W polskiej prawicowej publicystyce często pojawia się skłonność do tłumaczenia niedociągnięć 3RP tym, że elity wyginęły w Katyniu i Powstaniu, dlatego nasi dzisiejsi politycy nie mają tej klasy, co politycy 2RP. Ziemkiewicz nie tylko natrzaskał o tym sporo felietonów, ale nawet swoim zwyczajem recyklował publicystykę jako opowiadanka, w których powtarzał te same tezy, tylko poparte na przykład autorytetem Specjalnego Superkomputera.
Jak wiele innych dziwactw polskiej prawicy, to też można wytłumaczyć jej typowym książkowstrętem. Parę lat temu wyszła znakomita praca zbiorowa „Obyczaje w Polsce od średniowiecza do czasów współczesnych”. Jest w niej rozdział poświęcony zwyczajom politycznym 2RP, a w nim taki na przykład akapit:
„W pewnych sytuacjach problemy z przestrzeganiem reguł życia parlamentarnego mieli nawet najlepsi ich znawcy. Herman Lieberman wspominał, jak w 1929 roku znany z wierności politycznemu savoir-vivre Janusz Radziwiłł został ostrzeżony przez jednego z dygnitarzy sanacyjnych, by zaopatrzył się w broń. Po przemyśleniu sprawy poseł-dżentelmen wybrał się następnego dnia do Sejmu uzbrojony w kastet, bo przecież nie uchodziło, by pojawić się na Wiejskiej z bronią palną”.
Jest też przykładowy stenogram z obrad Sejmu w roku 1927:
Wrzawa. Różne okrzyki, stukanie w pulpity.
Głosy – „skandal, wstyd, hańba”.
Marszałek – „Przywołuję posła Żuławskiego do porządku”.
Wrzawa trwa. Poseł Diamand do ministra spraw wewnętrznych – „Poślij pan po policję!”.
Poseł Marek – „Komedia z państwa. Komedianci”
Głos – „Banda łobuzów!”
Porządek w Sejmie w końcu zapanował, ale dopiero po wyborach brzeskich – które oznaczały zawieszenie demokracji parlamentarnej w Polsce na sześć dekad. Tezę o wyższości 2RP nad 3RP może więc postawić tylko historyczny ignorant. Stąd jej popularność na polskiej prawicy.
Zaintrygowała mnie wzmianka o okrzyku „wyjechaliście do Poznania!”, którym posłowie PPS regularnie przerywali przemówienia posłów endeckich. Dlaczego? „Na pamiątkę rejterady posłów ze Związku Ludowo-Narodowego z zagrożonej przez bolszewików Warszawy” – wyjaśniają „Obyczaje…”.
Gdy front był 18 kilometrów od stolicy, endecy tchórzliwie uciekli do Poznania, co przez lata wypominali im socjaliści! Dzisiejsze państwo polskie z pewnością działa znacznie sprawniej od nieszczęsnej Drugiej Rzeczpospolitej, w której nigdy nie znaleziono złotego środka między bałaganem a zamordyzmem. Tylko fajansiarstwo endecji stanowi constans.
Obserwuj RSS dla wpisu.