Jest takie amerykańskie powiedzonko, „gdy tkwisz po szyję w błocie – przestań kopać”. Radziłbym je przemyśleć opozycyjnym mediom i politykom, w kontekście kolejnego katastrofalnego dla nich sondażu.
PiS swoją potęgę zbudował na kilku przekazach prostych jak tekst Zenka Martyniuka. Że opozycja nie umie znaleźć swojego kontrprzekazu, to jedno – ale że jeszcze PiSowi pomaga, śpiewając mu w jego chórku, to drugie.
Refren tej piosenki brzmi: „PiS reprezentuje szarego obywatela, a opozycja to głos elit oderwanych od koryta”. Opozycja nie tylko od dwóch lat nie umie się temu przeciwstawić, ale jeszcze akompaniuje PiSowi, „oh yeah, kwik kwik, oderwali nas od koryta”.
Przecież to jest takie proste, takie oczywiste. Czy jeśli opozycyjna gazeta zrobi kolejny wywiad ze Znanym Aktorem, Popularnym Prezenterem czy Profesorem Z Wyfiokowną Fryzurką I Raybanami, to konkurs bez nagród, PiSowi od tego słupki (a) wzrosną, (b) spadną?
Takie wywiady mamy co tydzień. Pewien tygodnik wpadł już w rutynę, regularnie ma okładkę typu „celebryta z bojową miną”, z nagłówkiem „PIPSZTYCKI OSTRO O DOBREJ ZMIANIE”.
A słupki? Jak rosną, tak rosły.
Społeczeństwo nie lubi elit. Dlaczego tak jest, to temat na osobną rozmowę, na razie zastanówmy się, co z tego w praktyce wynika.
Otóż wynika z tego rozpaczliwa nieskuteczność, a nawet antyskuteczność, argumentacji typu „autorytety są po naszej stronie”. Gdy po naszej stronie Giertych, Kuźniar i Hołdys, to kto przeciw nam?
Otóż, wszyscy. A przynajmniej – większość.
Nie zapominajmy, że sekretem sukcesu serwisów takich jak pudelek.pl jest zrozumienie tego, że fenomen celebrytozy to nie jest „znani i lubiani”: to „znani i znienawidzeni”. Nic się tak nie klika, jak informacja o nieszczęściu, które spotkało celebrytę (vide „wypadek Najsztuba”).
Drogie opozycyjne media, błagam was. Jak znowu ktoś na kolegium zaproponuje, żeby zrobić polityczny wywiad ze znanym człowikiem, zakrzyczcie go, to obiektywny agent Kaczora (choć może mu się wydawać, że jest przeciw PiS).
Kiedyś, kiedy oni dopiero rozkręcali swoje tygodnika, sam się z nich chichrałem, że tam nie ma nic do czytania, wszystko tylko o winach Tuska. Kraj: „źle się dzieje, wina Tuska”. Świat: „pozycja Polski słabnie, wina Tuska”. Kultura: „w teatrach nic ciekawego, wina Tuska”.
Czytelnik, który tak po prostu chciał sobie poczytać coś apolitycznego, i tak lądował u nas, w mediach liberalnych. Kilka lat i parę zwolnień zbiorowych później, zrobiło się odwrotnie.
Media opozycyjne dziś wyglądają tak, że jak kultura, to rozmowa z aktorem o Kaczyńskim. Jak świat, to rozmowa z byłym ambasadorem o Kaczyńskim. Gospodarka: wywiad z biznesmenem o Kaczyńskim. Do czytania/oglądania/słuchania -coraz mniej.
To uwaga także do polityków. Bardzo dokładnie wiem, co Petru i Schetyna myślą o Kaczyńskim. Co tak poza tym mają do zaproponowania, to już w najwyższym stopniu niejasne.
I to już będzie mój ostatni punkt. Przekaz PiS był prosty, ale konkretny.
„500 złotych na każde dziecko” – to konkret. To przemawia do wyobraźni. „Kupimy z tego to i tamto”, myśli wyborca – i głosuje.
I nawet jeśli potem się okazało, że jednak nie na każde, to i tak PiS ma dostatecznie dużo zadowolonych wyborców, żeby gafy i potknięcia uchodziły mu na sucho. Opozycja musi znaleźć swój odpowiednik „500+”, czyli obietnicę, która będzie konkretna, namacalna, niczym niegdysiejsze prognozy kursu franka szwajcarskiego w wykonaniu wybitnego bankowego ekonomisty, Ryszarda Petru („nie przekroczy 4 zł!”).
Ministra Mucha wystartowała w nieustającym castingu na lidera opozycji z manifestem, który jest tyleż uroczy, co znów – niekonkretny. Po wyborach nawet nie udałoby się jednoznacznie rozstrzygnąć, czy Platforma spełniła te obietnice czy nie (zakładając, że manifest stanie się jej oficjalnym programem).
Droga opozycjo, to już ostatnia porada: deklaracja „z nami będzie lepiej” to za mało. Musicie znaleźć swój odpowiednik 500+.
Każdy wie, czy dostał 500 złotych, czy nie. I każdy wie, na co by to wydał (z wyjątkiem oczywiście elit – pisowskich i niepisowskich; ale to nie elity wygrywają wybory).
Opozycjo: musisz sobie znaleźć coś w ten deseń. Inaczej te sondaże utrzymają się do wyborów.