Dyskusja o przejęciu przez Hajdarowicza „Rzeczpospolitej” i tak pojawiła się już pod innymi notkami, niech więc chociaż przeniesie sie tutaj. Tym bardziej, że prawicowa blogosfera nie była tak komiczna od złotej epoki notek spiskowych o zamachu smoleńskim.
Tamtejsze nastroje zabawnie podsumowuje blogonotka zaczynająca się od: „Hajdarowicz przejmuje „Uważam Rze” i „Rzeczpospolita”, ja dostaję zawału serca, a życie płynie dalej, i ludzi mało to obchodzi”.
Pełne emocji komentarze napisali prawicowi publicyści, również zdezorientowani i przerażeni. Wydawane przez Hajdarowicza pisma „Przekrój” i „Sukces” red. red. Karnowski i Janke uważają za „skrajnie lewackie”. Fakt, jedno jest trockistowskie a drugie maoistyczne, ale zawsze zapominam, które jest które.
Nie chciałbym, żeby ta notka była odebrana jako szyderstwo z ich niełatwej sytuacji. Też mam kredyty, wiem jak jest. Dla każdego człowieka mediów smutna jest sama wartość transakcji – czy to w odniesieniu do rocznych przychodów spółki, czy to samej bezwzględnej sumy.
Medialnym magnatem można dziś w Polsce zostać za 80 milionów? To przecież cena trzech kilometrów autostrady. Prawicowa blogosfera poleciała w teorie spiskowe typu „kto mu na to dał i czego żąda w zamian”, a przecież problem jest gdzie indziej. W tym, że dla biznesmena tej klasy to jest suma, którą się wyjmuje z kieszeni bez większej refleksji. Hajdarowicz przecież prawdziwe pieniądze robi gdzie indziej.
Prawicowa blogosfera tętni od pomysłów, żeby ich ulubieni publicyści odeszli i zaczęli wydawać własny dziennik i własny tygodnik, bo wierni czytelnicy odejdą wraz z nimi. Publicyści jakoś się nie palą do tego pomysłu i może warto wreszcie wyjaśnić, dlaczego.
„Rzeczpospolitą” utrzymuje ich dział prawno-gospodarczy – dla którego gazetę prenumerują ludzie zajmujący się księgowością, prawem korporacyjnym, kadrami i tak dalej. To jego autorzy i redaktorzy, mało znani szerszej opinii, generują nadwyżkę, którą można poświęcić na niedochodową publicystykę.
Jestem swoją drogą ciekaw, czy księgowe i kadrowe w ogóle czytają strony publicystyczne, czy trafiają im do przekonania – i czy w takim razie doczekamy się za 10 lat mierzalnego socjologicznie fenomenu ultraprawicowej księgowości. Czy będę swojego pita rozliczać w „Narodowym biurze rachunkowym Zadruga – spółdzielni pracy skinheadów”?
Podobnie jest z prawicowym tygodnikiem. To prawda, dużo się go sprzedaje. Ale na rynku medialnym nie sztuka dużo sprzedać, sztuka na tym zarobić. Tygodniki opinii kosztują przeważnie coś pod pięć złotych. „Ówarzam Rze” – 2,90. „Gazeta Polska” – 3,90.
Ta ostatnia zbieżność tłumaczy, dlaczego obie redakcje – mimo ideowego pokrewieństwa – obrzucają się obelgami. „Ówarzam Rze” może sobie pozwolić na cenę z sufitu, bo Presspublica ma z czego dokładać. „Gazeta Polska” ma cenę skalkulowaną na styk. Nie mogą podjąć rywalizacji cenowej, bo by jej nie przetrwali.
I na koniec druga część teorii spiskowych – „dlaczego Brytyjczycy znów zdradzili polskich patriotów”. Odpowiedź znowu jest smutniejsza niż w prawicowych fantazjach.
MECOM to holding inwestycyjny, który David Montgomery – wieloletni weteran brytyjskich tabloidów – założył w 2000 roku. Rozwijał się błyskawicznie przez agresywne przejęcia i ostre lewarowanie, a więc działało to jak jazda na rowerze z górki na pazurki.
Kryzys okazał się korzeniem, na którym rower się wywalił, zobowiązania zaczęły przewyższać kapitalizację a rowerzysta poleciał lotem balistycznym w krzaki. Montgomery został zmuszony do odejścia z własnej firmy na początku roku, dla tymczasowego zarządu ważniejsze jest pozyskiwanie twardej gotówki niż walka o utrzymanie przyczółka na polskim rynku.
A skąd w ogóle się wzięli Anglicy w „Rzepie”? Wśród agresywnych przejęć Montgomery’ego były medialne inwestycje norweskiego koncernu Orkla. Który tak jak Hajdarowicz, prawdziwe pieniądze robi gdzie indziej – farmacja, górnictwo, hutnictwo, FMCG, odzież, energetyka, u name it.
Na próbę zrobili trochę inwestycji medialnych, do których szybko stracili zapał. W 2006 sprzedali swoją grupę medialną Montgomery’emu, którego interesowała głównie silna pozycja Orkli na rynkach nordyckich, a nie jej – mało znaczące z jego punktu widzenia – inwestycje w Polsce.
Gdy przeczytałem ponownie własną notkę, poczułem nagle, że właściwie rozumiem polską prawicę. Rzeczywistość jest taka nudna i przyziemna, o ileż przyjemniej pofantazjować o sztucznej mgle na Helu i brytyjskiej zdradzie o świcie.
Obserwuj RSS dla wpisu.