Los Angeles, 2019. Dla miłośnika science-fiction to wyjątkowy czas i miejsce. Ja już leniwie planuję podróż-pielgrzymkę do Bradbury Building (na zdjęciu dach, TEN DACH, zaznaczony strzałeczką).
Ciekawe, czy w 2019 będę jeszcze dziennikarzem? Czy będę jeszcze blogerem? Ze względu na #upadekwszystkiego ciągle sobie zadaję takie pytania.
I może dlatego właśnie film „Ona” wydaje mi się niebezpośrednią polemiką z „Blade Runnerem”. To będzie notka bezspojlerowa, bo skupiona na ubocznym wątku tego filmu, jakim jest wizja Los Angeles przyszłości.
Podobieństwa są intrygujące. W obu filmach Los Angeles jest pełne wieżowców, których jeszcze nie ma (trochę ich jest, ale niewiele ponad to, co na załączonej fotce). Skyline Los Angeles z „Onej” zapada w pamięć tak samo jak z „Blade Runnera”.
Oba filmy traktują o samotności – w „Blade Runnerze” mamy samotnych ludzi (ahem, nie wnikajmy) w futurystycznym Los Angeles, Tyrella z własną piramidą, Deckarda z małym mieszkankiem i J.F. Sebastiana, który ma do dyspozycji cały Bradbury Building, bo kto mógł, ten już wyemigrował na pozaziemskie kolonie, w Los Angeles zostali tylko Chińczycy i nieudacznicy.
Oba traktują też o sztucznej inteligencji i o tym, jak ta sztuczna inteligencja próbuje zrozumieć ludzi. Obserwuje ich, imituje ich zachowania, próbuje zrozumieć.
W obu w rozmowie między człowiekiem a sztuczną inteligencją pada prośba „opowiedz mi o swojej matce”, aczkolwiek rozmowa przebiega odwrotnie. Bo też i „Ona” jest jakby rewersem „Blade Runnera”.
Los Angeles w „Onej” jest piękne, wysprzątane i zadbane. Zawsze jest ładna pogoda – do tego stopnia, że bohater kasuje bez czytania wiadomość od newslettera z prognozą pogody (wyobrażenie IT w tym filmie jest mocno nieżyciowe – newsletter z prognozą pogody? there’s an app for that!).
W prawdziwym Los Angeles budowa metra na zachód jest od kilkudziesięciu lat blokowana przez wpływowych mieszkańców bogatych dzielnic, które nie chcą się czuć zbyt dobrze połączone z South Central czy, lajk, Doliną. Ich stać na taksówki, a czym dojeżdżają ich meksykańscy ogrodnicy, to im już zwisa.
W filmie „Ona” metro tymczasem dociera do samego oceanu. Działa tak dobrze, że główny bohater w ogóle nie odczuwa potrzeby posiadania samochodu.
Chodzi po Los Angeles na piechotę (!), dalsze dystanse pokonując metrem. Nawet do wynajętego domku na odludziu jedzie pociągiem. Film sugeruje, że w Ameryce za kilkadziesiąt lat wreszcie ruszy odpowiednik europejskiego TGV.
Los Angeles przyszłości stworzono miksując zdjęcia z prawdziwego Los Angeles i z Szanghaju. Geografia filmu jest pełna sprzeczności – z okna mieszkania głównego bohatera widać budynki, które rzeczywiście istnieją, ale nie pasują do nazwy osiedla „Beverly Wilshire” (chyba, że założyć, że osiedle o takiej nazwie będzie dostatecznie daleko od Beverly Drive, żeby bohater miał za oknem One Wilshire).
Prawdziwe Los Angeles jest miastem, w którym na większości terytorium w ogóle nie widać białych ludzi. Chowają się w kilku enklawach klasy średniej i wyższej, przede wszystkim na zachodzie aglomeracji.
„Blade Runner” ekstrapolował tą tendencję pokazując miasto, w którym biała klasa średnia barykaduje się odizolowanych budynkach. W „Onej” odwrotnie, całe Los Angeles wydaje się być w klasie średniej. Bezdomni i bezrobotni zniknęli.
Pojawia się oczywiście pytanie – gdzie? Jak Los Angeles dokonało Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Skid Row?
Focia przedstawia Downtown LA o wschodzie słońca (tradycyjny jetlagowy atak bezsenności), widziane od północy. W nocy te ulice, których siatkę widzimy na pierwszym planie (Main i Los Angeles versus trzecia gdzieś do piątej), należą do bezdomnych.
Trzecia ulica oficjalnie uważana jest za północną granicę Skid Row. W nocy w tej dzielnicy wyrasta koczowisko, improwizowane shanty town, w którym bezdomni budują przemyślne konstrukcje z kartonów i wszystkich odpadów, jakie wpadły im w ręce. W dzień znikają, ale zostają po nich ślady.
Kapitalizm taki, jakim go znamy, nie jest w stanie rozwiązać tego problemu. W „Onej” go rozwiązano. Jak? Czy zmienił się ustrój, czy jeszcze coś innego? Sterylność futurystycznego Los Angeles w tym filmie budzi niepokój przez to, że brak wyraźnej odpowiedzi na to pytanie.