Z Pink Floyd mam podobny problem jak z Lemem, którego czasem zdarza mi się czytać w przekładach, bo po polsku znam na pamięć. Czerwcowy el rankingo de czapa poświęcę więc coverom „Ciemnej strony księżyca” na konkretnym przykładzie mojego ulubionego utworu „Time/Breathe (reprise)”.
Utwór przeraża mnie od dziecka, bo najpierw bałem się, że sam zmarnuję swoje życie tak jak bohater piosenki, który przegapił „sygnał startowy”. A #po40, a dokładniej po bankructwie „Chicago Sun-Times”, przeszło mi to w obawę, że całe życie biegłem w złym kierunku i zainwestowałem w zawód pozbawiony przyszłości.
Ale niezależnie od tego, z jakiego powodu dołuje nas tekst tej piosenki, nie mamy innego wyjścia niż „biec i biec, ścigać się ze słońcem, które zachodzi i wyrasta nam znowu za plecami, wciąż z grubsza takie samo, tylko my jesteśmy teraz o jeden dzień bliżej śmierci”.
Najlepszy cover nagrał nowojorski kolektyw reggae „Easy Star All-Stars” na albumie „Dub Side of the Moon”. „Time”, wydawałoby się, nie pasuje do reggae, bo jak przenieść na jamajskie rytmy choćby wymyślony przez Alana Parsonsa wstęp z dzwoniącymi budzikami?
Nowojorscy rastas jednak dali radę. Ich wersja to majstersztyk, zarówno wersja pierwotna i alternatywna z tej samej płyty, jak i szczególnie przeze mnie polecany ostro podbasowany remiks Groove Corporation z albumu „Dubber Side of the Moon”.
Całkiem nieźle spisali się hipsterzy z grupy „Flaming Lips” (serdeczne dzięki dla red. Sankowskiego za Genius Recommendation). Ich cover jest ożywczy między innymi dzięki odwróceniu polaryzacji – gdzie Pink Floyd dawał czadu (jak na Pink Floyd, ofkors), idą niemalże a capella, a z kolei tam, gdzie Pink Floyd łagodnieje, u nich szóstka idzie w przester.
Kakofonię budzików zrobili bez budzików, ale w miarę wiernie odtwarzając to, co w tle budzików robią koledzy Mason/Waters/Wright. Żartobliwie odnieśli się też do tego drobiazgu, że nie tylko Anglicy mają skłonność do cichej desperacji.
Na koniec polecam bardzo ciekawe podejście a capella: „Voices on the Dark Side”. Kakofonię budzików oddaje kakofonia ludzkich głosów. Ludzkie głosy całkiem fajnie imitują też perkusję i gitary. Nie jest to więc tylko muzyczna ciekawostka dla samej ciekawostki, ale utwór, który się broni.
Na koniec dodam, że chociaż w rankingu od czapy skupiałem się na tej jednej piosence, w każdym przypadku polecam całe płyty. Czego jak czego, ale „Ciemnej strony…” warto słuchać w całości…
Obserwuj RSS dla wpisu.