Niedługo jadę tábořit lesnikam na Oravu, w międzyczasie jeszcze mnie czeka miasto, w którym pozornie nigdy nie pada deszcz (ale jak pada, to leje) oraz miasto, którego nie ma, a wszystko to w bardzo krótkich odstępach czasu. Oczywiście, nie rozstaję się z moim wiernym laptopem, ale blogować mi się pewnie będzie mniej chciało, zwłaszcza na Oravie, gdzie moje filozoficzne zainteresowania ulegają pełnemu zaspokojeniu dzięki obcowaniu z Popperem z Bytczy.
Gdzieś tak do dwudziestego któregoś lutego blog będzie więc pracować na pół gwizdka. Tęskniącym polecam fotkę graffiti z początku lat 90. – jeździłem wtedy do przejścia podziemnego przy placu na Rozdrożu specjalnie żeby podziwiać nowe szablony! – które to graffiti jakoś mocno mi się wryło w pamięć, jego lakoniczne hasło trafnie oddaje bowiem moje podejście do zagadnień społeczno-politycznych niepodległej Polski. Na shledanou.
Obserwuj RSS dla wpisu.