Gdyby nie Blogdebart i jego rola blogosferycznej swatki, przegapiłbym ranta Radka Zaleskiego o adblocku. Osobiście nienawidzę reklam we wszelkiej postaci, więc gdy w ogóle pierwszy raz pojawił się ten program, od razu go ściągnąłem i załamałem się skomplikowaną instalacją i konfiguracją.
To był błąd, bo zraziło mnie to do Ablocka na długo. Dzięki temu internetowe serwisy zyskały dodatkowy rok czy dwa lata na wkurzanie mnie flaszowymi reklamami, które coś gadają, robią wkurzające odgłosy i aktywnie utrudniają zamknięcie.
Na pewne serwisy (esensja) przestałem w ogóle zaglądać, inne (gazeta.pl) wytworzyły we mnie pragnienie bojkotowania reklamujących się tam firm. W życiu nic nie kupię w Fotojokerze na przykład, nie zapomnę im tych upierdliwych reklam.
Ubocznym skutkiem ostatniego flejma o Facebooku był namiar, który ktoś – przepraszam, zapomniałem kto – dał mi na rozszerzenie do Safari, które się instaluje i konfiguruje tak, jak makówkarze lubią najbardziej. Metaforą guzika „on/off”. Od tego czasu zawsze mam off.
Podobna postawa jest dla mnie naturalnym rozszerzeniem tego, co od lat prezentuję wobec mediów elektronicznych. Blok reklamowy w telewizji obejrzę tylko jeśli pilot się zapodział. Dzięki sterowaniu w kierownicy reklamy radiowe w ogóle nie mają ze mną szans, zabijam wytrenowanym ruchem kciuka. Na reklamy w kinie staram się w kontrolowany sposób spóźnić.
Ludzie tacy jak Radek Zaleski starają się we mnie wzbudzić obawę: co będzie, jeśli przez to moje ulubione radio, kanał telewizyjny lub portal internetowy zbankrutują? A ja na to: fajn baj mi.
Najuczciwszą formą płacenia za kontent wydaje mi się opłata egzemplarzowa lub subskrypcyjna. Kupujesz gazetę za parę złotych, bo chcesz przeczytać swoich ulubionych dziennikarzy. Płacisz za pakiet w kablówce, bo chcesz oglądać HBO, AXN czy Canal+.
Co by było, gdyby wszyscy tak jak ja unikali reklam w telewizji? No cóż, runąłby „wieżowiec Polsatu”, Wojewódzki z Majewskim zrobiliby ostatni program ze sobą nawzajem a Strasburger opowiedziałby ostatni dowcip w „Familiadzie”. Za to HBO, AXN i Canal+ miałyby przypływ nowych klientów (więc mogliby nadawać więcej i taniej). Profit!
Co by było, gdyby wszycsy zainstalowali sobie w przeglądarkach jakąś blokadę reklam? No cóż, onet, interia i wszystkie ich klony wylądowałyby tam, gdzie po zagładzie pierwszej portalozy wylądowały hoga, ahoy i yoyo.
Co bym stracił jako internauta? Darmową pocztę? Darmowy hosting bloga? Ale ja i tak płacę Steve Jobsowi za Mobile Me. Hostuję się na bloksie, traktując to jako uprzejmość wyświadczaną bloksowi.
To bloger robi portalowi prezent w postaci darmowego kontentu, nie odwrotnie (ditto wszelakie blipy i fejsy). Jeśli znikną darmowe platformy blogerskie, przeniosę się na Mobile Me, za które i tak od lat przepłacam.
I z przyjemnością będę wtedy płacił za abonament czegoś, czego za sprawą konkurencji darmowych portali nikomu na razie nie opłaca się uruchamiać. Przecież wszyscy marzymy o tym, żeby wreszcie w polskim internecie zaistniał nieobciachowy serwis, który nigdy na jedynkę nie wyciągnie niusa o majtkach Dody ani korespondencji o „tabletowej biegunce”.
Co możemy zrobić jako internauci, żeby uruchomienie takiego serwisu stało się opłacalne? Na początek: blokować reklamy, żeby model portalu stawiającego na klikalność zrobił się nieopłacalny.
W grudniu szlak kilku wywiadów wypadł mi przez lotniska, które albo zaraz miały być zamknięte, albo właśnie je otwarto po śniegowym kataklizmie. Miałem szczęście, bo trafiłem tylko na wielogodzinne opóźnienia. Ale naczytałem się ilustrowanych magazynów za wszystkie czasy.
Dopiero na lotnisku w Atlancie czytając „New Yorkera” dowiedziałem się, co to jest „Groupon”. Kampania reklamowa tej firmy była ostatnią, która mnie dopadła w polskich portalach. Przeważnie tak jestem skupiony nad problemem „jak zamknąć to cholerstwo”, że nie dociera już do mnie samo przesłanie i tak było w tym przypadku.
Więc już wiem, co to jest „Groupon” i że to kompletny idiotyzm. Ale dowiedziałem się o tym dopiero z artykułu, który przeczytałem dobrowolnie. Tak jak dobrowolnie obejrzałem reklamę „Old Spice”. Tak wygladałyby reklamy w świecie, w którym wszyscy mają adblocka: byłyby fajne, żeby człowiek obejrzał z ciekawości.
Niech żyje upadek prasy portalowej!
Obserwuj RSS dla wpisu.