Z rozbawieniem przeczytałem oświadczenie Jarosława Marka Rymkiewicza, w którym porównuje on swe cierpienia, zadane mu pozwem cywilnym przez Adama Michnika, do mordowania Mandelsztama przez Stalina.
Chyba nawet dla polskiego prawicowego betonu ten ładunek patosu i megalomanii musi już brzmieć komicznie. A co dopiero dla nas, relatywistycznych moralnie liberalno lewackich szyderców!
Jak już jednak Rymkiewicz rzucił hasło „Stalin”, z półki z książkami zleciało mi stare, pożółkłe wydanie „Hańby domowej” Trznadla. Zbiorku dość w sumie drętwych wywiadów z polskimi pisarzami i poetami zaangażowanymi w stalinizm. Jak na przykład z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, któremu poświęcono w tym zbiorku rozdział „Nieśmiertelny Stalin”.
Rymkiewicz wspomina tam swoją młodość: Pamiętam takie wieczorne przemarsze przez Piotrkowską, z pochodniami. W zielonych koszulach z czerwonymi krawatami. To się nazywało tradycyjnie capstrzykiem. Spiewaliśmy „Bandiera rossa”, a w przerwach wznosiliśmy okrzyki „A bas papa, vivat Stalin”! Albo skandowaliśmy w przerwach „Li-syn-man skur-wy-syn!”.
Doznałem satori. Przecież problem polskiej prawicy bierze się właśnie z tego, że od Jerzego Roberta Nowaka aż po Jarosława Marka Rymkiewicza, prym w niej ciągle wiodą ludzie, którzy pierwsze kroki stawiali w służbie komunistom. Teraz najlepiej jak potrafią chcą służyć kaczystom – ale potrafią tylko to, co wtedy.
Stąd te wszystkie marsze z pochodniami i palenie kukły Wałęsy – bo to odtworzenie ówczesnych capstrzyków z paleniem kukły „Li-syn-mana”. Stąd teorie spiskowe trzymające się kupy jak teoria o Amerykanach zrzucających stonkę z samolotów.
Stąd ten patos częstochowskich rymów – „tu trzeba patosu/ja tu mówię o sprawie odwiecznego losu”, pisał Rymkiewicz w elegii na cześć prezydentyssimusa Kaczyńskiego. Z podobnym patosem, podobnymi rymami pół wieku wcześniej Rymkiewicz wychwalał przecież obóz pokoju i socjalizmu i jego przywódców (Stalin jawił mu się wówczas „nieśmiertelnym chorążym pokoju”).
Byłoby to jeszcze śmieszniejsze, gdyby jednak nie było takie smutne. Z drugiej strony, byłoby to bardzo smutne, gdyby nie było jednak tak śmieszne.
Obserwuj RSS dla wpisu.