Nie mam na razie głowy do poważniejszych notek, szybciutko chciałem tylko podziękować wszystkim, którzy przyszli na spotkania w Warszawie i w Krakowie. W Warszawie było dla mnie tym bardziej stresująco, że debiutowałem nie tylko jako autor ale też jako laptopowy łże-didżej. Odniosłem wrażenie, że w kręgu miłośników fantastyki nic lepiej nie zapełnia densflora od Pink Floyd (skowerowanego, zremiksowanego, zmaszowanego). Dla moich dzieci gwiazdą wieczoru był Łapacz W Życie, który – jak się okazało – jest wynalazcą genialnych magnetycznych klocków. Człowieku, zrób coś by chronić swoją własność intelektualną (nawet jeśli chcesz by idea została opensourcowa)!
W Krakowie nie było darmowego piwa ani muzyki, byli za to Jerzy Jarzębski, pierwszy lemolog Rzeczpospolitej, rosyjski tłumacz Wiktor Jaźniewicz i Maciej Płaza. Do dzisiaj przeżuwam interesującą tezę tego ostatniego, że Lem był postmodernistą w sferze epistemologii (jego spojrzenie na naukę było bliskie kpiarzowi Feyerabendowi), zaś modernistą w sferze aksjologii (ilekroć Lem mówi o Wartościach przez duże Wu, mówi o nich z punktu widzenia poczciwego dziewiętnastowiecznego racjonalnego humanizmu, personifikowanego chyba najtrafniej przez mecenasa Sputnika Finkelsteina w „Wizji lokalnej”).
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy przyszli – i mam nadzieję, że na razie zamknie to blogowy wątek autolansacyjny.
Obserwuj RSS dla wpisu.