W ramach prowadzenia (od czasu do czasu) wystawnego i światowego życia poszedłem na korpo-imprezę z okazji 15 urodzin Canal+. Bawiłem się strasznie fajnie (jak na korpo-imprezę), występowali akordeoniści z Motion Trio i ekipa Cafe Fogg.
Jedni i drudzy wymiatają, co polecam łaskawej uwadze, jeśli lurkają tu organizatorzy agorowych korpo-imprez. Ludzie, naprawdę w tym kraju są inni muzycy poza Waglewskim, Maleńczukiem i Raz-Dwa-Trzy.
Odwdzięczę się notką, bo akurat pamiętam pierwsze lata Canal+. Byłem wtedy bardzo początkującym publicystą w tygodniku „Wiadomości Kulturalne”. Przy moich zarobkach nie było mowy o płaceniu za komercyjną telewizję, zresztą u mnie na wsi ledwie bździł na ekranie ich niekodowany przekaz (nadawany wtedy, przypominam, z jednego ANALOGOWEGO nadajnika z centrum Warszawy).
Medium, w którym wtedy pracowałem, miało niewielki impact factor, ale przemiłe panie z pijaru Canal+ poświęcały mi dużo czasu i mogłem od nich wyłudzić praktycznie wszystko z oferty. Na kasetach VHS, bo ten nośnik dominował w pijarze jeszcze w XXI wieku, a co dopiero w 1996.
W pierwszych latach działalności Canal+ z wielkim zaangażowaniem promował ambitny film animowany. Zostały im już z tego chyba tylko cowieczorne seanse „American Dad”. Wtedy stawiali na animację z całego świata.
„Mój sąsiad Totoro” z dubbingiem opracowanym wtedy przez Canal+ to temat na osobną notkę. Szkoda, że ta wersja jest dziś do dopadnięcia praktycznie tylko piracko.
Ale z pierwszych lat Canal+ w Polsce najbardziej wrył mi się w pamięć rosyjski animator Garri Bardin. To jest geniusz. Polecam jego szorty robione jeszcze w ZSRR w latach 80, jak „Konflikt”, „Małżeństwo” i „Przedtem byliśmy ptakami”, dotykające swoją metaforą granicy grafomanii (ale od tej dobrej strony).
No i przede wszystkim „Kota w butach”: złośliwie ironiczne spojrzenie na upadek ZSRR. Wtedy, oglądając kolesi w kufajkach i walonkach walących alpagę w bruździe błota w oczekiwaniu aż nadejdzie „gumanitarnaja pomoszcz”, widziałem w tym zresztą także metaforę narodzin III Rzeczpospolitej.
Canal+ tego na szczęście nie zdubbingował, bo dialogi toczą się tam taką zrozumiałą dla Polaka mieszanką rosyjskiego i angielskiego: „Mister Karabasow… / Nou mister! Mister w Amierikje. A zdzies’ w Rassiji prosta: Karabasow”. No ogólnie, polecam.
Wyłudziłem to wszystko na VHS, który potem do zajechania oglądało moje potomstwo. Jajakokrytyk powiedziałbym, że to animacja zbyt udziwniona i za trudna dla małego dziecka, ale małe dziecko miało w tej sprawie swoje zdanie. Jak to małe dzieci.
Polecam Bardina wszystkim blogoczytaczom, bo o ile anime w końcu się jakoś w Polsce przebiło, to od kiedy Bardina przestał lansować Canal+ – nie lansuje go u nas już chyba nikt. A przecież na to zasługuje!
Obserwuj RSS dla wpisu.