Now Playing (82)



W wielu swoich muzycznych blogonotkach ujawniałem swój mroczny sekret – urok ciężkiego metalicznego grzmotu nie jest mi całkiem obcy. Serce mi bije mocniej, gdy słyszę jak dwie gitary unisono zaczynają wygrywać rytm bezlitosny niczym dzwony piekieł. A już cały odpływam, kiedy jedna z gitar uwalnia się, najpierw powtarzając dźwięki akordu, by potem w swobodnej improwizacji snuć opowieść brutalną jak życie nastolatka.
I tu się zaczyna problem. Nie jestem już nastolatkiem, więc nie umiem się tym tak po prostu wzruszyć. A jak dojdzie do tego wokal z demoniczną opowieścią o łyżwiarzu, który wie, że kotek odkopał prezent, no po prostu tak się zaczynam śmiać, że słuchawki zlatują.
Tak dochodzimy do zjawiska, które MRW kiedyś celnie i złośliwie nazwał „postmodern stress disorder” – sytuacji, w której metanarracyjny ironiczny nawias staje się niezbędnym warunkiem do odbioru kultury. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że nie z wszystkim tak mam, ale z metalowymi brzmieniami z pewnością. W tej sytuacji pozostają mi albo odpowiednio metanarracyjne zagrywki zespołu „Muse”, albo opcja prawdziwie brutalna – Dethklok!
Zespół w składzie: Nathan Explosion (voc), Skwisgaar Skwigelf (g), Toki Wartooth (g), William Murderface „Murderface” Murderface (bg) i Pickles (d) należy ostatnio do moich ulubionych fikcyjnych grup rockowych, co unieważnia odczapistyczny ranking sprzed lat.
Członkowie grupy zachwycają już samymi bardzo metalowymi i bardzo brutalnymi nazwiskami. To nie pseudonimy! W odcinku „Dethfam” poznaliśmy ich rodziców, na przykład wielebnego Auslarga Wartootha wraz z małżonką Anją Wartooth. Choć nie odzywają się ani słowem, są najbardziej przerażającą parą rodziców w dziejach animacji.
Jajcarskość serialu opakowuje muzykę Dethkloka w wystarczająco okrągły nawias, żebym jej w końcu zaczął słuchać dla przyjemności, jak na przykład utworu „Go Into The Water”. W serialu zespół wykonuje go w dramatycznym finale pierwszego sezonu na specjalnej platformie wzniesionej w Zatoce Gdańskiej.
Jak widać na zamieszczonej jutubce, twórcy serialu wyobrażają sobie Polskę przypominającą Arktykę, z lodowcami schodzącymi do samej Zatoki. Coś w tym jest, kiedy ostatnio dawałem szansę polskiemu morzu – chyba jeszcze w zeszłym stuleciu? – woda była tak zimna, że od tego czasu już tam nie wróciłem.
Polskie morze to najwyżej sceneria do brutalnego pojedynku Metal Masked Assassina z najlepszym prawnikiem w dziejach szołbiznesu mecenasem Ofdensenem, śmierci w męczarniach kardynała Ravenwooda i ataku armii generała Croziera na najbardziej brutalną kapelę świata. Ale nie na wakacje dla mieszczańskiej rodziny…

Obserwuj RSS dla wpisu.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.