Dawno nie odgrzewałem cyklu „pijarowe fakapy”. Jako dziennikarz stykam się często z tak nieskutecznymi formami działania public relations, że macki opadają z wrażenia. Chciałbym to piętnować w naiwnej nadziei, że może ktoś na przyszłość wyciągnie wnioski.
Podstawowy schemat pijarowego fakapa to email, którego temat nic nie zapowiada – zwykle jest to ogólnikowe „INFORMACJA PRASOWA” – którego cała treść wyrażona jest w załączniku. Naiwny pijarowiec jest przekonany, że dziennikarze o niczym innym nie marzą, jak o klikaniu na załączniki do „INFORMACJI PRASOWEJ”.
Drodzy pijarowcy, ja jako dziennikarz takie maile odbieram na dwa sposoby. Sposób pierwszy: odbieram go na służbowym komputerze, którym jest agorowy Thinkpad Lenovo. Taki szajs, że wolę za własne pieniądze kupić sobie Macbooka.
Otóż na tym laptopie obserwowanie, jak Windowsy próbują uruchomić Adobe Acrobat, to pasjonujące zajęcie, można by przez ten czas zejść do saloniku kawowo-prasowego na parterze, zamówić dużą latte z tartą truskawkową, leniwie to spożyć i wrócić, by z zadowoleniem odkryć, że procedura uruchamiania Adobe Acrobat (TM) na Lenovo Thinkpad (TM) zaawansowana jest już aż w 73%.
Bottom line: w życiu nie kliknę na załącznik na służbowym Thinkpad Lenovo, o ile nie będzie to kwestia, nie wiem, wypełnienia wniosku o bardzo atrakcyjne stypendium. Na pewno nie kliknę z ciekawości.
A co z moim ślicznym piętnastocalowym makbukiem unibody? Tutaj oczywiście nie potrzebuję Adobe Acrobat, pedeefy błyskawicznie pojawiają się na ekranie mocą systemowego Preview.
W czym więc problem? Problem w tym, że to mój prywatny laptop. Korporacja w trosce o bezpieczeństwo już dawno zablokowała możliwość obsługiwania poczty służbowej po ludzku, przez POP3 lub IMAP (podejrzewam, że to miało coś wspólnego z klikaniem w windowsowe załączniki).
Na własnym laptopie pocztę służbową sprawdzam więc przez toporną bramkę WWW. Bardzo tego nie lubię, więc agorową skrzynkę sprawdzam parę razy na dobę, zwykle celem dokonania hurtowego wywalenia do kosza wszystkiego, co uznaję za spam.
Puste maile z załącznikami oczywiście lecą w pierwszej kolejności. A nawet jak na taki kliknę, to pojawi mi się okienko „GroupWise prevented images on this page from displaying. Click here to display images”.
Otóż – drodzy pijarowcy – dziennikarz prędzej napisze o tym złośliwą blogonotkę, niż kliknie na „display images” tylko by się dowiedzieć, o czym jest dana „INFORMACJA PRASOWA”.
Musicie mieć świadomość tego, że służbowy komputer dziennikarza prawdopodobnie nie jest demonem szybkości. Nie jestem jedynym, który w związku z tym zainwestował w sprzęt prywatny. Prywatny zaś z kolei będzie miał jakieś ograniczenia w dostępie do korporacyjnej skrzynki. Też nie jestem przecież jedynym, który służbowej poczty nie może ściągać klientem POP3/IMAP.
Że już nie wspomnę o osobnym temacie, jakim są dziennikarze czytający pocztę przy pomocy iPhone lub innego Nokia Javlakrap. Ci będą już szczególnie zachwyceni otrzymaniem trzech identycznych ośmioipółmegowych emaili takich, jakie dziś wysyłała agencja pijarownia.pl. Nie wiem o czym były, bo nie kliknąłem na „display images”, wyciąłem tylko jeden image, który się displejnął sam z siebie.
Dlatego, drodzy pijarowcy, nie kombinujcie nad tym, żeby Wasza informacja prasowa tańczyła i śpiewała (na ilustracji tego nie widać, ale zadbali o to, żeby wykrzyknik podskakiwał!). Kombinujcie nad tym, żeby dziennikarzowi chciało się ją przeczytać.
Obserwuj RSS dla wpisu.