Obserwuję z przerażeniem pomysły rządu na rozwój infrastruktury. Na początku nie było nawet źle, rząd Szydło po prostu kontynuował to, co robiła Platforma.
Nie wiem, jak to sam sobie potrafi wytłumaczyć pisowski wyborca, że te same autostrady były budowane za drogo i nie tam gdzie trzeba, ale kiedy tylko PiS budował je tak samo, w tym samym miejscu, w tych samych cenach, to nagle się zrobiło OK. Ale jak na rząd PiS, to i tak plusik, że przynajmniej nic nie zepsuli.
Z Morawieckim jest dużo gorzej. Najpierw pojawił się szalony pomysł budowy centralnego portu lotniczego imienia Solidarności Baranów.
Jedno wiem na pewno: to lotnisko nigdy nie powstanie. Proszę bardzo, możecie zacytować moje słowa w 2027 i się ze mnie śmiać, jeśli się myliłem. Prawdę mówiąc, nawet chciałbym się mylić, bo nie chodzi mi o przepychankę „kto ma rację”, tylko o straszliwą niegospodarność zwiazaną z tym projektem.
Poprawcie mnie jeśli się mylę: wydaje mi się, że w ciągu ostatnich 20 lat żaden europejski kraj nie zbudował lotniska na zasadzie „greenfield” (inwestycji w dziewiczym terenie). Wszystkie wielkie projekty ostatnich lat były „brownfieldowe”, czyli były rozbudową infrastruktury już istniejącej (nowy terminal, nowy pas startowy, przeróbka wojskowego na cywilne).
Portugalia ma większy problem niż my z Okęciem. Lotnisko Portela leży w samym mieście, nisko przelatujące samoloty to codzienny widok (i co gorsza, dźwięk) w centrum Lizbony.
Lizbona to miasto troszkę atrakcyjniejsze turystycznie od Warszawy. Ma też naturalne położenie jako hub przesiadkowy tras transatlantyckich.
Wszystkie argumenty za budową nowego lotniska dla Warszawy, dla Lizbony będą ważne w dwójnasob. Jednak w 2013 Portugalia ostatecznie uznała, że jej zwyczajnie nie stać na „greenfieldową” inwestycję i plany odłożono ad calendas Graecas.
Jeśli na coś nie stać Portugalii – to tym bardziej nie stać na to Polski. A jeśli z czymś organizacyjne problemy mają Niemcy (że przypomnę o tasiemcowym serialu pt. „kolejna data otwarcia nowego lotniska w Berlinie”), tym bardziej będziemy mieć my.
A Niemcy też się nie szarpnęli na greenfield, tylko brownfieldowo rozbudowują enerdowskie lotnisko Schoenefeld. Greenfieldowe lotniska robią tylko wschodzące potęgi typu Dubaj czy Chiny, ale nie kraje europejskie (poproszę o kontrprzykłady).
Lotnisko to przecież nie tylko terminal. To także hotele, wypożyczalnie samochodów, siedziby linii lotniczych, parkingi, firmy spedycyjne, urząd celny itd. Te instytucje ciągną się wokół Okęcia kilometrami.
Obecne hotele i wypożyczalnie trzeba będzie w 2027 pozamykać, a za to budować je od zera dookoła Solidarności Baranów. To nie ma sensu, poza oczywiście stworzeniem okazji do zarobku dla krewnych i znajomych królika (wystarczy nie kraść – i można robić takie przekręty, że wystarczyłoby na wypełnienie jachtu Kusznierewicza obrazami Czartoryskich).
Jeszcze dziwniejszy wydaje mi się ogłoszony przez rząd program budowy mostów. Nie umiem skomentować propozycji spoza Warszawy, ale o dwóch przeprawach zaplanowanych wokół stolicy powiem to samo, nigdy nie powstaną.
Jeden ma łączyć Łomianki z Jabłonną, drugi Konstancin z Karczewem. Wiem, że ten drugi był przed wojną, ale nie odbudowano go od 1944. I dziś się już nie da – przechodziłby przez środek rezerwatu „Wyspy Świderskie”.
Z tym pierwszym jest jeszcze gorzej. Jedyny sens komunikacyjny miałoby połączenie DK61 z ulicą Armii Poznań w Kiełpinie (przy okazji mieszkańcy Kiełpina byliby zachwyceni przekształceniem tej sennej ulicy w drogę przelotową).
Jak widać po skrinie z Open Street Map, trasa przecinałaby rezerwat „Ławice Kiełpińskie”, a do tego biegłaby krawędzią zespołu parkowo-pałacowego w Jabłonnie i rezerwatu „Jezioro Kiełpińskie”. Gdyby nawet próbowali, to się skończy kosztownym blamażem, jak trasa przez Rospudę.
Może te pozostałe mosty mają więcej sensu – nie wiem, nie chce mi się wszystkich analizować. Skoro jednak takie błędy pojawiają się w okolicach Warszawy to znaczy, że Morawiecki chlapie tymi obietnicami od czapy, bez żadnej analizy.
Próbkę już mamy. Z fanfarami Morawiecki zainaugorował budowę nowego statku w stoczni szczecińskiej. Postukał ozdobnym młotkiem w stępkę i sobie poszedł. Potiomkinowska budowa zamarła.
Tylko że te fejkowe mosty i fejkowe lotnisko wyjdą dużo drożej…