuje tych mężczyzn jako ofiary rewolucji obyczajowej lat 60. Chcieliby uprawiać seks z takimi kobietami wyzwolonymi, jakie znają z pornografii: zawsze gotowymi, zawsze umalowanymi, wiecznie młodymi.
Ale z drugiej strony, nie chcą, żeby te same kobiety były „wyzwolone” w sensie feministycznym. Chcą, żeby były potulnymi kurami domowymi, jak sprzed rewolucji lat 60.
To rozdarcie prowadzi ich w skrajnej sytuacji do antykobiecej przemocy (jak Elliota Rodgera), a w bardziej umiarkowanej do uwielbienia postaci takich jak Trump. Który jednocześnie obiecuje cofnięcie zegara obyczajowego (i przywrócenie kobiecej podległości), ale z drugiej przechwala się, jak to dzięki swojej pozycji może bezkarnie złapać dowolną kobietę za krocze.
Podobne rozdarcie Nagle widzi po lewej stronie sporu, której bastionem stał się z kolei serwis Tumblr. Słuszne skądinąd hasło ochrony mniejszości przed dyskryminacją wyeskalowało tam do tworzenia sztucznych mniejszości (np. orientacji seksualnych w rodzaju „expecgender” – „gender zmieniający się w zależności od otoczenia”) i hejtowania większości tylko za to, że nią jest.
Obiektem zgodnej nienawiści redditowej prawicy i tumblerowej lewicy są według Nagle tytułowe „normiki” – czyli ludzie, którzy prowadzą właśnie takie mniej więcej życie, jak sprzed obyczajowej rewolucji. Rodzina, praca, dom na kredyt, dzieci, dwa psy i kot.
Rzecz jasna, w dzisiejszych czasach takie życie jest coraz bardziej niedostępne. „Normiki” budzą zawiść, a więc i nienawiść, internetowej prawicy i lewicy.
Słabość książki Nagle widzę w budowaniu na siłę symetrii. Przemoc związana z MGOTW przynosi konkretne ofiary, nawet śmiertelne.
Gdy zaś Nagle opisuje aberracje internetowej lewicy, pokazuje najwyżej na upierdliwy trolling. Nie ma (na szczęście) lewicowych odpowiedników Elliota Rodgera.
Z tym zastrzeżeniem jednak książkę polecam. Bez zrozumienia tych internetowych fenomenów nie zrozumiemy dzisiejszej polityki. A lepiej je rozumieć czytając książkę, niż samemu siedząc w tych miejscach (brrrr).