Jej, jak ja czekałem na tę chwilę: przejażdżki pierwszym fragmentem obwodnicy Warszawy! To pierwsza droga ekspresowa w granicach miasta, w perspektywie dekady ma ulec rozbudowie do oplatającego stolicę ekspresowego ringu złożonego z dróg S2, S7, S8 i S17.
Ring nie ma osobnego numeru jak berlińska A10 czy londyńska M25 (słynny „orbital”), bo geograficznie rzecz biorąc każdy jego element jest jakąś wylotówką. Obecny fragment S8 będzie warszawiakom ułatwiać wydostanie się w kierunku Poznania i Białegostoku.
Decydującą papierkologię potrzebną do ogłoszenia przetargu dopięto wiosną 2007, w ostatnich miesiącach IV RP. Po uwzględnieniu licznych protestów mieszkańców (głównie Bemowa), okazało się, że będzie to najdroższa droga w Polsce. Mieszkańcy Bemowa będą teraz marudzić na brak węzła „Powstańców Śląskich”, ale sami się temu węzłowi sprzeciwiali.
Jeszcze w IV RP politycy najchętniej łapali głosy wyborców nie tyle obiecując przyśpieszenie budowy autostrad, co odwrotnie, gnając ze spotkania komitetu „Nie damy rozjechać Pierdziszewa!” na zebranie „Myciska przeciw degradacji”, by obiecywać, że ta droga nie powstanie póki my żyjemy. Wierząc w te obietnice jeszcze w 2007 roku ludzie kupowali mieszkania w nowych blokach z oknami na ekspresówkę.
Mieli rację o tyle, że od ogłoszenia przetargu do wbicia pierwszej łopaty droga daleka. 5 lipca 2007 w rządzie rozkręcała się afera gruntowa, która w końcu zatopiła całą IV RP – a tymczasem „Stołeczna” informowała: „Z powodu błędów urzędników trzeba powtórzyć przetarg”.
Tereny dzisiejszej trasy nadal wyglądały jak na tej przepięknej, nostalgicznej fotorelacji na Skyskrapercity. Forumowicze pocieszali się, że w sierpniu otwarcie kopert w kolejnym przetargu, ale 4 sierpnia o 1:53 w nocy pojawił się post o trafnej treści „No i ch**”, po którym poleciały odpowiedzi typu „ja pi…ole!”.
„Wbrew zapowiedziom budowa przedłużenia trasy Armii Krajowej z Powązek do wylotówki na Poznań nie zacznie się w tym roku. Właśnie uchylono pozwolenie na budowę arterii” – pisała „Stołeczna”. Protestujący mieszkańcy skorzystali z kolejnego błędu urzędników.
Po chwilowym zamieszaniu Gdaka postanowiła zagrać pokerowo i wyznaczyła nowy termin składania ofert. Pozwolenie uchylono bowiem tylko na stosunkowo niewielki odcinku drogi, który przeszkadzał Spółdzielni Mieszkaniowej „Wola”.
Sfrustrowani siskomowcy na początku września przeprowadzili happening: uroczyste rozpoczęcie budowy. Był bezalkoholowy szampan, wkopano kamień węgielny z planami trasy z roku 1982. Przepraszano publiczność, że koparka nie dojechała z powodu korków.
11 września otwarto koperty w kolejnym przetargu. Zgłosiły się dwie firmy: Grupa Mota-Engil zaproponowała, że zbuduje trasę za 2,4 mld, Budimex-Dromex-Strabag-Mostostal byli gotowi to zrobić za 2,15. Najtańsza oferta przekraczała o 20% kosztorys inwestora.
Na forum panowało optymistyczne przekonanie, że skoro 21 października nowe wybory – to PiS będzie chciał się pochwalić rozpoczęciem budowy. Optymizm zwiększyło to, że pokerowe zagranie Gdaki opłaciło się: w październiku wojewoda przywrócił pozwolenie na budowę po uzupełnieniu dokumentacji.
W dzień wyborczy minister Polaczek już wiedział, że jego układ przegrał. Dał więc warszawiakom pożegnalny prezent: jego urzędnicy unieważnili przetarg. Jednym ruchem długopisu cofnęli nas do stanu z wiosny 2007.
Teraz tyle krzyku jest o przetargi odwoływane z powodu braku kasy. Polaczek siedział na workach z niewykorzystaną nadwyżką i nie budował. A w ramach mocnego akcentu na zakończenie, jego ludzie jeszcze wstrzymali budowę, która akurat mogła już ruszyć.
Forumowicze popadli już w takie zmuzułmanienie, że tym razem prawie nie przeklinali. Tylko jakaś senna krowa na polu w Konotopie nieśpiesznie popuściła placka.
W ministerstwie infrastruktury tymczasem zainstalowała się nowa ekipa i pojawił się promyczek nadziei. Formalne uchybienia mogą być nie tylko w decyzji o rozpisaniu przetargu – także w decyzji o uchyleniu przetargu!
Nadzieja się spełniła. Urząd Zamówień Publicznych 4 grudnia unieważnił unieważnienie. Wprawdzie były obawy, że firmie, która przegrała przetarg, uda się przeforsować unieważnienie unieważnienia unieważnienia, ale sobie darowali. Na forum nazywano to „gwiazdkowym prezentem od Moty”.
Budowa ruszyła 22 stycznia 2008. Droga jest już oddana do ruchu, mimo medialnych wrzutek o fuszerkach, które potwierdzają tezę lansowaną przeze mnie od dawna: właśnie pijarowo ta ekipa wypada fatalnie. Porównajcie fanfary, z jakimi Kaczyński przecinał wstęgę na autostradzie zbudowanej przez SLD – z atmosferą, w jakiej teraz się po prostu odsuwa barierki i sru.
Gdyby nie pożegnalny sabotaż odchodzącej ekipy, barierki odsunięto by jakiś miesiąc wcześniej. Ale z drugiej strony: gdyby nie on, nie miałbym pretekstu do użycia na blogu sformułowania „unieważnienie unieważnienia unieważnienia”. No na coś tam się przydali.
Obserwuj RSS dla wpisu.