W ramach folgowania grafomańskim zapędom szlifuję sobie ostatnio konspekt musicalu, którego akcja dzieje się w latach 80., z muzyką złożoną z hiciorów tamtej dekady, poukładanych w jakąś tam fabułę tak jak w tych wszystkich mammamijach. Rzecz jest więc absolutnie nierealizowalna, bo samo załatwienie wszystkich praw autorskich byłoby jakimś koszmarem.
W tej jakiejś tam fabule jacyś tam bohaterowie mają jakieś tam życiowe plany, które – little did they know – zwinie im w łódeczki i spuści z wodą bieżącą bohater pozornie drugoplanowy. Bohater zwiazany jest jednak z instytucją, w której wszystko było drugoplanowe tylko z pozoru.
To moja ulubiona scena w moim nieszczęsnym konspekcie, bo w ogóle lubię takie zwroty fabularne, że człowiek sobie coś planuje i planuje, a potem przychodzi gajowy i wypędza go z lasu. Odpowiada to mojej filozofi życiowej.
Muzycznie scenę tę ilustrować będzie znakomita piosenka znakomitego zespołu TSA, której tekst nie tylko w ogóle się nie zestarzał, ale po latach nabrał dodatkowej aktualności – oraz pytania, JAKIM CUDEM TO PRZESZŁO PRZEZ CENZURĘ?
Podobno każdy wolny jest i może robić to co chce. Podobno zawsze tak ma być, by każdy mógł na luzie żyć. Podobno ludzie tego chcą, walczyli o to wiele lat. Gdzieś dokumenty na to są, by całkiem szary nie był świat. Podobno Hołdys walczył też, byś o wolności nie musiał śnić…
Lecz swego stróża każdy ma, co chodzi za nim tak jak cień. I każdy z nim o wolność gra, by lepszy był następny dzień.
Tekst się z jednej strony rymuje, więc wychodzi z tego ładna, melodyjna piosenka – ale spisany prozą też się broni, jako cyniczne (a więc mądre), pesymistyczne (a więc realistyczne) spojrzenie na to, jak to jest z tą naszą wolnością. Z którą wciąż jest tak samo – wciąż podobno Hołdys o nią walczył.
Ktokolwiek o nią walczył (albo i nie walczył), to nie ma znaczenia, bo decydującą walkę o wolność codziennie toczy każdy z nas. Ze swoim stróżem, nośną metaforą, pod którą możemy podłożyć albo pracowników mrocznych instytucji, albo kije i marchewki nie mniej mrocznych korporacji.
Nawiasem mówiąc: korci mnie przerobienie znanego rymu z innej popularnej w ejtisach piosenki, „schowali się po różnych mrocznych instytucjach / pożarła ich galopująca prostytucja” na „schowali się po różnych mrocznych korporacjach / pożarła ich wolnorynkowa demokracja”, ale to chyba już zupełnie nie do ruszenia od strony praw autorskich, bo integralność.
W ogóle jak zwykle nic z tego nie wyjdzie. Ale co się nasłucham swojej ejtisowej plejlisty, to moje.
Obserwuj RSS dla wpisu.