Ja znów tylko do części z Was – tej części, która nie wierzy ślepo rządowej propagandzie. W tej samej sprawie co w zeszłym roku: sądów.
Z nasłuchów propagandy wnioskuję, że na razie kwestię decyzji irlandzkiego sądu rozgrywa w tradycyjny sposób, skupiając się na osobie sędzi. Aileen Donnelly z irlandzkiego Sądu Najwyższego dołączyła tym samym do coraz dłuższej listy Europejek i Europejczyków, którzy nie rozumieją reform ministra Ziobro.
Zazwyczaj idzie za tym atak personalny pod adresem konkretnego sędziego, europosła czy unijnego komisarza. Że lesbijka. Że alkoholik. Że dostał mało głosów. Że w jego kraju są jeszcze większe afery i niech się nimi najpierw zajmie (itd.).
Przypuszczam, że część z Was do jakiegoś momentu wierzyła tej propagandzie. W grudniu 2017 było widać u niektórych szczerą nadzieję, że Morawiecki to świetny kandydat na premiera, bo zna angielski i on im to wreszcie wytłumaczy ich językiem.
No ale ta najinteligentniejsza część z Was, do których kieruję ten list, już musi widzieć, że to nie działa. Jedynym skutkiem takich ataków jest to, że lista wrogów „dobrej zmiany” poszerza się np. o całe stowarzyszenie sędziów Irlandii.
Nie chcę w tej chwili wnikać w to, jak bardzo polskie sądy potrzebują (lub nie potrzebują) pilnych reform. Mi też się nie wszystkie wyroki podobają (acz rozsądek mówi mi, że wszystkie wyroki podobałyby mi się tylko gdybym był dyktatorem).
Zupełnie niezależnie od tego – musicie chyba widzieć, że Polska ma problem. Jest wysoce prawdopodobne, że w innych krajach Europy i Ameryki będą teraz zapadać podobne wyroki.
To nasz wspólny problem, bo to czyni z Polski raj dla przestępców. Wystarczy, że uciekną do USA albo do Unii (a prawopodobnie wystarczy też, że się odwołają do Strasburga) i tamtejszy sąd uzna ich linię obrony, że w Polsce nie mogą liczyć na uczciwy proces.
Polska kontrargumentacja, że „słuchajcie, przecież wiadomo, że to handlarz narkotyków, wydajcie go nam”, nie zadziała. Cywilizowane sądy nie wydają wyroków na zasadzie „przecież wiadomo”. Tak to Tusk próbował wojować ze Staruchem, też bez powodzenia.
Personalne ataki nie pomogą. Nawet jeśli rządowi propagandyści ogłoszą, że źródłem problemu jest lesbijska alkoholiczka, która powinna się zająć korupcją w swoim kraju, problem nie zrobi się od tego mniejszy (raczej zrobi się większy, bo taka postawa polskich władz i rządowych mediów nie służy budowaniu dobrego obrazu Polski na Zachodzie).
Źródło problemu jest bardzo proste i już Wam o tym pisałem. Nie ja jeden, rzecz jasna. W każdym razie, parę mądrych osób przewidziało, że to się tak skończy, a wy nie chcieliście wierzyć, bo wam propaganda wmówiła, że wystarczy, że Morawiecki to im wyjaśni po angielsku i styknie. Czas wyciągnąć wnioski.
Otóż niezależnie od języka, w każdym cywilizowanym kraju wygląda to tak samo. Sędzia musi być niezależny i od władzy, i od prokuratury.
W Stanach wystarczy wskazać, że przysięgłych coś łączy z prokuratorem (choćby pokrewieństwo) i już odpadają ze składu. Tak, wiem, nie jesteśmy w Stanach, nie mamy przysięgłych, ale zasada jest ta sama.
Nie może być tak, że Ziobro przejmuje ręczne sterowanie prokuraturą i jednocześnie wybiera KRS. Samo wskazanie związków nowych członków KRS z Ziobrą wystarczy, żeby dla zachodnich sędziów wyroki polskich sądów stały się świstkiem papieru.
Rząd zazwyczaj tłumaczy się tak, że „wiele rozwiązań wprowadzanych w Polsce co do sposobu wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa z powodzeniem od lat funkcjonuje w krajach Europy Zachodniej” (dosłowny cytat z wywiadu wiceministra Warchoła dla prorządowego serwisu wpotylice.pl).
Nikt nie przeczy temu, że „wiele”. Istotna jest kombinacja wszystkich elementów.
W żadnym cywilizowanym kraju nie może być tak, że rządzące ugrupowanie arbitralnie posyła sędziów na emeryturę i zastępuje ich swoimi nominatami. W żadnym nie może być tak, że ten sam facet rządzi prokuraturą, a jego współpracownicy sądami. W żadnym nie może być tak, że parlament sam sobie wybiera trybunał oceniający konstytucyjność jego działań.
Nawet jeśli w jakimś kraju mamy wręczanie nominacji przez ministra, to okazuje się, że wybiera ich ktoś inny. Albo że są dożywotnio nieodwoływalni – itd.
To się może wam nie podobać, drodzy pisowcy, ale USA i Unia po prostu uznają tylko takie sądownictwo. I choćby wasze argumenty swoją przepiękną angielszczyzną wyrecytował im Stephen Fry, nie przekonacie ich.
Wpakowaliście Polskę w poważne tarapaty. Co zamierzacie z tym zrobić?