Niniejszym ogłaszam, że nowe książki Wosia („To nie jest kraj dla pracowników”) i Fejfera („Zawód”) są na tym blogu de rigueur. Wypada znać przynajmniej podstawowe tezy, mile widziana lektura całości.
Obie traktują o asymetrii w relacjach pracy z kapitałem. Dopełniają się, bo Wosia jest o ogólnych procesach, a Fejfera o ludziach, których te procesy dotknęły.
Czyli gatunkowo: Woś to publicystyka, Fejfer to reportaż. Notkę skupię na książce Fejfera – nie żeby Wosiowi czegoś brakowało (poświęciłem mu zresztą jeden z Piąteczków!), po prostu prywatnie uważam reportaż za Króla Form Dziennikarskich.
Na Fejfera zwróciłem uwagę jeszcze gdy nie wiedziałem, jak się nazywa. Byłem jednym z wczesnych fanów jego „Magazynu Porażka” – fejsbukowej parodii czasopism o sukcesie.
„Magazyn Porażka” serwował fikcyjne opowieści o ludziach porażki, trafnie parodiujące bełkot historii o ludziach sukcesu. „Rzucili pracę w korpo, żeby hodować topinambur i podróżować dookoła świata z małym dzieckiem”.
„Magazyn Porażka” dopowiadał dalszy ciąg tych historii, nasuwający się każdemu inteligentnemu człowikowi. „Topinambur zgnił, dziecko się pochorowało, rozwiedli się, ona wróciła z dzieckiem do mamy, a on poszedł w dragi, ostatnio widziano go w areszcie w Montevideo”.
„Zawód” Fejfera to właściwie to samo, ale na serio. To dziesięć reportaży o ludziach porażki.
Jak wiadomo, w polskich redakcjach nie ma instytucji „fact checkingu”. W stopce tej książki nie ma nawet redaktora.
Niektóre opowieści łatwo zweryfikować, na przykład historię współpracującej m.in. z serwisem gazeta.pl „dziennikarki Dominiki”. Niektóre, jak opowieść o Ance, która została prostytutką, mogą być zmyślone i nigdy się tego nie dowiemy. Jak z tą całą Polską Szkołą Reportażu – si non e’ vero…
Nawet w wymarzonej socjaldemokratycznej Polsce, z premierem Zandbergiem i prezydentką Zawiszą, ludziom zdarzać się będą porażki. Bo choroba, bo rozwód, bo ciąża, bo Samo Życie.
Część bohaterów Fejfera wygląda na skazanych na reprodukcję porażek swoich rodziców. Najciekawsze są historie takich, jak Maria – bohaterka reportażu „Studencki Nobel” – która jako dwudziestolatka wydawała się wręcz skazana na sukces.
Wykończyło ich właśnie marzenie o sukcesie. Fejfer przeplata opowieść o Marii cytatami z przygłupiastych mówców motywacyjnych i ich „wyjdź ze strefy komfortu! ferrari na ciebie czeka! kto ci ukradł marzenia! czemu nie ciśniesz!”.
Młodzi ludzie słyszą to na każdym kroku. Media wciskają im opowieści o ludziach sukcesu, z których morał zazwyczaj jest taki, że każdy tak mógł, ty też! Mój ulubiony przykład to „Sebastian Kulczyk zdradza receptę na sukces”.
To wytwarza fałszywe wrażenie, że do sukcesu wystarczy tylko konsekwentnie „cisnąć”. Moja prywatna rada – rada kogoś, kto na starcie nie miał żadnych koneksji – jest taka, że w życiu trzeba wiedzieć właśnie kiedy PRZESTAĆ cisnąć, przegrupować się i wznowić natarcie zupełnie gdzie indziej.
To klasyczna zasada strategicznej ekonomii sił von Clausewitza. Atakować należy tam, gdzie się opłaca. Napieranie na rympał kończy się Stalingradem.
Maria jest dziś osaczona jak armia von Paulusa. Uparła się, że skoro studiowała psychologię, to musi pracować w tym zawodzie i już. Więc tkwi w call-center.
Nie obwiniam o to jej. Ten przekaz młodym ludziom wysyłają media, bo przy opowieściach o ludziach sukcesu można sprzedawać świetne reklamy, a i sami ludzie sukcesu je kupują w pakiecie z pochlebstwami na swój temat – „innowacyjny biznesmen radzi, jak dobrać wino do startupa”.
Wysyła go także szkoła. Jest w niej przedmiot „przedsiębiorczość”. Dzieciom wciskane jest tam przekonanie, że wszyscy powinni Zauszyć Firmę. W ten sposób z naszych podatków kapitalizm szkoli sobie tanią siłę roboczą.
Książka Fejfera jest na to dobrą odtrutką. Powinien ją przeczytać każdy młody człowiek. Ale zrozumienie problemów millenialsów przyda się też nam, starym zgredom, którym udało się jako tako ustawić.
Młody człowieku, pamiętaj: nie napieraj jak von Paulus za mirażem sukcesu, bo życie ci zrobi operację Uranus (uranus, eh heh heh). Nie wychodź ze strefy komfortu, o ile nie będziesz miał konkretnej oferty w innej, lepszej strefie komfortu.
Nie licz na to, że pracodawca doceni twoją pracowitość, lojalność i entuzjazm. Bądź stereotypowym „roszczeniowym milenialsem” z medialnych narzekań.
Autorzy tych narzekań nie są twoimi przyjaciółmi, oni chcą cię po prostu wykorzystać. Nie daj im się.