Zamrozony Walt Disney

40 lat temu zmarł Walt Disney, a więc wypadałoby chyba zająć się kolejną legendą miejską z nieocenionego serwisu snopes.com. Wszyscy oczywiście słyszeliśmy, że Disney kazał zamrozić swoje ciało licząc na to, że kiedyś go odmrożą i wyleczą jego raka płuc (Disney zmarł śmiercią palacza).
Jak zwykle nie da się ustalić źródeł tej legendy. Po raz pierwszy na papierze pojawiła się w 1969 roku we Francji w tygodniku „Ici Paris”, ale sama plotka musiała już wcześniej istnieć w środowisku zbliżonym do Disneya.
Ta legenda miała jednak wyjątkowo solidne podstawy. Faktycznie w roku śmierci Walta Disneya zaczęły działać w USA komercyjne i niekomercyjne instytucje propagujące ideę zamrażania ludzi w stanie śpiączki w nadziei na wyleczenie w przyszłości. Pierwszym zamrożonym był 73-letni psycholog James Bedford, którego ciało podobno do dzisiaj zachowało się w świetnym stanie. Poddano go zabiegowi 12 stycznia 1967 roku, a stosunkowo krótko po śmierci Disneya.
Bedford miał szczęście, bowiem większość ciał początkowych ochotników do eksperymentu nie dotrwała do dzisiejszych czasów. Zajmujące się tym instytucje były niedbale zarządzane i miały kłopoty finansowe, w rezultacie szereg „sarkofagów” rozmroziło się.
Dziś najbardziej znaną firmą oferującą nadzieję na życie po życiu jest amerykański Alcor, z usług którego skorzystał znany (podobno) bejsbolista Ted Williams. Alcor ma dziś 74 „pacjentów” z czego znaczna część to tak zwani „neuros”, którym zamrożono tylko mózg dla obniżenia kosztów. Brzmi to oczywiście makabrycznie ale ma taki przewrotny sens, że jeśli kiedyś lekarze będą w ogóle mogli ożywić zamrożonego człowieka – to wsadzenie mózgu do syntetycznego ciała będzie już wtedy pestką.
Żeby w ogóle myśleć o korzystaniu z takich ofert, trzeba mieszkać na tyle blisko jakiegoś instytutu zajmującego się krioniką (tak to się ładnie nazywa), żeby wyzionąć ducha pod jego kontrolą. Mieszkamy za daleko od Arizony by korzystać z usług Alcoru, ale na szczęście od zeszłego roku taka firma działa już w Rosji.
W sumie ze mnie jednak straszny rusofob. Myśl o chirurgicznym wypreparowaniu mózgu i zamrażaniu go w ciekłym azocie budzi we mnie typowe obojętne „whatever, dude”. Ale żeby spoczywać potem ileś tam lat w naczyniu oznakowanym cyrylicą a na koniec dostać ciało marki sintieticzieskoje tielesnoje ustrojstwo? Brrr, teraz dopiero poczułem dreszce.

Obserwuj RSS dla wpisu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.