Drodzy dyskursywni ekskursjoniści – pojawiła się hipotetyczno teoretyczna możliwość spotkania w dziwacznych okolicznościach. Za tydzień zamierzam wygłosić wykład o polityce w prozie Stanisława Lema pod roboczym tytułem „Stranger in Eden” w wiedeńskim Instytucie Wiedzy o Człowieku. Dodatkową atrakcją wieczoru jest zapowiedziana obecnośc Franza Rottensteinera, człowieka, któremu Lem w dużym stopniu zawdzięcza przebicie się na Zachód (z którym Lem niestety pod koniec życia wdał się w bardzo dziwaczny proces sądowy, który sam Rottensteiner podsumował jako „very Tichysque”). Z pewnością góruje on nade mną wiedzą lemologiczną, więc blogonautów powinna przyciągnąc wizja spektakularnego zmiażdżenia mnie jego erudycją.
Tym bardziej, że – jak sam tytuł i zajawka wykładu zapowiada – chcę mówić o alegoriach komunizmu w prozie Lema, a sam Rottensteiner powiedział mi w wywiadzie (który w końcu się nigdzie nie ukazał):
Wydaje mi się, że odczytywanie Lema przez pryzmat aluzji politycznych prowadzi w końcu do spłycenia tych książek. Dla mnie „Eden” zawsze był opowieścią o próbie zrozumienia tego jak działa inne społeczeństwo – o granicach kontaktu między przedstawicielami odmiennych kultur i cywilizacji. Tak naprawdę to przecież nie do końca wiemy, o co chodziło w tym nieudanym eksperymencie – jesteśmy równie bezradni w naszej próbie zrozumienia go, jak bohaterowie książki. Może to nam się kojarzyć z ziemskimi totalitaryzmami, ale tak naprawdę nie wiemy, czy te skojarzenia nas nie wprowadzają w błąd.
Obserwuj RSS dla wpisu.