Jeden ton w żałobnych materiałach medialnych strasznie mnie drażni – a usłyszałem go dziś nawet w TokFM. To różne warianty hasła „teraz jesteśmy zjednoczeni, ale wkrótce wszystko wróci do normy i będziemy się kłócić, niestety”.
Dlaczego „niestety”? Żałoba to okres specjalny, właśnie dlatego nazywa się „żałobą”. Gdy życie wraca do normy, wracają też konflikty.
To normalne, że dzielimy się na wierzących i niewierzących, lewicę i prawicę, kibiców Wisły i Cracovii oraz tych, którzy podczas meczu kibicują Oddziałom Prewencji; zwolenników i przeciwników zakazu aborcji, zakazu palenia w knajpach, lustracji, trzeciego progu podatkowego.
Kibice Wisły i Cracovii tak jak zwolennicy i przeciwnicy palenia w knajpach mogą (i powinni!) widzieć w sobie nawzajem ludzkie istoty. A więc: szanować to, co ogólnoludzkie. Składać sobie szczere gratulacje lub kondolencje z okazji powiększenia lub pomniejszenia rodziny. Rywalizację prowadzić zgodnie z normami prawa stanowionego i zwyczajowego. I gdy wymaga tego sytuacja, wspólnie obchodzić żałobę po, na przykład, dużej grupie rodaków.
Biada takiemu narodowi, którym jakaś trauma wstrząsnęła tak bardzo, że nienaturalna jedność została mu na dłużej. Obserwowaliśmy to niestety w dwudziestym wieku parokrotnie: narody tak bardzo przerażone traumą wojny światowej, że szukające ukojenia w zjednoczeniu wobec jakiegoś batiuszki, wodza, symbolicznego ojca narodu.
Jesteśmy silnym i dojrzałym narodem, więc głęboko wierzę w to, że gdy skończy się żałoba, wrócimy do normalnego życia. A jego elementem jest konflikt i rywalizacja. Wisły z Cracovią, lewicy z prawicą, zwolenników i przeciwników danego przepisu, zakazu czy nakazu. Jak najbardziej stety, bo to jest właśnie społeczna normalność.
Update: dowodem, że nie zmyśliłem sobie istnienia takich głosów, jest wyjątkowo niemądry komentarz Kolendy-Zaleskiej.
Obserwuj RSS dla wpisu.