No i wyszła na jaw cała moja mroczna, włochata podświadomość. W kwietniowej „Fantastyce” jest moje opowiadanie, będące produktem pewnego eksperymentu literackiego. Zawsze, jak to widać choćby na tym blogu, interesowała mnie fantastyka paranoiczna – czyli taka, w której osią fabuły nie jest hacker wynajęty przez keiretsu do włamania się do komputerów konkurencyjnego zaibatsu, wyprawa szlachetnych elfów po magiczny artefakt ani nawet inwazja kosmitów, tylko Spisek przez wielkie i syczące Esss. Arcydziełem gatunku jest serial „Z Archiwum X”, jego prekursorem Philip K. Dick, jeśli coś Ci to mówi to ogólnie getujesz pikczera.
Eksperyment polegał na napisaniu utworu typowego dla tego gatunku, ale jednocześnie skonstruowanego tak by narrator i główny bohater byli naprawdę chorzy psychicznie. Było to pokłosie naszych dawnych usenetowych dyskusji o tzw. ontologiczne definicje science fiction i fantasy – czy utwór, w którym przez cały czas mamy elfy i dziwożony, ale ostatnie zdanie brzmi „po czym zdjął kask do VR”, to utwór fantasy (bo magia) czy science fiction (bo ta magia była jednak symulacją)? Zrobiłem podobny ekperyment z fantastyką paranoiczną – czy utwór, w którym bohater opowiada nam o swoim udziale w przysłowiowej autopsji ufoka, jednocześnie będąc realistycznie naszkicowanym pacjentem realistycznego psychiatryka, to fantastyka czy skrajny przypadek dramatu psychologicznego?
Chciałem opowiadanie zakończyć nierozstrzygającą puentą, ale osłupiałem gdy przeczytałem je w druku – zrobiłem freudowską pomyłkę taką jak ominięcie alta przy pisaniu „zrób mi łaskę”. Po prostu zamiast „tak” napisałem „nie”, będąc przy tym głęboko przekonanym, że napisałem „tak”. Przez chwilę podejrzewałem o taką niecną manipulację Parowskiego, ale błędnie – tak było w pliku, który wysłałem do redakcji.
Najdziwniejsze jest to, że ze zmienioną puentą opowiadanie też ma sens – ale zupełnie inny. Co to mówi o mojej mrocznej podświadomości… parę hipotez nasuwa się od razu, ale przecież nie będę spojlować własnego opowiadania.
Urocza sama w sobie jest notka biograficzna, którym mój utwór opatrzył Maciej Parowski – podsumował mnie mianowicie jako „lewaka”. Wysłałem mu uprzejmego maila z prośbą o wyjaśnienie, czy według niego „lewacki” i „lewicowy” to synonimy, a jeśli nie to czym to się według niego różni. Mam nadzieję, że zrobi mi tę laskę i wreszcie się dowiem jak to rozumie polska prawica.
Obserwuj RSS dla wpisu.