Nie komentowałem dotąd na swoim blogu literackiej (ani chyba żadnej) nagrody Nobla, ale szlag mnie trafił, gdy portalowcy zrobili głosowanie na najlepszą powieść Llosy i pominęli akurat tę, którą ja osobiście lubię najbardziej. I w ogóle jest to Powieść, Która Wywarła Wpływ Na Moje Życie.
Zrobiło mi się przykro, że nie mogę na nią nawet zagłosować, więc wyleję żołć wieszając psy na popularnym portalu. Wszak po to portale utrzymują darmowe blogi.
Moja ulubiona powieść Llosy to „Historia Alejandro Mayty”. Wyszła w Polsce jakoś tak zaraz po upadku komuny. Rozejrzałem się teraz po domu, nigdzie tej książki nie widzę, będę więc opisywać ją na podstawie wspomnienia przed dwóch dekad. Mam niejasne wrażenie, że pożyczyłem ją tow. Zgliczyńskiemu, a na pewno o niej dyskutowaliśmy w tych pięknych czasach, gdy byliśmy studentami dyskutującymi o literaturze. #jakiemojezyciejestnudne.
Powieść zachwyciła mnie dwoma elementami. Pierwszym jest wątek niemożności dotarcia do Prawdy. Narrator jest peruwiańskim dziennikarzem (przypominającym samego Llosę), opisującym swoje próby opisania tytułowej historii tytułowego Alejandro Mayty.
Narrator spotyka się ze świadkami, dociera do dokumentów, w końcu nawet odnajduje faceta, który – najprawdopodobniej – jest właśnie Maytą. I nawet robi z nim wywiad. Zebrał więc mnóstwo materiałów. Tylko niestety kupy się to wszystko nie trzyma.
To nie jest oczywiście jedyna powieść skonstruowana na zasadzie „im więcej bohater wie, tym bardziej błądzi po omacku”. Dla mnie będzie na zawsze pierwszą, która literacko opisała to tak zgrabnie – cały czas to dziennikarskie śledztwo śledziłem jako czytelnik w napięciu, naprawdę ciekaw tego, co jeszcze narrator odkryje. A zakończenie jest na tyle przemyślane, że nie rozczarowuje, mimo wieloznaczności.
Jako młody człowiek wahałem się wtedy między bliskim memu studenckiemu sercu światopoglądem oświeceniowym a postmodernizmem. Powieść Llosy była tym decydującym kamyczkiem popychającym mnie w stronę postmodernizmu. Po jej przeczytaniu doszedłem do wniosku, że z tą cholerną Prawdą przez wielkie Pe rzeczywiście jest tak jak u Llosy. I już zostałem przy tej opinii.
Szybki gugiel doprowadził mnie do odkrycia, że postmodernistyczne podejście do Prawdy spodobało się też Robertowi Cooverowi. To przecież jakby Masłowska coś nazwała „dobrą powieścią o Wejherowie”!
Ale gdyby to była jedyna zaleta tej powieści, to bym nią nie zawracał głowy swoim drogim czytelnikom. Powieść ma przede wszystkim znakomite ponadczasowe przesłanie polityczne.
Tytułowy Mayta zaintrygował narratora swoim zaangażowaniem w probę lewackiej rewolty w Andach, wyprzedzającej czasy Świetlistego Szlaku o dwie dekady. Kompletnie nieudaną a więc tym bardziej fascynującą.
Odtwarzając biografię bohatera narrator odkrywa, że Mayta wyznawał w swoim życiu wiele światopoglądów (w tym katolicyzm) i przechodząc od jednego do drugiego, zawsze dbał o jedno: żeby być w najradykalniejszym skrzydle. Jezuitów albo maoistów, what-evah. Czegokolwiek.
Ta powieść ośmieszyła mi tę postawę tak skutecznie, że do dziś tak sobie mruczę pod nosem, „oho, kolejny Alejandro Mayta”, śledząc osoby, które od Bardzo Skrajnej Prawicy przechodzą do Bardzo Skrajnej Lewicy.
Najpierw są tak katoliccy, że mają za zle Lefebvre’owi zbytnią postępowość, a potem są tak ateistyczni, że demaskują kryptoteizm Dawkinsa. Najpierw dla „Frondy” piszą o Chrystusie a potem dla „Krytyki Politycznej” o Żiżku. Nie będę pokazywał palcem, ale chyba znacie takich kolesi.
Są ludzie, którym w gruncie rzeczy jest obojętne, lewica czy prawica, socjalizm czy kapitalizm, religia czy ateizm – byle tylko była to skrajna prawica albo skrajny ateizm. Nie lubię ich, bo zamulają dyskurs udając, że mają coś do powiedzenia w temacie, podczas gdy tak naprawdę odreagowują jakieś swoje wewnętrzne porypania.
Z lektury dokumentów z „szafy Lesiaka” zapamiętałem, że ulubionym pisarzem Jarosława Kaczyńskiego jest ktoś, kogo ów ubek nazwał „Loosą”. Mam więc nadzieję, że chociaż teraz razem z prezesem zgodnie się cieszymy z sukcesu pisarza, swym nazwiskiem takie problemy sprawiającego ubekom.
Obserwuj RSS dla wpisu.